BERMUN 2009 Jedestu ucznió szej szkoły uczestniczyło międzyrodoej konferencji Bermun 2009 Berlinie (17-21.XI). Jak co roku głónymi jej organizatorami są: Karin Hövermann i dr Walter Peterson. Pod siedmiuset uczestnikó obradoało ściśle z procedurami ONZ. Dla szystkich było to niezykle dośiadczenie; ćiczenie umiejętności formułoania, forsoania i ygłaszania rezolucji przed kilkusetosoboą "armią" przyszłych politykó, ekspertó, lobbystó, itd. Podczas konferencji oboiązyał język angielski - uczestnicy ćiczyli i rozijali soje umiejętności językoe. Wyjazd do Berli poprzedzony był pracą ucznió d zapozniem się z sytuacją ekonomiczną i polityczną reprezentoanego przez siebie kraju (si ucznioie reprezentoali Ghanę i Malezję), szystko po to, by sposób profesjolny pracoać komisjach oraz zabierać głos podczas negocjoania i forsoania rezolucji. W tym roku temat ogólny konferencji brzmiał Etyka global: zasady osiągnięcia dobra globalnego. Młodzież omaiała między innymi spray zakazu zatrudniania nieletnich oraz produkcji i handlu rkotykami. Debatoano rónież temat utrzymania dostępu do źródeł ody krajach dotkniętych suszą i zapenienia stabilności ekologicznej dobie kryzysu. Nie zabrakło oczyiście tematu, o którym tyle się mói ostatnim czasie, tzn. zagrożenia chorobami zakaźnymi. Uczestnicy yjazdu:.aleksandra Bilska (kl. II A), Maja Szota (kl. II A), Karoli Rozlach (kl. II A), Karoli Szołtek (II E), Mateusz Błaszkieicz (kl. II F), Damian Mikoda (kl. II C), Michał Mazur (kl. I C), Mali Janoska (kl. I C), Beata Kusi (kl. I B), Katarzy Sierka (kl. I B), Iga Jędras (kl. III E), oraz trzech opiekunó: pani Saa Hąc Jakubik, Danuta Malec oraz dyr. Stanisła Palikieicz. Relacja Karoliny Szołtek Godzi siódma czterdzieści pięć. Czekamy. Pani Profesor nie idać, Pa Profesora nie słychać. Czy ta zbiórka to peno tu? Przybyli, a rzecz jas, że profesoroie się nie spóźniają, to my jesteśmy po prostu troszkę za cześnie. Długa podróż ciasnym, ale ygodnym minibusie. Godzi za godziną mija, kolejne McDoldy zostają daleko za mi, a my przy każdym, jak to ludzie praie poażni i praie dorośli, krzyczymy "Jesteśmy głodni". Prośby - zdaje się - zostają ysłuchane. To zczy nie do końca łaściie, bo zatrzymujemy się (jeszcze Polsce) jakimś tak zanym fastfoodzie. Krokiety są niedobre, bigos "smakiem nie grzeszy". Pierogi smakują jak ryba. Reszta podobno (?) jest całkiem smacz.
Berlin. Śiatła, śiatełka, trochę ięcej samochodó. Tak, jesteśmy miejscu. Korzystając z tego, że mamy pod godzinny zapas czasu, ybieramy się spacer kolejozczy, a łaściie biletozczy. Musimy się po prostu doiedzieć, jak dotrzeć z szych domó do szkoły, nie zgubić się, a przy okazji kupić jeszcze bilet. A to, ierzcie mi, zadanie niełate (szczególny problem mamy z okiełzniem czegoś, co sprzedaje bilety, chociaż instrukcja po polsku jest). Dzieiętsta. Zabaę czas zacząć. Przyjeżdżają rodziny. Jedni uśmiechnięci, drudzy trochę mniej. Ktoś odrobinkę ubolea, że Chińczyk nie jest Chińczykiem. Ktoś mieszka ciut za daleko, ale generalnie szyscy są chyba zadooleni. Piersze nieśmiałe rozmoy, bagaże (mimo, że tylko cztery i dni jedziemy bardzo ciężkie) potencjalnie rzucamy dobrą, do bagażnikó niemiecką kolację do szych noych domó. To tak tytułem stępu. Jutro zaczymy ciężko pracoać... Berlinie dchodzimy! Drugi, słoneczny dzień. Plany dziś? Ziedzanie, mała kaa, ziedzanie, mały shopping, ziedzanie. Mimo tego, że podobno młodzież nie lubi ziedzać, to jedk niektórym możemy i tak jest za mało. No, ale nic nie poradzić, że przepada m sightseeing jeden bus, chilę potem kolejny. Poód oczyisty zasadzie - spóźnienia: Na drugi - płci męskiej (z yjątkiem Pa Dyrektora), pierszy - zupełnie odrotnie. To jedk iasie, marginesie, nic ażnego. Spacerując po ulicach stolicy myślami jedk jesteśmy czasem gdzie indziej. Nikt nie zaprzeczy, że chociaż raz pomyślał o konferencji. To przecież już dziś.
Godzi ybija. Zmęczeni biegiem orientację poszukianiu BurgerKinga (a łaściie spomnianego już gdzieś McDolda) i porotem do miejsca, gdzie mamy się szyscy spotkać, chodzimy do okazałego budynku Friedrich Ebert Stiftung dokładnie czas. (Na zdjęciach idzimy Maję Szotę i Beatę Kusinę podczas ygłaszania rezolucji) Jedni tam już zostają, inni muszą znou przemierzyć bezkresne ulice Berli, aby dostać się tam, gdzie obraduje Special Conference (jed z komisji bermunoskich). Moy, przemoy, trochę informacji, co my tak pradę mamy tu robić. oczyiście Wszystko ybitnie oficjalnie. A potem dużo dobrego jedzenia!
Dzień trzeci konferencji. szego pobytu, Intensyny, łaściie dzyczaj drugi intensyny. Rano zaczymy długą, bo ośmiogodzinną pracę. To dziś łaściie oficjalnie otieramy konferencję. Wszystko dzieje się niemiecko-angielskiej szkole J.F Kennedy. Mnósto pięknie i elegancko yglądającej młodzieży dużej, przestronnej sali. Czekamy rozpoczęcie z niecierpliością ( niedługo się to zmieni). Po otarciu ceremonii przez szych chairó i fenomelnym ystępie piosenkarki czas, nie ukryajmy, długie i niekoniecznie poryające przemoy ludzi ażnych i jażniejszych. Bez żadnych ątpliości mogę poiedzieć, ze odsetek młodzieży słuchających po około godzinie nieco się zmniejsza. Ci, którzy jedk są bardziej zainteresoani, mają iele pytań do osobistości yżej spomnianych. Po zakończeniu rozdzielamy się i idziemy tam, gdzie ma yzczone miejsce dany komitet. Tym razem szystko zjduje się terenie szkoły JFK (ta jedk jest tak duża, że przejście z jednego końca spraiać łaściie drugi już małe ysokich szpilkach problemy). zaczy się Teraz sze może dopiero aktyne uczestniczenie konferencji. Iczej móiąc lobbing. Lobbing rezolucjami ( to nic każdy innego z przygotoać przed próbujemy podgrupach s niż praca takoą yjazdem). storzyć d musiał Teraz jlepszą, spólną rezolucję. Taką, która ma szansę zaistnieć, coś śiecie zmienić, popraić. Jak ygląda taka dyskusja? Wszędzie iczej. Wszędzie dość burzliie, ale jedk bardzo miłej atmosferze. Nieątpliie jest to bardzo yczerpujące zajęcie, chociaż takie cale nie ygląda. Dla s to nie problem, bo my lubimy być zmęczeni. Tak zmęczeni.
Wieczorem ybieramy się znó coś poziedzać, teraz nieco innej formie. Robimy zdjęcia, odiedzamy muzea. Jednym z nich jest przykład Pergamon. Zaliczamy także Reichstag i drapując się samą górę, oglądamy miasto, doiadując się przy okazji kilku ciekaostek. Godzi dość póź, trzeba racać do domó. Nie szyscy iedzą jeszcze jak, mają ątpliości, którym autobusem, czy peno dobrą stronę. Ale kto sobie poradzi jak nie my?
Dzień konferencji: trzeci. Od ra obradujemy soich komisjach. Dzisiaj baimy się tak, jak to robią politycy pradziej konferencji ONZ. Co to zczy? Każda grupa ma przygotoaną jedną, idealną (g niej) rezolucję. Te są prezentoane forum, niektórzy zgłaszają jakieś nioski, inni przedstaiają punkt idzenia kraju, którego są delegatami. Dyskusja rze. Głosujemy. Wszystko dokładnie tak, jak poinno być oficjalnie i poażnie. Na szczęście są i takie osoby, które rozluźniają od czasu do czasu tę poażną, aczkoliek bardzo fajną atmosferę. W krótkich przerach ciasteczka czy też lunch pozjemy się bliżej. Ale rozmaiamy rónież tematy ziązane z rezolucją poddaną aktualnie dyskusji. Każdy ma tutaj ( konferencji) prao głosu, każdy może ypoiedzieć łasne zdanie. Niektórzy tego nie ykorzystują. Dlaczego? Czują się przytłoczeni iedzą i zjomością tych temató przez innych delegató. Tak, ich iedza jest ogrom! A poziom angielskiego? Przyjmniej troszeczkę yższy od szego. Pocieszamy się faktem, że chodzą oni do dujęzycznych szkół, że siedzą tematach politycznych, ekonomicznych, gospodarczych, że to jest ich pasja. Nie mogę jedk poiedzieć, że my nic nie nosimy do tej konferencji. Bo tak absolutnie nie jest! Dzisiejszego ieczoru chcemy coś ydać - idziemy zakupy! Nie, nie mamy czasu olnego. Co zatem mamy robić? Ziedzacie indyidualnie centrum domó! handloe, a potem racamy do Tak to ujmuje Pan Dyrektor. Cóż m ięc innego pozostaje jak nie to? Po zakupach racamy szyscy bezpiecznie do domó czas.
Dzień ostatni mija bardzo szybko. Nic nie poradzimy, że to, co dobre tak szybko się kończy. Nie chodzi byjmniej o to, że musimy rócić do szkoły, ale o to, że dobiega końca pradę niezapomnia przygoda. Dzisiejszy dzień rónież jest dniem obrad. Zajmujemy się alizą tego, czego czoraj nie zdążyliśmy. Niektórzy mają szansę uczestniczyć także szkoleniu jak zostać i być chairem. Nie chodzi tu absolutnie o to, jak być krzesłem. Chair to osoba, która przeodniczy komitetoi i danemu koordynuje pracę uczestnikó BERMUNu. Nie iemy, jak szystko się kończy, bo nie możemy zostać ceremonii zamknięcia. Omija s także, niestety, BERMUN dance - impreza dla delegató. Trudno, musimy racać do domu. Około 16.00 czas odjeżdżać. W drodze całkiem dobrze się baimy. To już zupełnie nie to, co tej poprzedniej. Szkoda, Nations pradę tra szkoda, tak ze krótko. Berlin To Model United niesamoita, niepotarzal okazja do poznia noych ludzi, noego, innego zupełnie śiata. I jakże intensyny kurs angielskiego! Wszyscy chcemy tu rócić za rok lepiej przygotoani, z penym dośiadczeniem, z noymi pomysłami! Berlinie, do zobaczenia! Relacjonoała Karoli Szołtek Opracoała Danuta Malec