Tytuł: Wakacje z GA-PA Autor: Duch (MT 148) Nr Relacji: 011 / 2010 / Turystyczne Wojaże Jakoś w tym sezonie mało jeżdżę, mało sie udzielam, cóż córeczka zmieniła całe moje życie i każda wolna chwila jest przeznaczona dla niej. Jednak udało sie wygospodarować trochę wolnego czasu, szybki plan i decyzja o wyjeździe została ostatecznie zaakceptowana. Wyjazd w trzy sprzęty, dwa "adwęczery" nieźle objuczone i jeden K1200S z rolką na tylnym siedzeniu. Plan był taki, że jedziemy nad Garde na jeden strzał i dopiero stamtąd pakujemy sie w góry. Miało być Stelvio i na szczęście było, ale nie wypaliła wcześniej zaplanowana Szwajcaria. Powodów było kilka ale to nie temat na forum. Podstawowy jednak to ceny w Szwajcarii, za nocleg na prywatnej kwaterze po przeliczeniu wychodziło około 150-200 złotych na łeb. Troszkę za drogo jak na przyjęty przez nas budżet. Ale do rzeczy. Wyjazd 5-ta rano z Mikołowa. Wszyscy zjeżdżają sie prawie punktualnie. Pierwszy postój w Znojmo, nie licząc wcześniejszego tankowania K12Sporta. Adwęczery na jednym tankowaniu zrobiły drogę z Mikołowa aż pod Melk i mogłyby dalej tak sobie jechać, ale nim wyjechaliśmy na autobane zalaliśmy je. Sport to zrobił po raz kolejny. No i tu nastąpiła pierwsza i jedyna awaria. Wyrwała sie guma ze sprzączką z tankbaga. Austriacki pompiarz Austriacki pompiarz był w totalnym szoku widząc naszą prowizoryczną naprawę za pomocą "trytytek". Mówił nam, że trzeba nowego kupić a my pokazaliśmy, że tankbag jest jak nówka. 1 / 7
Jazda autobaną to był koszmar, 37 stopni skutecznie usypiało i trzeba było stawać co chwilę. Nasz Jasiu na sporcie zaczął też narzekać na ból w rękach. Dał jednak radę i dojechaliśmy do Riva del Garda, około 1100 km. Z lekkim niesmakiem wyjeżdżamy z tego uroczego miasteczka jednak winić się możemy sami. Nie dogadaliśmy się do końca w sprawie noclegu. Zamiast 35 ojro za pokój wyszło tyle na łeb. Cóż nasz błąd i jedziemy dalej bogatsi o nowe doświadczenia. Okolice Gardy Kierujemy sie na passo Stelvio. Po drodze zaliczamy kilka innych. Wreszcie mamy to po co tu przyjechaliśmy winkle. Dolomity są piękne, często stawaliśmy aby pyknąć jakieś fotki. Passo del Gavia Najważniejsze jednak, że im wyżej tym chłodniej - dało sie wreszcie jechać. Stelvio coraz bliżej 2 / 7
I dojechaliśmy! Teraz na dół Po prostu pięknie, warto dla tych widoków tu przyjechać, o winklach nawet nie wspominam Zjeżdżamy na dół i kierujemy sie na Szwajcarie. Jeszcze tankowanie i jesteśmy w kraju banków. Widoki nas zachwyciły, ceny jednak nie. Żeby ponownie nie pchać się na Stelvio, przejeżdżamy tunelem za 8 ojro do Livignio. Cena paliwa 0,80 ojro. Zostaliśmy tu jeden dzień. Jasiu miał dość, ręce mu wysiadły całkiem. Do tego zaliczył parkingową glebę i zrobiła sie troszkę gęsta atmosfera. 3 / 7
I tu wychodzi wyższość R12GGSA nad K1200S, wygoda i komfort. Cóż z tego, że chodzi jak sieczkarnia, wjedzie wszędzie, na winklach wymiata tak, że niejeden ścig dawał sobie spokój z nami. Najważniejsze jednak to, że dosiadając tego modelu nie byliśmy wcale zmęczeni. W Livignio duty free, na każdym rogu więc dużo nie trzeba było i byliśmy gotowi - a przy okazji atmosfera się wyklarowała. Cena za pokój to 15 ojro na łeb. Ciekawostka przejście po włosku Najpierw jednak troszkę ochłody dla GS-ów. Była jedna kałuża no to my w nią. Trzeba jechać. Kierujemy sie już na Garmisch. Wyjazd z Livignio, ponownie na Stelvio, w połowie zjeżdżamy na Santa Maria i ponownie do Szwajcarii. Szwajcaria, piękne widoki. Był też i szuterek ale jakiś taki mocno przyczepny. 4 / 7
Ze Szwajcarii z powrotem do Włoch i kierunek na Merano. Dalej na Solden, by przejechać przez Timmelsjoch za 12 ojro. Warto jednak to zrobić: piękna droga, piękne widoki i trochę chłodu na górze. No to sie zaczyna wspinaczka. Widoki przecudne I dotarliśmy na gorę Zaczyna sie zjazd. Jesteśmy już w Austrii. Pogoda tym upałem dobijała a w tle woda. Każdy kto przejeżdżał przez mostek wpatrywał sie w tą kałuże. Znowu postój na podziwianie widoków. Dojeżdżamy już do Garmisch, zostało jeszcze jakieś 20 km. 5 / 7
No i jakoś tak dziwnie wyszło, że z samego GA-PA nie mam ani jednego zdjęcia. Impreza się udała, było naprawdę sympatycznie. Spotkaliśmy się z kilkoma ludźmi z forum. Rano w sobotę, skoro świt, pakowanie i wyjazd. Taki mieliśmy plan -tylko jedna noc w Garmisch. Jedziemy w kierunku Zell am Zee. Po drodze przejazd po płatnej drodze widokowej za 3 ojro. Spotkaliśmy też kolegów z Łodzi. Kierujemy sie na Hallstatt. Po drodze jednak zmiana decyzji i lądujemy w Altensee. Ceny znowu nas przerażają, jednak kto szuka ten ma! Udało nam się znaleźć kwaterę za 55 ojro na trzech u czeskiej rodziny, która prowadziła tam dwa pensjonaty, a do tego zaprosili nas na wieczorną imprezę z grillem. W nocy obudziła nas burza, do rana jednak sie wypogodziło. Drogi były jeszcze mokre ale czas najwyższy wracać do domu. Kierujemy sie na Ammstetten przez park krajobrazy Kalkalen. Później były także szuterki, postój na kawę w jakimś urokliwym miasteczku i dalsze gnanie w kierunku domów. Przed zjazdem z autostrady w Melk, spotkaliśmy Ceelusia ze swoją lepszą połową. 6 / 7
Zrobione ponad trzy tysiące kilometrów w pięć dni, żadnych problemów technicznych (jedynie tankbag nie wytrzymał). Dziękuje Klaudiuszowi i Jasiowi za wspaniałą wycieczkę i mam nadzieję na kolejną taką trasę Pozdrawiam, Duch / Moto-Turysta 148 Zapraszam do obejrzenia zdjęć z opisanej wyprawy >>> 7 / 7