Tradycyjna liturgia młodych ( Tygodnik Powszechny Nr 21, 25 maja 2008) Filip Łajszczak polemizuje z Józefem Majewskim Pamiętają Państwo lapsus Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział żadne krzyki nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne? W przypadku lidera PiS chodziło o przejęzyczenie, a Józef Majewski pisze dokładnie to, co myśli. Z artykułu Piotrowa łódź zmienia kierunek ( TP 16/08) dowiadujemy się, że oddanie proboszczom dotychczasowych kompetencji biskupów w sprawach liturgii tradycyjnej to rzymski centralizm, podkreślenie prawa wiernych do Mszy i sakramentów według ksiąg, które nigdy nie zostały zniesione, stanowi nieznaną wcześniej formę papieskiej ingerencji w historię liturgii, a celebracja przy starym ołtarzu w Kaplicy Sykstyńskiej to innowacja. Główną oś artykułu stanowi konfrontacja. Autor poszukuje sprzeczności między pontyfikatami Jan Pawła II i Benedykta XVI i pomiędzy dwiema formami liturgii rzymskiej. Można powiedzieć, że właśnie poglądy podobne do zaprezentowanych w artykule stały się przyczyną dla wykładu, jaki Papież zawarł w swoim przemówieniu do pracowników Kurii Rzymskiej na Boże Narodzenie 2005 r., w pierwszym roku pontyfikatu. Benedykt XVI zwrócił wówczas uwagę na dwie interpretacje Soboru, dwie hermeneutyki. Jedną z nich nazwał hermeneutyką nieciągłości i zerwania z przeszłością, drugą hermeneutyką reformy i ciągłości jedynego podmiotu Kościoła, który dał nam Pan. Hermeneutyka zerwania może doprowadzić do rozłamu na Kościół przedsoborowy i Kościół posoborowy. Nie jest to oczywiście myśl nowa. Papież przywołuje słowa bł. Jana XXIII, który otwierając obrady, mówił, że Sobór pragnie przekazać czystą i nienaruszoną doktrynę, niczego nie łagodząc ani nie przeinaczając, a także, że naszą powinnością jest nie tylko strzec tego cennego skarbu, jakbyśmy troszczyli się wyłącznie o pamiątki przeszłości, ale oddawać się ochoczo i bez lęku tej pracy, jakiej wymaga nasza epoka. Niezawodna i niezmienna nauka miała być zachowywana, pogłębiana i przedstawiana w sposób odpowiadający potrzebom naszych czasów. 1
Jeśli popatrzymy na podnoszone przez Józefa Majewskiego problemy w świetle tego papieskiego nauczania, wyraźnie zobaczymy, że pozorne sprzeczności nie dotyczą wcale owej nienaruszalnej doktryny, lecz jedynie użytego języka. Język nowej liturgii budzi często, przez swoją niejednoznaczność, niepewność co do owej doktryny. Nic dziwnego, że Papież wskazuje na wywodzące się z wielowiekowej tradycji Kościoła teksty liturgii klasycznej jako punkt odniesienia dla liturgii zreformowanej. Poszukując przyczyn dla odmiennego niż za czasów Pawła VI i Jana Pawła II potraktowania liturgii tradycyjnej w najnowszym dokumencie papieskim, także i tu publicysta TP doszukuje się sprzeczności i zerwania. Nie bierze jednak pod uwagę, że kiedy w latach 70. wprowadzano nową liturgię, wydawało się, że miejsce pozostawione dla liturgii klasycznej zostanie zagospodarowane przez kapłanów i wiernych zbyt starych, aby móc przyjąć reformę. Dziś, po niemal 40 latach widać, że tamte przewidywania były nietrafione. Mamy do czynienia z prawdziwą wiosną tradycji łacińskiej. Na Mszach tradycyjnych większość stanowią młodzi ludzie, urodzeni i wychowani po Soborze, powstają nowe zgromadzenia i klasztory, kwitną powołania, klasyczne księgi liturgiczne służą do święceń kapłańskich, ślubów, chrztów i bierzmowania. Benedykt XVI postanowił zachęcić kapłanów i wiernych do szerszego skorzystania ze skarbca liturgicznej tradycji Kościoła nie dlatego, że przy biurku wpadł na pomysł wyciągnięcia czegoś z archiwum, ale dlatego że liturgia tradycyjna wbrew trudnościom cały czas żyła. Teraz, dzięki papieskiemu zaproszeniu, może znaleźć się znów w głównym nurcie życia Kościoła, który zgodnie z dewizą herbową kard. Ottavianiego jest Semper idem. Zawsze ten sam. http://tygodnik.onet.pl/32,0,10132,tradycyjna_liturgia_mlodych,artykul.html 2
To była rewolucja ( Tygodnik Powszechny Nr 21, 25 maja 2008) Józef Majewski odpowiada Filipowi Łajszczakowi Dziękuję Filipowi Łajszczakowi za dostrzeżenie mojego tekstu. Zanim bardziej szczegółowo ustosunkuję się do jego uwag, chciałbym podkreślić dwie rzeczy. Po pierwsze, sprawę liturgii uważam za newralgiczną dla Kościoła. Tu zbiega się wszystko, co istotne w jego życiu, teologii i doktrynie. Idę tu za poglądem kard. Ratzingera, który w słynnym Raporcie o stanie wiary napisał: Za różnymi koncepcjami liturgicznymi kryją się różne koncepcje Kościoła, a zatem Boga i związku człowieka z Nim. Dyskusja o liturgii nie jest marginesowa: Sobór przypomniał, że chodzi tutaj o serce wiary chrześcijańskiej. Po drugie, czytając polemikę Łajszczaka, miałem wrażenie, że w jego oczach uchodzę za przeciwnika liturgii trydenckiej. Otóż nim nie jestem. Już w 1999 r. na łamach Więzi (nr 4) razem ze Zbigniewem Nosowskim pisałem o potrzebie ułatwienia tradycjonalistom łatwiejszego dostępu do starej liturgii. Poglądu nie zmieniłem, co nie znaczy, że uwolnienie liturgii trydenckiej nie niesie ze sobą problemów i pytań. Soborowa gigantyczność Istota problemu polega na tym, że w warstwie teologiczno-doktrynalnej między liturgią trydencką a liturgią zreformowaną (na i po ostatnim soborze) istnieją poważne napięcia. W artykule Piotrowa łódź... porównuję niektóre znaczące teksty obu liturgii nie po to, by udowodnić coś, co wcześniej założyłem, ale po to, by ustalić, jaki jest stosunek między doktrynami, które się za nimi kryją. Dochodzę do wniosku, że są one mówiąc delikatnie, nieprzystawalne. Można tu chyba mówić o sprzeczności, choć unikam tego słowa w moim tekście pojawia się ono tylko w cytacie z Benedykta XVI. Problemy, jakie wiążą się z tą konstatacją, są tak poważne, że z chęcią dałbym się przekonać. Ale Łajszczak mnie nie przekonuje. 3
W każdym razie papieskie rozróżnienie w kontekście różnych interpretacji Soboru na hermeneutykę nieciągłości i zerwania z przeszłością oraz hermeneutykę reformy i ciągłości, tylko w niewielkim stopniu rozjaśnia sprawę. Nie jestem, jak sądzę, osamotniony w opinii, że żadna z interpretacyjnych dróg nie oddaje w pełni radykalizmu soborowych reform. W historii Kościoła gigantyczność tego wydarzenia da się porównać jedynie z gigantycznością zapoczątkowanego przez św. Pawła procesu wyjścia Kościoła z kultury judaistycznej ku hellenistycznej, a następnie europejskiej, zachodniej. Podczas Vaticanum II Kościół po raz pierwszy oficjalnie przekroczył sztywne ramy Kościoła Zachodu i zaczął realizować się jako Kościół światowy. Prawda ta doszła do głosu i w obecności na Soborze rdzennych biskupów innych kontynentów, i w otwarciu na inkulturację oraz języki narodowe w liturgii, i w bardziej przychylnym spojrzeniu na świat czy nieznanej wcześniej pozytywnej ocenie innych religii. Sobór zmienił i zmienia Kościół, a my wciąż nie bardzo potrafimy uchwycić, jaki jest jego najgłębszy sens. Potrzebujemy nowej hermeneutyki, by zrozumieć to, na czym polega ciągłość między Kościołem sprzed Soboru, na Soborze i po Soborze oraz czym jest wspomniana wyżej nieprzystawalność. Dopiero w takiej perspektywie łatwiej dostrzec ostrość słów Jana Pawła II z Listu apostolskiego Ecclesia Dei (w sprawie ekskomuniki abp. Lefebvre a, dla którego soborowa reforma liturgii była jedną z największych herezji): Chciałbym także powiedzieć teologom (...), że obecne wydarzenia także dla nich są wezwaniem. W istocie bowiem zakres [w oryginale amplitudo też: wielkość, wspaniałość JM] i głębia [altitudo też: wysokość, tajemniczość JM] nauczania Soboru Watykańskiego II domagają się dalszych, nowych dociekań, które jasno ukażą nieprzerwaną ciągłość istniejącą pomiędzy Soborem i Tradycją, zwłaszcza w odniesieniu do tych punktów, które, być może ze względu na swą nowość [novae sint], nie zostały jeszcze dobrze zrozumiane w niektórych częściach Kościoła. Nowości Benedykta XVI Wbrew twierdzeniu Łajszczaka, nie szukam sprzeczności między pontyfikatami Jana Pawła II i Benedykta XVI; po prostu porównuję nauczanie obu papieży. Z porównania 4
wynika w miarę jasno, że w dziedzinie liturgii a zatem w jakiejś mierze też w teologii, eklezjologii i antropologii Piotrowa łódź zmienia kierunek. Mnie ta konstatacja nie przeraża: każdy papież w pewnym stopniu zmienia ten kierunek, każdy pontyfikat rodzi też pytania i problemy. Owszem, w moim tekście padają słowa o rzymskim centralizmie, ale nie w kontekście liturgicznych kompetencji proboszczów, ale sprawy o niebo ważniejszej, bo kolegialności biskupów. Wokół rozumienia tej kolegialności toczy się od Soboru dramatyczny spór teologiczny. W swoim tekście zaprezentowałem pogląd kard. Waltera Kaspera, przewodniczącego Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan, który w głośnym sporze z kard. Ratzingerem, jako prefektem Kongregacji Nauki Wiary, przestrzegał przed odrodzeniem się w Kościele rzymskiego centralizmu. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Pisałem też o kilku innowacyjnych i to w perspektywie całych dziejów liturgii posunięciach obecnego papieża. Jednym z nich nie jest, jak imputuje Łajszczak, podkreślanie prawa wiernych do Mszy i sakramentów według starych ksiąg liturgicznych, ale papieskie uzasadnienie uwolnienia liturgii trydenckiej. Nigdy do tej pory nie mieliśmy jak postanowił Papież podwójnego używania jednego i tego samego rytu, jak też jednej liturgii w formie zwyczajnej (Msza Pawła VI) i nadzwyczajnej (Msza Piusa V). W żadnym miejscu nie twierdziłem również, że liturgiczna innowacja Benedykta XVI miałaby polegać po prostu na celebrowaniu Mszy przy dawnym ołtarzu. Wiadomo, że kard. Ratzinger nieraz sprawował starą liturgię. Nowość celebracji w Kaplicy Sykstyńskiej tkwiła w tym, że Benedykt w jakiejś mierze zmieszał ze sobą starą i nową liturgię. Nie sprawował Mszy trydenckiej, bo korzystał z Mszału Pawła VI, celebrował jednak (tylko zresztą Liturgię Eucharystyczną) na wzór trydencki, plecami do ludu i skierowany ku krzyżowi-wschodowi-chrystusowi. Jeśli to nie jest novum, to co? Czy stare księgi liturgiczne nigdy nie zostały zniesione, jak pisze Łajszczak 5
(podobne, ale nie nieomylne stwierdzenie znajdziemy u Benedykta XVI)? Sprawa jest dyskusyjna. Część komentatorów papieskiej decyzji o uwolnieniu liturgii trydenckiej podała sporo racji za tym, że Paweł VI, ogłaszając nowe księgi liturgiczne, jednak zniósł stare. Nie wnikam w szczegóły tego złożonego zagadnienia, bo przekracza to moje skromne kompetencje dobrze byłoby, gdyby głos zabrali liturgiści i kanoniści. http://tygodnik.onet.pl/32,0,10131,to_byla_rewolucja,artykul.html 6