Temat: Polska szkoła na tułaczych szlakach (po ewakuacji uchodźców polskich z Armią Andersa z ZSRR) Cele: uczeń: - dowiaduje się o sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy po wybuchu II wojny światowej; - potrafi wymienić kraje, w jakich znaleźli się polscy uchodźcy po wrześniu 1939 r.; - zna daty i okoliczności, w jakich władze ZSRR dokonały po 17 września 1939 r. deportacji Polaków zamieszkujących wschodnie tereny Polski; - orientuje się, że wszędzie, gdzie znajdowały się większe skupiska polskich uchodźców. organizowano polskie szkoły; - wie, w jak trudnych warunkach odbywały się zajęcia szkół organizowanych na uchodźstwie. Przebieg lekcji: Wprowadzenie 1. Rozpocznij lekcję od przypomnienia sytuacji, w jakiej znalazła się Polska we wrześniu 1939 r. Pokaż mapę. Omów charakter i kierunki polskiego uchodźstwa w czasie II wojny światowej. 2. Opowiedz o deportacjach polskich rodzin w latach 1940-41. Zauważ, że jeszcze do niedawna "tułacze dzieci" nie mogły mówić o tym, co spotkało ich w kraju, który miał być "rajem na ziemi". Prawda o losach Polaków, którzy w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku zostali wywiezieni w głąb Związku Sowieckiego, była skrywana przez całe dziesięciolecia. 3. Przedstaw następstwa zawarcia układu Sikorski - Majski 30 lipca 1941 r. 4. Przedstaw trudne wybory Polaków odnośnie ich powrotu do komunistycznej Polski/pozostania na Zachodzie/ trudności z asymilacją/ rozdzielenie rodzin Rozwinięcie 1. Wymień kraje, jakie udzieliły polskim uchodźcom gościny.(persja (Iran), Indie, Nowa Zelandia, Kraje Afryki, Meksyk, Liban, Cypr, Palestyna). Wyjaśnij, w jaki sposób udzielały wsparcia rodakom polskie placówki dyplomatyczne i konsularne istniejące i powołane od podstaw w krajach, gdzie przebywali Polacy. Wspomnij, że tworzono w każdym większym skupisku uchodźców delegatury ministerstw: Pracy i Opieki Społecznej oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Zaznacz, że dużego wsparcia finansowego udzieliły Rada Polonii Amerykańskiej, władze Nowej Zelandii czy lokalni maharadżowie hinduscy i Unia Południowej Afryki. 2. Powiedz, że system edukacyjny obejmował przede wszystkim szkoły powszechne, a tam gdzie to było potrzebne i możliwe również szkoły i kursy na poziomie gimnazjalnym. Uzupełniały go liczne przedszkola, szkoły średnie i kursy zawodowe. W Libanie, Afryce i Indiach umożliwiono młodzieży kształcenie w miejscowych szkołach, a nawet podejmowanie studiów na miejscowych uczelniach. Wolny czas młodzież spędzała aktywnie uczestnicząc w zajęciach organizowanych w ramach harcerstwa, w świetlicach, bibliotekach, które pełniły rolę ośrodków kulturalnych. Tworzono chory, zespoły folklorystyczne, amatorskie teatry. Dużą wagę przywiązywano do rozwijania turystyki, sportu i rekreacji, organizując mecze, turnieje, wycieczki, zawody sportowe. Wydawano polską prasę w każdym kraju, gdzie istniały polskie osiedla uchodźcze, w tym m.in. w Afryce Wschodniej i Meksyku. Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 1
Zakończenie 3. Poproś uczniów o odczytanie wspomnień dzieci tułaczych z materiału pomocniczego nr 3. 4. Zapytaj, dlaczego dorośli Polacy w każdym miejscu, w którym się znaleźli wraz z dziećmi i młodzieżą tak bardzo troszczyli się o ich edukację. Materiał pomocniczy nr 1 Polscy tułacze na Wschodzie w okresie II wojny światowej Wojenna emigracja Do końca września 1939 r. tysiącom Polaków wojskowych i cywilów udało się przekroczyć granice kraju objętego działaniami wojennymi. Uciekinierzy udawali się do Rumunii, na Węgry, Litwę, Łotwę. Dla większości pobyt w tych państwach stanowił jedynie pierwszy etap wojennej tułaczki. Żołnierze zmierzali różnymi drogami do Francji, gdzie organizowane były Polskie Siły Zbrojne na emigracji. Cywile na ogół pozostawali w Rumunii i na Węgrzech, organizując wokół siebie życie kulturalno-oświatowe. Nieliczni wędrowali przy wojsku do Francji lub Turcji, by przedostać się dalej na Bliski Wschód. Jeszcze w 1939 r. pierwsze polskie rodziny uchodźcze pojawiły się w Libanie (dokładnie w Bejrucie) i w Palestynie (Tel-Awiw). Jesienią 1940 r. duża grupa (466 osób) Polaków została przewieziona na Cypr, ale po roku większość z tej grupy została ewakuowana do Palestyny. Ogółem do połowy 1941 r. przybyło z krajów bałkańskich na Bliski Wschód około 3 tys. polskich uchodźców cywilnych. Po ewakuacji około 600 Polaków do Rodezji Północnej w 1941 r., można przyjąć, że pod koniec 1941 r. przebywało w Palestynie ok. 2 200 cywilów, zaś w Libanie ok. 200. Deportacje W latach 1940-41 władze ZSRR dokonały czterech wielkich operacji deportacyjnych z ziem polskich: w lutym, kwietniu i czerwcu 1940 r. oraz w maju-czerwcu 1941 r. Deportacją objętych zostało od 1,5 do 2 milionów osób, (w różnych opracowaniach podawane są różne liczby), w tym co najmniej połowę stanowili Polacy, pozostałą zaś część obywatele państwa polskiego innych narodowości: Żydzi, Ukraińcy, Białorusini. To tylko suche liczby, a przecież za każdą z nich kryje się ogromna ludzka tragedia: tragedia rodziców patrzących na niedolę, a często na śmierć własnych dzieci i tragedia tych najmłodszych, najbardziej bezbronnych, budzonych w środku nocy i pędzonych do bydlęcych wagonów. Droga wywózki to szlak usłany martwymi ciałami niemowląt, dzieci, starców i chorych wyrzucanych po śmierci z wagonów. Jedną trzecią wywiezionych stanowiły dzieci. Deportowanych rozsiedlono w siedemnastu obwodach, krajach i republikach autonomicznych Rosyjskiej FSRR oraz w Kazachstanie. Największe ich skupiska znajdowały się w Kraju Krasnojarskim, w Komi ASRR oraz w obwodach archangielskim, swierdłowskim, irkuckim i mołotowskim. Układ Sikorski Majski i tzw. amnestia dla obywateli polskich W następstwie zawarcia układu polsko-radzieckiego z 30 lipca 1941 r. Prezydium Rady Najwyższej ZSRR 12 sierpnia przyjęło dekret o tzw. amnestii dla obywateli polskich. Zesłańczy status ludności polskiej został formalnie zniesiony. Równocześnie Biuro Polityczne KC WKP(b) i Rada Komisarzy Ludowych przyjęły uchwałę ustalającą tryb zwalniania obywateli polskich z obozów, więzień i zesłań. Ci, którzy przeżyli koszmar deportacji w głąb ZSRR i cudem Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 2
przetrwali gehennę tamtejszych warunków życia, jeśli tylko usłyszeli o tzw. amnestii i formowaniu się polskiego wojska, decydowali się na wędrówkę. Jednak, jak wynika z zestawień Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w ZSRR oraz późniejszych sprawozdań Związku Patriotów Polskich, znaczna część spośród deportowanych pozostała w starych miejscach, pracując nadal przy wyrębie lasów, w kołchozach, sowchozach i w kopalniach. Wielu nie wypuszczono z łagrów lub w ogóle nie poinformowano ich o ogłoszonej amnestii, aby nie pozbywać się taniej siły roboczej, pozwalającej na realizację wyśrubowanych norm dla kołchozów czy gułagów. Specjalne osiedla opuścili głównie ludzie młodsi, energiczni, pragnący dostać się do armii polskiej. Najłatwiej było zdecydować się na wyjazd w nieznane młodym, samotnym mężczyznom, najtrudniej kobietom z dziećmi. W rejony koncentracji polskich oddziałów: do Buzułuku, Tockoje i Tatiszczewa docierały tysiące ludzi, najczęściej w stanie skrajnego wyczerpania, szukając wsparcia i opieki. W grudniu 1941 roku Sikorski uzyskał u Stalina zgodę na powiększenie armii do 96 tys. Jednak od 1942 r. władze radzieckie ograniczały coraz bardziej przydział racji żywnościowych. Dowództwo polskiego wojska podjęło decyzję o rozpoczęciu ewakuacji do Iranu. Na mocy porozumień polsko-radziecko-brytyjskich Armia została ewakuowana w dwóch akcjach w marcu-kwietniu i sierpniu-wrześniu 1942 roku do Iranu w celu wzmocnienia sił aliantów. W dwóch zasadniczych fazach ewakuacyjnych do perskiego portu w Pahlevi, ewakuowano 115 276 osób, w tym 76 822 wojskowych oraz 38 454 cywilów. Gościnne kraje Po parodniowej kwarantannie polscy uchodźcy przewożeni byli do Teheranu i umieszczani w trzech obozach uchodźczych. Tylko dzieci osierocone lub w złym stanie zdrowia umieszczano w Isfahanie. Mówiono o nich: "dzieci szczęścia", "tysiące dzieci maharadży", ale i "tułacze dzieci". Po szeregu starań Rządu Polskiego na Uchodźstwie, aby rzesze polskich uchodźców niezdolnych do służby w 2 Korpusie umieścić jak najdalej od działań wojennych, dla Polaków granice otworzyły: Palestyna, Liban, Indie (jeszcze jako kraj podległy Imperium Brytyjskiemu), Nowa Zelandia, Meksyk. Najliczniejszą rzeszę Polaków przyjęły kraje Afryki kolonie brytyjskie. Wygnańcom wystarczyło siły nie tylko na to, aby żyć, ale także aby stworzyć w miarę normalne życie, z kultywowaniem polskiej kultury. Starania polskiego rządu na uchodźstwie W rozwoju polskiej oświaty i jej i kierowniczych ośrodków na emigracji w czasie II wojny światowej można wyróżnić 2 zasadnicze okresy: pierwszy: lata 1940-1943 i drugi: od połowy 1943 do 1947 (przedzielony datą cofnięcia uznania dla polskiego rządu emigracyjnego przez rząd Wielkiej Brytanii 5 lipca 1945). We wrześniu 1939 r., kiedy na ziemiach polskich trwała jeszcze kampania obronna, w Paryżu ukonstytuował się już polski rząd emigracyjny na czele z premierem gen. Władysławem Sikorskim. Głównym jego zadaniem było kontynuowanie walki z okupantami i przywrócenie niepodległości. Za jedno z ważniejszych zadań rząd uważał opiekę nad uchodźcami polskimi, którzy znaleźli się poza granicami kraju. Myślano oczywiście o przyszłej odbudowie zniszczonego kraju i związanych z nią potrzebach. Dlatego też tysiącom dzieci i młodzieży znajdującym się na wychodźstwie należało zapewnić możliwość dalszej nauki. Uchwalą rządu RP z dnia 15 sierpnia 1940 r. ustanowiony został Urząd, którego kierownikiem został minister gen, Józef Haller. Urząd oficjalnie nazywał się Urzędem Ministra Gen. Broni Józefa Hallera, a nieoficjalnie Urzędem Wychowania Narodowego. Organizacja Urzędu obejmowała jeden Wydział Szkolnictwa. Urząd ten przejął opiekę i organizację szkolnictwa w Wlk. Brytanii. Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 3
Organizacja polskich szkół oparta na przedwojennej ustawie z 1932 r. przybrała model obejmujący przedszkole, szkołę powszechną i liceum. W warunkach uchodźczych wszyscy uczniowie po ukończeniu szkoły powszechnej kontynuowali naukę w szkole średniej. Na przełomie 1940/41 za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Urząd przeprowadził w skupiskach polskich uchodźców ankietę i nawiązał kontakt z powstającymi samorzutnie polskimi szkołami na Cyprze i w Tel-Awiwie. Polskie szkolnictwo na Bliskim Wschodzie nie zostało bezpośrednio podporządkowane rządowej agendzie oświatowej. Opiekę i dozór nad szkołami polskimi na Bliskim, a później i Środkowym Wschodzie sprawowały początkowo polskie władze konsularne. Od 1942 r. delegatury Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, od 1943 r. Biura Urzędów Oświaty i Spraw Szkolnych przekształcone w delegatury Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Od chwili przejęcia nadzoru nad oświatą przez Biuro Urzędu Oświaty i Spraw Szkolnych, a następnie Delegaturę MWRiOP w Jerozolimie model polskiej szkoły zmienił się i powstały oddzielne szkoły powszechne, państwowe gimnazja i licea. Londyński Urząd Oświaty jedynie subwencjonował polskie szkoły, najpierw za pomocą Konsulatów Generalnych w Jerozolimie i Nikozji, później - Delegatury MPiOS w Jerozolimie. Londyńskie władze szkolne wpłynęły jednak na ujednolicenie programów szkolnych oraz akceptowały skład komisji egzaminacyjnych dla przeprowadzania matur gimnazjalnych i egzaminów dojrzałości powoływanych przez Delegaturę MPiOS. Przełomowym momentem w dziejach polskiej oświaty na obczyźnie był rok 1942 i wyjście armii gen, Andersa z ZSRR na Środkowy Wschód. Przy boku armii znalazło się kilkanaście tysięcy uchodźców cywilnych, a w tym mnóstwo dzieci i młodzieży. Urząd Oświaty zreorganizowano i rozbudowano. W lipcu 1943 r. po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego reaktywowano Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Szefem resortu został ks. Zygmunt Kaczyński. W listopadzie 1044 r. ministrem WRiOP został prof. Władysław Folkierski. 5 lipca 1945 r. rząd w. Brytanii cofnął uznanie polskiemu rządowi emigracyjnemu. Opiekę nad szkolnictwem cywilnym przejął Dział Oświatowy Delegatury ITC w Jerozolimie. Szkoły dzieci tułaczych Wszędzie tam, gdzie docierały polskie rodziny z dziećmi powstawały polskie szkoły. W dużej mierze organizowano je dzięki wsparciu Polskiego Rządu na Uchodźstwie w Londynie. Pierwsze polskie szkoły na Bliskim Wschodzie zorganizowane zostały w 1940 w Palestynie i okresowo na Cyprze. Nauczyciele, najczęściej uczestnicy tułaczki, nie mieli żadnych pomocy dydaktycznych, dysponowali zapałem, wiedzą, talentem. Z czasem napływały podręczniki drukowane w Londynie i Jerozolimie. Oprócz nauczania ważne było wychowanie. Dokonywało się ono także przez organizacje harcerskie, Sodalicję Mariańską czy Akcję Katolicką. Harcerstwo to wspaniały rozdział życia na uchodźstwie, stanowiło nobilitację po zniewoleniu. Samorzutnie powstał Hufiec Harcerski. Dla wielu dzieci marzeniem było założyć chustę harcerską, chodzić na zbiórki, maszerować w drużynie. Gawędy przy ogniskach uczyły miłości do Ojczyzny i wyrzeczenia dla niej. Uczyły pogody ducha mimo niepowodzeń, wpajały zasady, jak żyć solidarnie z innymi. W organizowaniu życia szkolnego szczególną rolę odgrywali kapłani i siostry zakonne, najczęściej także byli więźniowie sowieccy. Dużą pomoc stanowiły misje katolickie udostępniające za Bóg zapłać internaty misyjne. Nie były to łatwe szkoły ani dla dzieci, ani dla nauczycieli. Dzieci wcześniej żyły w skrajnych warunkach, przeżyły wiele osobistych tragedii, podobnie nauczyciele. Wszystko zależało jednak od inwencji, kwalifikacji i Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 4
heroicznego zapału nauczycieli. Jedną z pierwszych nauczycielek była Hanka Ordonówna także była więźniarka sowieckich obozów. Jak odbywały się lekcje? Choć jeszcze nie było szkół, pojawili się ludzie, którzy chcieli uczyć dzieci i młodzież. Nie wszyscy byli nauczycielami. Byli to przedwojenni inżynierowie, wykładowcy wyższych uczelni, niekiedy urzędnicy. I wraz z nimi szkoły powstawały nawet w chwilowych miejscach postoju Polaków. Na przykład pierwsze lekcje zaczęły się już na plaży w Pahlevi. Nie było zeszytów, książek ani żadnych pomocy szkolnych. Dzieci uczyły się polskich liter, rysując je często na piasku albo na udeptanej ziemi. Czasem skrawkiem ołówka zapisywano je na marginesach rosyjskich gazet. Każdy skrawek gazety był cenny. Mimo że dzieci zachwycały się miejscową przyrodą, uganiając się po piaskach pustyni czy po afrykańskim buszu, pisano i śpiewano: Polska ziemia to nasz kraj. Częstym zajęciem w szkole były zbiorowe recytacje wyuczonych na pamięć tekstów czy wierszyków. Zapał budziła geografia oraz historia Polski. Te lekcje zaczynały się od śpiewu hymnu narodowego: Jeszcze Polska nie zginęła.. Czasem zainteresowanie nauką było mizerne, bo głód fizyczny był silniejszy od głodu wiedzy. Było trudno, bo po syberyjskich mrozach żyło się w krajach gorących, często na piaskach pustyni, gdzie panowały susze i upały. Później uczniowie spotykali się w opuszczonych hangarach, wojskowych, namiotach na pustyni, w niedokończonych fabrykach, a nawet w sułtańskich stajniach. Za krzesło dla nauczyciela służyła kupka cegieł, zaś uczniowie pisali na kolanach lub po prostu na ziemi. Oprócz języka polskiego, historii, geografii i innych przedmiotów przewidzianych programem zgłębiali też tajniki języków krajów, które udzieliły im schronienia. Regularna praca w szkołach rozpoczęła się w 1942 r., kiedy to Delegatura Rządu Polskiego w Londynie powołała pierwszą Komisję Szkolną dla organizowania szkół i nadzoru nad nimi. Powstały szkoły powszechne, gimnazja, szkoły ogólnokształcące, zawodowe, a nawet szkoła muzyczna. We wspomnieniach tamtych dzieci dziś ludzi starszych zapisały się nazwiska nauczycieli, koleżanek, kolegów. Pozostały też liczne świadectwa szkolne, zeszyty, ręcznie przepisywane podręczniki szkolne. Skrawki polskiej książki czy gazety były wówczas jak skarby. Szkoły żyły pełnym życiem. Powstawały w nich teatrzyki, zespoły taneczne i gimnastyczne. Wielkim wydarzeniem był egzamin dojrzałości matura. Pozostały piękne fotografie i nazwiska tych, którzy uzyskali maturę. Pierwsze maturzystki opracowały nawet podręcznik historii i literatury polskiej. Niestety, rękopisy zaginęły. Będąc na obcej ziemi, dzieci i młodzież żyły wspomnieniami i wiadomościami o Polsce. Dotarła do nich wiadomość o śmierci polskich oficerów w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie. Wielu z nich żegnało z odległości swoich nieżyjących ojców. Dowiedzieli się także o tragicznej śmierci gen. Sikorskiego. Wiadomości te docierały wcześniej do tułaczych dzieci niż do Polski. Mimo niezwykle trudnych warunków i tragicznych wieści szkoły próbowały żyć normalnie i intensywnie. W polskich osiedlach odbywały się procesje Bożego Ciała z udziałem Wojska Polskiego, uczniów szkół i harcerzy. W latach 1946-48 Polacy zaczęli szukać swego miejsca w różnych krajach świata: w USA, Kanadzie, Australii, część została w Afryce. Rodziny wojskowe wyjechały najczęściej do Anglii. Niewielka część polskich uchodźców powróciła do Polski, szczególnie ci którzy odnaleźli swoich bliskich w Kraju lub ich bliskim udało się repatriować po wojnie z ZSRR. Bibliografia: Jan Draus Oświata i nauka polska na Bliskim Wschodzie 1939-1950, Towarzystwo Naukowe KUL Lublin 1993 Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 5
Dwie ojczyzny - Polskie dzieci w Nowej Zelandii. Wydawnictwo Rytm, Warszawa 2006. Polska szkoła na tułaczych szlakach, Fundacja Archiwum Fotograficzne Tułaczy, Warszawa 2004 (w języku polskim i angielskim) My deportowani, Bogdan Klukowski, Wydawnictwa Alfa, Warszawa 1989 Wiesław Adamczyk, Kiedy Bóg odwrócił wzrok, Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2010, s. 260 Materiał pomocniczy nr 2 Liban, Indie, kraje afrykańskie oazy polskości Liban: Tutaj osiedliło się ok. 5 tys. Polaków. Kraj ten wówczas był zamożny, zawsze życzliwy oaza chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie. Polacy odbywali studia medyczne, w Seminarium Duchownym kształcili się klerycy. W Bejrucie na Uniwersytecie powstał Instytut Polski i Studium Polonistyczne. Działalność Rady Oświatowej w Bejrucie trwała do końca czerwca 1950 r., czyli do momentu likwidacji polskiego uchodźctwa w Libanie, a zarazem polskiego uchodźctwa na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Ważnym zagadnieniem w życiu emigrantów była organizacja polskiego szkolnictwa na różnym poziomie nauczania. W sumie założono wtedy 15 placówek oświatowych, a rekordowa liczba uczniów w 1947 roku wynosiła 1286 osób. Liczba polskich studentów na przestrzeni lat 1942-1950 zmieniała się wskutek ciągłej migracji młodzieży. Ogółem przez Bejrut przeszło 400 polskich studentów, z których mniej więcej połowa uzyskała dyplomy ukończenia studiów, między innymi na Uniwersytecie św. Józefa, w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych oraz na Uniwersytecie Amerykańskim w Bejrucie. Studenci kształcili się w dziedzinach medycznych, naukach społecznych i politycznych oraz naukach ścisłych i kierunkach artystycznych. Ostateczny wyjazd uchodźców polskich z Libanu nastąpił w lipcu 1950 roku i dodatkowo zimą 1951 roku. Z ogólnej liczby osób tylko 607 powróciło do Polski, reszta rozproszyła się po całym świecie. Około 200 Polaków pozostało i zintegrowało się ze społeczeństwem libańskim. Indie (miejscowości: Balachadi, Bandra, Karaczi, Valivade) Rząd indyjski ofiarował gościnę około 10 tys. uchodźcom polskim, a wśród nich 5 tys. sierot. Stało się możliwe dzięki staraniom polskiego konsula w Bombaju Eugeniusza Banasińskiego. Dzieci otoczone były opieką Polskiego Czerwonego Krzyża i mieszkańców Bombaju. Początkowo zostały umieszczone w willach w nadmorskiej miejscowości Bandra, oddalonej 10 kilometrów od Bombaju. Następnie zbudowano osiedle dzieci polskich koło wioski Balachadi w Jamnagar w księstwie Katiawar. Do tego osiedla przybywały dzieci często sieroty, transportowane przez transporty Konsulatu Polskiego w Bombaju ciężarówkami przez przełęcze Iranu i Afganistanu do Indii ze Związku Sowieckiego. Osiedle to stanowiło duży sierociniec, w którym przebywało średnio ok 600 dzieci. Dalsze transporty Polaków przybywały do Indii drogą morską z Iranu, z portu w Ahwazie do Bombaju. W Bombaju, obok konsulatu powstały delegatury: opieki społecznej oraz oświaty. Polacy rozmieszczeni zostali w obozach uchodźczych: obozach przejściowych - Bombaj, Bandra koło Bombaju, Panhgani, Country Club koło Karahi, Malir koło Karahi oraz dużym stałym osiedlu dla uchodźców polskich (głównie kobiet z dziećmi) w Valivade koło Kolhapur. W obozie Bandra dziećmi opiekowała się m.in. Hanka Ordonówna. Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 6
Największy na świecie ośrodek polskiego szkolnictwa na uchodźstwie powstał w Indiach w Valivade koło Kolhapuru. W ciągu pięciu lat istnienia działało tu kilkanaście szkół ogólnokształcących i zawodowych, w których uczyło się kilka tysięcy dzieci. Wiesława Paskiewicz tak zapamiętała pobyt w ośrodku Valivade: [...] Nurt życia wyznaczały: szkoła, harcerstwo, duszpasterstwo. [...] Kształtowały nas organizacje i stowarzyszenia religijne jak Sodalicja Mariańska, Krucjata Eucharystyczna, [...] Mimo wszystkich trudności polska młodzież przebywająca na terenie Indii była objęta nauczaniem szkolnym; jej liczbę trudno określić z uwagi na nieustanne przemieszczanie się dużych grup uchodźców. Podkreślenia wymaga też fakt, że we wszystkich ośrodkach uchodźczych funkcjonowały liczne organizacje społeczne. Działały też zespoły sportowe, chór i liczne kółka zainteresowań, prowadzono też uzupełniające kursy zawodowe. Drugim co do wielkości ośrodkiem polskim w Indiach było osiedle Balachadi koło Jamnagaru. To tu przez pustynno-górzyste tereny pogranicza irańsko-afgańskiego w 1942 roku zostały ewakuowane dzieci z sierocińca w Aszchabadzie. Po dotarciu drugiego transportu w Balachadi powstały pełna sześcioklasowa szkoła powszechna, przedszkole oraz kurs gimnazjalny. Ośrodek w Balachadi powstał z inicjatywy maharadży Navanagaru Jam Saheba, który jako młody człowiek miał okazję poznać Ignacego Paderewskiego, a podczas wojny Władysława Sikorskiego. Maharadża wymógł na radzie książąt indyjskich, której przewodniczył, pomoc dla polskich dzieci. Wspomagał nas też własnymi funduszami na kulturę i sport. Dzięki temu wsparciu w naszym ośrodku działały liczne zespoły sportowe, a także zespół muzyczny i teatrzyk dziecięcy. Podjęto też szkolną działalność wydawniczą. Polskie dzieci przygotowały przedstawienie dla chorych amerykańskich lotników, zakończone wielką owacją. Funkcjonowania szkoły nie przerwał nawet wybuch wielkiej pandemii malarii, w wyniku której zachorowało kilka milionów osób. Dopiero w listopadzie 1946 roku osiedle zostało zamknięte, a polskie dzieci przewieziono do sierocińca w Valivade. Wiele fotografii, wspomnień do obejrzenia : www.kresy-syberia.org/indie Iran (miejscowości: Ahwaz, Isfahan /znany jako miasto polskich dzieci / Pahlevi, Teheran) 3 kwietnia 1942 w Teheranie powstała Delegatura Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej Polskiego Rządu na czele z Wiktorem Styburskim. W ramach Delegatury działał m.in. Wydział Społeczny (z referatem szkolnym i kulturalno-oświatowym). Dla polskich uchodźców przeznaczono pięć obozów na przedmieściach Teheranu. Na początku kwietnia 1942 r. pierwsze transporty polskich uchodźców umieszczone zostały w udostępnionych przez dowództwo wojsk perskich koszarach wojskowych. Przybyłych później umieszczono w budynkach niedokończonej fabryki broni oraz przyległych zabudowaniach obok lotniska. Wśród uchodźców znajdowało się około 3 tysięcy dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. Wkrótce uruchomiono 6-klasową szkołę powszechną i 4 klasowe gimnazjum. Warunki były bardzo trudne. Lekcje odbywały się na wolnym powietrzu. Uczniowie siedzieli na cegłach lub kamieniach. Dopiero po kilku tygodniach najmłodsi otrzymali pomieszczenia w hangarze, a dla starszych postawiono duże namioty z ławkami w środku. Uczniowie otrzymali niezbędne przybory szkolne i papier. Upały w ciągu dnia sprawiały, że zajęcia odbywały się często na dworze, pod drzewami. Miasto Isfahan tętniło polskim życiem. Z uwagi na korzystny klimat powstał obóz i sierociniec dla dzieci polskich. Przebywało tam ponad 2300 dzieci i 300 osób dorosłych.. Rozpoczęły działalność przedszkola, szkoły, gimnazjum, liceum humanistyczne. Powstało osiem szkół powszechnych i jedno gimnazjum. Działał prężnie ruch harcerski. Powstało sanatorium. Pojawiły się polskie warsztaty: stolarski, ślusarski, szewski, a nawet piekarnia. Kolportowano polską prasę, m.in. tytuły: Polak w Iranie, Parada, Orzeł Biały. Dopiero w 1945 r. zlikwidowano Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 7
polskie ośrodki wychowawcze w Isfahanie. Dzieci wyjechały do Afryki Południowej, Nowej Zelandii, a młodzież do Libanu. Afryka środkowa, południowa i wschodnia: Polskie osiedla były rozrzucone niemal po całej Afryce Wschodniej. Ogółem powstało ich 22. Warunki życia ludności w krajach afrykańskich były bardzo ciężkie. Trudności sprawiały odmienne obyczaje, nieznajomość języka, tropikalny klimat i brak nauczycieli do organizowania szkół. Chociaż szkoły było trudno zorganizować, jednak powstawały od samego początku. Ogółem założono 57 polskich szkół (21 powszechnych, 7 średnich ogólnokształcących. 13 średnich zawodowych. W Tengeru lekcje odbywały się w dużych barakach. Właściwie były to lepianki kryte liśćmi i słomą. Trudno było się odizolować. W Ugandzie największe osiedla znajdowały się w Koja i Masindi, przebywało w nich około 6400 osób, w tym 3 tys. dzieci i młodzieży. Każda wioska stanowiła odrębną całość, miała zorganizowaną szkołę, świetlicę, działały kółka teatralne i literackie. Polacy mieszkali w prymitywnych domkach oblepionych gliną z dachami pokrytymi trawą i liśćmi bananowca. Bogdan Harbuz tak przedstawił życie w osiedlu Koja: Nie dostawaliśmy pieniędzy na prowiant, a tylko raz w miesiącu 5 szylingów na wydatki. Jedzenie było nam dostarczane: jakiś ryż, mąka, trochę mięsa, soli, cukru, herbaty i kawy raz na tydzień. Dlatego większość ludzi miała własne ogródki, gdzie hodowali warzywa. [...] Ludzie żyli bardzo biednie, chorowali, nie było pracy, [...] Dzieci uczono pod gołym niebem, nie było książek [...]. Z afrykańskich osiedli, w których żyło 18 tys, do Polski wróciło ok. 3 tys. osób. M. Allbrook, H. Cattalini, The General Langfitt Story: Polish Refugees Recount Their Experiences of Exile, Dispersal and Resettlement, Australia 1995, http://www.immi.gov.au/media/publications/refugee/langfitt/, z dnia 2.IV.2007. www.kresy-syberia.org/afryka Mała Polska to świat dzieci i młodzieży, nauki i zabawy, wycieczek, przygód, to świat odzyskanej równowagi po trudnych przeżyciach. Ważną częścią tego świata była odmienna kultura, miejscowe zwyczaje i obyczaje oraz egzotyka przyrody. Była to wielka lekcja odsłaniania tego, co dobre w człowieku, w świecie, w życiu. [...] Przez 6 lat przebywałam w Afryce, w Rodezji w osiedlu Bwana M Kubwa. Nazwa ta w miejscowym narzeczu bemba oznacza wielki pan, a nam kojarzyła się z sienkiewiczowską powieścią W pustyni i w puszczy. Domki ulepione z gliny, pokryte trawą słoniową, w sercu Afryki wprawdzie nie przypominały rodzinnych stron, ale troska dorosłych o akcenty polskie w dekoracji osiedla była ogromna. Nasze osiedle było jakby małą ojczyzną. Nie tylko w ogródkach kwitły polskie kwiaty, ale na maszcie powiewała flaga biało-czerwona, a przy głównej bramie wjazdowej czuwał orzeł biały, który był wizytówką osiedla, z umieszczonym wokół napisem: «Bóg Honor Ojczyzna Boże zbaw Polskę» Wygnańcy Polscy Wielkiej Wojny Światowej lat 1939-1945 w przejściu ku wolnej Ojczyźnie Bwana M Kubwa N. Rhodesia. Napis w języku polskim i angielskim. To tu w narodowe święta przychodziliśmy z pochodniami w szyku harcerskim. Uśpiony busz niósł echem piosenki harcerskie i pieśni patriotyczne. Modlitwa harcerska brzmiała wtedy jak wyznanie wzlatujące pod rozgwieżdżone tropikalne niebo: «Wszak Ciebie i Ojczyznę miłując chcemy żyć». Orzeł przetrwał jako monumentalny pomnik do dziś, mimo że osiedle przestało istnieć już w 1948 r. Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 8
Maria Gabiniewicz, W stronę domu ojczystego. Przez Syberię, Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenię, Persję, Indie, Afrykę, Warszawa 2000, s.16-19. Palestyna Pierwsi polscy uchodźcy przybyli do Palestyny na przełomie czerwca i lipca 1942 r. Byli to chłopcy i dziewczęta w wieku od 14 do 18 lat, którzy w ZSRR należeli do młodzieżowej organizacji utworzonej przy Armii Polskiej: Szkoły Junaków i Młodszych Ochotniczek. Transporty junaków przybyłych do Palestyny umieszczone zostały w przygotowanym obozie w Bashit. Tutaj nastąpiła selekcja młodzieży do poszczególnych typów szkół, a więc do szkoły powszechnej średniej ogólnokształcącej czyli Junackiej Szkoły Kadetów oraz szkół zawodowych. Dowództwo Szkół Junackich mieściło się w Barbarze koło Gazy. Po przeprowadzeniu w sierpniu 1942 r. w obozie w Bashit selekcji uczniów Dowództwo Szkół Junackich utworzyło dwie szkoły powszechne: Junacką Młodszą Szkołę Powszechną i Junacką Starszą Szkołę Powszechną. Szkoła dla młodszych junaków składała się z uczniów w wieku od 8 do 15 lat i obejmowała początkowo 4 pierwsze klasy. Natomiast szkoła dla starszych junaków, w chwili jej otwarcia obejmowała klasę V i VI. Obie szkoły rozpoczęły pracę l września 1942 r. Junacka Szkoła Kadetów była jedyną męską szkołą średnią ogólnokształcącą na terenie Palestyny. Zorganizowana została 21 sierpnia 1942 r. w obozie w Bashit, jako czteroklasowe gimnazjum ogólnokształcące. Trudne warunki zakwaterowania sprawiły, że 19 października 1942 r. została ona przeniesiona do wojskowego obozu w El Quastinie, z którego 28 lipca 1943 r. została przeniesiona do miejscowości Barbara, gdzie stacjonowała do momentu jej likwidacji w czerwcu 1947 r. Ogółem w latach 1942-1947 w Junackiej Szkole Kadetów uczyło się 1632 uczniów. Najwięcej młodzieży junackiej przybyłej do Palestyny uczyło się w junackich szkołach zawodowych. Do końca września 1942 r. powstały w Palestynie i Egipcie trzy junackie szkoły zawodowe: Junacka Szkoła Mechaniczna w Tel El-Kebir, Junacka Szkoła Mechaniczna w Rafah, Junacka Szkoła Mechaniczna w El Quastinie. W listopadzie 1942 r. utworzona została Junacka Szkoła Mechaniczna w Sarafand, zaś w grudniu 1942 r. w Palestynie Junacka Szkoła Mechaniczna w Beit-Nabala. Oprócz szkół zawodowych niższego stopnia działały także gimnazja i licea zawodowe. Pierwszą szkołą tego typu było Gimnazjum Mechaniczno-Lotnicze w Heliopolis w Egipcie, powstałe 5 stycznia 1943 r. na bazie warsztatów RAF-u w pobliżu Kairu. Z dniem l września 1945 r., szkoła przekształcona została w Gimnazjum i Liceum Mechaniczno-Lotnicze. Pod koniec czerwca 1945 r. Liceum i Gimnazjum w Heliopolis zostało zlikwidowane. Dla dzieci upośledzonych działała w latach 1943-1945 w El Quastinie, a następnie w Barbarze Junacka Szkoła Specjalna. Po przyjeździe do Palestyny w grudniu 1942 r. Szkoła Junaczek, która obejmowała wówczas szkołę powszechną i gimnazjum ogólnokształcące, liczące 546 dziewcząt, rozkazem Dowództwa Armii Polskiej na Wschodzie z dnia 5 grudnia 1942 r. zmieniła nazwę na Szkołę Młodszych Ochotniczek (SMO). W latach 1943-1944 na Bliskim Wschodzie zostało zorganizowanych 26 szkół wojskowych. Szkoły junaków i junaczek miały znaczne osiągnięcia, młodzież uczyła się i przygotowywana była do powrotu i pracy w ojczyźnie. Najważniejszą zasadą w postępowaniu młodzieży było kierowanie się zawsze interesem Narodu Polskiego i pracowanie ofiarnie dla Jego szczęścia. Po tragicznej śmierci gen. Sikorskiego kierunek wychowania młodzieży uległ zmianie. W latach 1944-1945 nawoływało młodzież, by nie wracała do Polski i w takim duchu nauczyciele prowadzili zajęcia w szkołach junackich P. Żaroń, Ludność polska w Związku Radzieckim w czasie II wojny światowej, Warszawa 1990 Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 9
Cypr Pierwsza grupa Polaków, których zawiodła na wyspę tułaczka wojenna, składała się z ok. 500 osób. Wśród nich znaleźli się przedstawiciele rządu RP oraz władz lokalnych, powstańcy i intelektualiści (głównie ze Śląska i Wielkopolski) od września 1939 r. przebywający wraz z rodzinami na terenie Rumunii. W obliczu proniemieckiej polityki Rumunii i wynikającego z tego zagrożenia osobistego Polaków, osoby te na zaproszenie króla W. Brytanii otrzymały azyl na Cyprze. Grupę przetransportowano na Cypr we wrześniu 1940 r. Uchodźcy mieszkali w hotelach Helvecja, Grand i Forest w Platres. Z opisów Melchiora Wańkowicza, który był w tej grupie, wiemy, że Polacy zorganizowali wtedy szkołę powszechną, gimnazjum i liceum w Platres oraz szpital. Szkoły funkcjonowały od grudnia 1940 do czerwca 1941. Bezpośredni nadzór nad nimi sprawował Konsulat RP w Nikozji. Uchodźcy pozostawili po sobie ślad, który jest chyba jedynym namacalnym monumentem polskości na Cyprze pomnik wg projektu inż. arch. Wacława Biełaszewskiego, zbudowany z piaskowca cypryjskiego, jako "votum wdzięczności uchodźców polskich za szczęśliwe przybycie i pobyt na Cyprze, oraz na intencję uproszenia Boga o szczęśliwy powrót do kraju i oswobodzenia umęczonej Ojczyzny". Stoi on na dziedzińcu kościoła katolickiego pod wezwaniem Św. Elżbiety w Kyrenii. Inicjatorem akcji postawienia pomnika, jak również remontu samego kościoła, był ks. dr Drobny z Rybnika. 5-ego kwietnia 1941 r. żołnierze-uchodźcy (ok. 30 osób) opuścili wyspę, by walczyć w szeregach Brygady Strzelców Karpackich na wschodzie. Pozostali Polacy po inwazji Niemców na Kretę zostali ewakuowani do Palestyny, a stamtąd do Rodezji Północnej. Mała grupa Polaków ostatecznie osiadła w Południowej Afryce, gdzie zaliczana jest do elity intelektualnej tamtejszej Polonii. Na wyspie pozostała tylko jedna osoba z tej grupy p. Halina Pietroni (zm. 2008 r.). http://www.spodznakuafrodyty.com/pol_zaryshistoryczny.htm Meksyk (miejscowość: Santa Rosa) Osiedlenie około 10 tys. uchodźców polskich odbyło się tam na podstawie umowy zawartej przez gen. Sikorskiego z rządem Meksyku. Rząd meksykański nie ponosił kosztów utrzymania Polaków. Sprawy te regulował specjalny komitet do utrzymania ludności polskiej, składający się z przedstawicieli polskich, brytyjskich i amerykańskich. Pierwszy transport z ludnością polską, poprzez Indie, przybył do Meksyku w lipcu 1943 r. i liczył 720 osób. Znajdowały się w nim głównie kobiety i dzieci. Przybyło 706 osób, 540 dorosłych i 166 dzieci. Ludność ta została osiedlona w obozie Santa Rosa w pobliżu miasta Leon, w środkowym Meksyku. Zgodnie z umową ludności polskiej nie wolno było opuszczać osiedla. Następne transporty przybywały w końcu 1943 r. Ogółem w Santa Rosa znalazło się 1432 uchodźców. Ponieważ osiedle nie było jeszcze gotowe uchodźcy zamieszkali w szkole La Granja. Pierwsze dni były niezwykle ekscytujące zarówno dla Polaków, jak i miejscowej ludności. Najszybciej dogadywali się najmłodsi. Początkowo warunki życia były bardzo trudne, brakowało wszystkiego. Szybko jednak zaczęto się organizować, napłynęły dodatkowe fundusze, które pozwoliły zbudować osiedle. Uchodźcy sami zaangażowali się w prace budowlane. Zorganizowano szkołę powszechną, a później gimnazjum. Najważniejszą placówką opiekuńczą był Zakład Wychowawczy im. Gen. Władysława Sikorskiego. Uczniom często organizowano wycieczki do większych miejscowości. Po wojnie większość Polaków zdecydowała się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Część założyła rodziny w Meksyku. 16 maja 1947 r. to oficjalna data likwidacji obozu. Grupę 106 dzieci i 99 nastolatków przewieziono do sierocińca w Tlalpan. W 1950 r. ostatnia grupa polskich sierot z SR wyjechała do nowych rodzin i domów dziecka w USA. Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 10
Nowa Zelandia (miejscowość: Pahiatua) W 1944 r. premier Nowej Zelandii Peter Fraser zgodził się przyjąć dzieci polskie, głównie sieroty i półsieroty, których rodzice zmarli na terenie ZSRR i w Teheranie lub których ojcowie walczyli na froncie. Najmłodsze z tych dzieci miało około trzech lat. Jeszcze w Isfahanie zorganizowano personel nauczycielski, lekarski i administracyjny, łącznie 105 dorosłych osób. Opiekę duszpasterską nad dziećmi roztoczyli ksiądz Michał Wilniewczyc oraz siostry: Maria Aleksandrowicz i Anna Tobolska. 1 listopada 1944 r. statek General Randall, na którego pokładzie znajdowało się 733 dzieci, przypłynął do Wellingtonu. Dzieci zamieszkały na północnej wyspie, koło miasteczka Pahiatua, około 150 km od stolicy Nowej Zelandii. Miejsce to nazwano Polish Children's Camp Pahiatua. Znajdowały się tu przedtem zabudowania wojskowe, dla potrzeb dzieci dobudowano baraki dla szkół. Była również kaplica, sala widowiskowa, rekreacyjna i szpital. Główna ulica w obozie nosiła imię generała Tadeusza Bora-Komorowskiego. W osiedlu działało przedszkole, szkoła męska, szkoła żeńska oraz gimnazjum. Z czasem zorganizowano drużyny harcerskie. Polish Children's Camp utrzymywany był przez rząd nowozelandzki oraz subsydiowany przez Rząd Polski w Londynie. Dzieci starsze umieszczono w katolickich szkołach przyklasztornych lub zawodowych. Zorganizowano także bursy dla młodzieży dla chłopców na Island Bay, dla dziewcząt na Lyall Bay w Wellingtonie. Rząd nowozelandzki dbał o utrzymanie dzieci z Pahiatua do uzyskania przez nich pełnoletności. Ogromna większość z nich pozostała w Nowej Zelandii. Były nieliczne przypadki łączenia rodzin i wyjazdu dzieci do Anglii lub Polski. K. Skwarko, The Invited. The Story of 733 Polish Children who grew up in New Zealand, Wellington 1974, http://www.polishheritage.co.nz/pahiatua/skawrko/s0/s00t_contents.htm Materiał pomocniczy nr 3 Wspomnienia tułaczych dzieci "Wczesną wiosną roku 1945 z małą grupą Polaków przybyliśmy z Teheranu poprzez Ahwas i Bagdad do Ghaziru. Zamieszkaliśmy w domu na górze przy pomniku Chrystusa. Z rodzicami byłem ja (15 lat) i mój brat o 6 lat młodszy i jeszcze parę osób. Nie było wtedy polskiej szkoły w Libanie. Liban wszystkich nas oczarował, wiosna, ciepło, góry pokryte kwitnącymi anemonami i niespotykana serdeczność ludności. Było jak w raju francusko-języcznym. Niestety, rodzice w związku z brakiem szkoły, wysłali mnie do Palestyny do Junackiej Szkoły Kadetów, która znajdowała się w miejscowości Barbara koło Aszkalenu. Po mnie przyjechali bracia Moszyńscy. Do Libanu przyjeżdżaliśmy na ferie. Najwspanialsze wakacje roku 1946, które wszyscy do dziś wspominamy i my w Polsce i mieszkający w Kanadzie Antek Stelmach (mieszkal prawie naprzeciwko p.sławy). Wakacje spędziliśmy w Mameltain w domu p.rafaeli Santi. W sąsiednim domu mieszkał Emir Joseph Sheihab. Morze w zatoce Jounieh było czyste jak kryształ, kąpaliśmy się przy skałkach gdzie jest obecnie Casino. W sierpniu 1947r. szkoła wyjechała do Anglii, a ja, po małych przygodach, dotarłem jesienią do Libanu. Chodziłem do Gimnazjum w Zouku. W marcu 1948r. odpłynęliśmy do Polski i przez Włochy dotarliśmy do PRL. W czasach stalinowskich po nocach śnił mi się Liban, nawet pastuchem mógłbym być ale w Libanie." Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 11
Andrzej Rutkowski: http://forum.gazeta.pl/forum/w,10662,6116222,45393613,polski_exodus_na_bliski_w SCHOD.html W obozie (w Pahlevi) zorganizowano lekcje dla dzieci wszystkich grup wiekowych. Polski zarząd obozu chciał za wszelką cenę stworzyć dla umysłowo i fizycznie zaniedbanych dzieci choćby pozory normalnego życia. Nie było problemu z kadrą nauczycielską, ponieważ pracownicy szkolnictwa stanowili jedną z pierwszych grup polskiego społeczeństwa, wytypowaną do deportacji. W takich okolicznościach, w wieku dziewięciu i pół roku, rozpocząłem pierwszą regularną naukę szkolną. Większość dzieci w mojej klasie, tak jak ja, straciło około dwóch lat szkoły, ale ich doświadczenia były często inne od moich. Wiele z nich deportowano z rodzicami lub jednym z rodziców na północ Związku Radzieckiego albo do łagrów na Syberii, gdzie szkół w ogóle nie było. Nauczyciele na początku zadawali mnóstwo pytań na różne tematy. Chcieli sprawdzić, w jakim stopniu mamy opanowaną wiedzę elementarną, aby zdecydować, czego i w jaki sposób mamy być nauczani. Okazało się, ku memu zaskoczeniu oraz radości, że w przeciwieństwie do większości dzieci w mojej klasie podnosiłem rękę przy każdym prawie pytaniu. Dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że wielu kolegów w klasie cechuje skrytość i izolacja, powodowane ciężkimi przeżyciami. Cechy te ujawniały się szczególnie w obecności dorosłych. W ich zachowaniu wyraźnie było widać skutki pozbawienia domu oraz wielu tragedii doświadczonych w Związku Radzieckim: siedzieli w klasie nieruchomo, unikali rozmów i nauki oraz jakiegokolwiek uczestnictwa w grupowych zajęciach; niektórzy stronili nawet od jakichkolwiek zabaw po lekcjach. Oprócz klas powołano do życia drużyny harcerskie dla chłopców i dziewcząt, do których przynależność była obowiązkowa. Zadbano także o dostęp do praktyk religijnych, zakazanych w ZSRR. Wiesław Adamczyk, Kiedy Bóg odwrócił wzrok, Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2010, s. 203-204 Mieszkaliśmy w Ghazirze blisko dziewięć miesięcy, aż Zosia ukończyła kurs przygotowujący na uczelnię, po którym została przyjęta do dotowanego programu dla studentów uchodźców na Amerykańskim Uniwersytecie w Bejrucie. Fakultet obejmował wykłady z języka polskiego, nauk humanistycznych i historii, prowadzone po polsku, podobnie jak inne kursy, na które sporadycznie uczęszczaliśmy od wyjazdu ze Związku Radzieckiego. Uruchomieniu programu towarzyszyło założenie, że absolwenci wrócą do kraju jako nauczyciele. Dlatego też przez zapisaniem się na wydział Zosia się upewniła, że przystąpienie do programu nie zobowiąże jej do powrotu do komunistycznej Polski. Znowu, tak samo jak w Persji, stanęliśmy przed pytaniem, co zrobić ze mną. Zosia miała obowiązek się zakwaterować w uniwersyteckim akademiku, gdzie dzieci nie miały wstępu. Pamiętając przykre doświadczenia z Teheranu, w żadnym razie nie chciała umieszczać mnie w sierocińcu. W końcu, po długich poszukiwaniach znalazła Polaka, dyrektora szkoły, który mieszkał z żoną w starożytnej miejscowości Baabdad. Małżeństwo zgodziło się mną zaopiekować. Miasteczko znajdowało się w górach, około dwudziestu pięciu kilometrów od Bejrutu, i prowadzona była w nim polska szkoła, do której mógłbym uczęszczać. Koszty mojego utrzymania miałby pokryć fundusz pomocowy Unry. Wiesław Adamczyk, Kiedy Bóg odwrócił wzrok, Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2010, s. 260 Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 12
Po gehennie, którą przeszliśmy, Teheran był zupełnie innym światem. Zostaliśmy rozmieszczeni w czterech obozach znajdujących się na obrzeżach miasta. Nasz obóz nr 2 był usytuowany w pobliżu lotniska. Dziś po obozach nie ma śladu. Teheran stał się metropolią liczącą około 12 milionów mieszkańców. Życie obozowe było zorganizowane: działały szkoły, duszpasterstwo i harcerstwo. Z pobytem w Teheranie wiążą się dwa wielkie wydarzenia w moim dziecięcym życiu: rozpoczęcie nauki w polskiej szkole w I klasie i Pierwsza Komunia Święta. Tam zaczął się czas terapii i powrót do życia po strasznych doświadczeniach w Rosji. Nauczyciele podjęli pierwsze lekcje, nie mając żadnych pomocy szkolnych dysponowali wyłącznie swoją wiedzą, pamięcią i talentem. A my siedzieliśmy w hangarze na cegłach, chłonąc każde słowo i przekazywaną wiedzę. Byli to ludzie wykształceni, nie zawsze zawodowi nauczyciele, ale bezgranicznie ofiarni, zatroskani o losy polskich dzieci i młodzieży, która na zesłaniu straciła lata szkolne. Wielką rolę w naszym wychowaniu odgrywało harcerstwo: kształtowało postawy, rzeźbiło charaktery i leczyło zranienia po niedawnych bolesnych przeżyciach. Przekazywano nam wartości, które nasz Naród od pokoleń cenił najbardziej. Do pracy z młodzieżą i dziećmi byli delegowani przez władze wojskowe przedwojenni harcmistrze. Spontanicznie rozwijał się ruch zuchowy. Powstawały również organizacje i stowarzyszenia religijne. Kwitło życie kulturalne i artystyczne. Do Pierwszej Komunii Świętej przygotowywał mnie jeszcze w Aszchabadzie ks. Kazimierz Kozłowski. Ustalili jednak z mamą, że lepiej będzie, gdy w tej uroczystości wezmę udział razem z innymi dziećmi, już w Teheranie. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Mama ubrała mnie w białą sukienkę uszytą z batystowej nocnej koszuli. Nie było zewnętrznego splendoru, ale czułam radość, bo przyszedł do serca sam Pan Jezus. Gdy odwróciłam się od polowego ołtarza i wracałam na swoje miejsce, zobaczyłam morze ogolonych główek dziecięcych i wychudzone twarzyczki. Dostrzegłam radość w oczach mojej mamy, która cieszyła się, że jej piąte, najmłodsze dziecko gości w swoim sercu Pana Jezusa. Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud, słuchaj, uczyń z nami cud, przemień, o Jezu, smutny ten czas śpiewaliśmy z kresowym akcentem pod perskim niebem. A potem zabrzmiała melodia: O Panie, któryś jest na niebie, która była naszym codziennym wołaniem do Boga w czasie modlitwy porannej i wieczornej. Mama czasem zabierała mnie do miasta. Za ogrodzeniem obozu nr 2 umieszczone były drogowskazy z napisami: Warszawa 4340 km, Teheran 2 km, a następnie Kraków, Poznań, Gdańsk, Lwów, Wilno Od momentu wyjścia z Sowietów wracaliśmy do Polski, wszędzie byliśmy jakby w przelocie do Ojczyzny. Teraz nie mogłam przypomnieć sobie ani zobaczyć ulic i miejsc w Teheranie sprzed tylu lat, gdy wędrowałam nimi z mamą. Maria Gabiniewicz, Nasz Dziennik, Środa-Czwartek, 31 X - 1 XI 2012, Nr 255 (4490); Nieomal od pierwszego dnia po przyjeździe do Jamnagaru wyglądało, ze skończyła się dla nas sielanka, a rozpoczął zorganizowany pobyt. Szczególny nacisk położono na naukę. Podzielono dzieci na grupy przypominające klasy. Ja dostałem się do klasy piątej, z tym, że nie była to taka prawdziwa klasa, ponieważ nauczyciele nie mieli podręczników ani jeszcze opracowanego programu nauczania. Zarówno podręczniki, jak i program miały nadejść z Jerozolimy, gdzie je przygotowywano do druku. Mimo ich braku nauczyciele jakoś wkładali nam do głowy trochę wiedzy. Dużo problemów mieliśmy z pisaniem, bo ciągle nam się mylił alfabet polski z rosyjskim. Robiliśmy dużo błędów, ale powoli wracaliśmy do polszczyzny i alfabetu łacińskiego. Uczyliśmy się historii, trochę matematyki. Nauki przyrodnicze i geografię poznaliśmy już z własnych doświadczeń, chyba wystarczająco jak na nasz wiek. Nie mieliśmy jeszcze tablic. Religii uczył nas ksiądz. Po zajęciach szkolnych i dwóch godzinach tzw. ciszy lub sjesty, w czasie której obowiązkowo musieliśmy leżeć w łóżkach, pozostawało już mało czasu na zabawę. Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 13
Z biegiem czasu do szkoły zaczęły przychodzić podręczniki i nauczyciele stali się bardziej wymagający. Musieliśmy się solidnie uczyć, wiedząc, ze każda lekcja to nowy zasób wiedzy, którą trzeba będzie przyswoić. Naukę traktowaliśmy poważnie i zaraz po dzwonku siedzieliśmy w ławkach gotowi do lekcji. Stanisław Czernek red. Janusz Wróbel i Joanna Żelazko, Polskie dzieci na tułaczych szlakach, IPN, Warszawa 2008, rozdz. Wspomnienia, s. 183 Wojenna tułaczka Polaków Różnorodne były przyczyny wojennego wychodźstwa. Istotną rolę w życiu wielu osób odgrywała dalsza walka o niepodległość ojczyzny, zamierzenie, by wstąpić do Polskich Sił Zbrojnych za granica, powstających już jesienią 1939 r., tuż po klęsce wrześniowej. Opuszczano kraj z myślą o kontynuacji działalności politycznej, społecznej, kulturalnej, naukowej czy religijnej, prowadzonej przed wybuchem wojny. Wielu obywateli II Rzeczypospolitej podejmowało też wojenną wędrówkę w celu uniknięcia nieuchronnych represji ze strony obu mocarstw okupacyjnych III Rzeszy i ZSRR. Były to decyzje podjęte świadomie, z własnej woli, w głębokim przekonaniu, iż wojenna tułaczka zakończy się szczęśliwym powrotem i odzyskaniem przez Polskę wolności, niepodległości, dotychczasowych granic. Znacznie więcej obywateli II Rzeczypospolitej opuściło swój kraj pod przymusem. Były to przede wszystkim osoby aresztowane, które znalazły się w więzieniach i w obozach koncentracyjnych w Niemczech i w ZSRR. Sporą część tej kategorii wygnańców stanowili żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego, osadzeni w obozach jenieckich. Miliony ludzi deportowano do przymusowej pracy w przemyśle i rolnictwie w Niemczech lub w innych krajach okupowanych przez hitlerowców. Co najmniej setki tysięcy ludzi (często całe rodziny) wywieziono na zesłanie w głąb ZSRR, do europejskiej lub azjatyckiej części imperium. Należałoby również uwzględnić w tym wstępnym wyliczeniu młodych mężczyzn z ziem polskich, wcielonych po kampanii wrześniowej 1939 r. do Armii III Rzeszy. Wielu tamtejszych Polaków powołano przymusowo do służby w niemieckich formacjach zbrojnych. Podobny los spotkał tysiące obywateli polskich z części II Rzeczypospolitej okupowanej w latach 1939-1941 przez ZSRR, powoływanych do służby w Armii Czerwonej. Można byłoby wyliczyć inne jeszcze przyczyny wojennej tułaczki. Należy do nich wywózka pewnych grup dzieci polskich, dokonywana przez władze niemieckie w celach germanizacyjnych. Podobnie władze radzieckie uprowadziły na wschód trudną do ustalenia liczbę dzieci w celu depolonizacji, wychowania ich według własnej doktryny. Trudno tu ująć wszystkie okoliczności, kształtujące losy milionów ludzi na szlakach wojennej wędrówki. Według szacunków niektórych badaczy opuściło Polskę w czasie II wojny światowej samodzielnie lub w wyniku zastosowania przemocy około 5 lub 5,5 miliona osób. W świetle innych, nowszych rachunków, były to wielkości mniejsze. Liczba Polaków, którzy z różnych powodów znaleźli się w czasie wojny poza krajem, wynosiła według tych ustaleń około 3,4 mln. W oszacowaniu nie uwzględniono jednak mniejszości narodowych zamieszkałych na terytorium II Rzeczypospolitej. Materiał pomocniczy nr 4 Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 14
Ważniejsze kierunki migracji obywateli II Rzeczypospolitej w okresie II wojny światowej Kierunki migracji i orientacyjna liczba wychodźców w tys. Wychodźcy w okresie kampanii wrześniowej 1939: 120-150 tys. (Węgry, Rumunia oraz Litwa i Łotwa) Osoby opuszczające potajemnie Polskę po zakończeniu kampanii wrześniowej 1939: kilkanaście tysięcy Jeńcy deportowani do Niemiec i Austrii: 420 tys. Obywatele II RP wywiezieni do obozów koncentracyjnych w Niemczech i w Austrii: 200 tys. Mieszkańcy Polski wywiezieni na roboty do III Rzeszy oraz do innych krajów okupowanych przez Niemcy: 2 826,5 tys. Dzieci i młodzież wywiezione z Polski w celach germanizacyjnych: 200 tys. Obywatele II RP powołani do służby w armii niemieckiej oraz w innych formacjach militarnych III Rzeszy: 300 tys. Obywatele polscy wywiezieni do ZSRR: 1 200 tys. Razem (około) 5110,5 tys. Ź r ó d ł o: Cz. Łuczak, Przemieszczenia ludności z Polski podczas drugiej wojny światowej, w: Emigracja z ziem polskich w czasach nowożytnych i najnowszych (XVIII -XX w.), red. A. Pilch, Warszawa 1984, s. 451-483, zwłaszcza s. 481-482 Opracowanie: Anna Klimowicz, BEN IPN 15