Kichająca małpka Kiedy Lili była bardzo mała, tata przynosił jej różne fajne prezenty, stawał przed nią, wyciągał rękę z prezentem w górę, a Lili podskakiwała, usiłując go dosięgnąć. Bardzo lubiła tę zabawę. Tata nigdy nie dawał jej prezentu od razu i tak było jeszcze fajniej. Lili skakała i skakała, a tata opuszczał rękę coraz niżej, aż w końcu mogła złapać swój prezent. Nazywali to zabawą w małpkę. I tyle mniej więcej Lili wiedziała o małpkach - no tyle, że są śmieszne i skaczą. Aha, i jeszcze to, że lubią banany. Kiedy razem z ciotką Małgorzata i panem Tolkiem znalazła się w małpiarni, troszkę się wystraszyła. Małpy są bardzo głośne. A na widok ciotki Małgorzaty, niosącej ze sobą klatkę z papugą w środku, zupełnie zwariowały! Chyba nie należało zabierać papugi Ireny do ZOO. Ona też zaczęła wariować. - Katastrrofa! wrzasnęła. - Makabrra! Horror! Papuga na widok małp darła się jak opętana, a małpy wskakiwały na siatkę i wczepiały się w nią, a potem wisząc na jednej ręce skrzeczały, fukały i piszczały, i zrobił się taki straszny hałas, że sam dyrektor ZOO przybiegł, żeby zrobić z tym porządek. - Droga Pani Małgorzato! - wysapał. - Proszę wybaczyć, ale ta papuga doprowadza małpy do szału. Nigdy nie zachowywały się tak okropnie. To bardzo miłe małpki. Pawiany są na ogół wesołe i przyjazne. - Horror! wrzasnęła znów papuga. - Łobuzerria!
- Cicho już! - ofuknęła ją Ciotka Małgorzata. - Bo cię tu zostawię! Myślisz, że jak jesteś gadającą papugą to wolno ci gadać co tylko chcesz? Nie obrażaj małp! Nie dziwię się, że się zdenerwowały. Podeszła do siatki i słodkim głosem przemówiła do kłębiących się małpek. - Już dobrze, Moje Kochane. Przepraszam za moją papugę. Bywa czasami arogancka. Wydaje jej się, że jest nie wiadomo kim! A przecież i ona, i Wy pochodzicie z afrykańskiej dżungli. Pewnie chciałybyście żyć na wolności i skakać po palmach, prawda? Małpy uspokoiły się i zaczęły przekrzywiać główki, jakby były bardzo zaciekawione. Wydawało się, że naprawdę słuchają słów ciotki Małgorzaty. - Ogród Zoologiczny nie jest najlepszym miejscem dla zwierząt - powiedziała. - Jednak czasami pomaga także chronić zwierzęta, których życie na wolności jest zagrożone. Na miejscu dżungli, z której pochodzicie, pewnie zbudowano już duże miasto. A tutaj macie dużo zieleni i dużo miejsca do zabawy, i jesteście bezpieczne. No i mogą oglądać Was dzieci - O tak - krzyknęła Lili. - Ja nigdy jeszcze nie widziałam małpki z bliska! - To troszkę tak, jakbyście występowały na scenie, prawda? Wszystkie jesteście troszkę jak aktorki. Ludzie przychodzą tu, żeby podziwiać Waszą zwinność. Ciotka Małgorzata mówiła do małp takim miłym, melodyjnym i spokojnym głosem, jakby śpiewała im kołysankę.
- Och Moja Droga - powiedział dyrektor - masz fantastyczne podejście do zwierząt! Te pawiany słuchają Cię zaczarowane! - To dlatego - odparła ciotka Małgorzata - że traktuję je z szacunkiem. Zwierzęta zasługują na szacunek. To nasi krewni. W tym czasie, Lili ośmieliła się już troszkę, podeszła bliżej do siatki i przykucnęła. Naprzeciw niej, bardzo, bardzo blisko siedziało małe małpiątko. Było urocze, było zupełnie jak małe dziecko. Jednak nie skakało jak inne małpki. - Ciociu - szepnęła Lili - czy ta malutka małpka nie jest czasem chora? Ciotka i dyrektor ZOO spojrzeli na małpiątko. - No faktycznie - mruknął dyrektor - nie wygląda zdrowo. Małpka uniosła główkę, zmarszczyła pyszczek i cichutko kichnęła. - Wygląda, że jest bardzo smutna - powiedziała ciotka. - I wygląda mi na głodną. Jest taka słabiutka, że naprawdę zaraz się rozchoruje! - Tak, to prawda, to maleństwo nie chce ostatnio jeść. Weterynarz, który opiekuje się zwierzętami w naszym ZOO dokarmia ją przez butelkę, ale to nie jest takie łatwe. To małpiątko to sierotka. Trafiła do nas przypadkiem. Jest jeszcze za mała, żeby jeść samodzielnie, a karmienie butelką nie przypadło jej do gustu. - Hmm - mruknęła ciotka Małgorzata. - Karmienie dzieci to trudna sprawa. Czasami trzeba im przy tym coś zaśpiewać Dzieci trzeba zabawiać, każdy to wie. Przypuszczam, że tutaj
nie ma na to czasu. Weterynarz ma na głowie mnóstwo innych zwierząt. - To prawda - przytaknął dyrektor. - A może ZOO wypożyczyłoby mi tę małpkę na jakiś czas? - A ale - zająknął się dyrektor - Zoo nie może wypożyczać zwierząt. Nie robimy takich rzeczy. - Wzięłabym ją do domu i odkarmiłabym ją trochę. Bo inaczej to biedactwo nam tu zdechnie! Chyba Pan tego nie chce? - No pewnie, że nie chcę. Kocham zwierzęta! Dlatego pracuję w ZOO. No dobrze, porozmawiam z naszym weterynarzem - Masakrra! - zaskrzeczała na to papuga Irena, ale bardzo cicho. Pan Tolek także spojrzał na ciotkę Małgorzatę z pewnym niedowierzaniem: - Kochana Małgorzato, czy Ty czasami troszeczkę nie przesadzasz? Mieszkasz z gęsią, papugą, hodujesz dwa białe szczury i teraz chcesz jeszcze wziąć do domu małpkę? - Ale ona jest sierotką! - krzyknęła Lili. - I zdechnie, jeśli nie zacznie jeść! Jedna malutka małpa chyba się jeszcze w Domku Niespodziance zmieści!? - Domek Niespodzianka? - uśmiechnęła się Ciotka. Nie wiedziałam, że nazywasz tak mój dom. Bardzo mi się to podoba! - To mój tata zawsze tak mówił - szepnęła Lili. - Teraz, jak tak długo go nie ma, sama czuję się trochę jak sierotka. I bardzo bym chciała pobawić się z tą małpką. I chyba podoba jej
się moja lalka A może kupimy jej taką pluszową małpkę do zabawy? No, żeby ona też miała swoją małą przyjaciółkę! - Doskonały pomysł! - powiedziała ciotka Małgorzata. - Niezły pomysł - mruknął dyrektor. Wieczorem, mała małpka zjadła już kolację w Domku Niespodziance, razem z Lili i ciotką Małgorzatą. I nawet sama trzymała butelkę ze smoczkiem! Salon ciotki Małgorzaty, który wyglądał jak mała dżungla, chyba spodobał się małpce, a małpka bardzo spodobała się Lili. Ciotka Małgorzata po prostu rozpływała się z radości. A papuga Irena robiła głupie miny i prawie gulgotała ze wzruszenia, zamiast skrzeczeć. - Urrocza powtarzała tylko. - Urrocza! Cukierreczek!