Artykuł pobrano ze strony eioba.pl Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć "- Edward Stachura "Wędrówką jedna życie jest człowieka..." Edward Stachura, na świat przyszedł w rodzinie polskich imigrantów. Miejsce urodzenia poety to Charvieu we Francji. Dzieciństwo spędził częściowo we Francji, a później w Polsce. Studiował romanistykę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po jakimś czasie przeniósł się do stolicy. Stachura zadebiutował na łamach czasopisma Kontrasty w 1956 roku. Edward Stachura miał duszę podróżnika, wiele podróżował co wyrobiło mu opinię cygana. Dużą popularność przyniosło mu tułacze życie, umiejętność gry na gitarze i uprawianie poezji śpiewanej. Zmarł 24.04.1937 roku w wyniku śmierci samobójczej. Stachura w swoich wierszach najczęściej poruszał wątek nieszczęśliwej miłości. Miłości, która rani, jest beznadziejna. Jego poezja dzieli się niejako na dwie części. Z jednej strony mamy wiersze o miłości, pełne bólu egzystencjonalnego, żalu, tęsknoty, z drugiej strony mamy wiersze napawające energią, motywujące, pokazujące że świat nie jest taki zły jakby się wydawało. Na czym polega fenomen tego poety? Patrząc na jego utwory można doszukać się sprzeczności- z jednej strony ukazuje życie jako mroczne, bezsensowne, złożone z pozorów, bólu oraz cierpienia, a za chwilę pokazuje że życie jest piękne, że warto żyć, warto walczyć. Całokształt jego twórczości to samo życie. Każdy człowiek doświadcza poczucia beznadziei przeplatanego z doświadczaniem radości i piękna swojego życia.
Myślę, że ludzie czytając jego poezję odnajdują samych siebie. Stachura świetnie potrafił przekazać każde najdrobniejsze uczucie, jakiego doświadczał. Jego poezja jest pełna dylematów jakie na co dzień przeżywa każdy człowiek. Poeta fenomenalnie potrafił przekazać to, co się działo z nim i jego duszą w momencie pisania każdego utworu. Jest to poeta w twórczości którego każdy znajdzie coś dla siebie. Jest on najbliższy mojemu sercu, ponieważ pisze o życiu, o tym czego każdy z nas w nim doświadcza. Pragnę przedstawić parę wybranych przeze mnie utworów tego poety, myślę że warto się z nimi zapoznać. Wędrówką jedną życie jest człowieka Wędrówką jedną życie jest człowieka; Idzie wciąż, Dalej wciąż, Dokąd? Skąd? Dokąd! Skąd! Dokąd! Skąd! Jak zjawa senna życie jest człowieka; Zjawia się, Dotknąć chcesz, Lecz ucieka? Lecz ucieka! Lecz ucieka! Dopóki sił Jednak iść! Przecież iść! Będę iść! Dopóki sił, Będę szedł! Będę biegł! Nie dam się! Wędrówką jedną życie jest człowieka; Idzie tam, Idzie tu, Brak mu tchu? Brak mu tchu! Brak mu tchu! Jak chmura zwiewna życie jest człowieka! Płynie wzwyż, Płynie w niż! Śmierć go czeka? Śmierć go czeka! Śmierc go czeka! Dopóki sił Jednak iść! Przecież iść!
Będę iść! Dopóki sił, Będę szedł! Będę biegł! Nie dam się! Dopóki sił Jednak iść! Przecież iść! Będę iść! Banita Oto wypędzam szatana. Oto wypędzam anioła. Wypędzam z serca obu ich, Ich obu, co często są jednym. Niech przyjdzie mi samemu żyć O skrzydłach własnych i rdzewnych. Niech przyjdzie mi samemu żyć O skrzydłach własnych i rdzewnych. I wypędziłem szatana. I wypędziłem anioła. A w serce moje wstąpił wiatr I tam on zamieszkał i szumi. A domem moim stał się las, Nad lasem biją pioruny. A domem moim stał się las, Nad lasem biją pioruny. Ciężko jest żyć bez szatana. Ciężko jest żyć bez anioła. Banita boski to mój los, Lecz nie ja go sobie wybrałem; To ona mi wybrała go: Dziewczyna, którą ubóstwiałem. To ona mi wybrała go: Dziewczyna, którą ubóstwiałem. Czas płynie i zabija rany Posłuchaj, porzucony przez nią, Nieznany mój przyjacielu: W rozpaczy swojej Nie wychodź na balkon, nie wychodź, Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, Na smugę cienia nie wbiegaj,
Zaczekaj, trochę zaczekaj! Poczekaj, porzucona przezeń, Nieznana mi przyjaciółko: W rozpaczy swojej Nie wychodź na balkon, nie wychodź, Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, Na smugę cienia nie wbiegaj, Zaczekaj, trochę zaczekaj! Przysięgam wam, że płynie czas! Że płynie czas i zabija rany! Przysięgam wam, przysięgam wam, Przysiegam wam, że płynie czas! Że zabija rany - przysięgam wam! Tylko dajcie mu czas, Dajcie czasowi czas. (Zwólcie czarnym potoczyc się chmurom Po was, przez was i między ustami, I oto dzień przychodzi, nowy dzień, One już daleko, daleko za górami!) Tylko dajcie mu czas, Dajcie czasowi czas, Bo bardzo, bardzo, Bardzo szkoda Byłoby nas! Jak jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem jak wyciągnięte tam powyżej gwiaździste ramiona wasze a tu są nasze, a tu są nasze, jak winny- li- niewinny sumienia wyrzut że się żyje gdy umarło tylu tylu tylu jak lizać rany celnie zadane jak lepić serce w proch potrzaskane pudowy kamień, pudowy kamień ja na nim stanę, on na mnie stanie on na mnie stanie, spod niego wstanę jak złota kula nad wodami jak świt pod spuchniętymi powiekami jak zorze miłe, śliczne polany
jak słońca pieśń jak garb swój nieść jak do was, siostry mgławicowe ten zawodzący śpiew jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz cudne manowce, cudne manowce, cudne cudowne manowce Życie to nie taatr Życie to jest teatr, mówisz ciągle, opowiadasz; Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada; Wszystko to zabawa, wszystko to jest jedna gra Przy otwartych i zamkniętych drzwiach. To jest gra! Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam; Życie to nie tylko kolorowa maskarada; Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest; Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć! Ty i ja --- teatry to są dwa. Ty i ja! Ty --- ty prawdziwej nie uronisz łzy. Ty najwyżej w górę wnosisz brwi. Nawet kiedy źle ci jest, to nie jest źle. Bo ty grasz! Ja --- duszę na ramieniu wiecznie mam. Cały jestem zbudowany z ran. Lecz kaleką nie ja jestem, tylko ty! -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz; Gości będzie dużo, niedostępna tyraliera; Flirt i alkohole, może tańce będą też, Drzwi otwarte potem zamkną się. No i cześć! Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera; Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram; Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb; Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz. Ty i ja --- teatry to są dwa. Ty i ja! Ty --- ty prawdziwej nie uronisz łzy. Ty najwyżej w górę wnosisz brwi. I nie zaraźliwy wcale jest twój śmiech. Bo ty grasz!
Autor: Ivi Artykuł pobrano ze strony eioba.pl Ja --- duszę na ramieniu wiecznie mam. Cały jestem zbudowany z ran. Lecz gdy śmieję się, to w krąg śmieje się świat!