247 Powrót do stron rodzinnych z japońskiego przełożyła Monika Tsuda Latem zeszłego roku po dziesięciu latach zobaczyłem swoje strony rodzinne. Zdarzyło się to wkrótce po tym, jak opisałem wydarzenia z tego czasu na czterdziestu jeden stronach opowiadania, opatrzyłem tytułem Kikyorai i wysłałem do redakcji pewnego kwartalnika. Do mojego skromnego domu w Mitaka raczyli przybyć z wizytą pan Kita i pan Nakabata. Następnie powiadomili mnie o tym, jak ciężko chora jest moja matka. W głębi duszy spodziewałem się, że w ciągu pięciu, sześciu lat usłyszę taką wiadomość, ale nie sądziłem, że zdarzy się to tak szybko. Latem zeszłego roku ów pan Kita zabrał mnie do stron rodzinnych i chociaż nie było mojego najstarszego brata, to mogłem spotkać się w domu ze wszystkimi ze starszym bratem Eiji oraz jego żoną, córką i synem, a także z babcią i z matką. Matka miała wówczas sześćdziesiąt dziewięć lat, bardzo się zestarzała i wyglądało na to, że niebezpieczne było dla niej już samo chodzenie, ale nie była chora. Rozmarzony byłem pewien, że będzie tak jeszcze przez pięć czy sześć lat, nie, nawet przez dziesięć! W Kikyorai miałem zamiar opisać wszystko z tego czasu z najdrobniejszymi szczegółami, przy czym mój pobyt w domu w rodzinnych stronach trwała nie dłużej niż trzy, cztery godziny. Pod koniec opowiadania również chciałem jeszcze dłużej oglądać moje strony rodzinne. I to, i tamto tak wiele było rzeczy, które chciałem zobaczyć, ale wykradłem tylko jedno krótkie spojrzenie. Kiedy przydarzy się okazja by przyjrzeć się znowu górom i rzekom z moich rodzinnych stron? Powinienem napisać w opowiadaniu coś takiego, że następnym razem będę mógł przyglądać się stronom rodzinnym następnym razem wówczas, gdy matce coś się przydarzy, a to będzie przykre, ale zaraz po wysłaniu rękopisu nie miałem poczucia, że nadarzy się okazja do odwiedzin w rodzinnych stronach. Następnym razem ja również wezmę to na siebie pan Kita był spięty. Proszę zabrać ze sobą żonę i dziecko. Pan Kita był tak miły, że zabrał mnie samego latem zeszłego roku. Tym razem miał zabrać nas wszystkich mnie oraz żonę i Sonoko (córkę mającą roczek i cztery miesiące). Jeśli chodzi o pana Kita i pana Nakabata, to w opowiadaniu Kikyorai napisałem o nich już wystarczająco dużo, ale przypomnę teraz, że pan Kita prowadził w Tokio sklep z odzieżą w stylu zachodnim a pan Nakabata miał sklep z odzieżą w stronach rodzinnych i obaj byli częstymi bywalcami mojego domu rodzinnego i nawet kiedy pięć czy sześć razy, nie, naprawdę wiele razy
248 robiłem coś niewłaściwego i zrywałem kontakty z domem rodzinnym to ci dwaj, żywiąc do mnie ciągle tak zwaną czystą sympatię, ani razu nie okazali mi swojej niechęci i troszczyli się o mnie. Latem zeszłego roku również naradzili się i licząc się z tym, że najstarszy brat mieszkający w stronach rodzinnych będzie zagniewany, zaplanowali mój powrót po dziesięciu latach. Ale czy tak można? Zabiorę żonę i dziecko, a potem okaże się, że nie zostaniemy wpuszczeni do środka i nie zniosę tego jak zwykle kreśliłem najczarniejszy scenariusz. Na pewno tak się nie stanie zaprzeczali obaj z powagą. A jak było w zeszłym roku? wyglądało na to, że w mojej naturze leży ostrożność nakazująca delikatne tupanie przy przechodzeniu nawet przez kamienny most. Czy potem Bunji (tak na imię ma najstarszy brat) nic wam nie powiedział? Jak to było, panie Kita? No cóż, patrząc z perspektywy brata... pan Kita zamyślił się głęboko.... miał przed sobą wszystkich krewnych, więc nie mógł powiedzieć, że cieszy się z tej wizyty. Ale sądzę, że skoro ja państwa zawiozę, to wszystko będzie dobrze. Jeśli chodzi o to, co zdarzyło się latem zeszłego roku, to kiedy potem spotkałem się z pana bratem w Tokio, powiedział mi tylko jedną rzecz, mianowicie: Kolega Kita jest złym człowiekiem!, tylko tyle. I wcale nie był zagniewany. Tak? A jak było z panem, panie Nakabata? Czy brat nic panu nie powiedział? Nic odezwał się Nakabata unosząc głowę. Nie odezwał się do mnie nawet słowem. Zwykle odnosi się do mnie z lekką ironią za każdym razem, kiedy zrobię coś dla pana, ale akurat latem zeszłego roku nie powiedział ani słowa. Ach tak?... uspokoiłem się trochę. Jeżeli więc nie będzie to dla panów kłopot, chcę pojechać z wami. Nie jest tak, że nie chcę spotkać się z matką i choć latem zeszłego roku nie udało mi się zobaczyć z Bunji, to może uda się tym razem. Będę bardzo wdzięczny, jeśli mnie zabierzecie, ale nie wiem co na to moja żona. Po raz pierwszy spotka się z krewnymi małżonka, więc, jak to kobieta, zacznie przejmować się strojem czy innymi sprawami i będzie miała kłopot, którym się przejmie. Dlatego też bardzo proszę pana, panie Kita, proszę wszystko żonie wytłumaczyć. Jeśli to ja jej wytłumaczę, na pewno będzie strasznie narzekać poprosiłem i przywołałem żonę do pokoju. Ale rezultat był nieoczekiwany. Pan Kita powiedział żonie o chorobie matki i zdążył zaledwie wspomnieć o Sonoko, kiedy żona ukłoniła się nisko, składając przykładnie ręce na macie. Bardzo proszę powiedziała. Wtedy pan Kita zwrócił się do mnie. Kiedy pojedziemy? Zdecydowaliśmy, że dwudziestego siódmego. Było to dwudziestego października. Przez tydzień od tego dnia żona bardzo była zajęta przygotowaniami.
Powrót do stron rodzinnych 249 Z rodzinnej wsi żony przyjechała jej młodsza siostra żeby nam pomóc. Okazało się, że trzeba było kupić wiele nowych rzeczy. Jeśli chodzi o mnie, to praktycznie stałem na skraju bankructwa. I tylko Sonoko, nie wiedząc o niczym, stawiała swoje drobne kroczki wokół domu. Dwudziestego siódmego pociąg pospieszny odjeżdżał z Ueno o dziewiętnastej. Był pełen. Staliśmy przez prawie pięć godzin, jadąc do Haramachi. Z matką już źle. Niech Dazai szybko przyjeżdża. Czekam. Nakabata depeszę tej treści pokazał mi pan Kita. Depesza ta dotarła rano do pana Kita od pana Nakabaty, który wcześniej przybył do rodzinnych stron. Następnego dnia o ósmej rano dojechaliśmy do Aomori, gdzie natychmiast przesiedliśmy się do pociągu linii Ōusen, a na stacji Kawabe znowu przesiedliśmy się na pociąg jadący do Goshogawara, mijającego rozciągające się po obu stronach sady jabłoni. Wyglądało na to, że w tym roku zbiory jabłek będą obfite. Ach, jakie piękne! powiedziała żona, otwierając szeroko przekrwione lekko z niewyspania oczy. Tak bardzo chciałam chociaż raz zobaczyć dojrzewające na drzewach jabłka! Jabłka lśniły czerwienią tak blisko, że wystarczyło wyciągnąć po nie rękę. Około jedenastej pociąg dojechał do stacji Goshogawara. Wyszedł po nas pan Nakabata z córką. Rodzina państwa Nakabata mieszkała w miejscowości Goshogawara. Poszliśmy do domu państwa Nakabata odpocząć nieco, żona i Sonoko przebrały się tam, a następnie postanowiliśmy wybrać się do mojego domu rodzinnego w Kanagimachi. Kanagimachi znajdowało się na północ od Goshhogawara, skąd trzeba było jechać pociągiem linii Tsugaru przez następne czterdzieści minut. W domu państwa Nakabata poczęstowano nas obiadem i poinformowano o stanie zdrowia matki. Wszystko wskazywało na to, że jej stan był poważny. Cieszę się, że państwo przyjechali powiedział pan Nakabata, dziękując nam za przybycie.-niecierpliwiłem się bardzo. Teraz w każdym razie mogę już być spokojny. Matka nic nie mówi, ale wygląda na to, że bardzo czeka na wasz przyjazd. W głowie zaświtała mi myśl o powrocie do domu syna marnotrawnego zapisana w Biblii. Lepiej nie zabierać ze sobą walizki, prawda? powiedział z lekkim naciskiem pan Kita.- Jeszcze nie otrzymaliście pozwolenia od brata, więc lepiej bez bagażu... Dobrze. Postanowiliśmy zostawić wszystkie bagaże w domu państwa Nakabata. Pan Kita powiadomił nas, że nie wiadomo jeszcze nawet, czy otrzymamy pozwolenie na widzenie się z chorą.
250 Wsiedliśmy do pociągu jadącego do Kanagimachi jedynie z torbą na pieluchy Sonoko. Razem z nami wsiadł pan Nakabata. Z minuty na minutę robiło mi się coraz bardziej ciężko na duszy. Wszyscy byli tacy dobrzy. Każdy jeden był dobrym człowiekiem. I tylko ja jeden popełniłem kiedyś brzydką rzecz, a tym bardziej teraz brakuje mi mądrości, cieszę się złą reputacją i żyję w biedzie z dnia na dzień jako słynny literat, a stąd biorą się wszystkie problemy. Ach jak tu pięknie! powiedziała żona patrząc na równinę Tsugaru. Ta okolica jest całkiem sympatyczna! Tak?... - Młody ryż był już całkiem zebrany, a ciągnące się wokół pola ryżowe miały intensywną barwę zimy. Ja tak nie uważam. Nie powstała we mnie wówczas myśl, by być dumnym z moich stron rodzinnych. Było mi jedynie ciężko i trudno. Latem zeszłego roku nie czułem się w ten sposób. A przecież patrzyłem wtedy na wszystko w rodzinnych stronach po raz pierwszy od dziesięciu lat. To góra Iwaki. Podobna jest do góry Fudżi, więc nazywa się ją Fudżi z Tsugaru mówiłem uśmiechając się boleśnie. Nie czułem żadnego entuzjazmu. Ten niski łańcuch górski to łańcuch Bonju. A tam znajduje się góra Mahage wyjaśniałem byle jak, od niechcenia. Umegawa Chubei mówił o Ninokuchi wyjaśniając ze znawstwem, że kilkaset metrów dalej znajduje się miejsce jego narodzin, ale ze mną sprawa miała się inaczej. Chubei był porządnie zagniewany. Daleko na skraju ryżowego pola mignął czerwony dach. Tam... zacząłem mówić, że znajduje się tam mój dom, ale powstrzymałem się znajduje się dom brata powiedziałem. Ale był to dach świątyni buddyjskiej. Dach mojego rodzinnego domu znajdował się dalej, po prawej stronie. Nie, pomyliłem się. To ten po prawej stronie, ten duży tłumaczyłem zawile. Dojechaliśmy do stacji Kanagi. Naprzeciw nam wyszła mała bratanica i młoda piękna dziewczyna. Kim jest ta dziewczyna? zapytała mnie cicho żona. Pewnie służącą. Ceremonia powitalna jest zbędna wyjaśniłem. Latem zeszłego roku niezwykle piękna i uprzejma służąca podobna do tej dziewczyny wydała mi się najstarszą córką brata, więc ukłoniłem się jej bardzo nisko i było mi z tego powodu bardzo nieprzyjemnie, więc tym razem wolałem być bardziej uważny. Mała bratanica była drugą córką brata, o czym dowiedziałem się latem zeszłego roku. Miała osiem lat. Shige! Zawołałem, a Shige uśmiechnęła się szeroko. Poczułem ulgę. Tylko to dziecko nie zna mojej przeszłości. Poszliśmy do domu. Pan Nakabata i pan Kita natychmiast udali się do pokoju brata na piętrze. Ja natomiast z żoną i córką poszliśmy do pokoju, w którym
Powrót do stron rodzinnych 251 znajdował się ołtarzyk buddyjski, gdzie pomodliliśmy się zapalając kadzidła, po czym przeszliśmy do pokoju zwanego pokojem dziennym, w którym gromadzili się tylko bliscy i usiedliśmy tam w kącie. Powitała nas tam uśmiechnięta żona najstarszego brata oraz żona drugiego brata. Nadeszła też babcia, wsparta o ramię służącej. Babcia miała osiemdziesiąt sześć lat. Wyglądało na to, że nie słyszy, ale ma się dobrze. Usilnie starałem się nakłonić żonę i Sonoko do ukłonu, ale Sonoko wyrwała się i zaczęła przechadzać po pokoju przysparzając nam wszystkim kłopotu. Nadszedł mój starszy brat. Minął nas i poszedł dalej, do następnego pokoju. Schudł strasznie, wyglądał blado i surowo. W pokoju tym czekał gość, który przyszedł z wizytą do chorej matki. Brat przez chwilę rozmawiał z tym człowiekiem, po czym, kiedy ten już odszedł, wrócił do pokoju dziennego a ponieważ ja nie odezwałem się ani słowem, ukłonił się nisko, składając ręce na macie. Witam powiedział. Sprawiałem ci tyle zmartwień powiedziałem, kłaniając się sztywno. To mój brat Bunji poinformowałem żonę. Brat skłonił się żonie zanim ta zdążyła ukłonić się jemu. Zrobiło mi się nieswojo. Po wymianie ukłonów brat szybko poszedł na piętro. Cóż to znaczy? pomyślałem. Przyszło mi do głowy, że coś musiało się stać i stałem się podejrzliwy. Mój brat już od dawna kłaniał się uprzejmie, a utrzymywał podobnie dziwny dystans zwykle tylko wtedy, gdy zdarzyło się coś niedobrego. Pan Kita i pan Nakabata nadal nie schodzili z pierwszego piętra. Może panu Kita w czymś się nie powiodło? przyszło mi do głowy i serce natychmiast zabiło mi mocniej, tak, jakbym się czegoś przestraszył czy wręcz przeraził. Tymczasem nadeszła uśmiechnięta bratowa. Proszę przynagliła nas. Odetchnąwszy z ulgą podniosłem się. Zobaczę się z matką. Otrzymałem pozwolenie na widzenie się z matką bez szczególnego problemu. No proszę. Niepotrzebnie tak się martwiłem. Czekaliśmy już dwa czy trzy dni odezwała się bratowa w korytarzu. Naprawdę czekaliśmy mówiła. Matka leżała na ogromnym łóżku w oddalonym pokoju wielkości dziesięciu mat. Leżała wątła i słaba niczym źdźbło trawy. Była jednak w pełni przytomna. Jak się cieszę, że przyjechaliście powiedziała. Kiedy żona witała się z nią, po raz pierwszy uniosła nieco głowę i przytaknęła. Kiedy natomiast wziąłem Sonoko na rękę i przyłożyłem jej małą rączkę do dłoni matki, matka uścisnęła ją drżącymi palcami. Stojąca u wezgłowia ciotka z Goshogawara uśmiechnęła się i otarła łzy. W pokoju chorej oprócz ciotki stało też wiele innych osób dwie pielęgniarki, moja najstarsza siostra, żona drugiego brata oraz krewni. Przeszliśmy do sąsied-
252 niego pokoju wielkości sześciu mat przywitać się ze wszystkimi. Shūji (tak mam na imię) nic się nie zmienił. Nawet przytył nieco i wygląda młodziej słyszałem od wszystkich. Sonoko uśmiechała się do każdego, nie stroniąc od ludzi i nie bojąc się ich. Przez chwilę zebraliśmy się wokół piecyka hibachi, rozmawiając cicho, dzięki czemu rozluźniłem się nieco. Czy tym razem pobędziesz tu trochę? No cóż, być może tak, jak latem zeszłego roku, teraz też zostanę tu tylko przez kilka godzin. Podczas rozmowy z panem Kita uzgodniliśmy, że tak będzie najlepiej. A ja chcę się we wszystkim zgadzać z tym, co mówi pan Kita. Ale przecież nie możesz tak porzucić chorej matki i po prostu odjechać? Będę musiał porozmawiać wkrótce o tym z panem Kita... Ale przecież nie musisz radzić się we wszystkim pana Kita? Niezupełnie. Pan Kita troszczy się o mnie już od dłuższego czasu. No tak, to prawda. Ale przecież pan Kita, tak być nie może... Nie, dlatego mówię, że zasięgnę rady pana Kita. Kiedy będę postępował zgodnie z wytycznymi pana Kita, wszystko będzie dobrze. Pan Kita nadal rozmawia z bratem na piętrze i zastanawiam się czy aby nic się nie stało. Może to przez to, że nasza trójka pojawiła się tu bezwstydnie nie mając na to pozwolenia... Nie musisz się chyba tym przejmować. Podobno Eiji (tak na imię ma drugi brat) wysłał do ciebie depeszę przynaglając do przyjazdu? Tak? A kiedy? Nie widzieliśmy jeszcze tej depeszy. Ach! A my sądziliśmy, że przyjechaliście po odebraniu tej depeszy... A to dopiero. Wygląda na to, że się minęliśmy. To straszne. Pan Kita dziwnie się pospieszył wydało mi się, że sytuacja w jakoś się w końcu wyjaśniła. Pomyślałem, że mam pecha. To nic strasznego. Przecież im wcześniej tym lepiej. A jednak nie czułem się z tym dobrze. Zrobiło mi się też żal pana Kita, który przywiózł nas tutaj, zostawiając swój interes. Rozumiałem też bezsilność brata, który przecież powiadomił nas w odpowiednim czasie i widziałem, że cała sprawa nie ułożyła się najlepiej. Do pokoju weszła młoda dziewczyna, która wcześniej wyszła po nas na stację, a która teraz ukłoniła mi się z uśmiechem. Znowu popełniłem błąd. Tym razem byłem zbyt uważny i dlatego popełniłem błąd. Okazało się, że nie była to służąca. Była to córka najstarszej z nas siostry. Widziałem ją kiedy miała siedem czy osiem lat, ale wówczas była drobna i śniada. Teraz natomiast urosła, była pełna wdzięku i wyglądała na kogoś zupełnie innego. To Mitsu powiedziała ciotka i roześmiała się. Wyrosła na piękną dziewczynę, prawda? Wyrosła na piękną dziewczynę odpowiedziałem poważnie. Jaką ma jasną cerę!
Powrót do stron rodzinnych 253 Wszyscy wokół roześmieli się. Mnie też zrobiło się weselej. Zerknąłem do sąsiedniego pokoju i zobaczyłem jak matka otworzyła bezsilnie usta i poruszyła gwałtownie ramionami, po czym uczyniła chudą ręką taki ruch, jakby odganiała muchę, odpędzając ją ku niebu. A to dziwne pomyślałem. Podniosłem się i podszedłem do matczynego łóżka. Pozostali również zrobili zmartwione miny i zebrali się u wezgłowia. Wygląda na to, że od czasu do czasu robi jej się ciężko wyjaśniła cicho pielęgniarka, wsunęła rękę pod kołdrę i zaczęła mocno głaskać ciało matki. Ja przykucnąłem przy wezgłowiu i zagadnąłem matkę, czy jest jej ciężko. Matka lekko skinęła głową. Mamo, musisz przecież doczekać kiedy Sonoko urośnie powiedziałem hamując wstyd. Nagle jedna z ciotek schwyciła moją rękę oraz rękę matki i złożyła je obie. Wówczas wyciągnąłem również drugą rękę i chwyciłem ciepłymi dłońmi chłodną rękę matki. Ciotka przyłożyła twarz do kołdry i załkała. Zapłakała też babcia oraz Taka (tak na imię ma żona drugiego brata). Pohamowałem się, wykrzywiając usta. Trwałem tak przez chwilę, ale nie mogąc wytrzymać, odsunąłem się cicho od matki i wyszedłem na korytarz. Przeszedłem korytarzem i dotarłem do pokoju w stylu zachodnim. W przestronnym pokoju w stylu zachodnim było zimno. Na ścianie wisiał obraz przedstawiający maki oraz akt. Na kominku stała nieudana drewniana rzeźba. Sofa przykryta była lamparcią skórą. Krzesła, stół i dywan również znajdowały się na swoich zwykłych miejscach, jak dawniej. Przespacerowałem się dokoła pokoju, przekonując samego siebie, że gdybym teraz się rozpłakał, nie byłbym szczery, że płacz w takiej chwili będzie nieszczery i zmagałem się w ten sposób powstrzymując się od płaczu. Wymknąłem się cichaczem do pokoju w stylu zachodnim i rozpłakałem się, kiedy zostałem sam dobry syn, wspaniale zatroskany o matkę. Jak ślicznie. Starasz się przypodobać do granic możliwości. Był już taki sentymentalny film. Shūji, skończyłeś trzydzieści cztery lata i proszę, jakież miałeś dobre serce! Dajmy spokój z tym słodkim teatrem. Przecież nie staniesz się nagle oddanym synem. Żyłeś jak chciałeś i w końcu zostałeś zatrzymany. Przestań już. Płacz będzie nieszczery. Łzy będą nieszczere powtarzałem w głębi duszy, spacerując po pokoju z rękami wsuniętymi w rękawy, ale i tak miałem ochotę załkać. Mocno zaciskałem usta. Paliłem papierosa, wydmuchiwałem nos, zmagałem się robiąc rozmaite rzeczy i w końcu nie uroniłem ani jednej łzy. Zmierzchało. Nie wróciłem już do sypialni matki i położyłem się na sofie w pokoju w stylu zachodnim. Wyglądało na to, że ten oddalony od innych pokój nie był wykorzystywany, ponieważ nawet po przekręceniu włącznika nie zapalało się światło. Byłem sam w chłodnym mroku. Ani pan Kita ani pan Nakabata nie przyszli do tego odległego pokoju. Ciekaw byłem co robią. Wszystko wskazywało na to, że żona i Sonoko były w sypialni matki. Ciekawe
254 co z nami dalej będzie. Początkowo planowaliśmy, zgodnie z pomysłem pana Kita, odwiedzić chorą matkę i zaraz potem odjechać do Kanagi, a następnie spędzić noc w domu ciotki w Goshogawara, ale w tej chwili wyjazd od matki, której stan był taki ciężki byłby gorszy niż pozostanie. Tak czy inaczej chcę się zobaczyć z panem Kita. Gdzież właściwie poszedł pan Kita? Może ma kłopoty, ponieważ rozmowa z bratem stała się zbyt skomplikowana. Czułem, że nie mogę sobie nigdzie znaleźć miejsca. Do pogrążonego w mroku pokoju w stylu zachodnim weszła żona. Słuchaj, zaziębisz się. Co z Sonoko? Zasnęła odparła i wyjaśniła, że położyła ją w sypialni matki. Nic jej nie będzie? Czy przykryłaś ją ciepło? Tak, ciocia przyniosła koc i pożyczyłam go od niej. No i jak? Wszyscy są dobrymi ludźmi, co? Tak odrzekła, ale wyglądała na zaniepokojoną. A co teraz będzie z nami? Nie wiem. Gdzie będziemy dzisiaj nocować? Przecież nie ma sensu pytać mnie o coś takiego. Musimy się bezwzględnie stosować do wytycznych pana Kita. Mamy taki zwyczaj już od dziesięciu lat. Źle by się to skończyło, gdybyśmy zignorowali pana Kita i zwrócili się do brata bezpośrednio. Tak to wygląda. Nie rozumiesz? Ja w tej chwili nie mam żadnych praw. Nie mogę nawet przywieźć tu jednej walizki. Wygląda mi na to, że masz żal do pana Kita. Nie gadaj głupstw. Wiem, że pan Kita ma dobre intencje i przyzwyczaiłem się do tego. Ale prawdą jest, że pan Kita wszedł między mnie i brata, i dlatego moje relacje z bratem jeszcze bardziej się skomplikowały. Muszę uszanować pana Kita, każdy jest taki dobry... Naprawdę wyglądało na to, że żona zrozumiała, co mówiłem. Pan Kita był tak miły, że postanowił nas tu przywieźć, więc nie mogliśmy odmówić i przyjechałam również ja i Sonoko, ale trudno mi na myśl, że w ten sposób sprawiliśmy panu Kita kłopot. No tak, to prawda. Nie można tak tylko troszczyć się o innych. Wszystko przez to, że jestem takim malkontentem. Naprawdę tym razem pan Kita był biedny. Zabrał nas w te odległe strony i ani ode mnie ani od brata nie odbiera wdzięczności, to szczyt wszystkiego. Powinniśmy zrobić coś dla pana Kita, okazać mu szacunek, ale niestety nie mam na to siły. Jeśli nie udałoby mi się, byłoby tym więcej zamieszania. No cóż, przez pewien czas będę więc taki bezradny. A ty wróć lepiej do matki i pomasuj jej stopy. Możesz myśleć tylko o chorobie matki i niczym więcej się nie przejmuj.
Powrót do stron rodzinnych 255 Mimo to żona nie odeszła od razu. Stała w mroku z pochyloną głową. Pomyślałem, że byłoby bardzo niezręcznie, gdyby ktoś zobaczył nas dwoje w tym mroku, więc podniosłem się z sofy i wyszedłem na korytarz. Poczułem ostre zimno. Znajdowaliśmy się na północnym skraju Honsiu. Spojrzałem na niebo przez przeszklone drzwi, ale nie zobaczyłem nawet jednej gwiazdy. Było po prostu niebywale ciemno. Nagle zapragnąłem popracować. Sam nie wiem czemu. Pracować! Tak się po prostu poczułem. Nadeszła szukająca nas bratowa. Ach tutaj jesteście! wykrzyknęła radośnie. Kolacja na stole. Michiko, ty też przyjdź. Wyglądało na to, że bratowa nie żywiła już wobec nas żadnego skrępowania. Bardzo byłem jej z tego powodu wdzięczny. Pomyślałem nawet, że radząc się jej w każdej sytuacji, nie sposób popełnić żadnego błędu. Zostaliśmy zaprowadzeni do pokoju z ołtarzem buddyjskim w głównym pawilonie we dworze. Usiedliśmy z Michiko na dwóch spośród siedmiu miejsc, tyłem do ołtarza, na przeciwko nauczyciela z Goshogawara (adoptowanego syna ciotki) oraz pana Kita i pana Nakabata, obok najstarszego i drugiego brata. Depesza nas minęła powiedziałem natychmiast, kiedy tylko spojrzałem na drugiego brata. Skinął lekko głową. Pan Kita nie wyglądał na zadowolonego. Miał ponurą minę. Zwykle na przyjęciach zachowywał się głośno, więc jego ponura mina tego wieczoru rzucała się w oczy. Dzięki temu upewniłem się co do tego, że coś musiało się stać. Mimo to, kiedy nauczyciel wypił nieco i zaczął o czymś rozprawiać, przy stole zrobiło się weselej. Wyciągnąłem rękę i nalałem sake najstarszemu oraz drugiemu bratu. Pomyślałem, że nie będę już zaprzątał sobie głowy tym, czy bracia mi przebaczyli czy też nie. I tak do końca życia nie zasługiwałem na przebaczenie i postanowiłem odrzucić naiwną i wygodną myśl o tym, by domagać się przebaczenia. Tak czy siak wszystko sprowadzało się do tego, czy kochałem braci, czy też nie. Błogosławiony ten, który kocha. Byłoby dobrze, gdybym kochał braci. Powinienem odrzucić sentymentalne głębokie pragnienia dialogowałem ze sobą, to pijąc dużo, to znów nalewając sobie sake. Tej nocy pan Kita nocował u ciotki w Goshogawara. Postanowił przenocować w Goshogawara, choć nie wiadomo, czy czuł się skrępowany, ponieważ w domu chorej w Kanagi panował harmider. Odprowadziłem pana Kita na stację. Dziękuję bardzo. Dziękuję, że trudził się pan dla nas powiedziałem szczerze. Bałem się rozstać teraz z panem Kita. Za chwilę nie będzie już nikogo, kogo mógłbym prosić o rady. Czy możemy zostać tak jak teraz w domu w Kanagi i tam przenocować? wolałem zapytać. Nie powinno to nikomu przeszkadzać odpowiedział oschle, a może tylko mi się zdawało Przede wszystkim z matką nie jest dobrze.
256 A gdybyśmy w takim razie zatrzymali się w Kanaki na dwa, trzy dni... Czy byłoby to bezczelnością? To zależy od stanu zdrowia matki. Umówię was tak jutro przez telefon. Panie Kita?... Jutro wracam do Tokio. Będzie pan zmęczony. Latem zeszłego roku również od razu pan wrócił i tym razem byłem przygotowany by zabrać pana do gorących źródeł niedaleko Aomori. Dziękuję, ale nie mógłbym wypoczywać w gorących źródłach kiedy z matką jest tak źle. Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że jej stan będzie aż tak poważny. Byłem zaskoczony. Później pozwolę sobie zwrócić pieniądze, które wydałeś na mój bilet na pociąg zaczął nagle mówić o pieniądzach, więc zmieszałem się. Bez żartów. Przecież ja też musiałem kupić bilet powrotny, więc przy okazji zapłaciłem za wszystkie, proszę się nie martwić. Nie, rozliczmy się dokładnie. Jutro z samego rana poproszę też pana Nakabata by przekazał do domu w Kanaki również bagaże, które zostawiliście w jego domu. Ja nie mam już tu nic do zrobienia mówił kiedy szliśmy przed siebie spowitą mrokiem ścieżką. Tutaj gdzieś jest stacja, prawda? Proszę mnie dalej nie odprowadzać. Naprawdę, już wystarczy. Panie Kita! Podbiegłem do niego i prawie chwyciłem go za ramiona. Czy brat coś panu powiedział? Nie odparł spokojnie pan Kita zwalniając kroku. Lepiej żebyś się już tym nie zamartwiał. Jeśli o mnie chodzi, to dobrze się dzisiaj czułem. Kiedy zobaczyłem was trzech, wspaniałe dzieci: Bunji, Eiji i ciebie, cieszyłem się do łez. Teraz już niczego nie potrzebuję. Jestem usatysfakcjonowany. Nie pragnąłem nawet grosza wynagrodzenia. Przecież o tym wiesz? Chciałem tylko zobaczyć was trzech razem, siedzących ramię przy ramieniu. Dobrze się z tym czułem. Czułem się usatysfakcjonowany. Dlatego ty też, Shūji, dbaj już teraz o siebie. Nadszedł czas, byśmy my, starzy ludzie, odsunęli się w cień. Odprowadziwszy pana Kita, wróciłem do domu. Na myśl o tym, że od tej pory będę rozmawiał bezpośrednio z braćmi, nie polegając już na panu Kita, zamiast radości poczułem strach. Czułem się poniżony niepokojem o to, że znowu dopuszczę się jakiejś niegrzeczności i rozzłoszczę braci. Dom był pełen gości składających chorej wizytę. Aby goście składający chorej wizytę mnie nie spostrzegli, wszedłem cicho kuchennymi drzwiami, poszedłem w kierunku oddalonego pokoju chorej, zajrzałem do małego pokoju sąsiadującego z pokojem dziennym i zobaczyłem siedzącego tu samotnie drugiego brata, po czym przesunąłem się w jego stronę tak, jakby pociągało mnie jakieś niebezpieczeństwo i usiadłem obok. W głębi duszy byłem niespokojny, kiedy zapytałem:
Powrót do stron rodzinnych 257 Czy matka już z tego nie wyjdzie? Pytanie było bardzo niestosowne i nawet ja sam pomyślałem, że źle się zachowałem. Eiji uśmiechnął się gorzko i rozglądając po pokoju powiedział: No cóż, tym razem musimy być przygotowani na najgorsze. Wtedy nagle do pokoju wszedł najstarszy brat. Zmieszał się trochę, przeszedł dokoła, otworzył i zamknął szafę, po czym usiadł obok drugiego brata. Nic się nie da zrobić, tym razem nic się nie da zrobić powiedział, zwiesiwszy głowę, podniósł okulary na czoło i przycisnął dłonią oczy. Nie wiedziałem nawet kiedy tuż za mną usiadła cicho najstarsza z nas siostra.