Dr Patryk Kencki (Instytut Sztuki PAN) Pamiątki Fredrowskie Dom Komedii Aleksandra Fredry wśród swoich wielorakich funkcji powinien pełnić rolę muzeum poświęconego najsłynniejszemu z polskich komediopisarzy. Jeżeli postulat ten skłania do zapytania dlaczego, to najpierw należy zwrócić uwagę, że dotąd takiego muzeum w Polsce nie stworzono. Zapewne najlepiej by było, gdyby muzeum to otworzono w miejscu historycznie związanym z osobą komediopisarza takim jak Beńkowa Wisznia, cóż jednak począć, gdy miejsca te znajdują się poza granicami obecnej Polski Jakie jednak argumenty stoją za tym, aby muzeum Fredry powołać do życia w Łaszczowie? Przede wszystkim fakt, że łaszczowski pałac to historyczna siedziba rodu Szeptyckich, czyli potomków komediopisarza zarówno po jego córce Zofii Szeptyckiej, jak również po synu Janu Aleksandrze Fredrze. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie prawnukowie pisarza mają szczególne prawo, a zarazem i obowiązek do podjęcia się wspomnianego zadania. Uruchomienie muzeum w Łaszczowie wydaje się zasadne także dlatego, że miejscowość leży po drodze do miejsc związanych z Aleksandrem Fredrą. Kolejne pytanie, jakie należy sobie postawić, brzmi: jakie to powinno być muzeum? W największym skrócie odpowiedziałbym na nie: łączące tradycję z nowoczesnością. Z pewnością bowiem nie powinna to być izba pamięci, gabinet osobliwości, czy zakurzona ekspozycja. Pomysł na muzeum musi wypływać z idei Domu Komedii Aleksandra Fredry. Winno to być zatem miejsce żywe. Muzeum, które rzeczywiście przybliża postać komediopisarza, pozwala zbliżyć się do świata, w którym żył, a także co wyjątkowo ważne w przypadku twórcy do świata jego wyobraźni i jego utworów. Jako jednak że mowa tu o twórcy piszącym na scenę, to uświadomić sobie musimy, że ekspozycja powinna mieć
charakter w pewnym stopniu teatralny, a także to, iż powinna wprowadzać w świat inscenizacji Fredrowskich utworów. Aleksander Fredro to jednak nie tylko pisarz, ale i oficer napoleoński, ziemianin, arystokrata, krewny innych pisarzy. W związku z tym nasuwa się pomysł, że muzeum oprócz głównego tematu ekspozycji powinno być utworzone ze swoistych bocznych ścieżek, o których w dalszej części mojego wystąpienia postaram się nieco opowiedzieć. Zacząć mi jednak wypada od tematu głównego, czyli samych pamiątek Fredrowskich. Z przymiotnikiem Fredrowski automatycznie wiąże się problem pisowni. Pamiątki Fredrowskie pisane z wielkiej litery, to obiekty związane bezpośrednio z samym Aleksandrem Fredrą. Z kolei termin pamiątki fredrowskie pisany z małej litery może obejmować także przedmioty w pośredni sposób związane z pisarzem, w tym także przedmioty pojawiające się na scenach we fredrowskim repertuarze. Nie ulega chyba wątpliwości, że wystawa powinna ukazywać zarówno pierwszą jak i drugą kategorię eksponatów. Przyjrzyjmy się zatem, co zachowało się po Aleksandrze Fredrze. W pierwszej kolejności interesować nas może ta kategoria obiektów, do której najściślej pasuje pojęcie pamiątek zachowane przedmioty używane przez komediopisarza. Przychodzi tu choćby na myśl ocalona przez potomków poety figurka ukazująca Napoleona w całej postaci, a także wspominane przez Fredrę w Trzy po trzy miniaturowe popiersia króla Henryka IV oraz Maximiliena de Béthune de Sully. Także w posiadaniu rodziny znajduje się osobisty fotel komediopisarza. Kolejną ważną kategorią są oczywiście autografy Aleksandra Fredry. Spuścizna twórcy zachowała się w Bibliotece Narodowej w Warszawie oraz w Zakładzie Narodowym Ossolińskich we Wrocławiu. W Bibliotece Narodowej znajduje się archiwum z Siemianic, które kolejno należało do Fredrów, Szembeków i Szeptyckich, zawierające rękopisy sięgające
XVI stulecia. Obok dokumentów majątkowo-gospodarczych także tych bezpośrednio związanych z Aleksandrem Fredrą oraz jego korespondencji w archiwum siemianickim znajduje się potężna część spuścizny literackiej komediopisarza. Tu właśnie przechowywany jest autograf Ślubów panieńskich, Dam i huzarów, Przyjaciół czy Dyliżansu. Drugi korpus cennych autografów mieści się w Ossolineum. Obok manuskryptów Fredry znaleźć tam można także dokumenty rodzinne i majątkowe oraz listy w tym korespondencję pomiędzy żoną pisarza a zaprzyjaźnioną rodziną Załuskich z Iwonicza. Z autografów Fredrowskich wymienić wypada rękopisy najsłynniejszych komedii: Zemsty, Ślubów panieńskich i Pana Jowialskiego. Fredriana znajdują się także w posiadaniu Biblioteki Uniwersyteckiej we Lwowie, czy lwowskiego archiwum. Korespondencję Aleksandra Fredry odnaleźć można także w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu (kolekcja Stanisława Latanowicza), w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Juliusza Słowackiego w Tarnowie (korespondencja Sanguszków) oraz w Muzeum Narodowym w Warszawie (korespondencja z Ludwikiem Osińskim, dyrektorem warszawskiego Teatru Narodowego). Nie wszystkie rękopisy są wszelako wymieniane w bibliografiach. Można więc założyć, że część korespondencji czeka dopiero na odkrycie. Tak więc mogę się z Państwem podzielić informacją, że w warszawskim Muzeum Teatralnym znajdują się cztery oryginalne listy Jana Nepomucena Kamińskiego, dyrektora teatru lwowskiego i przyjaciela Aleksandra Fredry, których adresatem był właśnie ten ostatni. Listy te są o tyle ciekawe, że zawierają wzmianki dotyczące wystawień Fredrowskich komedii. W tym samym muzeum znaleźć można osiem listów poety do dawnego towarzysza broni, generała Józefa Załuskiego. Kolejna ważna część obiektów związanych z komediopisarzem, to jego podobizny. Jedną ze słynniejszych jest akwarela namalowana w 1884 roku przez Juliusza Kossaka, przedstawiająca poetę w jego pokoju, stojącego przy pulpicie. Inną znajdujący się w
zbiorach wilanowskich olejny portret pędzla Aleksandra Raczyńskiego ukazujący dojrzałego Fredrę siedzącego w fotelu. Z graficznych konterfektów komediopisarza najbardziej znana jest zapewne litografia wykonana przez Maksymiliana Fajansa. Do już wymienionych portretów dodać należy rysunek wykonany przez Franciszka Tegazza, czy pamiątkowy medal z 1864 roku zaprojektowany przez Alberta Désideré Barré go. Oczywiście pozyskanie większości z wymienionych eksponatów byłoby nader trudne. Rękopisy są zbyt wrażliwymi obiektami, aby przez dłuższy czas mogły być eksponowane. Malarskie portrety Fredry stanowią zbyt cenną ozdobę muzealnych kolekcji. Liczyć należy się także z tym, że instytucje będące właścicielami Fredrowskich rękopisów nie byłyby skłonne do wypożyczania tych manuskryptów stanowiących obecnie cenną część dziedzictwa narodowego. Dlatego też doskonałym rozwiązaniem byłoby utworzenie cyfrowego archiwum, w którym znajdowałyby się podobizny fredrowskich rękopisów. Archiwum to mogłoby być dostępne zarówno via Internet, jak też na wyposażonej w ekrany ekspozycji. Jak już wspominałem, ozdobą Domu Komedii Aleksandra Fredry powinny być przedmioty związane ze scenicznymi dziejami jego utworów. Najbardziej efektownymi są niewątpliwie kostiumy, rekwizyty i elementy dekoracji. Długi i bogaty żywot komedii Fredry sprawił, że pamiątek tych można z powodzeniem szukać w wielu teatrach. Jak można przypuszczać, część tych obiektów, zalegających w teatralnych magazynach można by pozyskać na stałe. W przypadku starszych kostiumów, mających już wartość muzealną, należałoby pomyśleć o sporządzeniu kopii. Oryginalne i zabytkowe kostiumy do Pana Jowialskiego, wykonane według projektów Karola Frycza, znajdują się na przykład w zbiorach warszawskiego Muzeum Teatralnego. Z kolei w kolekcji Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie zachowała się kamizelka do roli Szambelana w przywołanej komedii, na której Karol Frycz osobiście namalował ptaszki.
Efektownymi dokumentami pracy nad spektaklami są projekty scenograficzne, częstokroć same w sobie będące świetnymi rysunkami w wielu wypadkach sporządzonymi przez wybitnych plastyków. Takie dzieła sztuki znaleźć można w Muzeum Teatralnym, Centrum Scenografii Polskiej, a także w archiwach teatrów i w prywatnych zbiorach artystów bądź ich rodzin. Także we wspomnianym muzeum, a jednocześnie w bibliotekach takich jak Biblioteka Narodowa, Biblioteka Jagiellońska, czy Biblioteka Śląska, w której znajdują się teatralia lwowskie, szukać należy egzemplarzy teatralnych, czyli scenariuszy przedstawień. Dokumenty to bardziej ciekawe raczej dla badaczy niż dla zwiedzających. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby cyfrowa baza danych gromadząca informacje o fredrianach nie zawierała informacji o tych rękopiśmiennych i maszynowych odpisach Fredrowskich komedii, z których część powstała jeszcze w dziewiętnastym stuleciu. W tym momencie wspomnieć też powinienem o drukach zawierających Fredrowskie utwory, czy też opracowania dotyczące tego pisarza. Dom Komedii byłby okazją do stworzenia specjalistycznej biblioteki gromadzącej wszystko, co z Fredrami związane. Istotna jest dokumentacja spektakli teatralnych: programy, afisze i plakaty oraz fotografie. Materiał ikonograficzny w postaci zdjęć, czy grafik pozwoliłby zresztą na wprowadzenie wątku wybitnych odtwórców ról Fredrowskich, poczynając od Witalisa Smochowskiego, Jana Nepomucena Nowakowskiego, Józefa Rychtera, Alojzego Żółkowskiego poprzez Aleksandra Zelwerowicza, czy Ludwika Solskiego aż po artystów nam współczesnych takich jak Anna Seniuk, czy Jan Englert. Na wystawie powinny się znaleźć i to w rozbudowanej formie aneksy poświęcone innym pisarzom z rodziny Aleksandra Fredry. Myślimy tu szczególnie o jego synu, Janie Aleksandrze, bardzo cenionym w dziewiętnastym wieku komediopisarzu, autorze takich sztuk jak Consilium facultatis czy Drzemka pana Prospera. Rękopisy utworów literackich,
dokumenty osobiste oraz korespondencja Jana Aleksandra Fredry to część wspominanego już archiwum siemianickiego należącego obecnie do Biblioteki Narodowej. Z kolei jego korespondencja z Juliuszem Kossakiem zachowała się w warszawskim Muzeum Narodowym. W Muzeum Teatralnym znajduje się opatrzony pięknymi rysunkami list do aktorki grywającej zarówno w sztukach Fredry-ojca, jak i -syna, Teofili Nowakowskiej z 4 stycznia 1868 roku. Interesującą postacią była także córka Aleksandra Fredry, Zofia Szeptycka. Uzdolniona malarka, tworzyła między innymi obrazy o treści religijnej. W Bibliotece Narodowej znajduje się autograf zawierający wspomnienia jej ojca, spisane pod jego dyktando. We Fredrowskim muzeum przypomniany także powinien zostać Jan Maksymilian Fredro, brat Aleksandra, ale w przeciwieństwie do niego autor tragedii. Związany z puławskim dworem późnoklasycystyczny poeta pisał utwory oparte na modnych wówczas tematach historycznych. Są to tragedie: Wanda, Dydona oraz oparty na historii o Helgundzie i Walgierzu Udałym Harald. Sztuki te wydane zostały w Lipsku w 1837. Jan Maksymilian pracował także nad przekładami Andromachy, Brytanika i Fedry Jeana Racine a. Jeden jego synów, Felicjan Maksymilian przejawiał częste w rodzinie Fredrów uzdolnienia plastyczne. Ekspozycja powinna również przywoływać postać Elżbiety z Kowalskich Drużbackiej, jednej z ciekawszych staropolskich poetek nazywaną Sapho polską i Muzą słowiańską. Ta późnobarokowa pisarka, autorka Fabuły o książęciu Adolfie czy Opisania czterech części roku była praprababką Aleksandra Fredry. Jakkolwiek w Bibliotece Narodowej zachowały się tylko nieliczne związane z nią dokumenty, to istniej szereg jej podobizn. Najsłynniejszym z nich jest drzeworyt Józefa Holewińskiego zamieszczony w 1880 roku w czasopiśmie Kłosy. Wartym przypomnienia jest pochodząca z pierwszej połowy dziewiętnastego wieku litografia przedstawiająca poetkę w towarzystwie chłopca, trzymającą w lewej dłoni książkę, a prawą wskazującej wiszący na ścianie portret przodka.
W końcu na wystawie powinny znaleźć się odwołania do siedemnastowiecznego przedstawiciela rodu Fredrów Andrzeja Maksymiliana, autora maksym wydanych w 1658 pod tytułem Przysłowia mów potocznych, obyczajowe, radne wojenne. Jest to istotne także z tego względu, że jako motta swoich utworów wykorzystywał je Aleksander. Wyobrażając sobie to przyszłe muzeum, stanowiące część żywego i otwartego na gości Domu Komedii Aleksandra Fredry, sądzę, że nie należy zapominać o tym, że Łaszczów i łaszczowski pałac mają własną historię. W XVI wieku miejscowość ta stanowiła ważny ośrodek protestancki, przy którym działała tu znana oficyna drukarska. W wieku XVIII uruchomiono tu placówkę jezuicką. Przez dwa pierwsze lata miała ona status stacji misyjnej, po ich upływie, w roku 1733 podniesioną ją do rangi rezydencji. Jezuici działali tu aż do kasaty zakonu w 1773. Wszystkie te fakty pozwalają na rozszerzenie profilu muzeum. Jakkolwiek łaszczowscy jezuici nie organizowali w przeciwieństwie do swych większych ośrodków zakonnych spektakli teatralnych, to jednak pojawienie się takiego wątku ekspozycyjnego byłoby uzasadnione. W końcu nie należy zapomnieć o tym, że łaszczowski pałac był ongiś żywym domem. Czy nie byłoby interesujące dla jego gości zaakcentowanie w stylu życia dawnej arystokracji, tego świata niezwykle interesującego i kulturotwórczego, a obecnego już tylko we wspomnieniach i zdjęciach? Być może szkicowane tu przeze mnie muzeum wyda się niektórym nazbyt wielotematyczne, a przez to niespójne. Proszę jednak zwrócić uwagę, że w zarysowanym projekcie wiodącym tematem i dominującą cechą ma być pewnego rodzaju teatralność. Teatr zaś owo odbicie życia jest zjawiskiem, w którym mieści się wszystko.