Nie chciało mi się dzisiaj poszczęścić, odpowiedział, ale dopadłem trzech żołnierzy. Oni są pewni. - Tak, trzech żołnierzy, odpowiedziała, Musi coś w tym być, że nie mogą ci uciec. Diabeł rzekł zaś dziko: Są moi, ale zadam im jeszcze zagadkę. Nigdy jej nie odgadną. - A cóż za zagadkę? zapytała. Zaraz ci powiem: W wielkim morzu północnym leży martwy koczkodan, a ma być ich pieczenią, żebro wielkiego wieloryba, ich srebrną łyżką, a stare puste końskie kopyto ich kielichem na wino. Gdy diabeł poszedł do łóżka, babcia podniosła kamień i wypuściła żołnierza. Miałeś wszystko na uwadze? - Tak, rzekł, wiem wszystko i dam sobie radę. Potem musiał wykraść się przez okno i pospieszyć do swych kompanów. Opowiedział im, jak babcia przechytrzyła diabła, jak usłyszał rozwiązanie zagadki. Wszyscy się ucieszyli i byli dobrej myśli, wzięli swój bacik i natrzaskali sobie tyle pieniędzy, że aż skakały po ziemi. Siedem lat minęło, diabeł więc przyszedł ze swą książką, pokazał im podpisy i rzekł: Zabiorę was do piekła, a dostaniecie tam strawę. Jeśli zgadniecie, jaką pieczeń dadzą wam jeść, będziecie wolni i pozwolę wam zachować bacik. Zaczął tedy pierwszy żołnierz: W morzu północny leży martwy koczkodan, to będzie nasza pieczeń. Diabeł zeźlił się, zrobił hm! hm! hm! i zapytał drugiego: A co będzie waszą łyżką? - Żebro wieloryba będzie naszą srebrną łyżką. Diabeł skrzywił twarz, mruknął trzy razy hm! hm! hm! i rzekł do trzeciego: Wiecie, co będzie waszym kielichem na wino? - Stare końskie kopyto. To będzie nasz kielich. Odleciał więc diabeł z głośnym krzykiem i nie miał już nad nimi mocy. A oni zachowali swój bacik, trzaskali zeń pieniędzy, ile chcieli, żyli w radości aż po ich koniec. 11
Była wielka wojna, a król miał wielu żołnierzy, lecz mało dawał im żołdu, tak że nie mogli z tego wyżyć. Zebrało się więc trzech i chciało uciec. Jeden rzekł do drugiego: Jeśli nas złapią, powieszą nas na szubienicy. Jak mamy to zrobić? Drugi zaś rzekł: Widzicie ten łan zboża, jeśli się w nim schowamy, nie znajdzie nas żaden człowiek. Wojsku nie wolno tu wchodzić, a jutro muszą ruszać w drogę. Weszli więc w zboże, lecz wojsko nie odeszło, lecz wciąż leżało dokoła. Siedzieli w zbożu dwa dni i dwie noce i byli tak bardzo głodni, że mało nie poumierali, lecz mimo to nie wychodzili, bo wtedy śmierć byłaby pewna. Rzekli tedy: I na cóż była nasza ucieczka, skoro teraz nędznie zdychamy. Po niebie leciał właśnie ognisty smok, obniżył ku nim lot i zapytał, dlaczego się schowali, oni zaś odpowiedzieli, Jesteśmy trzej żołnierze. Musieliśmy brać nogi za pas, bo żołd nasz był skąpy, a teraz przyjdzie nam pomrzeć z głodu, jeśli będziemy tak leżeć, albo pobujać się na szubienicy, jeśli wyjdziemy. - Jeśli przez siedem lat, będziecie mi służyć, rzekł smok, przeprowadzę was przez wojska, że nikt was nie złapie. - Nie mamy wyboru i musimy na to przystać, odpowiedzieli. Złapał ich zatem smok w swoje pazury i przeniósł ich w powietrzu ponad wojskiem i postawił ich het daleko na ziemi. Lecz smok to nikt inny jak diabeł. Dał im mały bacik i rzekł Bijcie i strzelajcie z niego, a wokół was będą skakały pieniądze. Jeno wedle waszej woli, a pożyjecie jak wielcy panowie, będziecie trzymać konie, a jeździć wozami. Po upływie siedmiu lat będziecie moi. Potem otworzył przed nimi książkę i wszyscy trzej musieli się w niej podpisać. Lecz zadam wam jeszcze zagadkę, 10 3
rzekł diabeł, Jeśli zgadniecie, uwolnię was ze swej mocy. Po tych słowach odleciał od nich daleko, a oni podróżowali ze swoim bacikiem, mięli pełno pieniędzy, kazali sobie pańskie odzienie uszyć i ruszyli w świat. A gdzie byli, tam żyli w radości i wspaniałościach, jeździli na koniach i wozach, jedli i pili, lecz nic złego nie czynili. Czas mijał im szybko, a gdy przeszło prawie siedem lat, obleciał i strach. Trzeci nie przejmował się: Bracia, nie trwóżcie się, nie upadłem na głowę i zagadkę odgadnę. Wyszli więc w pole i usiedli, lecz dwóch miało strapione twarze. Przyszła jeszcze stara kobieta i zapytała, czemu są smutni. Ach, cóż wam do tego. I tak nie możecie nam pomóc. - Kto wie, odpowiedziała, powierzcie mi jeno swe smutki. Opowiedzieli jej więc, że są w służbie diabła od prawie siedmiu lat, że dał im pieniędzy jak siana, że zapisali mu swe dusze, a teraz muszą je oddać, jeśli po siedmiu latach nie odgadną zagadki. Stara rzekła: Jeśli mam wam pomóc, to jeden z was musi pójść do lasu. Będzie tam obsunięta ściana skalna, a będzie wyglądała, jak domek. Będzie musiał tam wejść, bo tam znajdzie ratunek. Dwóch smutnych pomyślało: To nas i tak nie uratuje. i nie ruszyli się z miejsca, lecz trzeci, ten wesoły, wyruszył w las, aż w końcu znalazł skalną chatę. W domku siedziała kobieta stara jak głaz, a była to babcia diabła i zapytała go, skąd to przychodzi i czego tutaj chce. Opowiedział jej wszystko, co się stało, a ponieważ spodobał jej się, zlitowała się i rzekła, że mu pomoże. Podniosła wielki kamień, który leżał nad piwnicą, i rzekła: Schowaj się. Będziesz wszystko słyszał, o czym mowa. Siedź tylko cicho i nie ruszaj się z miejsca, gdy przyjdzie smok i zażąda jadła. Babcia nakryła do stołu, przyniosła trunków i jadła, że był zadowolony, zapytała go, jak minął dzień i ile dusz zdobył. 5