Budowa klubu to nie kwestia roku lub dwóch lat na pytania internautów odpowiada prezes PBG Basket Poznań Adam Bekier. W obecnym sezonie musiał Pan podejmować stanowcze i czasami niespodziewane decyzje: zmiana trenera, ciągłe zmiany w składzie drużyny. Która z tych decyzji była najtrafniejsza i dlaczego? Patrząc w perspektywie całego sezonu myślę, że dobrą decyzją była ta o zmianie pierwszego szkoleniowca drużyna zaczęła grać lepiej, a co najważniejsze zaczęła wygrywać. Jakie zadania ma prezes PBG Basket? Które z tych zadań jest dla Pana najtrudniejsze i dlaczego? Zadania prezesa ekstraklasowego klubu sportowego wiążą się nieodmiennie z zadaniami prezesa spółki akcyjnej. Moją rolą jest przede wszystkim wyznaczanie strategii działania i celów spółki zgodnie z tzw. wytycznymi właścicielskimi, organizacja jej funkcjonowania oraz nadzór pracy pracowników i kontrahentów. W codziennej praktyce przekłada się to przede wszystkim na dbanie o kwestie finansowe i prawne. Nie są to rzeczy łatwe, ale nie nazwałbym ich ekstremalnie trudnymi dobra motywacja i ciężka praca pozwalają opanować umiejętności, które wcześniej wydawały się niedostępne. Czy czuje się Pan spełniony zawodowo? Czy ma Pan jakiś jeszcze cel w życiu zawodowym, do którego Pan dąży? W wieku trzydziestu kilku lat trudno mówić o tym, że jest się spełnionym w życiu zawodowym przede mną jeszcze kilkadziesiąt lat pracy. Jeśli chodzi o cele zawodowe to chciałbym, żeby PBG Basket było klubem grającym o najwyższe cele sportowe i zorganizowanym może nie na miarę klubów NBA, ale dobrych klubów euroligowych. No i cały czas czeka na mnie rozpoczęty, a nie dokończony doktorat. 1 / 5
Czy jest Pan zadowolony z dotychczasowej odbudowy wielkiej koszykówki w Poznaniu? Czy chciałby Pan coś zmienić w działaniach klubu? Jestem umiarkowanie zadowolony zawsze można by zrobić coś lepiej, ale podkreślam, że z każdym rokiem następuje progres. Kibice, co zrozumiałe, zawsze chcą, żeby ich klub od razu był najlepszy pod względem sportowym i marketingowym, a to proces długofalowy. Jednak jeszcze kilka lat temu, gdy klub grał w pierwszej lidze na mecze przychodziło po 200 osób. Teraz nawet pięciokrotnie większa liczba jest powodem do niezadowolenia. Jeśli chodzi o rzeczy, które chciałbym zmienić w działalności klubu to chciałbym mieć możliwość przeznaczenia większej ilości środków na komunikację marketingową. Zdaję sobie sprawę jednak z tego, że koszykówka jako dyscyplina jest w Polsce mało popularna, a co za tym idzie, możliwość pozyskania sponsorów jest mała, więc tego typu wydatki trzeba ograniczać. Czy chciałby Pan przedłużyć kontrakt na następny sezon z trenerem Dejanem Mijatoviciem? Przedłużenie kontraktu z Mijatovicem wydaje się naturalną koleją rzeczy. Wszystko jednak zależy od oczekiwań trenera wobec klubu oraz jego koncepcji prowadzenia drużyny. Jeśli zgodzimy się w tych aspektach, to nie widzę przeszkód. Nie ukrywam jednak, że rozważamy też inne kandydatury. Zgłosiło się do nas naprawdę wielu trenerów z Polski i zza granicy. Ilu zawodników chciałby Pan zatrzymać na następny sezon? Co najmniej pięciu- sześciu. Budowę składu zaczynamy jednak od trenera i jego koncepcji prowadzenia drużyny. Odrębną sprawą jest kwestia oczekiwań zawodników. Jaka jest szansa na powrót zespołu PBG Basket do nazwy Lech Poznań? 2 / 5
Szanse nadal są, jednakże jak to wielokrotnie podkreślałem rozmowy toczą się nie na moim poziomie, tylko poziomie właścicieli obu klubów, czyli pomiędzy prezesem Jerzym Wiśniewskim a prezesem Jackiem Rutkowskim. Jakie są Pana dalsze plany inwestowania w koszykarski klub PBG Basket? Ja w PBG Basket zainwestuję na pewno mój czas, energię i umiejętności! A tak poważnie bo rozumiem, że pytanie dotyczyło planów finansowych na przyszły rok - w przyszłym sezonie dokonamy pewnej restrukturyzacji wydatków. Chcemy wydać tyle samo lub może nawet mniej ale z dużo lepszym skutkiem. Obserwując klub na przestrzeni ostatnich dwóch lat trudno oprzeć się wrażeniu, że zamiast się rozwijać, klub systematycznie się zwija. Nie zgadzam się z tą opinią, natomiast rozumiem, że nie wszystkie aspekty naszego funkcjonowania mogą zauważyć kibice. Przykładem jest chociażby aspekt finansowy. Dzięki firmie PBG i panu Wiśniewskiemu jesteśmy jednym z niewielu klubów w Polsce, które nie mają problemów z płynnością finansową, co przekłada się na postrzeganie nas jako bardzo rzetelnego partnera dla zawodników czy firm. Zawodnicy chcą do nas przychodzić, bo wiedzą, że wszystkie pieniądze dostaną na czas, co nawet w klubach z większymi budżetami od naszego wcale nie jest takie oczywiste. W ten sposób wyrabiamy sobie markę. Budowa klubu to nie kwestia roku lub dwóch lat, o czym świadczą przykłady choćby Turowa czy Prokomu. Dlaczego firmuje Pan to własnym nazwiskiem? Ponieważ to podstawowe zadanie prezesa każdej spółki. Możliwość reprezentowania właśnie PBG Basket S.A. postrzegam jako wyróżnienie. 3 / 5
Czy nie ma Pan poczucia, że w poprzednim sezonie dziesiątki tysięcy złotych poszły w błoto? Organizowano wiele akcji promocyjnych, marketingowych, zatrudniano znanych koszykarzy, bardzo ich przepłacając, a efekty sportowe i wizerunkowe były bardzo mierne. Sam fakt, że zadano takie pytanie świadczy o tym, że pieniądze nie poszły w błoto w świadomości osoby zadającej pytanie utkwiły nasze akcje promocyjne. O ich efektywności każdy może mieć różne zdanie. "Godni mistrzowskiej tradycji" - czy nie uważa Pan, że to hasło można dziś traktować (mając na uwadze wyniki sportowe, jak i sytuację organizacyjną w klubie) jedynie w kategorii szyderstwa? Absolutnie się nie zgadzam. Sytuacja organizacyjna jest dobra, wyniki sportowe przyznaję, nie zadowalają nas w pełni, ale nie uprawnia to do określania tego mianem szyderstwa. Innymi słowy: do mistrzostwa jeszcze trochę nam brakuje, ale usilnie do tego dążymy. Na najważniejszy mecz w sezonie, decydujący o awansie do play-off przychodzi w Poznaniu kilkuset widzów. Czy to nie jest klęska dla klubu? Klęska nie porażka tak. Nie ma jednak takiej porażki, której nie można by przekuć w zwycięstwo. Czy klub będzie nadal istniał? Tak, prezes Jerzy Wiśniewski zapewnił wspieranie klubu przez trzy lata, a jest bardzo słownym człowiekiem. Przed nami kolejny sezon myślę, że będzie lepszy niż poprzednie. Za wcześnie jednak teraz, by mówić o perspektywie kilkuletniej. Niewątpliwie bardzo ważne będzie dla nas wsparcie kibiców gdy na mecze będzie przychodzić więcej osób, wówczas nasi sponsorzy i partnerzy będą widzieć, że warto inwestować w tę drużynę. Jeśli natomiast frekwencja na naszych meczach, mimo naszych działań promocyjnych, się nie poprawi, wówczas, dbając o interesy spółki, osobiście zarekomenduję panu prezesowi Wiśniewskiego wycofanie się z 4 / 5
koszykówki w Poznaniu. Oczywiście jest to ekstremalnie pesymistyczny scenariusz, ale w biznesie trzeba przewidywać wszystkie opcje. Celem na sezon 2009/2010 było wejście do najlepszej ósemki Polskiej Ligi Koszykówki. Dziś wiadomo, że nie udało się tego zrealizować. Jakie płyną z tego konsekwencje dla klubu, pracowników, trenera? Jaki zatem cel postawi sobie klub na następny sezon? Zacznę od ostatniej części pytania: celem sportowym będzie na pewno walka w czołówce tabeli, celem organizacyjnym: poprawa frekwencji na meczach i, mam nadzieję, unormowanie dostępności hal na treningi, bo tak naprawdę jesteśmy jednym z niewielu ekstraklasowych klubów koszykówki, które de facto nie mają hali do pełnej dyspozycji. Jeśli zaś chodzi o konsekwencje niezrealizowania celów, to zawodników i trenera dotknęły przede wszystkim konsekwencje finansowe brak premii za awans do play-offów. Dla klubu oznacza to obniżenie możliwości sprzedażowych i wizerunkowych, czy raczej utrudnienie tych działań i konieczność wzmożonej pracy. Tym samym wracamy do punktu wyjścia: musimy pracować jeszcze ciężej i lepiej niż dotychczas. 5 / 5