Klub Historyczny im. gen. Stefana Roweckiego "GROTA" Źródło: http://www.klub-generalagrota.pl/kg/baza-wiedzy/referaty/656,zalozenia-operacji-ostra-brama-oddzialy-nowogrodzkie-w-w alce-o-wilno.html Wygenerowano: Czwartek, 22 grudnia 2016, 22:45 Założenia operacji Ostra Brama. Oddziały nowogródzkie w walce o Wilno Kazimierz Krajewski Koncepcja operacji Ostra Brama pojawiła się w planach dowództwa Armii Krajowej stosunkowo późno. Początkowo okręgi Wilno i Nowogródek, działające zresztą samodzielnie, miały wyznaczone odrębne zadania na moment przełomowy. Do czasu wykrystalizowania się w KG AK planu akcji Burza, tj. do listopada 1943 r., Nowogródzki Okręg AK obowiązywały wyznaczone zadania osłonowe wobec przewidywanego powstania powszechnego wewnątrz kraju. Miały one charakter wystąpień dywersyjnych; polegały na uderzeniu w niemieckie szlaki komunikacyjne, mosty i węzły kolejowe. Należy też zaznaczyć, że Komendant Okręgu ppłk Jan Szulc vel Janusz Szlaski Prawdzic wyraźnie podaje w swych wspomnieniach, iż ze względu na złe stosunki z partyzantką sowiecką, uzyskał jeszcze od Komendanta Głównego AK gen. S. Roweckiego Grota zgodę na wycofanie najbardziej zagrożonych ludzi na zachód, do Polski centralnej, gdzie mogliby zostać użyci do dalszych działań. Przyjęcie takiego rozwiązania dawało możliwość wykonania powierzonych zadań dywersyjnych stosunkowo nieznacznymi siłami patroli saperskich Okręgu, przy jednoczesnym uchronieniu organizacji terenowej AK przed masową dekonspiracją wobec wkraczających Rosjan. Rozkaz Komendanta Głównego AK nr 1300/III z dnia 20 XI 1943 r. informujący o koncepcji akcji Burza wprowadzał zasadniczą zmianę w planie użycia sił Okręgu Nowogródzkiego w momencie przełomowym. Do Burzy w Nowogródzkiem przeznaczono teraz znacznie większe siły, już nie tylko patrole saperskie, lecz również oddziały partyzanckie i zmobilizowane oddziały terenowe. Siły te miały wykonać akcje dywersyjne na szlaki komunikacyjne, atakować wycofujące się tylne straże wojsk niemieckich i po stoczonej walce ujawnić się wobec Armii Czerwonej, występując w roli gospodarza terenu. Jednak koncepcja ewakuowania ludzi najbardziej zagrożonych wobec Sowietów nie została w tym czasie jeszcze oficjalnie odwołana. W początku czerwca 1944 r. Komendant Okręgu Nów wydał rozkaz przeprowadzenia likwidacji szeregu umocnionych posterunków niemieckich strzegących granicy pomiędzy Generalnym Kommissariatem Ostland i Bezirk Białystok. Celem tej operacji było oczyszczenie granicy z niemieckich załóg, dla zabezpieczenia swobodnego przemarszu części oddziałów Nowogródzkiego Okręgu AK na zachód. Nawiązał też kontakt z Białostockim Okręgiem AK w sprawie przemarszu swych sił przez jego teren. Nową sytuację stworzyło pojawienie się na kresach mjr./ppłk. cc Macieja Kalenkiewicza Kotwicza, pracownika Oddziału Operacyjnego Komendy Głównej AK. W kwietniu 1944 r., już jako dowódca Zgrupowania Nadniemeńskiego, opracował on w tajemnicy wstępną koncepcję opanowania Wilna siłami Armii Krajowej znaną już wkrótce jako operacja Ostra Brama. Było to daleko posunięte odstępstwo od planu Burza, który pierwotnie wyłączał wielkie miasta z wystąpień zbrojnych. Można zastanawiać się, skąd wziął się sam pomysł niektórzy upatrują w nim inspirację ideą Uderzenia, tj. czynu zbrojnego dokumentującego metodą faktów dokonanych polską państwowość na wschodzie. Kotwicz znał dowódcę oddziałów Uderzenia, operujących w polu od 1942 r., tj. ppor. Sablewskiego (był on nawet przez jakiś czas jego podkomendnym). To jednak jest tylko hipoteza. Jakkolwiek by nie było, mjr Kotwicz oceniał, że liczące się zbrojne wystąpienie znacznych sił AK w tym dużym mieście mogłoby zmusić sowietów do poważnego, sojuszniczego potraktowania Armii Krajowej, zaś nad ewentualnym gwałtem ze strony rosyjskiej sprzymierzeni nie mogliby przejść do porządku dziennego, tak jak nad wydarzeniami rozgrywającymi się w małych wołyńskich miejscowościach o nic niemówiących w świecie nazwach. Polska operacja wojskowa w Wilnie pokazałaby rzeczywisty stosunek Stalina do sprawy polskiej niezależnie od wygłaszanych przez niego deklaracji. W ten sposób Wilno stałoby się eksperymentem, swoistym papierkiem lakmusowym, ukazującym jak Rosjanie potraktują oddziały AK występujące jako gospodarz terenu, w wyzwoleniu którego odegrały istotną rolę. Plan opracowany przez mjr. Kotwicza zakładał udział w operacji oddziałów Okręgu AK Wilno i Nowogródek, przy czym opowiadał się on zdecydowanie za podporządkowaniem całości sił AK z tego terenu jednemu ośrodkowi decyzyjnemu Komendzie Wileńskiej. Kotwicz na własną rękę nawiązał kontakt z Komendantem Wileńskiego Okręgu AK ppłk. Aleksandrem Krzyżanowskim Wilkiem, jego szefem sztabu mjr. Lubosławem Krzeszowskim Ludwikiem i zastępcą Delegata Rządu dr. J. Dobrzańskim Maciejem, pozyskując ich całkowicie dla swej koncepcji. Od tej chwili starania w Komendzie Głównej AK o uzyskanie zgody na przeprowadzenie operacji Ostra Brama wziął na siebie ppłk Wilk i czynniki wileńskie. Starania te uwieńczone zostały powodzeniem. W maju 1944 r. ppłk Wilk zreferował pomysł zdobycia Wilna własnymi siłami w Kom. Gł. AK i uzyskał jej akceptację. Trzeba dodać, że Kotwicz dokonał też oceny jednostek bojowych Okręgu Nowogródek, formułując sugestie co do ich obsady dowódczej. O decyzji podporządkowania sił Okręgu Nowogródek ppłk. Wilkowi i ich udziale w akcji na Wilno ppłk Prawdzic został powiadomiony na odprawie w Komendzie Głównej AK w Warszawie w dniu 12 VI 1944 r. Jednocześnie odwołano go z funkcji Komendanta Okręgu. Na jego miejsce mianowano świeżo przybyłego z Anglii ppłk. dypl. cc. Adama Szydłowskiego
Poleszuka. Prawdzic został jednocześnie poinformowany przez gen. Bora o tym, że koncepcja wycofania na zachód zagrożonych ludzi jest całkowicie nieaktualna. Oddziały partyzanckie, nawet te najbardziej uwikłane w konflikt zbrojny z Sowietami, miały pozostać na terenie Okręgu Nów i wziąć udział w akcji wileńskiej. Można dodać, że dotychczasowy komendant Okręgu, nie chcąc opuszczać swych żołnierzy w momencie, w których będą się rozstrzygały nie tylko ich losy, ale i losy całego kraju, poprosił o zgodę na powrót na Nowogródczyznę i pozostanie tam jako dowódca jednego ze zgrupowań partyzanckich. Gen. Bór udzielił mu takiego zezwolenia. Nowy komendant Okręgu dotarł na Nowogródczyznę dopiero 23 VI 1944 r. Rzeczywiste kierownictwo działań w momencie przełomowym znalazło się w rękach ppłk. Wilka i jego sztabu, gdyż ppłk Poleszuk ze względu na brak czasu nie był w stanie nawet zapoznać się z powierzonym sobie Okręgiem. Jeszcze przez kilka dni po ruszeniu wielkiej ofensywy sowieckiej w towarzystwie ppłk. Wilka objeżdżał podległy sobie teren, dokonując przeglądu swoich sił. W Okręgu Nowogródzkim do akcji wileńskiej przeznaczono większość oddziałów znajdujących się już w polu. Zorganizowane były one w 5 zgrupowań, tworzonych przez 9 batalionów piechoty, 7 szwadronów kawalerii, 4 mniejsze pododdziały łącznie około 7000 żołnierzy. Szybkie przesuwanie się frontu spowodowało, że obaj dowódcy musieli przerwać zaplanowany przegląd. Ppłk Wilk wydał rozkaz przyspieszający termin uderzenia na Wilno. Miało ono nastąpić nocą z 6 na 7 VII 1944 r. Rozkaz dla oddziałów nowogródzkich wydany został 3 lipca. Najwcześniej dotarł do niektórych z nich pod koniec tegoż dnia. Do innych, stojących dalej, dzień lub dwa później. W efekcie oddziały nowogródzkie miały od trzech do jednego dnia na przybycie pod Wilno i odległość od 100 do 200 km do pokonania, w terenie znacznie nasyconym wycofującymi się jednostkami niemieckimi. Przyjrzyjmy się, jak wykonanie tego rozkazu wyglądało w poszczególnych batalionach. I, III i VI/77 pp AK, liczące łącznie 1500 ludzi, znajdowały się na terenie ośrodka Iwje- Juraciszki pod Trabami. Tu kilka dni wcześniej atakowały wycofujące się kolumny antypartyzanckich jednostek niemiecko-białoruskich. Pod Bokszyszkami rozproszyły kompanię, a w Tranbach rozbiły batalion przeciwnika. Rozkaz udziału w operacji Ostra Brama otrzymały 3 VII 1944 r. i wykonały go, pospiesznie maszerując pod Wilno. Po drodze rozbrajały napotykane mniejsze grupki Niemców. W tym samym dniu rozkaz dotarł do II i V batalionu 77 pp AK, znajdujących się najbliżej Wilna, w rejonie Werenowa i Ejszyszek. II batalion szedł na Wilno przez Puszczę Rudnicką. Podczas marszu wykonał kilka akcji, m.in. jego pododdział, prowadząc rozpoznanie w kierunku Białej Waki, wziął do niewoli pluton Wehrmachtu. W przeddzień ataku na Wilno batalion znalazł się w bezpośredniej bliskości miasta, na południowy-zachód od niego. Ponieważ nowomianowany dowódca V batalionu kpt. Bustromiak kilka godzin wcześniej wyruszył w kierunku Lidy, aby załatwić sprawy organizacyjne Oddziału II, i zabrał ze sobą pierwszą kompanię, batalion poszedł na Wilno w osłabionym składzie pod dowództwem kpt. J. Bobina Kaliny. 6 lipca osiągnął skraj podwileńskiej wsi Góry. Po drodze ostrzelał niemiecką kolumnę samochodową pod Rukojniami, zaś 6 lipca miała potyczkę z niemiecką kolumną taborową. Dowódca VII batalionu, rozlokowanego w pow. szczuczyńskim, otrzymał rozkaz udziału w operacji wileńskiej 4 VII 1944 r. Miał do pokonania trasę 125 km. Ppor. Ostoja był świadomy, że nie zdoła na czas wykonać go, nie miał też serca do tej operacji. Szansę na wykonanie rozkazu zmniejszyło jeszcze poświęcenie całego dnia na przygotowania do wymarszu. Batalion wyruszył dopiero 5 VII 1944 r. Szosę Ejszyszki Wilno pokonał dzięki temu, że wykonał przy pomocy oddziału wydzielonego uderzenie na niemiecką kolumnę samochodową, co zablokowało okresowo ruch na tym szlaku i pozwoliło na sforsowanie go przez batalion kilka kilometrów dalej. Po dwóch dniach osiągnął skraj Puszczy Rudnickiej w rejonie Posolczy. Dla żołnierzy IV batalionu 77 pp AK ppor. Czesława Zajączkowskiego Ragnera wykonanie rozkazu udziału w operacji wileńskiej wymagało poświęcenia graniczącego z utratą instynktu samozachowawczego. Jednostka ta od przeszło roku walczyła z partyzantką sowiecką, broniąc przed nią linii Niemna. Pomimo to rozkaz, który dotarł do batalionu 4 lub 5 lipca został wykonany. Ragnerowcy, kwaterujący nad Niemnem na południe od Lidy, mieli do pokonania około 120 km w linii prostej, a w rzeczywistości 160 170 km. Po drodze, pomiędzy Żyrmunami i Bastunami po zetknięciu się z czołówkami sowieckimi nastąpiła wymiana dowództwa. Ragner i dowódcy kompanii ze względów bezpieczeństwa zostali ukryci wśród żołnierzy, komendę batalionu objął por. Mieczysław Szczerski Szczerbic. W czasie marszu stoczono kilka walk z Niemcami. Na szosie Lida Grodno zaatakowano kolumnę samochodową, niszcząc cztery pojazdy, w kolejnej akcji rozbito jednostkę wojskową, która zatrzymała się na postój w majątku Żyrmuny. Rozbrojono też jednostkę własowską pod Śliżunami. Po zetknięciu się z jednostkami Armii Czerwonej przekazano im blisko 150 jeńców. Do spotkania doszło na terenach leżących na północ od Lidy. Dowództwo sowieckie skierowało IV batalion nie pod Wilno, gdzie zdążał, lecz na wschód do Lipniszek, gdzie został skoszarowany. Dopiero nocą 11 VII 1944 r. por. Szczerbic, zmyliwszy czujność Rosjan, zdołał wyprowadzić większość podkomendnych z miasteczka i poprowadzić ich pod Wilno. Dotarł tam jednak dopiero 16 VII 1944 r. VIII batalion 77 pp AK Bohdanka początkowo nie był przeznaczony do udziału w akcji wileńskiej. Miał inne zadanie, polegające na ochronie przeprawy przez Niemen w Dokudowie. Skąd taka potrzeba? Liczono, iż oddziały AK zmobilizowane w obwodach Baranowicze, Nieśwież i Słonim powinny mieć możliwość dołączenia do głównych sił okręgu. Jednak ostatecznie i Bohdanka otrzymał rozkaz włączenia się do akcji wileńskiej. Nastąpiło to wieczorem 4 VII, po zwycięskiej bitwie stoczonej w rejonie przeprawy z jednostką Wehrmachtu. Broniono się z pozycji umocnionych dwoma
ziemno-drzewnymi bunkrami, w końcowej fazie walki oddziały AK użyły zdobytego dwa dni wcześniej samochodu pancernego. Na zmianę koncepcji użycia Bohdanki mogła wpłynąć opinia Kotwicza, który stwierdzał, że byłoby przestępstwem niewykorzystanie tej świetnej jednostki w akcji wileńskiej. Jednocześnie wiadomo już było, że oddziały obwodów Baranowicze i Nieśwież będą akcję Burza wykonywały na swoim macierzystym terenie, ochranianie więc przeprawy pod Dokudowem nie wydawało się już konieczne. 5 VII 1944 r. Bohdanka wyruszyła z Dokudowa, lecz o dotarciu pod Wilno w dwa dni nie mogło być nawet mowy. Pokonując ogromne trudności i przemykając się pomiędzy jednostkami niemieckimi i sowieckimi, Bohdanka dotarła pod Wilno już po wygaśnięciu walk o miasto. Pod wpływem Kotwicza zdecydowano, że do akcji wileńskiej rzucone zostanie także Zgrupowanie Stołpeckie, dowodzone przez por. A. Pilcha Górę, Dolinę, odcięte od głównych sił Okręgu olbrzymim masywem Puszczy Nalibockiej, opanowanym przez partyzantkę sowiecką. Zgrupowanie Góry znajdowało się aż pod starą granicą, na południe od Iwieńca. Liczyło łącznie około 800 ludzi (był to I/78 pp AK i dywizjonu 27 p.uł. AK). Dotychczas zgrupowanie było nastawione na ochronę ludności przed terrorem czerwonej partyzantki, a w perspektywie miało też wydzielonym pododdziałem uderzyć na niemiecki obóz koncentracyjny w Kołdyczewie i uwolnić więźniów. Ponieważ na odprawie dowódców jednostek partyzanckich w dniu 17 VI 1943 r. reprezentujący Zgrupowanie por. F. Rybka Kula ocenił, iż nie zdoła ono we własnym zakresie dołączyć do głównych sił Okręgu przeznaczonych do udziału w operacji wileńskiej, mjr Kotwicz postanowił przyjść mu z pomocą. Osobiście zamierzał przedrzeć się na teren obwodu Stołpce i wyprowadzić stamtąd oddziały ppor. Góry. Miejsce spotkania obu jednostek wyznaczył niezbyt precyzyjnie pod Wołożynem na dzień 10 VII 1944 r. W celu zrealizowania swego zamiaru mjr Kotwicz zmontował improwizowany batalion Bagatelka w sile ponad 400 żołnierzy, z którym 23 VI 1944 r. wyruszył z Dokudowa nad Niemnem na wschód. Niestety po drodze Kotwicz uwikłał się w walki z Niemcami pod Dyndyliszkami i Kwiatkowcami, przy czym został ranny w rękę (amputowano mu ją w szpitalu polowym Wileńskiego Okręgu AK). Nie tylko, że nie zrealizował swego zamysłu wyprowadzenia oddziałów stołpeckich zza Puszczy Nalibockiej, ale sam będąc głównym reżyserem akcji wileńskiej został wyeliminowany z jej realizacji, jak się wkrótce okazało, z jak najfatalniejszym dla jej przebiegu skutkiem. Por. Góra, nie doczekawszy się zapowiadanego mjr. Kotwicza i nie mając aktualnych rozkazów z Komendy Okręgu, zdecydował się dołączyć do swego bezpośredniego przełożonego inspektora baranowickiego kpt. Józefa Wierzbickiego Józefa. Po rozbrojeniu 30 czerwca 1944 r. załogi policyjnej w Rakowie (pow. Mołodeczno) oraz zmobilizowaniu żołnierzy tamtejszej placówki AK, 1 lipca 1944 r. ruszył całością sił za Niemen w Nieświeskie, a następnie Baranowickie, gdzie miał nadzieję nawiązać kontakt z kpt. Józefem. Pod Połoneczką stoczył walkę z jednostką Ostlegionu. W ciągu dwóch kolejnych dni nie zdołał nawiązać łączności z kpt. Józefem. Zagrożony ogarnięciem przez szybko zbliżający się front, por. Góra szybko poszedł na zachód i 3 VII 1944 r. był już pod Słonimiem. Dopiero tutaj dogonił go łącznik kpt. Józefa, przywożąc rozkaz datowany na 2 lipca, wyznaczający szczegółowe zadania w Burzy dla poszczególnych pododdziałów. W związku z zajęciem powiatu nieświeskiego i części powiatu baranowickiego przez Armię Czerwoną rozkaz ten był jednak spóźniony i niemożliwy do wykonania. W tej sytuacji Góra zdecydował się kontynuować marsz na zachód, mając przeświadczenie, że pod Warszawą rozstrzygną się losy Polski i Armii Krajowej. Przez teren województwa białostockiego i warszawskiego dotarł w końcu lipca do Puszczy Kampinoskiej pod Warszawą. W efekcie, mimo iż wszystkie oddziały starały się otrzymany rozkaz marszu na Wilno wykonać, pod miastem w dniu 6 VII 1944 r. znalazła się tylko część sił Okręgu Nów. Były to I, II, III, V i VI bataliony 77 pp AK. Batalion II por. Krysi nie otrzymał jednak żadnych konkretnych rozkazów, dlatego też nie uczestniczył w ataku na miasto. Na odcinku południowo-zachodnim sytuacja taka nie była żadnym wyjątkiem trzy brygady: 6 i 7 oraz brygada Gozdawy nie wzięły udziału w operacji (dwie pierwsze dostały rozkazy, ale nie były w stanie ich wykonać, do Gozdawy rozkazy nie dotarły. Po pierwszych próbach rozbrajania oddziałów wileńskich przez Rosjan batalion por. Krysi okresowo wycofał się nawet na południowy zachód od miasta. Ostatecznie w ataku nocą z 6 na 7 VII 1944 r. brały udział cztery bataliony nowogródzkie I, III, V i VI/77 pp AK, a także kilka mniejszych pododdziałów (m.in. jeden z plutonów IV batalionu), liczące łącznie około 1900 partyzantów nowogródzkich (tj. około 47 % sił użytych do ataku z zewnątrz). Wspomniane cztery bataliony zostały przydzielone do sformowanych naprędce improwizowanych zgrupowań mjr. Pohoreckiego i Jaremy. III/77 pp AK (UBK) nacierał na odcinku wsi Góry, gdzie zlokalizowany był jeden z niemieckich węzłów obrony Wilna, a także szereg przypadkowych jednostek, które zatrzymały się tam na noc (m.in. szkoła psów policyjnych SS i kolaboranckie pododdziały rosyjskojęzyczne). Po zaciętej całonocnej walce wieś Góry została zdobyta przez UBK. Główny bunkier niemiecki, na którym załamywały się polskie ataki, padł dopiero po oddaniu kilku celnych strzałów ze zdobycznego działka ppanc. I i VI bataliony 77 pp AK nacierały na odcinku przedmieścia Hrybiszki w kierunku na Rossę. Przełamały pierwszą linię niemieckiej obrony, zaś pododdziały I batalionu zdobyły nawet jeden z bunkrów. V batalion, idący w drugim rzucie, nieco z zachodniego boku natarcia UBK wszedł do akcji rankiem 7 VII 1944 r. Jednak wobec wejścia do akcji niemieckiego lotnictwa i pociągu roboczego, a także wobec ogólnego załamania się polskiego natarcia, podobnie jak inne oddziały AK otrzymał rozkaz odwrotu. Bataliony nowogródzkie, podobnie jak oddziały Okręgu Wilno, wycofały się ostrzeliwane przez niemiecką artylerię i atakowane przez lotnictwo. Poniosły dalsze wysokie straty, trudne do precyzyjnego określenia. Największe, sięgające 40 zabitych, miał III batalion 77 pp AK (UBK). Bataliony I i VI straciły po co najmniej kilkunastu poległych każdy (starty VI batalionu mogły być nawet większe było wielu zaginionych i poległych, których nie zdołano zabrać ze sobą). Straty V
batalionu poniesione podczas odwrotu były stosunkowo nieznaczne. Ogółem operacja wileńska kosztowała bataliony nowogródzkie około 100 poległych (w tym dwóch dowódców kompanii i co najmniej czterech dowódców plutonów), nie licząc kilkakrotnie większej liczby rannych. Nasuwają się pewne uwagi natury ogólnej w związku z rzuceniem do akcji wileńskiej batalionów nowogródzkich. Przede wszystkim rozkaz przyspieszający termin akcji dotarł do nich zbyt późno. Fakt ten przesądził o niemożliwości przybycia na dzień 6 VII 1944 r. pod Wilno znacznej części oddziałów nowogródzkich. Na czas zdołały dotrzeć te bataliony, do których rozkaz o udziale w akcji wileńskiej dotarł najwcześniej już 3 lipca, i które miały najkrótszą drogę do przebycia. Niestety, nie wszystkie oddziały, które dotarły na czas pod Wilno, zostały odpowiednio wykorzystane przez dowództwo operacji (np. świetna jednostka, jaką był II/77 pp AK, nie uczestniczyła w ataku, bo po prostu nie dostała żadnego konkretnego rozkazu). Natomiast te oddziały, które były znacznie oddalone i rozkaz otrzymały z opóźnieniem, nie mogły go terminowe wykonać. Jednak wszystkie oddziały nowogródzkie do których dotarł rozkaz, podjęły marsz na Wilno, przybywając tam z kilkudniowym opóźnieniem. Improwizowany charakter operacji jest widoczny zwłaszcza wyraźnie na tle sposobu użycia oddziałów nowogródzkich. Atakowały one miasto frontalnie, jak regularne wojsko, wprost z długiego marszu. Warto tu wspomnieć, że w czasie nocnego boju o bunkry we wsi Góry, dowóca 1 kompanii III/77 pp AK (UBK) ppor. S. Karolkiewicz Szczęsny wysunął propozycję pozostawienia niezdobytych punktów niemieckiego oporu i przenikanie mniejszymi pododdziałami (pluton, kompania) do miasta. Koncepcja ta nie została jednak zaakceptowana przez dowództwo tego odcinka natarcia. Z relacji żołnierzy i dowódców pododdziałów wynika, że oddziały nowogródzkie nie otrzymały aktualnego rozpoznania wywiadowczego, przewodników i należytej łączności a przecież przyszło im działać w nieznanym sobie terenie. Ponieważ koncepcja operacji wyklarowała się dosłownie w ostatniej chwili, w oddziałach nowogródzkich nie prowadzono szkolenia z zakresu walk w mieście. Na niedopracowaniu szczegółów realizacji operacji wileńskiej niewątpliwie negatywnie odbiła się nieobecność jej inicjatora mjr. Kotwicza. Ten oficer o wybitnej osobowości, posiadał bardzo pozytywny wpływ na kadrę i żołnierzy. Niewątpliwie zadbałby też o dopracowanie takich szczegółów, jak chociażby zorganizowanie należytej łączności z oddziałami nowogródzkimi, które dotarły pod Wilno. Pomimo tych wszystkich mankamentów, oddziały nowogródzkie spełniły, na miarę swych możliwości, postawione przed nimi zadania. Warto zwrócić uwagę, iż Okręgom Wilno i Nowogródek, które w 1942, i nawet jeszcze w 1943, uznawano, ze względu na stan organizacyjny, za niekwalifikujące się do realizacji zadań powstańczych, ostatecznie w 1944 r. przeprowadziły największą poza powstaniem warszawskim operację zbrojną AK w ramach Burzy. Co było dalej? Oddziały nowogródzkie, odcięte od Wilna przez regularne jednostki Armii Czerwonej, które w międzyczasie weszły do boju, nie uczestniczyły już w dalszych walkach o miasto. Ppłk Wilk wydał rozkaz ściągnięcia pod Wilno na koncentrację w rejonie Wołkorabiszek wszystkich batalionów nowogródzkich. Rozkaz ten dotarł nawet do tych jednostek, które zdołały znacznie oddalić się od miasta. Łącznie 17 lipca 1944 r. pod Wilnem znajdowało się około 5500 żołnierzy Okręgu Nów. Nowogródzkie oddziały AK ściągnięte pod Wilno podzieliły losy oddziałów wileńskich, zdeterminowane decyzjami władz sowieckich realizowanymi od 17 VII 1944 r. Większość dowódców oddziałów nowogródzkich, znając Sowietów i nie mając do nich zaufania, świadomie uchyliła się od udziału w odprawie w Boguszach. Dzięki temu mogli wraz w Kotwiczem szybkim nocnym marszem poprowadzić swe oddziały do Puszczy Rudnickiej. Jedynie IV batalion został rozbrojony już nocą z 17 na 18 VII, podczas nieudanej próby odskoku spod Wołkorabiszek. W Puszczy Rudnickiej miała miejsce słynna narada, podczas której większość kadry opowiedziała się za niepodejmowaniem otwartej walki z Rosjanami. Bataliony zostały rozformowane, a ich żołnierze zwolnieni do domów. Wyznaczeni oficerowie poprowadzili chętnych na punkt zborny w Gudełkach, skąd trafili do obozu w Miednikach. Trudno powiedzieć, ilu nowogródzkich akowców znajdowało się wśród więźniów. Zapewne stanowili sporą część spośród zgromadzonych tam ponad 6000 osób, jako że pochodzili z odległych miejscowości i mieli znacznie trudniejszy odskok niż miejscowi żołnierze wileńscy. Szereg pododdziałów podjęło jednak próbę zorganizowanego odskoku na swój macierzysty teren. M.in. w kilka tygodni później nowy komendant okręgu udzielił pochwały żołnierzom VI batalionu, którzy nie stawili się na punkcie zbornym w Gudełkach, nie poszli w rozsypkę, ale w zwartych grupach usiłowali powrócić pod Iwje i Juraciszki. Akcję Burza wykonywały też oddziały Nowogródzkiego Okręgu AK zmobilizowane w powiatach leżących na południowym brzegu Niemna. Pierwszy działania rozpoczął Ośrodek Nieśwież Strażnica. Na terenie gminy Zaostrowiecze zmobilizowani żołnierze AK atakowali wycofujące się mniejsze grupy Niemców, zdobywając duże ilości broni. Następnie, sformowani w kompanię pod dowództwem ppor. Pociska wkroczyli do Klecka. Tutaj zostali rozbrojeni przez Armię Czerwoną. Żołnierze kompanii terenowej Nieśwież, dowodzonej osobiście przez komendanta Ośrodka Strażnica por. S. Wintera Stanleya, zbierali się w Albie pod Kleckiem. Jednostka ta wykonała zadania burzowe w ograniczonym zakresie. Wobec informacji o rozbrajaniu oddziałów AK przez Sowietów por. Stanley rozformował kompanię i, chcąc uniknąć aresztowania lub wcielenia do Armii Czerwonej, zdecydował się, wraz z wieloma podkomendnymi, na wstąpienie do Armii Berlinga. W Ośrodku Baranowicze Puszcza koncentracja zarządzona przez inspektora kpt. J. Wierzbickiego Józefa rozpoczęła się 3 VII 1944 r. w majątku Koźlakiewicze (na płn.-zach. od Baranowicz). Łącznie stawiło się tu około 300 uzbrojonych żołnierzy AK. Na czele tego oddziału kpt. Józef zaatakował jednostki niemieckie wycofujące się szosą Stołowicze Słonim. Bezpośrednio po stoczonej kilkugodzinnej walce oddział AK zetknął się z nadchodzącymi wojskami sowieckimi. Dowództwo
sowieckie wyrażało uznanie dla polskich partyzantów, jednak nie zezwoliło na wkroczenie oddziału Józefa do Baranowicz. Skierowało go do Nowej Myszy. Miejscowość ta stała się punktem zbornym dla wszystkich oddziałów AK Inspektoratu Baranowickiego. Stawił się tu pluton placówki Nowa Mysz, pluton placówki Lachowicze, a także oddział z Ośrodka Hart przyprowadzony przez ppor. cz. w. K. Ogińskiego Wrzosa, liczący blisko 80 żołnierzy. Ta ostatnia grupa, zmobilizowana na terenie gmin Niedźwiedzica i Hancewicze, wykonywała akcję Burza na pograniczu z Polesiem. M.in. atakowała mniejsze grupki wycofujących się Niemców i rozbroiła oddział wojska węgierskiego, a 6 VII 1944 r. odparła atak interweniujących Niemców (przy czym poniesiono straty w ludziach). Około 15 VII 1944 r. Oddział Hartu otrzymał rozkaz dołączenia na koncentrację w Nowej Myszy i szybko wykonał go. Liczba akowców zgromadzonych w Nowej Myszy jest trudna do określenia, zwłaszcza że oprócz zwartych oddziałów stawiali się tu liczni pojedynczy ochotnicy, tak Polacy jak i Białorusini, chcący służyć w Wojsku Polskim, a nie w Armii Czerwonej, do której właśnie władze sowieckie ogłosiły mobilizację. Z całą pewnością zebrało się tu nie mniej niż 500 akowców (niektóre relacje mówią nawet o 2000 ludzi). Kpt. Józef prowadził rozmowy z Sowietami w Baranowiczach. Z kolejnej tury rozmów nie wrócił już do oddziałów. Jak się okazało został aresztowany przez NKWD i najprawdopodobniej zastrzelony przy próbie ucieczki z konwoju do Mińska Białoruskiego. Żołnierze, pozbawieni dowództwa, otoczeni przez jednostki WW NKWD zostali rozbrojeni, załadowani do odrutowanych wagonów i wywiezieni do obozu w Ałabinie na Uralu. Nie był to jednak koniec udziału nowogródzkich oddziałów AK w Burzy. Zgrupowanie Stołpeckie, dowodzone przez por. Adolfa Pilcha, pokonując ogromne trudności zdołało przemaszerować pod Warszawę. Po przejściu Wisły znalazło się w Puszczy Kampinoskiej. Tu zostało podporządkowane dowódcy VIII rejonu Obwodu Warszawa-powiat krypt. Obroża, kpt. Józefowi Krzyczkowskiemu Szymonowi. Stołpeckie oddziały Doliny odegrały zasadniczą rolę w powstańczych działaniach AK na terenie Puszczy Kampinoskiej. Uczestniczyły w walkach na terenie Puszczy Kampinoskiej (m.in. w wypadzie na Truskaw i Marianów zniszczyły rosyjskojęzyczne jednostki SS, wsławione zbrodniami na cywilnej ludności Warszawy) oraz w mieście (atak na lotnisko bielańskie, dwukrotne ataki na Dworzec Gdański, w których wyginęła piechota zgrupowania stołpeckiego). 29 września wraz z całą Grupą Kampinos zostały rozbite w boju w rejonie wsi Budy Zosine. Następnie w mocno uszczuplonym składzie przeszły na Kielecczyznę, gdzie dołączyły do zgrupowania 25 pp AK. Relacja ze spotkania w Warszawie, podczas którego został wygłoszony referat