Ból i cierpienie Radość pochodzi z odkrycia sensu cierpienia - Jan Paweł II. W życiu człowieka są sprawy, cele, których osiąganie sprawia nam wielką przyjemność a nawet radość z podejmowanego trudu. Jest to trud i ból zdobywania czegoś, co akceptujemy dla dobra wyższego. Jest jednak różnica między bólem, który jest nam niespodziewanie dany w różnych wydarzeniach naszego życia, a tym, na który sami się zgadzamy... Mimo wszystko, ludzie starają się unikać cierpienia i bólu. Rodzi się więc pytanie: dlaczego, mimo unikania cierpienia, jest ono w naszym życiu tak bardzo powszechne? Odpowiedzi jest tyle, ile bólu i cierpienia na świecie. Są bardzo osobiste, i dotyczą każdego człowieka. Cierpienie jest po prostu, tak jak śmierć i życie, integralną częścią naszego człowieczeństwa. Papież Jan Paweł II w Liście apostolskim Salvifici doloris, poświęconym cierpieniu mówi: To, co wyrażamy w słowie cierpienie, wydaje się szczególnie współistotne z człowiekiem. Jest tak głębokie jak człowiek właśnie przez to, że na swój sposób odsłania głębię właściwą człowiekowi, i na swój sposób ją przerasta. A zatem, czy jest możliwe osiąganie w życiu czegoś wartościowego bez bólu i cierpienia? Czy można być w pełni prawdziwym człowiekiem bez cierpienia? A czy w ogóle możliwe jest życie jako takie bez doznawania bólu i cierpienia? Cierpienie zdaje się przynależeć do transcendencji człowieka: jest jednym z tych punktów, w których człowiek zostaje niejako skazany na to, ażeby przerastał samego siebie i zostaje do tego w tajemniczy sposób wezwany. Cierpienie jest więc wpisane w kondycję człowieka. Jest integralną jego częścią. Można pytać: skąd się wzięło cierpienie na świecie? Ale, skoro istnieje powszechnie, skupmy naszą uwagę na pytaniu: jaki jest sens cierpienia? Pytanie o sens cierpienia i bólu jest podstawowym pytaniem każdego żyjącego człowieka bez względu na sprawność fizyczną czy umysłową. Odkrywanie jego sensu jest tak samo ważne, jak odkrywanie sensu życia i umierania. Rola lekarzy, osób duchownych, terapeutów, znachorów, czy szamanów 1, wobec ludzi chorych i cierpiących, jest tu nieoceniona. Cierpienie przybiera różne formy: pojawić się może jako świadomość konieczności śmierci, może to być cierpienie związane z procesem umierania, może to być cierpienie jako ból fizyczny, może to być cierpienie z powodu przeżywania jakiejkolwiek niemocy, również może to być najtrudniejsze cierpienie związane z koniecznością przebywania z ludźmi z niższym stopniem świadomości. Doświadczenie uczy, że najbardziej boimy się bólu fizycznego. Patrząc, na przykład, na Jezusa w Getsemani, przed Jego męką, i widząc Go ukrzyżowanego, można zapytać: czego najbardziej się bał, mówiąc: Ojcze, oddal ode Mnie ten kielich i dlaczego mówił: Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią? Myślę, że bał się, jak każdy człowiek, który lęka się straszliwego bólu (odczuwał bliską zdradę i zaparcie się ucznia, czekało Go biczowanie, koronowanie cierniem, bicie) i miał świadomość wielkiego niezrozumienia ze strony uczniów i odrzucenia przez rodaków Jego nauki: Bóg jest Miłością; kocha każdego człowieka 1
bez wyjątku. Większość badaczy Całunu Turyńskiego jako bezpośrednią przyczynę śmierci Człowieka z Całunu podaje: nie wytrzymało Jego serce. Cierpienie Boga związane z przebywaniem z ludźmi o zatwardziałym sercu, nadal trwa. Czy tylko Chrystus cierpi z powodu niezrozumienia najgłębszych intencji serca wobec tych, których kocha? Skoro nawet Chrystus cierpiał i doznawał bólu, zapytajmy: jaki jest związek cierpienia z Bogiem? Mimo doświadczenia ogromnego bólu i cierpienia chorzy o głębokim życiu religijnym podejmują wysiłek trwania przy życiu, by swe cierpienie łączyć z Chrystusem, by uczynić z niego modlitwę za innych, za świat. Cierpienie w większości odbierają jako dar; możliwość lepszego poznania siebie w prawdzie o sobie, a zarazem doświadczenia w nim obecności Boga jako Miłości, tej miłości, której tak bardzo potrzebuje człowiek. Św. o. Pio cierpiąc z powodu stygmatów, jakie otrzymał, pisał: Wiem z całą pewnością, że odczuwam bardzo gwałtowne pragnienie cierpienia i zarazem ustawiczną potrzebę mówienia wciąż do Pana: Albo cierpieć, albo umrzeć, a nawet: Zawsze cierpieć, a nigdy nie umrzeć 2. Jakieś ogromnie wielkie zadowolenie napełnia całe moje serce. Czuję się szczęśliwy i zadowolony. Cierpię jednak zarazem i chciałbym zawsze jeszcze bardziej cierpieć. Czuję, że coraz bardziej spala mnie i wyniszcza jakiś wewnętrzny ogień i pragnę, bym nieustannie był wyniszczany z jeszcze większym natężeniem 3. Św. Faustyna Kowalska, krakowska mistyczka, prosta dziewczyna, napisała jeden z najpiękniejszych traktatów o Trójcy Świętej. W swych doświadczeniach odczuwania obecności Boga, mówi o trwaniu z Nim w pięknej Miłości i jednocześnie o doświadczeniu trwogi, lęku, niepewności, udręk, goryczy: O Piękności niestworzona, kto Ciebie rozpozna ten nic innego kochać nie może. Czuję, że tonę w Nim jako jedno ziarenko piasku w bezdennym oceanie. Czuję, że nie ma ani jednej kropli krwi we mnie, która by nie płonęła miłością do Niego. Czuję otchłań swej duszy bezdenną i nic jej nie wyrówna jeno Bóg sam. Więc dziękuję Ci Jezu za trwogi, lęki, niepewności, za ciemność i gęsty mrok wewnętrzny, za udręki, które wypowiedzieć trudno, w których nas nikt nie zrozumie, za godzinę śmierci, za ciężkość walki w niej, za całą jej gorycz 4. 2
W cierpieniu człowiek doświadcza obecności Boga. Tu jest tajemnica trwania w cierpieniu, pragnienie cierpienia, przeżywania go: człowiek w cierpieniu doświadcza Boga jako Miłości. W miarę, jak uczestniczy w tej miłości, człowiek w cierpieniu odnajduje w końcu siebie: odnajduje duszę, którą zdawało mu się, że przez cierpienie stracił 5. A zwykli ludzie? Za co oni mogą dziękować? Kto może? A kto nigdy nie podziękuje? Przyglądanie się takim sytuacjom życia jest wejściem w inną logikę życia. Zauważyć można, że kondycja ludzka woła w doświadczeniu cierpienia o coś więcej. Jest wołaniem o wydobycie z człowieka nie tylko odpowiedzi o sens tego doświadczenia, ale o możliwość przerastania samego siebie, o bycie człowiekiem w jego najgłębszej prawdzie, o ocalenie człowieka. Nie trzeba cierpieć wraz z Chrystusem, by czuć swoją ludzką godność, by czuć głębię swego człowieczeństwa. Samo cierpienie zmusza jednak człowieka do przekraczania samego siebie, wejścia jeszcze bardziej w głąb, dotknięcia wewnętrznej prawdy o sobie, kieruje też ku solidarności z cierpiącymi. Można w tym momencie czuć się samotnym, opuszczonym. Można też być tak umęczonym z powodu cierpienia, że zamazywać się będzie jego sens. Można nie wytrzymać bólu i cierpienia... To doświadczenie jednak u większości cierpiących okazuje się momentem spotkania z Chrystusem, z Tym, który rozumie ludzkie cierpienie. Cierpiący dostrzegają Tego, KTÓRY JEST obecny w ludzkim cierpieniu, który jest naszym bratem ( W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy - Dzieje Apostolskie 17, 28). Każdy, kto przyjmuje swoje cierpienie, jedna się ze swym cierpieniem..., ten tylko może pomóc innym... Mamy zaufanie tylko do takich osób, które mają odwagę przyznać się do swych ran... 6. Ten moment jest też owym przerastaniem samego siebie. To chwila, w której powstajemy ze snu naszych złudzeń i wyruszamy ku prawdziwemu życiu. Zrozumienie i przyjęcie cierpienia może być momentem zwrotnym czyjegoś życia. W zależności od podejścia można za nie dziękować Bogu, życiu, losowi, albo zupełnie nie dostrzegać wartości tego doświadczenia i szukać winnych swego nieszczęścia. Tymczasem doświadczenie cierpienia nie musi być nieszczęściem człowieka. Papież Jan Paweł II mówi, że: Cierpienie, które pod tylu różnymi postaciami obecne jest w naszym ludzkim świecie, jest w nim obecne także i po to, ażeby wyzwalać w człowieku miłość, ów właśnie bezinteresowny dar z własnego ja na rzecz innych ludzi, ludzi cierpiących (VII, 29). Cały Jego List apostolski Salvifici doloris jest wnikliwym rozważaniem sensu ludzkiego cierpienia w świetle Ewangelii. Papież zaznacza, że cała Biblia mówi o cierpieniu. W poszukiwaniu odpowiedzi o sens cierpienia człowiek jest skłonny zadawać to pytanie nie tylko drugiemu człowiekowi, ale także Bogu. Okazuje się, że cierpienie w odróżnieniu od moralnie rozumianej kary za zło może też być cierpieniem niezawinionym. Jak wskazuje przykład Hioba, może być też próbą. Odpowiedzi na pytanie o sens cierpienia nie można więc wiązać całkowicie z porządkiem moralnym. Papież mówi, że: jest ono tym, co może służyć odbudowie dobra w człowieku. Istotę cierpienia można zrozumieć jedynie przez miłość. Chrystus był ciągle blisko świata ludzkiego cierpienia. Uzdrawiał chorych, pocieszał strapionych, karmił głodnych, wyzwalał ludzi od głuchoty, ślepoty, trądu, opętania i różnych kalectw, trzykrotnie przywrócił umarłego do życia. Był wrażliwy na każde ludzkie cierpienie, zarówno cierpienie ciała, jak i duszy. Najbardziej jednak przybliżył się do cierpienia przez to, że niezawinione wziął na siebie dobrowolnie. Ci, którzy odnajdując sens swego cierpienia w łączności z Chrystusem, odnajdują w swoim cierpieniu pokój wewnętrzny, a nawet duchową radość. Szczególna moc, jaka tkwi w 3
cierpiących, może służyć im samym, dla ich własnych słabości i dla słabości innych, i ułomności świata. Miłosierny Samarytanin jest przykładem zatrzymania się przy cierpiącym i bycia wrażliwym na ludzkie cierpienie, daje cierpiącemu dar z samego siebie. Świat ludzkiego cierpienia przyzywa niejako bezustannie inny świat: świat ludzkiej miłości - i tę bezinteresowną miłość, jaka budzi się w jego sercu i uczynkach, człowiek niejako zawdzięcza cierpieniu (29). Żadna instytucja nie zastąpi ludzkiego serca, ludzkiego współczucia, ludzkiej miłości, ludzkiej inicjatywy, w przypadku wyjścia naprzeciw cierpieniu drugiego człowieka. Pozwolę sobie zakończyć zdaniem Jana Pawła II człowieka obdarowanego cierpieniem: Cierpienie jest w świecie po to, ażeby wyzwalało miłość, ażeby rodziło uczynki miłości bliźniego, ażeby całą ludzką cywilizację przetwarzało w cywilizację miłości. 4
5
1 2 3 4 5 6