Recenzja i opinie na temat filmu Władca Pierścieni: Dwie Wieże (Peter Jackson, 2002) Autor: Borys Jagielski

Podobne dokumenty
Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Druzyna Pierscienia. Dostępne sojusze: Elfy Wysokiego Rodu Szara Drużyna Czarodzieje i Wielkie Orły Rohan Gondor Leśne Elfy

LISTA 10 FILMÓW, KTÓRE EUROPEJCZYCY CHCIELIBY ZOBACZYĆ W KINIE**:

Hektor i tajemnice zycia

HOBBIT: NIEZWYKŁA PODRÓŻ

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania R.R. Tolkien. Władca pierścieni - część II

Publikacja pod patronatem wiedza24h.pl. Wypracowania J. R. R. Tolkien. Władca pierścieni

Temat: Obcy, który trafia na Północ, płacze dwa razy (scenariusz lekcji na podstawie filmu Jeszcze dalej niż Północ )

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Opinie o polskim filmie

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Szara Druzyna. Dostępne sojusze: Elfy Wysokiego Rodu Shire Czarodzieje i Wielkie Orły Drużyna Pierścienia Rohan Gondor Leśne Elfy

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Trzy kroki do e-biznesu

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

Wokół filmu ćwiczenia różne opracowała mgr Wiesława Giercarz

JAK POMÓC DZIECKU KORZYSTAĆ Z KSIĄŻKI

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

Copyright 2015 Monika Górska

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY

Temat: Hobbici, elfy, krasnoludy i mapy, czyli jak pisarz tworzy świat Hobbita.

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

Wielka podróż w głąb siebie [na podstawie filmu Petera Jacksona Hobbit ].

mnw.org.pl/orientujsie

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Copyright 2015 Monika Górska

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Opis wymaganych umiejętności na poszczególnych poziomach egzaminów DELF & DALF

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Opowieści nocy reż. Michel Ocelot

Gra dla 2 4 osób w wieku lat

Strona 1 z 7

Kwestionariusz PCI. Uczniowie nie potrafią na ogół rozwiązywać swoich problemów za pomocą logicznego myślenia.

WPROWADZENIE. Tworzyć nowe w sobie i świecie

...Dumny sztandar pręży pierś W słońcu błyszczą karabiny, Dziś rozlega się już pieśń... rytm jej -wolność przypomina...

Film Jana Jakuba Kolskiego kręcony pod Koluszkami wchodzi niebawem na ekrany. Autorzy proszą o pomoc w sfinansowaniu wydania obrazu na płytach DVD

ALMANACH LITERACKI NR 31

Elfy Wysokiego Rodu. Dostępne sojusze: Szara Drużyna Arnor Drużyna Pierścienia Czarodzieje i Wielkie Orły

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Język polski listopad

Program Coachingu dla młodych osób

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut

Ile "zarobiłem" przez 3 miesiące prowadzenia bloga? (case study + 4 porady)

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Czy potrafisz się uczyć? badanie ewaluacyjne

Wszystko to zostało razem zapakowane i przygotowane do wysłania.

SCENARIUSZ ZAJĘĆ DLA UCZNIÓW KL III SZKOŁY PODSTAWOWEJ KULTURALNY UCZEŃ

Dlaczego warto czytać dzieciom?

Witajcie. Zawartość pudełka

Rohan. Armia Rohanu ma możliwość dodania (jednego) oddziału jako swojej integralnej części:

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

KOCHAM CIĘ-NIEPRZYTOMNIE WIEM, ŻE TY- MNIE PODOBNIE NA CÓŻ WIĘC CZEKAĆ MAMY OBOJE? Z NASZYM SPOTKANIEM WSPÓLNYM? MNIE- SZKODA NA TO CZASU TOBIE-

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Scenariusz zajęć nr 7

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

Polskie kino w opinii Internautów. wyniki badań bezpośrednich

Piaski, r. Witajcie!

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

Profesjonalista konkurs. Etap II

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

POMOC W REALIZACJI CELÓW FINANSOWYCH

Czarodzieje i Wielkie Orly

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Warsztaty z tworzenia filmów animowanych metodą poklatkową.

WPŁYW CZYTANIA NA ROZWÓJ DZIECI I MŁODZIEŻY

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

Jak Zarobić Na Fakcie Własnego Rozwoju I Edukacji. Czyli propozycja, której NIKT jeszcze nie złożył w e-biznesie ani w Polsce ani na świecie.

Jak pomóc w rozwoju swojemu dziecku? I NIE POPEŁNIAĆ BŁĘDÓW WIĘKSZOŚCI RODZICÓW

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

Przedmowa... 6 Kiedy na pewno warto przeczytać tę książkę... 8

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

Lekcja szkoły sobotniej Kazanie Spotkania biblijne w kościele, w domu, podczas wyjazdów

Trochę o... przebaczaniu. ...Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy? FORMACJA B3!

Nasze wrażenia z Finlandii

Książka dzieciństwa CHARLES PERRAULT "CZERWONY KAPTUREK"

Co warto mierzyć? (I w co warto wierzyć? z tego co zmierzone)

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

robi, i którzy traktują je jako część swojego życia lat w kinie,1995

LEKCJA 1. Diagram 1. Diagram 3

Transkrypt:

Quest trwa Recenzja i opinie na temat filmu Władca Pierścieni: Dwie Wieże (Peter Jackson, 2002) Autor: Borys Jagielski Wreszcie. Pojechałem, zobaczyłem, wróciłem. W kinie bywam rzadko, więc z tym większą niecierpliwością czekałem na trzydziestym miejscu dziewiątego rzędu w kinie Colosseum w Oslo (pochwalę się, że to największe kino THX na świecie) na zakończenie reklam oraz trailerów i na rozpoczęcie filmu właściwego. Salę opuściłem trzy godziny później, z tak bardzo mieszanymi uczuciami, że dziwiłem się sam sobie. Do dzisiaj emocje zdążyły opaść, lecz moja opinia na temat ekranizacji drugiej części Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena jest nadal na tyle niejednoznaczna i nieklarowna, że obawiam się, iż z trudem przyjdzie mi jej przedstawienie w poniższym tekście. Ale zrobię dla Was, co będzie w mojej mocy. I może pisząc ten właśnie artykuł uda mi się pozbierać i uporządkować chaotyczne myśli. OSTRZEŻENIE Najpierw chcę jednak Was przed czymś przestrzec, aby nikt nie był po lekturze tekstu rozczarowany i nie miał pretensji do autora. Mój artykuł nie ma ambicji bycia konwencjonalną recenzją. Adresuję go tylko i wyłącznie do osób, które Władcę Pierścieni dobrze znają, które wiedzą, czego pod względem fabularnych po Dwóch Wieżach można się spodziewać. Pozostali niech czytają go na własną odpowiedzialność. Mimo, że nikt nie znajdzie tu żadnego streszczenia wydarzeń, z pewnością omawiając film zmuszony będę powiedzieć sporo na temat fabuły, być może niekiedy za dużo. Tyczy się to przede wszystkim tej jej części, która znalazła się także w literackim pierwowzorze. Peter Jackson dodał bowiem naprawdę wiele od siebie zarówno wprowadzając nowe epizody jak i zmieniając te książkowe, tak że tolkienowscy wyjadacze oglądając film będą nieraz zaskoczeni, może nawet zirytowani. Dołożę wszelkich starań, żeby właśnie o tych nowościach napisać jak najmniej. Mówiąc jednak o różnicach dzielących ekranizację od pierwowzoru będę zmuszony przynajmniej o nich wspomnieć. Reasumując, odradzam czytanie mojego tekstu wszystkim tym, którzy nawet, jeśli czytali Władcę Pierścieni pragnę lub będą musieli obejrzeć Dwie Wieże jako zwyczajni widzowie, a nie jako czytelnicy, którzy chcą sprawdzić, jak reżyser spisał się ekranizując jedną z ich ulubionych książek. Uspokoiłem sumienie znacznie zawężając grono odbiorców mego tekstu, mogę więc przejść do rzeczy i nieskrępowanie dzielić się z Wami wszystkim tym, co pragnę Wam przekazać. Zacznijmy jednak od początku. Właśnie od początku. Niewątpliwie wielu z Was zastanawiało się, jaka scena otworzy Dwie Wieże. Jak wszyscy wiemy, film nie mógł zacząć się tak, jak druga część książki, bowiem Boromir zginął już cały rok temu, w Drużynie Pierścienia. Twórcy filmu proponują nam zatem mały flashback. POCZĄTEK Góry Mgliste. Powolna panorama przedstawia nam piękno i potęgę ośnieżonych szczytów skalnego masywu. Tak majestatycznie spokojne góry są jednak tylko widziane od zewnątrz. W ich trzewiach rozgrywają się właśnie dramatyczne wydarzenia. Gdzieś spod setek, może tysięcy metrów skalnych warstw dobiegają nas stłumione głosy uczestników tychże wydarzeń. Kamera przybliża się, przebija przez granitową ścianę, i oto widzimy, jak Gandalf wzbrania Balrogowi przejścia przez most Khazad-Dumu. Magia szarego czarodzieja sprawia, że osnuty płomieniami potwór, zguba Durina, spada w niezmierzoną, czarną jak śmierć otchłań. Ognisty bicz Balroga niespodziewanie owija się w ostatniej chwili dookoła kostki

Gandalfa i potwór pociąga za sobą w przepaść swego pogromcę. Gandalfowi udaje się złapać krawędzi mostu. Frodo usiłuje rzucić się mentorowi na ratunek, ale powstrzymuje go Aragorn. Uciekajcie, głupcy, krzyczy Gandalf i ześlizguje się z krawędzi mostu, spada w otchłań w ślad za Balrogiem. Tym razem ocalali członkowie Drużyny Pierścienia zostają pozostawieni sami sobie, a kamera podąża właśnie za czarodziejem, który z zatrważającą szybkością, niczym kamień spada studnią Khazad-Dumu. Łapie w locie swój miecz, Glamdring, by w chwilę później dopędzić Balroga. Czarodziej raz jeszcze stawia czoło starożytnej bestii. Przyzywając na pomoc wszystkie swe magiczne mocy tnie raz po raz potwora, a Balrog usiłuje spalić szarego czarodzieja na popiół diabelskim płomieniem, podczas gdy obaj spadają w dół w kierunku nie istniejącego być może dna... Setki mil dalej Frodo zrywa się gwałtownie z posłania, wyrwawszy się ze szponów koszmaru. Wydaje zduszony okrzyk i Sam budzi się w chwilę po swoim panu. Co się stało? Nic, odpowiada Frodo, oddychając ciężko. Nic. To był tylko sen. Pojawia się napis The Two Towers. Przygoda trwa nadal. RÓŻNICE Zacznę od kwestii, która budzi moje największe wątpliwości, miejscami przeradzające się nawet w niesmak. Ci, którzy czytali artykuł sprzed roku poświęcony pierwszej części ekranizacji pamiętają może, że w pewnym momencie wymieniłem większość filmowych odstępstw w stosunku do papierowego oryginału, jakimi odznaczała się Drużyna Pierścienia. Tym razem tego nie zrobię. Powód jest banalny, ale jednocześnie dla wielu może okazać się bolesnym. Filmowe Dwie wieże mniej więcej w połowie składają się ze scen, jakich nie było w książkowych Dwóch wieżach. Nie liczyłem, ale nawet jeśli owej połowy nie stanowią wyłącznie sekwencje stworzone od podstaw przez scenarzystów, ale także epizody zaczerpnięte z pierwowzoru i po prostu mocno zmienione, to tych pierwszych jest w moim odczucie stanowczo zbyt wiele. Owszem, z ogólnego punktu widzenia fabuła rozwija się w ten sam sposób, co w dziele Tolkiena, i Mistrz w grobie chyba się nie przewraca. Ale wołanie Tego nie było w książce! za każdym razem, gdy widzimy nieznaną nam z papierowego Władcy Pierścieni scenę mija się z celem, bowiem zagłuszylibyśmy tym sposobem cały film. Zapewniam, że tolkienowscy puryści po zakończeniu seansu powodów do narzekań będę mieli aż nadto. Trudno powiedzieć, czy tak relatywnie wielkie różnice dzielące film od książki powinny cieszyć czy smucić. Ja jestem zwolennikiem ekranizacji jak najwierniejszych nie dotyczy to tylko Tolkiena, ale literatury w ogóle i zawiodłem się na całej linii. Ci jednak, którzy po filmie oczekują czegoś nowego w stosunku do wielokrotnie przeczytanej książki, prawdopodobnie będą zachwyceni. Pod warunkiem, rzecz jasna, że wszystkie sceny i wydarzenia, na jakie tylko film ma wyłączność, przypadną im w ogóle do gustu. Porównując Drużynę Pierścienia z Dwiema wieżami widzę, że pierwszy film jest o wiele, wiele bliższy oryginałowi niż część druga. Jeżeli scenarzyści pozwolą (pozwolili) sobie na jeszcze większą swobodę wobec Powrotu Króla, za rok możemy oczekiwać całkowicie luźnej interpretacji ostatniej części Władcy Pierścienia i nie powinniśmy się dziwić, jeżeli Aragorn zginie w bratobójczej walce z zahipnotyzowanym Gimli m lub jeśli Frodo połknie Pierścień starając się go ukryć przed Nazgulami. Przesadzam? Zanim mnie osądzicie, obejrzyjcie Dwie wieże sami i doświadczcie wszystkich różnic empirycznie. Być może uważacie, że łatwiej byłoby Wam zrozumieć moje obawy, gdybym podał przykłady owych fabularnych odstępstw. Nie wypiszę jednak niczego w punktach dlatego, że nie chcę niszczyć niespodzianek, jakie czekają na Was podczas seansu, ale myślę, że przynajmniej kilka z nich poznacie czytając dalej mój artykuł. Podkreślam, żebyście nie zrozumieli nieopatrznie moich słów fabuła filmu rozwija się prawie dokładnie w tym samym kierunku, co u Tolkiena. Została jednak ubarwiona ogromną wręcz ilością dodatków nie tylko w

postaci zakulisowych scen (wydarzeń, które w uniwersum książki mogły się rozegrać, tyle tylko, że autor o nich nie wspomniał), ale także epizodów, które są novum kompletnym. O ile Drużyna Pierścienia kończyła się za późno (względem książki), tak Dwie wieże kończą się o wiele za wcześnie. Wątek Froda i Sama ucięty jest w momencie, w którym ci zostają wypuszczeni przez Faramira; wątek pozostałych członków Drużyny Pierścienia w chwili, gdy udaje się odeprzeć atak armii Sarumana na Rogaty Gród w Helmowym Jarze. Wystarczy zerknąć do spisu treści Władcy Pierścieni, by policzyć, że filmowe Dwie wieże nie obejmują aż siedmiu rozdziałów swojego książkowego protoplasty. Tak, tak zapomnijcie o Pippinie, który połakomił się na popatrzenie w palantir czy o starciu Froda i Sama z Szelobą w mrokach tunelu prowadzącego do Mordoru. Na wydarzenia obejmujące aż jedną trzecią oryginalnych Dwóch wież będziemy musieli poczekać najwyraźniej jeszcze do rok, do czasu premiery ekranizacji Powrotu króla. Oczywiście, nikt nie gwarantuje nam, że je tam znajdziemy Szeloba jednak się pojawi, świadczą o tym złowrogie słowa wypowiedziane przez Golluma do samego siebie w ostatnich minutach filmu. Warto wspomnieć, że o ile dopiero druga połowa książki poświęcona była przygodom Froda i Sama, a pierwsza koncentrowała się na wydarzeniach związanych z pozostałymi członkami rozbitej Drużyny Pierścienia, o tyle w filmie oba wątki przeplatają się. Zabieg niewątpliwie koniecznie, podyktowany prawami konstrukcji każdego filmu. EFEKTY SPECJALNE I NIE TYLKO Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że efekty specjalne filmu stoją na najwyższym poziomie i być może nie jestem bowiem znawcą ustanawiają nowe granice reprezentowanej przez siebie dziedziny kinematografii. Dla nikogo nowością nie będzie również oświadczenie, iż Dwie wieże ociekają efektami specjalnymi, i że są one fundamentem ekranizacji bez nich nie tylko trudno byłoby przyciągnąć widzów do kin, ale również ciężko byłoby pojawić się takim wybitnym osobistościom świata fantasy jak Gollum czy enty. Spróbuję powiedzieć coś niecoś o efektach komputerowych właśnie w oparciu o te postacie. Spaczony przez moc Pierścienia Smeagol, ze względu na swoją humanoidalną postać, jest w pewnym sensie filmowym odpowiednikiem Jar-Jar Binksa znanego z pierwszego epizodu Gwiezdnych Wojen. Dążę do tego, że jest to postać, która mogła być zagrana przez odpowiednio ucharakteryzowanego aktora, ale o której filmowi twórcy zadecydowali, że zostanie stworzona przy postaci komputerów. W przeciwieństwie do Drużyny Pierścienia w Dwóch Wieżach Gollum pojawia się nader często; możemy przyglądać mu się z bliska, ze średniej odległości i z daleka, zarówno w pełnym świetle słonecznym jak i w mrokach nocy. Jako element filmu oceniam go pozytywnie, myślę, że reżyserski wizerunek tej dziwacznej postaci pokrył się tak dobrze z wyobrażeniem miłośników Tolkiena jak i z moim. Techniki komputerowej kreacji postaci nie osiągnęły jeszcze najwyraźniej mistrzostwa, bowiem gdy w kadrze znajduje się cała sylwetka Golluma, można bez trudu zauważyć jej cyfrowy charakter. Mówię o pewnej, niewielkiej aczkolwiek zauważalnej, dawce nienaturalności w ruchach stwora. Natomiast samej twarzy Smeagola, którą widzimy nader często w przeróżnych zbliżeniach, nie można nic zarzucić. Zezwierzęcone rysy, wielkie, niebieskie, zerkające na boki oczy i rzadkie włosy robią bardzo dobre wrażenie, podobnie jak sam skrzeczący głos stwora (podkładały go aż dwie osoby). Enty przede wszystkim chodzi tu o Drzewca także odwzorowano wyśmienicie. Są dokładnie takie, jak w książce: wielkie, majestatyczne, groźne, poruszające się na dolnym rozwidleniu pnia, który zastępuje im nogi i posługujące się gałęziami jak ramionami. Ich twarze umiejętnie stopiono z tułowiem, czyli konarem, a oczy także dobrze komponują się z ogólnym wizerunkiem. Warto zaznaczyć, że projektanci nie poszli na łatwiznę, bowiem enty innych niż Drzewiec przedstawicieli tego gatunku mamy okazję podziwiać na leśnym

zgromadzeniu nie są takie same i różnią się wieloma szczegółami. Strona dźwiękowa także nie rozczarowuje. Najstarsze istoty Śródziemia mówią powolnym, niskim głosem, czyli tak, jak przedstawił to Tolkien. W końcowych sekwencjach filmu mamy możliwość podziwiania entów mszczących się na Sarumanie czyli podczas ataku na Isengard. Jak pamiętacie, w książce opowiadał o tym wydarzeniu Merry, natomiast w filmie jesteśmy jego bezpośrednimi świadkami. Bitwa entów z orkami, które pozostały, by bronić Orthanku, zapiera dech w piersiach i jest w moim mniemaniu drugą najciekawszą sceną filmu (o najciekawszej napiszę trochę później). Całość jak wszystkie inne tego typu sceny w filmie wyróżnia się niezwykłym dynamizmem. Właśnie dla jego zwiększenia filmowe enty niszczą tamę powodując zalanie siedziby Sarumana w okamgnieniu, podczas gdy w książce zajęło im to dobrych kilka godzin. Rozprawiających się ze sługusami wiarołomnego czarodzieja, ogarniętych szałem zniszczenia entów nie da się opisać słowami, podobnie jak całej bitwy. To po prostu trzeba zobaczyć. O kostiumach, charakteryzacji i scenografii nie mam wiele do powiedzenia. Z reguły (wyjątki nie są mi znane) im wyższy budżet ma film, tym wyższy poziom cechuje tego typu elementy (podobnie jak efekty specjalne). Charakteryzacja i kostiumy są znakomite, niezależnie od tego czy chodzi o orki, o Gimli ego czy o jeźdźców Rohanu (chociaż nie ustrzeżono się pewnego idiotycznego błędu kostiumowego, o którym napiszę później). Scenografia również prezentuje się wybornie. W pełni wykorzystano naturalne krajobrazy oferowane przez Nową Zelandią gdzie kręcono film i wzbogacono je o elementy wygenerowane komputerowo. Trudno rozpisywać się o tych trzech aspektach filmu, bowiem wszyscy widzieliśmy już w Drużynie Pierścienia na co stać odpowiedzialne za nie osoby. Podkład muzyczny Dwóch Wież nie powala, ale w poprawny sposób ilustruje przedstawiane wydarzenia. Moim zdaniem jest nieco gorszy od tego z poprzedniej części ekranizacji. Natomiast utwór towarzyszący napisom końcowym dorównuje, ale nie przewyższa May It Be. Ocena muzyki to bardzo subiektywne zagadnienie, sprowadzające się wyłącznie do kwestii gustu. Podobnie jak w poprzedniej części jej kompozytorem jest Howard Shore. BOHATEROWIE Poza Gollumem i Drzewcem w Dwóch wieżach pojawia się wiele nowych, lecz granych przez ludzi postaci król Rohanu, Theoden; siostrzenica króla, Eowina; zdradziecki doradca Grima; Eomer, rycerz Rohanu i brat Eowiny; Faramir, brat poległego bohaterską śmiercią w Drużynie Pierścienia Boromira, kapitan wojsk Gondoru; Gamling, inny rycerzy Rohanu. Grane są odpowiednio przez Bernard a Hill a (pamiętamy go jako kapitana Titanica z kinowej superprodukcji sprzed kilku lat), Miranda Otto, Brad a Dourif a, Karl a Urban a i David a Wenham a nie wiem, niestety, kto wystąpił w roli Gamlinga. Nie ukrywam, że o żadnej z tych osób nigdy wcześniej nie słyszałem (chociaż niektóre mogłem kiedyś widzieć na ekranie tak jak Hill a) i żadna z nich nie zadziwiła mnie pozytywnie swoimi aktorskimi umiejętnościami chociaż o negatywnym wrażeniu też nie można w żadnym razie powiedzieć. Zresztą filmy pokroju Dwóch wież nie pozostawiają aktorom zbyt dużego pola do popisu, gdyż poświęcone są wydarzeniom, nie osobom. W początkowych scenach ze swoim udziałem Bernard Hill został bardzo przekonywujący ucharakteryzowany na zgrzybiałego serca, tak, że gdy Gandalf uzdrowił go i wyrwał spod złego wpływu Sarumana i Grimy, król Theoden zaczął wręcz wyglądać jak grany przez zupełnie innego aktora. Księżniczka Eowina jest według mnie dużo ładniejsza od filmowej Galadrieli (z poprzedniej części) a mnie, głupiemu, wydawało się, że szlachetnie urodzone elfki powinny być niezrównanie piękniejsze od szlachetnie urodzonych kobiet ludzkich. Grima Smoczy Język swoją opuchniętą twarzą i ochrypłym głosem sprawia wrażenie urodzonego

przeniewiercy. Eomer w wydaniu jacksonowskim gra niejako dwie role swoją i książkowego Erkenbranda. Rozumiem, że zabieg ten ma na celu zmniejszenie liczby postaci występujących w filmie, a rok temu spotkaliśmy się z analogicznym zjawiskiem chodzi oczywiście o Arwenę zastępującą Glorfindela. Bezlitosny scenarzysta odarł nieco filmową wersję Faramira z jej książkowej, rycerskiej szlachetności; na dodatek kazał bratu Boromira zaprowadzić schwytanego Froda do miejsca, w którym książkowy Powiernik Pierścienia się nie pojawił, a gdzie doszło w filmie do wydarzeń, których na próżno doszukiwać się w pierwowzorze. Gamling natomiast, który w ekranizacji Dwóch Wież nie dość że pełni rolę adiutanta króla Theodena (mnie wydawało się, że funkcja ta powinna przypaść Hamie), to na dodatek znacznie odmłodniał; w książce opisano go jako starego wojownika, w filmie w podeszłym wieku raczej nie jest. Może wśród filmowej ekipy znaleźli się alchemicy umiejący warzyć eliksir młodości? A może po prostu scenarzyści pomylili Hamę z Gamlingiem? Wybaczcie sarkazm, ale tak jak nie pojmuję, dlaczego polscy tłumacze fetyszują się przekręcaniem tytułów filmów (i książek), tak samo nie rozumiem, czemu w ekranizacji Drużyny Pierścienia i Dwóch Wież obok większych zmian fabularnych wprowadzono te zupełnie małe, związane między innymi ze zmienianiem i zamienianiem postaci. To tyle, jeśli chodzi o nowych bohaterów. A co słychać u starych? Jak pamiętacie, w swoim artykule sprzed roku skrytykowałem większość aktorów grających członków Drużyny, a raczej nie tyle aktorów, co sposoby, w jaki odtworzyli książkowe postacie. Co tu dużo ukrywać, nie przypadły mi do gustu. W przypadku Dwóch wież było jednak dużo lepiej, nie wiem tylko do końca dlaczego czy dlatego, że wiedziałem, czego mogę oczekiwać po aktorach, czy też dlatego, że nieco się wyrobili i z czasem zaczęli lepiej odgrywać przypisane im role. Niestety, postać aspirująca do miana tej najważniejszej nadal wywiera na mnie złe wrażenie. Nie pytajcie mnie czemu, ale Elijah Wood jak dla mnie nie nadaje się do roli Powiernika Pierścienia. Jego ciągle zasmucona, zamyślona i poważna twarz są tu co prawda o wiele bardziej na miejscu niż w Drużynie Pierścienia, bo przecież Frodo z czasem wiele przeszedł, ale w moich oczach to jednak nie nadal nie to. Myślę, że po lekturze książki podświadomie wytworzyłem sobie zupełnie inny od tego kreowanego przez Wooda wizerunek postaci młodego Bagginsa i w trakcie oglądania filmu w mej psychice doszło do bliżej niezidentyfikowanych zgrzytów. Filmowi Sam, Merry i Pippin spodobali mi się bardziej niż przed rokiem. O ile Sean Astin (Sam) musiał nauczyć się więcej linijek tekstu niż przed rokiem, tak Dominic Monaghan i Billy Boyd (Merry i Pippin) odgrywają zdecydowanie marginalne role. Najpierw uciekają z bitewnego zamętu, gdy rycerze Eomera wyżynają w pień ich orkowych oprawców, aby przez resztę filmu rozmawiać z Drzewcem siedząc na jego zdrewniałych ramionach, podczas gdy ent spaceruje po swoim lesie. Właściwie to Merry ego i Pippina mógłby tu i w Drużynie Pierścienia zastąpić jeden hobbit dziwne, że scenarzyści, rozmiłowani w modyfikowaniu książkowych ról na to nie wpadli. Ian McKellen awansował z pozycji szarej na białą i w roli odrodzonego Gandalfa prezentuje się dość dobrze. Pod względem kostiumowym aż za dobrze, zważywszy na pewien element jego stroju. Macie pełne prawo mi nie uwierzyć, ale Gandalf w Dwóch wieżach nosi... białe adidasy. Serio! Jak to zobaczyłem, z trudem powstrzymałem się przed parsknięciem śmiechem. To się nazywa unowocześnianie książkowej postaci! Jak wiemy, Gandalf ubrany jest w sięgającą ziemi szatę, ale w kilku scenach dość wyraźnie widać jego obuwie (nie myśleliście chyba, że chodziło mi o dresy?). Ja nie mam żadnych wątpliwości - to były białe, sportowe buty, niekoniecznie właśnie wyżej wspomnianej marki, ale tego typu obuwie w naszym kraju przyjęło się określać właśnie mianem adidasów. Nie wierzycie? W porządku. Oglądając film zwróćcie więc uwagę na obuwie Gandalfa w scenie, w której przywołuje Cienistogrzywego (przez kilka sekund sylwetka czarodzieja wypełnia wtedy lewą część ekranu), a także w tym fragmencie filmu, w którym mag w towarzystwie przyjaciół wbiega do Złotego Dworu w Edoras. Co do samego Cienistogrzywego, jego rolę zagrała klacz (a czarodziej wyraźnie mówi, zarówno w książce jak i w filmie, że zwierzę jest ojcem wszystkich koni ). Buty Gandalfa i płeć jego rumaka to

dwa, przyznacie, że bardzo zabawne, przykłady błędów filmowych, przed jakimi nie może ustrzec się żadna produkcja. Łącznie w Dwóch wieżach jest ich ponad sto. Poczytać o wszystkich można na stronie www.movie-mistakes.com. Machowatość Viggo Mortensena przestała mi przeszkadzać. W Dwóch wieżach Obieżyświat tak często musi robić użytek ze swojego miecza Andurila, że jest to nawet mile widziany pierwiastek osobowości. Warto wspomnieć w tym momencie, że przed bitwą o Rogaty Gród w Helmowym Jarze kamera ukazuje, jak Aragorn szykując się do walki zakłada na siebie kolejne elementy ubioru i rynsztunku twórców filmu zainspirował chyba film Rambo. Zastanawiam się jedynie, jak to jest możliwe, że nasz bohater (Obieżyświat, nie Rambo) podczas trwających wiele miesięcy przygód ma cały czas na twarzy trzydniowy zarost? Legolas (Orlando Bloom) z Dwóch wież spodobał mi się o wiele bardziej niż ten z Drużyny Pierścienia. Elf w drugiej części ekranizacji jest większym twardzielem : pokazuje, że łukiem potrafi się posługiwać jak nikt inny, i że w razie potrzeby walczy za dwóch. Uznanie w oczach widza budzi tym większe, gdy w jednej z bitewnych scen filmu po oddaniu kilku efektywnych strzałów w niemalże matrixowym stylu wskakuje na pędzącego konia, okręcając się dookoła karku zwierzęcia. O ile Legolas walczy za dwóch, Gimli (John Rhys- Davies; warto wiedzieć, że ten sam aktor użyczył głosu Drzewcowi) powala przeciwników swoim toporem za pięciu. Krasnolud jest także najbardziej humorystyczną postacią filmu. Właśnie z jego niewyparzonych ust padają budzące najwięcej śmiechu kwestie, i właśnie wokół jego osoby związane są wszystkie w gruncie rzeczy i na szczęście nieliczne zabawne momenty filmu. Wreszcie wypada powiedzieć kilka słów o Arwenie (Liv Tyler), której scenarzyści nie pozwolili nie pojawić się w filmowych Dwóch wieżach, mimo że w drugiej części oryginalnego dzieła Tolkiena ukochana Aragorna nie występuje. Elfka nie przyjeżdża jednak na pomoc Drużynie z samego Rivendell, jakiej to innowacji, mówiąc szczerze, w głębi ducha się obawiałem. Jawi się jedynie Aragornowi we wspomnieniach i we śnie, a także podczas rozmowy z Elrondem (Hugo Weaving), kiedy akcja przenosi się na chwilę do Ostatniego Przyjaznego Domu na Wschodzie i gdy ojciec każe jej dokonać wyboru pomiędzy powrotem z resztą swoich współplemieńców do krain nieśmiertelności na zachodzie albo pozostaniem w Śródziemiu przy boku ukochanego rycerza. O Sarumanie (Christopher Lee) niewiele mam do powiedzenia, gdyż pojawia się w filmie incydentalnie. Być może dostrzegliście szczyptę ironii, jaką obsypałem prezentację filmowych postaci. Zrobiłem to celowo, ale nie zrozumcie mnie źle. Bohaterowie Tolkiena nie zostali źle zagrani i filmowe role mniej więcej poprawnie odzwierciedlają te książkowe. Mniej więcej. Każda ekranizacja pozbawia bowiem przenoszone na ekran postacie literackiej głębi i w moich oczach, w przypadku Dwóch wież zjawisko to jest wyjątkowo łatwo dostrzegalne. Ale Peter Jackson, decydując się na uczynienie z obrazu dynamicznego kina przygodowego z mnóstwem elementów akcji, nie mógł go w żaden sposób zminimalizować. MOIM ZDANIEM Czas na przejście do sedna artykułu, czyli na możliwie rzeczowe i uzasadnione wyrażenie moich poglądów. Przypomnę tylko, że dla mnie Dwie wieże, podobnie jak pozostałe części filmu, są tylko i wyłącznie ekranizacjami wspaniałej książki i patrzę na nie przez pryzmat oryginalnej wizji Tolkiena. Osoby, które Władcy Pierścieni nigdy wcześniej nie czytały, i dla których film będzie tchnął powiewem całkowitej świeżości, mają pełne prawo nie zgodzić się z poniższą opinią. A pozostali... mają oczywiście takie samo prawo. To zabrzmi jak herezja, ale pierwsza godzina filmu wydała mi się dość nudna. Podczas całej

projekcji cierpiałem na syndrom wiem-co-się-za-chwilę-stanie, a że do circa sześćdziesiątej minuty działo się względnie niewiele, a było dużo gadania, ze zdumieniem odkryłem, że film mnie wcale nie porywa. Ta pierwsza, mało dynamiczna godzina seansu pozwoliła mi jednak uświadomić sobie coś istotnego. Film nakręcony przez Petera Jacksona pozbawiony jest kinematograficznego uroku, tego szczególnego czaru, który z pewnością niejednemu z nas zdarzyło się doświadczyć czy to w kinie, czy w domu przed telewizorem. Jedynymi elementami decydującym o powodzeniu ekranizacji Władcy Pierścieni powodzeniu bez wątpienia ogromnym są interesująca fabuła (nie tak interesująca dla tych, którzy czytali książkę), wielki rozmach i mnogość efektów specjalnych. Ale brakuje... brakuje tego czegoś, co mają między innymi niektóre niskobudżetowe, pozornie banalne filmy, które jednak moglibyśmy oglądać wiele, wiele razy, znając na pamięć prawie każdą scenę. Obraz Petera Jacksona jest dziełem stworzonym z rzemieślniczą solidnością, ale ja nie znalazłem w nim nawet odrobiny artyzmu, wyrafinowanego kunsztu, którym proza Tolkiena (i wielu innych autorów) wręcz ocieka. Chociaż nie umieszczam go na końcu, myślę, że z powodzeniem możecie traktować powyższy akapit jako konkluzję całego artykułu. Oczywiście, nie dane było mi nudzić się przez cały seans. Ożywiłem się w momencie, w którym Gandalf, Aragorn, Legolas i Gimli, po odebraniu im broni, wkraczają do Meduseld, by spotkać się z królem Theodenem. Czarodziej przy pomocy magii próbuje uwolnić starego rycerza spod złego uroku Grimy, podczas gdy trójka jego przyjaciół przy pomocy pięści rozprawia się ze strażnikami Złotego Dworu, uniemożliwiając im dostęp do maga. Właśnie od tej sceny akcja nabiera tempa. Takich budujących epizodów jest potem wiele, ale wiele z nich nie pochodzi z książki i zostało wymyślonych przez scenarzystów. Widzom zafundowano na przykład scenę, w której Saruman z balkonu Orthanku nakazuje swojej armii ruszać na Rogaty Gród (ujęcie, w którym kamera wyłania się z wieży i pokazuje nam tysiące zbrojnych orków ustawionych w równych szykach pod siedzibą złego czarodzieja robi spore wrażenie), a także starcie pozytywnych bohaterów z orkami na wargach (jedna z głównych postaci wtedy nawet ginie i... sami zobaczycie). A propos wargów: myślałem, że stworzenia te przypominają przerośnięte wilki. Ale przecież sądziłem też, że trolle są wysokie i włochate, podczas gdy wizja twórców filmu przedstawiła nam rok temu w Drużynie Pierścienia bezwłose, krępe stworzenia. A jak wyglądają filmowe wargi nie powiem, nie będę psuł Wam tej małej niespodzianki wizualnej... I jeszcze odnośnie tolkienowskiego bestiariusza w filmie zobaczycie olifanty. Cały film byłby jednak tylko prochem marnym, gdyby nie bitwa w obronie Rogatego Grodu w Helmowym Jarze. Walka na śmierć i życie oddziałów Rohanu z wielotysięczną armią Sarumana tchnie ogromną spektakularnością, której nie będę nawet próbował oddać w swoim artykule. Dwie wieże warto obejrzeć choćby tylko ze względu na właśnie tę bitwę. Trwa ona aż kilkadziesiąt minut i myślę, że ze względu na swą długość, ilość przebranych i ucharakteryzowanych statystów oraz rozmaitość i jakość efektów specjalnych stanowi bezprecedensowe wydarzenie w historii kinematografii. I tu jednak scenarzyści nie mogli się powstrzymać się przed dokonaniem kilku poprawek i udoskonaleń podczas przenoszenia książki na taśmę filmową. Mam na myśli po pierwsze nieoczekiwanych (i mocno nielogicznych ) sprzymierzeńców króla Theodena, a po drugie nietypową broń, jaką zastosowały orki podczas szturmu na twierdzę i jeszcze kilka innych rzeczy. Szczegóły poznacie w kinie. Bitwa o Rogaty Gród jest bez wątpienia najwspanialszą sekwencją filmu. Stwierdzam to niemalże autorytatywnie. Film bez napisów końcowych trwa dwie godziny i pięćdziesiąt minut. Bardzo długo, ale łącznie jest o minutę krótszy niż Drużyna Pierścienia. FIN Rozpisałem się na wszystkie możliwe sposoby. Postaram się więc, żeby zakończenie i

podsumowanie mojego tekstu było jak najmniej rozwlekłe. Dwie wieże to film dobry, ale na pewno nie wybitny, i brak owej wybitności dostrzegą najlepiej te osoby, które znają literacki pierwowzór. Nie będę ukrywał, że oczekiwałem czegoś lepszego co więcej, po prostu się zawiodłem. Nikt nie może jednak zakładać, że albo od początku negatywnie podchodziłem do idei ekranizacji Władcy Pierścieni, albo że spodziewałem się po niej najdoskonalszego filmu, jaki dotychczas widziałem. Nie. Drugiej części dzieła Petera Jacksona nie mogłem się doczekać podobnie jak pierwszej, ale z drugiej strony wiedziałem, że nie mogę oczekiwać po nim zbyt wiele. A mój zawód wynika z tego, że dostałem film, którego esencją są efekty specjalne i dynamiczna akcja. Magia wykreowanego przez Tolkiena Śródziemia i mistrzowski klimat fantasy stworzony przez angielskiego profesora zaginął gdzieś po drodze do Nowej Zelandii, pożarty być może przez Morgotha. Drużyna Pierścienia wywarła na mnie lepsze wrażenie niż Dwie wieże a sądziłem, że będzie odwrotnie. Mimo, że w przyszłym roku w kinie obejrzę z pewnością również Powrót króla, to zrobię to raczej z poczucia obowiązku wobec książki i siebie samego, niż z powodu ogromnego entuzjazmu, jaki przepełniał mnie, gdy rok temu szykowałem się do obejrzenia pierwszej części ekranizacji. Ale i tak gorąco zachęcam wszystkich do wydania kilkunastu złotych na bilet do kina, bo filmy pokroju Dwóch wież po prostu trzeba obejrzeć na dużym ekranie w otoczeniu przestrzennego dźwięku. Wybierając telewizor czy piętnastocalowy monitor wiele stracicie. Na Dwie wieże w wydaniu celuloidowym patrzeć można z różnych punktów widzenia. Właśnie dlatego nie wystawię żadnej oceny. Po prostu nie potrafiłbym. Pomijając kwestię, czy widz czytał wcześniej pierwowzór, Dwie wieże można postrzegać jako trzy różne obrazy. Primo, jako wysokobudżetowy film naszpikowany efektami specjalnymi i skierowany ku masowemu odbiorcy. W takiej kategorii należą mu się noty najwyższe albo prawie najwyższe, i chyba właśnie w ten sposób ocenia go większość krytyków i recenzentów na całym świecie. Secundo, jako film w ogólnym pojęciu tego słowa. Wtedy wystawiłbym mu ocenę niższą, ale nadal znacznie powyżej przeciętnej. I wreszcie, tertio, jako ekranizację Władcy Pierścieni. Patrząc na film w ten sposób zasługuje on, jak dla mnie, najwyżej na stopień dostateczny. I podkreślę, że we wszystkich trzech przypadkach film zyskuje bardzo wiele dzięki finałowym scenom przedstawiającym bitwę o Rogaty Gród. Bez niej nie byłoby może tragicznie, ale... Nie pomylę się chyba stwierdzając, że powyższy artykuł spotka się z pewnym pozytywnym bądź negatywnym odzewem mailowym. Z chęcią wdam się w polemikę zarówno z tymi, którzy tak jak ja widzieli już Dwie wieże zagranicą (albo w domu w pirackiej wersji), a także z tymi, którzy muszą poczekać jeszcze kilka tygodni na polską premierę. Liczę na to, że będziemy mogli podyskutować między innymi na mailowej grupie dyskusyjnej INKLUZa. A jeżeli ktoś zdecyduje się napisać do mnie prywatnie, obiecuję, że o ile tylko zbierze się wystarczająca ilość korespondencji, nic nie powstrzyma mnie przed napisaniem uzupełnienia swojego artykułu do następnego numeru zinu, w którym wykorzystam Wasze, kierowane bezpośrednio do mnie, komentarze i opinie. Na sam koniec mały apel. Nie zrażajcie się moim sceptycyzmem wobec filmu. Może ja naprawdę jestem zbyt wymagający. Miłośnicy Tolkiena, miłośnicy fantastyki, miłośnicy kina przygodowego koniecznie powinni obejrzeć Dwie wieże, choćby po to, żeby bezpośrednio zweryfikować moją ocenę. Ja z pewnością nie żałuję pieniędzy wydanych na bilet. Jednak zadaję sobie tylko pytanie, czy będzie mi w ogóle zależało na tym, by Dwie wieże obejrzeć powtórnie. Raczej sięgnę po prostu raz jeszcze po książkę...