-',~ ajka o trzech pojemnikach, ~).,Zdarzyło się to całkiem niedawno, może nawet wczoraj, iwcale nie 'za siedmioma rzekami ':. c~ lasami, ale na zwykłym osiedlu, między blokami. Zbudowano tam domek i ustawiono w nim blaszane pojemniki na śmieci. Pewnegq dnia przy murowanym domku postawiono trzy pojemniki, całkiem inne niż te, które już stały w środku. Tu właśnie zaczyna się nasza bajka. - Widzieliście te trzy dziwolągi, które ustawiono po drugiej stronie muru? - zapytał swoich sąsiadów Pierwszy Blaszany Pojemnik Na Śmieci. Stał tuż przy wejściu i zwykle zapełniano go w pierwszej kolejności. Teraz też piętrzyły się w nim śmieci, a on był z tego bardzo dum- ~. - C~a,.cha,.ch~! - ~o~eśmiał się Drugi. - Wystroj?ne jak na par~dę kla~nów!", - Niebieski, żołty zielony' Zeby tylko nas tak me wymalowali! - zaniepokoił Się Trzeci Blaszany Pojemnik Na Śmieci, Pierwszy przyjrzał się sobie i kolegom. ch niezbyt czyste i podrapane boki wcale mu nie przeszkadzały. Taki wygląd pasował do śmieci wrzucanych przez ludzi do ich wnętrza, dlatego wykrzyknął naj głośniej jak potrafił: - Ja się nie dam! Drugi, który uznawał Pierwszego za przywódcę, poparł go natychmiast:
----- - - - - ------_... '0' - Ja też! Zatrudniłbym stado szczurów, żeby mnie w jedną noc oskrobały! - Nie przeżyłbym takiego wstydu! ".. Nikt jednak nie zamierzał malować śmietników, które każdego dnia były coraz bardziej naburmuszone. - One kradną nasze śmieci! - stwierdził pewnego dnia Pierwszy Blaszany Pojemnik Na Śmieci. Był wzburzony. Wśród kolorowych pojemników po drugiej stronie muru zrobiło się poruszenie. - Tylko nie ś/nieci! Koledzy, tylko nie śmieci! - odezwał się Niebieski.. Pierwszy Blaszany Pojemnik Na Śmieci prychnął pogardliwie: - Ty! Niebieski! Tylko nie koledzy! A swoją drogą, to co ty masz w środku, jak nie śmieci? - Może ma skarby?' Cha, cha, cha! - zadrwił Drugi. Niebieski uśmiechnął się do dwóch pozostałych towarzyszy. - A właśnie, że skarby! Papier mam! - odparł dumnie. - Cha, cha, cha! - zataczały się ze śmiechu blaszane pojemniki. - W głowie się dziwolągowi pomieszało! Niebieski westchnął. Nie lubił się kłócić i nie lubił, gdy go obrażano. - To zużyty papier, ale nadal przydatny! Przerobi się go w fabryce i znowu posłuży ludziompróbował wyjaśnić, - Tak samo jak moje szkło' - wtrącił Zielony. : ~ tak jak plastik czy aluminium - dodał odważnie Żółty, - Bo wy jesteście pojemnikami na niepotrzebne śmieci, a my na potrzebne odpady! to nas od siebie różni!
W murowanym domku zawrzało z oburzenia. - To odpadajcie] - wrzasnął najbardziej złośliwy i kłótliwy Pierwszy Blaszany Pojemnik Na Śmieci, robiąc groźną minę. Drugi, uznając, że należy poprzeć przywódcę, zadziornie dorzucił: - Z naszej paczki odpadacie! - Koledzy! W tył zwrot od dziwolągów! - zadecydował Trzeci i blaszane pojemniki odwróciły się plecami do kolorowych. Te, nie chcąc być gorszymi, stanęły tyłem do blaszanych pojemników. - tak sobie stoją do dziś, nie patrząc na siebie: blaszane i kolorowe pojemniki. Nawet już się nie kłócą. W końcu nie było o co, bo przecież jedne są na śmieci, a drugie na odpady. A tak swoją drogą, to mi się wydaje, że one całkiem do siebie pasują...
uwięzfonej żabie W pewnym jeziorze żyła sobie Zaba, Która Miała Chyba Ze Sto Lat. Wszyscy w okolicy l. o niej słyszeli, ale nie dlatego, że była tak wiekowa, tylko dlatego, że Zaba, Która Miała Chyba:. pze Sto ~atbyła żabą uwięzioną. Nikt już nie pamiętał, kiedy to się stało, jedynie stary Uszczy- ~pliwy Rak, wiecznie niezadowolony ze wszystkiego, coś wiedział. Sama żaba zapomniała jak żyje się na wolności. Pewnego dnia rak odwiedził żabę. - Powiem ci, dlaczego jesteś uwięziona. Wszystko przez te dzieciaki. Były tu, kąpały się, ajak odjechały, to zostawiły w wodzie i na plaży mnóstwo różnych rzeczy... - powiedział. Żaba, wpatrzona w raka, wstrzymała oddech. Zastanawiała się, o jakich dzieciach on mówi i dlaczego to one są winne jej uwięzieniu. Oczekując dalszego ciągu historii, nie śmiała się odzywać. Wiedziała, że rak nie lubi, kiedy się go ponagla. Tymczasem on zamyślił się i zaczął pocierać szczypcami oczy, które od czasu pobytu dzieci, strasznie go szczypały. To od mydła,! które pewien chłopak wrzucił dla żartu do jeziora. Mydło pieniło się potem na dnie przez dłu- gie lata, a leżało tuż przed progiem domu raka. Mydło się zmydliło, ale Uszczypliwego Raka nadal szczypały oczy.. - Te dzieci wrzuciły do wody to, co ciebie uwięziło na zawsze - zwrócił się do żabypo długim milczeniu.
,~E~~~~iti~,
.1.- \.
laszana jaskinia smoka Sosnowy Las był bardzo cichym miejscem. Rzadko zaglądał tu ktoś obcy, toteż mieszkańcy żyli sobie spokojnie i bezpiecznie. Pewnego dnia wszystko się zmieniło. - Smok! Na Słoneczrlej Polanie zamieszkał smok! - wrzeszczała mrówka Emilka, biegnąc przłz zarośla. - Wszyscy mieszkańcy Sosnowego Lasu przerwali swoje zajęcia. Zając Długouchy, który drzemał pod krzakiem jałowca, zerwał się na cztery łapki. - Gdzie? Co? - zapytał, zastępując drogę rozkrzyczanej małej. - Na polanie! Na Słonecznej Polanie! Smok! Jaskinia! Musimy uciekać! - próbowała wyjaśnić, łapiąc oddech. - Smok czy jaskinia w końcu? - z niedowierzaniem dopytywał Kolczasty Jeż. Był poirytowany, bo jemu także przerwano sen. - Jaskinia! A w niej z pewnością smok' - próbowała wyjaśnić mrówka i dodała zniecierpliwiona:
- - W każdej smoczej jamie mieszka przecież smok! ~ Sroka, która słynęła z ciekawości, przysłuchiwała się temu w milczeniu, po czym zerwała się do lotu. - Ratuj się kto może! Ratuj się kto może! - zaskrzeczała i zaczęła nerwowo fruwać nad głowami pozostałych. W Sosnowym Lesie zapanował strach. Mieszkańcy zaczęli kryć się w norkach i dziuplach, a niektórzy rorważali nawet ucieczkę z lasu.. - Spokój, przyjaciele! Bez paniki! Musimy to sprawdzić - zarządził Kolczasty Jeż i rzucił: - Emilka prowadzi! Ruszamy! Wszyscy spojrzeli po sobie w milczeniu, po czym zgodnie ruszyli zajeżem. Kiedy dotarli na miejsce, ujrzeli coś, czego nigdy dotąd nie widzieli. W samym środku Słonecznej Polany coś błyszczało, oślepiając przestraszonych zwiadowców. - A może to słońce spadło? - szepnął z nadzieją w głosie Długouchy. t - Jakie słońce?! Spójrz w górę! Ono jest na swoim miejscu! -odparła zniecierpliwiona mrówka. - Byłam tam! Widziałam z bliska! To jaskinia! Jama! Ma dziurę - Jest błyszcząca! - stwierdziła zadowolona Sroka i rozmarzyła się: - Lubię błyskotki. Wszystko, co błyszczy pasuje do mnie po prostu... Sroka, zapominając o niebezpieczeństwie, pofrunęła na środek polany. - Oszalała! Ratować szaloną srokę! - wpadła w panikę Emilka. Wszyscy rzucili się biegiem w głąb Słonecznej Polany. Zatrzymali się przed walcowatym' czymś, co połyskiwało w słońcu. Dla mrówki było to ogromne, a dla zająca całkiem nieduże.
- Jeśli to "coś" jest jaskinią, to smok nie może być zbyt wielki - szepnął nieco uspoko~ony Długouchy. ' Nagle w środku błyszczącego przedmiotu coś zachrobotało. - Smooook! - wrzasnęli wszyscy i rzucili się w kierunku pobliskich drzew. Wszyscy, oprócz Sroki, która zdegustowana krzyknęła do uciekinierów: - Jaki smok? Jaki smok? Tamte zieją ogniem, a nie proszą o pomoc! Mrówka, Długouchy i Kolczasty stanęli jak wryci. - Smok potrzebuje pomocy? - zdziwił się jeż. - Tak. Ktoś, kto jest w środku, prosi o pomoc - poinformowała Sroka i zaczęła obchodzić dookoła tajemniczy przedmiot, z którego dobiegał cichy głosik. W końcu, jak wszystkie ciekawskie sroki na świecie, nie wytrzymała i zajrzała do środka. - A co ty tam robisz?!- zawołała zdziwiona. - A nie mówiłam, że w środku jest smok? - wykrzyknęła tryumfalnie Emilka i podeszła blitej, by się upewnić, że miała rację. -'- Pomocy! Wpadłem tu i nie mogę się wydostać! Brzegi są śliskie i gorące. Zaraz się tu upiekę! - skarżył się głos z wnętrza. - Gorące! Czyli to smok, który w dodatku zieje ogniem! A nie mówiłam? - skomentowała zadowolona z siebie mrówka. - Przestań l To żuk! - zniecierpliwiła się Sroka i dziobem trąciła przedmiot. Błyszczące "coś'~ przewróciło się i potoczyło z brzękiem po polanie. Po chwili wypadł z niego czarny żuczek. :' - Ojojoj Gdyby nie wy, zginąłbym tam mamie! - stęknął, trzymając się za głowę-
--------------------------- - Mrówka podeszła bliżej, chcąc dowiedzieć się szczegółów. W końcu to.ona pierwsza odkryła tajemniczy przedmiot. - co, był tam straszliwy smok, który chciał cię pożreć? - zapytała. - Emilko!,,- krzyknęli wszyscy z wyrzutem. - Niemalltamsmoka.Tojestpuste.No. nie całkiem, bo jest tam odrobina słodkiego płynu. Chciałem spróbować i... Zając podrapał się po uchu. - Ale skąd się to wzięło? Co to w ogóle jest? - zastanowił się. Żuczek usiadł na trawie i zajął się oblizywaniem słodkich łapek. - Nie wiem. Byli tu jacyś ludzie. Może zgubili? - odpowiedział. - A może to zgubił jakiś smok... - nie dawała za.wygraną mrówka. - Przestań! - przerwał jej Kolczasty. - Najważniejsze, że musimy się trzymać od t~go z daleka. To "coś" jest dla nas niebezpieczne. Być może to ludzie zostawili blaszany przedmiot na Słonecznej Polanie, jednak mrówka Emilka do dziś jest przekonana, że to smok zgubił swoją jaskinię,
W Mieście Niepotrzebnych Opakowań "życie toczyłoby się nadal tak smętnie i monotonnie, gdyby pewnego dnia nie pojawił się, nie wiadomo skąd, Mały Pornysłowy Chłopiec. Stanął na środku ulicy i zawołał: - Mam tu mnóstwo pracy! Natychmiast otoczyły go wszystkie opakowania. Mały Pomysłowy Chłopiec wyciągnął z ple- caka klej, nożyczki, kolorowy papier i wiele innych przedmiotów.. i Wszyscy wstrzymali oddech, a Mały Pomysłowy Chłopiec ciął, kleił, malował. Powstały pięk- ne samochody z kolorowymi kołami, pszczółki imotyle z rolkowymi brzuszkami, domki dla lalek i ozdobne skrzynki na skarby. W ten sposób Mały Pomysłowy Chłopiec sprawił, że niepotrzebne opakowania otrzymały nowe zadania i stały się znowu potrzebne. W miasteczku zrobiło się wesoło. Pomarańczowa Puszka Po Soku Pomarańczowym biegała po \ parku z innymi aluminiowymi puszkami i, grzechocząc, śpiewała: \ - Jestem gr~echotką! Jeste~ tera~ ins~me~tem!,. '. Nad Pudełkiem Po Herbacie Malinowej, ktore teraz było łóżeczkiem dla pluszowego zajączka, przeleciała pszczoła z rolkowym brzuszkiem i zabrzęczała: - Przepraszam cię, mały! Miałeś rację! Nie jesteśmy zwykłymi śmieciami i nie jesteśmy bezu- i żyteczne, tylko nie wszyscy o tym wiedzą. Jeśli traficie kiedyś do Miasta Niepotrzebnych Opakowań, przyjrzyjcie się uważnie jego tniesz-! kańcom. Może oni wcale nie są tacy niepotrzebni?