WSTĘP Późną wiosną roku 1916 doszło u brzegów duńskich Morza Północnego do wielkiego starcia morskiego między brytyjską Grand Fleet i niemiecką Hochseeflotte. Do walki stanęło łącznie 246 nowoczesnych i znakomicie uzbrojonych okrętów. Stawka była wysoka. Obie strony konfliktu miały nadzieję przyczynić się do wyjścia z impasu, w którym znalazły się ich siły zbrojne w wyniku zmagań na lądzie. Fronty lądowe w Europie Zachodniej ustabilizowały się i wojna coraz bardziej stawała się wojną na wyniszczenie sił ludzkich i materiałowych przeciwnika - trudno było dostrzec perspektywę jej zakończenia. Zdecydowane zwycięstwo morskie, zwłaszcza w wypadku Niemiec, mogłoby dać Państwom Centralnym upragnioną przewagę, może nawet wyeliminować Wielką Brytanię z wojny, co pociągnęłoby za sobą inne katastrofy dla Brytyjczyków. Obie więc strony napięły w tej bitwie wszystkie muskuły. 0 tym, jak się to zaczęło i czym skończyło, mówi ta książka. Zbierając materiały do pracy, a potem przeglądając książkę przed drukiem byłem - przyznam - pod wrażeniem nieprzebranego bogactwa źródeł. W Anglii i w Niemczech po największej bitwie morskiej w dziejach - a taką do swego czasu była bitwa jutlandzka - opublikowano mnóstwo prac na jej temat, między innymi arcyciekawe relacje, a ponadto bardzo osobiste wspomnienia wielu uczestni-
ków, którzy mieli wpływ na jej przebieg. Starałem się więc dać Czytelnikom możność wniknięcia w niezwykłe sytuacje boju morskiego przeplatając gęsto narrację fragmentami wspomnień uczestników boju. Z perspektywy historycznej patrząc na bitwę jutlandzką winniśmy dostrzegać i to, że jej wynik był dla Polaków w jakiś sposób pomyślny: triumf brytyjski wzmocniłby koalicję, której silnym jeszcze członem było państwo nazywające nasze ziemie Priwislanskim Krajem"; triumf Niemiec i Państw Centralnych oznaczałby niechybnie powiększenie Prus i Austrii o nowe polskie obszary. Po prostu dla Polski nie nadszedł jeszcze w roku 1916 czas i na pomyślną odmianę losu trzeba było jeszcze dwa lata poczekać. WIELKA UWERTURA CHRZCZĘ CIĘ IMIENIEM»DREADNOUGHT«" Na 10 lutego 1906 r. w stoczni królewskiej w Portsmouth, starej bazie brytyjskiej na południowym wybrzeżu Anglii, zapowiedziana była morska uroczystość. Zjechały się na nią tłumy - część przybyłych ruszyła na statkach, holownikach i łodziach na wody basenu stoczniowego, mrowie ludzi pokryło nabrzeża pragnąc uczestniczyć w historycznym wydarzeniu. Podium wzniesione na pochylni mieniło się kolorami pojawiającymi się w brytyjskiej banderze. Zwracała wszakże uwagę pewna skromność gali banderowej, związana z żałobą ogłoszoną na dworze po śmierci króla duńskiego, ojca królowej brytyjskiej. Główną osobą uroczystości miał być Edward VII. Monarcha ten przed pięciu laty wstąpił na tron odziedziczony po matce, która udzieliła imienia całej epoce * oraz największemu afrykańskiemu jezioru. Dawny książę Walii był postacią barwną, łączyła się z nią ongi fama dandysa, dyktatora mody, człowieka z trudem mieszczącego się w surowym, oficjalnym stylu epoki. Opowiadano o nim nieskończenie wiele anegdot, cała Anglia zatrzęsła się, gdy w roku 1870 wystąpił jako świadek w... sprawie rozwodowej. Królowa odsunęła go od uczestniczenia w politce zagranicznej z powodu popełnianych niedyskrecji. Jednakże w latach dziewięćdziesiątych, * Królowa Wiktoria (1819-1901).
wobec ubywania sił królowej i cesarzowej Indii, mocniej poczęto go angażować w sprawy wielkiej polityki. Wydaje się zresztą, że po pięćdziesiątce coraz bardziej frapowały go sprawy państwowe największego imperium, jakie widział świat - po rzymskim, hiszpańskim i portugalskim. Wizyty w krajach europejskich, dominiach i koloniach zabierały mu wiele czasu, teraz zaś miał dokonać aktu morskiego chrztu, który wywoła głęboki rezonans na całym świecie. Na pochylni stał kadłub nowego wielkiego okrętu, 0 którym mówiło się głośno, że zrewolucjonizuje sztukę prowadzenia wojny na morzu. Był dziesiątym okrętem swego imienia we flocie brytyjskiej - imię Dreadnought" głosiło, że nie boi się niczego. Król Edward VII wyrzekł słowa formuły chrztu i zwolnił linkę, na której uwiązana była butelka australijskiego - jak zanotowali kronikarze - wina. Butelka rozprysła się dopiero przy drugiej próbie, czego jakoś nie uznano za zły omen. Po czym monarcha ujął dłuto i młotek wykonany na tę okazję z drewna pochodzącego z liniowca Victory", flagowego okrętu adm. Nelsona pod Trafalgarem *. Uderzył nim w dłuto 1 przeciął linę - zwolniły się stopery i 160-metrowy kadłub drgnął na pochylni - Dreadnought" ruszył ku wodom basenu. Król w mundurze admirała floty podniósł rękę w salucie do dwurożnego, lamowanego złotem kapelusza. Wśród okrzyków i przy dźwiękach hymnu Dreadnought" wbił się w wody, które ongiś gościły eskadrę Nelsona przed wyjściem do ostatniej, największej zwycięskiej bitwy. Ów młotek, użyty przez Edwarda VII podczas ceremonii, miał zapewne przekazać coś z owej magii zwyciężania, z której znany był Nelson. Historia jednak po Trafalgarze układała się przez sto lat w ten sposób, że flota brytyjska nie miała właściwie okazji, by powtórzyć jego sukcesy - a już zwłaszcza nie było to dane jej okrętom wykonanym 21 X 1805 Nelson zadał druzgocącą klęskę flocie francusko-hiszpań- skiej. nie z drewna, lecz ze stali, co stało się powszechną praktyką stoczniową od drugiej połowy XIX stulecia. Żagle zeszły pod pokład" i wiatr został zastąpiony przez węgiel. Dreadnought" był pierwszym pancernikiem, w którym zamiast dotychczasowych konwencjonalnych maszyn zastosowano turbiny - świeży wynalazek Parsonsa. Miał być okrętem szybszym i potężniej uzbrojonym niż jakikolwiek inny okręt wojenny czołowych flot świata. Chodziły co prawda słuchy o zamierzeniach japońskich zbudowania podobnego okrętu i wyposażonego w wielką liczbę ciężkich dział, ale nikt dotychczas nie budował okrętu mającego dziesięć o jednakowym kalibrze 305 milimetrów dział mogących w jednej salwie wyrzucić trzy tony pocisków. Zanim po dziewięciu miesiącach nowy okręt przybrał w basenie wyposażeniowym stoczni Portsmouth ostateczną postać pancernika, wywołał liczne kontrowersje i - oprócz entuzjazmu - ostrą krytykę niektórych fachowców floty. Jak podkreślano później, owa krytyka była charakterystyczna dla brytyjskiego środowiska morskiego, które bardzo zesztywniało w konserwatyzmie myśli przez sto lat absolutnego panowania floty angielskiej na morzach świata. Jakiekolwiek bądź zagrożenie: czy to w postaci powiększonych zbrojeń innych państw, czy też nowych wynalazków (jak np. torpeda) było neutralizowane stosunkowo łatwo i szybko. Anglicy więc nie byli zmuszeni do poszukiwania rewolucyjnych rozwiązań. Dotychczasowe tempo rozwoju technicznego gwarantowało im niekwestionowany prymat. Times" tegoż 1906 r. pisał: Marynarka wojenna jest bardzo konserwatywnym rodzajem sił zbrojnych, trzymającym się tradycji, podejrzliwym w stosunku do innowacji, które zdają się ignorować tradycje" l. Reformiści na wszystkie zarzuty odpowiadali argumentem trudnym do zbicia: świeże jeszcze, sprzed dwu laty, wydarzenia wojny morskiej na Dalekim Wschodzie - klęska carskiej floty pod Cuszimą była wynikiem przewagi 1 Times" z 20 IV 1906.
8 w szybkości i jakości artylerii japońskich pancerników, które trafiały przeciwnika na nie wyobrażalną dotychczas odległość. Tego pamiętnego dnia na podium zbudowanym obok kadłuba Dreadnoughta" stał najgorętszy orędownik radykalnych zmian i reform we flocie - sir John Fisher. Od dwóch lat piastował wysokie stanowisko pierwszego lorda Admiralicji i wraz z grupą oddanych mu wybitnie uzdolnionych oficerów i konstruktorów torował drogę rozwoju owej -jak mówią Anglicy - Senior Service" - najważniejszemu rodzajowi sił zbrojnych. Gdy tylko ujął stery Admiralicji, doprowadził do skreślenia z listy floty lub po prostu złomowania 151 jednostek morskich, nie odpowiadających już wymaganiom chwili. Zreformował kompletowanie i szkolenie załóg, styl pracy we flocie; przez ostatnie bowiem dziesięciolecia jedynym kłopotem jej wyższej kadry była... elegancja, gra w polo, wyścigi konne. Strzelania ćwiczebne uważa on za udrękę. Admirałowie nie brali w nich udziału, nie gustując w huku i w rezultacie nierzadko zdarzało się, że pociski artyleryjskie... wyrzucano za burtę. Marynarze wychowani byli pod strachem drakońskich kar, a czyszczenie mosiądzu i malowanie okrętów uważane było niemal za główne powołanie floty. Zdarzali się admirałowie, którzy wyniki inspekcji oceniali według wyglądu swoich białych rękawiczek po zejściu z odwiedzanego okrętu. Fisher skończył nie tylko z tym: doprowadził do przesunięcia głównych sił Royal Navy dotychczas stacjonujących na Morzu Śródziemnym ku wodom macierzystym, ponadto tym właśnie wodowanym okrętem zapoczątkował wyposażanie floty brytyjskiej w pierwszą serię siedmiu pancerników mających zdecydowaną przewagę nad jednostkami potencjalnego przeciwnika, który na morzu wyłonił się z kompletnej nicości w tempie zaiste błyskawicznym: flotą cesarza Rzeszy Niemieckiej Wilhelma II. Aby rzecz nie obyła się bez paradoksu politycznego - cesarz Rzeszy Niemieckiej to bratanek Edwarda VII, pierwszy i ulubiony wnuk królowej Wiktorii. Współczesny nam historyk brytyjski Alan Palmer powie o uczuciach królewskiej pary, Wiktorii i Alberta, dla Wilhelma: Z osiemnastu jej [Wiktorii] wnuków Albert widział tylko Wilhelma, jego hołubił i jego chwalił. Nic dziwnego, że choć Wiktoria uważała od czasu do czasu gesty i mowy Wilhelma za godne pożałowania, to nie miał on większych trudności w powrotach do łask. Królowa przyznała mu szereg zaszczytów bez precedensu: został najmłodszym obcym księciem, który otrzymał Order Podwiązki, pierwszym zagranicznym władcą mianowanym admirałem Royal Navy, pierwszym, który otrzymał pułkownikostwo w brytyjskim pułku. Wilhelm przyjmował wszystkie te honory na serio i nawet udzielał nieproszonych rad w sprawach wojskowych i morskich" 2. Jak oświadczył Wilhelm ambasadorowi brytyjskiemu - zawsze zachowywał głębokie oddanie" dla swej babki. W roku 1901 opuścił obchody królewskiego dwustulecia w Prusach i pospieszył do jej łoża śmierci, aby podtrzymać ją jedynym zdrowym ramieniem w ostatnich godzinach jej życia". Właśnie pogrzeb królowej Wiktorii stał się dlań okazją do pokazania się na ulicach Londynu. Autor pisze dalej z odrobiną melancholii, że publiczność londyńska miała być poruszona jego postawą i zachowaniem". Sytuacja, oczywiście, była wyjątkowa - przybył do Londynu niemiecki władca, syn Alicji, pierwszej córki Wiktorii. Ale już tego roku, na pięć lat przed wodowaniem brytyjskiego pancernika, na pogodnym dziewiętnastowiecznym horyzoncie brytyjsko-niemieckich stosunków pokazały się chmury. Pożałowania godne gesty i mowy" Wilhelma dotyczyły spraw, w których Imperium Brytyjskie było 2 A. Palmer, The Kaiser, Warlordof the SecondReich, London 1978. Cyt. za: Times" z 21 II 1978.
10 żywo zainteresowane. W przeciwieństwie do Bismarcka Wilhelm postanowił z tym imperium współzawodniczyć, walczyć o strefy wpływów i ziemie za morzami, a w dogodnym momencie spróbować usunąć tę barierę dzielącą go od spełnienia wielu politycznych marzeń. Do swych żołnierzy wysyłanych do Chin dla strumienia powstania Bokserów (1900) Wilhelm wygłosił słowa, które później przylgną do żołnierzy niemieckich w pierwszej wojnie światowej: Nie dawać pardonu! Nie brać jeńców! Kto dostanie się w wasze ręce, niech padnie waszą ofiarą. Jak przed tysiącem lat Hunowie ze swym królem Attylą zdobyli imię, którego potęga przetrwała do dziś w tradycji i baśniach [...]" 3. Hunowie... Brytyjczycy w pierwszej wojnie światowej z ochotą stosować będą ten epitet wobec swych przeciwników, którzy od słów przejdą do czynów i żelazną stopą zdepczą w roku 1914 neutralną Belgię. Wojna burska stała się pierwszą większą kłótnią w brytyjsko-niemieckiej królewsko-cesarskiej rodzinie. Ale żaden telegram Wilhelma, żadne dyplomatyczne demarche, żadne utajone pouczenie czy utajona pogróżka wobec kraju jego babki nie miały większego znaczenia bez siły, która liczyłaby się w opinii Wielkiej Brytanii. A taką siłą mogła być tylko flota wojenna. Reichstag w dwóch ustawach o rozbudowie Flottengesetze z 1898 i 1900 uchwalił ogromny i szybki jej rozwój. Dość powiedzieć, że ustawa z roku 1898 przewidywała zbudowanie do roku 1903-1904 kilkudziesięciu ciężkich jednostek. Flota cesarska miała liczyć 19 pancerników, 8 pancerników obrony wybrzeża, 42 krążowniki ciężkie i lekkie. Ustawa z roku 1900 szła o wiele dalej - w latach 1917-1918 niemiecka Hochseeflotte (Flota Pełnego Morza) miała obejmować aż 38 pancerników! Dla 3 Lawrence Wilson. The incredible Kaiser. A portrait of William II, New York 1963, s. 90. Wielkiej Brytanii owe liczby biły na alarm - ówczesne pancerniki niemieckie pożerające ogromne ilości węgla miały niewielki zasięg pływania i wyraźnie przygotowywane były do walki z brytyjską Grand Fleet na Morzu Północnym. Gdyby bowiem istotnie chodziło o zabezpieczenie interesów Niemiec, to nacisk w ustawach o flocie położony byłby jak dotychczas na budowę szybkich i lżejszych jednostek. Na dobitkę, w dwa lata po drugiej ustawie Wilhelm w liście skierowanym do cara Mikołaja II - Admirała Pacyfiku" - podpisał się tytułem Admirał Atlantyku", o czym wkrótce dowiedziano się w Londynie i co odczytano jako zamach na pozycję Wielkiej Brytanii. Wrażenia, jakie odniósł Edward VII w roku 1904 podczas regat w Kilonii, gdzie jego siostrzeniec Wilhelm zgromadził dla swego wuja całą flotę niemiecką, były niepokojące. Twórca nowoczesnej floty niemieckiej, autor ustaw o jej rozbudowie, adm. Alfred von Tirpitz, zauważył, że król wymieniał wielokrotnie porozumiewawcze spojrzenia z pierwszym lordem Admiralicji i zaniepokojony donosił 0 tym swemu cesarzowi. Z drugiej strony jeden z brytyjskich oficerów w raporcie stwierdzał: Było oczywiste, że ogólny ton i nastrój, zwłaszcza na brzegu, był zdecydowanie antyangielski [...] Niemcy wyraźnie napinali każdy fiber nerwów dla udoskonalenia swej floty jako narzędzia walki [...] Ich okręty są w znakomitym stanie" 4. I dlatego Fisher, ojciec duchowy Dreadnoughta", tak podsumował niebezpieczeństwa płynące z rozbudowy floty cesarskiej. Niemieckie imperium jest jedyną potęgą o takim stopniu politycznego zorganizowania i bojowej skuteczności, że jeden człowiek (cesarz) może nacisnąć guzik 1 być pewnym rzucenia całej siły cesarstwa natychmiast, nieodparcie i bez uprzedzenia na swego wroga" 5. 4 A. J. M a r d e r, Front Dreadnought to Scapa Flow, t. I, London 1961, s. 108. 5 Tamże, s. 25. 11
12 Tezom Fishera w sferze propagandowej dostarczali argumentów sami Niemcy. W roku 1904 ukazała się w Niemczech powieść Augusta Niemanna Niemieckie marzenia, przepełniona nienawiścią do Anglii i przedstawiająca wojnę koalicji niemiecko-rosyjsko-francuskiej przeciw Albionowi. Cały nakład - 25 000 egzemplarzy książki - rozkupiono natychmiast. Jak zresztą czytelnik niemiecki, podjudzany przez działalność,,wszechniemców" * i Flottenvereinu - organizację popierania budowy floty nie miał zachwycać się wspaniałą "wizją lądowania niemieckiej armii na brzegach Szkocji, podczas gdy armia cara opanowywała Indie, a przy okazji francusko-niemiecka eskadra pokonywała flotę brytyjską w kanale La" Manche. Oczywiście, Wilhelm w powieści Niemanna odbywał triumfalny wjazd do Londynu, nie bez poparcia wojsk francusko-rosyjskich, po czym siostrzeniec dyktował wujowi pokój przewidujący całkowite przemeblowanie świata kolonialnego na korzyść zwycięskiej koalicji. Anglicy przetłumaczyli książkę Niemanna nazywając w tytule rzeczy po imieniu - Nadchodzący podbój Anglii. W takiej atmosferze Fisher doradzał wojnę prewencyjną przeciw flocie niemieckiej, nawet gdyby miała to być akcja w czasie formalnego pokoju i powoływał się na precedensy - tak przecież adm. Gambier w roku 1807 wyłączył" jak najbardziej neutralną flotę duńską. W rozmowie z pierwszym lordem Admiralicji Cawdorem radził: Sir, jeśli chce pan złamać niemiecką flotę, jestem gotów to zrobić teraz. Jeśli poczeka pan sześć lat, będzie to trudna sprawa" 6. Echa tych słów, planów i reform Fishera docierały do Niemiec. Admiralicja cesarska otrzymała raport, który stwierdzał: Sir John Fisher, który uważany jest za najsil- * Członkowie założonego w 1894 szowinistycznego Związku Wszechniemieckiego - Alldeutscher Verband. 6 Tamie, s. 113. niejszego człowieka w Anglii, pragnie według tutejszej opinii złamać niemiecką flotę, jeśli stanie się ona zbyt silna" 7. Faktem jest, że w Kilonii wybuchła panika, gdy poszła plotka, że nadchodzi Fisher" i rodzice nie puścili dzieci do szkół. Attache morski i przedstawiciel cesarza Wilhelma II kontradm. Carl Coerper stał w ten sobotni lutowy dzień 1906 r. obok Fishera wśród gości oficjalnych na uroczystości wodowania rewelacyjnego pancernika. Na jego sprawozdanie czekał nie tylko Wilhelm, ale przede wszystkim stocznie niemieckie, z potężną Germania-Werft" Kruppa na czele. Jaką dać odpowiedź Anglikom, jak zareagować na ów okręt, który lord Fisher uważał z walorów szybkości i uzbrojenia za niezatapialny? Dziesięć dział najcięższego dotychczas kalibru i ani jednego działa średniego! Szybkość! Cytowano na uroczystości barwne powiedzonko Fishera, który lubował się w żywym przedstawianiu spraw. Problem ówczesnej wojny morskiej określał zdaniem z popularnej wówczas książki kucharskiej, zawierającej przepis... na przyrządzenie duszonego zająca, zaczynający się od słów: Zając duszony - najpierw trzeba go złapać". Miało to stanowić paralelę do potrzeby wielkiej prędkości dla nowego okrętu. Innym razem Fisher porównywał Dreadnoughta" do... jajka na twardo, którego nie można rozbić. Dreadnought" zresztą potwierdził wkrótce swe bojowe zalety w licznych bojowych strzelaniach - jego nowe działa 12-calowe (305 mm) osiągały 37 procent trafień w porównaniu z 25 przy działach 9,2-calowych stosowanych na starszych okrętach jako artyleria ciężka drugiego kalibru. Nadto w ciągu ośmiu minut Dreadnought" wyrzucał 21 250 funtów pocisków, o 75 procent więcej niż jakikolwiek inny okręt brytyjski. 1 Tamże, s. 114. 13
14 Pojawienie się tego okrętu na scenie rywalizacji brytyjsko-niemieckiej spowodowało również niezamierzony skutek: oto aby Niemcy mogły swobodnie dysponować podobnymi wielkimi jednostkami na obu morzach omywających ich brzegi, musiały poszerzyć i pogłębić Kanał Kiloński, ów Kaiser Wilhelm Kanał", i zabierze im to osiem lat, nim pogłębią go do 11 metrów i osiągną szerokość na powierzchni 102 metry, a na dnie 43 metry. Niektórzy historycy skłonni byli później łączyć dwa fakty - latem 1914 r. ukończono pogłębianie kanału i latem 1914 r. dojdzie do światowej zawieruchy. Na razie pozostawało osiem lat względnego spokoju, a właściwie narastania napięć i ostatecznego formowania się dwóch potężnych bloków państw, którym przyjdzie się zmierzyć na lądzie, morzu i w powietrzu. CHURCHILL W ADMIRALICJI W roku 1911, pięć lat po wodowaniu Dreadnoughta", pojawiła się nowa wybitna indywidualność. Późniejszy premier, jeden z czołowych przeciwników Hitlera w drugiej wojnie światowej nie został przyjęty dobrze w Royal Navy, przyzwyczajonej do tego, że pierwszy lord Admiralicji i cywilny przecież polityk nie wtrącał się zbytnio do spraw fachowych, których władcą był pierwszy lord morski (First Sea Lord). Dynamiczny 36-letni wówczas Winston Churchill, potomek słynnego dowódcy księcia Marlborough*, uczestnik wielu wojennych eskapad w różnych częściach globu, polityk, korespondent wojenny, żołnierz, który nawąchał się prochu od Kuby po Pretorię i Sudan, miał szersze ambicje błyszczenia i pozostawania w środku węzłowych zdarzeń swego czasu. I tak w ciągu pierwszych * Książę Marlborough (1650-1772) zwyciężył m.in. Francuzów pod Blenheim (1704) i Ramillies (1706). osiemnastu miesięcy sprawowania nowych funkcji aż sześć spędził na pokładach okrętów w morzu! Uczestniczył w morskich strzelaniach, odwiedzał stocznie, ale także wtrącał się do spraw wyszkolenia, nakazywał robienie zbiórek załóg na pokładach i ciężko urażał dowódców wypytując się o szczegóły ich służby. Niemiecki attache morski w jednym z raportów o nowym ministrze marynarki wojennej (bo tak można by określić funkcję pierwszego lorda Admiralicji) zacytował wydarzenie, które wstrząsnęło Royal Navy. Oto Churchill przybył na pokład pancernika i przed ustawioną na pokładzie załogą takie zaczął zadawać pytania oficerom: - Czy znacie po nazwisku swoich ludzi? - Sądzę, że tak, sir; mieliśmy ostatnio uzupełnienia, ale myślę, że znam ich wszystkich. - Jak się nazywa ten marynarz? - Jones, sir. - Czy jest pan pewien, że marynarz nazywa się istotnie Jones? - Tak, sir. Churchill zwraca się do marynarza: - Jak się nazywacie? - Jones, sir. - Czy rzeczywiście nazywacie się Jones, czy tylko tak mówicie, żeby poprzeć swego oficera? - Nazywam się Jones, sir. Po takiej inspekcji dowódca brytyjskiego pancernika oraz jego oficerowie omal nie dostali apopleksji. Drugi lord morski adm. Jellicoe, o którym szerzej opowiemy na dalszych kartach książki, powiedział wówczas surowo o Churchillu: Jego fatalnym błędem była całkowita niemożność uświadomienia sobie własnych ograniczeń cywila, całkowitego ignoranta w sprawach morskich" 8. 8 Tamże, s. 255. 15
16 W rok po objęciu stanowiska, podczas trwania manewrów floty pierwszy lord Admiralicji wysyłał depesze ze swego biura do admirałów w morzu instruując ich, jak mają przeprowadzać ćwiczenia. Mimo wszystkich śmiesznostek, Churchill wniósł wiele pozytywnego do pracy Admiralicji, stworzył, przewidując rozwój wydarzeń, nowość organizacyjną - sztab wojenny floty z wydziałami operacyjnym, wywiadu i mobilizacji. Powołał na nieoficjalnego doradcę odsuniętego w roku 1910 lorda Fishera. Polepszył warunki bytu załóg, podwyższył uposażenie podoficerów nie zmieniane przez sześćdziesiąt lat, zniósł wiele upokarzających kar w praktyce dyscyplinarnej i ograniczył bezwzględną władzę policji okrętowej, skłonnej do jej nadużywania. Otworzył wrota do kariery oficerskiej podoficerom w myśl napoleńskiej zasady: Kariera otwarta dla talentów". Na jego kadencję przypada budowa serii okrętów, które stały się rewelacją techniczną równą niemal co do rozgłosu pojawieniu się Dreadnoughta". W rok po objęciu funkcji pierwszego lorda Admiralicji zatwierdził plan budowy serii pancerników typu Queen Elizabeth", uzbrojonych w największe dotychczas działa morskie nie spotykanego wówczas kalibru 381 milimetrów -jeden pocisk ważył prawie 900 kilogramów i mógł być wyrzucony na odległość 30 000 metrów! Ale co jeszcze ważniejsze i przełomowe dla rozwoju brytyjskiej floty wojennej - nowe pancerniki były napędzane wyłącznie ropą, a nie węglem! Mogły one pływać pół raza dalej niż okręty napędzane węglem, osiągać znacznie lepsze przyspieszenia i bez trudu uzupełniać paliwo w morzu. Za tą decyzją poszły ważkie postanowienia gospodarcze i polityczne. Rząd brytyjski nabył za 2,2 miliona funtów szterlingów większość akcji towarzystwa naftowego Anglo-Persian Oil Company i odtąd Admiralicja i politycy brytyjscy poczęli szeroko uwzględniać w swoich posunię- ciach rolę ropy w polityce światowej. Jellicoe, odpowiedzialny jako drugi lord morski za zaopatrzenie, zażądał dla floty zapasu ropy na pół roku wobec rosnących napięć i kolejnej serii zderzeń interesów anglo-niemieckich w różnych częściach świata. Flota chciała mieć na wypadek zbrojnego konfliktu zapewnione nowe źródła energii. W Wielkiej Brytanii szerzyła się obawa przed siłą nowej floty niemieckiej. Wydaje się z perspektywy, że udział w tym miały także wielkie firmy, jak Vickers i Armstrong, zainteresowane w rządowych zamówieniach na budowę nowych okrętów. Jak pisze wybitny historyk tej morskiej epoki Arthur J. Marder: Nacisk firm zbrojeniowych nie był niczym nowym. Był on czynnikiem ruchu na rzecz wielkiej floty od roku 1880. Przemysł zbrojeniowy trzymał w ręku wiele atutów: 1. Był dobrze wyposażony do wywierania presji na rząd poprzez wielką liczbę wybitnych akcjonariuszy lub dyrektorów oraz poprzez zatrudnianie byłych wysokich urzędników cywilnych lub wybitnych wojskowych i oficerów floty, zdolnych ludzi, którzy wiedzieli jak»pociągać za sznurki«. I nie było niczym wyjątkowym, kiedy w roku 1909 kontradmirał Bacon, szef arsenału floty, od 1907 objął stanowisko dyrektora fabryki zbrojeniowej w Coventry, w roku zaś 1912 dwaj urzędnicy zajmujący wysoce poufne i wpływowe stanowiska po przejściu na emeryturę weszli do rady dyrektorów u Armstronga: sir Charles Ottley i sir George Murray, stały sekretarz Skarbu [...] 3. Nacisk opinii fachowców floty afirmowany do pewnego stopnia przez rząd, sugerującej, że w okresie międzynarodowego napięcia było koniecznością utrzymanie prywatnych firm zbrojeniowych w takim stanie gotowości, aby były zdolne rozszerzyć produkcję z dnia na dzień. 4. Zażyła 1 kordialna wpółpraca wielu firm zbrojeniowych, które nominalnie rywalizowały ze sobą" 9. 9 Tamże, s. 157-158. 2 - Bitwa jutlandzka... 17
18 Takie było tło wewnętrzne rywalizacji morskiej po stronie brytyjskiej. Faktem jest jednak, że w sytuacji wzrastającego napięcia między mocarstwem dotychczas lądowym, jakim były kajzerowskie Niemcy, a teraz przejawiającym wielkie ambicje morskie, do społeczeństwa brytyjskiego przemawiały słowa sir Edwarda Greya, ministra spraw zagranicznych od roku 1906, wypowiedziane w roku wodowania Dreadnoughta": Jeśli kiedykolwiek flota niemiecka stanie się silniejsza od naszej, armia niemiecka może podbić nasz kraj. Nie istnieje podobne niebezpieczeństwo dla Niemiec: jakby bowiem nie przeważała nasza flota, żadne morskie zwycięstwo nie zbliży nas ani na krok do Berlina" 10. A tymczasem do Anglii przenikały wieści o fantastycznej rozbudowie zakładów Kruppa, które w ciągu siedmiu lat (1902-1909) powiększyły zatrudnienie z 45 000 ludzi do 100 000, niebywale rozwijając produkcję najcięższych dział i lawet. Obliczano, że Krupp zdolny był produkować działa morskie w czasie o jedną trzecią krótszym niż Armstrong! Wyścig zbrojeń ma swoją odwieczną logikę, paradoksalną zapewne, ale dyktowaną przez bardziej czy mniej uzasadniony strach, że rywal może wyjść na czoło. I tak oto Wielka Brytania, która w roku wodowania Dreadnoughta" wydała na zbrojenia morskie 152 miliony dolarów (Niemcy 58 min), w roku 1913 zużyła na ten cel 237 milionów (Niemcy 112 min). O rozmiarze wyścigu świadczy najlepiej liczba wodowanych wielkich okrętów wojennych od roku 1906 do 1914: Wielka Brytania - 32 okręty liniowe, 10 krążowników liniowych, Niemcy - 19 okrętów liniowych, 6 krążowników liniowych. Po 17-18 lipca 1914 r. na redzie w Spithead, nie mającej sobie równej na południowych brzegach Anglii, odbyła się 10 Tamże, s. 120. parada floty brytyjskiej. Churchill określił ją jako największe zgromadzenie potęgi morskiej, jakie widziała historia świata". Kontradm. David Beatty, sekretarz morski piewszego lorda Admiralicji i jego ulubieniec, w trakcie parady kazał zagrać pieśń Rule Britania, rule the waves, Britons never shall be slaves..."* niemieckiemu ambasadorowi. Było to małe preludium do wydarzeń lata 1914 r. Ale uwertura morska miała rozegrać się w Kilonii, w niemieckim porcie Morza Bałtyckiego. 19 KILONIA 1914 Kieler Woche, czyli Tydzień Kiloński, był obchodzony pamiętnego roku 1914 pod znakiem niecodziennych wydarzeń. Na horyzoncie Europy błyskało i grzmiało raz po raz, wygłaszano wojownicze przemówienia, maszerowano ku granicom i odchodzono od nich, w powietrzu czuć było proch. Chmury długo zbierały się nad Europą. Syta, bogata Anglia, władczyni ogromnego świata kolonialnego, zdobytego w ciągu wieków mieczem i handlem, ujrzała u swego boku niebezpiecznego konkurenta. Młody imperializm niemiecki okazał się przeciwnikiem silnym i zachłannym. Niemieckie koncerny wytwarzały w roku 1914 więcej żelaza i stali niż połączone koncerny Anglii i Francji. W eksporcie Niemcy wyszły w roku 1912 na drugie miejsce, tuż po Anglii, i zalewały swoimi produktami tradycyjne rynki angielskie i francuskie. Na straży świeżo zdobytych niemieckich kolonii i niemieckiego handlu stała potężna flota wojenna strzegąca morskich dróg cesarstwa. Stworzona w rekordowym tempie, była od czasów napoleońskich najgroźniejszym przeciwnikiem Royal Navy. Panuj Brytanio, panuj nad falami, Brytyjczycy nigdy nie będą niewolnikami.
20 Konflikt angielsko-niemiecki był bardzo poważny, ale nie jedyny. Z roku na rok zaostrzały się i pogłębiały także inne sprzeczności i zadrażnienia. Francja, w roku 1871 pobita sromotnie przez Prusy i ograbiona pięciomiliardową kontrybucją, przygotowywała się do rewanżu. Ponadto we Francji obawiano się nowego zamachu ze strony Niemiec na jej stan posiadania nie tylko w kraju, ale także w rozległych koloniach. W imię wspólnych celów zapomniano o starych porachunkach z mocarstwem wyspiarzy i od roku 1904 zapanowała między Francją i Anglią przyjaźń serdeczna" ( entente cordiale"). Do przymierza tego dołączyła również carska Rosja, zaniepokojona wzrostem potęgi Niemiec i apetytami Austro-Węgier na Bałkanach. W ten sposób powstały w Europie dwa bloki państw, dysponujących potężnymi armiami gotowymi chwycić za broń. Największe okręty cesarza Wilhelma II, już od kilku lat wycofane z letnich ćwiczeń w rejonie Morza Śródziemnego i południowego Atlantyku, dokonywały najwyżej wypadów przyjaźni" pod brzegi Norwegii; dalej obawiano się je wysyłać, mogło się bowiem zdarzyć, że zostałyby odcięte od macierzystych portów. W tych czerwcowych dniach okręty niemieckie zgrupowane były w dwóch portach: Kilonii, położonej w zachodniej części Morza Bałtyckiego, i Wilhelmshaven - porcie u wybrzeży fryzyjskich, wydartym morzu w połowie ubiegłego stulecia. Właśnie Kilonia miała stać się miejscem, w którym specjalnie uroczyście obchodzono tego roku święto marynarki wojennej. Wpłynęło na to żywione w Berlinie przekonanie, iż w nabrzmiewającym konflikcie Anglia pozostanie neutralna, a niebezpieczeństwo wojny zagraża głównie ze strony rosyjskiego kolosa. Przewidywania te opierano na szeregu posunięć brytyjskich, próbowano nadto motywować je czynnikami psychologicznymi, wspólnym pochodzeniem obu narodów, pokrewieństwem dynastii panujących. Przecież rdzeniem ludności Wielkiej Brytanii od 1200 lat byli Anglowie i Sasi, którzy znad ujść Łaby i Wezery przesiedlili się na wyspę. Od roku 1894 cesarz Wilhelm II zawsze był obecny na Kieler Woche. Jego cesarski jacht Meteor" z reguły zdobywał w tych regatach nagrody. Udział cesarskiej jednostki w imprezach niektórzy skłonni byli komentować sceptycznie. Z tego okresu pochodzi kilońskie powiedzonko: - Cóż to za dym unosi się w górę? - To Meteor" cesarza! Sęk w tym, że sam jacht, napędzany żaglami, nie wydzielał dymu, ale wytwarzała go obficie... eskorta cesarskich kanonierek, która osłaniała jacht, gdy właściciel i użytkownik był na pokładzie. Kilonia przedstawiała w tych. dniach widok niezwykle odświętny. Z gmachów państwowych spływały długie czarno- -biało-czerwone flagi z pruskim orłem, na bramach kamienic powiewały ich mniejsze wydania. Hasła Flottenvereinu zachęcały do ofiarności na rzecz floty, stanowiącej niezwyciężoną siłę Niemiec na morzu". Uroczystości, festyny i zabawy osiągnęły punkt szczytowy, gdy Kilonię zaszczycił swą obecnością sam cesarz Rzeszy Niemieckiej, Wilhelm II. Widok cesarza, który znajdował się wówczas w pełni sił twórczych, wprawił miasto w ekstazę. Złoty szpikulec, wystający z paradnego hełmu zdawał się w oczach mieszkańców Kilonii sięgać gwiazd. Pamiętano tu słowa Wilhelma, pełne pychy i dumnych wizji o przyszłości ojczyzny niemieckiej równie potężnej i budzącej podziw jak imperium rzymskie: miała ona być osiągnięta połączonym wysiłkiem naszych książąt, naszych narodów, naszych armii". Nie dostrzegano, że bez szpikulca na hełmie figura 21
22 Redekaisera * nie jest znowu tak wielka i że świta znacznie ją przewyższa wzrostem, nie mówiąc już o intelekcie. Wspaniałości dodać miała obchodom impreza całkiem innego rodzaju. Oto pewnego czerwcowego popołudnia na horyzoncie pojawiły się wysokie i, wydawało się, proste dymy. Zbliżały się szybko, rosły w oczach, aby na redzie portu przybrać postać ośmiu stalowoszarych okrętów o potężnej budowie i groźnym wyglądzie. Przed wejściem do portu okręt flagowy oddał salut powitalny na cześć dowódcy bazy kilońskiej. Na rufach okrętów powiewał Union Jack **. To okręty brytyjskie przybywały z kurtuazyjną wizytą do jednego z dwóch największych portów wojennych Niemiec. Na czele eskadry płynął majestatycznie pancernik King George V". Zbudowany zaledwie przed trzema laty,,był na owe czasy jednostką nowoczesną. Ze swoją wypornością ponad 23 000 ton i uzbrojeniem składającym się z 10 dział 343-milimetrowych i 16 dział 102-milimetrowych mógł sprostać na morzu każdemu przeciwnikowi. Płynął pod flagą dowódcy zespołu wiceadm. George^ Warrendera. Za nim w szyku torowym szły inne okręty tej samej klasy: Centurion", Audacious" i Ajax", oraz eskadra lekkich krążowników pod flagą komodora Goodenougha. Zespół był więc, niezależnie od kurtuazyjnej scenerii, demonstracją siły. Zgromadzeni tłumnie mieszkańcy Kilonii i marynarze na pokładach okrętów niemieckich z największą ciekawością wpatrywali się w szare kolosy, żądni zbadania każdego szczegółu ich konstrukcji. Rzadka to bowiem okazja, żeby z bliska zobaczyć okręty takiej potęgi morskiej. Z okrętów niemieckich zerwało się na cześć gości trzykrotne hura". Jakie były uczucia Anglików, którzy z nadbudówek * Cesarza-gaduły. ** Flaga brytyjska. i pomostów przyglądali się gospodarzom? Flota niemiecka - jak uważali - ustępowała technicznie ich jednostkom; budowana jednak w rekordowym tempie, od kilkunastu lat przyciągała uwagę brytyjskiej Admiralicji. Jakkolwiek Wilhelm i jego kolejni ministrowie spraw zagranicznych starali się nie drażnić wyspiarzy, to jednak ci z uwagą i niepokojem śledzili rozwój Niemiec na morzu, widząc w nim niebezpieczeństwo dla swego kolonialnego władztwa. Zza programów rozbudowy floty, zza fanatycznej propagandy Flottenvereinu wyzierała zimna twarz Kruppa, który forsował programy, kupował ludzi i budował okręty. Dźwigi i prasy pneumatyczne jego potężnej stoczni w Kilonii niestrudzenie wykuwały przyszłość Niemiec na wodzie" - jak to poetycznie wyraził Wilhelm - i zwielokrotniały zyski przemysłowego potentata. Książę Salm, przewodniczący Flottenvereinu, nie owijał rzeczy w bawełnę: Przez zamówienia nowych okrętów wojennych i - w konsekwencji tego - przez ożywienie handlu i przemysłu odpowiednie kursy giełdowe podniosą się, wiele wartości zostanie uratowanych i nastąpi konsolidacja rynku" ". W tych dniach, oczywiście, cała ta ekonomiczna podszewka nie interesowała już Anglików. Nic nie mogło zmienić faktu, o którym wiedzieli od pewnego już czasu, a który teraz stał się aż nadto oczywisty: flota niemiecka była potężną siłą i poważnym przeciwnikiem. Z pomostu King George'a V" wygalowani oficerowie przez lornety odczytywali złote litery na rufach niemieckich jednostek mijanych w kanale portowym. - Seydlitz", Von der Tann", Moltke"... Mijamy właśnie niemieckie krążowniki liniowe, ekscelencjo. Anglicy, zgromadzeni wokół swego dowódcy, z podziwem przyglądali się najnowszym nabytkom floty niemiec- 11 A. Norden, Czego nas uczą dzieje Niemiec, Warszawa 1949, s. 23-24. 23
24 kiej, okrętom o potężnej artylerii, zdolnej wyrzucać salwy burtowe o wadze 3000 kilogramów i rozwijać dużą prędkość. Niemcy, nie mając wielkiej tradycji morskiej, ochrzcili swoje okręty nazwiskami dowódców lądowych. Dziwiło to nieco gości, którzy wielkie nazwiska morskie liczyli na kopy. Po chwili fala odbita dziobami brytyjskich pancerników uderzyła o burty pancerników niemieckich - potężnych jednostek typu Kaiser", mniej smukłych od krążowników liniowych, ale silniej uzbrojonych i opancerzonych. Po długiej kontrparadzie" okrętów obu państw Anglicy zakotwiczyli obok cesarskiego jachtu. Dano im najdogodniejsze w porcie miejsce, przeznaczone dla szczególnych gości. Program wizyty opracowano niezwykle szczegółowo. Było z góry wiadome, że o godzinie 14.00 wiceadm. Warrender złoży wizytę dowódcy bazy kilońskiej, a o godzinie 17.00 nastąpi rewizyta na pokładzie King George'a V". Pierwszego dnia pobytu o godzinie 21.00 w wielkiej sali kasyna marynarki dowództwo bazy wydało na cześć gości uroczyste przyjęcie. Anglicy przybyli w pełnej gali - w krótkich fraczkach z miniaturami odznaczeń w klapach, w ga-, lowych kapeluszach obficie przystrojonych złotem. Przyjęcie odbywało się przy długim politurowanym stole, ciągnącym się przez całą salę. Nakryty białym obrusem, robił trochę świąteczne, trochę niesamowite wrażenie. Za krzesłami stali marynarze w białych kitlach. Gdy wymiana toastów na cześć króla, cesarza oraz na tematy okolicznościowe została zakończona, zebrani przeszli do mniejszej sali, której główną ozdobą był dobrze zaopatrzony bar. Posypały się marynarskie powiedzonka i przysłowia. Po dwóch godzinach nastrój na przyjęciu był już tak familijny, że starym marynarskim obyczajem zaczęto śpiewać żeglarskie pieśni. Ktoś zasiadł do fortepianiu. W przerwach między popisami wokalnymi obie strony usiłowały delikatnie wybadać opinie na temat wojny morskiej, budowy okrętów itp. Tak już przeważnie bywa, gdy odwiedzają się floty, które mają szansę znaleźć się w stanie wojny. Nagle nastąpiło coś, czego nikt nie przewidywał. Ręce, które w rozgwarze zabawy podnosiły kieliszki, zatrzymały się w pół drogi, żarty przerwano w pół zdania. Na sali pojawił się porucznik i szepnął coś komandorowi, który sprawował pieczę nad całością przyjęcia. Ów podszedł do wiceadm. Scheera, dowódcy 2 eskadry pancerników, i wkrótce cała sala znała już wielką, niespodziewaną nowinę: w Sarajewie od kul zamachowca padł arcyksiążę Ferdynand, następca tronu habsburskiego. Przez całą salę przeszło coś, czego nikt nie mógł dojrzeć, ale czego obecność odczuli wszyscy. Następnego dnia złota pickelhauba * zniknęła z horyzontu Kilonii. Cesarz udał się do Berlina, aby stamtąd sterować wydarzeniami. Anglicy natomiast, żegnani z pompą, ale już nie tak serdecznie jak byli witani, ruszyli w drogę powrotną. Pancerniki przeszły przez cieśniny duńskie, krążowniki przez Kanał Kiloński. Miał on 98 000 metrów długości i łączył Bałtyk z Morzem Północnym, inaczej mówiąc - bałtycką bazę floty cesarskiej w Kilonii z bazą Wilhelmshaven. W Kilonii znikły flagi i czarne orły, znikły mosiężne trąby orkiestr, meloniki, laski i parasolki. W pamięci mieszkańców pozostało tylko dalekie i groźne echo powitalnego salutu Anglików. Miasto nie ochłonęło jeszcze po uroczystościach, gdy w połowie lipca okręty Hochseeflotte podniosły kotwice i wyrzucając słupy dymu ruszyły na północ. Z nabrzeży i falochronów portu kilońskiego setki obserwatorów, wśród nich wiele kobiet i dzieci, żegnało odpływające * Paradny hełm ze złotym szpikulcem. 25
26 okręty, których wysokie kominy, dumne maszty i długie lufy dział budziły zawsze podziw i trochę lęku. Dwa dni później Niemcy ujrzeli na morzu dwa torpedowce francuskie. Były one widomym znakiem, że za chwilę mogą się pojawić na horyzoncie pancerniki Jean Bart" i France", na którego pokładzie udawał się w tym gorącym czasie z oficjalną wizytą do Petersburga prezydent Republiki Francuskiej, Raymond Poincare. Niemcy nie mieli ochoty oddawać mu na morzu honorów, należnych tak wysokiemu dostojnikowi, i odpowiednio zmienili kurs, aby uniknąć spotkania. Czas upływał niemieckim załogom na ustawicznych ćwiczeniach. Doskonalono pływanie w zespołach, zmiany kursów, przeprowadzano strzelania. Załogi, zwłaszcza artylerzystów, uczono pospiesznie zautomatyzowanego wykonywania czynności. W wieżach pancernych pot lał się obficie, w węglowym piekle kotłowni czarni palacze utrzymywali parę pod ciśnieniem; to ona wprawiała w ruch okrętowe śruby, które nadawały szybkość eskadrom. Ale spalony węgiel trzeba stale zastępować nowym, a kadłuby okrętów mieszczą go nie tak wiele. Dowództwo floty pomyślało o tym zawczasu i eskadry jedna po drugiej wchodziły w głąb norweskich fiordów, aby w ich cieniu przyjąć od okrętów zaopatrzeniowych floty słoneczną energię skomasowaną w węglu. W dniu, w którym flota miała wyjść z fiordów, aby kontynuować ćwiczenia, marynarze rozprawiali o drugiej po wieści o sarajewskim zamachu historycznej wiadomości, która w mgnieniu oka rozeszła się wśród załóg. - Słyszeliście - wołał jakiś rozgorączkowany polityk" - Austria posłała ultimatum Serbii! - Pewnie niedługo się zacznie. Niewiele było na razie komentarzy. Flota cesarska, wychowana i wyćwiczona w Kadavergehorsamkeit" ( trupim posłuszeństwie"), rzadko tylko wypowiadała swoje zdanie, daleko było jeszcze do JEJ CZASU. Oficerów jednak nurtowało pytanie, z kim będą walczyć - z flotą rosyjską i francuską czy też z... I tutaj zmarszczki pojawiały się na czołach najtęższych nawet cesarskich strategów. Gdyby przyszło im walczyć także z Anglią, sprawa skomplikowałaby się niepomiernie. W momencie połączenia eskadr, po wyjściu z wód norweskich, adm. von Ingenohl, który dowodził flotą, zebrał wyższych oficerów na pokładzie swego okrętu flagowego Friedrich der Grosse". Był to kolos naszpikowany działami 305- i 150-milimetrowymi, niczym pancerny jeż. W tej twierdzy, chronionej potężnym pancerzem, spotkali się dowódcy zespołów i ich szefowie sztabów, aby usłyszeć słowa dowódcy floty. - Panowie, sytuacja jest poważna. Musimy być przygotowani na to, że wojna może wybuchnąć w każdej chwili. Na pytanie, które wisiało w powietrzu: A co z Anglią?" - von Ingenohl nie dał odpowiedzi wprost. Stwierdził tylko, że w rozmowie z księciem Henrykiem Pruskim król angielski, Jerzy V, miał się wyrazić, że Anglia zachowa neutralność. Wiadomość ta nie mogła jednak usunąć niepokoju. Flota brytyjska podczas pochodu Niemców na północ została skoncentrowana na redzie Portsmouth, pod osłoną kamiennych fortów Spithead. Fakt ten nie pozwalał wszakże na wyciągnięcie daleko idących wniosków. Wracająca z ćwiczeń flota niemiecka podzieliła swe siły w ten sposób, że 1 eskadra podążyła do Wilhelmshaven, a 2 eskadra pod wodzą wiceadm. Scheera i 3 eskadra, obejmująca najpotężniejsze jednostki typu Kaiser" i Friedrich der Grosse", poszły do Kilonii wobec prawie pewnie oczekującej na Bałtyku rozprawy z flotą rosyjską. W Kilonii entuzjastycznie witano powracające eskadry. Z pewnym jednak niepokojem zaobserwowano później, że flota intensywnie uzupełnia prowiant, węgiel i amunicję. 29 27
28 lipca sytuacja była już tak napięta, że okrętom nakazano stan pogotowia. 30 lipca do dowództwa floty napłynęły drogą telegraficzną z Berlina alarmujące sygnały o zmianie w stanowisku Wielkiej Brytanii, która stawała się coraz bardziej nieprzyjazna. Następnego dnia potężny Friedrich der Grosse", pod flagą adm. von Ingenohla, podniósł kotwicę i z okrętami 3 eskadry poszedł przez Kanał Kiloński ku Morzu Północnemu. Sytuacja była jasna - Niemcy stały w obliczu wojny z Wielką Brytanią, ciężar morskiej strategii przesuwał się na zachód, tam gdzie podążał okręt flagowy floty. Z głównych sił na Bałtyku pozostawała jedynie złożona z mniejszych pancerników typu Schleswig-Holstein" * 2 eskadra wiceadm. Scheera, która pod wodzą księcia Henryka Bawarskiego wespół z lżejszymi jednostkami floty miała się zmierzyć z siłami morskimi Rosji. Oszczędzono jednak eskadrze tych bojów, już bowiem wieczorem tego samego dnia decyzja została zmieniona i wiceadm. Scheer poszedł ze swymi ośmioma pancernikami przez Kanał Kiloński śladem poprzedników. W Wilhelmshaven okręty Hochseeflotte pozdrowiły go triumfalnym trzykrotnym hura". W niecałe dwa lata później miały go witać jako dowódcę floty. W Wilhelmshaven pojawiły się 1 sierpnia plakaty mobilizacyjne. Flota cesarska stanęła przed najtrudniejszą próbą w swej historii. Po raz pierwszy rola jej miała polegać nie na straszeniu lub rozstrzeliwaniu krajowców Togo, Kamerunu i Karolinów, lecz na podjęciu walki z przeciwnikiem, i to takim, który tradycyjnie zwyciężał na wszystkich morzach i oceanach świata. Kulę ziemską obiegły bluźniercze słowa cesarza bankierów i generałów: Duch Boży wstąpił we mnie, ponie- waż jestem niemieckim cesarzem". Wilhelm mienił się narzędziem Najwyższego, wykonawcą Jego woli. Groził śmiercią każdemu, kto mu się przeciwstawi. Zginąć mieli wszyscy wrogowie niemieckiego narodu, ponieważ Bóg chciał ich zagłady... 2 sierpnia nowym dowódcą brytyjskiej Grand Fleet, został, desygnowany na to stanowisko przez Churchilla, adm. John Jellicoe. 29 * Pancernik Schleswig-Holstein" znany jest z walk o Westerplatte w czasie drugiej wojny światowej.
31 WOJNA Wielka Brytania wchodziła w wojnę ze znaczną przewagą w stosunku do morskich sił swojego przeciwnika. 1 sierpnia 1914 r. Royal Navy liczyła 20 wielkich i 40 mniejszych okrętów liniowych, 9 krążowników liniowych, 34 krążowniki pancerne, 73 krążowniki innych klas, prawie 290 niszczycieli * oraz 7 okrętów podwodnych, co z jednostkami mniejszymi dawało tonaż ponad 2 miliony ton. Po drugiej stronie Morza Północnego i w portach bałtyckich czekała na swą pierwszą poważną próbę wojenną flota o niespełna pięćdziesięcioletniej tradycji. Pod flagą Wilhelma II trwało w pogotowiu 35 okrętów liniowych, w tym 13 najnowocześniejszych drednotów, 8 pancerników obrony wybrzeża, 4 krążowniki liniowe, 9 krążowników pancernych oraz 41 krążowników innych klas, ponad 210 torpedowców i 28 okrętów podwodnych - ogółem ponad 600 tysięcy ton. Obiektywnie rzecz biorąc obie strony, które od 5 sierpnia znalazły się w stanie wojny, przywiązywały do swych sił morskich wielkie znaczenie. Dla Wielkiej Brytanii, której fizyczny byt ludności oraz cała gospodarka zależały od * Dla tej samej klasy okrętów obydwu flot używa się różnych określeń, wziętych z ducha obu języków. Tak więc brytyjskiemu niszczycielowi (destroyer) odpowiada niemiecki torpedowiec (Torpedoboot). dowozu towarów* morzem, flota wojenna była w ówczesnych warunkach technicznych jedynym gwarantem istnienia. Rozsądek nakazywał więc ostrożne posługiwanie się głównymi siłami floty w konflikcie z przeciwnikiem - młodszym bratem" Wielkiej Brytanii na morzu, ale dość agresywnym i mającym znaczny tupet wynikający między innymi z wygranych na lądzie oraz z sukcesów technicznych młodego, prężnego, precyzyjnie pracującego przemysłu. Po drugiej stronie Morza Północnego, a zwłaszcza w Berlinie, odczuwano respekt wobec Royal Navy. Za Brytyjczykami szło stulecie panowania na morzach świata i ponad trzysta lat zwycięstw. Uznawano za słuszne zdanie, że okręt można zbudować w trzy lata, ale tradycję buduje się przez lat trzysta. Aby podtrzymać na duchu własną flotę niemieccy historycy i teoretycy morscy przypominali, że Brytyjczycy potrafili bić przeciwnika znacznie silniejszego od siebie - począwszy od zwycięstwa nad potężną hiszpańską armadą, a więc Niemcy mogą dokonać tego samego. Adm. Jervis zwyciężył koło przylądka Saint Vincent w roku 1797 przy stosunku 15 własnych do 27 hiszpańskich okrętów liniowych. Cytowano także słowa adm. Hawke'a**, który twierdził: Jest mi zupełnie obojętne, czy zwalczam przeciwnika równą liczbą okrętów lub z jednym więcej czy jednym mniej okrętem". Znajdowano w tych słowach pociechę - jeśli dzięki śmiałości, przebojowości potrafiło zwyciężać tylu brytyjskich admirałów, to czemuż by się od nich tego nie nauczyć, zwłaszcza że na lądzie w podobny sposób armia pruska uzyskiwała ogromne sukcesy? Cesarz Wilhelm II, który mienił się co prawda Admirałem Atlantyku", ale niezbyt wierzył w perspektywę * Wielka Brytania produkowała żywność w ciągu roku w ilości wystarczającej tylko na sześciomiesięczne zaopatrzenie ludności. ** Edward Hawke (1705-1781). Barwna i ciekawa postać w dziejach brytyjskiej floty. Znany z nieortodoksyjnego sposobu walki i łamania sztywnych regulaminów floty. Jeden z protoplastów Nelsona.
32 33 starcia z flotą stworzoną w kraju ukochanej babci Wiktorii oraz ukochanego do roku 1907 wuja, uważał w duchu, że Anglicy muszą być lepsi w morskim fachu, choć po głowie nadal snuły mu się myśli o panowaniu nad światem. Wilhelm - jak oceniali najbliżsi jego współpracownicy - nie miał głębszego zrozumienia dla spraw morskich. Zalecał oszczędzanie floty na początku wojny w przekonaniu, że Francja i Rosja wkrótce padną pod ciosami armii lądowych Niemiec. Hochseeflotte miała w zasadzie nie przekraczać linii biegnącej od Horns Riff do Terschelling, czyli operować w południowo-wschodnim rejonie Morza Północnego, w pobliżu własnych pól minowych. Zgodnie ze świadectwem późniejszego dowódcy Hochseeflotte, Wilhelm wyraźnie liczył się z pozycją, wyszkoleniem, poziomem technicznym i tradycją morskiego przeciwnika i nie chciał narażać swej floty na klęskę. Tym się tłumaczy bezczynność niemieckich okrętów podczas przeprawiania się brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego przez kanał La Manche: jednostki niemieckie nie próbowały w poważny sposób przeszkodzić wzmocnieniu sił swego głównego przeciwnika na lądzie - Francji. Jak stwierdza w swoich pamiętnikach adm. von Tirpitz, flota niemiecka zamiast wielkich akcji miała prowadzić tymczasem przeciw Anglii drobne działania aż do osiągnięcia takiego osłabienia przeciwnika, aby można było użyć Hochseeflotte". Brytyjscy historycy podkreślają wszakże, iż Kaiser był pod pewnym wrażeniem działań Francuzów przeciw Anglikom w XVIII w., zmierzających do osłabienia przewagi brytyjskiej. Wilhelm uważał, że Brytyjczycy zastosują wkrótce ścisłą morską blokadę Niemiec, co było tradycją w ich postępowaniu z głównymi przeciwnikami na kontynencie, a wtedy Niemcy winni spróbować osłabić ich siły nowymi broniami, w których flota niemiecka szczególnie gustowała - miną i torpedą. O pełnej bowiem rozgrywce artyleryjskiej na morzu marzył właśnie brytyjski przeciwnik, dysponujący znacznie większą liczbą dużych jednostek i dział morskich wielkiego kalibru. Wilhelm i jego najbliżsi współpracownicy uważali, że dodatkowym powodem trzymania Hochseeflotte niejako w rezerwie, jako fleet in being" - floty, która samą swą egzystencją stanowi czynnik wojny - była możliwość brytyjskiego desantu na północnych brzegach Niemiec. Pod koniec sierpnia, gdy na froncie zachodnim szalały gwałtowne bitwy, a przed kilkoma dniami na francuskiej stronie kanału wylądowały główne siły dwóch brytyjskich korpusów, flota niemiecka pozostała na kotwicach u ujścia rzeki Jadę. W trzeciej dekadzie sierpnia doszło do wydarzeń, które utwierdziły Wilhelma w jego ocenie sytuacji. Oto 21 i 23 sierpnia lekkie siły niemieckie dokonały wypadu w morze, z drugiej zaś strony Admiralicja brytyjska, dla osłony działań desantowych w rejonie Ostendy, zarządziła na 28 sierpnia wypad tzw. sił Harwich, dowodzonych przez komodora Tyrwhitta (2 flotylle niszczycieli i 2 krążowniki wzmocnione dodatkowo 6 krążownikami) przeciw niemieckim jednostkom dozorującym przedpola głównych baz swojej floty (Wilhelmshaven, Bremerhaven, Cuxhaven). Aby zapewnić należytą osłonę siłom Harwich, adm. Jellicoe dodał im jako ubezpieczenie potężne siły pod wodzą wiceadm. Davida Beatty'ego, których trzonem było 5 krążowników liniowych. Do starcia doszło przed południem, bój toczył się w niełatwych warunkach morskich, częściowo we mgle. Anglicy nie spodziewali się tak rozległej niemieckiej kontrakcji: przeciw nim wystąpiło aż 7 krążowników i 2 flotylle torpedowców. W rozstrzygającym momencie boju, gdy flagowy okręt komodora Tyrwhitta był już bardzo postrzelany przez Niemców, na placu boju pojawił się wice- 3 - Bitwa jutlandzka...
34 adm. Beatty z ciężkimi okrętami i w błyskawicznym tempie posłał na dno dwa niemieckie krążowniki: Ariadnę" i Cóln". Krążownik Mainz" uległ brytyjskim siłom lekkim. Szczególnie dotkliwe straty poniosły niemieckie załogi - na krążowniku Cóln" zginęło 506 ludzi, razem flota niemiecka straciła ponad 700 marynarzy i oficerów z kontradm. Leberechtem Maassem *. Wilhelm wręcz zastrzegł sobie decyzję o wyjściu floty w morze i z naciskiem podkreślił konieczność unikania strat. Brytyjczycy, mimo przekonującego sukcesu, odniesionego w tradycyjnym stylu Royal Navy, zachowali ostrożność. Adm. Jellicoe ocenił wysoko bojowego ducha niemieckich załóg; niepokoiły go nadto wiadomości o penetracji okrętów podwodnych przeciwnika w północne rejony Morza Północnego i ostatecznie zdecydował się przenieść główne siły Grand Fleet do bazy w Irlandii Północnej. Usytuowanie jej wszakże na wypadek niemieckiego wypadu pod wschodnie brzegi Anglii nie było korzystne i mnóstwo okrętów trzeba było stale trzymać w morzu, co zużywało je technicznie i utrudniało skoncentrowane działanie większymi siłami. Jellicoe, który myślał o decydującym starciu z flotą niemiecką, nie mógł - oczywiście - nie zdawać sobie sprawy, że niełatwo ją będzie do tego zmusić. Wiedział również doskonale, że okrętami pędzonymi węglem nie można przeprowadzać bezpośredniej blokady brzegów przeciwnika, tak jak to czynił Nelson czy Jervis prowadzący eskadry napędzane wiatrem; czas przebywania w morzu wielkich okrętów zużywających ogromne ilości paliwa był przecież ograniczony. Pod koniec roku 1914 dowództwo Hochseeflotte postanowiło wykorzystać nieobecność na wodach brytyjskich dwóch krążowników liniowych przeciwnika, o których * Niszczyciel jego imienia pojedynkował się z naszą baterią 152 mm na Helu 3 IX 1939. wiedziano, że znajdują się jeszcze na Atlantyku *. Adm. von Ingenohl, za zgodą Wilhelma, postanowił dokonać wypadu pod brzegi Yorkshire w południowo-wschodniej Anglii i ostrzelać tam miasta portowe. Niemieckie krążowniki liniowe Derfflinger" i Von der Tann" ostrzelały otwarte, nie bronione miasta Scarborough i Whitby. Krążowniki liniowe Seydlitz", Moltke" i krążownik pancerny Blticher" swymi pociskami spustoszyły port w Hartlepool. Siłom brytyjskim nie udało się przeszkodzić odwrotowi Niemców wskutek kiepskiej pogody, słabej widoczności oraz przesadnego posłuszeństwa jednego z dowódców, który nie otworzył ognia do dostrzeżonych okrętów niemieckich, bo nie otrzymał na to rozkazu od swego przełożonego. Wiceadm. Beatty bardzo bolał nad utratą tak wspaniałej okazji. W pamiętnikach pisze, że owo niepowodzenie pozostawiło ślad, którego nie mogło wymazać nic z wyjątkiem całkowitego zniszczenia wroga. Byliśmy od tego o włos. Nasze czołowe okręty dostrzegły ich! Nie mogę znieść pisania o tym" *. Oprócz osobistych głębokich przeżyć dowódcy floty brytyjskich krążowników liniowych bombardowanie na#>rzeżnych miast hrabstwa Yorkshire spowodowało przesunięcie na południe - do bazy w Rosyth - okrętów wiceadm. Beatty'ego, które z racji swej wielkiej prędkości najlepiej nadawały się do kontrolowania niemieckich wypadów. Tymczasem adm. von Ingenohl szykował kolejny wypad - tym razem przeciw brytyjskiej flocie rybackiej łowiącej w rejonie ławicy Dogger, podwodnej piaskowej łasze odległej o 60 mil od brzegów południowej Anglii. 23 stycznia 1915 r. eskadra kontradm. von Hippera wyszła z ujścia rzeki Jadę, nad którą leży niemiecka baza * Krążowniki liniowe Inflexible" i Invincible". 1 A. J. M a r d e r, From Dreadnougt to Scapa Flow, t. II, London 1966, s. 142. 35
36 morska Wilhelmshaven. W skład eskadry wchodziły trzy nowoczesne krążowniki liniowe: Seydlitz", Derfflinger" i Moltke" oraz krążownik pancerny Bliicher" - mniejszy znacznie od nich, wolniejszy i słabiej uzbrojony, 4 krążowniki lekkie i 18 torpedowców. Na spotkanie sił niemieckich ruszył wiceadm. Beatty z pięcioma krążownikami liniowymi (1 eskadra - Lion", Tiger", Princess Royal", 2 eskadra - New Zealand" i Indomitable") oraz czterema lekkimi. Do jego sił dołączyły wkrótce siły Harwich pod dowództwem komodora Tyrwhitta - 3 krążowniki i 34 niszczyciele. Miejsce spotkania obu zespołów leżało około 30 mil na północ od ławicy Dogger. Od Helgolandu, ufortyfikowanej przez Niemców wyspy, dzieliło je 180 mil. Beatty spodziewał się, że tu właśnie zagrodzi drogę Niemcom. Skąd Admiralicja brytyjska dowiedziała się o wyjściu Niemców, a nawet znała dokładnie skład ich sił? Rzecz ma swoje odniesienie do wydarzeń na Bałtyku w sierpniu 1914 r., czyli do pierwszego miesiąca wojny. Oto niemiecki krążownik Magdeburg" zapuścił się pod Odensholi na Bałtyku i tam we mgle osiadł na mieliźnie. Gdy przejaśniło się, postrzelał sobie do oddalonego o kilkaset metrów brzegu, zniszczył latarnię morską i wystraszył kutry, po czym przybyły rosyjskie krążowniki i osadziły go na tej mieliźnie na wieczność. W szalupie spuszczonej na wodę z niemieckiego krążownika, w ręku zabitego pociskiem karabinowym oficera znaleźli Rosjanie księgę opatrzoną ciężką ołowianą blachą. Oficer nie zdążył wrzucić jej do morza. Jak się okazało, ołów miał pociągnąć za sobą na dno ni mniej ni więcej tylko książkę z szyfrem admiralicji niemieckiej. Rosjanie przekazali cenną zdobycz Anglikom, mniemając słusznie, że może im się ona bardzo przydać w wojnie z Niemcami. Admiralicja brytyjska zyskała bezcenny skarb. Niemcy bowiem, przekonani, że książka utonęła, nie zmienili szyfru. Dla oddziału morskiego wywiadu, w skrócie nazywanego pokój 40" (od numeru pokoju w Admiralicji), był to prawdziwy dar niebios. Dzień po dniu przez wiele godzin trudziła się czołówka brytyjskich specjalistów, aby opanować tajniki niemieckiego kodu. Jeden z kierowniczej trójki wygłaszał czasem kazania, jako że był pastorem, a rozwiązywaniem szyfrów trudnił się raczej po amatorsku. Drugi to po prostu młody człowiek o podobnych zainteresowaniach, a trzeci - przyjaciel obu pozostałych - nazywał się Alfred Ewing i był inżynierem, profesorem politechniki, a poza tym dyrektorem naukowym Royal Navy. Wszyscy oni ślęczeli teraz nad setkami niemieckich depesz-szyfrówek, przechwytywanych przez podsłuch radiowy. W pierwszych dniach trzeciej dekady stycznia 1915 r. ilość niemieckich sygnałów przejmowanych przez łańcuch brytyjskich stacji nasłuchowych na wschodnim wybrzeżu Anglii zwiększyła się. I oto między nimi znalazły się te, które przedstawiały szczegółowo datę, kierunek i cel niemieckiego wypadu. H.C. Hoy, sekretarz szefa brytyjskiego wywiadu morskiego, w swoich pamiętnikach pisze: Pierwszy raz przekonaliśmy się, jak niezrównane znaczenie posiada ów wydział wywiadu morskiego podczas walki na Dogger Bank, ponieważ na dwadzieścia cztery godziny naprzód znaliśmy liczbę jednostek niemieckich, które miały wyjść w morze i dokładny czas wyjścia - wszystko to dotarło do nas za pośrednictwem stacji nasłuchowych wschodniego wybrzeża w postaci zaszyfrowanych sygnałów niemieckich" 2. O godzinie 7.10 siły lekkie obu stron dostrzegły się i zawiązały walkę. Niemcy wykonali zwrot w kierunku własnych baz i po dostrzeżeniu Anglików - nie mając 2 La Chambre secrete de 1'Amiraut'e, Paris 1933, s. 21. 37
38 czynnika zaskoczenia - zaczęli odwrót. Wiceadm. Beatty zwiększył prędkość swoich nowoczesnych krążowników liniowych do dopuszczalnych limitów, a nawet narażając okręty na ryzyko, przekroczył je. Lion", Tiger" i Princess Royal" o godzinie 8.54 zwiększyły prędkość do 29 węzłów, ustanawiając własny rekord. Radowaliśmy się niezmiernie - pisze sekretarz wiceadm. Beatty'ego, por. Filson Young, który znajdował się na flagowym»lionie«. - Wzbierała w nas duma, kiedy czuliśmy jak piękny nasz okręt po każdym sygnale zwiększenia prędkości wykonuje nowy skok. Podczas długiej gonitwy zdawało się, że krążownik nie dokonuje nadzwyczajnego wysiłku, lecz że jest prowadzony i przytrzymywany wędzidłem, od którego stara się uwolnić" 3. Beatty ujrzał po raz pierwszy krążowniki liniowe von Hippera, a więc siły będące odpowiednikiem jego własnych sił. O godzinie 8.35 nadał do adm. Jellicoe'a sygnał: Okręty nieprzyjacielskie na widnokręgu - cztery krążowniki liniowe, cztery krążowniki lekkie i torpedowce. Kierunek S 61 E odległość 11 mil. Moja pozycja 55.43 N 3.44 E. Kurs S 40 E, prędkość 24 węzły" 4. O 8.52 Brytyjczycy oddali pierwsze strzały, o 9.05 przeszli na ogień ciągły, koncentrując go na ostatnim w szyku najsłabszym okręcie - krążowniku pancernym Bliicher". Niemcy otworzyli ogień o 9.10 z odległości 10 mil morskich. Okręt flagowy Lion" minutę wcześniej po raz pierwszy trafił Bluchera". Ale i sam począł otrzymywać trafienia - dwie salwy przeciwnika przebiły jego pancerz, nie osłabiając jednak zdolności bojowej okrętu. Silne uszkodzenia odniósł niemiecki krążownik liniowy Seydlitz" - pocisk Liona" przebił pancerz rufowej wieży i wywołał pożar; eksplozje pocisków zniszczyły także sąsiednią wieżę i dopiero tysiąc ton wody wpuszczonej do 3 4 F. Young, With the Battle Cruisers, New York 1986, s. 184. Tamże, s. 184. kadłuba zapobiegło ostatecznej katastrofie. W półtorej godziny po rozpoczęciu walki Bliicher" zmniejszył prędkość i zaraz stał się tarczą dla ciężkiej artylerii okrętów Beatty'ego. Zdawało się w tym momencie, że Anglicy wykorzystają ten sukces i mając przewagę zniszczą niemiecki zespół, zwłaszcza że Seydlitz" już otrzymał ciężkie rany. Po trochu przypadek, a po trochu błędy w brytyjskiej łączności i sygnalizacji uratowały Hippera: Lion" otrzymał pocisk, po którym prędkość okrętu spadła; wyszedł on z szyku, a intencje Beatty'ego nie zostały odczytane prawidłowo przez podwładnych. Jak pisze Filson Young:»Lion«dostał silny cios, sądziliśmy, że został storpedowany. Okręt jakby zatrzymał się, a maszt, na którym zostało osadzone bocianie gniazdo, zatrząsł się niby drzewo podczas burzy. Jednocześnie mieliśmy wrażenie, że rozlatuje się kadłub [...] O godzinie 10.41 pomyśleliśmy, że nadchodzi ostatnia chwila krążownika, kiedy zawiadomiono nas z dołu przez rurę głosową, że pali się komora amunicyjna wieży A. Zgarbieni na naszym posterunku czekaliśmy w piekielnym huku na ostatnią eksplozję i na głuchą ciszę, która by po niej nastąpiła. Po czterominutowej udręce zniknęło przeczucie śmierci - dostaliśmy z dołu wiadomość, że pożar ugaszono, komorę zalano i płyniemy z prędkością 20 węzłów" 5. O 10.49 i 10.51 Lion" dostał dwie kolejne salwy i przechylił się o 10 stopni na lewą burtę; prędkość spadła do 15 węzłów. Nadto odkryto na powierzchni morza przedmiot, który wzięto za peryskop niemieckiego okrętu podwodnego. Alarm okazał się fałszywy, ale Lion" wykonał zwrot o 90 stopni wchodząc na kurs oddalający go od ściganego przeciwnika. Wkrótce zresztą wskutek doznanych uszkodzeń wyszedł z linii bojowej. Po całej sekwencji nieporozumień sygnalizacyjnych okręty brytyjskie skupiły 5 Tamże, s. 194. 39