Słyszysz o naszej kampanii "Piesze przejścia graniczne" po raz pierwszy i masz wiele pytań? Wszystkie informacje zebraliśmy w tym obszernym zestawieniu. Tekst jest dość długi, ale po jego przeczytaniu będziesz miał pełną wiedzę o tym, co robimy, kim jesteśmy, dlaczego piesze przejścia są potrzebne i na jakim etapie są nasze starania. // Kim jesteście? Jesteśmy nieformalną grupą aktywistów z Krakowa, którzy w styczniu 2013 roku postanowili założyć stronę Piesze przejścia graniczne i za jej pośrednictwem walczyć o otwarcie polskiej granicy wschodniej dla ruchu pieszego i rowerowego. Nasza ekipa jest skupiona wokół Klubu 1 / 9
Ukraińskiego w Krakowie i portalu o Europie Środkowej Port Europa. Koordynatorami naszej kampanii społecznej są dziennikarze Maciej Piotrowski i Jakub Łoginow. Jesteśmy apolityczni, a przy tym otwarci na współpracę z każdym politykiem czy organizacją społeczną, która podziela nasze cele. Naszą kampanię wspierali politycy wszystkich opcji, w tym PO (Elżbieta Łukacijewska, Marcin Święcicki), PiS (Tomasz Poręba), Twój Ruch (Marek Poznański), Polska Razem (Paweł Kowal) i wielu innych. Jednak jeszcze większą siłę do działania daje nam wsparcie ze strony zwykłych ludzi wyznacznikiem poparcia dla naszych idei jest strona naszej kampanii na Facebooku, którą polubiło ponad 3500 osób a liczymy na to, że tych osób będzie o wiele więcej, nawet ponad 10 000 na początek. Nasze adresy: www.facebook.com/turystycznagranica www.porteuropa.eu/ukraina/granica Zakładka dot. naszej kampanii na stronie europosłanki Elżbiety Łukacijewskiej. O co walczycie? Mówiąc najogólniej o możliwość przekraczania granicy polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej także pieszo i rowerem. Obecnie jest to możliwe tylko w jednym przejściu granicznym na granicy z Ukrainą: w Medyce oraz w Białowieży na granicy z Białorusią. Taki stan rzeczy jest reliktem zimnej wojny i ówczesnego kultu samochodu, w którym prawa pieszych były na dalszym planie Dyskryminacja pieszych jest specyfiką wyłącznie polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej granicy co do zasady przejścia graniczne na całym świecie są dostępne dla osób, które chcą je przekroczyć pieszo. Pieszo można przekroczyć granicę amerykańsko-meksykańską, słowacko-ukraińską, węgiersko-serbską, turecko-irańską, amerykańsko-kanadyjską, hiszpańsko-giblartarską, chińsko-mongolską jednym słowem prawie każdą na naszym globie. Niechlubnym i niezrozumiałym wyjątkiem, globalnym dziwolągiem i reliktem obostrzeń wprowadzonych w 1945 roku przez Stalina, jest dawna granica PRL i ZSRR Dlaczego obecnie nie wolno przekraczać granicy polsko-ukraińskiej pieszo? Zakaz ruchu pieszego (z wyjątkiem Medyki) wynika z faktu, że poza Medyką na polsko-ukraińskich przejściach drogowych nie ma potrzebnej infrastruktury I to właśnie chcemy zmienić: domagamy się, by wszędzie tam, gdzie to możliwe, w istniejących przejściach drogowych były dobudowane wymagane prawem osobne korytarze dla odpraw pieszych i rowerzystów, a także by odprawy pieszych były obowiązkowym standardem w każdym przejściu granicznym, które będzie oddawane do użytku w przyszłości. Po co w ogóle walczycie o piesze przejścia? Jakie są korzyści i zalety takich przejść? Wbrew pozorom nie chodzi tu wyłącznie o ruch lokalny. Przykład Medyki pokazuje, że piesze 2 / 9
przejście graniczne odgrywa bardzo ważną rolę przede wszystkim w ruchu tranzytowym. Obecnie najtańszym i najszybszym sposobem by dostać się np. z Krakowa do Kijowa (pomijając samolot) jest następująca opcja: z Krakowa do Przemyśla pociągiem (45 zł), na dworcu w Przemyślu wsiadamy w busa do Medyki (odjeżdża co pół godziny co godzinę, 2 zł), przekraczamy granicę pieszo (10 minut, zamiast stania na przejściu drogowym nieraz kilka godzin). Po stronie ukraińskiej idziemy na stację autobusową Szehyni, skąd co 40 minut odjeżdżają marszrutki (busy) do Lwowa wprost na dworzec kolejowy (ok. 7 zł). Tam wsiadamy w ukraiński pociąg do Kijowa (30 zł). Razem podróż w ten sposób na trasie Kraków Kijów kosztuje nas 84 zł. Dla porównania: autobus: ok. 200 zł, pociąg i samolot jeszcze więcej. Przedstawiona opcja jest też korzystniejsza czasowo. Autobusy i pociągi spędzają na granicy co najmniej 2 godziny, samochody nawet 5 godzin, pieszo natomiast przejdziemy granicę w 10 minut. Kolejny argument: niezależność. Chcąc jechać z Krakowa do Lwowa bezpośrednim autobusem lub pociągiem, nie mamy wielkiego wyboru. Jest dosłownie kilka połączeń, głównie nocnych. Często nie ma już na nie biletów. Kombinowany transport z przekroczeniem granicy pieszo daje nam swobodę: możemy wyjechać do Przemyśla kiedy chcemy, spędzić w Przemyślu tyle czasu ile nam się podoba, sami zdecydować kiedy pojedziemy na granicę jeśli nie busikiem, to taksówką za raptem 35 zł (i tak taniej, niż wydając na bilet bezpośrednim pociągiem Kraków Lwów). I last but not least: piesze przejścia to niezależność od korupcji i przemytu. Niestety, nie oszukujmy się: drogowe przejścia graniczne z Ukrainą są wykorzystywane przez przemytników i przeżarte korupcją. Jadąc samochodem niemal na pewno spotkamy się z próbą wymuszenia łapówki przez ukraińskiego funkcjonariusza służb granicznych lub milicji, stąd samochód lepiej jest zostawić po polskiej stronie. Tym bardziej, że ukraińskie służby graniczne stosują wiele obostrzeń np. wobec osób, które jadą pożyczonym lub służbowym autem. Stąd też wielu zmotoryzowanych podróżnych udając się do Lwowa własnym (lub tym bardziej służbowym) samochodem jedzie z Wrocławia, Krakowa czy Rzeszowa do Przemyśla i tam zostawia na kilka dni auto na parkingu. Dalej taksówką lub busem na piesze przejście, a po stronie ukraińskiej busem lub taksówką do Lwowa. Od problemów natury przemytniczo-korupcyjnej nie uciekniemy też jadąc autobusem np. Przemyśl Lwów czy Lublin Lwów. Ponieważ większość pasażerów to drobni przemytnicy, Służba Celna chcąc nie chcąc musi kierować takie autobusy na kontrole szczegółowe. Odprawa trwa więc nieraz nawet 5 godzin, gdyż często w takich autobusach celnicy odkrywają ogromne ilości kontrabandy. Ta sytuacja nie zmieni się tak długo, jak długo będzie społeczne przyzwolenie dla drobnego przemytu. W ramach naszej kampanii społecznej wielokrotnie przekonywaliśmy, że przemyt że to nie jest dobry sposób na rozwiązanie problemów społecznych Problem w tym, że uczciwy podróżny wsiadając do przemytniczego autobusu rejsowego Przemyśl Lwów nie ma najmniejszego wpływu na swoich współpasażerów. Przez kilku 3 / 9
przemytników trzy, cztery i pięć godzin spędzą na granicy wszyscy pasażerowie również ci, którzy nie przewożą nawet jednej paczki papierosów. Piesze przejście graniczne w Medyce daje wybór. Chcesz przemycać jedź bezpośrednim autobusem Lwów Przemyśl, a nuż tym razem się uda. Jednak wielu turystów, którzy znają te klimaty, wracając ze Lwowa do Polski tym autobusem po prostu wysiadają tuż przed granicą i granicę przekraczają pieszo. Obecnie (po modernizacji przejścia i stworzeniu pasa odpraw UE) jest to możliwe w 10 minut. Tuż za granicą wsiadamy w busa, po 40 minutach jesteśmy w Przemyślu w tym czasie nasz przemytniczy autobus nawet nie zdąży przejść przez ukraińską kontrolę celną i graniczną, a jeszcze czeka go 3 godziny odprawy po stronie polskiej. W Medyce to działa (choć nie zawsze tak było pamiętamy słynne problemy z pieszym przejściem, o których dalej). Tego samego chcielibyśmy w odniesieniu do przejścia Hrebenne Rawa Ruska. Które z pieszych przejść granicznych na ukraińskiej granicy powinno powstać w pierwszej kolejności i dlaczego? Zdecydowanie przejście Hrebenne Rawa Ruska na trasie Warszawa Lwów. To przejście pełniłoby te same funkcje tranzytowe, jak w przypadku przedstawionej powyżej Medyki. Mamy informacje, iż chętnie z możliwości przekroczenia granicy pieszo w Hrebennem korzystaliby nie tylko miejscowi mieszkańcy czy turyści, ale też np. biznesmeni czy VIPy. Pierwszy przykład: znany warszawski przedsiębiorca, manager, specjalista czy polityk (ale nie tej rangi, by otwierały się przed nim pasy odpraw dla dyplomatów) został zaproszony na ważną konferencję lub spotkanie biznesowe we Lwowie. Osoba ta jedzie własnym samochodem wysokiej klasy pod samą granicę. Na parkingu w Hrebennem zostawia samochód i udaje się pieszo (tak jak na lotnisku) do odprawy granicznej i celnej. Po jej przejściu wychodzi na parking po stronie ukraińskiej, gdzie czeka na niego osoba, która po naszego biznesmena czy polityka wyjechała ze Lwowa (przejście w Rawie Ruskiej dzieli od Lwowa zaledwie 60 km, niecała godzina jazdy mniej niż z Krakowa na lotnisko w Pyrzowicach). Inny wariant nasz gość po przekroczeniu granicy wsiada w taksówkę. Dojazd do Lwowa kosztuje go 50 100 zł. Dla studenta drogo, dla biznesmena... śmieszne pieniądze. W ten sposób unikamy wszelkich nieprzyjemności związanych z przekraczaniem granicy samochodem. Piesze przejścia graniczne to cios w korupcję: nie zdarza się, by od pieszego ukraiński funkcjonariusz wymusił łapówkę, a od kierowcy... zawsze można się do czegoś przyczepić. Szczegóły pomińmy milczeniem. Przedstawiliśmy najbardziej wygodny wariant wykorzystania pieszego przejścia Hrebenne Rawa Ruska, które, miejmy nadzieję, w końcu powstanie. Jeszcze lepiej wygląda to z perspektywy zwykłego gdańszczanina, zwykłego warszawiaka, który zarabia te 2000 zł miesięcznie lub jest studentem i chce sobie po prostu w miarę tanio pojechać do Lwowa. Najpierw: pociąg Gdańsk Lublin (60 zł). Z Lublina często kursują busy do Tomaszowa 4 / 9
Lubelskiego (25 zł). A stamtąd PKSem do przygranicznej wsi Hrebenne (kilka zł). Przejście granicy pieszo, a po stronie ukraińskiej z Rawy Ruskiej co godzinę jeździ do Lwowa busik, marszrutka za równowartość 5 zł. Efekt? Podróż Gdańsk Lwów za ok. 80-90 zł, dla studentów 40-50 zł. Z naszą opinią co do przejścia w Hrebennem zgadza się MSW i rządowy Zespół ds. zagospodarowania granicy państwowej. Zdaniem rządu uruchomienie odpraw pieszych w Hrebennem jest jak najbardziej uzasadnione i korzystne dla Polski, właśnie ze względów które wskazaliśmy. Zespół ds. zagospodarowania granicy państwowej wyznaczył, jakie inwestycje są ku temu potrzebne i ile to będzie kosztować jednak ze względu na brak środków w budżecie centralnym inwestycję tę musiałyby sfinansować samorządy (Województwo Lubelskie, Powiat Tomaszowski lub Gmina Lubycza Królewska). Czy nie obawiają się Państwo, że piesze przejścia graniczne będą służyć głównie przemytnikom, tzw. mrówkom? Piesze przejście graniczne w Medyce rzeczywiście do 2009 roku funkcjonowało bardzo źle i było wykorzystywane w dużej mierze przez tzw. mrówki. Skala przemytu, która się wtedy odbywała i społeczne przyzwolenie na przemyt do tej pory odbija nam się czkawką i jest przyczyną tego, dlaczego dopiero teraz władze publiczne chcą rozmawiać o otwarciu kolejnych pieszych przejść granicznych. Portal Port Europa i jego założyciele od samego początku (od 2005 roku) domagali się, by zrobić coś z przyzwoleniem służb celnych na drobny przemyt. Od tego czasu, również dzięki naszym apelom, wiele się zmieniło. Kluczową zmianą było radykalne ograniczenie limitu papierosów, które można jednorazowo wnieść / przenieść do Polski. Wcześniej było to 10 paczek na osobę jednokrotne przekroczenie granicy i sprzedaż kartonu papierosów nawet po hurtowych cenach pozwalała na całkiem niezły zarobek ok. 30 złotych, a w przypadku schowania pod kurtką dodatkowych ilości przemycanego towaru (na co było przyzwolenie ze strony służb celnych) nawet 100 i więcej zł. Efektem były dantejskie sceny, nie tylko na przejściu pieszym. W 2009 roku limit ten został obniżony do 2 paczek, co uczyniło przemyt według dotychczasowych zasad nieefektywnym. Razem z tym (choć nie od razu) poszło stopniowe, choć z perspektywy czasu radykalne, ograniczenie przyzwolenia Służby Celnej wobec przemytu. Kolejną pozytywną rewolucją była modernizacja przejścia w Medyce w 2012/13 roku. W jej efekcie przepustowość przejścia zwiększyła się dwukrotnie, powstał też osobny punkt odpraw dla obywateli UE, EEO i Szwajcarii. Dzięki temu, obecne przejście piesze w Medyce w niczym nie przypomina tego z lat 90-tych, a obywatel polski może je przekroczyć w 10 minut, co nie jest możliwe na przejściu drogowym. Zmiany te dostrzegło samo MSW i Straż Graniczna. Do 2012 roku urzędnicy MSW nie chcieli 5 / 9
nawet słyszeć o uruchomieniu kolejnych pieszych przejść granicznych, bo stara, przemytnicza Medyka nie robiła dobrej renomy idei pieszych przejść. I nie dziwimy się temu. Po tych zmianach SG, Służba Celna i MSW sami podają piesze w Medyce jako wzorcowy przykład tego, jak można niemal całkowicie zlikwidować przemyt i inne niekorzystne zjawiska i na podstawie tego doświadczenia rekomendują rządowi uruchomienie odpraw pieszych w kolejnych drogowych przejściach granicznych, co stało się podstawą dla przyjęcia 30 listopada 2013 r. rządowej uchwały Wprowadzenie ruchu pieszego w istniejących drogowych przejściach granicznych. Twierdzicie, że Piesze przejścia graniczne to jedna z najważniejszych spraw, jakimi Polska może wspomóc Ukrainę, Euromajdan. Skąd takie przekonanie? Ten temat można rozpatrzyć w dwóch aspektach. Kwintesencja ukraińskiej państwowości, Zachodnia Ukraina, jest niestety obszarem dość zaniedbanym gospodarczo. Tymczasem tak się składa, że tereny przygraniczne z Polską są dość atrakcyjne turystycznie. Mówimy tu o ukraińskich Bieszczadach, Roztoczu, Pojezierzu Szackim. Wielu Polaków chętnie spędziłoby tu trochę czasu (nawet kilka godzin podczas jednodniowego wypadu przez piesze przejście), gdyby właśnie te piesze przejścia, umożliwiające szybką odprawę, istniały. Dla tych biednych terenów nawet tacy kilkugodzinni turyści z Polscy, którzy zjedzą tu pizzę i zrobią zakupy za 100 złotych (niekoniecznie alkohol i papierosy) są bardzo ważni. DAJMY BRACIOM UKRAIŃCOM WĘDKĘ, A NIE RYBĘ a oni sobie świetnie poradzą. Z drugiej strony, Euromajdan rozbudził w Ukraińcach chęć podróży po UE, w tym do pobliskiej Polski. Ale nie oszukujmy się: średnie zarobki w Ukrainie to ok. 800 zł. Ukraińcy świetnie sobie z tym radzą, potrafią odmówić sobie wielu przyjemności, ale nawet przy tak niskich zarobkach zaoszczędzić i wybrać się na zagraniczny wyjazd. Bilet na bezpośredni autobus, pociąg czy samolot UA-PL kosztuje kwotę rzędu 80-200 zł, a korzystając z pieszego przejścia w Hrebennem czy Dorohusku taki sam dystans można pokonać w 40-100 zł, w tym samym lub krótszym czasie. Umożliwmy naszym braciom z Ukrainy takie podróże i poznanie Polski bez narażania domowego budżetu przy ukraińskich zarobkach możliwość podróży do Polski tańszej o 100 zł (jedna ósma średniej pensji) to ogromne i konkretne wsparcie z naszej strony, lepsze niż podświetlenie Pałacu Kultury w barwach ukraińskiej flagi. Jakie są wasze osiągnięcia jako kampania Piesze przejścia graniczne? Przedstawimy to chronologicznie. Wystartowaliśmy w styczniu 2013 roku, od założenia strony www.facebook.com/turystycznagranica i wystosowania prośby do polskich posłów, senatorów i europarlamentarzystów o wsparcie naszej kampanii. Na tym etapie uzyskaliśmy ogromną pomoc m. in. od europosłanek Elżbiety Łukacijewskiej i Joanny Skrzydlewskiej (PO) i posła Marka Poznańskiego (Twój Ruch). Ideę pieszych przejść granicznych bardzo istotnie wsparła Fundacja Batorego oraz Lokalna Organizacja Turystyczna Roztocze. W tym czasie, wiosną 2013 roku, zgłoszona przez nas idea 6 / 9
udostępnienia granicy dla pieszych spotkała się z ogromnym wsparciem parlamentarzystów (ponad 20 interpelacji i zapytań poselskich w tej sprawie), mediów i zwykłych ludzi (duża aktywność na Facebooku). Efekt? Jeszcze w styczniu 2013 roku MSW nie widziało potrzeby uruchamiania kolejnych pieszych przejść. Wskutek naszej akcji, w maju 2013 roku wiceminister MSW Piotr Stachańczyk zgodził się z naszymi postulatami i zobowiązał wojewodów przygranicznych, by do końca lata opracowali audyt i wskazali, w których miejscach i za jakie koszty jest możliwe wprowadzenie ruchu pieszego. Jak tłumaczył pan minister w maju 2013 w Sejmie, piesze przejścia graniczne powinny powstać wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. To był nasz sukces uzyskaliśmy aprobatę rządu na to, o czym kolejne rządy III RP (niezależnie od opcji politycznej) nie chciały słyszeć od 1989 roku. Teraz nie ma pytania czy otwierać piesze przejścia (rząd jest za!!!), tylko w jaki sposób i kto za to zapłaci. Pierwszym na decyzję ministra Stachańczyka odpowiedział wojewoda podlaski Maciej Żywno. Decyzją podlaskiego wojewody wszystkie podległe mu przejścia graniczne (na granicy z Białorusią) powinny zostać przystosowane do ruchu pieszego. Na pierwszy rzut poszła Kuźnica Białostocka. Dzięki zaangażowaniu Macieja Żywny błyskawicznie opracowano projekt i przetarg i w efekcie 1 stycznia 2014 roku ruszyło piesze przejście graniczne Kuźnica Białostocka Bruzgi pierwszy namacalny efekt naszej kampanii. Przejście spotkało się z ogromnym zainteresowaniem. Mnóstwo Białorusinów przybywało za jego pośrednictwem do Polski na zakupy, pojawiły się busy Grodno granica. Przejście okazało się być ofiarą swojej popularności 1 października decyzją Mińska zostało ono zamknięte dla ruchu pieszego na czas rekonstrukcji, bo strona białoruska nie stworzyła odpowiedniej infrastruktury (piesi szli poboczem drogi). Według powszechnych opinii prawdziwą przyczyną zamknięcia przejścia pieszego była chęć Łukaszenki ograniczenia swobody kontaktów Białorusinów z krajami UE. Wojewoda Maciej Żywno zdecydował również, że piesze przejścia powstaną w Połowcach i Bobrownikach. A więc zgodnie z decyzją podlaskiego wojewody, na wszystkich podległych mu przejściach pieszych miałby być dostępny ruch pieszy. Dużo mniej entuzjastycznie od podlaskiego wojewody zareagowali wojewodowie z Rzeszowa i Lublina. Ale i tam zdecydowano, że piesze przejścia są wskazane: w Hrebennem, Terespolu, Budomierzu i Dołhobyczowie. Te cztery przejścia wskazuje w swojej uchwale rządowy Zespół ds. zagospodarowania granicy państwowej. Jednak ich powstanie, jak wskazuje uchwała, jest możliwe tylko pod warunkiem sfinansowania ich ze środków samorządów. Jak na dzień dzisiejszy wygląda sytuacja odnośnie pieszych przejść granicznych? 7 / 9
Jak wspomnieliśmy, rządowy Zespół ds. zagospodarowania granicy państwowej w swojej uchwale wskazał, że piesze przejścia graniczne są potrzebne i wskazane i w pierwszej kolejności powinny powstać w czterech miejscach: Hrebenne, Terespol, Budomierz i Dołhobyczów. Ale ze względu na brak środków w budżecie państwa, mogą powstać wyłącznie ze środków miejscowych samorządów. Finansowanie przez samorządy infrastruktury granicznej jest możliwe na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z 2005 roku. Same zaś samorządy od kilkunastu lat zabiegały o taką możliwość a teraz, kiedy ona się pojawiła, nie zostały o niej poinformowane. Na tym właśnie etapie jesteśmy. Rząd jest za tym, by uruchomić wspomniane cztery piesze przejścia graniczne, a następnie ocenić, czy one się sprawdzają. Jeśli tak będzie można rozszerzyć tę ideę. Decyzja należy jednak do samorządów. Problem polega na tym, że samorządy nie zostały o tej decyzji poinformowane. Sam Zespół ds. Zagospodarowania Granicy Państwowej nie posiada swojej podstrony w Biuletynie Informacji Publicznej, a informacja o podjętej przez niego uchwale nie została nigdzie na stronach rządowych opublikowana. Naszym zdaniem jest to karygodne niedopatrzenie, które uniemożliwia skuteczne sfinalizowanie starań o piesze przejścia graniczne Jak jako zwykły obywatel mogę pomóc? Na dzień dzisiejszy najważniejszą sprawą, o którą walczy nasza kampania społeczna, jest to aby decyzje dotyczące przejść granicznych były upubliczniane. By Zespół ds. Zagospodarowania Granicy Państwowej posiadał swoją stronę w Biuletynie Informacji Publicznej. By o jego decyzjach miał okazję dowiedzieć się nie tylko kumpel wiceministra podczas spotkania na piwie, ale także zwykły obywatel. Niestety, obecnie nie jest to możliwe. Władza ukrywa przed obywatelami wszelkie sprawy dotyczące planów zagospodarowania granicy państwowej. I co najśmieszniejsze: nie dlatego, że ma coś do ukrycia. Brak zakładki w BIPie Zespołu ds. zagospodarowania granicy państwowej wynika ze zwykłego urzędniczego lenistwa i niechlujstwa. Bo MSW nie ma się w tym względzie czego wstydzić wręcz przeciwnie. Jak każdy z was może pomóc? Otóż ponieważ największą przeszkodą jeśli chodzi o piesze przejścia graniczne okazał się brak informacji, to pomóc można bardzo prosto udostępniając tę informację. Niech każdy z was dokładnie przeczyta ten tekst. A jeśli macie taką możliwość prześlijcie go znajomym, udostępnijcie na Facebooku czy Twitterze. Druga sprawa nasza siła przebicia będzie tym większa, im więcej ludzi polubi stronę Piesze przejścia graniczne na Facebooku. Mamy 3500 polubień. To dużo i mało. Dużo, bo dzięki temu wiele już osiągnęliśmy żaden polityk nie zainteresowałby się nami, gdyby nas było tylko 150 osób. Ale równocześnie to mało. Czyżby na całą Polskę tylko 3000 osób było zainteresowanych tą 8 / 9
sprawą? Zapraszajcie znajomych do polubienia tej strony, podrzucajcie ten temat znajomym parlamentarzystom, dziennikarzom, aktywistom organizacji pozarządowych. Razem doprowadzimy tę sprawę do logicznego finiszu. 9 / 9