aut. Jakub Palowski 04.04.2019 70 LAT NATO POWTÓRKA Z HISTORII? POLSKA MUSI DBAĆ O WŁASNE ZDOLNOŚCI [KOMENTARZ] Sojusz Północnoatlantycki, w 70-lecie swojego powstania, znów zmaga się z koniecznością wypracowania właściwej odpowiedzi na pojawiające się zagrożenia. Aby było to możliwe, konieczne jest przełamanie wewnętrznych sporów i podejmowanie odważnych decyzji, tak jak miało to miejsce wielokrotnie w historii NATO. Z kolei Polska, uczestnicząc w systemie kolektywnej obrony, musi zdecydowanie przyspieszyć rozwój własnych zdolności. Jubileusz 70-lecia NATO jest szczególny, bo Sojusz obchodzi go w momencie powrotu do obrony kolektywnej przed zagrożeniem, jakie w momencie stworzenia NATO powodował ZSRR, a obecnie jego źródłem jest Rosja. Oczywiście, dziś środowisko zagrożeń jest zupełnie inne. Do NATO po 1989 roku przystąpiły państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które w czasach Zimnej Wojny były przymusowo podporządkowane ZSRR i uczestniczyły w planach ofensywnych Układu Warszawskiego. Dziś w Polsce i krajach bałtyckich są rozmieszczone na zasadzie rotacyjnej - sojusznicze jednostki bojowe, NATO przyjęło też strategię wzmocnienia zakładającą m.in. podwyższenie gotowości wojsk w ramach inicjatywy 4x30. Sekretarz generalny Jens Stoltenberg poinformował też o zatwierdzeniu finansowania dla infrastruktury, która powstanie w Polsce w celu rozmieszczenia sprzętu. Z drugiej strony, NATO musi zmagać się również z szeregiem innych zagrożeń, związanych ze zwalczaniem terroryzmu, a filar sojuszu USA w coraz większym stopniu skupiają uwagę na Azji i Pacyfiku. Z kolei potencjalny przeciwnik ma szersze spektrum środków oddziaływania, łącząc tradycyjne środki bojowe z konwencjonalną bronią precyzyjnego rażenia, bezzałogowcami i cyberatakami, często czerpiąc doświadczenia z zimnowojennych doktryn NATO. Te elementy są łączone ze stosowanymi już w czasie Zimnej Wojny działaniami dużych formacji artylerii, wojsk pancernych, sił specjalnych, naciskiem na taktyczną broń jądrową itd. Nade wszystko Moskwa dąży osłabienia i rozbicia spójności NATO, na wielu poziomach od oddziaływania w przestrzeni informacyjnej, przez lobbing, aż do zastraszania społeczeństw zachodnich bronią nowej generacji, prowokacyjnymi lotami bombowców czy masowymi ćwiczeniami wojsk. Czytaj też: Dwie dekady Wojska Polskiego w NATO. Największym wyzwaniem modernizacja [RAPORT] I właśnie rosyjskie działania ukierunkowane na rozbicie NATO są dziś największym wyzwaniem dla Sojuszu. Jest bowiem tajemnicą poliszynela, że Rosja podobnie jak ZSRR w czasach Zimnej Wojny stara się łączyć wszystkie środki (polityczne, wojskowe, wywiadowcze) dla osiągania tego celu. I tak, złamanie traktatu INF przez Moskwę poprzez wprowadzenie rakiet manewrujących odpalanych z lądu miało na celu nie tylko osiągnięcie korzyści wojskowych związanych z poszerzeniem możliwości uderzeń na cele w Europie, ale też wywołanie kolejnego sporu wewnątrz NATO.
Wprowadzenie przez Rosję rakiet manewrujących ma na celu nie tylko uzyskanie korzyści czysto militarnych, ale też osłabienie spójności NATO. Fot. Mil.ru Jak można było się spodziewać, część państw sojuszniczych, takich jak Francja czy Niemcy, sprzeciwia się podejmowaniu zdecydowanych kroków, z uwagi na pacyfistyczne nastawienie społeczeństw i dużej części elit politycznych, wreszcie chęć odnoszenia gospodarczych korzyści z kontaktów z Rosją. Ma to swoje odzwierciedlenie w działaniach Sojuszu. Choć NATO analizuje środki odpowiedzi na działania Rosji, to w zasadzie już zapowiedziało, że nie będzie dążyło do rozmieszczenia nowej broni jądrowej w Europie, zapewne po to, by uspokoić kraje zachodnie i skłonić je do zaakceptowania bardziej umiarkowanych kroków, np. opartych o konwencjonalne systemy precyzyjnego rażenia. Nie rozstrzygając, jaka powinna być odpowiedź NATO w tym konkretnym przypadku, można postawić tezę że rezygnacja z pewnych opcji jeszcze przed jej wypracowaniem na pewno nie stawia Sojuszu w korzystnym położeniu. Zdecydowanie i elastyczność w czasach Zimnej Wojny W 70. rocznicę NATO warto sięgnąć do historii. W czasach Zimnej Wojny co najmniej kilkukrotnie Sojusz wypracowywał asymetryczną i jednocześnie skuteczną odpowiedź na sowieckie zagrożenie. Osiągano to dzięki odwadze w podejmowaniu trudnych decyzji, ale i umiejętności zachowania spójności. I tak, w latach 50. XX wieku NATO przyjęło doktrynę zmasowanego odwetu. W świetle przewagi państw bloku sowieckiego w broni konwencjonalnej zakładała ona, że atak ze wschodu, nawet konwencjonalny, może zostać odparty przy użyciu broni jądrowej. Dzięki temu państwa zachodnie, choć rozwijały swoje potencjały konwencjonalne i nuklearne, nie musiały dążyć do kosztownej, konwencjonalnej równowagi z blokiem wschodnim i mogły skupić się na rozwoju gospodarek. To z kolei przyczyniło się do wzrostu poziomu życia obywateli, i było jednym z fundamentów integracji europejskiej i euroatlantyckiej. Inną odważną i wypracowywaną przez lata decyzją w tym okresie było przyjęcie do Sojuszu Republiki Federalnej Niemiec.
Choć Niemcy jako członek NATO wielokrotnie borykały się (i nadal borykają) z problemami z dochowaniem zobowiązań dotyczących np. zdolności obronnych NATO, to trudno sobie wyobrazić skuteczny system kolektywnej obrony bez udziału Niemiec, tak w czasie Zimnej Wojny, jak i dziś, gdyż to w RFN położona jest duża część sojuszniczej infrastruktury (w tym amerykańskiej). I nawet jeżeli będzie ona rozbudowywana w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, to raczej w synergii z potencjałem, który już jest w zachodniej Europie, niż w opozycji do niego. Rosja wzmacnia swój potencjał konwencjonalny - fot. mil.ru Z kolei w latach 70 i 80. NATO, zdołało wypracować strategię podwójnej odpowiedzi na zagrożenie stwarzane przez rosyjskie rakiety średniego i pośredniego zasięgu. Jak wiemy, obejmowała ona z jednej strony rozmieszczenie w zachodniej Europie pocisków balistycznych Pershing II i manewrujących Gryphon, z drugiej rozpoczęcie negocjacji rozbrojeniowych z ZSRR. Wdrożono ją pomimo protestów, które były przyczyną upadku rządu kanclerza Helmuta Schmidta, polityka socjaldemokratów, który popierał strategię dual-track. Ta strategia doprowadziła jednak do zawarcia traktatu INF umowy, która na kilkadziesiąt lat wyeliminowała z przestrzeni euroatlantyckiej całą klasę uzbrojenia. Niedawno jednak ta umowa została złamana przez Rosję, co znów jest przyczyną wewnętrznych sporów w NATO. Wypracowanie spójnej i skutecznej odpowiedzi na te zagrożenia może przesądzić o powodzeniu Sojuszu. Trudne czasy NATO Choć potencjał ludnościowy i gospodarczy NATO jest zdecydowanie większy, niż w czasach Zimnej Wojny, to dziś przygotowanie takiej odpowiedzi może być trudniejsze, niż przed 1989 rokiem. Najsilniejsze gospodarczo państwa członkowskie są bowiem fizycznie odsunięte od źródła największego zagrożenia, jakim jest Rosja, przez co są dużo mniej zdeterminowane, aby mu w sposób zdecydowany przeciwdziałać. Najlepszym przykładem są właśnie Niemcy. Berlin często krytykuje Stany Zjednoczone, a jednocześnie sam nie dochowuje zobowiązań dotyczących finansowania wspólnej obrony. I nie tylko finansowania, bo zdolności obronne w wielu kluczowych obszarach pozostawiają bardzo wiele do
życzenia, właśnie przez oszczędności. Czytaj też: Polski budżet obronny według NATO 2,05 proc. PKB w 2018 r. i 1,89 proc. PKB w 2017 r. [ANALIZA] Co więcej, niemiecka klasa polityczna sprzeciwia się podejmowaniu zdecydowanych kroków. Kanclerz Angela Merkel, postrzegana przez wielu europejskich komentatorów jako największa zwolenniczka utrzymania relacji transatlantyckich apelowała w Monachium o przestrzeganie aktu stanowiącego NATO-Rosja, postrzeganego jako ograniczający możliwości stałego rozmieszczania wojsk w krajach Europy Środkowo-Wschodniej (choć taka deklaracja miała charakter warunkowy w obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa"). Broniła też gazociągu Nord Stream 2, widzianego jako zagrożenie przez środkowoeuropejskie państwa NATO, ale i Ukrainę, która zmaga się z rosyjską agresją. Koalicjanci z partii SPD (tej samej, z której wywodził się Helmut Schmidt...) sprzeciwiają się wdrożeniu nawet tych ograniczonych środków wzmocnienia, za którymi opowiada się kanclerz. Powyższe wskazanie na historię i teraźniejszość NATO nie jest przypadkowe. Choć Rosja ma mniejszy potencjał niż dawne ZSRR, to Sojusz stoi przed co najmniej tak samo trudnym wyzwaniem, jak w czasach Zimnej Wojny. Zmiany charakteru zagrożenia spowodowały, że wypracowanie adekwatnej odpowiedzi jest jeszcze trudniejsze. W państwach europejskich z różnych powodów brakuje determinacji do podejmowania zdecydowanych kroków wobec rosyjskiego zagrożenia. W czasach, gdy Europie groziło niebezpieczeństwo ze strony ZSRR, takie kroki często po długich sporach i dyskusjach jednak podejmowano, czego przykładami są właśnie doktryna zmasowanego odwetu i rozmieszczenie systemów średniego/pośredniego zasięgu w Europie w latach 80. Musimy jednocześnie pamiętać, że jeżeli system kolektywnej obrony będzie tracić wiarygodność, to najbardziej narażone na niebezpieczeństwo będą państwa wschodniej flanki, w tym właśnie Polska. Kluczowe znaczenie ma tutaj czynnik czasu. O ile bowiem NATO ma przewagę gospodarczą, ludnościową, ale i militarną nad Rosją, to w sprzyjających warunkach Moskwa może łącząc środki konwencjonalne i hybrydowe, czy system antydostępowy (A2/AD) wykorzystać miejscową przewagę i zadziałać metodą faktów dokonanych, utrudniając lub uniemożliwiając NATO skuteczną reakcję. Co więc powinna czynić Warszawa? Dbanie o własne zdolności obronne Z perspektywy Warszawy pozycja Polski w NATO w ostatnich latach znacznie się poprawiła. Wzmacniana jest obecność wojsk sojuszniczych, odbywa się coraz więcej wielonarodowych ćwiczeń. Nie można zapominać o rozbudowie struktur dowodzenia, wreszcie o staraniach o dalsze zwiększenie obecności USA. Wszystkie te środki z pewnością przyczyniają się do wzmocnienia naszego bezpieczeństwa.
Dywizjony wyrzutni Langusta nadal nie dysponują ani amunicją o docelowych parametrach, ani docelowym systemem dowodzenia, pomimo głębokiej modernizacji samych wyrzutni. Fot. kpt. Marek Serocki, kpt. Remigiusz Kwieciński Z drugiej jednak strony, nie wolno zapominać o wzmacnianiu własnych zdolności obronnych. Choć członkostwo w NATO doprowadziło do mentalnej i strukturalnej zmiany w polskiej armii, to sprzętowo nadal w większości WP tkwi w Układzie Warszawskim, w tym także w takich dziedzinach jak mobilna obrona przeciwpancerna, obrona powietrzna krótkiego zasięgu (klasy Narew), ale też duża część potencjału rozpoznania w Wojskach Lądowych. Wojsko Polskie musi dokonać generacyjnego skoku i zyskać zdolność w dużej mierze, jeśli nie w całości autonomicznej obrony, zwłaszcza w pierwszych dniach konfliktu. W sytuacji kryzysowej może okazać się, że kolektywny system obrony nie jest tak skuteczny, a na wprowadzenie do Polski większych sił potrzeba czasu. Czasu zarówno na przerzut czołgów po drogach i liniach kolejowych, które często nie są do tego dostosowane, ale i decyzje polityczne, które optymalnie powinni podejmować wszyscy członkowie Sojuszu. Obchodząc 70. rocznicę powstania NATO, połączoną z jubileuszem 20-lecia Polski w Sojuszu należy więc pamiętać, że oprócz kolektywnego systemu obrony, który należy umacniać, najważniejsze są własne zdolności. A tutaj Polska ma jeszcze wiele do zrobienia.