Eugenia Maresch 1 Zo Generał Elżbieta Zawacka Zo poznałam w marcowy, pochmurny londyński dzień w 2002 r., przeglądając sfatygowane teczki z dokumentami Special Operations Executive (SOE Zarząd Operacji Specjalnych). W jednej z nich odnalazłam nazwisko, które przykuło moją uwagę Elizabeth Watson alias Zofia Zajkowska. Karta indeksowa, podająca krótkie dane, kończyła się uwagą: a straight forward, intelligent and very brave woman (bezpośrednia, inteligentna i bardzo dzielna kobieta). Nie miałam już wątpliwości, że chodzi tu o jedyną Polkę cichociemną, emisariuszkę AK, której epopeja dwukrotnej podróży na zachód była mi już ogólnie znana. Historia życia Elżbiety Zawackiej, pseudonim Zelma, Zo, Zofia Zajkowska i ostatecznie Elizabeth Watson, nadaje się na scenariusz sensacyjnego filmu. Urodziła się 19 marca 1909 r. w Toruniu, znajdującym się wówczas pod zaborem pruskim. Po ukończeniu studiów matematycznych na Uniwersytecie Poznańskim panna Zawacka wybrała zawód nauczycielki. Wychowana w duchu patriotyzmu, od 1930 r. działała w Przysposobieniu Wojskowym Kobiet (PWK). We wrześniu 1939 r. była żołnierzem Kobiecego Batalionu Pomocniczej Służby Kobiet i walczyła w obronie Lwowa. Później pod pseudonimem Zelma działała w konspiracji na Śląsku. Od 1940 r. pod pseudonimem Zo 1 Sekretarz Rady Dziedzictwa Archiwalnego, członek Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej, od 1947 r. mieszka i działa w Londynie 9
ROCZNIK ARCHIWALNO-HISTORYCZNY CAW była kurierem Wydziału Łączności Zagranicznej Zagroda w Komendzie Głównej ZWZ AK. Wielokrotnie przekraczała granicę przewożąc między Warszawą a Berlinem meldunki, informacje i pieniądze. Między kolejnymi wyprawami szkoliła innych kurierów. Ogromnym atutem w jej pracy konspiracyjnej była biegła znajomość języka niemieckiego i francuskiego. Oprócz umiejętności i odwagi miała też dużą dozę szczęścia. Jej najważniejszą misją była wyprawa do Anglii w 1943 r., jako emisariuszki gen. Stefana Grota-Roweckiego do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Jej zadaniem było przekazanie gen. Władysławowi Sikorskiemu raportu o stanie łączności w kraju z prośbą o podanie wskazówek do dalszego działania oraz propozycji uregulowania sytuacji kobiet walczących w szeregach Wojska Polskiego 2. Szczegóły tej podróży można poznać dzięki brytyjskim dokumentom, udostępnionym badaczom dopiero w 2002 r. Informacje zebrane na szlakach kurierskich były ogromnie ważne i pożądane przez sekcje operacyjne SOE. Anglicy byli szczególnie zainteresowani sytuacją na granicach, miejscami i sposobami przeprowadzania kontroli przez Niemców, lokalizacją niemieckich kwater i właściwie wszystkim, co dotyczyło trasy Warszawa Berlin Paryż. Na pytania dotyczące podróży Zo odpowiadała krótko i zwięźle: Jechałam Warszawa Wschód Kutno Berlin Schesirdar Bahnhof, przejazd do Anhalter Bahnhof Leipzig Frankfurt nad Menem Metz Paryż, bez przesiadania. Kontrola biletów na wszystkich odcinkach z Warszawy do Berlina. Kontrola dokumentów wszystkich podróżujących odbyła się trzykrotnie. Osoby cywilne kontrolowane przez Kriminalpolizei. W Kutnie papiery sprawdzało Grenzpolizei, żądano dowodu osobistego. Kontrolę papierów wojskowych między Berlinem a granicą alzacką przeprowadzała Żandarmeria. Kontrola na granicy alzacko-niemiecko-francuskiej cztero- lub pięciokrotnie. W okolicy 2 Ustawa o powszechnym obowiązku wojskowym z 9.04.1938 r. przewidywała możliwość służby kobiet w formacjach pomocniczych. Po wybuchu wojny stanęły one jednak w jednym szeregu z walczącymi mężczyznami, powstała zatem konieczność unormowania ich statusu. Zabiegał o to gen. Stefan Grot-Rowecki, proponując wydanie dekretu o ochotniczej służbie kobiet, umożliwiającego im pełnienie służby zasadniczej. Dekret ten został podpisany przez Prezydenta RP 27.10.1943 r., potwierdzony rozkazem dowódcy AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego nr 129 z 18.01.1944 r. 10
Eugenia Maresch - "Zo" - Generał Elżbieta Zawacka Saarbrucken-Metz kontrola Gestapo, cywilne Kripo, Żandarmeria i Grenzpolizei. Kontrolujący nie zawsze znają wszystkie dokumenty. O prawdziwości tej ostatniej informacji Zawacka przekonała się osobiście w czasie pierwszej wyprawy na Zachód. Na granicy Alzacji dziwiono się formatowi dokumentów Generalnej Guberni, którymi posługiwała się emisariuszka. Były one fałszywe, ale doskonale podrobione. Przepuszczono ją dzięki niewzruszonej pewności siebie i biegłemu posługiwaniu się niemieckim. Bezpośrednio po przybyciu do Paryża Zo musiała zarejestrować się w komendanturze niemieckiej i wypełnić kwestionariusz. Przy kolejnych kontuarach wydano jej przepustkę i kupony żywnościowe, przydzielono kwaterę noclegową; musiała też zadeklarować posiadane pieniądze. O mały włos wpadłaby wówczas w ręce Gestapo, gdyż przy deklaracji sfałszowanych Reichsmarek urzędniczka zwróciła uwagę, że banknoty są ostro odbite i chciała dzwonić do banku w Warszawie prosząc o ich sprawdzenie. Na szczęście jednak rozmyśliła się, prawdopodobnie nie chcąc przysparzać sobie kłopotu administracyjnego. Jako Niemka Zo miała prawo zakwaterowania w hotelach zarezerwowanych dla Niemców. Skierowano ją do Hôtel du Monde na Avenue de l Opera, ale nie czuła się tam bezpiecznie, gdyż stacjonowało w nim Gestapo. W styczniu 1943 r. odbyła podróż (bez meldowania się) do południowej Francji, zapewne do Marsylii, by zorientować się w możliwości transportu morskiego do Gibraltaru. Trasę tą prowadził kpt. Buchowski, który nocą, w uprzednio umówionej nadbrzeżnej miejscowości, zbierał kurierów, agentów i zbiegów różnej narodowości, przerzucanych dalej do Anglii. Organizacją tych przerzutów zajmowało się SOE. Pierwsza wyprawa Zo jako emisariuszki na Zachód była nieudana. Pobyt w Paryżu się przedłużał, możliwości użycia znanych tras kurierskich były minimalne z powodu złej pogody zimowej i spalenia kilku francuskich lokali kontaktowych. Mając przedawnione już dokumenty Zo zdecydowała się wracać tą samą trasą do Warszawy po nowe instrukcje. Po raz drugi przybyła do Paryża w lutym 1943 r. W niemieckiej komendanturze zaskoczyło ją pytanie o numer legitymacji partyjnej (nie należała do partii) oraz nazwę i adres firmy (fikcyjnej), w której rzekomo miała pracować. W odpowiedzi podała pierw- 11
ROCZNIK ARCHIWALNO-HISTORYCZNY CAW szą nazwę, która w tym momencie przyszła jej do głowy Montmartre. W czasie postoju w Paryżu dwukrotnie musiała zmieniać kwaterę poza wymienionym Hôtel du Monde, przebywała w Hôtel des États Unis, z którego wyniosła się szybko z powodu wścibskich Niemek, chcących dowiedzieć się co Zo porabia w Paryżu, i przeniosła się do Hôtel Voltaire na ulicy Rive Gauche. Na niemieckie papiery otrzymała tzw. Meldezettel, oficjalną kartę upoważniającą do jedzenia posiłków w wyselekcjonowanych dla Niemców restauracjach. W dalszą podróż Zawacka miała udać się trasą wyznaczoną przez SOE i Oddział VI: przez Vichy, Nîmes i Carasco do Tuluzy, w towarzystwie trzech Francuzów. Pieczę nad nimi mieli sprawować przewodnicy z Résistance. Pierwszą kontrolę, tym razem francuskich sfałszowanych dokumentów, świadczących, że Zo pochodzi z Alzacji i wraca do miejsca swej pracy w Pyrénées Orientales, miała w miejscowości Foix. Dziwiono się nietypowym dokumentom, ale przepuszczono. Szczęście dopisywało. Po przyjeździe do Tarascon na granicy hiszpańskiej zatrzymali się w hotelu na nocleg, a rano, w sportowych strojach, z plecakami, czekali na przewodnika, który był jeszcze w pokoju na piętrze. Niespodziewanie do hotelu (w celu napicia się piwa) weszła niemiecka straż graniczna i zażądała od obecnych wylegitymowania się. Korzystając z zamieszania Zo, stojąca z tyłu, bliżej korytarza, wycofała się do małego służbowego pokoju, prosząc pokojówkę by podkręciła radio na cały regulator. Zostawiła swój plecak w służbówce i udając pokojówkę weszła spokojnie na pierwsze piętro, szukając przewodnika. Uciekli razem tylnym wyjściem w kierunku zaśnieżonych gór. Francuzów natomiast aresztowano i odstawiono do Tuluzy. W górach Zo spędziła trzy dni, szukając trasy i następnych przewodników. Przyłączył się do niej inny zbieg Francuz, także szukający trasy. W wiosce La Bastice zostali zatrzymani przez policję. Ich przewodnik uciekł, im również udało się wymknąć, musieli jednak godzinami ukrywać się między skałami, zziębnięci i głodni. Od tego czasu trzymali się z daleka od wiosek, osiedli i dróg, idąc pieszo w stronę Manresa ku Andorze. Wycieńczeni zdecydowali się na zatrzymanie jadącego drogą Hiszpana, prosząc o dowiezienie do jakiejś stacji, by dostać się pociągiem do Barcelony. Niestety ponownie zostali zatrzy- 12
Eugenia Maresch - "Zo" - Generał Elżbieta Zawacka mani przez policję. Znów ucieczka i marsz górski ku Manresie. Przebycie tego odcinka zajęło im dwa dni. Ostatecznie do Barcelony Zo dotarła koleją 29 marca 1943 r. Pobyt w konsulacie brytyjskim (gdzie była od dawna oczekiwana) trwał 6 dni. Dalsza trasa to Madryt, gdzie w ambasadzie brytyjskiej wyrobiono jej nowe papiery na nazwisko Elizabeth Watson. Już 25 kwietnia była w Gibraltarze czekając na transport morski do Anglii. 7 maja zdała już sprawozdanie ze swojej podróży, po polsku, wobec władz SOE w Royal Patriotic School w Wandsworth w Londynie. Szef Sekcji Polskiej SOE, ppłk Harold Perkins, po przeczytaniu protokołu przesłuchania Zawackiej napisał w swoim raporcie: This straight forward, intelligent and very brave woman has undoubtedly contributed greatly to the common effort and I do feel that there should be some recognition for her services (Ta bezpośrednia i bardzo dzielna kobieta niewątpliwie przyczyniła się dla wspólnej sprawy i uważam, że za tą służbę powinna otrzymać jakieś wyróżnienie). Pobyt w Londynie nie spełnił oczekiwań Zawackiej. Spotkała się z członkami rządu i Naczelnym Wodzem, ale wizyta w Centrali Oddziału VI była krytyczna Zo wnikała w podjęte już decyzje dotyczące łączności z krajem, uważała, że jest ona źle prowadzona, wyliczała wszystkie niedopatrzenia, a winę za pogarszającą się sytuację polityczną przypisywała rządowi polskiemu. Zo zawsze mówiła prawdę w oczy. W Centrali nastał stan wojenny. Poza sprawami łączności z krajem, w czasie spotkania z gen. Sikorskim Zo miała też poruszyć sprawę służby wojskowej kobiet. Na zlecenie Szefa Wojskowej Służby Kobiet Sztabu Komendy Głównej AK miała również nawiązać kontakty wojskowe i poznać funkcje formacji Pomocniczej Służby Wojskowej Kobiet poza Krajem. Sztab załatwił jej wizytę w RAF Fighter Command Headquarter w Anglii i Szkocji oraz w Kenley, aby pokazać pracę Women Auxilary Air Force (WAAF). W kraju każdy żołnierz, czy to kobieta, czy mężczyzna, pełnił jednakowo niebezpieczną służbę frontową. Zważając na ten fakt, zadziwiający jest dokument, a właściwie maszynowa kopia listu opiniodawczego, podpisana tylko rangą podpułkownika do Miss M. Gamwell, Women s Transport Service FANY, która miała mieć spotkanie z Zo. W liście czytamy: I am advising you particularly to stress the democratic an- 13
ROCZNIK ARCHIWALNO-HISTORYCZNY CAW gle, that, it is the people of the country as a whole, who should decide the part which women are to play in this War, rather than the dogmatic ruling of those in power. Elizabeth, as you know, is inclined to take the militant female dictator view of things! Mimo tych upokarzających słów, wizyta u brytyjskich kobiet żołnierzy szalenie Zo zaciekawiła. Była ona zwolenniczką umożliwienia kobietom pełnienia służby wojskowej na równi z mężczyznami, co jak na ówczesne czasy było niezwykle postępowym punktem widzenia jednostki wojskowe składające się z mężczyzn i kobiet służących na równych prawach utworzono dopiero długi czas po zakończeniu wojny. Zawiedziona brakiem zainteresowania sytuacją w kraju ze strony rządu na wychodźstwie, Zo z niecierpliwością czekała powrotu do Polski. Miała zostać przerzucona w pierwszym terminie w lipcu, najpierw do Francji, a stamtąd, tą samą drogą, którą przyjechała, przez Berlin do Warszawy. Wyrobiono jej nowe dokumenty i zaopatrzono w 1000 franków. Zaplanowany lot do Francji został jednak niespodziewanie odwołany, a na poznanie powodów tej decyzji trzeba było czekać 60 lat. Według zeznań brytyjskich Zo mogła być bezwiednie wplątana w poważną aferę na terenie Francji, związaną ze współpracą szefa niemieckiej Abwehry we Francji Hugo Blaichera z Francuzem, agentem SOE Henri Dericourtem, który był odpowiedzialny za umożliwienie lądowania agentów SOE i ekipy Zo na przygotowanych terenach w północno-zachodniej Francji. Brytyjski wywiad podejrzewał, że Blaicher celowo przepuszczał kurierów w drodze do Anglii, z nadzieją przychwycenia ich i wiezionej przez nich poczty, z pomocą Dericourta, w drodze powrotnej. Wobec zmiany planu Zo przygotowywano do przerzucenia bezpośrednio do Polski. Zdecydowała się na skok spadochronowy (kobiety dotąd nie skakały). Kurs spadochronowy odbył się w Wilmslow, Cheshire i uważała go za prawdziwy sport. Dowódcą samolotu (prawdopodobnie Dakoty), wykonującego operację o kryptonimie Neon 4, był mjr Król. Wraz z dwoma cichociemnymi i sześcioma pojemnikami broni, Zawacka została zrzucona w miejscowości Solnica (plac nr 107) 9 września 1943 r. W pełni księżyca Zo wracała do umęczonego, ale jakże ukochanego Kraju. 14
Eugenia Maresch - "Zo" - Generał Elżbieta Zawacka W czasie powstania warszawskiego Zawacka działała w szefostwie Wojskowej Służby Kobiet ZWZ AK. Działalność konspiracyjną prowadziła też po upadku powstania, wielokrotnie unikając aresztowania. W 1944 r. rozkazem Dowódcy AK została mianowana kapitanem, a następnie, rozkazem Naczelnego Wodza majorem. Po wojnie była inspektorką w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, a następnie nauczycielką. W 1951 r. została aresztowana pod zarzutem szpiegostwa i skazana na 10 lat więzienia. Zwolniona w 1955 r. podjęła pracę nauczycielską. W 1965 r. obroniła doktorat, a w 1972 r. uzyskała habilitację w dziedzinie nauk humanistycznych na Uniwersytecie Gdańskim. Od 1975 r. kierowała Zakładem Andragogiki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w rodzinnym Toruniu. W 1995 r. mianowana profesorem nauk humanistycznych. Od lat 80. związana z Solidarnością, była inicjatorką powstania ogólnopolskiego stowarzyszenia byłych żołnierzy AK prekursora Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz współtworzyła Fundację Archiwum Pomorskie Armii Krajowej, która gromadzi dokumenty i relacje, organizuje konferencje i zjazdy naukowe dotyczące udziału Pomorza w walce o niepodległość oraz dziejów wojennej służby kobiet. Za działalność konspiracyjną prof. Elżbieta Zawacka została dwukrotnie odznaczona Orderem Wojennym Virtuti Militari kl. V, a zarządzeniem Szefa Sztabu Głównego w Londynie w 1946 r. otrzymała Medal Wojska po raz pierwszy. Władze zwierzchnie odrzuciły natomiast propozycję nadania Zo brytyjskiego Order of the British Empire (OBE) motywując to faktem, że osoba jest spoza organizacji i tego typu kategorii, która nie nadaje się do odznaczenia (co nie było prawdą, gdyż np. Marian Utnik czy Wincenty Bąkiewicz OBE dostali). Jej nazwiska nie ma również na liście odznaczeń cichociemnych, nadawanych przez króla Jerzego VI King s Medal for Courage in the Cause of Freedom, bezsprzecznie odpowiedniego dla jedynej kobiety skoczka. Prawdopodobnie ujemna i niesłuszna decyzja wymienionych już władz polskich oraz brak rekomendacji Szefa Oddziału Specjalnego sprawiły, że odznaczenie brytyjskie celowo ominęło Zawacką. 15
ROCZNIK ARCHIWALNO-HISTORYCZNY CAW W kraju zaś uznania przyszły dopiero po 1989 r. Lata dyskryminacji i upokorzenia minęły. Otrzymała awanse na wyższe stopnie wojskowe: w 1996 r. na podpułkownika, w 1999 r. pułkownika. Została też członkinią powołanej przez Prezydenta RP Kapituły Orderu Virtuti Militari. Rodzinne miasto Toruń nadało jej honorowe obywatelstwo. W 1995 r. z rąk Prezydenta Lecha Wałęsy otrzymała najwyższe odznaczenie państwowe Order Orła Białego. Ale to nie wszystko: 3 maja 2006 r. Prezydent Lech Kaczyński przyznał jej, jako drugiej kobiecie w Polsce, awans na stopień generalski. Elżbieta Zawacka zmarła 10 stycznia 2009 r. Odeszła osoba o pięknej przeszłości i wielkim autorytecie moralnym. Czołem, Pani Generał!