Używając klaksona staną się Mojżeszem, a wszystkie samochody rozstąpią się jak Morze Czerwone

Podobne dokumenty
Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

KIDSCREEN-52. Kwestionariusz zdrowotny dla dzieci i młodych ludzi. Wersja dla dzieci i młodzieży 8 do 18 lat

Opinie o polskim filmie

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

wzrasta drażliwość. Takie objawy nie mieszczą się w ramach klasyfikacji dotyczącej depresji. W związku z tym zdarza się, że u dzieci cierpiących na

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

SP 20 I GIM 14 WSPARŁY AKCJĘ DZIĘKUJEMY ZA WASZE WIELKIE SERCA!!!

GRAŻYNA KOWALCZYK. Zadanie finansowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata

ŚWIATOWY DZIEŃ ZDROWIA

Podziękowania dla Rodziców

Porozumiewanie się z użytkownikami aparatów słuchowych. Rady dotyczące udanego porozumiewania się

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Anselm Grün OSB i Piotr Marek Próba. Ćwiczenia do seminariów: Jak być szczęśliwym... Singlem, Świeckim, Zakonnikiem, Księdzem, Siostrą.

Polskie kino w opinii Internautów. wyniki badań bezpośrednich

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

Co to jest niepełnosprawność?

Jak zapobiegać przemocy domowej wobec dzieci i młodzieży.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Film Jana Jakuba Kolskiego kręcony pod Koluszkami wchodzi niebawem na ekrany. Autorzy proszą o pomoc w sfinansowaniu wydania obrazu na płytach DVD

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

Paweł Kowalski ZJEDZ KONKURENCJĘ. Jak maksymalizować zyski i pisać skuteczne teksty sprzedażowe

Pierwsza Komunia Święta... i co dalej

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

mnw.org.pl/orientujsie

Magia komunikacji. - Arkusz ćwiczeń - Mapa nie jest terenem. Magia prostego przekazu

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Przeżyjmy to jeszcze raz! Zabawa była przednia [FOTO]

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

WYNIKI BADANIA ILOŚCIOWEGO DOTYCZĄCEGO DEPRESJI DLA

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

WPŁYW POCHWAŁY NA ROZWÓJ DZIECKA

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

Kwestionariusz stylu komunikacji

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

Copyright 2015 Monika Górska

Zatem może wyjaśnijmy sobie na czym polega różnica między człowiekiem świadomym, a Świadomym.

HAŁAS I SŁUCH. Czym jest hałas? Jakie są jego źródła? Jak można się przed nim chronić?

10 SEKRETÓW NAJLEPSZYCH OJCÓW 1. OKAZUJ SZACUNEK MATCE SWOICH DZIECI 2. DAJ DZIECIOM SWÓJ CZAS

Ania Karwan - koncert w Teatrze DOM na Piotrkowskiej

Podziękowania naszych podopiecznych:

MIŚ I KREDKA Newsletter Przedszkola Nr 110

Serdecznie zapraszamy na warsztaty rozwojowe dla Kobiet

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Witaj, Odważ się i podejmij wyzwanie- zbuduj wizję kariery, która będzie odzwierciedleniem Twoim unikalnych umiejętności, talentów i pragnień.

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Gra pod batutą Przemysława Drabczyka. Powstała z jego inicjatywy wiosną 2014 roku. Działa przy Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji Gminy Oświęcim.

Temat: Ja też będę stary, ja też będę stara. - lekcja wychowawcza na podstawie filmu Marcela Łozińskiego Wszystko może się przytrafić

Plan pracy godzin wychowawczych w klasie V

Warsztaty grupowe z zakresu kluczowych umiejętności społeczno - zawodowych istotnych z punktu widzenia rynku pracy

Polo TV telewizja muzyczna prezentująca niezapomniane hity disco polo i dance. Poza teledyskami w ramówce stacji obecne są programy rozrywkowe

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

Zmiana przekonań, czyli jak stać się panem swojego umysłu

mnw.org.pl/orientujsie

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

marzec 2010 WYCHOWANIE DO WOLNOŚCI Autor: Edyta Gronowska Dyrektor Przedszkola Lokomotywa

TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Składa się on z czterech elementów:

CZYM DLA CIEBIE JEST SUKCES DZIECKA?

Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione. Nelson Mandela. Te słowa są idealnym poparciem mojej kandydatury na

Nazwijmy go Siedem B (prezentujemy bowiem siedem punktów, jakim BYĆ ) :)

1.4.1 Pierwsze wrażenie

Ewa Warta-Śmietana artystka śpiewaczka, prezes fundacji

KIDSCREEN-27. Kwestionariusz zdrowotny dla dzieci i młodych ludzi. Wersja dla dzieci i młodzieży od 8 do 18 lat

Oskar i pani Róża Karta pracy

bez względu na to jak się ubierasz, jakiej słuchasz muzyki, gdzie mieszkasz i z kim się przyjaźnisz,

Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna ul. Dr. Józefa Rostka Bytom tel; ,

Kierowcy- sprawcy i ofiary wypadków drogowych. Konsekwencje uczestnictwa w wypadku a bezpieczeństwo ruchu drogowego

Andrzej Dobber - jestem spełniony i szczęśliwy

Być jak Kazimierz Deyna

3 dzień: Poznaj siebie, czyli współmałżonek lustrem

Colorful B S. Autor: Anna Sowińska. Wydawca: Colorful Media. Korekta: Marlena Fiedorow ISBN: Copyright by COLORFUL MEDIA Poznań 2012

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

Wielkie Powroty. Wytrwać. Odnieść sukces. Być inspiracją dla innych.

IDEALNY ZWIĄZEK? Jakie profile stworzą

Scenariusz lekcji wychowawczej nr 1 ZAPOZNANIE Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ CO ROZUMIEMY PRZEZ INTEGRACJĘ?

Nie mów dziecku, jak bardzo je kochasz, pokaż to, poświęcając mu czas.

MOTYWACJA ZEWNĘTRZNA CZY WEWNĘTRZNA?

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Kielce, Drogi Mikołaju!

Łatwiej pomóc innym niż sobie

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

Dzieci też przeżywają żałobę. Jak wspierać rodzinę po stracie? Milena Pacuda Anna Sokołowska

Transkrypt:

Numer 5 Listopad-grudzień 2013

2 VOK listopad-grudzień 2013 Drogi czytelniku! Przez ostatni miesiąc sporo się działo, co spowodowało zmiany zarówno w redakcji, jak i w gazecie. Do grupy dołączyły nowe osoby, które tak jak stara ekipa Felieton przedstawią swój punkt widzenia oraz zachęcą do obcowania z szeroko rozumianą kulturą. Nowy narybek redakcji to także nowe teksty i artykuły. Dlatego też VOK został poszerzony o kilka stron. Jednak czym byłaby gazeta bez okładaki? W tym numerze okładka jest dziełem jednej z uczennic chorzowskiego liceum. Więcej nowości oraz tego, co niezmienne w VOKu znajdziesz w środku. Z okazji zbliżających się świąt składamy Ci najserdeczniejsze życzenia i do zobaczenia w nowym roku. ~Radosław Pujanek W ciągu całego roku obchodzimy wiele świąt. Są święta kościelne, o których połowa społeczeństwa nie ma pojęcia, a druga połowa już o nich nie pamięta ze względu na demencję starczą, która wypaliła im dziury w przedwojennych mózgach. Znamy także takie święta, które zostały wpisane w kalendarz jako dzień przytulania, dzień świstaka, dzień bez stanika, dzień gruźlicy, życia, piegów, masturbacji, a nawet dzień zespołu Downa. Na litość boską! Po co ktokolwiek ustala takie święta? Kto je wymyśla, czy ludzie, którzy potrzebują aprobaty tego, co właśnie uczynili, albo o czym pomyśleli lub rozmawiali? Jeśli ja, budząc się dziś rano przypadkowo posikam sedes, to jest możliwość ustalenia tego konkretnego dnia jako Narodowy Dzień Posikanego Sedesu? Jeśli nie lubię (a bardzo nie lubię) ludzi, którzy ubierają spodnie sztruksowe, (bo jak nudne musi być ich życie, skoro noszą sztruks) to można nazwać jakikolwiek dzień Światowym Dniem Nudnych Ludzi? Zapewne nie mogę tego zrobić, ale i tak mi się nie chce. Jednak w ciągu roku obchodzimy dwa święta, których nie trawię. Tylko te dwa, których nie znoszę podobnie jak sztruksu. Są to święta funkcjonujące pod nazwą Wszystkich Świętych oraz Święta Bożego Narodzenia. Jeśli chodzi o pierwszego listopada to sprawa jest prosta. Dzień, w którym przez jego część muszę wraz z rodziną spędzać swój cenny czas wolny nad grobem, zapalając znicze i ustawiając wieńce, przy akompaniamencie rozmów o śmierci i chorobach, dotyczących obecnie nieżyjących, ze zniczem nad głową, nie nastraja mnie pozytywnie. Już nie wspominam o korkach na ulicach, do których mam stosunek ambiwalentny. To zabawne obserwować półgłówków w swoich wypasionych Mercedesach, załadowanych ciotkami przypiętymi pasami, którzy myślą, że używając klaksonu staną się Mojżeszem, a wszystkie samochody rozstąpią się jak Morze Czerwone. Jednak nie bawi mnie, kiedy to ja jestem przypięty pasami i Używając klaksona staną się Mojżeszem, a wszystkie samochody rozstąpią się jak Morze Czerwone czekam, aż ktoś w maluchu wyjedzie z parkingu pod cmentarzem na 83 sposoby. Jednakże nic mnie tak nie wkurza, jak magia Świąt Bożego Narodzenia. To chyba jedyny okres w roku, kiedy ludzie potrafią się uśmiechnąć do sąsiada lub ekspedientki w sklepie, ale nie wymagają tego od niej samej. Jedyny okres w roku, gdy chcemy Wiem jak zwiększyć populację niedźwiedzi polarnych. Należy ograniczyć dostawy coli na Arktykę. Ochronią ssaka na wymarciu i zyskają fanów wśród ekoczubków poczuć bliskość z rodziną. Tylko w grudniu ludzie potrafią być uprzejmi nawet dla kogoś, kto miesiąc wcześniej najlepiej wysłałby ciebie i całą twoją rodzinę do łagru. Nie wmawiajcie mi, że to rodzaj pewnego katharsis, zbliżenia się i naprawienia tego, co zepsuliśmy w ciągu roku. To po prostu urok, rzucony na ludzi przez media i galerie handlowe. Ale co tam poczujmy tygodniową magię świąt! Dlaczego większości z nas na samą myśl o Bożym Narodzeniu w głowie pojawiają się kadry z filmu Kevin sam w domu, zakupy, które kuszą obniżkami i promocjami świątecznymi przygotowanymi specjalnie dla ciebie? Jeśli magia świąt opiera się na prezentach, to ja podziękuję za takie święta, ale prezenty zachowam, bo kto z nas wierzy w to, że lepiej jest dawać niż dostawać? No i ta wielka, świecąca ciężarówka firmy Coca Cola, która jedzie przy obstawie niedźwiedzi polarnych, pijących tą czarną, gazowaną śmierć. Nie należę do ludzi pokroju Roberta Huntera¹ albo łańcuchowych miłośników drzew, którzy wolą oddać życie za przedłużenie gatunku roztoczy południowoazjatyckich. Jednak wiem jak zwiększyć populację niedźwiedzi polarnych. Należy ograniczyć dostawy coli na Arktykę. Powszechnie wiadome jest, że cola w nadmiarze nie ma dobrego wpływu na nasze zdrowie, a co mają powiedzieć białe misie, które z natury są gatunkiem narażonym na wyginięcie? Może budżet amerykańskiej firmy zmniejszy się o kilka milionów, ale ochronią ssaka na wymarciu, zyskają fanów wśród ekoczubków i będą mogli wprowadzić święto o nazwie Światowy Dzień Niedźwiedzia Polarnego. ~Radosław Pujanek ¹ Robert (Bob) Hunter - kanadyjski działacz ochrony środowiska, pisarz, dziennikarz i polityk. Współzałożyciel organizacji Greenpeace (1972) wraz z: Patrickiem Moore'em, Davidem McTaggartem i Paulem Watsonem. W 1973 został wybrany prezydentem Greenpeace. Znany głównie dzięki długofalowym działaniom w obronie środowiska naturalnego; dzięki m.in. jego staraniom wprowadzono zakaz połowu wielorybów w celach komercyjnych.

VOK listopad-grudzień 2013 Człowiek 3 Choroba psychiczna, polegająca na głębokim i długo utrzymującym się smutku, osoba na nią cierpiąca wycofuje się z życia społecznego, traci energię, dobrą samoocenę, apetyt. Większość z Was już odgadła, że mowa o dość dziwnym zjawisku, jakim jest depresja. Możesz mieć 13, 18 lub 52 lat. Mogłeś urodzić się w bogatej rodzinie lub dorastać w domu dziecka. Możesz być samotnikiem lub otaczać się gronem znajomych. Nie ma ustalonego profilu psychologicznego, który pozwoliłby na wyznaczenie grupy ryzyka. W liczbach Już 10% całej populacji cierpi na kliniczną depresję, a liczba ta rośnie w szybkim tempie. 15% chorujących popełnia samobójstwo, 60% ma za sobą próby samobójcze, a 80% myśli o zabiciu się. Według WHO jest to czwarty największy problem zdrowotny na świecie. Często wydaje nam się, że problem dotyczy ludzi w wieku naszych rodziców. Nic bardziej mylnego. Najwięcej zachorowań ujawnia się między 15., a 20. rokiem życia. Najbardziej przygnębiający jest jednak fakt, że pomimo terapii, leków i powrotu do normalnego stanu, 3 na 4 pacjentów choruje ponownie w ciągu dwóch lat. O co chodzi? Istnieje sporo odmian depresji, jedne łagodniejsze, inne groźne. Żadnego nie powinno się ignorować. Odłamem, na który cierpimy najczęściej, jest depresja sezonowa. Typowa chandra, którą łapiemy jesienią czy zimą, a jedynym lekarstwem jest spędzenie całego dnia pod kocem z ciepłą herbatą i tabliczką czekolady pod ręką. Jednak sytuacja zaczyna robić się poważna, kiedy pojawiają się apatia, drażliwość, uczucie bezradności, problemy z pamięcią, podejmowaniem decyzji i snem. Nie chcemy dłużej robić rzeczy, które wcześniej sprawiały radość, porzucamy hobby, odtrącamy przyjaciół, nie spotykamy się z ludźmi. Osoba taka nagle, bez konkretnej przyczyny zmienia się całkowicie i zaczyna obarczać się winą za wszystko. Często powodem są przeżycia z dzieciństwa, które ujawniają się po latach. W innych przypadkach ciężką depre sję może spowodować utrata kogoś bliskiego lub inne traumatyczne wy darzenie. Nie szukajmy jednak osób ubranych na czarno, słuchających ciężkiej muzyki. Nie ma reguły. To o mnie! Jestem pewna, że ponad połowa z Was czytając ten artykuł pomyślała mam depresję!. To jednak nie tak oczywiste. Objawy muszą utrzymywać się stale, przez ponad dwa tygodnie, a przede wszystkim chorobę musi stwierdzić psychiatra, do którego koniecznie trzeba się udać. Bez fachowej pomocy i wsparcia szanse na wyleczenie są znikome. Nie możesz także zostać obojętnym, jeśli zauważysz, że coś zaczyna się dziać z osobą z Twojego otoczenia. Rozmowa może ocalić ją przed utratą kilku lat leczenia, a może nawet da szansę na zachowanie życia. ~Judyta Patoka

4 Felieton VOK listopad-grudzień 2013 Kolejny sobotni wieczór. Jak zawsze w soboty zajmuję się porządkami mojego pokoju. Przeglądam stare zdjęcia, artykuły. W ostatniej półce, pod stertą gazet, dostrzegam zakurzoną teczkę z pamiątkami z dzieciństwa. Stare pamiętniki, laurki dla rodziców i (co mnie najbardziej zaskoczyło) stare bilety do cyrku. Wspomnienia wracają kiedy właściwie cyrk stracił swoją pozycję w rozrywce i popadł w zapomnienie? Został zastąpiony kinem, komputerem, a jego artystyczny wyraz nie wzbudza już takiego zainteresowania. Sztuka cyrkowa rozkwitła w średniowieczu i miała na celu zabawić publiczność i zapewnić dochody cyrkowcom. Zachwycał popisami akrobatycznymi, połykaczami ognia, ale także gardził ludźmi, wystawiali ich na pośmiewisko. Człowiek jest skończonym, idealnym wytworem natury. Czasami jednak natura płata figle. Takie stwierdzenie pada np. kiedy na świat przychodzą osoby, które dotknięte zostały dziwnymi, często genetycznymi przypadłościami. Kiedyś takich ludzi stygmatyzowano, nazywano ich monstrami. Do tej pory osoby chore, niepełnosprawne stają się często obiektem żartów, niepochlebnych rozmów, a nawet drwin. Już wiele lat wcześniej ludzie ci byli bardzo popularnymi postaciami. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się cyrki, które, poza zawiłymi popisami ludzkich talentów, sprawności, przedstawiały także słabości ludzkiego ciała. Wyśmiewały niski wzrost (tzw. karłowatość), nadmierne owłosienie, (popularne wtedy tzw. kobiety brody) bliźniaki syjamskie czy ludzi pozbawionych kończyn. Ich deformacje stanowiły jedynie atrakcje. Przedstawieni jako wybryki natury, czy też wytwory szatana mieli przynieść zyski właścicielom cyrków. Byli to ludzie, którzy poza cyrkiem nie mieli własnego życia ani dachu nad głową. Nigdzie nie potrafili odnaleźć akceptacji swojej odmienności. Stała się więc ona ich atutem oraz jedynym źródłem utrzymania. Byli postrzegani jako dziwolągi i tak też się czuli. Często po wystawieniu na pośmiewisko, podczas kolejnego występu, byli zamykani w klatkach, traktowani przez cyrkowców gorzej niż zwierzęta. Wydaje mi się, że z biegiem lat staliśmy się bardziej tolerancyjni. Zaczęliśmy akceptować odmienność, choć widok osób chorych wciąż budzi w nas pewien niepokój. Wielu ludzi jednak stara się jak może, by pomóc takim osobom. Ciągłe postępy w medycynie mają przynieść nadzieję i szansę na normalne życie oraz przynieść upragnioną akceptację. Mimo trudności, wynikających ze słabości ich ciała, we współczesnym świecie jest wiele osobowości, którym mimo choroby, udało się odnaleźć ważne dla nas wszystkich wartości, takie jak akceptacja, przyjaźń czy miłość. Są oni znani w mediach, lubiani, stanowią przykład dla innych. Jedną z takich osób jest Nick Vujicic. Urodził się on z rzadką chorobą genetyczną, znaną jako zespół tetraamelia, czyli całkowitym wrodzonym brakiem kończyn. Mimo swego schorzenia odnalazł radość z życia, został szczęśliwym mężem oraz ojcem. Obecnie jest jednym z najbar-

VOK listopad-grudzień 2013 Felieton 5 dziej znanych kaznodziei. Na całym świecie prowadzi wykłady o niepełnosprawności, motywacji i wierze w Boga. Inną równie interesującą postacią jest coraz bardziej znany amerykański aktor Peter Dinklage (rozpoznawalny dzięki swojej karłowatości). Przez lata otrzymywał role w filmach głównie dzięki warunkom fizycznym, były to zwykle krótkie epizody. Jednak jego fantastyczna rola w filmie Dróżnik sprawiła, że środowisko hollywoodzkie doceniło jego talent aktorski. Dzięki temu otrzymuje bardziej znaczące role. On również odnalazł kobietę, która zaakceptowała go takim, jakim jest. W ostatnich latach został ojcem. Choć widok osób chorych budzi w nas przeróżne uczucia, należy pamiętać, że w gruncie rzeczy są to ludzie tacy jak my. O podobnych problemach, marzeniach, pasjach. Mimo, że postawy ludzi na ten temat wciąż są odmienne, mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy żaden człowiek nie będzie musiał walczyć, czy ubiegać się o akceptację. Współczesny cyrk różni się jednak niezwykle od cyrków sprzed lat. Nie jest już tak drastyczny, prześmiewczy. Swoje występy opiera na iluzji. Jego atutami nie jest już brzydota, słabość. Ukazuje piękno, magię i wprowadza nas do świata wyobraźni. Mimo swego niezwykłego uroku zajmuje jednak niższe stanowisko niż magia telewizji, komórki, czy najlepszego z najlepszych iluzjonistów pana facebooka. ~Marcelina Kubies

6 Felieton VOK listopad-grudzień 2013 To jak wirus. Działa podstępnie, wystarczy choćby minimalny, pobieżny kontakt z czynnikiem powodującym zachorowanie, by zostać zainfekowanym na naprawdę długo.to nawet gorsze niż wirus. Nie ma tutaj mowy o okresie zachorowalności, bo trwa on calutki rok, w grupie podwyższonego ryzyka są właściwie wszyscy. Ochrony nie dają szczepionki, modlitwy ani czosnek. Objawy? Słyszysz w głowie jakiś głos, zazwyczaj powtarzający kilka krótkich, prostych wyrazów. Głos powtarza je w kółko, rytmicznie i melodyjnie. Najpierw nie przywiązujesz do tego wagi, lecz gdy już zaczniesz, tym trudniej będzie Ci się go pozbyć. Aż w końcu ulegasz i sam zaczynasz w ten sam sposób mamrotać w kółko te same wyrazy, najpierw nieświadomie, później z narastającą z czasem irytacją. Jednak bez obaw- nie konsultuj się z lekarzem, farmaceutą i szpitalem psychiatrycznym, to tylko kolejny głupawy hit. Spokojnie, za kilka dni zastąpi go kolejny. Trudno wyznaczyć okres zachorowalności, bo właściwie każda pora roku ma własną ścieżkę dźwiękową, choć najwięcej tego typu utworów pojawia się w czasie wakacji. Wiadomo- nieliczni lubią wylegiwać się na plaży lub własnej kanapie przy akompaniamencie muzyki klasycznej czy poezji śpiewanej, trzeba więc zapewnić im coś lekkiego i przyjemnego, co, nawet, gdy zjawi się już zima, będzie przypominało im chwile beztroski i gorące promienie na twarzy. Drugim okresem wzmożonej aktywności wirusa jest czas Bożego Narodzenia, kiedy to także produkuje się masowo komercyjne, wpadające w ucho hity, powtarzane co roku niczym świąteczny repertuar filmowy. Nie wyznaczymy grupy najbardziej podatnej na to zjawisko- należą do niej wszyscy: czy to młodzi, czy starzy, niewolnicy czy wolni, nawet

VOK listopad-grudzień 2013 Felieton 7 jeśli nosisz glany, możesz nucić pod nosem nową Miley Cyrus. Możesz uciekać, możesz nie, natrętny hit i tak dopadnie Cię. Tak, chyba nie tylko mnie topowie piosenki podczas swoich 5 minut chwały atakują ze wszystkich możliwych stron: są tłem programów telewizyjnych, reklam, także tych internetowych i radiowych, słychać je w sklepach, restauracjach, w telewizjach muzycznych, listach przebojów, z przejeżdżających obok samochodów, okien okolicznych domów, czasem faktycznie czuję się jakbym miała usłyszeć aktualny hit po otwarciu lodówki czy piekarnika, do którego w pewnym momencie mam już ochotę schować głowę w poszukiwaniu ratunku. Co decyduje o sukcesie tego typu piosenek? Tekst- musi być prosty, najlepiej taki, by w połowie słuchacz znał już cały na pamięć, im mniej słów tym lepiej. Z resztą nie grają one zbyt dużej roli, nie mają na celu przekazania głębokiej życiowej mądrości. Gdyby ktoś czegoś nie rozumiał, wszystko wyjaśnią półnagie panie i jednoznaczne ruchy bioder. Teledyskmusi zawierać wspomniane uprzednio roznegliżowane niewiasty, drogie samochody, drogich facetów w drogich garniturach z drogim sprzętem, mile widziane śladowe ilości malowniczych widoków. Muzyka - to ona jest tu kluczem. Beat zazwyczaj doskonale sprawdziłby się jako inspiracja podczas udeptywania kapusty, ma jednak w sobie tę okropnie łatwą przyswajalność, która to właśnie powoduje ową małą schizofrenię. Choć wyżej opisane dzieła potrafią nieraz doprowadzić do skrajnej agresji i rozpaczy, to, jak wszystko na tym świecie, także są po coś. W pewnym momencie niektóre z nich, jeśli są na tyle charakterystyczne i zapadające w pamięć, wpisują się w kanon piosenek, których melodię i tekst znają wszyscy, a z czasem w kanon tych, bez których dobra impreza, wesele czy stypa odbyć się nie może. W końcu bez Białego Misia i Czarnych Oczu ślub może okazać się nieważny. ~Katarzyna Romaniuk

8 Muzyka VOK listopad-grudzień 2013 Przy nagrywaniu czwartego studyjnego albumu Arcade Fire mogli liczyć na solidne wsparcie znanych kolegów. Swój wkład w brzmienie krążka mieli bowiem m.in. David Bowie, Markus Dravs (odpowiadał za produkcje albumów takich artystów jak Coldplay czy Björk) i James Murphy. Podziękowania należą się przede wszystkim temu ostatniemu, bo, według plotek, wyznacznikiem jakości utworów było to, czy noga słynnego producenta rusza się w takt muzyki, czy nie. Rytmiczność jest nieodłączną cechą każdego kawałka na Reflektorze, co doskonale potwierdza tytułowy utwór. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest to najodważniejszy i najbardziej oryginalny album w dorobku Kanadyjczyków. Muzycy chętniej korzystają z syntezatorów, nie boją się także dłuższych, rozbudowanych piosenek, które zaskakują zwrotami akcji (doskonałym przykładem jest Here Comes the Night Time). Reflektor jest płytą zdecydowanie bardziej różnorodną od swoich poprzedników. Z jednej strony mamy tu taneczny, niemalże reggae owy kilmat (Flashbulb Eyes), a z drugiej mocne, chwytliwe riffy (Normal Person) i punkową energię (Joan of Arc). Ogromny wpływ na brzmienie albumu miała wizyta muzyków na Haiti w swoich kompozycjach wykorzystali bowiem dźwięki rara, czyli tradycyjnej haitańskiej muzyki świątecznej. Nie bez znaczenia jest także fakt, że grupa część kawałków nagrała na Jamajce. Te dwie wizyty zaowocowały nieco eksperymentalnym, egzotycznym brzmieniem, który wyróżnia Reflektor na tle innych wydawnictw. Zespołowi brawa należą się również za inteligentnie przeprowadzoną kampanię promocyjną. W kilku miastach na całym świecie nagle zaczęło pojawiać się tajemnicze logo z wpisanymi w okrąg literami, które tworzyło słowo reflektor. Sprawa wyjaśniła się dopiero we wrześniu, kiedy to na jednym z nowojorskich budynków został wywieszony ogromny baner z napisem Arcade Fire 9 PM 9/9 wraz z wspomnianym wcześniej logiem. Jak się później okazało, była to data premiery pierwszego singla i teledysku, promującego nowy longplay grupy. Można się było domyślić, że Arcade Fire szykują dla swoich słuchaczy coś wielkiego. I nie zawiedli, mimo, że poprzeczka ustawiona genialnym The Suburbs sprzed trzech lat postawiona była bardzo wysoko. ~Aleksandra Bąk Premiera: 28 października 2013 r. Wydawnictwo: Merge Records

VOK listopad-grudzień 2013 Minęło dziesięć lat, odkąd Sting wydał swój ostatni autorski album. Przez ten czas głównie przerabiał utwory innych twórców, jak i swoje, między innymi na wersje symfoniczne. Jednak jego najnowszy album The Last Ship jest pierwszym od czasów Sacred Love albumem, w którym pojawiają się nowe autorskie piosenki. Warto wspomnieć, że krążek został specjalnie wydany pod musical o tym samym tytule, którego premiera jest przewidziana na rok 2014. Ma on opowiadać historię pracowników Muzyka stoczni, którzy po namowie księdza postanawiają wybudować własny statek i popłynąć nim w podróż dookoła świata. Każda płyta Stinga ma swój specyficzny klimat, ta również takowy posiada. Tematem przewodnim albumu jest upadek stoczni w Newcastle, a co za tym idzie, motywy przemijania, rodziny, relacji międzyludzkich i społecznych. Inspiracją dla artysty było między innymi jego własne dzieciństwo, które spędził w tych rejonach Anglii, zanim rozpoczął karierę w The Police. Muzyka jest jedyna w swoim rodzaju i aby ją poznać, nie można słuchać jej w biegu. Dobrze znaleźć sobie wolną chwilę, zamknąć oczy i wsłuchać się 9 w jesienne nuty, przywodzące na myśl szaro-niebieskie, zachmurzone wybrzeże wraz z pojedynczymi światłami latarni morskiej i odległego miasta. Nie oznacza to bynajmniej że płyta jest smutna. Wśród wielu nostalgicznych piosenek znajdują się również żywe, rytmiczne kawałki, (na przykład "What Have We Got?") przywodzące na myśl biesiadujących i śpiewających ludzi w roztańczonej tawernie. Polecam słuchać płyty w samochodzie, gdzie stereo i zamknięta przestrzeń pozwala na wyodrębnienie poszczególnych instrumentów. Niektórzy mogą pomyśleć, że pomimo swojego wieku i upływu czasu artyści tacy jak Sting zaczynają pisać gorsze utwory. Jednak The Last Ship jest najlepszym przykładem, że jest dokładnie na odwrót. ~Anna Głuch The Last Ship Producent: Rob Mathes, Sting Cherrytree, A&M / dystryb. Universal Music Polska 2013

10 Muzyka VOK listopad-grudzień 2013 Czy macie ciarki na ciele, gdy tylko słyszycie gitarowe riffy Creeping death, czy choćby One Metalliki? Jeżeli lubicie ostre brzmienie - podejrzewam, że tak. Jeżeli nie lubicie - raczej wątpię. W podobny sposób można odnieść się do filmu, ukazującego wspomniany już zespół. Metallica: Through the Never nie można nazwać typowym filmem. Jest raczej krótką, zekranizowaną opowieścią, wplecioną w znakomity koncert Metalliki. Już na początku poznajemy Tripa, (Dane DeHaan) członka ekipy technicznej zespołu, który zostaje wysłany po tajemniczy przedmiot na drugi koniec miasta, choć, jak widać, on sam wolałby zostać i pośpiewać razem z idolami. Po drodze zostaje wmieszany w uliczne zamieszki i rzeź. Jest krwawo i drastycznie. Zwisających z mostu ciał nie można nazwać uroczymi. Muzyka na żywo sprawia, że fabuła, choć niewielka, nabiera drapieżnego charakteru. Dodatkowo tajemnicza torba dla Jamesa Hetfielda i zespołu pozostawia pewien niedosyt, sprawia, że chcemy sprawdzić, cóż takiego może ona zawierać. Zdecydowanie, największym plusem filmu jest nie co innego, a muzyka i koncertowe efekty specjalne. Trumny, krzyże, ogień i ogromny posąg mitologicznej bogini Temidy, jako symbol sprawiedliwości, są znakomicie dopasowane do utworów. Zaś one same, sprawiają, że widz czuje się jakby stał w pierwszym rzędzie na owym koncercie. Gitarowe riffy i solówki, publiczność śpiewająca The Memory Remains, czy siła rażenia Master of Puppets zapierają dech w piersiach. Metallica to bardziej półtoragodzinny video clip, niż film. Stanowczo nie dla osób, które nie kochają się w ostrych brzmieniach kultowego zespołu, dla nich będzie to zmarnowanie pieniędzy i czasu. Acz kolwiek dla fanów Metalliki i ciężkich brzmień będzie to miód dla uszu i ósmy cud świata, gdzie po półtoragodzinnym seansie widz wyjdzie w pełni uszczęśliwiony. Dzięki filmowi możemy też ujrzeć trochę pracy za kulisami, oraz zobaczyć, że członkowie zespołu, podchodzący pod pięćdziesiątkę, potrafią wydobyć z siebie równie dużo energii jak za młodych lat przy Kill em All i mieć z grania frajdę jak małe dzieci, które dostały pod choinkę wymarzoną zabawkę. Grają dla publiczności, z publicznością. ~Anna Cabon

VOK listopad-grudzień 2013 Film 11 Każdy scenariusz, filmowy lub teatralny, pisany wyłącznie na dwie osoby niesie ze sobą poważne ryzyko. Reżyser i scenarzyści muszą przede wszystkim pomyśleć, w jaki sposób przykuć widza do ekranu, mając do dyspozycji jedynie dwóch bohaterów. W ostatnim czasie na ekranach kin mogliśmy oglądać fantastyczną Grawitację, która,tak samo jak Wenus w futrze, skupia się tylko i wyłącznie na poczynaniach dwójki postaci. Między tymi produkcjami jest jednak diametralna różnica. Grawitacja to film, który w dużej mierze stawia wszystko na jedną kartę- efekty specjalne. Wenus w futrze natomiast całkowicie odrzuca jakąkolwiek wizualną rozpustę, skupiając się jedynie na potędze słowa. Wenus w futrze to adaptacja sztuki autorstwa Davida Ivesa. Głównym bohaterem jest Thomas- reżyser poszukujący kobiety, która byłaby w stanie zagrać tytułową Wenus. Po bezowocnym castingu Thomas postanawia skierować się w stronę drzwi, gdy nagle do teatru wpada spóźniona Vanda. Kobieta wygląda nieco jak dama lekkich obyczajów. Zaczyna błagać reżysera o możliwość zademonstrowania swoich aktorskich umiejętności. Thomas zgadza się, tym samym rozpoczynając z Vandą zażartą, intelektualną bitwę. Film jest zbudowany na fundamencie dobrego scenariusza i świetnie rozpisanych dialogów. Wymiana zdań między bohaterami jest jedynym elementem, który dynamizuje całą produkcję. W przeciwieństwie do Grawitacji, Polański nie stosuje żadnych sztuczek i wypełniaczy, takich jak piękne widoki czy sceny akcji. Aktorzy przez półtorej godziny znajdują się tylko w jednym pomieszczeniu, a ich jedyną bronią w walce o dominację są słowa. Prowadzą między sobą inteligentny dialog, pełen błyskotliwych i dowcipnych spostrzeżeń na temat erotyzmu i relacji kobiety z mężczyzną, nawiązując przy tym do sztuki czy literatury. Wenus w futrze to poniekąd (jakkolwiek by to nie brzmiało) przerost treści nad formą. Polański poszedł na przekór obecnej manierze filmowej i nakręcił film po brzegi wypełniony treścią merytoryczną. Jedni pochwalą reżysera za takie podejście, drudzy nie. Jedno jest pewne - Wenus w futrze to film na tyle intensywny, że wymaga od widza stałego skupienia. Chwila nieuwagi i całkowicie wypadamy z kontekstu rozmowy i zdarzeń. Wycieczki do toalety po wypiciu litrowej coli są więc wysoce niewskazane. Jeśli twój pęcherz nie mógłby jednak wytrzymać, najlepszym momentem na mały spacerek jest ostatnie pół godziny filmu. Od tego czasu Wenus w futrze spada po równi pochyłej, inteligentny dialog zaczyna nużyć i z czasem ustępuje miejsca tanim zwrotom akcji i nielogicznym zachowaniom bohaterów. Mimo, że jest to kwintesencja głównej myśli, jaką stara nam się przekazać reżyser, to jest zrealizowana wyjątkowo nieudolnie, co niestety rzutuje na cały film. W ogólnym rozrachunku Wenus w futrze dostarcza mnóstwo nieskrępowanej rozrywki na wysokim poziomie, ale tylko przez pierwszą godzinę. ~Jakub Ciosiński

12 Koncert VOK listopad-grudzień 2013 Nie są bardzo popularni, raczej nie koncertują poza granicami Polski, roi się od osób, które na hasło HUNTER reagują wzruszeniem ramion. Całkowicie zrozumiałe, nie każdy bowiem gustuje w metalu. Niewątpliwie jednak ich muzyka, określana przez wokalistę jako soul metal, ma w sobie to coś, co czyni ją fenomenalną, a samą grupę niepowtarzalną pod każdym względem. Ostatnimi czasy zrobiło się o nich głośno za sprawą nowej płyty, jesiennej trasy koncertowej oraz z powodu niebanalnego tekstu piosenki z krążka Imperium, która porusza podlegający dyskusjom, głośny ostatnio temat uboju rytualnego zwierząt. 18.10.2013 grupa założona w Szczytnie zagościła na scenie zabrzańskiego Wiatraka, wypełnionego po brzegi (bilety zostały wyprzedane kilka dni przed koncertem). Trudno opisać emocje, jakie panowały wówczas w klubie. Pod sceną zgromadził się tłum fanów, zwanych wyznawcami, który z ogromnym zaangażowaniem, wraz z liderem grupy Drakiem odśpiewał kultowe kawałki. Nie zabrakło zarówno piosenek z Królestwa, jak i z nowego albumu, którego premiera nastąpi 15 listopada. Bezsprzecznie Hunter w Zabrzu dał z siebie wszystko. Na scenie panował istny kocioł, świadczył o tym chociażby fakt, że gitarzysta, Pit wytrzymał w czapce zaledwie kilka piosenek. Charakterystyczny mistrz skrzypiec Jelonek, jak zwykle zaskakiwał publikę swoja mimiką oraz dzikim tańcem z kolegą z zespołu basistą Saimonem. Wszystkich wielbicieli perkusji nakarmiła solówka bezkonkurencyjnego Daraya, a całe show uświetniła perfekcyjna gra świateł i elementy pirotechniki. Zespołowi należą się ogromne brawa za klasę, jaką pokazali na scenie i po koncercie, kiedy po niespełna dwóch godzinach jazdy bez trzymanki dosłownie oddali się w ręce swoich fanów. Każdy mógł porozmawiać z członkami grupy, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie i zdobyć tyle autografów, ile dusza zapragnie. Zadowolony z koncertu na Śląsku Hunter ogłosił, że powtórka nastąpi już wiosną. Nie pozostaje nic, tylko cierpliwie czekać! ~Klaudia Skroch

Felieton VOK listopad-grudzień 2013 13 Nawet gdy ewolucyjnie znajdowaliśmy się jeszcze na etapie włochatych, człekokształtnych małpek, nasze życie lub śmierć były w bardzo dużym stopniu zależne od strachu. Wszystko, co wykraczało poza kanon zjawisk przyjętych za niegroźne było potencjalnym drapieżnikiem lub innym zagrożeniem. Strach wyznaczał granice naszych możliwości, utrzymywał w ryzach bezpiecznej egzystencji. Dziś większość z nas wiedzie żywot stosunkowo spokojny i już, nawet sporadycznie, nie stykamy się z realnym i bezpośrednim zagrożeniem życia. Gdzie podział się w nas instynkt samozachowawczy, skoro przestał być potrzebny? U wielu z nas atawistyczne instynkty wyewoluowały w bardziej współczesne i cywilizowane formy. Boimy się odtrącenia, utraty pracy, złych ocen, przeraża nas myśl o publicznym upokorzeniu, lub sami tworzymy sobie fobie i lęki. Mimo, że niektóre na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zupełnie abstrakcyjne, traktujemy je jak najbardziej poważnie, jakby od tego zależało nasze doczesne życie. Co w takim wypadku robić? Odpowiedź jest równie prosta jak paradoksalna - bać się na niby. O dziwo, wielu z nas praktykuje tę czynność już od dawna. Horror jest najprostszą i najpopularniejsza formą przeżywania syntetycznego strachu. Chęć przyspieszenia własnego tętna, poczucia niepokoju i skonfrontowania się z lękami jest silniejsza od nas, ciągnie nas przed duży i mały ekran, wrażliwszych doprowadzając do licznych krzyków i spazmów. Dlaczego miałoby to sprawiać nam jakąkolwiek przyjemność? Przecież powinniśmy uciekać od wszystkich zagrożeń, przecież tak ma działać strach. Strach dzielimy na dwie kategorie: realny zagrożenie życia, terror itp. oraz strach syntetyczny, podczas którego zdajemy sobie sprawę z braku prawdziwego zagrożenia. Będąc w kinie mamy świadomość tego, że po wszystkim wyjdziemy z sali i spokojnie wrócimy do domu, nie padając ofiarą demona lub innego monstrum z innego świata. W naszej podświadomości cały czas słyszymy głos rozsądku, mówiący to tylko film i to właśnie ten głos sprawia, że potrafimy czerpać przyjemność z tak skrajnych doznań. Jeśli tego byłoby mało zespół naukowców z Uniwersytetu w Augsburgu i University of Wisconsin-Madison wykazał, że krwawe produkcje grozy nie muszą wzbudzać agresywnych zachowań u odbiorców, za to trenują i doskonalą nasz zmysł empatii. Oglądając sceny mordów i masakr podświadomie stawiamy się w roli ofiar, co w innych sytuacjach może nam pomóc w zrozumieniu drugiej osoby i jej zachowań. Przedstawienia przemocy, które są postrzegane jako sensowne, poruszające i prowokujące do myślenia, mogą wyzwalać empatię w stosunku do ofiar i podziw dla odwagi oraz moralnego piękna bohaterów, niepoddających się brutalnej sile. Dowiedziono również, że osoby wystawione na działanie takiego syntetycznego strachu w większym stopniu zdają sobie sprawę z własnych agresywnych zachowań i lepiej nad nimi panują. Powiedzenie, że horrory czynią z nas lepszych ludzi byłoby dużym nadużyciem, ale strach, tak jak i wiele innych uczuć, których próbujemy się czasem pozbyć, jest nieodłączną częścią naszej natury. Jeśli nie zażyjemy jego dziennej dawki, nasz mózg sam będzie musiał go gdzieś ulokować i jeśli sami nie zajmiemy się jego zużyciem, musimy liczyć się z masą paranoi, stresów i lęków. ~Dominik Kowol

Teatr 14 VOK listopad-grudzień 2013 Płomienie w piekle tworzą ludzkie cienie, demoniczny głos niesie echo. Na szyjach arystokracji erotyczne girlandy. Biel użyta w scenografii symbol wewnętrznej czystości kontrastuje z próżnością i zadufaniem postaci. Spektakl Witolda Gombrowicza pt. Iwona, księżniczka Burgunda to historia wyjątkowo nieufnej i nieurodziwej Iwony (Agnieszka Radzikowska), która swoją niechęcią do otaczającego ją środowiska, wzbudziła zainteresowanie księcia Filipa (Michał Rolnicki). Mimowolnie młoda wybranka serca przyszłej głowy państwa, przygotowywana jest do tytułu księżniczki, a następnie królowej. Często dorastająca młodzież przeciwstawia się decyzjom rodziców. Filip następca tronu, prawdopodobnie z potrzeby nietypowych doznań, ku zaskoczeniu bliskich i samej zainteresowanej, nawiązuje znajomość z małomówną i skrytą dziewczyną. Czy można odczuwać względem ukochanej wstręt, a mimo to trwać u jej boku? Książę Filip przekonuje się, że na początku całkowicie kontrolowany wybryk, obarczony jest karkołomnymi konsekwencjami. Wszyscy członkowie rodziny królewskiej są oburzeni zauroczeniem księcia, jednak dla dobra rodzinnych relacji, postanawiają przyjąć Iwonę do dworskiego grona. Choć młoda dama została obdarzona troską, nie okazuje z tego powodu radości ani wdzięczności. W dalszym ciągu jest oschła i antypatyczna. Rodzina i przyjaciele księcia stopniowo tracą nadzieję na zmianę zobojętniałego nastawienia Iwony. Początkowa akceptacja dziewczyny przez arystokratyczne grono, z czasem przeradza się w gniew wobec przyszłej królowej. Bliscy księcia mają Iwonie za złe, że nieprzerwanie milczy, gdy pozostali plotkują, a także nie udziela się w sprośnych rozrywkach, w których uczestniczy dworskie towarzystwo. Obecność Iwony skłania arystokrację do przemyśleń nad własną moralnością. Bohaterzy spektaklu popadają w obłęd, doszukując się w swoim postępowaniu niegodziwości, których wcześniej nie dostrzegali. Związek księcia z Iwoną powoduje, że Filip zaczyna emanować wyższością i pewnością siebie. To nie jedyna korzyść, którą następca tronu dostrzega w relacji ze zgorzkniałą dziewczyną upatruje on w Iwonie obiekt edukacyjnych obserwacji z pogranicza psychologii. Mimo swoistego eksperymentu, przyszły król czuje się zobowiązany do tego, aby groteskowo kochać Iwonę. Później nawet żartobliwa psychoanaliza oziębłej księżniczki wydaje się przytłaczać następcę tronu, który dopuszcza się do zdrady. Reżyser sztuki Attila Keresztes nie szczędzi widzom prawie trzygodzinnego plotkarstwa, kłótni, brutalności i okrucieństwa, które bohaterowie spektaklu zadają sobie bezwiednie. Poziom wyrządzania krzywd urósł do tak znaczącej rangi, że przestaje być szokujący, a nawet zauważany. Bierni obserwatorzy przekonują się także o paradoksie, który cechuje aktorskie kreacje książę Filip

Teatr VOK listopad-grudzień 2013 15 dzieli się z widzami wywodem o delikatności, jednocześnie energicznie klepiąc Iwonę po ramieniu. Sztuka pozbawiona jest subtelności. Bohaterzy zwracają się do siebie w sposób nietaktowny, a czasami wulgarny. Poprzez lateksowe i skórzane stroje zaakcentowano nieskrępowanie w sferze towarzyskiej, a także nawiązano do teraźniejszości, co plasuje sztukę w kręgu tematyki uniwersalnej. Spektakl przekonuje, że posuwamy się do zdrady wtedy, gdy brakuje nam bliskości pod względem zarówno fizycznym, jak i duchowym, a winę zawsze ponoszą dwie strony. Postacie ukazane w spektaklu są przekonane, że jeśli nie potrafią czegoś znieść należy to zdusić, pozbawić prawa bytu, wyeliminować taki los spotyka każdego, kto nie jest skłonny dostosować się do oczekiwań danego środowiska. Bohaterzy dopatrują się toksycznych rozwiązań zło staje się środkiem niosącym ulgę. Arystokracja nie jest świadoma, że oprócz rozpusty, na królewskim dworze zamieszkał ktoś znacznie potężniejszy, przemawiający zachrypniętym, manipulującym tonem. Zło, które nieustannie towarzyszyło bohaterom sztuki, tłumaczy obecność Lucyfera na scenie. Szatan skuszony licznymi grzechami zostaje królewskim współlokatorem, a końcowa scena jest uwieńczeniem jego destrukcyjnych starań. ~Paulina W. Broda Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach: Witold Gombrowicz Iwona, księżniczka Burgunda. Reżyseria - Attila Keresztes. Duża Scena Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego. 15 października 2013 roku.

16 Teatr VOK listopad-grudzień 2013 Czy osoby wywodzące się z rodzin o różnych statusach społecznych, których różni niemal każdy szczegół z ich życia mogą mieć wspólne marzenia? Na to i inne pytania reżyser Nikołaj Kolada stara się odpowiedzieć nam w monodramacie Jarosławy Pulinowicz pt. "Marzenia Nataszy". Agnieszka Skrzypczak, która wciela się w dwie odsłony Nataszy, dzięki swojemu pełnemu warsztatowi aktorskiemu mogła ukazać nam obraz dwóch dziewcząt różnych od siebie, a jednak stanowiących w rezultacie jedną osobę. Pierwsza bohaterka przedstawiająca swoją historię to Natasza Banina, niesubordynowana, nieokrzesana wychowanka domu dziecka. Ciężkie warunki życia zmuszają ją do ciągłej walki o swoją pozycję wśród pozostałych wychowanek. Jej buntownicza, nieposłuszna i krnąbrna postawa, cięty język, często przeplatany potocznym slangiem młodych, zbuntowanych i zagubionych ludzi oraz ubiór, który stanowi dres- to maska pod którą kryje prawdziwe ja. A przecież, tak jak każda istota, pragnie ciepła, dobroci i zrozumienia drugiego człowieka. Wyraz temu Natasza daje ciągłym pragnieniem obecności zmarłej mamy, którą często przywołuje przy codziennych czynnościach. Pragnienie rodzicielskiej miłości jest u dziewczyny ogromne, ale jeszcze większym staje się pragnienie miłości dotąd nieznanej, niezrozumiałej przez nią samą, jednocześnie tak silnej i głębokiej, które doprowadza ją do tragedii. To czyste, nieznane dotąd uczucie rozpala w niej miejscowy dziennikarz, który przeprowadza z nią wywiad o rzekomym samobójstwie, które chciała popełnić, wypadając z okna. Swą delikatnością, czułością i osobistymi pytaniami o jej marzenia i lęki sprawia, że dziewczyna przestaje czuć się niepotrzebną nikomu sierotą i zakochuje się w nim bez pamięci. Drugą bohaterką spektaklu jest Natasza Wiernikowa, dziewczyna z dobrego domu, której życie imienniczki jest zupełnie obce. Jest córką inteligentnej, wykształconej rodziny, wolny czas ma w pełni podporządkowany woli rodziców, którzy, zatrudniając najlepszych nauczycieli z różnych dziedzin, uważają, iż spełniają wszystkie marzenia córki. Jednak pragnienia Nataszy są innej natury niż jej rodziców. Przekonuje się o tym wygrywając casting do programu telewizyjnego. Udział w programie powoduje wiele rozterek i napływ złych emocji, które w rezultacie stają się kolejną wygraną Nataszy. Bardzo ważna i przywołująca wiele pytań sztuka, która przedstawia nas- nastolatków, którzy szukają swojego miejsca na Ziemi; to sztuka o naszych rozterkach, pokusach, o dobrych i złych rzeczach, które spotykamy na swej drodze; o problemach, które w większości z nas często wydają się nie do rozwikłania; o próżności, egoizmie i życiu w zakłamaniu i nieustannej rywalizacji. Po przeanalizowaniu i głębszym zastanowieniu się ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, który rodzaj ukazanej w sztuce patologii jest bardziej niebezpieczny. ~Dominika Bruździak VOK - Viedza o Kulturze. Dwumiesięcznik społeczno-kulturalny. Nr. 5 listopad-grudzień 2013. Redaktor naczelny: Radosław Pujanek Zastępca redaktora naczelnego: Paulina W. Broda Zespół redakcyjny: Aleksandra Bąk, Paulina W. Broda, Dominika Bruździak, Anna Cabon, Jakub Ciosiński Anna Głuch, Dominik Kowol, Marcelina Kubies, Judyta Patoka, Radosław Pujanek, Katarzyna Romaniuk, Klaudia Skroch Korekta: Katarzyna Romaniuk, Ewa Siwczyk Skład i łamanie: Jakub Ciosiński, Anna Głuch Projekt okładki: Karolina Gacek facebook.com/gacoartysta Opiekun: Ewa Siwczyk E-mail: gazetavok@gmail.com