ZBIGNIEW CYBULSKI DZIEŃ WRZEŚNIA
|
|
- Monika Cybulska
- 7 lat temu
- Przeglądów:
Transkrypt
1
2
3 ZBIGNIEW CYBULSKI 11 DZIEŃ WRZEŚNIA Wydanie II poprawione i poszerzone - DRUŻBICE
4 dzień Września 1939 roku - 11 dzień Wojny Obronnej Narodu Polskiego z hitlerowskim najeźdźcą. Od dwóch dni toczy się bitwa nad Bzurą, Polacy zdobywają Modlnę, Celestynów oraz Łowicz. Trwają walki o Warszawę - nasi żołnierze odbijają Mszczonów, Błonie oraz Święcice. Broni się Gdynia, Hel, Zambrów, Domanów, Przeździeck i wiele polskich miejscowości. Niemcy wkraczają do Mogilna, Wejherowa, Władysławowa, Pucka, Płocka i Sambora - mordując ludność cywilną, paląc jej dobytek i dopuszczając się rozstrzeliwania jeńców. Szczególnym okrucieństwem charakteryzuje się między innymi niemieckimi oddziałami - 17 Dywizja Piechoty z Norymbergi, pod dowództwem generała Herberta Locha - to jego żołnierze odpowiedzialni są za mord w Kowalewicach i wiele innych na trasie swego zwycięskiego szlaku bitewnego. Z Polski - pod pretekstem nawiązania łączności z Moskwą - wyjeżdża sowiecki ambasador oraz attaché wojskowy - Związek Sowiecki podejmuje decyzję ataku na Polskę. Minister Spraw Zagranicznych Józef Beck, oficjalnie występuje do ambasadora francuskiego z wnioskiem o uzyskanie prawa pobytu Rządu RP na terenie Republiki Francuskiej oraz niczym nie skrępowanej jego działalności państwowej. Generał Kazimierz Sosnkowski, mianuje pułkownika Fijałkowskiego dowódcą obrony Lwowa. Utworzona zostaje Samodzielna Grupa Operacyjna Polesie - pod dowództwem generała Franciszka Kleeberga. Wszyscy Polacy z niecierpliwością oczekują francusko-angielskiej ofensywy na Niemcy. Tak - w sposób bardzo skrócony, można naszkicować tło do wydarzeń jakie miały miejsce tego dnia w Orłej i okolicach. Oddziały niemieckiej 8 Armii - szczególnie 30 Dywizji Piechoty, doznawały kolejnych porażek. W oczy wielu niemieckich żołnierzy zajrzał strach - skończyły się manewry i bezkarne mordy Polaków. Odcięto im drogi dostaw, musieli więc - po raz pierwszy w tej wojnie oszczędnie gospodarować amunicją i materiałami pędnymi. Pękała niemiecka obrona, wielu Niemców poległo, wielu dostało się do niewoli - a ci, którzy dalej walczyli - gorączkowo wsłuchiwali się w odgłosy bitewne za swoimi plecami. To żołnierze Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii, brali krwawy odwet za klęskę na Pomorzu - gromiąc kolejne napotykane pododdziały i wychodząc na tyły hitlerowców broniących rejonu Ozorkowa. Myślę, że pora się przedstawić - nazywam się Zbigniew Cybulski, kilka lat temu przekroczyłem pięćdziesiątkę, historią interesuję się z zamiłowania, z wykształcenia jestem informatykiem, z zawodu zaś żołnierzem. W wojsku służyłem blisko 30 lat - siłą rzeczy musiałem więc nabyć określonej wiedzy ogólnowojskowej oraz zwyczajów i nawyków z tym zawodem związanych. Dodam do tego, że już w Szkole Podstawowej przejawiałem zainteresowanie geografią - zamiłowanie to pozostało do dzisiaj, pozwalając na biegłe posługiwanie się mapami topograficznymi i orientację w terenie. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że pierwsze dwadzieścia lat swego życia spędziłem w Orłej, a babcią moją była Stanisława Chylińska
5 która jako świadek, a jednocześnie mimowolny uczestnik tamtych tragicznych wydarzeń - przekazała mi wiele relacji, które później konfrontowałem z treścią czytanych książek. Te szczególne okoliczności i zamiłowania skutkują tym, że do opisywanych wydarzeń podchodzę analitycznie. Interesują mnie fakty i relacje opisywane przez bezpośrednich świadków - bądź też zawodowych historyków, szczególnie Tych - którzy w 1939 roku bronili naszej Ojczyzny. Niestety sporo w tych relacjach błędów, przeinaczeń oraz nadinterpretacji - żeby nie powiedzieć kłamstw, a stąd już droga prosta do powstawania legend - niewiele mających wspólnego z rzeczywistymi wydarzeniami. Wystarczy wziąć do ręki ówczesną mapę, czy wykaz urzędowych nazw miejscowości - by stwierdzić, irracjonalność przedstawianych opisów. Regułą stało się więc przekręcanie nazwy miejscowości Orła na Orla, posługiwanie się obecnymi nazwami miejscowości (szczególnie ich zasięgiem terytorialnym) w opisywaniu wydarzeń roku Orła rozpoczynała się - jeszcze wiele lat po wojnie, zaraz po zjeździe z nasypu kolejowego - pamiętam stosowną tablicę informacyjną tam zamieszczoną, a Państwo Sęk mieszkali w Orłej pod numerem 1. Pustkową Górę od Orłej, rozdzielała niewielka miejscowość Małogórne - komu ten stan rzeczy przeszkadzał, nie wiem - obecny, budzi jednak wiele kontrowersji i wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Bardzo często występujący w tekstach Bibianów - faktycznie był wówczas zapisywany jako Bibjanów, Florianki zaś znane były jako Florjanki. Wszystkich sceptyków zapraszam do lektury, wydanego w roku 1925 II tomu Skorowidza miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej. Strona 54 zawiera między innymi miejscowości wchodzące w skład Gminy Piaskowice - pośród których odnajdziemy nas interesujące. Podstawą do powstania skorowidza, był Pierwszy Powszechny Spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku - przeprowadzony i opracowany przez Główny Urząd Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej. Komu mało, zachęcam do zapoznania się z wydanym w 1931 roku Skorowidzem miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej z oznaczeniem terytorialnie im właściwych władz i urzędów oraz urządzeń komunikacyjnych. Tam właśnie na stronie 93 odnajdziemy Bibjanów, na stronie 412 Florjanki, a na 635 stronie - Juljanki. Cytowane urzędowe nazwy miejscowości, znalazły następnie odbicie na ówczesnych mapach topograficznych - do zapoznania się z którymi, również zachęcam. Najlepiej w tym celu odwiedzić stronę internetową Wojskowego Instytutu Geograficznego. Nagminne jest również przeinaczanie personaliów, stopni wojskowych i nazewnictwa pododdziałów oraz ich terenu działania. Niestety źródłem są często zawodowi historycy, którzy analizując minione dzieje - nie interesują się losami, pojedynczych żołnierzy, czy małych miejscowości - a zmaganiami dużych związków taktycznych, dowodzącymi nimi generałami oraz strategicznymi rejonami walk. Z drugiej zaś strony bezkrytycznie opierają się na zapisach kolegów po fachu - traktując je jako pewnik, powielając tym sposobem ich błędy. Jeżeli do tego dodamy nieznajomość uzbrojenia, zasad prowadzenia walki czy umiejscowienia przedstawianych
6 - 4 - wydarzeń w terenie - to jest sprawą oczywistą, że zapisy takich autorów powinniśmy głośno napiętnować. Pragnieniem moim jest - przedstawić walki w Orłej i okolicach w sposób jak najbliższy rzeczywistym wydarzeniom, a jednocześnie otwarty na polemikę - by dla potomnych zachować pamięć o tych co odeszli. Bez pamięci bowiem narody umierają, a fakty - szczególnie te tragiczne, lubią się powtarzać. Spotkasz się drogi czytelniku - nie z moim gdybaniem, czy fabularyzowaniem zdarzeń, a z konkretnymi cytatami - uwzględniającymi tytuł, autora oraz stronę publikacji. Słowami swoimi będę starał się scementować wszystko w jedną całość. W miejscach, gdzie będzie to niezbędne - dodam własny komentarz lub inne źródła dopełniające cytowane informacje.
7 - 5 - Przez wiele lat, najobszerniejszym źródłem była książka Pana Pułkownika Apoloniusza Zawilskiego ( ) - Bitwy Polskiego Września - która doczekała się trzech wydań, ostatnie w 2009 roku nakładem krakowskiego Wydawnictwa Znak. Na stronie 388, odnaleźć możemy opis Boju GO generała Skotnickiego pod Ozorkowem - cytuję: Krwawe, podobne do obustronnej rzezi, walki rozgorzały na skrajnym skrzydle grupy kawalerii gen. Skotnickiego. Dwa pułki Pomorskiej Brygady Kawalerii, 8 psk i 2 pszwol Rokitniańskich w uszczuplonym składzie pod dowództwem płk. dypl. W. Jastrzębskiego i ppłk. T. Łękawskiego o świcie 11 września ruszyły do natarcia z Parzęczewa w kierunku na Chociszew-Orlą, mając wsparcie dwóch baterii 11 dywizjonu artylerii konnej pod dowództwem kapitanów Muszyńskiego i Guttenbergera (obaj zginęli nad Bzurą). Początkowo natarcie, obchodząc od południa wzgórze 181 Bibianów, nie napotkało poważniejszego oporu i posuwało się szybko naprzód. Dochodząc jednak do Chociszewa, starło się z przeciwuderzeniem Niemców, wspartym ogniem armat przeciwpancernych. Wykonywał je ostatni odwód 17 dywizji niemieckiej. Przeciwnatarcie to zostało odrzucone brawurowym atakiem ułanów i ogniem na wprost dwu baterii konnych. Pomorska Brygada Kawalerii brała swój odwet za klęskę poniesioną na Pomorzu. Polacy przekraczali już tor kolejowy z Kutna do Łodzi, wychodząc na tyły sił niemieckich walczących na północ od Ozorkowa. Szwadron kolarzy 2 pszwol pod dowództwem rtm. Stanisława Stryjewskiego wpadł do Orlej, depcąc nieprzyjacielowi po piętach. Generał Skotnicki tylko na skutek stałych meldunków lotniczych o zagrożeniu pancernym z kierunku Poddębic i Łodzi nie mógł wprowadzić do akcji Podolskiej Brygady Kawalerii skoncentrowanej w rejonie Ignacewa Parzęczewskiego, która ubezpieczała grupę Knolla od Zgierza, wysyłając jeden ze szwadronów 6 puł aż na Łódź! Niemcy rzucili do przeciwuderzenia wycofany spod Leśmierza oddział czołgów. Były to najlepsze niemieckie wozy bojowe, wyprodukowane w 1938 roku. Każdy czołg ważył 21 ton, miał 75-milimetrową armatę i dwa cekaemy oraz rozwijał szybkość 45 kilometrów na godzinę. Pięcioosobową załogę chronił pancerz o grubości milimetrów. Kto mógł się oprzeć sile ognia i sprostać tak grubemu pancerzowi! Spróbowali tego szwoleżerowie Rokitniańscy ze Starogardu. Gdy tylko kompania zbliżyła się do Orlej, ze wszystkich stron bluznął na nią ogień wszelkiej broni. Szczególnie duże spustoszenie czyniła zdobyczna armata niemiecka, sprawnie obsługiwana przez polskich żołnierzy. - Naprzód! - wrzeszczał raz po raz dowódca przez radio. Fontanna ognia tryska z bezpośredniej odległości i z głębi, z prawa i z lewa. Niemcy, ponosząc straty, koncentrują swój ogień na zdobycznej armacie. A gdy udało się im obezwładnić polską obsługę, zza węgła domu wyskakiwała natychmiast nowa i prowadziła ogień dalej. W czasie tej walki zginęli dowódcy plutonów: ppor. J. Göttinger i ppor. J. Antoni Brzozowski. Opór ten zagrodził drogę Niemcom, zmuszając ich do zawrócenia na podstawy wyjściowe. Droga na Łódź stała dla grupy kawalerii otworem. 17 dywizjon artylerii ciężkiej i 1 dywizjon 7 pac ostrzeliwały ogniem dalekim północne wyloty Zgierza. Generał Grzmot-Skotnicki orientował się jednak, że nie nadeszła jeszcze pora do głębokiego zagonu z obejściem Łodzi. Od zachodu
8 - 6 - zarysowywał się zbyt duży nacisk nieprzyjaciela. Ściągnięty do Parzęczewa dowódca 7 batalionu strzelców mjr Szul zameldował o pojawieniu się z kierunku Poddębic oddziałów 221 dywizji. Druga kompania batalionu opóźniała nieprzyjaciela w rejonie Gostkowa. Generał Skotnicki wydał rozkaz natychmiastowego powrotu całego batalionu i zamknięcia kierunku na Łęczycę, sam natomiast udał się do sztabu Armii Poznań. Generał Kutrzeba polecił grupie kawalerii odrzucić Niemców na zachód. Nadmienić w tym miejscu należy, że Pan Pułkownik Zawilski poświęcił swą ponad 900 stronnicową książkę całej Wojnie Obronnej, więc z Jego punktu widzenia - tak samo jak i Sztabu Głównego był to zaledwie jeden z epizodów wojennych zmagań. Nie ustrzegł się więc autor wielu pomyłek - Orła jest zapisana jako Orla, ataku na wzgórze Bibjanów nie było, uśmiercony został podporucznik rezerwy Jan Antoni Brzozowski - dowódca plutonu w szwadronie marszowym 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich w Zbiorczym Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii, a przed reorganizacją dowódca III plutonu w szwadronie kolarzy. Faktycznie poległ On 22 IX 1939 w Warszawie. (Wiesław Gogan Szwoleżerowie Rokitniańscy strona cytuję: Następnego dnia [22 IX] podczas kolejnej nawały artyleryjskiej zginął na terenie Parku Łazienkowskiego ppor. Jan Brzozowski; jeszcze tego samego dnia pochowano Go na skraju parku. Zagadkowa jest też śmierć drugiego z wymienionych oficerów - przecież podporucznik Jerzy Gӧttinger był dowódcą 2 plutonu w szwadronie kolarzy 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich. Co więc robił w Orłej - skoro jego podwładni walczyli o wzgórze Bibjanów? Kilka lat za wcześnie dostał awans na rotmistrza Pan porucznik Stanisław Stryjewski - faktycznie stopień ten jest potwierdzony dopiero w marcu 1944 roku, a za postawę żołnierską pod Monte Cassino, został On awansowany do stopnia majora i odznaczony krzyżem Virtuti Militari V klasy. Wielu autorów - Zawilski nie jest tu wyjątkiem, jak mantrę powtarza opowieść o typie atakujących czołgów. Miały być to najnowocześniejsze Pazerkampfwagen IV (Pz-IV) - rzecz w tym, że do wojny z Polską produkowano tylko wersje A,B i C. Tej ostatniej wyprodukowano najwięcej bo 140 sztuk, a produkcję zakończono w sierpniu 1939 roku. Żadna z wymienionych wersji nie miała pancerza grubszego niż 30 mm, nie przekraczała kg masy bojowej (czołg wraz z paliwem i amunicją), wersje B i C były uzbrojone prócz armaty tylko w jeden karabin maszynowy MG-34. Czołgi o parametrach często przypisywanych tym z Orłej rozpoczęto produkować dopiero jesienią 1940 roku po wojnie z Francją. Najistotniejsza informacja jest taka, że w całym 23 pułku pancernym były tylko 3 Pz-IV i do tego w trzeciej kompanii. Pozostałe uzbrojenie, to przestarzałe Pz-I oraz Pz-II i 5 czołgów dowodzenia Pz Bef 265 (Bundesarchiv-Militärarchiv Freiburg). Dodam rzecz najważniejszą do czasu wojny z Polską, Niemcy zdołali sformować i wyposażyć tylko jeden batalion tegoż pułku. Był on jedyną jednostką pancerną w niemieckiej 8 Armii, którą zewsząd atakowały wojska generałów Kutrzeby i Bortnowskiego tymi właśnie czołgami hitlerowcy starali się łatać przełamane przez Polaków odcinki obrony. W zależności od autora - w Orłej jest cała 2 kompania 23 pułku pancernego - czołgi 2 kompanii 23 pułku pancernego lub 6 czołgów (Zug - pluton) z 2 kompanii 23 pułku
9 - 7 - pancernego. Dodatkowym poświadczeniem ilości czołgów, zaciekłości polskiej obrony i szczegółów walk w Orłej może być relacja przypisywana dowódcy 2 kompanii czołgów - zamieszczona na stronach 47 i 48 - opublikowanego w dniu 5 lutego 1940 roku Militärwissenschaftliche Rundschau - cytuję: 11 września rano - pisze dowódca 2 kompanii 23 pułku czołgów - musiano front cofnąć do tyłu (ponieważ Polacy na naszym lewym skrzydle posunęli się naprzód). Moja kompania cofnęła się przez Ozorków [spod Leśmierza] i weszła ponownie pod rozkazy batalionu. O godzinie 7 kompania jest gotowa do nowego zadania. Polacy napierają na zachód od Ozorkowa w kierunku południowym. W lewo i w tył od nas bije już polska artyleria. Ostatni możliwy do zadysponowania oddział, dywizjon przeciwpancerny, został przez dywizję (17) wprowadzony do akcji. Polacy osiągnęli znacznymi siłami nasyp kolejowy na zachód od miejscowości Orla. Dywizjon ppanc musiał wśród ciężkich strat odejść do tyłu. I oto 2 kompania otrzymuje rozkaz do natarcia na Polaków na odcinku wycofanego dywizjonu ppanc. Już toczy się kompania przez wieś Kowalewice, nie ma czasu do stracenia. Kompania rozwija się z marszu i z największym pośpiechem pędzi ku odległemu o półtora kilometra fragmentowi lasu na północ od wsi Orla. Potężna ulewa ognia z drzew i z ziemi, z prawa, z lewa, z przodu uderza w nasze czołgi. Ale w tym położeniu obowiązuje jeden nakaz: tylko naprzód i jeszcze raz naprzód. Już jest kompania na skraju lasu, ale niestety z powodu błotnistego terenu musi przez las przebijać się drogami. Wtem widzę na końcu lasu na wysokości wsi Orla żołnierza niemieckiego, jak powoli przechodzi przez wieś, zapewne tak, aby przez czołgistów zostać rozpoznanym. Gdy tylko kompania osiągnęła wieś, gruchnął ze wszystkich stron na nasze wozy ogień przeciwpancerny wszelkich kalibrów. Zaczął się morderczy pojedynek między czołgami, a bronią ppanc. Szczególnie niebezpieczna była zdobyczna niemiecka armata przeciwpancerna, obsadzona przez polską obsługę. Stała ona na rogu domu, a jej obsługa - w miarę jak nasze karabiny maszynowe ją wybijały - była uzupełniana przez wyskakujących z domu coraz nowych żołnierzy. Jako ostatni wystrzelił i padł na tym dziale polski podporucznik. Dwa czołgi zostały w tej rozstrzygającej i gorącej walce ogniowej trafione w zbiorniki. Załogi, po części ciężko zranione, mogły - co wygląda prawie jak cud - mimo gęstego ognia uratować się i zostały podjęte przez inne czołgi. Załoga trzeciego czołgu, który ugrzązł w błocie, mogła także, mimo silnego ognia, przebić się do tyłu. Trzy pozostałe czołgi z przestrzelinami wycofały się bez poranienia załogi. Pomyślny przebieg tej ciężkiej walki 2 kompanii zapobiegł polskiemu przełamaniu i próbom obejścia na południe od Kutna. Tyle niemiecki dowódca - jego relacje przytacza wielu naszych historyków - także Pan Pułkownik Apoloniusz Zawilski na 391 stronie swej książki. Należy oczywiście pamiętać o wszechobecnej gebelsowskiej propagandzie. Niemcy nie mieli tyle przypisywanego im szczęścia - w rzeczywistości wielu zginęło, były też przypadki spłonięcia w trafionych czołgach - na stronie internetowej niemieckiego Volksbundu, z imienia i nazwiska wymienionych jest prawie tysiąc niemieckich oficerów poległych w Polsce - pamiętnego Września 1939 roku - jest też jeden,
10 - 8 - który poległ w Orłej 11 IX - niejaki oberleutnant Öppinger Friedrich - z pochodzenia Austriak. Udało mi się odszukać informację o nim, ze stycznia 1939 roku - był wówczas Zugführerem (dowódcą plutonu) w 1 kompanii 47 Górskiego Oddziału Przeciwpancernego ( Widocznie został przeniesiony do 17 Panzerabwehr Abteilung (oddziału przeciwpancernego) i w Orłej zginął. Fakt ten dodatkowo zdaje się potwierdzać - wykaz, również ze stycznia 1939 roku, poświadczający istnienie vacatu na równorzędnym stanowisku w 17 Oddziale Przeciwpancernym. Jeżeli chodzi o pozostałych poległych, to Volksbund podaje tylko miejscowość i liczbę zabitych - w Orłej jest to 10 Niemców. Straty moim zdaniem bardzo zaniżone. Skoro oddział przeciwpancerny został wycofany wśród ciężkich strat i Niemcy o tym piszą - to straty musiały być naprawdę poważne. Pytanie dlaczego o tym piszą - dlaczego przyznają się do poniesionych strat? Moim zdaniem zbyt wielu synów, mężów i ojców zginęło - aby przemilczeć wszystkie fakty. Przekaz jest jasny - kilkakroć liczniejsi Polacy przeciwstawili się naszym wojskom. Kosztem nieuchronnych strat poskromiliśmy polskie przeciwnatarcie - kolejny raz udowadniając wyższość niemieckiego oręża. Polakom nie pomogła - nawet doskonała niemiecka armata, którą zdobyli w podstępnej i nierównej walce. Czy, aby na pewno była to walka nierówna? Oddział przeciwpancerny, niemieckiej 17 Dywizji Piechoty składał się z 3 kompanii przeciwpancernych oraz kompanii karabinów maszynowych (kompania wsparcia). Na uzbrojeniu każdej kompanii znajdowało się 12 sztuk 37 mm armatek przeciwpancernych PaK 36. Zarówno niemieckie jak i polskie źródła mówią, że do walki został użyty cały oddział (batalion) przeciwpancerny - niektórzy określają ten oddział mianem dywizjonu przeciwpancernego. Była to w każdym bądź razie pokaźna siła - deklarowane przez Niemców straty są więc bardzo zaniżone. Nikt bowiem nie napisałby, a tym bardziej Niemcy - że dywizjon musiał odejść (wycofać się) pośród ciężkich strat. Jedenastu zabitych, to dla batalionu niewielkie straty, które w żaden znaczący sposób nie obniżają jego wartości bojowej. Zamykając obecny akapit poświęcony Bitwom Polskiego Września - dla sceptyków, kilka słów o autorze. Apoloniusz Zawilski - oficer Wojska Polskiego, historyk, pisarz. We Wrześniu 1939 roku dowodził 8 baterią III dywizjonu 15 pal w składzie 15 DP Armii Pomorze. Dwudziestego września ciężko ranny pod Laskami. Operowany przez Niemców w świetle reflektorów samochodowych, przebywał później w szpitalu w Laskach, następnie w Warszawie i Lublinie, skąd został jako inwalida zwolniony w styczniu Aktywny działacz AK - działał w komórce wywiadowczej na terenie Lubartowa, za co po wojnie został skazany na karę śmierci. Przez 21 miesięcy przebywał w celi śmierci. W 1954 roku decyzją Rady Państwa wyrok złagodzono na dożywocie, a w 1955 roku autor został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. Po przejściu na emeryturę rozpoczął pisanie książek o Wojnie Obronnej. W stanie spoczynku awansowany do stopnia pułkownika. W 1995 roku uzyskał doktorat na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, natomiast w roku 2002 otrzymał doktorat honoris causa
11 - 9 - Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie. Zachęcam do lektury tej i pozostałych jego książek. Żołnierz opisuje, to co widział i na czym się zna - przystępnym i dla każdego zrozumiałym językiem. W 2005 roku nakładem Wydawnictwa Diecezji Pelpińskiej Bernardinum - ukazała się książka autorstwa Pana Wiesława Gogana, pod tytułem Szwoleżerowie Rokitniańscy. Śmiało można powiedzieć - że jest to długo oczekiwana monografia 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich. Książka ta najobszerniej opisuje walki Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii - a więc również interesujący nas wątek. Niestety i ten autor, pomimo wielkiego zaangażowania i ogromnego nakładu pracy, nie ustrzegł się zasadniczych pomyłek - specyficznych dla autorów podejmujących temat walk w okolicach Parzęczewa i Ozorkowa. Zresztą oceń sam drogi czytelniku, a ja później wesprę Cię swymi słowami. Na stronie 311 możemy przeczytać - cytuję: Wieczorem 10 września szwadrony 2 Pułku Szwoleżerów i 8 Pułku Strzelców Konnych zatrzymały się w Parzęczewie. Wkrótce przybył tu gen. Skotnicki i wydał nowe rozkazy: Podolska BK miała uchwycić tereny położone na południowy wschód od Parzęczewa, a 7 Bat. Strzelców (z 4 baterią 11 DAK z Pomorskiej BK) pozostać ma w Wartkowicach, osłaniając od zachodu operację kawalerii na kierunku Ozorkowa i Zgierza. Jeszcze tego samego dnia 8 Pułk Strzelców Konnych wysłał szwadron na rekonesans w okolice położone na południe od Ozorkowa, a więc na tereny przewidywanego na dzień następny natarcia. W nocy gen. Grzmot-Skotnicki otrzymał od gen. Kutrzeby rozkaz wykonania głębokiego zagonu na tyły nieprzyjaciela, z obejściem Łodzi od północy. (...) W tym samym czasie ppłk Łękawski otrzymał w Parzęczewie od płk. Jastrzębskiego nowe zadania. Szwadrony 2 Pułku Szwoleżerów rozpoznać miały kierunek na Zgierz i przygotować si ę do dalszych działań zaczepnych, które rozpocząć się miały rankiem
12 września, kiedy to oddziały Zbiorczego Pułku Kawalerii Pomorskiej BK ruszyć miały na południe od Ozorkowa do akcji na Zgierz. Jeszcze wieczorem i nocą z 10 na 11 września szwadrony szwoleżerów przeszły do miejscowości Piaskowice i tam się zatrzymały. Podpułkownik Łękawski wystawił ubezpieczenia i wysłał sekcję (?) szwoleżerów na rozpoznanie w kierunku Zgierza. Nad samym ranem, na krótko przed rozpoczęciem natarcia, podjazd ten wrócił do pułku i zameldował ppłk. Łękawskiemu, że miasto i podejścia do niego są wolne od nieprzyjaciela. Celem porannego ataku szwoleżerów i strzelców konnych miało być leżące pod Ozorkowem wzgórze Zajęcie wzgórza gwarantowało panowanie nad okolicą, osłonę od strony Ozorkowa i umożliwiało swobodne działanie przez miejscowości Konstantki i Florianki na kierunku Kowalewice-Orla oraz dalej na Zgierz. Około godz rankiem 11 września szwadrony 2 Pułku Szwoleżerów i 8 Pułku Strzelców Konnych, wsparte bateriami 11 DAK (1 kpt. Guttenbergera i 4 kpt. Muszyńskiego) ruszyły na pozycje wyjściowe do ataku, który pójść miał wąskim odcinkiem, mniej więcej na północ od linii Ignacew-Chociszew-Orla. Operację rozpoczęła grupa ppłk. T. Łękawskiego, składająca się ze szwadronu kolarzy i 3 szwadronu 2 Pułku Szwoleżerów (z działkiem ppanc. z 16 P.Uł.), 2 szwadronu 8 PSK i 1 baterii 11 DAK kpt. Guttenbergera. Na lewym skrzydle natarcia, na kierunku wzgórze Bibianów, stanął szwadron kolarzy 2 Pułku Szwoleżerów; w centrum 2 szwadron 8 PSK, skierowany na m. Konstantki, a na prawym skrzydle rozwinął się 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów, zorientowany na m. Florianki. Pozostałe siły Zbiorczego Pułku Kawalerii Pomorskiej BK (dwa szwadrony 8 PSK, kombinowany szwadron 2 Pułku Szwoleżerów, szwadron marszowy 18 P.Uł., dwie armatki ppanc.(?) oraz 4 bateria 11 DAK kpt. Muszyńskiego) stały z resztą brygady w odwodzie rozlokowane na przedpolach Piaskowic. Pierwszy do akcji ruszył szwadron kolarzy 2 Pułku Szwoleżerów por. St. Stryjewskiego, przesuwając się z rejonu Piaskowice-Wytrzyszczki pod wzgórze i jednocześnie przeczesując patrolami tereny leżące na północnym wschodzie i na kierunku Bibianów/Ozorków. Celem było leżące za Piaskowicami i dominujące nad okolicą wzgórze 174.3, zwane Górą Ozorkowską lub Górą Bony. Spieszony szwadron kolarzy wszedł pomiędzy godz a 5.00 na wzgórze obsadzone przez mały oddział rozpoznawczy wroga (wysunięte stanowisko obserwatora artylerii), zaskoczył Niemców i przepędził ich ze wzgórza, zdobywając radiostację i lornetę nożycową. W tym samym czasie bardziej na południu ruszyły do akcji dwa pozostałe szwadrony, które po przejściu przez Konstantki i Florianki dojść miały do linii kolejowej Ozorków-Zgierz i przeprowadzić rozpoznanie na kierunku Zgierz-Łódź. 2 szwadron 8 Pułku Strzelców Konnych zajął m. Konstantki, a 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów por. Wojciechowskiego najpierw zajął młyn Florianki, a następnie resztę wioski. Słaby w tym rejonie nieprzyjaciel wycofał się na wschód. W jakąś godzinę po zajęciu wzgórza przez kolarzy 2 Pułku Szwoleżerów do ataku na nie ruszyły niemieckie pododdziały z 17 DP, wsparte silnym ogniem artylerii. Pod naporem wroga szwoleżerowie musieli opuścić wzgórze, ponosząc przy tym dość dotkliwe straty. Podpułkownik Łękawski otrzymał od dowódcy rozkaz odzyskania wzgórza, więc szwoleżerowie szwadronu por. Stryjewskiego, wsparci
13 przez 4 szwadron rtm. Piszczykowskiego z 8 Pułku Strzelców Konnych i baterię 11 DAK, ruszyli do kontrataku. Po artyleryjskim przygotowaniu celnie bijącej 1 baterii kpt. Guttenbergera, kolarze por. Stryjewskiego i strzelcy rtm. Piszczykowskiego w ataku na bagnety wyrzucili Niemców ponownie ze wzgórza. W tym czasie, atakujące na południu 2 szwadron 8 PSK i 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów, po zajęciu Konstantek i Florianek, parły dalej naprzód. Szwadron strzelców doszedł do polnej drogi Kowalewice-Bibianów, a szwadron por. Wojciechowskiego dotarł do linii kolejowej z Ozorkowa do Zgierza. Kiedy kolarze z pułku po raz drugi bili się o wzgórze 174.3, szwadron por. Wojciechowskiego przekroczył tor kolejowy i zaskoczył jakiś sztab niemiecki zajęty obserwowaniem walki o wzgórze. Wraz z przejściem przez szwoleżerów tej linii kolejowej (na szlaku Łęczyca-Łódź) Pomorska BK wyszła na tyły sił niemieckich, naciskanych na północ od Ozorkowa przez polską piechotę z Grupy Operacyjnej gen. Knoll-Kownackiego. Szwadron por. Wojciechowskiego kontynuował natarcie i wkrótce szwoleżerowie po brawurowym ataku wdarli się za nieprzyjacielem do zachodniej części miejscowości Orla. Niemcy opuścili tę miejscowość, a szwadron w pościgu za nimi zbliżył się do drogi Ozorków-Grotniki. Jednak zbyt głębokie wejście szwadronu we wrogie linie spowodowało, że ppłk Łękawski po naradzie z dowódcą brygady, płk. Jastrzębskim, wstrzymał dalszy jego marsz. W ówczesnej sytuacji taktycznej ważniejsze było bowiem utrzymanie dającego swobodę działania wzgórza i czekanie na nadejście Podolskiej BK, z którą Pomorska BK pójść miała na Zgierz i Łódź. Około południa z północnego wschodu, zza Kowalewic, wyszło niemieckie natarcie wsparte artylerią i czołgami, skierowane na pozycje 3 szwadronu 2 Pułku Szwoleżerów i 2 szwadronu 8 Pułku Strzelców Konnych. Atakiem tym Niemcy najprawdopodobniej zamierzali zepchnąć polskie oddziały z pozycji pod Orlą i odrzucić je daleko na zachód, odcinając tym samym wzgórze od południa. Piechota niemiecka i 2 kompania z 23 Pułku Czołgów, wyposażona w najnowsze 21-tonowe wozy bojowe, uzbrojone w 75 mm działa i 2 km-y, uderzyła na prowizoryczne pozycje szwoleżerów i strzelców konnych na skraju Orlej. Sześć czołgów sunęło początkowo w rozwiniętym szyku, na wioskę i krawędź lasu położonego nieopodal. Jednak podmokły w tym miejscu grunt zmusił Niemców do zwinięcia szyku, co uniemożliwiło im wykorzystanie całej siły ognia czołgów. Kiedy zbliżały się one na odległość skutecznego strzału, dobrze przygotowane do boju oraz umiejętnie rozmieszczone plutony szwoleżerów i strzelców konnych, wsparte włączonym do 3 szwadronu działkiem ppanc. z 16 Pułku Ułanów oraz zdobyczną armatą, otworzyły ogień. Podchorąży z 16 Pułku Ułanów, obsługujący armatkę przeciwpancerną, zniszczył dwa niemieckie czołgi, trzeci, uszkodzony, ugrzązł w bagnistym terenie, a pozostałe trzy zawróciły, żegnane rzęsistym ogniem z polskich pozycji. Tymczasem bardziej na północy szwoleżerowie i strzelcy konni ponownie musieli opuścić Górę Ozorkowską. Zmasowany i koncentryczny ogień artylerii na wzgórze oraz kolejne silne natarcie niemieckiej piechoty, wspartej samochodami pancernymi, zmusiło obrońców do wycofania się ze wzgórza. Kiedy obserwującym walkę pułkownikom Jastrzębskiemu i Łękawskiemu wydawało się, że wzgórze jest już całkowicie utracone, Szwoleżerowie szwadronu kolarzy por. Stryjewskiego samorzutnie
14 ruszyli do kontrataku. To kontrnatarcie - napisał później dowódca pułku - (...) odruchowo wykonane przez dowódcę szwadronu kolarzy, dzielnego porucznika Stryjewskiego (...) doprowadziło do ponownego opanowania wzgórza, tym razem ostatecznego. Opisując po latach kontratak szwadronu kolarzy swego pułku na wzgórzu, ppłk Łękawski dodał jeszcze: Było to piękne natarcie! Bił się już doświadczony żołnierz i brał słuszny odwet na wrogu. Podjęta raz jeszcze przez Niemców próba zajęcia wzgórza i terenów położonych na południe od Ozorkowa nie powiodła się, załamując się w ogniu dział 11 DAK, armatek i cekaemów brygady. Nieprzyjaciel poniósł znaczne straty i ustąpił, pozostawiając teren (od Ozorkowa aż po Orlą) zwycięskim tego dnia oddziałom polskim. Jednak cena była wysoka: 2 Pułk Szwoleżerów miał kilkunastu zabitych, ciężko ranni zostali ppor. Jan Kamiński (3 szwadron) i plut. Michał Karaś (też z tego szwadronu). W 8 Pułku Strzelców Konnych poległ dowódca plutonu ppanc. por. Edward Żak, ciężko ranny został rtm. Wł. Piszczykowski. Łącznie brygada straciła tego dnia kilku oficerów i kilkudziesięciu szeregowych. Niemcy stracili trzy czołgi, kilka innych pojazdów i mieli ponad setkę zabitych. Kiedy oddziały Pomorskiej BK biły się pod Ozorkowem, Podolska BK, działająca na południe i na zachód od Parzęczewa, rozpoznawała szwadronem z 6 Pułku Ułanów kierunek łódzki. Pogłoski o siłach pancernych wroga pod Zgierzem nie sprawdziły się, szwadron doszedł aż pod Łódź i nie niepokojony przez wroga wrócił do miejsca postoju pułku. Tak więc droga na Łódź była dla GO Kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego praktycznie wolna. Prawda, że wiele szczegółów - Pan doktor Wiesław Gogan bardzo się postarał. Jednak uważnemu czytelnikowi udało się bez trudu wyłowić kilka elementarnych nieścisłości z naszych stron. Orła jest Orlą - brakuje kontrataku niemieckiego oddziału przeciwpancernego (około godziny 10), chociaż w opisie walk w Orłej występuje zdobyczna niemiecka armata. 4 bateria 11 DAK (zgodnie z rozkazem miała być pod Wartkowicami i wspierać 7 baon strzelców), tymczasem kilka zdań później autor wymienia tą baterię pośród wspierających atak na wzgórze pod Bibjanowem. Rankiem następnego dnia - drugi atak na wzgórze przypisywany jest szwadronowi kolarzy 2 psz i 4 szwadronowi 8 psk, jeżeli tak było - to dlaczego przy kolejnym trzecim - samorzutnie zaatakowali tylko kolarze, czyżby strzelcy stchórzyli, czy raczej w ogóle ich tam nie było, a o wzgórze zmagali się jedynie szwoleżerowie por. Stryjewskiego? Opisując niemiecki atak na nasze pozycje w Orłej, Pan Gogan definiuje go jako atak piechoty wspartej czołgami i ogniem artylerii - ni stąd, ni z owąd pojawia się niemiecka piechota. Domyślam się skąd ta artyleria i piechota - były to pozostałości pobitego pod Rafałowem oddziału przeciwpancernego. Nie wszyscy Niemcy tam zginęli i nie wszystkie działa stracili - własne czołgi dodały im otuchy, więc czynnie je wsparli. Artyleria strzelająca z rejonu Ozorkowa mogła być pomocna, ale tylko w początkowej fazie walki - później zachodziło ryzyko rażenia własnych wojsk. Zastanawiające jest, że Niemcy opisując walki w Orłej wymieniają tylko czołgi, bez wsparcia. Kolejną powielaną pomyłką jest identyfikowanie atakujących czołgów - pisałem o tym wyżej, powtórzę tylko w tej kompanii - w tym czasie Niemcy nie dysponowali takim sprzętem. Spójrzmy jak cytowany
15 fragment ma się do warunków terenowych. Odniesieniem będzie topograficzna mapa wojskowa z lat trzydziestych. Najdokładniejsza, jaka się ukazała do 1939 roku - to tzw. setka (1: ) opisana godłem P41 S28 Ozorków, był to jednak 11 dzień wojny i z zaopatrzeniem różnie bywało. Należy więc wziąć po uwagę także mapy, 1: oraz 1: oba z godłem Łódź. Na żadnej z nich nie występuje wzgórze pod Bibjanowem. Na dokładniejszej mapie jest to na pozostałych doczytamy się zapisu 181. Posługując się najdokładniejszą z map (wszystkie osiągalne na stronie Wojskowego Instytutu Geograficznego), pragnę uzmysłowić czytelnikowi brak spójności w cytowanym opisie. Po osi Piaskowice-Wytrzyszczki, atakował wzgórze Bibjanów szwadron kolarzy, w centrum tj. po osi Piaskowice-Konstantki atakował 2 szwadron 8 psk - natomiast na prawym skrzydle po osi Piaskowice-Florjanki nacierał 3 szwadron 2 psz. Szwadrony konne w pierwszej kolejności miały opanować miejscowości Konstantki i Florjanki, a następnie dotrzeć do torów kolejowych i rozpoznawać w kierunku na Zgierz-Łódź. Chcąc wykonać ten rozkaz, szwadrony - po wykonaniu pierwszej części zadania musiałyby zawrócić, gdyż Kowalewice były opanowane przez Niemców - a wysoki nasyp kolejowy i podmokły teren wymuszały kierunek na Orłę. Dodatkowo zachodnia część Kowalewic, pomiędzy rzeką Lindą - a nasypem kolejowym była pod ciągłym ostrzałem niemieckiej artylerii. Warto też pamiętać o rzece Bzurze i mostach na niej (drogowy i kolejowy) w miejscowości Mamień - to dlatego 3 szwadron 2 psz opanował najpierw młyn, a następnie pozostałą część Florjanek. Nie o ziarno czy mąkę chodziło, a o położony 50 metrów dalej most drogowy i 150 metrów most kolejowy - pod którym znajdowała się droga do Kowalewic. Przeprawy były ważne dla wojsk własnych, które miały przeprowadzić tego dnia głęboki rajd, aż po Łódź - poza tym wzdłuż linii rzeki łatwiej było się bronić w przypadku niemieckiego kontrataku, a póki co miało się bezpieczne plecy. Tymczasem dowiadujemy się, że w/w szwadrony po zdobyciu Konstantek i Florjanek parły dalej naprzód - czyli w kierunku wschodnim, jak więc strzelcy mieli po zdobyciu Konstantek dojść do polnej drogi Bibjanów - Kowalewice, skoro droga ta znajduje się od strony zachodniej? Nacierający 2 szwadron 8 psk musiał więc wprzód przekroczyć tą drogę, a dopiero opanować Konstantki - nigdy odwrotnie. W tym samym czasie szwadron szwoleżerów por. Wojciechowskiego miał zaskoczyć grupę niemieckich oficerów (domyślnie sztab) obserwującą walkę o wzgórze Bibjanów (trwało drugie polskie natarcie). Posuwając się dalej naprzód szwoleżerowie po brawurowym ataku wdarli się za nieprzyjacielem do zachodniej części miejscowości Orla - za nieprzyjacielem, czyli za kim - za niemieckim sztabem? To skutek pominięcia przez autora niemieckiego kontrataku przeprowadzonego przez oddział przeciwpancerny, na prawe skrzydło - z zamiarem wyjścia na tyły naszych wojsk atakujących wzgórze. W końcowym podsumowaniu postaram się unaocznić czytelnikowi w oparciu o lekturę przedstawionych cytatów i własne przemyślenia - przebieg zdarzeń zdecydowanie bliższy rzeczywistemu - składający się w spójną całość. W kolejnych słowach autor pisze, że Niemcy wsparci czołgami i artylerią uderzyli na prowizoryczne polskie pozycje w Orłej - by kilka zdań niżej, bez zająknięcia stwierdzić:
16 Kiedy zbliżały się one na odległość skutecznego strzału, dobrze przygotowane do boju oraz umiejętnie rozmieszczone plutony szwoleżerów i strzelców konnych, wsparte włączonym do 3 szwadronu działkiem ppanc. z 16 Pułku Ułanów oraz zdobyczną armatą, otworzyły ogień. Jaka więc w końcu była ta nasza obrona prowizoryczna, czy dobrze przygotowana? Zniekształcone zostało nazwisko porucznika Władysława Piszczkowskiego (nie Piszczykowskiego) - dowódcy 4 szwadronu 8 psk. W 1932 roku nakładem Głównej Księgarni Wojskowej ukazał się Rocznik oficerski Opracowanie Biura Personalnego Ministerstwa Spraw Wojskowych, zawierające tytułowy rocznik - jak i wszystkie poprzedzające z podziałem na rodzaj wojsk i stopnie oficerskie - od najwyższego, do najniższego. Na stronie 171 znajduje się lista podporuczników kawalerii ze starszeństwem od 15-go sierpnia 1930r. Pod pozycją 23 zapisano - Piszczkowski Władysław Andrzej ( ) 8 psk. Kto - jak kto, ale Biuro Personalne chyba wiedziało co pisze? Dodatkowym potwierdzeniem niech będzie, wydana w 2008 roku - nakładem Fundacji na Rzecz Tradycji Jazdy Polskiej książka Kawaleryjska Alma Mater w Grudziądzu Zarys dziejów. Jest to praca zbiorowa Panów: Lesława Kukawskiego, Juliusza Tyma i Teodora Wójcika. Na 465 stronie odnajdziemy listę - VII Promocja Podchorążych Szkoły Kawalerii ( ). Pod pozycją nr 18 zapisano - Piszczkowski Władysław Andrzej ( ) 8 psk. Myślę, że to wystarczy, aby raz na zawsze zamknąć temat związany z zapisem nazwiska Pana Porucznika. Do czasu ukazania się książki Pana dr. Gogana, obowiązywała znacznie szczuplejsza wersja monografii 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich autorstwa Pana Józefa Milewskiego. O naszych okolicach jest niewielka tylko wzmianka, na stronie 28 - cytuję: 11 września 3 szwadron i szwadron kolarzy pułku, działające na skrzydle Armii Poznań, otrzymały ranem wraz z 2 szwadronem 8 psk zadanie natarcia z podstawy wyjściowej Piaskowice w pobliżu Ozorkowa w ogólnym kierunku na Zgierz, na Niemców obsadzających Górę Ozorkowską (góra Bona), występującą też pod nazwą wzgórze A 173-Bibianów-Florianki. Wzniesienie to, z zaskoczenia zdobyte przez szwadron kolarzy, trzykrotnie przechodziło z rąk do rąk. Kolarze, którzy za każdym razem szli na bagnety, ostatecznie utrzymali ten dominujący w terenie punkt, podczas gdy 3 szwadron pułku i szwadron 8 psk wyszły na tyły wroga, zagrażając jego stanowiskom dowodzenia. Przeciwnatarcie czołgów niemieckich zostało zatrzymane. Nieprzyjaciel stracił dwa czołgi, które rozbił z działka ppanc. podchorąży z 16 p. ułanów. Niemcy zostali wyparci ze wsi, a zdobyty teren utrzymany. Był to jedyny w tej kampanii udział pułku w niewymuszonej kontrofensywie wielkiej jednostki operacyjnej, w której bił się on z pogardą śmierci, ofiarnie, wytrwale, walczył zawzięcie, jedynie przy niewielkich stratach w zabitych i rannych (w Piaskowicach został ranny ppor. rez. Jan Kamiński z 3 szwadronu). Po latach tak o tej bitwie napisał ppłk Łękawski: To było piękne natarcie. Bił się już doświadczony żołnierz i brał słuszny odwet na wrogu. Niestety, ogólne natarcie w bitwie nad Bzurą zostało zatrzymane. Przyszły rozkazy
17 wycofania się na północny brzeg rzeki. - Orłej można się tylko domyślać, bowiem Pan Milewski przemilcza nazwę wsi z której Niemcy zostali wyparci i gdzie stracili dwa czołgi. Dlaczego dwa - przecież nawet Niemcy przyznają się do wyeliminowania z walki 3 maszyn? Widocznie autora interesowały tylko tzw. straty bezpowrotne. Pora i miejsce by wspomnieć o monografii 8 Pułku Strzelców Konnych, którego żołnierze również sporo krwi i potu zostawili na naszej ziemi. Pan Zbigniew Gnat-Wieteska na 19 stronie pisze - cytuję: 10 września rozpoznawał na kierunku Parzęczew-Zgierz nie natrafiając na opór nieprzyjaciela. Wieczorem przybył do wolnego od Niemców Parzęczewa, a następnie wysłał 4 szwadron na rozpoznanie rejonu Ozorkowa. Po krótkim odpoczynku o świcie 11 września trzy szwadrony - 3, 4 i kolarzy, dowodzone przez por. W. Piszczkowskiego i wsparte dwoma bateriami 11 dak uderzyły po osi Ignacew-Rozlazły-Chociszew na obsadzoną przez pododdziały niemieckiej 221 DP Górę Bony. Wywiązały się tam zacięte walki. Szwadrony opanowały wzgórze, utrzymały je przez pewien czas, a następnie straciły. Kolejnym natarciem odrzuciły wroga, odzyskały wzgórze i wyszły na tyły Niemców przekraczając tor kolejowy Zgierz-Łęczyca i zajęły zachodnią część wioski Orle. Pułk Zbiorczy odparł również natarcie 7 kompanii 23 pułku czołgów, niszcząc ogniem działa ppanc. 3 czołgi. Poniósł wówczas dalsze straty, m.in. poległ por. Żak, kierujący ogniem działka ppanc., por. Piszczkowski dostał się do niewoli. Bez urazy, ale co nieco się Panu Zbigniewowi poprzestawiały fakty, zapomniał o 2 szwadronie 8 psk, na niewielkie wzgórze wysłał prawie cały pułk wojska, wzniesienie to obsadził pododdziałami 221 DP - podczas, gdy niemiecka dywizja była skutecznie blokowana
18 przez nasze wojska na linii Poddębice-Uniejów. Z porucznika Piszczkowskiego zrobił dowódcę całej akcji i skierował do niemieckiej niewoli. Tradycyjnie przeinaczona została nazwa Orłej, a niemiecka 2 kompania czołgów została zmieniona na 7 kompanię - z Ignacewa Rozlazłego powstały zaś dwie różne miejscowości, a ludzie to czytają i bezmyślnie powtarzają. Gdzie czytanie ze zrozumieniem drodzy rodacy? Minęło już tyle lat - pośród nas żyją już ostatni, wiekowi świadkowie Września - wydawałoby się, że niewiele nowych informacji możemy dodać do podjętego tematu. Jest jednak inaczej, jeżeli tylko cierpliwie szukamy - możemy znaleźć. Analizując przypisy i bibliografię do biografii pułkownika Jerzego Jastrzębskiego - trafiłem na wspomnienia porucznika Piszczkowskiego z 8 psk. Opatrzone jego własnoręcznym podpisem, zostały zdeponowane w Muzeum Ziemi Chełmińskiej. Nikomu nie chciało się chcieć szukać w tym zadawałoby się oczywistym miejscu. Mi się udało - a dzięki życzliwości dyrekcji i pracowników Muzeum, otrzymałem pełną kopię wspomnień Pana Porucznika Władysława Piszczkowskiego. Zmieniają one wiele w dotychczas znanym, czy sugerowanym przebiegu walk. Szczególnie poważne zmiany następują w scenariuszu walk o wzgórze pod Bibianowem. Teraz będziecie musieli przyjąć do wiadomości jak wyglądał rzeczywisty przebieg walk. Rzeczywisty - ponieważ zapisany przez oficera, który walkami tymi dowodził. Do rzeczy jednak, bo co mniej cierpliwi stracą wątek. Oto słowa porucznika Piszczkowskiego, które wiele lat czekały by ujrzeć światło dzienne: Od godziny 15 w dniu 10 IX 4 szw. 8 psk jako straż przednia ubezpiecza marsz z Wartkowic do Parzęczewa, który osiąga bez styczności z nieprzyjacielem w godzinach wieczornych. Po krótkim odpoczynku w Parzęczewie, na skutek wiadomości od rozpoznania o opanowaniu przez Niemców wzg. Bibianów, płk Jastrzębski wysyła spieszony 4 szw. 8 psk z częścią szwadronu kolarzy (całość pod dowództwem por. Piszczkowskiego) z zadaniem wyrzucenia Niemców ze wzg. Bibianów i obsadzenia go. Zaatakowanie wzg. Bibianów (Góra Bona) nastąpiło już w zupełnej ciemności. Placówka nieprzyjaciela obrzucona granatami ręcznymi przez pluton por. Bąka (4 szw. 8 psk) po krótkiej walce wycofała się, pozostawiając na stanowisku lunetę nożycową oraz radiostację. Po opanowaniu wzgórza 4 szw. 8 psk i kolarze (cały szwadron pod dowództwem por. Stryjewskiego) zorganizowali się na zajętej pozycji około godziny 23. Około godziny 04 dnia 11 IX adiutant pułku rtm. Siedlecki przywiózł rozkaz wg. którego 4 szw. 8 psk miał niezwłocznie przejść do miejscowości Rafałów, a na wzgórzu miał pozostać szwadron kolarzy. 4 szw. 8 psk przeszedł do m. Rafałów skąd od godz. 05 dn. 11 IX w ramach pułku rozpoczął natarcie piesze w kierunku toru kolejowego Zgierz-Ozorków. Pułk wspierany ogniem 2 baterii DAK naciera z powodzeniem na kierunku działania z 2 szw. 8 psk i 3 szw. 2 p. szwol. w rejonie miejscowości Orle. Ciężką walkę toczy jednocześnie szwadron kolarzy o wzgórze, które przechodzi z rąk do rąk. Na kierunku działania 4 szw. 8 psk natarcie zostało zatrzymane przewagą ogniową nieprzyjaciela. Szwadron ugrupował się w obronie, dla ewentualnej osłony skrzydła natarcia pułku. W wyniku
19 kilkugodzinnych zmagań, pułk odrzuca niemieckie przeciwnatarcie i wychodzi na tyły Niemców, biorąc do niewoli sztab jakiejś jednostki oraz niszcząc 5 czołgów. W bitwie tej zginęli: por. Żak kierując osobiście ogniem działka ppanc. i ppor. Dzieliński z 4 szw. 8 psk oraz ranny zostaje por. Piszczkowski d-ca 4 szw. 8 psk. Poważne straty w zabitych i rannych miał też 2 szw. 8 psk. O zmroku tego dnia pułk rozpoczyna marsz na Sochaczew. Dnia 16 IX osiąga Puszczę Kampinoską, zwracając swą wzorową postawą uwagę D-cy Armii Pomorze gen. Bortnowskiego. Wzgórze Bibjanów zostało więc zdobyte już 10 września przez żołnierzy 1 plutonu z 4 szwadronu 8 Pułku Strzelców Konnych, którymi dowodził podporucznik Roman Marceli Bąk-Bąkowski. Autor mówi wprost, że powodzenie natarcia uzyskały jedynie na swych kierunkach 2 szwadron 8 psk oraz 3 szwadron 2 pszw. w rejonie miejscowości Orle (Orła). Potwierdziły się również moje słowa, że 4 szwadron 8 psk walczył pod Rafałowem i Chociszewem z niemieckim przeciwuderzeniem - broniąc przy tym prawego skrzydła polskiego natarcia. To dzięki ofiarności i poświęceniu strzelców konnych porucznika Władysława Piszczkowskiego nasi żołnierze walczący w Orłej mogli być spokojni o własne zaplecze. Słowa Pana Porucznika potwierdzają również Jego zranienie, niestety autor nie opisuje szczegółów w tej materii. Możemy tylko się domyślać, iż stan Jego był poważny - ponieważ po dacie 11 września zapiski stają się krótkie i mało treściwe. Porucznik został zapewne przewieziony do szpitala, a dalsze zapisy Historii 8 Pułku Strzelców Konnych w Chełmnie mają swe źródło w powojennych relacjach towarzyszy broni oraz książkach innych autorów. Zaskakujące jest stwierdzenie, że o zmroku tego dnia Pułk rozpoczął wycofywanie się w kierunku na Sochaczew. Z jednej strony udowadnia to moje sugestie o wycofaniu się naszych wojsk pod osłoną nocy z Orłej i okolic, chociaż ja sugerowałem kierunek zachodni - na Parzęczew. Wszyscy historycy są zgodni, że generał Kutrzeba dopiero 12 września wydał rozkaz odwrotu na północny brzeg Bzury. Po głębszym zastanowieniu się - optuję jednak za wersją, że Pan Porucznik jednym zdaniem chciał zamknąć rozdział walk w efekcie których zostając ciężko rannym utracił kontakt z pułkiem, znając tylko ogólny kierunek jego późniejszego szlaku bojowego. Wersję zdobycia Wzgórza Bibjanów w dniu 10 IX potwierdza sam zdobywca w liście otwartym opublikowanym w 2000 roku. Pułkownik w stanie spoczynku Roman Marceli Bąk-Bąkowski, długoletni Szef Studium Wojskowego przy Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie takimi słowy wspomina zdobycie wzgórza: W dniach 9-10 września walczyłem w największej i najbardziej krwawej bitwie nad Bzurą, w której odnieśliśmy największy sukces Września. W miejscowości Parzęczew odznaczony zostałem po raz drugi Krzyżem Walecznych za zdobycie góry Bony k. Ozorkowa (tutaj zostałem kontuzjowany). Kolejna pozycja, to Niedokończone wspomnienia kawalerzysty - autorstwa Bolesława Wierzbowskiego, wydane w roku 2000, nakładem krakowskiego wydawnictwa Platan.
20 We wrześniu 1939 roku podporucznika, dowódcy 1 plutonu w 2 szwadronie 8 Pułku Strzelców Konnych - cytuję: - Szwadrony czołowe - kolarze, 4-ty i 3-ci szwadron, poszły dalej na wprost w kierunku na Ozorków, a nasz 2-gi szwadron dostał rozkaz ruchu w prawo i szybkim marszem ruszyliśmy na Orlą. Mieliśmy przewodników, bo bez map i nie znając tego terenu nie mogliśmy wiedzieć, gdzie jesteśmy. Ja szedłem zaraz przy dowódcy szwadronu, żeby widzieć, co się dzieje i być gotowym na jego rozkazy. Zaczynało się powoli rozjaśniać, kiedy wciąż idąc tym szybkim marszem i mijając jakieś zabudowania, weszliśmy na szerszą drogę. Trochę dalej, wciąż idąc w miarę szybko, znowu doszliśmy do jakiejś jeszcze szerszej drogi. Teraz już szliśmy niedaleko, bo zaraz skręciliśmy w prawo. Tutaj rtm. Wiśniewski dał mi rozkaz wysłania szperaczy i wskazał tylko kierunek na tor kolejowy, który jak widziałem był trochę dalej o jakieś 100 m przed nami, za drzewami. Wysłałem szperaczy - poszedł kpr. Nowak i ktoś drugi i zaraz za nimi ja z plutonem. Kiedy dochodziłem do toru, szperacze już byli po drugiej stronie. Dochodząc do toru, wpierw mijaliśmy zagajnik, a trochę dalej był już tor kolejowy. Po lewej stronie nasyp kolejowy trochę się rozszerzał i tam była patrząc na wprost tablica z napisem Orla, czyli tam już musiała być stacja kolejowa. Szperaczy już nie widziałem, bo pewnie byli już po drugiej stronie. Mój pluton rozbiegł się wzdłuż toru i zajął stanowiska ogniowe, a ja tymczasem klęcząc i starając się nie za bardzo wychylać, patrzyłem przed siebie, aby się zorientować w sytuacji. Bezpośrednio przed nami było szerokie pole kartoflane, a dalej jakieś m, skośnie do nas były jakieś zabudowania. Szukałem wzrokiem moich szperaczy i nie mogłem ich zobaczyć - a tu jeden ze strzelców woła do mnie: Panie poruczniku - tam jest Nowak przed nami. Chyba się wtedy zanadto wychyliłem, a tymczasem zaczęła się strzelanina i nagle poczułem, jak by mnie ktoś z całej siły uderzył jakimś ostrym narzędziem w pachwinę. Jak się okazało był to rykoszet pocisku, który pewnie odbił się od toru i półłukiem wirując, trafił mnie tuż poniżej pachwiny, nie uszkadzając naczyń krwionośnych, a tylko naciskając na nerwy. (...) Rzuciło mnie w tył tak, że siadłem. Nie wiem, czy coś krzyknąłem, czy ktoś zawołał, ale sanitariusz był już przy mnie i ściągnął mnie na bok, a potem oparł plecami o nasyp. (...) Widząc, że od tej chwili byłbym już tylko ciężarem dla innych, pozwoliłem sanitariuszowi, aby z kimś drugim wziął mnie pod pachy i w ten sposób odciągnęli mnie jakieś 50 kroków w tył pod jakiś zagajnik, gdzie stał rotmistrz i kilku strzelców. Powiedziałem, że pluton jest na nasypie kolejowym, że szperacze są po drugiej stronie, a ja jestem ranny w pachwinę i nie mogę ani stać ani chodzić i że pluton przekazałem podchorążemu Sojeckiemu. On kazał sanitariuszowi wynieść mnie dalej do tyłu na plecach. Mijaliśmy wtedy ppor. K. Lesińskiego, który leżał na boku zabity. Musiał zginąć od ognia artylerii, który Niemcy na nas położyli. Gdy byliśmy na torze. Wyraźnie ta walka nie dobrze się dla szwadronu zaczęła, bo dwóch dowódców plutonów, prawie równocześnie wypadło w akcji. Zachęcam do lektury wspomnień Pana Porucznika, o którym do tej pory nie wspominały żadne źródła. Mi udało się umiejscowić, a następnie pozyskać kopię manuskryptu tej książki przechowywanego w bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego. I tak krok po kroku odsłaniane
21 zostają po latach okoliczności toczonych w naszych stronach walk z niemieckim najeźdźcą. Okazuje się, że nasze pododdziały uderzały na znacznie szerszym froncie, niż to było do tej pory przedstawiane. Ile jeszcze zapomnianych lub zignorowanych wspomnień - wiadomo łatwiej konfabulować, niż zadać sobie odrobinę trudu. Jednym słowem - kto szuka ten, znajdzie. Myślę, że przy odrobinie szczęścia i analizy dostępnych wiadomości uda się jeszcze dotrzeć do wielu zaskakujących informacji. Nie można póki co formułować jednoznacznych - niepodważalnych i ostatecznych opinii sugerujących definitywne zamknięcie tego rozdziału naszej historii. Jak to niestety robią poważni regionaliści lub przynajmniej na takowych wyglądający. Rozmawiałem kiedyś z jednym z nich - i co dalej jak mantrę powiela informacje, które publikowano na przełomie szóstej i siódmej dekady XX wieku. Na wszelkie argumenty i nowe źródła jest obojętny, a przyparty do muru zasłania się danymi przechowywanymi w londyńskim Instytucie Historycznym im. gen. Sikorskiego. Pokusiłem się więc o dotarcie do tych dokumentów ( - i co? I znalazłem tam relacje między innymi por. Piszczkowskiego w stu procentach pokrywające się z tymi przechowywanymi w Muzeum Ziemi Chełmińskiej. Znalazłem również zapiski z przesłuchania Pana Porucznika Stryjewskiego, dowódcy szwadronu kolarzy z 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich - jak również relacje płk Boguskiego z przebiegu walk 11 Dywizjonu Artylerii Konnej. Proszę zapoznać się z całością pod wskazanym adresem internetowym - ja cytuję poniżej tylko najistotniejsze dla sprawy fragmenty. Pokazują one ludzi ogarniętych amnezją - niepewnych reakcji i oczekiwań przełożonych. Proszę sobie wyobrazić, że słowa zostały wówczas wypowiadane i spisywane pod presją poszukiwania odpowiedzialnych za wrześniową klęskę - a więc usilnego zbierania dowodów na błędy oraz niekompetencję wyższych rangą dowódców. Na uchodźctwie powstał nowy rząd, a wiodącą osobą w tym rządzie został gen. Władysław Sikorski, który w 1926 roku stał po przeciwnej stronie barykady. Obóz narodowy był właśnie posądzany i osądzany za cały okres rządów, który w efekcie doprowadził do tragedii w roku 1939.
22 (...)
23 (...)
24 - 22 -
25 W 2002 roku ukazała się monografia 11 Dywizjonu Artylerii Konnej, autorstwa Pana Stanisława Krasuckiego. Na 26 stronie swej książki Pan Stanisław pisze między innymi - cytuję: Po zajęciu Uniejowa 10 września zostały opanowane Wartkowice. 4 bateria skutecznie wspierała zajęcie, a następnie zabezpieczenie Wartkowic. 1 bateria uczestniczyła w opanowaniu Parzęczewa i starciu pod wzgórzem Bibianów. 11 września o świcie pomyślnie rozwinęło się natarcie Pomorskiej Brygady Kawalerii wsparte 1 baterią, po osi Ignacew-Rozlazły-Chociszew-Orla. Zadaniem natarcia było przełamanie płd. skrzydła niemieckiej osłony Ozorkowa. Bateria biła ogniem na wprost, a następnie uczestniczyła w odrzuceniu przeciwnatarcia npla wspartego działami ppanc. Wraz z kawalerią przekroczyła tor kolejowy Zgierz-Łęczyca. Ogniem zwalczyła drugie przeciwnatarcie niemieckie. - Potwierdza się więc teza, że 4 bateria pozostała pod Wartkowicami, cały opis jest jednak bardzo ogólnikowy i do tego ten sam błąd z Ignacewem Rozlazłym i Orlą. Czytając powyższy fragment możemy domyślać się kolejnych dwóch armat biorących czynny udział przy odparciu przeciwnatarcia czołgów. Polacy w Orłej mogli więc mieć wsparcie nawet 4 dział - może nie wszystkie strzelały ogniem na wprost, ale zawsze to dodatkowy ogień artyleryjski, którego Niemcy ignorować nie mogli. W 1983 roku nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej ukazała się monografia Armii Pomorze autorstwa Pana Konrada Ciechanowskiego. Sądziłem, że skoro Pomorska Brygada Kawalerii była integralną częścią Armii Pomorze - to może doszukam się w tej książce bardziej szczegółowego opisu. Niestety autor na 297 stronie, pod datą 11 września - krótko tylko wspomina - cytuję: Armia Poznań kontynuowała natarcie.
26 Na jej prawym skrzydle grupa kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego nawiązała walkę z nieprzyjacielem znajdującym się na południowy zachód od Łęczycy. Występujące w składzie grupy resztki Pomorskiej BK w godzinach rannych nacierały na nieprzyjaciela z podstawy wyjściowej Piaskowice z zadaniem zdobycia Góry Bony. Bezpośrednie natarcie na ten dominujący nad otoczeniem punkt wykonał szwadron kolarzy 2 pułku szwoleżerów pod dowództwem por. Stanisława Stryjewskiego. Na prawym skrzydle szwadronu kolarzy nacierały: szwadron 8 psk pod dowództwem por. Władysława Piszczykowskiego i szwadron 2 pułku szwoleżerów pod dowództwem por. Alberta Wojciechowskiego. Natarcie wspierały dwie baterie 11 dak. Szwadron kolarzy przez zaskoczenie we wczesnych godzinach rannych zdobył Górę Bony. Również nacierające na prawym skrzydle szwadrony szwoleżerów i strzelców konnych uzyskały powodzenie. Około godziny Niemcy wykonali kontratak wsparty ogniem armat ppanc dywizjonu przeciwpancernego 17 DP i po ciężkiej walce odbili Górę Bony. Dowodzący Pomorską BK płk Jastrzębski rozkazał ponownie wyrzucić Niemców z tej miejscowości. Kolarze dwukrotnie ruszyli do ataku. Dopiero za drugim razem uzyskali powodzenie. Niemcy zmuszeni zostali do opuszczenia wsi, gdyż szwadrony 8 psk i 2 pułku szwoleżerów wyszły na ich tyły, przekraczając tor kolejowy Zgierz-Łęczyca, zajęły wschodnią część miejscowości Orle i zadały Niemcom poważne straty. We wczesnych godzinach popołudniowych 2 kompania 23 pułku czołgów próbowała ponownie odzyskać utracone pozycje. Tym razem bezskutecznie. Szwadrony Pomorskiej BK dobrze osłonięte zabudowaniami odparły niemieckie ataki, niszcząc Niemcom 2 czołgi. - Zapewne mieszkaniec Krakowa czy Warszawy bezkrytycznie przeczyta cytowany fragment - ja jednak nie mogę milczeć, gdyż pragnę po raz kolejny pokazać mechanizm naginania historii. Pamiętaj drogi czytelniku kłamstwo wielokroć powtarzane, które nie spotkało się z protestem - z czasem staje się prawdą objawioną. Dlatego też kolejny raz zwracam Twoją uwagę, że o Orłę chodzi - nie o jakieś tam Orle, że Góra Bony - to nie miejscowość, a wzgórze nieopodal Ozorkowa. W centrum, na prawo od kolarzy nacierał 2 szwadron 8 psk, którego dowódcą był rotmistrz Wiśniewski Stanisław. Po prawej stronie strzelców konnych walczyli o miejscowość Florjanki szwoleżerowie 3 szwadronu z 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, pod dowództwem por. Wojciechowskiego Alberta. Dopiero zaś prawego skrzydła szwoleżerów i zarazem całego natarcia strzegł 4 szwadron z 8 Pułku Strzelców Konnych dowodzony przez porucznika Piszczkowskiego Władysława - a nie Piszczykowskiego, jak sugeruje Pan Ciechanowski. Nasze oddziały miały zdobyć tylko wschodnią część miejscowości Orle - a co stało się z zachodnią, przecież stamtąd atakowali - czyżby desant, tylko jakim sposobem? Kolejny raz potwierdza się moje przypuszczenie, że autorzy pisząc książki nie konfrontują swych słów nawet z mapą. Bezkrytycznie zawierzając kolegom po fachu i własnemu rozeznaniu w terenie.
27 Nakładem Wydawnictwa Bellona w 1992 roku ukazała się książka pod tytułem Armia Poznań autorstwa Pana Waldemara Rezmera. Należy o niej wspomnieć - ponieważ Armia Poznań i jej dowódca gen. Kutrzeba byli podstawową siłą sprawczą, polskiego zwrotu zaczepnego nad Bzurą. Grupa Operacyjna gen. Skotnickiego ubezpieczała prawe skrzydło tej armii. Na stronie 260 spotkamy jednak tylko krótki, lakoniczny zapis: Zgodnie z planem, o świcie zbiorczy pułk Pomorskiej BK ruszył do natarcia z podstaw wyjściowych na południe od Parzęczewa, po osi Ignacew-Chociszew-Orla, omijając tym samym wzgórze pod Bibianowem, gdzie znajdowało się lewe skrzydło Niemców (55 pp) broniących rejonu Ozorkowa. Wsparcia udzielała 1 bateria 11 dak. Początkowo pułk nie trafił na poważniejszy opór i szybko parł do przodu. Dopiero przed Chociszewem wyszło nań przeciwuderzenie oddziału przeciwpancernego 17 DP. Po zaciętej walce oddział niemiecki odrzucono na wschód. W pościgu za nim pułk przekroczył tor kolejowy Zgierz-Łęczyca i zajął zachodnią część Orli gdzie odparł drugie przeciwuderzenie. Wykonane tym razem przez 2 kompanię 23 pcz. Trzy czołgi zniszczono. - Od Pana Waldemara Rezmera dowiadujemy się z kolei, że podstawy wyjściowe Zbiorczy Pułk Pomorskiej BK miał nie w Piaskowicach, a na południe od Parzęczewa - tylko co taki atak miałby na celu? Czyżby gen. Skotnicki chciał zaprosić Niemców do Parzęczewa? Wystarczy spojrzeć na mapę, by stwierdzić - że atak z obejściem wzgórza Bibjanów, nie ma większego sensu. Kolejny rzut oka na mapę Początkowo pułk nie trafił na poważniejszy opór i szybko parł do przodu. - skoro tak, to co pułk robił pomiędzy świtem, a godziną dziesiątą - kiedy, jak pisze wielu autorów - miało dojść do walki z niemieckim oddziałem przeciwpancernym pod Rafałowem. 11 IX 1939 roku - słońce wzeszło o godzinie 5 09, zachodząc równo trzynaście godzin później. O Orlej już nawet nie będę wspominał - natomiast godny zacytowania jest krótki zapis ze strony 237, dotyczący dnia 10 września 1939 roku. W celu przygotowania dogodnych podstaw do tej akcji, przed wieczorem pułk z 1 baterią 11 dak skierowano do Parzęczewa. Po zajęciu bez walki miasta pozostał w nim bezczynnie przez całą noc, gdyż zgodnie z otrzymanym rozkazem miał natrzeć na rejon leżący na południe od Ozorkowa dopiero o świcie. Tylko 4 szwadron 8 psk wysłano na rozpoznanie osi planowanego natarcia. W nocy szwadron ten dotarł do rejonu wzgórza (Bibianów), spędzając po drodze drobne ubezpieczenia niemieckie. 4 szwadron stał tam do godz. 3 00, a potem przesunął się do Rafałowa. (...) 7 bs z 4 baterią 11 dak powierzono obronę rejonu Wartkowice-Gostków, w celu zamknięcia dróg prowadzących z Uniejowa na Łęczycę i Parzęczew. - Najistotniejszy jest zapis o 4 szwadronie - bowiem również Pan Gogan o tym wspomina, nie podając jednak, o który szwadron chodzi: Jeszcze tego samego dnia 8 Pułk Strzelców Konnych wysłał szwadron na rekonesans w okolice położone na południe od Ozorkowa, a więc na tereny przewidywanego na dzień następny natarcia. - 4 szwadron 8 psk stanowił ubezpieczenie od południa, planowanego na rano uderzenia. Strzelcy mieli więc niezbędny czas, by rozeznać się
28 w terenie, zająć i zamaskować stanowiska. To Oni przy wsparciu 1 baterii 11 dak przyczynili się do odparcia kontrataku oddziału przeciwpancernego, a wcześniej czuwali nad tyłami szwadronów opanowujących Florjanki i Konstantki. Obaj autorzy zgodnie wymieniają też zadanie jakie otrzymała 4 bateria 11 dak - nie mogła więc ona równocześnie brać udziału w walkach o wzgórze Bibjanów, Rafałów czy Orłę. W tym miejscu należy także wspomnieć, że w 1939 roku Parzęczew nie posiadał praw miejskich. Utracił je bowiem na skutek carskich represji po Powstaniu Styczniowym i do dnia dzisiejszego nie odzyskał. W 1983 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się książka Piotra Bauera i Bogusława Polaka pt. Armia Poznań w wojnie obronnej na 315 stronie przeczytamy jeszcze krótszy i chaotyczniejszy zapis działań GO gen. Skotnickiego, w dniu 11 września cytuję: O świcie 11 września pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii, wychodząc z rejonu na południe od Parzęczewa i omijając wzgórze pod Bibianowem, gdzie znajdowało się skrzydło niemieckiej obrony, ruszył do natarcia po osi: Ignacew - Rozlazły - Chociszew. Od zachodu wspierany był przez baterie 11 pułku artylerii konnej. Nacierając, pułk napotkał przeciwuderzenie nieprzyjaciela, odrzucił je, a następnie w pościgu przekroczył tor kolejowy Zgierz-Łęczyca, zajmując zachodnią część Orla. Odparto również natarcie broni pancernej nieprzyjaciela, niszcząc trzy czołgi. - Krótko i niestety mało zgodnie z faktami - może poza datą, czy ilością zniszczonych czołgów. Trochę dużo tych pułków, że mniej uważny czytelnik może stracić wątek - chodzi bowiem o 11 Dywizjon Artylerii Konnej, dywizjon nie pułk. To jeszcze nic w okolicach Ozorkowa w sąsiedztwie 25 Kaliskiej DP walczyła 17 Wielkopolska DP z Gniezna. W 1969 roku nakładem Wydawnictwa Lubelskiego ukazała się książka Ludwika Głowackiego pt. 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w Kampanii 1939 roku. Na 55 stronie, autor bardzo się wysilając - napisał cytuję: Grupa kawalerii gen. Skotnickiego przeprowadzała w ciągu dnia natarcia z rejonu m. Parzęczew, frontem na wschód, na wzgórze 180 koło Bibljanowa, niestety również bez powodzenia. - Czy potrzebny jest jakikolwiek komentarz? Przed podsumowaniem jeszcze kilka krótkich wątków, a to po to - aby wykazać udział polskich pancerniaków w walkach prowadzonych o Orłę. W 2008 roku ukazała się nakładem Wydawnictwa ZP z Piekar Śląskich - książka Pana Pawła Rozdżestwieńskiego pt. Ułani Jazłowieccy. Zarys dziejów pierwszego rzutu 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich w kampanii wrześniowej 1939 roku, na 63 stronie spotkałem się z takim oto zapisem, cytuję: Zgodnie z planem, o świcie 11 września zbiorczy pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii wspierany przez 1 baterię 11 dywizjonu artylerii konnej oraz szwadron czołgów rozpoznawczych 62 dywizjonu pancernego ruszył do natarcia z podstaw wyjściowych na południe od Parzęczewa, działając na kierunku Ignacew-Chociszew-Orla. W pierwszej fazie walk pododdziały pułku związały się walką o wzgórze 174,3 Bibianów oraz rejon Konstantki, Florianki,
29 gdzie znajdowało się lewe skrzydło niemieckiego 55 pułku piechoty broniącego rejonu Ozorkowa. Pododdziały te opanowały nakazane przedmioty natarcia. W kolejnej fazie walk w rejonie Chociszewa doszło do boju spotkaniowego z oddziałem przeciwpancernym niemieckiej 17 Dywizji Piechoty. W zaciętej walce odrzucono Niemców na wschód za linię kolejową Zgierz-Łęczyca, a polscy kawalerzyści zajęli zachodnią część m. Orla. Tam, wykorzystując zabudowania, odparto przeciwuderzenie 2 kompanii 23 pułku pancernego, eliminując z walki 3 czołgi i tracąc jednocześnie 2 czołgi rozpoznawcze TKS 62 dywizjonu pancernego. - Tak więc w Orłej walczyli szwoleżerowie, strzelcy konni, konni artylerzyści, ale również pancerniacy - pominięci niestety na tablicy obelisku upamiętniającego walki w Orłej. Może powyższy cytat przekona decydentów do uzupełnienia napisu - poległym się to najzwyczajniej należy, a współcześni powinni znać wszystkie fakty. Dla sceptyków jeszcze jedna pozycja - za 62 Dywizjonem Pancernym. W 2001 roku, nakładem Oficyny Wydawniczej Ajaks z Pruszkowa, ukazała się monografia 6 Batalionu Pancernego, którego 62 Dywizjon Pancerny był integralną częścią. Na 26 stronie książki autorstwa Pana Antoniego Nawrockiego możemy przeczytać - cytuję: 11 września rano wspólnie z kombinowanym pułkiem ułanów utworzonym z pozostałości Pomorskiej BK dywizjon atakował tyły Niemców broniących się pod Ozorkowem. Straty dywizjonu znowu były duże. W starciu pod Orlą stracono bowiem 2 zabitych, 6 rannych oraz 2 zniszczone czołgi i 1 samochód pancerny (prawdopodobnie był to wóz dowódcy dywizjonu). Wieczorem dywizjon ześrodkował się w rejonie koncentracji Podolskiej BK w okolicy Parzęczewa, gdzie przydzielony został do 14 puł.
30 Mógłbym teraz powiedzieć - udowodnijcie, że 62 Dywizjonu w Orłej nie było, ale nie oto przecież chodzi. Próbuję spowodować - aby przekaz jaki spływa do szeroko pojętej opinii publicznej, był jak najbliższy rzeczywistym wydarzeniom, a Ci którzy walczyli i ginęli - doczekali się należnego im upamiętnienia. Dlatego na świadka powołam jeszcze jedną osobę, Pana Rajmunda Szubańskiego - Jego znajomość struktur, wyposażenia oraz szczegółów walk polskiej broni pancernej 1939 roku - jest nie do podważenia. Znam trzy książki Pana Rajmunda: Pancerne boje września ; Polska broń pancerna w 1939 roku ; Początek pancernego szlaku Zacznijmy od najstarszego wydania, na 111 stronie książki Początek pancernego szlaku - przeczytamy, cytuję: Rano następnego dnia dywizjon wspierał kombinowany pułk kawalerii Pomorskiej Brygady Kawalerii, działający w kierunku Parzęczewa na tyły Niemców broniących się pod Ozorkowem w potyczce pod wsią Orla stracił znów 2 zabitych, 6 rannych i 2 czołgi. - Błędne nazewnictwo Orłej - jak u wszystkich, nie zmienia to postaci rzeczy - że polscy pancerniacy w Orłej byli, walczyli i ginęli. W Polskiej broni pancernej 1939 roku - na stronie 201, czytamy - cytuję: Rano następnego dnia wspierał on działania utworzonego z resztek Pomorskiej BK kombinowanego pułku, atakującego z rejonu Parzęczewa tyły Niemców broniących się pod Ozorkowem. W potyczce pod Orlą stracił 2 zabitych, 6 rannych i 2 czołgi. Wieczorem dywizjon odjechał do rejonu koncentracji oddziałów Podolskiej BK na północny zachód od Parzęczewa, gdzie podporządkowano go 14 pułkowi ułanów. - Treść niby ta sama, razi jednak w oczy określenie kombinowany pułk i Orla. W trzeciej - ostatniej z wymienionych pozycji pt. Pancerne boje września - zawierającej, teoretycznie
31 najświeższe informacje - na stronie 121 Pan Rajmund pisze - cytuję: Dwukrotnie ranny został dowodzący nim porucznik Włodzimierz Seniuta, pozostał jednak na swoim stanowisku. Rano następnego dnia dywizjon wspierał kombinowany pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii, posuwający się w kierunku Parzęczewa na tyły Niemców broniących się pod Ozorkowem i w potyczce pod wsią Orla stracił dwóch zabitych, sześciu rannych i dwa czołgi. - Problem i treść ta sama, więc powtarzał nie będę - irytujący jest jednak fakt, że na mapach zamieszczonych w dwóch najnowszych książkach widnieje właściwa nazwa Orłej - dlaczego więc w tekście jej nie poprawiono? Jest to potwierdzenie mojej tezy o bezkrytycznym powielaniu błędów, które po wielokroć powtarzane stały się prawdą objawioną i teraz konia z rzędem temu, kto odważy się zaprotestować i udowodnić, co było pierwsze - jajko, czy kura? Mapa - a tuż pod nią tekst, czy te książki jeszcze ktoś czyta - czy tylko sporadycznie przegląda, a może tylko ogląda??? Na żadnej z tych map nie ma oznaczenia miejsca potyczki naszych TKS-ów. Przeciwnika domyślamy się w dywizjonie przeciwpancernym, gdyby bowiem doszło do spotkania z czołgami - to zarówno Niemcy jak i Polacy wspomnieliby o tym fakcie. Może ktoś z Was dysponuje jakimiś informacjami, które pozwoliłyby ustalić miejsce i okoliczności tej potyczki? Pora na podsumowanie i przedstawienie wersji wydarzeń z cytowanych książek wypośrodkowanej, o wspomnienia najbliższych wzbogaconej, tudzież własnym doświadczeniem i logicznym myśleniem okraszonej. Zadaniem Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii na dzień 11 września 1939 roku, było w pierwszej kolejności utrzymanie panującego nad okolicą wzgórza Bibjanów - zadaniem dalszym przeprowadzenie rozpoznania w kierunku Zgierza. Jeszcze bowiem 10 września po zmierzchu - na rozkaz płk Jastrzębskiego spieszony 4 szwadron 8 psk z częścią szwadronu kolarzy (całość pod dowództwem por. Piszczkowskiego) otrzymuje zadanie wyrzucenia Niemców ze wzgórza Bibjanów i obsadzenia go. Atak na wzgórze, nastąpił już w zupełnej ciemności. Placówka nieprzyjaciela obrzucona granatami ręcznymi przez strzelców konnych z 1 plutonu ppor. Roman Marcelego Bąka-Bąkowskiego, po krótkiej walce wycofała się, pozostawiając na stanowisku lunetę nożycową oraz radiostację. Po opanowaniu wzgórza 4 szwadron 8 psk i kolarze (cały szwadron pod dowództwem por. Stryjewskiego) zorganizowali się na zajętej pozycji około godziny 23. Około godziny 04 dnia 11 IX adiutant pułku rtm. Siedlecki przywiózł rozkaz wg. którego 4 szwadron 8 psk miał niezwłocznie przejść do miejscowości Rafałów, a do obrony wzgórza pozostał szwadron kolarzy. Strzelcy konni, przez nikogo nie atakowani nad ranem przemieścili się do Rafałowa - ubezpieczając tym sposobem skrzydło planowanego ataku. Około godziny z podstawy wyjściowej Piaskowice wyruszył polski atak w ogólnym kierunku wschodnim. Strzelcy 2 szwadronu 8 Pułku Strzelców Konnych, dowodzonego przez rtm. Stanisława Wiśniewskiego
32 atakowali po osi Piaskowice-Juljanki-Konstantki z rozkazem opanowania miejscowości Konstantki, a następnie współdziałając ze szwoleżerami 3 szwadronu 2 psz, mieli dotrzeć do linii kolejowej Łódź-Kutno. Na prawym skrzydle nacierał 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, dowodzony przez por. Alberta Wojciechowskiego - po osi Piaskowice-Rafałów z rozkazem zdobycia miejscowości Florjanki, a następnie współdziałając ze strzelcami konnymi 8 psk, dotarcia do w/w linii kolejowej. Po uchwyceniu linii kolejowej i umocnieniu się na nasypie żołnierze obydwu szwadronów mieli, przy wykorzystaniu sprzyjających okoliczności penetrować dalej kierunek na Zgierz. Wykonując powierzone zadania atakujące szwadrony przygotowywały grunt pod uderzenie Podolskiej Brygady Kawalerii, która miała rozkaz wykonania głębokiego zagonu w kierunku południowo-wschodnim z obejściem Łodzi od północy. Groziło to, odcięciem dróg odwrotu nie tylko Niemcom walczącym w rejonie Ozorkowa - ale na całym odcinku pomiędzy Ozorkowem, a Strykowem. Szwadron 8 psk nie napotykając większych przeszkód zajął Konstantki - w tym samym czasie 3 szwadron 2 psz wkroczył do Florjanek, w pierwszej kolejności obsadzając młyn - a następnie pozostałą część miejscowości i tutaj nie napotkano sił niemieckich, które stawiłyby zdecydowany opór. Nieliczne grupki osłonowe wycofały się na wschód. Niemcy już wiedzieli, że nasi żołnierze wychodzą na ich tyły. Około godziny szóstej - na stanowiska zajmowane przez kolarzy wyszło niemieckie natarcie wsparte ogniem artylerii. Pod silnym naporem nasi żołnierze musieli niestety opuścić zajmowane na wzgórzu pozycje - ponosząc przy tym dotkliwe straty.
33 Padł rozkaz odzyskania utraconych stanowisk, szwoleżerowie po przegrupowaniu się zajęli pozycje wyjściowe, a po przygotowaniu artyleryjskim przeprowadzonym siłami 1 baterii 11 dak, ruszyli do brawurowego ataku. Wzgórze zostało odbite około ósmej rano, przesądził bezpośredni atak kolarzy na bagnety. Niemcy uciekli pozostawiając zabitych i rannych. Równolegle - gdy kolarze drugi raz zajmowali wzgórze - 3 szwadron 2 psz dowodzony przez por. Wojciechowskiego dotarł do nasypu kolejowego, a przekroczywszy go - zauważył kilku niemieckich oficerów obserwujących rejon walk. Zaskoczenie było obustronne, szybciej zreflektowali się Niemcy i pośpiesznie oddalili w kierunku Ozorkowa. Wszystkie zaplanowane obiekty ataku ponownie były w naszych rękach, jednak patrole wysłane z Florjanek w kierunku Bibjanowa napotkały na początku miejscowości niemieckie ubezpieczenie z bronią maszynową. Oznaczało to, że Niemcy nie odstąpili i szykują się do kolejnego ataku na wzniesienie. Wróg już wiedział, gdzie są nasze wojska i domyślał się dalszego celu ataku. Nie mogąc zdobyć polskich pozycji we frontalnym starciu, zdecydował się na obejście od południa poprzez Orłę-Chociszew- Rafałów - mając nadzieję, że zagrożeni odcięciem od własnych wojsk Polacy opuszczą wzgórze. Dowódca niemieckiej 17 Dywizji Piechoty zadysponował ostatni swój odwód - oddział przeciwpancerny. Na nasze szczęście płk Jastrzębski przewidział niemiecki manewr - dlatego kierunku Rafałowa strzegł cały czas 4 szwadron 8 psk. Na przedpolach tej miejscowości doszło do starcia z rozwijającymi się właśnie do ataku pewnymi siebie faszystami. Zdecydowana postawa strzelców konnych - wspartych 1 baterią 11 dak, strzelającą z niewielkiej odległości ogniem na wprost - zaskoczyła Niemców. Szalę przechylili szwoleżerowie i strzelcy, którzy wcześniej opanowali rejon Florjanki-Konstantki - a teraz uderzyli na niemieckie tyły. Napastnicy uciekli w panice, porzuciwszy część ciężkiego sprzętu. Uchodzili z placu boju najbliższą drogą do zbawczego nasypu kolejowego, w oparciu o który planowali zbudować linię obrony. Impet polskiego pościgu, był jednak zbyt duży - pozostawiając kolejnych zabitych i rannych w popłochu wycofali się do Orłej, przestając istnieć jako zorganizowany oddział.
34 Nasi żołnierze nie pozostawiając chwili wytchnienia - uporczywie ścigali ranną zwierzynę. Na ich plecach zdobyli całą miejscowość, aż po drogę Ozorków-Grotniki. Pobliski las dał Niemcom tymczasowe schronienie, jednak płk Jastrzębski po konsultacji z ppłk. Łękawskim - zatrzymał natarcie, słusznie spodziewając się kolejnego ataku - od strony Ozorkowa, co przy zbytnim oddaleniu od własnych wojsk - mogło skończyć się okrążeniem. W oparciu o zabudowania i warunki terenowe - została stworzona linia obrony, pokrywająca się mniej więcej z osią drogi z Duraja do Kowalewic, przez miejscowych jeszcze do dzisiaj nazywanej traktem. Naprzeciw Niemcom stanęli szwoleżerowie 2 psz, strzelcy konni 8 psk, artylerzyści 11 dak oraz pancerniacy z 62 dywizjonu pancernego, nie należy też zapominać o działku ppanc. z 3 szwadronu 16 puł, które wraz z obsługą zostało przydzielone do 3 szwadronu 2 psz. Przypuszczam, że broniony odcinek mógł mieć około kilometra z wystawionymi na skrzydłach czujkami osłonowymi - które w porę ostrzegłyby siły główne o każdej próbie obejścia od strony Duraja czy Kowalewic. We wczesnych godzinach popołudniowych na nasze pozycje, od północnego wschodu - zza Kowalewic, z kierunku kompleksu leśnego - wyszedł kontratak sześciu niemieckich czołgów z 2 kompanii 23 pułku czołgów, wspierany pozostałościami 17 oddziału przeciwpancernego - które ośmielone widokiem własnych czołgów wyszły z lasu. Walka była szczególnie zażarta, gdyż dla obu stron był to bój rozstrzygający o dalszych losach. Niemcy zwyciężając mogli utrzymać rejon Ozorkowa i mieć nadzieję na odsiecz z południa. Polacy otworzyliby Podolskiej Brygadzie Kawalerii drogę do zagonu na Łódź i zamknęli Niemców w kotle - czym oszczędziliby krwi żołnierzy naszej 25 i 17 Dywizji Piechoty atakujących z północy na odcinku Solca Wielka-Ozorków-Modlna.
35 Dzisiaj przez laików, choć nie tylko - z Orłej robione są Termopile - kilkunastu żołnierzy z jedną zdobyczną armatą stawiło czoła 16 najnowocześniejszym czołgom niemieckim, trzy z nich niszcząc, a kolejne częściowo uszkadzając. Niemcy po zdobyciu polskich pozycji, odnaleźli wszystkich obrońców martwych w pobliżu armaty. Poruszeni do głębi ich postawą, a także z obawy przed tym, co ich być może czeka w zachodniej części miejscowości - zawrócili i wycofali się z Orłej. W tym samym czasie ich koledzy mordowali mieszkańców Kowalewic. Tak pokrótce można by zapisać rozpowszechnianą przez nich wersję wydarzeń. Tymczasem czołgi uderzyły zza Kowalewic, niemiecki dowódca pisze, że w pierwszej kolejności chcieli dostać się do odległego o około półtora kilometra fragmentu lasu, gdy już tam dotarli uderzył na nich zewsząd polski ogień, a do tego okazało się - że teren jest błotnisty i do Orłej musieli przebijać się leśnymi drogami.
36 Moim zdaniem z Ozorkowa do Kowalewic dostali się przez Krzeszew, bowiem droga przez Konstancję była zbyt narażona na ryzyko polskiego ataku z zachodu. Czołgi przemieszczały się zaś bez osłony piechoty - kierunek Krzeszew-Kowalewice wydawał się więc najbezpieczniejszy. Po przyjeździe do Kowalewic dalszą część drogi pokonali - obierając kierunek Wiktorów, by pod osłoną pofałdowanego terenu jak najszybciej przebyć przestrzeń dzielącą ich od ściany lasu, a tam leśnymi duktami dotrzeć do Orłej. Jeszcze w lesie spotykali grupki z pokonanego i rozproszonego oddziału przeciwpancernego. Przed wejściem do Orłej zobaczyli maruderów, którzy prawdopodobnie wychodzili z kryjówek - czołgiści przez chwilę myśleli - że miejscowość jest w ich rękach, gdy jednak podjechali bliżej - ściana ognia rozwiała ich wątpliwości. Do tego jeszcze czołgi musiały zwinąć prawe skrzydło, gdyż napotkały tam rozległe, podmokłe torfowiska i doły torfowe. Ograniczyło to znacznie możliwość maksymalnego wykorzystania posiadanych środków ogniowych. Jeden z czołgów ugrzązł, a następnie został wyeliminowany z walki i opuszczony przez załogę - według Niemców wszyscy przeżyli. Był to jednak dopiero początek, faszyści skryci pod stalowym pancerzem nie mogli tego dnia czuć się bezpiecznie - bowiem Polacy prowadzili w ich kierunku intensywny ogień wszelkich kalibrów, w tym przynajmniej z dwóch armatek przeciwpancernych - mieli też wsparcie artylerzystów konnych. Dwa kolejne czołgi stanęły w płomieniach - niespełna 100 metrów od pozycji obrońców. Widząc determinację Polaków i siłę ognia, Niemcy zawrócili trzy pozostałe wozy bojowe na podstawy wyjściowe. Okazało się, że każdy z nich posiada liczne przestrzeliny - nikt z załóg nie został jednak poraniony. Myślałby ktoś, że prawda - każde uderzenie pocisku przeciwpancernego, nawet jeżeli nie przebija pancerza - powoduje liczne odpryski po jego wewnętrznej stronie. Kawałki metalu, które potencjalnie mogą ranić załogę lub zakłócić pracę urządzeń. Skoro przestrzeliny były liczne, to nie wierzę - że obyło się bez ofiar. Droga na Łódź stanęła otworem - niestety sukces ten nie został wykorzystany. Podolska Brygada Kawalerii musiała zmienić front, gdyż od zachodu napierała na nasze wojska - niemiecka 221 Dywizja Piechoty, idąca na pomoc 30 i 17 DP - ostatkiem sił powstrzymujących polskie ataki. Pułk Zbiorczy Pomorskiej Brygady Kawalerii nie dysponował siłami wystarczającymi na przeprowadzenie zagonu na Łódź - poza tym poniósł w walkach o wzgórze, pod Rafałowem i w Orłej, straty - które uniemożliwiały natychmiastowe podejmowanie akcji całością sił. Starty trudne dziś do określenia - wiadomo kampanię przegraliśmy, po tym kilka lat okupacji, a następnie dziesięciolecia systemu demokratycznego zrobiły swoje - strzępy informacji które ocalały nie pozwalają na zrobienie obiektywnego zestawienia. Na dobrą sprawę niewielu odważyło się podliczyć statystyki. Według pana Gogana, Brygada w domyśle Pomorska straciła 11 września kilku oficerów i kilkudziesięciu szeregowych - natomiast Niemców zabitych miało być ponad stu.
37 Kilkudziesięciu - to może być 30, ale równie dobrze 90 - podobnie stwierdzenie ponad setka, też jest mało precyzyjnym określeniem. Biorąc pod uwagę intensywność walk, trzykrotne zdobywanie wzgórza, bój pod Rafałowem, walki pościgowe oraz obronę Orłej - straty musiały być niemałe. Tego dnia wielu agresorów znalazło kres swego żywota na naszej ziemi. Zginęło również wielu polskich żołnierzy - z wysiłkiem zdobyte pozycje przechodziły kilkakrotnie z rąk do rąk (wzgórze Bibjanów), bądź też jak te w Orłej - bronione były z wielkim poświęceniem i użyciem wszelkich dostępnych środków walki. To nie dziecięce podchody, to była walka na śmierć i życie - z wykorzystaniem ostrej amunicji. Nikt tutaj nie mówił przepraszam, gdyż każda ze stron miała za zadanie wyeliminowanie przeciwnika z walki. Broniliśmy polskiej ziemi - życia i mienia rodaków. Oni - odurzeni ideologią nienawiści wtargnęli, by nam to wszystko zabrać. W trakcie wojny, każda ze stron prowadzi nie tylko działania militarne - ale również bezwzględną walkę informacyjną. Możemy więc się tylko domyślać, że skoro karny żołnierz niemiecki szedł w rozsypkę - to straty były bardzo pokaźne, a polski napór - potężny i żywiołowy, nie dający chwili wytchnienia. Równocześnie z atakiem na polskie pozycje w Orłej - Niemcy kolejny raz zaatakowali wzgórze pod Bibjanowem. Tym razem, oprócz artylerii mieli wsparcie samochodów pancernych, przed tak silnym naporem kolarze musieli ustąpić i gdy już ppłk Łękawski myślał, że wzniesienie zostało stracone, tym razem na dobre - żołnierze por. Stryjewskiego samorzutnie poderwali się do ataku - hitlerowcy przerażeni pogardą śmierci i błyszczącymi w słońcu bagnetami na polskich karabinach, odstąpili w kierunku Ozorkowa. Tego dnia spróbowali jeszcze raz, ale już bez powodzenia - wzgórze pozostało w polskich rękach. Opuszczone dopiero następnego dnia na wyraźny rozkaz przełożonych.
38 Moim zdaniem Wzgórze Bibjanów oraz Orła i pobliskie miejscowości opanowane w dniu 11 września, zostały opuszczone pod osłoną nocy - najpóźniej nad ranem następnego dnia. Skąd taki wniosek - otóż faktem jest, że polski wysiłek zbrojny został na tym odcinku przerzucony na kierunek zachodni. Wczesnym rankiem 12 września żołnierze Zbiorczego Pułku Pomorskiej BK odparli z powodzeniem atak niemieckiego oddziału zmotoryzowanego na Parzęczew, a przez resztę dnia dozorowali rejon tej miejscowości. Tego dnia Niemcy dalej nie byli pewni swego losu - wiedzieli, że nie utrzymają zajmowanych pozycji. Atakowani ze wszech stron - kierunek zachodni wybrali na ewakuację Ozorkowa - wiedząc o nadchodzącej stamtąd 221 DP. Jak opisują Panowie Paweł Andrzej Górny oraz Robert Sebastian Łuczak na 99 stronie swej książki pt. Dzieje Ozorkowa na podstawie historii społeczności ewangelicko-augsburskiej - cytuję: 12 września 1939 r. - wtorek, wycofanie się wojsk niemieckich w stronę Parzęczewa. Niemcy ustawili działa na ulicy Cegielnianej. Kanonada i cisza. (...) 13 września 1939 r. - środa, ludność Ozorkowa rozgrabiła mąkę i ziarno pszeniczne, które znajdowało się w wagonach na stacji kolejowej. Niemcy znów podeszli pod Ozorków. Zacięte walki na Wróblewie. 14 września 1939 r. - czwartek, pierwszy deszcz od początku wojny. Od strony Łęczycy zacięte walki. W mieście cisza i oczekiwanie. Wieści dobre i złe, później - najgorsze. Miasto odcięte od świata. - Powyższe słowa dokładnie potwierdzają moją tezę - 12 września Niemcy opuszczają Ozorków, oddalając się w kierunku Parzęczewa. Nie ma ich w mieście co najmniej przez trzy dni w tym czasie rządzi niepewność jutra i anarchia - ludność grabi zapasy żywności zgromadzone na dworcu. W warunkach wojennych za coś takiego groził sąd doraźny i surowa kara - oczywiście ze strony władz polskich, które w pośpiechu opuściły Ozorków wczesnym rankiem 6 września 1939 roku.
39 Niemcy w takim przypadku nie bawiliby się w żadne sądy, tylko zastrzelili na miejscu. Jestem ciekawy czy razem z niemieckim wojskiem uciekli ich liczni sympatycy - którzy przez tyle lat jedli polski chleb, a teraz obudziła się w nich germańska krew - a może tylko skryli się głęboko, bojąc się odwetu i z tym większą zaciętością mścili się później na sąsiadach, w obawie przed którymi musieli trzy kolejne noce spędzić w brudnych zakamarkach piwnic. Dnia 12 września wieczorem Generał Kutrzeba nakazał wycofanie wojsk na północny brzeg Bzury - bitwa nad tą rzeką wchodziła w następną fazę. Niemcom nie udało przebić się przez Parzęczew, nie znając sytuacji zaczęli się miotać w różnych kierunkach. Noc spędzili w napięciu w przygodnych warunkach, może pośród niemieckich kolonistów - których w okolicach Ozorkowa były całe wioski. Zapewne następnego dnia spodziewali się ostatecznego polskiego ataku - a tu ranek i cisza - dopiero po kilku godzinach okazało się, że Polacy odeszli na północ. Na sam koniec zostawiłem akapit, który może wzbudzić kontrowersje - zawiera bowiem wątek osobisty. Teraz nieco pogdybam. Otóż, gdyby nie nastąpił wyżej opisany ciąg zdarzeń, a gen. Kutrzeba nakazałby kontynuować atak - to niestety bym się nie narodził i teraz nie pisałbym tych słów. Moja babcia Stanisława Chylińska, gdy jeszcze żyła przekazała mi następujące informacje. Niemcy mszcząc się za tak wielkie straty, poniesione w wyżej opisywanej bitwie, jeszcze tego samego dnia spędzili całą ludność wschodniej i centralnej Orły. Pod groźbą użycia broni zgromadzili dzieci, kobiety i mężczyzn w pobliżu skrzyżowania dróg - nieopodal miejsca niedawnych walk. Pośród płaczu i lamentu rozkazali mężczyznom wykopać obszerny dół. Ich zamiary były, aż nadto oczywiste - nie żałując przekleństw, uderzeń kolb karabinowych i kopniaków - uspakajali tłum błagający o łaskę. Na krótko egzekucję oddaliła interwencja Pani Zawadzkiej - niemieckiej kolonistki, która wstawiała się za zatrzymanymi mieszkańcami Orłej. Mówiła, że żyła pośród nich wiele lat i nigdy nie spotkała jej, ani jej rodziny żadna krzywda od sąsiadów. Niemcy na to, że jest wojna - a ci cywile strzelali do wojska niemieckiego, za co muszą teraz ponieść zasłużoną karę. Pani Zawadzka nie ustępując oznajmiła, że przecież wojsko niemieckie walczyło tutaj z wojskiem polskim o czym świadczą leżące nieopodal trupy polskich żołnierzy - więc Niemcy zginęli w walce z nimi, nie z cywilami. Wszystko to nie przekonało jednak niemieckiego dowódcy, być może odpowiedzialnego również za poranny mord w Kowalewicach. Dał Pani Zawadzkiej do zrozumienia, że rozmowa została zakończona i nakazał rozstawić - we wiadomym celu, karabiny maszynowe. W tym właśnie czasie od strony Kowalewic przyjechał motocyklista z oficerem. Obaj oficerowie rozmawiali podniesionym głosem, dużo przy tym gestykulując. Efekt był taki, że Niemcy odstąpili od egzekucji - podzielili natomiast zebranych na dwie grupy. Kobiety i dzieci, którym nakazali wrócić do domów - i mężczyzn, których dalej trzymali pod bronią. Oświadczyli
40 przy tym, że mężczyzn zabierają jako zakładników - jeżeli w ciągu nocy w okolicy zginie chociaż jeden żołnierz niemiecki, to wszyscy zostaną straceni. Zatrzymani zostali przetransportowani do Kowalewic i zamknięci w stodole Pana Bartczaka - nieopodal miejsca w którym spoczywały zwłoki zamordowanych rano mieszkańców Kowalewic i okolic. Szczęściem wojska polskie ustąpiły z Orłej i nie podejmowały żadnych akcji na tym odcinku. Noc minęła spokojnie, a rankiem niemiecki dowódca nakazał uwolnić zakładników. Był pośród nich, także mój dziadek Ignacy Chyliński - dostali Oni od Niemców potwierdzenie zwolnienia na piśmie. Otrzymali przy tym rozkaz, że do Orłej mają iść w zwartej grupie z rękami uniesionymi do góry. Idący z przodu miał trzymać w ręku otrzymane zwolnienie - na wypadek spotkania niemieckich żołnierzy. Znacznie później za pośrednictwem Pani Zawadzkiej, pomiędzy mieszkańcami Orłej rozeszła się informacja, że to nie jej zawdzięczają swe ocalenie, a temu niemieckiemu oficerowi - który przyjechał w ostatniej chwili, tuż przed egzekucją. Miał on działać w imieniu wysokiego rangą oficera, który w trakcie walk został poważnie ranny i niechybnie by się wykrwawił, otrzymał jednak pomoc od mieszkańców Orłej. Opatrzyli go, dali pić i jeść - a następnie ciągnąc rannego na żołnierskim szynelu wzdłuż rowów melioracyjnych - przetransportowali do Kowalewic. Ocalony oficer dowiedziawszy się o zamiarach swych kamratów - wysłał gońca z rozkazem odstąpienia od egzekucji. Niemiecki dowódca z Orłej, aby nie stracić twarzy u podwładnych, ustąpił tylko częściowo - stąd wzięli się zakładnicy, a kilka chałup stanęło w ogniu. Mieszkańcy Orłej jeszcze kilka dni żyli w niepewności - ponieważ następnego dnia, już po powrocie mężczyzn - Niemcy zbierali swych zabitych i odwozili ciężarówkami w bliżej nieokreślonym kierunku. Na pewno do drogi Ozorków - Grotniki, ale w którą stronę skręcali - tego nikt nie widział - zapewne na Łódź, bo w Ozorkowie nie ma takiego dużego pochówku żołnierzy niemieckich. Faszyści byli bardzo rozzłoszczeni i zapowiedzieli mieszkańcom, że mają siedzieć w domach z daleka od okien i broń Boże przez nie wyglądać - gdyż wówczas zostaną zastrzeleni na miejscu, a ich dobytek spłonie. Trupów miały być trzy pełne ciężarówki tj. pełne skrzynie ciężarówek - największe zaś straty mieli ponieść Niemcy, którzy na otwartej przestrzeni - po pokonaniu nasypu kolejowego, dostali się pod ogień polskiego ckm. Nasz ogień miał być prowadzony z zabudowań, a konkretnie dachu stodoły Janiaków lub Fandrychów - niemiecki oddział przekroczył zaś tory na odcinku pomiędzy stacją kolejową, a obecnym przejazdem w Pustkowej Górze. Pewni, że w Orłej nie ma polskich żołnierzy - przecież niedawno szli tą trasą do ataku, przemieszczali się bez ubezpieczeń - w kierunku zbawczych, jak im się wydawało zabudowań. Pobojowisko to, aż do nocy pozostało w polskich rękach - gdyby w dniu 11 września ich towarzysze z centrum Orłej wiedzieli o tylu poległych, to nie celebrowaliby egzekucji - lecz spalili całą wieś, a mieszkańców wymordowali
41 na miejscu przy ich domach lub co gorsza żywych do ognia zapędzili. Oprawcy z 17 Dywizji Piechoty zostawili przecież po sobie krwawy szlak - nie wierzmy więc w rycerskość Wehrmachtu i że mordercami byli tylko i wyłącznie Niemcy spod znaku SS, czy służący w formacjach policyjnych. W 2006 roku Jochen Böchler, Niemiec - historyk, na 83 stronie swej książki - Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce - najlepiej oddaje atmosferę jaka panowała w oddziałach niemieckich, które otrzymały rozkaz wkroczenia do naszego kraju - cytuję: Żołnierze niemieccy wysłani do Polski w 1939 roku we wszystkich jej mieszkańcach widzieli potencjalnych wrogów. Prawo do obrony kraju przyznawali jedynie wybranym grupom, to jest oddziałom, które nie prowadziły działań bojowych z ukrycia, lecz stawały do walki w zwartych formacjach. Odmawiali natomiast statusu regularnych wojsk żołnierzom nieprzyjaciela, którzy ze względu na szybko przesuwającą się na wschód linię frontu znaleźli się na tyłach armii niemieckiej, a także organizacjom paramilitarnym, które nie wchodziły wprawdzie w skład armii czynnej, jednak zgodnie z obowiązującym prawem wojennym były uprawnione do obrony kraju. Chodzi tutaj przede wszystkim o różnego rodzaju straże obywatelskie, samorzutnie powstające w wielu miejscowościach w celu ochrony ludności oraz zapewnienie porządku i bezpieczeństwa. Swój gniew żołnierze Wehrmachtu wyładowywali jednak przede wszystkim na cywilach, którzy bez swej woli znaleźli się na linii frontu. Uważali ich za partyzantów, chociaż nie było dowodów na ich udział w walkach. Postępowanie niemieckich żołnierzy stanowiło reakcję na rzekomo podstępny sposób walki Polaków, który uważali za dowód niższości słowiańskiego charakteru, a tym samym potwierdzenie wydawanych jeszcze przed atakiem ostrzeżeń oraz dawnych stereotypów Wschodu i jego mieszkańców. Dawali upust swej wściekłości, dokonując podpaleń i masowych egzekucji ludności cywilnej, a także zabijając polskich żołnierzy tuż po wzięciu ich do niewoli. Wiele jest prawdy w tych słowach, tekst ten - może robić jakieś wrażenie na Niemcach przeświadczonych do tej pory o rycerskości Wehrmachtu, natomiast dla mnie - Polaka w żaden sposób nie oddaje tragizmu sytuacji i ludzkich cierpień. Zbyt wiele uogólnień, śmierć można bowiem zadawać na wiele sposobów - okrutnych sposobów, o których autor milczy. Podczas, gdy brak cywilizowanych słów do określenia czynów jakich dopuszczali się niemieccy oprawcy, którzy bez wypowiedzenia wojny najechali na Polskę. Na kolejnych stronach autor opisuje wprawdzie kilka przykładów nadużyć w pasie działań poszczególnych armii niemieckich. Opisy te w niewielkim zaledwie stopniu oddają zarówno liczbę ofiar, miejsc zbrodni oraz stopień okrucieństwa, cechujący przedstawicieli kulturalnego narodu. Z jednej strony dobrze, że książki takie powstają - jeszcze lepiej, że piszą je sami Niemcy. Niestety język jakim są pisane przypomina język niemieckich sądów, które wprawdzie przyjmowały do wiadomości fakt zabijania cywilów - jednak w kwestii wskazania winnych, było już znacznie gorzej. W efekcie mordercy mogli w spokoju dożyć kresu swych dni w ojczyźnie, która wybieliła ich winy.
42 Nie dziwmy się - krew na rękach ma cały niemiecki naród, jak więc lew mógł sądzić lwa za zjedzenie owieczki? Dziwi mnie natomiast fakt, że sprzymierzeni zadowolili się Norymbergą - wszystkim pozostałym praktycznie odpuszczając ich winy. Cytat powyższy jest wprowadzeniem do następnego akapitu, który zamierzam poświęcić mordowi dokonanemu na Polakach w Kowalewicach. Wstał świt trzeciego dnia ciężkich zmagań, przez historyków nazwanych później bitwą nad Bzurą - od strony Parzęczewa napływały niemieckie patrole zepchnięte ze swych pozycji. Przerażeni żołnierze meldowali o znacznych siłach polskiej kawalerii podążających ich śladem. W Kowalewicach już poprzedniego dnia dało się odczuć wzrastające napięcie. Wprawdzie bezpośrednich walk we wsi nie było, lecz cały czas trwały starcia na północ od Ozorkowa, a powietrze dosyć często przecinały zabłąkane kule - niejednokrotnie wystrzeliwane przez Niemców na oślep. Mieszkańcy profilaktycznie woleli skryć się w przydrożnych rowach i zagłębieniach terenu. Jednak jak się okazało, to co miało ich uratować - dla kilku z nich stało się pośrednią przyczyną śmierci. Nasze wojska zajęły znajdujące się po drugiej stronie linii kolejowej - miejscowości Florjanki oraz Konstantki. W każdej chwili spodziewano się ich ataku na Kowalewice. Niepewni swego losu żołnierze niemieccy rozpoczęli przygotowania do obrony zachodniej części miejscowości. Obawiając się reakcji ludności, nakazali mieszkańcom natychmiastową ewakuację w kierunku wschodnim. Niestety - Polacy nie rozumiejący języka niemieckiego, pełni obaw o życie i mienie szukali schronienia w obejściach lub ich pobliżu. Hitlerowscy żołdacy, rozwścieczeni takim zachowaniem rozpoczęli strzelanie do przypadkowo napotykanych osób.
43 Pan Feliks Łaszczewski, zginął - zastrzelony w rowie, gdzie próbował się ukryć. Niemiec, który Go zabił strzelał również do jego służącego - 18 letniego Mariana Stańczyka, ale nie trafił. W podobnych okolicznościach zginęli jeszcze: Józef Stasiak - zastrzelony na własnym polu, nieopodal linii kolejowej Łódź-Kutno. U Franciszka Janiaka przebywał jego 10 letni kuzyn z Grabiszewa - Edward Kończarek. Feralnego dnia pasł On krowy na łące - krów tych nie chciał zostawić - oprawcy zabili go więc na miejscu. W betonowym przepuście szukał schronienia Pan Stanisław Granosik, myśląc - że Niemcy już sobie poszli, wychylił się z kryjówki. Niestety został zauważony i na miejscu zabity. Nieopodal stawu - tuż za zabudowaniami w centrum wsi zamordowani zostali Pan Franciszek Janiak i Pan Franciszek Michalak. Pozostali mieszkańcy - pośród szykan i gróźb pozbawienia życia, zostali przepędzeni do wschodniej części miejscowości. Gdy zbliżali się do drogi prowadzącej na Krzeszew - faszyści, brutalnie oddzielili od grupy, kobiety i dzieci - a następnie popędzili je w kierunku Krzeszewa. Mężczyzn natomiast, w chwilę później zabito - strzałem w tył głowy. W takich okolicznościach zginął Pan Franciszek Gieraga - ojciec mojego wujka oraz dziesięciu innych nieszczęśników. Zmarłemu w lipcu tego roku 90 letniemu Stanisławowi Gieradze, jeszcze po tylu latach - drżał głos, a oczy szkliły się od łez - gdy opowiadał o tych strasznych wydarzeniach. Miał wówczas 12 lat, a będąc drobnej budowy ciała wyglądał na jeszcze mniej - został więc dołączony do kobiet i dzieci. Zanim to jednak nastąpiło, kurczowo trzymał się ojcowskiej ręki. Rozdzielony mocnym pchnięciem kolby upadł na ziemię, a gdy się podniósł obok ujrzał dogorywającego tatusia - postrzelonego w głowę przez wysokiego Niemca w czarnym mundurze. Oprawca miał strzelać do zatrzymanych z pistoletu w tył głowy. Bliższych jego danych niestety nie udało się ustalić - na czarno ubrani byli wówczas SS-mani oraz czołgiści. Z wcześniejszych cytatów wiemy, że pancerniacy już około godziny siódmej byli gotowi do akcji.
44 O dziesiątej lanie dostali pod Rafałowem niemieccy przeciwpancerniacy. Czołgiści zaś bój w Orłej rozpoczęli we wczesnych godzinach popołudniowych, mieli więc aż nadto czasu - by brać udział w tym mordzie. Zwłaszcza, że jak sugerowałem przybyli od strony Krzeszewa - skoro zaś w tamtą stronę zabrali kobiety i dzieci - to uważali ją za bezpieczną, a zakładników trzymali na wypadek - gdyby sytuacja w Kowalewicach wymknęła się im spod kontroli. Wiele wskazuje, że mordercą był oficer, budził bowiem respekt u innych Niemców i posługiwał się bronią krótką. Oprócz Franciszka Gieragi na drodze zastrzeleni zostali: Bartczak Józef - Kowalewice Janiak Andrzej - Kowalewice Janiak Ignacy - Kowalewice Sęk Franciszek - Kowalewice Sęk Jan - Kowalewice Sęk Józef - Kowalewice Stańczyk Marian - Kowalewice Banasiak Józef - Ozorków Krzewiński Stanisław - Ozorków Lisiecki Jan - Ozorków Już po zabiciu w/w Niemcy przyprowadzili na miejsce kaźni Panów: Kociaka Andrzeja - Kowalewice Kociaka Stanisława - Kowalewice Michalaka Antoniego - Kowalewice Michalaka Stanisława - Kowalewice Frątczaka Kazimierza - Ozorków Mężczyźni Ci otrzymali polecenie wykopania dołu i uprzątnięcia leżących zwłok. Grób wykopali, zwłoki do niego złożyli - jak Im nakazano, a następnie nad tym grobem sami zostali zabici. Dopiero dnia 16 września 1939 roku zezwolono rodzinom zabrać zwłoki, przewieźć je na cmentarz parafialny w Parzęczewie i pochować w obecności samego tylko księdza. Tak jak zostali tam wówczas obok siebie złożeni - tak do dnia dzisiejszego spoczywają. Z czasem niektóre rodziny wydzieliły z jednego podłużnego grobu osobne mogiły. Musiało jednak minąć 19 lat - od czasu zbrodni, by nieopodal miejsca pierwszego pochówku - wzniesiono pomnik z nazwiskami ofiar tego brutalnego mordu. Uroczyste odsłonięcie odbyło się w niedzielę 7 września 1958 roku w obecności władz, wojska i licznie zgromadzonego społeczeństwa. Dodatkową kwestią, która mogła przesądzić o losie Polaków w Kowalewicach, mógł być fakt nocnego napadu na niemiecki sztab mieszczący się w tej miejscowości (prawdopodobnie w budynku szkoły). Wspomina o tym Pan Apoloniusz Zawilski w cytowanej wyżej książce Bitwy polskiego Września - na stronie przeczytamy:
45 Napad nocny na sztab w Kowalewicach i łuny pożarów w kierunku południowo-zachodnim zwiastowały silne zagrożenie przez Polaków lewego skrzydła i tyłów. - Chodzi oczywiście o noc z 10 na 11 września - Pan Apoloniusz powołuje się w tym miejscu na Militärwissenschaftliche Rundschau z 5 lutego 1940 strona 46. Należy też wziąć pod uwagę, że domniemanego napadu mogło nie być - natomiast Niemcy wymyślili to zdarzenie, by mieć alibi przed przełożonymi. Zdarzały się bowiem jeszcze wówczas przypadki wyższych rangą dowódców, którzy odważali się piętnować bezpodstawne okrucieństwo. W pierwszych dniach września nauczyciel - Pan Kisielewski wsparty kilkoma mieszkańcami Kowalewic, dokonywał przeszukiwań w domach niemieckich kolonistów na Tkaczewskiej Górze - w celu wykrycia rzekomo przechowywanej tam broni. Oręża żadnego wówczas nie znaleźli, nie wykluczone jednak - że koloniści poskarżyli się później wojskom niemieckim. Nauczyciel w porę uciekł - wojnę przeżył i odwiedzał kilkakrotnie Kowalewice, zaś Kowalewiczanie - nie mieli tyle szczęścia. Moja ciocia Helena Chylińska z domu Koprowska - córka Pana Jana Koprowskiego, wspominała o okolicznościach śmierci ojca. W dniu 11 września wraz z Sobczakiem Józefem, ukryci w stodole obserwowali płonące czołgi (zabudowania Koprowskich znajdowały się w sąsiedztwie obecnej remizy strażackiej). Zauważeni przez Niemców, zostali zatrzymani i wraz z Józefem Steglińskim zabrani w kierunku miejscowości Słowik - Kania Góra. Mieli tam zakopać rozkładające się szczątki zwierzęce (prawdopodobnie końskie). W jakich okolicznościach zostali zabici nikt nie wie. Wieści gminne niosą, że spodziewając się najgorszego - próbowali obezwładnić Niemców łopatami, otrzymanymi do wykopania dołu. Niejasne są też okoliczności zatrzymania Pana Steglińskiego - najczęściej słyszy się wersję, że szedł z Ozorkowa do Orłej - gdzie Jego brzemienna żona na dniach spodziewała się potomka. Czy został jak twierdzą niektórzy zatrzymany wraz z Koprowskim, czy osobno - tego niestety nie udało mi się jednoznacznie rozstrzygnąć, ale więcej przemawia za osobnym zatrzymaniem. Proszę nie wiązać mordu w Kowalewicach z walkami w Orłej. Nie ma bowiem między nimi powiązania przyczynowo skutkowego. Ofiary leżały już we wspólnej mogile, gdy w Orłej rozpoczynał się pojedynek z niemieckimi czołgami. Tyle słów ze strony naocznych świadków i ich rodzin, którym udało się przeżyć okupację i przekazać wiedzę potomnym. Teraz chcę przedstawić jeszcze kilka cytatów z polskich opracowań - jak zwykle obarczonych wieloma błędami, które w tym miejscu wytknąć należy. Stare książki poszły na przemiał - nowych szczegółowych brak, a wraz z ostatnimi świadkami - odchodzi często również ludzka pamięć. Dlatego pragnieniem moim jest jak najwięcej ocalić od zapomnienia, sprostować błędne przekazy - i wskazać ewidentne pomyłki. Oto przykłady ludzkiej fantazji wymieszanej z zeznaniami świadków: - w 1965 roku nakładem Państwowego Wydawnictwa Naukowego ukazała się książka Pana Czesława Madajczyka pt. Hitlerowski terror na wsi polskiej Informacje w niej zawarte są skatalogowane w formie tabeli - wyszczególniającej podział na województwo, powiat,
46 miejscowość, datę egzekucji, liczbę pomordowanych, przyczynę lub pretekst egzekucji, przeprowadzającego egzekucję oraz źródło informujące o egzekucji. Na stronie 111 autor zamieszcza wieś Kowalewice gromada Chociszew. Egzekucja miała mieć miejsce 9 IX 1939 roku, rozstrzelano 21 do 23 osób. Z tej liczby 16 było mieszkańcami Kowalewic, a 5 Ozorkowa. Akcję przeprowadził oddział SS dla zaprowadzenia terroru. Jako źródło autor wskazuje Archiwum Sądu Grodzkiego województwa łódzkiego, Tom I; Archiwum Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi - sygnatura 996z/OŁ; oraz sygnatura 178z; Zbrodnie Wehrmachtu - przewodnik strona 193. Odwołując się do Przewodnika... - Pan Madajczyk podaje w przypisie datę zbrodni 11 września, natomiast liczbę ofiar zmienia na 26 - wszyscy mieli być mieszkańcami Kowalewic. Dlaczego w przypisach - a nie w tabeli - czyżby miał wątpliwości, co do wiarygodności Przewodnika po Zbrodniach Wehrmachtu? W 1967 roku nakładem Wydawnictwa MON ukazała się książka Szymona Datnera pt. 55 dni Wehrmachtu w Polsce - zbrodnie dokonane na polskiej ludności cywilnej w okresie od 1 IX do 25 X 1939 roku. Na pierwszy rzut oka widać, że autora nie tyle interesowała data, personalia i okoliczności śmierci - co pochodzenie klasowe ofiar. Przykre, że 28 lat po zbrodni nie zostały zweryfikowane ich elementarne dane. Procedury są przecież znane, nawet każdemu posterunkowemu. Autor powołując się na złożone przed sądem zeznania świadka oraz złożone tuż po wojnie zeznania przedstawiciela władzy państwowej - powiela je bezkrytycznie. Dlatego w pierwszej kolejności zapisałem słowa bliskich mi osób - byś mógł drogi czytelniku sam zweryfikować personalia i okoliczności śmierci. Czekam na rzeczowe uwagi i gotów jestem w uzasadnionych przypadkach zmienić treść zapisu. Nie bądźmy głusi i ślepi - miejmy odwagę wyrazić własne zdanie. Bowiem często się zdarza - zdecydowanie za często, gdy autorzy pisząc książkę o wydarzeniach dotyczących całego kraju lub regionu - stosują skróty myślowe i uproszczenia. Weryfikacja wszystkich źródeł, jest często niemożliwa do wykonania - czasami sami autorzy, idąc po najmniejszej linii oporu - przepisują niesprawdzone dane. Chodzi bowiem o wykazanie istoty sprawy - przecież są pomniki, a ludzie pamiętają. Tak, tylko - że z czasem ludzie umierają - a pomniki niszczeją, porastając zielskiem i legendą. Umierają świadkowie, ale również autorzy słów - nam zaś coraz trudniej oddzielić ziarno od plew. Zaczyna się od tego, że niezbyt gorliwy prawnik, czy archiwista - lekceważą swoje obowiązki. Co gorsza działają potrzebą chwili - na wyraźne zamówienie polityczne. Zresztą przeczytaj i oceń sam - ile w poniższym zapisie faktów, a ile domniemanych wydarzeń? Komu zależało na tym - by więcej nie napisać? Być może - kiedyś w przyszłości, zbierzemy nasze słowa w jedną całość - ku chwale walczącym, potomnym zaś - na pamiątkę i przestrogę zarazem. Adres zamieszczony na końcu proszę traktować jako grzecznościowy do korespondencji, tylko w ty temacie przeznaczony.
47 - 45 -
48 W tej samej książce tylko pod datą 11 Września 1939 roku na 352 stronie - ten sam autor pisze:
49 Wynika z tego jasno, że Pan Szymon Datner z jednej zbrodni zrobił dwie. W pierwszym przypadku sprawcami są SS-mani w drugim żołnierze Wehrmachtu. Stawia to pod znakiem zapytania całe opracowanie. Przez tyle lat nikt nie zwrócił uwagi na tą ewidentną pomyłkę. Ta sama nazwa miejscowości, te same - albo bardzo zbliżone nazwiska i nikogo to nie dziwi. W 1981 roku nakładem wydawnictwa Książka i Wiedza, ukazała się książka autorstwa Józefa Fajkowskiego i Jana Religi pt. Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej Strona numer 230 poświęcona jest Kowalewicom: Autorzy odnaleźli - pomyłkę Szymona Datnera, którą wskazywałem powyżej - powołując się na Archiwum Okręgowe Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi oraz akta Urzędów Stanu Cywilnego w Parzęczewie i Ozorkowie. Poważne zdawałoby się Instytucje - teraz tylko pytanie skąd rozbieżności? Czy Panowie autorzy zaszaleli, mało szczegółowo sprawdzając cytowane dane - czy bałagan jest w tych poważnych Instytucjach, a Oni tylko - bezwiednie powielili zgromadzone tam informacje? Jednego jestem pewien w stu procentach, żaden z autorów - nie widział nigdy na oczy pomnika z pamiątkową tablicą przez mieszkańców Kowalewic ku czci pomordowanych postawionego. Niewiele się zgadza z faktami, prócz daty i niektórych nazwisk - proszę ocenić samemu. Nie dosyć, że przeinaczono nazwiska - to jeszcze dokooptowano kilka nowych. Wprawdzie brzmią one znajomo - ofiary te nie należy jednak wiązać z Kowalewicami.
50 - 48 -
51 Tymczasem w Orłej, najcięższe walki rodzina mojej babci przeczekała w murowanej oborze - był to budynek z cegły, zdolny zatrzymać pociski z broni maszynowej - które świstały po drewnianym domu. W pewnym momencie przez podwórko przebiegł żołnierz w czarnym mundurze i skrył się w rosnących nieopodal olchach. Po walkach, w trakcie przeczesywania terenu - Niemcy znaleźli tam trupa. Najprawdopodobniej był to jeden z załogi trafionego tuż przy drodze niemieckiego czołgu. Kierując się słowami babci jestem w stanie określić miejsce w którym spłonął - z dokładnością co do 10 metrów. Minęło wiele lat więc przyroda zatarła ślady, jest to bardzo blisko drogi - która wielokrotnie była przebudowywana, a w końcu położono nań nawierzchnię asfaltową. Co do drugiego spalonego czołgu jestem pewien w 100 procentach do dzisiaj ziemia nie chce w tym miejscu rodzić - pomimo nawożenia, a nawet wymiany części gleby. Trzeci czołg najprawdopodobniej ugrzązł w torfowiskach - z tyłu za zabudowaniami, ale nie wiem w którym miejscu - to dlatego czołgiści musieli skrócić prawe skrzydło. Patrząc na mapę torfowiska były tam szerokie, w wielu miejscach zalane wodą obfitującą w ryby - jak opowiadali najbliżsi. Jeszcze po wojnie pozyskiwano z nich torf, głównie z przeznaczeniem na opał. Natomiast z lat dzieciństwa pamiętam rozległe, pozarastane już wyrobiska i ogólnie podmokły grunt, który stabilizował się dopiero około 100 metrów od linii zabudowań. Relacja mojej babci i nie tylko - ponieważ spotykałem się z podobnymi stwierdzeniami innych starszych mieszkańców, niestety już nieżyjących - poddaje w wątpliwość zapisy historyków. Znaczyłoby to, że - faktycznie Niemcy dali się naszym żołnierzom we znaki, gdy więc tylko czołgi zawróciły - Polacy również cofnęli się ze swych pozycji w obawie przed kolejnym atakiem, którego mogli już nie wytrzymać. Obawy były słuszne bowiem Niemcy wkrótce wrócili, nie czołgami - lecz samochodami i pieszo. Jest całkiem prawdopodobne, że byli to żołnierze oddziału przeciwpancernego, którym udało się ujść z polskiego pogromu. Zauważywszy odwrót Polaków, przybyli wziąć odwet na ludności cywilnej. Innej opcji nie ma, gdyby bowiem nasi żołnierze pozostali na pozycjach - to nie pozwoliliby na znęcanie się nad cywilami i uprowadzenie zakładników. Rozważałem także wersję zdarzeń w której oprawcami są żołnierze z oddziału przeciwpancernego - jeszcze przed atakiem na Rafałów. W takim jednak przypadku nasi kawalerzyści wspominaliby o takich zajściach, a ponadto wątpliwym staje się cała kwestia z oficerem niemieckim i zakładnikami. Należy również wziąć pod uwagę ukształtowanie terenu - o ile we wschodniej części miejscowości, szczególnie w kierunku Duraja były tereny pozwalające na atak czołgów - o tyle zachodnia część Orłej, to teren podmokły. Ewentualny atak musiałby być więc poprowadzony wąską drogą między zabudowaniami - jest to operacja bardzo ryzykowna dla atakującego. Mógł być to jeden z powodów, ze względu na który - Niemcy nie wysłali do ataku więcej czołgów - a następnie w obawie przed dalszymi stratami wycofali te, które do Orłej dotarły.
52 Kolejną kwestią jest, kto i kiedy dokonał pochówku naszych żołnierzy, gdzie zostali pochowani - w Orłej, czy poza miejscowością? Z relacji babci, Stanisławy Chylińskiej wiem - że trupy naszych żołnierzy leżały jeszcze w czasie, gdy hitlerowcy spędzili ich w okolicy skrzyżowania. Wskazywałoby to raczej na pospieszny odwrót Polaków, skoro nie zebrali poległych. Jeżeli groby były w Orłej - to kiedy i dokąd je ekshumowano? Słyszałem o miejscu pochówku w pobliżu zabudowań Pani Zawadzkiej - po wojnie, do 1948 roku była tam szkoła. Któregoś roku, w rachubę wchodzą lata zwłoki te ekshumowano na cmentarz wojskowy - prawdopodobnie do Łęczycy. Domniemane groby znajdować się miały również w pobliżu kapliczki - pomiędzy obecnymi zabudowaniami państwa Grabarczyków i Janiaków. Kolejne żołnierskie mogiły miały znajdować się przy krzyżu około 200 metrów na zachód od wspomnianej wcześniejszej kapliczki. Obecnie krzyż ten został przesunięty o kolejne 200 metrów w kierunku zachodnim. Czas odcisnął swe piętno na otaczającym terenie - ale i na ludziach. Orła 2003 rok - po wielu latach od opisywanych tu zdarzeń - rodacy uczcili obrońców Ojczyzny symbolicznym obeliskiem. Corocznie - w drugą niedzielę września odbywają się tu uroczystości patriotyczne z polową mszą świętą i asystą kompanii honorowej - jednostki wojskowej z Leźnicy Wielkiej. Po mszy świętej wszyscy biorą udział w apelu poległych - a ku Ich pamięci oddawana jest salwa honorowa.
53 Głos zabierają zaproszeni goście i przedstawiciele władz. Z tej okazji - dla uczestników organizowane są okolicznościowe wystawy, prelekcje i pokazy filmów dokumentalnych, a delegacje składają przed obeliskiem wieńce oraz kwiaty. Oficjalne uroczystości kończą się defiladą kompanii honorowej, organizacji kultywujących tradycje polskiego oręża i grup rekonstrukcyjnych jednostek Wojska Polskiego II RP. Oczywiście po części oficjalnej nie może zabraknąć wojskowej grochówki, spróbować można również przysmaków regionalnej kuchni, porozmawiać z kombatantami - a przy okazji okrągłych rocznic posłuchać występu grup artystycznych. Mam prośbę do wszystkich Polaków - ludzi dobrej woli, jeżeli znacie odpowiedzi na zadane pytania odezwijcie się proszę - może z cząstek informacji poskładamy większą całość - by dla przyszłych pokoleń ocalić pamięć o tamtych tragicznych chwilach, aby nigdy się już nie powtórzyły. W 2010 roku - zupełnie przypadkowo, poznałem Pana Bohdana Wojciechowskiego. Syna porucznika Alberta Wojciechowskiego - oficera 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, który w 1939 roku dowodził naszymi wojskami w Orłej. Świat jest mały - nie wiem przypadek to, a może zrządzenie losu - pozostawiam to indywidualnej ocenie - każdego, kto książeczkę tą czytał będzie.
54 Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o rodzinie Wojciechowskich. Dokładniej mogłem też poznać sylwetkę Pana Porucznika. W dniu 11 listopada 2010 roku zapaliłem na jego grobie symboliczny znicz. Doczesne szczątki, bohatera z Orłej spoczywają w Warszawie na Cmentarzu Bródnowskim. W 2011 roku odwiedziłem rodzinne strony Wojciechowskich - posiadłość Omulew w Ostrołęce i Wojciechowice, miejsce gdzie wszystko się zaczęło - dziś przemysłową dzielnicę Ostrołęki. Posiadłość, to może zbyt wielkie słowa - taką była jeszcze w latach trzydziestych poprzedniego wieku, po wojnie zaś uległa stopniowemu zniszczeniu - jak wszystko, co ówczesnym władzom kojarzyło się z sanacyjną Polską. Dzisiaj syn wraca na ojcowiznę, niestety musiał budować nowe gniazdo, bo po tym starym niewiele pozostało rozpoznawalnych śladów. W 2010 roku przypadała 100 rocznica urodzin porucznika Wojciechowskiego - z tej okazji Pan Bohdan Wojciechowski wydał z własnych środków, wspomnienia o ojcu i rodzinie. Spotkał mnie zaszczyt wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu - skromny nakład 500 egzemplarzy szybko, w całości trafił pod strzechy. Wiem, że około 30 książek dostało się do rąk mieszkańców Orłej i okolicznych miejscowości. Nie jest to wersja ostateczna, obecna edycja miała upamiętnić rocznicę urodzin, ale też pobudzić do dyskusji - której owocem będą, być może kolejne wydania. W walce z problemami jakie niesie za sobą codzienna egzystencja zapominamy, że mówimy i piszemy w języku przodków - którzy wiele krwi przelali o to, by móc czuć się Polakami we własnej, wolnej Ojczyźnie. Ojczyźnie, którą my teraz rozmieniamy na drobne definiując sylwetkę prawdziwego Polaka. Czyżby miały wrócić czasy rokoszy i liberum veto - komu zależy na tym by kraj nasz pogrążyć w chaosie? Wszyscy Ci, którzy czują się Polakami - z Polską wiążą przyszłość własną i swych dzieci, w codziennym trudzie pracując na chleb powszedni - powinni czuć się w tym kraju bezpiecznie. Bez względu na płeć, wiek, status społeczny, religię, zapatrywania polityczne, czy kolor skóry. Starałem się jak najwięcej bazować na opracowaniach historyków - stąd tak wiele cytatów. Pragnąłem jednocześnie wykazać jak wiele jest nieścisłości, a nawet rozbieżności w opisywanych przez nich wydarzeniach. Nie mogąc ogarnąć wszystkich faktów z Kampanii Wrześniowej, chciałbym więc bardzo dokładnie poznać te dotyczące rodzinnych stron - by dla następnego pokolenia rozwinąć i zachować słowa, które kiedyś usłyszałem od babci. Zapraszam wszystkich do rzeczowej dyskusji - naszym obowiązkiem jest pamiętać, by okropieństwa wojny nigdy więcej już się nie powtórzyły. Pamięci ofiar, walczącym na wieczną chwałę, potomnym - ku przestrodze, słowa te zostały skreślone. Proszę więc w ewentualnej korespondencji mieć tą maksymę na uwadze.
55 Przy okazji wznowienia chciałbym, aby światło dzienne ujrzały słowa polemiki jakie staram się prowadzić z osobami, które rozpowszechniają niepotwierdzone treści dotyczące wydarzeń Września 1939 roku w naszym regionie. Polemika ta, przybiera często niestety formę zbliżoną do monologu, gdyż spotyka się z milczeniem - przyjmowanym przeze mnie jako lekceważenie tematu i mojej osoby. Być może powodem jest brak argumentów, ale nie wykluczone, że w grę wchodzi po prostu arogancja i zadufanie w sobie - które sprowadzają się do poczucia własnej nieomylności i niepodważalności. Wskazuje na to chociażby wydana w 2015 roku - współfinansowana ze środków Unii Europejskiej, książka Pana Stanisława Frątczaka pt. Wojna i pamięć. Tytuł wymowny, ale już treść książki niekoniecznie o czym poniżej. Dałem Panu Stanisławowi czas i możliwość zweryfikowania treści i sprostowanie niestety bez odzewu. Panie Stanisławie, nikt z nas nie jest nieomylny - tylko ten się nie myli, kto nic nie robi. Przestrzegałem, że opublikuję przedstawione na Pańskie ręce wątpliwości w przypadku ich zignorowania - co niniejszym czynię. Dodatkowo jak Panu pisałem opublikuję swą książkę w Internecie. Tak, aby nasi rodacy mieli punkt odniesienia, aby przetrwała dla kolejnych pokoleń relacja możliwie bliska rzeczywistym wydarzeniom - nie zaś stworzona przez Pana legenda. Zrobił Pan wiele dobrego, a teraz wykorzystując zdobytą pozycję, bezkrytycznie upowszechnia Pan informacje w wielu wątkach z historią mające niewiele wspólnego. Bój o Orłę (wg. Pana Stanisława Frątczaka) - str cytuję: Przewaga liczebna armii niemieckiej była tak wielka, że już w siódmym dniu wojny wojska nieprzyjaciela przekroczyły Wartę, znalazły się nad Bzurą, zajmując pobliskie miasta i wsie. Gdzie polska armia, lotnictwo, piechota, kawaleria? - zadawano sobie w rozpaczy pytanie. Odpowiedź przyszła niespodziewanie od północy. Przyniosło ją w dniu 9 września echo artyleryjskiej kanonady. A więc Polska jeszcze nie zginęła! Odżyły nadzieje pokładane teraz w Armii Poznań, która uderzyła w bok sił nieprzyjaciela, maszerującego na Warszawę, chcąc powstrzymać jego zwycięski pochód. Rozpoczęły się wówczas - między Łęczycą a Ozorkowem - krwawe zmagania, które weszły do historii pod nazwą Bitwa nad Bzurą. To stamtąd dało się słyszeć w Grotnikach echo artyleryjskich salw. Po dwóch dniach armatniej kanonady, dołączyły odgłosy walki toczonej bardzo blisko, tuż za grotnickim lasem. To w sąsiedniej wsi, w Orłej, rozgorzał zacięty bój. Toczyli go kawalerzyści z pułków Pomorskiej Brygady Kawalerii, które w pierwszych dniach wojny - w Borach Tucholskich - uległy miażdżącej przewadze wroga.
56 Teraz tutaj, nad Bzurą, zaświtała dla nich nadzieja wzięcia odwetu za poniesioną na Pomorzu klęskę. Otrzymali bowiem rozkaz obejścia szerokim łukiem wojsk niemieckich, broniących się pod Ozorkowem, Modlną i Strykowem i głębokiego, bo aż po Łódź, wejścia na ich tyły. Pierwszym naturalnym bastionem, który stanął na drodze kawaleryjskiego marszu, była wysoka na 180 m Góra Marii (koło Bibianowa) obsadzona przez 55 Pułk z niemieckiej 17 Dywizji Piechoty. Stąd nieprzyjaciel obserwował i trzymał pod obstrzałem całą okolicę. Dwa szwadrony konne i jeden kolarzy, w szyku pieszym nacierały na wzniesienie, które parokrotnie przechodziło z rąk do rąk. Aby za wszelką cenę powstrzymać okrążający manewr naszej kawalerii, Niemcy rzucili do przeciwnatarcia swój ostatni odwód - oddział przeciwpancerny. Do starcia z nim doszło pod Rafałowem (obecnie część wsi Mikołajew). Jego rezultatem było pobojowisko, zasłane poległymi żołnierzami wroga i rozbitym sprzętem. Odrzuceni na zachód Niemcy, Wykorzystali wysoki nasyp linii kolejowej Łódź Kaliska - Kutno, jako następną linię obrony. Znów szwadrony konne zeszły z wierzchowców, a kolarski z rowerów i kawalerzyści rozwinięci w tyraliery, ruszyli z bagnetami na karabinkach do ataku na pozycje wroga. Wsparci ogniem armat artylerii konnej, rozmiękczyli opór nieprzyjaciela. Niemieckie oddziały zbiegły w panice z nasypu i uciekły do Orłej. Na ich karkach wpadł do wsi szwadron Pomorskiej Kawalerii i dotarł do jej środka. Przyciągnięte zdobyczne niemieckie działko przeciwpancerne z pobojowiska pod Rafałowem, zajęło stanowisko ogniowe na skrzyżowaniu dróg. Jego lufa wychylona zza węgła chaty, skierowana była na wschód. Oficerowie przewidzieli uderzenie kontrprzeciwnika, który chciał zatrzymać kawaleryjski zagon. Nie mylili się. Wróg się szybko zbliżył. Był na szosie z Kowalewic. Skrył się w zasłonie dymnej i tumanach kurzu, wznoszonego przez gąsienice. A więc to niemieckie czołgi. Kawalerzyści walczyli z nimi na Pomorzu już w pierwszych dniach wojny. Ale nie takie te czołgi straszne. Sporo zostało zniszczonych, lecz Niemcy mieli ich dużo. Żołnierze w Orłej jeszcze nie wiedzieli, że przeciw nim pędziła cała kompania, szesnaście czołgów Pz Kw IV, najnowszych, każdy o wadze 21 ton, wyposażonych w działka kalibru 75 mm i po dwa cekaemy. Dotąd kompania pancerna w Parzycach pod Leśmierzem odpierała ataki polskiej piechoty. Teraz miała polską kawalerię wyprzeć z Orłej i odrzucić możliwie jak najdalej na zachód. Kawalerzyści błyskawicznie zajęli stanowisko obronne wzdłuż wsi i wysunęli je do przodu, żeby na jej początku przywitać ogniem przeciwnika. Rozwinięte w natarciu czołgi wpadły do Orłej od strony lasu. Polacy bili w nie ze wszystkich luf broni maszynowej i działek. Czołgi odpowiadały ogniem i ratowały się szybkością, a mogły ją rozwinąć do 42 km/godz. Poza tym pancerz dochodzący miejscami do 50 mm bronił je od serii broni maszynowej. Tylko działka przeciwpancerne mogły je zatrzymać, a tych Polacy mieli mało. W Orłej rozszalało się piekło. Wieś spowita płomieniami, dymem i kurzem, huczała od ryku czołgowych silników, eksplozji rwących się pocisków, jazgotu cekaemów.
57 Czołgi jednak przeszły przez to piekło i doszły do skrzyżowania dróg. Tu napotkały jeszcze zacieklejszy opór. Niemcom szczególnie dawało się we znaki ich działko przeciwpancerne, utracone pod Rafałowem i teraz obsługiwane przez pomorskich kawalerzystów. Raz po raz z jego lufy wykwitał czerwony błysk. Gdy czołgowe karabiny maszynowe wykosiły jedną obsługę, zza chałupy wyskakiwała następna i prowadziła dalej ogień. W końcu na lawetę działka padła ostatnia zmiana z ich dowódcą, podporucznikiem, który oddał ostatni wystrzał. Działko zamilkło. Niemieccy pancerniacy naliczyli przy nim trzynastu poległych żołnierzy. Oto opis tej walki znany jedynie z relacji niemieckiej zamieszczonej w książce Kampferlebnisse aus dem Feldzug in Polen 1939 (Berlin 1940). Rozpoczęła się śmiertelna walka między czołgami, a bronią przeciwpancerną. Szczególnie niebezpiecznym przeciwnikiem okazało się zdobyte przez Polaków niemieckie działo przeciwpancerne, stojące za rogiem jednego z domów. Jego obsługa, koszona przez serie naszych karabinów maszynowych, uzupełniała się ciągle przez nowych żołnierzy wyskakujących z domów, przed którymi działo miało swoje stanowisko ogniowe. Ostatnim, który padł z niego strzelając, był polski podporucznik. Być może respekt przed tak nieugiętym przeciwnikiem, a przede wszystkim utrata trzech czołgów, z których dwa w pobliżu płonęły, skłoniła nieprzyjaciela do odwrotu na pozycje wyjściowe. Droga do głębokiego zagonu kawaleryjskiego - aż po Łódź - stanęła otworem przed pomorskimi szwadronami. Niestety, ofiara z żołnierskiej śmierci nie została w pełni wykorzystana. Zagrożenie od ciągle napływających od zachodu nowych sił nieprzyjaciela, zmusiło kawalerię do zmiany kierunku frontu i działań z ofensywnych na obronne. Pamięć jednak o ich czynie bojowym nie ulegnie zapomnieniu. - KONIEC CYTATU. Dzień dobry, dziękuję za książkę - ładnie wydana, miła dla oka i do tego dla leniwych płyta z nagranymi poszczególnymi epizodami. Niestety, treść pozostawia bardzo wiele do życzenia. Grzecznościowo powiem, że autor konfabuluje - choć w dalszej treści zastosuję terapię szokową - bowiem Pan Stanisław jest ślepy i głuchy na argumenty. Zatrzymał się gdzieś u schyłku lat siedemdziesiątych i dalej tam tkwi - tymczasem nasza wiedza o Wrześniu 1939 roku uległa znaczącej poprawie, już to poprzez brak wszechobecnej cenzury, już za sprawą publikacji zagranicznych i lekturze zapisków ostatnich uczestników tamtych zdarzeń, którzy przez lata blokowani - u schyłku swoich dni zdecydowali się opublikować wspomnienia dla potomnych. Zacznę od wątku związanego z moją rodzinną miejscowością tj. od Boju o Orłę później odniosę się do pozostałej treści książki Wojna i pamięć. Przewaga armii niemieckiej była wielka - owszem, ale to nie było główną przyczyną klęski wrześniowej. W obronie nie są konieczne takie same siły jak w ataku, nie liczebność miała w tym przypadku istotne znaczenie, tym bardziej - że morale naszych żołnierzy nie budziło
58 zastrzeżeń. Zawiodła mentalność sztabowców i zacofanie techniczne naszej armii. Nikt wówczas nie przewidywał wojny błyskawicznej - współdziałania lotnictwa z przełamującym uderzeniem jednostek pancernych, które za wszelką cenę parły do celu - a w utworzone luki, szerokim strumieniem wlewała się zmechanizowana piechota. Wojna totalna, ogólny paraliż zaplecza, przerwanie łączności i dróg komunikacyjnych. To było główną przyczyną klęski wrześniowej. Zawiodło wielu dowódców wysokiego szczebla z marszałkiem Rydzem-Śmigłym włącznie - żołnierze w polu nie szczędzili krwi, ale nie mogli sprostać silniejszemu, lepiej zorganizowanemu i wyposażonemu wrogowi. Na domiar złego Sowieci wbili nam nóż w plecy, a sojusznicy zostawili na łasce losu - żeby nie powiedzieć zdradzili. Tak na marginesie rzekę Wartę Niemcy przekroczyli już pierwszego dnia wojny w okolicach Skwierzyny, gdzie na krótkim odcinku była ona rzeką graniczną. Rozpoczęły się wówczas - między Łęczycą a Ozorkowem - krwawe zmagania, które weszły do historii pod nazwą Bitwa nad Bzurą. - Bitwa nad Bzurą rozpoczęła się 9 IX 1939 roku na odcinku pomiędzy Uniejowem - a Sobotą, by w kolejnych etapach przesuwać się poprzez Stryków, Głowno, Łowicz, Sochaczew - a zakończyć w dniu 17 IX 1939 roku, forsowaniem Bzury pod Brochowem i Witkowicami w celu przebicia się poprzez Kampinos do obleganej Warszawy. Finał walk połączonych Armii Poznań i Pomorze nastąpił w dniu 19 września kiedy to, resztki oddziałów kawalerii przebiły się do Warszawy. Za nimi weszły do miasta 25 i 15 Dywizje Piechoty i inne mniejsze oddziały. Przybył tu także gen. Kutrzeba. Wiele rozproszonych grup walczyło w rejonie przebijania jeszcze do 22 IX, niektórym udało się przedostać na drugą stronę Wisły, a stamtąd na Lubelszczyznę i dalej. Należy pamiętać, że Łęczyca była tylko jednym z początkowych punktów zmagań - walki o Ozorków toczyły się w kolejnych dniach i były następstwem zdobycia Łęczycy i przesunięcia linii frontu na południe. Dwa szwadrony konne i jeden kolarzy, w szyku pieszym nacierały na wzniesienie, które parokrotnie przechodziło z rąk do rąk. - Na wzniesienie dwukrotnie nacierał szwadron kolarzy por. Stryjewskiego, aby za trzecim atakiem ostatecznie zdobyć wzgórze. Natomiast szwadrony konne po opanowaniu Florjanek, Konstantek i Chociszewa - prowadziły rozpoznanie w kierunku południowo-wschodnim. Około godziny 10, dnia 11 IX na polskie pozycje wyszedł kontratak niemieckiego oddziału przeciwpancernego. Po kilku godzinach zmagań, pod Rafałowem dochodzi do przełamania niemieckich pozycji. Niemcy wycofują się na wschód w kierunku Orłej. Aby nie być posądzanym o konfabulacje oddam głos Panu Porucznikowi Władysławowi Piszczkowskiemu, dowódcy 4 szwadronu 8 psk. Jego wspomnienia opatrzone własnoręcznym podpisem, zostały zdeponowane w Muzeum Ziemi Chełmińskiej - posłuchajmy. - Od godziny 15 w dniu 10 IX 4 szw. 8 psk jako straż przednia ubezpiecza marsz z Wartkowic do Parzęczewa, który osiąga bez styczności z nieprzyjacielem w godzinach wieczornych. Po krótkim odpoczynku w Parzęczewie, na skutek wiadomości od rozpoznania o opanowaniu przez Niemców wzg. Bibianów, płk Jastrzębski wysyła spieszony 4 szw. 8 psk z częścią szwadronu kolarzy (całość pod dowództwem por. Piszczkowskiego) z zadaniem wyrzucenia Niemców ze wzg. Bibianów
59 i obsadzenia go. Zaatakowanie wzg. Bibianów (Góra Bona) nastąpiło już w zupełnej ciemności. Placówka nieprzyjaciela obrzucona granatami ręcznymi przez pluton por. Bąka (4 szw. 8 psk) po krótkiej walce wycofała się, pozostawiając na stanowisku lunetę nożycową oraz radiostację. Po opanowaniu wzgórza 4 szw. 8 psk i kolarze (cały szwadron pod dowództwem por. Stryjewskiego) zorganizowali się na zajętej pozycji około godziny 23. Około godziny 04 dnia 11 IX adiutant pułku rtm. Siedlecki przywiózł rozkaz wg. którego 4 szw. 8 psk miał niezwłocznie przejść do miejscowości Rafałów, a na wzgórzu miał pozostać szwadron kolarzy. 4 szw. 8 psk przeszedł do m. Rafałów skąd od godz. 05 dn. 11 IX w ramach pułku rozpoczął natarcie piesze w kierunku toru kolejowego Zgierz-Ozorków. Pułk wspierany ogniem 2 baterii DAK naciera z powodzeniem na kierunku działania z 2 szw. 8 psk i 3 szw. 2 p. szwol. w rejonie miejscowości Orle. Ciężką walkę toczy jednocześnie szwadron kolarzy o wzgórze, które przechodzi z rąk do rąk. Na kierunku działania 4 szw. 8 psk natarcie zostało zatrzymane przewagą ogniową nieprzyjaciela. Szwadron ugrupował się w obronie, dla ewentualnej osłony skrzydła natarcia pułku. W wyniku kilkugodzinnych zmagań, pułk odrzuca niemieckie przeciwnatarcie i wychodzi na tyły Niemców, biorąc do niewoli sztab jakiejś jednostki oraz niszcząc 5 czołgów. W bitwie tej zginęli: por. Żak kierując osobiście ogniem działka ppanc. i ppor. Dzieliński z 4 szw. 8 psk oraz ranny zostaje por. Piszczkowski d-ca 4 szw. 8 psk. Poważne straty w zabitych i rannych miał też 2 szw. 8 psk. Wzgórze Bibjanów zostało więc zdobyte już 10 września przez żołnierzy 1 plutonu z 4 szwadronu 8 pułku strzelców konnych, którymi dowodził podporucznik Roman Marceli Bąk- Bąkowski. Autor mówi wprost, że powodzenie natarcia uzyskały jedynie na swych kierunkach 2 szwadron 8 psk oraz 3 szwadron 2 pszw. w rejonie miejscowości Orle (Orła). Zdobycie wzgórza potwierdza również ówczesny dowódca 1 plutonu - ppor. Roman Marceli Bąk (Bąkowski) w liście otwartym opublikowanym w 2000 roku na łamach Biuletynu Informacyjnego Pracowników Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie - cytuję : W dniach 9-10 września walczyłem w największej i najbardziej krwawej bitwie nad Bzurą, w której odnieśliśmy największy sukces Września. W miejscowości Parzęczew odznaczony zostałem po raz drugi Krzyżem Walecznych za zdobycie góry Bony k. Ozorkowa (tutaj zostałem kontuzjowany). Aby za wszelką cenę powstrzymać okrążający manewr naszej kawalerii, Niemcy rzucili do przeciwnatarcia swój ostatni odwód - oddział przeciwpancerny. Do starcia z nim doszło pod Rafałowem (obecnie część wsi Mikołajew). Jego rezultatem było pobojowisko, zasłane poległymi żołnierzami wroga i rozbitym sprzętem. - I znowu utopia, Niemcy rzucili do kontrataku oddział przeciwpancerny. Pan wybaczy Panie Stanisławie, ale z Pańskich słów można odnieść wrażenie, że cały niemiecki oddział uderzył na tym wąskim odcinku. By uzmysłowić Panu skalę opiszę z jakim oddziałem mieliśmy do czynienia, otóż oddział przeciwpancerny, niemieckiej 17 Dywizji Piechoty (17 Panzer Abwehr Abteilung) składał się z 3 kompanii przeciwpancernych oraz kompanii karabinów maszynowych (kompania wsparcia). Na uzbrojeniu każdej kompani znajdowało się 12 sztuk 37 mm armatek przeciwpancernych PaK 36.
60 Zarówno niemieckie jak i polskie źródła mówią, że do walki został użyty cały oddział (batalion) przeciwpancerny - niektórzy określają ten oddział mianem dywizjonu przeciwpancernego. Do starcia doszło na całym froncie w tym i na wzgórzu Bibjanów, natomiast pod Rafałowem, po kilkugodzinnym starciu doszło do przełamania (o czym we wcześniejszym cytacie por. Piszczkowskiego), znaczy się na tym odcinku Polacy odnieśli zdecydowane zwycięstwo skutkiem czego Niemcy w popłochu rozpoczęli odwrót, a nasi żołnierze w pościgu wtargnęli do Orłej. Zastanawiającym jest dlaczego akurat na tym odcinku? Hipotez jest kilka, ale niestety o większości źródła milczą lub nie precyzują jednoznacznie. W trakcie walki Polacy mieli wziąć do niewoli sztab niemieckiej jednostki - mogło to sparaliżować system dowodzenia, a w efekcie straty i chaos. Kolejne hipotezy to wspomnienie miejscowej ludności, które przed laty słyszałem z ust nieżyjących już świadków tamtych dni. Mianowicie na tyły wojsk niemieckich, do Orłej miał się przedostać niewielki polski oddział. Żołnierze Ci mieli jakoby ostrzelać niczego nie spodziewających się faszystów przemieszczających się po otwartym terenie w rejonie nasypu kolejowego. Skutkiem czego w dzień po walkach Niemcy trzema ciężarówkami mieli wywozić swych poległych w kierunku Zgierza. Kolejną częściowo potwierdzoną hipotezą jest uderzenie naszych pancerniaków z 62 Dywizjonu Pancernego z rejonu Mamienia na tyły walczących pod Rafałowem hitlerowców. Mówię częściowo ponieważ zarówno Pan Rajmund Szubański autor Pancernych bojów Września, Początku pancernego szlaku i Polskiej broni pancernej w 1939 roku jak i Antoni Nawrocki autor monografii 6 batalionu pancernego (62 dyon panc. wchodził w jego skład), ale również Pan Paweł Rozdżestwieński w książce Ułani Jazłowieccy - odnotowują udział 62 Dywizjonu w walkach o Orłę. Jedni umiejscawiają pancerniaków w samej Orłej, inni pod Orłą - wszyscy jednak piszą o stratach, zginąć miało 2, a rannych zostało 6 żołnierzy dywizjonu, ponadto dywizjon w Orłej stracić miał 2 czołgi i samochód pancerny. Może więc Panie Stanisławie warto byłoby się zastanowić nad aktualizacją tablicy w Orłej, gdzie niesłusznie figurują żołnierze szwadronu kolarskiego, pominięto natomiast żołnierzy 62 Dywizjonu Pancernego. Odrzuceni na zachód Niemcy, Wykorzystali wysoki nasyp linii kolejowej Łódź Kaliska - Kutno, jako następną linię obrony. Znów szwadrony konne zeszły z wierzchowców, a kolarski z rowerów i kawalerzyści rozwinięci w tyraliery, ruszyli z bagnetami na karabinkach do ataku na pozycje wroga. - Panie Stanisławie, niech Pan pomyśli - nasi żołnierze dokonali przełamania niemieckich stanowisk pod Rafałowem, a Orła względem Rafałowa leży na zachód - czy może raczej na wschód - to jak można pisać, że Niemcy zostali odrzuceni na zachód? Szwadrony wsadził Pan na konie i rowery - pytanie, a po co przecież walka toczyła się cały czas w styczności z wrogiem, a wówczas jak wiadomo kawaleria walczyła i przemieszczała się w szyku pieszym. Do tego wszystkiego uparcie wpycha Pan swoich kolarzy do Orłej - podczas, gdy oni walczyli w tym samym czasie o wzgórze Bibjanów. I oczywiście jak już szli do ataku, to nie inaczej
61 jak na bagnety. Owszem w otwartym polu tak, ale nie w takim terenie - gdzie znacznie skuteczniejszy jest ogień artylerii czy broni maszynowej, a w bezpośredniej styczności granat ręczny. Przyciągnięte zdobyczne niemieckie działko przeciwpancerne z pobojowiska pod Rafałowem, zajęło stanowisko ogniowe na skrzyżowaniu dróg. Jego lufa wychylona zza węgła chaty, skierowana była na wschód. Oficerowie przewidzieli uderzenie kontrprzeciwnika, który chciał zatrzymać kawaleryjski zagon. - Wychodzi na to, zresztą wcale się nie dziwię znając Pańską retorykę, że w Orłej całą obronę stanowiło zdobyczne niemieckie działko, ukryte za węgłem chaty. Dobra bajka, ale czy sam Pan w nią wierzy? Orła została opanowana cała, a to - że bronić się przed spodziewanym natarciem postanowiono w środku miejscowości wynikało z warunków terenowych. Na skrzydłach znajdowały się podmokłe torfowiska, zabudowania pozwalały na maskowanie stanowisk, a otwarte przedpole umożliwiało prowadzenie skutecznego ognia do czołgów. Proszę przyjąć do wiadomości, że w Orłej prócz zdobycznej armatki była przynajmniej jeszcze jedna 37 mm armatka ppanc wz przydzielona do 3 szwadronu szwoleżerów wraz z obsługą z 16 pułku ułanów. Nie wykluczony jest również udział wcześniej wspominanych pancerniaków z 62 Dywizjonu. Pamiętać należy również o karabinach przeciwpancernych, bowiem charakterystyczne duże łuski, a nawet kompletne naboje były odnajdywane na okolicznych polach jeszcze na początku lat siedemdziesiątych. I na koniec pytanie, kto to jest pańskim zdaniem kontrprzeciwnik? Wróg się szybko zbliżył. Był na szosie z Kowalewic. Skrył się w zasłonie dymnej i tumanach kurzu, wznoszonego przez gąsienice. - Szosa do Kowalewic, to powstała czterdzieści lat po wojnie - wcześniej była tam zwykła polna droga. Ja pamiętam - pan jest trzydzieści lat starszy ode mnie, więc powinien tym bardziej pamiętać. Poza tym czołgi rano 11 września dotarły do Kowalewic od strony Krzeszewa, a następnie wykorzystując fałdy terenowe zagłębiły się w las pomiędzy Wiktorowem - a Zimną Wodą i leśnymi drogami dotarły do Orłej, by wzdłuż drogi do Grotnik zająć pozycje wyjściowe. Najlepiej wywnioskować można to ze słów niemieckiego dowódcy, cytuję: Już toczy się kompania przez wieś Kowalewice, nie ma czasu do stracenia. Kompania rozwija się z marszu i z największym pośpiechem pędzi ku odległemu o półtora kilometra fragmentowi lasu na północ od wsi Orla. Potężna ulewa ognia z drzew i z ziemi, z prawa, z lewa, z przodu uderza w nasze czołgi. Ale w tym położeniu obowiązuje jeden nakaz: tylko naprzód i jeszcze raz naprzód. Już jest kompania na skraju lasu, ale niestety z powodu błotnistego terenu musi przez las przebijać się drogami. Żołnierze w Orłej jeszcze nie wiedzieli, że przeciw nim pędziła cała kompania, szesnaście czołgów Pz Kw IV, najnowszych, każdy o wadze 21 ton, wyposażonych w działka kalibru 75 mm i po dwa cekaemy. - Rzecz w tym, że do wojny z Polską produkowano tylko wersje A - 35 sztuk, B - 45 sztuk i C. Tej ostatniej wyprodukowano najwięcej bo 140 sztuk, a produkcję zakończono w sierpniu 1939 roku. Żadna z wymienionych wersji nie miała pancerza grubszego niż 30 mmm,
62 nie przekraczała kg masy bojowej (czołg wraz z paliwem i amunicją), wersje B i C były uzbrojone prócz armaty tylko w jeden karabin maszynowy MG-34. Czołgi o parametrach często przypisywanych tym z Orłej rozpoczęto produkować dopiero jesienią 1940 roku po wojnie z Francją. Najistotniejsza informacja jest taka, że w całym 23 pułku pancernym były tylko 3 Pz-IV i do tego w trzeciej kompanii. Pozostałe uzbrojenie, to przestarzałe 40 sztuk Pz-I oraz 33 sztuki Pz-II i 5 czołgów dowodzenia Pz Bef 265 (Bundesarchiv-Militärarchiv Freiburg). Dodam rzecz najważniejszą do czasu wojny z Polską, Niemcy zdołali sformować i wyposażyć tylko jeden batalion tegoż pułku. Był on jedyną jednostką pancerną w niemieckiej 8 Armii, którą zewsząd atakowały wojska generałów Kutrzeby i Bortnowskiego tymi właśnie czołgami hitlerowcy starali się łatać przełamane przez Polaków odcinki obrony. W zależności od autora - w Orłej jest cała 2 kompania 23 pułku pancernego - czołgi 2 kompanii 23 pułku pancernego lub sześć czołgów (Zug - pluton) z 2 kompanii 23 pułku pancernego. Zresztą nawet niemiecki dowódca pisze - cytuję: Dwa czołgi zostały w tej rozstrzygającej i gorącej walce ogniowej trafione w zbiorniki. Załogi, po części ciężko zranione, mogły - co wygląda prawie jak cud - mimo gęstego ognia uratować się i zostały podjęte przez inne czołgi. Załoga trzeciego czołgu, który ugrzązł w błocie, mogła także, mimo silnego ognia, przebić się do tyłu. Trzy pozostałe czołgi z przestrzelinami wycofały się bez poranienia załogi. Nie wiem jak Panu, ale mi wychodzi takie działanie 2+1+3=6, a więc pluton (Zug). Nie wiem skąd wziął Pan tych szesnaście czołgów i do tego Pz-IV. Proszę pobudzić wyobraźnię i rozmieścić 16 czołgów nacierających na pasie od linii zabudowań do fałdy terenowej w kierunku miejscowości Duraj ( m) tutaj tylko był bowiem teren umożliwiający atak czołgów, czyli czołg co 20 metrów. Kawalerzyści błyskawicznie zajęli stanowisko obronne wzdłuż wsi i wysunęli je do przodu, żeby na jej początku przywitać ogniem przeciwnika. - Nie stanowisko, a stanowiska obronne wzdłuż wsi - ale po co - przecież bronili kierunku zachodniego. Czy mam rozumieć, że zostawili im otwartą drogę na Parzęczew? Oj mota się Pan, Panie Stanisławie. Jako żołnierz główną linię obrony oparł bym na drodze poprzecznej łączącej Duraj z Kowalewicami, wykorzystując przy tym zabudowania i naturalne przeszkody terenowe. Oczywistą rzeczą jest, że dodatkowo w terenie wystawił bym ubezpieczenia skrzydeł oraz własnego zaplecza (drogi ewentualnego odwrotu) i wysunięte stanowiska opóźniające, które stopniowo spływały by na główną linię obrony. Ale taki zapis jak powyżej wybaczy Pan, to masło maślane - nie zaś opis taktyki walki. Czołgi jednak przeszły przez to piekło i doszły do skrzyżowania dróg. Tu napotkały jeszcze zacieklejszy opór. Niemcom szczególnie dawało się we znaki ich działko przeciwpancerne, utracone pod Rafałowem i teraz obsługiwane przez pomorskich kawalerzystów. Raz po raz z jego lufy wykwitał czerwony błysk. Gdy czołgowe karabiny maszynowe wykosiły jedną obsługę, zza chałupy wyskakiwała następna i prowadziła dalej ogień. W końcu na lawetę działka padła
63 ostatnia zmiana z ich dowódcą, podporucznikiem, który oddał ostatni wystrzał. Działko zamilkło. Niemieccy pancerniacy naliczyli przy nim trzynastu poległych żołnierzy. Oto opis tej walki znany jedynie z relacji niemieckiej zamieszczonej w książce Kampferlebnisse aus dem Feldzug in Polen 1939 (Berlin 1940). - Finał ujął Pan po mistrzowsku wzruszyłem się na całego, a co dopiero niemieccy pancerniacy, którzy jeszcze rano strzelali do bezbronnych cywili w Kowalewicach - teraz po rycersku doceniając nieugiętego przeciwnika z respektem wrócili na pozycje wyjściowe. Panie Stanisławie z Pańskiej relacji wynika, że najzacieklejsza walka odbyła się na skrzyżowaniu dróg - na dystansie około 10 metrów, w takiej bowiem odległości od niego znajdowała się chata. Znaczy się innych obrońców nie było, albo zginęli albo uciekli? Jeszcze jakby Pan powiedział skąd wziął liczbę 13, a co najważniejsze - gdzie są ONI pochowani? Nawet niemiecka propaganda nie opisałaby barwniej walk w Orłej. Żadne ze znanych mi polskich źródeł nie podaje takiego scenariusza wydarzeń, nawet niemieckie źródła milczą, a Pan jak mantrę powtarza ten sam opis. Brak mi słów na takie mitologizowanie przy, którym nawet Termopile ustępują w cień. Ale to nie wszystko - 14 IX 2014 na portalu e-ozorków.pl ( - opublikowane zostały Pańskie słowa, oto ich treść: W dniu 10 września 1939 roku szwadrony Pomorskiej Brygady Kawalerii wkroczyły od strony Wartkowic na ziemię parzęczewską, żeby głębokim zagonem wejść na tyły broniących się na północnym przedpolu Ozorkowa sił niemieckich i otworzyć drogę dla Grupy Operacyjnej gen. Grzmota Skotnickiego. Dnia 11 września po wyparciu nieprzyjaciela obsadzającego Górę Marii (dawniej Góra Parzęczewska) przekroczyły tory kolejowe Łódź-Kutno. W pogoni za uciekającym nieprzyjacielem 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich por. Wojciechowskiego i 2 szwadron 8 Pułku Strzelców Konnych rtm. Wiśniewskiego wkroczył do Orłej i wkrótce opanował część zachodnią, a potem całą wieś. Coraz głębsze wchodzenie polskiej kawalerii na tyły broniących się pod Ozorkowem resztek 30 DP i wspierających ją batalionów przybyłej na pomoc 17 DP było zbyt poważnym zagrożeniem, aby nieprzyjaciel zbagatelizował tą sytuację. W tym celu przesunął do Orłej 2 kompanię z 23 pułku czołgów, dotąd zaangażowaną we wspieraniu własnej piechoty broniącej linii Sierpów Parzyce. Kompania ta licząca 16 czołgów typu PzKw IV, najnowszej produkcji z 1938 r., o wadze 21 ton, uzbrojonych w armatę kalibru 75 mm i 2 karabiny maszynowe pędziła ile mocy w silnikach do Orłej. Pomorscy kawalerzyści nie dali się jednak zaskoczyć. Szwadrony dysponowały dwoma armatkami, w tym jedną zdobyczną. Gdy kilku czołgom udało się przedrzeć przez zaporę ogniową we wschodniej części Orłej i dotrzeć do skrzyżowania dróg w środku wsi, przywitało ich ogniem zdobyczne działko strzelające zza węgła chaty. Raz po raz z jego lufy wykwitał czerwony błysk. Gdy czołgowe karabiny maszynowe zastrzeliły jedną obsługę, zza chałupy wyskakiwała następna i dalej prowadziła ogień. W końcu na lawetę działka padła ostatnia zmiana z ich dowódcą, podchorążym z 16 PUł. o nieznanym nazwisku. On to oddał ostatni strzał. Niemcy przy dziale naliczyli ciała dwunastu poległych. W wyniku zaciętej obrony polskich kawalerzystów nieprzyjaciel
64 pozostawił na placu boju trzy czołgi. Dwa spalone i jeden unieruchomiony. Dowódca kompanii czołgów mjr Siegel wycofał się z pozostałymi maszynami na pozycje wyjściowe. Droga do głębokiego rajdu na Łódź została dla Grupy Operacyjnej Kawalerii otwarta, chociaż niewykorzystana. Zagrożenie bowiem, jakie zarówno dla samej GO Kaw. jak i prawego skrzydła nacierającej na Ozorków polskiej 25 DP stworzyła niemiecka 221 DP zmusiła gen. Grzmota- Skotnickiego do skierowania pułków Podolskiej BK do jej zatrzymania. W tej sytuacji rajd na Łódź stał się nieaktualny, a Zbiorczy Pułk Pomorskiej BK będący dotąd czołową siłą uderzeniową Grupy Operacyjnej otrzymał rozkaz osłaniania jej od wschodu. Zgodnie z nim Pułk 12 IX wycofał się z wysuniętych pozycji w Orłej i oparł swe linie obronne na przedpolu Parzęczewa odpierając niemieckie uderzenia od strony Ozorkowa. 12 września wieczorem Zbiorczy Pułk Pomorskiej BK na rozkaz dowódcy Armii Poznań przerwał walkę, oderwał się od nieprzyjaciela i wycofał w kierunku Łęczycy. Jest to tylko zarys historii jaka rozegrała się w Orłej. Aby uczcić pamięć bohaterów w miejscowości Orła organizowane są obchody upamiętniające te wydarzenia. W tym roku rozpoczną się uroczystą mszą świętą w Parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Parzęczewie. Uroczystość odbędzie się 14 września. Całość zakończy defilada pocztów sztandarowych i kompanii honorowej 37 Dywizjonu Lotniczego w Leźnicy Wielkiej. W imieniu organizatorów serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w tych wydarzeniach. Z powyższych słów wynika, że Orła została opanowana cała, szwadrony w Orłej dysponowały dwoma armatkami, a Niemcy przy dziale naliczyli 12 zabitych polskich żołnierzy. Więc jak to w końcu z tą Orłą było? Na jakiej podstawie formułuje Pan informacje, kto dał Panu prawo do tworzenia legendy? Ja walczę o przetrwanie prawdy dla następnych pokoleń, Pan zaś wykorzystując zdobytą pozycję popuszcza wodze fantazji i dobrze się z tym wszystkim miewa. W 2014 roku, nakładem Wydawnictwa Napoleon V ukazała się książka pt. Wehrmacht tytuł oryginału nomen omen Kampferlebnisse aus dem Feldzug in Polen której jeden z rozdziałów traktuje na temat walk 23 Panzer Regiment. Na tą książkę powoływał się Pan, przytaczając wątek o 13 poległych bohaterach i zawróceniu Niemców na pozycje wyjściowe z szacunku dla złożonej przez nich ofiary życia - prawda Panie Stanisławie? Nie ma w niej mowy o liczbie poległych Polaków, nigdzie nie występuje dowódca kompanii major Siegel. A co najważniejsze Niemcy sami w przypisach twierdzą, że w walkach o Orłę po stronie polskiej brały udział siły Grupy Operacyjnej gen. Grzmota-Skotnickiego, wspierane przez 62 Dywizjon Pancerny - i co Pan na to? Proszę więc podać źródła, swych informacji - albo grzecznie przeprosić wszystkich potencjalnych czytelników i zaprzestać wreszcie tego szkodliwego gawędziarstwa. ( Pod tym adresem internetowym znajdzie Pan obsadę etatową 23 Panzer Regiment z 1939 roku
65 major Siegel tam nie figuruje. Poza tym major dowódcą kompanii - to u Niemców wprost niemożliwe, bowiem major to stopień przypisany w ówczesnych realiach do stanowiska dowódcy batalionu czołgów. Na początek wziąłem pod lupę - Bój o Orłę, obiecuję - na ile tylko czas pozwoli przeanalizować pozostałą treść. Bynajmniej nie dlatego, aby coś Panu wytykać - ale aby zwrócić uwagę na źródła do których Pan nie dotarł, albo nie chce ich przyjąć do wiadomości, bo boi się przyznać do pomyłki. Cały czas szukam i dzięki temu - dotarłem do nowych informacji. Ludzką rzeczą jest błądzić - trwać w błędzie, to już wielki grzech Panie Stanisławie. Czy przyszłe pokolenia wybaczą nam takie błędy? Nie mam zamiaru wszczynać kłótni, a nawiązać dialog - którego Pan unika, nie wiem tylko dlaczego i co Panem kieruje? Jest jeszcze czas, aby ustalić przebieg wydarzeń jak najbliższy rzeczywistości. Dziękuję za wszystko czego Pan dokonał dla uczczenia pamięci Żołnierzy Września i liczę na więcej - nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Z poważaniem Zbigniew Cybulski Na pierwszy rzut poszła Orła - moja rodzinna miejscowość w kolejnych akapitach odniosę się do pozostałej treści książki Pana Stanisława Frątczaka pt. Wojna i pamięć. Na te wątpliwości również do dnia dzisiejszego Pan Stanisław w żaden sposób nie zareagował. str. 7 - psk - skrót ten w literaturze fachowej oznacza PUŁK STRZELCÓW KONNYCH - ma Pan prawo używać własnych skrótów, ale wprowadza to niepotrzebne zamieszanie. To tak jakby ktoś w jednej Gminie wprowadził nagle okrągłe znaki stop; str. 9 - Województwo łęczyckie - powstało w roku 1339, a powołał je dożycia król Władysław Łokietek - natomiast odwoływanie się do województwa łęczyckiego czasu Piastów jest już nadużyciem, ponieważ trzeba wiedzieć, że województwo to istniało do końca I Rzeczpospolitej - czyli do czasu zaborów; str dowódcą II batalionu 69 pp był mjr Antoni Chudzikiewicz nie Chudzikowicz jak był Pan uprzejmy napisać; str dwa plutony czołgów, każdy po 8 maszyn - 23 Panzer Regiment był pułkiem czołgów lekkich, pluton (Zug) liczył 5 czołgów(3 Pz-I, 2 Pz-II) i do tego wóz dowodzenia, razem 6 maszyn; str dowódcą III batalionu 60 pp był mjr Jan Zgrzebnicki nie Zagrzebnicki jak Pan pisze; str Pułk Ułanów Małopolskich stacjonował przed wojną w Trembowli, a nie jak Pan pisze Trembowoli str. 64 i 65 - wymienia i cytuje Pan poszczególnych autorów dywagując nad zbieżnościami i rozbieżnościami w tekście - szkoda, że nie ma pośród nich Porucznika Władysława Piszczkowskiego - dowódcy 4 szwadronu 8 Pułku Strzelców Konnych. Analizując przypisy i bibliografię do biografii pułkownika Jerzego Jastrzębskiego - trafiłem na wspomnienia porucznika Piszczkowskiego. Opatrzone Jego własnoręcznym podpisem, zostały zdeponowane w Muzeum Ziemi Chełmińskiej. Nikomu nie chciało się chcieć szukać w tym zadawałoby się
66 oczywistym miejscu. Mi się udało - a dzięki życzliwości dyrekcji i pracowników Muzeum, otrzymałem pełną kopię wspomnień Pana Porucznika Władysława Piszczkowskiego. Zmieniają one wiele w dotychczas znanym, czy sugerowanym przebiegu walk. Szczególnie poważne zmiany następują w scenariuszu walk o wzgórze pod Bibianowem. Teraz proszę przyjąć do wiadomości jak wyglądał rzeczywisty przebieg walk. Rzeczywisty - ponieważ zapisany przez oficera, który starciem tym dowodził - nie z odległego sztabu, a z linii walk. Oto słowa porucznika Piszczkowskiego, które wiele lat czekały by ujrzeć światło dzienne: Od godziny 15 w dniu 10 IX 4 szw. 8 psk jako straż przednia ubezpiecza marsz z Wartkowic do Parzęczewa, który osiąga bez styczności z nieprzyjacielem w godzinach wieczornych. Po krótkim odpoczynku w Parzęczewie, na skutek wiadomości od rozpoznania o opanowaniu przez Niemców wzg. Bibianów, płk Jastrzębski wysyła spieszony 4 szw. 8 psk z częścią szwadronu kolarzy (całość pod dowództwem por. Piszczkowskiego) z zadaniem wyrzucenia Niemców ze wzg. Bibianów i obsadzenia go. Zaatakowanie wzg. Bibianów (Góra Bona) nastąpiło już w zupełnej ciemności. Placówka nieprzyjaciela obrzucona granatami ręcznymi przez pluton por. Bąka (4 szw. 8 psk) po krótkiej walce wycofała się, pozostawiając na stanowisku lunetę nożycową oraz radiostację. Po opanowaniu wzgórza 4 szw. 8 psk i kolarze (cały szwadron pod dowództwem por. Stryjewskiego) zorganizowali się na zajętej pozycji około godziny 23. Około godziny 04 dnia 11 IX adiutant pułku rtm. Siedlecki przywiózł rozkaz wg. którego 4 szw. 8 psk miał niezwłocznie przejść do miejscowości Rafałów, a na wzgórzu miał pozostać szwadron kolarzy. 4 szw. 8 psk przeszedł do m. Rafałów skąd od godz. 05 dn. 11 IX w ramach pułku rozpoczął natarcie piesze w kierunku toru kolejowego Zgierz-Ozorków. Pułk wspierany ogniem 2 baterii DAK naciera z powodzeniem na kierunku działania z 2 szw. 8 psk i 3 szw. 2 p. szwol. w rejonie miejscowości Orle. Ciężką walkę toczy jednocześnie szwadron kolarzy o wzgórze, które przechodzi z rąk do rąk. Na kierunku działania 4 szw. 8 psk natarcie zostało zatrzymane przewagą ogniową nieprzyjaciela. Szwadron ugrupował się w obronie, dla ewentualnej osłony skrzydła natarcia pułku. W wyniku kilkugodzinnych zmagań, pułk odrzuca niemieckie przeciwnatarcie i wychodzi na tyły Niemców, biorąc do niewoli sztab jakiejś jednostki oraz niszcząc 5 czołgów. W bitwie tej zginęli: por. Żak kierując osobiście ogniem działka ppanc. i ppor. Dzieliński z 4 szw. 8 psk oraz ranny zostaje por. Piszczkowski d-ca 4 szw. 8 psk. Poważne straty w zabitych i rannych miał też 2 szw. 8 psk. O zmroku tego dnia pułk rozpoczyna marsz na Sochaczew. Dnia 16 IX osiąga Puszczę Kampinoską, zwracając swą wzorową postawą uwagę D-cy Armii Pomorze gen. Bortnowskiego. Wzgórze Bibjanów zostało więc zdobyte już 10 września przez żołnierzy 1 plutonu z 4 szwadronu 8 Pułku Strzelców Konnych, którymi dowodził podporucznik Roman Marceli Bąk-Bąkowski. Autor mówi wprost, że powodzenie natarcia uzyskały jedynie na swych kierunkach 2 szwadron 8 psk oraz 3 szwadron 2 pszw. w rejonie miejscowości Orle (Orła). Potwierdziły się również moje słowa, że 4 szwadron 8 psk walczył pod Rafałowem
67 i Chociszewem z niemieckim przeciwuderzeniem - broniąc przy tym prawego skrzydła polskiego natarcia. To dzięki ofiarności i poświęceniu strzelców konnych porucznika Władysława Piszczkowskiego nasi żołnierze walczący w Orłej mogli być spokojni o własne zaplecze. Słowa Pana Porucznika potwierdzają również jego zranienie, niestety autor nie opisuje szczegółów w tej materii. Możemy tylko się domyślać, iż stan Jego był poważny - ponieważ po dacie 11 września zapiski stają się krótkie i mało treściwe. Porucznik został zapewne przewieziony do szpitala, a dalsze zapisy Historii 8 Pułku Strzelców Konnych w Chełmnie mają swe źródło w powojennych relacjach towarzyszy broni oraz książkach innych autorów. Kolejna pozycja, którą Pan pominął - to Niedokończone wspomnienia kawalerzysty - autorstwa Bolesława Wierzbowskiego. We wrześniu 1939 roku podporucznika, dowódcy 1 plutonu w 2 szwadronie 8 Pułku Strzelców Konnych - cytuję: - Szwadrony czołowe - kolarze, 4-ty i 3-ci szwadron, poszły dalej na wprost w kierunku na Ozorków, a nasz 2-gi szwadron dostał rozkaz ruchu w prawo i szybkim marszem ruszyliśmy na Orlą. Mieliśmy przewodników, bo bez map i nie znając tego terenu nie mogliśmy wiedzieć, gdzie jesteśmy. Ja szedłem zaraz przy dowódcy szwadronu, żeby widzieć, co się dzieje i być gotowym na jego rozkazy. Zaczynało się powoli rozjaśniać, kiedy wciąż idąc tym szybkim marszem i mijając jakieś zabudowania, weszliśmy na szerszą drogę. Trochę dalej, wciąż idąc w miarę szybko, znowu doszliśmy do jakiejś jeszcze szerszej drogi. Teraz już szliśmy niedaleko, bo zaraz skręciliśmy w prawo. Tutaj rtm. Wiśniewski dał mi rozkaz wysłania szperaczy i wskazał tylko kierunek na tor kolejowy, który jak widziałem był trochę dalej o jakieś 100 m przed nami, za drzewami. Wysłałem szperaczy - poszedł kpr. Nowak i ktoś drugi i zaraz za nimi ja z plutonem. Kiedy dochodziłem do toru, szperacze już byli po drugiej stronie. Dochodząc do toru, wpierw mijaliśmy zagajnik, a trochę dalej był już tor kolejowy. Po lewej stronie nasyp kolejowy trochę się rozszerzał i tam była patrząc na wprost tablica z napisem Orla, czyli tam już musiała być stacja kolejowa. Szperaczy już nie widziałem, bo pewnie byli już po drugiej stronie. Mój pluton rozbiegł się wzdłuż toru i zajął stanowiska ogniowe, a ja tymczasem klęcząc i starając się nie za bardzo wychylać, patrzyłem przed siebie, aby się zorientować w sytuacji. Bezpośrednio przed nami było szerokie pole kartoflane, a dalej jakieś m, skośnie do nas były jakieś zabudowania. Szukałem wzrokiem moich szperaczy i nie mogłem ich zobaczyć - a tu jeden ze strzelców woła do mnie: Panie poruczniku - tam jest Nowak przed nami. Chyba się wtedy zanadto wychyliłem, a tymczasem zaczęła się strzelanina i nagle poczułem, jak by mnie ktoś z całej siły uderzył jakimś ostrym narzędziem w pachwinę. Jak się okazało był to rykoszet pocisku, który pewnie odbił się od toru i półłukiem wirując, trafił mnie tuż poniżej pachwiny, nie uszkadzając naczyń krwionośnych, a tylko naciskając na nerwy. (...) Rzuciło mnie w tył tak, że siadłem. Nie wiem, czy coś krzyknąłem, czy ktoś zawołał, ale sanitariusz był już przy mnie i ściągnął mnie na bok, a potem oparł plecami o nasyp. (...) Widząc, że od tej chwili byłbym już tylko ciężarem dla innych, pozwoliłem sanitariuszowi, aby z kimś drugim wziął mnie pod pachy i w ten sposób odciągnęli mnie jakieś 50 kroków w tył pod
68 jakiś zagajnik, gdzie stał rotmistrz i kilku strzelców. Powiedziałem, że pluton jest na nasypie kolejowym, że szperacze są po drugiej stronie, a ja jestem ranny w pachwinę i nie mogę ani stać ani chodzić i że pluton przekazałem podchorążemu Sojeckiemu. On kazał sanitariuszowi wynieść mnie dalej do tyłu na plecach. Mijaliśmy wtedy ppor. K. Lesińskiego, który leżał na boku zabity. Musiał zginąć od ognia artylerii, który Niemcy na nas położyli. Gdy byliśmy na torze. Wyraźnie ta walka nie dobrze się dla szwadronu zaczęła, bo dwóch dowódców plutonów, prawie równocześnie wypadło w akcji. str Uderzenia nieprzyjaciela wyszło od wsi Rafałów i zostało najpierw powstrzymane, a potem brawurowym kontratakiem odrzucone. (...) Niemcy na polu walki pozostawili zabitych i sporo zniszczonego sprzętu, między innymi nieuszkodzone działko przeciwpancerne, które zabrał ze sobą szwadron kolarzy. - Panie Stanisławie i znowu nie ten kierunek, Niemcy byli na wschód od naszych wojsk i atakowali w kierunku zachodnim. Nie od Rafałowa, a w kierunku Rafałowa wyszło ich natarcie - to raz, a po wtóre dlaczego ponownie w tą walkę angażuje Pan szwadron kolarzy. ONI naprawdę mieli wówczas ciężką przeprawę walcząc o wzgórze Bibjanów. Z jednej strony pisze Pan, powołując się na cytowanych autorów : że są zgodni, co do kierunku natarcia Pomorskiej Brygady Kawalerii po osi Ignacew Rozlazły - Chociszew - Orła - a zaraz umiejscawia Niemców w Rafałowie. Wystarczy popatrzeć na mapę i przeczytać wspomnienia bezpośrednich uczestników tamtych walk, których tytuły cytuję powyżej. str Pan Zbigniew Gnat-Wieteska na sto procent nie napisał monografii 8 Pułku Strzelców Kaniowskich - choć monografii napisał wiele. Z prostego powodu jednostka taka nie istniała. Miano pułku kaniowskiego jest natomiast przypisane 28, 29, 30 i 31 Pułkom Strzelców, 6 Pułk Ułanów oraz 10 Pułk Artylerii Lekkiej. Fragment, który Pan cytuje pochodzi zaś z monografii 8 Pułku Strzelców Konnych, tegoż zresztą autora. str. 66 i 67 - powinno być krótko i na temat - tymczasem, przeciętny czytelnik ma mętlik w głowie, jak to koniec końców było - kto i kiedy, i dlaczego jedni mają rację - a drudzy jej nie mają? Trzeba Panu wiedzieć, że przechowywane w londyńskim Instytucje Sikorskiego wspomnienia, nie są do końca obiektywne - sporządzane były bowiem w atmosferze ustalania winnych wrześniowej klęski. Szefem tworzącego się na uchodźctwie rządu był gen. Władysław Sikorski - osoba, która w 1926 roku stanęła po przeciwnej stronie barykady w stosunku do autorów przewrotu i w następstwie sprawujących rządy do roku Tak się składa, że mam dostęp do tych dokumentów i według ppłk Łękawskiego walki w Orłej nie było, a do starcia z niemieckimi czołgami doszło we wschodniej części Florianek (strona 64 maszynopisu przechowywanego w Instytucie Sikorskiego). O stratach własnych Pan Pułkownik pisze następująco: Straty własne nie były duże - jeśli weźmie się pod uwagę trzykrotne natarcie na wzgórze i walkę z czołgami. Rannych było dwóch oficerów i kilku szwoleżerów i strzelców - zabitych kilku kolarzy. Rannych udało się szczęśliwie wyewakuować drogą okrężną na Warszawę. W tym samym tomie akt
69 dotyczących 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich znajdują się również chaotyczne zapiski z przesłuchania por. Stanisława Stryjewskiego - czytał je Pan zapewne, skoro twierdzi Pan, że dopiero dostęp do dokumentów z Instytutu Sikorskiego umożliwił mu poznanie rzeczywistego przebiegu walk. Gratuluję, bo jest tam ogólny galimatias - może major Orłowski, szef ekspozytury R sztabu Naczelnego Wodza dał się przekonać - ale ja nie. Nic się nie zgadza, nazwy miejscowości - luki w przebiegu walk. Kolarze z okolic Torunia nagle znajdują się w naszych stronach - walczą o wzgórze ponosząc bardzo duże straty. Czy Pana zdaniem są to obiektywne dane? Według mnie relacjonujący albo mieli amnezję, albo działali z bliżej nieokreśloną asekuracją? Możliwe też jest, że adresaci tych relacji wybiórczo zapisywali tylko te, którymi byli zainteresowani - nie wnikając w rzeczywisty przebieg wydarzeń. W teczce Nr B.I.28 c - Instytutu Historycznego im. Gen. Sikorskiego w Londynie znajduje się również relacja porucznika Piszczkowskiego - w treści jednolita z ta zdeponowaną w Chełmińskim Muzeum. Występuje tam data, godzina oraz okoliczności zdobycia Bibijanowskiego Wzgórza - czy zapoznał się Pan z tą relacją - czy ją też zignoruje? Może Pańskie sumienie poruszą skreślone przez podchorążego Jana Olechowskiego poniższe wersy: Już dopala się ogień biwaku, i na polu unosi się mgła. Po ułanach co szli do ataku, tylko w oddali trąbka gdzieś gra. Tylko z dala, gdzieś bardzo daleko, jęk szrapneli rozrywa wzwyż. Po ułanach co szli do ataku, pozostała mogiła i krzyż. Pod tym krzyżem, pod drewnem ciosanym, śnią ułani ostatni swój sen. Bodaj po to być warto ułanem, by sen wyśnić wspaniały jak ten. W teczce Nr B.I.28/D/5 - Instytutu Historycznego im. Gen. Sikorskiego w Londynie znajduje się relacja Pana Pułkownika dyplomowanego Jerzego Boguskiego opisującego działania 11 Dywizjonu Artylerii Konnej w Kampanii Wrześniowej. Pod datą 10 IX 1939 Pan Pułkownik relacjonuje: Wartkowice zostały zajęte w godzinach rannych przez 14 Pułk Ułanów z Podolskiej Brygady Kawalerii. Po południu nadszedł kombinowany Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii, 11 Dywizjon Artylerii Konnej i 7 Batalion Strzelców. Zabezpieczenie Wartkowic przejął 7 Batalion Strzelców wsparty 4 baterią. Nieprzyjaciel starał się bezskutecznie odebrać tę miejscowość. Kombinowany Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii i 1 bateria, przed wieczorem zajął Parzęczew
70 wolny od nieprzyjaciela oraz wzgórze Bibianów po krótkim z nim starciu. Noc 10/11 IX minęła spokojnie. - Dalej Pan twierdzi, że wzgórze Bibianów zostało zdobyte rankiem 11 IX 1939 roku przez szwadron kolarzy? Jeżeli tak - to jest Pan upartym człowiekiem, który za nic ma relacje bezpośrednich uczestników zdarzeń i namiętnie trwa przy jedynie słusznej prawdzie przez siebie samego wykreowanej. str powołując się na 260 stronę książki Waldemara Rezmera (myślę że chodzi o książkę Armia Poznań 1939 ) szkoda, że nie przeczytał Pan wcześniej strony 237, gdzie wprost jest napisane, że rejon wzgórza już w nocy 10 IX zajął 4 szwadron 8 psk i przebywał tam do 3.00 rano, a następnie przesunął się do Rafałowa. Fakt ten w połączeniu ze wspomnieniami rtm. Piszczkowskiego i por. Wierzbowskiego kreślą zgoła odmienny obraz wydarzeń w rejonie wzgórza. str pisze Pan, że dopiero ukazanie się w 2005 roku monografii 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich przekonało Pana i ostatecznie rozwiązało problem. Warto byłoby zastanowić się w tym miejscu nad liczbą atakujących w Orłej niemieckich czołgów. I choć dalej nie zgadzam się co do ich typu - to proszę zauważyć, że na 313 stronie Pan Gogan podaje również liczbę 6 maszyn. str. 68 -strzelec pokładowy (samolotowy) sierż. Aleksander ZEJDLER - nie Zajdler jak Pan pisze. str opisywany przez Pana PZL-37 Łoś o numerze taktycznym 72-18, to w rzeczywistości PZL-37A bis Łoś o numerze seryjnym wyprodukowany w 1938 roku w Zakładach Lotniczych na Okęciu - miał on podwójne usterzenie ogonowe. Numer taktyczny samolotu, to kilka cyferek z przodu na kadłubie, albo na ogonie (zależnie od poszczególnych państw) - często ten numer jest częścią numeru seryjnego. str Jak już wcześnie pisałem, samolot o numerze seryjnym to PZL-37A bis Łoś - a nie PZL-37B Łoś. Zgodnie z wykazem wyprodukowanych w II RP samolotów tego typu (Polska Technika Lotnicza nr 1/2006 r. ), Nr seryjne od do oznaczają model 37A bis. str masa własna PZL 23B Karaś - to 1980 kg, natomiast masa startowa jest rzeczywiście zbliżona do trzech ton (2893 kg). Przypomnę, że masa startowa to suma masy własnej samolotu, ładunku i paliwa - ładunkiem są trzej członkowie załogi i do 700 kg bomb. W tym konkretnym przypadku, który Pan opisuje tj. po wylądowaniu na lotnisku docelowym w czasie pokoju (bez ładunku bomb i amunicji) masę samolotu należało zweryfikować. str Panie Stanisławie chodzi o odległą w linii prostej 15 km od Wielunia miejscowość WALICHNOWY, nie zaś jak pan pisze Walichnowo. str Pułk, tracąc prawie połowę swych żołnierzy w zdobytych i rannych opuszcza pozycje nad Wartą i wycofuje się na linię Neru. - Powinno być w ZABITYCH.
71 str Dodatkowe utrudnienie stwarzają przybyłe wcześniej do lasu szwadrony i artyleria Kresowej Brygady Kawalerii która dotąd maszerowała równolegle od Ustronia poprzez Grotniki, Zimną Wodę, Emilię i Ciosny, a teraz zamierzając tak, jak Strzelcy Kanonierscy w stronę Głowna, przecina ich drogi marszowe. Chodzi oczywiście o 28 Pułk Strzelców Kaniowskich - nie KANONIERSKICH. str Skotniki (20,5). Dawny majątek ziemski. Miejscowość opanowana 10 września przez 3 Batalion 86 pp. Chodzi oczywiście o 68 pp - bowiem 86 pp wchodzący w skład 19 Dywizji Piechoty walczył mężnie z Niemcami, ale pod Piotrkowem Trybunalskim. Nadmieniam też, że batalion piszemy przez małe b - chyba, że mamy do czynienia z początkiem zdania lub pełną nazwą własną. str Po zdobyciu tych pozycji o godz. 12 przez 2 Batalion 89 pp dowodzony przez majora Antoniego Chudzikiewicza natarcie prowadzone przez niego w kierunku Katarzynowa. Chodzi oczywiście o 69 pp - 89 pp II RP o ile mi wiadomo nie istniał. str Efektem kunsztu dowódczego i wyszkolenia żołnierskiego 6 Baterii był pogrom pod Ruszkowem niemieckiej jednostki pancernej SS - Leibstandarte Adolf Hitler, która od ognia jej dział straciła 22 czołgi. Chodzi oczywiście o Ruszki, dokładnie dwór Ruszki (zapis powinien więc brzmieć pod Ruszkami ). Nonsensem jest natomiast przyporządkowanie tych 22 czołgów SS Leibstandarte Adolf Hitler - ponieważ nasza bateria (4 haubice 100 mm) zniszczyła ogniem pośrednim czołgi niemieckiego 35 Panzer-Regiment z 4 Dywizji Pancernej (6 kompania II batalionu z 35 pułku czołgów praktycznie przestała istnieć). Pułk SS Leibstandarte Adolf Hitler nie posiadał na swym wyposażeniu czołgów, a co najwyżej pojazdy opancerzone. Prawdą natomiast jest, że SS-mani nacierali tego dnia na polskie pozycje razem z 35 Panzer-Regiment i od ognia naszej baterii stracili ponad 30 motocykli. Należy dodać, że w boju pod Ruszkami w walce wzięła jeszcze jedna polska bateria - 4 bateria 17 palu, którą dowodził ppor. Adam Czartoryski. str Poznański Pułk Piechoty dowodzony przez płk Władysława Wiecirzyńskiego wchodził w skład 14 Poznańskiej Dywizji Piechoty, której dowódcą był gen. bryg. Franciszek Wład. Nazwisko dowódcy tego Pułku, to WIECIERZYŃSKI. str Wobec przerwania łączności telefonicznej z wysuniętymi batalionami płk Wiecirzyński udał się do nich samochodem i wracając dostał się pod ogień nieprzyjaciela atakującego z lasu Ludwiny na wieś Sodówkę. Nazwisko jw. - las PLUDWINY od miejscowości się nazywa, natomiast na południe od Pludwin znajduje się wieś SADÓWKA. str W obawie, że następnego uderzenia nieprzyjaciela nie da się zatrzymać i Niemcy wbiją się klinem w Sadówkę, odcinając wysunięte na południe bataliony, płk Ciecierzyński rozkazał 2 Batalionowi wycofać się z Osse do Wrzasku, a 1 z Koźla przez Wrzask do Gozdowa, gdzie też z Sadówki przeniosło się dowództwo
72 pp. Zacięte walki toczyły się teraz między wsią Ludwiny, a lasem, do których włączył się 55 pp. Widzę, że nazwisko dowódcy 55 pp ewoluowało kolejny raz, o batalionie przez B już nie warto wspominać, ale kolejny raz z Pludwin ktoś zjadł - P. str Grupę tworzyła Podlaska BK w składzie 6 Pułk Ułanów Kaniowskich ze Stanisławowa, 9 Pułk Ułanów Małopolskich z Trembowli, 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich ze Lwowa, 6 Dywizjon Artylerii Konnej im Gen. Romana Sołtyka ze Stanisławowa, 7 Batalion Strzelców i Zbiorczy Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii rozbitej w korytarzu pomorskim, składający się ze szwadronów 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich ze Starogardu Gdańskiego, 8 Pułku Strzelców Konnych z Chełmna oraz dwóch baterii 11 Dywizjonu Artylerii Konnej z Bydgoszczy. Chodzi oczywiście o PODOLSKĄ Brygadę Kawalerii, która wchodziła w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej Narew. str Panie Stanisławie na początku strony pisze Pan, że Generał Grzmot-Skotnicki już o 10 rano 10 września 1939 roku dotarł do Parzęczewa i rozlokował swój sztab w rejonie Parzęczewskiego probostwa (plebani) oraz o tym - iż godzinę wcześniej przez Parzęczew przemaszerowały oddziały Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii - godzinę wcześniej tj. o godzinie 9 rano. Odległe o niespełna 500 metrów Piaskowice naznacza Pan na siedzibę sztabu w/w Pułku, a odległe o niespełna kilometr od Piaskowic Wytrzyszczki naznacza Pan na miejsce dyslokacji pozostałych oddziałów Pułku przygotowujących się do uderzenia, które miało nastąpić rankiem 11 września. Brak było bezpośredniej styczności z wrogiem, do Piaskowic nasze wojska dotarły około godziny 9 rano, a pokonanie kolejnego kilometra do Wytrzyszczek zajęło im czas do wieczora? Czy Pan wie, że Wytrzyszczki były tzw. niemiecką wsią zamieszkałą przez kolonistów? Czy Pan zdecydowałby się na nocleg w gnieździe wroga? W kolejnych wierszach, jak mantrę kolejny raz opisuje Pan okoliczności zdobycia wzgórza. Powołując się przy tym, że przez miejscowych wzgórze to nosi miano Góry Marii, Góry Parzęczewskiej, Góry Ozorkowskiej, Góry Bibianów lub kontrowersyjnie Góry Bony. Kontrowersyjnie - dlaczego, uważam się za miejscowego i jak tylko pamięcią sięgnę na miejscowość i wzgórze mówiliśmy Bibianów lub raczej Wybijanów. Proszę przyjąć wreszcie do wiadomości, że 4 szwadron 8 psk dowodzony przez porucznika (nie rotmistrza) Piszczkowskiego zmagał się z Niemcami w rejonie Chociszew-Rafałów i nie był niczyim odwodem. Dobrze byłoby przyjąć również do wiadomości, że ówczesne urzędowe nazwy opisywanych miejscowości brzmiały - Bibjanów, Juljanki i Florjanki - o czym często zapomina się relacjonując wydarzenia tamtych dni. Proszę również pamiętać, że obecny układ miejscowości ma się nijak do rzeczywistości z 1939 roku. Myślę tu o Pańskiej relacji z wkroczenia Polaków do Pustkowej Góry. Orła jeszcze kilkanaście lat wstecz sięgała niemal do nasypu linii kolejowej. Komu i dlaczego to przeszkadzało - nie wiem, na pewno w 1939 roku Pustkowej Góry tu nie było - a Orła graniczyła od południa z miejscowością Małogórne. O 2 kompanii 23 pułku czołgów, ich ilości, typach czołgów i ilości poległych obrońców już nie chce misie mówić, bo to jak grochem o ścianę - fakty sobie - a Pan sobie.
73 Uśmierca Pan podchorążego z 16 Pułku Ułanów, tymczasem jemu właśnie przypisywane są dwa zniszczone w Orłej czołgi. Pisze Pan o walkach 3 szwadronu z 2 Pułku Szwoleżerów dowodzonego przez porucznika Alberta Wojciechowskiego o Górę Marii, a to jeden z kolejnych nonsensów. Problem w tym, że papier jest cierpliwy i przyjmuje wszystko - później zaś ludzie to czytają i za prawdę mają. Konia z rzędem temu, kto po latach udowodni - że było inaczej. Czy czuje się Pan komfortowo w zaistniałej sytuacji i jak Pan zamierza wszystko to odkręcić. Bo ja nie zostawię sprawy bez echa, przygotowuję drugie poszerzone wydanie broszury 11 Dzień Września - stronę w Internecie, bo tak dłużej być nie może. Grzecznościowo daję czas do kolejnej rocznicy na sprostowanie. Nie myli się tylko ten co nic nie robi, więc słowa polemiki mile widziane. Proszę mieć na uwadze prawdę historyczną, a nie osobiste ambicje - wszak jest Pan nauczycielem i wiedzieć powinien, że konfabulowanie jest niepedagogiczne i chwały nie przynosi. str Numer 18 nosił Pułk Ułanów Pomorskich natomiast Pułk Ułanów Wielkopolskich miał nadany numer 16 i niech tak zostanie - nie zmieniajmy historii. str garnizonem 9 Pułku Ułanów Małopolskich była Trembowla, a nie jak Pan pisze Trembowola. str na stronie 126 pisze Pan, że gen. Grzmot-Skotnicki dotarł do Parzęczewa 10 IX 1939 roku około godziny 10 rano, natomiast na stronie że około godziny 20-tej. To jak w końcu było z tym przyjazdem? str dowódcą 2 szwadronu z 9 Pułku Ułanów Małopolskich był rotmistrz Antoni Bielecki, nie zaś jak Pan pisze Andrzej Bielecki. str dowódcą 4 szwadronu z 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich był rotmistrz Józef Bokota, nie zaś jak Pan pisze Józef Bogota. str Pułk Ułanów Jazłowieckich pomaszerował bocznymi drogami w kierunku południowym, żeby zająć pozycje osłonowe w rejonie wsi Gorlice, wobec spodziewanego zagrożenia, ze strony niemieckich sił pancernych, które według niepotwierdzonych meldunków miały być wykryte w rejonie Poddębic. Chodzi o wieś Golice, nie zaś Gorlice jak Pan Pisze. str Główna oś natarcia biegła wzdłuż drogi Ozorków - Gostków, gdzie 7 Batalion Strzelców, dowodzony przez majora Józefa Szula, z Wierzbówki w śmiałym ataku odrzucił 275 pp z pozycji w Białej Górze w kierunku Gostkowa. Panie Stanisławie chodzi o 375 pp ze składu 221 DP - nie inaczej. str Pozostali dwaj lotnicy ppor. obs. Jan Bruski i kpr. strz. sam. Kazimierz Hordyniak ponieśli śmierć w płonącym samolocie, w którym eksplodowała amunicja. Strzelcem pokładowym w w/w samolocie był kapral Kazimierz Hadyniak.
74 str Po opuszczeniu cmentarza w Łęczycy istnieje możliwość powrotu do Ozorkowa drogą E-75 przez Sierpów o długości 13,5 km (...) - Panie Stanisławie mapa drogowa, którą się Pan posługuje jest również lekko zdezaktualizowana. Otóż trasa europejska E-75 z Norwegii do Grecji, pokrywa się w zdecydowanej większości z autostradą A-1, która z dala omija Ozorków. Natomiast z Łęczycy do Ozorkowa można się dostać między innymi drogą krajową Nr 91 - bo prawdopodobnie o niej Pan myślał. Z grubsza byłoby na tyle - jest trochę tego, prawda? Czy Pan na moim miejscu - mając pojęcie o skali problemu, nabrałby wody w usta? Raczej nie - wniósł Pan wiele dobrego w życie naszego regionu, ale czy tylko dlatego mam przemilczać Pańską ignorancję? Otóż nie - dość, dawno już powinienem to powiedzieć. Brak stanowczości i krytyki na forum publicznym, tylko utwierdził Pana w poczuciu nieomylności i samouwielbieniu. Nawet jeżeli w głębi duszy ma Pan wątpliwości, to trudno teraz chwalonemu zewsząd, starszemu zasłużonemu człowiekowi przyznać się do pomyłki - prawda? Dlatego te słowa będące niejako formą listu otwartego. Kłamstwo bowiem wielokroć powtarzane, staje się z czasem prawdą objawioną - nie dopuszczającą żadnej formy krytyki. Na efekty długo nie trzeba czekać, ja tu trąbię - piszę broszury, odczytuję referaty, i co? I nic, wszyscy są ślepi i głusi - bo przecież Pan Stanisław powiedział, że jest dobrze - to musi być dobrze. Według mnie jest tylko ładnie dla oka. O czym mowa o pięknej napowietrznej planszy (tablicy), zainstalowanej nieopodal obelisku w Orłej. Zapewne po to, aby każdy zapoznał się w kilka minut dlaczego ten obelisk tam się właśnie znajduje. Czego może się taki przypadkowy przechodzień dowiedzieć, ot chociażby tego - że: - zakładka Zbiorczy Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii - W jej skład weszły - tu następuje wyliczenie poszczególnych pododdziałów - (...) z 8 Pułku Strzelców Konnych 4 szwadron por. Władysława Piszczykowskiego; Powtarzam po raz zapewne setny, być może nawet DOWÓDCĄ 4 szwadronu z 8 Pułku Strzelców Konnych był Pan porucznik Władysław PISZCZKOWSKI. Wszystkich, którzy mają jeszcze wątpliwości odsyłam do lektury początkowych stron tej książki, a niedowiarków dalej wątpiących moim słowom także do lektury pozycji zawartych w bibliografii. - zakładka Zbiorczy Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii W skład Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii wchodził między innymi 81 Dywizjon Pancerny ; 81 Dywizjon Pancerny pozostał do patrolowania przedmościa Toruńskiego i zwalczania oddziałów niemieckich próbujących przeprawić się przez Wisłę. Wyeksploatowane pojazdy wraz z załogami zostały następnie ewakuowane do Łucka w celu uzupełnienia i dokonania ewentualnych napraw - w Bitwie nad Bzurą 81 Dywizjon Pancerny nie brał udziału.
75 Natomiast zapomina się o 62 Dywizjonie Pancernym, który wydatnie wspierał Pułk w walkach na Ziemi Parzęczewskiej w tym i walkach o Orłę. Niestety dla pancerniaków z 62 Dywizjonu zabrakło miejsca nie tylko na opisywanej planszy, pominięci zostali również na tablicy pamiątkowej wieńczącej obelisk. Czy tak powinno być? Podobnie jest z treścią tablicy zamontowanej na elewacji parzęczewskiego kościoła? Jeszcze przed montażem zwracałem uwagę włodarzom Gminy i organizatorom przedsięwzięcia. Niestety zostałem zignorowany i teraz przez lata jesteśmy skazani na tolerowanie nieprawdy, bo komuś nazbyt pewnemu siebie zabrakło wyobraźni, wiedzy i chęci zweryfikowania treści przed umieszczeniem ich na kamieniu. Przypomnę, że 32 Eskadra Rozpoznawcza była elementem Armii Łódź - nie zaś 3 Pułku Lotniczego, jak utrwalono na tablicy. Z dniem ogłoszenia mobilizacji tzw. kolorowej tj. 23 VIII 1939 roku, 3 Pułk został rozformowany, a wchodząca dotychczas w jego struktury 32 Eskadra Liniowa została przemianowana na 32 Eskadrę Rozpoznawczą i włączona w struktury Armii Łódź. - zakładka Góra Marii - 11 września 1939 roku o godz. 3:30 szwadron kolarzy 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich dowodzony przez por. Stanisława Stryjewskiego skradając się natarł na wzgórze, które w popłochu opuściła paruosobowa obsada niemieckiego wysuniętego punktu obserwacyjnego artylerii porzucając radiostację i lornetę nożycową. O odzyskaniu dominującego nad okolicą wzgórza jeszcze przed świtem ruszyło natarcie nieprzyjaciela z 55 pułku 17 Dywizji Piechoty wsparte ogniem artylerii, które zadało szwadronowi znaczne straty i mimo zaciętej obrony wyparło go ze wzniesienia. Wznowione przez kolarzy natarcie poprzedzone ogniem I baterii XI Dywizjonu Artylerii Konnej i wsparte 4 szwadronem 8 Pułku Strzelców Konnych rtm. Piszczykowskiego doprowadziło do wyparcia Niemców z pozycji na Górze Marii Przedstawiam, konkretne dowody - wspomnienia osób biorących bezpośrednio udział w walkach i co - i nic! Poziom ignorancji jest zatrważający, smutne - że rodaków, a jeszcze smutniejsze - że osób, które powszechnie poważane, uważane za ekspertów - postrzegane są i tytułowane przewodnikami po Wrześniowych ścieżkach. Wzgórze położone nieopodal Bibianowa, zostało zdobyte późnym wieczorem 10 IX 1939 roku przez strzelców konnych 4 szw. 8 psk z 1 plutonu, którym dowodził ppor. Roman Marceli Bąk-Bąkowski. Przepędziwszy Niemców nasi żołnierze o godzinie 23 zajęli pozycje na - i w rejonie wzgórza. Prócz 4 szw. 8 psk dotarli tam również kolarze dowodzeni przez por. Stanisława Stryjewskiego. Dopiero o godz. 3 następnego dnia, na rozkaz przekazany przez adiutanta Zbiorczego Pułku Pomorskiej BK - strzelcy przemieścili się do Rafałowa, celem zabezpieczenia prawego skrzydła polskiego natarcia. Na wzgórzu pozostali kolarze z 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, skoro zostali - to po co mieli pół godziny później skrycie zdobywać ten obiekt fizjograficzny?!
76 Sam zapis pod względem stylistycznym pozostawia również wiele do życzenia - czyż bowiem drugi akapit tej zakładki nie powinien brzmieć. Jeszcze przed świtem ruszyło niemieckie natarcie mające na celu odzyskanie dominującego nad okolicą wzgórza. Zaatakowały pododdziały 55 pułku 17 Dywizji Piechoty wsparte ogniem artylerii, zadając szwadronowi znaczne straty i pomimo zaciętej obrony wyparły kolarzy ze wzniesienia. Niby to samo, ale lepszą polszczyzną skreślone i zrozumiałe dla wszystkich. W kolejnych słowach ponownie pojawia się 4 szwadron 8 psk walczący o wzgórze - pytam jakim sposobem, skoro rozwinięty strzegł pozycji prawego skrzydła w rejonie Rafałowa? Oczywiście na stanowisku dowódczym 4 szw. Pojawia się nie kto inny jak Pan Piszczykowski - nie inaczej, awansowany tym razem na rotmistrza. Na koniec analizy zakładki Góra Marii - ośmielę się zwrócić uwagę, że w historiografii wojskowej przyjęło się zapisywać numery baterii czy dywizjonów cyframi arabskimi. - zakładka Parzęczew - 10 września w godzinach południowych przemaszerował w kierunku Ozorkowa 4 szwadron 9 Pułku Ułanów rtm. Roztworowskiego wzmocniony plutonem taczanek i dwoma samochodami pancernymi celem rozpoznania pozycji niemieckich; 4 szwadronem 9 Pułku Ułanów Małopolskich dowodził rotmistrz Jerzy Poborowski, natomiast wg. zapisu na planszy awansowany został podporucznik Kazimierz Rostworowski - dowódca 2 plutonu w 2 szwadronie w/w Pułku. Dodatkowo zmienione zostało nazwisko z Rostworowski na Roztworowski, a ludzie na Orłę przychodzą i z przejęciem czytają te bzdury, traktując słowa jak prawdę objawioną. Rozpoznanie takie miało owszem miejsce - zainteresowanych odsyłam do książki ppor. Lwa Sapiechy Wojna z wysokości siodła str we Wrześniu dowódcy 2 plutonu w szwadronie ckm 9 Pułku Ułanów Małopolskich to On dowodził tym wzmacniającym plutonem taczanek. Przytoczę końcowy fragment opisujący zdarzenia już po odwrocie szwadronu z rejonu Wytrzyszczek - cytuję: Po obejrzeniu moich rannych koni idę meldować rotmistrzowi, że należałoby je albo zostawić albo co najmniej luzem prowadzić, a nie w uprzęży. Na moje Panie rotmistrzu - Poborowski serdecznie bierze mnie pod rękę i mówi: Daj sobie spokój z tym Panem rotmistrzem. Po takim chrzcie mów mi po imieniu zakładka Parzęczew - Pułki Podolskiej Brygady Kawalerii zajęły pozycje: 6 Pułk Ułanów w rejonie Ignacewa, na południe od Parzęczewa, 9 i 14 Pułk Ułanów na wschód od miejscowości Poddębie. 9 Pułk Ułanów Małopolskich i 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich stały na wschód od miejscowości Poddębie - a może o Poddębice tu chodzi?! Czy autor bądź autorzy słyszeli o czytaniu ze zrozumieniem, czy zasięgali fachowej opinii na temat treści umieszczonych na planszy że nie wspomnę o korekcie językowej?
77 zakładka Rafałów - Dla zatrzymania okrążającego rajdu polskiej kawalerii 11 września został tu skierowany od Kowalewic oddział przeciwpancerny (PzAw) 561, ostatni odwód niemieckiej 17 Dywizji Piechoty. Panzerabwehr Abteilung 561 nie był nigdy w strukturach niemieckiej 17 Dywizji Piechoty, która posiadała własny Panzerabwehr Abteilung 17. Abteilung 561 nie był również odwodem tej dywizji. Były to dwie niezależnie istniejące jednostki, 17 PzA istniał od 15 października 1935 roku w Würzburgu. 561 PzA został zmobilizowany 26 sierpnia 1939 roku w Berlinie i tak jest zapisane w Lexikon der Wehrmacht i Ordere de Bataille niemieckich Wojsk Lądowych. Z Bundesarchiv we Freiburgu wiemy jedynie tyle, że 561 PzA wszedł w skład 8 Armii. Po wojnie prowadzono śledztwo dotyczące mordu w Kowalewicach wówczas na zapytanie strony polskiej przyszła odpowiedź z Freiburga, że 11 IX 1939 roku w miejscowości Kowalewice przebywały 2 kp 23 PzR i PzA 561. Czy jest to wystarczający powód, aby postawić znak równości pomiędzy Panzerabwehr Abteilung 17 i Panzerabwehr Abteilung 561? Raczej nie - być może nadawali się do mordowania cywili i jeńców, brakowało im jednak wyszkolenia i doświadczenia, aby odpowiedzialny dowódca skierował ich do realizacji tak poważnego zadania jakim było niewątpliwie przełamanie polskich linii obronnych. Umiejscowienie 561 PzA w Rafałowie jest więc bezzasadne, optuję - że nasi żołnierze z PzA 17 tam się potykali. - zakładka Pustkowa Góra (Małogórne) - Oba szwadrony liniowe w rejonie przejazdu kolejowego w Pustkowej Górze w szyku pieszym rozwinięci w tyralierę uderzyli na siły niemieckie obsadzając nasyp kolejowy i przy wsparciu ognia I baterii kpt. Gutenbergera 11 Dywizjonu Artylerii Konnej wyparli Niemców z zajmowanych pozycji, przekroczyli tory i w pościgu za nieprzyjacielem wdarli się do wsi docierając do drogi Ozorków-Grotniki. Oba szwadrony liniowe, ale które? Oba, czyli dwa - to pozostałe szwadrony liniowymi nie były, a może zacznijmy od definicji szwadronu liniowego? Proszę więc nie używać formuł, których się nie rozumie. W rejonie przejazdu kolejowego w Pustkowej Górze - przepraszam, jesteśmy w roku czy 2017? Jeżeli plansza traktuje o roku to zasadne byłoby użycie nazwy miejscowości Małogórne. Oczywiście 1 baterią 11 dak dowodził kpt. Brunon Guttenberger przez dwa tt - a na planszy jest przez jedno t pisane. I znowu stwierdzenie wdarli się do wsi - ale jakiej? Domyślam się, że chodzi o Orłę - tak trudno było użyć nazwy miejscowości? Dodam jeszcze, że konie służyły kawalerii tylko do przemieszczania, walczyli bowiem w szyku pieszym - rzecz oczywista. Szarży i to najczęściej wymuszonych było w całej wojnie obronnej zaledwie kilka. I na koniec stylistyka proszę przeczytać - czy to po polsku jest pisane? Piszemy o szwadronach, szwadrony były rozwinięte w tyralierę. Szwadrony - co robiły - uderzały na siły
78 niemieckie obsadzające nasyp kolejowy, a przy wsparciu ogniowym 1 baterii 11 dak kpt. Guttenbergera - co zrobili - wyparli Niemców z zajmowanych pozycji i w pościgu wdarli się do Orłej, zajmując całą miejscowość. - zakładka Orła - Pod zasłoną dymną drogą od Kowalewic do Grotnik wpadło do wsi kilkanaście czołgów typu PZKW-IV o wadze 21 ton, uzbrojonych w armatę kalibru 75 mm i dwa karabiny maszynowe. Broń lekka szwadronów, które dysponowały tylko dwoma działkami przeciwpancernymi, nie mogła powstrzymać natarcia oddziału czołgów. Dokonała tego bohaterska obsługa działka przeciwpancernego zdobytego na Niemcach pod Rafałowem strzelająca zza węgła chaty na skrzyżowaniu z drogą do Duraja? Według niemieckich relacji, gdy jedna obsługa zginęła od ognia czołgów, wyskakiwała za węgła chaty następna i prowadziła skuteczny ogień, którym zniszczyła dwa z nich, jeden uszkodzony unieruchomiła. Niemcy przy rozbitym dziale naliczyli ciała dwunastu poległych kawalerzystów. Kompania nieprzyjacielskich czołgów wycofała się ze wsi na pozycje wyjściowe. Nonsens, nawet pomijając stylistykę i z bólem serca przymykając oczy na interpunkcję - wychodzi wielka bzdura. W książce poruszam ten wątek, proszę więc o zapoznanie się z jej treścią, a w przypadku dalszych wątpliwości - proszę oddać się lekturze pozycji zawartych w bibliografii. Do tego sformułowanie broń lekka szwadronów - a następnie jednym tchem wyliczone dwa działka przeciwpancerne. Proszę przyjąć do wiadomości, że czym innym jest broń lekka - a czym innym artyleria lekka. Definicja broń lekka wg. rezolucji ONZ, odnosi się do broni przenośnej, przeznaczonej do użycia przez osoby współdziałające w zespole: ciężkie karabiny maszynowe, przenośne granatniki, przenośne działa przeciwlotnicze i przeciwpancerne, przenośne wyrzutnie rakiet przeciwpancernych oraz moździerze - przenośne. 37 mm działka przenośną bronią nie były, przemieszczały się bowiem ciągnione przez zaprzęgi konne lub przystosowane pojazdy mechaniczne. Pisząc telegraficznie powiem że: czołgi dotarły do Orłej leśnymi duktami od strony Wiktorów-Zimna Woda, było ich sześć i nie były to PzKw-IV, których 2 kompania nie posiadała, czołgi PzKw-IV o powyższych parametrach zaczęto produkować dopiero na jesień roku już po pokonaniu Francji. Polacy rzeczywiście posiadali dwa działka przeciwpancerne, jedno własne wz na licencji Boforsa, drugie zdobyczne PAK 35/36, oba o kalibrze 37 mm i porównywalnych osiągach - ze wskazaniem na polskie. Z powyższego zapisu wynika, że to czego nie można było wykonać przy użyciu dwu - wykonano strzelając z wielkim poświęceniem z jednego działka. Z tą obsługą też wątpliwa sprawa - początkowo można sądzić, że o jedną obsługę chodzi, ale z dalszego opisu wynika, aż 12 poległych. Koniec końców czytelnik dojdzie do wniosku, że na placu boju starło się 12 kawalerzystów i kompania niemieckich czołgów, bo taki niestety jest przekaz.
79 zakładka opis końcowy - W dniu 12 września Zbiorczy Pułk do otrzymania wieczorem rozkazu odwrotu za Bzurę 12 IX 1939 roku bronił rejonu Parzęczewa przed nacierającą od wschodu niemiecką piechotą wspieraną bronią pancerną niszcząc dwa czołgi. W czasie walk w dniach IX 1939 na Ziemi Parzęczewskiej zginęło 21 polskich żołnierzy w tym 14 nieznanych, pochowanych na cmentarzu parafialnym w Parzęczewie, z którego w 1952 roku zostali ekshumowani do kwatery wojennej cmentarza rzymsko-katolickiego w Łęczycy. a następnie w 1952, ekshumowani do kwatery wojennej cmentarza rzymsko-katolickiego w Łęczycy; O dniu 12 IX 1939 roku, wiem - że był to dzień bez walk, poświęcony na grzebanie poległych i porządkowanie pola walki. Taki przekaz otrzymałem od najbliższych. Zgodni z tym są również Pan Wiesław Gogan, który na 314 str. monografii 2 psz - pisze wprost Kiedy 7 Bat. Strzelców i pułki Podolskiej BK powstrzymywały marsz 221 DP Rez., siły płk Jastrzębskiego osłaniały całą operację od wschodu. Oddziały Pomorskiej BK utrzymywały rejon Parzęczew- Piaskowice, swą obecnością oraz aktywnością szachując nieprzyjaciela i podjazdami rozpoznając teren na podejściach do swoich pozycji. Pan Leon Mitkiewicz na 308 str. książki Kawaleria samodzielna RP w wojnie 1939 roku - pisze: Nieprzyjaciel zachowuje się przed nami biernie, nie widać przegrupowywania i nic nie wskazuje na jakąkolwiek akcję zaczepną ze strony niemieckiej. - Dlatego dziwi mnie przekaz o ciężkich walkach o Parzęczew w dniu 12 września. Jeżeli ktoś ma do stęp do wiarygodnego przekazu proszę o kontakt. Faktem jest, że Niemcy 12 IX 1939 roku opuścili Ozorków - wiele jednak wskazuje, że na południe w kierunku Zgierza. Chociaż bardzo wcześnie rano, gdy jeszcze mrok spowijał ziemię - kilka samochodów pancernych załadowanych piechotą próbowało się przerwać w kierunku na Parzęczew. Nie był to jednak zorganizowany atak, ale raczej miotanie się rannego zwierza, który szukał drogi ucieczki z matni. I należy traktować tą próbę jako pojedynczy epizod - później bowiem w świetle dnia była cisza i spokój jak piszą cytowani wyżej autorzy. Wieczorem przyszedł rozkaz odwrotu i Zbiorczy Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii opuścił nasze strony - nastał kilkuletni czas okupacji. - zakładka opis końcowy - W czasie walk 11 i 12 września na ziemi parzęczewskiej zginęło 21 żołnierzy, w tym 14 nieznanych, pochowanych na cmentarzu parafialnym w Parzęczewie, z którego w 1952 roku zostali ekshumowani do kwatery wojennej cmentarza rzymskokatolickiego w Łęczycy. Nie wiem jakimi informacjami kierował się autor planszy sugerujący liczbę 21 poległych polskich żołnierzy. Z dostępnej lektury wynika bowiem, że walki były krwawe - straty więc były przynajmniej trzy, czterokrotnie większe. Pamiętać należy o walkach Pomorskiej Brygady Kawalerii, jak i wspierającego 62 Dywizjonu Pancernego, ale również o walkach Podolskiej BK z pododdziałami niemieckiej 221 DP.
80 Nie spotkałem się z precyzyjnym zapisem podsumowującym zmagania w dniach IX 1939 roku na Ziemi Parzęczewskiej, w którym padłaby liczba - tych którzy oddali swe życie. Zastanawiające jest, że na cmentarzu w Łęczycy czy Solcy Wielkiej - można odnaleźć pojedyncze groby żołnierzy z formacji wchodzących w skład Zbiorczego Pułku. Polacy rozstrzygnęli walkę na swoją korzyść, dlaczego więc nie pogrzebali wszystkich poległych? Dlaczego wreszcie wśród nich tak wielu bezimiennych? Przyczyny mogą być dwie, odwrót był szybki i natychmiastowy, ograniczono się więc do ewakuacji żyjących, druga ewentualność to celowe działanie strony niemieckiej. Istnieje też trzecia opcja, o której wspominałem parokrotnie tj. poległych pochowano gdzieś - gdzie spoczywają po dzień dzisiejszy i tylko przypadek może ujawnić to miejsce. Przypadek albo nasza dociekliwość!? Pamięć ludzka uległa zatarciu, chociażby z tej przyczyny - że odeszli uczestnicy i świadkowie tamtych dni. W 1952 roku przeprowadzono szeroko zakrojoną akcję ekshumacyjną, jedyny ślad pozostał być może w dokumentacji Parzęczewskiej Parafii Rzymsko-Katolickiej - bowiem tzw. strona rządowa nie prowadziła nazbyt szczegółowej dokumentacji tego przedsięwzięcia. Czy wszyscy polegli zostali jednak pochowani na poświęconej ziemi? Stawia to przed nami kolejne wyzwanie zmierzające do ustalenia, odnalezienia i upamiętnienia wszystkich poległych. Wiele bowiem wskazuje na to, że nie trafili Oni do kwatery wojennej na łęczyckim cmentarzu i po dziś dzień spoczywają nieopodal miejsca śmierci. Dlatego spróbuję sięgnąć do znanych mi źródeł, może Ty czytelniku poszerzysz znane mi zapiski byśmy mogli wspólnie spróbowali ustalić fakty. W konfliktach zbrojnych, każda ze stron ukrywa rzeczywistą liczbę poległych - jest to bowiem czynnik psychologiczny znacząco wpływający na morale własnych wojsk i obywateli - ale również ukrywający przed przeciwnikiem skuteczność jego działań i celowość ich kontynuacji na wybranym odcinku. Postarajmy się zsumować informacje podawane w najbardziej znanych opracowaniach, może uda się sprecyzować skalę strat. Określając przy tym jak najwięcej osób z imienia i nazwiska. 62 Dywizjon Pancerny - Rano następnego dnia dywizjon wspierał kombinowany pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii, posuwający się w kierunku Parzęczewa na tyły Niemców Broniących się pod Ozorkowem i w potyczce pod wsią Orla stracił znów 2 zabitych, sześciu rannych i dwa czołgi. - Szubański Rajmund Pancerne boje września - str Dywizjon Pancerny - Rano następnego dnia wspierał on działania utworzonego z resztek Pomorskiej BK kombinowanego pułku, atakującego z rejonu Parzęczewa tyły Niemców broniących się pod Ozorkowem. W potyczce pod Orlą stracił 2 zabitych, 6 rannych i dwa czołgi. - Szubański Rajmund Polska broń pancerna w 1939 roku - str. 201
81 Wykaz żołnierzy Armii POZNAŃ poległych na ziemi łęczyckiej w I stadium Bitwy nad Bzurą w okresie od 9 do 12 września 1939 roku, spoczywających na cmentarzu rzymskokatolickim w Łęczycy przy ulicy Kaliskiej. - praca zbiorowa Bohaterowie bitwy nad Bzurą w naszej pamięci - str L.p. Stopień Imię Nazwisko JW. Data Miejsce 1. ppor. Piotr Buryło 6 dak 11 IX Parzęczew 2. strzelec Franciszek Graczykowski 8 psk 11 IX Chociszew 3. ppor. Konrad Józef Lesiński 8 psk 11 IX Chociszew 4. szer. Jan Łazarewicz nn 10 IX Parzęczew 5. st. ułan Hieronim Mazik 9 puł 10 IX Parzęczew 6. por. Żak Edmund Alfons 8 psk 11 IX Chociszew 7. uł. Feliks Dmytrzyk 9 puł 10 IX Parzęczew 8. szer. Franciszek Augustyniak KOP 10 IX Parzęczew W tej samej publikacji na stronie 120 Pan Henryk Wójcik, autor jednego z rozdziałów przywołuje liczbę 25 ekshumowanych polskich żołnierzy w 1952 roku. Londyn Instytut Sikorskiego B.I.28c/2 (relacja por. Piszczkowskiego) - ppor. Wacław Dziliński d-ca 2 plutonu w 4 szwadronie 8 psk 11 IX 1939 Chociszew. Potwierdzona w aktach tegoż Instytutu B.I.28c/5 - (wg zeznań d-cy 4 szw. marsz. 8 psk por. Jerzego Około-Kułaka). Wiesław Gogan na 313 str. monografii 2 psz pt. Szwoleżerowie Rokitniańscy pisze: Nieprzyjaciel poniósł znaczne straty i ustąpił, pozostawiając teren (od Ozorkowa aż po Orlą) zwycięskim tego dnia oddziałom polskim. Jednak cena była wysoka: 2 Pułk Szwoleżerów miał kilkunastu zabitych, ciężko ranni zostali ppor. Jan Kamiński (3 szwadron) i plut. Michał Karaś (też z tego szwadronu). W 8 Pułku Strzelców Konnych poległ dowódca plutonu ppanc. por. Edward Żak, a ciężko ranny został rtm. Wł. Piszczykowski. Łącznie Brygada straciła tego dnia kilku oficerów i kilkudziesięciu szeregowych. Niemcy stracili trzy czołgi, kilka innych pojazdów i mieli ponad setkę zabitych. Stanisław Krasucki na 134 str. Pomorskiej Brygady Kawalerii - wspomina o śmierci ppor. Jerzego Gӧttingera. Jerzy Kałdowski, założyciel Muzeum Ziemi Chełmińskiej tak w 1985 roku pisał w swej książce o pułkowniku Jerzym Jastrzębskim: W dniach 11 i 12 września prowadził pomyślne działania bojowe, w tym także przeciwko niemieckiej nawale pancernej pod Ozorkowem, Chociszewem i Parzęczewem. Chlubnie zapisał się oddział płka Jastrzębskiego w całej akcji osłaniającej Grupę Armii Pomorze podczas jej przeprawy przez Bzurę. W następstwie jednak wyczerpujących ataków i kontrataków poniósł znaczne straty. Trudno dziś powiedzieć ilu ich było, biorąc jednak pod uwagę intensywność walk w dniach 10 i 11 września - krwawe walki o wzgórze Bibjanów, kilkugodzinny bój spotkaniowy w rejonie Chociszew-Rafałów, walki o przełamanie niemieckich pozycji na nasypie kolejowym Łódź-Kutno, pościg i zażarte walki w Orłej. Nie zapominajmy o walkach osłonowych (potyczkach) w dniu 12 IX ale również o zażartych walkach Podolskiej Brygady. Wszystkie te zdarzenia generują wiele ofiar śmiertelnych i ciężko rannych, którzy skonali wkrótce po zakończeniu walk. Umieszczenie na planszy zapisu o 21 poległych jest więc niepełne i dalece mijające się z prawdą.
82 Czy przed powieszeniem ktoś analizował treść planszy - czy po prostu kolorowa być miała i ładnie wyglądać? Z jednej strony spotykamy się w takich miejscach rok rocznie, aby uczcić pamięć tych co walczyli i tych co polegli za Ojczyznę naszą Polskę i to jest dobre. Z drugiej strony zaś spotkania takie przyjmują coraz częściej charakter polityczny i służą do lansowania osób i opcji będących u władzy - dla których tło nie ma zasadniczego znaczenia, liczy się by zaistnieć w oczach potencjalnych wyborców - a to jest złe i źle wróży na przyszłość. Czy nie pora zerwać z tą złą praktyką i zaktualizować nie tylko tablice, ale przede wszystkim uaktualnić poziom posiadanej wiedzy na temat wydarzeń o których zabieramy głos? Często jest tak, że los książek zależy od pojętności czytelników niestety. W tym miejscu pora na kolejny głos polemizujący tym razem z Panem mgr inż. Bolesławem Solarskim współautorem i zastępcą redaktora książki pt. Bohaterowie Bitwy nad Bzurą w naszej Pamięci a jednocześnie przewodniczącym Łęczyckiego Oddziału Towarzystwa Naukowego Płockiego. Jestem pełen uznania dla autorów książki Bohaterowie Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci - Ich trud zaowocował w 70 rocznicę tragicznych wydarzeń 1939 roku. Gorąco zachęcam do lektury wspomnień bezpośrednich uczestników Kampanii Wrześniowej. Książka ukazuje nam okrucieństwo wojny postrzegane oczami szeregowych żołnierzy, niższych rangą dowódców i cywili - których los, poczucie obowiązku i rozkazy rzuciły nad Bzurę. Wczytując się dogłębnie - strona po stronie, napotykamy jednak wiele niepokrywających się z faktami historycznymi rozbieżności. Rodzi się więc stwierdzenie, że zadanie przerosło nieco swych twórców, którzy miast użyć faktów historycznych jako spoiwa łączącego poszczególne relacje w jedną całość - pozwalają sobie na konfabulacje. Zacierają tym sposobem rzeczywisty obraz wydarzeń, a w efekcie wprowadzają potencjalnego czytelnika w błąd. Oddając do rąk rodaków tak poważne dzieło powinno się przed publikacją zweryfikować zebrane wiadomości. Pragnę więc w tym miejscu sprostować i jednocześnie uzupełnić ewidentne pomyłki - które, rzecz dziwna - pomimo upływu ośmiu lat, nie spotkały się z niczyją krytyką. Źle świadczy to o naszej wiedzy - dziwi również brak reakcji ze strony autorów. Czyżby spocząwszy na laurach bali przyznać się do winy - a może nie analizowali swego dzieła pod kątem zgodności historycznej? Czytelników proszę by odnotowali w swej pamięci mój przekaz - autorów książki zaś, by potraktowali to wystąpienie jako rodzaj erraty do swego dzieła. Nie jest moim zamiarem, obrażanie kogokolwiek - czuję się jednak w obowiązku wskazać powstałe rozbieżności. Tak by czytelnik mógł dostać do dyspozycji relacje jak najbardziej zbliżone do rzeczywistych wydarzeń. Poszczególne zagadnienia ujęte w punktach, uwzględniają tekst przed poprawą - proponowaną zmianę i stronę występowania rozbieżności, czyli wszystko to - co errata zawierać powinna.
83 W miejscach, gdzie niezbędnym staje się szczegółowe rozwinięcie tematu pozwalam sobie na szersze wystąpienie, nie zapominając przy tym o podaniu źródeł informacji. Nadmienię, że w 2012 roku rozmawiałem z Panem Solarskim, a następnie wszystko opisałem w liście wysłanym na Jego adres domowy jak i Płockiego Towarzystwa Naukowego. Drogą mailową skierowałem również zapytanie do redaktora naczelnego Pana prof. Tadeusza Poklewskiego-Koziełła. I co i nic, za wysokie progi jestem zwykłym, dociekliwym zapaleńcem któremu brak kilku skrótów przed nazwiskiem więc można mnie ignorować. Nie do końca - dlatego powstała ta książka, aby ocalić od zapomnienia, aby oddzielić ziarno od plew, aby ziarno to dało stukrotny plon w budowie tożsamości przyszłych pokoleń. Tytuły zobowiązują do wytężonej pracy, nie zaś do zajmowania piedestałów i spijania nektaru. Łatwo tym sposobem stać się leniwym, a idąc na skróty konfabulować, legitymując powagą i majestatem sprawowanych urzędów, przekazy pełne błędów. Dlatego proszę o cierpliwą, wnikliwą i wyrozumiałą lekturę. Jeżeli macie własne zdanie, bądź dotarliście do wiarygodnych źródeł proszę o kontakt pod adres podany w ostatnich słowach tej książki, a teraz wracamy do analizy zbiorowej pracy Bohaterowie bitwy nad Bzurą w naszej pamięci. 1. Strona 14 - W składzie 17 DP, którą dowodził płk dypl. Modzyniewicz, znajdowały się 55 pp, 57 pp i 58 pp oraz 17 pal. Dowódcą 17 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty był płk dypl. Mieczysław Mozdyniewicz. Odsyłam chociażby na stronę 142 monografii 17 DP pt. 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w Kampanii 1939 roku - autorstwa Pana Ludwika Głowackiego. Wrześniowego kapitana artylerii, który służbę swą pełnił pierwotnie (do 4 IX) na stanowisku dowódcy artylerii piechoty 68 pp, następnie był dowódcą 6 baterii w 2 dywizjonie (100 mm haubic) 17 pal - a od 17 IX dowódcą 2 dywizjonu w 17 pal. 2. Strona 15 - Wśród dodatkowych oddziałów Armii Poznań znalazły się jeszcze Wielkopolska Brygada Obrony Narodowej pod dowództwem płk Siuchy i Kaliska Brygada Obrony Narodowej pod dowództwem płk Sudoła. Dowódcą Brygady Obrony Narodowej Poznań - był Pan Pułkownik Stanisław Siuda, a nie Siucha. Zapraszam na strony monografii Armii Poznań autorstwa Waldemara Rezmera (Armia Poznań 1939). Można tam zapoznać się z obsadą etatową i właściwymi nazwami obu Brygad tj. Poznań i Kalisz. Podobnie piszą panowie Piotr Bauer i Bolesław Polak w swej książce Armia Poznań w wojnie obronnej Mówię podobnie, gdyż personalnie wszystko się zgadza - wszystko prócz nazwy. To prawdopodobnie Oni wprowadzili w obieg niewłaściwą nazwę Brygady. Nikt inny nie używa tej nazwy do określenia Brygady Obrony Narodowej Poznań.
84 Nawet z czysto logicznego punktu widzenia patrząc określenie wielkopolska jest nieadekwatne, gdyż w domyśle Kalisz nie należy do Wielkopolski. Tymczasem wszyscy wiemy, że miasto to jest nierozerwalnie z tym regionem związane. Niektórzy historycy, pisząc - czy też, wypowiadając się na temat Brygad Obrony Narodowej używają określeń Kaliska i Poznańska. Nazwy te, choć nieformalne - zdecydowanie dokładniej obrazują teren z którego się rekrutują. 3. Strona 15 - Druga faza mobilizacji rozpoczęła się 22 sierpnia. Wydano szereg zarządzeń w trybie alarmowym zmierzających do uzyskania pełnej gotowości bojowej. Dnia 29 sierpnia zarządzono mobilizację powszechną, którą zaraz wstrzymano pod naciskiem ambasadorów Anglii i Francji. Ostatecznie powtórzono ją 31 sierpnia. W dniu 22 sierpnia 1939 r. szef Sztabu Głównego gen. Stachiewicz wystąpił z wnioskiem o natychmiastowe zarządzenie mobilizacji niejawnej wszystkich oddziałów. W tym czasie wojska niemieckie mobilizowały się i koncentrowały wzdłuż granicy - skutkiem czego władze polskie postanowiły dokonać mobilizacji alarmowej w Okręgach Korpusu graniczących z Niemcami. Rozkaz o mobilizacji wydano w dniu 23 sierpnia z takim wyliczeniem, aby tzw. godzina A - przypadła na wczesne godziny poranne 24 sierpnia. Według akt przechowywanych w Centralnym Archiwum Wojskowym pod numerem porządkowym II/13/8, k. 34 i k Sztab Główny fizycznie wysłał wydany 12 godzin wcześniej rozkaz o sformowaniu określonych jednostek dopiero o godzinie 1 30 dnia 24 VIII 1939 roku. 4. Strona Atak oskrzydlający, od południa wykonany przez 8 i 10 armię Grupy Południe, poszedł od Kluczborka (Kreuzburg) na Częstochowę i Wieluń, osiągając 5 września Łódź oraz rubież Pilicy Przedbórz-Sulejów. Nonsens w dniu 5 IX 1939 roku nasze oddziały z wielkim poświęceniem walczyły o Góry Borowskie, Piotrków Trybunalski i Szczerców. Proszę przeczytać choćby wspomnienia płk Ludwika Czyżewskiego pt. Od Gór Borowskich do Zakroczymia. Pan Pułkownik był dowódcą 2 Pułku Piechoty Legionów, a dowodzeni przez Niego żołnierze przez 4 dni (3-6 IX) bronili pozycji Góry Borowskie - Książęcy Młyn - Rozprza. Kolejną pozycję jaką polecam do lektury jest książka Pana Wojciecha Zalewskiego Piotrków warto również zapoznać się z Bitwą Pabianicką autorstwa Romana Peski i monografią Armii Łódź Pana Jana Wróblewskiego pt. Armia Łódź W dniu 7 września rozegrała się bitwa o Pabianice, w której obie walczące strony poniosły dotkliwe straty. Łódź nie była broniona i została poddana przez Komitet Obywatelski, który wysłał do Niemców delegację z prośbą o oszczędzenie miasta. W godzinach popołudniowych 8 IX 1939 roku do Łodzi wkroczył pierwszy patrol niemiecki. Wieczorem przedstawiciel dowództwa 8 Armii przekazał przewodniczącemu
85 Komitetu Obywatelskiego warunki poddania miasta. Nazajutrz wojsko niemieckie triumfalnie wkroczyło do Łodzi. Przemarsz oddziałów odbywał się od południa ulicami Rzgowską, Pabianicką, Piotrkowską, i od zachodu ulicą 11 Listopada. Trybuna dowódcy, w postaci wojskowego odkrytego kabrioletu, ustawiona została przed budynkiem Ratusza - pl. Wolności 1, a mniejszość niemiecka zgotowała swym wyzwolicielom gorące powitanie. 5. Strona 17 - Uderzenie GO gen. Knolla-Kownackiego miało być wspierane od zachodniego skrzydła przez GO Kawalerii gen. bryg. Grzmota-Skotnickiego, składającą się z Podolskiej BK i resztek Pomorskiej BK oraz 7 zapasowego batalionu piechoty pod dowództwem mjra Szula, od wschodu przez Wielkopolską BK gen. bryg. Abrahama. Grupa Operacyjna Kawalerii gen. Skotnickiego faktycznie składała się z Podolskiej Brygady Kawalerii, 7 Batalionu Strzelców (o tym poniżej) i Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii. Resztki Pomorskiej BK - miały bowiem swą nazwę i przedstawiały wartość dwu pułków z artylerią i oddziałami specjalnymi (ppłk Tadeusz Łękawski Z działalności 2 pułku szwoleżerów w kampanii wrześniowej - Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej Nr 53 str ). Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że Pomorska BK dysponowała połową stanów w stosunku do dnia 1 IX przypomnę, składała się z czterech pułków kawalerii i trzech pododdziałów specjalnych. Wiesław Gogan na 309 str. monografii 2 psz pt. Szwoleżerowie Rokitniańscy - pisze jednoznacznie: Zreorganizowany pułk utworzył jeszcze tego samego dnia [4 IX] wraz z 8 P. S. Konnych nową formację nazwaną: Zbiorczy Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii, nad którą komendę objął płk dypl. Jerzy Jastrzębski (dotychczasowy dowódca 8 PSK). Pod taką nazwą występował pułk do momentu rozproszenia w rejonie przeprawy przez Bzurę pod Witkowicami dnia 18 września. Kolejną niezgodnością jest fakt, że batalion strzelców nie był jednostką zapasową. W załączniku Nr 12 Kawaleria do referatu szefa Sztabu Głównego WP o stanie rozbudowy sił zbrojnych [kwiecień-maj] 1937 w przewidywanej organizacji BK jest wyszczególniony baon strzelców. W związku z tym przewidywano zmobilizowanie, prócz trzech istniejących, jeszcze ośmiu batalionów, co zostało uwzględnione w planie mobilizacyjnym W. Bataliony strzelców mobilizowane były w alarmie, tj. w tzw. mobilizacji kolorowej. Siódmy batalion był mobilizowany w tzw. grupie żółtej - przez 69 pp z Gniezna. Od początku pozostawał w dyspozycji dowódcy Armii Poznań - gen. Kutrzeby, który rozkazem, przydzielił jednostkę do dyspozycji d-cy 26 DP - od 4 IX Kolejne rozkazy pchnęły batalion na Ziemię Parzęczewską, do dyspozycji gen. Grzmota- Skotnickiego. W ramach Grupy Operacyjnej Kawalerii 7 Batalion Strzelców współdziałał z Podolską BK. Pod względem organizacji samodzielne bataliony strzelców różniły się
86 od batalionów wchodzących w skład pułków piechoty, bowiem poza dowództwem, trzema kompaniami strzeleckimi oraz kompanią ciężkich karabinów maszynowych i broni towarzyszącej dysponowały: plutonem łączności i kompanią administracyjną. Były więc większe liczebnie i uzbrojone w nowocześniejszy sprzęt. Określenie zapasowy jest niezgodne z prawdą i nie oddaje wartości bojowej batalionu - o czym świadczy chociażby bój o Białą Górę 12 IX 1939 roku, w którym nasz 7 Batalion Strzelców pokonał niemiecki 375 pp z 221 Dywizji Piechoty. 6. Strona 17 - Wyrazem tej decyzji było objęcie przez gen. Grzmota-Skotnickiego dowództwa nad dwubrygadową grupą kawalerii, osłaniającą zwrot zaczepny od południa. Raz pisze się, że od zachodu - chwilę później, że od południa. Faktycznie był to południowy-zachód, przypomnę - GO gen. Skotnickiego zajmowała pozycję na prawym skrzydle nacierających wojsk polskich. Pierwotnie miała wyjść na zaplecze Niemców broniących rejonu Ozorkowa, a następnie wykonać zagon na Łódź. Sytuacja na polu walki zmusiła kawalerzystów do zmiany frontu na zachodni - naprzeciw nadciągającym oddziałom niemieckiej 221 DP. 7. Strona 18 - O świcie 9 września gen. Alter, dowódca 25 DP, przeprowadził natarcie rozpoznawcze, przygotowując się w ten sposób do działań ofensywnych. Mimo strat żołnierze polscy zajęli Kwiatkówek i Tum, co okazało się bardzo ważne przy zdobywaniu miasta. - By trzy akapity niżej napisać: Tymczasem już wcześniej, 9 września w godzinach przedpołudniowych, 5 kompania 2 batalionu 69 pp weszła, bez walki, do folwarku Kwiatkówek, a jedna drużyna do wsi Tum, w rejon kolegiaty, w celu prowadzenia obserwacji z wieży kościoła. Około godziny wyparły ją dwie kompanie z niemieckiego 46 pp. We wschodniej części wsi biła się z Niemcami 3 kompania 56 pp, do której dołączyły wkrótce 1 i 2 kompania. Tum ostrzeliwany przez własną artylerię, został zdobyty około godziny Jak w końcu z tym atakiem było, ruszył o świcie - czy w godzinach przedpołudniowych? Kwiatkówek i Tum zostały zdobyte w walce, czy bez walki? Powyższe cytaty są bowiem sprzeczne. Z informacji, do których dotarłem - jasno wynika, że o świcie dowódca 25 DP wydał rozkaz do natarcia. Samo natarcie rozpoznawcze ruszyło zaś dopiero około godziny Niemcy skupili się na obronie Łęczycy od strony szosy i toru kolejowego, natomiast nie zauważyli nacierającej na wschód od miasta 5 kp 69 pp. Kompania bez walki weszła do Kwiatkówka, następnie Tumu, gdzie zajęła pozycje obronne i doczekała się tam natarcia całej Dywizji. Można o tym przeczytać szczegółowo na stronie 68 monografii 25 Dywizji Piechoty, autorstwa Pana Przemysława Dymka.
87 Strona 20 - Zamieszczony został schemat poglądowy Bitwy nad Bzurą, działania wojenne w dniach od 9 do 16 września 1939 roku - według Przewodnika po Łęczycy i powiecie łęczyckim, Łęczyca 2000, s. 37. Już na pierwszy rzut oka widać, że autor zminimalizował - praktycznie zaś pominął działania GO gen. Grzmota-Skotnickiego, na prawym skrzydle polskiego natarcia. Przypomnę, że 9 IX Grupa ta wyrusza z Dąbia nad Nerem i zataczając szeroki wachlarz w kierunku południowo wschodnim - przygotowuje się do głębokiego zagonu, aż po Łódź. Jeszcze tego samego dnia zdobyty zostaje Uniejów, kawalerzyści docierają - aż pod Poddębice, zabezpieczając tym samym ten strategiczny kierunek. Następnego dnia wkraczają do Parzęczewa, wieczorem zdobywają Wzgórze Bibianów - tuż obok Ozorkowa, by w dniu 11 IX siłami Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii - zmagać się w krwawych walkach o górujące nad okolicą Wzgórze Bibianów, które po trzykroć przechodziło z rąk do rąk. Równolegle toczyły się niemniej krwawe boje pod Rafałowem i Chociszewem z niemieckim oddziałem przeciwpancernym - którego dowódca zamierzał wyjść na zaplecze naszych wojsk walczących o wzgórze. Kilkugodzinne walki zakończyły się przełamaniem pozycji przeciwnika, w efekcie Polacy zdobyli miejscowość Orła i wyszli na tyły Niemców broniących rejonu Ozorkowa. Kontratakował pododdział niemieckich czołgów - bezskutecznie. Dwunastego września Grupa Operacyjna Kawalerii dokonała zwrotu na zachód, by przeciwstawić się nadciągającej niemieckiej 221 Dywizji Piechoty, która maszerowała z odsieczą 30 i 17 DP - walczącym pomiędzy Ozorkowem, a Strykowem. Polski 7 Batalion Strzelców z Gniezna rozgromił pod Białą Górą, niemiecki 375 pp. Zwycięskie boje toczyła również tego dnia Podolska BK, a Zbiorczy Pułk dozorował rejonu Parzęczewa. Wszystkiego tego na tym schemacie brakuje, niewielka strzałeczka w kierunku Wróblewa nijak nie oddaje rzeczywistych wydarzeń na tym odcinku, podobnie jak w domyśle strzałka ukierunkowana przeciwko 221 DP. Niemcy z tej dywizji nadciągali również z kierunku Uniejowa, wykorzystując wszystkie drogi nadające się do pojazdów mechanicznych i taborów. 9. Strona 21 - W godzinach porannych 11 września szwadrony kawalerii zajęły część wsi Orła, bohatersko odpierając atak czołgów nieprzyjaciela. Walkę te opisał niemiecki dowódca 7 kompanii 23 pułku czołgów. [...] W tym czasie od zachodu wkroczyły do walki nowe oddziały niemieckiej 22 DP, przeciw którym gen. Grzmot-Skotnicki rzucił do walki zapasowy batalion strzelców pod dowództwem mjra Szula. Pod wsią Biała Góra, w ataku na białą broń, rozbił on niemiecki 375 pp.
88 Nie w godzinach porannych, a około południa. O godzinie 10 doszło do starcia pod Chociszewem z niemieckim 17 oddziałem przeciwpancernym. Dopiero po pokonaniu tego oddziału nasi kawalerzyści w pościgu za niedobitkami opanowali Orłę. Po dotarciu do drogi Ozorków-Grotniki polskie natarcie zostało zatrzymane - w obawie przed odcięciem od własnych sił i okrążeniem. Polacy wycofali się do centrum Orłej, by tam w oparciu o zabudowania i przeszkody terenowe stawić czoła spodziewanemu kontratakowi. W godzinach południowych od wschodu uderzył niemiecki pododdział pancerny - konkretnie zaś jeden Zug - pluton, czyli sześć czołgów. Na rozwinięcie większej liczby nie pozwalały warunki terenowe oraz fakt, że linia niemieckiej obrony rwała się w wielu miejscach - które łatali oni, posyłając do kontrataku czołgi. Wczytując się dokładniej w relacje niemieckiego dowódcy, dowiemy się - że po przegrupowaniu z Sierpowa, kompania o godzinie 7 była w Ozorkowie - gotowa do dalszych zadań. Chodzi więc o godzinę 7 - a nie numer kompanii. Pluton czołgów pochodził bowiem z 2, a nie 7 kompanii 23 pułku pancernego. Siódemka pojawia się mylnie w niektórych publikacjach, z powodu złego tłumaczenia tekstu wspomnień niemieckiego dowódcy 2 kp 23 Panzer Regiment. Kłania się również czytanie ze zrozumieniem. Niemcy do momentu wojny z Polską, zdołali sformować zaledwie jeden batalion tej jednostki. Batalion składał się z czterech kompanii, z których 1-3 wyruszyły na wojnę - a czwarta pozostała w Schwetzingen, gdzie mieściły się koszary pułku. Jednostka ta była jedyną formacją pancerną oddaną do dyspozycji dowódcy niemieckiej 8 Armii. Od zachodu nadciągała niemiecka nie zaś jak piszą autorzy 22 Dywizja Piechoty. Generał Grzmot-Skotnicki wysłał przeciwko tej Dywizji całą Podolską Brygadę Kawalerii i 7 Batalion Strzelców. Określenie tego batalionu mianem zapasowego i to jeszcze z pominięciem numeru jednostki jest ewidentną pomyłką. Do walk 7 BS z niemieckim 375 pp faktycznie doszło, ale dopiero rankiem dnia następnego. Z opisu zawartego w książce można by sądzić, że do starcia pod Białą Górą doszło w dniu 11 września. Proszę sprawdzić chociażby na 26 stronie monografii 11 dak - Stanisława Krasuckiego pt. 11 Dywizjon Artylerii Konnej. Cytuję : 12 września rano rozgorzał bój Wartkowice-Biała Góra-Janków. Działania zaczepne prowadziły, zgodnie z planem, pułki Podolskiej Brygady, natomiast Pomorska Brygada broniła Parzęczewa, odpierając ataki niemieckiej broni pancernej. Wspierał ją ogień obu baterii 11 dak. Major Szul otrzymał rozkaz zamknięcia kierunku na Łęczycę, Jego batalion zajął więc pozycje obronne pod Białą Górą. Na związanego w ten sposób czołowo nieprzyjaciela miała uderzyć następnego dnia Podolska BK. Dowódca 7 BS zorientowawszy się, że ma do czynienia z siłami co najmniej pułku piechoty - w ataku wyprzedzającym widział jedyną szansę na powstrzymanie Niemców do czasu przybycia kawalerii.
89 Atak rusza o godzinie 8 rano - Niemcy właśnie mieli uderzać. Na ich pozycje spadają salwy 3 baterii 67 pal, przydzielonej do 7 BS. Strzelcy z determinacją ruszają na Białą Górę zdobywając miejscowość szturmem. W końcowej fazie walk - jak w wielu podobnych starciach Kampanii Wrześniowej, dochodzi do walki wręcz z użyciem białej broni. Nie można jednak pisać, że miejscowość ta została zdobyta w walce na bagnety. O polskim zwycięstwie zadecydował bowiem umiejętnie wybrany moment ataku i optymalne użycie wszystkich sił i środków będących w dyspozycji dowódcy batalionu. O tych faktach można dowiedzieć się z książki Wiesława Gogana pt. Szwoleżerowie Rokitniańscy strona Warto też sięgnąć po Bitwy Polskiego Września Apoloniusza Zawilskiego - na stronach , można między innymi zapoznać się z pełnym tekstem wspomnień niemieckiego dowódcy 2 kompanii czołgów. Zapraszam również na stronę 121 Pancernych bojów Września i na strony książki Polska broń pancerna 1939 roku - obie pozycje autorstwa Pana Rajmunda Szubańskiego. Wiele wyjaśnią również słowa Pana Konrada Ciechanowskiego - autora monografii Armii Pomorze pt. Armia Pomorze Na stronach znajdują się informacje potwierdzające moje słowa. Dopełnieniem może być Militärwissenschaftliche Rundschau z 5 lutego 1940 roku - strony Dodać należy, że walki w Orłej, były jednym z trzech epizodów Wojny Obronnej opisywanych za oceanem. W książce "Modern Battle Units in action in the Second World War" wydanej w 1941 roku w rozdziale "Tank action South of Kutno" relacjonuje się właśnie zmagania 2 kompanii I batalionu 23 Panzer-Regiment w Orłej. Akcje te zostały opisane przez Niemców i przetłumaczone na użytek U.S. Army. Przypadek sprawił zapewne, że właśnie bój w Orłej otrzymał tak wysoką rangę. Niestety nasi historycy nie poświęcają tym wydarzeniom należnej uwagi. Ważniejsze zdają się być większe związki taktyczne i decyzje dowodzących nimi generałów. Kilkoma szwadronami zmagającymi się na południowy - zachód od Ozorkowa - nikt na poważnie się nie interesuje, a szkoda. Wojnę Obronną przegraliśmy, większość dowódców zginęła w trakcie walk nad Bzurą, przebijania się do Warszawy i w samej jej obronie lub toku działań zbrojnych na frontach światowej wojny. Zniszczeniu uległy dokumenty naszych jednostek walczących w Orłej. Ci którzy ocaleli zmuszeni byli do milczenia lub wręcz pozostania na emigracji. Nowa władza nie była zainteresowana przedstawianiem bohaterstwa sanacyjnego wojska, a tym bardziej gromadzeniem ocalałych pamiątek. Wczytując się w tekst relacji niemieckiego dowódcy kompanii czołgów - należy również wziąć poprawkę na gebelsowską propagandę. Ale nawet po jej uwzględnieniu - widać, że nasi żołnierze nieźle musieli dać się hitlerowcom we znaki. Manewr Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii zyskał w ich oczach wysokie uznanie, ponieważ zagroził okrążeniem oddziałów niemieckich broniących się pomiędzy Ozorkowem - a Strykowem.
90 Strona 21 - Armia Pomorze, to jest 4 DP, 15 DP i 16 DP oraz Wielkopolska BK, miały w dniu 13 września zająć podstawy wyjściowe do uderzenia przez Łowicz na Skierniewice i przejść do lasu Skierniewicko-Bolimowskiego. Natomiast GO gen. Knolla-Kownackiego w nocy na 13 września miała przejść na północny brzeg Bzury i posuwać się na wschód. Od zachodu osłonę obu armii miała zapewnić GO gen. Grzmota-Skotnickiego, składająca się z Podolskiej BK, z resztek Pomorskiej BK, głównie z batalionów ON, a GO Kawalerii gen. Tokarzewskiego z Armii Pomorze miała tworzyć osłonę od północnego-zachodu. W powyższym zapisie nastąpiła zasadnicza pomyłka - to GO gen. Grzmota- Skotnickiego była faktycznie Grupą Operacyjną Kawalerii - w której skład wchodziły: Podolska BK, niekompletna Pomorska BK, 11 Dywizjon Artylerii Konnej, 62 Dywizjon Pancerny i 7 Batalion Strzelców. Natomiast pododdziały ON wchodziły w skład Grupy Operacyjnej gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza, tak bowiem brzmi pełne nazwisko dowódcy tej Grupy, która składała się z: Brygady ON płk Siudy, Oddziału Wydzielonego ppłk Sadowskiego, 27 DP, Grupy ppłk Maliszewskiego oraz przejściowo 15 DP. Jak więc GO gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza można było określić mianem GO Kawalerii, gdy faktycznie tworzyły ją tylko i wyłącznie oddziały piechoty? Zresztą samo zdanie cytowane na początku jest źle zbudowane - najprawdopodobniej efekt niedokończonej korekty. Skład Dywizji wymienionych do wykonania zadania również zawiera pomyłki - otóż 13 września około godz. 16 do sztabu Armii Pomorze dotarł rozkaz generała Kutrzeby przydzielający na czas natarcia na Skierniewice zamiast 15 DP - 26 DP. Ten sam rozkaz oddawał 15 DP do dyspozycji gen. Karaszewicza-Tokarzewskiego, a Wielkopolską BK nakazywał skierować do regionu na północ od Sochaczewa - aby wraz z podporządkowaną jej grupą płk. Świtalskiego ubezpieczała działanie Armii Pomorze od wschodu. 15 i 27 DP powstrzymywały Niemców, którym udało się sforsować Wisłę w rejonie Płocka. Wiadomości te zaczerpnąłem ze stron monografii Armii gen. Bortnowskiego autorstwa Konrada Ciechanowskiego. Dodatkowo potwierdza je relacja gen. Kutrzeby zwarta na stronach , wydanej w 1958 roku książki Bitwa nad Bzurą, której Pan Generał jest autorem. Nie inaczej sytuację przedstawia Władysław Bortnowski na str swej książki Na tropach Września - Czy Jerzy Romuald Godlewski na 179 stronie napisanej przez siebie Bitwy nad Bzurą. Sceptyków zapraszam dodatkowo na str książki Tadeusza Jurgi pt. Bzura str. 313, Armii Poznań 1939 Waldemara Rezmera - str. 354 Armii Poznań w wojnie obronnej 1939 Piotra Bauera i Bogusława Polaka, czy 549 stronę Bitew Polskiego Września Apoloniusza Zawilskiego.
91 Wszystkie relacje i opinie dotyczące roli jaką odegrały 15 i 26 DP w dniach września są zbieżne - diametralnie różne od tych zapisanych w cytacie zaczerpniętym z Bohaterów Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci. 11. Strona 22 - Podczas przebijania się dnia 18 września śmierć poniósł gen. Wład, dowódca 14 DP z Armii Poznań, zaś gen. Grzmot-Skotnicki dowódca Wołyńskiej BK z Armii Pomorze i dowódca GO Kawalerii w Armii Poznań został śmiertelnie ranny, a ewakuowany na drugi brzeg rzeki zmarł z ran 19 września. Generał Brygady Stanisław Grzmot-Skotnicki, do 25 VIII 1939 dowódca Pomorskiej Brygady Kawalerii, od 25 VIII do 5 IX 1939 dowódca Grupy Osłonowej Czersk. Po rozwiązaniu GO Czersk generał wraz ze swym sztabem skierowany zostaje do dyspozycji dowódcy Armii Pomorze. Jednak już od 3 IX dowodzi obroną przedmościa Bydgoszczy, a następnie obroną na linii Wisły - od Solca Kujawskiego do ujścia Drwęcy. Począwszy od dnia 8 IX Pan Generał dowodzi Grupą Operacyjną Kawalerii, która przyjmuje nazwę od Jego nazwiska. 14 IX GOK gen. Grzmota-Skotnickiego zostaje rozwiązana, w jej miejsce powstało podległe bezpośrednio d-cy Armii Poznań Zgrupowanie gen. Grzmota-Skotnickiego. W skład Zgrupowania wszedł Zbiorczy Pułk Pomorskiej Brygady Kawalerii, 11 dak, 7 BS, 3 bateria 67 dal i 14 pociąg pancerny. Odeszła Podolska BK, która otrzymała inne zadania. Zgrupowaniem tym dowodził, do momentu swej śmierci w dniu 19 IX 1939 roku. Na jakiej więc podstawie Pan Bolesław Solarski twierdzi, że gen. Grzmot-Skotnicki był dowódcą Wołyńskiej BK ze składu Armii Pomorze? Faktycznie dowódcą Wołyńskiej BK był płk dypl. Julian Filipowicz, a Brygada ta walczyła w strukturach Armii Łódź. Pan Generał w chwili śmierci dowodził nie GO, a Zgrupowaniem, które rzeczywiście było podporządkowane Dowódcy Armii Poznań - w przeciwieństwie do wymienionej w książce Grupy Operacyjnej Kawalerii, będącej w strukturach Armii Pomorze. 12. Strona 23 - Przed pułkiem znalazła się linia okopów niemieckich obsadzona oddziałami 1 dywizji pancernej, a poza okopami była wieś. Pułkownik Godlewski rozkazał natychmiast wykonać szarżę. Zapisała się ona piękną choć krwawą kartą w działaniach kawalerii we wrześniu 1939 r. Szarżę otworzył 4 szwadron pod dowództwem rtm. Walickiego, który w niej poległ. Chodzi oczywiście o sławną szarżę 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich pod Wólką Węglową w dniu 19 IX, która otworzyła polskim oddziałom drogę do Warszawy. Szarżę pułku rozpoczął szwadron dowodzony przez Walickiego Mariana, lecz był to szwadron trzeci nie czwarty - a oficer ten, który zmarł w wyniku odniesionych ran, był porucznikiem - nie rotmistrzem.
92 By utwierdzić się w tych informacjach najlepiej wziąć do ręki książkę Pawła Rozdżestwieńskiego Ułani Jazłowieccy. Na stronie 172 odnajdziemy dokładną obsadę personalną 3 szwadronu, a na stronach zapoznamy się ze szczegółowym opisem samej szarży oraz dowiemy się o tym - że przeciwnikiem obsadzającym linię okopów była, nie 1 Dywizja Pancerna, a 1 Dywizja Lekka gen. mjr. Friedricha Wilhelma von Loepera. Waldemar Rezmer, Piotr Bauer, Bogusław Polak czy Apoloniusz Zawilski również przedstawiają takie informacje. 13. Strona 27 - Od 1906 r. służył w armii austriackiej w stopniu kapitana saperów. Zapis ten dotyczy Generała Dywizji Tadeusza Kutrzeby i wprowadza czytelników w błąd. W 1906 roku Pan Generał skończył szkołę oficerską i objął pierwsze stanowisko w randze - podporucznika. W 1911 awansował do stopnia porucznika. W latach studiował w Akademii Sztabu Generalnego w Wiedniu i ukończył wyższy kurs inżynierii. Dopiero w 1915 roku został awansowany do stopnia kapitana. 14. Strona 29 - We Wrześniu kolejno: dowódca GO Czersk w Armii Pomorze, dowódca GO Kawalerii Armii Poznań ; zginął 18 września pod Tułowicami, podczas forsowania Bzury. Po pierwsze Grupa Operacyjna Kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego wchodziła w struktury Armii Pomorze i działała w dniach 8-14 IX 1939 roku. 14 IX GOK gen. Grzmota-Skotnickiego zostaje rozwiązana, w jej miejsce powstało - podległe bezpośrednio d-cy Armii Poznań Zgrupowanie gen. Grzmota-Skotnickiego. Na stronie 22 autor pisze, że Pan Generał w dniu 18 IX odniósł ciężkie rany, które były przyczyną śmierci w dniu następnym. Teraz bez zająknięcia podaje datę 18 IX, dodając - że śmierć nastąpiła podczas forsowania Bzury pod Tułowicami. Faktycznie generał został ciężko ranny - idąc w jednym szeregu z żołnierzami do ataku na trzecią z kolei, niemiecką linię blokującą naszym wojskom dostęp do Puszczy Kampinoskiej. Dodam, że do walk doszło na zachodnim brzegu rzeki, a Bzura została sforsowana na wysokości Marysina. Starcie miało miejsce za Janowem przy ataku w kierunku szlaku kolejki wąskotorowej. Tułowice bowiem nie leżą bezpośrednio nad Bzurą, lecz na zachód od niej. Na stronie 439 książki pt. Armia Poznań 1939 Pana Waldemara Rezmera, można zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi okoliczności śmierci gen. Stanisława Grzmota- Skotnickiego.
93 Strona 43 - Natarcie siłami 56 pp, 60 pp i 69 pp rozpoczęto o godzinie 17.00, Łęczycę zdobyto około godz Atak sił głównych był pierwotnie planowany na godzinę rozkaz ten zmieniono, niestety nie dotarł on na czas do wszystkich pododdziałów i część z nich zaatakowała Niemców w zaplanowanym wcześniej terminie. Nie należy też zapominać o inicjatywie dowódcy 69 pp, który wysłał II baon do ataku już o godzinie 10. To wówczas 5 kp z tego batalionu udało się bez walki wkroczyć do Kwiatkówka, a następnie Tumu. Szczegółowy opis wydarzeń jest dostępny między innymi w monografii 25 DP ( 25 Dywizja Piechoty w wojnie 1939 roku - str ) Pana Przemysława Dymka. 16. Strona 74 - Dnia 28 sierpnia batalion wyruszył z Krępy i w Łąkocinach pod laskiem okopał się w rowach strzeleckich. Rowy te stanowiły pozycje obronne wobec spodziewanej napaści oddziałów niemieckich. Główne natarcie 638 batalionu Landswehry skierowano na pobliską stanicę graniczną pod Odolanowem. Stąd wyparł Niemców pluton Stefana Świderskiego i zmusił do wycofania. W dniu 28 sierpnia 60 pp zakończył mobilizację. Przed południem, w lesie przy strzelnicy garnizonowej odbył się przegląd zmobilizowanego pułku z wyjątkiem I batalionu, który czuwał wówczas na swoich stanowiskach obronnych w Tarchałach Wielkich. Po skończonym przeglądzie dowódca pułku rozśrodkowuje poszczególne bataliony. I baon pozostaje na dotychczasowych stanowiskach na linii: Tarchały-Baby z wysuniętą do Odolanowa, podporządkowaną dowódcy baonu kompanią Obrony Narodowej z placówkami w Raczycach i Bonikowie. II baon - w II rzucie na linii: Zębcówzabudowania przy Drodze Gorzyckiej. III baon jako odwód pułku skierowany zostaje na przedmieście Ostrowa - Krępa z wysuniętą placówką oficerską w Przygodzicach. Natomiast na pozycje, które miał niby zajmować plut. pchor. Świderski wraz ze swym pododdziałem - w rzeczywistości zostaje skierowany, podległy 60 pp - batalion Obrony Narodowej Ostrów - obsadzając linię Wierzbno-Łąkociny. Wiadomości powyższe zaczerpnąłem ze wspomnień kpt. Kazimierza Szepietowskiego, I adiutanta (szefa sztabu) 60 pp. Zostały one opublikowane na str. 104 książki Żołnierze Września - w rozdziale pt. 60 pułk piechoty na szlaku bojowym Ostrów Wlkp.-Warszawa. Słowa kpt. Szepietowskiego potwierdza relacja dowódcy 7 kp - kpt. Kazimierza Kuźmińskiego, opublikowana na str książki Wrześniowe dni klęski dni chwały w rozdziale pt. Dziennik dowódcy kompanii. Relacje oficerów 60 pp podtrzymuje, a nawet rozszerza, Pan Dymek Przemysław - autor monografii 60 pp i 25 DP. Na 16 stronie monografii 60 pp autor podaje szczegółowe ugrupowanie pododdziałów w nocy z 31 sierpnia na 1 września. Wyszczególnione są dwie zasadnicze grupy - osłona garnizonu Ostrów Wielkopolski i przedpole głównej pozycji osłonowej.
94 Osłonę garnizonu stanowiły: I baon z dwoma armatkami ppanc na pozycji Tarchały- Baby-Wierzbno, batalion ON Ostrów (bez kompanii) z dwoma armatkami ppanc na pozycji Wierzbno-Łąkociny, kompania ON Odolanów w Odolanowie, kompania nadwyżek ppor. Franciszka Pisarka, pluton ckm II baonu i pluton artylerii piechoty na linii Zacharzew-droga odolanowska, gros kompanii zwiadowców w rejonie Daniszyna, patrol z kompanii zwiadu w Radłowie, patrol z kompanii zwiadu w Przygodzicach, I bateria 25 pal w rejonie Ostrowa Wielkopolskiego. Przedpole głównej pozycji osłonowej stanowiły: III baon na stanowiskach przejściowych w rejonie Czekanowa, I dywizjon 25 pal (bez baterii) w rejonie lasu Biskupice Ołoboczne, II baon (bez plutonu) ckm w lesie Biskupice Ołoboczne, służby i tabory w rejonie Ociąż-Biskupice Ołoboczne. W godzinach południowych dowódca pułku po otrzymaniu meldunku z rozpoznania lotniczego o przemieszczających się kolumn niemieckich z Antonina na Mikstat, w obawie, że wyjdą one na tyły pułku - zadysponował III batalion. Wysyłając 8 kp, wzmocnioną plutonem artylerii piechoty - do Przygodzic. Równocześnie dla zamknięcia szosy Ołobok-Ostrów Wielkopolski, w rejon wsi Wtórek została przegrupowana reszta III baonu, którego pododdziały pozostawały jedynie w styczności z patrolami nieprzyjacielskimi, nie prowadząc bezpośrednich walk. Myślę, że mamy już jasność - jeżeli chodzi o rozmieszczenie pododdziałów. Teraz kilka zdań kto z kim walczył pod Odolanowem. Wysunięte ubezpieczenia 60 pp oraz Straż Graniczna miały styczność z nieprzyjacielem od godziny do południa dwa bataliony niemieckiego 183 pp opanowały las nadleśnictwa Gliśnica, podchodząc pod stanowiska zajmowane przez batalion ON Ostrów i I batalion 60 pp. W południe oddział rozpoznawczy niemieckiej 30 DP podjął próbę zajęcia Odolanowa, która została udaremniona ogniem I baterii 25 pal, dowodzonej przez kpt. Wojciechowskiego. Wszyscy w/w autorzy jednoznacznie określają, że napastnikiem były dwa bataliony ze składu 183 Landwehr Infanterie Regiment z Militscha - powołując się na komunikat informacyjny 25 DP Nr 2 z dnia 1 września 1939 roku (CAW II/13/11). Tłumacząc dosłownie chodzi o 183 pułk piechoty obrony kraju (Landwehra - obrona kraju, odpowiednik naszej Obrony Narodowej) z Milicza. Komu mało zapraszam na str. 94 książki Waldemara Rezmera Armia Poznań 1939 oraz str książki Armia Poznań w wojnie obronnej 1939 Panów Piotra Bauera i Bogusława Polaka. Nie wiem skąd autorzy książki Bohaterowie Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci - wzięli 638 batalion Landswehry? Z cytowanych źródeł wynika jednoznacznie, że chodzi o nie 638 pułk - i oczywiście Landwehry, nie Landswehry. Tak samo jak oczywistym jest, że plut. pchor. Świderski w dniu 1 września 1939 roku - nie walczył pod Odolanowem.
95 Strona W Ostrowie wcielono go do 3 batalionu 60 pp. Pełnił funkcję wpierw zastępcy, a później dowódcy, a podczas wojny, Plutonu CKM na wózkach parokonnych. [...] Pluton Stefana dysponował 2 CkM ami na wózkach zaprzężonych w parę koni. [...] W dziennym rozkazie pułk Frydrych wyróżnił męstwo Stefana Świderskiego i jego kolegów z 3 plutonu CKM, Niedosika i Janickiego. [...] Wczesnym rankiem 3 pluton CKM wraz z 7 kompanią wyruszył do Chrząstówka, aby wesprzeć mjra Chudzikiewicza z 69 pp z Gniezna, późniejszego teścia mego kolegi z Kliniki Ortopedii w Poznaniu. [...] Pod nawałnicą ogniową artylerii i CKM 3 pluton osiągnął wkrótce skraj miasta. W 60 pułku piechoty, każdy batalion miał w swym składzie kompanię ckm. W skład kompanii ckm wchodziły: poczet dowódcy, 3 plutony ckm na biedkach (po 3 ckm), pluton ckm na taczankach (po 3 ckm), pluton moździerzy (po 2 moździerze) i drużyna gospodarcza. Biedka to tzw. jednokonka czyli wózek dwukołowy ciągnięty przez jednego konia. Był to podstawowy środek transportu uzbrojenia i wyposażenia w jednostkach piechoty II Rzeczpospolitej. Biedka wz.33 pod ckm służyła do przewożenia jednego ckm z amunicja i osprzętem. Biedka amunicyjna służyła do przewożenia amunicji do ckm. Na wyposażeniu każdego plutonu ckm były: 3 biedki pod ckm, 3 biedki amunicyjne, 6 koni, 1 kątomierz busola oraz indywidualne wyposażenie specjalistyczne i uzbrojenie. Skoro Pan Gerwazy pisze o wózkach parokonnych, to w rachubę wchodzi tylko pluton ckm na taczankach. Z powyższego cytatu wynika, że pchor. Świderski równocześnie służył w plutonie taczanek i 3 plutonie ckm - autor albo nie rozróżnia tych dwóch pododdziałów, albo dysponuje nie do końca potwierdzonymi informacjami. Zarówno w monografii 60 pp jak i 25 DP jest zapisane, że dowódcą plutonu ckm na taczankach był ppor. Stanisław Pawlaczyk. Nazwiska dowódców 3 plutonu i plutonu moździerzy nie zachowały się w żadnych znanych źródłach. Trudno jest więc ostatecznie zweryfikować informacje zawarte w cytacie. Autor tego nie ułatwia - dodatkowo wprowadzając niepotrzebne zamieszanie. Pewnym jest, że w trzech spośród czterech plutonów kompanii ckm - do transportu ciężkich karabinów maszynowych służyły jednokonne wózki nazywane biedkami. Parokonne wózki nazywane taczankami były natomiast na wyposażeniu tylko plutonu taczanek, były to pojazdy dwuosiowe przystosowane do prowadzenia ognia. W zależności od potrzeb i możliwości zaopatrzeniowych, do taczanek zaprzęgano trzy - a nawet cztery konie, podczas gdy biedka była przystosowana do zaprzęgu jednokonnego.
96 Strona 75 - Natomiast nad Dobrą lotnicy z 3 pułku poznańskiego zaatakowali wroga na zachód od Poręcza. Mieszkańcy tej wsi wiele lat wspominali honor kpt. Malińskiego. Lądował on obok strąconego niemieckiego lotnika. Mimo odniesionej rany w nogę wydobył z płonącej maszyny oficera niemieckiego Ostendorfa. Mieszkańcy Dobrej przewieźli ich do szpitala w Turku. Zoperował ich dr Albin Bandurski z Poznania. Maliński oczywiście trafił do niewoli, a Niemiec po wygojeniu ran wrócił do domu. Nie zapomniał jednak o Polaku, który uratował mu życie. Zwrócił się do Hitlera, aby ten uwolnił go z niewoli. Maliński jednak nie zrezygnował z walki z wrogiem i po powrocie z niewoli uciekł z Polski. W czasie mobilizacji sierpniowej 3 Pułk Lotniczy rozformowano, a poszczególne eskadry przydzielono do Armii Poznań (131 i 132 eskadry myśliwskie, 34 eskadra przemianowana na rozpoznawczą oraz 33 i 39 eskadry przemianowane na obserwacyjne ), do Armii Łódź (32 eskadra przemianowana na rozpoznawczą ), a także Armii Karpaty (31 eskadra przemianowana na rozpoznawczą ). Rozformowano przy okazji 39 eskadrę towarzyszącą, która nie była objęta planem mobilizacyjnym. Kapitan Maliński, był w rzeczywistości podporucznikiem pilotem Janem Leonardem Malińskim ze składu 132 eskadry myśliwskiej. Pan porucznik jeszcze w przeddzień wojny był sierżantem podchorążym odbywającym praktyki, jednak na mocy rozkazu Ministra Spraw Wojskowych w pierwszym dniu wojny otrzymał automatycznie stopień oficerski. Eskadra myśliwska ppor. Malińskiego wyposażona była w 10 samolotów PZL-P-11c. Teraz przywołam słowa szefa sztabu dowództwa lotnictwa Armii Poznań - ppłk. dypl. obs. Adama Kurowskiego, który na 69 stronie napisanej przez siebie książki pt. Lotnicy w bitwie nad Bzurą pisze: Oprócz tych zadań III/3 dyon myśliwski wysłał w rejon walk północnego skrzydła armii Łódź patrol zaczepny pięciu samolotów 132 eskadry w składzie: por. Kazimierz Wiśniewski (dowódca patrolu), ppor. Henryk Bibrowicz, ppor. Stefan Wapniarek, ppor. Jan Maliński, kpr. Władysław Kuik. Klucz został zaatakowany przez 9 messerschmittów, osłaniających wyprawę kilkunastu bombowców. Wywiązała się walka Polaków zarówno z myśliwcami, jak i bombowcami. Plonem jej były dwa Ju-86, zestrzelone przez ppor. Bibrowicza i kpr. Kuika, jeden He-111, zestrzelony przez por. Wiśniewskiego i jeden Me-110 zestrzelony przez ppor. Malińskiego. Ten ostatni miał niezwykłą przygodę, bo kiedy strzelał z tyłu do samolotu niemieckiego, myślał, że jest to bombowiec. Zestrzelił go, ale w tym samym momencie dostał się w silnie skoncentrowany ogień innego Niemca, który uszkodził mu silnik i zerwał prawie całą blachę z lewego skrzydła. Wyprowadzenie samolotu z korkociągu było niemożliwe, wobec czego Maliński wyskoczył ze spadochronem na wysokości 1500 m, ale otworzył go nisko nad ziemią. Po wylądowaniu stwierdził, że ma postrzelone nogi. Dzięki pomocy miejscowej ludności dostał się do szpitala w Kole, a potem w Kutnie. Do szpitala w Kutnie przewieziono także rannego feldfebla niemieckiego lotnictwa, który opowiadał, że jego dwuosobowy myśliwiec
97 został zestrzelony, pilot zginął, a on ratował się na spadochronie. Miejsce i czas zgadzały się z atakiem Malińskiego. Z powyższego zapisu widać, że nikt nikogo z płonącego samolotu nie wyciągał, lotnicy wyskoczyli ze spadochronami, a samoloty rozbiły się o ziemię. Po wylądowaniu ludność pomogła porucznikowi dostać się do szpitala w Kole - skąd następnie trafił do szpitala w Kutnie. W ślad za nim do kutnowskiego szpitala trafił strzelec pokładowy Messerschmitta Me podoficer w stopniu feldfebla (starszego sierżanta). Jak się okazało historia ppor. Malińskiego miała zdecydowanie inny przebieg - idąc z postępem odwiedziłem stronę internetową poświęconą Polskim Siłom Powietrznym w II wojnie światowej - W zakładce życiorysy lotników polskich można zapoznać się z obszerną biografią, nieżyjącego już niestety (zm. w 2006 r.) Jana Malińskiego. Biografię bardzo cenną, gdyż opatrzoną fotografią osobiście podarowaną przez rzeczonego pilota. Nadto do sporządzenia życiorysu posłużyły informacje z Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego w Londynie oraz wydanej w 2000 roku książki Jana Malińskiego pt. Samolot zakrył słońce. Dopiero z tego życiorysu dowiadujemy się jak wyglądały wojenne losy Pana podporucznika Jana Malińskiego. Wojna ciężko doświadczyła wielu Polaków, jednym odbierając życie, innym zdrowie i wolność, a jeszcze innych skazując na tułaczkę, która często kończyła się wieloletnią - a nawet dożywotnią emigracją. Maliński urodzony w Berlinie - wychowywał się w Poznaniu, Swarzędzu, Ostrzeszowie i Krotoszynie - w wieku 16 lat rozpoczął latanie na szybowcu - później był RWD-8, PZL-P-11c, Hurricane I, Bristol Beaufighter i De Havilland Mosquito - potem naprzemiennie pilotował samoloty pasażerskie i transportowe. Do niewoli trafił niemal u progu domu rodzinnego w Ostrzeszowie, zatrzymany po godzinie policyjnej przyznał się, że jest wojskowym, skutkiem czego osadzono Go w ostrzeszowskim Stalagu XXI A. W obozie Maliński nie siedział długo - dostał ciężkiego owrzodzenia ciała, wobec czego otrzymał od obozowego lekarza odpowiednie zaświadczenie, dzięki któremu 20 października 1939 r. zwolniono go z niewoli. Po wyleczeniu opuścił kraj, by poprzez Węgry, Jugosławię i Francję dostać się do Anglii. Walczył w dywizjonie myśliwskim 302, a następnie bombowym 307. Po wojnie osiadł początkowo w Anglii gdzie zdobył licencję pilota komunikacyjnego, następnie wyemigrował do Kanady, stamtąd na Wyspy Bahama - by na koniec w 1972 roku powrócić do rodzinnego Ostrzeszowa - ostatecznie i na stałe, tutaj bowiem w 2006 roku dokonał swego żywota i spoczął na miejscowym cmentarzu. Gorąco zachęcam do lektury wszystkich cytowanych źródeł - sami oceńcie Państwo co jest fałszem, co prawdą - a co tylko legendą. Pamięć o śp. Panu Janie Leonardzie Malińskim, winna być zachowana dla przyszłych pokoleń w formie możliwie najbliższej rzeczywistym wydarzeniom - jako wzór patriotyzmu, bohaterstwa i wytrwałości.
98 Ten kto ma trudność z dotarciem do książki Pana podporucznika Malińskiego już teraz na stronie może przeczytać jej fragment. Mikulice nieopodal Dobrej powiat turecki, to miejscowość nad którą walczył, a następnie został zestrzelony i wyskoczył ze spadochronem. 19. Strona Stefan Świderski walczył wtedy na wschód od Turka w Galewie. 60 pp rozpoczął kontrofenzywę, podczas której stoczył zwycięską bitwę pod Balinem. Tu zdobyliśmy 14 samochodów pancernych, kilka motocykli, 3 działka przeciwpancerne, 12 ciężkich karabinów maszynowych i 1 moździerz. Do niewoli wzięliśmy kilkudziesięciu jeńców. W dziennym rozkazie pułk Frydrych wyróżnił męstwo Stefana Świderskiego i jego kolegów z 3 plutonu CKM, Niedosika i Janickiego. Wczesnym rankiem 8 września po zbyt krótkim nocnym odpoczynku nasi żołnierze zmęczeni i wyczerpani ruszyli w kierunku Dąbia, aby mijając Grabów Łęczycki, gdzie stacjonował sztab 25 Kaliskiej DP, osiągnąć Siedlec. W dniu 5 IX 1939 roku 60 pp zajmował następujące pozycje: I batalion obsadzał przeprawy przez Wartę w Uniejowie, II batalion, wysunięty w kierunku Bud Uniejowskich - ubezpieczał Uniejów od południa, natomiast III batalion zajmował pozycje na linii Galew- Bogdałów, bez styczności z wrogiem. Zresztą stan rzeczy najlepiej ujmują słowa dowódcy 7 kompanii, Pana kapitana Kuźmińskiego: - Około godziny 6.00 rano [5 IX] dochodzimy do miejscowości Galew. Czeka na nas przygotowana pozycja obronna. Pojedynczy płot z drutu kolczastego, na niezbyt starannie wybranej linii - i to wszystko. Obsadzamy tę pozycję obronną, korygujemy przebieg stanowisk i zaczynamy kopać. Okopujemy się starannie i solidnie, bo prawdopodobnie będziemy się tu bić. [...] Ruszamy bocznymi, bardzo piaszczystymi drogami [6 IX] w kierunku na Uniejów. Marsz jest bardzo uciążliwy, gorąco, kurz. Często przelatują eskadry nieprzyjacielskich samolotów. [...] Mijamy kilka mostów, znajomych z dawnych lat z marszów w czasie manewrów, i wchodzimy do Uniejowa. Jest już dobrze po północy. [7 IX] Na rynku pełno wojska. [...] Dowiadujemy się o wspaniałym zwycięstwie, jakie wczoraj wieczorem odniósł II batalion mjra Rukszana przy osobistej interwencji dowódcy pułku, ppłka Frydrycha. [...] Jest jeszcze ciemno, czekamy na rozkazy. Wreszcie wraca dowódca z zadaniem dla batalionu. Nasz batalion ma przesunąć się do dworu Ubysław i trzymać tą miejscowość tak długo, dopóki cały pułk nie odejdzie ze swych stanowisk, po przejściu Dywizji przez Uniejów. [...] Po pewnym czasie dowódca pułku dochodzi do mnie i daje mi rozkaz, abym z tymi dwoma plutonami, które mam przy sobie, szedł na pomoc dowódcy II batalionu do miejscowości Balin. - Cytat ten pochodzi z Dziennika dowódcy kompanii kapitana Kuźmińskiego Kazimierza - str książki Wrześniowe dni klęski dni chwały - w której zebrano wspomnienia żołnierzy Armii Poznań i Wielkopolan o Wrześniu 1939 roku.
99 Podsumowując, walk w rejonie Galewa nie było, a III batalion włożywszy sporo potu w zaadaptowanie linii obronnej, opuścił ją następnego dnia rano bez styczności z nieprzyjacielem. Do Uniejowa dotarł po północy 7 IX i dopiero wówczas jego żołnierze dowiedzieli się o zwycięstwie II batalionu pod Balinem. O świcie batalion otrzymał zadanie powstrzymania Niemców na linii Ubysław-Balin, by za jego plecami mogły przeprawić się w Uniejowie pozostałe polskie oddziały. To wówczas 7 kompania, wsparta bronią maszynową wspomagała II batalion na kierunku Balina. Wydarzenia te miały jednak miejsce dopiero następnego dnia po wspaniałym zwycięstwie Polaków. Podchorąży Świderski i jego koledzy mogli być wyróżnieni w rozkazie dziennym dowódcy batalionu - nie przeczę - ale za zasługi z dnia 7 IX 1939 roku. Okolice częściowo się pokrywają, ale nie należy łączyć tych dwóch wydarzeń. Pierwsza akcja była bojem z niemieckim oddziałem rozpoznawczym, druga zorganizowanym oporem całego 60 pp mającym na celu utrzymanie przeprawy przez Wartę w Uniejowie. Kontrofensywa miała być - lecz nie doszła do skutku. Marszałek Rydz-Śmigły, co rusz to zmieniał rozkazy. Pierwotnie 25 DP miała uderzyć z przedmościa Koło w kierunku na miejscowości Dobra i Zaspy Miłkowskie, by tym sposobem wspomóc, będącą w ciężkim położeniu Armię Łódź gen. Rómmla. Uderzenie siłami jednej Dywizji nie rokowało jednak sukcesu, więc marszałek zgodził się, aby atak 25 DP wsparła Wielkopolska BK. Natarcie miało się rozpocząć o godzinie dnia 5 września. Wieczorem, gdy wojsko wyruszyło już na pozycje wyjściowe Wódz Naczelny odwołał kontrofensywę, ponieważ oddziały Armii Łódź rozpoczęły późnym popołudniem wymuszony odwrót, oddalając się swoim północnym skrzydłem od rejonu Warty. Rozkaz nie dotarł na czas do wszystkich pododdziałów - grupy rozpoznania niektórych z nich nawiązały nawet kontakt bojowy z Niemcami, jak chociażby 29 pp w Żeroniczkach. Hitlerowcom bardziej zależało jednak na związaniu sił polskich w walce, niż przeprowadzaniu zmasowanego natarcia. Wzmożoną działalność prowadzili oni natomiast po wschodniej stronie Warty - dążąc do opanowania przeprawy w Uniejowie i zamknięcia tym sposobem naszych wojsk w kotle. W zaistniałej sytuacji działania 25 DP sprowadziły się do walk osłonowych trasy przemarszu Turek-Uniejów, a przede wszystkim obrony przeprawy przez Wartę. Wróćmy raz jeszcze do 6 września ppłk Frydrych po otrzymaniu meldunku lotniczego o pojawieniu się z kierunku południowego wrogiej kolumny, wysłał rozpoznanie w rejon Popowa. Zwiadowcy wykryli, że drogą Niemysłów-Uniejów przemieszcza się - bez ubezpieczenia, niemiecki oddział zmotoryzowany. Około godziny dowódca 60 pp, postanowił wysłać II batalion - w rejon miejscowości Balin z zadaniem zaatakowania niemieckiej kolumny. O godzinie na zaskoczonego przeciwnika uderzyła od czoła 5 kp i po zniszczeniu szpicy, zaatakowała siły główne. W tym samym czasie 4 kp, pod osobistym dowództwem ppłk Frydrycha - obeszła związanego walką przeciwnika i uderzyła na jego tyły.
100 Niemcy wycofali się na południe ponosząc znaczne straty w ludziach i sprzęcie. III batalion dotarł do Uniejowa dopiero około północy, a wraz z nim 1 bateria 25 pal. Pułkownik Frydrych przesunął przybyłe pododdziały w rejon Ubysława i Woli Przedmiejskiej, jako swój odwód. Wszystkie te rewelacje można znaleźć na stronach 50-62, monografii 25 DP - autorstwa Pana Przemysława Dymka i nie jest to jedyne źródło wskazujące na walkę dwóch polskich kompanii z niemieckim oddziałem rozpoznawczym pod Balinem. Według Pana Waldemara Rezmera przeciwnikiem był, zmotoryzowany 6 batalion ckm podległy 30 DP - Armia Poznań 1939 strona 169. Na następnej stronie autor powołując się na relację dowódcy 5 kp por. Kaczmarczyka odnotowuje śmierć około 60 i 15 rannych Niemców - przy stratach własnych 8 zabitych i 11 rannych - CAW, II/3/29, k.53. Część zdobytego sprzętu - 12 samochodów i 14 motocykli odesłano do Dywizji [25 DP], a resztę z braku kierowców spalono. Pierwszy adiutant pułku - czy jakbyśmy dzisiaj powiedzieli szef sztabu - kpt. Kazimierz Szepietowski w meldunku sytuacyjnym 1.dz.13/op. z dnia 8 IX 1939 pisze: Punkt III: straty - w ciągu 6 i 7 września pułk stracił w zabitych: 1 oficera, 7 podoficerów i 48 strzelców; rannych: 7 oficerów, 24 podoficerów i 70 strzelców; zdobycz: 30 rowerów, 3 działka przeciwpancerne, 4 motocykle, 6 rkm, zdobyto i zniszczono około 30 samochodów i 50 motocykli. - Kazimierz Szepietowski 60 pułk piechoty na szlaku bojowym Ostrów Wlkp.-Warszawa z książki Żołnierze Września str Zalecam autorom Bohaterów bitwy nad Bzurą w naszej pamięci daleko idącą ostrożność w przerabianiu ciężarówek na samochody pancerne. Przecież to był tylko batalion ckm, nie zaś cała niemiecka 30 DP - jak można by sądzić z opisu zdobyczy. Moim zdaniem liczby podane przez Pana kpt. Szepietowskiego są najbardziej obiektywne, bowiem kto jak kto - ale szef sztabu jednostki wojskowej posiada bieżący obraz działania pułku. W godzinach wieczornych dnia 6 IX, gdy II batalion bił się pod Balinem, pododdział Podchorążego Świderskiego był mniej więcej w połowie 40 kilometrowego marszu z Galewa do Uniejowa. Po za tym, nie można określać, mianem kontrofensywy - ataku dwóch kompanii piechoty pod Balinem i boju grupy rozpoznawczej 29 pp o Żeroniczki. Słowo to bowiem ma zastosowanie dla natarcia dużych związków taktycznych, na szerokim froncie. Nazwanie w/w wydarzeń kontrofensywą jest mocno przesadzone - na takową zasługuje natomiast operacja określona później mianem Bitwy nad Bzurą. Sukces ma wielu ojców, a kolejni sprawozdawcy dodają co nieco od siebie. Wpływa to niewątpliwie pozytywnie na morale zwycięzców, jednak w efekcie końcowym zakłamuje historię - będąc przy tym źródłem powstawania legend. Dodam jeszcze, że 60 pp dotarł do Dąbia późnym wieczorem 7 września i kontynuował marsz do samego rana.
101 Po całonocnym marszu polskie pododdziały zaległy na dzienny odpoczynek, aby ukryć swą obecność przed Niemcami, którzy cały czas sądzili, że mają do czynienia z rozproszonymi siłami - nieprzekraczającymi liczebnie pułku - które usiłują przebić się na południe. Ósmego września rano I batalion dotarł do Byszewa, II batalion do Smolic, a III do wsi Piaski. Kolejnej nocy polskie wojska przemieściły się na pozycje wyjściowe do ataku - rozpoczynającego walki nad Bzurą. 9 września o godzinie 8 rano 60 pp zajął pozycje wyjściowe, I batalion - laski Szarowizna, II batalion - Garbalin, a III batalion Chrząstówek. W Siedlcu, który miał być jakoby celem marszu całego pułku, zgodnie z rozkazem stanowiska zajął I dywizjon 25 pal - Kazimierz Szepietowski 60 pułk piechoty na szlaku bojowym Ostrów Wlkp.-Warszawa z książki Żołnierze Września str Warto również zaznaczyć, że słowo kontrofensywa pisze się w języku polskim przez s - nie zaś jak w cytacie z. 20. Strona 76 - Po wielogodzinnych starciach często wręcz na bagnety, przy skutecznym wsparciu CKM Stefana Świderskiego 3 batalion o godz wdarł się na rynek w Łęczycy. Ktoś robi z Pana Podchorążego bohatera mimo woli - nie kwestionuję bynajmniej odwagi tego żołnierza, jednak odnoszę wrażenie, że autora - albo nie interesują fakty lub nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia. Tymczasem: Przemysław Dymek 60 Pułk Piechoty str. 22 i 25 Dywizja Piechoty w wojnie 1939 roku str Około godz dowódca 60 pp opanowując pozostałości mostu kolejowego, wprowadził do Łęczycy swój drugi batalion mjr. Rukszana, do którego samorzutnie przyłączyła się 9 kompania III batalionu, kpt. Grabeckiego. Około godz pp wraz z II batalionem oraz 9 kompanią 60 pp, przy pomocy 4 kompanii 56 pp zdobyły centrum Łęczycy, zajmując rynek. Waldemar Rezmer Armia Poznań 1939 str Około godz pp i 2 batalion 60 pp przy wydatnej pomocy 4 kompanii sąsiedniego 56 pp zdobyły centrum miasta. Na rynku znaleziono kilka samochodów z amunicją i żywnością. Ludwik Głowacki 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku str pułk piechoty płk. dypl. Stanisława Dworzaka wykonał z podstawy wyjściowej w Topoli Królewskiej natarcie wzdłuż szosy, grupą składającą się z 3 batalionu i resztek II batalionu pod dowództwem mjr A. Chudzikiewicza. (...) Około godziny 23 siły polskie opanowały rynek, gdzie zdobyto wiele samochodów z amunicją i żywnością. W natarciu na Łęczycę wzięła udział również 4 kompania 56 pp. Widzimy, że nasze oddziały zdobyły rynek około półtorej godziny później i nie było pośród nich pododdziałów z 3 baonu 60 pp. W niektórych opracowaniach autorzy wymieniają co prawda 9 kompanię tego batalionu, która miałaby jakoby samorzutnie dołączyć się do 3 baonu 69 pp. W wojsku określenie samorzutnie jest bardzo bliskie
102 samowoli. Coś w tym jest, bowiem kompania ta po dotarciu do centrum miasta, miała w trybie natychmiastowym zostać odesłana do Topoli Królewskiej - gdzie w odwodzie przebywała reszta batalionu, a więc i pluton Pana Podchorążego. Taką wersję wydarzeń przedstawił adiutant dowódcy 60 pp - kapitan Kazimierz Szepietowski - 60 pułk piechoty na szlaku bojowym Ostrów Wlkp. - Warszawa na str książki Żołnierze Września. Relacja kpt. Szepietowskiego ukazała się również w artykule pt. Walki na polach Łęczycy w dniach 9-12 września 1939 r. zamieszczonym w Nr 10 Ziemi Łęczyckiej z 1969 roku - a także artykule pt. 60 pułk w walkach o Łęczycę. Z wrześniowej kampanii zamieszczonym w Nr 9 Południowej Wielkopolski z 1966 roku. Słowa kapitana trafiły też na łamy Wojskowego Przeglądu Historycznego. W numerze 2 z 1969 roku ukazał się tam artykuł pt. O 60 pułku piechoty w kampanii 1939r.. Ogólnie ujmując Pan kapitan Szepietowski stwierdza, że wersja wydarzeń, zgodnie z którą w walkach o miasto wziął udział cały 3 baon 60 pp, jest sprzeczna z raportem bojowym dowódcy 60 pp. Kto jak kto, ale adiutant dowódcy pułku wie co mówi. Potwierdza tą opinię zasadniczo kpt. Ludwik Głowacki na 39 stronie swej książki 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku - 3 batalion, nacierający przez bagnisty teren, zdobył niemieckie stanowiska na północno-zachodnim skraju miasta ponosząc duże straty. Dalsze natarcie przejął 1 batalion 60 pp, który o świcie osiągnął południowo-zachodni skraj Łęczycy, ale walka trwała dalej. Na zachód i południe od miasta nieprzyjaciel trzymał się na stanowiskach. Teraz oddajmy głos por. Kazimierzowi Piekarczykowi - dowódcy 1 plutonu 4 kp z 56 pp, cytuję: Na podstawie wyżej przytoczonych faktów pozwolę sobie sprostować tę pomyłkę stwierdzeniem, że Łęczycę zdobył nasz 56 pułk piechoty z Krotoszyna, zaś 69 pułk piechoty następnie ją zajął. To sprostowanie winien jestem naszym chłopcom, których tylu w tej walce poległo. Relacja por. Piekarczyka została opublikowana w książce pt. Dni klęski, dni chwały - która zawiera wspomnienia Wielkopolan z Września 1939 roku. Książka ta ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 1970 roku, a wyboru wspomnień i ich opracowania dokonali - Edmund Makowski i Kazimierz Młynarz. Wypowiedź Pana Porucznika zajmuje strony 156 do 178, a powyższy cytat można odnaleźć na stronie 164. Zresztą przeczytaj drogi czytelniku raz jeszcze cytat zawarty w punkcie 15 - czyż na 43 stronie Bohaterów Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci nie jest przypadkiem napisane Łęczycę zdobyto około godz ???
103 Strona Dnia 12 września skoro świt 3 batalion ruszył w kierunku Parzęczewa. Zajął go i na rynku w oparciu o bramę w okalającym kościół murze Stefan Świderski ustawił swe cekaemy wraz z 7 kompanią piechoty dowodzoną przez por. Kazimierskiego. Tu bowiem u wylotu szosy z Ozorkowa, rozpoczął natarcie niemiecki oddział zmotoryzowanej piechoty. Koło południa ruszył atak naszych żołnierzy na bagnety. Stefan zaatakował niemieckiego dowódcę. Ten jednak stchórzył i nie przyjął honorowej gardy, jak nakazywał kodeks genewski. Nie chwycił karabinu z bagnetem, lecz z pistoletu oddał Stefanowi śmiertelne strzały w brzuch. Wzburzyło to Polaków, którzy roznieśli Niemca na bagnetach. Koledzy przewieźli Stefana natychmiast do Solcy Małej, gdzie w gospodarstwie Krzepińskich ułożono Go na podłodze wyścielonej słomą. Tu zaopatrzył Go dr Dakura. Jednak narastający krwotok do jamy brzusznej oraz głęboki wstrząs popostrzałowy zwiastował zbliżającą się rychłą śmierć. Zapewne słowa te ozdobiły by niejedną powieść - pokazując niewątpliwą odwagę i poświęcenie naszych żołnierzy. My jednak mówimy o faktach historycznych i nie możemy pozwolić sobie na konfabulacje wymieszane z niepotwierdzonymi domysłami, a chwilami wręcz żołnierskimi plotkami. Na ile wiarygodne są informacje o udziale III baonu 60 pp - w tym 7 kp por. Kazimierskiego w zdobyciu, a następnie obronie Parzęczewa? Pytam - ponieważ do tej pory nie spotkałem się z takimi faktami. Pytam ponieważ - dowódcą 7 kompanii był kpt. Kazimierz Kuźmiński, a nie por. Kazimierski! Najwyraźniej - ktoś tu, od imienia utworzył nazwisko. Jeszcze dziwniejszym jest rozmieszczenie ckm-ów za kościelnym parkanem, bowiem w sugerowanym kierunku było minimalne pole ostrzału, stwarzające atakującym możliwość skrytego podejścia. We wrześniu 1939 roku dodatkową przesłonę terenu stanowiła drewniana synagoga - na prawo od drogi do Ozorkowa. Co innego, gdyby żołnierze z taką bronią zajęli stanowiska na rogatkach - a jeszcze lepiej na kościelnej wieży. Ostatnie kilkaset metrów drogi od strony Ozorkowa otaczały mokradła, które potencjalnemu napastnikowi znacząco ograniczały manewrowość, wykluczając praktycznie rozwinięcie broni pancernej. Widać autor nie do końca był obeznany z realiami terenu domniemanych walk, a opis powstał w odniesieniu do obecnej rzeźby terenu. Teraz pragnę pokazać mechanizm powstawania legend - na 76 stronie jest napisane: Tu bowiem u wylotu szosy z Ozorkowa, rozpoczął natarcie niemiecki oddział zmotoryzowanej piechoty. - dwie strony dalej w mowie pożegnalnej Pan Gerwazy Świderski mówi: Krok za krokiem z bagnetem w ręku stoczyliście swój ostatni bój 12 września 1939r. pod Parzęczewem. Po rozbiciu wrogiego zagonu czołgów nieprzyjacielskich. Polegliście z godnością i honorem! Nie rozumiem również, co zdaniem autora - kryje się za stwierdzeniem kodeks genewski. Nie chodzi raczej o Konwencje Genewskie, gdyż te dotyczą polepszenia losu rannych i chorych w armiach czynnych na lądzie i morzu, traktowania jeńców oraz ochrony
104 osób cywilnych podczas wojny. Prawa i zwyczaje w wojnie lądowej są natomiast spisane w IV Konwencji Haskiej z 18 X 1907 roku, konkretnie w Regulaminie praw i zwyczajów wojny lądowej - będącym załącznikiem do tej Konwencji. Jednak żaden z jego 56 artykułów nie precyzuje zachowania się stron konfliktu, aż tak szczegółowo jak to sugeruje autor. Staram się zrozumieć, że chodzi o jakiś bliżej niesprecyzowany kodeks honorowy. Osoby, które przeżyły wojnę wiedzą najlepiej, że jej zasady - a raczej ich brak, niewiele z honorem mają wspólnego. Zresztą czy po hitlerowcach można było się spodziewać ludzkich odruchów? Sama walka na bagnety, też nie należała do humanitarnych sposobów walki. Niemcy bardzo sporadycznie stawali do walki na bagnety. W bezpośrednim starciu, to Polacy najczęściej sięgali po tą broń. Wypadki toczyły się wówczas bardzo szybko, a Niemiec mógł po prostu nie mieć czasu na sięgnięcie po karabin z bagnetem. Każda wojna, to brudna sprawa - często rządzi się swymi prawami, gdzie ten kto nie chce być zabity - jest zmuszony zabijać. Brat Pana Podchorążego okoliczności śmierci zna z przekazu kaprala Nochelskiego - radiotelegrafisty 2 baonu 60 pp. I tutaj dwa pytania, czy kapral był naocznym świadkiem - czy raczej powtarzał zasłyszane relacje? W dniu 10 IX 60 pp pozostawał w odwodzie (I i III baon w rejonie Łęczycy, II baon ubezpieczał Łęczycę od południowego zachodu - Przemysław Dymek 60 Pułk Piechoty str. 23). W dniu następnym II baon 60 pp wraz z 2 baterią 25 pal pozostawał w Łęczycy na dotychczasowych stanowiskach. Natomiast III baon walczył w rejonie Kolonii Konary, a po południu dotarł do Parzyc - Przemysław Dymek 60 Pułk Piechoty str. 25. Może więc nie o Parzęczew, a o położone na wschód od Solcy Małej Parzyce tutaj chodzi? Kolejny dzień, 12 IX - to krwawe zmagania I i III baonu w rejonie Solca Wielka- Wróblew. II batalion 60 pp zgodnie z rozkazem gen. Altera został skierowany do dyspozycji mjr Władysława Grocholi, tworząc wraz z III baonem 56 pp oraz dwoma bateriami 25 pal, Oddział Wydzielony do osłony Łęczycy. Drugi batalion dołączył do Pułku dopiero rano 13 IX w rejonie dworu Prądzew. Z powyższych faktów wynika, że kpr. Nochelski mógł jedynie przekazywać zasłyszane informacje, które powtarzane z ust do ust, mogły w swej treści znacznie odbiec o rzeczywistych wydarzeń. Z szacunkiem dla Pana profesora Gerwazego Świderskiego i uznaniem Jego wysiłku włożonego w upamiętnienie poległego brata, muszę jednak stwierdzić - że został On wprowadzony w błąd co do miejsca i okoliczności śmierci plut. pchor. Stefana Świderskiego. Błąd niezamierzony - ale jednak błąd, który w dobrej wierze staram się naprawić. Podchorąży Świderski nie mógł odnieść ran 12 IX 1939 r. w Parzęczewie. Jego jednostka, tj. 60 pp, toczyła bowiem przez cały ten dzień zażarte walki o Solcę Wielką i Wróblew, z tymi to miejscowościami należy więc łączyć okoliczności śmierci podchorążego.
105 Na Ziemi Parzęczewskiej walczyła GO Kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego, a rejonu Parzęczewa przed ewentualnym atakiem Niemców w dniu 12 IX strzegli żołnierze Zbiorczego Pułku Pomorskiej Brygady Kawalerii wspierani ogniem dwóch baterii 11 Dywizjonu Artylerii Konnej. Faktem jest śmierć Pana podchorążego, w żaden sposób nie należy jej jednak łączyć z Parzęczewem w dniach 10 do 12 września. Dziesiątego września Parzęczew został bez walki zajęty przez naszych kawalerzystów z GO Kawalerii gen. Grzmota-Skotnickiego, którzy pozostawali w tym rejonie przez następne trzy dni. W tym czasie 60 pp miał inne zadania, z dala od Parzęczewa. Pododdział plut. pchor. Świderskiego tj. 3 pl z 3 kp ckm wchodzącej w skład 3 baonu 60 pp przez cały dzień 10 IX pozostawał w odwodzie, w rejonie Łęczyca-Topola Królewska. Przez dwa następne dni 3 baon 60 pp prowadził zażarte boje o Konary, Parzyce, Solcę Wielką i Wróblew. Książka "Bohaterowie Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci - choć szczegółowo ujmuje ostatnie chwile życia podchorążego - to jednak mija się z prawdą, jeżeli chodzi o umiejscowienie walk w terenie. Moim zdaniem otrzymane z bliskiej odległości, cztery ciężkie postrzały w brzuch (o czym pisze autor w dalszej treści) - spowodowały szybką śmierć. Skoro więc Pan podchorąży skonał w obejściu Krzepińskich w Solcy Małej - to do walki musiało dojść nieopodal, a koledzy przenieśli Go do najbliższego punktu opatrunkowego. Solca Mała położona jest w niewielkiej odległości zarówno od Solcy Wielkiej jak i folwarku Wróblew - na północ od tych miejscowości, a więc na bezpośrednim zapleczu toczonych walk. We wspominanych już wcześniej monografiach 60 pp i 25 DP Pana Przemysława Dymka, monografii Armii Poznań autorstwa Waldemara Rezmera czy Panów Piotra Bauera i Bogusława Polaka, że nie wspomnę już o monografii 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich Pana Wiesława Gogana Szwoleżerowie Rokitniańscy - aż nadto czytelny jest obraz ówczesnych wydarzeń. W żadnej z wymienionych pozycji nie pojawia się wątek związany z jakimkolwiek pododdziałem 25 DP w Parzęczewie. Uzupełnieniem niech będą: monografie innych jednostek, które walczyły w obrębie Ziemi Parzęczewskiej - Ułani Jazłowieccy Pawła Rozdżestwieńskiego, 6 Batalion Pancerny Antoniego Nawrockiego, 8 Pułk Strzelców Konnych Zbigniewa Gnat-Wieteski, 2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich Józefa Milewskiego, 11 Dywizjon Artylerii Konnej i Pomorska Brygada Kawalerii Stanisława Krasuckiego, Pancerne boje Września i Polska broń pancerna w 1939 roku Rajmunda Szubańskiego, 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku Ludwika Głowackiego, Bez amarantów Bohdana Królikowskiego - czy wreszcie sztandarowej pozycji Bitwy Polskiego Września Apoloniusza Zawilskiego. Nie bez znaczenia są również spisane, a nieopublikowane wspomnienia dowódcy 4 szwadronu 8 psk, Pana por. Władysława Piszczkowskiego - zdeponowane w Muzeum Ziemi Chełmińskiej oraz Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie.
106 Na koniec ciekawostka, która kosztowała mnie nieco zachodu ale warto było. Otóż wszedłem w posiadanie egzemplarza książki Pana Edmunda Jakubka pt. Historia rodzinna Gerwazego Świderskiego. Na 58 stronie przeczytałem, że: Nie wiedział jeszcze o tym, że Stefan, który wcześniej ze swoim plutonem przegonił niemiecki zagon pancerny nacierający na Parzęczew, 12 września w Solcy Małej został śmiertelnie ranny w podbrzusze. Nie zdołano przetransportować go do Kutna i umierał w chłopskiej chacie przy topolowej drodze. Miał zaledwie 23 lata. Nic o żadnych ckm przed parzęczewskim kościołem, nic o walce w Parzęczewie, żadnej wzmianki o bitwie na bagnety. Wiadomo, że został śmiertelnie ranny w podbrzusze nie gdzie indziej jak w Solcy Małej, a zagon pancerny mógł składać się z pojazdów opancerzonych nacierających w kierunku Parzęczewa. Chciałoby by się rzec oliwa nie żywa, a na wierzch wypływa. 22. Strona 77 - Kapelan Widelski udzielił mu ostatniego namaszczenia olejami świętymi. Kapelan Widelski, zagadkowa postać - o której istnieniu nie ma najmniejszej wzmianki. Przypomnę, że kapelanem 60 pp był przez całą Kampanię Wrześniową ksiądz Antoni Prusinowski, znany z tego - że pod ostrzałem chodził z ostatnią posługą do konających. Prócz księdza Prusinowskiego w 25 DP posługę duszpasterską pełnili następujący kapelani: ksiądz Rojek Wojciech - szef służby duszpasterskiej Dywizji, ksiądz Kornacki Henryk Tadeusz - 29 Pułk Strzelców Kaniowskich, ksiądz Nogala Teodor - 56 Pułk Piechoty Wielkopolskiej. W swych poszukiwaniach przejrzałem wszystkie znane mi publikacje nt. Armii Poznań i w żadnym miejscu nie spotkałem się z nazwiskiem Widelski lub innym podobnie brzmiącym, przypisanym do osoby duchownej. W 2001 roku nakładem Oficyny Wydawniczej Rytm (ISBN ), ukazała się praca zbiorowa pod redakcją Wiesława Jana Wysockiego, pt. Kapelani Wrześniowi - służba duszpasterska w Wojsku Polskim w 1939 roku. Na 976 stronach tego opracowania również nie ma wzmianki o kapelanie Widelskim. Pod uwagę brałem także księdza z pobliskiej parafii rzymsko-katolickiej w Solcy Wielkiej - w latach był nim ksiądz Grabarczyk Jakub. Nie ustając, poszerzyłem obszar poszukiwań - mając już tylko na względzie istnienie osoby duchownej o nazwisku Widelski - i znalazłem. Ksiądz kanonik Jan Widelski - podczas 73 lat posługi kapłańskiej (zmarł w 2009 roku w wieku 100 lat), pełnił m. in. funkcje wikariusza w Kijanach i Firleju, a następnie proboszcza parafii w Kalinówce. Przez wiele lat był również kapelanem sióstr Urszulanek w Nałęczowie i sióstr Służek NMP w Niezdowie. Można więc rzec, że swą posługę duszpasterską związał z Lubelszczyzną. Nikt z autorów wspomnień, czy monografii oddziałów wojskowych z Września 1939 roku najmniejszym słowem nie pisze o Jego obecności na terenach, na których toczyła się Bitwa nad Bzurą.
107 Strona 77 - Obok Stefana złożono do ziemi Leona Roszkę z Kobylina, mojego serdecznego kolegę z którym chodziłem przez 4 lata do szkoły powszechnej. (...) Dopiero po wielu godzinach odsłoniliśmy ciała Stefana i Leona. Leon Roszka był żołnierzem 56 pp, a jego grób znajduje się na cmentarzu w Tumie. Wyżej wymienione fakty można przyjąć do wiadomości przy założeniu istnienia dwóch żołnierzy o tych samych personaliach. Jeżeli było inaczej, to nie można przekazywać takich, wykluczających się informacji. Gdzie Solca Mała, a gdzie Tum? Kto spoczywa na cmentarzu w Tumie, a kto w Kobylinie? Jakim sposobem doczesne szczątki poległego żołnierza z innej jednostki zostały pochowane w Solcy Małej u boku przyjaciela plut. pchor. Stefana Świderskiego? Walki o Tum toczyły się w dniu 9 IX 1939 roku - Przemysław Dymek monografia 25 DP str Natomiast w okolicy Solcy Małej zmagał się z Niemcami 60 pp, ale w dniach 11 i 12 września - Przemysław Dymek monografia 60 pp str Zupełnie niezrozumiałą jest wypowiedź Pana prof. Gerwazego Świderskiego, wygłoszona 11 XI 1945 w Kobylinie. Krok za krokiem z bagnetem w ręku stoczyliście swój ostatni bój 12 września 1939 r. pod Parzęczewem. Po rozbiciu wrogiego zagonu czołgów nieprzyjacielskich. Polegliście z godnością i honorem! - Wynika bowiem z niej, że obaj żołnierze z różnych jednostek polegli tego samego dnia w tych samych okolicznościach. Stamtąd zostali przewiezieni do Solcy Małej, gdzie spoczęli obok siebie, a następnie z polecenia Niemców trafili do masowego grobu na cmentarzu w Solcy Wielkiej. Ekshumowani w dniu 17 X 1939 roku i przeniesieni do kaplicy cmentarnej. Jakim sposobem żołnierze Ci znaleźli się we wspólnej mogile - czy potrafi ktoś wyjaśnić? Nie ulega wątpliwości, że brat rozpoznał doczesne szczątki brata i długoletniego kolegi - wszystko pozostałe ukryte jest we mgle domysłów i niedomówień. Co działo się z trumnami pomiędzy 17 X 1939, a 11 XI stały w kaplicy cmentarnej? - Z książki dowiadujemy się tylko, że Dnia 11 listopada 1945r. Gerwazy Świderski przewiózł samochodem ciężarowym trumny do rodzinnego miasta. Zginęli za Ojczyznę, niech odpoczywają w spokoju - winniśmy Im cześć i pamięć. Nie uprawnia to jednak nikogo do konfabulacji - nawet w dobrej wierze wypowiadanych. Swoją drogą należy przyznać, że Pan Profesor był wówczas i z tego co wiem Jest po dzień dzisiejszy człowiekiem energicznym i zaradnym. Bardzo szybko bowiem odnalazł brata i otrzymał niezbędne dokumenty zezwalające na ekshumację - przypomnę w tym miejscu, że 17 X 1939 roku rządy na terenie naszego kraju sprawowały niemieckie władze okupacyjne, konkretnie zaś ich siły zbrojne. Cywilne władze okupacyjne przejęły rządzenie od wojska dopiero po 25 października. Przemieszczanie się bez stosownego pozwolenia było bardzo ryzykowne i w wielu przypadkach miało tragiczny finał.
108 Strona 79 - Plutonowy podchorąży Ryszard Rosin żołnierz 1 kompanii 9 batalionu 29 Pułku Strzelców Kaniowskich. Pan Bolesław Solarski w ten właśnie sposób zatytułował rozdział poświęcony śp. docentowi Ryszardowi Rosinowi. Niestety w takim zapisie tkwi elementarny błąd świadczący o braku znajomości struktury pułku piechoty. Otóż pułk piechoty składa się z trzech batalionów, batalion z trzech kompanii, kompania z trzech plutonów, a ten z trzech drużyn. Obowiązuje również zasada numeracji pododdziałów tj. w I batalionie są kompanie 1-3, w II batalionie 4-6 i w III batalionie 7-9. Prócz tego w każdym batalionie występuje kompania ckm zgodna z numeracją batalionu. W skład kompanii ckm wchodzą trzy plutony ckm, pluton ckm na taczankach oraz pluton moździerzy. Były wyjątki od tej reguły, ale ogólnie przyjąć można, że powyższa zasada obowiązywała w zdecydowanej większości naszych pułków piechoty. 29 Pułk Strzelców Kaniowskich nie należał do wyjątków i swą strukturą nie odbiegał od podanej zasady - skąd więc taki zapis? Błędu należy doszukiwać się gdzie indziej, podchorąży Rosin był żołnierzem 1 kompanii 9 Batalionu Strzelców to fakt. Jednak batalion ten był osobną, samodzielną jednostką - nie zaś jak sugeruje treść tytułu, elementem 29 PSK. Z pułkiem tym miał tylko tyle wspólnego, że ten był jego jednostką mobilizującą. Bataliony strzelców były przewidziane do wzmocnienia Brygad Kawalerii, trzy z nich tj. 1-3 istniały w czasie pokoju. Te zaś o numeracji od 4 do 11 były mobilizowane przez inne jednostki. Pierwotny zamiar nie doszedł w pełni do skutku i 9 Batalion Strzelców został przydzielony do dyspozycji dowódcy 25 DP, z którą przeszedł cały szlak bojowy do Warszawy włącznie. Po reorganizacji w oblężonej stolicy, 9 BS skierowano do odwodu Dowódcy Obrony Warszawy. Tak więc, nie 9 batalion strzelecki - a 9 Batalion Strzelców, nie 9 batalion 29 PSK - a samodzielny 9 Batalion Strzelców, był jednostką w której służył plut. pchor. Rosin Ryszard. 25. Strona 80 - Przez dwa dni, 16 i 17 września, wojska te toczyły ciężkie boje obronne, bezustannie atakowane, zwłaszcza od frontu z prawego brzegu Bzury, przez niemieckie zagony pancerne, zaś z góry atakowane przez lotnictwo. W tym czasie armię świadomie pozbawiono własnej osłony lotniczej. By formułować takie oskarżenia trzeba nie mieć najmniejszego pojęcia o stanie naszego lotnictwa w 16 i 17 dniu wojny. Poza tym, kto według autora jest adresatem tego oskarżenia - stwierdzenie świadomie pozbawiono - sugeruje działanie celowe z góry zaplanowane, a stąd już blisko do oskarżenia o sabotaż, a nawet zdradę. Czy autor dysponuje dowodami celowego i zamierzonego działania? Przybliżę kilka cyfr z tego okresu, a czytelnik niech sam oceni zdolność bojową naszego lotnictwa w tym okresie wojny. Adam Kurowski Lotnicy w bitwie nad Bzurą str. 127:
109 O brzasku 17 września wystartowały z ostatnich lotnisk pod Zauskowem i Brzozowem Starym dwa R-XIII z 36 eskadry obserwacyjnej, dwie Czaple z 33 eskadry obserwacyjnej, dwa RWD-8 z plutonu samolotów łącznikowych, dwa R-XIII z 43 eskadry obserwacyjnej, trzy R-XIII z 46 eskadry obserwacyjnej i trzy P-11 z III/3 dyonu myśliwskiego. Ostatni Karaś z 34 eskadry rozpoznawczej nie wystartował - okazał się niezdolny do lotu i został zniszczony. Cała reszta lotników, czyli personel naziemny, załogi, które utraciły już przedtem swoje samoloty i dowództwo lotnictwa armii, miała przebijać się do Warszawy wraz z wojskami armii. W zasadzie doszli do Warszawy ci, którzy przekroczyli Bzurę w nocy z 16 na 17 września. Ten sam autor w innej książce pt. Lotnictwo polskie w 1939 roku na str. 291 pisze: W dniu 16 września dywizjon posiadał już tylko 6 samolotów P-11c. W związku z zamierzonym przebiciem się w dniu 16 września armii Poznań w kierunku Warszawy dowódca lotnictwa armii nakazał dywizjonowi, aby był gotów do dużego wysiłku. Dywizjon zdołał wykonać tylko jedno patrolowanie kluczem. Ok. godz Niemcy rozpoczęli bombardowanie oddziałów w pobliżu lotniska III/3 dywizjonu, uniemożliwiając tym samym dalsze starty. Koło południa przez lotnisko Luszyn poczęły cofać się oddziały naszej piechoty i kawalerii. Wkrótce potem w pobliże lotniska dotarły oddziały niemieckie. Dowódca dywizjonu sam poprowadził rozpoznanie i stwierdził odwrót własnych oddziałów. Oficer, wysłany samolotem w celu nawiązania łączności z dowódcą armii, nie wrócił. Dowódca dywizjonu zarządził więc przelot do Iłowa, gdzie spodziewał się zastać gen. Kutrzebę. W czasie przelotu dwaj piloci zostali zestrzeleni, a trzeci rozbił maszynę przy lądowaniu. Po wylądowaniu dowódca dywizjonu pieszo udał się do Iłowa, gdzie zastał zastępcę dowódcy lotnictwa armii, który polecił mu podziękować oficerom, podoficerom i szeregowcom za trud bojowy, samoloty zdolne do lotu odesłać do bazy nr 3 w Kierzu, a rzut kołowy skierować z taborami armii przez Puszczę Kampinoską do Warszawy. Stwierdzenie o świadomym pozbawieniu osłony lotnictwa dla przebijających się do Warszawy wojsk jest co najmniej bezzasadne. Po dwóch tygodniach wojny lotnictwo niemieckie panowało w powietrzu niepodzielnie. Wiedzieli o tym nawet szeregowi piechurzy - strzelając do wszystkich latających nad nimi samolotów. Podjęto próby reorganizacji, ale brakowało wszystkiego począwszy od paliwa, amunicji, części zapasowych - a na łączności, która pomogła by skoordynować to działanie skończywszy. Gdy do tego dodamy sowiecką agresję i zwątpienie w sojuszników - uzyskamy obraz ówczesnej sytuacji. Ewakuację Brygady Pościgowej (43 samoloty) w dniu 17 IX i Brygady Bombowej (12 samolotów) w dniu 18 IX - należy rozpatrywać w kategoriach ratowania ocalałych resztek lotnictwa z nadzieją wykorzystania ich w przyszłości.
110 Ewentualna pomoc wojskom walczącym pod Warszawą jest mocno wątpliwa, polecieli by na zatracenie - poszerzając tylko grono poległych w obronie Ojczyzny, której byli potrzebni żywi. Przegraliśmy kampanię, a wojna miała trwać jeszcze kilka lat i pochłonąć wiele ludzkich istnień. 26. Strona 98 - Był to ambulans zorganizowany ochotniczo przez Albina Bandurskiego, absolwenta III roku medycyny na Uniwersytecie Poznańskim; o nim pisze niżej Gerwazy Świderski, dopisek redaktora. Cytat ten jest zawartym w nawiasie dopiskiem redaktora wydania, zwiastuje przekaz Pana Gerwazego Świderskiego o starszym koledze Albinie Bandurskim. Faktycznie w kolejnym rozdziale pt. Wspomnienia dowódcy 769 kolumny sanitarnej - na stronie 109, istnieje krótki zapis na ten temat. Tylko, że Pan Gerwazy pisze o lazarecie chirurgicznym, a to jakby coś więcej niż ambulans - Pana Albina Bandurskiego nazywa zaś starszym kolegą. Trudno jednoznacznie określić przesłanie zwrotu starszy kolega - czy chodzi o koleżeństwo, przyjaźń - czy też o przenośnię jakiej autor użył, aby wspomnieć kolegę po fachu. Z książki dowiadujemy się, że Pan Gerwazy Świderski był zaledwie studentem I roku medycyny i dopiero rozpoczynał swą lekarską drogę. Redaktor wydania Bohaterów Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci sugeruje, że chodzi o absolwenta III roku medycyny - więc jeszcze studenta (nauka trwała 5 lat). Tymczasem wcześniej, bo na 75 stronie - w rozdziale poświęconym swemu bratu Stefanowi, Pan Gerwazy Świderski przywołuje doktora Albina Bandurskiego, chirurga z Poznania. Mam podstawy twierdzić, że doktor Bandurski - absolwent III roku Bandurski i starszy kolega Bandurski - to jedna i ta sama osoba. Otóż Pan Przemysław Dymek na 118 stronie monografii 25 DP pt. 25 Dywizja Piechoty w wojnie 1939 roku umieścił obsadę personalną 703 Kompanii Sanitarnej. Posadę chirurga piastował tam nie kto inny jak porucznik lekarz Albin Bandurski. Podążając tropem chirurga z Poznania, natrafiłem tym razem w Gazecie Zielonogórskiej na artykuł Pana Tomasza Czyżniewskiego pt. Albin Bandurski - doktor Elżbietanek. Jak się okazuje jeden z najbardziej znanych zielonogórskich lekarzy, ukończył Wydział Lekarski Uniwersytetu Poznańskiego w 1931 roku. W latach 30 stażował w Berlinie, Sztokholmie, Paryżu. Doktorat obronił w rok po ukończeniu studiów. Przez sześć lat, do wybuchu wojny, pracował jako asystent na oddziale chirurgicznym Szpitala Elżbietanek w Poznaniu. We wrześniu jako chirurg zmobilizowany do Armii Poznań, trafił na rok do obozów jenieckich w Kutnie i Ostrzeszowie. Zwolniony, pracował jako chirurg w Szpitalu w Gostyninie, a od 1945 do 1946 roku był ordynatorem Oddziału Chirurgicznego szpitala w Strzelnie.
111 Pragnął jednak wrócić do Elżbietanek, niestety nie było to możliwe, bo szpital w Poznaniu zajęła służba bezpieczeństwa. Siostry zaproponowały mu pracę w Zielonej Górze i tak od 2 października 1946 r. został Dyrektorem i ordynatorem Oddziału Chirurgicznego Szpitala Elżbietanek w Zielonej Górze. Od 1950 r. - aż do przejścia na emeryturę w roku 1973, był ordynatorem Oddziału Chirurgicznego Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. Albin Bandurski, jeden z nielicznych lekarzy z doktoratem, miał do dyspozycji dobrze wyposażoną i jak na tamte czasy nowoczesną salę operacyjną. Był otwarty na ludzi i umiał rozmawiać z każdym chorym. Z sześciorga jego dzieci troje jest lekarzami. Nazwisko Bandurskiego jest znane od lat w całej Polsce, bo to on przełożył z niemieckiego bardzo popularne książki Thorwalda: "Triumf chirurgów", "Dawna medycyna, jej tajemnice i potęga", "Wielka ucieczka". Prawdopodobieństwo, że w Poznaniu było dwóch lekarzy chirurgów o tych samych personaliach i obaj trafili we Wrześniu 1939 roku do 25 DP (703 kp sanitarna) jest niemożliwe - mówimy więc o jednym i tym samym doktorze Albinie Bandurskim ( ). 27. Strona Wspomnienia Dowódcy 769 Kolumny Sanitarnej. Z tych słów określających tytuł jednego z rozdziałów wynika wprost, że Pan profesor Gerwazy Świderski był dowódcą 769 kolumny sanitarnej. Osobiście przeczytałem więcej niż nagłówek rozdziału i odnoszę wrażenie, że ktoś pragnie włożyć w usta Pana profesora słowa, których Ten nigdy nie wypowiedział, a wystarczy tylko czytać tekst ze zrozumieniem. Redaktor wydania formułując tytuł rozdziału, podszedł do zagadnienia bardzo ogólnikowo - tymczasem w treści Pan Gerwazy Świderski jasno określa funkcję i zakres przydzielonych obowiązków. Dowódcą Kolumny Taborowej Parokonnej Nr 769 był kpt. Mieczysław Maciejewski - formalnie bowiem 769 Kolumna Sanitarna nie istniała. Podchorąży Świderski otrzymał od kapitana Maciejewskiego rozkaz zorganizowania batalionowego punktu opatrunkowego. Do dyspozycji dostał 5 wozów z konnej kompanii taborowej i polecenie zorganizowania niezbędnego wyposażenia z częściowo ewakuowanych aptek oraz szpitala. W całym rozdziale z ust Pana profesora ani razu nie pada stwierdzenie jakoby był On dowódcą kolumny sanitarnej Nr 769. Padają natomiast słowa - nasza kolumna, nasz punkt medyczny, nasz kapitan, mój dowódca. Nawet glejt wydany przez kpt. Steina stwierdza w pierwszych słowach, że Pan Gerwazy był jedynie członkiem kolumny Nr 769 i po spełnieniu żołnierskiego obowiązku wraca do rodzinnego miasta. Dodatkowo wspomniana już wcześniej książka Edmunda Jakubka potwierdza w swej treści, że Pan Gerwazy był tylko sanitariuszem w punkcie sanitarnym przy nomen omen 769 Parokonnej Kolumnie Taborowej Armii Poznań. Zaświadczenie od płk doc. dr Kucharskiego z Okręgowego Szpitala Wojskowego w Poznaniu upoważnia Pana Gerwazego do samodzielnej pracy
112 sanitarno-lekarskiej ze szczególnym uwzględnieniem terenu obozów letnich, a to nie to samo szpital polowy w trakcie działań wojennych istniejący. Swoją drogą należy przyznać, że Pan Profesor był wówczas i z tego co wiem Jest po dzień dzisiejszy człowiekiem energicznym i zaradnym. Bardzo szybko bowiem odnalazł brata i otrzymał niezbędne dokumenty zezwalające na ekshumację - przypomnę w tym miejscu, że 17 X 1939 roku rządy na terenie naszego kraju sprawowały niemieckie władze okupacyjne, konkretnie zaś ich siły zbrojne. Cywilne władze okupacyjne przejęły zarządzanie od wojska dopiero po 25 X 1939r. Przemieszczanie się bez stosownego pozwolenia było bardzo ryzykowne i w wielu przypadkach miało tragiczny finał. 28. Strona Członkowie rodziny biorą udział we wszystkich powstaniach, 1831, 1848, 1863, Błąd zdałoby się niewielki, gdyż w 1831 roku walki powstańcze trwały nadal. Faktem jednak jest, że powstanie wybuchło w 1830 roku, trzymajmy się więc tej daty i nie zmieniajmy historii. Nikt bowiem nie skojarzy Powstania Styczniowego z rokiem 1864, czy Powstania Warszawskiego nie umiejscowi w 1945 roku. 29. Strona Następnego dnia przystanęliśmy na Placu Saskim przed pomnikiem Marszałka Józefa Poniatowskiego. I znowu ojcowskie słowa snuły opowieść, kim był ten bohater narodu. Jak zdradził go Napoleon w Tylży w 1808 r., bowiem powołał Wielkie Księstwo Warszawskie, a nie Królestwo Polskie i osadził na królewskim tronie Fryderyka Augusta Sasa, a nie heroicznego Polaka, który wiernie go bronił przez lata. Następnie zwiedzaliśmy Zamek Królewski w którym rezydował w wieku XIX Sas. Polak Poniatowski otrzymał tylko Pałac pod Blachą u podnóża tej rezydencji. Książę Józef Poniatowski - polski generał dywizji, minister wojny i wódz naczelny armii Księstwa Warszawskiego, z takimi tytułami kojarzy przeciętny Polak osobę księcia i niech tak zostanie. W czasie bitwy pod Lipskiem w dniach X 1813 r. ks. Józef Poniatowski jako jedyny cudzoziemiec otrzymał od Napoleona godność Marszałka Francji. Marszałkiem mogą Go więc tytułować tylko Francuzi. Dodam, że ostatniego dnia bitwy książę utonął w nurtach Elstery, po otrzymaniu piątego postrzału. Natomiast pokój w Tylży został zawarty 7 lipca 1807 roku przez Cesarza Francuzów Napoleona I Bonaparte i Cara Rosji Aleksandra I. Przyczyną zawarcia pokoju była chęć uniknięcia długotrwałej wojny z Rosją. Car Aleksander I obawiał się zaś polskiego ruchu niepodległościowego. Na mocy Traktatu z Tylży powołane zostało Księstwo Warszawskie, składające się z ziem I i III zaboru pruskiego. Aleksander I potwierdził zdobycze Napoleona I Bonaparte w Prusach. W zamian za to Rosja otrzymała okręg białostocki i zobowiązała się przystąpić do blokady kontynentalnej, którą to Napoleon I Bonaparte zamierzał osłabić
113 gospodarkę Wielkiej Brytanii. Rosja otrzymała także swobodę działania w Finlandii przeciwko Szwecji i w Turcji. Dwa dni później - 9 lipca 1807 roku, Napoleon I Bonaparte zawarł pokój z Prusami. Na zachodnich ziemiach niemieckich wzmocnione zostało Królestwo Westfalii, zależne od Francji. Traktat potwierdził utworzenie Księstwa Warszawskiego na terenach odebranych zaborami Polsce. Gdańsk natomiast uznany został za Wolne Miasto. Księstwo - formalnie niepodległe, będące namiastką utraconej w 1795 roku polskiej niepodległości, istniało w latach W rzeczywistości było protektoratem napoleońskiej Francji, bez zasadniczych możliwości gospodarczych i militarnych. Ponieważ na mocy traktatów rozbiorowych, to Car Rosji był dysponentem tytułu króla Polski, monarchą Księstwa na zasadzie unii personalnej z Saksonią - został król Saksonii Fryderyk August I Wettin, wnuk króla Polski Augusta III Wettina. Napoleon I Bonaparte 22 lipca 1807 roku w Dreźnie (stolicy Saksonii) osobiście nadał Księstwu Warszawskiemu konstytucję, której przepisy wzorowano na konstytucji francuskiej z 1799 roku. Król Saksonii jako, książę warszawski sprawował pełnię władzy wykonawczej, oraz posiadał inicjatywę prawodawczą. Autor powinien być konsekwentny - skoro bowiem zamiast Królestwa powstało Księstwo, to sprawą oczywistą jest tron książęcy. Jeżeli chodzi o Pałac pod Blachą, to bynajmniej książę Poniatowski nie otrzymał tej budowli od Napoleona, jak można by odnieść wrażenie z tekstu. Powstały w połowie XVII wieku pałac był do pożaru w 1760 roku kryty blachą miedzianą - stąd jego nazwa. Odbudowany - zmienił pokrycie na dachówkę, a w 1777 roku stał się własnością króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który w grudniu 1794 r. podarował pałac swemu bratankowi, księciu Józefowi Poniatowskiemu. Lakonicznym jest też stwierdzenie, że w XIX wieku na Zamku rezydował Sas. Nie wiem czy i jak długo przebywał tam zwierzchnik Księstwa Warszawskiego. Zapewne nie dłużej - niż jego istnienie tj. do roku 1815, wiek XIX trwał nieco dłużej. Natomiast mówiąc o Sasach, należy pamiętać, że wcześniej dwóch z nich było królami Polski. August II w latach oraz August III w latach Co się ma do zdrady Francuzów, to jak wiemy z historii nie był to pierwszy - ani ostatni raz. Gdy Polacy walczyli o honor, to Francuzi kalkulowali co im się opłaca. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, to znana maksyma - która potwierdza się nie tylko w życiu jednostki, ale też - a może przede wszystkim w życiu narodów. 30. Strona Możemy na niej zobaczyć odręczną legitymację, opatrzoną jednakże pieczątką - Kolumna Taborowa Parokonna Nr 769 oraz poniżej imienną pieczątką Mieczysława Maciejewskiego - porucznika Mieczysława Maciejewskiego.
114 Tymczasem trzy strony dalej autor przyporządkowuje dowódcy kolumny stopień kapitana, czy to możliwe? Moim zdaniem, dowód materialny - jakim jest przepustka stanowi jednoznacznie. Warto zwrócić uwagę na treść przepustki, a stanowi ona ni mniej - ni więcej, jak to - że kapral podchorąży Świderski Gerwazy jest przydzielony do Kolumny Taborowej 769. Formalnie więc Kolumna Sanitarna o takim numerze nie istniała, a Pan Gerwazy Świderski był odpowiedzialny za punkt opatrunkowy, podległy dowódcy w/w dowódcy Kolumny Taborowej. 31. Strona Krotoszyńską kompanią kierował por. inż. Krótki w Baszkowie, sprawny zarządca dóbr książąt Czartoryskich. Batalion Obrony Narodowej Krotoszyn składał z trzech kompanii 1 kp Krotoszyn - 2 kp Koźmin i 3 kp Kobylin. W 1939 roku bataliony ON Krotoszyn i Ostrów zostały przydzielone do dyspozycji dowódcy 25 Kaliskiej Dywizji Piechoty. Trzecia kompania Kobylin była dowodzona przez kpt. Leopolda Henryka Płonkę, absolwenta Szkoły Podchorążych Piechoty w Bydgoszczy ( ), przed wybuchem wojny komendanta powiatowego Przysposobienia Wojskowego w Krotoszynie przy 56 pp. Pan kapitan po uwolnieniu z oflagu przez wojska amerykańskie, zdecydował się pozostać w ich strefie okupacyjnej. W dniu 20 XI 1945 wstąpił do Brygady Świętokrzyskiej NSZ z nominacją na dowódcę OZB, od 13 XII 1945 przyjął obowiązki dowódcy kompanii wartowniczej 4016, następnie d-cy kompanii wartowniczej 4243 Butzbach. Po zakończeniu służby wyemigrował do USA - zmarł w 1980 roku w Wilmington. Sugerowany por. Edmund Jan Krótki stał natomiast na czele 1 plutonu tej kompanii (Stanisław Dymek str. 120 monografii 25 Dywizji Piechoty, a także Waldemar Rezmer str. 527 monografii Armii Poznań). 32. Strona Chorąży Gąsiorowski z Poznania zameldował nas u kpt. Mieczysława Maciejewskiego, dowódcy kolumny nr 769 jednostki Obrony Narodowej Armii Poznań. (Zapewne chodzi o ppor. rez. Mieczysława Maciejewskiego z 5 samodzielnego batalionu ckm, dopisek redaktora). Pomijam w tym momencie, wyjaśnioną już wcześniej sprawę stopnia oficerskiego Mieczysława Maciejewskiego. Chodzi teraz o jego osobę - kim był, gdzie i w jakich latach żył. Przede wszystkim zaś - czy uprawnione jest stwierdzenie redaktora, że dowódca 769 Kolumny Taborowej Parokonnej i adiutant 5 Samodzielnego Batalionu CKM - to jedna i ta sama osoba. Nic bardziej mylnego, czyżby w batalionie nie było pracy dla adiutanta? Należy zważyć, że na czas wojny - na stanowiska dowódcze byli wyznaczani oficerowie rezerwy konkretnych specjalności. W przypadku 769 Kolumny Taborowej Parokonnej - był to oficer rezerwy korpusu taborowego. Należy więc szukać takowego pośród oficerów
115 rezerwy tej specjalności. Jedyną wskazówką otrzymaną od Pana Gerwazego Świderskiego jest fakt, że dowódca kolumny pochodził z Poznania. W Roczniku oficerskim rezerw - wydanym w 1934 roku przez Biuro Personalne Ministerstwa Spraw Wojskowych (L.dz.250/mob.34), na stronie 186 w pozycji 99 zapisano - Maciejewski Mieczysław ( ). Dodam, że jest to 99 numer Listy starszeństwa oficerów rezerwy taborowych - w stopniu porucznika, ze starszeństwem od 1-go czerwca roku Pan porucznik Maciejewski był oficerem rezerwy w korpusie oficerów taborowych bynajmniej nie od roku Bowiem wydana w dniu 22 IV 1922 roku przez Ministerstwo Spraw Wojskowych Lista oficerów rezerwowych WP (dodatek do rozkazu personalnego Nr 9/22) - konkretnie jej III Tom, na stronie 27 (Rozdział IX - Wojska Taborowe) w pozycji Nr 9 odnotowuje - ppor. Maciejewski Mieczysław W tym miejscu należy przypomnieć, że w Wojsku Polskim II RP funkcjonowało 10 dywizjonów Wojsk Taborowych. Dwa spośród nich były w pełni rozwinięte (5 w Bochni oraz 10 w Radymnie), pozostałe były skadrowane tj. - w czasie pokoju utrzymywały niezbędną do rozpoczęcia mobilizacji ilość kadry i sprzętu. W Poznaniu, a następnie Koninie stacjonował 7 Dywizjon Taborów. Cytowany już wcześniej Rocznik oficerski rezerw na stronie 717 zawiera zestawienie Kadry 7 Dywizjonu Taborów - odnajdziemy tam również pewnego porucznika, niejakiego Mieczysława Maciejewskiego - urodzonego 18 XI 1894, podlegającego pod Powiatową Komendę Uzupełnień Poznań Miasto. Na stronie internetowej Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie jest zamieszczona obszerna lista oficerów II RP, a w niej między innymi - Maciejewski Mieczysław (18 listopada 1894) - por. tab. Myślę, że po tych rozmyślaniach, każdy czytelnik będzie wiedział teraz wiele więcej o dowódcy Kolumny Taborowej Parokonnej Nr 769. Wojenne losy Pana porucznika nie są mi znane. Po kapitulacji Warszawy trafił zapewne do jednego z oflagów, gdzie spędził kolejne lata wojny. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wojnę przeżył i powrócił do rodzinnego miasta - gdyż przeglądając poznańskie cmentarze trafiłem na następujący zapis: Cmentarz Komunalny Junikowo, pole 1, kwatera 1, miejsce 15 - Maciejewski Mieczysław (19 XI V 1960). Tylko jeden dzień różnicy w dacie urodzin - pomyłka, czy myliły się wcześniejsze publikacje? Jedno jest pewne, najbardziej mylili się autorzy Bohaterów Bitwy nad Bzurą w naszej pamięci - a już przypis redaktora wydania nie przystoi historykowi. 33. Strona Na nowo wybudowanym moście na Rzedziący przed klasztorem stali na warcie żołnierze. [...] Pierwsza doba wojny minęła spokojnie. O zmierzchu następnego dnia Kobylinem wstrząsnął potężny huk. To saperzy z pułku krotoszyńskiego wysadzili podminowany, świeżo wybudowany most, aby udaremnić Niemcom przeprawę przez Rzedziącę.
116 Śmiem twierdzić, że nazwa tej rzeki jest niewłaściwa. W urzędowym wykazie nazw miejscowości i obiektów fizjograficznych nazwa jej brzmi bowiem - Radęca. Użyta w książce nazwa jest potocznym określeniem nazwy tego strumienia, lecz sporadycznie już używaną i to w określeniach dotyczących przeszłych czasów. W II RP powszechnie używano nazwy - Rdęca. Widnieje ona na ówczesnych mapach Wojskowego Instytutu Geograficznego - np. na mapie 1: z godłem P42 S24 Rawicz. Taka nazwa powinna znaleźć się w książce z ewentualnym przypisem dotyczącym jej dawnej nazwy potocznej, będącej jeszcze w użyciu miejscowej ludności. 34. Strona Pod Łęczycą został ranny gen. von Briesen, dowódca niemieckiej 30 DP. W dalszym ciągu bitwy, 17 i 18 września poległo trzech generałów: Wład, Grzmot- Skotnicki i Bołtuć. Generałowie zginęli to fakt niezaprzeczalny, jednakże daty się nie zgadzają. Generał brygady Franciszek Seweryn WŁAD zmarł 18 września 1939 w gajówce Januszew. Generał brygady Mikołaj BOŁTUĆ zmarł 22 września 1939 pod Łomiankami. Generał brygady Stanisław GRZMOT-SKOTNICKI zmarł 19 września 1939 w Tułowicach. Co do generała majora Kurta von Briesena, to do jego ciężkiego zranienia odłamkiem pocisku artyleryjskiego w lewe ramię doszło rano 10 września w oddalonym od Łęczycy o dwadzieścia kilka kilometrów Piątku, gdzie stacjonował sztab niemieckiej 30 DP. Można o tym przeczytać chociażby na stronach książki Waldemara Rezmera Armia Poznań W efekcie generał musiał mieć amputowane ramię, zyskał jednak osobistą sympatię Hitlera i pierwszy tej wojny krzyż rycerski. 35. Strona Dnia 10 września 1939 r. ruszyła nasza kontrofensywa z Łęczycy i Osiągnęła Ozorków. Przez 70 km gnaliśmy Niemców i zwyciężyliśmy ich na bagnety bez pardonu. Dziesiątego września ruszyła kontrofensywa, ale osiągnęła w dwa dni później zaledwie przedmieścia Ozorkowa - oczywiście na tym odcinku frontu, bowiem inne polskie oddziały poszły dalej na południe. Wieczorem 12 IX 1939 roku obie walczące strony otrzymały bowiem rozkazy do wycofania. Skutkiem tych decyzji było opuszczenie przez Niemców Ozorkowa, którego jednak Polacy nie zajęli: - 12 września 1939 r. - wtorek, wycofanie się wojsk niemieckich w stronę Parzęczewa - Paweł Andrzej Górny i Robert Sebastian Łuczak Dzieje Ozorkowa na podstawie historii społeczności ewangelickoaugsburskiej - strona 99. Sprostowania wymaga również kwestia odległości kilometrowej Łęczyca-Ozorków, 70 kilometrów - to prawie siedmiokrotnie zawyżona liczba. Taka pomyłka może przytrafić się mieszkańcowi odległego zakątka naszego kraju, który jest nieobeznany w terenie i nie potrafi czytać mapy - ale nie może mieć miejsca w okolicznościach, gdy cały zespół redakcyjny powinien, a w niektórych przypadkach wprost deklaruje rozeznanie w terenie. Należy również pamiętać, że choć wielokrotnie
117 dochodziło do wali wręcz na bagnety, w której Niemcy rzadko dotrzymywali nam pola - to nie można nie wspomnieć o artylerzystach, obsługach karabinów maszynowych czy pancerniakach. Oni również wiele potu i krwi oddali w trakcie walk nad Bzurą. Żołnierz walczył z determinacją, ale zanim doszło do bezpośredniego starcia - należało obezwładnić środki walki przeciwnika i pokonać dzielący dystans, a więc artyleria, karabiny maszynowe czy wreszcie osobista broń strzelecka i granaty, a dopiero w ruch szły kolby i bagnety. 36. Strona Tym razem znaleźliśmy lokum w pałacu browaru Haberbucsha i Schielego na ulicy Grzybowskiej 56. Chodzi zapewne o Konstantego Schielego i Błażeja Haberbuscha, którzy wraz ze swym teściem Henrykiem Klawe w roku 1846 założyli firmę wykupując zabudowania browaru spółki "Schöffer i Glimpf". Pomijając pisownię nazwiska mam jeszcze jedną uwagę - otóż autor pisze o ulicy Grzybowskiej 56, tymczasem na glejcie otrzymanym od kpt. Steina widnieje ulica Grzybowska 60. Pomylił się Niemiec, czy Polak? 37. Strona Wobec tego kapitan postanowił zwrócić się do warszawskich wodociągów o jej naprawę. Znajdowały się one w innej części miasta przy ulicy Filtrowej. Jednakże Niemcy stale bombardowali stolicę artylerią z powietrza. Wobec ociągania się innych poszedłem na Filarową na ochotnika. [...] Co pewien czas to kryjąc się, to znów biegnąc dotarłem szczęśliwie na Filtrową.[...] Kapitan nasz zmartwił się wynikiem wyprawy na ulicę Filtrową. Wodociągi znajdowały się na ulicy Filtrowej, autor jednak myli ulicę Filtrową z nieistniejącą Filarową. Dodam, że ulica Filtrowa względem Grzybowskiej nie była na końcu świata - jak można by sądzić z relacji autora. Owszem należy wziąć poprawkę na warunki wojenne i fakt, że czasami trzeba było nadłożyć drogi by dotrzeć do celu, ale to tylko kilka przecznic. W zapisie odnośnie bombardowania stolicy artylerią z powietrza, chodziło zapewne autorowi o ostrzał artyleryjski i bombardowanie przez Luftwaffe z powietrza. Zastosowany skrót można odczytać jako ostrzał artylerii z powietrza, a to nie po polsku i trudne do wykonania biorąc pod uwagę uzbrojenie ówczesnych samolotów. 38. Strona Tuż przed zawieszeniem broni rozkazem Dowódcy Obrony Warszawy gen. dyw. Rómmla, włączono nasz Lazaret 769 do Asystacyjnego Batalionu Obrony Warszawy. Dowodził nim mjr Kiesłowski. Przekazał mi on nominację od gen. Rómmla na podporucznika, a jednocześnie wręczył Krzyż Walecznych. Awans ten utajniono przed Niemcami, co uratowało mnie przed niemieckim obozem jenieckim. [...] Pewnego dnia oberleutnant Nikusch nie odpowiedział, jak zwykle na moje Guten Morgen, w sposób uprzejmy i spokojny. Niemiec był wyraźnie naburmuszony. Po chwili przerwał jednak swe milczenie. Panie poruczniku czy słyszał pan dziś rano, co nadawał
118 Oberkomendant der Wehrmacht w swoim dzienniku? Odpowiedziałem oczywiście nie, a Nikusch na to A szkoda bo dowiedziałby się pan, że Polacy sprawili Niemcom w Bydgoszczy krwawą niedzielę. [...] Po kilku dniach Stein w zaufaniu powiedział mi Niech się strzeże Nikuscha. To konfident Gestapo, zacięty szowinista i nieprzejednany wróg Polaków. Autorowi zapewne chodziło o mjr rez. Stefana Władysława Kiesłowskiego, dowódcę Batalionu Asystencyjnego Dowództwa Armii "Warszawa" z załogi Cytadeli. Jeżeli chodzi o awans i odznaczenie, to autor zbytnio nie dbał o zachowanie tajemnicy - a porucznik Nikusch nie był taką wielką kanalią, skoro wiedząc o awansie nie wysłał Pana Gerwazego Świderskiego do oflagu, czegoś tu nie rozumiem? 39. Strona Kapitan Stein okazał się wyjątkowym człowiekiem, o niespotykanej lojalności nawet wobec innego narodu. Dnia 8 września przyjechał na ulicę Pierackiego do batalionu mjra Kiesłowskiego, abym spakował swoje rzeczy i zabrał torbę lekarską z zaopatrzeniem. No proszę - proszę, a ja myślałem - że Pan podchorąży 8 września był w drodze, gdzieś pomiędzy Kłodawą - a Kutnem. Tutaj zaś czarno na białym jest napisane, że 8 września Niemcy byli w centrum Warszawy i do tego bezceremonialnie się tam panoszyli. Przepraszam za ironię, ale czy ten tekst czytał ktoś przed wydrukiem? Czy ktoś go redagował, bo tych wpadek co nie miara? 40. Strona Uratował Steina Dowódca Armii Wrocław gen. Blaskowitz. Skończyło się na tym, że zdegradowano go i wysłano do karnego batalionu 600 na Ostfront co też równało się z tym że tego nie przeżyje. Jednak przeżył, lecz bardzo schorowany. Generaloberst Johannes Albrecht Blaskowitz był Prusakiem z krwi i kości - choć nie przepadał za SS i jej metodami, to również ma polską krew na rękach. Podczas Kampanii Wrześniowej dowodził 8 Armią - a nie jak pisze autor Armią Wrocław. Po wojnie został uznany za winnego licznych zbrodni na ludności polskiej i jednego z odpowiedzialnych za zrujnowanie Warszawy. Blaskowitz, jako dowódca 8 Armii (wraz z Güntherem von Kluge dowodzącym 4 Armią), był głównym odpowiedzialnym za zbrodnie Wehrmachtu w Wielkopolsce w okresie tzw. tymczasowego zarządu wojskowego (1 września - 25 października 1939 roku). Na początku 1948 został oskarżony o zbrodnie wojenne, jednakże na skutek samobójczej śmierci (rzucił się w dół w rotundzie Pałacu Sprawiedliwości w Norymberdze) w dniu 5 lutego 1948, w trakcie trwania procesu, ostatecznie nie został osądzony i skazany. Jest możliwe, iż nie było to samobójstwo - a dokonane przez współwięźniów zabójstwo będące aktem zemsty za wyroki na członków SS, do których doprowadził Blaskowitz. 8 armia niemiecka powstała w dniu 1 sierpnia 1939 roku w Dreźnie. W składzie
119 grupy armii Południe brała udział w napaści na Polskę. W dniu 20 października 1939 r. została przemianowana w 2 Armię i przerzucona na Zachód. Kapitan Stein miał wiele szczęścia, przetrwał karny batalion - a później sowiecką niewolę. Taka sztuka udała się naprawdę niewielu - pamiętajmy jednak o tym, że aby przetrwać w karnym batalionie - prócz szczęścia, należało być bezwzględnym zarówno dla przeciwnika jak i współtowarzyszy - inni bowiem nie mieli najmniejszych szans na przetrwanie. 41. Strona W 2005 roku ustawiono dwie tablice inskrypcyjne dla ppłk Tadeusza Mikke i ppłk Bogdana Sołtysa. Na płycie inskrypcyjnej są umieszczone personalia - ppłk Bohdan SOŁTYS. Pan Ciechanowski Konrad w monografii Armii Pomorze pt. Armia Pomorze na stronie 25 pisze: ppłk SOŁTYS Bohdan Stanisław zastępca dowódcy 67 pp. Biuro Personalne Ministerstwa Spraw Wojskowych Rocznik Oficerski 1932 strona 31 - Lista starszeństwa oficerów zawodowych piechoty, pozycja Nr 23 - Sołtys Bohdan Stanisław ( ), C.W.Piech. 42. Strona W Chruślinie na cmentarzu rzymsko-katolickim znajduje się mogiła indywidualna por. Kazimierza Wirdota z 67 pp, poległego 14 września 1939 r. Na nagrobku widnieje napis - por. WP ; 67 pp Brodnica; Kazimierz WIDORT; ur. 15 X 1907; zginął w obronie Ojczyzny 14 września 1939 r. Biuro Personalne Ministerstwa Spraw Wojskowych Rocznik Oficerski 1932 strona Lista starszeństwa oficerów zawodowych piechoty, pozycja Nr 88 - Widort Kazimierz ( ), 67 pp. Gazeta Wieliszewska z 25 VIII 2011, strona 4 - artykuł pt. Porucznik Kazimierz Widort - wspomnienia syna Kornela Widorta. 43. Strona Dnia 10 września 1939 r., 3 szwadron por. Mariana Walickiego z 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich stoczył zwycięską bitwę z oddziałami 221 Dywizji Piechoty Lanswehry. Nie 3 - a 4 szwadron oraz pierwszy pluton 3 szwadronu, przeciwnikiem zaś był pododdział kwatermistrzowski z tyłowych elementów 30 Dywizji Piechoty. Paweł Rozdżestwieński na stronach książki pt. Ułani Jazłowieccy pisze: Dowódca pułku zdecydował, że Wartkowice atakuje 4 szwadron rtm. Józefa Bokoty wzmocniony plutonem ciężkich karabinów maszynowych na taczankach i dwoma działkami przeciwpancernymi dowodzonymi przez ppor. Władysława Tychanowicza. [...] Pod osłoną ognia ciężkich karabinów maszynowych i działek przeciwpancernych 4 szwadron sforsował Ner i zaatakował kolumnę. Gwałtowny atak zaskoczył Niemców, zapanował wśród nich popłoch, nieliczne samochody zaczęły uciekać w stronę Poddębic. [...] W tym czasie czołowo nacierający 4 szwadron został wsparty przez I pluton 3 szwadronu dowodzony
120 przez ppor. Gerarda Korolewicza. [...] W tym samym czasie pozostałe siły 3 szwadronu pokonały w bród rzekę Ner na południe od Wartkowic z zadaniem odcięcia drogi nieprzyjacielowi, który chciałby się tędy wycofać w stronę Poddębic. II i III pluton został wsparty dwoma działkami dowodzonymi przez kpr. Bartoszka i kpr. Jana Bryłę. [...] W Wartkowicach i Gostkowie pułk rozbił elementy tyłowe niemieckiej 30 Dywizji Piechoty. Poległo około 20 Niemców, a około 20 zostało rannych, 40 wzięto do niewoli i zdobyto 27 ciężarowych samochodów z żywnością, papierosami i innym materiałem wojennym. Sprostowania wymaga również słowo Lanswehra - wspominam już o tym szczegółowo w punkcie 14. Powiem tylko, że prawidłowo pisze się Landwehra - obrona kraju, niemiecki odpowiednik naszej Obrony Narodowej. 44. Strona W Imielinie, gm. Ostrowy Nowe, pow. kutnowski. Szkoła Podstawowa nosi od 1995 r. imię Bohaterów Bitwy nad Bzurą. Autorowi chodzi zapewne o gminną miejscowość Nowe Ostrowy. Kończąc, odwołam się do sformułowania jakiego użył redaktor wydania Bohaterów bitwy na Bzurą w naszej pamięci nie żyjący już niestety, Pan profesor doktor habilitowany Tadeusz Poklewski-Koziełł na stronie 12 podsumowując swoje słowo wstępne, cytuję : Sądziłem, że właśnie tak powinna wyglądać Księga Rocznicowa na 70 rocznicę Bitwy nad Bzurą. Ja powiem inaczej - książka faktycznie wygląda ładnie - kredowy papier, cenne fotografie i wprawną ręką kreślone szkice batalistyczne, przeplatane licznymi współczesnymi kolorowymi fotografiami - faktycznie nadają jej majestatu księgi rocznicowej. Do tego ciekawe wspomnienia i zestawienia tabelaryczne poległych - efekt mrówczej - czasochłonnej pracy. Czy jednak to wszystkie cechy, które dzieło takie charakteryzować powinny? Miał być dokument, który przedstawi Polakom relację z pola walki, a co wyszło? Na to pytanie proszę sobie odpowiedzieć samemu, po lekturze książki, do której mimo wszystko gorąco zachęcam - jednak wcześniej proponuję zapoznać się z faktami historycznymi związanymi z Bitwą nad Bzurą.
121 Doczekaliśmy czasów Wolnej Polski, dopiero teraz możemy w pełni upamiętnić żołnierską ofiarę - postarajmy się być obiektywni w słowach i czynach. Wzgórze koło Bibjanowa zostało zdobyte przed godz. 23 dnia 10 IX 1939 roku, przez żołnierzy 1 plutonu z 4 szwadronu 8 Pułku Strzelców Konnych, którymi dowodził ppor. Roman Marceli Bąk- Bąkowski za co został odznaczony w Parzęczewie przez gen. Grzmota-Skotnickiego Krzyżem Walecznych. Następnego dnia wzgórze obsadził szwadron kolarzy 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich pod dowództwem por. Stanisława Stryjewskiego bronił, następnie tracił i po trzykroć zdobywał - Cześć ich pamięci! W walkach o Orłę kolarze nie uczestniczyli - byli za to i ginęli nasi pancerniacy z 62 Dywizjonu Pancernego - tracąc 2 zabitych, 6 rannych i trzy pojazdy (2 czołgi TKS i samochód pancerny). Walczyli szwoleżerowie z 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich, strzelcy konni z 8 Pułku Strzelców Konnych, wydatnie wspierani przez artylerzystów z 11 Dywizjonu Artylerii Konnej. Do przełamania niemieckiej obrony doszło mniej więcej na odcinku pomiędzy przejazdami kolejowymi, tym zmierzającym do Orłej a tym od strony Pustkowej Góry. Wiele osób myśląc o walkach w Orłej - odwołuje się do reduty przy skrzyżowaniu dróg w centrum miejscowości. Tyle tylko, że tu walczyli żołnierze regularnej armii - a nie pospolite ruszenie. Żaden, nawet najbardziej niedouczony dowódca wojskowy nie skupiłby obrony miejscowości w jednym miejscu. Wystarczy mieć mapę w ręku i nieco zdrowego rozsądku - by domyślać się linii obrony w oparciu o zabudowania i przeszkody terenowe na osi północpołudnie wzdłuż cytowanego traktu z Duraja do Kowalewic. Lewa flanka oparta o dające dobrą obserwację wzniesienie terenu, na przedpolach liczne torfowiska - następnie zabudowania, około 400 metrów otwartej przestrzeni, fałda terenowa pozwalająca na obserwację przedpola i ponownie torfowiska. Domniemanego ataku czołgów można więc było się spodziewać na otwartej przestrzeni pomiędzy zabudowaniami - a torfowiskiem od strony Duraja. I faktycznie Niemcy tak uderzyli, według mapy wytyczając najprawdopodobniej oś swego ataku. Czołgów w Orłej zaatakowało 6 czyli pluton (Zug) i nie były to czołgi Panzer IV o parametrach, które pojawiły się dopiero w 1940 roku, po upadku Francji. Najbardziej popularne były wówczas Panzer I i Panzer II, które odpowiednio użyte, były równie groźnym przeciwnikiem dla żołnierzy nastawionych i szkolonych do wojny pozycyjnej, gdzie główną siłą była piechota wspierana przez artylerię. Pozostałe rodzaje wojsk postrzegano jako świadczące doraźne usługi. Manewrowości przeciwnika mogliśmy zaledwie przeciwstawić kawalerię, która dużo wcześniej winna zamienić swe rumaki na stalowe. Żołnierzowi nie brakowało chęci do walki, jednak źle wyposażony, nieumiejętnie dowodzony i pozostawiony przez sojuszników, w konfrontacji z trzema agresorami musiał ulec. Nikt też nie zadał sobie trudu, by stwierdzić - co stało się z poległymi żołnierzami Zbiorczego Pułku Pomorskiej BK. Tymi, którzy zginęli walcząc o wzgórze Bibjanów, polegli na polach pod Rafałowem i Chociszewem, czy oddali ostatnie tchnienie w Orłej.
122 Na okolicznych cmentarzach wojennych, można doszukać się zaledwie 3 imiennych mogił kawalerzystów Zbiorczego Pułku. Gdzie są pozostali? Czyżby w grobach oznaczonych jako NN, a może ich doczesne szczątki dalej spoczywają w miejscach zapomnianych przez ludzi i Boga? Pan Gogan w monografii Szwoleżerowie Rokitniańscy - sugeruje straty Pułku w dniu 11 IX na kilkudziesięciu zabitych. Kilkudziesięciu - nie jest zbyt precyzyjnym określeniem, biorąc jednak pod uwagę zaciekłość walk - jestem skłonny przyjąć cyfrę bardziej zbliżoną do setki. Trzykrotne boje o Wzgórze, bój spotkaniowy i kilkugodzinne walki na przedpolach Rafałowa, następnie polski kontratak, przepędzenie Niemców przez całą Orłę i wreszcie konfrontacja z hitlerowskimi czołgami - straty po obu stronach były zapewne niemałe. Gdzież się podziały groby, kto i gdzie dokonywał pochówku? Czy panujący wokół chaos i zgiełk bitewny - o którym wspomina chociażby żyjący jeszcze rtm. Maksymilian Kacprzak, uniemożliwił podjęcie zwłok kolegów i pogrzebanie ich zgodnie z chrześcijańskim obowiązkiem? Wiadomo, że w 1952 ówczesne władze prowadziły szeroko zakrojoną akcję ekshumacyjną. Między innymi z Parzęczewa do Łęczycy miały być przeniesione szczątki 25 polskich żołnierzy - niestety nikt nie wymienia ich personaliów. Ponadto wczesnym rankiem 12 IX 1939 roku Zbiorczy Pułk bronił rejonu Parzęczewa przed atakiem niemieckiej piechoty zmotoryzowanej wspartej samochodami pancernymi, niektórzy mówią nawet o czołgach. Nie wierzę by obyło się bez ofiar po naszej stronie. Od kilku lat staram się uczestniczyć czynnie w obchodach kolejnych rocznic Września w swej rodzinnej miejscowości i z zażenowaniem słucham odczytywanych referatów, czy oficjalnych wypowiedzi formułowanych przez przedstawicieli władz państwowych, duchowieństwa oraz organizacji kultywujących czyn zbrojny. O czym to świadczy? Korespondowałem tj. wysyłałem maile czy listy do wielu osób i instytucji opiniotwórczych w naszym rejonie, zabierałem głos na forum publicznym - a w akcie bezsilności napisałem i opublikowałem obszerną broszurę i co - i nic. Broszura została profesjonalnie wydrukowana i w całości rozdana uczestnikom obchodów w Orłej w roku Na ostatniej stronie podałem swój adres domowy i Internetowy - do dzisiaj praktycznie bez echa. Co mam więc sądzić o patriotyzmie rodaków, a przede wszystkim jak mam ocenić Tych - którzy w takiej czy innej formie zabierają publicznie głos? Spoczęliśmy na laurach, bardzo szybko spowszedniała nam ta wolność i zaczynamy - jak to Polacy, skakać sobie do gardeł. Odfajkowujemy kolejne rocznice, bo tak jest w kalendarzu - jednocześnie coraz bardziej zaciera się pamięć, a papier musi przyjmować słowa ludzi obdarzonych zwiększającą się coraz bardziej wyobraźnią i ignorancją. W ten sposób - buduje się świadomość historyczną rodaków, na co ja zgodzić się nie mogę. Kończąc powiem tak - Polacy coraz mniej czytają i jako ogół niewiele interesują się dziejami przodków. Często więc duszpasterze, liderzy polityczni - czy wszem znani i zasłużeni regionaliści zabierając głos - są jedynymi źródłami wiedzy. Na nich to spoczywa obowiązek, aby była to wiedza
123 rzetelna - otwarta na krytykę, a przede wszystkim profesjonalnie przedstawiona dogłębnie przemyślanymi słowy. Nie przeinaczajmy faktów, nie twórzmy nowej historii - bowiem naród zagoniony za chlebem powszednim zostanie tym sposobem odarty bezwiednie ze swej tożsamości. Za lat kilkanaście zaś konia z rzędem dam temu, kto będzie umiał oddzielić ziarno od plew. Pamiętajmy, pamiętać jest naszym obowiązkiem - bez pamięci narody umierają. Pomimo wielu dodatkowych obowiązków i kłopotów ze zdrowiem ja na laurach nie spocząłem. Cały czas pojawiają się nowe wątki, o których istnieniu nikt nie wiedział lub nie chciał wiedzieć bo przecież wszystko już wiemy i sprawa zamknięta. Ja tak nie uważam, dlatego oddaję do Waszych rąk poprawioną i poszerzoną wersję broszury, która objętością zbliża się do wydań książkowych. Nie jestem omnibusem, nie wykluczam nowych wątków, czy aktualizacji istniejących. Nie myli się ten kto nic nie robi. Dlatego kolejny raz proszę o kontakt i polemikę, ratujmy dla przyszłych pokoleń pamięć o przodkach naszych i starajmy się by była ona w swej treści możliwie najbliższa rzeczywistym wydarzeniom. Proszę o informacje, o zdjęcia i o słowa krytyki. Z poważaniem Zbigniew Cybulski
124 S P I S T R E Ś Ć I 1. Wstęp Bitwy Polskiego Września Apoloniusz Zawilski Militärwissenschaftliche Rundschau z 5 lutego 1940 roku Szwoleżerowie Rokitniańscy - Wiesław Gogan Rocznik oficerski 1932 Piszczkowski czy Piszczykowski Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich - Józef Milewski Pułk Strzelców Konnych - Zbigniew Gnat-Wieteska por. Piszczkowski Władysław Andrzej ppor. Bąk-Bąkowski Roman Marceli Niedokończone wspomnienia kawalerzysty - ppor. Wierzbowski Bolesław Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego Dywizjon Artylerii Konnej Stanisław Krasucki Armia Pomorze 1939 Konrad Ciechanowski Armia Poznań 1939 Waldemar Rezmer Armia Poznań w wojnie obronnej Piotr Bauer i Bogusław Polak Wielkopolska Dywizja Piechoty w Kampanii 1939 roku - Ludwik Głowacki Ułani Jazłowieccy - Paweł Rozdżestwieński Batalion Pancerny - Antoni Nawrocki Pancerne boje września Rajmund Szubański Polska broń pancerna w 1939 roku Rajmund Szubański Początek pancernego szlaku Rajmund Szubański Podsumowanie walk w Orłej Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce - Jochen Böchler Mord w Kowalewicach Tymczasem w Orłej Por. Albert Wojciechowski Bój o Orłę w/g. Stanisława Frątczaka Słowa polemiki z autorem Wojny i pamięci - Stanisławem Frątczakiem Plansza Walki polskiej kawalerii na Ziemi Parzęczewskiej w wojnie obronnej 1939r Słowa polemiki z autorami Bohaterów Bitwy nad Bzurą w naszej Pamięci Zakończenie Bibliografia
125 Książka, którą przeczytałeś(aś) jest kontynuacją publikacji z roku 2012, poprawioną (zweryfikowaną) i poszerzoną o nowe informacje. Staraniem własnym wydaną i nieodpłatnie kolportowaną. Wszelkiego typu powielanie i kopiowanie - z chęci uzyskania zysku jest zabronione. Wiedza, to dorobek całej ludzkości, a jako taka stanowi własność wszystkich pragnących ją poznać i nie może być źródłem dochodu. Dziękuję rodzicom, babci Stanisławie Chylińskiej, wujowi Stanisławowi Gieradze, cioci Helenie Chylińskiej, wujowi Józefowi Janiakowi i Jego żonie Stanisławie (mojej matce chrzestnej), i wszystkim Tym, którzy przyczynili się do zaszczepienia w duszy mej głębokiego umiłowania Ojczyzny oraz inspiracji do poznania historii przodków. Dziękuję żonie Danucie, córce Katarzynie z zięciem Danielem, córce Joannie oraz wnuczce Laurze - za cierpliwość i wyrozumiałość. Dziękuję Wszystkim, którzy nauczyli mnie mówić, pisać, czytać i wykorzystywać te umiejętności w życiu. Zbigniew Cybulski KONTAKT Adres mailowy - Ivocze@interia.pl Adres domowy - Drużbice 10 L Drużbice
126 BIBLIOGRAFIA: Bauer Piotr i Polak Bogusław - Armia Poznań w wojnie obronnej 1939 Bauer Piotr i Polak Bogusław - Armia Poznań 1939 Böchler Jochen - Najazd Niemcy przeciw Polsce Böchler Jochen - Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce Ciechanowski Konrad - Armia Pomorze Datner Szymon - 55 dni Wehrmachtu w Polsce Dymek Przemysław - 60 Pułk Piechoty Dymek Przemysław - 25 Dywizja Piechoty w wojnie 1939 roku Fajkowski J. i Religa J. - Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej Frątczak Stanisław - Wojna i pamięć Głowacki Ludwik - 17 Wielkopolska DP w kampanii 1939 Gnat-Wieteska Zbigniew - 8 Pułk Strzelców Konnych Gogan Wiesław - Szwoleżerowie Rokitniańscy Górny Andrzej i Łuczak Robert Sebastian - Dzieje Ozorkowa na podstawie historii społeczności ewangelicko-augsburskiej Jakubek Edmund - Historia rodzinna Gerwazego Świderskiego Krasucki Stanisław - 11 Dywizjon Artylerii Konnej Krasucki Stanisław - Pomorska Brygada Kawalerii Królikowski Bohdan - Bez amarantów Kurowski Adam - Lotnictwo polskie w 1939 roku Kurowski Adam - Lotnicy w bitwie nad Bzurą Kutrzeba Tadeusz - Bitwa nad Bzurą Madajczyk Czesław - Hitlerowski terror na wsi polskiej Milewski Józef - 2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich Ministerstwo Spraw Wojskowych - Lista oficerów rezerwowych WP Ministerstwo Spraw Wojskowych - Rocznik oficerski 1932 Mitcham jr Samuel W. - Niemieckie siły zbrojne wojska lądowe Mitcham jr Samuel W. - Niemieckie siły zbrojne wojska pancerne Mitkiewicz Leon - Kawaleria samodzielna RP w wojnie 1939 roku Nawrocki Antoni - 6 Batalion Pancerny Praca zbiorowa - Bohaterowie bitwy nad Bzurą w naszej pamięci Praca zbiorowa - 2 Pułk Szwoleżerów Rezmer Waldemar - Armia Poznań 1939 Rozdżestwieński Paweł - Ułani Jazłowieccy Sapiecha Lew - Wojna z wysokości siodła Smaczny Henryk - Księga Kawalerii Polskiej Szacherski Zbigniew - Wierni przysiędze Szubański Rajmund - Początek pancernego szlaku Szubański Rajmund - Polska broń pancerna 1939 Szubański Rajmund - Pancerne boje września Tylec Maciej (tłumacz) - Wehrmacht 1939 szkice z bojów kampanii wrześniowej Wierzbowski Bolesław - Niedokończone wspomnienia kawalerzysty Wołoszański Bogusław - Honor żołnierza Zawilski Apoloniusz - Bitwy polskiego września Zieliński-Przemsza Jan - Wrześniowa księga chwały kawalerii polskiej Volksbund - Polegli w Polsce 9-12 IX 1939r. Volksbund - Oficerowie niemieccy polegli w Polsce w 1939r.
127
128
Dzień dobry - witam wszystkich ziomków interesujących się historią naszych stron. Nazywam się Zbigniew Cybulski, wiekiem zbliżam się do pięćdziesiątki, historią interesuję się od zawsze, z wykształcenia
MIASTO GARNIZONÓW
1920 1939 MIASTO GARNIZONÓW 18. PUŁK UŁANÓW POMORSKICH 64 i 65 PUŁK PIECHOTY 16 PUŁK ARTYLERII LEKKIEJ, Do 1927 r. WYŻSZA SZKOŁA LOTNICZA (PRZENIESIONA POTEM DO DĘBLINA ] Od 1928 r. - LOTNICZA SZKOŁA STRZELANIA
Gimnazjum w Pleśnej im. Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem DLACZEGO BOHATERÓW BITWY POD ŁOWCZÓWKIEM?
DLACZEGO BOHATERÓW BITWY POD ŁOWCZÓWKIEM? LATA 2001 2004 DZIAŁANIA WYCHOWAWCZE PRZED NADANIEM IMIENIA SZKOLE SPOTKANIA POKOLEŃ CZY OCALIMY NASZ PATRIOTYZM? PROGRAMY ARTYSTYCZNE NA UROCZYSTOŚCI ŚRODOWISKOWE
Dziennik bojowy 14. Pułku Strzeleckiego 72. Dywizji Strzeleckiej
UWAGA! Zachowano oryginalną stylistykę z dziennika bojowego. Źródło: Pamięć Narodu. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. Tłumaczenie: Maciej Krzysik Nysa 1945-2015. Dziennik bojowy 14. Pułku Strzeleckiego
Koncepcja merytoryczna i wstęp Witold Rawski. Rysunki Roman Gajewski. Redakcja techniczna i skład Bożena Tomaszczuk
ODSIECZ LWOWA W 1918 roku WOJSKOWE CENTRUM EDUKACJI OBYWATELSKIEJ 2014 Koncepcja merytoryczna i wstęp Witold Rawski Rysunki Roman Gajewski Redakcja techniczna i skład Bożena Tomaszczuk Copyright by Wojskowe
Monte Cassino to szczyt wysokości 516m położony w skalistych masywach górskich środkowych Włoch, panujący nad doliną Liri i drogą Neapol-Rzym, na
MONTE CASSINO 1944 Monte Cassino to szczyt wysokości 516m położony w skalistych masywach górskich środkowych Włoch, panujący nad doliną Liri i drogą Neapol-Rzym, na którym wznosi się stare Opactwo Benedyktynów.
Dowódcy Kawaleryjscy
Zbigniew Dymitr Dunin-Wąsowicz ur. 14 października 1882 w Brzeżanach, poległ 13 czerwca 1915 prowadząc szarżę pod Rokitną) polski dowódca wojskowy, rotmistrz Legionów Polskich. Po ukończeniu korpusu kadetów
REMBERTÓW W CZASIE BITWY WARSZAWSKIEJ W ŚWIETLE DOKUMENTÓW CAW
Grzegorz Socik REMBERTÓW W CZASIE BITWY WARSZAWSKIEJ W ŚWIETLE DOKUMENTÓW CAW Odradzające się Wojsko Polskie już od pierwszych chwil swego istnienia musiało toczyć walki w obronie państwa, które dopiero
4 września 1939 (poniedziałe k)
Wojna obronna 1939 https://1wrzesnia39.pl/39p/kalendarium-1/8872,4-wrzesnia-1939-poniedzialek.html 2019-09-26, 13:11 4 września 1939 (poniedziałe k) Wydarzenia Mordy na ludności cywilnej Częstochowy i
TEST HISTORYCZNY 7 DYWIZJA PIECHOTY. 1. W skład której armii wchodziła 7 Dywizja Piechoty we wrześniu 1939 roku? (0-1 pkt)
TEST HISTORYCZNY 7 DYWIZJA PIECHOTY 1. W skład której armii wchodziła 7 Dywizja Piechoty we wrześniu 1939 roku? (0-1 pkt) a) Armii Łódź b) Armii Kraków c) Armii Karpaty d) Armii Prusy 2. Kto dowodził 7
OPIS. działań bojowych 120. SGKD 1. w okresie od do
Źródło: Pamięć Narodu. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. Tłumaczenie: Maciej Krzysik Nysa 1945-2015. Zachowano oryginalną stylistykę. Tajne OPIS działań bojowych 120. SGKD 1 w okresie od 23.03.1945
Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry. Faces of War. autor: Marcin jedik Terelak
Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry Faces of War autor: Marcin jedik Terelak Copyright wydawnictwo GRY-OnLine S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.gry-online.pl Prawa do użytych w tej publikacji tytułów,
OPRACOWANIA DOTYCZĄCE WOJNY POLSKO-SOWIECKIEJ W ZBIORACH CENTRALNEGO ARCHIWUM WOJSKOWEGO
Jerzy Ciesielski OPRACOWANIA DOTYCZĄCE WOJNY POLSKO-SOWIECKIEJ 1919 1920 W ZBIORACH CENTRALNEGO ARCHIWUM WOJSKOWEGO Centralne Archiwum Wojskowe gromadzi i przechowuje w zasadzie tylko akta wytworzone przez
26 Pułk Artylerii Lekkiej im. Króla Władysława IV
26 Pułk Artylerii Lekkiej im. Króla Władysława IV Początki 26. pułku artylerii lekkiej sięgają utworzenia tego pułku, jako 26. pułku artylerii polowej w którego składzie były trzy baterie artyleryjskie
www.stowarzyszenieuk.pl
Emil Stefan MENTEL - ur. 26 października 1916 r. w m. Czaniec. Syn Emanuela i Franciszki z domu Szczotka. Jego ojciec był leśniczym w lasach Habsburgów. Po śmierci ojca zamieszkał w Żywcu u siostry, pracownicy
Miejsca walk powstańczych tablicami pamięci znaczone
Miejsca walk powstańczych tablicami pamięci znaczone * ul. Belwederska róg Promenady w dniach od 15 sierpnia do 22 września 1944 r. walczyła tutaj kompania O2 Pułku AK Baszta broniąca dostępu do Dolnego
WALKI O SIBIN. Fot.1. Kościół i cmentarz w Sibinie, początek XX wieku (archiwum Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej)
WALKI O SIBIN Piątego marca 1945 roku zaczęła pękać cienka linia niemieckiej obrony ciągnąca się około 5 kilometrów na wschód od rzeki Dziwny wzdłuż jej biegu. 7 marca 1945 około godziny 7.00 trzecia kompania
Projekt Edukacyjny Gimnazjum Specjalne w Warlubiu. Kto ty jesteś Polak mały
Projekt Edukacyjny Gimnazjum Specjalne w Warlubiu Kto ty jesteś Polak mały Miejsca Pamięci Narodowej w okolicach Warlubia WARLUBIE- CMENTARZ PARAFIALNY mogiła żołnierzy W mogile pochowano 37 nieznanych
Organizacja zgrupowania armii niemieckiej WRZESIEŃ 1939:
Organizacja zgrupowania armii niemieckiej WRZESIEŃ 939:. Wybierz jednostki podstawowe. Jest to zawsze co najmniej jeden pluton strzelecki i dowództwo kompanii. 2. Wybierz wsparcie batalionowe nie więcej
Bitwa o Bochnię 5 września 2009 r.
Bitwa o Bochnię 5 września 2009 r. WSTĘP Mamy przyjemność przedstawić wydarzenie plenerowe, będące rekonstrukcją bitwy o miasto, która miała miejsce we wrześniu 1939 roku. PoniŜej znajdziecie Państwo informacje
GENERAŁ WŁADYSŁAW EUGENIUSZ SIKORSKI
GENERAŁ WŁADYSŁAW EUGENIUSZ SIKORSKI 20 maja 1881 roku w Tuszowie Narodowym pod Mielcem urodził się Władysław Sikorski. Był trzecim dzieckiem Emilii i Tomasza Sikorskich. Wcześniej młoda para wyprowadziła
Historia mojej małej Ojczyzny. Wspomnienie o żołnierzu 23 Pułku Piechoty im. płk. Leopolda Lisa- Kuli
Nasze życie jest jak wielkie jezioro wolno wypełniające się strumieniem lat. W miarę, jak woda się podnosi, ślady przeszłości znikają pod nią jeden za drugim. Ale wspomnienia zawsze będą wychylać głowę,
LEOPARDY NA STRONG EUROPE TANK CHALLENGE. DOBRE WYNIKI POLAKÓW
05.06.2018 LEOPARDY NA STRONG EUROPE TANK CHALLENGE. DOBRE WYNIKI POLAKÓW Polscy czołgiści z 34 Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania zakończyli pierwszy dzień zawodów Strong Europe Tank Challenge z doskonałymi
Karpacki Oddział Straży Granicznej
Karpacki Oddział Straży Granicznej Źródło: http://www.karpacki.strazgraniczna.pl/ko/komenda/izba-tradycji/17648,izba-tradycji.html Wygenerowano: Czwartek, 19 października 2017, 23:53 Izba Tradycji Autor:
Od początku okupacji przygotowywano się do wybuchu powstania Zdawano sobie sprawę z planów Stalina dotyczących Polski 27 października 1943 r. gen.
Od początku okupacji przygotowywano się do wybuchu powstania Zdawano sobie sprawę z planów Stalina dotyczących Polski 27 października 1943 r. gen. Sosnkowski wydaje rozkaz o rozpoczęciu przygotowań do
Kłuszyn Armią dowodził hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski.
1 4 lipca 1610 r. wojska polskie pod wodzą hetmana Stanisława Żółkiewskiego pokonały wielokrotnie silniejsze oddziały moskiewsko-szwedzkie. Miejscem victorii była wieś Kłuszyn, położona ok. 150 km na zachód
Historia Pułku KALENDARIUM
Historia Pułku KALENDARIUM 8 Koszaliński Pułk Przeciwlotniczy dziedziczy historię i tradycje bojowe 83 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, 88 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej oraz 8 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej
HISTORIA I TRADYCJE. Zgodnie z Decyzją Nr 154/MON Ministra Obrony Narodowejz dnia 19 listopada 2018 r. Pułk przejął:
HISTORIA HISTORIA I TRADYCJE Na podstawie Decyzji Nr Z- 2 /Org./P1 Ministra Obrony Narodowej z dnia 9 stycznia 2017 r. oraz Decyzji Nr Z-17/Org./P1 Ministra Obrony Narodowej z dnia 6 marca 2017 r. w sprawie
wszystko co nas łączy"
Generał broni Władysław Anders "Odrzućmy wszystko co nas dzieli i bierzmy wszystko co nas łączy" Generał broni Władysław Anders bohater spod Monte Casino. Władysław Anders pełnił najważniejsze funkcje
kampanią wrześniową,
Rozpoczęta rankiem 1 września 1939 roku bohaterska polska wojna obronna, nazywana również kampanią wrześniową, była pierwszym frontem II wojny światowej Obfitowała w dramatyczne wydarzenia, niezwykłe akty
Sprzęt radiotelegraficzny (radiowy) sił lądowych w okresie II Rzeczypospolitej
ppłk dr Mirosław Pakuła Sprzęt radiotelegraficzny (radiowy) sił lądowych w okresie II Rzeczypospolitej 1. Wstęp Po odzyskaniu niepodległości, organizująca się polska radiotelegrafia wojskowa otrzymała
ks. ppłk. Stanisław Zytkiewicz
ks. ppłk. Stanisław Zytkiewicz Patron Gimnazjum w Boguchwale Wykonali: Joanna Kamińska Kamila Sapa Julia Ciura Karolina Telesz Bartłomiej Kozak Kim był Stanisław Żytkiewicz? Stanisław Żytkiewicz ur. 6
Jan Tarnawa-Malczewski ( ) (p. str. 124b oraz 125b Albumu)
Jan Tarnawa-Malczewski (1889-1952) (p. str. 124b oraz 125b Albumu) Jan Tarnawa-Malczewski urodził się 31 stycznia 1889 roku w majątku rodzinnym Chwałki k/sandomierza w rodzinie Stanisława i Zofii z Targowskich
Niezwyciężeni
Niezwyciężeni 1918-2018 https://niezwyciezeni1918-2018.pl/nie/aktualnosci/59152,rejestracja-do-ii-edycji-konkursu.html 2019-06-19, 20:44 Rejestracja do II edycji konkursu Zapraszamy do wzięcia udziału
Powstanie Warszawskie. Anna Strus 6a
Powstanie Warszawskie Anna Strus 6a Powstanie Warszawskie rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku wystąpienie zbrojne przeciwko okupującym Warszawę wojskom niemieckim, zorganizowane przez Armię Krajową w ramach
Punkt 12 W tym domu mieszkał i został aresztowany hm. Jan Bytnar ps. Rudy bohater Szarych Szeregów uwolniony z rąk Gestapo 26.III 1943 r.
Grupa I Punkt 23 Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za wolność Ojczyzny. W tym miejscu 2 sierpnia 1944 hitlerowcy rozstrzelali i spalili 40 Polaków. Tablica ta znajduje się na budynku parafii św.
Ppłk dypl. Janusz Bokszczanin,
Ppłk dypl. Janusz Bokszczanin, dowódca 10 pułku strzelców konnych (10 Brygada Kawalerii) Urodził się 29 X 1894 w Grodnie. Uczęszczał do gimnazjum rządowego w Grodnie, gdzie działał też w kółku młodzieży
Chcesz pracować w wojsku?
Praca w wojsku Chcesz pracować w wojsku? Marzysz o pracy w służbie mundurowej, ale nie wiesz, jak się do niej dostać? Przeczytaj nasz poradnik! str. 1 Charakterystyka Sił Zbrojnych RP Siły Zbrojne Rzeczypospolitej
Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry. Close Combat. First to Fight. autor: Michał Wolfen Basta
Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry Close Combat First to Fight autor: Michał Wolfen Basta Copyright wydawnictwo GRY-OnLine S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa do użytych w tej publikacji tytułów,
Grupa legionistów puławskich z ówczesnym chorążym Sołtanem na czele w Puławach.Luty 1915 rok Legion Puławski
Grupa legionistów puławskich z ówczesnym chorążym Sołtanem na czele w Puławach.Luty 1915 rok Legion Puławski Z inicjatywy Romana Dmowskiego przewodniczącego Komitetu Narodowego Polskiego przy poparciu
Call of Juarez: Więzy Krwi
Nieoficjalny polski poradnik GRY-OnLine do gry Call of Juarez: Więzy Krwi autor: Łukasz Crash Kendryna (c) 2009 GRY-OnLine S.A. Producent Techland, Wydawca Ubisoft, Wydawca PL Techland Prawa do użytych
UCHWAŁA NR XXI/261/2016 RADY MIEJSKIEJ KALISZA z dnia 31 marca 2016 r.
UCHWAŁA NR XXI/261/2016 RADY MIEJSKIEJ KALISZA z dnia 31 marca 2016 r. w sprawie nadania nazwy drogom na terenie miasta Kalisza Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt 13 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie
Operacja Market Garden
Operacja Market Garden Największa operacja z udziałem wojsk powietrznodesantowych podczas II wojny światowej. Odbyła się na terenie Holandii we wrześniu 1944. Operacja ta miała na celu rozdzielenie wojsk
2014 rok Rok Pamięci Narodowej
2014 rok Rok Pamięci Narodowej I. 100 rocznica wybuchu I wojny światowej I wojna światowa konflikt zbrojny trwający od 28 lipca 1914 do 11 listopada 1918 pomiędzy ententą, tj. Wielką Brytania, Francją,
o przeprawę na rzece Rolin
Bitwa o przeprawę na rzece Rolin (planszowa gra taktyczna) 1/14 Spis treści: Zasady ogólne...3 Wymagania... 3 Rozpoczęcie rozgrywki...3 Ruch-walka... 3 Zakończenie gry...3 Siły zbrojne...4 Teren...4 Czysty...
Gen. August Emil Fieldorf Nil
Gen. August Emil Fieldorf Nil Żołnierz I Brygady Legionów. Uczestnik wojen 1920 i 1939. Dowódca 51 Pułku Piechoty. Szef Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej. Wydał rozkaz zastrzelenia kata
ZESPÓŁ AKT DOWÓDZTWA ARTYLERII Z LAT Zarys organizacyjny
Janusz Gzyl ZESPÓŁ AKT DOWÓDZTWA ARTYLERII Z LAT 1951 1956 1. Zarys organizacyjny Opracowany na lata 1949 1955 plan rozwoju wojska, przewidywał znaczną rozbudowę artylerii zarówno naziemnej, jak i przeznaczonej
Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan
Trzebinia - Moja mała ojczyzna Szczepan Matan Na świecie żyło wielu ludzi, których losy uznano za bardzo ciekawe i zamieszczono w pięknie wydanych książkach. Zdarzało się też to w gminie Trzebina, gdzie
Tradycje HISTORIA. Strona 1
Tradycje HISTORIA 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej swój rodowód wywodzi od 11. Dywizji Piechoty III Armii Wojska Polskiego formowanej dwukrotnie. Po raz pierwszy, w październiku 1944 r. na Ziemi
Agresja ZSRR na Polskę zbrojna napaść dokonana 17 września 1939 przez ZSRR na Polskę, będącą od 1 września 1939 w stanie wojny z III Rzeszą.
Agresja ZSRR na Polskę zbrojna napaść dokonana 17 września 1939 przez ZSRR na Polskę, będącą od 1 września 1939 w stanie wojny z III Rzeszą. Element działań wojennych kampanii wrześniowej pierwszej kampanii
Jarosław Gołembski Użycie artylerii podczas przełamania wału Pomorskiego : wnioski i doświadczenia
Jarosław Gołembski Użycie artylerii podczas przełamania wału Pomorskiego : wnioski i doświadczenia Przegląd Historyczno-Wojskowy 14(65)/3 (245), 220-227 2013 Użycie artylerii podczas przełamania Wału Pomorskiego:
MARIAN BEŁC MIESZKANIEC WSI PAPLIN BOHATER BITWY O ANGLIĘ
MARIAN BEŁC MIESZKANIEC WSI PAPLIN BOHATER BITWY O ANGLIĘ BIOGRAFIA MARIANA BEŁCA Marian Bełc urodził się 27 stycznia 1914 r. w Paplinie, zginął 27 sierpnia 1942 r., miał 28 lat. Rodzicami jego byli Jan
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI! SYRIA
SYRIA Podpisanie 31 maja 1974 r. porozumień genewskich o przerwaniu ognia pomiędzy Izraelem a Syrią zakończyło ważny etap wojny Jon Kippur. Zakończenie działań zbrojnych na froncie syryjskim otworzyło
Pioski 1937 r. https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/189303/aee863920d9eb981a3d069c5350d73f2/
Pioski 1937 r. https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/189303/aee863920d9eb981a3d069c5350d73f2/ Fotografia grupowa zawodników po zdobyciu pucharu prezydenta miasta Pioska. Pośrodku stoi prezes WKS Kotwica kpt.
Przekształcanie wykresów.
Sławomir Jemielity Przekształcanie wykresów. Pokażemy tu, jak zmiana we wzorze funkcji wpływa na wygląd jej wykresu. A. Mamy wykres funkcji f(). Jak będzie wyglądał wykres f ( ) + a, a stała? ( ) f ( )
Bitwa o fortecę. (planszowa gra taktyczna) 1/12
Bitwa o fortecę Verdox (planszowa gra taktyczna) 1/12 Spis treści: Zasady ogólne...3 Wymagania...3 Rozpoczęcie rozgrywki...3 Ruch-walka...3 Zakończenie gry...3 Siły zbrojne...4 Teren...4 Czysty...4 Wzgórze...4
ZESPÓŁ AKT 3 ARMII WOJSKA POLSKIEGO ( r.) 1. Zarys organizacyjny
Jan Szostak ZESPÓŁ AKT 3 ARMII WOJSKA POLSKIEGO (6.10. 15.11.1944 r.) 1. Zarys organizacyjny Plan rozbudowy Wojska Polskiego nakreślony w preliminarzu wydatków na utrzymanie wojska w okresie od 1 września
Śmierć żołnierza święta jest I łamie nakazy nienawiści Przyjaciel czy wróg, jeśli nie ominęły go rany Na jednakową miłość i cześć zasługuje
Śmierć żołnierza święta jest I łamie nakazy nienawiści Przyjaciel czy wróg, jeśli nie ominęły go rany Na jednakową miłość i cześć zasługuje Kontrofensywa Austro-Węgier. Bitwa Rudnicka 1914r. Historia I
98. rocznica bitwy pod Zadwórzem uroczystości ku czci bohaterów 18 sierpnia 2018
Moja Niepodległa https://mojaniepodlegla.pl/mn/aktualnosci/6370,98-rocznica-bitwy-pod-zadworzem-uroczystosci-ku-czci-bohater ow-18-sierpnia-2018.html 2019-05-15, 20:41 Zadwórzem uroczystości ku czci bohaterów
Materiał porównawczy. do ustawy z dnia 24 czerwca 2010 r. o zmianie ustawy o orderach i odznaczeniach. (druk nr 909)
BIURO LEGISLACYJNE/ Materiał porównawczy Materiał porównawczy do ustawy z dnia 24 czerwca 2010 r. o zmianie ustawy o orderach i odznaczeniach (druk nr 909) U S T A W A z dnia 16 października 1992 r. o
ZESPOŁY AKT JEDNOSTEK KAWALERII Problemy organizacyjne
Tadeusz Kowalczyk ZESPOŁY AKT JEDNOSTEK KAWALERII 1944 1947 1. Problemy organizacyjne Druga wojna światowa była ostatnią, w której kawalerii używano na większą skalę, jako rodzaju broni. Niemal we wszystkich
RADIOTELEGRAFISTA 39 ROKU
Emil SUSKA RADIOTELEGRAFISTA 39 ROKU Światowy Związek Polskich Żołnierzy Łączności jest stowarzyszeniem kombatantów i żołnierzy Korpusu Osobowego Łączności i Informatyki Wojska Polskiego, integrującym
Biuletyn Informacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej
Biuletyn Informacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej Źródło: http://ipn.jskinternet.pl/bip/rejestry-ewidencje-arc/kategorie/18,akta-wojskowych-organow-bezpieczenstwa-panstwa-u zyczone-przez-centralne-archiwum.html
PODCHORĄŻY JAN BOLESŁAW GRZYBAŁA
JACEK GRZYBAŁA PODCHORĄŻY JAN BOLESŁAW GRZYBAŁA Wspomnienie o Janie Bolesławie Grzybale, z początku Jego służby wojskowej, nauki w Wołyńskiej Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii im. Marcina Kątskiego
PRACA Z PRZEKONANIAMI
PRACA Z PRZEKONANIAMI Czym są przekonania i jak wpływają na Ciebie? Przekonania są tym, w co głęboko wierzysz, z czym się identyfikujesz, na czym budujesz poczucie własnej wartości i tożsamość. Postrzegasz
Małopolski Konkurs Tematyczny:
Małopolski Konkurs Tematyczny: Umarli, abyśmy mogli żyć wolni. Miejsce Lwowa i jego obrońców w walce o niepodległość Polski - dla uczniów dotychczasowych gimnazjów i klas dotychczasowych gimnazjów prowadzonych
Patroni naszych ulic
Patroni naszych ulic Dębicka ziemia była świadkiem wielkich i tragicznych dziejów. Szczególnie na tym t e r e nie z a p i s a ł się ok r e s ok u pa c j i niemieckiej, kiedy powstała tu niezwykle p r ę
Temat: Ojczyzna zawsze bliska memu sercu tworzenie kompozycji graficznych.
SCENARIUSZ LEKCJI INFORMATYKI W KLASIE V Temat: Ojczyzna zawsze bliska memu sercu tworzenie kompozycji graficznych. Nauczyciel: Zofia Lewandowska Cele lekcji: przekształcanie fragmentów rysunku, kopiowanie
KARTA KRYTERIÓW III KLASY KWALIFIKACYJNEJ
Załącznik 1 KARTA KRYTERIÓW III KLASY KWALIFIKACYJNEJ DLA PODOFICERÓW ZAKRES WIEDZY TEORETYCZNEJ ZAKRES UMIEJĘTNOŚCI PRAKTYCZNYCH METODYKA podstawowe obowiązki dowódcy załogi, miejsce i rolę w procesie
KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM
KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,
Dr Ihar Melnikau: Władze bały się, że popsujemy im rocznicę 17 września
Dr Ihar Melnikau: Władze bały się, że popsujemy im rocznicę 17 września We wtorek straż pożarna zamknęła w Zasławiu wystawę poświęconą Białorusinom walczącym w szeregach polskiego wojska w kampanii wrześniowej.
Lekka jazda chorwacka
Lekka jazda chorwacka Historia formacji W XVII wieku nieregularne oddziały piechoty i jazdy chorwackiej stanowiły ważny element tzw. Pogranicza Wojskowego na granicy Cesarstwa i Turcji. W skład obydwu
KATYŃ OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
KATYŃ OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA Wydawnictwo okolicznościowe z okazji 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Biogram podporucznika Wojska Polskiego Zenona Rymaszewskiego Opracowany przez Dariusza Łukaszewicza nauczyciela
II Brygada Legionów Polskich
II Brygada Legionów Polskich 55. Gen. Karol Trzaska-Durski 56. Kazimierz Fabrycy ps. Konrad 57. Józef Haller 58. Zbigniew Dunin-Wąsowicz 59. Zygmunt Zieliński 60. Bolesław Roja 61. Marian Januszajtis ps.
Warszawa, dnia 9 października 2013 r. Poz. 246. DECYZJA Nr 296/MON MINISTRA OBRONY NARODOWEJ. z dnia 9 października 2013 r.
Warszawa, dnia 9 października 2013 r. Poz. 246 Zarząd Organizacji i Uzupełnień P1 DECYZJA Nr 296/MON MINISTRA OBRONY NARODOWEJ z dnia 9 października 2013 r. w sprawie wdrożenia do eksploatacji użytkowej
Koleżanki i Koledzy, 14 września nastąpi odsłonięcie pomnika poświęconego walkom polskiej kawalerii pod Ozorkowem w 1939r. Od powstania trzy lata
Nr 13 wrzesień 2003 Informator oddziału PTTK w Ozorkowie Koleżanki i Koledzy, 14 września nastąpi odsłonięcie pomnika poświęconego walkom polskiej kawalerii pod Ozorkowem w 1939r. Od powstania trzy lata
Pamiętamy. Powstania Wielkopolskiego r r.
Pamięci naszych dziadków i rodziców, oraz uczniów i nauczycieli Szkoły Podstawowej w Potulicach, Rudniczu i w Żelicach Bohaterów Powstania Wielkopolskiego Pamiętamy Bohaterowie Powstania Wielkopolskiego
Oddajmy hołd bohaterom
Oddajmy hołd bohaterom Od soboty, 15 sierpnia do środy, 19 sierpnia potrwają obchody 95. Rocznicy Obrony Płocka w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku oraz Dnia Wojska Polskiego. Uroczystości przygotowane
04 marca Inna rzeczywistość
04 marca 2016 Inna rzeczywistość Ile razy był Pan na misji? I jak to się stało, że Pan wyjechał?służąc w kraju podróżowałem po różnych częściach polski. Służyłem w różnych jednostkach. Byłem bardzo ambitny,
Lotnictwo. Zmiana Program warty rozwoju Wojska Polskiego i jego realizacja
Lotnictwo W 1936 r. kończono realizację dotychczasowego 3-letniego programu rozbudowy lotnictwa. Złożony przez szefa Departamentu Aeronautyki MSWojsk. gen. bryg. Ludomiła Rayskiego latem 1936 r. nowy program
MATERIAŁY ARCHIWALNE CAW DOTYCZĄCE STANÓW LICZEBNYCH WOJSKA W LATACH Zarys organizacyjno-prawny
Kazimierz Bar MATERIAŁY ARCHIWALNE CAW DOTYCZĄCE STANÓW LICZEBNYCH WOJSKA W LATACH 1918 1939 1. Zarys organizacyjno-prawny W związku z dekretem Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego z dnia 12 października
KARTA KRYTERIÓW III KLASY KWALIFIKACYJNEJ
Załącznik 1 KARTA KRYTERIÓW III KLASY KWALIFIKACYJNEJ DLA SZEREGOWYCH ZAKRES WIEDZY TEORETYCZNEJ ZAKRES UMIEJĘTNOŚCI PRAKTYCZNYCH TAKTYKA zasady prowadzenia działań taktycznych, zasady działania w rejonie
I Brygada Legionów Polskich
I Brygada Legionów Polskich 1. Józef Piłsudski 2. Tadeusz Kasprzycki ps. Zbigniew 3. Kazimierz Piątek ps. Herwin 4. Albin Fleszar ps. Satyr 5. Kazimierz Bojarski ps. Kuba 6. Mieczysław Dąbkowski 7. Aleksander
Dyrektor Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych. płk Jarosław MOKRZYCKI
Kierownictwo Dyrektor Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych płk Jarosław MOKRZYCKI Płk Jarosław MOKRZYCKI w 1989 r. rozpoczął studia w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu.
Żychlin 17 september 1939
Żychlin 17 september 1939 1 Żychlin 17 września 1939 r. Most na rzece Słudwi. Panzerkampfwagen 38(t) 17 september 1939 noch am abend wurde Zychlin genommen. 2 Żychlin 17 września 1939 r. Most na rzece
Struktura batalionu lekkiej piechoty (Obrony Terytorialnej)
Struktura batalionu lekkiej piechoty (Obrony Terytorialnej) Batalion będzie samodzielnym modułem bojowym. Nie będzie dysponował żadnymi wozami bojowymi. Pojazdy będą służyły tylko do przemieszczania się
Placówka francuska w Beni Abbes (zbiory autora)
EL MOUNGAR 2.09.1903 Francuskie panowanie w Afryce Północnej było bezdyskusyjne w XIX wieku. Jednak mimo silnej pozycji polityczno-wojskowej co kilka lat terenami przede wszystkim francuskiego Maroka wstrząsały
Archiwum Pełne Pamięci IPN GD 536/121
Archiwum Pełne Pamięci https://archiwumpamieci.pl/app/pamietamy/11461,ipn-gd-536121.html 2019-08-28, 23:56 IPN GD 536/121 PRZEKAZUJĄCY: WŁADYSŁAW FILAR W dniu 14 listopada 2018 r. podczas sporządzania
Ulica majora pilota Jana Michałowskiego
Ulica majora pilota Jana Michałowskiego Uchwałą Rady Miejskiej w Białymstoku z dnia 26 listopada 2001 r. nadano imieniem majora pilota Jana Michałowskiego nazwę ulicy w Białymstoku. Jest to odcinek drogi
KAWALERIA POLSKA ROLA KAWALERII POLSKIEJ W KAMPANII WRZEŚNIOWEJ 1939 ROKU
KAWALERIA POLSKA ROLA KAWALERII POLSKIEJ W KAMPANII WRZEŚNIOWEJ 1939 ROKU Prezentacja przygotowana w ramach projektu pt.: Śladami ostatniej bitwy kampanii wrześniowej Bitwa pod Kockiem 1939 r. współfinansowanego
Po wybuchu I wojny światowej na krótko zmobilizowany do armii austriackiej. Przeniesiony następnie do powstającego we Lwowie Legionu Wschodniego, stał się jednym z jego organizatorów. Po likwidacji Legionu
Koleżanki i Koledzy!
Nr28 czerwiec 2009 Informator oddziału PTTK w Ozorkowie Koleżanki i Koledzy! Zgodnie z programem działania Szwadronu w bieżącym roku, roku obchodów 70- rocznicy walk Polskiego Żołnierza w obronie Ojczyzny,
Instytut Pamięci Narodowej - Poznań
Instytut Pamięci Narodowej - Poznań Źródło: http://poznan.ipn.gov.pl/pl7/edukacja/edukacja-poznan/spotkania-z-historia/37700,90-urodziny-pulkownika-jana-gorski ego-poznan-18-kwietnia-2012.html Wygenerowano:
ZWIĄZEK WETERANÓW I REZERWISTÓW WOJSKA POLSKIEGO DOLNOŚLĄSKI ODDZIAŁ WOJEWÓDZKI imienia 2 Armii Wojska Polskiego DRUGA ARMIA WOJSKA POLSKIEGO
ZWIĄZEK WETERANÓW I REZERWISTÓW WOJSKA POLSKIEGO DOLNOŚLĄSKI ODDZIAŁ WOJEWÓDZKI imienia 2 Armii Wojska Polskiego DRUGA ARMIA WOJSKA POLSKIEGO WROCŁAW, 2016 KAROL ŚWIERCZEWSKI Karol Świerczewski urodził
Nadbużański Oddział Straży Granicznej
Nadbużański Oddział Straży Granicznej Źródło: http://www.nadbuzanski.strazgraniczna.pl/nos/aktualnosci/17471,plk-wojciech-stanislaw-wojcik-patronem-placow ki-nosg-w-lubyczy-krolewskiej.html Wygenerowano:
6 POMORSKA DYWIZJA PIECHOTY
6 POMORSKA DYWIZJA PIECHOTY PATRON SZKOŁY Rok 1944 przyniósł istotne zmiany na arenie politycznej. Za sprawą największej operacji desantowej w Normandii państwa sprzymierzone zdołały utworzyć drugi front
Gen. bryg. Stanisław Grzmot-Skotnicki,
Gen. bryg. Stanisław Grzmot-Skotnicki, dowódca Pomorskiej Brygady Kawalerii i Grupy Operacyjnej Czersk Urodził się 13 I 1894 w Skotnikach (Sandomierskie) w rodzinie ziemiańskiej. Ukończył szkołę handlową
Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was
Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was Nie tylko człowiek internetem żyje, miło mieć pod ręka ciekawą książkę. Od wydawnictwa Burda Książki otrzymaliśmy dwie ciekawe
1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy Zbigniew Herbert
1 marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy Zbigniew Herbert Żołnierze Wyklęci żołnierze antykomunistycznego Podziemia stawiających opór