ostatnia wieczerza Lætáre, Ierúsalem: et convéntum fácite, omnes qui dilígitis eam: gaudéte cum lætítia, qui in tristítia fuístis: ut exsultétis, et satiémini Tomasz Kłusek Wesel się, Jeruzalem! A wszyscy, którzy je miłujecie, śpieszcie tu gromadnie. Cieszcie się i weselcie, którzyście się smucili, radujcie się i nasyćcie W Niedziele Laetare, pełni radości ze zbliżających się tajemnic Triduum Paschalnego, zatrzymajmy się przez chwilę przed najczęściej reprodukowanym obrazem w dziejach ludzkości. Napisałem obrazem?? Ostatnia Wieczerza Leonardo da Vinci to malowidło naścienne. A zatem fresk?? Włoskie fresco oznacza świeży, stąd fresk jest techniką malarską, w której twórca maluje jeszcze nie wyschniętą, świeżo otynkowaną ścianę. Z co najmniej trzech powodów Leonardo nie zdecydował się na nią. Znany był z prokrastynacji, czyli odkładania rzeczy na później, nie lubił pośpiechu, a poza tym paleta barwników organicznych, możliwych do zastosowania w technice fresku (farba musi być odporna na działanie zawartego w zaprawie wapna), była zbyt skąpa, dla wykonania arcydzieła, jakie zamierzył. Nie bez znaczenia był również fakt, że wskutek wojen podjętych przez zamawiającego, da Vinci nie mógł zakończyć swego jak wówczas sądził dzieła życia. Przez kilka lat spędzonych w Mediolanie, zajmował się bowiem wykonaniem największego posągu konnego świata. Posąg miał przyćmić dzieła Donatella z 1453 roku (pomnik Gattamelaty w Padwie) oraz dopiero co odsłonięte Verrocchia (przedstawienie Colleoniego w Wenecji). Ostatnia Wieczerza najbardziej znane dzieło Leonarda da Vinci to zatem fachowo olej i tempera na zaprawie ze smoły, gipsu, kredy i żywicy, które powstało niejako zamiast wspomnianego posągu. Inną rzeczą jest, że intuicja zawiodła mistrza i jeszcze za jego życia rozpoczął się proces niszczenia pracy, o czym poniżej. Mediolan. To w tym mieście w 313 roku cesarz rzymski Konstantyn Wielki wydał edykt, dający chrześcijanom wolność wyznawania swojej religii. Od podzielenia Nasz Kościół - Wiosna 2019 - str. 25
monarchii Karola Wielkiego traktatem w Verdun z 843 roku, Włochy pozostawały w stanie rozdrobnienia feudalnego. Charakterystycznym elementem była wyjątkowa rola bogatych rzemiosłem i handlem miast północy Italii. To w nich: Florencji, Sienie, Pizie czy właśnie w Mediolanie około połowy XV wieku rozwinął się, zapoczątkowany w papieskim Rzymie Renesans. W dziejach Mediolanu był to okres rządów możnej dynastii Sforzów. Owszem nie mylisz się, to ta sama rodzina, z której pochodziła żona Zygmunta Starego i matka ostatniego z Jagiellonów na tronie polskim Zygmunta Augusta królowa Bona. Zamawiającym Ostatnią Wieczerzę był książę Mediolanu Ludovico Sforza, zwany il Moro, który odsunął od władzy swego bratanka a ojca Bony, ją samą skłaniając do wyjazdu do Bari, ale to temat na inna okazję. To Ludovico il Moro zainicjował w 1463 roku budowę kościoła Santa Maria delle Grazie, planując go jako mauzoleum dla swojej rodziny. Cudowną, lekką kopułę świątyni zaprojektował przyjaciel Leonarda, późniejszy twórca planów bazyliki św. Piotra w Rzymie Donato Bramante. Powstały przy kościele klasztor oddano dominikanom, natomiast zadanie upiększenia pomieszczenia do spożywania posiłków, czyli refektarza książę powierzył Leonardo da Vinci. Jak wspomniano mistrz zajął się tym zleceniem niechętnie, lecz jako nadworny malarz Sforzów nie mógł odmówić, a poza tym z metalu na wymarzony posąg konny Lodovico kazał odlać armaty na wojnę z Francją, z którą chwilę wcześniej był w sojuszu (początek wojen włoskich 1494 1559). Dopiero stając w refektarzu SM delle Grazie zdajesz sobie sprawę, że Cenacolo Vinciano jak nazywają dzieło Włosi, jest wielkie w przenośni i dosłownie malowidło ma bowiem wymiary 8,8 na 4,6 metra. Taką przestrzeń do zagospodarowania swym geniuszem otrzymał Leonardo. Natchnienia poszukał w Ewangelii św. Jana, który tak opisuje bodaj najbardziej emocjonalną scenę Wieczerzy Paschalnej: Jezus doznał głębokiego wzruszenia i tak oświadczył: Zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. Jeden z uczniów Jego ten, którego Jezus miłował spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest? Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek [chleba], i podam mu. (J 13, 21 24) Da Vinci okazał się ekspertem przedstawiania w malarstwie ludzkich emocji. Zachowały się szkice artysty, który przechadzał się ulicami włoskich miast, obserwował i rysował codzienne życie ich mieszkańców, ich miny, układ rąk i palców czy gestykulację. Goethe pisał po wizycie w refektarzu SM delle Grazie, że identyczne sceny wielokrotnie widywał w Italii na co dzień. Bo taka właśnie jest Ostatnia Wieczerza! Artysta w niedościgniony sposób przedstawił pełen wachlarz emocji, targających Dwunastoma po słowach Jezusa o zdradzie. Zaskoczenie, złość, strach, zdziwienie, zdenerwowanie, oburzenie, przerażenie, niedowierzanie, zszokowanie, gniew. Apostołowie gestykulują, wstają z miejsc, żywo dyskutują. Na tym wzburzonym morzu ludzkich namiętności emanuje pełna godności postać Chrystusa, odzianego w czerwoną suknię i niebieski płaszcz, symbolizujące naturę Boga i Człowieka. Dosłownie każdy element dzieła kieruje uwagę oglądającego Nasz Kościół - Wiosna 2019 - str. 26
do centrum całego projektu, czyli głowy Jezusa. Leonardo był tym, który dla europejskiej sztuki ponownie odkrył znaną starożytnym perspektywę linearną. To właśnie ogólna kompozycja dzieła, poza dbałością o szczegóły o czym za chwilę sprawia, że Ostatnia Wieczerza jest tak wyjątkowym i niepowtarzalnym doznaniem. Z całego obrazu uderza proporcjonalność, będąca z pewnością efektem przyjaźni Leonarda z Lucą Paciolim, autorem książki De divina proportione, którą zresztą sam zilustrował. Rozważania na temat owej boskiej proporcji, zwanej również ciągiem Fibonacciego, czy też dostrzeganych przez niektórych autorów elementów harmonii muzycznej w kompozycji Ostatniej Wieczerzy, przekraczają niestety ramy niniejszego skromnego wywodu. Postać Jezusa ma kształt trójkąta równobocznego. Siedzi On na tle okna, którego łukowaty fronton po dopełnieniu daje koło o środku na Jego twarzy. Trójkąt i koło symbolizują niebiańską doskonałość, Chrystus zostaje więc ukazany jako ucieleśnienie nieba na ziemi. W oknach przebija pejzaż interpretowany przez niektórych jako rajski, przez innych jako widok charakterystyczny dla Toskanii. Zdaniem wielu na jedno wychodzi. Taka kompozycja wyzwala efekt aureoli nad głową Chrystusa, zaś z drugiej strony sprawia, że obraz wydaje się naturalnym przedłużeniem pomieszczenia refektarza. Artysta rozmieścił dwunastu apostołów w czterech trzyosobowych grupach, po dwie z każdej strony Chrystusa. Liczba 3 powtarzająca się w malowidle mamy trzy okna oraz trzyosobowe grupy ma symboliczne znaczenie Trójcy Świętej. Liczba 4 (4 grupy i po 4 arrasy na obu ścianach) w tradycji klasycznej oznaczała cnoty platońskie, przejęte przez chrześcijaństwo i nazwane kardynalnymi (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo). Da Vinci w sposób charakterystyczny dla renesansowego neoplatonizmu połączył więc w swym dziele elementy symboliki chrześcijańskiej i filozofii klasycznej. Najbardziej wyrazistą i intrygującą jest grupa po prawej ręce Zbawiciela, przedstawiająca Jana, Piotra i Judasza. Artysta namalował Jana w pozycji odchylonej od Jezusa i skierowanej ku Piotrowi, co sprawia, że siedzący między nimi Judasz musi odchylić się w prawo i cofnąć głowę, przez co jego twarz znajduje się w cieniu. To właśnie moment Ewangelii Janowej: Jeden z uczniów Jego ten, którego Jezus miłował spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? W prawej dłoni Piotra widać nóż, zapowiedź wydarzeń z Ogrójca, zaś Judasz przyciska do piersi trzos. Druga dłoń zdrajcy (Judasz Leonarda jak sam autor jest leworęczny), kieruje się w stronę chleba na stole i wydaje się, że za chwilę to na nim zetkną się dłonie Zdrajcy i Odkupiciela. Jezus odparł: To ten, dla którego umaczam kawałek [chleba], i podam mu. Artyści przedstawiający Wieczerzę Paschalną przed Leonardem postać Judasza malowali zawsze po przeciwnej stronie stołu, osobno. Da Vinci zdecydował na umieszczenie go pomiędzy umiłowanym Janem, a Piotrem Opoką. Być tak blisko i zdradzić Rozsypana przed Judaszem sól jest symbolem tej zdrady, rozpoznawalnym już przez starożytnych, a wzmocnionym jeszcze chrześcijańskim Wy jesteście solą dla ziemi (Mt 5, 13). Między bajki należy włożyć natomiast, stosowany czasem przez kaznodziejów zabieg, jakoby artysta nama- Nasz Kościół - Wiosna 2019 - str. 27
lował piękną twarz Jezusa, odwzorowując lico młodego mediolańczyka Pietra Bandinellego, a następnie przez wiele lat szukał modela, by namalować Judasza. Kiedy znalazł odpowiednio szpetną postać, miało się okazać, że to ta sama osoba, której grzeszne życie tak bardzo zmieniło rysy. Prace nad dziełem trwały około trzech lat (1495 1498), a poza tym zapiski samego Leonarda dość jasno wskazują żołnierza kardynała Ascanio Sforzy (młodszego brata Lodovico il Moro) o nazwisku Giovani Conte jako tego, który dał twarz Jezusowi. Z kolei potwierdzona jest inna opowieść, że ponaglenia przeora dominikanów, żeby jak najszybciej skończyć dzieło, da Vinci rozwiązał krótkim ostrzeżeniem, iż w tej sytuacji to twarz przeora zostanie uwieczniona jako twarz Judasza. Artyści mają swoje sposoby Po lewej ręce Chrystusa odnajdziemy postaci Tomasza, Jakuba Większego oraz Filipa. Skierowany w górę palec Tomasza jest zapowiedzią wydarzeń z tego samego Wieczernika, gdy po 8 dniach usłyszy od Chrystusa: Podnieś tutaj swój palec (J 20, 25 27). Jakub zastygł w bezruchu z uniesionymi dłońmi, jakby oszołomiony słowami Chrystusa, bierze na siebie całą ich przerażającą wymowę. Filip najwyraźniej pyta czy to ja Panie?. Należy jeszcze zwrócić uwagę na uderzające podobieństwo Tomasza i Chrystusa. Po hebrajsku Tomasz znaczy bliźniak, co autor w ten sposób umiejętnie podkreślił. Grupę po lewej stronie malowidła tworzą wzburzony Bartłomiej, którego emocje aż podniosły z krzesła, Jakub Młodszy, bezskutecznie szukający wyjaśnień u Piotra i bezradny Andrzej, który nie dopuszcza do siebie słów o zdradzie. Wszyscy zaskoczeni słowami Chrystusa, wyraźnie oczekują na dalszy przebieg zdarzeń. Wiele wskazuje na to, że Leonardo w postać Bartłomieja wpisał twarz swego przyjaciela, wspomnianego już twórcy kopuły SM delle Grazie Donato Bramante. Ostatnią grupę tworzą Mateusz, Juda oraz Szymon. Dwaj pierwsi, jako jedyni na obrazie odwróceni od centrum wydarzeń, kierują wzrok na Szymona w poszukiwaniu wyjaśnień, ale ich ramiona wyciągnęły się w kierunku Chrystusa. Twarz autora Ewangelii wyraża żal, twarz Judy uderza smutkiem i rozpaczą. Patrząc na ten fragment, ponownie brzmi w uszach Piotrowe Kto to jest? O kim mówi? Spójrzmy raz jeszcze na postać Chrystusa. Jego lewa ręka otwartym gestem wskazuje chleb, a spokojny wzrok Mistrza w tym kierunku kontrastuje z rozemocjonowanymi postaciami apostołów. Za chwilę pobłogosławi ten chleb, mówiąc do apostołów: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, a błogosławiąc wino, powie: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. (Mt 26 26 28). Da Vinci przedstawił w swoim dziele również moment ustanowienia Eucharystii największą Tajemnicę Wielkoczwartkowego wieczoru. Zastosowana przez Leonarda technika malarska okazała się wyjątkowo nietrwała. W odróżnieniu od fresku farba nie wniknęła w tynk, co sprawiło, że stosunkowo szybko zaczął się proces jej złuszczania, a co za tym idzie niszczenia dzieła. Wie- Nasz Kościół - Wiosna 2019 - str. 28
Postać Jezusa ma kształt trójkąta równobocznego. Siedzi On na tle okna, którego łukowaty fronton po dopełnieniu daje koło o środku na Jego twarzy. Trójkąt i koło symbolizują niebiańską doskonałość, Chrystus zostaje więc ukazany jako ucieleśnienie nieba na ziemi. lokrotne próby renowacji jedynie pogarszały stan malowidła, zaś ostatnia z końca ubiegłego wieku, odkryła to, co zostało z oryginału. Szczegóły obrazu znamy dziś z jego licznych kopii, z których najwierniejsza jest pędzla ucznia Leonarda, który wraz z nim bywał na rusztowaniu w refektarzu Giovani Pietro Rizzolego. To dzięki niej jesteśmy w stanie docenić kunszt Leonarda w zakresie dbałości o szczegóły. Możemy dostrzec genialnie pokazaną przezroczystość szklanych naczyń, zaś w cynowych półmiskach znaleźć refleksy szat apostołów. Również w zakresie spożywanego posiłku da Vinci wykazał się nowatorskim podejściem, gdyż nikt przed nim nie malował ryb, jako pokarmu Wielkoczwartkowej uczty. Pomijając fakt, iż ryba dla chrześcijan była symbolem Chrystusa, Żydzi od wieków mieli starannie opisany rytuał Paschy, podczas którego spożywano jagnięcinę z gorzkimi ziołami i chleb niekwaszony (Wj 12, 1 11). Tymczasem na półmisku przed Andrzejem widzimy 8 lub 9 ryb, półmisek przed Mateuszem pozwala nawet rozpoznać, co zaproponował apostołom Leonardo. Postawił przed nimi przysmak okolic Mediolanu kawałki węgorza garnierowane plasterkami pomarańczy. Nie sposób nie dostrzec poczucia humoru mistrza, który na wiele lat skazywał braciszków, przez większą część roku poszczących o chlebie i wodzie, na codzienne spoglądanie w trakcie posiłków na przysmak, wyglądający tak apetycznie. Dzieło przechodziło różne koleje losu, zarówno nieszczęśliwe, kiedy postanowiono wybić drzwi łączące refektarz z kuchnią, bezpowrotnie niszcząc środkową część dzieła (1652 r.), jak i wyjątkowo pomyślne, kiedy w wyniku nalotów alianckich na Mediolan podczas II wojny światowej, spora część zabudowań SM delle Grazie uległa Nasz Kościół - Wiosna 2019 - str. 29
zniszczeniu. Za swoją pracę w refektarzu dominikanów Leonardo da Vinci otrzymał zapłatę w wysokości około 350 tys. dolarów w przeliczeniu na dzisiejszą cenę złota. Wartość Ostatniej Wieczerzy polega jednak na tym, iż po niej nic w malarstwie nie było już takie samo. Wielcy artyści Renesansu zaczęli malować tak, jak Leonardo, a sama epoka weszła w szczytową fazę cinquecento. Jak bardzo zmieniał się w tym czasie świat i ludzkie horyzonty, świadczą nazwiska współczesnych: Kopernika, Kolumba czy Gutenberga, zaś w Marcinie Lutrze właśnie dojrzewało zakonne powołanie. Turcy osmańscy zakończyli przed chwilą tysiącletnią historię cesarstwa bizantyjskiego, a chrześcijańska Europa wiedziała już o Nowym Świecie i powoli rozpoczynała epokę nowożytną. Dzieło i jego powstanie doczekało się wielu interpretacji i legend, ale i czystych spekulacji. Niektóre znalazły się w tym tekście, choć na przykład rewelacje Browna spisane w Kodzie Leonarda nie są god- ne uwagi. Z pewnością warto jednak poznać cykl prac innego Amerykanina Andy Warhola, inspirowanych malowidłem da Vinci. Starsi Czytelnicy z pewnością pamiętają charakterystyczne, wydłużone poziomo ramy, w jakich umieszczano reprodukcje Ostatniej Wieczerzy, które wisiały w wielu domach. Otwartym pozostawiam pytanie, jak jej wyjątkowość, piękno oraz kod religijny i kulturowy, potrafi dziś odczytać pokolenie kultury obrazkowej pierwszych lat nowego milenium. A pytanie jest ważne, chociażby w kontekście grudniowej awantury w holenderskim Utrechcie, którego władze pod presją muzułmanów wycofały się z promocji wystawy prac Caravaggia oraz jego uczniów. Na koniec pozwolę sobie przywołać inny obraz. To zdobiące Narodową Galerię Sztuki w Waszyngtonie dzieło z 1955 roku nosi tytuł Sakramentalna Ostatnia Wieczerza. Jego autorem jest genialny, choć kontrowersyjny kataloński artysta Salvadore Dali. Jego interpretację pozostawiam już Czytającemu te słowa. Nasz Kościół - Wiosna 2019 - str. 30