E 9, 46; PT 1952,42 Spotkania ludu Bożego Temat wymuszony sytuacją chwili, szczególnie zarzutami jednych ( dzikie spotkania ) i wątpliwościami drugich (czy to grzech?) odnośnie tego, czy lud Boży, niezorganizowany w żadnym ziemskim kościele czy ruchu, ma prawo spotykać się? A jeśli tak, kto takie spotkania ma prawo organizować i kto na takich spotkaniach ma prawo służyć Słowem Bożym? Nie jest to problem ogółu chrześcijan na świecie (w tym grup badackich), którzy są jakoś zrzeszeni lub nie; spotykają się częściej lub rzadziej, nie zadając sobie takich pytań. Jest to problem specyficznie nasz do niedawna stowarzyszonych z SRM Epifania (LHMM), a teraz gdy wodzowie tego ruchu popadają w błąd w doktrynie i praktyce, zbliżając się stylem działania do organizacji ŚJ, w umysłach niektórych powstają takie pytania, gdyż potrzebę spotykania chcielibyśmy realizować zgodnie z wolą Boga. Wykład dzielę na trzy części / pytania: Jak patrzeć na zarządzenia? Kto może służyć ludowi Bożemu? Kto może organizować ponad-zborowe spotkania ludu Bożego? Jak patrzeć na zarządzenia? Zacznijmy od historii z Marka 2:23-27; 3:1-6; Łuk. 13:10-16; 14:1-6 (Jezus lubił uzdrawiać w sabat). Bóg nie stworzył człowieka po to, by przestrzegał sabatu, lecz sabat stworzył dla dobra człowieka, by ten odpoczął po sześciu dniach pracy! Ustanowienie sabatu nie miało na celu zablokować komukolwiek zrobienia czegoś dobrego / pożytecznego w ten dzień. Czy należy pracować w sabat? Raczej nie, bo lepiej wtedy odpocznij, byś dobrze pracował w ciągu tygodnia; nie możesz na okrągło pracować, bo Twój organizm długo tego nie wytrzyma. Czy można pracować w sabat? Jeśli jest to podyktowane jakimś dobrem, czymś ważniejszym niż Twój odpoczynek, to jak najbardziej! Mamy tu bardzo ważną zasadę, którą warto w tym miejscu wychwycić i podkreślić: Boskie zarządzenia mają na celu dobro człowieka! Boskie zarządzenia mają służyć człowiekowi, a nie człowiek zarządzeniom! Boskie zarządzenia mają literę i ducha w przypadku konfliktu między literą (np. o chlebach pokładnych) a duchem należy wybrać ducha, który wyższym dobrem, bo litera zabija (np. większość Żydów), a duch ożywia (np. nielicznych Żydów i później nielicznych pogan, otwierając im drogę do MS). Jeśli ktoś zapomniał, zarządzenia to plan Boga doprowadzenia różnych klas do życia wiecznego. Mają na celu pomagać ludowi Bożemu w rozwijaniu ducha Chrystusowego i są dla ludu Bożego, a nie lud Boży dla nich! Taki właśnie jest nasz Bóg! Dla Niego duch jest ważniejszy od litery (por. podejście tego świata ratując komuś życie, można naruszać wszelkie przepisy, np. karetka przejeżdża na czerwonych światłach). Niektórzy podnoszą rangę przepisów tak wysoko, że nadają im pierwszeństwo w decydowaniu o tym, co dobre, a co złe, podobnie do Żydów z czasów Jezusa stając się legalistami (legalizm to postępowanie charakteryzujące się ścisłym przestrzeganiem norm i praw; uznanie ich i podporządkowanie się im niezależnie od kontekstu, w jakim dana jednostka się znajduje ). Data powstania: 21 wrzesień 2016, A.Urban
2 Prowadzi to do postawy, której nie interesuje, czy dana rzecz jest dobra czy zła, lecz czy jest zgodna z przepisami! Legalista nie zrobi niczego, co naruszałoby jakiś przepis, ponieważ dla niego coś jest dobrem dlatego, że jest nakazane, a nie coś jest nakazane dlatego, że jest dobrem (Bóg nakazał sabat, bo jest dobrem dla człowieka; sabat nie stał się dobrem dopiero w wyniku Boskiego nakazu i nawet gdyby Bóg zapomniał go nakazać, sabat wciąż byłby takim samym dobrem). Jedna i ta sama rzecz nie może być jednocześnie dobra i zła! Coś jest albo dobre, albo złe i nie zależy od tego, czy zostało przez kogoś nakazane czy nie! Co Jezus stawiał na pierwszym miejscu literę czy ducha? kobieta przyłapana na cudzołóstwie z Jana 8:3-9 (czy Jezus przypadkiem nie pogwałcił Zakonu 3 Moj.20:10?); litera Zakonu karała ten grzech śmiercią, by ludzie nie grzeszyli; widząc skruszone serce grzesznicy (tej i tej w domu pewnego faryzeusza, która olejkiem namaściła Jego nogi i wytarła je włosami), Jezus nie żądał jej śmierci zgodnie z Zakonem, gdyż widział, że w tym przypadku nie byłoby to dobre; czy tak samo postąpiłby mając przed sobą zatwardziałą grzesznicę?); uleczenie sługi pogańskiego setnika z Łuk. 7:1-10 (Jezus zachwycony jego wiarą) i wypędzenie demona z córki kobiety kananejskiej z Mat. 15:21-28 (zachwycony jej wiarą i pokorą); ale czy wolno Mu było czynić dobrze poganom przed końcem łaski dla Żydów w 36 roku?; długa rozmowa Jezusa z Samarytanką z Jana 4:1-42 (czy miał zgodę na głoszenie prawdy cudzoziemce? Jak mógł pogwałcić swoje własne zalecenie do uczniów: Na drogę pogan nie wkraczajcie i do miasta Samarytan nie wchodźcie? A w tej rozmowie wypowiedział b. ważne prawdy w.13-14,23-24,34-38, choć). Jak legaliści potraktowaliby powyższe przypadki, gdyby ich autorem nie był Jezus? Jezus nie lekceważył Zakonu ani dyspensacji w Boskim Planie Wieków, ale przynajmniej przy kilku okazjach pokazał, że litera nie jest / nie może być ważniejsza od ducha, np. jeśli litera zakazuje komuś jedzenia jakiegoś chleba, ale ten ktoś będzie głodny, to trzeba go tym zakazanym chlebem nakarmić (a my też nakarmilibyśmy, czy zacytowalibyśmy 3 Moj. 24:9?); jeśli ktoś w sabat przyniesie do kapłana na ofiarę jakieś zwierzę, to kapłan może je przyjąć i przygotować do złożenia w ofierze (a to dużo pracy!), czy ma odesłać ofiarnika? [a teraz 2 przykłady pozabiblijne, z życia] jeśli nie wolno wchodzić do jakiegoś budynku, a pod drzwiami znajdzie się osoba uciekająca przed bandytami, to należy ją wpuścić, czy zostawić na zewnątrz i pozwolić, by została pobita / zabita; jeśli litera każe mówić prawdę (by nie wprowadzać innych w błąd, nie narażać na straty, nie chronić winnych), to czy również należy ją mówić w czasie wojny, gdy wróg pyta, gdzie ukrywa się rodzina lub ktokolwiek inny, któremu chce on odebrać życie? Pięknym podsumowaniem postawy Jezusa, i zarazem przykładem dla nas, są Jego słowa do faryzeuszy z Mat. 23:23, którymi kończę pierwszą część wykładu: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, OBŁUDNICY, że dajecie dziesięcinę z mięty i z kopru, i z kminku, a zaniedbaliście tego, co ważniejsze w zakonie: sprawiedliwości, miłosierdzia i wiarę; te rzeczy należało czynić, a tamtych nie zaniedbywać. Kto może służyć ludowi Bożemu? Tę część chciałbym rozpocząć od historii z 4 Moj. 11:24-29 (Eldad i Medad, w sumie 6 osób, powołanych do publicznej służby przez Boga bez udziału ludzkich narzędzi; pacholę = plotkujący pół-uczniowie Jezusa, inkwizycja; Jozue zależnie od czasu, nauczeni w Piśmie, kler, bracia z Domu Biblijnego).
3 E 9, 53-56 (TP 1958, 167, ale w bardziej dokładnym i poprawnym tłumaczeniu): (47) Wiersze 27-29 podają nam interesujący epizod, charakterystyczny dla ludzkiej natury i wspaniałomyślności wyrobionej przez Boga. Chłopak, który przybiegł do Mojżesza z wiadomością o prorokowaniu przez Eldada i Medada w obozie, byłby pierwszorzędnym reporterem współczesnej gazety, dzięki szybkiemu zbieraniu i przekazywaniu wiadomości oraz zapałowi do plotkowania. Wtrącanie się i zazdrość Jozuego są charakterystyczne dla młodych, ambitnych i prących do przody przywódców, podczas gdy wspaniałomyślność Mojżesza przejawia piękno, szlachetność i powab bogobojnego charakteru podobającego się Bogu dojrzałego wodza. ( ) Piękna, szlachetna i pełna powabu odpowiedź naszego Pana, opatrznościowo udzielona przez błogosławienie równoległej służby św. Pawła, a słownie przez szlachetne przyjęcie go przez Barnabę i Apostołów, jest pełna Jezusowego ducha wspaniałomyślności.( ). (48) Wspaniałomyślność Jezusa, pragnącego by wszyscy z ludu Pana byli prorokami, przejawiała się nie tylko w obronie uczniów, a więc i Jana, lecz także w wysłaniu 70-ciu innych (Łuk. 10:1-6) i w poleceniu całemu Kościołowi głoszenia Ewangelii (Mat. 28:18-20). ( ) Antytypicznym chłopakiem zbierającym i rozpowszechniającym plotki była inkwizycja w Heidelbergu, która gdy Jan Wessel był profesorem uniwersytetu w Heidelburgu w 1478 zaczęła zbierać dowody przeciw niemu jako heretykowi, dążąc do uwięzienia go. ( ) Często zazdrość ta była ganiona przez naszego Pana, a Jego wspaniałomyślność przejawiała się nie tylko w podtrzymywaniu i rozwijaniu służby Eldada ŻWE, lecz również w podkreślaniu przez jedną z nauk Prawdy kapłaństwa wszystkich poświęconych i wysyłaniu ich wszystkich do pracy Żniwa oraz w czynieniu jak największej ich liczby mówcami (prorokami), ogłaszającymi w swych wykładach łaskawe poselstwo Pana na czas Żniwa. (49) Zanim Medad ŻWE [Johnson] zaczął studiować tomy brata Russella i gdy był jeszcze pastorem kościoła luterańskiego, na wiosnę 1903 zaczął głosić pewne prawdy, które otrzymał w czasie swego namaszczenia. Fakt ten oraz usunięcie go z kazalnicy za takie nauczanie były szeroko nagłośnione przez prasę w Stanach Zjednoczonych. Podjęcie przez niego publicznego głoszenia zaledwie pięć tygodni po usunięciu go, i to w wyniku głosowania Zboru w Columbus (Ohio), także było powodem rozgłosu prasowego. Ten fakt oraz pewien członek zboru w Columbus, który doniósł o tej działalności do Domu Biblijnego w Allegheny podczas nieobecności brata Russella, który odbywał podróż pielgrzymską po Europie spowodowali, że niektórzy z odpowiedzialnych braci w Domu Biblijnym napisali karcący list do Zboru w Columbus, domagając się, by przestano zachęcać i współpracować z nowicjuszem w takim dziele. Tak więc Associated Press [agencja prasowa] oraz przynajmniej jeden członek zboru Columbus (Ohio) okazali się plotkującym chłopcem w ŻWE wobec jego Medada. Pewni czołowi braci w Domu Biblijnym, którzy pod nieobecność brata Russella reprezentowali go tego szczególnego, który siedział na mównicy Chrystusowej - okazali się być Jozuem wobec Medada ŻWE. Jezus zganił to wtrącanie się Jozuego i jego zazdrość, dodając odwagi zborowi w Columbus, by odmówił zastosowania się do rady tego Jozuego, nie tylko przez cały czas pozostawiając Medada w nieoficjalnej służbie pielgrzymskiej, lecz wprowadzając go do oficjalnej służby pielgrzymskiej dokładnie rok co do dnia (1 maja 1904) po jego wystąpieniu z kościoła luterańskiego (1 maja 1903). Co znajdujemy w tym cytacie? 1) Pan gani zakazywanie komukolwiek głoszenia prawdy, co czyni (1) przez słowne wystąpienia Swoich prawdziwych sług, (2) przez dodawanie odwagi, by nie podporządkować się takim zakazom (np. zborowi w Columbus) oraz (3) przez błogosławienie takiej służbie (jeden z b. ważnych elementów oceny, co jest od Boga, a co nie, o którym wiedział nawet starożytny Gamaliel). 2) Każdy ma prawo głosić prawdę w takich warunkach, w jakich Bóg opatrznościowo go postawił, bez konieczności uzyskiwania zgody tych, którzy uzurpują sobie prawo do udzielania lub odbierania przywilejów służby zależnie od posłuszeństwa wobec siebie /swego urzędu i głoszonych przez siebie nauk (Johnson czynił to kościele luterańskim, za co go wyrzucono, a 5 tygodni później czynił to znowu w wyniku głosowania Zboru w Columbus, za co pod nieobecność Brata Russella skrytykował go Dom Biblijny). 3) Ci, którzy donosili o tym, że ktoś służy Słowem prawdy (pacholę = plotkujący półuczniowie Jezusa, inkwizycja) oraz ci, którzy chcieli zakazywać innym służby Słowem (Jozue = siedzący w danym czasie na mównicy Chrystusowej nauczeni w Piśmie i faryzeusze, nominalny kler, bracia z Bible House), są pokazani jako zazdrośni (o to, że służą inni, nie tylko oni) i wtrącający się (do prerogatyw Boga, który jako jedyny wybiera i przygotowuje sług dla Swego ludu od najwyższych do pracy ogólnej do najniższych w zborach lokalnych powrócimy do tego).
4 4) Dojrzali wodzowie, z charakterem wyrobionym przez Boga, postępują dokładnie na odwrót cieszą się ze służby innych i chcieliby, by służyło jak najwięcej, nie zazdroszczą, lecz wspierają chętnych do służby, gdyż nie szukają swego, lecz tego, co jest Boga; nie zależy im, by tylko oni mogli służyć liczy się tylko dobro wspólnej sprawy. 5) Mamy tu też ważny typ, tzw. drugorzędnych proroków. Co to za słudzy? Zobaczmy wszystkich, jakich przewidział Bóg: 1 Kor. 12:28 (tutaj brak ewangelistów, bo Bóg nie ustanowił ich w kościele, by go nauczali); Efez. 4:11-12 (tutaj są ewangeliści, bo werset mówi o tych używanych do budowania Ciała Chrystusa, w czym ewangeliści brali udział przez przyprowadzanie do niego nowych członków). Posłuchajmy TP 1964,61 (na temat organizacji Kościoła): (29) Z całej dotychczasowej dyskusji wnioskujemy więc, że Kościół był kompletnie zorganizowany przez Boga w czasie Żniwa Wieku Żydowskiego do przewidzianej przez Boga misji: że jego organizacja jest organizacją jednego Ciała pod Jezusem jego Głową, z Apostołami jako pełnomocnikami całkowicie uzdolnionymi do nieomylnego i doskonałego związywania oraz rozwiązywania wszystkich koniecznych rzeczy, jako nauczycielami ogólnego / powszechnego Kościoła (Mat. 18:18; z drugorzędnymi prorokami, którzy mieli działać wyłącznie jako widzialni, ale nie jako natchnieni, nieomylni czy doskonali nauczyciele Kościoła powszechnego / ogólnego po zaśnięciu Apostołów. Byli to więc nauczyciele poniżej Apostołów (nienatchnieni, omylni) członkowie MS wybierani przez Pana do nauczania ogółu Kościoła (=MS) do budowania Ciała Chrystusowego, którzy wraz z Apostołami jako jedyni mieli prawo zwracać się do ogółu Kościoła. Oto krótka informacja na ich temat z odpowiedzi Brata Jolly ego na pytanie, czy brytyjski pielgrzym Cyril Shuttleworth miał prawo zwracać się do ogółu Kościoła (PT 1952, 42): Tylko pielgrzymi mianowani przez Onego Sługę posiadali ten urząd w Ciele [zwracania się do Kościoła powszechnego ]. Ostatni członek, jaki w ten sposób został umieszczony w Ciele Chrystusa [jako drugorzędny prorok z prawem zwracania się do ogółu Kościoła], został umieszczony przez Boga tak, jak On chciał (1 Kor. 12:18), a miało to miejsce 13.09.1914 (E 4, 160,161). Tak więc od tamtego czasu żadni drugorzędni prorocy nie byli umieszczani w Ciele Chrystusa. Ostatniego drugorzędnego proroka Bóg umieścił w Ciele Chrystusa za pośrednictwem onego sługi. Dotyczy to nie tylko ostatniego drugorzędnego proroka, lecz ich wszystkich ze ŻWE (E 7, 288): W czasie końca Wieku, tak jak przez cały Wiek, Bóg wybierał drugorzędnych proroków dla Kościoła ogólnego / powszechnego. Tak jak w ŻWŻ Bóg wybierał ich przez Jezusa, tak tutaj wybierał ich (pielgrzymów) przez Onego sługę. Między Żniwami Bóg bezpośrednio umieszczał tych członków w Ciele jako drugorzędnych proroków jak chciał, bez ludzkiego narzędzia. Jeśli ktoś ma problem z zaakceptowaniem takiej roli Pastora, niech sobie przypomni słowa Jezusa o nim (postawiony nad całym domem / czeladzią) oraz weźmie pod uwagę fakt, że po Bogu i Jezusie jest on osobą, której Biblia poświęca najwięcej miejsca! Zwróćmy uwagę, jak ci słudzy byli wybierani przez Boga przez Jezusa i Pastora, gdy ci byli na ziemi, lub (w czasie między Żniwami) bezpośrednio, osobiście, bez udziału człowieka. Tylko Bóg wybiera i przygotowuje sług dla Swego ludu! Ważne Lud Boży nie szkoli i nie ustanawia prawdziwych sług Boga!! Słudzy ci nie zgłaszają też się sami (jak w kościele nom. do seminariów, bo ktoś poczuł powołanie albo bardzo pragnęła tego babcia). Lud Boży ma rozpoznać tych przygotowanych przez Boga (globalnie lub lokalnie)!
5 Jak? Po GŁOSIE, jaki wydają (Obcy czy swój? W hebrajskim języku prawdy czy w kananejskim języku błędu Jana 10:4-5: Gdy wypuści owce swoje, idzie przed nimi, owce zaś idą za nim, gdyż znają jego głos. Za obcym natomiast nie pójdą, lecz uciekną od niego, ponieważ nie znają głosu obcych ) Zasada rozpoznawania tych, których wybrał i przygotował Bóg, dotyczy całego ludu Bożego na jego wszystkich poziomach w tym samego Jezusa (Mat. 11:2-6). Dotyczy też członków gwiezdnych, drugorzędnych proroków i wszystkich lokalnych sług (po czym bowiem bracia w zborach rozpoznają starszych i diakonów, jak nie po uprzednim namaszczeniu ich przez Boga prawdą i jej duchem?). R 1074 (przedruk w 1574): Kościół, czyli zgromadzenie wierzących, kandydatów na próbie do przyszłej chwały, w swoim dobrowolnym stowarzyszeniu miał rozpoznawać nauczycieli, pomocników, apostołów itp., a nie tworzyć / stanowić ich. Gdy tylko rozpoznają oni człowieka potężnego w Pismach, sposobnego do nauczania, zdolnego do objaśniania Boskiego planu i szczególnie uzdolnionego, by budować ich w najświętszej wierze, powinni z zadowoleniem uznać Bożą łaskę, która wzbudziła wśród nich takiego sługę wszystkich, który wspierałby ich w zrozumieniu Jego Słowa. Powinni jednak zawsze być ostrożni, by radując się i dziękując Bogu za takiego sługę, wymagali w każdym punkcie nauki potwierdzenia: tak mówi Pan. Powinni także na każdy dzień badać Pismo Święte, by przekonać się, czy tak się rzeczy mają czy wnioski i argumenty nauczyciela zgadzają się z całym świadectwem objawionego planu Boga. Wybór sługi Prawdy na każdym poziomie należy zatem tylko do Boga i człowiek nie ma z tym nic wspólnego! Do człowieka należy jedynie rozpoznanie takich jednostek i korzystanie z ich służby! Ich bycie lub niebycie takimi sługami Boga nie zależy od tego, czy dana jednostka zostanie zauważona przez człowieka (i dodatkowo otrzyma jakieś ziemskie upoważnienie na pielgrzyma, ewangelistę, starszego czy diakona), lecz od wyboru Boga, choć najczęściej (ale nie zawsze) jej przygotowanie przez Boga zostaje zauważone i otrzymuje jakąś ziemską akceptację (od innego sługi Pana, zboru, braci, wyznawców Chrystusa)! Nie ona jest jednak decydująca, czego dowodem jest cała rzesza tych posiadających upoważnienie od człowieka, ale raczej nieposiadających go od Boga, bo: Czy upoważniony przez człowieka pielgrzym, który przez 2 lata udowadnia braciom, że pokuta i wiara w Jezusa nie mają żadnego znaczenia i że osoby takie są traktowane przez Boga jak poganie, mówi takie rzeczy w ramach namaszczenia go przez Boga prawdą? A gdy publicznie straszy braci konsekwencjami za nieprzyjęcie tych nowych poglądów, to czyni to w ramach namaszczenia go przez Boga duchem prawdy? Czy sługa, który w obliczu oczywistego błędu zabrania innemu bronić prawdy, by nie niepokoić braci, jest namaszczony przez Boga, nawet jeśli ma namaszczenie przecz człowieka lub samego siebie? Czyje namaszczenie posiada sługa, który zaleca wyłączanie ze zboru każdego, kto w 100% nie zgadza się z naukami LHMM? Do kogo należą pielgrzymi, którzy zamiast głosić o Bogu i Jezusie swoje wykłady poświęcają na atakowanie współbraci, nazywając ich narzędziami szatana, a ich spotkania dzikimi? Czy Pan wypełnia Swoją obietnicę Gdzie jest dwóch lub trzech zgromadzonych w imię moje, tam jestem pośród nich zależnie od legalności takiego spotkania, niezależnie od prawdy czy błędu, jaki jest tam głoszony [np. że próba wiary i posłuszeństwa polega na uznaniu Brata Snydera za wodza ludu Bożego]? Mówię o tym nie po to, by wypunktować ostatnie błędy i wypaczenia (gdybym chciał, lista byłaby dużo dłuższa), lecz by pokazać, co jest najważniejsze / decydujące i od czego zależy cała reszta! Zauważmy, jak Brat Russell zapatrywał się na konkurentów swoich pielgrzymów (drugorzędnych proroków) z czasów Paruzji (KPiO, 400):
"Pytanie (1910) Gdy pewien brat rozpoczyna pracę podobną do pielgrzymskiej na swoją własną rękę, powiadamia różne zbory, robi umowę co do czasu, poleca im, aby urządzali zebrania, itp., jakie stanowisko powinno zgromadzenie zająć wobec takiego brata? 6 Odpowiedź. Chcąc być w zupełności wolne i pozostawiając każdemu wolność, Towarzystwo nie ma środków na uczynienie czegoś więcej ponad to, co obecnie czyni; mianowicie, stara się wysyłać jako pielgrzymów tylko takich, o których wie, że nadają się do tej pracy. Niewątpliwie są i inni bracia, którzy mogliby nadawać się i nie naszą jest rzeczą decydować, że oni nie mogą zdziałać coś dobrego. Dlatego nie staramy się rozciągać naszego autorytetu / władzy na jakiekolwiek zgromadzenia, lecz pozostawiamy takie sprawy do woli każdego zgromadzenia.. Nasza myśl jest taka, że każde zgromadzenie musi rozsądzić, jakie stanowisko zająć wobec takiego brata i zadecydować, czy będzie pożyteczne, aby taki brat służył, czy nie. Jeżeli zgromadzenie sądzi, że usługa danego brata będzie pożyteczna, niech zaprosi, jeżeli zaś myśli, że nie byłaby pożyteczna, niech go nie przyjmuje. Towarzystwo odpowiada tylko za tych, których wysyła, a jeśli ich moralne, intelektualne i religijne postępowanie nie dochodzi do właściwej miary, to Towarzystwo chciałoby być o tym poinformowane. Wierzymy, że ci, którzy są wysyłani, mają odpowiednie kwalifikacje do tej służby i dlatego są wysyłani, lecz nie jest to przeciwne innym i pozostawia każdemu zgromadzeniu wolność czynienia, cokolwiek uważa za najlepsze. A co zdaniem Pastora Russella, Onego Sługi, oznacza zdjęcie kogoś z funkcji pielgrzyma? Pytanie (1916) - Czy wycofanie nominacji, ordynacji przez Towarzystwo oznaczałoby, że pielgrzym w ten sposób zawieszony w jego [Towarzystwa] służbie od tej pory nie ma już prawa głosić? Odpowiedź - Wcale nie! Usuwając Pielgrzyma, Towarzystwo pokazałoby tylko, że z jakiejś przyczyny nie jest już reprezentowane przez tego Pielgrzyma i że nie jest już odpowiedzialne za jego nauki, postępowanie i utrzymanie. Brat Pielgrzym, skreślony z listy Pielgrzymów, mógłby nadal być bratem i być za takiego uważany przez Towarzystwo, lecz mógłby nie być już uważany za odpowiednią osobę, by reprezentować Towarzystwo, czy to z powodu jakiejś słabości charakteru, z braku zdolności w nauczaniu albo z jakichś innych powodów, które zdaniem Towarzystwa nie powinny być wspierane lub za które nie chciałoby ono odpowiadać.. Czy Brat Johnson, ostatni drugorzędny prorok, miał inne zdanie na temat tego, kto może służyć? Pytanie (1948): Czy zbór ma prawo zaprosić dowolnego brata, którego uważa za kompetentnego do przemówienia do niego, czy też przemowa taka może być zaplanowana tylko przez posłannika Epifanii lub jego przedstawiciela? (PT 352, 1948, p.44; TP 1948, 29) Odpowiedź: Ani posłannik Epifanii, ani jego przedstawiciel bez zaproszenia zboru nie ma prawa wyznaczać mówcy do przemówienia do niego; zbór ma prawo zaprosić dowolnego / jakiegokolwiek brata, którego uważa za kompetentnego do przemówienia do niego na tematy prawdy. To właśnie z tego powodu prosimy zbory, które pragną wizyt pielgrzymskich, by przysyłały zaproszenie tej treści do posłannika Epifanii lub jednego z jego przedstawicieli w odnośnych krajach. Już samo pytanie dowodzi, że chodzi o mówców z dwóch różnych źródeł: dowolny kompetentny brat ktoś zaplanowany przez posłannika Epifanii lub jego przedstawiciela, a więc ten dowolny kompetentny brat nie jest z listy pielgrzymów brata Johnsona (jak wbrew logice interpretują niektórzy). Zbór może zaprosić do usługi dowolnego kompetentnego brata i dlatego brat Johnson prosi zbory, które pragną wizyt jego pielgrzymów, o przysyłanie zaproszeń, bo być może jakiś zbór woli zaprosić innego kompetentnego brata i nie chce jego pielgrzymów.
7 Spotkałem się też z inną próbą wypaczenia myśli Brata Johnsona. Autor tej próby twierdzi, że słowa Brata Johnsona zostały źle przetłumaczone z angielskiego. Oto, co pisze: Tłumaczenie Zbór ma zupełne prawo do zaproszenia jakiegokolwiek brata do wykładu w rzeczach Prawdy nie jest poprawne. W oryginale czytamy: zbór ma prawo zaprosić jakiegokolwiek brata, którego uważa za odpowiedniego, aby przemawiał do nich w zgodzie z wytycznymi Prawdy (PT ʼ48, 44). Tak więc sens jest inny! Ma znaczenie, czy ktoś przemawia zgodnie z wytycznymi Prawdy, czy też ma przemówienie na tematy Prawdy. Pierwsze mianowicie zawiera w sobie także pytanie, czy taka osoba ma prawo wygłaszania takiej przemowy. Jeśli ona to prawo ma, potwierdzone przez Pana, i również zbór po zadecydowaniu, że sobie tego życzy, to może ona zgodnie z wytycznymi Prawdy w tym zborze służyć. Nie wiem, jak dobrze ten brat zna angielski, ale na pewno musi się jeszcze się doszkolić. Chodzi o wyrażenie along the lines of, które ja w moim cytacie oddałem na tematy prawdy, ktoś inny oddał to w rzeczach Prawdy (czyli to samo), a on poprawia to na w zgodzie z wytycznymi Prawdy, zarzucając błąd w tłumaczeniu! Dokładne znaczenie tego wyrażenia to: w rodzaju czegoś, podobnie do czegoś, na wzór czegoś. Dosłownie Brat Johnsom powiedział zatem: zbór ma prawo zaprosić dowolnego / jakiegokolwiek brata, którego uważa za kompetentnego do przemówienia do niego czymś w rodzaju prawdy / czymś podobnym do prawd, /czymś na wzór prawdy. Wyrażenie w rzeczach / na temat prawdy wygładza niezgrabność tego sformułowania, jednocześnie zachowując jego angielskie znaczenie. Potwierdzeniem znaczenia słów Brata Johnsona jest odpowiedź brata Jolly na pytanie dotyczące proszenia przez zbór do usługi (Wólka Niedźwiecka, 1975; tłumaczenie nieco poprawione w stosunku do tego z nagrania; jest angielski oryginał [nie zaginął ani nie został zniszczony z powodu braku miejsca], więc można porównać): Pytanie: Jak w świetle Słowa Bożego wygląda następująca sprawa: (a) Czy brat, niebędący nawet diakonem, może udzielać wykładu w innym zborze na prośbę wszystkich członków tego zboru? (b) Jak wygląda w podobnej sytuacji porządek w udzielaniu wykładów przez diakonów, starszych, ewangelistów, itd. Odpowiedź: Drodzy Bracia i Siostry! Wszyscy jesteśmy ewangelistami! Wszyscy, którzy są poświęceni, powinni ogłaszać dobre poselstwo Prawdy. Nawet siostra może dać wykład o Rysunku, wyjaśniając ludziom Boski Plan Wieków. Ona może rozmawiać o Prawdzie w rozmowach ze swoimi sąsiadami. Gdy chodzi o zebranie zboru, to lokalny zbór może poprosić jakiegokolwiek zdolnego brata, by usłużył mu wykładem. Ten brat byłby ewangelistą dla Pana. On może nie być mianowany jako ewangelista LHMM, ale mimo to będzie miał prawo przyjąć to zaproszenie i usłużyć temu lokalnemu zborowi, który zaprosił go do usługi. LHMM także ma swoich mianowanych sług. Oni jeżdżą za aprobatą LHMM. Brat Stachowiak ma szczególny nadzór tutaj w Polsce, a centralny komitet planuje te usługi dla mianowanych sług LHMM. Ja zakładam oczywiście, że lokalny brat, który służy innemu zborowi, chętnie powiadomi centralny komitet lub Brata Stachowiaka, tak by nie kolidowało to z najlepszymi planami /ustaleniami dla błogosławienia braci. Powinniśmy współpracować w jedności na chwałę i cześć Boga, jak również dla błogosławienia jego ludu. Wróćmy do drugorzędnych proroków. Miało ich być po 70 (liczymy tylko wiernych) w każdym z trzech okresów (ŻWŻ, WE, ŻWE). Razem z Apostołami tworzyli oni grupę urzędów w Kościele i dla Kościoła, ograniczoną liczbą (12 / 210), przynależnością klasową i czasem działania, który się już skończył, a więc dzisiaj NIKT NIE MA PRAWA przemawiać do Kościoła powszechnego, teraz już w szerszym znaczeniu tego słowa (wszystkich poświęconych)! Nikt nie ma prawa i nikt tego nie czyni, bo czynić nie może! Dlaczego? Bo żyjemy w czasie, gdy Kościół powszechny (ogół poświęconych / lud Boży naszych czasów) jest rozproszony i nie może być zgromadzony w jedno miejsce, w jedną grupę, do której ktokolwiek mógłby się zwracać jako całości (słowem mówionym lub drukowanym). Taka możliwość istniała tylko w dwóch Żniwach, kiedy to cała praca do całego ludu Bożego była skupiona w jednym ręku ŻWŻ (pod Jezusem jako przedstawicielem Boga) oraz w ŻWE (pod Pastorem Russellem
8 jako szafarzem nad całą czeladzią)! Ktokolwiek w czasie Paruzji ostatecznie nie przyszedł do prawdy Żniwa, ruchu Paruzji (uwzględniając pokłosie, do roku 1916) nie był członkiem MS, kościoła powszechnego! Po roku 1916 i rozbiciu ruchu Paruzji na wiele grupek jeden lud Boży ponownie znalazł się w wielu ruchach! Początkowo było go sporo w grupach badackich, ale w miarę upływu czasu coraz bardziej także w kościołach nominalnych, w miarę jak nowe osoby poświęcały się w nich jako kandydaci do MG czy POE i w miarę jak grupy lewickie same stawały się coraz bardziej nominalne! Początkowe oczekiwanie, że do roku 1954/56 (analogicznie jak z MS do 1914/16) WK z grup lewickich ostatecznie oczyści się ze swych błędów i w komplecie powróci do prawd Paruzji (które częściowo porzucili) oraz do prawd Epifanii (które w całości odrzucili) nie sprawdziło się i Brat Jolly pisał później, że w tym życiu WK musi oczyścić się jedynie z grzechu, samolubstwa i światowości (=w charakterze), pozostawiając oczyszczenie swych umysłów z błędów na później, najpewniej na Wieczerzę Wesela Barankowego. WK nigdy nie została zgromadzona i nigdy nie znalazła się w jednym ruchu, lecz zawsze była rozrzucona po całym chrześcijaństwie. Nie było oddzielnych żniw dla WK, MG, POE, tak jak nie było go dla SG! Z wyjątkiem ŻWŻ i ŻWE Bóg nie przewidział tylko jednego sługi, który na wzór Jezusa i Pastora zgromadziłby wokół siebie cały lud Boży danego okresu, lecz pozwala Swym dzieciom pozostawać w stanie rozproszenia po wszystkich kościołach i grupach (lepsze warunki do rozwoju, sól ziemi?). Innymi słowy, po śmierci Brata Russella i mianowanych przez niego drugorzędnych proroków (ostatni Brat Johnson) Bóg nie ma sług, którzy mieliby prawo przemawiać do całego Kościoła i nikt nie może takich sług wyznaczać, gdyż lud Boży ponownie (jak w WE) jest rozproszony po różnych kościołach, grupach, grupkach i ruchach i każdy z nich stanowi swoich sług według swoich zasad! Część z tych sług zapewne ma namaszczenie od Boga do służenia tym, na których mają wpływ, a część zapewne nie, będąc błędnym wyborem człowieka! Czyimi pielgrzymami byli zatem ci stanowieni przez Brata Johnsona? (PTQB 1188) Pytanie (1952): Czy pielgrzymi mianowani przez Brata Johnsona byli drugorzędnymi prorokami? Odpowiedź: Nie. Brat Johnson nigdy nie rościł sobie pretensji do mianowania drugorzędnego proroka w Kościele, lecz przeciwnie, często stwierdzał, że wszyscy oni zostali mianowani przez Onego sługę. Brat Johnson mianował pielgrzymów tylko dla celów Epifanii i działali oni pod jego bezpośrednim nadzorem jako jego asystenci w wykonywaniu jego epifanicznej misji. Niektórzy z nich niewątpliwie byli członkami MS, natomiast inni albo członkami WK, albo MG lub odpadli jako zatwardziali grzesznicy. (końcówkę polecam tym braciom pielgrzymom, którzy z samego tytułu bycia pielgrzymami uważają się za lepszych od zwykłych braci, nawet za już zbawionych). Dodajmy do tego TP 1964,19: Pytanie: Przez jaki autorytet są teraz pielgrzymi, posiłkowi pielgrzymi i ewangeliści mianowani i pod czyim autorytetem oni służą braciom? Odpowiedź: Biorąc najpierw drugą część pytania odpowiadamy, że na równi ze wszystkim ludem Pana pielgrzymi, posiłkowi pielgrzymi i ewangeliści otrzymali autorytet / upoważnienie do głoszenia od Pana, albowiem powiedział Uczniom: Idąc na wszystek świat, każcie Ewangelię wszystkiemu stworzeniu (Marek 16:15). Oni także mają upoważnienie nauczania metodą ewangeliczną, publicznie i po domach (Dz. Ap. 20:20) ( ). Posłannik Epifanii, po starannym zastanowieniu się z modlitwą odnośnie woli Bożej w danej sprawie, upoważnił, mianował niektórych braci, których uważał za zdolnych do takich usług jak pielgrzymi, posiłkowi pielgrzymi lub ewangeliści i wskazał, iż uważał ich za przedstawicieli Pana, a także i siebie (TP 1950, 46). Zauważmy, że brat Johnson (koniec czwartego akapitu) czyni różnicę między pielgrzymami itd. jako przedstawicielami ruchu a przedstawicielami Pana. Nasze postępowanie jest takie samo. A więc nasi pielgrzymi itd., działają i służą najpierw / przede wszystkim jako (1)
9 przedstawiciele Pana, a po drugie jako (2) przedstawiciele antytpicznego Baany, a także dla celów pracy publicznej jako (3) przedstawiciele LHMM. Gdy antytypiczny Baana zdecyduje, że jest wolą Bożą, by kogoś mianować na pielgrzyma, posiłkowego pielgrzyma lub ewangelistę, wtedy on jako opiekun wykonawczy zaprasza go, aby służył pod auspicjami LHMM, wydaje mu potrzebne zaświadczenie itd., lecz LHMM jako stowarzyszenie ludu Pana nie autoryzuje takich nominacji. To jest czynione najpierw przez antytypicznego Baanę, który działa jako wódz dobrych Lewitów, a później jako opiekun wykonawczy działający dla LHMM. Jeśli ktoś ma władzę w jednym lub w obu tych urzędach, aby zatwierdzać mianowanych przez brata Johnsona braci i naznaczać nowych, ma również władzę usuwania złych sług z urzędu. Zauważmy: jeśli chodzi o upoważnienie do głoszenia, to jest BOSKIE ( nasi pielgrzymi itd., działają i służą NAJPIERW / PRZEDE WSZYSTKIM jako (1) przedstawiciele Pana ) i jest LUDZKIE ( a PO DRUGIE jako (2) przedstawiciele antytpicznego Baany, a także dla celów pracy publicznej jako (3) przedstawiciele LHMM ); to Boskie daje prawo do głoszenia wszystkim łącznie z pielgrzymami itd. (czy bez ludzkiego to Boskie nieważne?; por. na które powoływał się Jezus Łuk.4:17-19); pielgrzymi mianowani przez Brata Johnsona nie byli drugorzędnymi prorokami, lecz przedstawicielami Pana (na mocy idźcie i głoście ) oraz przedstawicielami Brata Johnsona i ruchu; ich mianowanie przez Brata Jolly było w duchowym urzędzie (Baany), a zaproszenie do służby w LHMM przez OW (Baana to urząd tylko dla dobrych Lewitów, czyli tylko dla braci stowarzyszonych z LHMM); odwołanie tak jak mianowanie Baana podejmuje decyzję, a następnie jako OW dziękuje za służbę, ale tylko w ramach LHMM, co oznacza, że: żaden odwołany pielgrzym automatycznie nie traci prawa do służby komukolwiek z ludu Bożego, ponieważ odwołujący może go odwołać jedynie ze służby w ruchu, któremu przewodzi! Człowiek nie może odebrać drugiemu prawa do głoszenia danego przez Jezusa może to zrobić tylko sam Bóg, ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy na ziemi jest narzędzie Boga, przez które mianuje On sług do całego Kościoła! Cofnięcie takiej nominacji słusznie odbierałoby prawo do służenia Słowem Prawdy komukolwiek, ale sytuacja taka wystąpiła tylko w czasie ŻWŻ i ŻWE, gdy na ziemi był Jezus i Pastor Russell. Wszyscy inni słudzy powołują / odwołują sług tylko do służby wobec ograniczonej grupy chrześcijan członków / sympatyków swoich kościołów czy grup. Nie patrzmy więc krzywym okiem na braci sług z innych grup i na inne grupy jako takie, gdyż bez względu na posiadaną ilość prawdy, wykonują przewidzianą przez Boga pracę, która z pewnego punktu widzenia jest dobra i uznawana przez Boga (por. np. wozy Lewitów przewidziane przez Boga oraz siedem czasz z Obj., z których ta VII to VII tom wylany przez Towarzystwo). By rozszerzyć nieco nasze horyzonty w tym względzie, odnotujmy historię z Mar. 9:38-40 (zapisana w Biblii zapewne jako lekcja dla nas, bo chociaż było to w czasie, gdy na ziemi był przedstawiciel Boga, to jednak naprawdę miała ona miejsce). W (BS 2001, 19) znajdziemy następujący komentarz tej sytuacji autorstwa Brata Hedmana: Jezusowi doniesiono o kimś, kto wypędzał demony. Ten cudotwórca nie należał do grona uczniów, a Jan nalegał, by Jezus przerwał jego działalność, ponieważ nie chodzi z nami. Odpowiedź Jezusa jest pouczająca: Kto nie jest przeciwko nam, jest za nami (Mar. 9:38-40; Łuk. 9:49,50). Nie znaczy to, że nie należy czynić różnicy między prawdą i błędem ani że jedna droga do Królestwa Niebios jest równie dobra jak inna. Jezusowi chodziło o to, że posiada On wielu sług poza Swoimi uczniami, którzy także wykonują Jego polecenia, chociaż nie są uznawani przez tych, którzy uważają siebie za kogoś z wewnątrz, z grona uprzywilejowanych kilku. Przekonanie, że czyjeś duchowe środowisko jest wyłącznym i szczególnym obiektem łaski Nieba powoduje dużo duchowej szkody w sferze chrześcijańskiej. Taka postawa prowadzi do samozadowolenia u tych, którzy wyznają taką opinię,
oraz do urazy w stosunku do tych z zewnątrz. 10 Są tu dwie istotne rzeczy: 1) Jezus nie pozwala zabraniać wypędzania demonów w Jego imieniu człowiekowi, który nie chodzi z nimi; 2) JEZUS DZIAŁA PRZEZ CZŁOWIEKA, KTÓRY NIE CHODZI Z JEGO APOSTOŁAMI. Zauważmy: Na ziemi jest osobiście sam Jezus, a mimo to jest przynajmniej jeden człowiek (tylko jeden?), który nie chodzi z Jego uczniami i którego Jego uczniowie w ogóle nie znają, a mimo to dokonuje on cudów w imieniu Jezusa i Jezus się na to zgadza, co więcej: dokonuje przez niego tych cudów! Czy to rozpoznawanie (przez zbór, narzędzie Pana na dany czas) tych, których prawdą i jej duchem namaścił Bóg, zawsze jest właściwe? Nie, a potwierdzeniem są tacy słudzy, którzy choć uznani przez człowieka, wyraźnie nie posiadają namaszczenia od Pana (w umyśle i sercu przykłady podane wcześniej), oraz tacy, którzy nawet bez uznania przez człowieka wyraźnie są od Pana (6-iu Eldadów i Medadów oraz wszyscy drugorzędni prorocy z WE w liczbie 70, którzy działali bez pieczątki człowieka przynajmniej początkowo, a w większości przypadków całe życie). Mamy nawet biblijny przypadek osoby przygotowanej przez Boga do służby publicznej, która w tej roli nigdy nie została zauważona przez ludzi. Posłuchajmy P 6, 254: P 6, 254: Jak pamiętamy, wybrano siedmiu sług, czyli diakonów, a między tymi siedmioma był Szczepan, który później stał się pierwszym męczennikiem, mając ten zaszczyt, że jako pierwszy szedł śladami Mistrza aż do śmierci. Fakt, że Szczepan został wybrany przez Kościół jako diakon w żadnym znaczeniu tego słowa nie ograniczał go w głoszeniu Słowa Bożego w każdy dowolny sposób, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Widzimy więc pełną wolność, jaka panowała w pierwotnym Kościele. Cały zbór, rozpoznając zdolności jakiegoś członka ciała, mógł prosić go o pewną usługę. Ale jego prośba i jej przyjęcie w żadnym znaczeniu nie były niewolą w żadnym znaczeniu nie ograniczały go w używaniu swoich talentów w dowolny inny sposób, w jaki mogłoby to być dla niego możliwe. Szczepan, diakon, wiernie usługiwał przy stołach, załatwiając finansowe sprawy dla zboru itp., był błogosławiony przez Pana i otrzymał sposobność okazania swej gorliwości i talentów w bardziej publiczny sposób, przez głoszenie Ewangelii. Jego działalność dowodzi, że Pan uznał go za starszego w Kościele, zanim jeszcze bracia rozpoznali jego zdolności. Niewątpliwie gdyby żył dłużej, bracia również po pewnym czasie spostrzegliby jego zdolności na starszego i objaśniającego Prawdę i uznaliby go za takiego. Chcemy tu jednak podkreślić pełną wolność każdej jednostki do używania swoich talentów tak, jak potrafi, jako ewangelista, czy to przez bezpośrednie mianowanie przez zbór Nowego Stworzenia, czy bez tego mianowania. (Szczepan nie byłby jednak upoważniony do nauczania w Kościele, chyba że zostałby do tej usługi wybrany przez Kościół). Ta absolutna wolność indywidualnego sumienia i talentów, przy braku jakiegokolwiek niewoli czy władzy do ograniczania, jest jedną ze znamiennych cech pierwotnego Kościoła, którą powinniśmy naśladować zarówno w duchu, jak i w działaniu. O działalności Szczepana świadczącej o wyborze go przez Boga do roli ewangelisty, sługi ponadzborowego, mówią Dz.6:8-7:60 (np.6:10: Nie mogli sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał niby tylko diakon, a jaki użytek robił z niego Pan! O możliwości niewłaściwego wyboru / rozpoznania sług przez zbory traktuje pytanie z KP, 521 (nowe wyd.): Pytanie (1916) - Czy wszyscy starsi i diakoni wybrani przez zgromadzenia ludu Bożego mają być uważani za mianowanych przez Pana? Odpowiedź - Nie. Nikt nie może być uznawany za wyznaczonego przez Boga, jeżeli nie otrzymał spłodzenia z ducha świętego. Gdy zgromadzenie wybierze kogoś, kto nie przyznaje się do pełnego poświecenia się Bogu i otrzymania spłodzenia z ducha świętego, to zgromadzenie takie czyni coś, do czego Pan go nie upoważnił. Tak wybrana osoba byłaby tylko przedstawicielem zgromadzenia, które ją w ten sposób mianowało, lecz nie byłaby przedstawicielem Pana.
11 Jeśli jednak zgromadzenie rozpoznaje, że dany brat ma upoważnienie od Pana, i rozpoznaje również jego zdolność do nauczania i posiadanie przez niego cech uzdalniających go do służby według Słowa Bożego, oznacza to udzielenie takiemu bratu odpowiedniego wyboru, mianowania, by był przedstawicielem zgromadzenia w imieniu Pana. Żaden brat nie powinien próbować służyć grupie ludu Pana bez ich prośby; ich prośba lub ich głosowanie stanowi wyznaczenie go przez nich do tej służby; innymi słowy, jest dla niego ich mianowaniem, wyznaczeniem do służby czy to na dzień, czy na rok. Zauważmy: 1) Wybór starszych i diakonów przez zbór może nie pokrywać się z wyborem Pana i wtedy tak wybrani bracia NIE są przedstawicielami Pana, a jedynie zboru. Co z tego wynika? Że wyboru dokonuje Bóg, a zbór ma ten Boski wybór rozpoznać! Jeśli rozpozna właściwie i przegłosuje, taki brat jest przedstawicielem Pana i zboru! Jeśli rozpozna niewłaściwie i przegłosuje, taki brat jest przedstawicielem tylko zboru, lecz nie Pana! A co jeśli nie rozpozna wybranego przez Boga (jak w przypadku Szczepana), i nie wybierze takiego brata na starszego, czy to znaczy, że taki brat traci swoje Boskie upoważnienie, bo zbór / wódz nie rozpoznał w nim namaszczonego duchem i prawdą? Czy Bóg i człowiek mają w tym zakresie równe prawa i bez potwierdzenia ze strony człowieka wybór dokonany przez Boga jest nieważny? 2) Druga istotna kwestia: głosowanie stanowi wyznaczenie go przez nich do tej służby; innymi słowy, jest dla niego ich mianowaniem, wyznaczeniem do służby czy to na dzień, czy na rok.. Co z tego wynika? Że prosząc o usługę dowolnego brata, w którym jakaś grupa ludu Pana dostrzega namaszczenie prawdą i duchem prawdy, grupa ta mianuje / wyznacza go do tej służby, tym samym czyniąc go swoim starszym, przy czym jego służba może trwać dzień lub rok (lub godzinę / dwie). Podsumowanie: 1) Słudzy Pana to ci, których namaścił do tego sam Bóg; 2) Bracia powinni rozpoznawać sług namaszczonych prawdą i jej duchem przez Boga, nie odwrotnie Bóg nie namaszcza sług wskazywanych Mu przez człowieka; nierozpoznanie przez człowieka sługi namaszczonego prawdą i jej duchem przez Boga nie dyskwalifikuje go od służby każdy, kto widzi w nim takie namaszczenie, może prosić go o usługę i korzystać z niej, bez względu na to, czy dany sługa ma jakieś potwierdzenie od człowieka, czy nie. E 7, 289 = TP 1967,31 Prorocy i Prorocy Ponad-zborowe spotkania ludu Bożego Zwołanie generalnej konwencji jest zaproszeniem, wezwaniem, zachęceniem ogółu braci, aby zgromadzili się na wielbienie, badanie i społeczność w Słowie i Duchu Pana. Lecz takie zapraszanie, zachęcanie, wzywanie z natury rzeczy odnoszące się do spraw wiary i praktyki jest częścią funkcji urzędu Proroków, którzy od śmierci Apostołów jako jedyni zgodnie z Biblią mogą przemawiać do całego Kościoła w sprawach wiary i praktyki. Wszystko to już nieaktualne, gdyż nie ma drugorzędnych proroków, którzy spełnili swoje zadanie zbudowania Ciała Chrystusowego i na zawsze odeszli z kart historii. Kto zatem może zwoływać konwencje i zwracać się na nich do ogółu Kościoła / ludu Bożego?
Brat Johnson pozostawił następujące wskazówki (TP 1964, 19): Pytanie: Dlaczego brat Johnson mówił (TP 1948, 30), że po jego śmierci odpowiednio mianowany opiekun wykonawczy LHMM może zwoływać konwencje, lecz tylko w sprawach gospodarczych? Odpowiedź: Dlatego, że urząd opiekuna wykonawczego LHMM jest urzędem czysto gospodarczym, a zatem on jako taki działa jedynie w sprawach gospodarczych i może zwoływać konwencje tylko w sprawach gospodarczych. Ta kwestia była omówiona w zupełności w PT 19`51, 126, z punktu konwencji LHMM zwoływanych przez opiekuna wykonawczego jako takiego. Zastanawialiśmy się tam nad postanowieniami brata Johnsona, że tylko wtedy, gdy sprawy gospodarcze wskażą opiekunowi wykonawczemu LHMM, że jest wolą Bożą, aby taką konwencję zwołał, ma on to czynić, i że publiczne zebrania, świadectwa, zebrania pytań, wykłady itd. mogą także być przygotowane na takie konwencje. Chociaż wszystkie dotąd zwołane przez nas konwencje były konwencjami LHMM, zwołanymi przez jego opiekuna wykonawczego, a więc w celach gospodarczych związanych z pracą Pańską wykonywaną przez LHMM, to jednak mieliśmy przywilej służenia braciom oświeconym Epifanią, zgromadzonym na takich konwencjach w naszym większym urzędzie, tj. w urzędzie antytypicznego Baany, wodza dobrych Lewitów i klasy Młodocianych Godnych. Co się zmieniło z poprzedniego okresu, gdy był jeszcze ostatni drugorzędny prorok, Brat Johnson? 1) po śmierci członka gwiezdnego konwencje zwoływane przez całkowicie ludzki urząd OW, a nie drugorzędnego proroka (Brat Jolly stracił ten urząd, gdy został objawiony jako utracjusz korony); chociaż Brat Jolly był wodzem ludu Bożego i miał też duchowy urząd (Baana i podwójny Hiram), konwencje miał zwoływać w swym LUDZKIM urzędzie OW (zauważmy tę ogromną zmianę); 2) zwoływane tylko dla LHMM, już nie ogółu ludu Bożego (inne grupy badackie miały swoje własne ludzkie urzędy, który też zwoływały dla nich konwencje); 3) tylko w sprawach gospodarczych, tzn. tylko gdy wymagały tego sprawy gospodarcze, a przy okazji mogły też mieć miejsce wykłady i zebrania świadectw (ile konwencji LHMM jest tak zwoływanych, a ile z pogwałceniem tej zasady? Problem do rozwiązania dla braci w LHMM! Autor słów, że spotkania takie jak to są dzikie, powinien tę kwestię b. starannie rozważyć). Ale na jakiej podstawie odbywają się nasze spotkania, chociażby takie jak to? Czy naprawdę są dzikie? Zobaczmy, co słudzy Pana piszą o spotkaniach ludu Bożego (TP 1948, 30): Pytanie: Jaka jest różnica między konwencją, zgromadzeniem domowym i spotkaniem w pracy zamiejscowej? 12 Odpowiedź: Są różne różnice: (1) Konwencja może być zwołana tylko przez posłańca epifanicznego lub na jego sugestię przez jego przedstawiciela w danym kraju, lecz zbory mogą zwoływać zgromadzenia domowe i zebrania zamiejscowe. ( ) Celem generalnej konwencji jest budowanie braci, natomiast celem zebrania zamiejscowego jest zainteresowanie nowych osób Prawdą, a zgromadzeń domowych odzyskanie dla sfery Prawdy braci, którzy od niej odeszli. Inna różnica jest taka, że każdy zbór może urządzić zgromadzenie domowe lub zebranie zamiejscowe, ale żaden zbór nie może urządzać generalnej konwencji. A kto na takim zgromadzeniu domowym / zamiejscowym może nauczać? Brat Johnson radzi, by zbory korzystały z ewangelistów LHMM, ale jest to jedynie rada, bo skoro zbór jest panią swoich spraw, to można mu jedynie radzić. Oto stosowne pytanie i odpowiedź (TP 1948, 29): Pytanie: Kto ma prawo urządzać zgromadzenia domowe? Odpowiedź: Przede wszystkim prawo to należy do zboru, który może urządzić takie zgromadzenie domowe, zapraszając oficjalnie wyznaczonych ewangelistów LHMM, by przemawiali na takich zgromadzeniach. ( ). Ani posłaniec epifaniczny ani żaden z jego przedstawicieli nie miałby prawa zwołania zgromadzenia domowego, gdyby zbór o to nie poprosił, ponieważ zbór jest panią u siebie i w swojej pracy
13 pozamiejscowej. Nawet posłaniec Paruzji nie miał prawa urządzać takich zebrań ani wyznaczać mówców bez zaproszenia od danego zboru. Zauważmy, że pełna niezależność zboru jest zagwarantowana szafarską doktryną kongregacjonalizmu, która mówi (E 8, 325), że każdy zbór ludu Pana pod zwierzchnictwem Chrystusa jest panią swych własnych spraw, całkowicie niezależny od wszystkich innych osób, zborów i organizacji kościelnych. Bóg nie dał takiej ochrony nikomu innemu ani Apostołom, ani członkom gwiezdnym, ani wodzom ludu Bożego. Dlaczego? Bo każdy zbór to taki mikroskopijny kościół, a kościół ma nad sobą tylko Jezusa i Boga (angielski ma nawet to samo słowo na określenie zboru i kościoła). Wszystkie inne urzędy dane przez Boga tylko po to, by służyły dobru Kościoła / zboru, nie własnemu, nie samemu sobie ( Jeden tylko jest Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi ). Upadły człowiek ma tendencję odwracać tę zależność (Mat. 20:25-27). Wróćmy do zebrań. Zbór może zatem organizować zebrania zamiejscowe i domowe: te pierwsze, by zainteresować prawdą nowe osoby; te drugie by odzyskać dla sfery Prawdy tych, którzy od niej odeszli. Niektóre zbory w przeszłości organizowały takie zebrania (np. Warszawa), ale raczej nie przyniosło to większych efektów i od jakiegoś czasu zebrań takich już chyba nikt nie organizuje. Spotkania takie jak to spełniają obydwa te cele są forum głoszenia prawdy na zewnątrz (potrzebę taką uzasadnia zamykanie się LHMM w sobie, z ograniczaniem dostępu do nagrań i literatury, a dowodem wypełniania tego celu chociażby wczorajszy symbol chrztu) a przede wszystkim są zgromadzeniami domowymi mającymi na celu przywrócić do prawdy tych, którzy ją porzucili lub właśnie porzucają, czyli GŁÓWNIE NASZYCH BRACI z LHMM! Stopień nasiąknięcia błędem w doktrynie i praktyce już jest b. wyraźny i zapewne będzie rósł, szczególnie u braci sług, których większość ma zaburzone widzenie, gdyż zaślepia ich sprawowana funkcja i trudno im o spojrzenie na prawdę jako taką (zapewne dlatego Brat Russell mawiał, że Bogu o wiele trudniej jest zbawić pielgrzyma niż brata bez tej funkcji). Chociaż błąd o usprawiedliwieniu jest tak oczywisty, są pielgrzymi, którzy publicznie zarzucają nam, że stawiamy usprawiedliwionych na równi z poświęconymi, a ich zdaniem oni bardziej należą do świata niż do poświęconych, podczas gdy prawda jest taka, że obecnie następuje zrównywanie usprawiedliwionych z poświęconymi, ponieważ w WT obecnie usprawiedliwienie (śmierć dla grzechu i błędu) będzie już całym poświęceniem (w warunkach WT nie trzeba będzie umierać dla samolubstwa i światowości, gdyż wolne od grzechu i błędu samolubstwo i światowość będą jak najbardziej właściwe). Nasze dzisiejsze poświęcenie jest bardziej podobne do tego z WT niż do tego z WE! Nasza śmierć dla samolubstwa i światowości dzisiaj bardziej polega na rezygnacji tylko z tego co w nich grzeszne i błędne, w przeciwieństwie do spłodzonych z Ducha, którzy umierając dla samolubstwa i światowości, umierali dla wszystkiego, co było w nich grzeszne i błędne, ale także dla sporej części tego, co było w samolubstwie i światowości było wolne od grzechu i błędu, a oni potrafili i tak z tego rezygnować na poczet rozwijania duchowej natury! Innymi słowy, w Obozie panuje teraz spory ruch, bo nominalni chrześcijanie, odwieczni lokatorzy Obozu, są powoli spychani na jego tyły, w przygotowaniu na wypchnięcie poza Obóz wraz z inauguracją NP, natomiast tymczasowo usprawiedliwieni stają tuż za POE, stopniowo mieszając się z nimi, gdyż cechują się czymś, co niebawem stanie się poświęceniem WT i co już teraz jest bardzo podobne do poświęcenia POE. Wielu widzi, co się dzieje w ruchu, ale nie chce w to uwierzyć pocieszają się czym mogą, np. tym, że: trzeba mieć wodza, bo Brat Jolly pisał, że Bóg do końca będzie prowadził swój lud przez wodza, więc bez względu na to, co ten wódz robi, kurczowo się go trzymają; chociaż nie ma biblijnych dowodów na wodza, to mogą się one znaleźć w przyszłości;