Solidarny Sierpień 80 Z atmosferą pierwszych dni Powstania Warszawskiego skojarzyły się mecenasowi Janowi Olszewskiemu biało-czerwone flagi nad Gdańskiem i nastrój w mieście, gdzie przybył aby wesprzeć strajkujących w sierpniu 1980 roku. Stoczniowcy nie wiedzieli jeszcze wtedy, Ŝe ich walka zakończy się nie tylko odzyskaniem przez Polskę niepodległości, ale i upadkiem sowieckiego imperium, co przyniesie wolność setkom milionów ludzi. Zaczęło się jednak bardzo zwyczajnie, od kotleta wbitego na widelcu w tablicę ogłoszeń w jednej z zakładowych stołówek przez wzburzonego robotnika. Pod koniec lat 70. jedyny ratunek, dla pogrąŝającej się w coraz większym kryzysie gospodarki, komunistyczne władze widziały w drastycznej podwyŝce cen. Pamiętały jednak wcześniejsze doświadczenia i dlatego wprowadzono ją bez wcześniejszego ogłoszenia 1 lipca 1980 roku ludzie zobaczyli nagle nowe ceny w sklepach i zakładowych stołówkach (wzrosły ceny 135 artykułów od 41 do 75 procent). Doprowadziło to do pierwszych, krótkich strajków w Ursusie, Tczewie, Sanoku i Tarnowie. Dopiero nazajutrz na temat podwyŝki wypowiedział się w telewizji wiceprezes Społem, a Polska Agencja Prasowa ogłosiła lakoniczny komunikat zatytułowany Niezbędne zmiany na rynku mięsnym. Informowano w nim, Ŝe wprowadzono do sprzedaŝy w sklepach komercyjnych kilka dalszych gatunków mięsa i jego przetworów. Sprawa dotyczy i dotyczyć będzie w tym roku jedynie następujących gatunków mięsa i wędlin: golonki i mięsa wołowego bez kości, bekonu i boczku oraz kaczek, indyków i gęsi.... W następnych dniach krótkie strajki miały miejsce w zakładach Warszawy, Poznania, Tarnowa, Grudziądza, Śremu, śyrardowa. śądano podwyŝek płac i rekompensat. Dyrekcje obiecywały spełnienie postulatów i protesty się kończyły. Wiadomości o ustępstwach władz obiegały kraj, wywołując jednak kolejne strajki. Lubelski lipiec Rano 8 lipca 1980 roku kilkudziesięciu robotników, jednego z wydziałów Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego PZL-Świdnik, przerwało pracę. Powodem ich wzburzenia były nowe, wyŝsze o ok. 60 proc., ceny w zakładowej stołówce, np. kotlet podroŝał z 10,20 do 18,10 zł. W południe nie pracowała juŝ prawie cała, kilkutysięczna załoga. Robotnicy Ŝądali m.in. podwyŝki płac, wycofania nowych cen, lepszych dostaw artykułów spoŝywczych do sklepów. Następnego dnia w czasie wiecu kilka tysięcy robotników podjęło śpiew. Słowa pieśni Wyklęty powstań ludu i BoŜe coś Polskę słychać było w mieście. Strajku nie udało się złamać, mimo, Ŝe próbowano przekupić przywódców strajku oferując m.in. przydział mieszkania, talon na samochód, a gdy to nie przynosiło skutku, groŝono. Załoga powoli się organizowała, wyznaczono straŝe porządkowe, wybrano komitet postojowy czyli strajkowy, gdyŝ na taką nazwę nie godziły się władze, z którymi podjęto rozmowy na temat zgłoszonych 110 postulatów (gdy raz pierwszy Trybuna Ludu poinformowała 19 lipca o strajkach uŝywała określenia przestoje i przerwy w pracy, nie uŝywając słowa strajk, gdyŝ ten mógł mieć miejsce tylko w kapitalizmie). 11 lipca 1980 roku podpisano dziewięciopunktowe Porozumienie zawarte między Przedstawicielami Załogi wybranymi w dniu 11.07.1980 r. a Dyrekcją, Radą Zakładową i Samorządem Robotniczym. Strajkujących reprezentowali: Zofia Bartkiewicz, Zygmunt Karwowski, Roman Olcha. Ich podpisy widnieją pod dokumentem będącym pierwszym, spisanym porozumieniem latem 1980 roku. Strajkujący wywalczyli m.in. podwyŝkę płac, obietnicę lepszego zaopatrzenia Świdnika oraz gwarancję bezpieczeństwa dla przywódców protestu. 1
Wśród zgłoszonych Ŝądań znalazły się równieŝ postulaty o charakterze politycznymi, m.in. domagające się likwidacji dysproporcji płac, zasiłków rodzinnych pomiędzy pracownikami cywilnymi a Milicji Obywatelskiej, wojska, aparatu partyjnego, a takŝe likwidacji przydziałów i specjalnych sklepów w których zaopatruje się np.: wojsko, milicja, aparat społeczno-polityczny, administracja państwowa. Domagano się takŝe obrony praw pracowniczych przez oficjalne związki zawodowe postulując uniezaleŝnienie Rady Zakładowej od dyrekcji oraz zwiększenie samodzielności działania Rady Zakładowej, gdyŝ podczas strajku występowała ona po stronie władz. W tym czasie krótkotrwałe protesty rozpoczęły się w innych zakładach Lubelszczyzny. 16 lipca 1980 roku zastrajkowała Lokomotywownia Pozaklasowa PKP Lublin, gdzie obok postulatów finansowych i socjalnych kolejarze zaŝądali przeprowadzenia nowych wyborów do Rady Zakładowej. Na czele strajku stanął Czesław Niezgoda, juŝ wcześniej zaangaŝowany w działalność opozycyjną, propagujący wśród kolejarzy ideę tworzenia niezaleŝnych od PZPR związków zawodowych, a takŝe kolportujący ukazujące się poza zasięgiem cenzury pisma i ksiąŝki. Nazajutrz w regionie nie pracowało ponad 60 zakładów, w tym cały lubelski węzeł kolejowy. Kolejarze zablokowali stację 70 lokomotywami. To wtedy Polskę obiegła plotka o przyspawanych do szyn wagonach, w których wywoŝono Ŝywność do Związku Sowieckiego. Tego dnia w pobliskim Chełmie wśród uczestników studenckiej akcji Chełm-80 przebywał Edward Gierek, gdzie spotkał się m.in. z młodym studenckim aktywistą Aleksandrem Kwaśniewskim. Natomiast miejscowemu I sekretarzowi PZPR, Gierek miał powiedzieć: Ale wy, towarzyszu, tej lubelskiej zarazy nie dopuścicie do Chełma?. W tym czasie strajkował juŝ chełmski Transbud, a wkrótce Zakłady Komunikacji Miejskiej. 18 lipca fala protestów na Lubelszczyźnie osiągnęła poziom kulminacyjny, m.in. w Lublinie, Kraśniku, Lubartowie, Puławach, Świdniku, Chełmie, strajkowało prawie 20 tys. osób. Władze ściągały autobusy spoza województwa, wykorzystywano transport wojskowy. Do działań przystąpiła równieŝ SB dokonując zatrzymań kilkunastu działaczy opozycji. O sytuacji na Lubelszczyźnie dyskutowali członkowie Biura Polityczne KC PZPR, a w lokalnej prasie ukazał się komunikat o przestojach w zakładach produkcyjnych i komunalnych oraz w lubelskim węźle kolejowym. Sytuacja ta podwaŝa dobre imię naszego kraju, narusza zaufanie do Polski jej partnerów i moŝe budzić niepokój jej przyjaciół napisano w nim. Władze powołały komisję rządową do rozpatrzenia postulatów załóg z przewodniczącym, wicepremierem, członkiem BP KC PZPR, Mieczysławem Jagielskim. W sobotę 19 lipca, po uzyskaniu obietnic spełnienia postulatów, strajki powoli wygasły, ostatnie zakończyły się 24 lipca. Lubelski lipiec dobiegł końca, ale strajki o mniejszym zasięgu odbywały się takŝe w innych regionach. Ogółem w lipcu w ponad 170 zakładach strajkowało ok. 80 tys. robotników. Na początku sierpnia przerwano pracę m.in. w Warszawie, Wrocławiu, Łodzi. śądamy przywrócenia Anny Walentynowicz do pracy Tymczasem 14 sierpnia 1980 roku kilku sympatyków Wolnych Związków Zawodowych (WZZ), uznawanych przez komunistyczne władze za nielegalne i dziejących od 1978 roku w Gdańsku na rzecz powołania niezaleŝnych od władz związków zawodowych, zorganizowało strajk kilkunastotysięcznej załogi Stoczni im. Lenina. Powodem protestu było zwolnienie z pracy Anny Walentynowicz, suwnicowej zatrudnionej w stoczni od 1950 roku. Walentynowicz przez 16 lat pracowała w stoczni jako spawacz, a później suwnicowa. Była odznaczona Brązowym, Srebrnym i Złotym KrzyŜem Zasługi. Od 1978 roku zaangaŝowała się w działalność w Wolnych Związkach Zawodowych. Występowała odwaŝnie przeciwko 2
łamaniu praw pracowniczych, zasad BHP, broniła kolegów, czym zdobyła sobie duŝy autorytet w stoczni. Pokazują mi ją koledzy: - To jest właśnie Anna Walentynowicz. Popatrzyłem z ciekawością i szacunkiem. Nie podszedłem, nie śmiałem. Ja zwykły robotnik i ona taka sławna! Wiedziałem, jaka jest dzielna, jak walczy i jak z nią walczą. Z całego serca byłem po jej stronie. Ja równieŝ doświadczałem na własnej skórze doli szeregowego pracownika stoczni wspominał Piotr Maliszewski. Walentynowicz głośno mówiła o przypadkach deptania pracowniczej godności, opisywała je w niezaleŝnej prasie. Była represjonowana przez SB oraz dyrekcję stoczni, przenoszona na gorsze stanowiska i ostatecznie 7 sierpnia 1980 roku zwolniona dyscyplinarnie z pracy, na 5 miesięcy przed emeryturą. W takiej sytuacji niewielka grupa kolegów z WZZ postanowiła wystąpić w jej obronie. Jeśli nie potrafimy się temu przeciwstawić, nie będzie nikogo, kto wystąpi przeciwko podwyŝce norm, łamaniu BHP, czy zmuszaniu do nadgodzin. We własnym interesie naleŝy więc takich ludzi bronić. Dlatego apelujemy, wystąpcie w obronie suwnicowej Anny Walentynowicz. JeŜeli tego nie uczynicie, wielu z was moŝe się znaleźć w podobnej sytuacji. Dyrekcji zaś przypominamy, iŝ takie posuniecie w okresie fali strajków, jaka przechodzi przez cały kraj, jest co najmniej nieprzemyślane zaapelowali do pracowników Stoczni Gdańskiej członkowie Komitetu ZałoŜycielskiego Wolnych Związków Zawodowych i redakcja Robotnika WybrzeŜa : Bogdan Borusewicz, Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda, Jan Karandziej, Maryla Płońska, Alina Pieńkowska, Lech Wałęsa. Przygotowane ulotki wręczano stoczniowcom przychodzącym do pracy o świcie 14 sierpnia 1980 roku. Zawieszono takŝe kilka plakatów: śądamy: Powrotu do pracy Anny Walentynowicz. PodwyŜki płac o 1000 zł. Dodatku droŝyźnianego. Natomiast około 30-osobowa grupa robotników, sympatyków WZZ z transparentem śądamy przywrócenia Anny Walentynowicz do pracy ruszyła przez stocznię. Z okrzykami Chodźcie z nami! szła przez kolejne wydziały. Koło dziewiątej było ich juŝ ponad 2000 i ciągle przybywali następni. Przed budynkiem dyrekcji - spośród zebranych - zaczęto zgłaszać kandydatów do komitetu strajkowego, na którego czele stanął Lech Wałęsa, zwolniony ze stoczni po czerwcu 1976 roku. Gdy do zebranych przemówił dyrektor, ludzie zaŝądali, aby przywieźć Walentynowicz. Wróciła do stoczni samochodem dyrekcji, gdy przekraczała bramę nr 2 witana bukietem róŝ, nie pracowała juŝ cała załoga ponad 16 tysięcy stoczniowców. Rozpoczął się najsłynniejszy strajk w historii Polski. Wiadomość o strajku w Stoczni Gdańskiej największym zakładzie w mieście - rozpoczętym 14 sierpnia 1980 roku, bardzo szybko obiegła całe Trójmiasto. Do protestu przystępowały kolejne przedsiębiorstwa, w tym sąsiednie stocznie, kaŝde zgłaszało swe postulaty. 16 sierpnia o godz. 15.00, po negocjacjach z dyrekcją, która zgodziła się na przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz i podwyŝkę 1500 zł, stojący na czele komitetu strajkowego, Lech Wałęsa ogłosił zakończenie protestu. Zadowoleni z sukcesu stoczniowcy zaczęli opuszczać zakład i wracać do domów, do rodzin, była przecieŝ sobota po południu. W tym czasie na salę obrad wbiegła tramwajarka Henryka Krzywonos krzycząc do Wałęsy: Zdradziliście, sprzedaliście nas! Sobie załatwili. Teraz wszystkie małe zakłady jak pluskwy wyduszą. W tym momencie kilkunastotysięczna załoga wychodziła juŝ na zewnątrz, a dyrekcja wyłączyła radiowęzeł. Wtedy na bramy pobiegły trzy kobiety: suwnicowa Anna Walentynowcz, pielęgniarka Alina Pieńkowska i ekspedientka Ewa Ossowska. Stanęły na bramie i krzyczały w tłum, aŝ potok wychodzących ze Stoczni się zatrzymał. Trzy kobiety uratowały strajk solidarnościowy. wspominał Andrzej Gwiazda jeden z działaczy Wolnych Związków Zawodowych. 3
21 razy tak! W stoczni zostało 500-700 osób, wśród nich przedstawiciele 21 strajkujących przedsiębiorstw, które powołały Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS). Jego członkowie robotnicy trójmiejskich zakładów - w nocy sformułowali 21 postulatów. W pierwszym postulacie Ŝądano: Akceptacji niezaleŝnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych, a w następnych prawa do strajku, wolności słowa, nie represjonowania za przekonania oraz spełnienia Ŝądań socjalnych. Przyszedłem rano, kiedy postulaty były spisane. Moja rola ograniczyła się do tego, Ŝe ustaliłem ich kolejność według wagi spraw (...) Na pierwsze miejsce wysunąłem Wolne Związki Zawodowe. Skreśliłem postulat o wolnych wyborach, bo to było Ŝądanie oddania władzy. Pojawił się postulat mszy w radiu. To była dla mnie rzecz rewelacyjna. Były postulaty waŝne dla wszystkich, ze względów ekonomicznych, waŝne dla inteligencji tylko, np. cenzura zresztą teŝ była dyskusja zniesienie czy ograniczenie. Wszystkie były postulatami naszymi, opozycji, WZZtów, w ogóle Polaków. Ja ani nikt inny nie musiał być przy tym, Ŝeby one tak wyglądały - zapamiętał Bogdan Borusewicz aktywny działacz KOR-u i WZZ. Właśnie noc z soboty na niedzielę 16-17 sierpnia była najdrastyczniejszym momentem sierpniowego strajku, gdyŝ wobec garstki okupującej stocznię, ich protest mógł zostać z łatwością spacyfikowany. Tej nocy delegacja na czele z Anną Walentynowicz udała się do gdańskiego biskupa z prośbą, aby nazajutrz odprawić na terenie stoczni Mszę świętą. W stoczniowej stolarni robotnicy przygotowali ogromny dębowy krzyŝ. Tysiące robotników i ich rodzin przybyło w niedzielę - 17 sierpnia 1980 roku o godz. 9.00 na Mszę św. odprawioną w strajkującej Stoczni Gdańskiej przez proboszcza parafii św. Brygidy ks. Henryka Jankowskiego. Było to ogromne przeŝycie dla jej uczestników gdyŝ połączyła ona tych ludzi na zewnątrz, którzy juŝ zawsze będą czuwać przed bramą ze strajkującymi robotnikami powracającymi do stoczni. Mszę świętą zakończono odśpiewaniem BoŜe coś Polskę i Słuchaj, Jezu jak Cię błaga lud, po czym wkopano krzyŝ w miejscu, w którym w grudniu 1970 roku od strzałów milicji padli zabici stoczniowcy. KrzyŜ został od razu poświęcony, a w 10 rocznicę grudnia 70 na jego miejscu stanął słynny pomnik z kotwicami. Jednocześnie na ukwieconej stoczniowej bramie zwisły portrety Ojca Świętego Jana Pawła II i Matki BoŜej Częstochowskiej. Msze św. tego dnia odprawiono równieŝ w innych strajkujących zakładach m.in.: Stoczni Remontowej, Porcie Gdańskim, Nowym Porcie, Porcie Północnym. Do stoczni w Gdyni przybył ks. Hilary Jastak, duszpasterz gdyńskich stoczniowców, więziony w latach 50., a do 1965 roku ponad 500 razy wzywany na przesłuchania i skazywany na kary pienięŝne. Po grudniowej masakrze robotników w 1970 sprawował opiekę nad rodzinami pomordowanych i przesłał ks. kard. Wyszyńskiemu raport o tych wydarzeniach. 17 sierpnia 1980 roku ks. Jastak mówił strajkującym stoczniowcom: Postulat praw człowieka i prawdy, uczestnictwo w szerzeniu i popieraniu róŝnych form samorządności ludzi pracy jest zagwarantowane nie tylko prawem naturalnym, BoŜym, ale i prawem pozytywnym, międzynarodowym w Helsinkach i prawem konstytucyjnym w PRL. (...) Wszystkie normy prawa przemawiają za Wami, za waszą postawą i słusznymi postulatami. (...) Nikt nie moŝe zaprzeczyć, Ŝe działanie Wasze zostało podjęte w trosce o przyszłość kraju, o jego suwerenność, wolność słowa, myśli, wyznania, Ŝe kierujecie się uczciwymi i najlepszymi intencjami, zasługującymi na poparcie i szacunek. I jak wspominał: do Stołu Pańskiego przystąpiły niezliczone rzesze ludzi. A mieliśmy tylko 4
dwa tysiące komunikantów, więc trzeba było dzielić na pół, na ćwierć, na odrobinki i okruszki, by starczyło dla wszystkich. Kilka dni później nadszedł telegram z Rzymu, który stoczniowcy natychmiast przedrukowali w swym biuletynie strajkowym. Były to słowa orędzia Ojca Świętego Jana Pawła II skierowane na ręce Prymasa Polski ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, 20 sierpnia 1980 roku. Modlę się, by raz jeszcze Episkopat z Prymasem na czele, zapatrzony w Tę, która dana jest ku obronie naszego narodu, mógł i tym razem dopomóc temu Narodowi w cięŝkim zmaganiu się o chleb powszedni, o sprawiedliwość społeczną i zabezpieczenie jego nienaruszalnych praw do własnego Ŝycia i rozwoju pisał polski PapieŜ. Zmagania robotników wsparł równieŝ Prymas Polski. W swej homilii wygłoszonej 17 sierpnia w sanktuarium w Wambierzycach wyraził zrozumienie dla protestujących stoczniowców podkreślając prawo robotników do posiadania swej reprezentacji zawodowej. Dziesięć dni później 26 sierpnia w święto Matki Boskiej Jasnogórskiej kard. Wyszyński wygłosił homilię, po raz pierwszy od 1956 roku nadaną w środkach masowego przekazu, takŝe w telewizji. Mówił w niej o konieczności sumiennej pracy i powstrzymywania aspiracji konsumpcyjnych przez pracowników jednocześnie podkreślając prawa Narodu i świata pracy. Abyśmy jednak mogli wypełniać swoje zadanie, niezbędna jest suwerenność narodowa, moralna, społeczna, kulturalna i ekonomiczna. KaŜdy naród pracuje przede wszystkim dla siebie, dla swoich dzieci, dla swoich rodzin, pracuje dla swoich obywateli i dla własnej kultury społecznej. Komuniści dokonali jednak manipulacji usuwając powyŝszy fragment, co wywołało rozgoryczenie protestujących robotników słuchających transmisji. W takiej sytuacji Prymas podjął decyzję o nieskorzystaniu odtąd z pośrednictwa środków masowego przekazu. Jednocześnie na Jasnej Górze obradowała Rada Główna Komisji Episkopatu Polski. W niedzielę 28 sierpnia treść jej komunikatu odczytano w kościołach. Stwierdzono w nim jednoznacznie, Ŝe władze PRL powinny pójść wobec robotników na koncesje społeczne, a w mniejszym stopniu ekonomiczne i stwierdzając, Ŝe opublikowany tekst [homilii Prymasa] nie jest integralny, nie jest autoryzowany, ani teŝ autor nie był proszony o zgodę na jego publikację w polskich środkach społecznego przekazu. To nazwijmy go solidarność 23 sierpnia 1980 roku w strajkującej Stoczni Gdańskiej ukazał się pierwszy numer Strajkowego Biuletynu Informacyjnego Solidarność. Słowo zawarte w tytule obiegło w następnych tygodniach nie tylko całą Polskę - w setkach zakładów pracy od Szczecina po Dolny i Górny Śląsk, Małopolskę i Podkarpacie podejmowano strajki, solidaryzując się z 21 postulatami stoczniowców, ale pojawiło się takŝe w doniesieniach wszystkich światowych agencji, podobnie jak słynny znak graficzny, docierając niemal na wszystkie kontynenty. W Stoczni Gdańskiej strajkową poligrafią kierowali Konrad Bieliński i Krzysztof Wyszkowski, jeden z załoŝycieli Wolnych Związków Zawodowych w Gdańsku. Mieli juŝ złoŝony pierwszy numer biuletynu i zastanawiali się nad tytułem. Wtedy Wyszkowski powiedział: To nazwijmy go solidarność. Od 23 sierpnia 1980 roku, dziesiątki tysięcy egzemplarzy biuletynu docierało nie tylko do stoczniowców, ale i do zakładów w głębi kraju. Wyszkowski słowa solidarność uŝył juŝ w deklaracji załoŝycielskiej Wolnych Związków Zawodowych w 1978 roku. Wiele miesięcy zastanawiałem się nad nazwą, siedząc godzinami w bibliotekach. Najpierw myślałem o więzi, ale to takie bezdźwięczne, zresztą był juŝ miesięcznik Mazowieckiego i te ich socjalistyczne pomysły. W końcu trafiłem na 5
solidarność. Nie było to słowo skompromitowane przez propagandę. Pamiętam, Ŝe wiele wtedy pisało się o solidarności z Wietnamem, ale komuniści w odniesieniu do sytuacji w kraju raczej go nie uŝywali. Poza tym był Studencki Komitet Solidarności i skoro tam się przyjęło to uwaŝałem, Ŝe moŝna go wykorzystać. Zresztą w tym słowie jest wszystko: brzmienie, łacina, słońce. wspominał po latach. Do stoczni przybył takŝe jeden z młodych gdańskich plastyków Jerzy Janiszewski, chcąc wesprzeć takŝe stoczniowców. Rozejrzałem się po sali konferencyjnej. Chaos wizualny: na kaŝdym kroku mnóstwo papierów. Natłok napisów i haseł na stołach, za którymi siedzieli i spali delegaci załóg do Komitetu Strajkowego. Zacząłem obmyślać sposób na wprowadzenie porządku. Myślałem o znaczkach MKS-u, które pozwoliłyby się ludziom identyfikować. (...) Chciałem stworzyć symbol, wyrazisty znak. Nie pamiętam kiedy dokładnie przyszedł mi do głowy pomysł graficznej formy napisu. Którejś nocy między drugą a trzecią turą rozmów. Koncepcja wychodziła od takiego podobieństwa: jak ludzie w zwartym tłumie solidarnie wspierają się jeden o drugiego (...), tak litery tego słowa powinny się teŝ wspierać o siebie. Zacząłem się śpieszyć. Chciałem wykończyć w szczegółach ten pomysł, nim przyjedzie Komisja Rządowa, Ŝeby oni poczuli, Ŝe tak jest. zapamiętał Janiszewski, twórca słynnej solidarycy. Strajkujący robotnicy przez cały czas mieli świadomość tych zagroŝeń, jednakŝe skala protestu zmusiła komunistów do ustępstwa. W drugiej połowie sierpnia 1980 roku w wielu regionach Polski strajki solidarnościowe z 21 postulatami gdańskimi przybrały bowiem powszechny charakter. W ponad 750 zakładach protestowało wtedy ok. 800 tysięcy osób, z tego prawie 250 tys. na WybrzeŜu gdańskim. Drugim ośrodkiem strajkowym w kraju stał się Szczecin, gdzie 18 sierpnia do strajkującej Stoczni im. Warskiego przyłączyła się stocznia Parnica i Gryfia oraz inne przedsiębiorstwa. RównieŜ tam powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS), który przedstawił listę 36 postulatów, wśród których na pierwszym miejscu było Ŝądanie swobodnej działalności związkowej. Wkrótce szczeciński MKS zrzeszał ponad 150 zakładów zatrudniających ok. 160 tys. pracowników. Do Szczecina przybyła komisja rządowa i podjęła rozmowy ze strajkującymi, zakończone podpisaniem porozumienia 30 sierpnia 1980 roku, w mniejszym niŝ w Gdańsku stopniu akcentującym kwestie polityczne. Było ono pewnym sukcesem władz, gdyŝ uzgodnione punkty dawały jej moŝliwości korzystnej interpretacji. Przykładem moŝe być zapis, iŝ w oparciu o opinię ekspertów będą mogły powstawać samorządne związki zawodowe, które będą miały socjalistyczny charakter zgodnie z Konstytucją PRL. Na takie ustępstwa w Gdańsku się nie zgodzono. Solidarnościowe strajki największy rozmiar przybrały ponadto w województwie wrocławskim 100 tys. strajkujących, elbląskim 40 tys., bydgoskim 35 tys., wałbrzyskim 30 tys., słupskim 20 tys. Ogółem pracę przerwano w 41 spośród 49 województw. Przełom nastąpił, gdy 29 sierpnia rozpoczął się strajk na Górnym Śląsku, gdzie w kopalni Manifest Lipcowy, w Jastrzębiu-Zdroju, utworzono MKS skupiający kilkadziesiąt kopalń. Wkrótce stanęły kolejne śląskie zakłady na czele z Hutą Katowice i Fabrykami Samochodów MałolitraŜowych w Tychach i Bielsku-Białej. Mamy wreszcie niezaleŝne, samorządne związki zawodowe... Wobec takiej sytuacji 30 sierpnia podpisano porozumienie w Szczecinie, a nazajutrz 31 sierpnia 1980 roku o godz. 16.40 w sali BHP Stoczni Gdańskiej zawarł je Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Wywołało to entuzjazm i ulgę nie tylko zebranych w stoczni, ale i całym kraju. Nasz spór zakończyliśmy bez uŝycia siły, drogą rozmów i przekonywań. (...) Liczymy, Ŝe to, co zostało podpisane, będzie dokładnie i w pełni 6
przestrzegane. (...) Kochani! Wracamy do pracy pierwszego września. Wszyscy wiemy, co ten dzień nam przypomina... O czym w tym dniu myślimy o ojczyźnie, o sprawie narodowej, o wspólnych interesach rodziny, która się nazywa Polska mówił kończąc strajk Lech Wałęsa przewodniczący MKS-u, z zawieszonym na szyi róŝańcem i podpisując dokumenty ogromnym długopisem z wizerunkiem Ojca Świętego Jana Pawła II, po czym zebrani zaintonowali hymn Jeszcze Polska nie zginęła.... Wśród owacji zebranych przed bramą tysięcy gdańszczan Wałęsa kontynuował: Mamy wreszcie niezaleŝne, samorządne związki zawodowe. Mamy prawo do strajku, a następne prawa ustanowimy juŝ niedługo. Nikt nie miał wątpliwości o historycznym znaczeniu tej chwili, ludzie mieli w oczach łzy radości. Po wielu dniach ogromnego napięcia Polska odetchnęła. Pierwszy raz w historii sowieckiego imperium komuniści ustąpili wobec protestujących. Dotychczas wszystkie podobne zmagania kończyły się krwawo w wyniku rodzimej lub sowieckiej interwencji. Tak było nie tylko w PRL w czerwcu 1956 roku w Poznaniu i grudniu 1970 roku na WybrzeŜu - ale takŝe w innych krajach próbujących zwiększyć swą niezaleŝność od Moskwy na Węgrzech w 1956 roku, w Czechosłowacji 1968 roku czy w grudniu 1979 roku w Afganistanie. 3 września 1980 roku w kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu-Zdroju zawarto trzecie porozumienie będące równieŝ pełnym poparciem dla 21 postulatów gdańskich, a 11 września w Hucie Katowice w Dąbrowie Górniczej. To ostatnie gwarantowało realizację porozumienia gdańskiego, a przede wszystkim tworzenie NiezaleŜnych Samorządnych Związków Zawodowych (od 17 września NSZZ Solidarność ) w całej Polsce. 7 września 1980 roku ich delegacja na czele z Lechem Wałęsą została przyjęta w Warszawie przez ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia, u progu historycznych przemian w Polsce, powiedział: Najmilsi, podejmując trudne zadanie dla dokonania którego uczyniono juŝ tyle najrozmaitszych poczynań i wysiłków, często nieudanych musicie związać się z przekonaniem, Ŝe na tym świecie owocne dzieła dopełniają się tylko przez miłość Boga. Wiem, Ŝe w waszym trudzie bardzo wam zaleŝało na tym, aby nie ujawniała się Ŝadna nienawiść. Okazaliście prawdziwie chrześcijańską postawę, szanując człowieka, jego Ŝycie i dobro, które Naród posiada. Wszyscy Was rozumieli, szczególnie w waszej trosce, aby działać w przekonaniu, Ŝe nic, co zbyt niskie, nie moŝe się wyzwolić, Ŝe muszą być uruchomione najwyŝsze moce, aby wydały swój owoc dla dobra ludzi pracujących, którzy podejmują ogromny wysiłek w naszej Ojczyźnie. JakŜe trzeba tu być rozumnym! Jak trzeba ogarniać teraźniejszość i przyszłość Narodu, dla którego pracujemy, aŝeby po nieudanych próbach zbawienia człowieka w Polsce bez miłości udała się próba zbawiania człowieka przez miłość BoŜą, przez łaskę Chrystusa i przez dar jedności w Duchu Świętym. Smak wolności 17 września 1980 roku przedstawiciele Międzyzakładowych Komitetów ZałoŜycielskich z blisko 40 ośrodków w kraju spotkali się w Gdańsku. Przybył na równieŝ mecenas Jan Olszewski, doradca nowych związków na Mazowszu, zwolennik powstania jednego, ogólnokrajowego związku. Zabrałem głos i zgłosiłem ten wniosek. Wałęsa usiłował mi przerwać, ale reakcja sali była jednoznaczna, mój wniosek spotkał się ze spontanicznym poparciem. Wałęsa, po tym Ŝywiołowym aplauzie, natychmiast się ze swojego pierwotnego sprzeciwu wycofał i takŝe poparł ten wniosek. Później poparł mnie takŝe Karol Modzelewski. Właśnie w ten sposób wyłamaliśmy się z układu, który został wcześniej zaplanowany. MoŜna powiedzieć, Ŝe w tym momencie stworzyliśmy fakt dokonany. UmoŜliwiliśmy powstanie 7
tego, czym później stała się Solidarność wspominał Olszewski. Tego dnia przyjęto, iŝ powstanie jeden ogólnopolski NiezaleŜny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność, który wkrótce stał się największą niezaleŝną organizacją w całym sowieckim imperium, zrzeszającą prawie 10 mln członków. Narodziny latem 1980 roku ogólnonarodowego ruchu Solidarności stały się moŝliwe dzięki duchowemu przebudzeniu społeczeństwa podczas papieskiej pielgrzymki w czerwcu 1979 roku. Zbiegło się ono ze wzrostem samoświadomości społecznej oraz pojawieniem się nielicznej opozycji, zdolnej wyrazić oczekiwania i Ŝądania społeczeństwa. W takiej sytuacji wybuch robotniczego niezadowolenia, spowodowany gigantycznym kryzysem gospodarczym, przybrał niespotykane wcześniej, w bloku sowieckim, formy organizacyjne. W kilka tygodni po porozumieniach sierpniowych Polska była innym krajem. Polacy chcieli Ŝyć godniej, sprawiedliwiej i uczciwie. Uwierzyli, Ŝe mogą to osiągnąć, Ŝe coś od nich zaleŝy, a ich dom niech będzie biedny, ale czysty. Ludzie przestali się bać, poczuli smak wolności, a Solidarność wyzwoliła ogromną społeczną aktywność, którą zabił dopiero stan wojenny. Niemal natychmiast w zderzeniu z autentycznym, powstającym oddolnie zgodnie z demokratycznymi zasadami ruchem społecznym, objawiła się fikcja i fasadowość istniejących w PRL struktur, na czele z PZPR. Dla systemu komunistycznego było to zabójcze. Jarosław Szarek, IPN Oddział w Krakowie 8