Mgr. praw Bożysław Kurowski przyjmujący protokół asystent Instytutu Rosenfors, dnia 12/IV1946 r. przepisany Protokół przesłuchania świadka 270 Staje Pan Koba Roman urodzony 9.VI.1916. w Jarosławiu, zawód oficer W.P. wyznanie rzym-kat., narodowość polska imiona rodziców Józef i Rozyna legitymujący się: znany przyjmującemu protokół osobiście ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Jarosław, Kraszewskiego 31. obecne miejsce zamieszkania Rosenfors Rosenfors Bruk pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: aresztowany zostałem w Jarosławiu dnia 9.I.1944. Przebywałem w więzieniu (ghetto, obozie pracy itp.): Jarosławiu i Krakowie przebywałem w obozie koncentracyjnym w Groß Rosen w czasie od 8/IV. do 11/IV.1944 jako więzień polityczny pod numerem 27 273 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego z literą P następnie przebywałem w w obozie w Lieberose k/ Frankfurtu n. Odrą od 12.IV.1944 do 10/XII.1944., w Sachsenhausen od 10/XII.1944 do 4/II.1945., zaś w Belsen od 5/II.1945. 15/IV.1945. Na pytanie, czy w związku z pobytem, w więzieniu, ghetto, obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej, warunków hygienicznych, szczególnych wydarzeń, oraz wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: Zeznania zawierają pięć stron ręcznego pisma i opisują: 1. W Jarosławiu w Gestapo w styczniu 1944 r.: Wiszenie na drzwiach Bicie laską trzcinową po czaszce. 2. W Groß Rosen: Sport 3. W Lieberose: SS-Truppenübungsplatz Ostre tempo pracy żydów [sic] i ich wyniszczenie Zdejmowanie czapek 4. W Saksenhausen [sic]: W bl. 23. podejrzanych o gruźlicę Transport z 4/II.45. do Bergen Belsen. 5. W Bergen Belsen: Warunki ogólne Transporty na wypoczynek i leczenie do Bergen Belsen Straszne wyniszczenie transportu z ewakuacji obozu BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1946
w Groß Rosen do Bergen Sto zmarłych dziennie na jednym bloku Okradanie z jedzenia przez Niemców Masowe wykańczanie ludzi W t.zw. obozie pracy w bl. 3. Uwolnienie [stempel] [/stempel]
1. Rosenfors, dnia 12/IV.1946 r. Magister praw Bożysław Kurowski przyjmujący protokół asystent Instytutu Protokół przesłuchania świadka 270 Staje Pan Koba Roman urodzony 9.VI.1916 w Jarosławiu, zawód oficer W.P. wyznanie rzymsko-kat., imiona rodziców Józef, Rozyna ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Jarosław, Kraszewskiego 31. obecne miejsce zamieszkania Dädesjo Ramnåsa Rosenfors Rosenfors Bruk pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałem w obozie koncentracyjnym w Groß Rosen w czasie od 8 IV do 11 IV 1944 jako więzień polityczny pod numerem 27 273 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego z literą P następnie przebywałem w Lieberose: od 12 IV 1944 do 10 XII 1944 w Sachsenhausen: od 10 XII 1944 4 II 1945 w Belsen od 5 II 1945 15 IV 1945 Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: Aresztowany 9 I 1944 na ulicy Jarosławia przez Gestapo sześć tygodni czekałem na pierwsze przesłuchanie. Jako sposób na skruszenie mego uporu, zastosowano zawieszenie mnie drzwiach na skrępowanych powrozem rękach. Po półgodzinnym wiszeniu opuszczono mnie na podłogę ręce moje jednak wydawały mi się już tylko przyczepionymi kołkami. W czasie dalszego przesłuchania, zastosowano bezpośrednie kruszenie głowy, przez bicie laską trzcinową po czaszce. Dalsze sposoby to ciemnica i głodówka. W marcu zostałem przewieziony do więzienia w Tarnowie. Pierwszy raz po dwuch [sic] miesiącach zostałem ostrzyżony i ogolony, oraz BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
2. Polski Instytut Źródłowy w Lund Protokół zeznań świadka Koby Romana urodzonego dnia 9 sierpnia 1916. r. w Jarosławiu. c.d. mogłem się umyć. Wszystkie cele i oddziały były przepełnione. Po miesiącu przeniesienie do Krakowa, a stąd transportem do obozu koncentracyjnego w Groß Rosen. Pierwszą noc dla nowoprzybyłych, zaszczycił swoją wizytą sam komendant obozu, który będąc upitym zebrał cały blok w izbie jadalnej i następnie wspólnie ze starszym obozu przeprowadził masakrę, bijąc przebiegających przez wąskie drzwi więźniów, drewnianymi kołami [sic] długości ponad 1 metr i grubość ok. 6 7 cm. Sport ten uprawiali przez całą godzinę, aż wreszcie podłoga pokryta była poranionymi i zabitymi, oraz kałużami krwi. Wśród głośnego śmiechu udali się oni następnie na inne bloki, by powtórzyć to samo. Był to ulubiony sport komendanta obozu starsi obozu, niemieccy przestępcy, bardzo skwapliwie sekundowali mu w tym. Na szczęście pobyt w tym obozie trwał tylko 4 dni przewiezieni zostaliśmy transportem do nowego zupełnie obozu w Lieberose koło Frankfurtu nad Odrą, założonego celem zgrupowania sił roboczych do budowy pomieszczeń i urządzeń dla SS-Truppenübungsplatz. Transport odbył się w wagonach, których podłoga pokryta była 5-cio centymetrową warstwą wapna i cementu. Początkowo obóz składał się z kilku narodowości, ale więźniowie byli pochodzenia aryjskiego. Po dwuch miesiącach przy znośnych warunkach pracy i wypoczynku, przywieziono transport liczący 2400 Żydów z Węgier. Tych ostatnich wzięto w takie ostre tempo pracy nie dając im przy tym t.zw. porcji roboczej że po dwuch miesiącach zostali już tylko w połowie tej ilości. Stan obozu stale uzupełniano nowymi transportami Żydów z Łodzi i Oświęcimia, lecz ciężka
[stempel] [/stempel] praca nie dawała możności przeżycia dłuższego okresu, niż 1 2 miesięcy. Za drobne przewinienia karano przydziałem do kolumny, gdzie praca odbywała się pod bezpośrednią kontrolą SS-Mannów-wartowników i wyczerpywała szybko. Tam zostali skierowani wszyscy Rosjanie jako kara, za ucieczkę kilku więźniów tej narodowości. Traktowanie aryjczyków [dopisek nad tekstem] 1 [/dopisek] było w tym obozie dużo lepsze, niż (1) Żydów i tak np. od aryjczyków zgrupowanych na 2 blokach, nie żądano zdejmowania czapek w czasie trwania apelu, natomiast Żydzi czynili to zawsze i trwało to nieraz pół godziny. Traktowanie Niemców było wybitnie protekcyjne odnosiło się to również i do przydziału stałych dodatków jedzenia dla tychże. W grudniu 1944 roku udało mi się przenieść do obozu głównego w Sachsenhausen, gdzie znajdował się mój brat od 2 lat. Przez miesiąc leżałem na bloku 23 gdzie dokonywano obserwacji podejrzanych o gruźlicę. Blok był stale przepełniony, tak że istniało pomieszanie ciężej chorych z będącymi na obserwacji. Dokonywano jedynie pomiarów temperatury i branie krwi do badania. Wobec poważnie chorych nie stosowano żadnych środków leczniczych. W dniu 4 lutego zostaliśmy jako mało przydatni dla przemysłu niemieckiego wraz z wieloma chorymi wywiezieni do Belsen. Umieszczeni zostaliśmy po 500 ludzi na jednym bloku, co pozwalało zaledwie usiąść. Były to stare budy dachy przepuszczały wodę deszczową, podłogi pokryte grubą warstwą błota. Nie było jednak danym korzystać spokojnie z tych nawet warunków, gdyż każdej niemal nocy wypędzano więźniów celem przeprowadzenia zmiany pomieszczeń. Dnie natomiast upływały na uczestniczeniu w apelach, które trwały niekiedy po kilkanaście godzin. W tych warunkach trudno było wybrać odpowiedni moment do mycia się i odwszenia, zresztą można to było robić jedynie pod gołym niebem. Ponieważ jednak większość stanowili słabi i chorzy, przeto w tych warunkach nie mogli korzystać z żadnych czynności
[stempel] [/stempel] hygjenicznych. Z dużej łaźni i parowni korzystało zaledwie kilkunastu więźniów raz tygodniowo członkowie biura obozowego i służby porządkowej. Zmiany bielizny nie dokonano ani razu. W miarę ocieplenia się powietrza w marcu zawszenie przybrało rozmiary, nie dające się w żaden sposób opanować, ani umniejszyć. Od tego czasu tyfus rozprzestrzenia się bardzo szybko. Separacja chorych od zdrowych była problematyczną, gdyż w pomieszczeniach i ubraniach pozostawały zarażone wszy. Każdego niemal dnia przybywały nowe transporty więźniów na wypoczynek i leczenie tak bowiem brzmiały zapowiedzi władz obozów organizujących ewakuację. Między innymi około 13 lutego 1945 przybył w godzinach wieczorowych transport liczący 1500 ludzi ciężko chorych przybyłych z obozu Groß Rosen. Początkowo planowano pozostawienie tychże w rewirach, jako nie nadających się do ewakuacji z Groß Rosen i tam też mieli oczekiwać nadejścia wojsk rosyjskich. Ostatecznie jednak, gdy już słychać było bardzo blisko toczące się walki, zostali wszyscy załadowani na otwarte 10 tonowe wagony węglowe, po 50 osób w każdym. Podróż trwała 5 dni i 5 nocy na drogę nie wydano żadnego pożywienia. Transportowani mieli w większości wysoką gorączkę bardzo wielu chorych na biegunkę. Przez cały czas trwania podróży padał śnieg i deszcz naprzemian [sic]. Niektórzy tylko mieli koce. Szczegóły dotyczące transportu uzyskałem w rozmowie ze spotkanym wśród nich młodszego kolegi szkolnego śp. Jerzego Rożka z Jarosławia [sic]. Chory na zapalenie płuc zachorował w drodze na zapalenie stawów u nóg, tak, że był zupełnie niezdolny do poruszania się. W Bergen wyładowano około 1200 chorych w stanie beznadziejnym i przewieziono ich autami ciężarowymi do Belsen na blok 10-ty. Był to blok murowany a wewnątrz miał betonową posadzkę. Dach kryty papą, dawno nie naprawiany, przepuszczał wodę deszczową tak, że posadzka pokryta była wielkim kałużami wody sięgającej do kostek.
To było leże dla nowoprzybyłych chorych. Błok ten był izolowany od reszty baraków podwójnym, wysokim na 2 1/2 m płotem z drutu kolczastego. Dostęp do bloku mieli tylko nieliczni, mianowicie 12 ludzi dla donoszenia z kuchni i rozdzielania posiłków, oraz 20 ludzi do usuwania i obnażania trupów. Śmiertelność w pierwszych dniach była olbrzymia ubywało około 100 ludzi dziennie. Po dwuch dniach bezskutecznych usiłowań rozdzielania posiłków według zarządzeń Niemca-Vorarbeitera, w rezultacie czego jedzenie było rozdrapywane przez silniejszych udało się nam zorganizować rozdział w kilku osobnych salach tak, że Niemca zmusiliśmy do wydawania odpowiedniej ilości porcyj [sic] chleba i dotarliśmy w ten sposób do wszystkich. Spekulacja, która była dla niego możliwą w chaotycznym systemie rozdawania, teraz została ograniczoną. Niestety po trzech dniach nie dopuszczono nas do chorych, gdyż zastąpieni zostaliśmy przez stale zakwaterowanych na bloku 10- tym. Równocześnie zaczęto przewozić silniejszych na teren obozu naszego, następnie zrobiono to nawet z tymi słabszymi i ulokowano ich na bloku 15-tym szyderczo nazwanym rewirowym. W okropnym ścisku bez opieki, bez pożywienia; po nocnych masakrach drągami grubości ręki, przeprowadzanych przez specjalnie odżywianych pomocników blokowego życie członków tego bloku nie trwało przeważnie dłużej niż 2 3 dni. Stan taki panował do 12 marca, gdy przeniosłem się do t.zw. obozu pracy na blok 3-ci. Tam wprawdzie warunki mieszkaniowe były początkowo lepsze (łóżka, koce), ale tyfus robił straszne spustoszenie. Po tygodniu zostały skasowane t.zw. dodatki chleba dla pracujących, a dotychczasowa porcja dzienna została zmniejszona do połowy i wydawana 2 3 razy w tygodniu. To zarządzenie poderwało szybko siły pracujących śmiertelność jeszcze bardziej się wzmogła. Ostatnie dwa tygodnie przed wkroczeniem wojsk angielskich dopływ wody został zatrzymany. 15 kwietnia wkroczyli Anglicy. Bożysław Kurowski asystent Instytutu Koba Roman świadek
Uwagi przyjmującego protokół: Świadka znam osobiście z obozu koncentr. w Sachsenhausen. Protokół niniejszy, zapoczątkowany w czasie mej obecności w Dädesjö, napisany został przez świadka własnoręcznie i przesłany do Instytutu. Co do wiarygodności świadka nie mam żadnych wątpliwości. [stempel] [/stempel] Bożysław Kurowski asystent Instytutu