aut. Ośrodek Analiz Strategicznych 04.11.2015 JAKIE ŚMIGŁOWCE DLA WOJSKA POLSKIEGO? Dla zapewnienia trzem dywizjom Wojska Polskiego realnego wsparcia powietrznego, minimalnie powinny one dysponować 48 śmigłowcami uderzeniowymi uważa ekspert NCSS mjr rez. mgr inż. Mariusz Kordowski. Dlatego jest on zdania, że program Kruk powinien być priorytetem, natomiast realizacja większości zadań przez jeden typ średniego śmigłowca wielozadaniowego, opartego na wspólnej platformie nie zaspokaja potrzeb współczesnego pola walki. Skuteczniejsze byłoby więc wykorzystanie średnich i lekkich maszyn wielozadaniowych, jak i ciężkich śmigłowców transportowych. Program śmigłowca wparcia pola walki dla polskiej armii, zwanego potocznie śmigłowcem wielozadaniowym, oraz śmigłowców dla Marynarki Wojennej od początku budzi wiele kontrowersji. Każda nowa informacja dotycząca tego niejawnego przetargu jest szeroko komentowana w mediach. Uzasadniony niepokój budzą sygnały o zmianie liczby zamawianych śmigłowców (ostatnio z siedemdziesięciu na pięćdziesiąt) z powodu ich ceny. Działanie takie może świadczyć o braku wiarygodność przyjętych wyliczeń i analiz oraz podważać podjęte decyzje. Niezrozumiały jest też brak debaty publicznej w wyborze wiążącym nas na dziesięciolecia. Ani środowisko wojskowe, ani polityczni decydenci nie powinni stronić od publicznej dyskusji przy projektach ważnych dla obrony kraju i kosztownych dla obywateli. Dyskusja ta powinna być otwarta dla wszystkich opcji politycznych oraz kręgów eksperckich, które mogą wnieść coś wartościowego do projektu. Narodowe Centrum Studiów Strategicznych (NCSS), pragnąc wyjść naprzeciw oczekiwaniom społecznym, zorganizowało w czasie tegorocznego Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego debatę, poświęconą Przyszłości Polskiego Programu Śmigłowcowego. Ponieważ prace nad zakupem śmigłowca wsparcia pola walki są mocno zaawansowane, NCSS postanowiło skupić się nad wyzwaniami przyszłości.
Mi-17 i Mi-8 to obecnie podstawowe śmigłowce polskich sił zbrojnych - fot. J.Sabak Krąg prelegentów zasiliło liczne grono ekspertów branży śmigłowcowej. W debacie udział wzięli specjaliści z branży lotniczej: gen. bryg. w st. spocz. pil. Dariusz Wroński były dowódca Wojsk Aeromobilnych i Zmotoryzowanych, 1. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych oraz 25. Brygady Kawalerii Powietrznej, Juliusz Sabak Defence24, płk Sławomir Augustyn Akademia Obrony Narodowej, Krzysztof Krystowski Prezes PZL Świdnik oraz Andrzej Wilk Ośrodek Studiów Wschodnich. Debatę poprowadził Prezes Fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych Tomasz Szatkowski. Mimo jasno określonego tematu debaty nie udało się odejść od kontrowersji związanych z obecnym przetargiem. Prelegenci wyrazili swoje wątpliwości co do zasadności warunków przetargu w związku ze zmieniającą się liczbą zamawianych śmigłowców z 16 na 70, a później na 50 sztuk. Obawy wzbudziła także koncepcja zastosowania jednakowej platformy dla jego wszystkich odmian. Rozwiązanie to, mimo że daje dużą elastyczność w kwestii eksploatacji i serwisu, wprowadza pewne ograniczenia. Taki śmigłowiec nie może wówczas wykonywać dobrze całego spektrum zadań. Na uwagę zasługuje konkluzja, aby flotę śmigłowcową poszerzyć o kilka sztuk śmigłowców ciężkich. W zawiązku z tak licznymi pytaniami wokół przetargu, NCSS postanowiło dostarczyć wszystkim zainteresowanym tą problematyką własną analizę potrzeb śmigłowcowych Sił Zbrojnych RP. W czasie prac analitycznych przeprowadzono szereg konsultacji z ekspertami branży lotniczej, wykonano również szereg własnych wyliczeń. Geneza problemu floty śmigłowcowej WP Obecnie Wojsko Polskie dysponuje blisko 250 śmigłowcami. Niestety, jedną czwartą tych maszyn stanowią przestarzałe Mi-2, które ze względu na brak uzbrojenia i niewielką ładowność praktycznie nie odpowiadają potrzebom wojska. Kolejną dużą część floty śmigłowcowej stanowią jednosilnikowe SW-4. Śmigłowce te zostały zaprojektowane jako następca Mi-2 i znajdują zastosowanie jako maszyny treningowe, ale nic poza tym. Zarówno Mi-2, jak i SW-4 nie nadają się do wspierania pola walki w zakresie transportu ani osłony wojsk. Dowodem tego może być fakt, że żadna z tych maszyn nie została wysłana na misje zagraniczne do Iraku i Afganistanu.
Najliczniejszą grupę śmigłowców stanowią śmigłowce W-3 Sokół, które stanowią 28 % stanu floty. Pozostały potencjał stanowią śmigłowce produkcji radzieckiej Mi-8 oraz Mi-17, które podobnie jak W-3 Sokół są statkami powietrznymi wsparcia pola walki. Osobną grupę stanowią śmigłowce szturmowe Mi-24D oraz Mi-24W, także produkcji radzieckiej, w liczbie 28 egzemplarzy. W zdecydowanej większości baza śmigłowcowa zbliża się do granicy okresu eksploatacji. O ile fakt ten, oczywiście, nie jest jedynym powodem ich wymiany, o tyle jest to termin nieunikniony. Fot. st. chor. mar. A.Dwulatek COM CAM DORSZ Głównym powodem przemawiającym za odnowieniem floty śmigłowcowej jest potrzeba wprowadzenia nowszych modeli, odpowiadających potrzebom współczesnego pola walki i pozwalającym na uniezależnienie się od dostaw z Rosji. Obecny kształt parku śmigłowcowego jest wypadkową wielu czynników zarówno z czasu istnienia Ludowego Wojska Polskiego (LWP), jak i działań po 1989 roku. LWP tuż przed upadkiem komunizmu liczyło ponad 300 tyś żołnierzy. Ta bardzo liczna armia dysponowała znacząco niskim potencjałem śmigłowców. Dysproporcja może wynikać z faktu, że Armia Czerwona, znając potencjał bojowy zarówno myśliwców, jak i śmigłowców, mogła nie chcieć wyposażać w tą cenną broń żadnej innej armii Układu Warszawskiego na tyle mocno, aby ta mogła się jej przeciwstawić. Stąd znaczny udział rodzimych śmigłowców Mi-2 w potencjale Polski. Maszyny te, choć zaprojektowane w ZSRR, produkowano w całości wyłącznie w PZL Świdnik. Dobrym przykładem wspomnianej dysproporcji może być park śmigłowców szturmowych Mi-24, które budziły w czasie komunizmu uzasadniony postrach w szeregach NATO. Dlaczego zatem Ludowe Wojsko Polskie, które było drugą siła Układu Warszawskiego, posiadało tak niewiele tych maszyn, gdy potencjał ZSRR wynosił, przed podpisaniem traktatu Traktat o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie (CFE), tysiąc egzemplarzy? Moskwa mogła zaopatrzyć Polskę w znacznie więcej Mi-24, gdyby tylko chciała. Przemawiały za tym też plany ZSRR, w ramach których Ludowe Wojsko Polskie przygotowywane było do działań ofensywnych. Choć cena śmigłowców była wysoka, to należy zwrócić uwagę, że polityka realizowana w ramach traktatu CFE doprowadził do zniszczenia sporej liczby śmigłowców Mi-24 w ZSRR, które można było sprzedać stronie polskiej po cenie preferencyjnej.
Po upadku komunizmu pojawiły się ambitne próby wprowadzenia do użytku śmigłowców własnej produkcji i myśli technologicznej. Choć pierwsze maszyny z serii W-3 produkcji PZL Świdnik powstały jeszcze w latach 80., to Wojsko Polskie zaufało im dopiero w latach 90. Chrzest bojowy śmigłowce te przeszły w Iraku, gdzie pełniły służbę razem ze śmigłowcami Mi-8, a później także Mi-24. W Iraku odnotowano pierwsze problemy z eksploatacją Sokołów. Ze względu na rzadsze powietrze od występującego w Polsce. nie wszystkie Sokoły mogły oderwać się od ziemi, zwłaszcza w czasie upałów. Z czasem śmigłowce te zaczęły być wykorzystywane do działań nocnych. Na uwagę zasługuje próba stworzenia na bazie Sokołów śmigłowców szturmowych pod kryptonimami Jastrząb i Huzar. Ostatecznie udało się dokonać modernizacji kilku egzemplarzy W-3 do standardu współczesnego śmigłowca wsparcia bojowego o nazwie Głuszec. Jak widać, obecny stan parku śmigłowcowego Wojska Polskiego jest wypadkową wielu czynników, które kształtowały go od komunizmu do obecnych czasów, często w oderwaniu od realizmu. Dlatego analizę potrzeb śmigłowcowych należy przeprowadzić wychodząc od oszacowania potrzeb Sił Zbrojnych RP z uwzględnieniem zarówno warunków konwencjonalnego konfliktu zbrojnego, jak i nowych zagrożeń związanych z terroryzmem czy konfliktem hybrydowym. Możliwości i problemy polskiej floty śmigłowcowej Obecnie flota śmigłowcowa Wojsk Lądowych, skupiona jest wokół dwóch brygad: 1. Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych i 25. Brygady Kawalerii Powietrznej, z czego główny potencjał śmigłowcowy znajduje się w tej pierwszej, dysponującej łącznie siedmioma eskadrami (głównie Mi-24W/D, Mi-2, W-3PL Głuszec) ulokowanymi w bazach lotniczych w Inowrocławiu i Pruszczu Gdańskim. Brygada Kawalerii Powietrznej dysponuje czterema eskadrami śmigłowców (głównie W3-Sokół oraz Mi-8/17) w dwóch bazach lotniczych w Nowym Glinniku i Leźnicy Wielkiej. Siły powietrzne dysponują mniejszym parkiem śmigłowców, które przeznaczone są do transportu VIPów, zabezpieczenia działań wojsk specjalnych, wydzielenia grup poszukiwawczo-ratowniczych oraz szkolenia lotniczego (Dęblin). Marynarka Wojenna użytkuje specjalnie przystosowane śmigłowce do ratownictwa morskiego oraz transportu z możliwością lądowania na wodzie. Śmigłowce Marynarki wojennej skupione są w Brygadzie Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Fot. 49BLot Obecnie używane śmigłowce w przeważającej większości należą do klasy śmigłowców lekkich (2-6 ton masy startowej) i średnich (12-13 ton m. s.). Najlżejsze to Mi-2 oraz SW-4. Mi-2 nie jest już produkowany, a obecne egzemplarze użytkowane są ponad trzydzieści lat i niedługo zakończy się ich resurs. Najliczniejszy śmigłowiec polskiej armii, występujący w różnych wersjach, czyli rodzimy W-3 Sokół, zaliczany do śmigłowców lekkich a nawet lekko-średnich, realizuje największe spektrum zadań. Jest przystosowany do transportu drużyny wraz z desantowaniem, ratownictwa, prowadzenia rozpoznania, ewakuacji medycznej oraz wsparcia pola walki (model W-3PL Głuszec). Sokoły w kwestii transportu ustępują miejsca śmigłowcom o większej masie startowej. Znamiennym przykładem było wysłanie w 2008 roku do Czadu śmigłowców Mi-17. Wojsko Polskie wystawiło w ramach unijnej misji Grupę Lotniczą składającą się z trzech śmigłowców. Specyfiką tego teatru działań był ekstremalny, gorący, suchy i górzysty klimat. Na niekorzyść Sokołów działały doświadczenia z Iraku, gdzie ze względu na rzadkie powietrze śmigłowce te nie mogły poderwać się do lotu. Ostatecznie Mi-17 wykonywały zadania rozpoznawcze, wsparcia pola walki, desantu, ale przede wszystkim transportu na dużych odległościach, ponieważ transport kołowy był wyjątkowo trudny (zwłaszcza w porze deszczowej). W takich sytuacjach wybór często pada na większe maszyny, o większych możliwościach. O ile na gruncie krajowym nie będziemy mieli do czynienia z porą deszczową, o tyle w obliczu realnego konfliktu, czy wystąpienia sytuacji kryzysowej, zawsze będzie wybierany śmigłowiec o większych możliwościach. Śmigłowce Mi-8/17 nie miały przez długo czas konkurencji w swojej kategorii śmigłowców transportowych, lecz dzisiaj zachodnie śmigłowce z powodzeniem mogłyby je zastąpić. Osobną kategorię stanowią śmigłowce ciężkie, które nie znajdują się na wyposażeniu Sił Zbrojnych RP, ale ich możliwości transportowe mogą także przydać się Wojsku Polskiemu. Zastosowania śmigłowców wielozadaniowych Zasadnicze pytanie, jakie należy postawić w kwestii śmigłowca wsparcia pola walki, dotyczy zadań jakie ma on wykonywać. Podstawowe zastosowanie dotyczy wsparcia działań Wojsk Lądowych oraz specjalnych. Kolejne dotyczą ewakuacji medycznej (MEDEVAC), rozpoznania oraz Combat SAR (CSAR). Natomiast w ramach operacji na morzu wymagane jest pozyskanie śmigłowców do niszczenia okrętów podwodnych oraz operacji poszukiwawczo-ratowniczych. Realnie żołnierze Wojsk Lądowych, których działania mają być wspierane przez śmigłowce, nie mieli do tej pory zbyt wielu okazji operować ze śmigłowcami. Dotyczy to nawet szwadronów w 25. Brygadzie Kawalerii Powietrznej. Żołnierze zaczynali mieć styczność ze śmigłowcami dopiero w czasie przygotowań do misji zagranicznych i będąc już na teatrze działań. Należy zatem postawić pytanie, czy wsparcie śmigłowcowe jest tak słabo rozwinięte w kraju, że realizowane jest tylko na misjach, czy może specyfika działań na terenie kraju takiego wsparcia nie wymaga. Wszystko wskazuje, że do tej pory oszczędzano na drogiej eksploatacji śmigłowców i żołnierze ćwiczyli samodzielnie. Jednym z kluczowych operacyjnych powodów zakupu dużej liczby śmigłowców wsparcia pola walki jest niska liczebność pododdziałów bojowych i konieczność zapewnienia im większej mobilności, aby mogły być szybko przerzucane z jednego miejsca na drugie i w ten sposób odpowiadać na kierunki uderzeń przeciwnika. Działanie takie może z pozoru wydawać się uzasadnione, w przypadku mało liczebnej armii, ale niesie ze sobą szereg zagrożeń. Przede wszystkim wojsko nie jest obyte ze śmigłowcami, desantem oraz taktyką dostosowaną do szybkiego przerzutu śmigłowcami. Poza tym żołnierze muszą też odpoczywać i mieć czas na umocnienie i utrzymanie pozycji oraz na odtworzenie zdolności bojowej. Ponadto brak jest jakichkolwiek szacunków ile śmigłowców potrzeba do przerzucenia danej jednostki (batalionu czy brygady).
Fot. 25 BKPow Analiza potrzeb Sił Zbrojnych RP w zakresie śmigłowców Wątpliwe jest, aby zmieniające się komunikaty o liczbie zamawianych egzemplarzy odpowiadały realnym szacunkom dotyczącym przerzutu wojsk. Poza tym transport śmigłowcowy nie uwzględnia przerzutu cięższych wozów bojowych, co stwarza poważne ograniczenie potencjału bojowego oddziałów. Przyjęcie takiej taktyki rodzi konieczność prowadzenia dodatkowych ćwiczeń z przerzutu wojsk, co jest bardzo kosztowne. W końcu zakup tak dużej liczby śmigłowców rodzi pytanie, czy nie lepiej za tak wysoką cenę reaktywować jedną dywizję, zwłaszcza po wschodniej stronie Wisły, gdzie stacjonuje obecnie tylko jedna. Kontrakt na zakup śmigłowca wielozadaniowego opiera się o wymogi określone w NATO-wskim STANAGU 4555, który definiuje Zestawy Wyposażenia Zadaniowego (Mission Equipment Packages MEPS) dla wszystkich typów śmigłowców bojowych, dzieląc je na: śmigłowce uderzeniowe, śmigłowiec rozpoznawcze oraz śmigłowce wsparcia pola walki. Dla tego ostatniego wymagania dotyczą zastosowania: zintegrowanej awioniki, systemu samoobrony (wyrzutnie pułapek, promiennik zakłócający na podczerwień) oraz ruchome stanowisko ogniowe pod kadłubem, kierowane za pomocą celownika nahełmowego. Na bazie doświadczeń płynących z Donbasu oraz własnych doświadczeń w misji w Iraku, Afganistanu i Czadu, możemy spodziewać się że w razie realnego konfliktu konwencjonalnego z użyciem śmigłowców wsparcia pola walki, śmigłowce te staną się wartościowym celem dla przeciwnika, ponieważ ze swej natury, nie wyposażone w pociski kierowane, nie będą stanowiły dużej siły ogniowej. Łatwo może zapaść decyzja o użyciu tych śmigłowców wyłącznie do celów transportowych, na tyłach wojsk własnych, co wykluczy ich przydatność do szybkiego przerzutu wojsk na linii frontu. Wystarczy, że kilka tych maszyn zostanie strąconych, aby podjąć decyzję, o wycofaniu ich bezpośrednio z zasięgu oddziaływania przeciwnika.
Fot. 25 BKPow O ile zapewnienie bezpieczeństwa żołnierzom jest wysokim priorytetem, o tyle należy postawić pytanie, czy śmigłowce transportowe nie okażą się chybiona inwestycją. Może przedmiotem zakupów w pierwszej kolejności powinny być śmigłowce uderzeniowe? Zwłaszcza w sytuacji, gdy rodzimej produkcji W-3 Sokół (Głuszec) może będzie eksploatowany jeszcze przez długi czas. O ile ma on swoje ograniczenia transportowe oraz stosunkowo słaby silnik, o tyle dobrze radzi sobie w strefie klimatycznej umiarkowanej i podzwrotnikowej. Zastosowanie śmigłowców Sokół, sukcesywnie podnoszonych do standardu Głuszec wspartych przez kilka egzemplarzy śmigłowców ciężkich daje o wiele większe spektrum zastosowań. Warto zastanowić się nad jego modernizacją, poprawić awionikę, itd., aby Sokół podołał nowym wyzwaniom operacyjnym w roli śmigłowca wsparcia pola walki. Szczególnie zasadne byłoby zastosowanie nowoczesnych silników o większej mocy. Nie tyko poprawiłoby to dynamikę lotu, ale też może znacząco zwiększyć udźwig, a więc zwiększyć możliwości transportowe tych maszyn. Wersje specjalistyczne śmigłowca wsparcia dotyczą modeli dostosowanych do zadań SAR, CSAR, zwalczania okrętów podwodnych oraz lądowania na lądowiskach okrętów. Nieznane są warunki zamówienia na śmigłowiec wsparcia pola walki, ale możliwe, że zawierają wymagania dla śmigłowca transportowego przewidzianego dla wojsk specjalnych oraz dla zadań rozpoznawczych. W tak dużym spektrum zastosowań ryzykowne jest przyjęcie tylko jednej platformy. Nie dziwi fakt, że do dalszych prac w procesie pozyskiwania nowego śmigłowca przeszedł średniociężki Caracal. Jest to dobre rozwiązanie dla zadań transportowych, ale bardziej na tyłach niż w pierwszej linii działań wojennych. Śmigłowiec ten może także dobrze sprawdzać się w zakresie działań SAR oraz CSAR, gdzie ważny jest udźwig oraz maksymalny zasięg. Dotyczy to także zastosowań do niszczenia okrętów podwodnych. Gorzej sytuacja wygląda przy zastosowaniu tych śmigłowców do ewakuacji medycznej oraz do zadań lądowania na platformach okrętów. Duży śmigłowiec to duży cel. Użycie takich śmigłowców w strefie zasięgu działań przeciwnika naraża je na zestrzelenie. Jedna platforma nie pozwoli na przerzucanie dużego cargo, które może okazać się krytyczne dla powodzenia danej operacji, np. przerzucenie odpowiedniej liczby pojazdów. Kolejnym ważnym aspektem jest użycie tych śmigłowców w operacjach specjalnych. Zadania śmigłowcowe dla operacji specjalnych są zbliżone do zadań realizowanych w
operacjach CSAR. Kluczowym czynnikiem jest tu zasięg oraz manewrowość. Oprócz zadań, jakie powinno wykonywać lotnictwo śmigłowcowe na rzecz walczących wojsk, jest pytanie dotyczące wielkości tego lotnictwa. Ciekawe podejście prezentowane jest w armii Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie każda dywizja posiada w swojej strukturze jedną brygadę lotnictwa. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że to zbyt dużo i że armię amerykańską cechuje znaczna mobilność. W ramach tej brygady połowę statków powietrznych stanowią śmigłowce uderzeniowe AH-64 Apache w liczbie 48 egzemplarzy, czyli w stosunku około jednego klucza na batalion wojsk. Jest to liczba bardzo wysoka, jak na polskie warunki. Obrazuje ona jednak przede wszystkim jak wielką rolę na współczesnym polu walki odgrywają śmigłowce uderzeniowe. Jeśli przyjrzymy się stanowi obecnemu, to na trzy dywizje istniejące w Wojsku Polskim mamy jedną brygadę lotniczą (wyposażoną w 28 śmigłowców szturmowych), to nie jesteśmy daleko od podobnego modelu. Oczywiście sprawą dyskusyjną jest czy to, czy trzy dywizje są wstanie obronić nasz kraj, ale ta kwestia powinna być przedmiotem osobnych analiz. Na chwilę obecną brygada lotnicza posiada w swojej strukturze obsadę Taktycznych Zespołów Kontroli Obszaru Przestrzeni Powietrznej, które w razie potrzeby będą działać w strukturach batalionów ogólnowojskowych, aby naprowadzać śmigłowce. Pytanie zatem dotyczy potencjalnej struktury brygady lotniczej w składzie dywizji, aby była wstanie wpierać działania wojsk lądowych zarówno poprzez śmigłowce uderzeniowe jak i wsparcia. Obecny model wymusza na dowódcach dywizji każdorazowe zwracanie się do dowódcy brygady lotniczej o wsparcie. Dowódca brygady udziela wsparcia, gdy posiada odpowiednie zdolności i nie ma innych wyższych priorytetów, które niejednokrotnie sam ustala. Innymi słowy, to jednogwiazdkowy dowódca brygady lotnictwa w dużym stopniu decyduje o zakresie wsparcia dwugwiazdkowego dowódcy dywizji. Włączenie takiej brygady w struktury dywizji sprawi, że priorytetem działań brygady staje się wpieranie działań żołnierzy piechoty. Poza tym dywizja wie na co może liczyć, zna potencjał brygady lotnictwa i może planować działania z uwzględnieniem jej potencjału. Fot. 49BLot
Więcej Kruków i śmigłowce ciężkie zamiast wspólnej platformy? Możliwości budżetowe nie pozwalają na zakup tak wielkiej liczby śmigłowców uderzeniowych, ale ich liczba zdecydowanie powinna być większa niż obecny stan. Aby zapewnić dywizjom realne wsparcie minimalna liczba śmigłowców uderzeniowych dla nich powinna wynosić co najmniej 48 egzemplarzy, tak aby każda brygada lotnictwa posiadała trzy klucze tych śmigłowców. Dodatkowo brygady lotnicze powinny posiadać po kilka kluczy śmigłowców wsparcia pola walki oraz jeden klucz ciężkich śmigłowców transportowych. Ich specyfika daje o wiele większe możliwości transportu. Śmigłowce te mogłyby oprócz transportu plutonu żołnierzy przetransportować także o wiele cięższe cargo o krytycznym znaczeniu, czego inne śmigłowce już nie zrealizują. Śmigłowce ciężkie dają dodatkowe zdolności, ale ze względu na ich wartość powinny operować raczej na tyłach wojsk. Dowódca dywizji w zależności od ciężkości działań może tak podzielić potencjał śmigłowcowy, aby na dany kierunek przydzielić nawet dwa klucze śmigłowców uderzeniowych. Każdy dowódca brygady dysponujący potencjalnie trzema batalionowymi grupami bojowymi mógłby analogicznie wesprzeć główne kierunki działań bojowych większą liczbą przydzielonych mu śmigłowców uderzeniowych. Dostępność śmigłowców na poziomie dywizji z własnej brygady znacznie podniesie morale żołnierzy. Dodatkowym czynnikiem jest także zapewnienie w ramach struktury brygady lotniczej możliwości ewakuacji medycznej dla najbardziej zagrożonych kierunków. O ile model ten bardzo dobrze sprawdzał się w czasie misji, gdzie ilość ofiar nie odpowiadała konwencjonalnej bitwie, to w czasie konfliktu symetrycznego, system ewakuacji realizowany drogą powietrzną może okazać się niewydolny. Zakup 48 egzemplarzy śmigłowców uderzeniowych dedykowany jest dywizjom i dla pozostałych celów operacyjnych należałoby powiększyć flotę o dodatkową eskadrę. Sama taktyka operacji Combat SAR przewiduje wykorzystanie śmigłowców uderzeniowych, które osłaniają grupy szturmowe. Dodatkowa eskadra zabezpieczałaby także odwód szczebla strategicznego. Liczba śmigłowców szturmowych wydaje się bardzo wysoka, dlatego w takiej sytuacji warto zastanowić się nad zasadnością wydawania 10, czy nawet 16 mld zł na zakup 50 śmigłowców transportowych, szczególnie w sytuacji, gdy mamy rodzime śmigłowce W-3 w liczbie ponad 60 sztuk, z możliwością podniesienia ich do standardu W-3PL Głuszec. Warto zaznaczyć, że 48 sztuk śmigłowców uderzeniowych nie wyczerpuje nawet w połowie przyznanego nam limitu CFE w tym segmencie. Przeprowadzona analiza przedstawia nowe spojrzenie na potrzeby śmigłowcowe z uwzględnieniem potrzeb operacyjnych współczesnego pola walki. Stan floty śmigłowcowej nie może być dziełem przypadku, ani zawieruchy historycznej. Powinien natomiast być oparty na niezależnej i gruntownej analizie, uwzględniającej konieczność wybrania śmigłowców dopasowanych do specjalistycznych zadań. Autorem analizy jest mjr rez. mgr inż. Mariusz Kordowski pełniący w NCSS rolę koordynatora projektów w obszarze militarnym. Jest on absolwentem Wojskowej Akademii Technicznej oraz podyplomowych studiów Akademii Obrony Narodowej na kierunku Współczesne konflikty zbrojne. W czasie swojej służby wojskowej uczestniczył w misjach zagranicznych w ramach Polskich Kontyngentów Wojskowych w Republice Iraku, Republice Czadu i Republice Środkowoafrykańskiej, a także w misji budowania państwa prawa w Islamskiej Republice Afganistanu (NATO Rule of Law Field Support Mission). Po powrocie do kraju pełnił dyżur w ramach Grupy Bojowej Unii Europejskiej oraz w ramach Centrum Zarządzania Kryzysowego MON w czasie EURO 2012. Przed dołączeniem do zespołu Narodowego Centrum Studiów Strategicznych zajmował również stanowiska w komórkach Systemu
Wykorzystania Doświadczeń - kolejno w Dowództwie Wojsk Lądowych oraz Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Narodowe Centrum Studiów Strategicznych jest niezależnym ośrodkiem analitycznym, który został powołany do prowadzenia badań i analiz, pobudzania debaty oraz rozwijania innowacyjnego myślenia w dziedzinie szeroko rozumianego bezpieczeństwa Polski. NCSS zajmuje się przede wszystkim kwestiami planowania obronnego oraz inwestycji w zdolności obronne Sił Zbrojnych RP, polityką zbrojeniową państwa, polityką dotyczącą strategicznych gałęzi przemysłu i infrastruktury, a także reformami instytucji sektora bezpieczeństwa RP. W orbicie zainteresowań NCSS pozostaje także współpraca z najważniejszymi partnerami zagranicznymi Polski w sferze bezpieczeństwa, w tym zwłaszcza w ramach NATO i Unii Europejskiej. W naszej działalności badawczej współpracujemy z wiodącymi ośrodkami eksperckimi zarówno w kraju, jak i za granicą. Narodowe Centrum Studiów Strategicznych przy realizacji swoich projektów współpracuje z najważniejszymi instytucjami publicznymi zajmującymi się szeroko rozumianym bezpieczeństwem RP takimi jak Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy też Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Nasi eksperci byli proszeni o konsultacje w zakresie bezpieczeństwa i obronności m.in. w Sejmie oraz Senacie RP, a także w Parlamencie Europejskim. Narodowe Centrum Studiów Strategicznych