ALEKSANDER STRZELBICKI NIEMOŻLIWE. tajemnica internetu. Część 2 ISBN

Podobne dokumenty
Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Część 9. Jak się relaksować.

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

SZOPKA. Pomysły i realizacja: Joanna Góźdź

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Copyright 2015 Monika Górska

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Stereogramy. Rysunki w 3D

Zatem może wyjaśnijmy sobie na czym polega różnica między człowiekiem świadomym, a Świadomym.

Copyright 2015 Monika Górska

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

Najważniejsze lata czyli jak rozumieć rysunki małych dzieci

91-piętrowy. na drzewie. Andy Griffiths. Terry denton

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

Chłopcy i dziewczynki

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY

Wszystkie znaki pokazujemy ręką w której nie ma broni (w tym wypadku jest to prawa).

Drogi Rodzicu! Masz kłopot ze swoim dzieckiem?. Zwłaszcza rano - spieszysz się do pracy, a ono długo siedzi w

1.1. Komunikacja niewerbalna a werbalna

Paweł Kowalski ZJEDZ KONKURENCJĘ. Jak maksymalizować zyski i pisać skuteczne teksty sprzedażowe

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

DOROTA WIECZOREK DOTYK MROKU

7-dniowy mini-kurs. Prowadząca: Marta Jagodzińska Doradca Rozwoju Kobiet, certyfikowany Coach (ICF ACC), z wykształcenia psycholog

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

Copyright 2017 Monika Górska

Nieoficjalny opis przejścia GRY-OnLine do gry. Myst III: Exile. autor: Bolesław Void Wójtowicz

Co to jest niepełnosprawność?

Prywatny Rubikon. Esterko zaczął po chwili niepewnie

Utrzymać formę w ciąży Skuteczna gimnastyka żył

KAFAR FILM: John Tekturro. autor. Krzysiek Ślaziński

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

Spis treści. Od Petki Serca

Żegnajcie wakacje witaj trzecia klaso!

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Baltie - programowanie

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Elżbieta i Witold Szwajkowscy. Uczył bocian boćka. Rymowana inscenizacja muzyczna w trzech aktach

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Magia komunikacji. - Arkusz ćwiczeń - Mapa nie jest terenem. Magia prostego przekazu

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Z Małgorzatą Strzałkowską rozmawia Wojciech Widłak,

Darmowy fragment

KARMIENIE SWOICH DEMONÓW W 5 KROKACH Wersja skrócona do pracy w parach

TWOJE PIERSI. opis praktyk PDF 3

WYBUCHAJĄCE KROPKI ROZDZIAŁ 1 MASZYNY

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

Lokomotywa 2. Czytam i piszę. Część 5

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

WYWIAD Z VIDASEM BLEKAITISEM

1.4.1 Pierwsze wrażenie

Trzy kroki do e-biznesu

JAK ZAPISAĆ MYŚLI BOHATERÓW

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

MAŁY, ALE WAŻNY. Gdy ciemno, szaro i ponuro, Gdy wiatr przygania burym chmurom, Kierowca stara się i trudzi, Aby Cię dostrzec w tłumie ludzi.

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

M Ą D R O Ś Ć N O C Y

Widziały gały co brały

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Stań się bardzo pewny siebie

Metody wprowadzania w trans.

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Jak wytresować swojego psa? Częs ć 3. Chodzenie przy nodze

Świat bez Klamek opowiadanie surrealistyczno erotyczne cz. 2/3

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

WYZWANIA EDUKACYJNE EDUKACJA DLA KAŻDEGO PORADY MAŁEJ EWUNI DUŻEJ EWIE. Dziecko jest mądrzejsze niż myślisz. Ewa Danuta Białek

Zauważcie, że gdy rozmawiamy o szczęściu, zadajemy specyficzne pytania:

Strona 1 z 7

Październik. TYDZIEŃ 3.: oto bardzo ważna sprawa strona lewa, strona prawa

POMOC W REALIZACJI CELÓW FINANSOWYCH

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Najlepsza Pozycja Seksualna. oswieconykochanek.pl pozycjeseksualne.pl autor: Brunet

Operacja KRAINA MARZEN

Wyniki są pozytywne, ale należy jeszcze zmniejszyć liczbę uczniów przez których ktoś płakał całkiem niedawno, szczególnie w klasie IV.

Zasady bezpieczeństwa podczas upałów

Jak tworzyć mapy myśli

JĘZYK. Materiał szkoleniowy CENTRUM PSR. Wyłącznie do użytku prywatnego przez osoby spoza Centrum PSR

pozycja i ruchy ciała

Kto chce niech wierzy

3 największe błędy inwestorów, które uniemożliwiają osiągnięcie sukcesu na giełdzie

AKADEMIA PIŁKARSKA WISŁA KRAKÓW ROCZNIK 2002

W KTÓRYM MIEJSCU ZIEMI SIĘ ZNAJDUJESZ? Scenariusz zajęć na 60 min.

Misja#3. Robimy film animowany.

Transkrypt:

1

ALEKSANDER STRZELBICKI NIEMOŻLIWE tajemnica internetu Część 2 ISBN 978-83-272-4183-2 2

WYDAWCA: ALEKSANDER STRZELBICKI Redakcja i korekta: Aleksander Strzelbicki Projekt graficzny okładki: Aleksander Strzelbicki SKŁAD: ALEKSANDER STRZELBICKI Copyright by Aleksander Strzelbicki 2014. All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji jest zabronione bez pisemnej zgody autora. 3

Mojej synowej i synowi: B. i A. Zaproszenie do rozdwojenia własnej jaźni: Siedząc w obrotowym fotelu z piętami opartymi o kontenerek biurkowy, Alex Rifle odwrócił wzrok od monitora i zmęczonym wzrokiem spojrzał przez okno w gabinecie na miasteczko Cornville. Okrywała je noc. Jak zawsze mieścina spała spokojnie. Sklepy, okna domów... wszystko było ciemne. Tylko uliczne latarnie rzucały upiornie żółty blask na domy, chodniki i jezdnie. Przyglądał się Cornville czujnym i podejrzliwym wzrokiem. Jego e-ostrzeżenie przed uzależnieniem od komputerów jeszcze nie znalazło posłuchu w kraju ani na świecie, ale to miało się wkrótce zmienić. Ludzie nie wiedzieli o tym wprawdzie, lecz niebawem się dowiedzą. O tak, niebawem poznają prawdę... o swoich duszach. Dla niego dusze czytelników były trofeami: jak poroże dla myśliwego czy wypchana wielka ryba dla wędkarza. W dzisiejszych czasach uratowane dusze nabierały praktycznego znaczenia, dlatego zbierał ich tyle, ile tylko dał radę - niezależnie od tego, co miał na ich temat naprawdę do powiedzenia. Zbieranie dusz czytelników za pomocą e-defektora było celem jego twórczości. Jakie przesłanie niesie jego wersja NIEMOŻLIWE? Paranienormalne? Bo był uparciuchem blokującym pojawienie się nowoczesnej wersji człowieka? Złożył ręce na brzuchu. Dłonie, które wprawiały w ruch jego mały e- świat zależny od Internetu, splótł palcami ze sobą i zacisnął mocno. Potem zaczął się modlić: Dobry Boże spraw, żeby NIEMOŻLIWE stało się MOŻLIWE... dzięki imitacji programu HIPNOTYZER. Wielu mieszkańcom Cornville przyśniło się wówczas to samo: 4

PYK! - A propos FORMUŁY RATUNKOWEJ dla ludzkości: ja bym tu wykombinował coś extra szokującego, bo nie powiem przecież, że brak mi pomysłów - napomknął Papierowy Król. - Na przykład rozdwojenie jaźni podczas tamtego klasycznego Powrotu do Przyszłości. - Niestety, mnie to już gówno interesuje. - W głosie Mistrza Innowacji zabrzmiał przerysowany sarkazm wywołany faktem, że jego paradny mundur właśnie wrócił z pralni, dla odmiany w terminie. I to go wkurzyło. Nie musiał już jechać do domu, żeby się przebrać przed niezapowiedzianym spotkaniem OBCYCH na szczycie, a chciał w domu chwilę odpocząć, zanim na całego włączy się do akcji HIPNOTYZERA. - W twoim extra kombinowaniu sensacji nigdy nie było. - Ale tym razem będzie zajebiście, ponieważ nie ręczę za siebie. Eksperymenty mają to do siebie, że czasem się udają. - Taak? - Mistrz Innowacji spod oka spojrzał podejrzliwie na Papierowego Króla, po czym szybkim zaginaniem wskazującego palca zaczął przyciągać go do siebie. - No to zbliż się trochę do mnie, co? - Po co? - Chyba chcesz dowiedzieć się, kim są ONI, nie? Kim są ONI? - Pytanie to sprawiło, że Papierowy Król automatycznie wychylił się w obrotowym fotelu w stronę ekranu monitora. - Cie! - burknął udając nieco naburmuszonego niedowiarka. - Co ty możesz wiedzieć o NICH? - Chuchnij mi solidnie w nos. I pomyśl przy tym o NICH. Chuchanie w nos - oto uroki łapania natchnienia w nocy, zniecierpliwił się w duchu Papierowy Król. - Chuuu! - Dmuchnął najmocniej, jak potrafił i nagle 5

zaczął wreszcie rozumieć. ONI, zawsze myślał o nich wyłącznie ONI. ONI otaczali go upiorną czerwoną chmurą mgły ogłupienia, a kiedy sięgał w jej głębię, zaciskał pięści na pustce. Teraz - nareszcie - zaczynał rozumieć, że ONI mają twarze i nazwiska, a może nawet słabe punkty oraz umysły grupowe, znacznie potężniejsze od zwykłej sumy ich części składowych... Wiedza ta przyniosła mu ogromną ulgę. - I co? - Hm...? Czuję, że nie piłeś ostatnio, choć gadasz tak buńczucznie, jakbyś wypił kilka szklaneczek przed snem. - Przed snem? - nieco zdumiał się Papierowy Król. Wyprostował się, by zwiększyć dystans, jaki dzielił go od monitora, który gadał ludzkim głosem Mistrza Innowacji. Całkiem jakby wyposażono go w świadomą sztuczną inteligencję. Nie oglądaj się do tyłu, nakazał sobie, bo nie idziesz tamtą drogą twórczą. - Co masz na myśli? - Nie sądzisz przecież, że takie pokręcone historie, mogłyby ci przychodzić do głowy na jawie. - Pokręcone historie - powtórzył Papierowy Król powoli, jakby smakował te dwa słowa. Był w pełni świadom tego, że cała przyjemność, którą sprawiło mu pisanie NIEMOŻLIWE po e-demonie TAJEMNICA INTERNETU, zbladła, zaćmiona radością odkrycia - po tym, co wydawało mu się latami walki i mroku niedoceniania jego twórczości - bratniej duszy w osobie Mistrza Innowacji, Barneya "Stukniętego" Hornesa. - Czyli co? Kim naprawdę są ONI? - Hmm? Jakby ci to powiedzieć, żebyś mi uwierzył...? - zafrasował się Mistrz Innowacji, uśmiechając się tym swoim przerażającym uśmieszkiem szaleńca. - Ujmę to najprościej, jak potrafię. Tom Cruise, Colin Waters, Clark Wilson, ta Judy Holden, i wielu wielu innych, nawet twoja żona Sonia.. - to wszystko ONI. To wszystko ONI, autorze powieści, to bohaterowie twoich powieści, 6

których stworzyłeś na podobieństwo rzeczywistych postaci z twojego życia. Ale podejrzewam, tak, poważnie podejrzewam, że to OBCY jest ich SZEFEM, HIPNOTYZEREM. - W rzeczywistości to OBCY tak żartobliwie nazywali Mistrza Innowacji - Barneya "Stukniętego" Hornesa. - Jest bogaty, wykształcony i nienormalny. Jeśli się nie mylę, byłby zachwycony, gdybyś zabił kilkoro z nich, a potem sam usunął mu się z drogi. Oczywiście, moim zdaniem, od początku chodziło właśnie o to. - Na koniec wywodu Mistrz mrugnął znacząco. - Ale ty ICH przechytrzysz, prawda? - O tak! - szepnął mściwie Papierowy Król i odmrugnął przeciągle, układając w myślach kolejne zdania tej pokrętnej opowieści. Szaleństwo ogarnęło go ze zdwojoną siłą. - Normalnie, w mordę jeża... normalnie zaskoczę ICH do tego stopnia, że z obrzydzenia do mnie aż się porzygają! Nawet najbardziej obiecujące ślady AFERY STULECIA, zaprowadzą ich do następnych, a te do kolejnych i tak dalej, bo dzięki e-technologii rzeczywistość wirtualna stała się dla ludzi tak atrakcyjna, że rzadko kto potrafi się oprzeć jej działaniu... zwłaszcza w dłuższej perspektywie. Bardzo wielu ludzi obudzi się z e-snu dopiero za kilka ładnych lat. Oby tylko w ogóle ocknęli się z tego koszmaru, zanim będzie za późno na terapię odwykową. Dlatego zacznę dalszy ciąg tej powieści od krótkiego widmopisu grafomana: Szpiegowski satelita wykrył podejrzany ruchomy obiekt. Z bazy wojskowej odległej o 106 kilometrów od tego obiektu natychmiast wysłano drona z napędem odrzutowym. Po dziesięciu minutach lotu ślizgowego dotarł na miejsce. Podczas końcówki hamowania wyłączył napęd odrzutowy i włączył 7

wirniki. W końcu zawisł dwa tysiące metrów ponad celem, wtapiając się w tło pochmurnego nieba. Na skalistym pustkowiu płaskowyżu owiewanego delikatnym wiatrem nie słychać ani nie widać zupełnie nic godnego uwagi. Na wszystkie strony aż po horyzont ciągnie się spłowiała patelnia pustyni muskanej podmuchami małych powietrznych wirów pyłu. Nie ma tu żadnych drzew, nie widać żadnych innych oznak życia, choćby najdrobniejszego. Nie można tu wypatrzeć polnej myszy ani nie usłyszy się trzepotu skrzydełek muchy czy ważki. Tylko podmuchy wiatru są ledwie dosłyszalne. Przeważnie panuje tu zupełna cisza. Teraz niebo spowite jest gęstymi chmurami. Nie zanosi się jednak na deszcz, ale nie widać też przebijającego się przez nie słońca. Obłoki wydają się być jednolite i tworzą zwartą warstwę w kolorze jasnej gliny. Słowem: PANORAMA- PANORAMA! Ale... Na tę zatopioną w ciszy i półmroku zapadającego zmierzchu, ogromną przestrzeń wdziera się prawie bezszelestnie potężna biała limuzyna, której wszystkie szyby są czarne, nawet przednia. Nie widać przez nie, kto siedzi w środku i można się zastanawiać, czy ktoś z wnętrza dobrze widzi to, co znajduje się na zewnątrz. Potężny sześciolitrowy silnik pracuje nieomalże bezdźwięcznie, powodując dość ciche toczenie się pojazdu, przy czym szerokie opony nieco zapadają się w pylistym gruncie. Koła gniotą kolejne 8

ziarnka piasku z uporem kręcąc się naprzód. Limo sunie jeszcze przez kilkanaście sekund, po czym zatrzymuje się w miejscu - małym punkcie pośród bezkresu równiny - i stoi. Nie otwierają się żadne drzwi, jak można by się było tego spodziewać, ani nie uchyla się żadna z czarnych szyb. Silnik natomiast gaśnie, a wentylator cichutko chłodzi go jeszcze przez moment. No i... Przez chwilę w tym miejscu nie zmienia się już nic więcej. Nowy szczegół, jakim jest biała jak śnieg, piękna limuzyna, wtapia się w otoczenie. Znowu panuje błoga cisza. Płowe chmury płyną mozolnie po niebie, nie przepuszczając ani jednego promienia słońca. PANORAMA-PANORAMA! Nagle ta głucha cisza zostaje ponownie zakłócona przez odgłos ruchu innego pojazdu, który jest czarny i o wiele mniejszy od limuzyny. Po dźwięku wydobywającym się spod jego maski można wywnioskować, że nie wydaje go tak potężny silnik jak w limuzynie. Drugi samochód zdobią też nieco węższe i mniejsze koła, ale o równie błyszczących felgach. Zwłaszcza specyficzne logo umieszczone w centrum każdego koła kontrastuje czernią z srebrzystym tłem felg. Logo przedstawia dużą literę W złożoną z trzech trójkątów. Jest idealnym symbolem czegoś tajemniczego i podejrzanego zarazem. Co więcej, nie obraca się równo z kołem, tylko cały czas pozostaje w pozycji poziomej. Samochód powolutku dotacza się do 9

ogromnej limuzyny i zatrzymuje równolegle do niej. Silnik cichnie, a po stronie kierowcy ze specyficznym odgłosem otwierają się drzwi. Ogień. Śmierć. Chaos. Obłęd... Rozpad danych przyspieszał. Na skalistym podłożu pojawia się czarny elegancki but. Jest doskonale wypastowany i perfekcyjnie zasznurowany. Obydwie końcówki sznurówek mają taką samą długość i są symetrycznie ułożone względem języka buta. Nad nimi pojawia się kant czarnych spodni pokrytych pionowymi delikatnymi czarnymi prążkami wzorku w kształcie litery W. Wreszcie ponad krawędzią czarnych drzwi pojawia się głowa mężczyzny. Czarne obłe okulary przeciwsłoneczne na nosie i nieogolona twarz dodają mu tajemniczego wyglądu. Jego świeży zarost jest gęsty, pokrywa większość twarzy. Mężczyzna odsuwa się o krok od auta i łagodnym ruchem popycha drzwi, które z charakterystycznie głębokim tąpnięciem zamykają się. Napisz słowo "książka" do autora tej powieści na adres: s.strzelbicka@upcpoczta.pl, a w prezencie naprawdę otrzymasz jego książkę z autografem:.com TAJEMNICA INTERNETU. Widać, że to młody człowiek, wzrostem wyższy o jakieś trzydzieści centymetrów od samochodu, z którego właśnie wysiadł. Ubrany w idealnie skrojony czarny garnitur, na pewno szyty na miarę, wypina pierś, na której lśni to samo logo, co na feldze 10

samochodu: duża czarna litera W na tle srebrzystej felgi. Pod szyją eleganta pyszni się czarny krawat perfekcyjnie zawiązany i opleciony kołnierzem białej jak śnieg koszuli. Mężczyzna trzyma w prawej ręce metalową cienką teczkę z takim samym czarnym logiem na okładce, tym razem jednak na krwistoczerwonym tle. Rozgląda się z pełnym spokojem dookoła, po czym, trzymając głowę zwróconą jeszcze w przeciwną stronę, rusza w kierunku limo. PANORAMA-PANORAMA! Treść i forma przekazu jego wizerunku - oryginalna i funkcjonalna - skierowana jest do ludzi ceniących szeroko pojętą kulturę. Facet w czerni dociera do limuzyny po niespiesznym przejściu kilkunastu kroków wokół przodu swojego wozu. Zatrzymuje się przy drzwiach limo. Nie łapie jednak za klamkę, nie zagląda do środka, nie puka w szybę, po prostu czeka. Ogień. Śmierć. Chaos. Obłęd... Manipulacja oprogramowaniem, które tworzyło jego cyfrowy umysł, była niesamowitym ryzykiem. Ale jeśli jej teraz nie spróbuje... Jedna z czarnych jak węgiel szyb osuwa się w dół na głębokość kilku centymetrów. Człowiek w czerni nie pochyla się mimo to, by najpierw coś powiedzieć, tylko od razu przez szczelinę wkłada do środka czerwoną teczkę. Czuje, jak ktoś łapie ją z drugiej strony i odbiera mu ją z ręki. Po chwili czarna szyba wędruje w górę zamykając okno. Wszystko to odbywa się bez wymiany słów czy zawahań ruchowych. 11

Mężczyzna ponownie rozgląda się wokoło, po czym wykonuje ostry zwrot na pięcie miażdżąc swój poprzedni ślad na piasku i formując nowy. Wraca spokojnym krokiem do swojego pięknego samochodu. Gdy sięga dłonią do klamki i już prawie jej dotyka, słyszy niezbyt wyraźne słowa: - Kto jeszcze o tym wie? Mężczyzna w czerni prostuje się i spogląda w kierunku potężnej limuzyny stojącej kilka metrów obok jego wozu. Po raz kolejny bada wzrokiem okolicę, ale wokół panuje taka sama jak przedtem nieprzenikniona cisza zatopiona w bezkresnej przestrzeni prerii. Rezygnuje z zamiaru otwierania drzwi swojego samochodu i podchodzi zdecydowanym krokiem do tych samych drzwi białej limuzyny co przedtem. Zatrzymuje się. Odsłania zęby i w tiku nie do powstrzymania zaciska je na sekundę tak, że usta i kości policzkowe układają się w diabolicznym uśmiechu. PANORAMA-PANORAMA! - Tylko pan - odpowiada już w całkiem naturalny sposób. Ma niski, typowo męski głos, który przecina panującą ciszę jak wielki topór kata. Na moment z powrotem zalega głucha cisza, która zaraz zostaje znów zakłócona. - Proszę wsiąść - mówi sztucznie zmienionym głosem ktoś siedzący we wnętrzu limuzyny. Człowiek w czerni ponownie nie potrafi opanować nerwowego tiku, ale też zdecydowanym ruchem łapie 12

za klamkę i otwiera ciężkie, kuloodporne drzwi limuzyny. Rozpoczyna wsiadanie pewnym siebie wykrokiem, nie okazując wahania nawet podczas usadawiania się na miękkiej skórzanej kanapie. Zamyka za sobą drzwi, przesuwa się nieco i zajmuje miejsce naprzeciw nieznajomego, który go zaprosił do środka. To starszy wiekiem Chińczyk, który spogląda na niego znad otwartej czerwonej teczki trzymanej na wysokości piersi. Widnieje na niej ów czarny znak w kształcie dużej litery W. Chińczyk ma bardzo poważną minę, ale nie wygląda na zdenerwowanego, sprawia raczej wrażenie, jakby coś osiągnął, zdobył, posiadł pewną wiedzę, która daje mu władzę nad czymś istotnym dla niego. Tak w pierwszych sekundach rozszyfrowuje go Człowiek w czerni. Zdaje sobie jednak sprawę, że może to być całkowicie mylna ocena, zatem czeka na rozwój wydarzeń. Napisz słowo "książka" do autora tej powieści na adres: s.strzelbicka@upcpoczta.pl, a w prezencie naprawdę otrzymasz jego książkę z autografem:.com TAJEMNICA INTERNETU. Ocenia wiek Chińczyka na około sześćdziesiąt lat. W białym habicie mnicha ostro kontrastuje z czernią ubrania gościa. Na łysej głowie nie posiada ani jednego włosa, ale jego oczy są tak bystre i błyszczące jak u młodzieńca. Baczne ciemnookie spojrzenie, którym co jakiś czas przeszywa gościa, zapewne ma wprawić go w zakłopotanie. Dla pozoru na sekundy zanurza wzrok w dokumentach, które zawiera teczka, 13

po czym ponownie spogląda na Człowieka w czerni, chronionego na dodatek przez przeciwsłoneczne czarne okulary. W końcu Chińczyk oddycha z widoczną ulgą, zamyka teczkę i palcem dotyka elektronicznego zabezpieczenia zamontowanego na zamku teczki. Kładzie ją obok siebie i przemawia tym razem swoim naturalnym głosem, który jest wyraźnie inny niż u jego rozmówcy, ale też dosyć niski, choć bardziej charczący: - Porozmawiajmy prywatnie. Zdejmij, proszę, okulary. Elegant w czerni zgrabnym ruchem ręki ściąga z nosa okulary i składa oprawki na siebie, po czym wsadza je do kieszonki w garniturze. Chińczyk kiwa głową, ze świstem nabierając nosem powietrza głęboko do płuc. Gdy je wydycha rzeczywistość nagle zmienia punkt odniesienia czasowego po to, by mógł z pełną powagą zapytać: - Jesteś absolutnie pewny, że nikt inny o tym nie wie? - Całkowicie - odpowiada Człowiek w czerni. - Działałem w najściślejszej tajemnicy. Chińczyk z zadowoleniem kiwa głową, ale też nie zmienia poważnego wyrazu twarzy, gdy bacznie wpatruje się w gościa aż do momentu, kiedy za sprawą jego hipnotycznego spojrzenia czas ich teraźniejszości zmienił się na przeszły. PANORAMA- PANORAMA! 14

- Colin, tak ci na imię? - spytał miękkim głosem niczym Święty Mikołaj, który przyniósł dziecku prezent pod choinkę. - Colin Waters, agent wywiadu wewnętrznego NSA - potwierdził Waters. - Jak długo zbierałeś te informacje? - Zajęło mi to dokładnie dwa tysiące czterysta pięćdziesiąt trzy dni, nie licząc teraźniejszej doby. Pochłonęło sześćset siedemdziesięciu dwóch obywateli USA oraz trzystu siedemnastu obywateli spoza terytorium Stanów Zjednoczonych. - Sporo - skomentował Chińczyk. - Nie uważasz? - Jeżeli to pozwoli ustalić, kim on dokładnie jest, uważam te straty za sprawę marginalną - odparował spokojnie Waters. - Dodam jeszcze, że śledztwo nie wygenerowało żadnych dodatkowych kosztów, a jest wynikiem tylko i wyłącznie mojej pracy mieszczącej się w normalnym zakresie. - Jak oceniasz swój obecny stan zarówno fizyczny jak i psychiczny? - dociekał dalej Chińczyk. - Bardzo dobrze - odrzekł z całkowitą pewnością siebie agent. - Nie zauważyłem żadnych zmian, co zresztą potwierdziło wielokrotne badanie struktur konektomu mózgu oraz kodu genetycznego szarych komórek. Od strony fizycznej można odnotować jedynie polepszenie kondycji ciała oraz struktur tkanek miękkich i kostnych. Badania prowadziła doktor Connelly we własnej osobie, zatem wyniki posiadają najwyższą klasę bezpieczeństwa i 15

dokładności. Napisz słowo "książka" do autora tej powieści na adres: s.strzelbicka@upcpoczta.pl, a w prezencie naprawdę otrzymasz jego książkę z autografem:.com TAJEMNICA INTERNETU. Chińczyk wygiął usta w górę na znak uznania, wyprostował się, uciekając jednak wzrokiem w stronę podłogi limuzyny, jakby coś tam zauważył. Zmarszczył brwi, a potem spod oka uważniej przyjrzał się agentowi. To, że Waters miał gęste, krótko ścięte, czarne włosy, cienkie czarne brwi i ciemnobrązowe źrenice wskazywało na azjatyckie pochodzenie jego przodków. Natomiast prosty i zgrabny nos w połączeniu z kilkudniowym zarostem dodawał mu pewnej charyzmy o żydowskich korzeniach, wywołującej owo pozytywne pierwsze wrażenie, które tak bardzo przydaje się w pracy agenta wywiadu. Chińczyk przyglądał się tylko i wyłącznie twarzy Watersa, ponieważ lubił pewną zabawę. - Chciałbym, żebyś na następne pytania odpowiedział jako zwykły obywatel, a nie jako agent NSA - powiedział spokojnym, choć nieco charkotliwym głosem. - Wiesz, kim jestem, prawda? - Skoro przeciętny mieszkaniec kraju nie ma o tym pojęcia, więc ja też nie wiem - odparł inteligentnie Waters. - Chociaż biorąc pod uwagę rodzaj mojej pracy, doskonale orientuję się, kto jest moim przeciwnikiem. - Zatem? - nalegał Chińczyk. 16

- Hai Sun Wei, naczelny dyrektor HSW oraz jego współzałożyciel, były agent wywiadu Greenpeace. Brał pan udział w takich operacjach ekologów jak Antarktyka, Antarktyda i Zjednoczenie. Stracił pan w nich szesnastu podopiecznych, których aresztowano. Ale też wyszkolił pan stu dziewiętnastu nowych działaczy. - Waters starał się mówić cicho i beznamiętnie, tłumiąc w sobie uznanie i podziw dla wyczynów Chińczyka. - Sto procent akcji, w których brał pan udział, zakończyło się powodzeniem. Obecnie jest pan Przewodniczącym Tajnej Rady Niewidzialnych, zwanej potocznie WIDMEM. Wydawać by się mogło, że na dyrektorze to dossier nie zrobiło najmniejszego wrażenia. Wciąż obserwował Watersa spod oka tak uważnie, jakby coś konkretnie z nim związanego nagle przyszło mu do głowy. W końcu na moment przymknął powieki, po czym przytaknął: - Zgadza się. - Spojrzał w okno i zapytał: - Czy twoim zdaniem zjednoczenie było dobrym pomysłem? Agent Waters znowu nie zdołał opanować tiku twarzy, ale trwało to jedynie sekundę. - Jak najbardziej. Poziom zabezpieczenia Zjednoczonych Obrońców Ziemi przed e-demonem wynosi blisko dziewięćdziesiąt cztery procent, to dzisiejsze dane. - Nie masz żadnych zastrzeżeń do sposobu - głos Chińczyka nieco przycichł - w jaki tego dokonano? - Zjednoczenie ubezwłasnowolnionych ludzi 17

złapanych w pułapkę życia dla przyjemności było ewidentnym złamaniem praw człowieka, ale patrząc na to z perspektywy czasu i trwającego już dziewięćdziesiąt osiem lat pokoju światowego nie mam żadnych zastrzeżeń. - W ciemnych oczach Watersa błysnął chochlik ironii. - Sądzę również, że każdy inteligentny obywatel by się ze mną zgodził. - Było ewidentnym złamaniem praw człowieka - powtórzył Hai Sun Wei. Spróbował sobie przypomnieć: kiedy i w jaki sposób to wszystko, co było NIEMOŻLIWE się zaczęło? - Było to jednak absolutną koniecznością. W obliczu zagrożeń, jakie czyhały na pozornie wolną ludzkość, musieliśmy podjąć należyte kroki, które zostały wprowadzone w życie stopniowo. Nie mogliśmy jednak tracić zbyt wiele czasu na dotarcie do każdego chętnego z osobna. Wykorzystano więc jego strach przed nieznanym. Czy uważasz, że strach to metoda na tyle wydajna, że moralnie dopuszczalna? Waters mimowolnie westchnął w duchu, ponieważ właśnie takiego pytania najbardziej się obawiał. - Jak dotychczas... sam też nie wymyśliłem lepszego sposobu poza hipnozą - przyznał z lekkim wahaniem. - To metoda niezawodna, gdy ma się odpowiedni zestaw argumentów lub nawet jeden, ale niepodważalny. - Lewa ręka drgnęła mu, bo strasznie zachciało mu się podrapać po nozdrzach, które zaswędziały go z powodu przedłużania się tej rozmowy. Miał bowiem jeszcze pilniejsze zadanie do 18

wykonania. - Spotkałem się z przypadkami mocniejszymi i słabszymi. Jedni byli w stanie poświęcić więcej, inni od razu dawali za wygraną. Gdyby jednak kandydaci na Zjednoczonych Obrońców Ziemi byli tak nieprzejednani jak reszta obywateli, nie byłoby takiej konieczności. - Właśnie - podsumował dyrektor HSW nadając swoim słowom tryb warunkowy. Pomyślał: PANORAMA-PANORAMA i wysłał ten hipnotyczny kod wzbudzający w kierunku umysłu Watersa. - Gdyby wszyscy byli podporządkowani obronnym nawykom, problem zniknąłby całkowicie. Dlatego naszym celem jest zjednoczenie wszystkich obywateli, którzy są przeciwni e-technologii. Odnowiciele są jak nowotwór, wyniszczają zdrowe organizmy, przeistaczając je w chore i gorsze istoty. Te z kolei tworzą małe systemy, które łącząc się wymieniają się typami budowy psyche i tym samym umacniają wrogą nam osobowość. Mimo wszystko mnożą się drobne zamachy, wybuchają niewielkie zamieszki, toczą się lokalne wojenki, a wszystko to za sprawą nadmiaru niezdrowych kolonii informacji nowotworowych, jakimi są odnowiciele e-demona, które trzeba bezwzględnie wyeliminować. - To jest konieczne bez dwóch zdań - potwierdził Waters. - Nieprawdopodobnym jednak przypadkiem jest to, że autor tego całego zła ukrył się w naszych szeregach - zmienił temat Hai Sun Wei. - Musi być kimś z 19

niższego szczebla, jak inaczej przeszedłby okresowe kontrole i badania na wykrywaczu klamstw? - Lub zupełnie przeciwnie - zauważył agent. - Może być kimś z najwyższego szczebla. Chińczyk wbił w Watersa zimny i nieco zdumiony wzrok. Colin przez moment poczuł się niezręcznie. Zrozumiał, że dyrektor mógł odebrać tę sugestię jako atak na jego osobę głównodowodzącego. Nie opuścił jednak oczu, wytrzymał miażdżące spojrzenie do końca, choć poczuł dziwne gorąco pod czaszką. Wcisnął się mocniej w miękkie oparcie kanapy i czekał na dalsze słowa dyrektora, który spoglądał teraz w przestrzeń za oknem. - Tak... - westchnął Chińczyk - to może być prawdą. Musimy ustalić, kim on jest, zanim przejdzie do dalszego - nieobliczalnego działania. - Z całym szacunkiem, dyrektorze, ale miał na to kilkanaście lat - nadmienił z najwyższą troską Waters. - Blisko siedem lat zajęło mi potwierdzenie przypuszczeń, że to w naszym biurze ukrył się autor tego wszystkiego. Kolejne tyle, bądź jeszcze więcej może zająć ustalenie, kim konkretnie jest ta osoba. To świetnie przygotowany i wyszkolony postsowiecki lub chiński szpieg. Z pewnością dysponuje legalnym zapleczem w postaci prywatnego laboratorium, gdzie prowadzi wieloletnie badania na ludziach. Naiwnych ludziach, chcę podkreślić. Dzięki SIECI korzysta również z naszego doświadczenia, zatem może zawsze być o dwa kroki przed nami. Istnieje więc zbyt wiele 20

czynników negatywnych, żeby móc go ostatecznie zidentyfikować w krótkim czasie. Hai Sun Wei zamyślił się tą własną konkluzją... W krótkim czy dłuższym czasie, agent Colin Waters zapewne namierzy i złapie lub zlikwiduje autora pomysłu walki z e-demonem. PANORAMA- PANORAMA! Niektóre jego działania, te trudniejsze, mogą spalić na panewce, lecz należało wierzyć, że w końcu mu się uda... i mnie dopadnie. - Dziękuję za te informacje - odparł po chwili namysłu. - I gratuluję. Perfekcyjna robota, agencie Waters. Gratuluję szczerze. - Wskazując subtelnym gestem kuloodporne drzwi, Chińczyk dał do zrozumienia, że spotkanie właśnie dobiegło końca. Powtórzył w myślach słowa: PANORAMA- PANORAMA i ponownie wysłał ten hipnotyczny kod w głąb umysłu Watersa. - Do rychłego zobaczenia. Colin nieznacznie ukłonił się na pożegnanie. Wsadził na nos swoje czarne obłe okulary przeciwsłoneczne, które miały go chronić przed wszelkim złem, i pociągnął za klamkę - ciężkie drzwi otworzyły się ze wspomaganiem, co zauważył już przy wsiadaniu. Ledwie zatrzasnął je za sobą i dał pierwszy krok, kierując się w stronę swojego samochodu, usłyszał, jak szyba limuzyny osuwa się i z wnętrza wydobywa się sztucznie zmieniony głos: - Agencie Waters, jeszcze jedno. - Waters zatrzymał się i odwrócił. - Ta rozmowa nigdy nie miała miejsca, nas nigdy tu nie było, a pan nigdy nie pracował nad 21

tą sprawą. Niech pan nie rozpowiada tego nawet w zaświatach. Po tych słowach Waters przestąpił z nogi na nogę, nie wiedząc, co odpowiedzieć czy zrobić. Nie zrozumiał podtekstu ostatniego zdania. Być może była to jakaś kolejna zapowiedź nadchodzącej misji, jaką wybrał dla niego dyrektor. Tymczasem w limuzynie naczelny dyrektor HSW i Przewodniczący WIDMA rozłożył na swoich kolanach niewielki grafenowy komputer kwantowy. Na ekranie pulsowały poziome linie, przerywane co jakiś czas pojawieniem się trójwymiarowych kuleczek. Dotknął jednej z nich i wówczas u dołu ekranu pojawił się napis: Rozłączenie politydrów z synapsami mózgu nastąpi za 6, 5, 4, 3, 2, 1 Na ekranie cieniutkie linie zaczęły kolejno zanikać, aż w końcu z zewnątrz dobiegł Chińczyka odgłos miękkiego upadku ciała na ziemię. Na twarzy dyrektora zagościł ledwo widoczny zarys uśmiechu. Spoglądał jeszcze przez chwilę na swój komputer kwantowy, po czym go zamknął i odłożył do schowka w drzwiach. Wyprostował się, wygodniej moszcząc się na kanapie. Miał nadzieję, że nie popełnił błędu, nie pospieszył się z egzekucją agenta Watersa, który prawie że go rozszyfrował. - Połącz mnie z doktor Connelly - rzucił polecenie komputerowi pokładowemu limuzyny. Po chwili odezwał się znajomy mu głos: - Witam, dyrektorze - zgłosiła się doktor Connelly. - Dzień dobry - przywitał ją ponurym tonem Hai 22