BITWY-KAMPANIE-WOJNY Wojciech Zalewski PIOTRKÓW 1939 DZIAŁANIA WOJENNE PÓŁNOCNEGO ZGRUPOWANIA ARMII PRUSY" W OKOLICACH PIOTRKOWA TRYBUNALSKIEGO I TOMASZOWA MAZOWIECKIEGO scan - zawisza DOM WYDAWNICZY BELLONA WARSZAWA 2000
Bitwa, jaką stoczyły wojska polskie z Wehrmachtem w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego i Tomaszowa Mazowieckiego w dniach 4-7.IX. 1939, była doskonałym przykładem boju, w którym obrońca, teoretycznie przygotowany do starcia, przegrywa w sposób najgorszy z możliwych. Przyczyną takiej sytuacji były metody dowodzenia na najwyższych szczeblach - począwszy od marszałka E. Rydza-Śmigłego do dowódców dywizji. Marszałek ponosi winę już choćby za to, że na stanowisko dowódcy najważniejszej armii - PRUSY - mianował człowieka zupełnie niekompetentnego. Co gorsza, sam nie ułatwiał zadania swemu podwładnemu, przesyłając mu zbyt mało informacji dotyczących wojsk nieprzyjaciela. Jednak największym błędem marszałka był plan bitwy, nie przystający do realiów, skonstruowany na doświadczeniach z lat dwudziestych, pełen luk logistycznych, chociażby takich, jak planowanie koncentracji wojsk (trzech dywizji i jednej brygady - Zgrupowanie PÓŁNOC) bez uwzględnienia działań lotnictwa nieprzyjacielskiego.
Dowódca armii, generał S. Dąb-Biernacki również popełnił w toku kampanii kilka karygodnych błędów, ingerując w kompetencje podległych mu dowódców dywizji i brygad. Potrafił na przykład, stojąc na skrzyżowaniu dróg bawić się" w żandarma kierującego ruchem batalionów. Ten pistolet" II Rzeczypospolitej (odznaczony trzykrotnie orderem Virtuti Militari) najprawdopodobniej o swych podwładnych nie miał najlepszego zdania i wolał sam dowodzić na polu walki, nie obejmując przy tym batalii w skali strategicznej. Najtragiczniejszym efektem przegranej przez Polaków bitwy były krwawe straty oraz praktyczna likwidacja trzech dywizji piechoty (DP) i jednej brygady kawalerii (BK). W powiązaniu z klęską Zgrupowania POŁUDNIE Armii PRUSY była to katastrofa polskiego frontu i ostateczne przekreślenie wszelkich szans na skonsolidowaną obronę. A przecież wydarzenia mogły mieć zupełnie inny przebieg. Zgodnie z planem, Armia PRUSY miała wykonać uderzenie na te jednostki niemieckie, które po ewentualnym przełamaniu frontu polskiego pomiędzy armiami ŁÓDŹ i KRAKÓW wdarłyby się na centralne obszary kraju. Atak ten miał być wykonany siłami ośmiu dywizji piechoty (DP) - 3., 12., 13., 19., 29., 36., 39., 44., jednej - Wileńskiej Brygady Kawalerii (Wil.BK) oraz dwoma batalionami czołgów lekkich (1., i 2(301). bel). Teoretycznie rzecz biorąc, siły te mogły wykonać powierzone im zadanie (analogia do bitwy nad Wieprzem w 1920 roku, kiedy to uderzenie na skrzydło doprowadziło do przechylenia szali zwycięstwa w wojnie na korzyść wojsk polskich). Niestety rok 1939 to już nie 1920, a Niemcy to nie Rosjanie. Ci pierwsi, w przeciwieństwie do drugich, mieli przewagę w takich dziedzinach jak: broń pancerna, lotnictwo i, co chyba najważniejsze, w systemach łączności i transportu. Nie można było zatem jednym, nawet najlepiej zaplanowanym uderzeniem, zdezorganizować przeciwnika, gdyż miał on liczne odwody, które w każdej chwili mogły znaleźć się na polu bitwy. Jako przykład takiego manewru można podać późniejszą bitwę na Bzurą, kiedy to w ciągu kilku dni siły niemieckie z dwóch dywizji rozrosły się do kilkunastu (w tym dwóch dywizji pancernych i trzech dywizji lekkich). Co istotne, siły polskie, nominalnie bardzo liczne (silne, zwarte i gotowe -jak głosiła propaganda), tak naprawdę nie były przygotowane do tej najważniejszej z bitew. W istocie od 1 do 4 września 1939 roku na obszarze przyszłych walk znalazły się: - w Zgrupowaniu PÓŁNOC - cała 19. DP, dwa pułki z 29. DP (brakowało: dwóch batalionów piechoty - II i 111/41. oraz dywizjonu artylerii lekkiej 1/29. pal), Wileńska BK (ekwiwalent jednego pułku piechoty) oraz część 13. DP (która koncentrowała się aż do 6 IX). W samym Piotrkowie mobilizował się 146. pułk piechoty (pp) dla 44. DP; - w Zgrupowaniu POŁUDNIE - elementy 3., 12., 36. i 39. DP oraz Ośrodki Zapasowe nie stanowiły jednego spójnego związku operacyjnego, wiele jego elementów znajdowało się w miejscach mobilizacji lub w transportach kolejowych i domarszach, co dodatkowo komplikowało i tak trudną już sytuację. Co gorsza, jednostki, które znalazły się już pod rozkazami gen. Biernackiego, otrzymywały rozkazy zupełnie nieadekwatne do swych możliwości (1. bel przegrupowywał się na tyłach armii pomiędzy Opocznem i Końskimi z zadaniem dozorowania tego obszaru). Nad 2(301). bel dowódca armii całkowicie stracił kontrolę. Mocą rozkazu dowódcy Armii ŁÓDŹ został on podporządkowany Grupie Operacyjnej (G.O.) PIOTRKÓW (z Armii ŁÓDŹ). Podobna sytuacji dotyczyła 81. batalionu saperów (81. bsap.), który rozpoczął pełnienie służby wartowniczej na tyłach armii i wykonywał jedynie zadania pomocnicze.
SYTUACJA STRATEGICZNA OD 1 DO 3 WRZEŚNIA POLACY Jednostki polskie, zgodnie z planem, rozpoczęły koncentrację już 1 IX. 19. DP kończyła wyładunek z transportów kolejowych w okolicach Skierniewic, 29. DP (bez 41. pp i 1/29. pal) również kończyła wyładunek w okolicach Skierniewic i przemieszczała się w kierunku Rawy Mazowieckiej, Wileńska BK wyładowywała się okolicach Koluszek (brakowało jej do całości: dywizjonu pancernego, trzech szwadronów kawalerii i dywizjonu artylerii konnej - dak). Dowództwo armii (I i II rzut) oraz podległe mu jednostki łączności znajdowały się w okolicach Warszawy. Wystarczy jeden rzut oka na mapę by stwierdzić, że wojska polskie nie były przygotowane do stoczenia bitwy z przeciwnikiem, który mógł dokonać przełamania- na styku Armii ŁÓDŹ i Armii KRAKÓW. Polskie dowództwo liczyło na zyskanie czasu w bitwach granicznych. W dniu 1 IX w godzinach południowych dowódca Armii PRUSY przeniósł się wraz ze ścisłym sztabem do Skierniewic, skąd wydał rozkazy, by podległe mu wojska rozpoczęły przemieszczanie się w kierunku Tomaszowa Mazowieckiego i Piotrkowa Trybunalskiego. Dowódca armii udał się do Łodzi na stanowisko dowodzenia gen. Rómmla (Armia ŁÓDŹ), z którym w ogólnych zarysach omówił plan działania swojej armii i zapewnił o ściśle manewrowym ich charakterze. Omówiono też kierunki ewentualnych uderzeń na Niemców nacierających na Przedbórz lub na Piotrków. Jeszcze w nocy w składzie Armii PRU SY znalazła się 13. DP (oddana z Korpusu Interwencyjnego), która rozpoczęła wyładunek w rejonie Koluszki-Baby. 2 IX wszystkie polskie jednostki osiągnęły nakazane rejony koncentracji: 19. D P- Głuchów, Wola Łokotowa; niepełna 29. DP - Lubochnia; Wileńska BK - lasy na północny wschód od Piotrkowa. Jednocześnie z przemarszami jednostki wciąż uzupełniano pododdziałami pułkowymi i dywizyjnymi. Z jednostek armijnych przybyły 81. bsapzmot., 1. bel - Koluszki; 1/3. pac -Skierniewice; z 13. DP przybyły jedynie czołowe elementy. Przegrupowania i koncentracja, mimo szwankującego zaopatrzenia, przebiegały bez większych zakłóceń i bez specjalnego pośpiechu. Wszystko wydawało się iść zgodnie z planem. Sytuację tę zmieniła radykalnie informacja ze sztabu Naczelnego Wodza (NW), w której podawał Niemieckie amaty kal. 150 mm wchodzące w skład 73. RAZmot. pod Radomskiem.
on, że Nieprzyjacielska wielka jednostka pancerna przerwała się w rejonie na północ od Częstochowy... W sztabie armii zrozumiano teraz, że sytuacja nie jest tak klarowna, jak zakładano jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej. Natychmiast też wydano rozkazy do dalszego przegrupowania. 19. DP rozpoczęła marsz na Ujazd - Tomaszów Maz. - lasy nadleśnictwa Lubochnia, by tam zamknąć kierunki z Piotrkowa i Bełchatowa na Tomaszów Maz. 29. DP rozpoczęła marsz po osiach: Tomaszów Maz. - Smardzewice - Błogie, Spała - Ciepłowice - Bukowiec - Małe Końskie. Jej zadanie polegało na zabezpieczeniu przepraw na Pilicy pod Sulejowem oraz rozpoznaniu lasów nadl. Łęczno. Podporządkowano jej również patrole minerskie wysłane na południe w celu zniszczenia wszystkich przepraw mostowych na Pilicy. Wileńskiej BK powierzono zadanie osłony Piotrkowa od południa i ewentualną obronę miasta w oparciu o lasy nadl. Piotrków. 13. DP wszystkimi wyładowywanymi wojskami miała zabezpieczyć kierunek z Będkowa na Skierniewice. Wydane też zostały instrukcje dla dowódców dywizji, mówiące o możliwości wdarcia się w ugrupowania polskie niemieckich wojsk pancernych. W takim przypadku należało, wykorzystując lasy i zabudowania miejskie, tworzyć lokalne ośrodki oporu na tyłach nieprzyjaciela, a przeciwnatarcia na broń pancerną wykonywać nocą (... dowódców wielkich jednostek obowiązuje daleko idąca inicjatywa...). Gen. Dąb-Biernacki zobowiązał też dowódców dywizji i brygady do nawiązania łączności z sąsiadami i jednostkami polskimi spływającymi z przedpola. Dowódców zobowiązano do stworzenia sieci patroli i informowania o wszelkich ruchach nieprzyjaciela. Postępowanie dowódcy armii względem podległych mu wojsk zmieniło się więc po otrzymaniu informacji od NW. W miejsce spokoju i opanowania, do sztabu Armii PRUSY zaczęły wkradać się nerwowość i pośpiech. Dlatego też do forsownych marszy skierowano wojska, które dopiero co zakończyły długie (ponad 30 km) prze- Armaty 73. RAZmot. 4. DPanc. podczas przeprawy przez tereny podmokłe nad Liswartą.
grupowanie i były przemęczone. Co gorsza, rozkaz do dziennego marszu pozbawiał Polaków jakichkolwiek szans na skrytą koncentrację. Aktywne w tym dniu lotnictwo niemieckie natychmiast rozpoznało polskie zamiary i mogło uderzyć na dowolnie wybrane cele. Po godzinie 18:00 dowództwo armii przeniosło się do Spały, gdzie około godziny 18:30 otrzymano wiadomość od NW, że niemiecka wielka jednostka pancerna przebywa w rejonie Mykanowa, a własna 7. DP cofa się z Częstochowy na Janów. Wiadomości te podziałały nieco uspokajająco. Wieczorem do sztabu armii przybył gen. Dreszer ze swym ścisłym sztabem (1. GO Kawalerii). NIEMCY Jednostki niemieckie, działające w pasie Armii PRUSY, zaangażowane były w walkę już od 1 września. Jednak większość z nich toczyła jedynie drobne starcia, jak chociażby 1. DPanc. pod Kłobuckiem, lub też pełniła rolę zabezpieczającą dla jednostek pierwszorzutowych (14. i 31. DP). Jedyną jednostką, która stoczyła regularne walki z Polakami, była 4. DPanc. przemieszczająca się po osi Mokra - Radomsko - Góry Borowskie. W czasie pierwszych trzech dni września stoczyła ona krwawe boje z Wołyńską BK pod Mokrą, gdzie poniosła ciężkie straty w ludziach i sprzęcie (60-80 czołgów), a następnie została zaatakowana przez 2. pułk strzelców konnych (2. psk) podczas Niemieccy żołnierze z 1. DPanc. Na głowie żołnierza drugiego z prawej w rzędzie drugim zwraca uwagę zdobyczny polski hełm kawaleryjski wz. 15 typu francuskiego.
nocnego wypoczynku w Kamieńsku, gdzie poniosła kolejne straty. Przystępując do walk pod Piotrkowem, niemiecki XVI KPanc. dysponował więc jednostkami nie przemęczonymi, a także dufnymi w moc niemieckiego oręża. Jedynym odstępstwem od tej reguły byli żołnierze z 4. DPanc, którzy na śmierć kolegów zdążyli się już napatrzyć. Jednak i Niemcy mieli swoje problemy logistyczne. Ich dywizje pancerne znalazły się daleko przed jednostkami piechoty (50-80 km) i przewidywane starcie z wojskami polskimi na pozycji piotrkowskiej nie mogło być wsparte przez silniejsze związki piechoty i artylerii. Tak więc 3 września obydwie strony spędziły na przygotowaniach do bitwy. Polacy umacniali swe pozycje, Niemcy zaś podciągali na pierwszą linię coraz liczniejsze wojska, prowadząc przy tym aktywne rozpoznanie naziemne i lotnicze. Omawiając działania niemieckie, nie można zapomnieć o lotnictwie, najskuteczniejszym rodzaju broni, jakim dysponowali Niemcy. To właśnie ono od pierwszych dni zapewniało przewagę niemieckim wojskom lądowym, wspierając ich działania bombardowaniem miejsc koncentracji nieprzyjaciela czy też dostarczając informacji o przebiegu polskich linii obronnych i lukach w ugrupowaniu przeciwnika.
BITWA POD PIOTRKOWEM I W GÓRACH BOROWSKICH Bitwa pod Piotrkowem Trybunalskim i w Górach Borowskich rozpoczęła się 4 września, kiedy to czołowe elementy 1. i 4. DPanc z XVI KPanc. wykonały natarcie rozpoznawcze na 1/146. pp i 2. ppleg. Od samego początku utworzyły się dwa niezależne ogniska walk, rozdzielone rzeką Prudką. Broniący lewego skrzydła 1/146. pp po nierównej walce uległ 1. DPanc. i wycofał się na Piotrków. Nie pomogło doraźne wzmacnianie kompaniami II i III/146. pp, gdyż bataliony te były za słabe aby skutecznie przeciwstawić się niemieckiej broni pancernej. Na uwagę zasługuje to, że jednostki te, dopiero co zmobilizowane, bez specjalistycznego przeszkolenia i zgrania, podjęły walkę z doborowymi wojskami niemieckimi. Dowodzący 146. pp ppłk A. Pollak wykazał się doskonałym opanowaniem i brawurą, skoro potrafił walczyć takimi jednostkami przez cały dzień. Wieczorem sztab 146. pp otrzymał rozkaz odwrotu do lasu koło Tuszyna, gdzie miała się koncentrować cała 44. DR Niestety, w zaciętych walkach pułk uległ rozproszeniu, a część żołnierzy pozostawała wciąż na tyłach mu
niemieckiego przyczółka na Prudce. Tak więc z całego pułku jedynie 170 żołnierzy z II batalionu zdołało podjąć marsz na Tuszyn, pozostali zaś, do których rozkaz nie dotarł, pod naciskiem Niemców wycofali sie na Piotrków (1/146. pp został podporządkowany 19. DP i zajął stanowiska na jej lewym skrzydle). Inaczej przedstawiała się sytuacja na froncie 2. ppleg. płk. L. Czyżewskiego. Atakująca tu 4. DPanc, mimo kilku szturmów podejmowanych siłą 12. RSZmot. i batalionu czołgów, nie zdołała przerwać polskich linii obronnych i zaległa na przedpolu pozycji, ograniczając się do ciągłego nękania Polaków ogniem artylerii.
Wobec zagrożenia lewego skrzydła gen. bryg. W. Thommee (dowódca GO PIOTR KÓW) skierował do przeciwuderzenia swój jedyny odwód: 2(301). bel, wsparty 11. batalionem strzelców (bstrz.) z Wołyńskiej BK. Jeszcze przed świtem 2(301). bel, dysponując 47 sprawnymi czołgami, znajdował się w małym lasku pod Karczewem (4,5 km na wschód od Bełchatowa). Stanowił on jedyny realny odwód GO PIOTRKÓW. Dowódcy wszystkich kompanii znajdowali się na pierwszej linii, gdzie rozpoznawali miejsce, w którym przyjdzie im walczyć. Jednak o godzinie 14:00 nadszedł rozkaz przegrupowania się w rejon lasu Wygoda i Woli Krzysztoporskiej. Przemarsz wykonano już pod ogniem ciężkiej artylerii niemieckiej (obyło się jednak bez strat). O godzinie 15:00 dwa plutony z 1. kompanii (1/2(301). bel), wsparte piechotą z formującego się w Piotrkowie 146. pp, wykonały uderzenie na kierunku Jeżowa. Zadania nie udało się zrealizować, toteż o godzinie 17:00 wyszło kolejne, silniejsze natarcie. Tym razem atakowała cała 1/2(301). bel. Atak ten spowodował zniszczenie trzech czołgów niemieckich oraz uszkodzenie jednego. Straty własne wyniosły: 1 czołg zniszczony, 2 uszkodzone, 6 żołnierzy rannych. Niezależne natarcie wykonała o godzinie 18:00 2/2(301). bel. Nacierała ona, wraz z kompanią piechoty, na las Kisiele. Czołgi obeszły go od północy, a potem skierowały się na Rozprzę. Obydwa te natarcia miały doprowadzić do odtworzenia linii obronnych, utraconych na początku dnia. Zadanie zostało uwieńczone częściowym sukcesem, przeprawę wojsk niemieckich przez Prudkę zlikwidowano. Niestety, wieczorem czołgi wycofano na pozycje wyjściowe wokół Bogdanowa, nie wzmacniwszy tego odcinka jednostkami piechoty (w pobliżu nie było polskiej piechoty). Dlaczego - nietrudno odpowiedzieć: otóż gen. Thommee nie dysponował żadnym odwodem, który mógłby rzucić na ten obszar. Sytuację natychmiast wykorzystał nieprzyjaciel, sforsował przeszkodę wodną i umocnił się na przyczółkach. Wieczorem i nocą przyczółki zostały poszerzone przy braku przeciwdziałania strony polskiej. Jednak Niemcy nie poprzestali na umacnianiu zdobytych przedmości. Rozwinęli działania na kierunku lasu Wygoda, opanowali go bez walki i stworzyli w nim bardzo silny punkt oporu. Nocą Niemcy bez walki opanowali: Siomki, Krzyżanów, Cekanów. W ten sposób powstało realne zagrożenie rozcięcia wojsk polskich w centrum ich obrony, jednak jedyną osobą, która zdawała sobie z tego sprawę, był gen. Thommee. Ale jego odwód - 2(301). bel, był jednostką o wiele za słaba, by skutecznie przeciwstawiać się Niemcom. Proporcja w ilości samych czołgów wynosiła 6:1, w artylerii Niemcy dysponowali przewagą bezwzględną (Polacy posiadali bowiem na tym odcinku zaledwie dwie armaty 75 mm i dwa działka przeciwpancerne kalibru 37 mm). Należy dodać, że na korzyść Niemców działało lotnictwo szturmowe Amaty 150 mm należące do 73. RAZmot. zajmują stanowiska przed Górami Borowskimi.
i bombowe, polskie samoloty natomiast po wykonaniu misji w poprzednich dniach nie pojawiły się na niebie. Sytuacja stawała się krytyczna, zważywszy możliwość wykonania w dniu 5 września uderzenia całego korpusu pancernego na Piotrków i dalej na Tomaszów. Wydaje się, że jedynym słusznym działaniem było przeciwuderzenie całej 19. DP lub przynajmniej jej dwóch pułków (85. i 86. pp), wspartych trzema dywizjonami artylerii, w tym jednego artylerii ciężkiej (1/19. pal, 11/19. pal, 19. dac). Niestety, tak się nie stało i 19. DP dalej tkwiła na wyznaczonych jej pozycjach pod Piotrkowem. Nie pomogły interwencje dowódcy dywizji, który widział bezsensowność rozkazów dla swej jednostki Nie udało mu się przeforsować planu wysunięcia dywizji nad Prudkę (był on realny jeszcze 4 września oraz w nocy z 4 na 5 września). Warto zauważyć, że odcinek broniony przez 2. ppleg. (w Górach Borowskich) był dwukrotnie dłuższy od odcinka pomiędzy Rozprzą a Jeżowem. Bronił go jeden wzmocniony pułk piechoty. Można zatem przypuszczać, że obrona 86. pp (choćby dwoma batalionami) oraz 1/146. pp mogłaby
wykonania wielkiego uderzenia na tyły Niem- ców atakujących Piotrków. Wszyscy zatem czekali, co zrobi Armia Odwodowa, najsil- niejsza z armii polskich. mieć zupełnie inny przebieg. Gen. Dąb-Biernacki przygotowywał bitwę według własnego planu, zwodząc" wszystkich podległych sobie oficerów oraz gen. Thommee zamiarem
Działania w tym dniu miały podobny przebieg jak poprzedniego dnia, z tą różnicą, że dokonane przez Niemców przełamanie było początkiem końca polskiej kampanii. Nic już nie było w stanie zahamować marszu niemieckich kolumn pancernych na drodze do Warszawy. O świcie 1. i 4. DPanc. wykonały uderzenia rozpoznawcze w swoich pasach działania. Prawoskrzydłowa 1. DPanc. dosłownie wgniotła w ziemię stawiający jej opór dwubatalionowy 86. pp, wkroczyła do Piotrkowa, obeszła go od północy, by następnie zaatakować 85. pp, broniący lasów na północny wschód od miasta. Przed wieczorem linie obronne polskiej 19. DP zostały definitywnie przełamane, a wszystkie bataliony 86. i 85. pp wycofywały się w bezładzie na wschód, chcąc schronić się za Pilicą. Jeszcze przed bitwą w sztabie 19. DP wiedziano, że jej położenie jest wyjątkowo niekorzystne. Rozciągnięty w płaskim terenie, całkowicie pozbawiony leśnej osłony, 86. pp (bez 1/86. pp) wsparty II dywizjonem 19. pułku artylerii lekkiej (11/19. pal) oraz 19. kompanią przeciwpancerną (jedyna taka kompania dywizyjna w polskiej armii wrześniowej) zajął stanowiska w bezpośredniej styczności z wojskami niemieckiej 1. DPanc, rozszerzającej przyczółek na Prudce. Od wczesnych godzin porannych zarówno stanowiska piechoty, jak i pozycje artylerii znalazły 5 WRZEŚNIA się pod silnym ogniem niemieckiego lotnictwa i artylerii. Bezkarność nieprzyjacielskich samolotów i straty, jakie zadawały bezradnym wobec nich obrońcom, podkopywały morale żołnierzy. Nie pomagały lokalne nawały artyleryjskie polskiego dywizjonu, gdyż był on za słaby liczebnie, i nawet jeżeli udało mu się ogniem swych 100 mm haubic rozbić jakieś uderzenie niemieckie, to natychmiast wychodziło następne, z innego miejsca. O godzinie 14:00 rozpoczęło się generalne uderzenie na polskie pozycje. Wcześniejsze rozpoznanie utwierdziło Niemców w przekonaniu o braku osłony polskiego prawego skrzydła, toteż tam właśnie skierowano uderzenie głównych sił. Natarcie pomocnicze wyszło na polskie lewe skrzydło, odcinając Piotrków od Sulejowa. Obydwa manewry zostały zauważone w sztabie 86. pp i były nieskutecznie zwalczane przez 11/19. pal. Około godz. 17:30 niemieckie czołgi wyszły na stanowiska polskiej artylerii i na tyły 86. pp. Dowódca dywizjonu podjął decyzję o wycofaniu swych haubic przez Piotrków do lasów na północny wschód od miasta. Poszczególne baterie wykonały rozkaz w miarę sprawnie, mimo bardzo intensywnego przeciwdziałania niemieckich samolotów szturmowych Ju-87. Niestety, w wyniku odwrotu poszczególne baterie nie odtworzyły już dywizjonu i każda na własną Zniszczony, niemiecki czołg PzKpfw I. Okolice Piotrkowa
rękę rozpoczęły dalsze działania. Podobny los spotkał 85. pp, który wraz z 1/19. pal oraz 19. dac bronił dostępu do lasów na północny wschód od Piotrkowa. Ok. godz. 17:00, wyminąwszy Piotrków od północy, jednostki 1. DPanc zbliżyły się do lizjery lasu piotrkowskiego. Na całej drodze przemarszu były bardzo skutecznie wspierane przez lotnictwo szturmowe. 111/85. pp widząc ruch niemieckich czołgów, naciskany przez czołowe elementy niemieckie od strony Piotrkowa, wycofał się do miejsca koncentracji własnego pułku, odsłaniając tym samym drogę Piotrków - Wolbórz - Tomaszów. Sytuacja ta stała się początkiem końca polskiej 19. DP, która od tej chwili znalazła się wewnątrz ugrupowania XVI KPanc. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, w jakim znalazły się własne wojska, dowódca dywizji rozkazał
przebijanie się pułkami i batalionami na południowy wschód, by po przejściu Pilicy zreorganizować swoją jednostkę. Jednak podczas nocnych przemarszów na tyłach wroga większość jednostek pogubiła drogę i w bezładzie cofała się na południowy wschód. Co gorsza, dowódca dywizji, podczas jazdy swym samochodem, dostał się do niewoli niemieckiej, gdy najechał na stojący na drodze niemiecki czołg. To, że dywizja nie uległa całkowitemu zniszczeniu, zawdzięcza działaniom 76. pp, który w nocnej akcji wykonał natarcie na tyły l.dpanc, zagrażając bezpośrednio miejscu postoju sztabu tej jednostki. Mimo tych lokalnych sukcesów sytuacja Zgrupowania PÓŁNOC Armii PRUSY powoli zmierzała ku katastrofie, doszło też do rozcięcia frontu polskiego pomiędzy tą armią a Armią ŁÓDŹ. 1/73. RAZmot. podczas prowadzenia ostrzału polskich pozycji pod Tomaszowem, 6 IX 1939.
By przeciwdziałać takiemu rozwojowi wydarzeń, gen. Thommee rozkazał 2(301). bel oraz 11. bstrz. wykonanie przeciwnatarcia na lewe skrzydło niemieckiej 1. DPanc. Do tego celu utworzono dwie samodzielne grupy: 1. 11. bstrz, 2/2(301). bel, bateria dywizjonu artylerii konnej (b/dak) - otrzymała rozkaz uderzenia przez Wolę Krzysztoporską na las Wygoda i Jeżów; 2. 1. i 3/2(301). bel - otrzymała rozkaz natarcia na Siomki, Kisiele, Magdalenkę. Początek natarcia wyznaczono na godzinę 10:30. Nocą i o świcie dokonano niezbędnych przegrupowań i nad ranem wszystkie jednostki gotowe były do działań. Działania bojowe rozpoczęły się wcześniej niż zakładał to plan, gdyż o godz. 9:15 przed lizjerą lasu, w którym skoncentrowały się jednostki polskie, rozpoczęła przegrupowanie nie ubezpieczona kolumna niemiecka (2 czołgi, 8 samochodów pancernych, 2 działa p-panc. i 6 samochodów ciężarowych z piechotą). Nie czekając na sygnał do ataku, kpt. K. Hajdenko (dowódca 2/2(301). bel) rozkazał rozpocząć ostrzał maszyn niemieckich, po czym wyruszył z kompanią do natarcia. Zaskoczenie Niemców było całkowite. Zniszczeniu uległ ich cały sprzęt, piechota zaś ukryła się w terenie. Korzystając z sytuacji, polskie czołgi ruszyły na południe, o godzinie 11:00 dotarły do Jeżowa i go opanowały. Po drodze zniszczono 11 nieprzyjacielskich czołgów. Do niewoli wzięto 70 Niemców. Niestety, nie udało się opanować lasu Wygoda, z którego Niemcy prowadzili flankujący ogień z dział przeciwpancernych oraz ostrzał karabinowy. Bronił go I batalion 1. Regimentu Strzelców Zmotoryzowanych (1/1. RSZmot.). Atakujący w tym miejscu 11. bstrz. poniósł poważne straty i wycofał się na pozycje wyjściowe. Druga grupa, w składzie dwóch kompanii czołgów, wykonując natarcie na Siomki, natrafiła tam na zdecydowany opór. Co gorsza, z Siomek wyszło kontruderzenie niemieckiego 11/1. RPanc. Doszło więc do boju spotkaniowego, w którym Niemcy stracili 4 maszyny. Niestety, dalsze natarcie okazało się niemożliwe, gdyż liczebnie przeważający Niemcy zaczęli spychać polskie czołgi na północ. Polski oddział pancerny podczas odwrotu rozdzielił się na dwa niezależne zespoły, które już do końca bitwy nie wystąpiły w niej jako jedna spójna jednostka. Było to ostatnie starcie broni pancernej (na tak dużą skalę) w wojnie obronnej 1939 r. Znajdująca się w składzie grupy nr 1, 2. kompania 2(301). bel. nie posiadając informacji o gros batalionu, wycofała się około godz. 15:00 na północ, niszcząc po drodze 2 samochody pancerne. Dowódca tej kompanii skierował swój oddział na stanowiska wyjściowe batalionu, w nadziei połączenia się z siłami głównymi batalionu. Jednak nie otrzymał tam żadnych informacji i skierował się na Tuszyn. Po drodze napotkał kompanię gospodarczą własnego batalionu, której został podporządkowany. W lesie, na południe od Tuszyna, zebrał się ponownie 2(301). bel, jednak teraz dysponował jedynie 24 czołgami, w tym 6 uszkodzonymi. Gdy się doliczy 12 maszyn, które dołączyły do Wileńskiej BK, daje to razem 36 maszyn. 2. kompania batalionu motocyklistów wkracza do Przedborza.
Bezpowrotnie stracono więc 13 czołgów, batalion zaś wycofano na Warszawę. Tymczasem, mimo całkowitego przeskrzydlenia, na swych pozycjach trwał cały czas 2. ppleg. Już o godzinie 5:45 rozpoczął się ostrzał artyleryjski i bombardowanie lotnicze. Ostrzeliwano głównie rozpoznane poprzedniego dnia stanowiska artylerii polskiej. Po przygotowaniu artyleryjskim na pozycje HI/2. ppleg. wyszło silne uderzenie niemieckie, wspierane przez batalion czołgów. Zostało ono odparte tuż przed pozycjami polskimi. Równoległe natarcie 31. DP na Księży Młyn i Modrzew również zostało odparte przez 1/2. ppleg. Znacznie gorzej kształtowała się sytuacja na skrajnym lewym skrzydle Grupy płk. Czyżewskiego. Operująca tam niemiecka 1. DPanc. z przyczółków na Prudce wykonała potężne natarcie na Piotrków, a jej miejsce na podstawach wyjściowych zaczęła zajmować grupa bojowa z 4. DPanc, która zamierzała wykonać uderzenie na tyły 2. ppleg. Przeciwdziałanie 2(301). bel, jak już wiemy, okazało się nieskuteczne i całe skrzydło GO PIOTRKÓW zawisło w powietrzu, narażone na zrolowanie. Równolegle z działaniami manewrowymi na pozycje III/2. ppleg. wyszło kolejne natarcie niemieckie. Tym razem nieprzyjacielowi udało się wedrzeć w głąb ugrupowania polskiego i dopiero przeciwuderzenie 1172. pp Leg. doprowadziło do odtworzenia linii frontu. Jednak dalsze trwanie na pozycjach wobec wycofania lewego skrzydła znad Prudki musiałoby doprowadzić do zagłady całego pułku. Wieczorem (20:15), na rozkaz ze sztabu GO PIOTRKÓW, rozpoczęto więc odwrót na Dłutów. W ogólnym zamieszaniu, przy ciągłym nacisku Niemców, nie do wszystkich dotarł rozkaz odwrotu. Jeszcze 6 września na pozycjach w Górach Borowskich trwały walki osamotnionych polskich pododdziałów. Straty 7. bckm sięgały 22%, a III/2. pal - 34%. Wrak samochodu ciężarowego należący do 1. komp. 37. batalionu saperów po ostrzelaniu przez polską artylerię w okolicach Piotrkowa. W trakcie obrony pozycji w Górach Borowskich 2. ppleg stracił: 16 oficerów (17%), 67 chorążych, podchorążych i podoficerów (19%), 580 żołnierzy (19%).
NOC Z 5 NA 6 WRZEŚNIA DZIAŁANIA 29. DP, GRUPY PŁK. NOWOSIELSKIEGO I WILEŃSKIEJ BK Działania, jakie podjęli Niemcy 5 września, doprowadziły do zdobycia przez nich Piotrkowa Trybunalskiego wraz z okolicami, drogi z tego miasta aż do Wolborza oraz do przerwania frontu wojsk polskich na styku Armii ŁÓDŹ i Armii PRUSY. Jednak sytuacja ta, choć niebezpieczna, w sztabach jednostek polskich nie spowodowała załamania (miało ono nastąpić dopiero tej nocy). Przyczyną takiej - pozytywnej - reakcji nie było nic innego jak brak wiadomości o rzeczywistym zagrożeniu, a także brak świadomości co do realnych możliwości własnych jednostek. Gen. Dąb-Biernacki skoncentrował bowiem w lasach na południe od rzeki Luciąży całkiem pokaźne siły. Były to: Grupa płk. Nowosielskiego (77. pp, 1/86. pp, IV/19. pal) i Wileńska BK. Jednostki te w nocnym natarciu miały odzyskać utracone za dnia stanowiska obronne na linii Jeżów - Rozprza. Tymczasem, o godzinie 17:00, dowódca armii wstrzymał przygotowywane natarcie i wydał nowe rozkazy. Między godziną 19:00 a 20:00 uderzenie miała wykonać 29. DP, wsparta grupą płk. Nowosielskiego. Wileńska BK miała wycofać się za Pilicę i dozorować ją aż do Przedborza, gdzie walczyła już 5. kompania 76. pp (5/76. pp). Wydawać by się mogło, że zwłoka dwóch godzin jest mało istotna wobec takiego wzmocnienia wojsk nacierających. I choć 29. DP została osłabiona pozostawionymi do obrony przeprawy w Sulejowie 41. pp (bez dwóch batalionów) i 1/29. pal, to nadal posiadała dwa pełne pułki, całkowicie
gotowe do wykonywania zadań. 76. pp ruszył do uderzenia z okolic Sulejowa i przemieszczał się drogą na Piotrków. Po przejściu Luciąży na osobisty rozkaz gen. Dąba -Biernackiego 11/76. pp został skierowany przez Kłudzice i Milejowiec. Pozostałe jednostki pułku maszerowały przez Kolonię Witków na Zalesice. 81. pp, skoncentrowany do tej pory na wschodnim brzegu Pilicy, wyruszył do przeciwuderzenia dwoma drogami, 1/81. pp przeszedł Pilicę na wysokości m. Łęczno, po czym skierował się na Przygłów. Większość 81. pułku ruszyła za 76. pp przez Sulejów i Przygłów. Tymczasem o godzinie 21:00 do dowódcy Armii PRUSY dotarł juzogram Naczelnego Wodza, w którym informował on o ogólnej sytuacji na froncie i zalecał przegrupowanie jednostek Armii PRUSY na północ od Piotrkowa Trybunalskiego i utrzymywania stałej łączności z Armią ŁÓDŹ. Nastąpiły kolejne zmiany rozkazów. 81. pp skierowano do lasów w pobliżu Koła. Podobnie miał się przegrupować 76. pp, lecz odchodząc na północ powinien on, zgodnie z rozkazem, wykonać uderzenie pozorujące na Piotrków. Niestety, rozkaz ten nie dotarł do wysuniętych na wschód batalionów pułku. Ich nocne uderzenie wywołało duże zamieszanie w ugrupowaniu niemieckiej 1. DPanc. (sztab w Milej owcu). Według relacji niemieckich, wyszło tu uderzenie całej polskiej dywizji. Tymczasem 11/76. pp po gwałtownym starciu z niemiecką kompanią ochrony sztabu 1. DPanc. opanował Milejowiec i Milejów, po czym uderzył na zachód, gdzie natrafił na silny zorganizowany opór. I i 111/76. pp przez Przygłów - Kolonię Witów - Zalesice przemieszczały się w gwałtownych starciach na zachód. Liczne strumienie i tereny podmokłe wkrótce sprawiły, że piechota została pozbawiona wsparcia ognia artyleryjskiego. 111/29. pal tylko dzięki poświęceniu artylerzystów nadążał za tempem natarcia. Idąc nocą, bataliony natykały się na nocujące w terenie kolejne jednostki niemieckie. Najczęściej odrzucano je po gwałtownym szturmie, kończącym się najczęściej walką na bagnety. Do najbardziej zaciętych walk doszło w Milejowie, gdzie bronił się sztab 1. DPanc. Szczupłość sił polskich musiała wcześniej czy później doprowadzić do klęski, i to całkowitej. Nie doczekano się wsparcia kolejnych jednostek 29. DP, toteż gdy opór Niemców stężał, polskie bataliony zaległy w otwartym terenie i oczekiwały świtu. A miał to być dla większości żołnierzy polskich ostatni świt. Jeszcze przed godziną szóstą Niemcy rozpoczęli kontrnatarcie. Z początku Polacy odpierali te uderzenia, lecz szybko okazało się, że właściwie są bezbronni wobec jednostek pancernych, w batalionach nie było już ani jednej armatki przeciwpancernej. Do godziny 6:00 polegli niemal wszyscy obrońcy. Uszkodzony czołg niemiecki PzKpfw IV z 4. kompanii 1. RPanc. na ulicach Piotrkowa. Zwraca uwagę polska ludność cywilna z zaciekawieniem przyglądająca się maszynie.
Ci, którzy przeżyli walkę, i ranni oczekiwali pomocy, zostali rozjechani przez czołgi i dobici przez niemiecką piechotę. Zważywszy siły polskie, jakie wykonały to uderzenie i jego efekt (nie licząc strat bojowych), można by sądzić, że gen. Dąb -Biernacki świadomie wysłał na rzeź jeden ze swoich pułków, gdyż zamierzał pod jego osłoną przegrupować resztę własnych wojsk. Czym bowiem była strata jednego pułku wobec możliwości spokojnego wycofania dwóch pełnych dywizji? Gdyby teza taka miała okazać się słuszna, dowodziłoby to zupełnego braku rozpoznania pola walki przez polskiego dowódcę armii. Zatrzymanie na czas nocny nawet jednego z niemieckich pułków pancernych, czy też nawet dywizji, nie dawało nic wobec braku chęci utrzymania inicjatywy we własnych rękach podczas następnych dni. A taka inicjatywa była niezbędna, jeżeli Armia PRUSY miała wykonać postawione jej zadanie. Tej samej nocy pozostałe jednostki 29. DP wycofały się w zaplanowane rejony, tzn. lasy wokół Koła. Tam też dotarły pojedyncze kompanie 85. pp. W okolicy tej Czołgi 2. kompanii 1. RPanc. pod Wolborzem.
Niemiecki czołg PzKpfw IV z krótkolufową armatą kalibru 75 mm pokonuje Prudkę. skoncentrowały się 29. pal, 29. dac, 29. bsap., 81. pp, sztab 29. DR Poza tym po lasach w okolicach Koła błąkały się zagubione pododdziały 85. pp. Pozostałości 86. pp maszerowały lasami na wschód, nie mając informacji o nieprzyjacielu, i kierowały się na przeprawy przez Pilicę, by znaleźć się na jej, jak się zdawało, zbawczym, południowym brzegu. Tymczasem sztab niemieckiego XVI KPanc. już od 4 września przewidywał możliwość polskiego uderzenia i przedsięwziął odpowiednie kroki zaradcze. Spodziewając się uderzenia w sile jednej do dwóch dywizji piechoty, skoncentrowano w pasie od ujścia Prudki do Luciąży aż do Piotrkowa trzy bataliony zmotoryzowane, wsparte kompanią czołgów, dwoma dywizjonami artylerii i batalionem przeciwpancernym. Zdaniem niemieckiego dowódcy, były to siły wystarczające do odparcia polskiego przeciwuderzenia i zapewniające bezpieczeństwo prawemu skrzydłu XVI KPanc. Można zatem przypuszczać, że skoro to wypracowane bezpieczeństwo skutecznie zakłócił jeden polski pułk piechoty, to cóż mogło się stać, gdyby takie działanie podjęła cała polska dywizja, wsparta brygadą kawalerii. Z drugiej zaś strony, nawet gdyby akcja wojsk polskich na tym odcinku frontu, przeprowadzona nocą z 5 na 6 września, zakończyła się całkowitym i bezspornym sukcesem, tj. odcięciem XVI KPanc. od jego podstaw wyjściowych, to ten sukces niewiele by dał. Niemiecki czołg PzKpfw IV na terenie huty szkła w Piotrkowie Trybunalskim.
Dlaczego? Otóż pozycje polskie kończyłyby się w okolicach Jeżowa, lecz dalej na zachód nie było już żadnych wojsk. Jak bowiem wiemy, 2. ppleg. otrzymał rozkaz wycofania się na północ, odsłaniając tym samym prawe skrzydło uderzających wojsk. Tak samo postąpiły wszystkie jednostki Armii ŁÓDŹ, wycofane na północ rozkazem dowódcy armii. Podsumowując dzień 5 września, można śmiało stwierdzić, że był to początek końca całej Armii PRUSY oraz że był to początek końca działań wojennych na zachodnim brzegu Wisły. Rozbite dwie dywizje: 19. i 29. nie były w stanie odtworzyć swych wartości bojowych bez kilku dni wypoczynku. Pozostawał więc jedynie odwrót na wschód i przebijanie się przez niemieckie zapory aż do linii Wisły. Po tym dniu do walki zdolne były jedynie 13. DP i Wileńska BK. Obydwa te związki otrzymały zadania przekraczające ich możliwości. Wileńska BK w walkach odwrotowych powinna osłaniać kierunek na Radom, 13. DP, usadowiona wokół Tomaszowa Mazowieckiego, oczekiwała, podobnie jak pobita już 19. DP, niechybnego uderzenia XVI KPanc. Samochody pancerne z zamontowanymi ramowymi systemami anten spełniały pierwszorzędną rolę podczas błyskawicznych działań niemieckich wojsk pancernych.
BÓJ 13. DP POD TOMASZOWEM MAZOWIECKIM 6 WRZEŚNIA Ugrupowanie 13. DP w dniu 6 września ukazuje mapa. Najważniejszymi jego elementami było: wysunięcie na zachód samodzielnego punktu oporu obsadzonego przez 11/43. pp oraz obsadzenie lasu Sangródź i Ujazdu przez pozostałe dwa bataliony 43. pp. Dwa bataliony 45. pp obsadziły las na południowy zachód od Tomaszowa Mazowieckiego. Trzeci batalion tego pułku maszerował drogą z Lubochni do Tomaszowa i jego zadaniem było zamknięcie tej drogi tuż przy południowej lizjerze lasu. W odwodzie dywizji znajdował się cały 44. pp. Jednak najistotniejszym elementem ugrupowania 13. DP były pozycje artylerii. Dywizjony, jak to było w zwyczaju, rozdzielono pomiędzy pułki piechoty. Oprócz pojedynczych baterii, przeznaczonych do zwalczania broni pancernej nieprzyjaciela, dywizjony zajmowały stanowiska poza ugrupowaniami piechoty, z którą miały współdziałać podczas nadchodzących walk. III/13. pal o świcie został przesunięty z okolic Sangrodzi w pobliże toru kolejowego niedaleko Skrzynek. Nowe stanowiska, pozbawione zupełnie naturalnej osłony, najprawdopodobniej zostały wykryte przez niemieckie lotnictwo rozpoznawcze. 13. dac i 1/13. pal skoncentrowane zostały na lizjerze lasu pod Cekanowem. Pozycja była z pozoru bezpieczna i wygodna, lecz całkiem nie osłonięta przez własną piechotę. Silne zgrupowania artylerii nie mogły skutecznie wspierać własnej piechoty broniącej pierwszych linii, gdyż ich pociski po prostu nie dolatywały na taką odległość! Już na pierwszy rzut oka widać, że ugrupowanie dywizji nie tworzyło monolitu, lecz było systemem punktów umocnionych, zdanych na własne siły. Najistotniejsza luka, i jednocześnie najbardziej zagrożona, znajdowała się pomiędzy Łaziskami a Nieborowem (2 km). Prawdopodobnie płk. Zubosz-Kalińki spodziewał się, że Niemcy będą likwidować poszczególne punkty oporu, próbując je najpierw izolować, a potem niszczyć regularnym szturmowaniem. W tym czasie miały wychodzić lokalne polskie uderzenia odciążające. Jak się okazało, kalkulacja ta okazała się całkowicie błędna, gdyż opierała się na błędnych przesłankach. Niemcy nie zamierzali bowiem likwidować wszystkich polskich pozycji, lecz omijali je, wchodząc głęboko w ugrupowanie nieprzyjaciela. Walki na odcinku 13. DP rozpoczęły się jeszcze w nocy, kiedy to dywizyjna 22. kompania kolarzy wsparta 4/45. pp wykonała uderzenia na stacjonujące w Wolborzu jednostki Oddziału Wydzielonego niemieckiej 1. DPanc. Początkowy sukces szybko przekształcił się w ciężkie walki odwrotowe, Zniszczony niemiecki czołg PzKpfw II. Okolice Piotrkowa.
w których obydwie kompanie poniosły poważne straty. Niemniej wycofały się one na główną linię oporu. Lecz nie tylko te jednostki polskie przeszły przez linie obronne 13. DR Na szlakach odwrotu znajdowały się kompanie i plutony z rozbitej poprzedniego dnia 19. DP, były też liczne tabory, które, uciekając przed Niemcami, kierowały się na wschód i chcąc nie chcąc, wszystkie musiały przejść przez linie obronne pod Tomaszowem. Taki obraz pola bitwy rysował się o świcie. Z całą pewnością widok ten nie podnosił na duchu żołnierzy z 13. DP. O godz. 10:00 niemiecki XVI KPanc. ruszył do ataku. 1 DPanc. skierowała się na Tomaszów i Tobiasze, 4. DPanc. uderzyła na Ujazd i Skrzynki. Obydwie niemieckie dywizje ominęły 11/43. pp i skierowały się na siły główne 43. pp. Już to pierwsze natarcie wprowadziło chaos w polskich jednostkach. Zaatakowane bezpośrednio przez czołgi, stanowisko dowodzenia 43. pp wycofało się w pośpiechu, pod osłoną plutonu przeciwgazowego i pułkowych jednostek wsparcia. Mimo to do godziny 15:00 odparte zostały wszystkie ataki i utrzymano wszystkie pozycje. Słabość" niemieckich uderzeń wiązać należy z własnymi możliwościami manewru, nie można bowiem zapomnieć o niedawnych działaniach 76. pp na przedpolach Piotrkowa. Najprawdopodobniej Niemcy wciąż liczyli się z polskim uderzeniem na skrzydło i dopiero po podciągnięciu do Piotrkowa jednostek piechoty mogli przerzucić czołgi pod Tomaszów. Tak też się stało i już po godzinie 18:00 rozpoczęło się kolejne niemieckie natarcia. Mimo chwilowej przerwy w działaniach lądowych Luftwaffe nie odpoczywała - od świtu rozpoznawała i bombardowała stanowiska polskie na całym obszarze bitwy. Nie pomogło przeciwdzia-
łanie dwóch baterii przeciwlotniczych (13. i 29.), osłaniających Tomaszów przed nalotami bombowców. Zarówno miasto, jak i okoliczne lasy były silnie bombardowane przez cały dzień. W sztabie 13. DP tak kształtujący się przebieg bitwy odczytano jako chęć doprowadzenia do rozstrzygnięć przez obejście polskiego prawego skrzydła przez Cekanów na Lubochnię, by odciąć wojska polskie od dróg odwrotu na Warszawę. Ażeby temu przeciwdziałać, dowódca dywizji skierował na północny odcinek obrony swój odwód, tj. 44. pp, wsparty 1/13. pal. Ruch ten rozpoczęto pomiędzy 17:30 a 18:30. Piaszczyste drogi, wąskie dukty leśne i zupełny brak map komplikowały przegrupowanie. Do zmieniających stanowiska żołnierzy docierały odgłosy niedalekiej walki, w której sami nie uczestniczyli, choć odczuwali skutki licznych bombardowań lotniczych. Jednocześnie z polskimi przegrupowaniami, tuż po godzinie 18:00, siły główne niemieckiej 4. DPanc. uderzyły w lukę pomiędzy 43. pp a 45. pp. Prawie bez oporu czołgi dotarły do przedmieść
Tomaszowa, pod Cekanów i Skrzynki, niszcząc podczas tego manewru większość polskiej artylerii. Jedyną polską jednostką artylerii, która w całości wycofała się na wschód, był 13. dac. W zamieszaniu, po krótkiej walce ogniem na wprost, wyprowadził on wszystkie działa. Po godzinie 18:00 nastąpił kryzys bitwy. Jedyny polski odwód zamiast dochodzić do miejsca walk, oddalał się od niego. Sytuację wykorzystali Niemcy i rozpoczęli przenikanie przez lasy na wschód w kierunku Lubochni. Jednocześnie 1. DPanc. związała w walkach 45. pp, nie dopuszczając do jego wycofania za Pilicę lub na Lubochnię. Opanowała ona północną część Tomaszowa, przerywając łączność pomiędzy sztabem a 45. pp. Tuż przed zmrokiem niemiecka piechota i czołgi wykonały kilka ataków na las tomaszowski, lecz wszystkie zostały odparte. Wraz z nadciągającym zmrokiem walki powoli ustawały, Niemcy umacniali się na zajmowanych pozycjach. Zabarykadowali się m.in. w zabudowaniach Tomaszowa oraz miejscowości Ujazd, z której wysyłali jedynie patrole, niepokojące wycofujących się Polaków. Następował drugi etap bitwy. Tuż przed zapadnięciem zmroku sytuacja wojsk polskich przedstawiała się następująco: większość batalionów piechoty wciąż zajmowała pozycje obronne, które powierzono im przed bitwą; siłę wojsk należących do 13. DP osłabiał prawie zupełny brak wsparcia jednostek artyleryjskich. Jak wiadomo, prawie wszystkie baterie 13. pal uległy zniszczeniu bądź też znajdowały się w niezorganizowanym odwrocie. Najwięcej oddziałów wycofywało się z lasu Lubochnia, kierując się na północny wschód. Tymczasem w sztabie dywizji wiedziano doskonale o zaistniałej sytuacji. Dowódca 43. pp o wszystkim telefonicznie informował swoich przełożonych. Raport o sytuacji natychmiast przekazano do sztabu armii, gdzie usłyszano, że do dyspozycji dowódcy zostanie oddany, stojący do tej pory w odwodzie, 1 bel (batalion ten jednak nigdy nie dotarł pod Tomaszów). Co gorsza, pojedyncze patrole niemieckie (w sile plutonu czołgów) kontrolowały drogi i leśne dukty w lesie Lubochnia. Tuż po godzinie 21:00 dowódca dywizji wydał rozkaz: Przejść na południe od Pilicy i w łączności z 19. DP i Wileńską BK działać przeciw nieprzyjacielowi. Oś marszu: Lubochnia - Inowłódz - lasy Brudzewice. Wymarsz godz. 23:00, osłona odwrotu - 44. pp (wzmocniony) i 1/3. pac. Osłonę od strony Tomaszowa zapewni 1/45. pp. Już o godzinie 22:00 ze swych stanowisk zaczął schodzić 43. pp. Na drodze odwrotu stoczył on kilka potyczek z podod-
działami niemieckimi, które próbowały zablokować odwrót. W trakcie zajmowania nowych pozycji w okolicach miejscowości Skrzynki do dowódcy 43. pp dotarł nowy rozkaz, nakazujący dalszy marsz w kierunku Lubochni i Lasów Spalskich, gdzie należało spodziewać się kolejnych rozkazów. Powstało zamieszanie, część rozkazów nigdy nie dotarła do adresatów. Wycofywano się kompaniami i plutonami, gdy zauważono, że wycofują się sąsiedzi. Artyleria przemieszała się z taborami i jednostkami piechoty. Do świtu 43. pp nie osiągnął jeszcze Lubochni. Znacznie gorzej przedstawiała się sytuacja 45. pp. Jego dwa bataliony (II i III), wsparte 11/13. pal (bez baterii), wciąż znajdowały się w lesie na południowy wschód od Tomaszowa. Dowódca pułku, z braku informacji ze sztabu dywizji, nie otrzymawszy rozkazów do godz. 21:00, podjął decyzję o wycofaniu pułku przez miasto i skierowaniu się do lasów wokół Lubochni. Około 20:00 rozpoczęto formowanie kolumn. Straż przednią stanowiła 6. komp., za nią maszerowała 4 bateria 13. pal, pluton artylerii piechoty, tabory II baonu, 5 komp., na końcu kolumny znajdował się III batalion. Wycofanie osłaniała osłabiona 4 kompania, wsparta 5 baterią 13. pal. Tak uformowana kolumna ruszyła przez miasto. Nieprzejrzane ciemności utrudniały orientację pośród kamienic i luźnych zabudowań Tomaszowa. O nieprzyjacielu wiadomo było jedynie to, że znajdował się na północnych przedmieściach i dysponował czołgami. Liczono się z nocnym atakiem na broń pancerną. Gdy polscy żołnierze zbliżyli się do centralnej części miasta, zostali ostrzelani z okien budynków stojących tuż przy ulicy. W ten sposób ujawniła swoją obecność niemiecka piąta kolumna. Na wąskich ulicach, przepełnionych żołnierzami zapanowała panika i popłoch, co w krótkim czasie doprowadziło do zupełnego rozprzężenia 45. pp. Wśród płonących zabudowań doszło do bezpośrednich starć. W ruch poszły bagnety i saperki, nie brano jeńców. Całonocne walki doprowadziły w końcu do całkowitego rozproszenia batalionów 45. pp. Zginął też jego dowódca, płk. S. Hojnowski. 7 września o świcie walki ustały, resztki pułku usiłowały przedrzeć się wzdłuż Pilicy na wschód. Czy taki przebieg bitwy był jedynym możliwym sposobem stoczenia boju? Chyba nie, jeżeli weźmie się pod uwagę, że 45. pp znajdował się na swych pozycjach przez całą dobę i powinien przygotować się na ewentualność odwrotu. Nie można było przy tym zakładać, że nieprzyjaciel nie pozostawi w Tomaszowie choćby niewielkiej załogi. Należało zatem wytyczyć taką drogę odwrotu, aby ominąć miasto od południa lub też po przekroczeniu Pilicy natychmiast skierować się jej południowym brzegiem na wschód. Okoliczności zniszczenia mostów pod Tomaszowem do dziś są niejasne, jest jednak pewne, że wiedział o tym dowódca pułku. Szkoda zatem, że nie przewidział możliwości odwrotu przez rzekę. Z pułku pozostał jedynie 1/45. pp, osłaniający las Lubochnia na jego południowej lizjerze od strony Tomaszowa. O godzinie 2:00 7 września batalion ten na rozkaz wycofał się w kierunku Lubochni, gdzie miał stanowić osłonę dywizji. Jeszcze przed świtem dotarł na miejsce i zajął wyznaczone pozycje. Kampania małych bitew i starć. Jak bowiem inaczej można by nazwać walkę Armii PRUSY w dniach 4-7 września 1939 roku? W żadnej konfrontacji Polacy nie potrafili użyć wojsk liczniejszych niż jeden niepełny pułk. Ani pod Piotrkowem Trybunalskim, gdzie walczyły w odosobnieniu 85. i 86. pp, ani pod Tomaszowem, gdzie beż żadnego współdziałania ginęły pułki 13. DP Jeszcze gorzej było w 29. DP: jeden jej pułk został wyniszczony całkowicie w walkach pod Longinówką, drugi rozpadł się bez walki podczas bezsensownych przegrupowań. Wileńska BK (brygada Widmo") obserwowała ze swoich pozycji przebieg bitwy, nie czyniąc właściwie nic, co mogłoby zmienić jej losy. Co gorsza, jednostka ta podczas odwrotu poniosła tak dotkliwe straty, że bez uzupełnień nie była już w stanie pełnić roli Wielkiej Jednostki.
PO BITWIE Dziś, po sześćdziesięciu latach, można pokusić się o małe studium tej bitwy i podsumować działania wszystkich jednostek w niej uczestniczących. Ważne jest też to, że dysponujemy wiedzą na temat wojsk niemieckich należących do 10. Armii. Jak zatem powinna wyglądać modelowo przeprowadzona bitwa? Po pierwsze, już zawczasu powinien zostać opracowany szczegółowy plan działań. Nie było to specjalnie trudne, zważywszy na to, że polski wywiad dość szczegółowo informował o dyslokacji i przemieszczeniach wojsk niemieckich, koncentrujących się nad granicą naszego kraju. Wiedziano zatem, że główne uderzenie wykona niemiecka armia z Dolnego Śląska i skieruje się na Radomsko, po czym uderzy bądź to na Piotrków Trybunalski i dalej na Warszawę, bądź też na Kielce i dalej na linię Wisły. Skoro więc wiedziano o zamierzeniach nieprzyjaciela, Naczelny Wódz powinien znacznie dokładniej przygotować własne wojska do bitwy. Po drugie, kierowanie bitwą na szczeblu batalionu przez dowódców szczebla Armii okazało się ze wszech miar niewłaściwe. Obecnie, po przeprowadzeniu setek analiz i symulacji z uwzględnieniem realiów ówczesnego pola walki, można przyjąć, że: - 19. DP - pułki 85. i 86. powinny zostać rozmieszczone nad strumieniem Prudka z zadaniem niedopuszczenia do przeprawy niemieckiego XVI KPanc. Jeden z pułków (85.) powinien zająć pozycje nad samym strumieniem (po jednym batalionie w Rozprzy (I) i Jeżowie (II), jeden (III) powinien zająć stanowiska w lesie Wygoda). Drugi pułk (86.) powinien rozbudować linie obronne, opierając się na miejscowościach i zabudowaniach pomiędzy Piotrkowem a Prudką. Batalion 111/86. pp powinien zostać oddelegowany do obrony Piotrkowa z możliwością wykonania kontrataku na korzyść własnego pułku. Takie ugrupowanie dywizji (dwupułkowej) gwarantowało dowódcy kontrolę nad przebiegiem działań bojowych oraz umożliwiało zorganizowany odwrót w kierunku Piotrkowa Trybunalskiego (gdyby taki manewr okazał się niezbędny). Trzeci (77.) pułk tej dywizji można było odesłać do Wileńskiej BK jako
odwód, gotowy do przeciwuderzenia na te jednostki niemieckie, którym udałoby się przedrzeć przez pozycje 19. DR - Wileńska BK powinna spełniać zadania wiążące jednostki niemieckiej l.dpanc. Nocne podjazdy (od 4 do 6 września) zmusiłyby Niemców do oddelegowania większej ilości wojsk, niż uczynili to w rzeczywistości, wydzielając tylko jeden batalion motocyklistów (III/l. RSZ). Szukając analogii do walk Wołyńskiej BK pod Mokrą i Kamieńskiem, wydaje się, że słynna brygada z Wilna nie do końca chlubnie spełniła swoje zadania w tych dniach kampanii. Można oczywiście bronić stylu działań tej jednostki rozkazami, jakie otrzymała, ale osobiście uważam, że próba uchwycenia lokalnej inicjatywy należy do zadań i obowiązków dowódcy wielkiej jednostki, bez oglądania się na wyższe szczeble dowodzenia. Takie pasywne postawy widoczne były zresztą na wielu odcinkach frontu Wojny Obronnej 1939 roku. - 29. DP i jej dwa pułki wsparte niepełnym pułkiem artylerii powinny otrzymać rozkaz obsadzenie linii rzek: Pilicy i Czarnej. Zadaniem dywizji byłoby niedopuszczenie Niemców do obejścia Piotrkowa od południa i wyjścia ich wojsk na tyły walczących pod tym miastem jednostek należących do 19. DP. Można było umiejętnie wykorzystać teren (liczne kompleksy leśne porozcinane rzadkimi drogami i duktami doskonale nadawały się do obrony i lokalnych nocnych przeciwuderzeń.) Poza tym, wykorzystując kawalerię dywizyjną 29. DP, można by zapewnić łączność z sąsiadującą na południowym wschodzie 36. DP, należącą do POŁUDNIOWEGO Zgrupowania Armii PRUSY. Uzyskano by w ten sposób wąską, choć linearną pozycją obronną. - 13. DP, wykorzystując korzystną sytuację na froncie (a taką zakładam po walkach 19. DP), powinna nocami przemieścić się do lasów Nadleśnictwa Piotrków, by tam utworzyć pozycje obronną na bliskim zapleczu 19. DP. Takie ugrupowanie dywizji gwarantowałoby, w sytuacji rozbicia wojsk walczących na południu, skuteczne ich wycofanie na tyły 13. DP. - I dywizjon 3. pułku artylerii ciężkiej i jego 12 armat kalibru 105 mm stanowił potężną siłę ogniową. Gdyby zatem rozlokować go 6 września w ugrupowaniu 13. DP, to mógłby wspierać nie tylko walki tej dywizji, ale również prowadzić ogień na korzyść jednostek wycofujących się z Piotrkowa. - 1. batalion czołgów lekkich, wyposażony w najnowocześniejsze polskie czołgi 7TP z armatką kalibru 37 mm, powinien zostać skoncentrowany na tyłach 19. DP wraz z 2(301). bel, by móc działać na korzyść tej dywizji oraz na korzyść walczącego w Górach Borowskich 2. ppleg. - 81. zmotoryzowany batalion saperów, wsparty szwadronem Wileńskiej BK, zostałby oddelegowany do wykonywania działań opóźniających na kierunku Przedbórz - Końskie. Batalion po wykonaniu zniszczeń pod osłoną szwadronu kawalerii powinien wycofać się na tyły ugrupowania armii i tam przygotowywać ewentualne szlaki odwrotu. Przejdźmy teraz do planu działania: Zadaniem 19. DP byłoby jak najdłuższe utrzymanie pozycji obronnych na linii Prudki i Piotrkowa, 13. DP umożliwiłaby zorganizowany odwrotu 19. DP przez swoje pozycje i sama walczyłaby obronnie z XVI KPanc. Wileńska BK (wraz z 77. pp), jeżeli nie byłaby naciskana przez nieprzyjaciela, wykonałaby uderzenie na prawe skrzydło niemieckiej 1. DPanc, nacierającej na Piotrków. Działanie to wspierane byłoby przez dwa bataliony czołgów, uderzające na lewe skrzydło Niemców. Takie manewry brygady byłyby osłaniane przez stojące za Pilicą pułki 29. DP. W przypadku aktywnych działań na kierunku osłanianym przez brygadę, jednostka ta wycofałaby się na tyły 29. DP. Jednak taka możliwość pojawia się dopiero po 7 września, gdy przybywają na ten odcinek niemieckie: 1. DLek. i 46. DP.