Pismo dedykowane ukochanemu Bhagawanowi Śri Sathya Sai Babie Kochaj wszystkich, wszystkim służ Stowarzyszenie Sathya Sai w Polsce
SAI RAM jest oficjalnym biuletynem Organizacji Sathya Sai w Polsce. Ukazuje się cztery razy w roku jako kwartalnik. Ze względu na konieczność utrzymania poprawności językowej pisma, a także z powodów technicznych zastrzegamy sobie prawo dokonywania zmian i skrótów w nadsyłanych tekstach. Wszelkie listy i artykuły prosimy kierować na adres redakcji: e-mail: sairam.gdansk@wp.pl Wpłaty na prenumeratę należy dokonywać na konto wydawcy: Stowarzyszenie Sathya Sai ul. Osadników 29 a, 72-020 Trzebież PEKAO S.A. 58 1240 4432 1111 0000 4734 2235 Adres sekretariatu Organizacji Sathya Sai w Polsce oraz Stowarzyszenia Sathya Sai: Stowarzyszenie Sathya Sai ul. Osadników 29a, 72-020 Trzebież tel. (091) 480 86 19 Oficjalna strona internetowa Organizacji Sathya Sai w Polsce www.sathyasai.org.pl Cena 1 egz. Sai Ram 8,00 zł (wraz z kosztami wysyłki) Nakład 300 szt. Magazyn redagują: Izabela Szaniawska, Bogusław Posmyk, Iwona Piotrowska, Jarosław Karwowski. Stała współpraca: Anna Dobosz, Maria Quoos, Ewa Serwańska.
Lato 2012 Spis treści Od Redakcji...................... 4 Rozwijaj swoją wiarę i miłość do Boga dyskurs............ 5 Słońce u progu waszego domu dyskurs.............. 13 Natura umysłu dyskurs................... 18 Osiągnijcie wizję jedności dyskurs............... 25 Awatar jako guru Sathya Sai Baba................ 30 Jak kochać Boga? John Hislop................. 38 Duchowa podróż duszy do ukochanego Baby Kaja Gunata........ 41 Modlitwa wysłuchana Wiktor Kanu............... 46 Potok słodkich niespodzianek Swamiego Ramana Rao......... 48 Wizualizujmy postać Swamiego Arawind Balasubramanja......... 52 Psychiatra i Sai Michael Congleton................57 Przeżycie, które odmieniło życie! Śri Pakal Surjanarajan......... 62 Jesteśmy jednością relacja..................66 Czas wielkiej radości relacja................. 70 Sai Vision 2012 relacja................... 72 Święty cierpi za uczniów Sathya Sai Baba..............76 Wiersze Anety Gawlickiej.................. 79 3
JJOd Redakcji Za nami kolejne lato, które spędziliśmy bez darszanu fizycznej postaci Swamiego. Ale nadal jeździmy do Puttaparthi i uczymy się wierzyć, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Bóg był, jest i będzie, niezmienny, pozaczasowy, nieporuszony i odejście fizycznego ciała awatara nie ma większego znaczenia. Świat i rządzące nim prawo karmy działa, jak działało, a jednak wierzymy, że wkrótce przyjdą inne czasy, Złoty Wiek, i świat zwróci się ku duchowości. Ale i wtedy prawo karmy będzie nadal działać i trudno przypuszczać, że ilość cierpienia na ziemi radykalnie się zmniejszy. Tym bardziej, że za sobą mamy potworne hekatomby dwóch wojen światowych, erę państw totalitarnych, ludobójstw, a osoby za to odpowiedzialne powrócą na ten świat, by doświadczyć cierpień swych ofiar. Cierpienie, buddyjska samsara, jest paliwem tego świata, bo dzięki niemu szukamy odpowiedzi, szukamy przyczyny i sposobu wyjścia z cierpienia, szukamy Boga. W niebie, jak mówią, dusze się nie rozwijają zanurzone w nieruchomym, beztroskim szczęściu. Złoty wiek nie nastanie dlatego, że nie będzie cierpienia, ale dlatego, że dużo więcej ludzi niż obecnie będzie w stanie to cierpienie zaakceptować, zrozumieć i mu nie ulegać. W końcu poza typowo fizycznym cierpieniem z bólu czy z głodu, cierpimy z powodu własnych złudnych myśli, uczuć i przywiązania do ludzi i rzeczy. W kilku dyskursach Baby otwierających niniejszy Sai Ram nasze złudzenia i przywiązania są podstawowym tematem. Swami przypomina, ze świat jest 4 złudzeniem, cierpienie jest złudzeniem, wielość jest złudzeniem. Osiągnijcie wizję jedności to tytuł fragmentów dyskursów ze święta Gurupurnimy święta boskiego nauczyciela. Awatar jako guru taki tytuł nosi rozdział z Sathya Sai Wahini ostatniej już przetłumaczonej książki Sathya Sai Baby, który swoje przesłanie zawarł, poza dyskursami, w książkach z serii Wahini. Czytamy tam m.in. Iśwara czyli Bóg, choć zwykle niedostrzegalny dla zmysłów, bywa postrzegany przez wielbiciela, który jest tak głęboko przywiązany do Boga, że tęskni za tym, by rozpłynąć się w Bogu. Bóg albo Iśwara nazywany jest bezpostaciowym, czyli może przyjmować każdą postać. Liczba postaci, które tworzy, jest nieskończona. W jakiej więc postaci obdarza wielbiciela wizją? Bóg przejawia się w postaci, za którą wielbiciel tęskni, w formie, która przyniesie mu najwięcej satysfakcji. Te boskie postaci są awatarami Boga. W numerze mamy ponadto wiele wspomnień o Sai Babie i opis dwóch wydarzeń z naszego, polskiego podwórka: naszego obozu charytatywnego i międzynarodowego spotkania młodzieży na Kaszubach Sai Vision. Te wydarzenia są dowodem na to, że duch Baby działa co najmniej równie mocno i skutecznie, jak wtedy, gdy przebywał w ludzkim ciele. Zapraszamy do lektury Bogusław Posmyk
Lato 2012 JJRozwijaj swoją wiarę i miłość do Boga Dyskurs Bhagawana Śri Sathya Sai Baby wygłoszony 20 lipca 1996 roku. Człowiek może być bardzo utalentowanym uczonym znającym Wedy, Śastry i Purany. Człowiek może być wielkim władcą władającym olbrzymim królestwem. Nikt jednak nie może równać się z bhaktą, który wszystko poświęcił Panu. Cóż więcej można powiedzieć zgromadzeniu szlachetnych ludzi? Od czasów starożytnych wielu ludzi usiłuje dotrzeć do Boga wykonując cztery rodzaje aradhany (oddawania czci) zalecane przez kulturę Bharatu (Indii). Są to: satjawati aradhana, angawati aradhana, anjawati aradhana oraz nidanawati aradhana. O różnych sposobach oddawania czci Bogu Pierwszym sposobem jest satjawati aradhana. W tego rodzaju aradhanie wyznawca oddaje cześć Bogu usilnie wierząc w to, że jest On obecny w każdej cząsteczce wszechświata, tak jak masło znajduje się w każdej kropli mleka. Bóg przenika całe przejawione stworzenie tak jak olej przenika ziarna sezamu, a ogień drewno. Wyznawca wielbi Boga mając świadomość, że wiśwam wisznumajam dżagat (Wisznu przenika cały świat) i wierzy, że świat jest skutkiem, a Bóg jest przyczyną. Istnieje inna, subtelna droga. Nosi ona nazwę angawati aradhana. Ci, którzy nią idą, uważają każdy z pięciu żywiołów: przestrzeń, powietrze, ogień, wodę i ziemię za przejaw Boga i oddają im cześć. Tych pięć żywiołów reprezentowanych jest w ludzkim ciele jako sabda, sparśa, rupa, rasa, gandha (słuch, dotyk, wzrok, smak i zapach). Nawet dzisiaj ludzie oddają cześć wodzie nazywając ją Ganga Mata (Matka Ganga), powietrzu jako Waju Dewie oraz deszczowi jako Waruna Dewie. Tak oto Bharathijowie oddają cześć pięciu żywiołom zgodnie ze swą starożytną tradycją. Jest to angawati aradhana. Trzecim sposobem wielbienia Boga jest anjawati aradhana. Ludzie, którzy idą tą drogą, przypisują Bogu różne imiona i postaci z określonymi cechami. I tak imię Kodandapani (Ten, który włada łukiem Kodanda) oznacza Ramę, zaś Gangadhari (Ten, który ma w swych zmatowanych włosach Gangę) oznacza Iśwarę. Podobnie Wisznu jest tym, który trzyma w swych czterech dłoniach muszlę, dysk, maczugę i kwiat lotosu, a Kriszna ma na głowie pawie pióro i gra na swoim boskim flecie. Saraswati nazywa się Winapani (Ta, która trzyma w dłoni winę instrument muzyczny). Podobnie nasi starożytni przodkowie oddawali cześć Bogu 5
przypisując Mu różne symbole. Imię Boga to jedno, a postać to drugie. Ludzie oddawali cześć Bogu przypisując Mu jakieś imię i postać. Dopiero wtedy, gdy zrozumiesz jedność imienia i postaci, będziesz mógł doświadczyć boskości. Oto pudełko zapałek (Swami stworzył pudełko zapałek). Ta sama moc jest obecna w zapałkach, jak i w pudełku. Jedno symbolizuje postać, drugie imię. Tak jak uzyska się ogień, jeśli potrze się zapałką o pudełko, tak samo dźnianagni (ogień wiedzy) przejawia się, gdy imię połączy się z postacią. Ta sama moc tkwi zarówno w imieniu, jak i w postaci. Imię wskazuje na postać, a postać przypomina o imieniu. W obu jest obecna ta sama zasada jedności i boskości. Jeśli imię i postać łączą się, przejawia się boskość. Od czasów wedyjskich Bharathijowie idą za boskością i doświadczają jej przejawiając pełną wiarę w jedność imienia i postaci. Wierzą, że na tym świecie nie ma żadnej rzeczy ani imienia, które nie byłyby boskie. Czyż istnieje imię, które nie wiąże się z jakąś postacią? Weźmy na przykład słowo Bóg. Skąd pojawiła się ta nazwa? Jeśli Boga nie ma, jak mogła zrodzić się nazwa Bóg? Niektórzy ludzie jednak spierają się z tym twierdzeniem. Przywołują nazwę Gagana puszpam i pytają: Czyż jest jakiś kwiat na niebie? Skoro Gagana puszpam nie istnieje, nie powinno być też tej nazwy. Jednak są w błędzie. Gagana puszpam nie jest jednym słowem, jest to połączenie dwóch słów gagana i puszpam (niebo i kwiat). Bóg to natomiast jedno słowo. Gdyby Bóg nie istniał, słowo to też by nie powstało. Dlatego ludzie od czasów starożytnych wierzyli, że pomiędzy imieniem a postacią istnieje nierozerwalny związek. Nikt nie może zaprzeczyć temu stwierdzeniu. Czwartym sposobem oddawania czci Bogu jest nidanawati. Ludzie prowadzący tę sadhanę (praktykę duchową) idą dziewięcioma ścieżkami oddania. Są to: śrawanam (słuchanie), kirtanam (śpiewanie), wisznusmaranam (rozmyślanie o Wisznu), padasewanam (służenie Jego lotosowym stopom), wandanam (pozdrawianie), arćanam (wielbienie), dasjam (służenie), sneham (przyjaźń), atmaniwedanam (całkowite poddanie się atmie). Podążając tymi dziewięcioma ścieżkami oddania, ludzie rozmyślali o Bogu i osiągali cel życia. Cel życia można osiągnąć mocą upasany. Człowiek nigdy nie powinien zapominać o celu życia ani zbaczać z obranej drogi, powinien natomiast skupić się jedynie na tym celu. Sadhakowie (osoby uduchowione) w dawnych 6
Lato 2012 czasach urzeczywistniali swoją wewnętrzną boskość krocząc drogą zalecaną przez Wedy. Na skutek wpływu obecnych czasów, miejsca i okoliczności współczesna młodzież zaniedbuje święte praktyki i argumentuje: Jak można twierdzić, że kamienie, drzewa, kopce mrówek i zwierzęta są boskie? Odzwierciedla to ich ciasnotę umysłu. Co znaczy wedyjskie stwierdzenie Iśwara sarwa bhutanam (Bóg mieszka we wszystkich istotach)? Tak jak Wedy tłumaczą, że Bóg jest obecny w całym stworzeniu, nauka twierdzi, że całe stworzenie składa się z atomów. Nie ma niczego, co nie składałoby się z atomów. Moc atomu jest obecna w kopcach mrówek, kamieniach, glebie, drzewach itd. Kiedy naukowcy dowodzą, że siła atomu jest obecna we wszystkim, oznacza to, że boskość jest obecna w całym stworzeniu. Dlatego nasi starożytni przodkowie upowszechniali prawdę: Anta ramamajam i Dżagamanta ramamajam (wszystko przenika Rama, cały świat jest wypełniony Ramą). Dzisiaj współcześni naukowcy chełpią się, że uczynili wielki postęp na polu nauki i techniki. Mówią, że wszystko na tym świecie opiera się na nauce. Jednak nie powinno się zapominać, że wraz z widźnianą (nauką) rośnie też adźniana (niewiedza). Jedna podąża za drugą, tak jak cień idzie za tym, co rzeczywiste. Czym jest ta nauka? Tej niewiedzy, która wiąże się z nauką, nie ma nigdzie indziej. Człowiek nie zdoła rozwinąć w sobie wiary w Boga, jeśli nie zrozumie tej sprzeczności. Rozwijaj w sobie silną wiarę w Boga Chłopiec, który wcześniej przemawiał, poprosił: Swami, pobłogosław nas silną wiarą i rozwiń ją. Prośba ta jest zrodzona z niewinności. Wiara nie jest czymś, co mogą rozwinąć w tobie inni. Wiara jest w tobie od urodzenia. Kiedy uświadomisz sobie tę prawdę, wiara rozwinie się sama z siebie. Kiedy mówisz: ta kobieta jest moją matką, jest to oparte jedynie na wierze. Nie mając wiary nie możesz nazwać jej swoją matką. Podobnie, jeśli masz mocne przeświadczenie o obecności Boga, twoja wiara rozwija się w sposób naturalny. Wiara w siebie, wiara w Boga. Oto tajemnica wielkości. Przede wszystkim uwierz w siebie. Jeśli nie wierzysz w swoją wewnętrzną boskość, nie możesz przejawiać wiary w Boga. Dlatego ten, kto zapiera się Boga, zapiera się również samego siebie. Ten, kto wierzy w siebie, będzie też wierzył w Boga. Człowiek jest w swej istocie boski. Dlatego Wedy głoszą: Purnamada purnamidam purnat purnamudaćjate, Purnasja purnamadaja purnamewawaśiśjate. (Tamto jest pełne, to jest pełne. Gdy z pełni zabierze się pełnię, tym, co zostaje jest nadal pełnia.) Ten sam boski pierwiastek jest obecny w Bogu i w człowieku. W tym przejawionym świecie można zobaczyć różne imiona i postaci. Ek prabhu ke anek nam (Jeden Bóg ma wiele imion). Ekoham bahusjam (Wolą Jednego było stać się wieloma). Wolą Boga było przyjęcie wielu imion i postaci. Stąd jedność wydaje się być 7
różnorodnością. Nasi starożytni przodkowie zalecali drogę pracy, oddawania czci i mądrości w celu poznania zasady jedności w różnorodności. Istnieje tylko Jeden. Ekam sat wiprah bahudha wadanti (Prawda jest jedna, ale mędrcy nazywają ją różnymi imionami). Wszystkie inne imiona oraz postaci pochodzą z Jednego. Weźmy na przykład dwie liczby: 1 i 9. Nawet jeśli spytamy dziecka, ono powie, że dziewięć jest większe niż jeden. Jednak nie jest to prawdą. Jeden jest największą liczbą. 1+1+1+1+1+1+1+1+1 = 9. Jak uzyskać liczbę dziewięć bez jedynki? Stąd też jeden to bohater, świat zaś to zero 1. Bohater staje się zerem, jeśli zapomina o Bogu. Jedność to boskość. Jeśli zapomni się o tym Jedynym, nic innego już nie będzie liczyło się na tym świecie. To właśnie upowszechnia Bharat od starożytnych czasów. Dlatego powinniście rozwijać w sobie wiarę w tę zasadę jedności. Bez względu na to, kogo spotykacie, wiedzcie, że istnieje tylko On Bóg. Aby uświadomić sobie Boga, musicie podjąć pewne praktyki. Dzięki praktyce można osiągnąć wszystko. Dzięki ciągłej praktyce człowiek zostaje śpiewakiem. Podobnie stale kontemplując Boga na pewno doświadczycie boskości. Musicie być w pełni skupieni na Bogu i jedynie na Bogu. W starożytności każdy w Bharacie kontemplował 1 Gra słów języku angielskim: one is hero, this world is zero Boga. Jednak wskutek wpływu współczesnych czasów wielu ludzi nie wierzy w Boga i uważa oddawanie czci posągom i wizerunkom za głupią praktykę. Indyjska wiara, że Bóg jest obecny nawet w zwierzętach, sprawia, że poczucie bezpieczeństwa w społeczeństwie jest większe. Tego rodzaju bezpieczeństwa społecznego nie znajdzie się nigdzie poza Bharatem. Według Bharathijów drzewo to Bóg, kamień to Bóg i nawet kopiec mrówek to Bóg. Rzeźbiarz tworzy posąg Ramy ze zwykłej skały na wzgórzu. Czy to rzeźbiarz wyciął Ramę ze skały, czy też Rama był już obecny w tej skale? Rama był już obecny w tej skale. Rzeźbiarz jedynie oczyścił i wymodelował tę skałę, aby wyjąć z niej Ramę. Tak samo Bóg jest obecny wszędzie. Umieszczacie w świątyni posąg Ramy i oddajecie mu cześć, uważając go za samego Pana Ramę. Na wzgórzu leży bardzo wiele małych kamieni, czyż jednak oddajecie im cześć? Nie. Dlaczego? Ponieważ nie przyjęły one kształtu tego posągu. Tym niemniej, owe kamienie leżące na wzgórzu głoszą Tattwamasi (Ty jesteś Tym). Tamten posąg w świątyni i my jesteśmy jednym i tym samym. Ale ten rzeźbiarz nas rozdzielił. Ta sama prawda jest odzwierciedlona w mahawakji (wielkiej sentencji) Aham brahmasmi (Jestem Brahmanem). Wskutek 8
Lato 2012 swoich ziemskich uczuć i złudzeń myślisz, że różnisz się od Boga. Błąd tkwi w człowieku, a nie w boskiej mocy. Gdziekolwiek spojrzysz, tam obecny jest Bóg. Powinniście usilnie wierzyć w to, że boskość przenika wszystko. Doświadczanie jedności z Bogiem Kiedyś starszy brat Thjagaradży wyrzucił posąg Ramy czczony przez Thjagaradżę do rzeki Cauvery. Powodem jego gniewu było to, że Thjagaradża odmówił przyjęcia klejnotów i innych podarunków przysłanych przez królathandżawuru, mówiąc: Nidhi ćala sukhama, Iśwara sannidhi ćala sukhama, nidźamuga telupumu manasa (Och umyśle! Powiedz mi, czy szczęście znajduje się w bogactwie, czy w bliskości z Bogiem?) Spostrzegłszy brak posągu Ramy na swoim ołtarzu, Thjagaradża wyruszył na poszukiwanie. Zaśpiewał: O Ramo, gdzie mam Cię szukać? Jak mogę ograniczyć Cię do jakiegoś określonego miejsca?. Po długich poszukiwaniach posągu Ramy był już zmęczony i udał się nad rzekę Cauverę, aby sie wykąpać. Gdy napełnił wodą z rzeki swoje złączone w miseczkę dłonie, aby złożyć ofiarę, mówiąc: Keśawaja namah, madhawaja namah, gowindaja namah, posąg Ramy wpadł mu w dłonie. Kiedy będziesz posiadał tak mocną wiarę w Pana, zawsze będziesz doświadczał z nim jedności. Nigdy nie będziesz mógł uważać, że jest kimś odrębnym od ciebie. Kiedy stary przyjaciel odwiedza nasz dom, zwracamy się do niego po domowemu: Hej, wejdź. Kiedy jednak do naszego domu wchodzi jakiś nowy przyjaciel, wówczas ofiarowujemy mu miejsce do siedzenia z całą uprzejmością i szacunkiem:,usiądź, proszę. Do starego przyjaciela zwracasz się serdecznie mówiąc: Hej, co robisz? Co cię tu sprowadza? Podobnie, jeśli mocno wierzysz w Pana i czujesz z nim jedność, nie będziesz zwracał się do niego w sposób oficjalny. Thjagaradża uważał Ramę za swego starego przyjaciela i zwracał się do niego w sposób nieoficjalny Ra ra ma intidaka (Przyjdź do naszego domu). Zwracał się do Ramy tak zażyłymi słowami, gdyż uważał, że jest on bardzo bliski jego sercu. Gdzie mam Cię szukać, o Ramo. Ty jesteś moim jedynym schronieniem, o Ramo. Użył określenia Ra ra, którego używa się w telugu, gdy zwraca się do bliskich przyjaciół. Odnosił się tak swobodnie do Ramy, ponieważ uważał go za swego starego przyjaciela. 9
Nie sposób poznać Boga Powinieneś zdać sobie sprawę z tego, że nie urodziłeś się po raz pierwszy wcześniej żyłeś wiele razy. Określenie manawa (człowiek) oznacza, że nie jesteś nowy. Ma znaczy nie, nawa zaś znaczy nowy. Podobnie Bóg nie jest nowy dla ciebie, jest On twoim starym przyjacielem. Nigdy nie powinieneś traktować Boga jako nowego przyjaciela. Anadi, ananta i aprameja (nie mający początku, bezkresny, nie do porównania z niczym) oto niektóre z imion Boga. Wiedzę nabywamy zwykle dzięki czterem pramanom (drogom prowadzącym do poznania). Są to: pratjakśa pramana, anumana pramana, upamana pramana i sabda pramana (wiedza zdobyta przy pomocy zmysłów, wnioskowania, analogii oraz świadectwa słownego, np. Wed). Bóg jest ponad nimi czterema, dlatego nazywa się go Aprameja. I bez względu na to, jak bardzo próbowałbyś poznać Boga, do poznania pozostanie wciąż bardzo wiele! Jak dotąd nie ma nikogo, kto mógłby powiedzieć, że w pełni zrozumiał Boga. Kiedyś pewien mędrzec siedział w medytacji z zamkniętymi oczami, aby uświadomić sobie Boga. Bóg przyszedł do niego w postaci małego chłopca i zapytał go: Dziadku, co robisz? Mędrzec odparł: Mój drogi, próbuję poznać Boga. Poznałeś Go? spytał chłopiec. Jeszcze nie. Chłopiec odszedł. Mędrzec nie zdawał sobie sprawy z tego, że chłopiec był Bogiem, ponieważ rozmyślał o bezpostaciowym aspekcie Boga. Podobnie wielu ludzi pomija bezpośredni dowód obecności Boga i szuka dowodów pośrednich. Kiedy po miesiącu dziecko przyszło ponownie, oczy mędrca były na wpół otwarte. Dziecko spytało go: Dziadku, czy poznałeś Boga? Mędrzec odparł: Tak, poznałem Go w takim stopniu, w jakim mam otwarte oczy. Dziecko powiedziało: Dobrze, poznałeś połowę tego, co próbujesz poznać. Podejmuj wysiłki, aby poznać Go w pełni. To mówiąc odeszło. Za miesiąc dziecko przyszło ponownie. Oczy mędrca były w pełni otwarte. Dziecko znów spytało: Mędrzec odpowiedział: Dowiedziałem się, że nie sposób poznać Boga. Czy ktokolwiek może poznać Boga? Kiedy Bóg przyszedł w postaci tamtego chłopca, mędrzec nie zdołał Go rozpoznać. Jak więc ktokolwiek może przypisać Bogu jakąś określoną postać? Dlatego właśnie Thjagaradża śpiewał: O Panie! Kim jestem, żeby wiedzieć, kim Ty naprawdę jesteś Siwą czy Madhawą?. Właściwie wszystkie postaci są Jego. Sarwa dżiwa namaskaram keśawam pratigaććhati (Kogokolwiek pozdrawiasz, pozdrawiasz Boga) oraz Sarwa dżiwa tiraskaram keśawam pratigaććhati (Kogokolwiek krytykujesz, krytykujesz Boga). Bóg mieszka we wszystkich istotach. Wszystkie postaci są postaciami Boga. Daiwam manuśa rupena (Bóg istnieje w formie istoty ludzkiej). Nade wszystko musicie zrozumieć tę prawdę. 10
Lato 2012 Boga opisywano jako Wiśwa wirat swarupa (Mający formę kosmiczną). Sahasra sirśa puruśa sahasrakśa sahasra pad (Kosmiczna istota, która posiada tysiące głów, oczu i stóp). Co to znaczy? Wszystkie głowy i wszystkie oczy są Jego. Trzeba tak mocno wierzyć w Boga. To nie jest coś, co człowiek może dać albo wziąć. Niektórzy ludzie modlą się: Swami, daj mi głęboką wiarę. Ale to nie polega na jakimś biznesie dawania i brania. Ty sam musisz rozwinąć w sobie wiarę. Jeśli jesteś głodny, musisz sam zjeść. Sam musisz przyjąć lekarstwo, żeby wyleczyć się z choroby. Podobnie też musisz rozwijać wiarę wraz z miłością do Boga. Miłość nie jest czymś, co można dać w podarunku. Kiedy wejdziesz na drogę miłości, twoja miłość do Boga rozwinie się sama z siebie. Gdy posadzisz małe drzewko i będziesz podlewać je regularnie wodą i nawozem, wyrośnie z niego potężne drzewo. Podobnie, jeśli regularnie dajesz drzewku wiary wodę miłości, wyrośnie ono na olbrzymie drzewo. Jeśli natomiast będziesz ciągnął to drzewko, żeby szybciej rosło, wówczas możesz je złamać. Wzrost drzewka twojej wiary zależy całkowicie od ciebie, od nikogo innego. Musisz sam ją rozwinąć. Miłość i wiara są w tobie. Musisz jedynie zwrócić je ku Bogu. Wtedy praca zostanie przemieniona w oddawanie czci Bogu. Cokolwiek robisz, poczytuj to za pracę dla Boga. Każdą postać, jaką widzisz, uważaj za postać Boga. Bóg ma nieskończenie wiele postaci. Ta również jest jedną z nich. Ale w swoim sercu powinieneś umieścić tylko jedną Jego postać. Wówczas uświadomisz sobie, że wszystkie postaci należą do Niego. W ten sposób starożytni mędrcy i prorocy szli owymi czterema drogami satjawati aradhaną, angawati aradhaną, anjawati aradhaną i nidanawati aradhaną, aby wielbić Boga i osiągnąć wyzwolenie. Nie byli szaleni. W rzeczy samej dokonali wielu badań i głębokich studiów, doświadczyli szczęścia i podzielili się nim z innymi. Ale dzisiejsi wykształceni głupcy poddają w wątpliwość mądrość naszych starożytnych mędrców. Śpiewajcie bhadźany z miłością Nikt nie może powiedzieć, że Bóg jest tym czy tamtym. Gdy ktoś przychodzi do was i mówi: Dlaczego mówisz o Bogu? Boga nigdzie (ang. nowhere) nie ma, powinniście powiedzieć: Bóg jest tu i teraz (now here). Jeśli mocno wierzycie w Boga, powinniście odpowiedzieć: Możesz mówić, że twój Bóg nie istnieje, ale jak możesz zaprzeczać istnieniu mojego Boga? Ja mam swojego Boga. Kiedy masz tak silną wiarę, możesz osiągnąć w życiu wszystko. Jeśli twoja wiara doznaje wstrząsów, gdy ktoś coś powie, 11
wówczas nic nie osiągniesz. Powinieneś być zdecydowany. Wcześniej mówiłem o tym, jak ważne są czystość, cierpliwości i wytrwałość. Powodzenie możesz osiągnąć jedynie wówczas, gdy masz te trzy cechy. Przede wszystkim powinieneś mieć silną determinację. Determinację do czego? Determinację do czynienia dobra, a nie zła. Jeśli jesteś zdeterminowany, by zrobić coś złego, jest to jedynie głupota, a nie determinacja. Powinieneś być zdeterminowany, by czynić dobro nawet za cenę własnego życia. Prahlada ciągle śpiewał imię Narajany w obliczu ciężkich prób i cierpień. Wcale się nie bał. Jego własny ojciec poddał go strasznym próbom, ale jego silna wiara ochroniła go i ukarała ojca. Dlatego powinniście mieć silną determinację, aby zdobyć łaskę Boga. Nie dawajcie wiary temu, co ktoś mówi na bazarze. Możecie sami zobaczyć, że ludzie nie wierzą dziś w Boga, ale wierzą w tygodniki, błahe powieści i uwierzą też zwykłemu astrologowi. Są ludzie, którzy noszą taką szatę jak ja, gęste włosy na głowie i twierdzą, że Sai Baba dał im szczególne moce. Są naprawdę szaleni. Mocy Sai Baby nie można dać ani otrzymać. Tymczasem niektórzy wierzą oszustom i bywają oszukani. Nigdy więc nie zbliżajcie się do takich oszustów. Boska moc nie jest czymś, co można dawać czy brać. Możesz ją zdobyć swoją wiarą. Jeśli twoja wiara pozostanie niezachwiana, od początku do końca, nazywa się to prawdziwym oddaniem i poddaniem się Bogu. Jest to sthira bhakti i ananja bhakti (stałe i wyłączne oddanie). Jeśli będziesz mieć tak silne oddanie, osiągniesz stałość umysłu i głęboką wiarę, które są bardzo istotne na duchowej drodze. Czasami możesz myśleć, że Bóg poddaje cię trudnościom. W rzeczywistości Bóg nie zsyła ci cierpienia ani szczęścia On jest tylko świadkiem. Za twoje cierpienie odpowiadają twoje własne czyny. Kiedy doświadczasz trudności, nie powinieneś się przejmować; powinieneś iść naprzód. Bez względu na to, co się dzieje, uważaj, że jest to dla ciebie dobre. Kiedy masz tak niezachwianą wiarę, możesz osiągnąć wszystko. Nie marnuj swego czasu, pieniędzy i energii biegając za oszukańczymi guru. Dotrzyj do Boga z niezachwianym umysłem i wiarą skupioną na jednym. Sai zawsze podkreśla jedną rzecz bhadżan, bhadżan, bhadżan. Kiedy z miłością śpiewasz bhadżany, możesz osiągnąć Boga, gdziekolwiek jesteś. Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło: Sanathana Sarathi czerwiec 2012 12
Lato 2012 JJSłońce u progu waszego domu Dyskurs Bhagawana Śri Sathya Sai Baby wygłoszony 14 stycznia 1965 r. w Prasanthi Nilajam. Dotknięty wielkim nieszczęściem człowiek domagał się biletu w kasie biletowej na dworcu kolejowym, ale pracujący w niej kasjer był bezradny, ponieważ nie wiedział, dokąd podróżny chce jechać. A podróżny pragnął jedynie wyjechać, ponieważ miał już dość miejsca, w którym mieszkał. Prędzej czy później wszyscy zachowują się w ten sposób. Nawet, jeśli człowiek dożyje stu lat, nie chce już dłużej żyć, gdyż doszedł do wniosku, że wszyscy jego znajomi, krewni i bliscy opuścili go, nawet śmierć o nim zapomniała. Życie nie jest niezmiennym dobrem. Nikt nie jest szczęśliwy, jeśli trwa zanurzony w doczesnym życiu. Człowiek miota się na falach radości i smutku, rzucany przez dobry, a innym razem poniewierany przez zły los. Jest celem ostrych ataków lub słownych obelg. Obecne wokół zło zakłóca jego spokój, a niepokój odbiera mu sen i wewnętrzną ciszę. To tak, jakby człowiek próbował zasnąć w łóżku pełnym insektów, dlatego próbuje uciec od tego wszystkiego gdzieś do jakiegoś nieokreślonego miejsca, nie mając pewności dokąd! Nauczyciel duchowy (guru) może wam wskazać, gdzie macie iść, jakiego miejsca szukać, ale nie może sprawić, byście do niego dotarli. Sami musicie iść drogą krok po kroku. Nauczyciel może przeprowadzić dodatkowe zajęcia i udzielić wam szczegółowych wskazówek, lecz uczeń sam musi zyskać wiedzę. Istnieją dwa rodzaje osiągnięć: aprapta prapti i prapta prapti. Zdobycie czegoś, czego nie posiadaliście wcześniej, to aprapta prapti. Jeśli nie macie mikrofonu, idziecie i kupujecie go lub pożyczacie. Jeśli staliście się świadomi rzeczy, którą mieliście przy sobie, ale sądziliście, że jej nie posiadacie, to prapta prapti. Przychodzi do was przyjaciel i prosi o pożyczenie 10 rupii. Jest wam przykro, że nie macie tej sumy i nie możecie przyjść mu z pomocą, gdy znalazł się w trudnej sytuacji. Godzinę później, kiedy usiedliście i otworzyliście Gitę, znaleźliście banknot o wartości 10 rupii, który umieściliście między kartkami książki dawno temu i o którym zapomnieliście. Jesteście bardzo szczęśliwi z tego powodu! Te 10 rupii jest teraz tak cenne, jak świeżo zarobione pieniądze. Guru prosi was o poszukiwanie pomiędzy kartkami książki swojego serca. Znajdujący się tam skarb może sprawić, że staniecie się bardzo bogaci. 13
Kriszna nie usunął natychmiast złudzenia Ardżuny, jak niewątpliwie mógł uczynić. Postanowił, że Ardżuna przejdzie przez etapy słuchania, refleksji i koncentracji. To pacjent musi zażyć lekarstwo, a nie lekarz. Lekarz tylko przepisuje i namawia do przyjęcia leku. Trzeba tu także powiedzieć o jednej rzeczy. Ambitny uczeń musi już wcześniej mieć pewne pojęcie o prawdzie, w przeciwnym razie nie pozna tajemnicy. Telegram nadaje się alfabetem Morsa; zarówno nadawca, jak i odbiorca muszą znać ten kod. Doktor mówił o ludziach, którzy przychodzą do mnie w różnym celu. To prawda. Jednak jeśli niektórzy z nich nie dostają dokładnie tego, czego pragną, obwiniają mnie, a nie siebie, gdyż pragną rzeczy, które nie sprzyjają ich rozwojowi lub nie zasługują na to, aby je ode mnie otrzymać. Dlaczego obwiniacie słońce za to, że nie oświetla waszego pokoju? Otwórzcie drzwi i okna, a czekające u progu waszego domu słońce w jednej chwili zaleje pokój światłem. Musicie wykorzystywać swoją inteligencję, aby zasłużyć na łaskę Boga. Ona stanowi cel wszelkiego ludzkiego wysiłku. Uczeń wyprał szaty guru i rozwiesił je na sznurku w pustelni, aby wyschły. Guru chciał, aby szybko wyschły, ale uczeń nie potrafił sprostać temu zadaniu! Powiesił je złożone we czworo. Jego inteligencja powinna była skłonić go do rozwieszenia szat pojedynczo, aby mogły szybciej wyschnąć. Podobnie człowiek powinien wykorzystywać swoją inteligencję w sferze duchowej i niezłomnie wypełniać praktykę duchową. W końcu najszybsza metoda na wysuszenie szat, czy najlepszy sposób na przygotowanie smacznej potrawy to drugorzędne umiejętności. Najważniejsza jest zdolność przezwyciężania złych skłonności zmysłów, kierowania się do wnętrza, do strefy impulsów i nadawania im wyższego celu. Jaki jest pożytek z mycia i polerowania zewnętrznej części kubka, z którego się pije? Zamiast tego oczyśćcie jego wnętrze. Użyjcie kija intelektu Wspominanie imienia Pana jest najlepszym środkiem oczyszczania umysłu. Jest to sposób na przepłynięcie oceanu. Imię to tratwa, która przewiezie was bezpiecznie przez ocean. Imię usunie zasłonę iluzji skrywającą obecnie przed wami to, co boskie. Gdy ta zasłona opadnie, człowiek znajdzie się przed samym sobą i zobaczy Boga, którym jest. Człowiek posiada nieskończoną moc i nieograniczone możliwości, ponieważ jest falą na oceanie nieskończoności. Możecie to sobie uświadomić, jeśli tylko odważycie się rozważyć to przez chwilę. Jeśli będziecie mruczeć pod nosem mantry (święte formuły) stojąc pod drzewem mango, nie spadnie 14
Lato 2012 z niego owoc. Musicie wziąć gruby kij i rzucić nim w gałąź. Użyjcie kija intelektu i rzućcie nim w problem o nazwie wy i świat. Takie postępowanie przyniesie wam owoce. Właśnie dlatego skłaniam was do szukania dobrego towarzystwa i przebywania w nim, w towarzystwie ludzi świętych. Gdy przebywacie pośród takich duchowych bohaterów, macie większą szansę na zwycięstwo w walce ze złem. Pewnego razu, gdy Garuda (niebiański ptak Pana Wisznu), zaciekły wróg węży, przybył na górę Kajlasa (siedzibę Pana Śiwy), zobaczył węże, które Śiwa nosił wokół szyi, rąk, w talii i u stóp. Węże były teraz bezpieczne i z rozłożonymi kapturami posykiwały na niebiańskiego ptaka, który nie mógł im zrobić krzywdy, gdyż przebywały w boskim towarzystwie. Garuda powiedział: Dobrze, spełznijcie tylko z tego ciała, a wszystkie was pozabijam. Tak cenna wartość płynie dla aspiranta duchowego z przebywania w dobrym towarzystwie. Dla człowieka, który osiągnął duchowy sukces, święte towarzystwo jest również bardzo cenne, ponieważ jest ono jak trzymanie dzbanka w zbiorniku z wodą; nie zmniejszy się w nim ilość wody wskutek parowania. Jeśli znajdujący się na wysokim poziomie duchowego rozwoju człowiek, jogin, żyje wśród ludzi świeckich, szanse, że jego joga zjednoczenie z Bogiem, zniży się do bhogi, czyli przyjemności, są bardzo duże. Wartość płynąca z dobrego towarzystwa Przebywanie w świętym towarzystwie jest jak wędzidło i uzda dla nieujarzmionego rumaka, jak tama i kanały dla szalejącej powodzi. Wartość świętych miejsc opiera się właśnie na tym; gromadzą się tam bratnie dusze i przyczyniają się do pogłębiania duchowych pragnień. W takich miejscach możecie nie tylko wspólnie zaczerpnąć miłych i dodających otuchy wskazówek, ale także wzmocnić swoją wiarę i oddanie. Jeśli w jakimś miejscu nie spotkacie takiej atmosfery, unikajcie go i podążajcie naprzód, dopóki takiego miejsca nie znajdziecie. Musicie przywiązywać dużą wagę do pokarmu, jaki spożywacie, ponieważ dżihwa (język) i guhja (narządy rozrodcze) są wielkimi wrogami człowieka. Ogromna chęć zaspokojenia głodu i pragnień seksualnych prowadzą was do zguby. Zaprzestańcie dogadzać językowi i jego łakomstwu. Nie bądźcie ofiarami pożądania ani smaku. Przyjmujcie czyste pożywienie i spożywajcie je w towarzystwie czystych ludzi. Zachowajcie umiarkowanie w jedzeniu i trzymajcie zmysły pod ścisłą kontrolą. 15
Zwróćcie także uwagę na ilość i wielkość swoich pragnień. Wykorzystujcie zdolność rozróżniania oraz porzućcie zbędne przywiązania i nadmierne gromadzenie dóbr. Święty człowiek (fakir) jest tym, który nie ma zmartwień (fikr). Co jest źródłem niepokoju i zmartwień? Pragnienia i próby ich zaspokojenia, a także obawa przed ich niespełnieniem w pożądanym stopniu. Ograniczcie pragnienia, a zmniejszą się wasze zmartwienia. Zebraliście się tutaj, na werandzie w Prasanthi Nilajam, zabiegając o osobistą rozmowę ze mną, z całą masą pragnień w swoich sercach, pragnień, które miałbym wam spełnić. Dlaczego dźwigacie całe to brzemię? Nieście tylko jeden ciężar pragnienie zdobycia łaski Boga. On obdarzy was tym, co jest dla was najlepsze. Wszystko inne pozostawcie Jemu. Musicie wybrać między Bogiem a naturą Kiedyś pewien wnuczek, siedząc na kolanach dziadka, zadał mu bardzo proste pytanie: Dziadku, kochasz mnie?, a starszy człowiek od razu odpowiedział: Tak. Później dziecko zapytało: Czy kochasz Boga?, a dziadek ponownie odparł: Tak. Wtedy wnuczek stanowczo stwierdził: Jeśli kochasz również Boga, nie możesz kochać mnie. Jeśli kochasz mnie, nie możesz jednocześnie i tak samo mocno kochać Boga. To prawda. Musicie wybrać: czy kochać naturę i ignorować Boga, czy kochać Boga i uświadomić sobie, że natura jest tylko Jego szatą. Podejmujcie działania nie pragnąc ich owoców. Nie narzekajcie, że nie zdobyliście powszechnego uznania za ofiarowanie datków jakiejś fundacji. Sami musicie zjeść owoce swoich czynów, bez względu na to, czy są one dobre, czy złe. Dlatego najlepszym sposobem na uwolnienie się od skutków swoich czynów jest ignorowanie owoców i spełnianie czynów dla samego tylko czynienia. Postępując w ten sposób nie będziecie obciążeni grzechem ani nie zdobędziecie zasługi. Jeśli pragniecie zysku, musicie być przygotowani także na to, aby pogodzić się ze stratą. Jeśli zbudujecie studnię na skrzyżowaniu czterech dróg oczekując, że zyskacie zasługi za zaspokojenie pragnienia ludzi i zwierząt, nie będziecie mogli uciec od winy, jaką zostaniecie obciążeni, jeśli ktoś do niej wpadnie i utopi się. Jeśli wachlujecie kogoś z miłości, możecie przestać, kiedy chcecie, lecz sługa pobierając wynagrodzenie za wachlowanie swojego pana, musi kontynuować swoją pracę, niezależnie od tego czy ma na to ochotę, czy też nie. Porzućcie pragnienie otrzymywania zapłaty za pracę, a będziecie wolni. Biorąc zapłatę lub prosząc o nią, przywiązujecie się. Na tym polega tajemnica porzucenia owoców swoich działań (karmaphala-tjaga). 16
Lato 2012 Życie jest nierzeczywiste jak sen Przede wszystkim przekonajcie się, że życie jest tak nierzeczywiste jak sen. Nie przywiązujcie się do niego ponad rozsądne granice. Kiedyś pewien człowiek porzucił nagle dom rodzinny i opuścił swoją wioskę, ponieważ był zbyt ubogi, aby utrzymać swoją żonę i dzieci. Po jego odejściu warunki życia rodziny pogorszyły się jeszcze bardziej i biedna kobieta musiała doświadczyć śmierci z głodu swojego małego dziecka. Następnego dnia mąż jednak wrócił i gdy żona płacząc, przekazała mu tę smutną nowinę, powiedział: Kobieto! Ubiegłej nocy spałem w przydrożnym zajeździe i miałem sen. Byłem bardzo zamożnym człowiekiem, miałem piękny dom i szczęśliwą rodzinę z szóstką wspaniałych dzieci; miałem ładne huśtawki i eleganckie krzesła w ogrodzie oraz wielu służących, którym wydawałem polecenia. Po przebudzeniu wszystko straciłem. Za kim mam teraz płakać? Za szóstką dzieci, które straciłem rano, czy za jednym dzieckiem, które straciłem wczoraj? Tych sześcioro nie będzie się już nigdy bawiło; to jedno także nie będzie biegało. Gdy śniłem, to jedno dziecko nie istniało. Gdy się zbudziłem, tych sześcioro przestało istnieć. Istnieje tylko człowiek, który jest świadomy zarówno stanu snu, jak i jawy Ja. Poznajcie to Ja i wiedzcie, że jest ono tożsame z On (Bóg). Możecie je poznać wyłącznie dzięki wzmożonej dyscyplinie duchowej nieskażonej przez gniew, zawiść i chciwość wad, które wyrastają z ego. Kiedy wpadacie w gniew, zachowujecie się tak, jakby zawładnął wami zły duch; wasza twarz staje się szpetna i przerażająca. Tak jak czerwona żarówka mruga, gdy zbliża się niebezpieczeństwo, podobnie wasze oczy i twarz robią się czerwone jak światło ostrzegawcze. Zauważcie to i udajcie się w spokojne, ciche miejsce. Nie pozwalajcie sobie na nikczemne słowa. Zawiść i chciwość również biorą się z ego. Musicie je bacznie obserwować i panować nad nimi. Ego zniknie jak ogon kijanki, gdy będziecie wzrastać w mądrości. Ogon musi odpaść. Jeśli zostanie ucięty, biedna kijanka zginie. Dlatego nie martwcie się o ego. Rozwijajcie w sobie mądrość, umiejętność rozróżniania i wiedzę o ulotnej naturze wszystkich przedmiotów materialnych, a wówczas ogon zniknie. Każdy człowiek rodzi się z powodu ego, jest w nie odziany, umiera, przychodzi i odchodzi, daje i otrzymuje, zyskuje i wydaje, Ucieka się do kłamstwa lub mówi prawdę, przez cały czas będąc z ego... Ci, którzy zniszczą swoje ego, osiągną spełnienie. Usuńcie korzenie egoizmu ze swojego serca. To wystarczy... tłum. Dawid Kozioł Źródło: www.sathyasai.org. pl 17
JJNatura umysłu Dyskurs Bhagawana Śri Sathya Sai wygłoszony w ramach letnich kursów w aśramie Brindawan w 1972 roku. Kto chce żyć na tym świecie, musi najpierw stać się człowiekiem, zaś kto chce nauczyć się brahmawidji (boskiej wiedzy), musi być uduchowiony. Ciało składa się z pięciu żywiołów, a dusza nie ma z nim żadnych szczególnych powiązań. Jednak wgląd w tę materię dowiedzie, że dusza jest w ciele jego prawdziwą esencją. W życiu codziennym, gdy mieszkamy w wynajętym domu, mówimy, że płacimy czynsz. Można spytać, czy płacimy czynsz domowi, czy właścicielowi domu. Odpowiedź jest oczywista. Ale w sprawach duchowych tak głęboko nie dociekamy. Ciało jest jak wynajęty dom. W tym domu mieszka człowiek, który tak naprawdę musi płacić czynsz właścicielowi, czyli Bogu. Nie powinien płacić czynszu ciału. Bóg jest właścicielem domu, w którym mieszkamy, gdyż ciało należy do Niego. Ten dom człowieka powinien służyć do zdobywania wiedzy i mądrości. Wiedza duchowa mówi nam, że w ciele mieszka Bóg, chociaż sami uznajemy je za podlegające procesowi zniszczenia. Nazywamy je także kszetrą, miejscem, gdzie ktoś mieszka, uznając, że w tym nietrwałym ludzkim ciele znajduje się coś trwałego. Dzisiaj rano omawiano dwie idee, mianowicie zniszczalność i niezniszczalność. Powinniśmy poznać związek między tymi pojęciami. Wszystko, co widzicie na tym świecie, ulega zniszczeniu. Wszystkie żywe istoty, które widzicie wokół siebie, są zniszczalne. Niezniszczalna jest jedynie dżiwa, czyli dusza, która znajduje się w widzialnych, żywych istotach. Jeśli chcecie to zrozumieć, musicie uwierzyć, że wszystko, co podlega zmianie, każda rzecz, która od czasu do czasu ulega transformacji, jest zniszczalna. Ludzkie ciało związane jest z sześcioma etapami przemian. Są to: narodziny, wzrost, zmiana, ewolucja, śmierć i rozpad. Ponieważ ciało przechodzi wszystkie te fazy, nie jest trwałe. Różnica między zniszczalnością i niezniszczalnością jest bardzo niewielka. Gdyby nie istniała destrukcja, nie moglibyśmy zrozumieć, czym jest to, co trwałe, niezniszczalne. Z drugiej strony, gdyby nie było tego, co trwałe i tego, co niezniszczalne, nie zrozumielibyśmy, czym jest to, co ulega zniszczeniu. Kiedyś zrozumiecie, że te aspekty są ze sobą powiązane tak ściśle, że nie można oddzielić jednego od drugiego. Taką naukę zawiera rozdział XIII Bhagawadgity, w którym omawia się kszetrę i kszetradżnię, tj. pole i tego, kto na tym polu mieszka. Wyjaśniono tam bardzo wyraźnie związek między mieszkaniem i tym, kto w nim mieszka. Musimy dociekać i pytać, czy urzeczywistnienie jaźni, czyli duszy jest ostatecznym osiągnięciem. Jednak na tym nie kończą się dociekania. Oczywiście, przez 18
Lato 2012 takie dociekania zrozumiemy, czym jest zniszczalna część człowieka, a czym jego część niezniszczalna. Lecz istnieje coś, co nie jest ani ciałem, ani duszą i wykracza poza nie. Osiągniemy cel naszej praktyki tylko wtedy, gdy zdołamy urzeczywistnić Puruszottamę. Oto mały przykład. Służący, chcąc znaleźć swojego pana w ciemnym pokoju, wchodzi do tego pokoju i stara się dotknąć i poczuć wszystko, co tam się znajduje. Może wtedy trafić na krzesło i powiedzieć Nie, to nie jest mój pan. Potem może dotknąć ławy lub jakiegoś pudełka i innych przedmiotów, i powiedzieć to samo. W końcu może podejść do łóżka i dotknąć koca, wyczuć pod nim nogi i pomyśleć Tak, znalazłem mojego pana. Ale jego cel zostanie w pełni osiągnięty dopiero wtedy, gdy zdoła go rozpoznać. W tym ciele, które można porównać do domu, wszystkie pragnienia, jakie przychodzą z rozmaitych organów ciała, można porównać do ciemności w domu. Po tym ciemnym domu chodzi osoba, niczym ów służący, szukając duszy lub Pana. Pierwszą rzeczą, jaką ta osoba zrobi, będzie dotknięcie i odczucie narządów ciała. Potem poczuje obecność umysłu, a następnie obecność inteligencji. Dzięki tej inteligencji, którą można porównać do koca, którego dotknął służący, co było pierwszym krokiem do znalezienia pana, osoba może odnaleźć stopy swego Pana. Musimy zrozumieć w tej analogii i na duchowej ścieżce, że istnieją w nas cztery aspekty: duszy, inteligencji, umysłu i narządów zmysłów. O duszy, inteligencji, umyśle i narządach zmysłów mówiono dzisiaj rano. Dano też do zrozumienia, że dla zmysłów panem jest umysł, dla umysłu panem jest inteligencja, zaś dla inteligencji panem jest dusza. Zatem, jeśli zechcemy dotrzeć do duszy w procesie wznoszenia się od zmysłów do umysłu, potem do inteligencji i wreszcie do duszy, będzie to bardzo trudne zadanie. Jeżeli jednak głębiej zastanowimy się, to stwierdzimy, że wszystkie te cztery aspekty są zjednoczone w atmie, czyli duszy. Przywołam przykład mleka. Najpierw je widzimy. Potem, aby zadowolić nasz zmysł smaku, zmieniamy je w zsiadłe mleko. Następnie ubijamy zsiadłe mleko, aby wydobyć z niego masło. To, co pozostaje, nazywamy maślanką. Zatem, po tych wszystkich przemianach, pozostaje po prostu maślanka. Cała esencja mleka została wydobyta w postaci masła, a to, co pozostaje, wydaje się bezużyteczne. Możemy maślankę porównać do naszych zmysłów, a umysł do zsiadłego mleka. To, co nazywamy masłem to inteligencja. Ponieważ zsiadłe mleko, masło i maślanka pochodzą z pierwotnego źródła mleka, mleko możemy porównać do naszej duszy. Powinniśmy zastanowić się, jak ważne są te organy zmysłowe, czyli 19
maślanka i czy możemy z niej uzyskać mleko, czyli pierwotne źródło albo czy dzięki zmysłom możemy dotrzeć do naszej duszy. Umysł i inteligencja są związane z różnymi narządami. Musimy szczegółowo rozważyć, jak bardzo zniekształcony jest na skutek tych powiązań docierający do nas obraz źródła, czyli duszy. Podam jeszcze jeden przykład. Napełniamy szklankę smacznym sokiem owocowym. Szklanka służy jedynie jako pojemnik dla soku, ale nie doznaje jego smaku. Następnie do szklanki wkładamy słomkę i pijemy sok. Sok swobodnie przepływa przez słomkę. Lecz nawet słomka nie smakuje soku. Gdy sok dociera do języka, ten potrafi poczuć jego słodycz. Ale również język nie jest w stanie doświadczyć smaku soku. Język, nie doświadczając smaku soku, przekazuje go organom trawiącym. W taki sam sposób do ciała, które można porównać do szklanki, dostarczamy sok boskiego uczucia. Nasze zmysły możemy porównać do słomki. Ani ciało, które jest szklanką, ani zmysły słomki, nie cieszą się smakiem boskości. Ale inteligencja, którą można porównać do języka, może już prowadzić pewnego rodzaju dociekania i stwierdzić, że coś jest takie lub inne. Jednak podobnie jak język, który nie doświadczał smaku soku, inteligencja również służy jedynie do rozróżniania i rozpoznawania smaku, lecz nie doświadcza go. Podobnie jak język przekazywał sok organom trawienia, tak inteligencja również przekazuje to uczucie duszy. Właśnie w tym kontekście mówimy o inteligencji jako o czymś, co nie może rozwiązać naszych problemów w większym stopniu niż narządy zmysłów. To, czego nie da się zrozumieć, czego nie można urzeczywistnić ani za pomocą organów zmysłowych, ani za pomocą inteligencji, nazywa się atma-tattwą, czyli naturą duszy. Dopiero gdy zdołamy skierować nasze zmysły, nasz umysł i inteligencję na właściwą ścieżkę, będziemy mogli nieco zbliżyć się do zrozumienia, czym jest dusza i czym jest niezmienność wewnątrz naszego ciała. Jednakże, aby w pełni to zrozumieć, musimy doświadczyć tego, co jest podobne do atmy. Ale atma jest niedostępna dla zmysłów, które nigdy jej nie dosięgną ani nie urzeczywistnią. Mówimy, w tym kontekście, o dwóch różnych dziedzinach jedną jest fizyka, a drugą filozofia. Różnica między nimi polega na tym, że tam, gdzie kończy się fizyka, zaczyna się filozofia. Abyście mogli zrozumieć i urzeczywistnić atmę, musicie wykonywać pewne ćwiczenia i przejść przez pewne praktyki. Jeśli zechcecie dokonać tego dzięki pracy waszych zmysłów, umysłu i inteligencji to tak, jak byście chcieli zamienić mleko w zsiadłe mleko, a to z kolei w masło i maślankę. To znaczy, że musicie przyjąć pewne uznane i standardowe procedury, 20
Lato 2012 i właściwie je zastosować. Jeśli nie znacie procedur lub zastosujecie je niewłaściwie, nie zmienicie mleka w zsiadłe mleko, masło i maślankę. W każdym naszym postępowaniu nie powinniśmy zapominać o celu. W naszej analogii pierwotnym źródłem jest mleko, a wszystkie inne jego postaci zsiadłe mleko, masło i maślanka są tylko produktami, które wyszły ze źródła, z mleka, dzięki przemianie. Istnieje powiedzenie, że umysł jest zwierciadłem naszej wewnętrznej istoty. Zatem to, co wychodzi z naszego wnętrza, co emanuje z wewnętrznego bytu, jest umysłem, o ile ten byt jest właściwie odzwierciedlony. Tym samym jest też inteligencja, a także czyny, jakie wykonujemy. Nie może istnieć nic, co jest związane z naszym umysłem, inteligencją lub czynami, a co przychodzi z zewnątrz. Wszystko to pochodzi z naszego wnętrza. Dla tych z was, którzy przybyli tu po raz pierwszy, istotne jest pełne przekazanie znaczenia tego wszystkiego, dlatego dam wam inny, dość znany przykład, który niektórzy już znają. To, co trzymam w ręce, jest kawałkiem tkaniny. Wszyscy zgodzą się z tym, że jest to kawałek tkaniny. Ale z mojego punktu widzenia jest to wiązka nici. Jeśli spojrzycie na to pod innym kątem, nie jest to nawet wiązka nici, ale jest to po prostu trochę bawełny. Bawełna, nici i tkanina są zasadniczo tym samym. Podobnie narządy zmysłów, umysł i inteligencja kiedyś połączą się w jedno i zaistnieje sytuacja, w której będziemy odnosić się do jednej i tej samej rzeczy. Tak jak zsiadłe mleko, masło i maślanka powstały z jednego i tego samego źródła, podstawą, fundamentem czy źródłem waszego umysłu jest oryginał, z którego wyłoniły się wszystkie te jego przekształcenia. Jeśli teraz postanowimy zrobić coś, żeby tkanina zniknęła, niektórzy z was mogą zechcieć ją podpalić. Ale nie jest to właściwy proces. Możemy wyciągnąć wszystkie nitki, jedna po drugiej i tkanina zniknie. Jeśli przeprowadzimy właściwe i szczegółowe dociekanie szukając odpowiedzi na pytanie, co jest podobne do tkaniny, a co do nici, otrzymamy odpowiedź, że do tkaniny podobny jest umysł, a nićmi są pragnienia. Z zebranych razem pragnień powstaje umysł, który możecie nazwać tkaniną. Jeśli chcecie, by zniknął umysł-tkanina, musicie pousuwać z niego wszystkie pragnienia, jedno po drugim tak jak wyciągaliście nici z tkaniny. Skoro wypełniamy umysł, a właściwie tworzymy go gromadząc wielką ilość pragnień, rozmaitych pragnień, sprowadza on na nas wiele problemów. Z drugiej strony, jeśli nie podtrzymujemy tych pragnień, nie budujemy umysłu. Zatem w ogóle nie będzie sprawiał nam kłopotów. Wielu z was podróżowało pociągiem i widziało w przedziałach napis Im mniej bagażu, tym bardziej wygodna podróż. W pewnym sensie nasze życie jest długą podróżą. Ponieważ gromadzimy mnóstwo bagażu w postaci rozlicznych pragnień, ta długa podróż staje się dla nas uciążliwa. Jeżeli potrafimy zmniejszyć ten bagaż składający się z pragnień, nasza podróż przez życie stanie się łatwiejsza. 21
Proces redukcji bagażu albo porzucania pragnień w trakcie podróży życia nazywa się w języku wedanty wajragją. Wajragja nie oznacza porzucenia domu, opuszczenia swego otoczenia, odejścia od żony i dzieci, i zamieszkania w lesie. To nie jest wajragja. Kiedy pozostajemy w domu, wśród naszych obowiązków i wypełniamy je z umysłem wolnym od pragnień i przywiązania do nich traktując wszystko, co robimy, jako czyny podejmowane, by zadowolić Boga, wówczas można to nazwać właściwą wajragją. Takie postępowanie jest wykonywaniem wszystkich obowiązków dla zadowolenia Boga. Nie wykonuje się ich dla własnej przyjemności. Gdy uświadomicie sobie, że wszystko, co robicie, robicie w imię Boga i ku Jego zadowoleniu, wyeliminujecie wszystkie straty, trudności i problemy w waszym życiu. Wedy, z definicji, dostarczają wiedzy o wszystkim. Ich nazwa wywodzi się od rdzenia wid który znaczy wiedza. Wielu ludzi nawet z tego kraju zadaje pytania i wyraża wątpliwości, kto napisał Wedy, jakie mają znaczenie, czego uczą i co zawierają. Przykre jest to, że wątpliwości te rodzą się także w umysłach wielu mieszkańców Indii. Mówiąc o początkach Wed trzeba stwierdzić, że gdy święci riszi, prorocy tego kraju odprawiali wyrzeczenia i dociekali natury Boga, postrzegali Wedy w postaci rozmaitych dźwięków, jakie do nich docierały. Nasze Wedy są rezultatem słuchania przez tych mędrców różnych boskich dźwięków. Nie są skutkiem studiów, czytania czy pisania książek. Ponieważ otrzymano je w procesie słuchania dźwięków, nazywa się je śruti (usłyszane). Dla rzeczy, które poznaje się w procesie słyszenia, nie ma innej pramany (dowodu). Nie można zacytować czegoś innego, aby poświadczyć autentyczność Wed, gdyż zostały one usłyszane tylko w formie dźwięku. Ten proces jest niczym oddech wdech i wydech samego Boga. To niewłaściwe uważać tak święty dar uzyskany z łaski Boga za pewien rodzaj tekstu, który jedynie narzuca nam procedury i postępowanie. Gdy dzisiaj człowiek wykształcony zdoła napisać dziesięć linijek, opatruje je swoim nazwiskiem, by pokazać wszystkim, że jest autorem tych dziesięciu linijek. Użyje wszelkiego rodzaju narzędzi, takich jak prawa autorskie itd., by utrwalić fakt, że to on jest autorem owych dziesięciu linijek. Ale w przypadku Wed, które są nieskończone i nie mają ograniczeń czasowych, ich autor Bóg nigdy siebie nie eksponował. 22
Lato 2012 Całkowita osobowość i kompletna istota, która potrafiła przekazać nam to, co zawierają Wedy, a także dostarczyć ogromnej dawki błogości, jaką mogą one dać, nie ma ani imienia, ani formy. Jakąż moc posiada ktoś, kto nie posiada ani imienia ani postaci, a mimo to potrafił obdarzyć nas taką błogością, jaką dają Wedy?! W swojej łasce Bóg dał nam Wedy po to, abyśmy mogli zrozumieć znaczenie świata, ludzkiego życia, a także ducha boskości. W czasach, gdy Wedy po raz pierwszy ujrzały światło dzienne, było ich bez liku, lecz do czasów współczesnych przetrwały tylko cztery. Z tych czterech pierwsza to Rigweda. Nazwę tę otrzymała dlatego, że składa się z krótkich wersetów (rik), czyli mantr. Weda ta, poza tym, że przekazuje nam te krótkie wersety i ważne wezwania typu: satjam wada mów prawdę, dharmam ćara postępuj prawomyślnie, zawiera także rozmaite rytuały i procedury, które w rezultacie mają utrzymywać właściwe warunki funkcjonowania społeczeństwa. Drugą Wedą jest Jadżurweda, która pomaga nam w wypełnianiu obowiązków. Mówi, jak mamy się zachowywać i dbać o integralność społeczeństwa. Trzecia, Samaweda, jest szczególnie ważna. W Samawedzie głównym tematem jest muzyka. Dodatkowo w niektórych miejscach tej Wedy zawarta jest esencja Rigwedy i Jadżurwedy. Czwartą i ostatnią Wedą jest Atharwanaweda, która nie tylko jest blisko związana z trzema pozostałymi Wedami, lecz koncentruje się na tym, jak człowiek w swoim codziennym życiu powinien dbać o rozmaite rzeczy, które musi wykonywać oraz o swoje dzieci, rodzinę i starszych, by zapewnić im przetrwanie i uszczęśliwić. Ponadto Weda ta uczy nas pewnych szczególnych praktyk, takich jak gokarna i gadżakarna. Te święte teksty i pisma, których celem jest zwrócenie życia i poglądów człowieka ku Bogu, są zaniedbywane przez niektórych ludzi w tym kraju. Przestajemy odprawiać rytuały zapisane dla nas w Wedach. Co więcej, kwestionuje się też autentyczność samych Wed. Pytają, kto jest ich autorem. Uważają je za bezużyteczne i bezcelowe. Nawet jeśli sądzimy, że nie znamy autora Wed, nie powinniśmy porzucać naszych obowiązków. Oto mały przykład. Widząc kabel elektryczny możecie zapytać, kto jest autorem prądu lub kto go odkrył albo od kogo pochodzi. Nie każdy może udzielić odpowiedzi na takie pytania. Czy dlatego, że nie wiemy, kto jest autorem prądu, będziemy podważać jego użyteczność? I podobnie, choć nie wszyscy znamy autorstwo Wed, powinniśmy iść tą ścieżką i przestrzegać obowiązków przypisanych przez Wedy. Właśnie dzięki takiemu postępowaniu dostąpimy szczęścia. 23
Tych, którzy nauczają ludzi przekazując im ideały i poglądy zawarte w Wedach, określa się mianem mahariszich. Dopiero gdy będziemy umieli zrozumieć i zaakceptować ideały przedłożone przez nich oraz wcielić je w życie, naprawdę będziemy mogli zobaczyć, kim są owi mahariszi, co myśleli i jakie mieli poglądy. Doświadczeni mahariszi są podobni do ludzi, którzy panują nad prądem elektrycznym i są jego właścicielami. Jeżeli zdołacie ich naśladować, jeżeli zaakceptujecie to, czego uczą i pójdziecie ścieżkami, które wytyczyli, wówczas tak jak otrzymuje się światło dzięki prądowi, dostąpicie błogości i szczęścia dzięki swojemu postępowaniu. Dlatego wy, młodzi ludzie, powinniście rozumieć, czym jest kultura Indii i co zawierają święte teksty, takie jak Ramajana, Mahabharata i purany. I nie tylko zrozumieć, lecz także usilnie dążyć do wcielania ich nauk w życie i zgodnie z nimi postępować. Gdy tak się stanie, urzeczywistnicie świętość ludzkiego życia i będziecie czerpać z niego szczęście i przyjemność. Mam nadzieję, że w przyszłości zrozumiecie treść Wed, ich przekaz oraz szczegółowe zasady przedstawione w każdej z nich. Tych rzeczy uczyć was będą doświadczeni uczeni. Mam nadzieję, że będziecie słuchać ich z należytą uwagą i pobożnością. ( ) W życiu codziennym ciągle mówimy: to jest moje ciało, to jest mój umysł, to jest moja inteligencja, to są moje ręce, nogi. Cały czas tak mówicie, ale czy choć raz próbowaliście dowiedzieć się, kim jesteście, zanim powiedzieliście to jest moje, tamto jest moje? Dopiero gdy odkryjesz, kim jesteś, masz prawo mówić, że twoje ciało należy do ciebie. Gdy myślisz, że wszystkie te rzeczy są twoje, pokazujesz, że jesteś kimś odrębnym od ciała czy umysłu. Jeśli powiem, że ten ręcznik jest mój, daję do zrozumienia, że mogę go wyrzucić i istnieć niezależnie od ręcznika. Zatem, jeśli mówicie, że to ciało jest wasze, to przypisujecie sobie możliwość porzucenia ciała i istnienia poza nim. Nie jesteście ciałem. Jeśli mówicie, że to jest wasz umysł, stwierdzacie, że nie jesteście umysłem. Czym więc jest w was to, co nie jest ani ciałem, ani umysłem, ani inteligencją, ani narządami zmysłów? To, co odsłania i objaśnia waszą prawdziwą postać i daje wam odpowiedzi to Wedanta. Młodzieniec o imieniu Nacziketas udał się do Boga Jamy i zadał mu liczne pytania, aby poznać prawdziwą naturę jaźni. Nie powstrzymały go pokusy w postaci dobrodziejstw, jakie obiecywał mu Jama. Był stanowczy i zadawał pytania, by dowiedzieć się, czym jest prawdziwa jaźń. Aby poznać naturę jaźni doświadczył wielu trudności i nie ustawał w wysiłkach, dopóki nie otrzymał tego, czego chciał. Dzisiaj zapomnieliśmy, czym jest prawdziwa natura jaźni i zajmujemy się zaspokajaniem rozmaitych pragnień. Angażujemy się w niewłaściwe sprawy przynosząc wstyd 24
Lato 2012 i niesławę naszemu krajowi, który ma tak chwalebną tradycję. Ale to się zmieni. Studenci, musicie dążyć do tego, by zapanowała sanathana dharma i podążać ścieżkami, które wskazały nasze pisma i Wedy. Przestrzegajcie dyscypliny i swoimi czynami głoście wielkość naszego kraju. Pokażcie światu, że jesteście żołnierzami i posłańcami błogości i pokoju wartości, z których jesteśmy dumni. Postępujcie tak, by zostać przywódcami tam, gdzie się znajdziecie. Nie dopuśćcie do tego, by te idee opuściły wasze umysły lub serca. Niech tak się stanie. Błogosławię was. tłum. Kazik Borkowski Źródło: www.sathyasai.org.pl JJOsiągnijcie wizję jedności Fragmenty dyskursów Bhagawana wygłoszonych podczas świąt Guru Purnima. Ten, kto uprawia miłość na polu swego serca, jest prawdziwym chrześcijaninem, prawdziwym sikhem, prawdziwym hindusem i prawdziwym muzułmaninem. W rzeczy samej, jest on prawdziwym człowiekiem i prawdziwym guru. Atma jest wiecznym świadkiem Jakie jest znaczenie święta Guru Purnima? Guru to ktoś, kto oświetla twoją drogę do boskości. Purnima oznacza święte światło księżyca w pełni. Księżyc w pełni symbolizuje umysł w pełni oświecony. Jest on nieskazitelny i niesplamiony. Jeśli w umyśle jest choćby ślad skazy, powiedzie on w stronę ciemności. Nie może dać ci całkowitej błogości. Wedy mówią: Ćandrama manaso dżatha ćakśo surjo adżajatha (Księżyc narodził się z umysłu, słońce narodziło się 25
z oczu Najwyższej Istoty). Księżyc jest przewodnim bóstwem umysłu. Purnima w prawdziwym znaczeniu tego słowa to dzień, w którym umysł jest wypełniony czystą miłością. Niech twój umysł jaśnieje jasno jak księżyc w pełni. Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy napełnisz umysł miłością. Prawdziwy guru Kim jest guru? Słowo to określa tego, kto rozprasza ciemność niewiedzy. Gu znaczy Ten, który jest ponad cechami (gunami), ru zaś to Ten, który jest ponad postaciami (rupami). Odnosi się to tylko do Boga. Stąd właśnie sławi się guru jako Brahmę, Wisznu i Śiwę. Zarówno makrokosmos, jak i mikrokosmos powstają z jednej prawdy. Są jej przejawem i wyłaniają się z tej prawdy, ale nie mają na nią wpływu. Prawda owa jest znana jako Brahman. Ten niezmienny, transcendentny i wszechobecny brahman zamiast po prostu być, postanowił stać się i dlatego określa się go jako Boga, Iśwarę (Wszechmocnego). Boskim podłożem wszystkiego jest duchowy absolut zwany Paramatmą (najwyższą, absolutną jaźnią). Jest On również podłożem, podstawą, rdzeniem i rzeczywistością człowieka. Pomimo stawania się, które jest złudzeniem, nakładaniem się różnorodności na tę Jedyną Istotę, pozostaje Ona jedyną. Gdy nie prowadzi się takiego dociekania, postrzega się jedynie różnorodność. Ta różnorodność nie jest ani rzeczywista, ani nierzeczywista. Jest względnie rzeczywista, rzeczywista przez jakiś czas, rzeczywista pragmatycznie. To mitja, a nie satja. To połączenie satji (prawdy) i asatji (nieprawdy) jest pozornie prawdziwe, ale zasadniczo nieprawdziwe. Rzeczywiste jest dla najbardziej praktycznych celów (wjawahara), ale nierzeczywiste, kiedy ujawni się jego istotę. Mitja jest mieszaniną satji i asatji, wiedzą o wężu, której się zaprzecza, gdy zdobędzie się wiedzę o linie [w półmroku przypominającej węża]. Maja każe nam wierzyć, że świat jest realny Chmury wydają się być przylepione do nieba, podobnie maja (skłonność do wyciągania wniosku, że to, co mówią nam zmysły, jest prawdziwe albo do rzutowania na otaczający nas świat własnych upodobań i uprzedzeń) daje nam nieprawdziwy obraz Brahmana. Sprawia, że wierzymy, iż świat jest rzeczywisty. Jej wpływ wypacza nasze rozumowanie, nasze wrażenia zmysłowe i nasze poglądy odnośnie Boga, stworzenia i człowieka. Rozpościera przed nami różnorodność, która zwodzi i oszukuje. 26
Lato 2012 Zasadnicza prawda, na którą maja (boska ułuda) rzutuje swój kalejdoskop, opisywana jest przez proroków jako sat-ćit- -ananda (istnienie, wiedza, błogość). Nie znaczy to, że Brahman ma trzy cechy. Brahman istnieje ponad czasem i przestrzenią. Posiada wszelką wiedzę i można go poznać; jest źródłem wszystkiego i szczytem błogości. Sat-ćit-ananda to nie są trzy odrębne cechy, ale te trzy cechy Jednego można pojąć dzięki doświadczeniu nie dzięki słowom, jako że słowa mogą jedynie odbić się od boskości. Nie możemy zaliczyć Brahmana (Najwyższej Istoty) do jakiejś klasy czy do genów. Nie można go określić przy pomocy tych trzech podstawowych cech ani uważać za wykonującego szczególne działania, ponieważ zawsze jest nieruchomy. Nie można też mówić o Brahmanie w kategoriach związków z innymi istotami, ponieważ jest On jednym bez drugiego. Trzy cechy istoty indywidualnej Dżiwa (dusza indywidualna) posiada cechy emocjonalne związane z namiętnością i aktywnością. Najniższą jest tamasowa, najwyższą zaś sattwiczna. Iśwara jest sattwicznym odzwierciedleniem Brahmana., dlatego człowiek musi starać się wznieść wyżej, do królestwa sattwicznego. Musi być zawsze czujny, aby nie spaść na niższy poziom do tamasowego królestwa materii i dążeń materialnych. Guru musi ukazywać ten ideał uczniowi i prowadzić go ku niemu. Musi go zachęcać, aby uświadomił sobie obecność Boga w człowieku. Aspiranci i nauczyciele używają często słowa adjatmiczny (duchowy). Co dokładnie oznacza adjatmiczny? Czy bhadżan jest adjatmiczny? A może dotyczy to dżapy i dhjany? Albo oznacza obrzędy i uroczystości religijne? Czy obejmuje pielgrzymki do miejsc świętych? Nie. Są to jedynie korzystne czyny. Adjatmiczny w rzeczywistym znaczeniu tego słowa odnosi się do dwóch postępowych osiągnięć lub przynajmniej szczerych wysiłków na ich rzecz: mowa o pozbywaniu się zwierzęcych cech wciąż kurczowo trzymających się człowieka oraz o jednoczeniu się z boskością. O trzech rodzajach guru Zastanówcie się, na ile człowiek odniósł powodzenie w pokonywaniu zwierzęcego dziedzictwa pożądania, chciwości i nienawiści, jeśli traci czas, pieniądze i energię na tak zwane adjatmiczne ćwiczenia. Jaki postęp czyni przez słuchanie tekstów? Czy stał się choć trochę mniej zwierzęcy? Takie dociekania powinien podjąć człowiek, ale niestety ignorujecie to zadanie. Podejmowane obecnie sadhany (duchowe ćwiczenia) pobudzają tylko pychę i działanie na pokaz, zawiść oraz egoizm. Nie wykorzeniają ich w najmniejszym stopniu. Ludzie pielgrzymują do domu Boga, ale modlą się do Niego o więcej pieniędzy, 27
rozgłos i władzę, ponieważ ich myśli, słowa i czyny krążą jedynie wokół tych przejściowych i błahych oznak ziemskiego powodzenia. Świat i wszystkie jego przejawy związane z władzą świadczą o gunie tamasowej (cecha pasywności). Nie mogą podnieść człowieka na poziom sattwiczny (czystości). Guru musi napominać jednostkową jaźń, aby uświadomiła sobie jaźń powszechną. W ten dzień święta Guru Purnima musimy czcić wdzięcznym sercem takich guru, którzy zapewnili wyzwolenie wielu ludziom. Są to najwyżsi guru. Na świecie jest też wiele innych rodzajów guru. Guru, który daje ci mantrę (świętą formułę), mówi ci o jej możliwościach i poleca, abyś ją szczerze i stale powtarzał to diksza guru wprowadzenie w mantrę określane jest w języku obrzędowym słowem diksza. Uważa on, że jego obowiązek kończy się wraz z przekazaniem mantry i poleceniem wypowiadania jej z przekonaniem i starannością. Nie kieruje uczniem, aby ujarzmił swoje zmysły, podążał naprzód i odniósł zwycięstwo. Dla ucznia mantra ta jest formułką, którą powinien powtarzać jak papuga. Może nawet nie wiedzieć, że jest to drogocenny dar, ale bez sadhany i samodoskonalenia się dar ten nie ma żadnej wartości. Maja jest także przejawem Brahmana Inny guru zaleca oddawanie czci tej czy innej postaci Boga. Jeszcze inna grupa guru udziela nauk mających zmienić waszą świadomość. Są to guru-nauczyciele. Jednak wszyscy ci guru pomijają Jednego i kierują uwagę, wielbienie i oddanie na wielu, którzy są tylko względnie prawdziwi. Nie podają metod na zdobycie czystości i jasności. Obawiają się sprzeciwiać zwierzęcym popędom w swoich uczniach. Ich nauki napełniają głowę, ale nie pobudzają serca. Wszyscy guru zapewniają, że Bóg, przyroda i człowiek istnieją oddzielnie, podczas gdy wszyscy oni opierają swoje nauki tak naprawdę na grze maji i Brahmana. Zajmują się tym, co poboczne, a nie tym, co główne: różnorodnością, a nie jednością, tym, co błahe, a nie tym, co prawdziwe. Najważniejszy jest Brahman, który, gdy odbija się w maji, wydaje się podzielony na Boga, przyrodę i człowieka. Ale są to tylko nierzeczywiste obrazy Jednego. Maja również jest postacią Brahmana. Mama maja (moja maja) mówi w Gicie Kriszna do Ardżuny. Stąd też, kiedy łączymy się w jedno z brahmanem lub zdobywamy łaskę Pana, Jego maja nie może nas dalej mamić. Dzisiaj zebrały się was tu tysiące, ponieważ jest to Guru Purnima, księżycowa pełnia guru. Wartościowy guru musi ułatwić widzenie jedności bez rozdźwięków i podziałów, tworzących poczucie moje i twoje w umyśle człowieka. 28
Lato 2012 Takim guru był mędrzec Wjasa. Dzisiejszy dzień jest także nazywany Wjasa Purnimą dniem, w którym ludzkość okazuje mu wdzięczność, na jaką zasługuje. Wjaso Narajano Harih: Wjasa to Pan Narajana, Hari. Narajana, Bóg we własnej osobie, przyszedł jako człowiek o imieniu Wjasa, aby ułożyć Wedy i uczyć człowieka drogi ku Bogu. I sprawił, że droga ta stała się prosta i łatwa. Niestety, człowiek jednak opacznie zinterpretował tę drogę albo też nie zauważył jej. Przylgnął do swojej przestarzałej wiary w skuteczność ziemskich, materialnych i nietrwałych rytuałów i obrzędów, które osłabiają jego umysł wzbudzając w nim strach lub pychę. Prawdziwy guru powinien trzymać się z daleka od takich osłabiających metod i wzmacniać w uczniach świadomość atmy. Dopiero wtedy można go czczić jako guru. Ucieleśnienia boskiej atmy! Prawdę mówiąc, człowiek jest atmą opakowaną ciałem. Jest przechowalnią nieskończonej, zawsze pełnej, jedynej, niepodzielnej atmy. Człowiek co najwyżej pozostaje człowiekiem zadowolonym z radżoguny, jaka w nim przeważa. Wielu jest zadowolonych ze swoich interesów w przedmiotowym, tamasowym świecie. Ich jedynym ideałem jest gromadzenie materialnego bogactwa i zaspokajanie materialnych potrzeb. Przyjrzyjcie się sami sobie i analizując swe pragnienia i działania odkryjcie, na jakim jesteście poziomie. W ten sposób możecie sami oczyszczać swoje myśli i popędy. Widzimy, że pojedyncze osoby oraz grupy odbywają męczącą drogę do świętych miejsc: Badrinath, Kedarnath i Haridwar, szukając pokoju i szczęścia. Udają się też do Tirupati i Kaśi. Czy pokonali w sobie choć kilka ze swoich zwierzęcych skłonności? To sprawdzian, który może usprawiedliwić stratę pieniędzy i czasu oraz trudności, jakie przeszli. Gdy zwierzę zostanie pokonane, a wewnątrz odczuwa się boskość, wówczas człowiek stwierdzi, że wszystkie te pielgrzymki są w nim. Nie ma więc potrzeby podróżowania od świątyni do świątyni. Bez osiągnięcia tego zwycięstwa nie masz prawa utrzymywać, że jesteś wielbicielem Ramy czy Kriszny, czy też jakiegoś innego wcielenia Pana. Na tym polega prawdziwy postęp duchowy. Błogosławię was wszystkich, abyście mogli osiągnąć ten postęp. Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło: Sanathana Sarathi lipiec 2012 29
Nauki Sai JJAwatar jako guru Fragment książki Sathya Sai Wahini napisanej przez Sathya Sai Babę, a złożonej z artykułów publikowanych na łamach Sanathana Sarathi. Kosmos, czyli stworzony świat oraz czas i karma (działanie) są to przejawy woli Boga, które są z Bogiem połączone. Niektórzy uważają, że są one fałszywe i nierealne, lecz jak mógłby Bóg, ucieleśnienie satji, czyli prawdy, uczynić coś nieprawdziwego? Należy więc stwierdzić, że Bóg i Jego stworzenie to prawda. Gdy ewolucja przekształci się w inwolucję i ostateczny etap połączenia świadomości i nieświadomości zostanie osiągnięty, jedynym istnieniem pozostanie Iśwara. Czas jest przejawieniem mocy Boga i nie ma końca ani początku. Karma jest również bardzo istotną prawdą, z którą trzeba się liczyć. Iśwara nie jest nieobliczalną siłą, niepomną ograniczeń. On kreuje zdarzenia i środowisko życia według czynów, jakich człowiek dopuścił się w przeszłych żywotach. Stworzony świat, czas i karma to prawdy Iśwary, instrumenty, których używa. Są one ściśle z Nim związane. Iśwara czyli Bóg, choć zwykle niedostrzegalny dla zmysłów, bywa postrzegany przez wielbiciela, który jest tak głęboko przywiązany do Boga, że tęskni za tym, by rozpłynąć się w Nim. Dlaczego? Tacy wielbiciele postrzegają Boga równie jasno, jak zewnętrzne przedmioty. Bóg albo Iśwara nazywany jest bezpostaciowym, czyli może przyjmować dowolną postać. Liczba postaci, które tworzy, jest nieskończona. W jakiej więc postaci obdarza wielbiciela jasną wizją? Bóg przejawia się w postaci, za którą tęskni wielbiciel, w formie, która przyniesie mu najwięcej satysfakcji. Te boskie formy są awatarami Boga. Przejawiając się w ten sposób Iśwara nie ogranicza siebie i w pełni obecny jest w każdym awatarze przejawiając w nim pełnię swej chwały. Mówi się, że niektóre przejawienia Boga są częściowe, a inne pełne, jedne są chwilowe, a inne trwałe. Ale nazywa się je awatarami tylko przez kurtuazję. Narada, Sanatkumara i inni podobnie wielcy mędrcy określani są w niektórych tekstach mianem awatarów. Nie posiadali jednak wszystkich boskich cech, nie oddaje się więc im czci religijnej. 30
Lato 2012 Dżiwa (dusza, indywidualność) jest w swej prawdziwej naturze odwieczna i nieśmiertelna. Jej istnienie nie ma końca ani początku, który można by odkryć. Nie dotyczą jej narodziny ani śmierć. Jest samowystarczalna będąc jednocześnie znawcą i poznaniem, sprawcą działania i jego przedmiotem. Uwięziona czy wyzwolona, zachowuje wszystkie te cechy nienaruszone. Ale nie posiada wolności, jaką ma Bóg. W każde działanie dżiwa musi zaangażować ciało, zmysły, na przykład uszy i działające w ciele energie życiowe. Wszystko to współistnieje z boskością obecną w człowieku. Dżiwa nie jest bezwolną maszyną. Tak jak jej działalność w tym życiu zdeterminowana jest przez rodzaj aktywności we wcześniejszych żywotach, tak czyny, które popełnia w tym życiu determinują jej następne życie. Iśwara zadecyduje o miejscu i czasie, okolicznościach i konsekwencjach stosownie do rodzaju działań podejmowanych obecnie. Bóg posiada moc kształtowania charakteru człowieka, ale nie korzysta z tej mocy i wpływa na człowieka w inny sposób. Zapewnił wolną wolę człowiekowi, który musi nauczyć się swojej lekcji poprzez doświadczenie. Kawałek kamienia odłupany od skały jest częścią skały, lecz człowiek nie jest częścią Boga w taki sam sposób. W pewnym sensie dżiwa i dżagat (świat) są od Boga oddzielone i odrębne. W innym sensie istnieją nierozdzielnie od Boga. Ta tajemnica odrębności i identyczności nie może zostać rozwiązana przez rozum i intelekt. Można to zrozumieć tylko dzięki Wedom i ich przesłaniu. To najważniejsza lekcja, jaką Bharatija Paramartha Wahini może przekazać. Każde dziecko przybyłe na świat przynosi ze sobą ciężar niezrównoważonych konsekwencji swych czynów zgromadzonych w poprzednich żywotach. Nie opuszczają łona natury tak jak błyskawica opuszcza chmury. Rodzą się na świecie po to, by doświadczać korzystnych i negatywnych konsekwencji swych własnych czynów z poprzednich żywotów. Oto wyjaśnienie różnic pomiędzy ludźmi. Takie są zasady karmy. Każdy człowiek sam jest przyczyną swego losu, dobrego czy złego. Sam jest budowniczym, architektem, dolą, przeznaczeniem, predestynacją, wolą Boga każde z tych wyjaśnień wynika z zasad karmy. Gdy człowiek zrozumie, że Bóg nie przyczynia 31
się do jego cierpienia i że to on sam jest jego główną przyczyną, że inni ludzie nie są temu winni, że jest zarówno sprawcą, jak i beneficjentem przyczyną i skutkiem, że sam kształtuje swoją przyszłość, wtedy zbliża się do Boga pewnym krokiem i z czystym umysłem. Jeśli człowieka spotyka nieszczęście, z pewnością jest to rezultat jego czynów. Człowiek musi więc uwierzyć, że szczęście i pomyślność są również w jego własnych rękach. Jeśli tak uczyni, zdobędzie zarówno szczęście jak i pomyślność. Jeżeli ktoś jest duchowo czysty, sam jest tego przyczyną. Jeżeli nie tęskni, nie osiągnie celu. Tak, to oczywiste, że ludzka wola wznosi się ponad wszelkie poziomy i uwarunkowania, wszelkie formacje i transformacje. Związana z nią wolność jest rezultatem przeszłych czynów człowieka. Jest potężna, nieskończenie płodna i doskonała. Następne zagadnienie to mukti, czyli wyzwolenie. Atma nie jest męska ani żeńska, nie można przypisywać jej tych różnic. Są to zwykłe fizyczne cechy przynależne ciału. Takie idee jak ta w odniesieniu do atmy są tylko oznaką złudzenia. Są one stosowne tylko wtedy, gdy mówi się o ciele fizycznym. Dyskusja o wieku również jest rezultatem tego złudzenia. Atma jest wieczna. Ten odwieczny byt jest jeden i tylko jeden. Jak atma się inkarnowała? W śastrach jest następujące wyjaśnienie. Za całe to uwięzienie i zniewolenie odpowiada awidja, złudna świadomość. Wskutek awidji człowiek popada w niewolę. Lekarstwem na to jest mądrość, gdyż tylko ona może przezwyciężyć niewolę. Jak osiągnąć taką świadomość? Są trzy drogi prowadzące ku temu: prema (miłość), bhakti, oddawanie czci Bogu z oddaniem i poświęceniem oraz służba pełna miłości i poświęcenia skierowana do każdej żywej istoty, która jest ruchomą świątynią Boga. Bóg bowiem mieszka w każdej istocie. Gdy fałszywa wiedza, awidja, zostanie rozwiana, kajdany pękną i nastąpi wyzwolenie. W śastrach opisane są dwie idee na temat Boga. Jedna mówi, że Bóg jest poznawalny, gdyż posiada właściwości, a druga, że nie posiada żadnych cech i nie można Go w żaden sposób opisać. Pierwsza to idea saguny, a druga nirguny. Bóg saguna (osobowy) rozumiany jest jako wszechobecny Stwórca podtrzymujący świat, ale też jako niszczyciel wszystkiego, będący ojcem i matką wszechświata. Jest poza i ponad wszelkimi istotami i rzeczami, odwiecznie odrębny od człowieka. Zwolennicy aspektu saguny twierdzą, że prawdziwe poznanie tego posiadającego cechy Boga przynosi wyzwolenie, czyli mukti. Wyzwolenie to przychodzi, gdy człowiek umocni się w tej wiedzy i żyje zgodnie z nią. 32
Lato 2012 Drugą drogą jest kontemplacja pozbawionego atrybutów brahmana nirguny. Krocząc nią odkrywa się, że przypisywanie cech Bogu jest czymś niewłaściwym i niepożądanym, bo cechy nie mieszczą się w koncepcji Boga. Tylko jedna, uniwersalna, pobawiona cech osoba powinna istnieć w ludzkiej świadomości. Określamy Go mianem znawcy, dźńathy. Dźńana albo mądrość funkcjonuje tylko w kontekście ludzkiego umysłu i ludzkiej świadomości. Nie można nazywać Go badaczem, gdyż badanie jest oznaką słabości. Nie można wiązać Go z inteligencją, gdyż inteligencja rozróżnia, a dzielenie i analizowanie jest oznaką niestałości. Nie można też nazwać Go stwórcą, gdyż stwarzanie jest działaniem ograniczonym, a On nie ma granic. Aktywność tworzy życzenia, chęci, pragnienia, które nie mają żadnej innej przyczyny. U źródeł wszelkiej pracy jest pewien rodzaj wewnętrznego bólu, który człowiek próbuje uśmierzać. W Wedach Boga nazywa się Tamto. Słowo On kojarzy się z różnicami, a słowo Tamto z wolnością od wszelkich ograniczeń związanych z przypisywaniem określonych cech. To esencja filozofii nie-dualizmu, gdyż cechy są źródłem podziałów i zróżnicowania. Nieuchronnym przeznaczeniem każdego człowieka jest osiągnięcie spełnienia. Każda żywa istota musi w końcu osiągnąć pełnię. Znajduje się na określonym etapie tej drogi, będącym rezultatem czynów popełnionych w poprzednich żywotach oraz uczuć żywionych w przeszłości. Przyszłość powstaje w teraźniejszości i kształtują ją bieżące działania oraz uczucia im towarzyszące. Można powiedzieć, że wszystko, co obecnie robimy, czujemy i myślimy to przyczyny przyszłego losu dobrego lub złego. Duchowy skarb można otrzymać również od innego człowieka. Dawca musi jednak mieć najwyższe kwalifikacje, a biorca musi mieć szczególne zalety i zasługi. Ziarno może być w nim żywe, lecz gleba musi być zaorana i zdrowa, aby zakiełkowało. Gdy te warunki zostaną spełnione, żniwa duchowe są pewne. Ten, kto naucza religii, musi sam być doskonały, a słuchacz również powinien mieć zdolność jasnego i bystrego rozumowania. Kiedy obaj są doskonali i nastawieni entuzjastycznie, rezultatem będzie duchowe przebudzenie na najwyższym poziomie, choć zdarza się to rzadko. Tacy są prawdziwi guru. Oni kradną wasze serca, nie majątek. Ludzie muszą skupić się na służeniu swojemu guru i przemyśleniu jego nauk. Uczeń musi być gotowy do przełożenia tych nauk na codzienne działania i bieżącą praktykę. Powinien napełnić swe serce oddaniem i wszystkie swe zdolności zaangażować w wypełnianie zaleceń guru. Taka osoba zasługuje na miano śiszja (ucznia). Gdy tęsknota za wyzwoleniem i odkryciem własnej, prawdziwej natury jest dojmująca, uruchamiają się dziwne i tajemnicze siły natury. Gdy gleba jest żyzna, ziarno 33
wkrótce zakiełkuje. Duchowy guru będzie czujny i pragnienie zostanie zaspokojone, gdy uczeń rozwinie moc przyciągania dawcy oświecenia. Ta moc jest potężna, więc zostanie wkrótce pobłogosławiony wspaniałością oświecenia. Czytelnicy! Chociaż coraz więcej jest rozmaitych guru pospolitego rodzaju, osiągalny jest również guru znacznie większy i bardziej współczujący niż oni wszyscy. To nikt inny tylko awatar, czyli sam Pan. On może zapewnić człowiekowi wyżyny życia duchowego ofiarując je i skłaniając do ich przyjęcia. Nawet najmarniejszy z marnych może osiągnąć najwyższą mądrość w okamgnieniu. Jest on guru wszystkich guru, najpełniejszym ucieleśnieniem Boga jako człowieka. Człowiek może poznać Boga jedynie w ludzkiej postaci. Deklaruje to nieustannie duchowe dziedzictwo Bharatu wciąż przypominając, że wielbienie Boga w ludzkiej postaci jest najwyższym obowiązkiem człowieka. Gdyby Bóg nie inkarnował się jako człowiek, ludzie nigdy nie mieliby możliwości zobaczenia Boga ani usłyszenia Jego głosu. Oczywiście człowiek może przedstawiać Boga w wielu różnych postaciach, lecz nigdy nie zbliży się do autentycznej formy Boga. Choćby bardzo się starał, człowiek nie jest w stanie przedstawić Boga w jakiejkolwiek formie poza ludzką. Ludzie mogą wygłaszać cudowne dyskursy o Bogu oraz naturze i budowie wszystkiego, co istnieje we wszechświecie. Mogą odczuwać satysfakcję twierdząc, że wszystkie relacje o Bogu przyjmującym ludzką postać są tylko pozbawionym znaczenia mitem. Tylko tyle jest w stanie dostrzec niedoskonałe ludzkie oko. Ten dziwny wniosek nie opiera się na dźnianie. W rzeczywistości dźniana jest nieobecna w tych stwierdzeniach i deklaracjach. To, co możemy w tym dostrzec, jest tylko pianą unoszącą się na falach ego. Koham?, czyli Kim jestem?, Skąd we mnie poczucie, że jestem sprawcą?, Jaka jest natura świadomości, że jestem tym, który korzysta?, Dlaczego się rodzimy i w końcu umieramy?, Jak zasłużyłem na to życie?, Czy mogę wyzwolić się z samsary, tego cyklu powtarzających się narodzin i śmierci?. Próby znalezienia odpowiedzi na te pytania są tym, co dawni riszi nazwali tapasem. Gdy intelekt dojrzeje w czasie tych nieustannych dociekań, wkracza się na ścieżkę tapasu (tu: duchowego rozwoju, przyp. tłum.) Oto pierwszy krok. Skoro tylko człowiek uczyni ten krok, otwierają się przed nim śastry, czyli zbiorowa mądrość poszukujących przechowywana w świętych tekstach. Śruti, czyli Wedy, przekazują mu rady mędrców: Wysłuchaj, przemyśl i praktykuj. Zapewniają go, że może osiągnąć 34
Lato 2012 wyzwolenie ze złudnej fascynacji światem widzialnym prezentowanym mu przez jego własny umysł. Tylko Bóg może być przewodnikiem, towarzyszem i doradcą w tej samotnej, ludzkiej wędrówce. Tamci guru nie mogą mu pomóc ani go wybawić. Śruti doradzają, by szukać guru, który jest srotrijas i brahma-niśtas. Przestrzegają przed wiązaniem się z innymi. Co znaczy słowo srotrija? To osoba, która jest bezsprzecznie wierna śruti, czyli Wedom i która przestrzega ich reguł i ograniczeń bez najmniejszych odstępstw. Brahma-niśta to ktoś, kto utwierdzony jest w świadomości brahmana. Nie niepokoją go żadne wątpliwości, nie rozpraszają żadne zmiany, gdyż zyskał niezachwianą wiarę w atmę. Obojętny jest mu świat materialny. On widzi wszystkie światy jako Brahmę, jako przejawienie brahmicznego źródła. Jego czyny są zgodne z tą świadomością. Jego wgląd obejmuje pełen zakres czasu zna on przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jest ponad wszelkimi właściwościami, te trzy też go nie dotykają. Jego jestestwo zawiera się w jednej i jedynej atmie. Nie niepokoją go różnice i zróżnicowania, dualizmy i niewspółmierności. Stale przebywa w anandzie. Wedy nawołują poszukujących, by zbliżyli się do takiego guru, lecz tylko jedna osoba ma wszystkie te cechy. To Sarweśwara, Pan wszystkich. Uczeni, którzy nauczają prawdy, czyli osiągnęli biegłość w znajomości rządzących nią praw, nie należą do kategorii srotrija i brahmaniśta. Nie są to guru, jakich potrzebujecie. Jogawasiśta mówi, że śri Ramaćandra zapytał mędrca Wasiśtę, Boski mistrzu! Czy istnieje sposób na uniknięcie śmierci?. To samo pytanie skierowało Gautamę Buddę na drogę wyrzeczenia i zmusiło go do porzucenia wszelkich przywiązań. Przyniosło mu to wieczną sławę największego pośród ludzi. Prahlada, pierwszy wśród wielbicieli Pana, mówił jako chłopiec do swych współuczniów, Przyjaciele! Czyż nie widzicie, ilu chłopców w naszym wieku umarło i zostało spalonych lub pogrzebanych?. W ten sposób kierował ich uwagę na zjawisko śmierci i zachęcał do zrozumienia lekcji wynikającej z tego nieuchronnego zdarzenia. Nauczał ich wyższej wiedzy. Ci, którzy mają wewnętrzną potrzebę dążenia do wyższej mądrości prowadzącej do wyzwolenia, muszą też dociekać i zastanawiać się nad zjawiskiem śmierci. Śmierć nie powinna budzić lęku ani odczucia, że 35
jest czymś niepomyślnym. Nie powinniście uciekać od tego problemu wyobrażając sobie, że śmierć zdarza się tylko innym i nie przydarzy się wam. Nie powinniście odkładać refleksji nad śmiercią sądząc, że są one teraz niestosowne i bezużyteczne. Dociekania na temat śmierci to w istocie dociekania swej własnej istoty. Musicie poznać tę prawdę. Wiwekę (zdolność rozróżniania), szczególny dar człowieka, należy wykorzystać do rozwikłania tajemnicy widzialnego wszechświata, jego natury i sensu. Zjawisko śmierci to pierwsza przyczyna rodząca pytanie, kim jestem. Tak, nie można ignorować tego faktu jako niewartego uwagi. Nie powinniście uciekać przed śmiercią w strach. Jeśli tak postępujecie, czynicie pierwszy krok w stronę adżniany, głupoty i zasiewacie w swoim umyśle ziarno drzewa szaleństwa podpierając tym samym kolumnę maji. Każda tajemnica ludzkiej egzystencji splata się z dociekaniem tajemnicy śmierci. Chwałę i majestat Boga można w pełni odkryć tylko wtedy, gdy bada się zjawisko śmierci. Spośród trzech próśb, które Nacziketas skierował do Jamy, boga śmierci, najważniejsza, według Kathopaniszady, wiązała się ze śmiercią. Czy człowiek żyje po śmierci? Niektórzy twierdzą, że tak, inni, że nie. Każdy dowodzi tego, co podpowie mu jego wyobraźnia. Która z tych opinii jest prawdziwa? Rozwiąż ten problem dla mnie prosił Nacziketas i domagał się odpowiedzi. Jama próbował uniknąć odpowiedzi. Powiedział, Synu! Naczitekasie! Tej tajemnicy nie da się rozwiązać. Pisma święte traktują ją jako najsubtelniejszą z subtelnych. Uważam, że nawet bogowie nie są w stanie tego zrozumieć. Pomimo to błagasz o tę łaskę. Dlaczego miałbyś zadręczać się tym problemem? Jesteś małym, niewinnym chłopcem. Zasługujesz na długie życie i doświadczanie wielu pomyślnych wydarzeń. W drodze łaski mogę zapewnić ci ogromne bogactwo. Przyjmij je i żyj pełnią szczęścia. Poproś o wszelkie materialne przyjemności, a będą twoje. Zrób tak! Poproś i doświadczaj wielkiej radości. Lecz Nacziketas odpowiedział, Dharmaradżo! Czyż pomimo nawet największych bogactw, najprzyjemniejszych doświadczeń, jakie zapewniają, ludzie nie muszą zaakceptować twojego wpływu bez szemrania? Nic na świecie nie ucieknie przed tobą, nieprawdaż? Wszystko jest przeniknięte śmiercią. Dlaczego więc mam dążyć do rzeczy, które dają tylko chwilową ulgę? Obdarz mnie łaską, która uzdrowi moje serce. W Mahabharacie Dharmaradża poproszony został o odpowiedź na następujące pytanie, Jaki jest największy cud na świecie? Dharmaradża odpowiedział, Choć codziennie widzimy 36
Lato 2012 umierających ludzi, nie myślimy o tym, że sami też umrzemy. Czyż może być większy cud od tego?. Podobnie Jadżniawalkja, słynny mędrzec, po decyzji wstąpienia do zakonu, wezwał do siebie swe dwie żony Katjajani i Majtreji i poinformował je, że podzielił równo pomiędzy nie cały swój majątek, ruchomy i nieruchomy. Słysząc to starsza żona Majtreji, obdarzona wybitną inteligencją i wnikliwością, zaprotestowała i rzekła z uśmiechem: Panie! Czy te bogactwa, które mi dajesz, uratują mnie od śmierci i przyniosą mi nieśmiertelność? Jeśli zapewnisz mnie, że tak będzie, przyjmę je z należną tobie czcią. Jadżniawalkja wyjaśnił, Bogactwa sprawiają, że życie jest przyjemne, a nawet chwilami dają szansę szczęśliwego życia. Czy mówisz, że nie potrzebujesz tych bogactw?. Ale Majtreji uparła się i rzekła: Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, radowałbyś się dalej, cieszyłbyś się tymi bogactwami i czerpałbyś z nich przyjemność. Czemu więc postanowiłeś je porzucić i zostać mnichem? To niewłaściwe oszukiwać nas, niemądre kobiety, podsuwając nam te złudne błyskotki. W jaki sposób bogactwo, które ty porzucasz, miałoby dać pokój i szczęście nam? To tylko nietrwałe przedmioty ulegające zniszczeniu, które usidlą nas i jeszcze bardziej pogrążą w niewoli. One podsycają ignorancję, którą chcemy porzucić, w największym stopniu przyczyniają się do niepokoju i zmartwień. Są gruntownie zanieczyszczone, gdyż nie należą do królestwa atmy. Gdy Majtreji wypowiedziała tę prawdę, Jadźniawalkja zamilkł, nie wiedząc jak postąpić i stał przed nią ze spuszczoną głową. Wtedy Majtreji padła do stóp swego męża i rzekła: Panie! Znasz wszelkie tajemnice. Z pewnością wezwałeś nas i przedstawiłeś tę propozycję po to, by sprawdzić naszą inteligencję. Ja nie pragnę luksusu ani nawet komfortu. Nie pożądam bogactwa ani majątku. Wprowadź mnie na ścieżkę, która zaprowadzi mnie do wiecznej błogości. W istocie istnieje tylko Jeden Parabrahman. Adwajta Śastry głoszą: Brahma satjam, dżagat mithja, dżiwo brahmaiwa naparam. Tylko brahman jest prawdą, świat jest mitem, 37
dżiwa, czyli osoba jest samym brahmanem. Wszystko, co dzieje się na tym świecie, jest nierealne jak marzenie senne. Wszystko to znika, by znów się pojawić. Przyjemności i radości, których doświadczamy w życiu są jak miraże na pustynnych piaskach nienawiści zazdrości i egoistycznej zachłanności. Czy takie osoby, które wierzą, że ten miraż jest realny i biegną ku niemu, mogą zostać guru? Czy to właściwe mówić o nich dźniani, mędrcy? Zasiedli na wysokich krzesłach złudnych autorytetów. Nauczają tego, czego sami nie praktykują. Oferują ideały, które sami ignorują. Czyż takie osoby mogą być przykładem dla poszukujących, którzy pragną duchowego postępu? Nie są autentyczni, gdyż nie posiadają żadnych cech guru. Sarweśwara, czyli Bóg, jest jedynym autentycznym guru. Oto prawdziwa ścieżka dla wszystkich poszukujących. Tłum. Bogusław Posmyk Literatura Sai JJJak kochać Boga? Fragmenty książki Seeking Divinity (Szukając Boga) Johna Hislopa, wielkiego, nieżyjącego już wielbiciela Sathya Sai Baby. Hislop odpowiada na pytania zadawane mu podczas spotkań. Wiem, że działanie modlitwy jest potężne, ale chciałbym wiedzieć, co się dzieje, gdy modlimy się za kogoś. Czy Swami zmienia swoją wolę wobec tej osoby? I jak najefektywniej modlić się za innych? Pytałem Swamiego o modlitwę i odpowiedział: Hislop, to bardzo ważne pytanie. Powiedział, że to bardzo ważne modlić się o to, czego potrzebujemy, a nawet o to, czego chcemy. Ale modlitwa powinna być wypowiadana wyraźnym, donośnym głosem. To znaczy, nie może to być mamrotanie albo tylko myślenie, że się modlimy. Opowiedział, że na przykład matka wie, że jej małe dziecko, gdy jest głodne, musi dostać jedzenie. Ale ona nie karmi dziecka dopóki nie zaczyna ono płakać. Dopiero wtedy zaczyna je karmić. Podobnie Swami odpowiada na modlitwy. Następnie Baba dodał Nie popadaj w rozpacz, jeśli Bóg nie odpowiada natychmiast. Módl się, dopóki nie przekonasz Boga, by dał ci to, czego chcesz. Tak dzieje się w rodzinie, nieprawdaż? Dzieci krzyczą i krzyczą, aż dostaną to, czego chcą. Spytałem jeszcze Swamiego czy należy modlić się w szczególnym czasie 38
Lato 2012 i okolicznościach, bo mówi się, że powinna być wtedy cisza. Swami odparł: Nie, nie Hislop, możesz modlić się w ciszy, jeśli tak jest ci wygodniej, ale to nie jest konieczne. Możesz modlić się do Swamiego na środku ulicy. Mam dwa pytania. Czy kiedyś pytałeś Swamiego o przepowiednie na temat przyszłych wydarzeń na świecie i czy mówił On o swojej wizycie w Ameryce? Gdy byłem aktywnym przewodniczącym Organizacji, ludzie pytali mnie na spotkaniach o różne rzeczy, a ja nie potrafiłem dać im właściwych odpowiedzi. Następnie pojechałem do Indii i poprosiłem Swamiego o odpowiedź. Swami, niektórzy w Ameryce mówią, że powiedziałeś komuś podczas interview, że Nowa Zelandia zatonie pod wodą, a Kalifornia pogrąży się w oceanie. Swami odpowiedział: Absolutny nonsens, Hislop. Nic takiego nie mówiłem. Owszem, wydarzą się pewne geologiczne katastrofy, trzęsienia ziemi, huragany itp., ale większość z nich wywołają niewłaściwe ludzkie działania. mnie, kiedy przyjedziesz do Ameryki?. Swami odpowiedział: Co, znowu! Czy oni nie wiedzą, że ja już tam byłem?. On jest z wami przez cały czas. Codziennie. W istocie, w ostatnich dziesięciu latach słyszeliśmy wiele opowieści o tym, jak zjawiał się w jakimś domu, bawił się z dziećmi itp. Tak, On już tu był. Co Baba je? Bardzo często Swami zaprasza kogoś na lunch. Sam je bardzo, bardzo mało można pomyśleć, że to, co spożywa nie wystarczy dla królika. On zjada zwykle trochę owoców i małą porcję curry. Jak można zobaczyć Boga w osobie pełnej nienawiści? Gdy słuchamy przepowiedni przypisywanych Swamiemu, najlepiej od razu to zakwestionować, gdyż pytałem o nie Swamiego wiele razy i za każdym razem jego odpowiedź była taka sama: Nigdy czegoś takiego nie mówiłem. Co do przyjazdu Swamiego do Ameryki, to pewnego razu powiedział, że przyjedzie. Ale zmienił zdanie i nie przyjechał. Później zapytałem Go, Swami, wielbiciele pytają 39
Rozumiem, że chodzi o to, jak osobę mającą okropne wady, której nienawidzimy, odwieść od jej wad i zobaczyć w niej Boga? Jeśli jest ona złym aktorem, wtedy dystansujemy się od niej. Swami mówi, że Bóg gra rolę tygrysa przebywając w ciele tygrysa i rolę kobry w ciele kobry. Ale my nie podchodzimy do tygrysa i nie przytulamy go dlatego, że jest Bogiem. Utrzymujemy dystans do Boga tygrysa i do Boga kobry. Podobnie dystansujemy się od boskiego kryminalisty, ale używamy naszej inteligencji do zrozumienia, że niezależnie od wszystkiego, jest on Bogiem, który jest źródłem życia tej osoby. To może być początkowo trudne, ale wszystko staje się łatwe, gdy to praktykujemy. Swami mówił, że nic we wszechświecie nie jest odporne na praktykę. Nawet w bloku granitu sznur mrówek po odpowiednio długim czasie wyrzeźbi ścieżkę. Mówiłeś, że Swami może spoglądać w przyszłość, podobnie jak w przeszłość i widzi całą panoramę przeznaczenia każdej duszy. W tym wypadku można pomyśleć, że nasze przeznaczenie jest z góry określone. Jak możemy przyspieszyć nasze zjednoczenie z Bogiem i uniknąć pułapek na tej drodze? Przypuśćmy, że znajdujemy się w dolinie i stoimy przed długim rzędem żołnierzy maszerujących obok. Teraz widzimy żołnierza tuż obok siebie. To jest teraźniejszość. Przeszłość to żołnierz, który już przeszedł, a przyszłość żołnierz, który jeszcze do nas nie doszedł. Ale jeśli ktoś patrzy ze szczytu góry, to widzi jednocześnie wszystkich żołnierzy. Dla niego wszystko jest teraźniejszością. Cała armia jest w teraźniejszości. Powiedziałem kiedyś do Swamiego: Swami, nie rozumiem, jak możemy mówić o wolnej woli, jeśli Ty wiesz wszystko i widzisz los każdego od początku do końca?. On odpowiedział: Masz rację. Z boskiego punktu widzenia nie ma wolnej woli, ale z indywidualnego punktu widzenia wolna wola istnieje. Dlaczego indywidualnie mamy wolną wolę? Czyż nie wykorzystujemy jej w codziennym życiu? Dokonujemy wyborów i angażujemy się w różne działania. Niezależnie od tego, czy rzeczywiście mamy wtedy wolną wolę, to z boskiego punktu widzenia dobre jest to, że działamy tak, jakbyśmy mieli wolną wolę. Inny przykład. Wyobraźcie sobie, że idziecie gołymi stopami po polu pokrytym ostrymi kolcami. Nie unikniecie ran. Ale gdy idziecie bezpiecznie w skórzanych butach, to jest tak, jakby całe pole pokryte było skórą chroniącą przed kolcami Podobnie nie ma dla nas różnicy, czy mamy wolną wolę, czy nie.. I tak dzieje się to samo. Możemy podejmować decyzję i działać, i wygląda to na korzystanie z wolnej woli. Swami mówi, że zostaliśmy obdarzeni inteligencją, energią i mocą rozumowania, i musimy to wykorzystywać tak, jakbyśmy mieli wolną wolę. Czasami nasze serce jest wyschnięte i puste, bez miłości. Czy ma wtedy sens powtarzanie Om Sai Ram czy imienia Boga, gdy nie zmienia to stanu umysłu? Rzeczywiste pytanie brzmi, jak można nauczyć się kochać Boga? Jak miłość Boga emanuje z nas? Swami mówi, że najłatwiejszą i najprostszą 40
Lato 2012 drogą rozwoju i pielęgnowania miłości do Boga jest posiadać Boga. Spraw, żeby był On twój. Dawniej próbowałem używać magnetofonu, by nagrywać to, co Swami mówi, ale powiedział mi: Hislop, zrezygnuj z tego. Magnetofon jest w twoim umyśle. Zapytałem wtedy: Swami, mam wyschnięte, zachodnie serce, ale wiem, że muszę kochać Boga. Jak pielęgnować w sobie miłość i jak ją wydobyć z siebie?. Swami odparł: Ten magnetofon, gdy go widzisz w sklepie, przechodząc obok, nie budzi w tobie uczuć, ale gdy go kupisz i jest już twój, zaczynasz go kochać. Nosisz go ze sobą, gdziekolwiek się udajesz. Matka może mieć przyjazne uczucia do wszystkich dzieci na ulicy, ale kogo naprawdę kocha? Dziecko, które należy do niej. Na suchość serca spraw, aby Swami stał się twój. Myśl o nim, wprowadź go do rodziny. Czy masz krzesło dla Swamiego w swoim domu? Ja mam. Spraw, by należał do ciebie. Spaceruj z nim, uskarżaj się, błagaj go, proś go, a nawet besztaj, gdy masz powody. Ale uczyń z Niego kogoś naprawdę ci bliskiego i drogiego. Oto droga rozwijania miłości do Boga. Tłum. Bogusław Posmyk Świadectwa JJDuchowa podróż duszy do ukochanego Baby Pewnego dnia pewna starsza pani, która nic nie wiedziała o Babie, przyszła do mnie na zabieg uzdrawiający. Potem zaś spytała, kim jest tamten człowiek na obrazie? Kiedy chciałem się dowiedzieć, dlaczego o to pyta, powiedziała mi, że w trakcie uzdrawiania tamten człowiek wyszedł z obrazu w swojej pomarańczowej szacie, dotknął jej, po czym zniknął w ramach obrazu. Autor niniejszego artykułu, urodzony w Turcji w 1972 roku, w muzułmańskiej rodzinie, chce ukazać, że boska ręka jest we wszystkim, że nie jesteśmy sprawcami działania i że wszystkim rządzi wola Boga. Wszystko zaczęło się w Kalkucie, w Indiach. W 1962 roku udałem się tam w interesach i natknąłem się na pewnego guru, który przepowiedział mi, że po trzech latach spędzonych w Kalkucie powrócę do Londynu i rozpocznę tam pracę duchową. 41
Widzenie Śirdi Sai Baby w Londynie Zgodnie z przepowiednią, w 1965 roku musiałem wyjechać z Indii do Londynu. Około 1974 roku pojawiło się u mnie pragnienie duchowości. Czasopismo o nazwie Nowiny Metapsychiczne stało się dla mnie inspiracją. Zostałem członkiem domowego koła i podczas pracy w tym kole stałem się jasnowidzem; byłem w stanie widzieć duchy. Podczas każdego seansu ukazywała mi się jakaś istota siedząca na kamieniu ze skrzyżowanymi nogami, z głową owiniętą kawałkiem tkaniny. Odwiedziny te miały miejsce niemal codziennie, również w moim domu. Po dwóch latach dowiedziałem się, że to Śirdi Sai Baba, o którym nic wcześniej nie wiedziałem. W owym czasie Peggy Mason zaczęła publikować w Nowinach Metapsychicznych swoje artykuły o Sathya Sai Babie przeczytałem w nich, że jest wcieleniem Śirdi Sai Baby. Przyjaźń z Wiktorem Kriszną Kanu Po siedmiu latach żarliwej pracy opuściłem w 1981 roku tamto koło domowe; powiedziano mi, żebym rozpoczął duchowe uzdrawianie. Pewnego dnia, przed świtem, zbudziłem się, a po otwarciu oczu zobaczyłem jakiegoś dobrze zbudowanego Afrykanina w czarnym garniturze stojącego przy moim łóżku. Bez strachu zapytałem: Kim pan jest? Mężczyzna odparł głośno: Nazywam się Wiktor Kanu! Potem zniknął. (Dziś jest 3 września 2011 roku. Zacząłem pisać ten artykuł wczesnym rankiem. Około 7.30 wieczorem, usłyszałem smutną wiadomość o tym, że w Sierra Leone odszedł Wiktor Kanu. Niech jego dusza odpoczywa w spokoju!) Po tym, jak Kanu odwiedził mnie w sypialni, próbowałem ustalić, kim jest, jednak na próżno. Dwa miesiące później zadzwonił do mnie znajomy i powiadomił o śpiewaniu bhadźanów w domu Wiktora Kanu w Londynie. Wiktor Kanu nie był więc wymysłem mojej wyobraźni! Minęły dalsze dwa miesiące i oto pewien pan, Lucas Rally, którego poznałem w Duchowym Stowarzyszeniu Wielkiej Brytanii, spytał mnie, czy chciałbym uczestniczyć w spotkaniu wielbicieli Sai Baby w jego domu. Obecnych było około 20 ludzi, a ostatnią parą, jaka przybyła, okazali się Wiktor i Genowefa Kanu. Wiktor wyglądał dokładnie tak samo, nawet czarny garnitur miał taki sam, w jakim widziałem go w sypialni. Po wzajemnym zapoznaniu się i opisaniu tamtego zdarzenia spytałem Wiktora, czy coś pamięta. Odpowiedział, że nic o tym nie wie! (Lila Swamiego!) Jednak potem powiedział: Wczoraj wieczorem podczas medytacji usłyszałem, że na tym spotkaniu będzie ktoś nowy, kogo nie znam i w przyszłości będę z nim pracował. Jesteś jedyną osobą, której nie znam! Zaprzyjaźniliśmy się. Po paru miesiącach Wiktor zadzwonił i powiedział, że musi się ze mną spotkać, aby omówić coś ważnego. Powiedział mi, że jesteśmy zaproszeni do Praśanthi Nilajam na seminarium Bal Wikas. Poprosił, żebym przygotował się do wyjazdu w najbliższy czwartek. I pojechaliśmy. 42
Lato 2012 Moje pierwsze odwiedziny w Praśanthi Nilajam Wszystko było tu dla mnie nieznane. Wiktor stał się dla mnie bardzo dobrym nauczycielem. W owych latach w Praśanthi Nilajam był tylko jeden okrągły budynek i mandir (świątynia). Plac darśanowy przed mandirem pokrywał piasek i nie było zbyt wielu ludzi. Tego ranka wzięliśmy z Wiktorem udział we wszystkich obrzędach, omkarze, sankirtanie, itd. Ostatecznie usiedliśmy na piasku przed posągiem Ganeszy, który znajdował się przed mandirem. Właśnie świtało, kiedy Swami wyszedł ze swego pokoju i ruszył w naszą stronę. Wiktor wstał, zaś ludzie koło mnie próbowali dotknąć Jego stóp. Byłem tak poruszony, że nie wiedziałem, co robić! Spojrzał z uśmiechem na mnie i powiedział bardzo łagodnie: A zatem przybyłeś! Potem odszedł. Nazajutrz powiedziano Wiktorowi i mnie, abyśmy usiedli na werandzie przed pokojem Baby. W tamtych latach nikt nie siedział na werandzie. Uczestniczyliśmy w seminarium Bal Wikas wraz z małą grupą ludzi, głównie indyjskich nauczycielek. Baba przemawiał do nas codziennie w telugu, a prof. Kasturi i prof. Gokak tłumaczyli na angielski. Podczas jednego z porannych darśanów na werandzie Baba powiedział do Wiktora i mnie: Po darśanie jadę do Brindawan. Nie mówcie nikomu, po prostu weźcie swoje walizki i jedźcie za mną taksówką!. Kiedy wyszliśmy, stała już długa kolejka taksówek z bhaktami w środku czekająca na przybycie Baby! (Lila Baby!) W Brindawan poproszono nas również o uczestnictwo, co wieczór, w spotkaniach odbywających się w godzinach od ósmej do dziewiątej w domu Baby, na których byli obecni jego studenci i tylko parę osób z gości. Było to cudowne znajdować się obok Baby, gdy siadał w swoim bujanym fotelu grając w trakcie bhadźanów na talerzykach perkusyjnych. Pewnego wieczoru wezwał mnie do swego pokoju i udzielił osobistej audiencji. Ujął moje ręce i długo patrzył mi w oczy, potem powiedział: Przychodziłem do ciebie przez długi czas jako Śirdi Sai Baba. Śirdi Baba i ja to jedno. Nadal uzdrawiaj, ja zawsze jestem z tobą! Rozmowa przypomniała mi czasy, kiedy przychodził do mnie Śirdi Sai Baba, a ja nawet nie wiedziałem, kto to jest! Powróciłem do Londynu. Wiktor rozpoczął pogramy Wychowania w Wartościach Ludzkich, a ja nadal uzdrawiałem. Potem, w 1987 roku, bez jakiegoś szczególnego powodu, sprzedałem dom, rzuciłem pracę itd. i postanowiłem wracać do Turcji. I jeśli dobrze pamiętam, w owym też roku Baba powiedział Wiktorowi i Genowefie, aby pojechali do Zambii i otworzyli tam szkołę. Wiktor i Genowefa podjęli mnie pożegnalnym obiadem, po czym opuściłem Londyn, udając się do tureckiego Istambułu. (Jeszcze jedna lila Baby!) 43
W Istambule, dzięki boskim błogosławieństwom Swamiego, bardzo prędko rozpoczęła się moja praca duchowa. Jeden z pokojów w swoim domu przekształciłem w pokój pudży (nabożeństw) z fotelem Baby ustawionym jak w Puttaparthi, na podwyższeniu oraz obrazami na ścianach przedstawiającymi Sathya Sai Babę i Śirdi Sai Babę w ich rzeczywistych, cielesnych rozmiarach. Założyliśmy wraz z pięcioma znajomymi kółko studyjne w moim domu i raz w tygodniu śpiewaliśmy bhadźany. Gotowaliśmy też jedzenie w mojej małej kuchni i rozwoziliśmy je samochodem od domu do domu, rodzinom w bardzo biednej dzielnicy. Tłumaczyłem literaturę Sai i w naszym kółku studyjnym zagłębialiśmy się w treść tych tłumaczeń. Z Babą w Kodaikanal Za łaską Baby liczba wielbicieli zaczęła wzrastać. W tym czasie, współdziałając z innym wyznawcą, który był nauczycielem angielskiego, zacząłem tłumaczyć książkę J. Hislopa Rozmowy z Bhagawanem Śri Sathya Sai Babą oraz kilka książek z serii Sathya Sai Speaks (Mowy Sathya Sai). Po przetłumaczeniu książki Hislopa odczułem potrzebę udania się do Puttaparthi i uzyskania błogosławieństwa Baby dla tej książki. Poleciałem do Bangalore. Dowiedziałem się, że Baba jest w Brindawan, a następnego dnia o czwartej rano wyrusza do Kodaikanal. Poprosiłem znanego mi od dawna taksówkarza, żeby załatwił taksówkę. Powiedział, że wszystkie są już zamówione. Nazajutrz, o trzeciej nad ranem, zastukał do drzwi mego pokoju w Hotelu Rama z wiadomością, że załatwił mi miejsce w samochodzie wiozącym jakąś Australijkę z synem. Podróż była cudowna za samochodem Swamiego podążał długi rząd samochodów. Często byliśmy zatrzymywani przez mieszkańców wsi stojących na poboczach drogi w oczekiwaniu na Babę. Noc spędziliśmy w Ooty, gdzie Baba miał mały aśram. Wczesnym rankiem, jeszcze przed świtem, zebraliśmy się w małej sali. Widok Baby chodzącego tu i tam, i błogosławiącego nas, rodził cudowne uczucia. Trzymałem w dłoni wspomnianą książkę w nadziei, że Baba ją pobłogosławi. Jednak było tam tak tłoczno, że popadłem w przygnębienie. Nagle Baba zaczął iść przez ten tłum w moją stronę. Położył dłoń na trzymanej przeze mnie książce i pobłogosławił ją. Cóż to była za poruszająca chwila! (Czy raczej kolejna Jego lila!) Kodaikanal było piękne, przebywanie zaś tak blisko Baby cudowne. Pewnego ranka podczas darśanu podszedł do Joy Thomas, autorki kilku książek o Nim, wówczas będącej na wózku inwalidzkim. Powiedział, żeby wstała i poszła do pokoju rozmów. Wstała z wózka i poszła długą drogą do budynku, gdzie jest pokój rozmów. Ośrodki Sai Baby w Turcji W 1990 roku zorganizowaliśmy dwie pielgrzymki w grupie 18 osób. Baba udzielił nam audiencji, podczas której 44
Lato 2012 pobłogosławił mnie i poprosił, abym stworzył Ośrodek Sai w Istambule. Natychmiast po powrocie z pielgrzymki opracowaliśmy regulamin tego ośrodka, któremu nadaliśmy nazwę Sai Baba Dernegi. Kiedy wniosłem podanie, władze poprosiły mnie, abym zrezygnował z nazwy Sai Baba, która, jak powiedzieli zostanie na pewno odrzucona przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Powiedziałem im jednak, że podanie pójdzie w obecnym kształcie, a zmiany poczynimy w razie jego odrzucenia. Minęły trzy miesiące bez żadnych wiadomości ze strony władz. Udałem się do urzędu i zapytałem o podanie. Nie było tam jednak ani śladu po naszym podaniu. Nie było żadnej rejestracji ani żadnego zapisu naszych akt, czy wskazówki, gdzie mogły zostać wysłane. Mniej więcej tydzień później Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zwróciło te akta bezpośrednio na mój adres domowy, który figurował także jako adres ośrodka. Dołączony do akt list zawiadamiał, że ministerstwo rozpatrzyło przychylnie nasze podanie. W urzędzie stwierdzono, że jest to bardzo niezwykłe; nie potrafili tego pojąć. Ale myśmy potrafili! Była to lila boskiej ręki dokonana po to, aby pozostało imię Sai Baba! Gdy zarejestrowaliśmy ten ośrodek i afiliowaliśmy go przy Międzynarodowej Organizacji Sai, ruszyliśmy z naszymi regularnymi cotygodniowymi programami śpiewania bhadźanów, kółek studyjnych, tłumaczeń literatury Sai na turecki, prowadzenia kuchni dla ubogich, ośrodka zdrowia, zajęć Bal Wikas dla dzieci szkoły podstawowej oraz spotykania się z ich rodzicami. Baba sprawił, że robiliśmy to wszystko bez trudności. Z czasem został utworzony w Istambule drugi Ośrodek Sai i teraz oba te ośrodki wykonują nadal tyle pracy duchowej, służebnej i oświatowej, na ile Baba nam pozwala. Przez te lata, gdy tłumaczę literaturę Sai i uzdrawiam, czuję obecność Baby przez cały czas. Czuję również, że przez 24 godziny na dobę stoję przed Jego boskim obliczem. Podczas tej pracy wielu ludzi dowiedziało się o Babie i Jego boskiej mocy oraz naukach. Przykładowo, pewnego dnia przyszła jakaś starsza pani, która nic nie wiedziała o Babie. Po seansie uzdrawiającym spytała mnie, kim jest tamten człowiek z obrazu na ścianie. Kiedy chciałem wiedzieć, dlaczego pyta, powiedziała, że podczas uzdrawiania tamten człowiek wyszedł z obrazu w swej pomarańczowej szacie i z koroną włosów na głowie, podszedł do niej, dotknął jej, po czym powrócił, aby zniknąć w ramach tego obrazu. Kiedy rozdaję wibhuti ludziom przybywającym po uzdrowienie, są bardzo zadowoleni i zawsze proszą o więcej. Niektórzy opowiadają o tym, jak Baba ukazywał się im w snach. Pielgrzymki do Praśanthi Nilajam Kiedy nauki Swamiego zaczęły rozpowszechniać się w Turcji, zostaliśmy pobłogosławieni kilkoma sposobnościami zabrania ludzi do Praśanthi Nilajam. W ramach pielgrzymki z regionu 94 Bliskiego Wschodu odwiedziliśmy 45
w 2010 roku Praśanthi Nilajam, w grupie około 40 ludzi z Turcji i zaśpiewaliśmy tureckie pieśni przed boskim obliczem Swamiego. Było to radosne przeżycie. Potem w 2011 roku pielgrzymka została powtórzona złożono hołd u Maha Samadhi Baby, a z przedstawieniem wystąpili wirujący derwisze z Turcji. Do dnia dzisiejszego zostało przełożonych na turecki i wydanych ponad 50 książek z literatury Sai, głównie boskich orędzi i książek Swamiego z serii Wahini. Nie są one sprzedawane, a rozdawane za darmo wszystkim zainteresowanym. Coraz więcej ludzi w Turcji dowiaduje się o Babie i Jego boskim dziele. Jeśli chodzi o mnie, jestem bardzo wdzięczny za boskie wsparcie udzielane zawsze przez Babę i modlę się do Niego, aby zawsze obdarzał mnie tym, co uważa za odpowiednie, w podróży mojej duszy do Niego. Najlepsi uzdrowiciele to wiara i miłość. Kaja Gunata Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło Sanathana Sarathi, kwiecień 2012 JJModlitwa wysłuchana Fragment książki Wiktora Kanu Sathya Sai Baba wcielony Bóg. Dawno przestałem chodzić do kościoła, ale wówczas, w wigilię świąt Bożego Narodzenia 1978 roku, zapragnąłem odwiedzić kościół. Była bardzo ostra zima, a mój stary volkswagen nie miał ogrzewania. Ponieważ wciąż byłem chory, Genowefa uważała, że to głupie z mojej strony, że chcę wieczorem wyjść z domu. Uparłem się jednak i pojechałem. Kazanie w kościele wygłaszała owego wieczoru Ursula Roberts. Porównała ona Jezusa z młodym człowiekiem zwanym Sai Babą żyjącym w południowych Indiach. Wywołało to we mnie ciekawość. Chciałem dowiedzieć się więcej o Sathya Sai Babie. Po pewnych poszukiwaniach znalazłem fascynujące informacje w książkach: Sai Baba: święty i psychiatra Samuela Sandweissa, amerykańskiego psychiatry; Sai Baba, człowiek cudów i Sai Baba, Awatar Howarda Murpheta, australijskiego naukowca oraz Sathyam Siwam Sundaram Narajany Kasturiego, indyjskiego profesora. Chociaż wierzyłem w to, co napisało niezależnie od siebie tych trzech uczonych, od czasu do czasu moje uprzedzenia i podejrzenia brały górę, wskutek czego odkładałem te książki na bok. Wahałem się między przyjęciem Baby, a odrzuceniem. Ostatecznie 3 lutego 1980 roku o godzinie 10:45 wieczorem ukląkłem przy swoim łóżku i zacząłem się modlić: 46
Lato 2012 Sai Babo, nie znam Cię. Mieszkasz daleko, w Indiach. Wiele się o Tobie dowiedziałem z książek i od ludzi. Po tym, co przeczytałem i co zostało mi powiedziane oraz po starannych przemyśleniach nie mam żadnych wątpliwości, że jesteś wcielonym Bogiem. Moja żona i ja chcielibyśmy być Twoimi wielbicielami. Jeśli nas przyjmiesz, proszę daj nam jakiś znak. Potem poszedłem do łóżka i zasnąłem. Dwie i pół godziny później, o pierwszej piętnaście w nocy, przebudziłem się z przerażającego snu. Sai Baba ze swymi gęstymi włosami przyszedł w moim śnie i usiadł na naszym stole do uzdrawiania. Światła na suficie i światła do czytania zgasły z trzaskiem. Wyglądało to tak, jakby do pokoju uzdrawiania weszła jakaś potężna i przytłaczająca siła. Zawołałem o pomoc: O Jezu, pomóż nam, O Boże, pomóż nam, Sai Babo, pomóż nam. wszechobecności Baby i jego możności odpowiadania na modlitwy. Zaledwie w dwie godziny po tym, jak pomodliłem się do niego, że wierzę, iż był i jest wcielonym Bogiem, On odpowiedział mi z odległości tysięcy mil! Zadumałem się nad tą wielką tajemnicą. Wychowany w tradycji afrykańskiej i chrześcijańskiej oraz modląc się tysiące razy, nigdy nie doświadczyłem tego, aby moja modlitwa została wysłuchana prawie natychmiast. Nie tracąc czasu dołączyliśmy do Ośrodka Sai w Tooting w Południowym Londynie i czynnie włączyliśmy się w działania Sai w innych londyńskich ośrodkach. Gdy to uczyniliśmy, częstotliwość pojawiania się Baby w moich snach wzrosła. Tłum. Grzegorz Leończuk I potem obudziłem się, drżąc. Tej nocy nie mogłem już spać. Uzyskałem potwierdzenie tego, co tysiące innych osób mówiło o 47
Wspomnienia JJPotok słodkich niespodzianek Swamiego Kiedy w 1968 roku Baba odwiedził Hajderabad, zatrzymał się tam na tydzień. Dwa dni przed jego powrotem do Puttaparthi ustalona została lista ośmiu osób, których domy pragnął odwiedzić. Powiedział do Prasadarao: Powiadom ich dyskretnie, że Swami odwiedzi jutro ich domy. Nie określaj pory wizyty. Powiedz im, że odwiedziny Swamiego mają jedynie uświęcić ich domy i pobłogosławić członków rodziny. Unikaj powiadamiania ich krewnych i przyjaciół. Swami zrobił wyjątek dla naukowca, dr Piśwekara ze stanu Maharasztra. On i jego żona byli żarliwymi wielbicielami Śirdi Sai Baby. Swami wezwał go i powiedział: Wiem, że po południu będziesz zajęty w swojej fabryce. Odwiedzę twój dom o 10:30 rano. Owego popołudnia Piśwekar i jego żona spotkali się ze mną i moją żoną. Natrętnie prosili, abyśmy przyszli do nich przed 8:30, aby im doradzić, jak przyjąć Swamiego. Postanowiliśmy pozostać tam do 10:20, po czym odejść, ponieważ przebywanie tam podczas odwiedzin Swamiego było dla nas krępujące. Kiedy mieliśmy już opuścić ich dom, Piśwekar otrzymał telefon z zapytaniem, czy jestem tam. Piśwekar przekazał mi słuchawkę. Dzwonił przewodniczący stanowy, Prasadarao: Gdzie się podziewałeś od rana, sakramencki głupcze? Pędź do swojego domu. Przed jedenastą przyjedzie tam Swami. Zdumieni wyjechaliśmy moim skuterem. Gnając na złamanie karku zdołałem dojechać do naszego domu przed jedenastą, akurat żeby otworzyć drzwi przed Swamim, który właśnie wysiadł z samochodu. W jadalni znajdowała się mała, przystrojona wnęka, gdzie moja żona wykonywała pudże. Swami wziął krzesło i usiadł przed wnęką, po czym nakazał, abyśmy oboje zasiedli u jego stóp. Usłuchaliśmy, nie mając nic do ofiarowania boskiemu gościowi. Odważyłem się powiedzieć: Swami! Nie miałem śmiałości zapraszać Cię do mojej małej chaty. Swami rzekł: Jest dla mnie wystarczająco duża. Ja nie jestem Sai Gitą [słoniem]. Odwiedzałem mniejsze mieszkania. Byłoby za małe, gdybyś zwołał swoich przyjaciół i krewnych. Dlatego nie powiedziałem ci o wizycie. Żona wstała, mówiąc, że przyniesie z kuchni jakieś przekąski. Swami powiedział: 48
Lato 2012 Zjadłem wystarczająco dużo tego, co przygotowałaś w domu Piśwekara. Powiedziałem Swamiemu, że wkrótce dokonam zmian w domu, żeby było więcej przestrzeni. Swami powiedział: Wówczas przyjadę powiadamiając cię. Kiedy dostąpiliśmy padnamaskaru, Swami poprosił moją żonę, żeby przyniosła kubek wody. Swami namoczył palce w tej wodzie i rzekł: Rozdziel ją łyżką pomiędzy wszystkich waszych przyjaciół i krewnych. Po przyjęciu arati wsiadł do samochodu i odjechał. Siwaratri 1969 W 1969 roku udałem się z żoną do Puttaparthi na święto Śiwarathri. Podczas bhadźanów, po czkawce i wypiciu przez Swamiego małymi łykami butelki ciepłej wody co napełniało udręką serca bhaktów z Jego ust wyłonił się pośród gromkich oklasków lingam sphatika (kryształowy). Z podwyższenia istniejącej wówczas sceny Śanthi Wediki pokazał go wszystkim trzymając go pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Lingam o jajowatym kształcie miał około 3 cali długości i 1,5 cala szerokości. Później usiadł podpierając brodę prawą dłonią. Śpiewaliśmy bhadźany i czekaliśmy, aż Swami wróci do swojej siedziby. On zaś siedział dalej w tej pozycji, wchodząc w coś, co można było nazwać transem ciało stało się zimne, nieruchome, pozbawione tętna i oddechu. Po 15 minutach jakieś kobiety zaczęły głośno zawodzić, widząc ogarniętych popłochem profesora Kasturiego, śri Radżę Reddy ego i dr Sitharamaiaha. Profesor Kasturi poprosił zgromadzenie, aby dalej śpiewało bhadźany. Po 45 minutach, podczas których więcej było strachu niż śpiewu, On wreszcie odzyskał przytomność, wstał i poszedł do swojej siedziby wśród oklasków. Moje zmieszanie i boska łaska W tamtych latach w aśramie nie było pokojów ani łazienek. Było cztery czy pięć baraków krytych strzechą, w których ustawiono przepierzenia z mat z liści palmowych. Były to łazienki. Za ćwierć rupii dawano wiadro ciepłej wody. Po owej pamiętnej nocy udałem się rano do swego baraku, zdjąłem używane ubrania, wręczyłem je praczowi, po czym wziąłem kąpiel. Odziałem się w nowe ubranie. Kiedy wychodziłem w pośpiechu, poślizgnąłem się i upadłem na grząską ziemię, brudząc tył koszuli i spodni. Wróciłem do baraku i rozejrzałem się za praczem, żeby nałożyć to używane ubranie, ponieważ nie mogłem iść do aśramu w brudnym ubraniu. Doniesiono mi, że pracz już poszedł. Zakłopotany, nie mając innego wyboru, okręciłem biodra 49
ręcznikiem i pobiegłem do aśramu. Pech chciał, że żona zamknęła naszą wspólną walizkę i poszła na kobiecą stronę. Swami rozpoczął swoje orędzie. Usiadłem, kryjąc się za jakimś krzakiem. Orędzie, a potem bhadźany i arati skończyły się po godzinie. Ponad 15 minut czekałem niespokojnie na powrót żony. Nie było jej jednak. I wtedy zauważył mnie jakiś student i poprosił, żebym udał sie do pokoju Swamiego, bo On chce mnie widzieć. Zacząłem gorączkowo szukać jakiegoś znajomego, aby pożyczyć ubranie. Nagle wzrok mój padł na koszulę wystającą z torby mojego przyjaciela Lakszmany Rao, przewodniczącego naszego ośrodka. Kiedy ją wyciągnąłem, wyszła wraz z piżamą. Wówczas zobaczyła mnie żona Lakszmany Rao. Jej mąż poszedł do stołówki. W międzyczasie nadszedł kolejny student z wiadomością od Swamiego, abym natychmiast przyszedł. Pomimo jej protestów, że przecież to są brudne ubrania, nałożyłem je na siebie były za duże i pobiegłem do pokoju Swamiego zapomniawszy nawet o uczesaniu się. Wszedłszy do pokoju audiencji zobaczyłem tam, ku swemu osłupieniu, osiem znanych mi, bardzo ważnych osób, którym Swami pokazywał właśnie święty lingam zrodzony poprzedniej nocy. Spoczywał on na białej chusteczce i na srebrnym talerzu. Dotykali go i kłaniali się. Zwracając się do mnie, krzyknął: Ramana! Spójrz na tych ludzi. Jak dobrze są ubrani! Co ci się stało? Skąd te rozczochrane włosy i brudne ubranie! Wyglądasz jak cyrkowy błazen! Ponieważ była to zbyt długa historia, żeby ją opowiadać, stałem cicho zakłopotany. Swami ciągnął dalej swoją przemowę: Wstyd! Wstyd! Wstyd! Idź i stań w rogu. Chciałem pokazać ci święty lingam. Dlatego po ciebie posłałem. Widziałem, jak wszyscy patrzą na mnie z obrzydzeniem. Po chwili złagodniał i spytał: Chcesz go zobaczyć? Nie, Swami. Powiedziałem mu prawdę. Na to Swami wyciągnął do mnie rękę i rzekł: Biedaczysko! Nie chcę cię rozczarować. Gdy nie wystąpiłem naprzód, Swami owinął lingam w chusteczkę, podszedł do mnie i włożył ten lingam w kieszeń mojej koszuli. W oszołomieniu krzyknąłem: Swami! Nie chcę go. Nie wiem, jak oddawać mu cześć. Podszedł do mnie, położył mi dłoń na ramieniu i powiedział: Bądź spokojny. Lingam to śiwam. Śiwam to mangalam (pomyślność). Nie musisz odprawiać żadnej pudży. Codziennie rano obmywaj go dobrze dwiema łyżkami 50
Lato 2012 wody i wypijaj ją. Obdarzy cię to długim życiem, dobrym zdrowiem i powodzeniem. Padłem na kolana, dotknąłem Jego stóp i mruknąłem: Swami! Wyjdę i zmienię ubranie. Swami, z ujmującym uśmiechem i błogosławiąc mnie dłonią, którą położył na mojej głowie, rzekł: Idź. Otwierając drzwi słyszałem jak Swami mówił do nich: Biedaczysko! Upadł Wyszedłem oddychając swobodnie i rozmyślając nad tym, jak swoim naturalnym poczuciem humoru i ogromem miłości przydał dramatyzmu temu zdarzeniu. Kiedy włożyłem już własne ubranie, potajemnie schowałem lingam pod ubraniami w walizce. Żonie nie powiedziałem o tym, bo mogła wpaść w zbytnie emocje i zrobić widowisko. Wspaniała uroczystość Trilingabhiszekam W październiku 1971 roku Swami przyjechał do Hajderabadu, gdzie 25 października położył kamień węgielny pod świątynię Śiwy. Tego dnia w Jego boskiej obecności przeprowadzono wyjątkową uroczystość, zwaną trilingabhiszekam. Nasza trójka z Hajderabadu, mianowicie Desikaczari, Prasadarao i ja otrzymaliśmy lingamy, które stworzył w roku 1968, 1969 i 1970. Polecił, abyśmy przynieśli je z domów, położyli na srebrnym talerzu i dokonali wspólnie pudży przed jego boskim obliczem. Nakarmiono też suto pięć tysięcy osób. Swami łaskawie podarował całej naszej trójce srebrne talerze i inne przedmioty do codziennej pudży. Kolejne odwiedziny Swamiego w moim domu Na dzień przed datą wyjazdu Bhagawana do Puttaparthi dr Bhagawantam zaprosił go do swego domu na obiad. Po obiedzie, tuż przed wejściem do samochodu, Swami zawołał mnie i trzymając rękę na moim ramieniu, szepnął mi do ucha: O ósmej wieczorem przyjeżdżam do twojego domu na kolację. Ponieważ twoi rodzice są tutaj, oni też będą dzielić tę anandę! Mam nadzieję, że poczynisz przygotowania. Niech kolacja będzie prosta i ograniczona do członków twojej rodziny. Strumień Jego dobroci był tak nagły...że wypaplałem: Swami. Poczynię przygotowania. Proszę pozwól mi zaprosić tych ośmiu studentów, w tym moich dwóch synów, którzy ci towarzyszą oraz paru ważnych ludzi z naszej Organizacji. Wszechwiedzący Swami rzekł: Przygotuj kolację na tarasie. Pomieści on około 50 osób. To będzie kolacja przy świetle księżyca. Dotknąłem jego stóp, a On pobłogosławił mnie kładąc dłoń na głowie. Z pomocą moich braci oraz braci z organizacji Sewadal, taras został dobrze oświetlony i przystrojony. Swami przybył dokładnie o 8 wieczorem i polecił wszystkim zaproszonym udać się na taras i zająć miejsca. Sam wszedł do mieszkania na parterze, gdzie siedziało około 20 członków 51
naszej rodziny. Powiedział im, że przyjdzie ponownie po kolacji. Dzięki nieskończonej łasce Baby była to prosta, zachwycająca kolacja przy świetle księżyca; wszystkie potrawy były domowego wyrobu. Swamiemu usługiwały moja matka i żona. 48 osób, z których większość była z naszej organizacji, siedziała na tarasie po turecku. Swami był w radosnym nastroju rozmawiając i żartując z nimi. O 8.30 poprosił mojego ojca, matkę i żonę, żeby zeszli na dół i poczekali. Swami był tak miły, że spędził kolejne 20 minut z członkami naszej rodziny i udzielił nam padnamaskaru oraz wielu błogosławieństw. Ramana Rao Tłum. Grzegorz Leończuk Źródło: Sanathana Sarathi, kwiecień 2012 JJWizualizujmy postać Swamiego List Arawinda Balasubramanya, pracownika Radia Sai Global Harmony. Wszyscy tęsknimy za fizyczną, ukochaną postacią Swamiego. Tymczasem On sam powiedział, jak sobie z tym poradzić. W latach 80. Swami podpowiedział studentom jak przywołać jego postać podczas jego fizycznej nieobecności. Jeden z tych szczęśliwych studentów opowiedział mi o tym, a ja poczułem, jakby manna spadła nam z nieba. Przywołam także swoje doświadczenie, którym cudownie obdarzył mnie Swami! Wizualizacja i materializacja Boga Jako wielbiciel Sai Baby mogę szczerze wyznać, że 24 kwietnia 2011 roku był najsmutniejszym dniem mego życia. Swami, mój ukochany Pan, mój najdroższy przyjaciel, światło mego życia, przeszedł z królestwa ziemskiego w duchowe. Jestem 52
Lato 2012 pewien, że było to szokiem dla wszystkich jego wielbicieli. Jeśli jednak sądzicie, że będę tutaj wylewał swoje żale, mylicie się. Chcę was zapewnić, że odczuwam obecnie ulgę i radość. Dlaczego? Powiem tymczasem tylko tyle, że są sposoby, byśmy mogli Swamiego nadal widzieć i czuć jego obecność. Chociaż manifestacje i materializacje zależą od jego woli, to istnieje pewna niezwykła technika, którą możemy sobie przyswoić i opanować tak, by uruchomić nasz osobisty kontakt ze Swamim. Nieświadomie stosowałem tę technikę w przeszłości, a jej rezultaty były zdumiewające. To niemal tak, jakby Swami był przy mnie nieprzerwanie. Zaraz opowiem o tej technice, ale co najważniejsze, dał nam ją sam Swami. Gdy usiadłem, by o tym napisać, Swami podsunął mi jeszcze jedną historię po to, by lepiej zobrazować, jak to funkcjonuje list dr Kumara. W korespondencji mailowej mój nauczyciel chemii, dr K. Anil Kumar (nie mylić z tłumaczem Swamiego) napisał mi o swym doświadczeniu z czasów studenckich. To właśnie między innymi jemu Swami zdradził tę technikę. Zatem z wielką radością przedstawiam historię, która dla mnie była jak prezent. Historia Anila Kumara Miejsce wydarzenia Prasanthi Nilayam, Puttaparthi, lato 1981 lub 1982. Swami przebywał wtedy u siebie nad pokojem audiencyjnym w świątyni w Prasanthi. Było lato, wakacje, więc nie było wielu studentów. Niektórzy przybyli z uczelni w Brindawan, wśród nich Anil Kumar. Właśnie zakończyła się wieczorna sesja badżanowa i Swami udał się do swego pokoju audiencyjnego. Studenci z niecierpliwością oczekują, kiedy wyjdzie i będzie szedł do swego pokoju na górze. Kto wie, może złapią choćby jedno jego spojrzenie. Okazja, jakiej nie wolno przegapić. W końcu jedynie studenci mogą tam przebywać. Ci, którzy postanowili czekać, zapamiętają na zawsze ten dzień. Drzwi pokoju audiencyjnego otwierają się i z pokoju wychodzi Swami. Jego postać z wielką burzą włosów i w płomiennej szacie emanuje ogromną siłą. Panuje kompletna cisza. Swami zatrzymuje się, przygląda się kolejno każdemu z nich i nagle daje 53
znak, by weszli do pokoju audiencyjnego. Napięcie i ciszę przerywa tupot pędzących stóp. Wszyscy gnają do pokoju jak opiłki żelaza do magnesu. Magnes wchodzi ostatni. To mały pokój, zaledwie 4 na 6 metrów, a jednak wydaje się mieć magiczną możliwość pomieszczenia wewnątrz wszystkich, którzy cisną się do środka. Gdy Swami wchodzi do pokoju, nastrój się zmienia. Swami odpycha nogi, między którymi musi przejść i dowcipkuje. Po chwili każdy czuje się radosny i rozluźniony. Atmosfera jest dobra do zasiania kilku ziarenek mądrości. Swami zaczyna wyjaśniać, jak prawidłowo należy śpiewać badżany. Gdziekolwiek wyśpiewuje się imię Boga mówi Swami, ma ono taką samą moc jak Jego postać. Gdy skupiasz się na tym, o czym śpiewasz, to głowa, serce i ręce są w harmonii. Weźmy na przykład święte imię Gopala (ten, który troszczy się o krowy Kriszna). Krowa po urodzeniu cielaka z miłością go liże. Jeśli go krowa posiada taką miłość, wyobraź sobie miłość Gopali! Poczuj tę miłość intonując jego imię. Wyobraź sobie jego postać i przelej na nią wszystkie swoje uczucia. One z całą pewnością do niego dotrą i poczujesz go przy sobie i w sobie. Spotkanie dobiega końca. Zbyt szybko. Każde spotkanie ze Swamim kończy się zbyt szybko. Student Anil Kumar zainspirowany słowami Swamiego postanawia natychmiast spróbować, jak to działa. Od tej pory regularnie śpiewa badżany z ogromnym uczuciem, wizualizując postać Baby. Doświadczenie Kumara Pewnego dnia podczas sesji badżanowej Swami opuszcza mandir, by zajrzeć na plac budowy. Anil przymyka oczy i śpiewa wizualizując sobie Jego postać. Stało się to jego regularną praktyką. Widzi Swamiego stojącego przed nim i kołyszącego się w rytm śpiewanego badżanu. Oczami duszy widzi też drzewa leciutko poruszane przez delikatny wiatr i ptaki ćwierkające w ich konarach. Pomarańczowa szata Swamiego zlewa się z pomarańczowym od słońca niebem. Postać Swamiego wypełnia całkowicie jego serce i wszystko wokół. Łzy szczęścia spływają po jego policzkach. Zatraca się zupełnie w pięknie tego darszanu i rozumie, o czym mówił do nich Swami kilka dni temu. Chociaż fizycznie Swami jest nieobecny w mandirze, Anil czuje jego bliskość. Piękne doświadczenie trwa. Tymczasem kolejny badżan przerywa dziwna cisza, która wytrąca go z tego cudownego stanu. Tak, jakby ktoś delikatnie pukał w jego ramię. Zostawia poruszającego się w rytm badżanu Swamiego i otwiera oczy, by zbadać powód tego poruszenia. Jest kompletnie zaskoczony. Obraz Swamiego zamiast zniknąć staje się znacznie wyraźniejszy. Swami stoi dokładnie tak samo, jak w jego wizji, i kołysze się w rytm badżanu. Twarz Swamiego promienieje radością, a na Jego ustach pojawia się ciepły uśmiech. 54
Lato 2012 Podczas gdy Kumar z tęsknotą przygląda się postaci, która jest przedmiotem jego adoracji i miłości, Swami podchodzi do niego, uśmiecha się i mówi: W środku Swami i na zewnątrz Swami to jeden Swami!. Historia dr Kumara ogromnie mnie poruszyła. Było to wyraźne błogosławieństwo Swamiego dla tego, co właśnie zamierzałem zrobić. To upewniło mnie, że powinienem opisać również moje doświadczenie. Moje doświadczenie Dopiero pod koniec 2008 roku Swami zaczął zwracać na mnie uwagę i ze mną rozmawiać. Wcześniej przez 10 lat błagałem o jego spojrzenie, ale nic z tego nie wychodziło. Dlatego podczas studiów w Brindawan zacząłem umieszczać Swamiego w moich wizualizacjach. Ta metoda zrodziła się instynktownie i przypadkowo. Polegało to na tym, że zamykałem oczy i wyobrażałem sobie siebie ze Swamim. W moich wizjach mogłem mówić do niego i powodować, że On mi odpowiadał. To znaczy, wkładałem słowa w jego usta. A ponieważ były to jego usta, wypowiedzi były właściwe dla niego. I tak zamykałem oczy i rozmawiałem sobie z moim ukochanym Panem i przyjacielem, kiedy tylko chciałem. Wraz z praktyką moja wyobraźnia i wizualizacje nabrały takiej mocy, że czułem się tak, jakbym codziennie miał interwiew ze Swamim. Przestałem już jęczeć, by jego fizyczna postać zwróciła na mnie uwagę. Miałem teraz swojego własnego Swamiego, z którym mogłem rozmawiać, kiedy tylko chciałem. Jednak pewnego razu pojawiły się wątpliwości. Czy te wizualizacje nie są halucynacjami? Czy rozwijam się duchowo, czy może stałem się schizofrenikiem? Był to okres, kiedy Swami z jakiegoś powodu nie przyjmował listów od studentów. Tymczasem ja potrzebowałem potwierdzenia. Położyłem się wieczorem do łóżka i zacząłem rozmowę z moim Swamim: Swami, proszę cię, abyś wziął jutro mój list. Nie! odpowiedział. Wiesz, że nie przyjmuję obecnie listów od studentów. Nie mogę wziąć twojego listu. Swami, proszę! To dla mnie bardzo ważne. Muszę wiedzieć, czy w moich wizjach jesteś Ty, autentyczny Ty? Oczywiście, że jestem autentyczny! Dlaczego wątpisz? Nie wiem, Swami. Ale proszę, potwierdź to i weź mój list! Jeśli przyjmę twój list, inni poczują się zawiedzeni. To spowoduje ich zazdrość. Swami, usiądę w samym rogu. Weź mój list w taki sposób, by nikt tego nie zauważył. Wtedy nikt nie poczuje się zawiedziony i nie będzie zazdrosny. Ja też chcę być szczęśliwy i przekonany, że to rzeczywiście Ty pojawiasz się w moich wizjach. Obiecuję nikomu nie powiem, że wziąłeś ode mnie list. Hmm, OK. Zróbmy tak. Muszę dodać, że ta rozmowa, zaaranżowana przez mnie, odbyła się tylko w moim umyśle. 55
Następnego dnia wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Siedziałem w rogu trzymając w ręku mój list. Swami rzeczywiście podszedł w moim kierunku. Pokazałem mu list, ale nie przyjął go. Przeszedł obok mnie i stanął przy innym wielbicielu. Byłem rozczarowany i myślałem, albo zawiódł mnie Swami, albo mój Swami nie był autentyczny. Już zacząłem się z tym godzić, gdy nagle wydarzyło się coś niezwykłego. Swami stał tyłem do mnie i przed oczami miałem jego ręce. Prawą ręką podtrzymywał swoją lewą dłoń i poruszał palcami dając mi znać, bym oddał mu list! Przysunąłem list blisko jego palców, a On wziął go i odszedł. Zbaraniałem! Wielka radość szalała w moim sercu. Drżałem z podniecenia i radości. Studenci obok przyglądali mi się nie rozumiejąc co się stało. Niestety, nie mogłem im nic powiedzieć. Musiałem przecież dotrzymać obietnicy danej mojemu Swamiemu. Moje serce świętowało. Byłem teraz pewny, że mój Swami jest prawdziwy! Znalazłem sposób na posiadanie go zawsze przy sobie! Drogi czytelniku, skorzystaj z mojej rady! Rozwijaj swoje wizualizacje ze Swamim. Umieść w nich wszystko, co tylko chcesz. Żyj nimi. Doświadczaj ich. I ciesz się nimi tak często, jak tylko będziesz chciał. I uwierz, że są autentyczne. Teraz twoje własne doświadczenie czeka, by się zrealizować. Jest tuż za rogiem! Nie zawsze to się od razu udaje, wszak mówi się: Mana ewa manuszjanam karanam bandha mokszajoho. (Twój umysł odpowiedzialny jest za twe zniewolenie lub twą wolność). Wedy głoszą: Antar bahiscza tat sarwam wjapja narajana stithaha. Czy to w świecie wewnętrznym czy zewnętrznym Bóg jest obecny wszędzie. Jeśli pozwolicie, posłużę się słynnym zdaniem z opowieści o dwóch miastach Karola Dickensa: Bywają czasy lepsze i gorsze. Jest wiek głupoty i wiek mądrości. Pora ciemności i pora światła. Czas zimowej rozpaczy i wiosennej nadziei. Czas, gdy wszystko się zmienia i czas, gdy nie zmienia się nic. To, że fizycznej postaci Swamiego nie ma teraz z nami, daje nam wszystkim doskonałą szansę odkrycia własnego, wewnętrznego Swamiego. I wierzcie mi, jest On prawdziwy, tak prawdziwy, jak tylko On może być. Arawind Balasubramanja Tłumaczenie Maria Quoos 56
Lato 2012 Wywiad JJPsychiatra i Sai Właśnie wróciłem z Indii. Jest to człowiek czyniący cuda. Musi pan kupić jakąś książkę o Sai Babie. Przeszedłem do innej części księgarni. Byłem psychiatrą, czy zgadnie więc Pan, jaka to książka mnie przyciągnęła? Skrót rozmowy dr. G. Wenkataramana, wybitnego fizyka i byłego prorektora Uniwersytetu Sai, a obecnie naczelnego redaktora Radia Sai z dr. Michaelem Congletonem, przewodniczącym Organizacji Sathya Sai w USA. Po ukończeniu studiów medycznych mówi M. Congleton zainteresowałem się psychiatrią. Kiedy kończyłem specjalizację psychiatryczną w 1978 roku, zainteresowałem się wraz z moją żona Carol jogą. Czy miało to coś wspólnego z zainteresowaniem psychiatrią? Tak. Pewien jogin, Swami Rama, napisał książkę Joga i psychoterapia. Pochodził z Himalajów i napisał jeszcze kilka innych książek, m.in. Życie z himalajskimi mistrzami. Miałem szczęście spotkać Swamiego Ramę, który założył w Honesdale, w Pensylwanii Instytut Himalajski. Gdy w księgarni w Houston przeglądałem książki, ktoś zapytał: Czy słyszał pan o Sathya Sai Babie? Nie, nigdy odpowiedziałem. Książka Sandweissa! Zgadza się! Wziąłem książkę Sai Baba: święty i psychiatra. Po chwili zbliżyła się Carol. Powiedziała: Pora wracać do domu. Spojrzała na stertę książek i stwierdziła: Nie masz chyba zamiaru kupować wszystkich tych książek? Nie, z kilku mogę zrezygnować. Przejrzałem ponownie książki i kiedy doszedłem do książki o Swamim, pomyślałem: Cóż, raczej nie potrzebuję tej książki. Odłożyłem ją więc na górną półkę i odwróciłem się. I ta książka zleciała z półki i uderzyła mnie w głowę! Carol powiedziała: Lepiej kup tę książkę. Kupiliśmy ją i jak zrządził los, a Swami sobie zażyczył, znalazłem się wkrótce w San Diego, pracując w ośrodku badawczym marynarki tuż obok domu Sandweissa. Z uwagi na nasze zainteresowanie jogą chcieliśmy pojechać do Riszikesz albo do północnych Indii, gdzie mieszkają jogini. Kupiliśmy również Autobiografię 57
Jogina Joganandy, która wzmogła nasze zainteresowanie. Carol zaplanowała naszą wędrówkę. Mieliśmy wyruszyć z Bombaju i pojechać na północ do Agry, Delhi, potem do Katmandu i z powrotem, do Kalkuty. Wówczas pomyślałem sobie: W Indiach jest święty, o którym mówi książka kupiona w Houston. Spróbujmy dowiedzieć się, gdzie. Autorem jej był Samuel Sandweiss z San Diego. Właśnie tam mieszkałem! Zdobyłem numer jego telefonu i zadzwoniłem. Powiedział: Jutro wieczorem organizuję dzień otwarty. Przyjdź, powiem ci, jak tam się dostać. Chcesz powiedzieć, że wykorzystałeś go jako przewodnika turystycznego? Zgadza się! Powiedział nam, jak spotkać się ze Swamim. Owego wieczoru przemawiała Elsie Cowan. Jej opowieść o tym, jak Baba wskrzesił z martwych jej męża, Waltera Cowana, bardzo mnie zainteresowała Walter już wtedy nie żył. Tak więc ostatnią i najwspanialszą częścią naszej podróży do Indii były odwiedziny aśramu Swamiego. Zanim tam dotarliśmy, znaleźliśmy się w Kalkucie i dowiedzieliśmy się, że w Indiach od miesiąca jest strajk powszechny, który rozpoczęto w stanie Andhra Pradesh, gdzie był aśram Swamiego. My jednak za wszelką cenę chcieliśmy spotkać się z Sai Babą. Przyciąganie to było tak silne, że zbierało się nam na płacz. I nagle udało nam się złapać samolot do Bangalore. Dotarliśmy do jakiegoś hotelu. Kiedy wpisywaliśmy się na listę gości, powiedziano nam, że autobusy nie jeżdżą do Puttaparthi! Na nasze szczęście strajk się właśnie zakończył i wkrótce dotarliśmy tam taksówką. Byliśmy jednymi z pierwszych osób, które dotarły do Puttaparthi po zakończeniu strajku. Zostaliśmy wpisani na listę gości i poszliśmy do sypialnego baraku. Były tam, zdaje się, jeszcze cztery inne pary. Carol oczywiście wyobrażała sobie pobyt w czterogwiazdkowym hotelu! Poza aśramem kupiliśmy materac i po powrocie urządziliśmy się wygodnie. Następnego poranka zobaczyliśmy Swamiego na darśanie. Było 30-40 osób. Mój syn John miał wówczas 11 lat. Nigdy nie rozmawialiśmy z nim o Swamim. Gdy zobaczyliśmy Swamiego, powiedział: On jest Bogiem! Po prostu wiedział! W całej swej niewinności dziecka po prostu wiedział! Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Swami zdawał się ślizgać nad ziemią, wydawał się przezroczysty. Widać było Swamiego poprzez budynki i przez wszystko było to mistyczne przeżycie. Musieliśmy wracać do pracy, więc po darśanie opuściliśmy aśram. Po powrocie do USA zacząłem chodzić na spotkania w ośrodkach Sai. Los chciał, że departament stanu zapytał mnie, czy mógłbym udać się do Bombaju, aby sprawdzić możliwości transferu technologii medycznych pomiędzy naszymi krajami. Gdy skończyłem tam swoje spotkania i badania, musiałem napisać sprawozdanie, ale pomyślałem: Wezmę dwa tygodnie urlopu i pojadę zobaczyć Swamiego. 58
Lato 2012 W Whitefield czekałem dwa dni, aż Swami wróci z Kodaikanal. Na darśanach czułem się całkowicie pomijany! Zauważyłem, że ludzie piszą listy i dają je Swamiemu. Pomyślałem: Napiszę wierszyk i poproszę Swamiego o rozmowę. Wziął mój liścik i powiedział: Chodź!. W ten sposób, w 1987 roku miałem swą pierwszą osobistą rozmowę ze Swamim. W pokoju rozmów kobiety siedziały po jednej stronie, a mężczyźni po drugiej. Swami spojrzał na kobiety, przesunął dłonią w powietrzu i stworzył różaniec dżapamalę, po czym rozszczepił go na dwa różańce i dał hinduskim bliźniaczkom. Przypominało to obieranie banana ze skórki. Stworzył też zegarek dla jednego z Hindusów. Później dowiedziałem się, jakie jest znaczenie zegarka ang. watch: Zważaj na swoje słowa words, czyny actions, myśli thoughts, charakter character i serce heart. Następnie Swami wzywał każdego na osobistą rozmowę. Gdy wezwał mnie, miałem ze sobą dżapamalę i kwarcowe jajko, które było podobne do Śiwa lingi i chciałem, aby Swami pobłogosławił te przedmioty. Podniósł to kwarcowe jajo i rzekł: To nie jest Śiwa linga. Stworzę ci jutro prawdziwą Śiwa lingę bądź przygotowany. Następnego ranka wcześnie wyruszyłem na darśan i uzyskałem miejsce w pierwszym rzędzie. Swami, mijając mnie powiedział: Chodź! W pokoju rozmów skinął na mnie, abym dał mu kwarcowe jajo. Pokazał je wszystkim, po czym zapytał: Co to jest?. Nikt nie odpowiedział. To jest szkło. Mam zamiar wykonać prawdziwą Śiwa lingę. Włożył to jajo w prawą rękę i trzymał ją wnętrzem dłoni do góry, aby każdy widział. Nie poruszając ręką, dmuchnął na nie kilka razy. Przemieniło się w czarną Śiwa lingę! Podniósł ją i powiedział: To jest prawdziwa Śiwa linga. Tworzy ją pięć żywiołów. Przerwał i spoglądając na mnie, spytał: Do kogo to należy? Do Ciebie, Swami odpowiedziałem: Uśmiechnął się, skinął głową na potwierdzenie i wyciągnął mi z kieszeni jedwabną chusteczkę. Owinął Śiwa lingę w tę chusteczkę i włożył do kieszeni mojej koszuli. Potem powiedział do mnie: 59
Wkładaj lingę co wieczór do wody. To pomoże uspokoić twój umysł. Od dwudziestu lat noszę ze sobą Jego Śiwa lingę i co wieczór wkładam ją do wody. Ta linga jest pożyczką od Swamiego. Nadal należy do Niego. Często sięgając po lingę, aby ją włożyć do wody, zastanawiam się: Czy ona tam wciąż jest, czy też Swami zabrał ją z powrotem?. Wierzę, że On nie jest ograniczony czasem i przestrzenią. W ciągu ostatnich 20 lat przemierzyłem ponad 2 miliony mil podczas wyjazdów służbowych i urlopów, a Śiwa linga zawsze jeździła ze mną. Mam ją przy sobie i dzisiaj. Czy dzięki lindze zostałeś ocalony przed jakimś nieszczęściem? Cóż, prawdopodobnie zostałem uratowany wiele razy. Doprawdy? Czy mógłbyś podzielić się przynajmniej jednym przeżyciem? Swami uratował mnie i każdego z nas przy wielu okazjach. Przykładem jest przeżycie, które stało się udziałem mojej żony i synowej podczas ich ostatniej podróży tutaj, do Puttaparthi, przed tygodniem. Kiedy były na lotnisku Heathrow, był alarm bombowy i władze zamknęły lotnisko. Ze strefy odpraw ewakuowano na lotniskowy parking około 3 tysięcy osób, w tym moją żonę i synową. Ogłoszono, że wszystkie loty zostały odwołane. Żona i synowa zaczęły się martwić, że będą musiały zrezygnować z podróży do Bangalore. Potem był komunikat, że do hali lotniska będą mogli wrócić pasażerowie niektórych lotów. I okazało się, że lot do Bangalore został przywrócony. Przez kilka godzin czekały na lotniskowym parkingu na ogłoszenie o swoim locie. Zaczęło padać. Pasażerowie zablokowali drzwi wejściowe do hali w nadziei na wejście do środka. Wtedy do mojej żony i synowej podszedł jakiś człowiek i zapytał: Czy panie udają się do Bangalore? Czy człowiek ten był Hindusem? Nie. Miał na imię Andy. Potwierdziły. Nasłuchiwały bardzo uważnie, czekając na zapowiedź swego lotu, ale niczego nie usłyszały. Andy jednak powiedział: Ja również lecę do Bangalore. Właśnie zapowiedziano wasz lot. Musicie wejść do budynku i przejść przez ochronę. Następnie pomógł im prowadząc je przez stłoczoną masę ludzi do drzwi. Gdy weszły do budynku, odwróciły się, żeby mu podziękować, jednak on już zniknął! Szukały go w samolocie, kiedy weszły na pokład, ale nie było go w samolocie. To było dzieło Swamiego! Dziękuję Ci, Swami! Takie cuda dzieją się w naszym codziennym życiu i zwykle bierzemy je za coś oczywistego! Wiele razy ktoś 60
Lato 2012 pomógł nam niespodziewanie i myślę, że stał za tym Swami. Nie ma co do tego wątpliwości! Zawsze mówi: Przychodzę w tak wielu postaciach... Jakie nauki Swamiego najbardziej do ciebie przemawiają? Żeby kochać Boga ponad wszystko, a bliźniego jak samego siebie. Czy znasz jakiś przykład, gdzie miłość zatryumfowała przynajmniej w umiarkowanym stopniu? Znam opowieść pewnego człowieka, z którym ostatnio rozmawiałem, doktora Upadhjay. On jest okulistą w Wielkiej Brytanii. Tak. Mówił o wyprawie do Bośni z ciężarówkami wypełnionymi medykamentami i innymi rzeczami, które chcieli zawieźć do obozów uchodźców. Aby się tam dostać, trzeba było jechać przez wrogie terytorium. Było wielkie prawdopodobieństwo, że kierowca i ciężarówka nie dojadą. Nie mogli znaleźć ochotników, którzy poprowadziliby te ciężarówki. Pewnego dnia poproszono go, aby spotkał się z kimś, kto chce odebrać sobie życie. Człowiek ten przyszedł do doktora jako pacjent. Powiedział, że jest bogaty, ale bardzo nieszczęśliwy i zamierza popełnić samobójstwo. Powiedział, że nie ma Boga i żadnego powodu, aby żyć. Doktor Upadhjay zapytał: Czy mógłbyś wyświadczyć mi przysługę i o 30 dni odłożyć odebranie sobie życia? Mężczyzna spytał: Co masz na myśli? Mamy zadanie, które jest bardzo niebezpieczne i istnieje duże prawdopodobieństwo, że w trakcie wykonywania zostaniesz ranny lub zabity. Chodzi o przewiezienie lekarstw i innych rzeczy dla ludzi będących w potrzebie. Tak, zrobię to. Będę woził te rzeczy. Wsiadł do ciężarówki, pojechał tam i zaczął rozdzielać te rzeczy. Obdarowani ludzie byli uradowani i okazywali mu gorącą wdzięczność i miłość! To przeżycie go przemieniło. Z człowieka gotowego odebrać sobie życie zmienił się w kochającą i troskliwą osobę, wprowadzającą miłość w czyn, służącą obiema rękami potrzebującym. Nadal wozi różne rzeczy po całym kraju przez niebezpieczne obszary. Stał się dobrze znany władzom i jest jedynym człowiekiem, który może udać się tam wszędzie. Chcesz przez to powiedzieć, że on nadal to robi? Tak. Ludzie będący przy władzy, nawet jeśli nie zgadzają się ze sobą, widzą potrzebę służenia swoim mieszkańcom i pozwalają mu przyjeżdżać i wykonywać tę pracę. Myślę, że przemieniła go miłość tamtych ludzi, jaką mu okazali. Wierzę, że to samo może się zdarzyć każdemu, gdy popłynie miłość. Miłość przemienia każdego. To bardzo pouczający przykład. Szkoda, że nie możemy powiadomić o tym więcej ludzi, aby odwrócili się od rozpaczy na rzecz robienia czegoś pozytywnego. Sai Ram. Sai Ram! Źródło: Sanathana Sarathi lipiec 2012. Tłum. Grzegorz Leończuk, oprac. Bogusław Posmyk 61
Świadectwa JJPrzeżycie, które odmieniło życie! W sierpniu 1979 roku słynny astrolog, 83-letni Śri Pakala Surjanarajana, znany naszej rodzinie od wielu dziesięcioleci, zatrzymał się u nas na parę dni. Powiedział mi: Śastry, wkrótce zetkniesz się z Wiśwa Puruszą boską osobą dobrze znaną światu! Po tygodniu ponownie powiedział: W południe 28 października 1979 roku dostąpisz darśanu żywego Boga kali jugi! Nawet to stwierdzenie nie wywarło na mnie żadnego wrażenia, choć zaciekawiło mnie. Kiedy jednak ów astrolog powrócił 16 października i powtórzył te słowa, spytałem go: Kto jest tym żywym Bogiem? Odpowiedział: Bhagawan Śri Sathya Sai Baba! Słyszałem o Babie, choć niewiele o Nim wiedziałem. Ciekaw byłem, jak zwykły człowiek, taki jak ja, może zbliżyć się do Sai Baby i otrzymać u Niego audiencję. Surjanarajana jednak powiedział: Na pewno z tobą porozmawia. Pamiętaj, będzie to 28 października o 12 w południe! Okoliczności ułożyły się tak, że 27 października znalazłem się w aśramie Śri Sathya Sai Baby Brindawan, koło Bangalore, w towarzystwie jednego z moich przyjaciół, Śri Gopalakriszny Gadżendry, członka rodziny królewskiej Wenkatagiri. Nic doniosłego nie zdarzyło się owego wieczoru, choć po raz pierwszy ujrzałem, z daleka, Bhagawana Babę. Z niecierpliwością czekałem na następny dzień. Przyjechaliśmy z Bangalore do aśramu około 7 rano. Tysiące ludzi już zebrało się na bhadźany pod potężnym drzewem pipul. Baba o ósmej udzielił darśanu idąc między ludźmi, jednak nie przeszedł w pobliżu nas. Kiedy powrócił do mandiru, bhadźany trwały nadal, ale większość ludzi rozeszła się. Śri Gopalakriszna stwierdził: Swami wyjdzie dopiero wieczorem. Wyjedźmy więc i wróćmy pod wieczór. Wcześniej nie zawoła nikogo na rozmowę. Słowa te nie zdołały zachwiać mojej wiary w to, że Baba wyjdzie w południe! Całkowicie wierzyłem słowom Śri Pakali Surjanarajany. Gopalakriszna, choć z wielką niechęcią, siedział przy mnie dalej. W miarę zbliżania się południa zaczęliśmy czuć napięcie. Ku memu wielkiemu zdumieniu i jednocześnie radości, kilka minut przez południem brama mandiru otwarła się! Obaj osłupieliśmy widząc, że idzie do nas Bhagawan. Dokładnie w południe stanął przede mną! Z cudownym uśmiechem na twarzy spytał mnie: Jak się masz, Bobbili Śastry? Kiedy zastanawiałem się, skąd zna moje imię i miejsce, ruszył ku siedzącej 62
Lato 2012 w pobliżu staruszce. Wysłuchał jej, machnął dłonią i stworzył dla niej wibhuti. Potem wrócił i ofiarował mi swoje stopy, abym złożył padnamaskar! Ogarnęła mnie błogość złożyłem głowę na Jego lotosowych stopach. Czyniąc to, zostałem pobłogosławiony największym boskim doświadczeniem w moim życiu. Otóż ujrzałem jaśniejącą postać Pana Wenkateśwary trzymającego sankhę (muszlę), ćakrę (dysk), gadę (maczugę) i padmę (lotos)! Było to przeżycie, które zmieniło moje życie. Gdy stałem przed Nim, przejęty do samego szpiku kości, Bhagawan rozkazał: Śastry, nadszedł czas, żebyś poświęcił się służbie ludzkości. Potrzebą chwili jest zjednoczenie narodu osiągnięcie jedności w różnorodności. Rozpocznij misję w tym kierunku! Przez jakiś czas byłem zatopiony w transie upojnej błogości. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że Baba odchodzi! Gopalakriszna był przejęty nie do opisania. Powiedział: Śastry, to najcudowniejsze przeżycie, jakiego doznałem podczas czterdziestu lat oddania Bhagawanowi! Tak oto moje życie zostało owego dnia przemienione i przyjęło nowy kierunek. Postanowiłem pójść drogą, jaką wyznaczył dla mnie Bhagawan Śri Sathya Sai Baba! Czekan uratował mi życie W owym czasie przygotowywałem się do pielgrzymki do sanktuarium Nanda Dewi, do którego prowadzi jedna z najtrudniejszych tras w Himalajach. Idąc na spotkanie z Babą zabrałem swój sprzęt wysokościowy, w tym liny, klamry i mój zaufany czekan, niezastąpione narzędzie do pokonywania pokrytych lodem zboczy w wysokich górach. Baba zapytał łaskawie, jak się miewam. Powiedziałem, że chciałbym, żeby pobłogosławił moją przygodę. Moja gospodyni zasugerowała, abym dał do pobłogosławienia czekan do lodu. Uśmiechnął się, wziął go i zaczął zadawać pytania odnośnie składu stali użytej do wyrobu tego narzędzia. Jego uczniowie, obecni tam, wiedzieli o tym więcej niż ja. Nagle stworzył wibhuti nie robiąc kolistych ruchów dłonią, jakie widziałem wcześniej, po czym zaczął intensywnie nacierać nim jedną stronę czekana zakończoną kolcem. Potem powiedział: Czeka cię powodzenie, po czym oddał mi czekan. Nie wiem czy był to cud, wiem tylko, że miesiąc później, 26 lipca, podczas wspinaczki, kolec tego toporka uratował mi 63
życie. Wspinając się po niebezpiecznych, mokrych płytach występów skalnych nad gardzielą Rishi Gangi w Rhamani, korzystałem z pomocy dwóch znakomitych tragarzy Garhwalów. Byli tak zręczni i śmiali, że pogardzili jakąkolwiek liną i przeszli boso przez te mokre płyty pochylone nad krawędzią gardzieli. Poszli dalej, mocując linę, a potem usiedli i czekali na mnie wyposażonego w ten cały sprzęt wspinaczkowy. Zaczęliśmy iść wąskim wąwozem, śliskim i zdradzieckim. Nigdzie nie było pewnego oparcia dla stóp musieliśmy go szukać. Spojrzałem za siebie w przepaść tysiąc stóp (ok. 330 m) w dół prowadzącej do olbrzymiej gardzieli wyrzeźbionej przez rzekę. Zrobiłem sobie kopnięciem oparcie dla palców nóg i podążając w górę wbiłem kolec toporka w ziemię nade mną. Ku memu przerażeniu 15-centymetrowy kolec zabrzęczał o skałę, wszedłszy zaledwie na 7,5 centymetra, co nie wystarczyłoby na utrzymanie żadnego ciężaru. W tej samej chwili ziemia poruszyła mi się pod stopami i poczułem, że zjeżdżam wraz z nią, aż zawisłem nad gardzielą utrzymywany jedynie na kolcu toporka. Przez chwilę cały mój ciężar spoczywał na tym toporku. W myślach miałem wtedy więcej samokrytyki z powodu własnej niekompetencji niż strachu przed runięciem tysiąc stóp w przepaść na pewną śmierć. W jakiś sposób te 7,5 centymetra stali nie przekroiło tamtej miękkiej ziemi i utrzymało mnie wystarczająco długo, aby tragarze zeszli i uratowali mnie. Potem jeszcze parę razy unikając o włos nieszczęścia, odnieśliśmy sukces docierając do naszego świętego przybytku Nanda Dewi w święty dzień Gurupurnima. W drodze powrotnej wydarzyły się inne, mrożące krew w żyłach zdarzenia, ale dzięki łasce Baby przeszliśmy przez wszystko pomyślnie i dziś, żywy, mogę wam to opowiedzieć. Cud wibhuti Bill Aitken Podczas naszego pobytu w Puttaparthi w sierpniu 1962 roku, mój syn Sathish powiedział mi pewnego dnia, że boli go noga tak bardzo, że nie może stać. Po darśanie Swamiego wyruszyliśmy do starego mandiru. Niektórzy myśleli, że Sathish musiał zwichnąć nogę i pomasowali mu ją olejem z gorczycy. Wzmogło to jednak ból. Miał również gorączkę. Przez całą noc cierpiał ostry ból i nie mógł spać. Widok jego cierpienia wywołał w nas wielki smutek. Modliliśmy się do Swamiego i posmarowaliśmy tę nogę wibhuti, które On nam dał. Cierpienie Sathisha rosło. Zaczął nawet majaczyć. Postanowiliśmy wracać do Mysore, gdyż Swami wyjeżdżał z Puttaparthi. Zwróciliśmy się do niego o pozwolenie. Sathisha trzeba było nieść do nowego mandiru. Swami wezwał nas do pokoju rozmów. Chociaż mówiliśmy o zdrowiu Sathisha, Swami unikał tego tematu i mówił o innych sprawach. Wreszcie Swami stworzył wibhuti i zaaplikował je Sathishowi. 64
Lato 2012 Otrzymaliśmy pozwolenie Swamiego i wyszliśmy. Kolejnym trudnym zadaniem było przewiezienie go do Mysore. Nie sposób było go zabrać do Bukkapatnam wolim zaprzęgiem. Ponieważ noga spuchła, nie mogliśmy zabrać go też z Bukkapatnam autobusem. Usłyszawszy, że wieczorem Swami wyjeżdża, inne moje dzieci pobiegły na darśan. Swami na ich widok powiedział: Uczcie się dobrze. Moje błogosławieństwa są z wami. Kiedy chłopcy powiedzieli o stanie Sathisha, Swami rzekł gniewnie: Po moim wyjeździe żaden z was nie powinien tu zostać. Poczułam smutek, jako że Swami nigdy wcześniej nie był na nas zagniewany. Stojący obok bhakta z Kogadu, Śri Rawindra Pundźa powiedział, że zawiezie chłopca swym samochodem na stację kolejową w Penukondzie. Dodał, że jeżeli nie wypadnie mu jakaś ważna praca, zawiezie go do samego Mysore. Cóż za wspaniałomyślność! Pomyśleliśmy, że jest to łaska Swamiego. W Mysore oddaliśmy Sathisha do Szpitala Śri Krisznaradźendra. Był na wpół przytomny i robił się coraz bardziej niespokojny. Zaczął bredzić. Noga bardzo mu spuchła. Lekarze szpitalni otoczyli go znakomitą opieką. Trzykrotnie usunęli z jego spuchniętej nogi jakiś płyn. Jednak wzbierał on w niej coraz szybciej. Po kilku dniach lekarze stwierdzili, że tylko amputacja nogi może ocalić mu życie. Musieliśmy się zgodzić. I właśnie w przeddzień tej operacji do Mysore przyjechał Swami. Zatrzymał się w domu Śri Setty ego. Nasz Swami przybył w samą porę. Pospiesznie się tam udaliśmy. Gdy tylko ujrzał mnie w tamtym domu, spytał: Ammaji, jak się miewa to dziecko? Odpowiedziałam: Swami, lekarze zamierzają uciąć mu jutro nogę. Swami żartobliwie powiedział, Co jeszcze zrobią ci lekarze? Obcinać nogi, obcinać ręce, podrzynać gardła! Dam Ci szczyptę wibhuti. Wsyp mu to do ust. Wszystko będzie dobrze. Powiedziałam, że Sathish nieugięcie chce przyjechać do domu Setty ego, żeby dostąpić darśanu Swamiego. Swami powiedział: Nie. W jego stanie nie powinno się go tu przywozić. Powiedz mu, że może dostać mój darśan, kiedy wydobrzeje. Zgodnie ze wskazówką wsypałam Sathishowi do ust ową szczyptę wibhuti. Wkrótce płyn przestał zbierać się w nodze. Lekarze byli zaskoczeni. Zapytali: Co zrobiliście? Powiedzieliśmy, że uleczył go prasadam naszego Sathya Sainathy. Wyznaczona na następny dzień operacja została odwołana. Nazajutrz dostąpiliśmy darśanu Swamiego w domu Setty ego. Swami poprosił, żebyśmy udali się na górę. Wszyscy poszliśmy tam i otrzymaliśmy padnamaskar. Swami rzekł: Ammaji, musiało ci być przykro, ponieważ w Puttaparthi mówiłem nieuprzejmie. 65
Gdybyście tam pozostali, jedno z was by umarło. Gdybym mówił łagodnie, nie słuchalibyście. Ammaji, czy wiesz, jak mocna powinna być twoja wiara? Nawet gdybyś rzuciła kamieniem śpiewając moje imię, powinien się on przemienić w diament. Teraz wszystko będzie dobrze. Przyjedzie do domu wyleczony. Na Daśarę przyjedziecie do Puttaparthi. Nie martw się. To mówiąc Swami pobłogosławił mnie i dał pełną garść paczuszek wibhuti. Wykonaliśmy padnamaskar i wyszliśmy. Zgodnie z przewidywaniami Swamiego, Sathish przyjechał do domu całkowicie wyleczony. Na Daśarę udałam się do Puttaparthi. Źródło: Sanathana Sarathi Tłum. Grzegorz Leończuk VIII Obóz Służba bez granic, 9-16 lipca 2012 r. JJJesteśmy jednością We are all one, we are all one. Can you see we are all one. Jesteśmy jednością, jesteśmy jednością, czy widzisz, że wszyscy jesteśmy jednością To słowa pięknej piosenki, która towarzyszyła nam przez cały czas tegorocznego obozu Służba bez granic. Po rocznej przerwie (w 2011 roku obóz odbył się w Kwiejcach Nowych w Puszczy Noteckiej) wróciliśmy pod granicę wschodnią, do Dubeninek. Był to nasz ósmy obóz. Osoby, które biorą udział w tej akcji wiedzą, że każdy obóz jest inny. I tym razem też było inaczej. Na kilka dni przed rozpoczęciem obozu okazało się, że nie przyjedzie ze względów rodzinnych Maria Quoos. Dla niej los przygotował inne wyzwanie. Wcześniejsze spotkania robocze zespołu organizacyjnego, które prowadziła przez skype a, pomogły ustalić zakres pracy, przyjazd gości, program obozu. Omawialiśmy razem wiele szczegółów. To nie był pierwszy obóz, więc każdy z liderów zespołów wiedział, na czym będzie polegało jego zadanie. 66
Lato 2012 Pracowaliśmy razem, w duchu miłości, poświęcenia i zrozumienia. Dołączyli do nas wolontariusze z Litwy, Niemiec, Holandii i Austrii. Ich talenty i umiejętności bardzo wzbogaciły nasz obóz. Marija z Litwy uczyła dzieci tańca, Joerg z Austrii prowadził zajęcia muzyczne dla dzieci, grał i śpiewał na spotkaniach dla mieszkańców Dubeninek i Żytkiejm. Rewelacją okazała się jego muzykoterapia, kiedy grał na harfie w czasie masaży. Szczęśliwcy, dla których grał, mówili, że czuli się jak w niebie. Pieter uczył dzieci zabaw rodem ze swojego kraju Holandii. Tina z Niemiec urzekła wszystkich swoim pięknym głosem. Wszyscy oni dołączyli do dwóch zespołów pracujących z dziećmi w Żytkiejmach i Dubeninkach. Marta, Irena, Marzanna, Zosia, Grażyna, Mira, Ewa, Dorota, Edyta i Stasiu, nie mieli czasu się nudzić. W obu miejscowościach przychodziło na zajęcia ok. sześćdziesięciu dzieci (od 25 do 30 w każdej). Program był bardzo urozmaicony. Od zabaw integracyjnych, lekcji wychowania w wartościach ludzkich, prac plastycznych, tańca, gry na własnoręcznie zrobionych instrumentach, zabaw sportowych po śpiewanie piosenek i przygotowania do występów. Zupełną nowością były prowadzone przez Zosię zajęcia z klanzą (wielką chustą animacyjną). Jarek uczył rysunku i sam rysował piękne portrety dzieciom. Codziennie dzieci otrzymywały kanapki, ciastka i napoje. Ekipa lekarzy i masazystów 67
Na spotkaniach z mieszkańcami zaprezentowały przedstawienia, piosenki i taniec. Otrzymały zabawki, a potem nadszedł moment pożegnania Były identyfikatory na pamiątkę, łzy i pytanie przyjedziecie do nas za rok? Dla większości dzieci nasze zajęcia to była jedyna atrakcja w czasie wakacji. 396 masaży, 22 wizyty domowe, 65 pacjentów, 73 korekty kręgosłupa to efekt pracy zespołu medycznego. Tak naprawdę, nie statystyka jest ważna, a relacje z pacjentami. Zainteresowanie, wysłuchanie problemów drugiego człowieka, okazanie zrozumienia i rozmowa dają więcej niż garść tabletek. Podziękowania, owoce, chleb i kwiaty, jakimi obdarowali ich ludzie, mówią same za siebie. Czeczu, Brigitte i Ina (z Niemiec), Ilse (z Holandii), Zosia, Janusz, Ela, Michał, Ania, Ela, Wanda, Ada, Janeczka, Karol, Józek, Basia, Janek i Zosia, to skład zespołu medycznego. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się masaże. Ludzie przychodzili po kilka razy na zabieg Fryzjer miał w tym roku wyjątkowe wzięcie. To chyba rekord. Diana przyjęła 151 osób. W ciągu 3 dni strzygła, czesała a nawet farbowała włosy. Być może w przyszłym roku wydłużymy czas pracy o kolejny dzień, bo niestety, nie udało się przyjąć wszystkich chętnych. Jarek, Jacek i Mikołaj pracowali przy naprawie rowerów. Zakupili części i naprawili 24 rowery. Sprawny rower jest w tamtych okolicach niezbędnym sprzętem. Ludzie idąc do najbliższego sklepu często pokonują pieszo kilka kilometrów. 68
Lato 2012 Mieszkańcy trzech miejscowości, Dubeninek, Żytkiejm i Deguć, mogli zaopatrzyć się u nas w odzież i obuwie. Ubrania były prawie jak nowe i bardzo dobrej jakości. Dużo pracy włożyliśmy w ich wyeksponowanie. Pomagała w wolnych chwilach kuchnia, rejestracja, Lila i sami mieszkańcy. Rozdaliśmy praktycznie wszystko. Panowie szerokim frontem zabrali się za remont mieszkania. W dwóch zespołach pracowali nad wymianą okien w trzech pokojach, pieca do c.o., zbiornika na wodę, grzejników, zlewozmywaka, toalety, gniazdek, włączników... Wymienili prawie wszystko, co można było wymienić, a także wymalowali całe mieszkanie. Do skończenia pozostał remont balkonu. Rodzina otrzymała od nas odzież, pościel, dywany, meble, jedzenie Prawdopodobnie dostaną dwa rowery. Zebraliśmy dla nich dodatkowo 1180 zł. Być może przeznaczymy je na zakup łóżek dla dzieci. Andrzej, Konstanty, Leszek, Staszek, Władek, Wiesław, Krzysztof, Antoś, Tadeusz, Boguś i Janek, to skład zespołu remontowego. Zespół kuchenny otrzymał duże wyzwanie przygotowania posiłków dla 59 osób w ciągu siedmiu dni. Dodatkowo przychodziły na obiad dzieci z Dubeninek. Przygotowali też poczęstunek dla mieszkańców wsi na dwa spotkania kończące naszą akcję w Żytkiejmach i Dubeninkach. Pyszny bigos, pieczone ziemniaki, ciastka, ciasta do wyboru (Jarek z Ewą przywieźli też swoje wypieki), napoje Montaż nowej instalacji grzewczej same pyszności. Grażyna, Jadzia, Ela, Irena, Heniu, Marianna, Bożena i Bolek stanowili trzon zespołu. Kiedy brakowało rąk do pracy, dołączały do nich inne osoby, które miały trochę wolnego czasu. Bolek dowoził jedzenie naszym panom zajętym przy pracach remontowych i naszym podopiecznym rodzinie Kruwelskich. Dzięki temu, że dysponował dziewięcioosobowym busem, sprawnie odbywało się zaprowiantowanie, transport zespołu pracującego z dziećmi, odzieży, stołów i krzeseł wykorzystywanych podczas spotkań z mieszkańcami. Jarek i Ewa to gospodarze naszego obozu. Wykonali niezwykłą pracę związaną ze współpracą z władzą regionalną i strażą graniczną wszelkimi pozwoleniami i zgłoszeniami. Współpracowali też z miejscowym GOPS-em, ośrodkiem zdrowia, szkołami w Dubeninkach i Żytkiejmach. Dzięki nim mieliśmy gdzie spać, pracować, pomagać ludziom i prowadzić zajęcia z dziećmi. Wspierali nas występami kapeli Przeroślaki i mogliśmy dzięki nim podziwiać piękne zbiory Galerii oraz 69
Izby Regionalnej GOK-u w Przerośli. Mam nadzieję, że dalej będą doglądać naszych podopiecznych. Może znowu odwiedzimy ich na święta Kolejny raz w tym roku mogliśmy doświadczać tak dużo radości, wspólnie udało się stworzyć małe Prasanthi Nilayam. Bardzo dziękuję wszystkim darczyńcom, bez waszej pomocy nie moglibyśmy zdziałać tyle dobrego. Jeszcze raz serdecznie dziękuję Swamiemu za opiekę, a wszystkim wolontariuszom za wspaniałą atmosferę, bezinteresowną pracę, poczucie jedności i wszechobecną radość. Ania Dobosz Smutna chwila pożegnania ekipy remontowej z gospodynią VIII obóz Służba bez granic JJCzas wielkiej radości Po wysłuchaniu tak wielu historii związanych z obozami Służba bez granic, postanowiłam w tym roku po raz pierwszy wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Był to niewątpliwie czas wielkiej radości, jedności, harmonii i wszyscy pracowaliśmy jak jedna osoba. Uczestnicy z różnych krajów byli ze sobą połączeni, serce z sercem, bez względu na to, z jakiego zakątka Polski czy Europy przyjechali. Około 60 wolontariuszy podążyło za wewnętrznym wołaniem i pojawiło się w Dubeninkach. Wszystkie pomysły i talenty uczestników pozwoliły stworzyć piękny i kompletny obraz. Byłam w zespole prowadzącym zajęcia dla dzieci w wieku od 3 do 16 lat. Były to zarówno dzieci z okolicznych wiosek, jak i wielbicieli Sai, które wraz z rodzicami lub dziadkami przyjechały na obóz. Mimo dużej różnicy wieku, bardzo dobrze pracowało nam się z dziećmi w Dubeninkach i w Żytkiejmach. Starsze dzieci wspierały młodsze, a w ciągu tygodnia nawet najbardziej energiczni chłopcy 70
Lato 2012 stawali się bardziej spokojni i mili. Wszystkim podobał się taniec, muzyka, gry zespołowe, opowiadania, dramy, malarstwo i wiele innych aktywności. Pod koniec obozu w każdej z miejscowości, w których odbywały się zajęcia, został zorganizowany festyn, na który zaproszeni byli rodzice, wolontariusze, sołtys, proboszcz itd. Dzieci przedstawiły bogaty program artystyczny, nad którym pracowały przez cały tydzień. W zależności od miejscowości i talentów dzieci, występy trochę się różniły, a zawierały m.in.: taniec bollywood, krótkie przedstawienie, piosenki z różnych stron świata, zabawy z rodzicami. Oprócz tego w programie festynu znalazły się występy zespołów folklorystycznych, tańce przy ognisku, wegetariański poczęstunek i wiele innych. Spaliśmy i jedliśmy w szkole w Dubeninkach. Warunki były skromne, za to obóz był pełen radości, śpiewu, miłości, przyjaźni i szczęścia. Każdy zespół wykonał świetną pracę. Lekarze, masażyści, fryzjer oferowali swoje usługi. Mieliśmy zespół naprawiający rowery, remontujący mieszkanie, przygotowujący posiłki, zajmujący się dziećmi, oprócz tego dystrybucję odzieży, transport ludzi i materiałów, itp. Bo w końcu to my jesteśmy tymi, którzy otrzymują najwięcej, gdy dajemy nasz czas, energię, pieniądze, miłość i oddanie, i robimy wszystko w imię miłości i dla Boga, który jest mieszkańcem wszystkich. Piosenka obozu: Jesteśmy jednością długo rozbrzmiewała w moich uszach wraz z bardzo miłymi wspomnieniami o wszystkich ludziach, dzieciach i muzyce. To doświadczenie pozostanie na zawsze w moim sercu. Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zorganizowali ten obóz i sprawili, że mogłam doświadczyć tak wiele. Cieszmy się i bądźmy zainspirowani do tego, aby przyłączyć się do nas za rok. Pracowano w duchu miłości i bezinteresownej służby, co dało wszystkim wielką radość i prawdziwe szczęście. Chcę zaprosić wszystkich do udziału w tych wspaniałych obozach sewy, aby doświadczyli błogości i długotrwałej radości, jaką otrzymujemy służąc innym. Pełne miłości Sai Ram. Tina z Niemiec 71
Europejskie Spotkania Młodzieży Sai JJSai Vision 2012 Relacja Marty Panjety, koordynatora ds. młodzieży Organizacji Sai w Polsce oraz Luciano, wielbiciela Sai z Włoch, z Europejskiego Spotkanie Młodzieży, które w tym roku odbyło się w Polsce, w Wieżycy na Kaszubach poprzedziło Ogólnopolski Zjazd Wielbicieli Sai. Tym razem to Polska miała okazję gościć ponad 60 osób z 13 krajów Europy, które przyjechały do Wieżycy, aby wspólnie spędzić weekend majowy (od 31 kwietnia do 2 maja) podczas Europejskiego Spotkania Młodzieży Sai. Główne motto zjazdu brzmiało Wizja Sai twoje życie jest moim przesłaniem. Jesteś inspiracją dla świata. Gośćmi specjalnymi byli Maria Quoos koordynator regionu 73 oraz Manfred Muller koordynator regionu 71. W programie znalazły się m.in. warsztaty, sesje badżanowe, wystąpienia gości, wieczór artystyczny, konkurs piosenki Sai Vision, krótkie akcje sewy oraz publiczny koncert Dhroeh Nankoe, zespołu LASA i Anety Kacurkovej. Humory dopisywały, a wszechobecna radość zarażała wszystkich. Oto krótka relacja jednego z uczestników spotkania Luciano, który przyjechał do nas z Włoch. Spotkanie Sai Vision było prawdziwym sukcesem! Czułem wspaniałą harmonię wśród uczestników i bardzo 72
Lato 2012 Grupa LASA podczas publicznego występu w Centrum Kultury w Gdyni mi się to podobało. Ochrona matki Sai była wszechobecna. Jej przykładem była piękna pogoda, ale temperatury były umiarkowane, nie tak wysokie jak na południu Włoch. Mogliśmy w tych wspaniałych warunkach kontemplować piękne okolice z pobliskim jeziorem. Każdy dzień witaliśmy recytowaniem Wed oraz śpiewaniem badżanów. Następnie, po śniadaniu, był czas wykładów. Miałem okazję usłyszeć m.in. przemówienie Marii, koordynatora regionu 73, która przywitana została muzyką Jamesa Bonda agenta 007 J. Oczywiście wszyscy śmiali się przez dobre kilka minut, Maria również. Wszystko to pomogło wymazać myśli z umysłu dając miejsce wspomnieniom. Maria podzieliła się z nami kilkoma doświadczeniami ze Swamim. Opowiedziała historię polskiej wielbicielki mieszkającej w Paryżu, której pewnej nocy przyśnił się Sai i powiedział, żeby sprzedała wszystko i pozostawiła odpowiednią sumę, za którą kupi bilet do Prasanthi. Tak też uczyniła. Po 28 dniach pobytu w aszramie była zdesperowana, ponieważ Swami nie powiedział jej, co ma zrobić dalej. Tak się złożyło, że spotkała Marię i opowiedziała jej o całej sytuacji. Po kilku godzinach od spotkania obie otrzymały interview. Swami był zadowolony z wielbicielki i powiedział jej, aby przeniosła się do Londynu, gdzie miała pomagać w tamtejszym centrum Sai. Maria zwróciła się do Swamiego: Swami, obywatele Polski muszą mieć specjalne zezwolenie, aby pojechać do Londynu. Swami natychmiast odpowiedział: Ona ma moje zezwolenie. Kobieta oczywiście udała się do Londynu. Mając Boga za przyjaciela doświadczamy prawdziwej łaski. 73
Po wykładach i obiedzie były warsztaty. Wyobraźcie sobie udział w zajęciach w cieniu zielonych drzew to było cudowne. Niemniej warsztaty były produktywne. Wieczorami miały miejsce różne aktywności, na które wszyscy czekali z niecierpliwością. W sobotę wieczór artystyczny z muzyką, przedstawieniem, projekcją filmów przygotowanych przez uczestników z różnych krajów oraz ogniskiem, podczas którego siedząc w kręgu śpiewaliśmy badżany i piosenki LASA spontanicznie i w harmonii. W niedzielę odbył się konkurs piosenki Sai Vision. Gospodarzami wieczoru byli Konrad i Tanja, którzy prezentowali się bardzo profesjonalnie (styl MTV) przedstawiając poszczególnych wykonawców. Była to z reguły ta sama grupa osób, jedynie nazwy zespołów się zmieniały J. Na koniec jury podała punktację i ku zdziwieniu publiczności, każdy zespół otrzymał 108 punktów. Zwyciężyła sama muzyka! W poniedziałek podzieliliśmy się na trzy grupy, aby wspólnie wykonać pracę dla miejscowej ludności. Wszyscy uczestnicy byli bardzo zadowoleni z proponowanych działań służebnych: sprzątanie lasu, oraz pomoc w dwóch schroniskach dla zwierząt. W godzinach popołudniowych (po obiedzie spaghetti!) odbył się wielki koncert publiczny LASA. Muszę powiedzieć, że chór brzmiał bardzo dobrze (pomógł zapewne brak mojej osoby w składzie chóru)j. Publiczność była wspaniała, wszyscy klaskali i śpiewali piosenki wraz z zespołem. Zastanawiałem się, co myślą ci wszyscy ludzie widząc na scenie amatorów z różnych krajów Europy wspólnie wykonujących utwory o wartościach ludzkich, w dodatku za darmo. Po zespole LASA na scenie pojawiła się Aneta z Macedonii ze swoim jazzowym repertuarem, który zrelaksował wszystkich przygotowując publiczność na występ Dhroeh Nankoe. Jego występ był, powiedziałbym, satwiczny : idealna równowaga energii muzyki ze słodyczą śpiewu. Po prostu fantastyczny! W pewnym momencie Dhroeh powiedział do Marii (która była gospodarzem wieczoru), że chciałby zaśpiewać z publicznością badżan. Maria spojrzała na niego dość sceptycznie, a on odpowiedział: Nie wierzysz? Trzeba mieć wiarę!. Publiczność zaśpiewała wraz z Droeh badżan, a w rzeczywistości tylko jedną zwrotkę poświęcony Matce Durdze. 74
Lato 2012 Na koniec, na tzw. bis, przy owacjach na stojąco, Maria poprosiła Dhroeh: Zaśpiewaj badżan. Dhroeh był oszołomiony! Zadedykował badżan swojemu Guru: Bhagawanowi Sri Sathya Sai Babie. Zaśpiewał: Rama Rahima ko bhajane vale. Mam jeszcze łzy w oczach wracając myślami do tych chwil! Om Sai Ram! Niewątpliwie, spotkanie to dało nam ogromny zastrzyk radości i energii, które pozwolą nam działać dalej i w jeszcze większej harmonii. Oczywiście, całe to przedsięwzięcie nie byłoby takim sukcesem, gdyby nie wsparcie i pomoc starszych, którym dziękujemy z całego serca i czekamy na kolejną możliwość współpracy. W imieniu młodzieży, Marta Panjeta Droeh Nankoe z zespołem podczas występu w Gdyni 75