1 Góra Przemienienia nr 31 (363) 01 sierpnia 2010r. Mk 4, 26
2 Zbierzcie pozosta³e u³omki... Marnoœæ nad marnoœciami... byæ bogatym przed Bogiem W czasie upalnych wakacji, kiedy wielu z nas korzysta z urlopów, kiedy czêsto zwiedza urocze zak¹tki kraju czy nawet œwiata, kiedy widzi wielkie bogactwa, dostatek ycia wielu ludzi, byæ mo e budzi siê zazdroœæ i têsknota za bogactwem, dostatnim, wygodnym yciem. Zdajemy sobie sprawê z tego, e potrzebne s¹ nam odpowiednie œrodki do godziwego, choæby skromnego ycia. S¹ ludzie, którzy ca³e swoje ycie poœwiêcaj¹ na gromadzenie maj¹tku. S¹dz¹ bowiem, e przez to osi¹gn¹ szczêœcie. Na ziemi jednak nie mamy nic pewnego, bo jak mówi mistrz Jan z Czarnolasu, w wierszu zachêcaj¹cym do œwiêtowania niedzieli, e albo nas grady pora ¹, albo zbytnie deszcze karz¹. Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o cz³owieku zach³annym, chciwym, który swoje ycie poœwiêci³ na gromadzeniu bogactwa. Jedynym jego problemem by³o zmartwienie, gdzie zgromadzi kolejne plony ziemi, gdy dobrze mu obrodzi³o pole. Snuje plany: zburzê moje spichlerze, a pobudujê wiêksze i tam zgromadzê wszystko zbo e i moje dobra. Byæ mo e, e tego cz³owieka, tak na pierwsze wra enie, nie nale y oceniaæ tak surowo, e by³ chciwy i zach³anny, gdy pewnie marzy³ o szczêœliwym, dostatnim yciu. Dziœ cz³owiek te marzy o szczêœciu, a nawet dostatnim yciu. Kiedyœ œpiewano Balladê o szczêœciu, któr¹ warto w tym miejscu przytoczyæ: By³ sobie las, zielony las, a w lesie sejm burzliwy, bo zwierz¹t chór prowadzi³ spór, co W NUMERZE Zbierzcie pozosta³e u³amki...2 Uroczystoœæ Przemienienia Pañskiego...4 Warto naprawiæ ma³ eñstwo...5 znaczy byæ szczêœliwym. Wiêc bury miœ, kud³aty miœ pomedytowa³ krótko: szczêœliwym byæ to miodek piæ i mieæ porz¹dne futro, Pracowaæ wci¹ i pi¹æ siê wzwy orzek³a ma³a mrówka, a œlimak rzek³: mieæ w³asny dom z gara em i ogródkiem. A polny wiatr obie yœwiat przylecia³ z koñca œwiata: szczêœliwym byæ to znaczy yæ, nie robiæ nic i lataæ. Zasêpi³ siê posêpny sêp i rzecze zasêpiony: a czy ja wiem? Szczêœliwy ten, kto ma silniejsze szpony. Przylecia³ kos i zabra³ g³os, i rzek³ niewiele myœl¹c: szczêœliwym byæ to z losu drwiæ i gwizdaæ na to wszystko. A nagle ktoœ na pomys³ wpad³ wœród sporów i dociekañ: A mo e by, a mo e tak zapytaæ te cz³owieka? I w³aœnie tu, a mówiæ wstyd, skoñczy³a siê ballada, bo cz³owiek siad³, w zadumê wpad³ i nic nie odpowiada. Cz³owiek z tej ballady nie wie co odpowiedzieæ, nie wie co jest dla niego najwa niejsze. Pod postaciami tych zwierz¹t czy ptaków, kryj¹ siê ludzkie postawy. Wiêkszoœæ tych osób swoje szczêœcie upatruje jednak w posiadaniu maj¹tku. Nikt nie wspomina o potrzebach duchowych; nikt nie wspomina o swojej duszy, o tym, aby byæ bogatym przed Bogiem jak mówi Pan Jezus. Do majêtnego, ale nadal chciwego gospodarza Pan Jezus mówi: G³upcze, jeszcze tej nocy za ¹daj¹ duszy od ciebie; komu wiêc przypadnie w udziale to, coœ przygotowa³? Wa ne s¹ sprawy materialne, ale najwa niejsza jest dusza! Najwa niejsze s¹ sprawy zbawienia! Nie ma spraw wa niejszych. W gonitwie za bogactwem, za pieni¹dzem, bêd¹c chciwym i zach³annym, ³atwo mo na zatraciæ cel ostateczny, wieczne zbawienie. Czym- e s¹ bogactwa wobec ycia wiecznego? pytamy. Bogactwem, swoim dostatkiem mo - na siê podzieliæ z bliÿnimi. Œw. Bazyli Wielki, biskup, w swojej mowie, wo³a: Ziemia przynosi owoce nie dla w³asnej korzyœci, ale dlatego, aby ci s³u- yæ. Ty natomiast dla siebie samego gromadzisz plon swej dobroczynnoœci. W dalszej swej mowie zachêca do dzielenia siê swoim dostatkiem, bo to bêdzie pocz¹tek wschodz¹cego zasiewu w niebie. Twierdzi bardzo realistycznie i zachêca: Nadejdzie czas, kiedy zostawisz pieni¹dze, Ogród Biblijny...11 Og³oszenia i intencje...16
choæbyœ nie chcia³. Do Pana zaœ poniesiesz s³awê twoich dobrych czynów. A wtedy ca³y lud stoj¹c wokó³ ciebie przed Sêdzi¹ ca³ego œwiata nazwie ciê ywicielem, ³askawym dobroczyñc¹, nazwie wszystkimi imionami s³awi¹cymi tw¹ hojnoœæ i szlachetnoœæ. Czy nie wiesz, e s¹ tacy, którzy wydaj¹ ca³e maj¹tki na urz¹dzanie widowisk, na komediantów, walki zapaœników, walki z dzikimi zwierzêtami, których nawet sam widok budzi odrazê? Czyni¹ to dla krótkotrwa³ej s³awy, dla wrzawy t³umu i oklasków. Ty natomiast czy bêdziesz sk¹py w wydatkach, które maj¹ ci przynieœæ tak wielk¹ chwa- ³ê? Sam Bóg ciê wywy szy, anio³owie pochwal¹, wszyscy ludzie, którzy byli od pocz¹tku œwiata, nazw¹ szczêœliwym. Odpowiedzmy sobie na zadane ju pytanie: Czym e s¹ bogactwa wobec ycia wiecznego? Na to pytanie odpowiada mêdrzec Kohelet w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Marnoœæ nad marnoœciami, (...) marnoœæ nad marnoœciami, wszystko marnoœæ. Tê yciow¹ maksymê wypowiedzia³ po swoich bogatych doœwiadczeniach z ró nych dziedzin ycia: Ja, Kohelet, by³em królem nad Izraelem w Jeruzalem. I skierowa- ³em umys³ swój ku temu, by zastanawiaæ siê i badaæ, ile m¹droœci jest we wszystkim, co dzieje siê pod niebem. To przykre zajêcie da³ Bóg synom ludzkim, by siê nim trudzili. Widzia³em wszelkie sprawy, jakie siê dziej¹ pod s³oñcem. A oto: wszystko to marnoœæ i pogoñ za wiatrem (1,12-14). Co to jest ta marnoœæ? Przez to s³owo rozumie siê: pró noœæ, bezu ytecznoœæ, zmiennoœæ, przemijanie, bezu ytecznoœæ, bezwartoœciowoœæ, daremnoœæ, a nawet absurd czy tajemniczoœæ uczy³ nas ks. prof. Stanis³aw Potocki, znany polski, nie yj¹cy ju biblista. Dobra materialne s¹ nietrwa³e, przemijaj¹, jak wszystko na œwiecie. Co wed³ug mêdrca Koheleta jest ow¹ marnoœci¹? Marnoœci¹ jest ludzka praca, która nie przynosi trwa³ych korzyœci: Có przyjdzie cz³owiekowi z ca³ego trudu, jaki zadaje sobie pod s³oñcem? Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy (1,3-4). Zauwa y³ ów mêdrzec, e wszystko na œwiecie ma ustalony porz¹dek: S³oñce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi. Ku po³udniowi ci¹gn¹c i ku pó³nocy wracaj¹c, kolist¹ drog¹ wieje wiatr i znowu wraca na drogê swojego kr¹ enia. Wszystkie rzeki p³yn¹ do morza, a morze wcale nie wzbiera; do miejsca, do którego rzeki p³yn¹, zd¹- aj¹ one bezustannie (1,5-7). Cz³owiek ma ograniczone mo liwoœci poznawania spraw tego œwiata czy jego doskonalenia: Mówienie jest wysi³kiem: nie zdo³a cz³owiek wyraziæ wszystkiego s³owami. Nie nasyci siê oko patrzeniem ani ucho nape³ni s³uchaniem. To, co by³o, jest tym, co bêdzie, a to, co siê sta³o, jest tym, co znowu siê stanie: wiêc nic zgo³a nowego nie ma pod s³oñcem. Jeœli jest coœ, o czym by siê rzek³o: Patrz, to coœ nowego to ju to by³o w czasach, które by³y przed nami (1,8-10). Marnoœci¹ jest tak e pamiêæ jaka pozostaje po cz³owieku: Nie ma pamiêci o tych, co dawniej yli, ani te o tych, co bêd¹ kiedyœ yli, nie bêdzie 3 wspomnienia u tych, co bêd¹ potem (1,11). Mimo tak, wydawaæ by siê mog³o, pesymistycznego spojrzenia na œwiat, mêdrzec zachêca do radosnego korzystania z darów Bo ych, jakie s¹ dostêpne cz³owiekowi. Mêdrzec ów powie z wielk¹ szczeroœci¹, e marnoœci¹ s¹ wszelkie bogactwa, owoce ludzkiej pracy, rozkosze i osi¹gniêcia. One nie przynosz¹ d³ugotrwa³ego zadowolenia. Stwierdza on, e jednakowo umiera mêdrzec i g³upiec nie pozostawiaj¹c po sobie trwa³ej pamiêci. Jasno, bez ogródek mówi, e maj¹tek, który tak mozolnie gromadzi³ w ci¹gu ycia, przejmie ktoœ inny, a jemu pozostanie tylko umrzeæ. Ca³y dobytek, maj¹tek, przejmie ktoœ, kto siê wcale nie trudzi³: musi on oddaæ cz³owiekowi, który nie w³o y³ w ni¹ trudu. Aby nie zagubiæ siê w yciu, poza prac¹, gromadzeniem maj¹tku, musi byæ czas dla swojej duszy. Ka dego roku obserwujemy, jak wiele ludzi odchodzi z tego œwiata bez pojednania siê z Panem Bogiem. Bywa, e w naszym yciu na wszystko jest czas, ale nie ma czasu na modlitwê, nie ma czasu na niedzieln¹ Mszê œwiêt¹, nie ma czasu choæby na jedn¹ spowiedÿ w roku. Trzeba staraæ siê o to, aby byæ bogatym przed Bogiem, tak podpowiada nam Pan Jezus. Œw. Pawe³ Aposto³ zaœ w swoim Liœcie, którego fragment czytamy w tê niedzielê, zachêca nas do tego, abyœmy szukali tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus. Za Boles³awem Prusem mo emy powiedzieæ: Chodz¹c po ziemi, trzymaj g³owê podniesion¹ do góry. Byæ bogatym przed Bogiem to równie zadawaæ œmieræ temu, co jest przyziemne w naszych cz³onkach: rozpuœcie, nieczystoœci, lubie noœci, z³ej ¹dzy i chciwoœci, bo ona jest ba³wochwalstwem podpowiada nam Aposto³ Narodów. To nasze zadanie do sta³ego odrabiania. Ks. Andrzej Skiba
4 Uroczystoœæ Przemienienia Pañskiego Uroczystoœæ odpustowa naszej parafii, któr¹ p r z e y w a m y w tajemnicy Przemienienia Pañskiego jest ukazaniem prawdziwej Osoby, prawdziwej Boskoœci, prawdziwej Chwa³y Jezusa, któr¹ widz¹ trzej wybrani a p o s t o ³ o w i e, a poprzez ich doœ w i a d c z e n i e, równie rozpoznajemy dzisiaj i my. Uroczystoœæ nasza jako swój fundament ma konkretne wydarzenie historyczne, sytuacjê, która naprawdê mia³a miejsce, wspania³y cud ycia Jezusa, poprzedzaj¹cy Paschê, jego œmieræ i chwalebne zmartwychwstanie. Jest to wydarzenie, które niesie ze sob¹ g³êbokie znaczenie wykraczaj¹ce poza tajemnice œmierci i zmartwychwstania. Jezus ukazuje siê takim, jakim jest prawdziwie uwielbiony. Najwa niejszym punktem tego wydarzenia, które opisuje Ewangelia jest TEOFANIA. Co oznacza to s³owo? Teofania oznacza ukazanie siê Boga, ukazanie siê w szczególny sposób. Historia Starego Testamentu przedstawia nam wiele momentów, w których Bóg ukazywa³ swoj¹ chwa³ê. Bóg ukazywa³ siê czêsto swojemu narodowi wybranemu. Lud umia³ to dostrzec, mo e bardziej ni my Jednym ze znaków ukazywania siê Boga by³a chmura, która wznosi³a siê nad namiotem, gdzie przebywa³a Arka Przymierza w czasie wêdrówki przez pustyniê. Takimi znakami by³y równie gorej¹cy krzew, trzêsienie ziemi, cudowne zwyciêstwo nad nieprzyjació³mi By³y to wszystkie objawienia, Teofanie Boga, który chcia³ byæ blisko swojego ludu, blisko cz³owieka, blisko nas. Ale wszystkie te spotkania z Bogiem, które dokona³y siê w Starym Testamencie, by³y jedynie zapowiedzi¹, pewnym przygotowaniem najwspanialszego objawienia siê Boga, objawienia naszego zbawienia, które dokona³o siê w Panu Jezusie Chrystusie, narodzonym poœród nas, który zosta³ zabity i zmartwychwsta³: Jezus Cz³owiek Bóg. My oczekujemy jeszcze ostatecznego objawienia siê Boga, ostatniego objawienia siê Jezusa na koñcu czasów, kiedy nasz Pan przyjdzie z zastêpami anio³ów, kiedy dokona s¹du nad œwiatem. Przemienienie Pañskie, które dokona³o siê na górze Tabor jest potwierdzone s³owami Boga Ojca, który przypomina nam prawdziw¹ misjê Jezusa, któr¹ ma wype³niæ w czasie swojego ziemskiego ycia. To jest mój Syn umi³owany, jego s³uchajcie. Bóg Ojciec w obecnoœci proroków Moj esza, Eliasza, proroków którzy przygotowali przyjœcie Mesjasza; w obecnoœci aposto³ów, wybranych na œwiadków objawia Chrystusa swojego Syna, Syna umi³owanego, w którym ma upodobanie Dobry Bóg podkreœla swoj¹ mi³oœæ do Syna - mój Syn umi³owany, ale tak e s³owa Jego s³uchajcie! Ojciec daje konkretne wskazanie abyœmy z uwag¹ s³uchali przes³ania Jego Syna, s³uchajcie Jezusa. Co bêdzie oznacza³o dla nas s³uchanie s³ów Jezusa? Oznacza wype³nianie Jego p r z y k a z a ñ a szczególnie tego najwa - niejszego, które mówi o Mi- ³oœci. S³uchaæ naszego Pana oznacza yæ tak jak y³ On, w sposób jaki On prze y³ swoje ziemskie ycie, naœladowaæ przyk³ad jaki On nam zostawi³. On wype³nia³ wolê swojego Ojca czyni¹c dobro wszystkim, którzy byli wokó³ niego, pomaga³ potrzebuj¹cym, uzdrawia³ chorych i g³osi³ Dobr¹ Nowinê o Królestwie Bo ym. Bêdziemy w czasie naszego parafialnego œwiêta uczestniczyæ w Eucharystii. W³aœnie Msza œw. jest najpiêkniejszym objawieniem siê prawdziwego Boga, nasz¹ teofani¹, któr¹ prze ywamy osobiœcie. Nie towarzysz¹ jej trzêsienie ziemi ani chmury.alu tutaj mamy w naszych d³oniach samego Boga. Bóg, który pozwala nam modliæ siê, czuæ, dotykaæ i smakowaæ w spo ywaniu niebiañskiego pokarmu Bóg wtedy rozpoczyna w nas dzie³o swojej ³aski, dokonuje naszej prawdziwego przemienienia, przenika do naszego serca i tam dokonuje uzdrowienia naszego ycia. Oto wspania³a uroczystoœæ Przemienienia Jezusa, ale równie œwiêto naszej przemiany, zapowiedÿ tego kim staniemy siê w przysz³oœci. A kiedy wrócimy do naszych domów z Góry Przemienienia, do naszych obowi¹zków, po Eucharystii, powinniœmy trwaæ w tym przemienieniu, wspaniali olœniewaj¹cy, wybieleni, aby innym przekazywaæ œwiadectwo naszej przemiany. Niech Pan to sprawi w nas. ks. Antoni Michno
Warto naprawiæ ma³ eñstwo 5 To ju ostatni artyku³ z naszego cyklu o ratowaniu rodziny. I je eli ostatnio by³o bardzo du o o komunikacji miêdzyludzkiej, czyli po prostu o naszych rozmowach, to sprawa by³a przedstawiana od strony negatywów, czyli co nam przeszkadza w zrozumieniu siê. Okazuje siê, e nawet nie przypuszczaliœmy, jak wiele rzeczy mo e nam utrudniæ dogadywanie siê i wzajemne zrozumienie tego, co chcemy przekazaæ, o czym chcemy rozmawiaæ. Dzisiaj bêdzie bardziej pozytywnie: co robiæ, eby nasze rozmowy nie koñczy³y siê nieporozumieniami, a tym bardziej konfliktami zaogniaj¹cymi sytuacjê. I je eli to co mówione by³o odnosi³o siê ogólnie do rozmów, to ju pewne sprawy poruszane dzisiaj skierowane s¹ do ma³ onków i rodziców. Szczególnie ostatni¹ czêœæ przeczytajmy bardzo uwa nie. I to nie tylko ma³ onkowie, do których siê to odnosi. Przecie wszyscy yjemy w rodzinach, których podstaw¹ powinno byæ dobre ma³ eñstwo. I je eli w naszych ma³ eñstwach bêdzie rzeczywiœcie dobrze, to o wiele lepiej bêdzie w naszym spo³eczeñstwie. A w dzisiejsza rodzina jest na celu wrogów Koœcio³a, wrogów w³aœciwie pojêtej wolnoœci i humanizmu. Dlatego te ci¹gle aktualny jest apel naszego papie a Jana Paw³a II o ratowanie naszych rodzin.a teraz oddajê ju g³os panu Jackowi Pulikowskiemu. ks. Janusz Kluz G. Wiedza w pigu³ce Powiedzieliœmy sobie trochê o podstawowych b³êdach w komunikacji, ale jak to wszystko naraz zapamiêtaæ? Dziœ chcielibyœmy mieæ gotowe schematy, procedury, przepisy na dobr¹, skuteczn¹ rozmowê. Kluczem do zapamiêtania wielu zasad na raz mo e byæ jêzyk obcy. O lapsusach s³ownych i nieporozumieniach przy próbie porozumienia w s³abo znanym obcym jêzyku mo na by opowiadaæ godzinami. Ot choæby nastêpuj¹ca anegdota. S¹ dwa podobne s³owa w jêzyku angielskim: pheasant i peasant. Jedno oznacza: ba ant, drugie: wieœniak. Podobno w czasach modnych polowañ dewizwo-ców w Polsce ( póÿny gierek ) któryœ z przewodników zachêca³ do polowania na wieœniaków. Po 10$ za odstrza³ sztuki. Niech ta anegdotka pomo e w zapamiêtaniu, e klucza do dobrej rozmowy mo na szukaæ w jêzyku obcym. Wystarczy przywo³aæ do wyobraÿni rozmowê w s³abo znanym jêzyku obcym. W sytuacji takiej po prostu boimy siê, e siê nie dogadamy. I... o dziwo, stosujemy wszystkie zasady dobrej komunikacji i eliminujemy do minimum pope³niane b³êdy. Mówimy g³oœno i wyraÿnie wpatruj¹c siê w mimikê twarzy rozmówcy. Konstruujemy proste zdania. Bez adnych ozdobników, popisów s³ownych, dygresji czy niedomówieñ. Gdy mówimy: korba - krêcimy rêk¹ jakbyœmy u ywali korby, gdy mówimy: w prawo - wskazujemy rêk¹ w tym kierunku a gdy mówimy: w górê - wzrok i obie rêce kierujemy ku górze. Przekaz pozas³owny wspiera i niejako uzupe³nia przekaz s³owny. Na koniec ka dej wypowiadanej kwestii pytamy (by upewniæ siê), czy dobrze zrozumieliœmy rozmówcê i czy sami zostaliœmy dobrze zrozumiani. Wystarczy, byœmy obawiali siê trudnoœci w porozumieniu, by zacz¹æ postêpowaæ niemal bezb³êdnie. Jest wiêc mo e dobr¹ rad¹, by siê tak trochê (nie parali uj¹co) obawiaæ, e rozmawiaj¹c w rodzimym jêzyku mo emy kogoœ Ÿle zrozumieæ lub byæ Ÿle zrozumianymi i... mamy spor¹ szansê na to, e siê doœæ precyzyjnie dogadamy. Jak bardzo wa na i zbawienna mo e okazaæ siê dobra komunikacja mówi nastêpuj¹ca historyjka: NiedŸwiedŸ przed zim¹ sporz¹dzi³ jad³ospis. Na zwierzêta w lesie pad³ blady strach. Jeleñ spotkawszy niedÿwiedzia, z dr eniem w g³osie pyta: Czy jestem na twojej liœcie?. Jesteœ - burkn¹³ niedÿwiedÿ. Jeleñ: NiedŸwiedziu, kochany, pozwól mi chocia po egnaæ siê z rodzin¹. Zgoda. Jeleñ po egna³ siê z rodzin¹, wróci³ i niedÿwiedÿ go po ar³. Wilk spotkawszy niedÿwiedzia, niepewnie pyta: NiedŸwiedziu drogi, czy jestem na liœcie?. Jesteœ!. NiedŸwiedziu, pozwól mi tylko jeszcze raz pobaraszkowaæ z dzieæmi!. Zgoda. Wilk pobawi³ siê z dzieæmi, niedÿwiedÿ go po ar³. Przykica³ zaj¹czek i spyta³: Czy jestem na twojej liœcie?. Jesteœ. A czy móg³byœ mnie skreœliæ?. Nie ma sprawy! - odpar³ niedÿwiedÿ. Rada praktyczna, realna i zawsze przynosz¹ca efekty: Gdy rozmawiasz o trudnych sprawach dopuœæ myœl, e mog³eœ coœ Ÿle zrozumieæ lub zostaæ Ÿle zrozumiany i b¹dÿ wyrozumia³y dla rozmówcy i... siebie. H. Analiza transakcyjna Berne a Jest jeszcze jedna sprawa utrudniaj¹ca dobr¹ komunikacjê. Chodzi o sposób odnoszenia siê do siebie w rozmowie, o pozycjê, z której zwracamy siê do s³uchaj¹cego, i pozycjê, jak¹ zajmujemy, s³uchaj¹c. S¹ to sprawy doœæ subtelne, bo niewidoczne dla oka nawet bystrego obserwatora. Czy
6 wystêpujê z pozycji karc¹cego rodzica, czy z pozycji zalêknionego dziecka, czy wreszcie z pozycji spokojnej opanowanej osoby doros³ej. Ciekaw¹ i po yteczn¹ w tym wzglêdzie koncepcjê przedstawi³ Ernest Bern e. Wyró - ni³ on w cz³owieku trzy stany : Rodzica, Dziecka i Doros³ego. W ró nych momentach ró ne stany bior¹ górê i decyduj¹ o sposobie postêpowania, mówienia a nawet myœlenia. Gdy kogoœ karcimy, pouczamy, t³umaczymy, co jest dobre a co z³e, wówczas góruje w nas Rodzic. W tych sytuacjach przyjmujemy (nieœwiadomie) specyficzn¹ postawê, specjalny ton g³osu i nawet zarezerwowan¹ na tê okazjê specyficzn¹ mimikê i gestykulacjê. Jesteœmy Rodzicem w ka dym calu. W innych sytuacjach wchodzimy w rolê Dziecka. To wtedy, gdy bior¹ górê emocje o charakterze radosnym, zabawowym. Gdy siê np. wyg³upiamy albo bawimy siê w fantazjowanie i rozwijamy nierealne wizje, marzenia lub po prostu zachowujemy siê jak ma³e dzieci np. biegaj¹c boso po ka³u ach i œmiej¹c siê przy tym do rozpuku, gdy boimy siê, bo coœ przeskrobaliœmy i czekamy myœl¹c: Ale mi siê dostanie. Czasem zachowujemy siê jak Doroœli. Wówczas myœlimy racjonalnie, postêpujemy statecznie. Mówimy z rozmys³em i s³uchamy z uwag¹. Jesteœmy odpowiedzialni za postêpowanie i wypowiadane s³owa, za odniesienia do innych ludzi. Wa ne jest, by w komunikacji osób doros³ych ich relacje by³y na tych samych falach. By Doros³y w jednym porozumiewa³ siê z Doros³ym w drugim albo, by Rodzic rozmawia³ z Rodzicem czy wreszcie Dziecko z Dzieckiem. Gdy obaj rozmówcy bêd¹ w tym samym stanie to wówczas jest szansa na dobre, bezkolizyjne porozumienie. Problem zaczyna siê, gdy ich relacje s¹ skrzy owane. Gdy ktoœ wypowiada siê z pozycji Doros³ego a odpowiada mu Dziecko w drugim. Albo ktoœ zabawowo wystêpuje z pozycji Dziecka a drugi karci go, bo wszed³ w stan Rodzica. Mo liwoœci takich skrzy owanych relacji jest sporo i to nie tylko teoretycznie. W praktyce zdarza siê to czêœciej ni nam siê wydaje. Wówczas nas to z³oœci, rozdra nia, zasmuca, rodzi podejrzenia o z³¹ wolê drugiego. Rozmówcy maj¹ do siebie nawzajem pretensje, ale tak naprawdê nie wiedz¹ o co posz³o. Podajmy przyk³ad. M¹ pyta onê: Gdzie s¹ moje spinki do mankietów? (ciekawe czy m³odzi wiedz¹ co to takiego). Pytanie zadaje jak Doros³y Doros³emu. adna doros³a odpowiedÿ go nie zdenerwuje. Mo e us³yszeæ: S¹ w twojej szufladzie. Albo: Nie wiem. Zobacz w ³azience. Ostatnio widzia³am je na toaletce. Ka d¹ z takich odpowiedzi bez wzglêdu czy jest pomocna, czy nie, przyjmie ze spokojem. Gdy jednak us³yszy odpowiedÿ: Tam gdzie je po³o y³eœ. Bêdzie rozdra niony, mimo e odpowiedÿ by³a prawdopodobnie prawdziwa. Dlaczego? Bo zamiast odpowiedzi Doros³ego us³ysza³ pouczenie czy skarcenie Rodzica. Poczu³ siê jak karcone dziecko, które ma nieporz¹dek w swoich rzeczach, jest ba³aganiarzem i w³aœnie zosta³o mu to wytkniête. Podobnie bêdzie, gdy odpowiedÿ przybierze formê stosowan¹ przez zaatakowane dzieci. Co siê mnie znowu czepiasz?, w domyœle jest: Dlaczego pos¹dzasz mnie o schowanie twoich spinek?. Pojawia siê praktyczne pytanie: Co zrobiæ, gdy na moje doros³e pytanie ktoœ odpowiada z pozycji Rodzica lub Dziecka? OdpowiedŸ jest jasna: sprowadziæ rozmowê na w³aœciwe tory, czyli na poziom doros³y. Wracaj¹c do przyk³adu: - Gdzie s¹ moje spinki do mankietów? - Tam gdzie je po³o y³eœ. - Pewnie masz racjê, ale myœla³em, e mo esz mi pomóc. Je eli nie wiesz - sam poszukam, a je eli mo esz, to pomó. Lub w drugim przypadku: - Gdzie s¹ moje spinki do mankietów? - Co siê mnie znowu czepiasz? - Nie mia³em adnych z³ych intencji. Naprawdê nie czepiam siê, tylko myœla³em, e mo e je gdzieœ widzia³aœ. Nie chcê przez powy sze powiedzieæ, e doroœli musz¹ zawsze byæ œmiertelnie powa ni, dostojni i... nadêci w swojej doros³oœci. Przeciwnie, uwa- am, e arty i w ogóle poczucie humoru bardzo u³atwiaj¹ budowê wiêzi. Oczywiœcie nawet staruszkowie mog¹ siê powyg³upiaæ, byle za obopóln¹ zgod¹. Mo e na przyk³ad para ca³kiem doros³a na letnim spacerze œci¹gn¹æ buty i, jak dzieci, brodziæ boso po ka- ³u ach zaœmiewaj¹c siê przy tym do rozpuku. Nie wyobra am sobie jednak, by dziadek wracaj¹c z babci¹ z koœcio- ³a, nagle œci¹gn¹³ buty i w³azi³ w ka³u- e. Wstyd, jaki prze y³aby babcia z pewnoœci¹ nie budowa³by ich jednoœci ma³ eñskiej. Rada praktyczna, realna i zawsze przynosz¹ca efekty: Spróbujcie czasem porozmawiaæ jak doros³y z doros³ym w duchu wzajemnej yczliwoœci. Od³ó cie na bok urazy dziecka i pokusê pouczania z pozycji rodzica. Zobaczycie jak bêdzie niesamowicie! I. Pos³ugiwanie siê innym jêzykiem mi³oœci Warto mo e choæby krótko wspomnieæ o jêzyku mi³oœci. Otó, skoro mamy do dyspozycji tak wiele kana- ³ów do nadawania przekazu, to mo e siê zdarzyæ (nie tylko teoretycznie), e nadawca nadaje na falach nies³yszalnych przez odbiorcê. Ot na przyk³ad dla mê czyzny wyznaniem mi³oœci jest to, e ciê ko, bez szemrania pracuje na byt rodziny. Co tu du o gadaæ, ona chyba widzi jak on rezygnuje z w³asnych przyjemnoœci, by tylko starczy³o na godziwe utrzymanie rodziny. Praca jest ciê ka, stresuj¹ca, wiêc czasem wnosi do domu z³y humor, czasem odreagowuje na domownikach, ale przecie najwa niejsze, e uczciwie zarabia na ycie i utrzymuje dom. Czynem potwierdza sw¹ mi³oœæ. ona to niby wie, ale dla niej najwa niejszym jêzykiem mi³oœci s¹ czu³e s³owa i gesty. O tym marzy, do tego têskni. Cierpi, bo widocznie m¹ jej nie kocha, skoro tego nie robi. T³umi w sobie gorycz i al, by wreszcie w 50-t¹ rocznicê œlubu mu wszystko wygarn¹æ: Bo ty mnie w ogóle nie kocha³eœ, nigdy mi nie przynios³eœ kwiatka bez okazji, nigdy sam z siebie nie powiedzia³eœ, e mnie kochasz. Nigdy mnie bezinteresownie nie pog³aska³eœ ani nie poca³owa³eœ (chyba, e myœla³eœ o wspó³ yciu). Ca³e ycie na to czeka- ³am. A dziœ czujê siê do niczego i ju d³u ej nie mogê wytrzymaæ. Zmarnowa³eœ mi ycie. Mo na wyobraziæ sobie zdumienie mê a, który codziennie w pocie czo³a swoj¹ ciê k¹ prac¹, oddaniem, wiernoœci¹ dawa³ onie dowody najprawdziwszej mi³oœci. On z kolei przez 50 lat czeka³, kiedy ona wreszcie doceni jego mi³oœæ. Kiedy mu powie otwarcie (mo e jeszcze wobec innych): Jestem z ciebie dumna, podziwiam ciê za wytrwa³oœæ,
poœwiêcenie za m¹droœæ i konsekwencjê w przewodzeniu i dbaniu o byt i bezpieczeñstwo ca³ej rodziny. Ale ona mu to mówi³a tysi¹ce razy. Przecie przytula³a siê do niego, g³aska³a go po g³owie, mówi³a, e jest milutkim kó³eczkiem, misiaczkiem... Tyle, e on nie chce byæ zag³askanym na œmieræ koteczkiem ani misiaczkiem, a facetem z krwi i koœci prawdziwie podziwianym przez onê. (Zapewniam wszystkie ony, e zdziwi³yby siê mocno, gdyby ujrza³y, na co staæ ich mê- ów dla tego podziwu w³aœnie). Jaka szkoda, e przez piêædziesi¹t lat mówili sobie nawzajem o mi³oœci najlepiej jak potrafili, a nie s³yszeli albo raczej nie rozumieli tej mowy. Szkoda ycia, zmarnowanych radoœci i zagubionego poczucia szczêœcia. Chc¹c prawdziwie (w prawdzie) poznaæ jak¹œ krainê naucz siê jêzyka, którym pos³uguj¹ siê jej mieszkañcy. Je eli chocia biernie poznasz ich mowê, przebywaj¹c wœród nich dowiesz siê o krainie i tubylcach wiêcej ni z najlepszego przewodnika, poradnika czy encyklopedii. Dopiero rozumiej¹c mowê tubylców mo esz prawdziwie delektowaæ siê subtelnoœciami, odcieniami, wewnêtrznym piêknem danej krainy. Podobnie w krainie mi³oœci ma³ eñskiej. Gdy ona nauczy mê a swojego jêzyka mi³oœci, a m¹ onê swego, bêd¹ mogli bez przeszkód poznawaæ piêkno tej krainy. Bêd¹ mogli, rozumiej¹c wzajemnie sw¹ mowê, delektowaæ siê subtelnoœciami, odcieniami, wewnêtrznym piêknem krainy mi³oœci. Bêd¹ radoœnie budowaæ daj¹c¹ prawdziwe szczêœcie - komuniê ma³ eñsk¹. Rada praktyczna, realna i zawsze przynosz¹ca efekty: Zapytaj onê (mê a), co by j¹ (jego) najbardziej utwierdzi³o w przekonaniu, e j¹ (jego) kochasz. Mo esz siê dziwiæ, ale nie próbuj mówiæ, e to nieprawda, lecz... zastosuj w yciu. Komunia ma³ eñska owocem dobrej komunikacji 7 Pierwszym celem pobytu cz³owieka na ziemi jest zbawienie. Ten, który zdecydowa³ siê na ma³ eñstwo ma siê zbawiaæ na tej drodze. Nie jest to droga ³atwa, dlatego ustanowiono sakrament ma³ eñstwa. Ma³ eñstwo sakramentalne ma do pomocy œrodki specjalne - ³askê sakramentu ma³ eñstwa. Oby wszyscy ma³ onkowie chcieli z niej korzystaæ. Doœwiadczenie uczy, e ma³ eñstwa powa nie traktuj¹ce Boga i sakrament s¹ szczêœliwe i trwa- ³e. Z badañ Mercedes Wilson nad rozwodami wynika, e w krajach o 50% rozwodów, wœród badanych w grupie ma³ eñstw zawartych w Koœciele by³o 30% rozwodów, w grupie chodz¹cych razem co niedzielê do koœcio³a 2%, a w grupie chodz¹cych razem co niedzielê do koœcio³a i modl¹cych siê codziennie wspólnie by³y tylko pojedyncze przypadki rozwodów 0.07%. Ma³ eñstwo ma budowaæ komuniê osób i to jest w³aœnie ich droga do œwiêtoœci. Œwiêtoœæ poprzez budowê komunii ma³ eñskiej jest pierwszym i podstawowym celem ma³ eñstwa katolików (nie zdaje sobie z tego sprawy zdecydowana wiêkszoœæ myœl¹c, e pierwsze jest zrodzenie i wychowanie potomstwa). Papie Jan Pawe³ II ukaza³ niedocenion¹ perspektywê komunii ma³ eñskiej porównuj¹c j¹ do niepojêtej i doskona³ej komunii Osób Boskich w Trójcy Przenajœwiêtszej. Jest oczywistym, e to porównanie wytycza jedynie kierunek wysi³ków ma³ eñstwa i, e adne ma³ eñstwo na œwiecie nie zbuduje tak doskona³ej komunii. Dlatego te budowa komunii ma³ eñskiej jest zadaniem na ca³e ycie i jest nieustannym d¹ eniem, zbli aniem siê do niedoœcig³ej doskona³oœci. Nale y wiêc yczyæ ma³ onkom, by ich komunia stale siê pog³êbia³a. By dziœ by³a wiêksza ni wczoraj, ale mniejsza ni jutro... I tak do koñca ycia. Opisane wczeœniej zasady dobrej komunikacji tu w³aœnie znajduj¹ swe zastosowanie - w budowaniu komunii ma³ eñskiej. To w³aœnie dziêki dobrej komunikacji mo emy wyraÿnie dostrzec w³asny egoizm i rozwijaæ w sobie zdolnoœæ do mi³oœci. Równie dobra komunikacja pomaga w zrozumieniu ró nic pomiêdzy kobiet¹ a mê czyzn¹, które s¹ tak ogromne i tak (wbrew logice) z determinacj¹ negowane przez wspó³czesn¹ kulturê. Zaanga owanie i emocje wk³adane w g³oszenie i udowadnianie równoœci rozumianej jako identycznoœæ kobiet i mê czyzn s¹ tak wielkie, e... a podejrzane. Jeszcze wiêkszy po ytek z dobrej komunikacji maj¹ ma³ onkowie w delikatnej sferze p³ciowoœci. Tu œwiat namno y³ tyle k³amstw, mitów i fa³szywych têsknot wcale niesprzyjaj¹cych szczêœciu, e bez dobrego porozumienia ma³ onkowie po prostu masowo siê gubi¹. Teren p³ciowoœci, z którym m³odzi (i nie tylko) wi¹ ¹ tak wielkie nadzieje i oczekiwania jest Ÿród³em najpowszechniejszych frustracji w ma³ eñstwach. Nie by³oby tych problemów, gdyby pe³ni dobrej woli ma³- onkowie umieli siê poprawnie porozumiewaæ rozmawiaj¹c otwarcie o tej delikatnej dziedzinie. Otwarcie, nie znaczy bez zachowania stosownej delikatnoœci i subtelnoœci, jakiej mówienie o tych sprawach zawsze wymaga. Powszechna wulgaryzacja w mówieniu o seksie jest nie tylko niesmaczna, ale te konkretnie szkodliwa. Podobnie by³oby (przy dobrej komunikacji) z powszechnym niezadowoleniem z ma³ eñstwa wynikaj¹cym z poczucia niedoceniania przez wspó³ma³ onka. Tu równie dobry komunikat, yczliwie zinterpretowany, otworzy³by drogê do wzajemnego doceniania i w efekcie do zadowolenia z ma³ eñstwa i ze wspó³ma³ onka. Wreszcie problem teœciów. Co prawda, dobra komunikacja ma³ onków nie wp³ynie bezpoœrednio na zachowania teœciów, lecz mo e znacznie z³agodziæ skutki napiêæ na linii m³odzi - teœciowie. Mo e te pomóc m³odym, którzy wystêpuj¹c wspólnie znacznie ³atwiej mog¹ osi¹gn¹æ porozumienie i pokój w relacji z teœciami. S³owem, bez wiêkszego ryzyka mo na wypowiedzieæ twierdzenie, e dobra komunikacja miêdzy ma³ onkami jest skuteczn¹ recept¹ na rozliczne problemy i podstawowym narzêdziem budowania komunii pomiêdzy on¹ i mê em. Z kolei poczucie komunii ma³- eñskiej jest najpiêkniejszym prze yciem i uczuciem jakie znam w relacjach miêdzyludzkich. Zbudowanie piêknej uszczêœliwiaj¹cej komunii ma³ eñskiej jest jednoczeœnie wype³nieniem powo- ³ania ma³ eñskiego, osi¹gniêciem celu, wygraniem ycia. Komunia ma³ onków emanuje na dzieci, na ca³¹ rodzinê. Nie wyobra am sobie wiêkszego szczêœcia na ziemi, jak móc zestarzeæ siê przy boku ukochanej ony w poczuciu stale rosn¹cej (do œmierci) komunii ma³- eñskiej. Jak do tego dodaæ otoczenie kochaj¹cych dzieci i wnuków, to... mamy ju raj na ziemi. Najwiêkszym moim marzeniem jest, by (gdy przyjdzie czas) móc umrzeæ
8 spokojnie w poczuciu wygranej w ma³ eñstwie i rodzinie, w poczuciu wygrania ycia. W poczuciu, e dziêki ³asce i troszeczkê te moim wysi³kom wszyscy bliscy - ona, dzieci, dzieci naszych dzieci i dzieci ich dzieci... wszyscy s¹ na najlepszej drodze do wygrania ycia, do œwiêtoœci i zbawienia. Tylko tyle? A tyle! Rada praktyczna, realna i zawsze przynosz¹ca efekty: Niestrudzenie rozmawiajcie o Waszym ma³ eñstwie i o Was samych - Waszych uczuciach i odczuciach. Gdy jest dobrze i piêknie, mówcie o tym, cieszcie siê i wyra ajcie sobie nawzajem wdziêcznoœæ. Gdy ciê ko - zginajcie kark, padajcie na kolana i... rozmawiajcie. Gdy nie dajecie rady - skorzystajcie z pomocy m¹drych i yczliwych ludzi. Gdy za ciê ko na ludzkie si³y? Tu mam radê ju tylko dla wierz¹cych: padnijcie na kolana u kratek konfesjona³u, skorzystajcie z sakramentu Eucharystii, wykrzesajcie z siebie maksimum dobrej woli i... rozmawiajcie. U Boga nie ma nic niemo liwego. Czego nie robiæ, by wygraæ ma³ eñstwo? W pierwszej chwili, gdy poproszono mnie, bym napisa³, czego nie robiæ, pomyœla³em, e to z³e postawienie sprawy. Przecie najwa niejsze jest to, co siê robi! A jednak po chwili zastanowienia doszed³em do wniosku, e to mo e byæ ca³kiem ciekawe i po yteczne podejœcie. Zatem do rzeczy. Po pierwsze: nie kierowaæ siê egoizmem Zaprzeczeniem postawy mi³oœci (gotowoœæ do ofiary na rzecz drugiego) jest postawa egoizmu (podporz¹dkowywanie wszystkiego i wszystkich swej wygodzie, przyjemnoœci czy nawet zachciankom). Wiele ma³ eñstw nigdy nie zasmakowa³o cudownych owoców mi³oœci w³aœnie przez obopólny egoizm. Im kto bardziej próbuje siê urz¹dziæ w ma³ eñstwie, tym szybciej zwykle dochodzi do wniosku, e ma³ eñstwo mu siê nie uda³o. Postawa egoizmu mo e byæ wynikiem niedorozwoju osobowoœci, czyli niedojrza³oœci lub œwiadomego wyboru. Œwiadomy wybór na bazie ideologii indywidualistycznych, by wszystko i wszystkich sobie i swej wizji szczêœcia podporz¹dkowaæ, jest w gruncie rzeczy tragiczny, a skutki jego dos³ownie op³akane. Odcina on bowiem cz³owiekowi definitywnie dostêp do jedynego Ÿród³a prawdziwego szczêœcia, do mi³oœci. Rzecz jasna uniemo liwia on prze ycie szczêœcia w ma³ eñstwie, nie mówi¹c ju o radoœciach rodzicielstwa. Przy takiej postawie logiczna jest równie próba u ywania Boga do swoich celów. A wiara g³êboka, pe³na pokory i gotowoœci podjêcia krzy a, jest wprost niemo liwa. W lepszej sytuacji s¹ osoby egoistyczne z niedojrza³oœci. Maj¹ one szansê na rozwój i wzrost dojrza³oœci pod warunkiem, e uwierz¹, i jedyn¹ drog¹ do tego szczytnego celu jest droga pod górê, pod pr¹d. (Na szczyt zawsze trzeba iœæ pod górê a do Ÿród³a pod pr¹d). Nie ma dojrza- ³oœci bez wczeœniejszego podjêcia trudu samowychowania, trudu budowy integracji wewnêtrznej. Cz³owiek dojrza³y, wewnêtrznie zintegrowany jest wolny i mo e zadysponowaæ sob¹. Mo e wybraæ drogê swojej yciowej mi³oœci i wiernie (mimo trudnoœci) kroczyæ po niej do koñca ycia. Mo e osi¹gn¹æ szczêœcie tu na ziemi i... TAM. Dla chc¹cych uczciwie zerwaæ z egoizmem w relacji ma³ eñskiej podpowiadam: Pytaj sam siebie, czy chcia³byœ, by twoj¹ ukochan¹ córeczkê m¹ traktowa³ tak, jak ty traktujesz sw¹ onê? Czy chcia³abyœ, by twój synek by³ tak traktowany przez onê, jak ty traktujesz swojego mê a? Po drugie: nie igraæ z uczuciami Ostatnio spotykam siê bardzo czêsto z tragediami ma³ eñskimi, które zaczê³y siê od niewinnych zabaw, np. anonimowych flirtów przez Internet. Dochodzi do zdrad i rozwodów nie tylko z winy mê czyzn, ale i przez kobiety. W³aœnie dla kobiet uczucia s¹ tak bardzo wa ne i tak czêsto w ma³- eñstwie niespe³nione. Œwiat oszala³ na punkcie uczuæ, wmawiaj¹c, zw³aszcza kobietom, e uczucia i tylko one siê w yciu licz¹. Powszechnie uczucia s¹ mylone z mi³oœci¹. A przecie uczucia s¹ z definicji zmienne i tak ³atwo na nich zagraæ. W efekcie ca³e rzesze m³odych dziewcz¹t s¹ wykorzystywane przez sprytnych graczy na uczuciach. Coraz liczniejsze (i to nieraz bardzo m³ode) ony zdradzaj¹ swych mê ów. Coraz wiêcej mamy rozwodów. Coraz wiêcej ludzi bez adnej trwa³ej wiêzi bawi siê seksualnie, bez dopuszczenia nawet myœli o dziecku, jedynie dla prze yæ, dla usprawiedliwienia nazywaj¹c to mi³oœci¹... A ci wszyscy, którzy ten ba³agan napêdzaj¹ (bo na nim zarabiaj¹), chciwie licz¹ swoje Judaszowe srebrniki. Judaszowe, bo na krzywdzie ludzkiej zarabiane. Radoœæ tak zarabiaj¹cych jest przedwczesna, bowiem w ogólnym rozrachunku yciowym w najd³u - szym terminie siê to po stokroæ nie op³aci. Pamiêtam d³ug¹ rozmowê ze znajomym (sk¹din¹d przyzwoitym cz³owiekiem), t³umacz¹cym, e nie czyni adnego z³a, sprzedaj¹c lekk¹ pornografiê w swoim sklepiku. Nie³atwo zmieniæ pogl¹dy, na których siê zarabia. Uczucia w yciu s¹ wa ne i trzeba o nie dbaæ i je pielêgnowaæ, jednak pod adnym pozorem nie wolno poddaæ swego ycia pod dyktat uczuæ. Gdy uczucia uda siê nam podporz¹dkowaæ rozumowi i woli, jesteœmy bezpieczni. Prawie. Bowiem kto stoi niech baczy, by nie upad³. Po trzecie: nie raniæ Sposobów ranienia jest niemal nieskoñczenie wiele. Przeciêtne ma³- eñstwo (mimo, e nie szkolone w tym wzglêdzie) ma spory repertuar ciosów dotkliwie rani¹cych siebie nawzajem. Co gorsza, niekiedy stosowanych przy ka dej nadarzaj¹cej siê okazji. Naj³atwiej zraniæ drug¹ osobê dotykaj¹c spraw, na które ona nie ma wp³ywu. Im rzecz dotyczy spraw wa - niejszych i dra liwszych, tym rana boleœniejsza. Dotykanie terenów œwiêtoœci rani najboleœniej i powoduje g³êbokie rozdarcie jednoœci ma³- eñskiej. Przyk³adem takiej œwiêtoœci nietykalnej s¹ rodzice i dom rodzinny. Zauwa my, e dziecko nie ma wp³ywu na to, w jakim domu mu przysz³o wzrastaæ, ani kim byli i jak yli jego rodzice. Bez wzglêdu na to, czy pretensje wspó³ma³ onka do rodziców drugiego s¹ uzasadnione, czy nie, atak na rodzinê, z której siê wysz³o nie tylko boleœnie rani, ale niemal automatycznie ustawia przeciwko atakuj¹cemu.
Tym samym ona i m¹ staj¹ do walki przeciwko sobie. Tu ju nie chodzi tylko o ból. Tak rozpadaj¹ siê ma³ eñstwa. Naprawdê! Innym przyk³adem mo e byæ wypominanie spraw z przesz³oœci. Niektóre ma³ eñstwa zachowuj¹ siê tak, jakby delektowa³y siê wzajemnym wypominaniem dawnych win wspó³ma³- onka. Roboczo nazywam to utrat¹ instynktu samozachowawczego. To powoduje oczywiœcie, e rany nie mog¹ przyschn¹æ, zagoiæ siê i w efekcie rozj¹trzane bol¹ coraz bardziej. Gdyby ma³ eñstwa zaprzesta³y siê raniæ, instytucja rozwodów nie by- ³aby potrzebna. Po czwarte: nie rozstawaæ siê (na d³u- ej) Krótkie rozstania (np. tygodniowy wyjazd do chorej matki) bywaj¹ nieraz bardzo odœwie aj¹ce dla mi³oœci ma³ eñskiej. Pozwalaj¹ do siebie zatêskniæ i spojrzeæ na siebie i na bol¹ce nawet sprawy z pewnego dystansu, oddalenia. D³u sze (ju nawet kilkumiesiêczne rozstanie) staje siê œmiertelnym zagro eniem dla jednoœci ma³ eñskiej. Chodzi miêdzy innymi o wystawiane na ciê k¹ próbê uczucia. Zw³aszcza, gdy jest to samotny wyjazd do obcego œrodowiska, czy nawet kraju. Ile kr¹ y opowieœci (niestety nie zawsze zmyœlonych) o pobytach w sanatorium. A ilu naprawdê, pod pretekstem poratowania zdrowia wyjazd na leczenie, traktuje jako czas ³owów i przygód seksualnych. Ofiarami padaj¹ nierzadko ca³kiem niewinne osoby. Zauwa yæ mo na, e odwiecznie mêski zawód myœliwego coraz skuteczniej opanowuj¹ kobiety. Potrafi¹ bezwzglêdnie, w imiê prawa do szczêœcia niszczyæ ma³ eñstwa i zabieraæ ojca malutkim nawet dzieciom. Jednak szczytem zagro enia s¹ samotne d³ugotrwa³e wyjazdy zagraniczne. Cel wyjazdu bywa bardzo pozytywny, wrêcz szlachetny. Zwykle chodzi o poprawê bytu rodziny czy to bezpoœrednio dziêki zarobionym pieni¹dzom, czy na przysz³oœæ przez podniesienie kwalifikacji pozwalaj¹cych podj¹æ intratniejsz¹ pracê. Czasem chodzi wrêcz o zdobycie podstawowych œrodków na utrzymanie rodziny. Bez wzglêdu jednak na cel wyjazdu i najczystsze nawet intencje wyje d aj¹cego d³ugotrwa³a roz³¹ka nie s³u y dobru i jednoœci rodziny. Potwierdza to zwyk³a obserwacja ycia jak i prowadzone badania tego problemu. Po pi¹te: nie zapominaæ o drobiazgach Losy bohaterów bajkowych zale ¹ od heroicznych czynów. Wystarczy, e szewczyk zabije smoka, by mogli yæ d³ugo i szczêœliwie. ycie jednak to nie bajka. ycie sk³ada siê z drobiazgów. Kochaj¹cy m¹ nie musi dokonywaæ wielkich czynów (poza pokonaniem bestii swego egoizmu). Wystarczy, by zauwa y³ codzienny trud ony. Przytuli³ j¹ czasem i pochwali³. Podziêkowa³ za wszystkie robione przez ni¹ rzeczy na rzecz domu - zarówno te, które dostrzega, jak i te, których nawet nie zauwa a. By czasem dostrzeg³, e ona ³adnie wygl¹da czy piêknie nakry³a do sto³u. By pociesza³ j¹, gdy siê smuci i cieszy³ jej radoœciami. By zatroszczy³ siê o ni¹ gdy siê Ÿle czuje, np. przynosz¹c herbatê do ³ó ka. Warto zadbaæ dodatkowo o namacalne drobiazgi: w³asnorêcznie zerwany kwiatek, liœcik z zapewnieniem o mi³oœci do ony, drobny choæby prezencik bez okazji. Ot, takie drobiazgi, a zapewniam, e potrafi¹ uczyniæ szczêœliw¹ ka d¹ onê. A m¹ te potrzebuje jakichœ gestów? Oj, jak bardzo. Lecz te nie potrzeba adnych cudów. Jemu wystarczy podziw w oczach ony dla jego dzielnoœci i m¹droœci. Uznanie i wdziêcznoœæ za ciê k¹ pracê na rzecz domu. No i (wa ne) radosna gotowoœæ ony do wyra ania mi³oœci przez wspó³- ycie. (To temat wa ny z mnóstwem pu³apek i ran. Wymaga on spokojnego odrêbnego omówienia). Wyra anie wzajemnej troski i mi³oœci przez drobiazgi jest bezcenne dla komunii ma³ eñskiej. Po szóste: nie unikaæ rozmów Podstawowym narzêdziem budowy komunii ma³ eñskiej jest poprawna komunikacja. Niestety doœæ powszechnie ma³ eñstwa maj¹ powa ne k³opoty z umiejêtnoœci¹ rozmawiania. Owszem umiej¹ rozmawiaæ wypominaj¹c sobie najró niejsze winy i zg³aszaj¹c rozliczne pretensje. Jednak rozmowy takie zamiast zbli aæ oddalaj¹ od siebie ma³ onków. Umiejêtnoœci dobrej 9 rozmowy, rozmowy pog³êbiaj¹cej wiêÿ, buduj¹cej komuniê osób mo na siê na szczêœcie po prostu nauczyæ. Jest to sztuka trudna, lecz bezwzglêdnie warta opanowania a temat sam w sobie warty szerszego omówienia, podjêcia przy innej okazji. (Przyœpieszony kurs w tym wzglêdzie mo na odbyæ na dwudniowych rekolekcjach: Spotkania Ma³ eñskie ). Po siódme: nie odchodziæ od Boga Nie znam lepszego zabezpieczenia ma³ eñstwa ludzi wierz¹cych jak mocne trzymanie siê Boga. Znam za to wiele historii ma³ eñstw, które w codziennym zagonieniu najpierw ograniczy³y modlitwê wspóln¹ i osobist¹, potem praktyki (msza œwiêta, sakramenty), by wreszcie po trochu odrzucaæ kolejne niewygodne zakazy i przykazania. Potem byli wierz¹cy, ale nie praktykuj¹cy albo wierz¹cy w Boga, ale nie w Koœció³ i ksiê y. Wreszcie nastêpowa³o ostateczne odejœcie od Koœcio³a pod pretekstem, e jakiœ ksi¹dz siê pogubi³, albo powiedzia³ coœ niestosownego (zdaniem odbiorcy) z ambony lub w konfesjonale. A potem... tak jakoœ dziwnie ma³- eñstwo zaczyna³o siê sypaæ. Bywa³o nie raz, e w myœl staropolskiego powiedzenia: Jak trwoga, to do Boga, strona porzucona, zdradzona nagle siê nawraca³a. Czasem naprawdê szczerze i trwale, lecz zwykle to nie pomaga³o nawróciæ siê ma³ onkowi, który odszed³. Wystarczy³oby pos³uchaæ Paw³owego: niech s³oñce nie zachodzi nad zagniewaniem waszym i codziennie od dnia œlubu wspólnie klêkn¹æ do modlitwy i wypowiedzieæ s³owa i odpuœæ nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, a do tragedii pewnie by nie dosz³o. Rodzina dziœ Skracanie urlopów macierzyñskich, odbieranie lub ograniczanie dostêpu do zasi³ków, opodatkowanie produktów dla niemowl¹t to tylko niektóre elementy polityki uderzaj¹cej w rodzinê. Jednoczeœnie zmienia siê treœci programowe w szko³ach z prorodzinnych i wychowawczych na antyrodzinne i demoralizuj¹ce dzieci i m³odzie oraz jawnie zachêcaj¹ce do
10 przedwczesnego i nieodpowiedzialnego podejmowania aktywnoœci seksualnej. Do tego nale y do³¹czyæ próbê zrównania konkubinatu z ma³ eñstwem oraz promocjê (za nasze - podatników - pieni¹dze) zwi¹zków homoseksualnych. I wreszcie dofinansowywanie œrodków antykoncepcyjnych. Choæ œrodek antykoncepcyjny nie jest lekiem (p³odnoœæ nie jest chorob¹!), to finansowanie przedsiêwziêcia odbywa siê z funduszów s³u by zdrowia. Wszyscy wiemy, jaka jest mizeria finansowa w tym resorcie. Pozna³ to na w³asnej skórze ka dy, kto w ostatnim czasie mia³ kogoœ z bliskich w szpitalu czy choæby próbowa³ zdiagnozowaæ powa n¹ chorobê... A wszystko odbywa siê przy wtórze piêknej frazeologii, powo³uj¹cej siê na tolerancjê, równoœæ i wolnoœæ... O co tu chodzi? Gdzie tu logika? Gdyby ktoœ próbowa³ siê dopatrzyæ jakiegoœ po ytku dla rodziny p³yn¹cego z tych dzia³añ, to rzeczywiœcie mia³by nie lada k³opot. A jednak wymienione dzia³ania s¹ logiczne i spójne, tyle e wbrew g³oszonym has³om zmierzaj¹ konsekwentnie i cynicznie do rozbicia i zniszczenia rodziny. Rozbicia rodziny, która w swym tradycyjnym wymiarze by³a ostoj¹ mi³oœci, obroñc¹ œwiata prawdziwych wartoœci i wiary w Boga. Taka rodzina Bogiem silna jest najwiêkszym zagro eniem dla œwiata, w którym króluje hedonizm, a jedyn¹ wyk³adni¹ dzia³ania jest w³asna egoistyczna przyjemnoœæ za wszelk¹ cenê, nawet za cenê w³asnych rodzonych, choæ czêsto nienarodzonych dzieci. Œwiat chce dziœ uczyniæ z ludzi bezwolnych i bezmyœlnych konsumen- tów produkowanych dóbr i ideologii. Sowicie rozdaje nagrody swym poplecznikom. Nazywa ich ³askawie nowoczesnymi Europejczykami, a myœl¹cych i posiadaj¹cych charakter oraz w³asne zdanie, niezale ne od obowi¹zuj¹cych kanonów i mód, odsy³a do ciemnogrodu i okreœla mianem oszo- ³omów. A jednak Przysz³oœæ œwiata idzie przez rodzinê (Jan Pawe³ II) i nie wolno pozwoliæ, by œwiat zgin¹³. Trzeba wiêc ratowaæ rodzinê. Od czego zacz¹æ? Od ratowania w³asnej rodziny. A ratowanie rodziny - od ratowania ma³ eñstwa. A ratowanie ma³ eñstwa - od zmiany siebie. W myœl s³ów Matki Teresy z Kalkuty, która na pytanie dziennikarza: Jak zmieniæ œwiat na lepszy?, odpowiedzia³a: Pan zmieni siebie, ja siebie i œwiat bêdzie lepszy!. ks. Janusz Kluz Teksty Mszy œwiêtych do osobistych refleksji Poniedzia³ek: Jr 28, 1-17;Ps 119;Mt 14, 13-21 Wtorek: Jr 30, 1-2. 12-15. 18-22; Ps 102; Mt 14, 22-36 Œroda: Jr 31, 1-7; Jr 31, 10. 11-12ab.13;Mt 15, 21-28 Czwartek: Jr 31, 31-34; Ps 51; Mt 16, 13-23 Pi¹tek: Dn 7, 9-10.13-14; Ps 97; 2P 1, 16-19; k 9, 28b- 36 Sobota: Ha 1, 12-2, 4; Ps 9; Mt 17, 14-20 Niedziela: Mdr 18, 6-9; Ps 33; Hbr 11, 1-2.8-19 lub Hbr 11, 1-2.8-12
Ogród biblijny w Myczkowcach w obiektywie Ma³gosi Kobia³ki 11
12
13
14
18 Niedziela zwyk³a 01.08.2010. Og³oszenia duszpasterskie. 15 1. Nabo eñstwo ró añcowe po³¹czone ze zmian¹ tajemnic odprawimy dziœ o godzinie 17:00. 2. W poniedzia³ek 2 sierpnia - w ka dym koœciele parafialnym istnieje mo liwoœæ zyskania odpustu zupe³nego Porcjunkuli. W tym dniu wypada tak e odpust w P³owcach. Mszê œwiêt¹ odprawimy tam o godzinie 18:00. 3. We œrodê, 4 sierpnia, wspominamy œw. Jana Vianney a, patrona kap³anów. Prosimy o modlitwy w intencji wszystkich kap³anów, g³ównie pracuj¹cych w naszej parafii, pochodz¹cych st¹d, a tak e o nowe powo³ania kap³añskie. 4. W pi¹tek, 6 sierpnia, w naszej parafii przypada doroczny odpust PRZE- MIENIENIA PAÑSKIEGO. Msze œwiête w tym dniu odprawimy w nastêpuj¹cych godzinach: 6:30; 8:00; 9:30; 11:00 oraz o godz. 17:00 i 18:30. Uroczyst¹ sumê o godzinie 11:00 odprawi ks. pra³at Stanis³aw Orzechowski, proboszcz parafii D³ugie. Zapraszamy na nasze œwiêtowanie. 5. W tym tygodniu przypada pierwszy czwartek i pierwszy pi¹tek miesi¹ca. We czwartek spowiadamy w Stró ach i P³owcach od godziny 16:00, zaœ w pi¹tek w naszym koœciele podczas ka dej Mszy œwiêtej odpustowej. W pierwsz¹ sobotê wypada nabo eñstwo fatimskie, które zaczniemy modlitw¹ ró añcowa o godzinie 17:30, potem bêdzie Msza œwiêta, a po jej zakoñczeniu procesja z Figur¹ Matki Bo ej Fatimskiej. Zakoñczymy Apelem Jasnogórskim. 6. Wszystkim wypoczywaj¹cym na wakacjach yczymy mi³ego spêdzania czasu, z po ytkiem dla duszy i cia³a. Niech Pan Bóg ma wszystkich w swojej opiece i wszystkim b³ogos³awi. Intencje w tygodniu 2-8.08.2010 r. Poniedzia³ek, 2.08 6.30 + Olga, Tomasz, Józef, Jerzy 7.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 7.30 + Genowefa 2 r. œm., + Eugeniusz, Henryka (f), W³adys³aw 18.00 + Jan, Zofia, Maria Urban Wtorek, 3.08 6.30 + Rozalia 7.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 7.30 + Boles³aw w 7 r. œm. 18.00 + Antoni, Katarzyna Korzeñ Œroda, 4.08 6.30 + W³adys³aw 7 r. œm. + Stanis³aw 7.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 7.30 o wytrwanie w dobrym postanowieniu 18.00 + Zbigniew Komski Czwartek, 5.08 6.30 + Tadeusz Szymañski i Stanis³awa Szymañska 7.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 7.30 + Jadwiga i Mieczys³aw 18.00 o b³ogos³awieñstwo Bo e dla kap³anów od Ró y œw. Weroniki Pi¹tek, 6.08 Uroczystoœæ Przemienienia Pañskiego Odpust parafialny 6.30 + Aldona 8.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 9.30 dziêkczynna za Anetê i Jerzego w 12 rocznicê œlubu z proœb¹ o Bo e b³ogos³awieñstwo 11.00 + Janina i Emilian 17.00 o b³ogos³awieñstwo Bo e w rodzinach z Ró y œw. Weroniki 18.30 + Maria i Ludwik Zaczyk Sobota, 7.08 6.30 + W³adys³aw, Janusz, W³adys³aw, Maria 7.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 7.30 dziêkczynna za opiekê i szczêœliw¹ operacjê oka 18.00 o tryumf Niepokalanego Serca Maryi od Ró Ró añcowych Niedziela, 8.08 6.30 + Micha³, Maria, Wiktoria 8.00 + Maria i W³adys³aw Piróg 9.30 + W³adys³awa (f), Czes³aw 11.00 ++ rodziców: Helena 1 r. œm., Franciszek Paszkiewicz 28 r. œm. 12.30 + Tadeusz Oleniacz, + Janina i Jan Indyk 18.00 + Zbigniew Niemiec (greg.) 20.00 za parafian
16 Wakacje z Jezusem B³ogos³aw nam Bo e na wakacyjnych szlakach, w zaciszu naszych domów, w pracy, spiekocie i deszczu, gdziekolwiek jesteœmy... b¹dÿ z nami. Amen Redaguje zespó³: ks. Andrzej Skiba, ks. Tomasz Grzywna. Redaktor techniczny: Stanis³aw Rocha. Adres redakcji: ul. Grzegorza 5, 38-500 Sanok; www. fara. sanok. pl oraz www. esanok. pl/ kamery_sanok email gpp2@op. pl Zród³a zdjêæ: zdjêcia w³asne i internet. Wydawca: Parafia Przemienienia Pañskiego w Sanoku Tel: 0 13 463 19 98. Druk: www.drukpiast.com