3. UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKA Wczorajszą naszą drugą katechezę przygotowującą do sakramentu małżeństwa poświęciliśmy częściowemu przynajmniej rozważaniu treści przysięgi małżeńskiej. Wiemy, że przysięga ta w całości brzmi tak: Ja biorę sobie ciebie za małżonkę (względnie za małżonka) i ślubuję ci miłość, wiarę i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci. W pierwszym dniu, w pierwszej katechezie zanalizowaliśmy tę formułę małżeńską jako przysięgę, a więc akt, w którym wzywamy Boga na świadka. Wczoraj analizowaliśmy jej treść, mianowicie co to znaczy: ślubuję ci miłość, wiarę oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Staraliśmy się zrozumieć, jak w świetle przysięgi małżeńskiej wygląda problem miłości małżonków, wierności, nierozerwalności małżeństwa. Widzieliśmy, że wszystkie te przedmioty przysięgi małżeńskiej, bo to jest przedmiot przysięgi, przedmiotowa jej treść, wzajemnie się zawierają, wszystkie z siebie wynikają i składają się niejako na cały obraz miłości małżeńskiej. Dzisiaj poddamy jeszcze podobnej analizie ostatni element przysięgi małżeńskiej, który nam pozostał, mianowicie uczciwość. Ślubuję ci miłość, wiarę i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Cele małżeństwa Jak należy rozumieć tę uczciwość małżeńską? Otóż słowo uczciwość ma w naszym języku potocznym dość szeroki sens. Nazywamy uczciwym takiego człowieka, który rzetelnie wypełnia swoje obowiązki, zwłaszcza zaś obowiązki swojego stanu. Takiego nazywamy uczciwym. Jednakże przysięga małżeńska mówi wyraźnie o uczciwości małżeńskiej, a zatem zacieśnia to pojęcie. Chodzi więc o to, ażeby się zobowiązać do takiej uczciwości, jaka wynika ze stanu małżeńskiego. I tę uczciwość małżeńską można jeszcze rozumieć w znaczeniu węższym i szerszym. W znaczeniu szerszym ta uczciwość, która wynika z faktu wstąpienia do stanu małżeńskiego, utożsamia się po prostu z ludzką uczciwością. Trzeba być w małżeństwie porządnym człowiekiem, uczciwym człowiekiem. Trzeba nim być tym bardziej, że się niejako drugą osobę skazało na siebie. Wczoraj mówiliśmy o tej sprawie, o tym postawieniu na drugiego człowieka, o tej gwarancji i zaufaniu, którego małżeństwo się domaga. A więc trzeba być tym bardziej uczciwym człowiekiem, że się z sobą związało drugiego człowieka, i to związało nierozerwalnie. Uczciwość tak rozumiana mieści się po prostu w tej miłości i wierności, którą przysięga małżeńska tak mocno akcentuje. Ale w znaczeniu wyższym, ściślejszym, ta uczciwość małżeńska łączy się bardzo ściśle z realizowaniem celu małżeństwa. Małżeństwo jest osobnym, specjalnym stanem człowieka. Wiemy, że są inne stany, małżeństwo jest stanem człowieka, ludzi, życia ludzkiego najczęstszym. I dla tego stanu znamienne są pewne cele. Wymienia się zwykle trzy następujące cele małżeństwa: cel pierwszy to jest potomstwo, z łacińska
mówi się: procreatio. Cel drugi to jest wzajemne uzupełnianie się i pomoc wzajemna małżonków - męża i żony. Cel trzeci, na który zwrócił uwagę zwłaszcza św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian [i Kor 7,1-2.9], cel trzeci to jest zaspokojenie naturalnej pożądliwości ciała. Te trzy cele, w tym porządku 1. Otóż św. Paweł, [jak] powiedziałem, zwraca uwagę również na ten cel trzeci i on jest także zgodny z naturą. Pożądliwość ciała sama w sobie nie jest jeszcze żadnym wynaturzeniem. Jest prostą konsekwencją popędu naturalnego, popędu płciowego, w który rodzaj ludzki został wyposażony przez Stwórcę dla wielkich celów, dla utrzymania mianowicie egzystencji tego rodzaju. A zatem, kiedy słyszymy o pożądaniu cielesnym czy nawet o pożądliwości ciała i o jej zaspokajaniu, to niech się nam to nie kojarzy zaraz z czymś ujemnym moralnie, z jakimś grzechem, z czymś moralnie złym. Niemniej to zaspokojenie pożądliwości ciała nie jest samodzielnym celem małżeństwa i nie jest pierwszym celem małżeństwa. Zgodzimy się na to łatwo. Przecież nikt, kto jako tako kieruje się zasadami moralności, kto kieruje się poszanowaniem godności człowieka, mężczyzna, jeżeli kieruje się poszanowaniem godności kobiety, nikt nie zgodzi się na to, że małżeństwo zawiera człowiek tylko czy przede wszystkim po to, ażeby zaspokoić pożądliwości ciała. Nikt się na to nie zgodzi. Takie postawienie sprawy - czujemy to dobrze i rozumiemy jasno - byłoby poniżej godności człowieka. A zatem zaspokojenie pożądliwości ciała jest celem małżeństwa, ale nie jest celem samodzielnym ani też nie jest celem pierwszorzędnym. Jest celem, ale celem podporządkowanym tamtym dwu pierwszym celom, które poprzednio wymieniłem. I pod tym tylko warunkiem życie małżeńskie może mieć swoje moralne racje. Jeżeli ten cel trzeci - zaspokojenie pożądliwości ciała - jest podporządkowany dwóm pierwszym. Pożycie małżeńskie i potomstwo Chodzi zwłaszcza o podporządkowanie tego trzeciego celu małżeństwa celowi pierwszemu. Pierwszym celem, jak słyszeliśmy, jest potomstwo, prokreacja. Współżycie cielesne małżonków, czyli po prostu współżycie małżeńskie, z natury swojej jest nastawione na tę prokreację. Służy z natury swojej wydaniu na świat potomstwa. I dlatego też, jeżeli mamy pozostać wierni naturze, to ta wierność naturze jest dla człowieka wiernością rozumowi, bo człowiek jest istotą rozumną. Jeżeli więc mamy, my ludzie, istoty 1 Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. wymieniał zrodzenie i wychowanie potomstwa jako cel pierwszorzędny oraz wzajemną pomoc i uśmierzenie pożądliwości jako cel drugorzędny (kan. 1013). Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. wskazuje na dwa cele: dobro małżonków i zrodzenie oraz wychowanie potomstwa (kan. 1055 i 1061). Kościół podkreśla w swoim nauczaniu, że cele małżeństwa ściśle łączą się ze sobą (por. Gaudium et spes 48, Humanae vitae lr, Familiaris consortio 32). Słowa przysięgi małżeńskiej orzekają o tym - pisze Jan Paweł II w Liście do rodzin - co stanowi wspólne dobro - naprzód małżeństwa, z kolei zaś rodziny. Dobrem wspólnym małżonków jest miłość, wierność i uczciwość małżeńska oraz trwałość związku «aż do śmierci». To dobro obojga jest równocześnie dobrem każdego z nich. Ma z kolei stać się dobrem ich dzieci (nr 10), przyp. red.
rozumne, pozostać wierni naturze, to w takim razie musimy w ramach życia małżeńskiego podporządkowywać cel trzeci pierwszemu. Zaspokajanie pożądliwości ciała podporządkowywać - powiadam - sprawie potomstwa, sprawie prokreacji. Jak to należy rozumieć w sposób bardziej szczegółowy? Otóż w sposób bardziej szczegółowy należy to rozumieć w ten sposób, że mianowicie zawsze, kiedy małżonkowie współżyją ze sobą cieleśnie, winni się liczyć z możliwością prokreacji. Tylko tyle. Kościół nie żąda, ażeby małżonkowie współżyli wyłącznie w tym celu, aby mieć potomstwo. Nie stawia sprawy w ten sposób: tylko wtedy współżycie małżeńskie jest godziwe, jeżeli chcą mieć potomstwo - tylko wtedy i pod tym warunkiem. Jest godziwe zawsze, jeżeli współżyjąc, liczą się z tym, że mogą stać się ojcem i matką, że mogą mieć potomstwo. To jest pierwsza zasada, którą trzeba tutaj wprowadzić. Zasada druga: to podporządkowanie celu trzeciego celowi pierwszemu zupełnie prawidłowo dopuszcza tak zwane planowanie rodziny oraz tak zwaną moralną, godziwą regulację poczęć. W każdym razie jej nie wyklucza. O co tutaj chodzi? Chodzi tutaj o sprawę, która ma szerokie pokrycie w biologii i w medycynie. I tej strony zagadnienia nie chcę tutaj wykładać, bo to nie jest właściwa funkcja kapłana; tę stronę zagadnienia mają biologowie, przyrodnicy, lekarze - i do nich należy ją wykładać, o niej pouczać narzeczonych, a potem małżonków. Jest to nawet obowiązkiem sumienia lekarza, ażeby to wszystko, co na ten temat wie medycyna, zakomunikował narzeczonym czy też małżonkom, kiedy go w tej sprawie pytają o radę. Oczywiście, żeby zakomunikował zgodnie z właściwym stanem wiedzy medycznej. Po uwzględnieniu tego wszystkiego sprawa tak zwanego planowania rodziny, czy też regulacji poczęć, z punktu widzenia moralnego wygląda tak, że małżonkowie, którzy mają słuszne racje po temu, ażeby albo nie mieć więcej dzieci, albo też ażeby w danym okresie nie mieć dzieci, mogą o poczęciu dziecka decydować przez wykorzystywanie tych okresów w życiu kobiety, w których ona z natury rzeczy nie zachodzi w ciążę. Ta regulacja, regulacja naturalna, domaga się jednak właśnie stałego podporządkowywania celu trzeciego celowi pierwszemu. Albowiem jest możliwa tylko wtedy, gdy małżonkowie zdobywają się we współżyciu na wstrzemięźliwość. A więc zasada podporządkowania celu trzeciego małżeństwa, czyli zaspokajania pożądliwości ciała, celowi pierwszemu, czyli potomstwu, prokreacji, zasada ta realizuje się we wstrzemięźliwości, również w tak zwanej wstrzemięźliwości okresowej. Kościół w oparciu o te przesłanki, które na temat moralności małżeńskiej, moralności seksualnej czerpie z Ewangelii, z Objawienia Bożego, w oparciu o te przesłanki zasadę wstrzemięźliwości okresowej aprobuje, z tym że ta wstrzemięźliwość okresowa może służyć jako metoda regulacji poczęć, a w konsekwencji planowania rodziny. To więc jest ta sprawa, która na pewno łączy się z przysięgą uczciwości małżeńskiej. Uczciwość małżeńska w olbrzymiej mierze do tego się właśnie sprowadza. A więc kiedy na stopniach ołtarza mężczyzna ślubuje swojej narzeczonej, a ona jemu: ślubuję ci uczciwość małżeńską - to właśnie w zasadniczej mierze te słowa dotyczą moralności współżycia małżeńskiego. I wyraża się ta uczciwość małżeńska w podporządkowaniu trzeciego celu małżeństwa celowi pierwszemu. Podporządkowywaniu według tego klucza, którzy tu przynajmniej pokrótce
podałem. Oczywiście, że na ten temat można by bardzo wiele mówić, że trzeba by tutaj wprowadzić cały szereg informacji z dziedziny biologii, z dziedziny medycyny. Tego nie czynię, bo powiedziałem, że to należy do osób w tej dziedzinie kompetentnych. Naświetlam tylko zagadnienie od strony moralnej i tłumaczę, w jaki sposób moralna strona tego zagadnienia łączy się z przysięgą uczciwości małżeńskiej. Jedność duchowa i cielesna Podporządkowanie trzeciego celu małżeństwa, to znaczy owego zaspokajania pożądliwości ciała czy pożądania cielesnego, celowi pierwszemu ma swój ścisły związek z podporządkowaniem celu trzeciego drugiemu. W drugim celu małżeństwa mowa jest o wzajemnej pomocy, ba, o wzajemnym uzupełnianiu się małżonków. Chodzi o to, ażeby tworzyli oni całość harmonijną, zgodną, żeby żyli w jakimś głębokim porozumieniu i wzajemnym zrozumieniu. Żeby się po prostu kochali czy miłowali, ale nie w tym płytkim znaczeniu tego słowa, gdzie miłość oznacza przede wszystkim namiętność, tylko w pełnym znaczeniu tego słowa, tak jakeśmy to pełne znaczenie słowa miłość wczoraj wyjaśnili. Otóż trzeci cel małżeństwa winien być podporządkowany pierwszemu również dlatego, ażeby drugi cel małżeństwa mógł być zrealizowany; ażeby to, co łączy małżonków, było prawdziwie miłością, a nie tylko dwustronnym egoizmem. Trzeba zaś przyznać, że pożądliwość ciała, jeżeli nie jest kontrolowana, jeżeli nie jest podporządkowana pierwszemu i drugiemu celowi małżeństwa, staje się okazją do ogromnego czasem egoizmu w małżeństwie. A egoizm, stwierdziliśmy to wczoraj, jest przeciwieństwem miłości. A zatem jeżeli życie małżeńskie nie ma chorować na egoizm, na egoizm wybujały, wybujały na podłożu nieokiełzanej pożądliwości ciała, trzeba stale ten trzeci cel małżeństwa - zaspokajanie pożądliwości ciała - podporządkowywać [celowi] pierwszemu i drugiemu. Nie może być tak, ażeby w małżeństwie każda ze stron [kosztem drugiej zaspokajała swoją pożądliwość], a w szczególności mężczyzna, bo to bardziej jemu grozi, żeby hołdować swemu egoizmowi. Każda ze stron musi się liczyć także z drugą stroną, z drugim człowiekiem, z jego godnością, zwłaszcza musi się liczyć mężczyzna z godnością kobiety. To jest ten ściśle rozumiany wykład na temat pojęcia uczciwości małżeńskiej: Ślubuję ci uczciwość małżeńską. W znaczeniu ścisłym, wąskim - ta uczciwość małżeńska do tego się odnosi, to oznacza. Odpowiedzialność za małżeństwo i rodzinę W znaczeniu szerszym, jak już powiedziałem zresztą przedtem, składa się na tę uczciwość małżeńską to wszystko, co najszerzej rozumiejąc, łączy się z realizacją wszystkich celów małżeństwa, a zwłaszcza celu pierwszego. Jeżeli mianowicie małżonkowie współżyją z sobą, starają się o potomstwo, wydają je na świat, to potem muszą wszystko czynić, wszystko to, co jest potrzebne, do utrzymania, wychowania
tego potomstwa. Uczciwość we współżyciu wzajemnym rozszerza się niejako, staje się uczciwością w życiu rodzinnym, uczciwością i odpowiedzialnością ojca i matki. Ta uczciwość w życiu rodzinnym to jest także treść przyrzeczenia małżeńskiego, przysięgi małżeńskiej. Trzeba bowiem to, co zawiera się w tej przysiędze, brać w całej rozciągłości, w zastosowaniu do całego życia małżeńskiego i wszystkich jego konsekwencji. Właśnie o to chodzi: o świadomość wszystkich konsekwencji życia małżeńskiego. Konsekwencje te muszą być jakoś w umyśle, w sercu, w woli, w poczuciu odpowiedzialności tych dwojga ludzi, którzy składają przysięgę małżeństwa na stopniach ołtarza. Muszą bardzo głęboko ich przenikać. To się wiąże ściśle ze sprawą przedstawioną w pierwszej katechezie. Przecież przyrzeczenie małżeńskie ma charakter przysięgi. Przecież się wzywa Boga na świadka. Na świadka czego? Na świadka prawdziwości mojej woli, to znaczy, że ja naprawdę chcę tego, co tobie tutaj oświadczam, tobie ślubuję. I właśnie z tej racji, że to jest przysięga, że się odwołujemy do tak wysokiego autorytetu, że taki majestat wzywamy na świadka, właśnie dlatego musimy też mieć pełne poczucie, pełną świadomość konsekwencji. Sakrament ofiarnej miłości Życie małżeńskie to jest jakaś całość, całokształt, całokształt ludzkiej egzystencji, tworzony krok po kroku przez dwie osoby, przez tę kobietę i tego mężczyznę, którzy się do tego obopólnie wobec Boga zobowiązali, którzy się w tym kierunku przez przysięgę wobec Boga złożoną zaangażowali. Tych dwoje ludzi staje się jednością, dlatego właśnie obrzęd sakramentu małżeństwa w olbrzymiej mierze wskazuje na tę jedność dwojga. Przecież nakładają sobie nawzajem na palce obrączki. Te obrączki małżeńskie to są jak gdyby ostatnie ogniwa łańcucha, który ich już nie powiem wiąże, ale skuwa ze sobą - to chcą wyrazić. Miłość skazuje ich na takie związanie, na takie skucie. Są ze sobą skuci na całą ziemską egzystencję. Na dobro i zło, na radość i na cierpienie. To wyraża symbol obrączek małżeńskich. A do tego jeszcze, kiedy w znaczeniu składania przysięgi włożą już te obrączki wzajemnie na swoje palce, do tego jeszcze kapłan ręce przez nich sobie wzajemnie podane wiąże stułą, ażeby na tym, co ludzie, co nupturienci sami od siebie wobec Boga czynią i stanowią, położyć niejako pieczęć - symbol kapłaństwa. Bo moi drodzy, zwłaszcza wy wszyscy, moi słuchacze, którzy w ciągu tych najbliższych tygodni Bożego Narodzenia przystąpicie do sakramentu małżeństwa, moi drodzy, to małżeństwo, ten sakrament, który macie przyjąć, ma w sobie coś kapłańskiego. To jest jak gdyby kapłaństwo życia rodzinnego, kapłaństwo ludzkiej miłości, kapłaństwo ludzkiego losu, kapłaństwo rodzenia i wychowania dzieci. To wszystko jest kapłaństwo, chociaż w tym szerokim znaczeniu tego słowa, niemniej jest. Jest, bo Pan Jezus wszystko to potraktował jako udział, uczestnictwo w swoim kapłaństwie, w swojej ofierze. I dlatego też nas, którzy w tym wielkim sakramencie uczestniczymy, powinna przenikać wtedy, gdy w nim uczestniczymy, bardzo głęboka świadomość religijna. I o to was proszę na zakończenie tych katechez przygotowujących do sakramentu małżeństwa, o to was proszę, ażebyście w sposób religijny, głęboko religijny, jak to się mówi: po Bożemu, przygotowali się do waszego małżeństwa. Żebyście je po
Bożemu przeżyli. To jest wielka sprawa. To jest wielki sakrament. Nie można do niego podchodzić powierzchownie, nie można do niego podchodzić lekkomyślnie, trzeba widzieć jego właściwą wielkość, wielkość wszystkich jego konsekwencji. I dlatego też kończąc te rozważania, pragnę raz jeszcze zwrócić wam uwagę na to szczególne znaczenie ostatnich [słów przysięgi]. Wypowiadać je skutecznie, owocnie może tylko człowiek pokorny, tylko na klęczkach. Bo to jest prawda, która stanowi pewnik: Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym daje łaskę (por. Jk 4,6). A właśnie Bóg musi wam dać łaskę, jeżeli to, co któregoś dnia, w najbliższym czasie powiecie, jeżeli to ma się przyoblec potem w budowlę całego waszego życia. Musi wam dać łaskę. I w momencie, gdy to będziecie mówić, i potem przez całe życie, gdy wam to przyjdzie - czasem wśród trudów i oporów - wypełnić. Proście Go, proście Go już i nawet zwłaszcza podczas tej Mszy świętej, którą odprawiam w intencji wszystkich par narzeczonych, jakie tu, w tym mieście, we wszystkich parafiach krakowskich w ciągu okresu Bożego Narodzenia przyjmą ów wielki sakrament. Proszę Boga i wy ze mną proście, ażeby to, co ustami wypowiadać będziecie, stało się doprawdy zasadą waszego życia. Amen.