Tytuł: Ciągnie wilka do lasu. Autor: Szubi / MT 167 Termin: 19.04.2014 Dystans: 307 km R E L A C J A 1 0 / 2 0 1 4 S E Z O N 2014 Trasa: Baza => Ostrava => Prerov => Tyn nad Becvou => Zamek HELFSZTYN => Ostrava => Baza
Przedświąteczna sobota, wszystko gra, pogoda jest zawsze, więc co sobie obmyśliłem mam zamiar przejechać. Rok rocznie mistrzostwa Czeskich Morav w motocrossie jedzie się w święta wielkanocne, ostatnie kilka sezonów było jajeczko na torze. W tym roku zawody wyznaczono na sobotę 19 kwietnia, niedaleko od domu tylko troszkę źle, bo autostrada, ale co tam. Startuję o godzinie 9, troszkę mgły zalega na drogach, ale powolutku bez ciśnienia zmagam się z mlekiem na drodze. Już na czeskiej dalnicy /autostradzie/ jest dobrze. Drogę znam i nawet z zawiązanymi oczami bym trafił, więc czego chcieć więcej - 120 na zegarze, 3500 obrotów i sobie lecę. Po godzinie jestem na zjeździe do Prerova, w oddali majestatycznie na wzgórzu stoi zamek Helfsztyn. Tyle razy widziałem go z drogi, lecz zawsze gonił czas. Powolutku przez czeskie miasteczka i parę skrótów melduję się na torze. Jadąc do depo witają mnie po drodze koledzy idący z biura zawodów, objechałem cały parking i przywitałem się ze wszystkimi znajomymi. Wreszcie skręciłem do boksu Kamila - mojego najserdeczniejszego przyjaciela. Jakie było zaskoczenie - przyjechał Szubi fandit - obiecałem mu już na imprezie sylwestrowej, że będę przyjeżdżał w wolnym czasie trochę pokibicować z czystej przyjemności spotkania się z kolegami, z którymi dużo przeżyłem przez ostatnie lata. 2 z 7
Kawka i na tor popatrzeć. Trasa jak zwykle przygotowana, lecz to dziwny obiekt. Jest to bardzo szybki tor, który jak jest sucho jest twardy jak beton, a jak popada to jest masakra, jakby motocyklem jeździło się po lodzie - taka sobie glinka. Kamil pojechał na trening obowiązkowy w jego klasie weteran B, C 38 zawodników. Już w parkingu powiedział mi, że nie czuje wogóle motocykla, skoki mu nie wychodzą. Dodam, że skoki są porządne na tym torze, a jest ich około 10-u. Nie skoczysz, to tracisz 20 metrów, co daje na jednym kółku ok. 200 metrów. Zakończył trening z 7 czasem i tak też będzie jako 7 stawał na maszynie startowej. Jeszcze raz poszedłem na obchód parku maszyn, by powitać resztę kolegów. Lekka przekąska i idę popatrzeć na wyścigi, a ze względu na znajomości mogę zerknąć wszędzie, więc pakuję się do strefy dla mechaników i tam oglądam wyścigi poszczególnych klas. Jest komu kibicować i gonić więc dobrze się bawię drąc się na całe gardło. Myśli moje biją się w głowie, pół metra od toru stoję, kibicuję, widzę jak chłopaki się ścigają Ciągnie? Nie ciągnie? W końcu mówię sam do siebie: Pietrek, to była dobra decyzja, dość gruchotania kości po tych dziurach. 3 z 7
Emocje troszkę urosły gdy Kamil wjechał na maszynę startową. Start mu nie wyszedł, gdzieś koło 20 miejsca był po pierwszym kole, ale mocno dopingowany zabrał się do roboty i sukcesywnie odrabiał straty, aż w końcu dojechał jako czwarty w swojej klasie, więc tragedii nie było. Plan dnia zakładał nie tylko kibicowanie, ale i zwiedzanie. Prócz motocyklowej pasji moim drugim konikiem jest historia: stare zamki, grody i ruiny zamków. W Czechach jest ich ogrom i wszystkie dobrze zachowane, a moje nogi nie miały czasu na przekroczenie ich bram. Sytuacja w jakiej jestem obecnie powoduje, że w końcu mogę zwiedzać i tym samym otworzył się nowy rozdział w mojej turystyce. Na pierwszy ogień poszedł ZAMEK HELFSZTYN. 4 z 7
Zamek Helfsztyn, jest to zabytek kultury. Jego monumentalna architektura wznosi się nad doliną bramy morawskiej. W skład zamku wchodzą budynki i fortyfikacje, posiada on pięć bram, szereg baszt i wież. Jedna z wież dostępna jest do zwiedzania a z niej rozciąga się przepiękny widok całe Morawy. Budowę zamku rozpoczęto u schyłku 13 wieku a na początku 14 wieku został rozbudowany. Zamek jest sukcesywnie odrestaurowywany, a jego górny dziedziniec to mekka kowali artystycznych z całej Europy. Co roku w sierpniu mają swoje międzynarodowe zawody, a ich dzieła można podziwiać na całym zamku. 5 z 7
6 z 7
Zwiedzających jak na przedświąteczną sobotę bardzo dużo. Odbywał się tam jarmark wielkanocny, na zamku nie brakuje restauracji i ładnych sklepów z pamiątkami. Jak to ja musiałem zerknąć wszędzie Na dziedzińcu głównym, mały koncert muzyki starodawnej, w podziemiach pokaz wybijania monet i maszyn do tego służących, a wieży obowiązkowe fotki i. Burza się rozpętała! Piętnaście minut i znowu świeci słońce jak zawsze po burzy. Powolutku trzeba trąbić na odwrót. Słońce oświetlało tak fajnie zamek, że ostatnia fotka musiała być. Spokojny powrót do bazy bez jakiegokolwiek stresu. Zaczynam spełniać swoje marzenia Pozdrawiam, Szubi / MT 167 7 z 7