O sporcie osób niepełnosprawnych, swoich pasjach, podróżach i swojej



Podobne dokumenty
Podziękowania naszych podopiecznych:

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Wernisaż pełen nadziei

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Podsumowanie projektu

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Podsumowanie projektu

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

1 % dla Marysi Żelichowskiej

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

Podsumowanie projektu

Czyli jak budować poczucie własnej wartości u dziecka?

Nowy projekt Leonardo da Vinci w ZSZ Nr 3. "Perspektywy twojej przyszłej kariery zawodowej"

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

WERSJA: C NKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Podsumowanie projektu. Dobry zawód otwiera drzwi do Europy PL01-KA

MODLITWY. Autorka: Anna Młodawska (Leonette)

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

WPŁYW POCHWAŁY NA ROZWÓJ DZIECKA

Jak motywować dziecko by chciało się dobrze uczyć i zachowywać. Refleksje pedagoga

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy

WERSJA: A ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

XVI Finał SZLACHETNEJ PACZKI już za nami!

WERSJA: B ANKIETER: JEŚLI RESPONDENT JEST MĘŻCZYZNĄ, ZADAĆ GF1. JEŚLI RESPONDENT JEST KOBIETĄ, ZADAĆ GF2.

mnw.org.pl/orientujsie

Moja Pasja: Anna Pecka

Bóg troszczy się o każde swoje dziecko

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Nie ma się co ograniczać, trzeba działać! Każdy jest wart tyle samo

Spis treści. Od Petki Serca

Paulina Szawioło. Moim nauczycielem był Jarek Adamowicz, był i jest bardzo dobrym nauczycielem, z którym dobrze się dogadywałam.

W trzy godziny dookoła świata

David Nicholas. Wytrwałość i determinacja

Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek

Podnoszę swoje kwalifikacje

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Oferta sponsorska piątej edycji obozu charytatywnego dla dzieci

(UDOWNf MY~ll. MiłO~Cl ~ życlllwo~ci. o ODWADl[, rrzyjaźni, U1L KAŻDY Dll[N w- ROKU

Einstein na półmetku. Projekt współfinansowany jest ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

zdecydowanie tak do większości zajęć do wszystkich zajęć zdecydowanie tak do większości do wszystkich do wszystkich do większości zdecydowanie tak

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Rolnik - szachista: wywiad z Panem Piotrem Ptaszyńskim

Chrzest. 1. Dziękuję za uczestnictwo w Sakramencie Chrztu Świętego

Polska na urlop oraz Polska Pełna Przygód to nasze wakacyjne propozycje dla Was

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Pozycja w rankingu autorytetów: 1

Copyright 2015 Monika Górska

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

TIMETABLE MÓJ ROZKŁAD JAZDY

grudzień2013/styczeń2014 numer 9

Podziękowania dla Rodziców

Wypowiedzi chórzystów Gaudeamus, z anonimowej Ankiety przeprowadzonej w lutym 2017 roku ZACHĘCAM CIĘ

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Wolontariat. Igor Jaszczuk kl. IV

Za co jest medal? Czyżby?

Kiedy wydaje się, że wszystko się skooczyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna ksiądz Jan Twardowski

TRAVEL COACHING. WYSPY KANARYJSKIE

Rola rodziców w kształtowaniu motywacji do nauki. Zespół Szkół w Rycerce Górnej

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

JAK MOTYWOWAĆ DZIECKO DO NAUKI

Adrian Siemieniec AWF Katowice

Rozmowa z Maciejem Kuleszą, menedżerem w firmie Brento organizującej Men Expert Survival Race 1

Kazanie na uroczystość ustanowienia nowych animatorów. i przyjęcia kandydatów do tej posługi.

Pierwsza Komunia Święta... i co dalej

AKADEMIA DLA MŁODYCH PRZEWODNIK TRENERA. PRACA ŻYCIE UMIEJĘTNOŚCI

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

PROGRAM PROFILAKTYKI DLA UCZNIÓW SZKOŁY PODSTAWOWEJ nr 8 im. MIKOŁAJA KOPERNIKA w MALBORKU BEZPIECZNA I PRZYJAZNA SZKOŁA

GOLDEN 5. Integracja i klimat klasy, Współpraca nauczyciela z rodzicami.

Program Coachingu dla młodych osób

O Z A A N G A Ż O W A N Y M O J C O S T W I E J A N U S Z W I Ś N I E W S K I 1 9 / 0 6 /

Wywiady z pracownikami Poczty Polskiej w Kleczewie

Hektor i tajemnice zycia

Pytania (zagadnienia) pomocnicze do scenariusza rozmowy nr 2

Dlaczego nasz Klub nazywa się Jeż

mnw.org.pl/orientujsie

NIECYKLICZNE PISMO DLA MŁODZIEŻY

Rozmowa z Wiceprezydentem Miasta Gdańska, absolwentem Czwórki - Piotrem Kowalczukiem

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach

KONKURUJEMY? tekst: Danuta TERPIŁOWSKA

Indywidualny Zawodowy Plan

Są rodziny, w których życie kwitnie.

SCENARIUSZ ZAJĘĆ (wiek ucznia lat)

Podsumowanie sezonu kolarskiego 2012 Grupy Kolarskiej Żyrardów 33 medale MP i 3 medale ME

Człowiek jest wielki nie przez to, co ma, nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym dzieli się z innymi Jan Paweł II

"Moi drodzy, tak wygląda człowiek po przepłynięciu 14 km". Agata Wacławska-Matyjasik z Iławy melduje wykonanie zadania!

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Oni teŝ lubią się dzielić. Najhojniejsi Olimpijczycy

Każdy może zostać fundraiserem wywiad z Becky Gilbert z Deutscher Fundraising Verband

Piaski, r. Witajcie!

nego wysiłku w rozwiązywaniu dalszych niewiadomych. To, co dzisiaj jest jeszcze okryte tajemnicą, jutro może nią już nie być. Poszukiwanie nowych

Transkrypt:

O sporcie osób niepełnosprawnych, swoich pasjach, podróżach i swojej niepełnosprawności opowiada Krzysztof Głombowicz sprawozdawca sportowy, konferansjer, współpracownik TVP, autor reportaży poświęconych niepełnosprawnym sportowcom Nauczyłem się wychodzić szczęściu naprzeciw, dostrzegać go każdego dnia, choćby w tym, że się budzę i wschodzi słońce i jest nowy dzień, nowa nadzieja, że ten dzień będzie tylko dla mnie bez względu, co się wydarzy, bo to tylko MOJE ŻYCIE i nikt go za mnie nie przeżyje Jaki jest Pana ulubiony cytat i dlaczego właśnie ten? Człowiek jest tylko Czeladnikiem, a Ból jego Mistrzem. I nikt nie poznał samego siebie, dopóki nie zaznał Cierpienia. Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro? Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia. Wyjdź mu naprzeciw. Phil Bosmans Tych ulubionych cytatów mam kilka, ale te dwa oddają mnie całego. Ten pierwszy towarzyszy mi od ponad 35 lat, gdy uczyłem się żyć i zrozumieć sens istnienia bólu, nie tylko tego fizycznego. Z nim możemy dać sobie radę, choćby przez leki przeciwbólowe, gorzej jest żyć i normalnie funkcjonować z tym bólem, który jest w naszym sercu i głowie - tu nie zawsze pomagają lekarstwa. Ten drugi cytat znalazłem przed wyprawą na Kilimandżaro, kiedy podejmowałem decyzję, że idę, że spróbuję się zmierzyć z czymś zupełnie nieznanym, bo życie jest zbyt krótkie, a ja już jak miałem te naście lat, to już dwa razy pukałem do Nieba Bram. Będąc chłopcem, młodzieńcem, młodym mężczyzną i teraz cały czas mam jakieś marzenia, plany i oczekiwania, ale ileż to razy ta niewidzialna ręka je przekreślała, ale i podawała nam koło ratunkowe, żeby spróbować, żeby się zmierzyć, dać sobie szansę, gdy ktoś nam ją daje. Każdy z nas, bez względu na wiek i stan, marzy o szczęściu, tylko gdzie go szukać, co nim jest? Tu pomogła mi książka O szczęściu Tatarkiewicza, gdzie pisał, że ono jest ulotne, że to chwila i stan uniesienia, gdy trwa moment, kiedy go oczekujemy i czekamy na następny... Nauczyłem się wychodzić szczęściu naprzeciw, dostrzegać go każdego dnia, choćby w tym, że się budzę i wschodzi słońce i jest nowy dzień, nowa nadzieja, że ten dzień będzie tylko dla mnie bez względu, co się wydarzy, bo to tylko MOJE ŻYCIE i nikt go za mnie nie przeżyje.

Po mimo niepełnosprawności od wielu lat związany jest Pan ze sportem Uprawiał Pan m.in. podnoszenie ciężarów, pływanie, strzelectwo, narciarstwo klasyczne, lekkoatletykę. Jako dziennikarz TVP relacjonował paraolimpiady w Atlancie, Sydney, Atenach i Turynie. Współpracował Pan również z redakcją "Spróbujmy razem" w TVP2. Dziś jest Pan komentatorem, konferansjerem wielu imprez i wydarzeń sportowych Proszę powiedzieć jak się rozpoczęła i jak wygląda do chwili obecnej Pana przygoda ze sportem? - Co do kariery to pierwsze kroki i spotkanie ze sportem było już w szpitalach, a właściwie bardziej w sanatoriach w Trzebnicy i we Wrocławiu, gdzie rehabilitowano nas poprzez rywalizację sportową. Pierwsze sukcesy osiągnąłem w szkole średniej gdzie w dwóch ostatnich latach byłem najsilniejszym uczniem w wyciskaniu sztangi, leżąc - podnosiłem aż 115 kg. W 1979 roku, jesienią, rozpocząłem swoje życie i przygodę ze sportem w Bydgoszczy - gdzie tak na dobrą sprawę przyjechałem właśnie za SPORTEM. W klubie "Astoria" Bydgoszcz zacząłem od mojej ukochanej dyscypliny, czyli, ciężarów, a w następnych latach spróbowałem także innych dyscyplin jak strzelectwo, KBKS, pływanie, łucznictwo, kręgle, lekkoatletyka, od konkurencji technicznych (kula, dysk i oszczep), po wyścigi na wózkach. Startowałem w rajdach samochodowych, a także w narciarstwie klasycznym. Dane było mi reprezentować siebie i kraj na ME i MŚ w ciężarach, LA i narciarstwie klasycznym także w PE i PŚ. Brałem udział w licznych maratonach w kraju i zagranicą, a także w USA czy Kanadzie. Wyczynowo uprawiałem sport do 1998 roku. W 1996 roku zapoczątkowałem przygodę TVP z naszym sportem, na IPO w Atlancie, następnie w 2000 roku w Sydney, 2004 w Atenach i w 2006 w Turynie. Przez kilka lat współpracowałem z programem "Spróbujmy razem", gdzie zrobiłem kilkadziesiąt różnego rodzajów materiałów i reportaży z udziałem osób niepełnosprawnych związanych nie tylko ze sportem. Od 1998 roku rozpocząłem moją karierę, jako prowadzący m.in. zawody sportowe, imprezy dla niepełnosprawnych i nie tylko. Z regionalną TVP Bydgoszcz przez ponad dwa lata realizowałem program kulturalno sportowo - rozrywkowy, "Żelazna pięść". W 2000 roku powierzono mi prowadzenie ME w Biatlonie, które było w Kościelisku, rok później także Uniwersjadę, a 2002 po raz pierwszy PŚ w skokach narciarskich. Tych imprez było naprawdę mnóstwo, w zeszłym roku miałem to szczęście także poprowadzić pierwszy w Polsce PŚ w biegach narciarskich w Szklarskiej Porębie, na Polanie Jakuszyce. Od stycznia ponownie ruszył program poświęcony problematyce aktywności i sportowi niepełnosprawnych w TVP Sport i TVP 1 "Pełnosprawni", z którym także współpracuję, podsuwając tematy i ludzi. Aktualnie cały czas jestem związany ze sportem, choćby przez uczestniczenie w wielu imprezach, jako organizator czy komentator. Co daje Panu sport? - Z perspektywy czasu chciałoby się powiedzieć, jednym zdaniem, a właściwie słowem WSZYSTKO! We współczesnym świecie MY wszyscy powinniśmy być skazani na aktywność ruchową i niekoniecznie musi to być sport wyczynowy, ale na pewno rywalizacja, która nas motywuje. Nie będę się rozpisywał, ale na pierwszym miejscu

powiedziałbym, że sport pozwala na ZAAKCEPTOWANIE SWOJEJ NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI, poznanie siły i potencjału swojego niedoskonałego ciała, które często zaskakuje swoimi możliwościami nie tylko nas. Pomaga odkryć nam, że nie tylko ja mam takie, czy inne problemy Z czasem i latami uprawiania sportu, potrafimy się otwierać na innych, uczymy się nawiązywania kontaktów, znajomości, przyjaźni i sympatii. Sport to szansa podróżowania, nie tylko po naszym kraju, ale wraz ze wzrostem poziomu sportowego, także za granice. Dzięki niemu możemy poczuć dumę, którą daje nam szansa reprezentowania naszego klubu, miasta, a później dostanie się do kadry narodowej. Kiedy pierwszy raz startuje się na ME, MŚ i oczywiście dojdzie do poziomu startu na Igrzyska Paraolimpijskie są to przeżycia nie do opisania. Przykładem były ostatnie IPO w Londynie, gdzie nawet doświadczeni sportowcy mówili, jak ogromne przeżyli wzruszenia, jakie mieli miękkie nogi przy dopingu dziesiątków tysięcy kibiców, nie wspominając już o Mazurku Dąbrowskiego, który zawsze wzrusza do łez i łamie najtwardsze serca. To wszystko daje nam SPORT i te lata ciężkich treningów, zwycięstw, ale także znacznie większej liczby porażek. Nigdy nie będziemy zwycięzcami, jeśli nie nauczymy się przegrywać i za słowami Kamila Stocha, który usłyszał je od swojego Taty, powiem musisz 100 razy przegrać, żeby, choć raz cieszyć się ze ZWYCIĘSTWA! Jak Pan ocenia sytuacje Naszych paraolimpijczyków? - W tym momencie chciałoby się zapytać, jak można oceniać zwycięzców, którzy tak wspaniale wypadli i aż 14 razy słuchali hymnu narodowego? Oczywiście słowa dobrze, wspaniale, rewelacyjnie nie oddadzą całej prawdy o tym z jak ogromnym wysiłkiem, samozaparciem, często kosztem rodziny i z wkładem własnych oszczędności zmagają się olimpijczycy. Te ostatnie lata były bardzo trudne dla sportowców niepełnosprawnych, wiele zawodów, zgrupowań a nawet Mistrzostw Polski przed Londynem się nie odbyło. Najbardziej odczuli to pływacy, którzy tak słabo nie wypadli nigdy wcześniej zdarzyło się, że jeden zawodnik, czy zawodniczka przywozili aż po 3-4 medale, a tu były tylko trzy: złoty Asi Mendak, srebrny Oliwi Jabłońskiej i brąz Pauliny Woźniak. Oczywiście prawdziwym objawieniem był Rafał Wilk, były żużlowiec, który wywalczył aż dwa złote medale! I w tym momencie ktoś zapyta, dlaczego tak się stało? Dlaczego to aż tak trudne i nieporównywalne pod żadnym względem do osiągnięć naszych kolegów i koleżanek z Olimpiady? To oczywiście wina lat zaszłości i patrzenia na SPORT NIEPEŁNOSPRAWNYCH z politowaniem. Podczas uroczystości pożegnania naszych sportowców przed IPO w Londynie nie było nikogo z władz rządowych, sejmu, czy nawet MSiT bez komentarza. Dlaczego nie było tylu zgrupowań, zawodów, a nawet Mistrzostw Polski? Niestety nasze władze PZSN Start i PKP-ar miały małe przełożenie na tych, co przekazują pieniądze, czyli na PFRON i główne źródło dofinansowania, czyli MSiT, a także na media, rządzących itd. Nie do końca jest to wina tych, co mają nas w swoim portfelu, czy mediów, które chciałyby o nas pisać, mówić i pokazywać, bo dziennikarze są jak najbardziej ZA, ale to ci, którzy decydują muszą zmienić podejście i swoją świadomość.

Panie Krzysztofie jak Pan myśli, dlaczego podczas paraolimpiad wciąż tak mało w polskich mediach o wyczynach naszych niesamowitych sportowcach, którzy zdobywają tak wiele medali? - Na to składa się wiele czynników, ale ten najważniejszy to my sami, nasza mentalność, nasza przeszłość i wychowanie w czasach realnego socjalizmu. Kiedy prowadzę zawody, a robię to już od lat 90, i słyszę nie tylko od organizatorów, ale także samych zawodników pytanie gdzie są kibice? To jak myślisz, co im odpowiadam? A gdzie są Twoi kibice, rodzina, rodzeństwo, koledzy i koleżanki? Nic się nie zmieniło do dzisiaj, ostatnio prowadziłem zawody pływackie w Szczecinie, w ten weekend zawody lekkoatletyczne w Słubicach, w jednym i drugim przypadku, organizatorzy wystawili wielu zawodników, ale ich rodzin, czy znajomych nie było wcale!!! Uważam, że powinniśmy spróbować zmieniać świat od nas samych. Pierwszy raz udało mi się przekonać TVP, m.in., obecnego dyrektora sportowego, Włodzimierza Szaranowicza, że może dobrze byłoby wysłać kamerę TVP na IPO do Atlanty w 1996r. Nie było relacji, był tylko reportaż, podobnie było w Sydney 2000, ale już trzy reportaże. Pierwsze i jak się okazało jedyne relacje były z Aten w 2004 roku, o co starałem się ponad rok i co udało się m.in. przy dużym wsparciu PFRON, a także pełnomocnika rządu do spraw niepełnosprawnych. Po tych relacjach w TVP, udało się po raz pierwszy wprowadzić naszego najlepszego sportowca na Bal Mistrzów, na którym byłem aż trzy razy. Teraz, po tej niesamowitej burzy po IPO w Londynie, powstał nowy program o sporcie Pełnosprawni, wiem także od pana Włodzimierza Szaranowicza, że jest już podpisana umowa i będą relacje z IPO w Soczi 2014 i Rio 2016 OBY! Swoją pasję sportową łączy Pan również z pomocą najbardziej potrzebującym, bierze udział w różnych akcjach społecznych, działa na rzecz Fundacji Anny Dymnej. Prowadził Pan m.in fantastyczne pokazy sportowe na krakowskim rynku, podczas X edycji "Zwyciężać Mimo Wszystko" Dlaczego warto pomagać? Co daje Panu pomoc innym? - Dobre pytanie, co daje ogromną satysfakcję z tego, że inni dostrzegają we mnie partnera, że się zwierzają i ufają itd. Jednak trzeba mieć świadomość, że dawanie siebie innym jest największym darem, z którym trzeba nauczyć się żyć nie oczekując nawet na słowa dziękuję. Człowiek jest tyle wart ile potrafi i chce dać innym, dlatego staram się być dobrym człowiekiem i jak najwięcej dawać z siebie tym, którzy mnie potrzebują, zapraszają do prowadzenia nawet najważniejszych imprez rangi MP, ME, czy nawet PŚ, czy MŚ, to wielkie zaufanie i satysfakcja. To także wiara w siebie, że można komuś coś przekazać, powiedzieć, że to, co robimy jest dobre i doceniane. I to, co najważniejsze, dobre uczynki wracają po wielokroć, dlatego chcę pomagać jak najwięcej i to w różnych formach.

Jest Pan osobą bardzo aktywną Skąd czerpie Pan tak ogromną energię do życia? Czy od zawsze było w Panu tak dużo optymizmu i siły? - Jest to chyba najczęściej zadawane pytanie, jakie słyszę od lat. Nie będę się nad tym rozwodził gdyż każdy musi to znaleźć w sobie, ale od razu wyjaśnię, że nie jest to łatwe i proste. Wiem, co mnie daje siłę do takiego życia, postępowania i zachowania w stosunku do innych i tego, z czym mam się zmierzyć! To WIARA, MIŁOŚĆ, POKORA i SZACUNEK - niby nic odkrywczego, ale jak trudno jest wdrożyć w życie te proste zasady? Wiele osób pyta jak wierzyć, jak kochać, jak mieć pokorę i szacunek, gdy ten świat jest taki, a nie inny. Wtedy mówię wszystkim, że ten niby świat, to również MY. Ja zacząłem zmieniać ten świat od siebie samego i zajęło mi to naście lat. Do nastego roku życia byłem totalnie zagubiony, zamknięty w sobie i obrażony na wszystko i wszystkich, włącznie z wiarą i Bogiem. Droga na szczyt, którą cały czas kontynuuję rozpoczęła się po 18 roku życia od poszukiwania siebie, swoich sił nie tylko fizycznych, ale przede wszystkim psychicznych. W tej drodze pomogły m.in., książki, wiele z psychologii, socjologii, również filozofii, a także mądre filmy i umiejętność obserwowania życia innych ludzi i słuchania historii ich życia. Pana praca wiąże się z nieuniknionym podróżowaniem Podczas swoich wyjazdów odwiedza Pan piękne miejsca i zakątki, z których robi relację na swoich profilach w mediach społecznościowych, zachęcając innych do odwiedzania i zwiedzania Skąd ten pomysł? - To byłaby zbyt prosta odpowiedź, jeśli powiedziałbym, że z patriotyzmu, z miłości do kraju i jego historii. Jednak do tego też trzeba dorosnąć, dojrzeć i umieć dostrzec, że żyjemy w pięknym kraju z ciekawą przyrodą i historią. Oczywiście długo tego nie dostrzegałem, szczególnie w latach 80, kiedy po raz pierwszy wyjechałem na zachód - to był szok dla młodego człowieka. Jeszcze większych przeżyć doświadczyłem w latach 90, gdy jeździłem już za ocean do USA, Kanady, jak również do Australii, na Hawaje, czy Afryki. Jednak w moich uszach brzmiały słowa znane wszystkim, Cudze chwalicie, swego nie znacie..

Dlatego mając takie możliwości podróżowania po kraju, grzechem byłoby nie poznawać jego uroków i historii. Kolejnym motorem były słowa lekarza wypowiedziane ponad 30 lat temu - to cud, że chodzę. Postanowiłem zrobić wszystko, żeby ten cud trwał jak najdłużej. Kolejnym motorem była i jest pasja do fotografii, a także natura impresjonisty, który łapie ulotne chwile z otaczającego nas świata. Od dawna zawsze miałem liczne grono znajomych, którzy kopiowali sobie moje zdjęcia i nawet zakładali katalogi. To oni, kiedy w sieci pokazała się NK i FB, namówili mnie, żebym dzielił się z innymi tym, co robię i jak żyję! Co daje Panu podróżowanie i jakie miejsce z odwiedzonych dotychczas zachwyciło Pana najbardziej? - Ktoś kiedyś powiedział pewnie każdemu z nas, że podróże kształcą. Słyszałem te słowa dawno temu i nic z tego nie rozumiałem, ani nie widziałem, żebym się kształcił. Dopiero z czasem zacząłem rozumieć jak wiele podróże dają nie tylko pod względem tego, co widzimy, słyszymy, czy przeżywamy. Podróż daje nam możliwość zmierzenia się z nieznanym, z nową sytuacją, miejscem i ludźmi, których spotykamy na Kiedy uda nam się wszystkim zrozumieć i pojąć, że SPRAWNY KAŻDY Z NAS JEST TYMCZASOWO - te słowa właśnie usłyszałem na jednym z uniwersytetów w Toronto, a także, iż POMAGAJĄC NAM DZISIAJ, POMAGASZ SOBIE JUTRO, to będzie nam wszystkim łatwiej żyć naszej drodze. Poznajemy także kulturę i historię nie tylko miejsc, ale także ludzi, a to jest wielkie bogactwo i kapitał, który w nas pozostaje. Miejsc, które mnie zachwyciły jest wiele Jeżeli chodzi o nasz kraj i rejony, to są to Kaszuby - czyste jeziora i całkiem spore górki, ale też oczywiście moje rodzinne strony, które kocham - południowy zachód Polski z historycznym zamkiem i zalewem Czocha i cały ten rejon w dawnym województwie jeleniogórskim. Uwielbiam również zwiedzać i podróżować po Beskidach, Małopolsce, szczególnie w okolice Krakowa. Kolejny mój ulubiony rejon to Świętokrzyskie, Mazury i Bieszczady, a także cały wschód. Co do miast to zdecydowanie na pierwszym miejscu Kraków, następnie Wrocław, Gdańsk, Zamość, Chełmno nad Wisłą, Toruń, czy Szczecin itd. Zresztą wszędzie można odkryć coś ciekawego i wyjątkowego, trzeba tylko mieć to coś w sobie. Co do innych krajów to w każdym jest jakiś rejon, który zwala z nóg, ale na pierwszym miejscu postawiłbym Kanadę, następnie Australię i Afrykę, oczywiście bajeczne Hawaje z czynnymi wulkanami. W Europie zachwycony byłem Austrią, Niemcami, szczególnie rejonami nad Renem i Mozelą, nasi południowi sąsiedzi mają także wiele miejsc. Co do miast to na pierwszym miejscu postawiłbym Pragę, następnie Wiedeń i moje ulubione miejsce koło Berlina - Poczdam gdzie byłem już kilka razy. Panie Krzysztofie, który kraj zaskoczył Pana szczególnie pod kontem dostosowania dla osób niepełnosprawnych czymś, czego brakuje u nas? Kraj, który mnie urzekł i to pod każdym względem, - nie tylko tym, że wiele barier jest przełamanych i nie mam na myśli tylko barier architektonicznych to KANADA. Urzekło mnie tam przede wszystkim podejście od problematyki niepełnosprawności, to nie tylko leczenie, rehabilitacja, czy prawidłowe wyposażenie w sprzęt ortopedyczny, ale także uczenie samodzielności, radzenia sobie w różnych sytuacjach dnia codziennego, samodzielnym zamieszkaniu przy wsparciu wolontariuszy, opiekunów, czy pracowników socjalnych.

Jak to ma się do Polski? Trzeba być obiektywnym - po 1990 roku zrobiono bardzo dużo, złamano wiele barier, nie tylko tych architektonicznych, jednak, długa jeszcze przed nami droga do zmiany naszej zatwardziałej mentalności i świadomości. Kiedy uda nam się wszystkim zrozumieć i pojąć, że Sprawny każdy z nas jest tymczasowo - te słowa właśnie usłyszałem na jednym z uniwersytetów w Toronto, a także, iż Pomagając nam dzisiaj, pomagasz sobie jutro, to będzie wszystkim łatwiej żyć. Jeden z wielu kluczy i dróg to otwarte, normalne media. Potrzeba nam normalności, pokazywania NAS, jako partnerów, uświadamiania, że mamy takie same prawa, potrzeby i oczekiwania jak każdy obywatel. Bierzemy życie we własne ręce i mamy także coś do zaoferowanie, choć nie mamy rąk, nóg, nie widzimy, nie słyszymy, ale potrafimy i chcemy. Nie rozumiemy jednak, dlaczego jesteśmy traktowani inaczej, dlaczego ciągle się nas unika, nie daje pracy, nie widzi się w nas partnerów tych, DLACZEGO jest tysiące i ciągną się latami. MEDIA, OŚWIATA, MEDIA, OŚWIATA, mógłbym to powtarzać jak MANTRE, a może po latach coś by to zmieniło, ale ja wierzę w Człowieka, w naszych rodaków - to wrażliwe i dobre istoty., otoczyliśmy się tylko pancerzem obronnym, który trzeba skruszyć, rozmiękczyć, a będziemy przykładem dla całego Świata, jak jesteśmy podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Jurka Owsiaka! W 1983-1984 roku, gdy było mi dane wyjechać na zachód do Austrii czy RFN dostrzegłem, o ile więcej widać niepełnosprawnych i jak wiele istnieje dla nich udogodnień, podczas gdy u nas w tamtych czasach nie tylko, nie było nic, ale nawet się o tym nie mówiło. Gdy w 1988 poleciałem pierwszy raz do USA, miałem wrażenie, że znalazłem się na innej planecie, taki to był, pod każdym względem, szok. Australia zaskoczyła mnie pełną dostępnością nawet w miejscach zabytkowych, historycznych, czy w parkach krajobrazowych, o reszcie nie wspominam nawet. Dojście do takiego poziomu i zlikwidowanie barier nie tylko tych architektonicznych, ale i mentalny zajmuje wiele, wiele lat W 2008 roku uczestniczył Pan w wyprawie Anny Dymnej Każdy ma swoje Kilimandżaro, czego nauczyła Pana ta ekspedycja, co dała i jakie jest najpiękniejsze wspomnienie? - To kolejne pytanie, które często słyszę i wtedy odpowiadam, że nauczyła mnie przede wszystkim pokory. Kiedy ruszałem na tą wyjątkową wyprawę, myślałem, że znam już wszystkie swoje możliwości od motywacji, siły woli do wytrzymałości na ból czy wysiłek, ale ta Matka góra zweryfikowała wszystko!!! Odkryłem możliwości swojego ciała i ducha, o których nawet nie śniłem i nie zdawałem sobie sprawy, że tyle potrafię znieść, wyzwolić w sobie nieodkryte pokłady siły, energii, motywacji i znieść niewyobrażalny ból, który przeszywał całe ciało. Co było najpiękniejsze podczas wyprawy? Nocne niebo pełne gwiazd, które zachwyca do utraty tchu i nigdzie takiego nie zobaczymy. Ma się wrażenie, że nas wchłania, że odczuwamy dotyk sił nieznanych, a ci, co wierzą, mają poczucie bliskości Boga, do którego wszyscy się modliliśmy. Kolejne niesamowite wspomnienie to przyroda do 3000 metrów, która skończyła się na wysokości powyżej 4000 metrów i nagle znaleźliśmy się w miejscu zupełnie nam nieznanym jak na księżycu - to robiło wrażenie. Poza samym Kilimandżaro, niesamowite były wyprawy do dwóch parków rezerwatów i na Safari, gdzie faktycznie człowiek może uwierzyć, że jesteśmy w RAJU.

Podczas wyprawy mimo niewątpliwie pięknych widoków i gwieździstego nieba towarzyszyły Wam min. duże różnice temperatur, rozrzedzone powietrze, zmęczenie, Co dla Pana największą trudnością? - Faktycznie to była wyprawa, która sprawdziła każdego z nas na różne możliwe sposoby: od letniej temperatury, kiedy ruszaliśmy w koszulkach i w letnim odzieniu, po puchowe kurtki i mróz, który nam towarzyszył w ataku szczytowym. Była to moja, jak i większości z nas, pierwsza wyprawa na taką wysokość, poza Krzysiem Gardasiem z Żywca, który miał już ten szczyt na swoim koncie. Rozrzedzone powietrze znosiłem całkiem dobrze, ale wysiłek i kilometry marszu dawały się każdemu we znaki. Pierwsze objawy choroby wysokościowej zaczęli, co niektórzy odczuwać już na wysokości 2700, pierwsza baza. Mnie już wtedy dopadły rany na rękach i prawej nodze, z którymi musiałem dotrwać do końca wyprawy! Na wysokości drugiej bazy 3700, prawie wszyscy musieli walczyć z dolegliwościami choroby wysokościowej, czyli m.in., biegunką, której żadne zwieracze nie są wstanie zatrzymać, wysoką gorączką, bólami głowy, mdłościami i bólami mięśni, które nie wiemy czy były wynikiem wysiłku czy wysokości?! Dla mnie największą trudnością były rany, z którymi już po pierwszym odcinku wyprawy musiałem ruszyć dalej, ale chciałem iść i mogłem tylko żałować, że czasu mieliśmy za mało, żeby wszyscy stanęli na szczycie Matki Gór. Z własnych obserwacji proszę powiedzieć, co daje turystyka osobom niepełnosprawnym? Co może zmienić w ich życiu? - Łatwo jest powiedzieć, gorzej jest przekonać innych, że warto się zmierzyć z nieznanym, że trzeba wiele wysiłku i trudu, aby coś poznać i zobaczyć. To, co może dać turystyka, to przede wszystkim poznanie tego, czego nie znamy, a nawet jak już znamy, to o każdej porze roku, inaczej to wygląda. Podczas podróży możemy się wykazać, możemy w czymś uczestniczyć, a potem możemy się tym z innymi podzielić, choćby za pomocą zdjęć na portalach społecznościowych. Turystyka, to także pokazanie siebie innym, to dobro dla nas samych, choćby przez wysiłek fizyczny, jaki ponosimy, dzięki któremu możemy być nie tylko zdrowsi, ale także odreagować wszelkie napięcia i stresy! Czy uważa Pan, że Wszyscy mają równe szanse do podróży? - Równe nigdy, ale każdy może podróżować tam gdzie tylko zapragnie i zamarzy w zależności od sytuacji i to nie tej materialnej jak często wielu ludzi myśli. W moim przypadku ponad 90% wszystkich podróży było związane ze sportem czy dziennikarstwem, gdzie nie poniosłem żadnych kosztów, byłem zapraszany, a jeszcze przy tym zarabiałem parę groszy na chleb i nie tylko. Trzeba mieć w sobie pasję, marzenia i szukać różnych możliwości, a także ludzi, którzy wyruszą z nami w tą podróż, jako przewodnicy, wolontariusze, czy nawet tragarze, którzy nas wniosą, czy pojadą za nas. Jak postrzega Pan sytuację/ integrację osób niepełnosprawnych w Polsce? Jak wypadamy na tle innych miejsc i krajów odwiedzonych przez Pana? - Jak postrzegam INTEGRACJĘ - nie lubię tego słowa, bo już od ponad 20 lat musimy się integrować i ciągle udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądami. Jednak największy problem jest w nas samych, bo to my między sobą nie potrafimy się dogadać i jechać na jednym wózku NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI.

Podziałów i różnych organizacji, mamy bez liku i każdy ciągnie w swoją stronę. Kiedyś jeden z dziennikarzy, gdy poznał tylko czubek góry lodowej zwaną niepełnosprawnością, użył bardzo trafnego określenia; Wszyscy jesteście murzynami, ale u was są czarni, czarniejsi i jeszcze czarniejsi. Integracje trzeba zacząć od siebie, od własnej rodziny i rodzeństwa, które nie przychodzi na występy czy starty swoich najbliższych. Kiedy wyjeżdżałem na zachód, za ocean lub Pacyfik, to na nasze zawody przychodziły nie tylko całe rodziny startujących, ale nawet sąsiedzi. A to jak ludzie na innym poziomie nie inteligencji, ale raczej świadomości postrzegają niepełnosprawnych pokazały IPO w Londynie. Fundacja Podróże bez Granic powstała min., aby łamać stereotypy i umożliwiać osobom z niepełnosprawnością podróżowanie. Ma za sobą stworzenie niesamowitej wyprawy do Rzymu i Danii, a przed sobą kolejne ekspedycje. Z każdego wyjazdu planowane jest tworzenie podróżników turystycznych opisujących stolice europejskie pod kątem ich dostępności dla osób niepełnosprawnych. Przewodnik po Rzymie jest już dostępny na naszej stronie internetowej dla następnych podróżnych - Dania już niebawem. Fundacja ma na swoim koncie również wyprawę sportową Kajaki bez Granic 2013. Co sądzi Pan o takiej inicjatywie? - Co można sądzić o takich inicjatywach i ludziach, którzy otwierają drzwi przed tymi, którzy czasami lat potrzebują, żeby wyjść z domy BRAWO! Jak najwięcej takich i podobnych inicjatyw, ludzi, którzy pokażą, nie tylko, że można, trzeba, ale nawet należy żyć pełnią życia. Jednak w takich inicjatywach, powinna być zawsze dla tych niepełnosprawnych uczestników, nauka jednego - żeby brali życie we własne ręce i szukali dla siebie swojego miejsca na ziemi i tego, czym mogą podzielić się z innymi. Które z odwiedzonych przez Pana miejsc poleciłaby Pan, jako następny cel wyprawy Podróży bez Granic? - Jak już miałbym polecić to tylko nasz piękny kraj, tym, co nie boją się wody - spływy kajakowe, choćby historycznym kanałem elbląskim z pochylniami. Dla piechurów, wyprawę szlakiem Orlich Gniazd, czyli zamków w Ogrodzieńcu, Olsztynie, czy Pieskowej Skale i licznych tam jaskiń, dla kochających góry polecam piękne Beskidy i łagodne Bieszczady, które zachwycą każdego, Jeżeli chodzi o miasta, to wschód - Zamość, Białystok itp., oczywiście każde ma coś do pokazania, o Krakowie nie wspomnę nawet! Poprzez swoją postawę, niezwykłe podejście do życia, determinację pokazuje Pan innym, że jeżeli się chcę - to można, że tak naprawdę nasze ograniczenia tkwią często w nas samych. Co mógłby powiedzieć Pan naszym czytelnikom, by zachęcić ich do otworzenia się na świat, ludzi, realizację swoich pasji i marzeń? - Najprościej byłoby powiedzieć żeby każdy z nas znalazł PASJE i MARZENIA w sobie, które często są już na wstępie tłumione, a ludzie usprawiedliwiają się, że to niemożliwe, że nie dadzą rady, że nie ma środków itd. Pasje i marzenia są w ludziach otwartych na świat, przyrodę i to wszystko, co ich otacza, włącznie z historią. Współczesny świat niestety ogranicza nas i przykuwa do gadżetów, do komputera i telewizji, która niby nam przybliża świat i to nawet ten odległy, ale nie sprawia, iż go przeżywamy. Taki świat przelatuje przez nas jak woda destylowana,

która nic nie wnosi w nasze życie to są obrazy bez zapachu, wysiłku, wrażeń, odgłosów, a często także lęków i tej adrenaliny, którą tak bardzo lubimy. Chciałbym powiedzieć innym, że jeżeli chcą, aby ich życie było bardziej ciekawie, urozmaicone to niech nauczą się z niego korzystać. Każda podróż z punku A do punktu B, może zawierać przystanki na zwiedzenie przyrody, ciekawego miejsca i poznania jego historii, z ludźmi włącznie, a także różnych budowli, choćby zamków, a nawet ich ruin, czy odnawianych rynków naszych miast z historyczną zabudową. A jak poznacie swoje miejsce zamieszkania i nauczycie się chwalić to, co macie w waszym regionie, to ruszajcie dalej, a zobaczycie, że nie trzeba wyjeżdżać za granicę, tylko po to, żeby pochwalić się przed innymi, że było się w Egipcie, Turcji, Włoszech, czy nawet na Karaibach, bo warto poznać miejsce, w którym się żyje. Panie Krzysztofie serdecznie dziękuję za wspaniałą rozmowę Życzę Panu spełnienia Wszystkich marzeń tych zawodowych i tych osobistych jak również podróżniczych Wszystkich chętnych, którzy chcą podziwiać nasz piękny kraj z Panem Krzysztofem zapraszamy na stronę :https://www.facebook.com/kglombowicz?fref=ts Zapraszamy również do wysłuchania audycji z udziałem Pana Krzysztofa Głombowicza - "Godzina prawdy" w Trójce, w rozmowie z Michałem Olszańskim http://www.polskieradio.pl/9/1363/artykul/870945,mama-mowila-bog-daje-krzyz-tymktorych-kocha-odpowiadalem-sama-sobie-gonies?fb_action_ids=565173523534047&fb_action_types=og.likes&fb_source=other_multilin e&action_object_map=%7b%22565173523534047%22%3a135637086642345%7d&action _type_map=%7b%22565173523534047%22%3a%22og.likes%22%7d&action_ref_map=% 5B%5D Rozmawiała Marzena Pawlak