POLSKA => USA / ALASKA => KANADA => USA => MEKSYK => BELIZE => GWATEMALA => HONDURAS => GWATEMALA => SALWADOR => HONDURAS => NIKARAGUA => KOSTARYKA => PANAMA => KUBA => PANAMA The World Is Not Enough - Świat to za mało KOLUMBIA => WENEZUELA Caracas => Punta de Mata Wybrałem się do ogrodu botanicznego w Caracas, zachwalanego w intrenecie. Ruch na ulicach mały, dlatego szybko dojechałem na miejsce. Bilet śmiesznie tani, ogród żałosny, zaniedbany, brudny i praktycznie nic tam nie robią. Drzewa i rośliny są tutaj tak piękne, że same się obronią pomimo tego, że człowiek potrafi tu spierdolić wszystko, szczególnie przyrodę. Pominę wszechobecny syf, worki ze śmieciami leżące na chodnikach, ulicach i pomimo, że widziałem ekipy sprzątające to miasto i tak wygląda jak wielki śmietnik. Nawet psom się nie chce szczekać i też olewają swoja robotę!!! 01-02.12.2013 / strona 1 z 5
W ogrodzie jest kilkadziesiąt gatunków palm, niektóre widziałem pierwszy raz. Potężne drzewa, rośliny wodne, a zachwalane w przewodnikach orchidee nagle się wszystkie pochowały. Nikt tu nie dba o ten ogród, a ja mając w pamięci ogrody w Japonii, chyba zawsze będę odnosiło się do porządku, laboratoryjnej czystości i minimalnej ingerencji w naturę - cóż co kraj to obyczaj. 01-02.12.2013 / strona 2 z 5
Ludzie ćwiczą sobie yogę i inne kółka zainteresowań, naprawiają silnik w starych samochodach, poznałem nawet nową markę sportową. Dotknąłem owocu drzewa, które przypomina wielkie obrane kokosy i zafarbował mi całą ręka na granatowo, ale biletowy pokazał jak wycierać w ziemie i zeszło. 01-02.12.2013 / strona 3 z 5
Idąc z powrotem trafiłem na wiec wyborczy partii rządzącej, cyrk jak każdy inny na świecie - tyle, że socjalistyczny i populistyczny, ale skoro niektórym się to podoba, to ok. Przeszedłem cały Boulevard Sabana Grande, taki sobie deptak, tylko prawie każdy lokal to sklep z ciuchami. Ludzie podobnie jak w innych tego typu miejscach próbują spędzić wolny czas, a czas świąt Bożego Narodzenia jest tu bardzo mocno obchodzony. 01-02.12.2013 / strona 4 z 5
Następnego dnia o godz. 8.00 podjechałem pod ambasadę. Zostałem zaproszony do środka i znowu problemy z komputerem, nie mogła się Pani Konsul zalogować, a kolejny dzień w Caracas to już nie dla mnie. Chciałem zrezygnować z paszportu i załatwić w Kolumbii, ale kilka telefonów i udało się, i wszystko jest ok., i już.. i zdechła drukarka! Cóż, złośliwość rzeczy martwych! Technik z ambasady coś pokombinował i jest paszport. Szybko odjechałem z ambasady, bo może znowu cos nie zadziała. Lekki deszcz, ale tylko w Caracas i zimno 24 o C. Po wyjeździe z miasta wszystko wróciło do normy, tzn. było sucho, słońce 34 o C i tak w spokoju jechałem do miejsca, gdzie ustawiła się policja i zostałem zatrzymany. Policjant niezbyt rozgarnięty kazał mi wyciągać wszystko z kufrów, bo rewizja i poczuł się ważny, bo jest obcy i trzeba pokazać kto tu ma władze. Wszystko było ok do momentu, jak zaczął sam mi wyciągać z kufrów - wtedy się wkurwiłem, pier pokrywą i zaczęło się! On swoje, a ja swoje. Szybko podbiegli jego koledzy i znowu załagodzili sprawę. Translatorem powiedziałem, że kontrola ok, ale to ja wyciągam moje rzeczy wszystkie do kontroli, a nie nadgorliwy policjant. Zgodzili się ze mną i kazali mi jechać. Ten nadgorliwy policjant zobaczył jeszcze piórnik z narzędziami i poxipol. Tłumaczę mu, że to klej a debil twierdzi, że materiał wybuchowy, więc znowu koledzy patrzą na nas zdziwieni. Biorę klej rzucam w powietrze i uciekam za samochód, debil oczywiście za mną a inni się śmieją. Chowam wszystko, nadgorliwiec dostał piany na ustach, poczym olewająco odjeżdżam. Robi się już ciemno i pytam o hotel. Zostaje skierowany do miasta Punta de Mata (75 tyś. mieszkańców) i trafiam na kolejny wiec wyborczy - tu jest dopiero cyrk wyborczy!!! 01-02.12.2013 / strona 5 z 5