Ekwador Galapagos 2014

Wielkość: px
Rozpocząć pokaz od strony:

Download "Ekwador Galapagos 2014"

Transkrypt

1 Ekwador Galapagos

2 1. Podróż w czasie Lecimy z Agnieszką po raz pierwszy do Ameryki Południowej. Długa droga przede mną. To chyba najdłuższy lot samolotem, jak do tej pory. Z Warszawy do Amsterdamu to jak rzut beretem. Ale dalsza część do Quito to ponad 11 godzin lotu. Nigdy tak długo nie leciałem. Zwariować można. Mam nadzieję, że warto. Lądujemy w Quito parę minut po 16, czyli według polskiego czasu po 22. Jest pochmurnie. Niedawno lał deszcz. Widoków brak. Góry i wulkany toną w chmurach. Nieco nerwów podczas przejścia przez kontrolę celną. Oszukałem Ekwadorczyków i nie przyznałem się, że mam dwa telefony i dwa aparaty. A można wwozić tylko po jednym. Przechodzę obok celników niekontrolowany. Nie trafiam do więzienia. Jestem w Ekwadorze. W miarę szybko orientujemy się jak dojechać do hotelu, który przed chwilą zarezerwowaliśmy. Po ponad półtorej godzinie jesteśmy na miejscu. Przyjemny Hostal Rincon Familiar. Dwuosobowy pokój z prysznicem, śniadaniem i WIFI w cenie. Cisza i czysto. Czuję, że szybka zmiana wysokości na około 2700 m n.p.m. zaczyna mieć na mnie wpływ. Pojawia się niewielki ból głowy. Może przejdzie. Odświeżamy się i idziemy na miasto. Potrzebujemy zdobyć tutejszą SIM kartę i kolację. Z kartą idzie szybko. Tuż obok, na placu Santo Domingo znajdujemy knajpkę internetową, gdzie bez znajomości hiszpańskiego kupujemy kartę sieci Claro. Jeszcze nie wiemy, że to dopiero początek żmudnej drogi do jej uruchomienia. Szwędamy się ciemnymi ulicami Quito w poszukiwaniu knajpy. Nic nam nie odpowiada poza bananami. Kupujemy ogromną kiść przepysznych bananów za dolara. Niebo w gębie. Chciałbym, żeby do Polski docierały właśnie takie banany. Przypadkiem docieramy do jednej z turystycznych alejek La Ronda. Wśród tumu turystów znajdujemy nie do końca turystyczne miejsce. Zachęciła nas starsza Pani przy wejściu, mieszająca aromatyczne grzane wino. Wchodzimy. Dostajemy pierwsze ekwadorskie przysmaki. Agnieszka zamawia empanadas, a ja coś, co przypomina kręgosłup krowy na słodko. Do tego to słodkie grzane wino z wejścia. I nie jest to grzaniec galicyjski. Jest lepsze. Dużo lepsze. Pyszne. I tylko ból Agnieszki zębów krzyżuje nasze plany. Może jednak przejdzie. Wracamy do Hostalu. Zabezpieczamy wejście do pokoju przywiązując do drzwi sznurek. Fobia przed kradzieżami ciagle mnie nie opuszcza. Momentalnie padamy ze zmęczenia. Zapadamy w głęboki sen. A jutro rano trzeba wstać i zwiedzać. Ale ten głęboki sen trwa tylko chwilę. Budzę się z bólem głowy. Wysokość. Liczę na to, że Nurofen mi pomoże. Łykam pigułkę i ponownie zasypiam. 2

3 2. Na środku świata Pomogło. Ból przeszedł. Jest 2 w nocy (polskiego czasu). Wstajemy czym prędzej, aby nie tracić dnia. Dziś mamy do załatwienia kilka organizacyjnych spraw. Ale przede wszystkim wybieramy się na środek świata do Mitat del Mundo. Przez to miasto przebiega równik. Dlatego właśnie tam utworzono muzeum środka świata. A właściwie dwa. Ale o tym za chwilę. Musimy tam najpierw dojechać. Pakujemy bagaże i deponujemy je w hotelu żeby bez sensu ich nie nosić. Czekamy do godziny 9 aż zostaną otwarte sklepy. Musimy doładować wczoraj kupioną kartę SIM. Póki co nie działa. A jest nam potrzebna właśnie dziś. W sklepie dowiadujemy się, że aby ją aktywować konieczne jest wysłanie numerów identyfikacyjnych na specjalny numer. Pomocny ochroniarz ze sklepu pomaga to zrobić, choć nie mamy pojęcia co i gdzie wysyła. Mam nadzieję, że zrobił co trzeba. Mówi, że za dwie godziny nasz numer będzie aktywny. Wtedy dopiero będziemy mogli kupić doładowanie. Nie czekamy, bo szkoda nam czasu. Łapiemy taksówkę i jedziemy na dworzec Ofelia, skąd odjeżdżają autobusy na środek świata. Spotykamy tam Polaków. Mieszkają od ponad 30 lat w Kanadzie. W Ekwadorze chcą kupić jakiś domek, bo tu im się podoba. Mi też się tu podoba. Po krótkiej pogawędce podjeżdża nasz autobus. W pół godziny znajdujemy się w Mitat. W sumie to nieco przypadkiem się znajdujemy, bo w ostatniej chwili dostrzegliśmy cel naszej podróży. Wysiadamy z autobusu prawie w biegu tuż przy wejściu do muzeum. Dobrze, że je zauważyliśmy. Wchodzimy, choć wiemy, że równik jest nieco dalej. W środku mnóstwo knajp i sklepów z pamiątkami. Aby dostać się na piętro wieży widokowej trzeba zapłacić kolejne 3 dolary. Płacimy. Wjeżdżamy windą na górę i przed nami ukazuje się panorama z wulkanami okolic Quito. Jest ładna pogoda, więc widoki mamy przepiękne. Na dół schodzimy schodami przez kilka pięter, na których znajdujemy ekspozycje poświęcone kulturze Ekwadoru. Wystawa zachwycająca nie jest. Dajemy się jeszcze namówić na pokaz w planetarium. Szkoda czasu. Pokaz jest w języku hiszpańskim, a efektów wizualnych żadnych. Zmywamy się w trakcie pokazu. Nie bez problemów znajdujemy w ciemności wyjście. Wystarczy tego muzeum. Na pamiątkę zostanie nam kilka zdjęć. Niedaleko znajduje się miejsce o wiele ciekawsze. To muzeum Inti Nan. Chwalą się, że to właśnie tu jest równik. Mają na to dowody. Atrakcyjność tego miejsca polega na eksperymentach. Można je przeprowadzać, obserwując zjawiska fizyczne po obu stronach równika. Ale to nie wszystko. W kilku chatkach wybudowanych podobno oryginalnie przez ludność danego regionu można obejrzeć przedmioty codziennego użytku i posłuchać o zwyczajach. Na przykład w jednym z pomieszczeń przewodnik opowiada w jaki sposób gotuje się i zmniejsza ludzkie głowy. Ci, którzy nie rozumieją języka angielskiego mogą sobie wyobrazić ten proces na kilku malowidłach pokazujących poszczególne jego etapy. To doskonale dopracowany proces, w którym na przykład konieczne jest wycięcie ust. Ciekawe. Inna ciekawa historia dotyczy ryb żyjących w rzekach Orientu. Jeden z 3

4 gatunków nazywa się kandyra. Legenda głosi, że szukając ciepła i wyczuwając zapach mocznika zdarzają się przypadki, gdy znajduje męskiego penisa lub damskie narządy i dostaje się do wewnątrz. Kieruje się pod prąd wypływającego moczu. Dostaje się do cewki moczowej, z której nie ma możliwości wydostania z powodu ostrych kolców. Ryba ginie, choć istnieje możliwość usunięcia jej operacyjnie. Musi boleć. Historia nie nastraja optymistycznie. Nie będę się kąpał w rzekach Orientu na wszelki wypadek. Ale wracając do eksperymentów. Najsłynniejszy z nich pokazuje, w którą stronę tworzy się wir w wodzie podczas jej wypuszczania ze zbiornika. Na półkuli północnej jest inaczej. Na południowej też. Inna sztuczka to próba postawienia jajka w pozycji pionowej na gwoździu. Raz się udaje, a raz nie. Jeszcze inny to próba przejścia z zamkniętymi oczami po linii wyznaczającej biegun. Tu chyba czegoś nie zrozumiałem, ale jest to podobno trudniejsze, bo na równiku gubimy orientację i nasz błędnik nie potrafi odnaleźć punktu odniesienia. Nie spróbowałem. Nie wiem. Ale u niektórych to się nie sprawdziło. I to tyle trakcji na równiku. Na koniec tylko dodam, że to drugie muzeum podobno też nie jest położone na właściwej linii przebiegu równika. 4

5 Wracamy do Quito. Łapiemy lokalny autobus i za 40 centów jedziemy do miasta. Wydawałoby się, że taksówkarze powinni nas zawozić tam, dokąd chcemy. Ale nie w Ekwadorze. Tu taksówkarze niekoniecznie chcą jechać tam, gdzie my chcemy. Nawet jeśli mają na tym zarobić. Nie chce im się. Dlatego dobrą chwilę zajmuje nam złapanie taksówki, która łaskawie zechce nas podrzucić do starej części Quito. Przed nami kolejna próba doładowania ekwadorskiej karty SIM. Nic z tego. Wciąż jest nieaktywna. Powoli zaczynamy się niepokoić, bo musimy dziś się spotkać z ludźmi z Dracaena Amazon Expeditions, który organizuje nam pobyt w puszczy. Musimy czekać. Przez ten czas zwiedzamy Quito. W momencie, gdy wychodzimy ze sklepu nadciąga ulewa z gradem. Chowamy się w knajpie. Przy okazji to dobry moment na obiad i próbę lokalnych specjałów. Smakujemy świeży sok z guavy i zawinięte w ogromny liść mięso z kurczaka zmieszane z jakąś kaszą. Tak mi się przynajmniej wydaje. Co to jest naprawdę? Kto to wie. Ale smakuje. Czekamy dobrą godzinę aż przestanie padać. A pada tak mocno, że w knajpie z dachu leci woda. Nie mogąc się doczekać na uruchomienie karty dzwonimy w końcu do biura z polskiej karty. Umawiamy się na za godzinę. 5

6 Czas mija szybko. Spotykamy się w końcu z ludźmi z agencji od Amazonii. Są mili i bardzo pomocni. Wszystko idzie zgodnie z planem. Jutro lecimy do Cuyabeno! A na dodatek może po powrocie zorganizują nam trekking na Cotopaxi. Ku naszemu zdziwieniu ekwadorski telefon zaczyna działać. W końcu! Dzwonimy do Dawida z couchsurfingu, który obiecał nam nocleg. Będzie tu po nas za godzinę. Tymczasem idziemy na wieczorną przechadzkę po mieście. Korzystamy z chwilowej przerwy w deszczu. Ledwie wychodzimy z hostalu, przechodzimy kilka przecznic i znów leje. Ładne wczasy. Chowamy się w aptece., gdzie nareszcie udaje nam się doładować telefon. Teraz możemy dzwonić. Szkoda, że nie wiemy jak wysyłać smsy do Polski. Deszcz leje coraz mocniej. Chowamy się tym razem w sklepie, a później na przystanku. W końcu przyjeżdża po nas Dawid i zabiera do siebie. Podróż przez Quito po ciemku, w ulewnym deszczu nie należy do najłatwiejszych. Ulice są strome, jednokierunkowe i śliskie, bo wyłożone kostką. Oznacza to tylko jedno. Kłopoty z ruszaniem pod górę. Dlatego podobno w taką pogodę rzadko kto jeździ samochodem i bardzo ciężko o taksówkę. Dawid mieszka w północnej części Quito, na terenie dosyć nowoczesnego osiedla w ponad stumetrowym mieszkaniu. To zdecydowanie wyższy standard niż zapewne i większości przeciętnych ekwadorskich rodzin. Mieszka z dziewczyną Polką. Nie ma jej teraz w Ekwadorze. Poczęstujemy go wiśniową soplicą z Polski i wczorajszymi bananami. Niestety nie dochodzi do wspólnej konsumpcji i ku naszemu smutkowi, nie dość że zostawiliśmy niedopitą pyszną wiśnióweczkę, to jeszcze nici z bananowej kolacji. Dostajemy nieco ciasne łóżko, na którym z trudem się mieścimy. Jest zimno. Nawet bardzo. Nie sądziłem, że tak będzie. W końcu to równik. Ale wysokość ponad 2500 m n.p.m. robi swoje. 6

7 3. W amazońskiej dżungli Wstajemy jeszcze przed świtem żeby zdążyć na poranny samolot do Lago Agrio. Nie ma czasu na śniadanie. Dawid dzwoni po taksówkę i punktualnie o 6.30 ruszamy. Zapowiada się ładny dzień. W drodze na lotnisko zachwycamy się widokiem ośnieżonych wulkanów otaczających Quito. Bardzo sprawnie docieramy na lotnisko i mamy chwilę czasu na poranną kawę i śniadanie. Wykorzystujemy tą okazję na degustację soku z naranjilli (psianki lulo), w smaku przypominającego sok z cytrusów. Lecimy. Pod nami wulkany i chmury. Wspaniałe widoki. Pół godziny i jesteśmy na miejscu. Ale to dopiero początek podróży. Dalsza jej część samochodem i łódką. Na lotnisko wyjeżdża po nas kierowca. Zawiezie nas do ostatniego miejsca, do którego można dotrzeć samochodem. Duchota uderza w nas z ogromną siłą. Pocimy się strasznie. Przyjdzie nam się do tego przyzwyczaić. Ale na razie trochę męczy. Drobne zakupy wino, woda i sok i ruszamy. Przed nami dwie godziny jazdy. Trochę to dziwne, ale droga do dżungli to nowy asfalt. To zapewne inwestycja firm wydobywających ropę w dżungli. Wzdłuż drogi elektryczność i poprzycinana zieleń. Mimo tego zieleń aż kłuje w oczy. Jasna i soczysta. Może to wina tego, że w Polsce mamy zimę. A może rzeczywiście jest tak wyjątkowo zielono. Oczy cieszą się na ten widok. Powietrze aż pachnie zielenią. Przyjemny powiew wpadającego przez okna powietrza orzeźwia. Ładnie. A to przecież dopiero początek. Prawdziwie dzika dżungla jeszcze przed nami. Zgodnie z planem, po dwóch godzinach zjeżdżamy z asfaltu w szutrową drogę. Mijamy liczne ogrodzone tereny należące do firm naftowych. Wielkie smrodzące ciężarówki przewożą ogromne betonowe konstrukcje i chemikalia. Takie są skutki odkrycia złóż ropy w dżungli. Po obu stronach wielkie połacie wyciętej dżungli. W końcu docieramy nad rzekę Aguarico. Zjadamy lunch. Poznajemy tu pewnego gościa. Jak się okazało później dużo ze spotykanych osób znało tego kogoś. I wszyscy się z tego śmiali. Przesiadamy się na łódkę, nazywaną canoe i dalej przemieszczamy się tym środkiem transportu. Słońce pali mocno. Już jestem spalony po wczorajszej wizycie na równiku. Teraz zapewne spalę się jeszcze bardziej. Pędzimy meandrami rzeki z ogromną prędkością. Nie wiem jak nasz sternik jest w stanie zauważyć wszystkie łachy piachu i wystające gałęzie. Po ponad dwóch godzinach docieramy do Playas de Cuyabeno. Tu skręcamy w lewo i wpływamy w rzekę Cuyabeno. Robi się wąsko. Rzeka jest inna - brudnobrązowa. Jej woda pochodzi z deszczów padających w dżungli. Natomiast woda rzeki Aguarico, którą płynęliśmy wcześniej pochodzi z gór. Dlatego ma jaśniejszy, bardziej zielony odcień. To widać właśnie przy ujściu rzeki Cuyabeno do Aguarico. Dwie rzeki o odmiennych kolorach i różnych temperaturach stykają się i mieszają. W tym miejscu często spotyka się różowe delfiny. 7

8 Płyniemy w górę Cuyabeno. Nasz cel jest już chyba blisko. Rzeka jest węższa. Zieleń z dżungli tworzy tunel nad rzeką. Słońce powoli chyli się ku zachodowi. Przy brzegach wylegują się liczne żółwie. Płoszymy stado zielonych papug, które z przeraźliwym krzykiem uciekają przed naszą łódką. Rzeka kluczy coraz bardziej. Nagle zwalniamy i wąskim przesmykiem wpływamy do jeziora. Tu znajduje się Nicky Amazon Lodge. Jesteśmy. Klika prostych, drewnianych chatek bez okien, pokrytych palmowymi liśćmi. Są połączone drewnianą kładką. W każdej z nich dwa pokoje z łazienkami. W pokojach po trzy łóżka z moskitierami. Okien brak. Elektryczności brak. Woda w łazience prosto z rzeki. Zapowiadają się trzy fascynujące noce. Jest strasznie parno. Wszystko lepi się do ciała. Dżungla nie jest tak głośna, jak się spodziewałem. Zapewne po zmroku zacznie się koncert. Powoli zmierzcha. Czekamy na naszą pierwszą atrakcję w dżungli. Nocny spacer. Pójdziemy razem z dwoma przewodnikami i parą Holendrów. Ale dopiero po kolacji. Kucharz będzie nas raczył różnymi przysmakami. Różnorodność potraw z bananów, która na nas czeka jest zadziwiająca. Smażone, gotowane, pieczone, puree i inne. Do tego nowy owoc w moim menu. To babako. Słodki, podawany w sosie z cynamonem. Czas na nocny spacer. Zakładamy gumowce, t-shirty na długi rękaw. Smarujemy się muggą. Do tego chustka głowę i czołówka. Idziemy do dżungli. Będziemy oglądać insekty i wszystko to, co nam się trafi. Wszystkie nocne stwory. Dżungla już się obudziła i na nas czeka. Idziemy powoli. Mam wrażenie, że wszędzie coś się rusza i na mnie spada. Mrówki, karaluchy, ćmy, pająki i wszystkie pozostałe bezimienne stwory! Jest tego mnóstwo. Jadowita żaba, tarantule czyhające w dziurach w ziemi, pająki czekające w ogromnych pajęczynach, patyczaki, karaluchy na drzewach. Niezliczone mnóstwo insektów. Nagle dostrzegam coś dziwnego. Wołam przewodników idących przede mną. Ze spokojem mówią, że jeden z dwóch najbardziej jadowitych węży żyjących w okolicy. Zwinięty w kłębek, gotowy do ataku. Dziwią się, że ich nie zaatakował. Dobrze, że go zauważyłem. Może czyhał na mnie, a może na Agnieszkę? Agnieszka jest przerażona. Nienawidzi węży. Ja nieco mniej ich nienawidzę. Ale już 8

9 sobie wyobraziłem scenę gdy przechodzę obok, podpieram się statywem dokładnie w miejscu, gdzie leży wąż. Atak murowany. Długo przyglądam się wężowi. Jest ładny. Ładnie zwinięty. Wygląda niewinnie. I strach pomyśleć, że po jego ukąszeniu człowiek może umrzeć. Przewodnicy karczują kawałek ścieżki z daleka od węża. Obchodzimy go i z jeszcze większą czujnością obserwujemy ścieżkę i wszystko dookoła. Z dziur w ziemi przyglądają się nam włochate pomarańczowo-czarne tarantule. Te, które widzimy duże nie są, ale dorosłe osobniki potrafią dorastać do sporych rozmiarów. Podobał mi się ten spacer. Fajnie jest w dżungli. Ale znaleźć się tu samemu, nocą. Może być przerażająco. Nigdy nie wiadomo, co spotkamy na naszej drodze. Czy to gryzie, kąsa, czy jest jadowite, czy nie. Podobało mi się! W końcu trochę adrenaliny. Kładziemy się spać. Nie wiem czego się spodziewać. Okien nie mamy. Wszystko nocą może po nas chodzić. W łazience musimy uważać. Na lustrze siedzi malutka żabka. Pod prysznicem jest większa, a w muszli klozetowej przechadzają się mrówki. Po umywalce chodzą dwa karaluchy. Takie uroki spania w dżungli. Przyjemne uroki. Kładziemy się pod moskitierą, licząc na to, że nic nam do środka nie wejdzie. Wsłuchując się w nocne odgłosy dżungli staramy się zasnąć. Ostatkiem świadomości rozróżniamy kumkanie żab, cykanie świerszczy, pohukiwanie sów, porykiwania czapli tygrysich i i odgłosy innych nocnych zwierząt. I nagle zasypiamy. 4. Anakonda Pierwsza noc w dżungli za nami. Chyba nic nas nie pogryzło. Wstajemy przed wschodem słońca żeby oglądać ptaki nad rzeką Cuyabeno. Pochmurny, rześki i wilgotny poranek nie rozbudza nas zbytnio. Pływamy wokół jednego z jezior. Widzimy głównie trzy gatunki ptaków. Jeden z nich wydaje odgłosy spadających kropel wody. Wydawane przez drugi z nich dźwięki przypominają odgłosy gotującej się wody. Trzeci natomiast, najliczniejszy w okolicy Hoacyn (Kośnik czubaty) występuje tu tak licznie ponieważ w jeziorze występuje roślinność, w której wyjątkowo gustuje. Wygląda całkiem ładnie, ale 9

10 to niezła pokraka, która ledwo lata. Wypływamy z jeziora na rzekę i przepływamy do kolejnego jeziorka. Tu widzimy czaplę, a wysoko w koronach drzew widzimy pierwsze tukany. Ledwo je wdać. Czas na śniadanie. Dziś mamy cały dzień tylko dla siebie, bo nikogo oprócz nas nie ma w lodgy. Dlatego zaraz po śniadaniu wracamy do canoe i płyniemy w górę Cuyabeno na dalszą część tzw. bird watching. Niestety większość przesiaduje wysoko w koronach drzew i ciężko je dostrzec. Kilka jedna udaje się wyśledzić. Najwięcej jest jaskółek, trochę tukanów i papug. Z trudem próbujemy wpłynąć w jakiś wąski przesmyk. Nie wiem dokąd on prowadzi. Ramon, ekwadorski przewodnik wysiada i przepycha naszą łódkę przez wystające korzenie. To nie wystarcza. Z mozołem wszyscy razem odpycham się od konarów drzew. Udaje się. Wpłynęliśmy na malutkie i płytkie jeziorko. Wzrokiem ogarniamy okolicę. Ja szukam nowych ptaków, a Diego mówi, że tu ostatnio widzieli śpiącą sześciometrową anakondę. Dziś jej nie ma na gałęziach. Za to nagle Ramon pokazuje nam jakiś kształt w wodzie. Przypatrujemy się. To anakonda zanurzona w wodzie. Śpi, a może na coś czatuje. Część jej długiego, ponad czterometrowego cielska wystaje nad lustro wody. Widać też pysk. Agnieszka umiera ze strachu, a ja robię zdjęcia. Podpływamy coraz bliżej. Myślę, że jakby się na nas rzuciła to łódka od razu poszłaby na dno. Zachowujemy bezpieczną, a przynajmniej tak nam się wydaje, odległość. Agnieszce tak się nie wydaje. Nagle anakonda rusza i znika pod wodą. Całkowicie. Przez chwilę wypuszcza bąbelki spod wody, ale i ten znak jej obecności zanika. Rozglądamy się dookoła. Tym razem Ramon i Diego też się nieco przestraszyli. Nie wiemy co zrobi anakonda. Chwila wyczekiwania trwa. Po chwili dostrzegamy ją po drugiej stronie łodzi. Bezpieczniej jednak będzie stąd odpłynąć. Szczególnie, że w okolicy z pewnością jest jeszcze jedna, większa anakonda. Wracamy na rzekę Cuyabeno. 10

11 Dwóch przewodników przez ponad dwie godziny wiosłuje w górę rzeki, a my podziwiamy dżunglę. Na łódce ląduje catepillar, czyli gąsienica która parzy. Przesiaduje na spróchniałych drzewach w licznych grupach. Włochaty stwór chodzi po canoe. Kątem oka ją obserwuję, czy nie zmierza przypadkiem w moją stronę. Generalnie widzimy dosyć mało ptaków, ale jest przyjemnie. W pobliżu dużej łachy piachu czekamy na delfiny. Nie doczekujemy się. Doczekujemy się za to deszczu. Nie jest to wielka ulewa, ale to koniec zdjęć na jakiś czas. Jak zwykle zapomniałem wodoodpornego aparatu. Wracamy do lodgy na lunch. Dają tu rzeczywiście pyszne żarcie. Banany na wiele sposobów, tropikalne owoce, świeże soki, słodkie fioletowe ziemniaki i wiele wiele innych smakołyków. Po lunchu według harmonogramu mamy trochę wolnego czasu. Mamy nadzieję, że deszczowa pogoda pójdzie precz. Ale to w końcu dżungla i dziwne by było, gdyby nie padało. Kolejna atrakcja na dziś to kolejny spływ rzeką. Tym razem w dół Cuyabeno. Znów niewiele ptaków. Tylko pogoda lepsza, choć wciąż masakrycznie parna. Wracamy przed zmrokiem. Tym razem widzieliśmy różowe delfiny. Nie wyskakują tak spektakularnie jak te z mórz i oceanów. No i ten różowy kolor nie zawsze jest taki różowy. Raczej brudnobrązowy. 11

12 Na dziś została jeszcze jedna atrakcja. O ile nie będzie padać. Nocny spacer. Czyli kolejna szansa na węże, pająki, skorpiony i żaby. Na większe zwierzęta niestety nie ma szansy. Chowają się głęboko i wysoko w dżungli, z daleka od człowieka. Ale ciekawe byłoby spotkanie z jaguarem, kapibarami albo dzikimi świniami. Dzisiejszy spacer ma być nieco dłuższy. Zaczyna się ciekawie. Od patyczaków, jakichś białych robali i ekwadorskich karaluchów z ogromnymi wąsami. Słyszymy szum nadciągającej ulewy. Jeszcze chwila i dotrze do nas. Ubieramy poncha, chowamy aparaty i wycofujemy się z lasu. Już leje. Zdążyliśmy zmoknąć zanim wróciliśmy do lodgy. Nici ze spaceru. Leje strasznie. Dżungla. Do kolacji wypijamy pyszne owocowe wino z kartonu. Dziś o smaku jabłkowym. Wczoraj było o smaku pomarańczowym. Tanie ekwadorskie owocowe wino. Nie jest wiadomo ile ma procent alkoholu, ale po jednej szklaneczce szumi w głowie. Spać idziemy przed 22. Ulewa przeszła. Księżyc w pełni wynurzył się zza chmur. Nasza polana w dżungli jest dobrze oświetlona. Zrobiło się widno. Szkoda by było nie skorzystać i nie zrobić nocnych zdjęć dżungli w pełni księżyca. Fajnie wyszły. Teraz naprawdę możemy iść spać. W chatce witamy się ze znaną nam od wczoraj żabką. Bez ruchu siedzi na lustrze i przygląda się nam ciekawie. Jest też nowy gość. Wielki pająk o kilkunastu nogach i wielkiej liczbie różnych czułek. Cokolwiek to jest niech pozostanie pod prysznicem. Obrzydliwy. Wszystko jest mokre od potu, deszczu i wszechobecnej wilgoci. Mokre i nieprzyjemne. Śmierdzi. Na ma szans na wyschnięcie. Jakoś to przeżyjemy. Agnieszkę męczy ból zęba i choroba. Oby to nie była malaria. No bo skąd. I tak musimy czekać do powrotu do Quito z wizytą u lekarza. No chyba, że stan się mocno pogorszy. Ale wtedy to chyba tylko jakiegoś szamana po okolicy poszukamy. Czas na sen. Jutro znów pobudka o Na kolejne atrakcje dżungli. Na papugi. Dużo papug! 12

13 5. Oko w oko z kajmanem Wstajemy jeszcze wcześniej. W planach dużo atrakcji. Na pierwszy ogień płyniemy w dół rzeki do miejsca zwanego Parrot Clay Licks. Tu papugi zbierają się codziennie rano żeby jeść glinę w celu oczyszczenia organizmu z toksyn ze zjadanych owoców. W całym Cuyabeno są podobno dwa takie miejsca. To atrakcja, na którą nie mogę się doczekać. Setki kolorowych papug i ar w jednym miejscu. Musi być niesamowicie. Płyniemy w dół rzeki. Po drodze parę chwil zajmuje nam obserwacja tukanów i wynurzających się z wody delfinów rzecznych. Tukany są wysoko, a delfiny ledwo widać. Porywających zdjęć nie ma szansy wykonać. Ale atrakcją są. Tuż przed dopłynięciem do papug wyprzedza nas inna łódź motorowa. Nie znając naszych zamiarów przepływa tuż obok papug. Wystraszone uciekają na wszystkie strony. No to sobie pooglądaliśmy. Stajemy jednak na przeciwległym brzegu i czekamy. Może wrócą. Czasem tak robią. Obserwują teren z okolicznych drzew i drzewo po drzewie przelatują coraz bliżej, coraz niżej, aż w końcu lądują tam gdzie trzeba. I spożywanie gliny rozpoczyna się na nowo. Ale nie tym razem. Widzimy jak stadko po stadku odfruwają poza zasięg wzroku. Nic z tego. Nici z obserwacji Parrot Clayów. Jestem wściekły. Ale nie mam na to wpływu. Może jutro uda się je zobaczyć. Tymczasem wracamy na śniadanie. I po paru minutach wracamy do łodzi. Tym razem włożyliśmy gumowce. Po co? Płyniemy w miejsce, gdzie dżungla wznosi się nieco wyżej. Tam będziemy chodzić i oglądać drzewa, krzaki, a może i zwierzęta. Zapowiada się ciekawie. Na pewno inaczej niż w nocy. Wdrapujemy się wąską, ledwo widoczną ścieżką, w gęstwinie krzaków i mnóstwa tropikalnej roślinności. Na wszystko musimy uważać. Nie znamy się na tych krzakach. A każdy kryje jakąś tajemnicę. Jedne służą jako sznurki, inne jako lekarstwa. Drzewa służą do komunikacji, bo po uderzeniu w nie pięścią rozlega się głośny tumult. Jeszcze inne parzą, a inne można jeść albo używać do zaspokojenie pragnienia. Jest też drzewo, które używa się na potencję, a inne do robienia wachlarzy. Co krzak, to ciekawostka. A różnorodność tutejszej zielenie wręcz przeraża. Nie mogę 13

14 sobie w głowie ułożyć, jak ludzie żyjący w tych rejonach wpadli na to, które drzewo do czego może służyć, które jest trujące, a które jadalne. Metodą prób i błędów? Może tak. Wychodzimy na wyżej położony teren i na nieco mniej zalesioną polanę. Przygrzewa słońce. Musimy uważać na mogące się tu wygrzewać węże. Diego pokazuje drzewo, wokół którego nic nie rośnie. Ramon urywa gałąź i karze mi zamknąć oczy i poślinić palec. Robię jak każe. Coś jest na palcu. Gryzę. Kwaśne jak cytryna. Otwieram oczy, a na patyku widzę mrówki. Właśnie zjadłem mrówki. Teraz próbuję ich świadomie. Jedna ucieka mi z języka i gryzie w usta. Zgarniam ją językiem i rozgryzam. To kara za ugryzienie w usta. Do łodzi docieramy tą samą drogą. Towarzyszy nam stado jednego z dziesięciu zamieszkujących te tereny małp. Są wysoko z koronach drzew. Widzimy je tylko chwilami., gdy przemieszczają się pomiędzy gałęziami. Unikają ludzi. To największy żyjący tu gatunek. Podobno podobny do goryli. Małpom czasem nie wychodzą skoki. Widzimy jak spadają z dużej wysokości. Zawsze w ostatniej chwili łapią się gałęzi. I żadna nie spada na ziemię. W drodze powrotnej znów zatrzymujemy się na skaczące delfiny. Udaje nam się tez zauważyć przepiękne Ary, które jak się okazuje wcale nie są tym samym, czym papugi, o czy do tej pory nie wiedziałem. Widzimy je niestety z daleka. Jak większość ptaków. Wracamy. Na lunch dostajemy pyszne fioletowe, słodkie bataty z kurczakiem. Rewelacja. Popijamy ekwadorską sangrią z kartonu. Też pyszna. A jakże. Dziś jest upał. Świeci słońce. Po lunchu ucinamy sobie przyjemną popołudniową drzemkę. Na hamaku. W chatce. Gdzie komu wygodniej. Mam chwilę czasu przed następną atrakcją. Nie mogę już się jej doczekać, bo przy okazji będziemy płynąć obok parrot clayów. Niestety, zgodnie z przewidywaniami papug nie ma. Płyniemy więc dalej, na rzekę Aguarico. Atrakcją ma być wypiekanie chleba z juki, tzw. Casabo. Dopływamy do miejsca, gdzie mieszka nasz kierowca motorówki. Czeka na 14

15 nas jego żona w przepoconym dresie. Razem z nią mamy poznawać tajniki wypieku chleba. Może i byłoby fajnie i ciekawie, ale w jakiejś prawdziwej, albo przynajmniej stylizowanej na prawdziwą wiosce ludzi żyjących w tych rejonach. Niestety. Działalność kompanii wydobywających ropę zbytnio ucywilizowało tutejszą ludność Kichwa. Są chyba dumni z tego, że dotarła do nich cywilizacja, prąd, telewizja, t-shirty i wiele wiele innych wynalazków. Ludzie mówią, że kompanie zawarły układ z ludnością Kichwa. W zamian za możliwość czerpania korzyści z zasobów ropy naftowej Kichwa otrzymają pomoc. Nie muszą już żyć jak dzicy w dżungli. Jak dla mnie to ogromna szkoda. Przykro widzieć jak powoli strać swoją odmienność i unikalność kulturową, jak przemysł wydobywczy wkracza na ich terytorium i niszczy dżunglę. A oni mieszkają teraz (nie wszyscy oczywiście) w dziesiątkach jednakowych domków zbudowanych dla nich w ramach pomocy. Smutne. Wróćmy jednak do wypieku chleba. Z juki. Po to tu przypłynęliśmy. Nie biorę zbytniego udziału w tym procesie. Bardziej interesują mnie ptaki. Nasz kierowca hoduje trzy papugi. A może ary? I przede wszystkim na nich koncentruję swoją uwagę. Sesja zdjęciowa trwa. Po raz pierwszy widzę owoc kakaowca. Ekwador był kiedyś potęgą w produkcji kakao. Ale z tego, co zrozumiałem, przez jakiegoś pasożyta, a może przez kryzys, cały przemysł kakaowy się załamał. Obecnie największy dochód przynosi wydobycie ropy naftowej. Na drugim miejscu są pieniądze przekazywane Ekwadorczykom przez emigrantów ekwadorskich z Hiszpanii i USA. A dopiero na trzeciej pozycji znajduje się turystyka. Mi osobiście Ekwador kojarzy się z bananami. Tu też dostajemy banany. Ogromne, żółte, słodkie pieczone banany. Pyszne. Powoli się ściemnia. Czas wracać do lodgy. Nie wiem jak przewodnicy planują dopłynąć do celu w ciemnościach. Dobrze, że jest pełnia. Nieco nam oświetla rzekę. Według mnie ominięcie powalonych drzew i krzaków jest w tych warunkach niewykonalne. Szczególnie, że nie płyniemy zbyt wolno. Po drodze szukamy kajmanów. Nigdzie ich nie widać. Przeczesujemy latarkami brzegi Cuyabeno. Nigdzie nie widać charakterystycznych różowo pomarańczowych odblaskowych oczu. Co ciekawe, 15

16 dalej udaje nam się unikać kolizji z pniami. Nagle w oddali coś się zaświeciło. Tym razem to nie są wszechobecne świetliki. Kierujemy latarki w odpowiednią stronę. Tak! To kajman. Płyniemy w jego stronę. Nie ucieka. Podpływamy tak blisko, że możemy go dotknąć ręką. Jest malutki. Dlatego Ramon próbuje go złapać. Ucieka pod łódkę. Po chwili z chlupotem wynurza się po drugiej stronie łodzi. Aż podskoczyliśmy z wrażenia. Największe kajmany dorastają do kilku metrów długości. Ten ma może z pół metra. Wycofujemy łódkę. Kajman wraca w to samo miejsce. Znów podpływamy, gdy tylko dostrzegamy odbijające światło oczy. Ramon znów się nachyla, a on znów ucieka pod łódź i po chwili z pluskiem wynurza się po drugiej stronie. To samo powtarzamy raz jeszcze. Aż w końcu dajemy sobie spokój. I tak było to niezwykłe przeżycie sfotografować kajmana z tak bliskiej odległości. I to jeszcze nocą. Wracamy na kolację. Dziś znów dostajemy przepyszne babako w sosie z cynamonem. Nie wiem jak wygląda ten owoc w rzeczywistości. W smaku jest strasznie słodki. Będę musiał go znaleźć jak już wyjedziemy z dżungli. Wkładamy kalosze i próbujemy wyruszyć na kolejną długą nocną wędrówkę. Zaczynamy od kilku żab spotkanych po drodze. Ale to były dobre złego początku. Później już nie spotykamy dużo zwierząt, ani robaków. Nie ma węża, którym można postraszyć Agnieszkę. Nie ma tarantuli, ani skorpionów pomimo tego, że dochodzimy do potężnego drzewa, na którym aż się prosi żeby coś siedziało. Samo drzewo jest tak mroczne, że mogłoby występować w horrorach. Nic z tego. Żadnych pająków. Wracamy. Siadamy w głównej chatce przy świecach. Dziś degustujemy Cana Marabita, czyli miejscowy 36 procentowy specjał, przypominający rum. Agnieszka usypia na hamaku, a ja do północy raczę się tą Caną. Staram się nadrobić trochę zaległości w pisaniu. W końcu jednak się poddaję. Idziemy spać. Siłą wyciągam Agę do chatki. Żabka pilnuje lustra, z plecaka ucieka kilka karaluchów. Na szczęście w łóżku 16

17 nie ma niespodzianek. Okrywamy je dokładnie moskitierą i idziemy spać. To znaczy ja idę, bo Agnieszka śpi już dawno. Choroba w dżungli w tym pomaga. 6. Piranie Płyniemy na piranie! Przed oczami mam filmik, który oglądałem podczas jednego z pokazów zdjęć w Łodzi. Trzymana w ręku pirania przecina gałązkę dwoma przymknięciami szczęki. A teraz mam szansę zobaczyć to na własne oczy. Wypływamy na Cuyabeno i ustawiamy łódź tuż przy kanałku prowadzącym do jednego z jezior. Dostajemy kije. Na kijkach jest żyłka, a na końcu duży haczyk z metalowym przyponem. Na haczyku mięso. Wrzucamy haczyk do wody i musimy uderzać kijem o wodę nad miejscem, gdzie znajduje się haczyk. Zwabione odgłosem szamotaniny piranie wypływają z głębin rzecznych. Sprawdzają co się dzieje. Napotykają mięso i gotowe. Rzeczywiście ta metoda działa. Wprawdzie na początku łapiemy jakiś inny gatunek ryby, niebezpiecznej, chyba nawet jadowitej. Na pewno ma ona dwa długie kolce przy pysku i to na nie trzeba uważać zdejmując ją z haczyka. Nie dotykam się do tej ryby. Na wszelki wypadek. Z haczyka zdejmuje ją Ramon. Są i piranie. Łapię jedną z nich. Ależ ma zębiska. Drugą łapie ktoś inny, a trzecią do kompletu Ramon. Na tym musimy zakończyć połowy, bo w ciągu jednego dnia można złapać tylko trzy piranie. Ale i tak było warto. 17

18 Czas wyjeżdżać z dżungli. Wsiadamy na motorową łódź i ruszamy w drogę powrotną. Było fajnie i ciekawie, ale spodziewałem się czegoś więcej. Brakowało mi wieży widokowej, z której mógłbym obserwować ptaki. No i zabrakło parrot clayów. Jest jeszcze niewielka szansa, że będą tam siedziały, gdy będziemy w drodze powrotnej. Ale nie. Też ich nie ma. Dopływamy do miejsca, gdzie mamy się przesiąść do samochodu. Tuż przed ulewą. Cieszę się, że zdążyliśmy. Rozpadało się na całego. Tak żegna nas ekwadorska dżungla. Dojeżdżamy do Lago Agrio. Tu kolejna przesiadka. Na samolot. Zanim to następuje, dzwonimy do Mondial żeby zorganizowali Agnieszce wizytę lekarską w Quito. Ciekawe, czy sprawnie to zrobią. Po 17-ej lądujemy. Przesiadka w taksówkę i po półtorej godziny jesteśmy w hotelu starej części Quito. Idziemy coś zjeść. Nie jest późno, ale dziś starówka jakby wymarła. Wszystko zamknięte. Szwędają się żebracy. A knajp nie ma. Dopiero w jakimś podwórku znajdujemy ukryty pasaż, w którym jest kilka knajp. Nic specjalnego. Trochę się posilamy popijając przepysznym canelazo, przypominającym grzane wino napojem. Przygotowuje się go z wody, ciemnego rumu (choć często robi się go z punta albo aguardiente, czyli miejscowych alkoholi z trzciny cukrowej), soku pomarańczowego, cynamonu, goździków, soku z limonki, soli oraz brązowego cukru. Dużo czasu zajmują mi porządki w plecaku, suszenie zawilgotniałych w dżungli ciuchów, sprawdzanie mejli i tym podobne rzeczy. Na Mondial się nie doczekaliśmy. Może jutro. Dobranoc. 7. W poszukiwaniu obiektywu Tego zawsze się obawiałem. Zepsutego aparatu. I stało się. Pobyt w dżungli dał się we znaki. Na szczęście nie aparatowi, ale jednemu z obiektywów. Mój teleobiektyw przestał działać. Dziś muszę znaleźć taki sam. Koniecznie. Przed nami Galapagos, gdzie bez teleobiektywu się nie obejdzie. Jeszcze na lotnisku dowiedziałem się o dwóch miejscach, gdzie można znaleźć obiektywy. Jedno z nich w starej części Quito, drugie w centrum handlowym w okolicy parku Caroline. Tylko, czy rzeczywiście 18

19 znajdę tam ten obiektyw? Zanim jednak zajmę się poszukiwaniami, mamy dwie sprawy do załatwienia. Pierwsza wjazd kolejką Teleferico na wulkan Pichincha. Druga to wizyta z Agnieszką u lekarza. Ciągle jednak nie mamy kontaktu z Mondial. Ten dzień będzie intensywny. Jak już załatwimy wszystkie sprawy jedziemy do Quilatoa. To kilka godzin drogi i przesiadka w Latacunga. Zaczynamy od Teleferico. Do dolnej stacji kolejki dojeżdżamy taksówką. Ciekawe jak będzie na górze, gdzie staniemy na wysokości ponad 4000 m n.p.m. Jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy wjeżdżają na górę. Widoki z kolejki ładne. Jest wcześnie, więc chmury nie zdążyły nadciągnąć nad miasto i większość gór. Na górze chłodno. Czuć wysokość. Trzeba chodzić powoli. Szybki marsz grozi zadyszką. Robimy spacer z aparatem po okolicy i po godzinie wracamy. W międzyczasie po kilkunastu godzinach oczekiwania mamy umówioną wizytę u lekarza. Jedziemy tam prosto z Teleferico. Po raz pierwszy lądujemy w okolicach Mariscal turystycznej dzielnicy Quito, pełnej knajp, hoteli, barów i wszelkiego typu atrakcji dla turystów. W bardzo ładnej klinice sprawnie odbywamy wizytę. Agnieszce nic poważnego nie jest. Dostaje porcję leków i zaleceń. Ma poleżeć w łóżku i nie wchodzić na duże wysokości. Czyli dokładne przeciwieństwo tego, co planujemy. Czas na obiektyw. Łapiemy kolejną taksówkę. Jedziemy do wskazanego na lotnisku supermarketu. Jest sklep foto. Jest sprzęt Canona. Ale nie taki. Pani chce pomóc i dzwoni w różne miejsca. Nigdzie jednak nie ma takiego obiektywu. Nie chce mi się w to wierzyć. Mam nadzieję, że Pani po prostu źle mnie zrozumiała albo nie zna wszystkich sklepów w Quito. Idziemy do innych sklepów z elektroniką. Niczego nie znajdujemy. Niczego konkretnego się nie dowiadujemy. Albo nie możemy się dogadać, albo mówią, że Canona w Quito nie ma. Dostajemy jednak namiary na sklepy. Może jeszcze nic straconego. Do pierwszego idziemy na piechotę. Po drodze za dolca kupujemy pyszne malutkie pączki. Trochę zgłodnieliśmy od rana. W sklepie nie ma Canona. Obok znajduje się zakład fotograficzny. Gość chyba zrozumiał o co mi chodzi. Ale dopiero po chwili. Na początku myślał, że 19

20 chcę mu sprzedać obiektyw. Ale jak już zrozumiał, postanawia pomóc. Gdzieś dzwoni. Mówi, że da się załatwić. Za 3 godziny. Za 700 dolarów. Drogo. I późno. Myślę chwilę i zgadzam się. Wrócimy za 3 godziny. Tymczasem kolejną taksówką jedziemy pod kolejny adres. Nie ma obiektywów. W kolejnym sklepie też nie ma. No to chyba pozostaje kupić ten obiektyw spod lady, którego jeszcze nie widziałem. Idziemy dalej. Przypadkiem zauważamy serwis fotograficzny. Może naprawią? Nieczynne. Do 16-ej. Wrócimy tu. Łapiemy taksówkę i jedziemy do hostalu po bagaże. Najeździmy się trochę tymi taksówkami. Dobrze, że nie są drogie. Kurs kosztuje od 2 do 5 dolarów. Tanio, bo benzyna jest niesamowicie tania. 2 dolary za galon, to tak jakby za 6 zł móc kupić 4,5 litra benzyny. Jest jeszcze szansa na obiektyw w starej części Quito. Tak mówili na lotnisku. Wędrujemy w poszukiwaniu sprzętu. Ale ni ma. Pozostaje sprawdzenie serwisu o 16-ej i umówione spotkanie z dealerem obiektywów spod lady o Bierzemy bagaże i idziemy łapać taksówkę. Tuż po wyjściu z hostalu mijamy sklep fotograficzny. Dosłownie mijamy, aby po chwili zreflektować się, że to taki sklep. Wstępujemy od niechcenia. Oczom nie wierzę. Pół Quito zjechaliśmy. Wiemy, że Canon w Ekwadorze nie istnieje. A tuż pod nosem czeka niespodzianka. Są dwa obiektywy. Oba pasują do aparatu. Nie są wprawdzie takie same, jak ten który się zepsuł, ale skoro nie ma innego? Sprawdzam, porównuję, myślę. Na naprawę nie ma szansy. Potrwa ze 2 tygodnie. Jest wciąż szansa na ten niewidziany obiektyw za 700 dolarów. Nie widzieliśmy go, ale podobno istnieje. No i teraz jeden z tych dwóch. Sporo gorsze, ale mają to, o co chodzi. Działający auto focus i stabilizację. Nie ryzykuję. Biorę! Nie ma co się zastanawiać. Po krótkich negocjacjach dobijamy targu i obiektyw jest mój. Ale mi ulżyło. Super! Możemy jechać dalej. Znalezienie obiektywu w Ekwadorze to wyzwanie. Kolejna taksówka. Czas goni. Już wkrótce zmrok. Jak to na równiku. Ciemno o 18. Zaoszczędziliśmy trochę czasu, więc może jeszcze dziś dojedziemy do celu. Ledwie kupujemy bilety na dworcu, nasz autobus jest gotowy do drogi. Zajmujemy dwa ostatnie miejsca. Ruszamy do Latacugna. Szczęście nas nie opuszcza. Ku naszemu zdziwieniu w Latacunga znajdujemy bezpośredni autobus do Quilatoa. A 20

21 miało go nie być. Wszyscy mówili, że autobusy są tylko rano. Nie ma co narzekać. Wsiadamy. Ruszamy. Autobus pnie się w ciemnościach serpentynami w górę. Przed nami ponad 60 km drogi. Wjedziemy na prawie 4000 m n.p.m., czyli nieco niżej niż dziś wjechaliśmy Teleferico. Ciekawe, czy dobrze zniesiemy noc na tej wysokości. Autobus jest pełen klimatycznych Ekwadorczyków. Prawie wszyscy w oryginalnych kapeluszach. Część kapeluszy z pawimi piórami. Do tego kolorowe chusty. Po drodze wysiadają wszyscy pasażerowie. Zostajemy my, kierowca, chłopak który sprzedaje bilety i jeszcze jeden chłopaczek. Sprzedawca dosiada się do nas. Próbuje zagaić po hiszpańsku. Nie wygląda na to, jakby chcieli nas gdzieś wywieźć. Ale kto wie. Podchodzimy do tej sytuacji nieufnie. Zupełnie niepotrzebnie. Dowożą nas pod samą hosterię. Tu wychodzi po nas zapewne jej właściciel i prowadzi do nowiutkiego, czystego pokoju. Trzy łóżka, koza, nowa łazienka. Kosztuje 25 dolarów. Nie zgadzamy się i płacimy 15. Podróż zakończona. To był ciężki dzień. Idziemy jeszcze na smaczny obiad, który chyba mamy w cenie. Możemy odpocząć. Agnieszka idzie spać. Ja zabieram się za porządki i pranie. Szkoda, że nie pomyślałem o zapalniczce. Rozpaliłbym w kozie i byłoby cieplej. A tak po raz pierwszy zanurzam się w mój nowy super śpiwór. Gdzieś za oknem szczekają psy, a ja walczę ze snem. To pewnie znowu wysokość. Nie mogę zasnąć. Męczę się całą noc. W końcu się udaje. Nad ranem. Zaraz słyszę budzik. I po śnie. 8. Świnka morska na patyku Budzimy się o 6. Nie wiemy gdzie jest laguna, którą tu chcemy zobaczyć. Dlatego jeszcze przed śniadaniem chcemy się rozejrzeć po okolicy. Może przy okazji zrobimy ciekawe zdjęcia o wschodzie słońca. Idziemy przez zaspaną jeszcze wioskę. Dochodzimy do jej końca. To wygląda na koniec świata. Podchodzimy na pagórek i z tego miejsca dostrzegamy naszą lagunę. Oj ładna. Tylko ten mroźny wiatr przypomina, że jesteśmy na wysokości ponad 3900 m n.p.m. Szybko wracamy. W takim zimnie moje pranie nie wyschnie. Muszę coś wykombinować. Rozwieszam pranie na sznurku poza pokojem. 21

22 Uwielbiam tutejsze jedzenie. Prawie zawsze podawany jest pyszny, świeżo wyciskany sok. A że owoców jest mnóstwo, prawie zawsze jest inny. Nie mogę się doczekać degustacji samych owoców. To będzie szał. Dziś mamy zamiar spędzić cały dzień nad laguną. Ubieramy się ciepło i idziemy na wędrówkę. Przed nami pół godziny zejścia z krawędzi krateru nad jezioro. Będzie stromo. Ślizgamy się po żwirku i wulkanicznym pyle. Mijamy pasące się alpaki i serpentynami dochodzimy nad wodę. Z góry wyglądało to ładniej. Wracamy. Teraz jest ciężej. Stromo, duża wysokość i problemy w oddychaniem. Ale jakoś się wdrapujemy. Tak, tu na górze jest ładniejszy widok na lagunę. Według wierzeń miejscowych jezioro nie ma dna. Podobno też krater, w którym utworzyło się jezioro jest wciąż aktywny. Od czasu do czasu widoczne są bąbelki wydobywające się spod powierzchni. Zrobiło się nieco cieplej, choć tropiki to nie są. Wiatr daje się we znaki. Wstępujemy do kilku sklepów z pamiątkami. Szukamy czegoś do jedzenia. Nic nas nie przekonuje. Dostrzegam namioty. Pod namiotami grill. A na grillu? Świnki morskie! Tak! To jest czas na spróbowanie jak smakuje lokalny przysmak. Oglądamy grillowane w całości świnki, z nóżkami, głowami i zębami na wierzchu. Nie mogę się doczekać. Zamawiam jedną porcję z ziemniakami. Pierwszy kęs. Twarda. W smaku podobna do 22

23 niczego. Nie smakuje wyjątkowo. Mało mięsa, a skóra jest niezjadliwa. Jestem nieco zawiedziony. Ale spróbowałem morskiej świnki. Kolejny punkt wyjazdu zrealizowany. Dla poprawienia smaku zamawiamy jeszcze grillowanego banana i wracamy do pokoju. Mamy mnóstwo czasu na wypoczynek, bo zostajemy w tym miejscu na drugą noc. Po wielu trudach udaje mi się rozpalić kozę. Ale gaśnie. Muszę poprosić o pomoc. Pomaga mi jakaś Ekwadorka. Nie dziwne, że się męczyłem. Z zapałkami i drewienkami mogłem się tylko pobawić. Metoda na tą kozę jest inna. Benzyna. Ekwadorka wlewa do pojemnika ciecz, podpala i ogień już się pali. Taka to metoda. Tak też bym umiał. Koza zaczyna dawać ciepło. Dookoła rozstawiam konstrukcję do suszenia ciuchów. Budowla składa się ze statywu i kijków. Sprawuje się świetnie. Choć wygląda dziwnie. Ciuchy jednak schną. To najważniejsze. Inna sprawa, że przy okazji przypaliłem klapki, zbyt blisko przysuwając do kozy. W pokoju już jest cieplutko. Przysypiamy. Może dzisiejszej nocy będzie nam się lepiej spało. 23

24 9. Z widokiem na Cotopaxi Pobudka 5 rano. Znowu nie mogliśmy spać. Przed hosterią czeka już na nas Pablo. Z nim jedziemy pod Cotopaxi. Jest jeszcze ciemno, gdy ruszamy. Pablo dobrze mówi po angielsku. Po drodze pokazuje nam różne ciekawostki. Pierwsza z nich, niestety jeszcze w ciemnościach. Zatrzymujemy się nad potężną rozpadliną, która powstała podczas jednej z erupcji wulkanu. To Canon del Toachi. Jest potężna i nawet pomimo tego, że jeszcze nic nie widać, robi wrażenie. Zjeżdżamy coraz niżej Mijamy Zumbahua, gdzie nasz kierowca gubi się. Ale dzięki temu pokazuje nam plac, na którym jeszcze kilka lat temu dokonywano samosądów nad przestępcami. Obecnie tego się nie praktykuje. Na placu odbywają się lokalne fiesty. Nieco dalej kolejna ciekawostka. Domy, których większa część znajduje się w ziemi. W tym rejonie jest zimno, więc taka konstrukcja gwarantuje utrzymanie ciepła wewnątrz pomieszczenia. Dach pokryty rosnącymi w okolicy trawami, zwanymi paja, co zapewnia ochronę przed deszczem. Pablo mówi, że w żadnym innym regionie Ekwadoru nie znajdziemy takich budowli. Przewodnik pokazuje nam górę, która podobno kształtem przypomina siedzącego goryla. Nie jesteśmy sobie w stanie tego wyobrazić. Ale kolejne skojarzenia, którymi nas raczy Pablo są jeszcze bardziej wymyślne. Chyba jednak nie mamy dużej wyobraźni. Wyjeżdżamy spod warstwy chmur i znajdujemy się pomiędzy dwoma ich poziomami. Widoki zabójcze. Koniecznie zatrzymujemy się na zdjęcia. Mijają nas samochody pełne ludzi, warzyw i różnych towarów. Jadą do Latacunga na targ. Czasem całe rodziny w charakterystycznych kapeluszach i strojach. Upakowani z tyłu na bagażnikach razem z cebulą. Pablo opowiada, że miejscowi zaczynają dzień około 5-6 rano. Na początku jednak nie wychodzą z domu. Zajmują się sprawami rodzinnymi, rozmawiają, dzielą się informacjami o tym, co się ostatnio wydarzyło itp. Dopiero później zaczynają pracę i codzienne sprawy. Co ciekawe, mieszkańcy rejonu, w którym znajduje się Quilatoa bardzo często pracują wspólnie. Cała wioską budują przykładowo hotel 24

25 albo restaurację, a później wszyscy tam pracują. Można to było zauważyć w Quilatoa, w hosterii w której spaliśmy. Miałem wrażenie, że nie było stałej obsługi. Wciąż ktoś przychodził, ktoś wychodził. Kilka osób siedziało przed telewizorem. Zupełnie jak w domu, w którym do rodziny przyjechali goście i trzeba się nimi zająć. Moim zdaniem to fajna sprawa. A tymczasem dojeżdżamy do Latacunga. Czas na zakupy. W supermarkecie robimy potężny zapas egzotycznych owoców i owocowych jogurtów na trekking. Lubię takie eksperymenty. A tu mamy owocowy raj. Przed 9 przekraczamy bramę parku Cotopaxi. Zaopatrzeni w miejscowe czapki, we mgle i deszczu kierujemy się w stronę Tambopaxi. Tam zamierzamy nocować. Po drodze zero widoków. Jesteśmy zawiedzeni. Ale może się przejaśni. Asfalt przechodzi w porządny szuter. Szuter przeradza się w coraz mniej równą górską drogę. Aż nagle chmury nieco się rozstępują i dostrzegamy Cotopaxi. Nie w całości. Tylko zarys. Owinięty chmurami szczyt z połyskującym na słońcu lodowcem. Kilka minut i wulkan znów znika w chmurach. Dojeżdżamy do Tambopaxi. Rewelacyjne miejsce. Przepięknie położona, ładna chatka z ogromnymi oknami. Przy ładnej pogodzie można tu siedzieć i w nieskończoność gapić się na Cotopaxi. To był dobry wybór. Ładnie tu. To najlepszy nocleg, jaki można było sobie wymarzyć. Niech tylko pogoda się poprawi, bo wulkanów nie widać. Mimo złej pogody ruszamy na kilkugodzinny spacer z przewodnikiem. Prowadzi nas przez poprzecinany korytami niewielkich rzek płaskowyż. Opowiada o kwiatkach i wulkanach, które są dookoła. Spotykamy po drodze kilka gatunków ptaków i andyjskiego lisa. Czekamy jednak na kondory. Ale nie mamy szczęścia. Jest ich w całym Ekwadorze zaledwie 60. Wchodzimy na wzgórze, na którym znajdują się inkaskie ruiny. To miejsce musiało być ważnym punktem łączącym kilka rejonów Ekwadoru. Służyło wymianie handlowej ludzi z gór i dżungli. Jeszcze całkiem niedawno Ekwadorczycy wędrowali pod lodowiec na Cotopaxi po bryły lodu. Transportowali je w dół przy użyciu koni, osłów i lam. Od czasu, gdy pojawiły się w użyciu lodówki już się tego nie praktykuje. 25

26 Po prawie 3 godzinach wędrówki zaczynamy wracać. To dobrze, bo zaczyna coraz mocniej padać. A Cotopaxi wciąż tonie w chmurach. Ale nagle coś się zmienia. Chmury rozstępują się na chwilę i góra pokazuje się nam w całej okazałości. Szkoda, że nad nami wciąż pada. Ważne, że choć chwilę go widzieliśmy. Trekking uznajemy za udany. Możemy wracać. Nawet musimy. Pada coraz mocniej. Chmury wiszą coraz niżej. Nad jednym z wulkanów słychać grzmoty. Zaraz po powrocie leje już na całego. Deszcz zmienia się w grad. Słychać burzę. Dookoła robi się prawie biało. Na zboczach wulkanu można dostrzec świeżą warstwę śniegu. Takiej pogody się nie spodziewaliśmy. Siedzimy jednak w Tambopaxi przy ciepłym kominku i przez ogromne okna przyglądamy się temu, co na dworze. Działające tu wcześniej Wifi przy takiej pogodzie przestało funkcjonować. Mamy sporo czasu na odpoczynek i smakowanie zakupionych owoców. Najsmaczniejszy z nich to pitahaya. Jest wielkości pomarańczy, żółty z wypustkami. W środku przeźroczysty miąższ z czarnymi pestkami. Przepyszny, słodki. Inny wynalazek to tamarillo, czyli coś w rodzaju słodkich pomidorów, traktowane tu jako owoc. Tymczasem przestało nieco padać, ale na nocne zdjęcia nie ma szans. Widać tylko chmury. Idziemy więc spać. Mieliśmy szczęście. W naszym czteroosobowym pokoju śpimy tylko we dwójkę. Jest ciepło. Cieplej niż w Quilatoa. To naprawdę fajne miejsce. Budzę się w nocy. W pokoju jest dziwnie widno. Przez okno w suficie świeci nam do środka księżyc. Chwilę zajmuje zanim do takich wniosków doszedłem. Czyli się rozchmurzyło. Zbieram się i idę na zewnątrz. Księżyc rozświetla całą okolicę. Cotopaxi w całej okazałości. To szansa na świetne foty. Nie można tego zmarnować. Dobrą godzinę robię zdjęcia. Do momentu, gdy rzeczywiście jest mi już bardzo zimno. Wracam. Jest Nie zostało dużo czasu do pobudki. Ale ważne, że udało się ujrzeć tak wspaniały nocny widok. 26

27 10. Cotopaxi i huśtawka nad przepaścią Nie ma jeszcze piątej. Jesteśmy gotowi na poranny trekking. Na zewnątrz zimno. Może nawet mróz. Jesteśmy na wysokości około 3600 m n.p.m. Przyzwyczailiśmy się do dużej wysokości. Ale dziś przed nami większe wyzwanie. Chcemy dotrzeć do wysokości prawie 4900 m n.p.m. Na wschód słońca pod Cotopaxi. Ruszamy, gdy jest jeszcze ciemno. Szutrową drogą mozolnie pokonujemy samochodem kolejne metry. Nasz cel jest dobrze widoczny. Dziś nie ma chmur. Póki co szczęście nam dopisuje. Dojeżdżamy do parkingu pod Cotopaxi. Wysokość około 4600 m n.p.m. Tak wysoko jeszcze w Ekwadorze nie byliśmy. Ale to nie koniec. Ubieramy się ciepło i ruszamy w kierunku The José F. Ribas Refuge. To schronisko, z którego wyruszają trekkingi na szczyt wulkanu. Też miałem stąd wyruszyć. Ale tym razem sobie darowałem. Nie miałem wystarczająco dużo czasu na aklimatyzację, aby dotrzeć na prawie 6000 m n.p.m. Jest zimno. Mroźny, silny wiatr dodatkowo wzmacnia uczucie zimna. Ku mojemu zdziwieniu nie mam żadnych problemów z wysokością. Głowa nie boli, a oddycham bez problemu. Pewnie dlatego, że idziemy tak wolno. Zimno mi w ręce. Jedną chowam do kieszeni. Po prawie godzinie docieramy do schroniska. Wysokość 4800 m n.p.m. Dla mnie to nie rekord wysokości, na której byłem. Byłem ponad 1000 metrów wyżej. Ale dla Agnieszki na pewno tak. Fajnie dotrzeć tak wysoko. Ogrzewam się w chatce i wychodzę nieco wyżej, aby zrobić kilka zdjęć. Agnieszka zostaje. W brązowym wulkanicznym pyle, jak w kopnym śniegu brnę pod górę. Przede mną ośnieżony szczyt Cotopaxi. Jest przepięknie. Słońce rozświetla okolicę. Widoki zachwycające. Robię zdjęcia do momentu, gdy moje ręce kostnieją i nie mogę nimi wykonać sensownego ruchu. Szkoda by było je odmrozić. Wracam do chatki. Pablo, nie wiedzieć czemu został przy samochodzie. Powiedział, że w samochodzie włączył się alarm i musi zejść na dół. Zszedł i nie wrócił już do nas. Może coś się stało. Trochę szkoda, bo zgodnie z planem mieliśmy podejść jeszcze wyżej. Aż do lodowca. Sam drogi nie znałem. Dlatego wyszedłem tylko trochę powyżej schroniska. 27

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM KATARZYNA ŻYCIEBOSOWSKA POPICIU WYDAWNICTWO WAM Zamiast wstępu Za każdym razem, kiedy zaczynasz pić, czuję się oszukana i porzucona. Na początku Twoich ciągów alkoholowych jestem na Ciebie wściekła o to,

Bardziej szczegółowo

Karkonosze maj 2014 Dzień 1 Dzień 2

Karkonosze maj 2014 Dzień 1 Dzień 2 Karkonosze maj 2014 Dzień 1 30 kwietnia 2014 rok to dzień wyjazdu na weekend majowy. Wyruszamy około 14.30 aby wieczorem dojechać do Karpacza, gdzie na ulicy Dolnej mamy swoją kwaterę. Po wypakowaniu rzeczy

Bardziej szczegółowo

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r. Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej 29.01.2017r. - 04.02.2017r. Dzień I - 29.01.2017r. O północy przyjechałam do Berlina. Stamtąd FlixBusem pojechałam do Hannoveru. Tam już czekała na mnie

Bardziej szczegółowo

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze. Przedmowa Kiedy byłem mały, nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem specjalnej troski. Jak się o tym dowiedziałem? Ludzie powiedzieli mi, że jestem inny niż wszyscy i że to jest problem. To była prawda.

Bardziej szczegółowo

Pod hiszpańskim niebem

Pod hiszpańskim niebem Pod hiszpańskim niebem 7 dni z Erasmusem ciężko jest z całego pobytu na stypendium opisać tylko siedem dni moja erasmusowa przygoda trwała ich dokładnie sto dziewięćdziesiąt sześć i każdy z tych dni był

Bardziej szczegółowo

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska spektakl edukacyjno-profilaktyczny dla najmłodszych. (Scenografia i liczba aktorów - zależne od wyobraźni i możliwości technicznych reżysera.) Uczeń A - Popatrz

Bardziej szczegółowo

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu.

Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu. Nadszedł wreszcie upragniony czas wycieczki. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać. Agnieszka Kaj i Arek Grześkowiak ciągle odliczali dni do wyjazdu. Droga zapowiadała się długa. Nie mieliśmy rezerwacji w

Bardziej szczegółowo

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Magdalena Bladocha Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach Dawno, dawno temu, a może całkiem niedawno. Za siedmioma morzami i za siedmioma górami, a może całkiem blisko tuż obok ciebie mieszkała

Bardziej szczegółowo

W trzy godziny dookoła świata

W trzy godziny dookoła świata W trzy godziny dookoła świata Napisano dnia: 2017-12-02 19:40:10 KŁODZKO. Przed południem do Minieurolandu - wraz z rodzicami a nawet z babciami i dziadkami - zawitała grupa dzieci z Wrocławia. To za sprawą

Bardziej szczegółowo

Smażalnia Wicher. Smażalnia Ryb Wicher

Smażalnia Wicher. Smażalnia Ryb Wicher Gdzie jeść w Chałupach? Smażalnia Wicher. W tym roku po raz pierwszy byłam w Chałupach. Zazwyczaj wybieraliśmy rejs statkiem na Hel i tam w zeszłym roku odkryliśmy restaurację Checz. Nie mogłam odpuścić

Bardziej szczegółowo

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód. Rozdział II Kupiłam sobie dwa staniki. Jeden biały, z cienkimi ramiączkami, drugi czarny, trochę jak bardotka, cały koronkowy. Czuję się w nim tak, jakby mężczyzna trzymał mnie mocno za piersi. Stanik

Bardziej szczegółowo

Cienków Niżny, ujście Białej Wisełki i Wylęgarnia Przemysław Borys, 22.08.15, 9:30-13:30

Cienków Niżny, ujście Białej Wisełki i Wylęgarnia Przemysław Borys, 22.08.15, 9:30-13:30 Cienków Niżny, ujście Białej Wisełki i Wylęgarnia Przemysław Borys, 22.08.15, 9:30-13:30 Ilustracja 1: Wycieczkę zaczynamy po zjechaniu na Czarne (jak nad zalew). Jeszcze przed Wylęgarnią, trochę za wodospadem

Bardziej szczegółowo

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości Rozdział 1 Park Cześć, jestem Jacek. Wczoraj przeprowadziłem się do Londynu. Jeszcze nie znam okolicy, więc z rodzicami Magdą i Radosławem postanowiliśmy wybrać

Bardziej szczegółowo

Singapur. Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess

Singapur. Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess 2017.11 Singapur Singapur był końcowym portem naszego rejsu z Hongkongu, statkiem Sapphire Princess 2 Panorama miasta widziana z pokładu statku zbliżającego się do brzegu była naprawdę fascynująca. 3 Statek

Bardziej szczegółowo

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy? Praga Cieszyłam się jak dziecko. Po tylu latach Doczekałam się. Mój mąż spytał mnie: Jaki chcesz prezent na rocznicę?. Czy chce pani powiedzieć, że nigdy wcześniej? Jakby pan wiedział, przez pięćdziesiąt

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+)

SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+) SPRAWOZDANIE Z POBYTU W HISZPANII (PROGRAMU ERASMUS+) Jeżeli jesteś żądny przygód nie boisz się nowych znajmości program ezamus+ jest właśnie dla Ciebie. Wyjazd na erazmusa sam czy ze znajomym sprawdzi

Bardziej szczegółowo

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1) Turysta: Dzień dobry! Kobieta: Dzień dobry panu. Słucham? Turysta: Jestem pierwszy raz w Krakowie i nie mam noclegu. Czy mogłaby mi Pani polecić jakiś hotel?

Bardziej szczegółowo

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES

WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES WYJAZD DO TURCJI W RAMACH PROJEKTU COMENIUS EURO VILLAGES PONIEDZIAŁEK, 13.05 Wczesnym porankiem nasz grupa składająca się z czterech uczniów klasy trzeciej i dwóch opiekunów udała się na lotnisko w Balicach,

Bardziej szczegółowo

RODZINA KOWALÓWKÓW. Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia. (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego)

RODZINA KOWALÓWKÓW. Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia. (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego) RODZINA KOWALÓWKÓW (fragment rozszerzonej wersji scenariusza filmowego) Odcinek: Opowieść rodzinna, którą warto ocalić od zapomnienia SCENARIUSZ: Dominika Kowalówka Uczennica I kl. gimnazjum Szkolnego

Bardziej szczegółowo

Dobry nocleg w Iławie Villa Port

Dobry nocleg w Iławie Villa Port Dobry nocleg w Iławie Villa Port Uwielbiam przygotowywać dla Was wpisy z małych i dużych podróży. Mam nadzieję, że i Wam się podobają te moje podróżnicze wpisy. Jak zauważyliście na tapecie jest u mnie

Bardziej szczegółowo

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo!

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo! Pan Krzysztof Pardo, nasz instruktor wyjaśniał nam zasady postępowania w kolejnych konkurencjach. Konkurencje przygotowała nasza pani Ewa. Julka świetnie radzi sobie w biegu z piłeczką. Niektórym z nas

Bardziej szczegółowo

I się zaczęło! Mapka "Dusiołka Górskiego" 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników.

I się zaczęło! Mapka Dusiołka Górskiego 19 Maja 2012 oraz zdjęcie grupowe uczestników. I się zaczęło! Dnia 19-05-2012 roku o godzinie 8:00 po odprawie wystartowali zawodnicy na Dusiołka Górskiego (po raz trzeci) na trasę liczącą 38 km z bazy czyli z Zajazdu w Wiśniowej. Punktów kontrolnych

Bardziej szczegółowo

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ! TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ! Witaj! W tym krótkim PDFie chcę Ci wytłumaczyć dlaczego według mnie jeżeli chcesz wyglądać świetnie i utrzymać świetną sylwetkę powinieneś

Bardziej szczegółowo

Zad. 1 Samochód przejechał drogę s = 15 km w czasie t = 10 min ze stałą prędkością. Z jaką prędkością v jechał samochód?

Zad. 1 Samochód przejechał drogę s = 15 km w czasie t = 10 min ze stałą prędkością. Z jaką prędkością v jechał samochód? Segment A.I Kinematyka I Przygotował: dr Łukasz Pepłowski. Zad. 1 Samochód przejechał drogę s = 15 km w czasie t = 10 min ze stałą prędkością. Z jaką prędkością v jechał samochód? v = s/t, 90 km/h. Zad.

Bardziej szczegółowo

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska

Moja przygoda w CzechachKarolina. Zaleńska Moja przygoda w CzechachKarolina Zaleńska Dzień I Wstałam o 7:00. Autobus miał wyjechać o 9:30 z Krakowa do Katowic. Po drodze na dworzec były straszne korki, ale zdążyłam. W czasie drogi bawiliśmy się

Bardziej szczegółowo

Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko.

Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko. Przygotowujemy laurki dla dzielnych strażaków. Starałyśmy się, by prace były ładne. Tak prezentują się laurki i duży obrazek z życzeniami. Juz jesteśmy bardzo blisko. 182 Jeszcze kilka kroków i będziemy

Bardziej szczegółowo

Dolomity Do Canazei wjeżdżamy około po 13 godzinach jazdy. Szukamy Campingu Marmolada, na którym zamierzamy nocować.

Dolomity Do Canazei wjeżdżamy około po 13 godzinach jazdy. Szukamy Campingu Marmolada, na którym zamierzamy nocować. Dolomity 2013 Wycieczka w Dolomity planowana była już od początku roku. Przed wyjazdem uzupełnialiśmy brakujący sprzęt oraz poprawialiśmy kondycję fizyczną. W końcu nadszedł dzień wyjazdu, a dokładnie

Bardziej szczegółowo

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA UNIVERSIDADE DA BEIRA INTERIOR SEMESTR ZIMOWY 2014/2015 JOANNA ADAMSKA WSTĘP Cześć! Mam na imię Asia. Miałam przyjemność wziąć udział w programie Erasmus. Spędziłam 6 cudownych

Bardziej szczegółowo

KONSPEKT ZAJĘĆ RUCHOWYCH W GRUPIE 4 LATKÓW

KONSPEKT ZAJĘĆ RUCHOWYCH W GRUPIE 4 LATKÓW KONSPEKT ZAJĘĆ RUCHOWYCH W GRUPIE 4 LATKÓW Data: 13.02.2014r. Nauczyciel prowadzący: Klaudia Tatar TEMAT: Podróż do Lodowej Krainy. CELE: - wykonuje podskoki zachowując odpowiednią postawę ciała. - reaguje

Bardziej szczegółowo

Autyzm i Zespół Aspergera (ZA) - na podstawie doświadczeń brytyjskich. York, lipiec mgr Joanna Szamota

Autyzm i Zespół Aspergera (ZA) - na podstawie doświadczeń brytyjskich. York, lipiec mgr Joanna Szamota Autyzm i Zespół Aspergera (ZA) - na podstawie doświadczeń brytyjskich York, lipiec 2017 mgr Joanna Szamota Zespół Aspergera oczami dziecka Myślę w konkretny sposób. Pojmuję wypowiadane zdania dosłownie.

Bardziej szczegółowo

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie? CZAS PRZYSZŁY GRY 1. Gra ma na celu utrwalenie form i zastosowania czasu przyszłego niedokonanego i dokonanego. Może być przeprowadzona jako gra planszowa z kostką i pionkami, albo w formie losowania porozcinanych

Bardziej szczegółowo

BEZPIECZNY PIERWSZAK

BEZPIECZNY PIERWSZAK BEZPIECZNY PIERWSZAK BEZPIECZEŃSTWO W DRODZE DO SZKOŁY Codziennie rano wyruszasz w drogę do szkoły i codziennie wracasz do domu. Niezależnie od tego, w jaki sposób pokonujesz tę trasę - ważne, byś poznał

Bardziej szczegółowo

W czasach Jezusa Chrystusa Palestyna liczyła ok. mln mieszkańców.

W czasach Jezusa Chrystusa Palestyna liczyła ok. mln mieszkańców. 1 Zanim wyruszysz w wędrówkę śladami Chrystusa, przygotuj ważne informacje o Ziemi Zbawiciela. Opracuj podręczny Przewodnik po Ziemi Świętej, uzupełniając brakujące informacje. Położenie Palestyny Ziemia

Bardziej szczegółowo

Filip idzie do dentysty. 1 Proszę aapisać pytania do tekstu Samir jest przeziębiony.

Filip idzie do dentysty. 1 Proszę aapisać pytania do tekstu Samir jest przeziębiony. 114 Lekcja 12 Tak ubrany wychodzi na ulicę. Rezultat jest taki, że Samir jest przeziębiony. Ma katar, kaszel i temperaturę. Musi teraz szybko iść do lekarza. Lekarz bada Samira, daje receptę i to, co Samir

Bardziej szczegółowo

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK Czas wydarzeń : 24 grudnia Występują : Mama Tata Dzieci

Bardziej szczegółowo

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Pan Toti i urodzinowa wycieczka Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 Aneta Hyla Pan Toti i urodzinowa wycieczka Biblioteka szkolna 2014/15 P ewnego dnia, gdy Pan Toti wszedł do swojego domku, wydarzyła

Bardziej szczegółowo

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem!

Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Ekspresowo na Mazury? Tak, ale tylko z GigaBusem! Jako, że ostatnio mam przyjemność służbowo jeździć na Mazury, to bardzo ucieszyłem się z powstania połączenia ekspresowego na trasie z Warszawy do Giżycka.

Bardziej szczegółowo

Jakieś 12 godzin później dotarliśmy do miasta Darwin w Australii. Zostaliśmy tam 2 dni, dlatego że byliśmy zmęczeni i potrzebowaliśmy odpoczynku.

Jakieś 12 godzin później dotarliśmy do miasta Darwin w Australii. Zostaliśmy tam 2 dni, dlatego że byliśmy zmęczeni i potrzebowaliśmy odpoczynku. Dnia 24 września 1984 roku postanowiłam wyruszyć w podróż. Ustaliłam z moją załogą, że przyjmiemy nowego majtka do sprzątania pokładu. Po 2 dniach zgłosił się do nas pewien chłopak. Miał 14 lat. Nie przedstawił

Bardziej szczegółowo

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu

Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie. Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Odkrywam Muzeum- Zamek w Łańcucie Przewodnik dla osób ze spektrum autyzmu Dzisiaj odwiedzę Muzeum- Zamek w Łańcucie! Zamek w Łańcucie był domem dwóch rodzin. Zamek wybudował czterysta lat temu książę Stanisław

Bardziej szczegółowo

Płynęły statkiem aż zobaczyły na wodach ogromnego wieloryba. Dziewczynki bardzo się przestraszyły.

Płynęły statkiem aż zobaczyły na wodach ogromnego wieloryba. Dziewczynki bardzo się przestraszyły. Pewnego dnia Klara i Laura bawiły się na strychu. Dziewczynki w szufladach szukały swoich gier planszowych. - Laura znalazłam mapę! krzyknęła Klara. - Naprawdę a do czego? zapytała Laura. - Chyba do złotej

Bardziej szczegółowo

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii Polska Szkoła Sobotnia im. Jana Pawla II w Worcester Opracował: Maciej Liegmann 30/03hj8988765 03/03/2012r. Wspólna decyzja? Anglia i co dalej? Ja i Anglia. Wielka

Bardziej szczegółowo

Hektor i tajemnice zycia

Hektor i tajemnice zycia François Lelord Hektor i tajemnice zycia Przelozyla Agnieszka Trabka WYDAWNICTWO WAM Był sobie kiedyś chłopiec o imieniu Hektor. Hektor miał tatę, także Hektora, więc dla odróżnienia rodzina często nazywała

Bardziej szczegółowo

ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE

ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE 1 ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE 2 Padał deszcz. Mówią, że podczas deszczu dzieci się nudzą. Nie oni. Ukradkiem wzięli rowery i postanowili pojechać przed siebie: -myślisz, że babcia nas widziała?

Bardziej szczegółowo

11 stycznia Walka z samym sobą

11 stycznia Walka z samym sobą 11 stycznia 2016 Walka z samym sobą Dlaczego poszedł Pan do wojska? Zostałem żołnierzem pod wpływem małżonki, która wychowała się w środowisku wojskowym. Aczkolwiek wojsko zawsze mnie pociągało. Chciałem

Bardziej szczegółowo

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 ) Klient: Dzień dobry panu! Pracownik: Dzień dobry! W czym mogę pomóc? Klient: Pierwsza sprawa: jestem Włochem i nie zawsze jestem pewny, czy wszystko

Bardziej szczegółowo

W Beskidzie Sądeckim

W Beskidzie Sądeckim W Beskidzie Sądeckim z naszą klasą 2d spędziliśmy najciekawsze chwile w tym roku szkolnym. Wyruszyliśmy pociągiem z Białegostoku o 5.08 (bardzo rano), ale w doskonałych humorach. Pod opieką p. Joanny Gaweł

Bardziej szczegółowo

ZAMIERZENIA OPIEKUŃCZO WYCHOWAWCZE NA. PAŹDZIERNIK 2015r. DLA DZIECI Z GRUPY BIEDRONKI CELE GŁÓWNE:

ZAMIERZENIA OPIEKUŃCZO WYCHOWAWCZE NA. PAŹDZIERNIK 2015r. DLA DZIECI Z GRUPY BIEDRONKI CELE GŁÓWNE: ZAMIERZENIA OPIEKUŃCZO WYCHOWAWCZE NA PAŹDZIERNIK 2015r. DLA DZIECI Z GRUPY BIEDRONKI TEMATY TYGODNIA: 1. JESIEŃ W SADZIE 2. JESIEŃ NA DZIAŁCE 3. O SOBIE SAMYM 4. NASZE ZMYSŁY CELE GŁÓWNE: ROZWIJANIE UMIEJĘTNOŚCI

Bardziej szczegółowo

I Nie Było Już Nikogo

I Nie Było Już Nikogo Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry Agatha Christie I Nie Było Już Nikogo autor: Bolesław Void Wójtowicz Copyright wydawnictwo GRY-OnLine S.A. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.gry-online.pl Prawa do

Bardziej szczegółowo

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK Opracowała Gimnazjum nr 2 im. Ireny Sendlerowej w Otwocku Strona 1 Młodzież XXI wieku problemy stare, czy nowe, a może stare po nowemu? Co jest największym

Bardziej szczegółowo

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH PREZENTUJE: BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH SCENARIUSZ I RYSUNKI: DOROTA MILCZARSKA CZEŚĆ, pewnie często słyszysz, że mycie zębów jest bardzo ważne, no i że musimy to robić najlepiej po każdym

Bardziej szczegółowo

ciekawe i piękne domaniewice i okolice

ciekawe i piękne domaniewice i okolice ciekawe i piękne domaniewice i okolice Drogi turysto dołącz do nas! Zapraszamy Cię w podróż po pięknych i ciekawych okolicach Domaniewic. Podążaj z nami według wskazówek zawartych w rymowankach. Uważnie

Bardziej szczegółowo

Spotkanie z Jaśkiem Melą

Spotkanie z Jaśkiem Melą Spotkanie z Jaśkiem Melą 20 października odwiedził nas Jasiek Mela najmłodszy zdobywca dwóch biegunów. Jednocześnie pierwszy niepełnosprawny, który dokonał tego wyczynu. Jasiek opowiedział o swoim wypadku

Bardziej szczegółowo

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! W samo południe 14 Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci! przed czytaniem 1. W internecie można znaleźć wiele rzeczy. W internecie, czyli właściwie gdzie? Opracujcie hasło INTERNET na podstawie własnych skojarzeń

Bardziej szczegółowo

Poszukiwanie skarbu. Liczba osób: 1 + 1. Opis

Poszukiwanie skarbu. Liczba osób: 1 + 1. Opis Poszukiwanie skarbu Liczba osób: 1 + 1. Opis Na dworze, w różnych miejscach (drzewa, krzaki, kamienie, kępki trawy), chowamy jakiś przedmiot. Zależnie od naszych intencji może to być rzecz znana dziecku,

Bardziej szczegółowo

wymarzony prezent Prezent Marzeń Lot awionetką

wymarzony prezent Prezent Marzeń Lot awionetką Pomysł na oryginalny wymarzony prezent i Uwielbiam zaskakiwać moich bliskich prezentami, ale równie mocno uwielbiam spełniać swoje marzenia. Stworzyłam nawet na blogu taką swoją listę marzeń (bucket list

Bardziej szczegółowo

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK Upadłam Nie mogę Nie umiem Wstać Sama po ziemi stąpam w snach Sama, samiutka próbuję wstać. Nie umiem Chcę się odezwać Nie wiem do kogo Sama tu jestem, nie ma nikogo Wyciągam

Bardziej szczegółowo

Za kołem podbiegunowym. O 12UTC notowano 30.5 C w Kevo (69 45 N), 29.7 C w Tanabru (70 12 N), 29.2 C było w Karasjok.

Za kołem podbiegunowym. O 12UTC notowano 30.5 C w Kevo (69 45 N), 29.7 C w Tanabru (70 12 N), 29.2 C było w Karasjok. Dziś jeszcze cieplej Za kołem podbiegunowym. O 12UTC notowano 30.5 C w Kevo (69 45 N), 29.7 C w Tanabru (70 12 N), 29.2 C było w Karasjok. Ponownie padły rekordy ciepła m.in. w Tromsø, gdzie temperatura

Bardziej szczegółowo

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Czy na pewno jesteś szczęśliwy? Mam na imię Kacper i mam 40 lat. Kiedy byłem małym chłopcem nigdy nie marzyłem o dalekich podróżach. Nie fascynował mnie daleki świat i nie chciałem podróżować. Dobrze się

Bardziej szczegółowo

The World Is Not Enough - Świat to za mało

The World Is Not Enough - Świat to za mało POLSKA => USA / ALASKA => KANADA => USA => MEKSYK => BELIZE => GWATEMALA => HONDURAS => GWATEMALA => SALWADOR => HONDURAS => NIKARAGUA => KOSTARYKA => PANAMA => KUBA => PANAMA KOLUMBIA => WENEZUELA The

Bardziej szczegółowo

Podróże Zakwaterowanie

Podróże Zakwaterowanie - Szukanie zakwaterowania Gdzie znajdę? Pytanie o wskazówki, jak znaleźć miejsce zakwaterowania... pokój do wynajęcia?... hostel?... hotel?... pensjonat oferujący zakwaterowanie ze śniadaniem?... plac

Bardziej szczegółowo

Spotkania uczniów Szkoły Podstawowej w Dobrej im. Polskich Olimpijczyków z działaczami Solidarności

Spotkania uczniów Szkoły Podstawowej w Dobrej im. Polskich Olimpijczyków z działaczami Solidarności Spotkania uczniów Szkoły Podstawowej w Dobrej im. Polskich Olimpijczyków z działaczami Solidarności Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte we wspomnieniach mojej babci W latach 70 tych nie było

Bardziej szczegółowo

oryginalny tekst i zdjęcia www.fao.org/food/photo_report

oryginalny tekst i zdjęcia www.fao.org/food/photo_report CHŁOPIEC MIESZKAJĄCY NA WZGÓRZACH MADAGASKARU OPISUJE SWOJE CODZIENNE OBOWIĄZKI, TROSKI I MARZENIA, ORAZ JAK TO SIĘ STAŁO, śe SZKOLNY OGRÓDEK TeleFood SPRAWIŁ, śe DZIECI CZĘŚCIEJ CHODZĄ DO SZKOŁY, LEPIEJ

Bardziej szczegółowo

KODEKSOWI WĘDROWNICZEMU

KODEKSOWI WĘDROWNICZEMU SCENARIUSZ FILMU POŚWIĘCONEGO KODEKSOWI WĘDROWNICZEMU Wyjdź w świat, zobacz, pomyśl pomóż, czyli działaj. AUTOR: ALEKSANDRA KRZYSIEK 1 Wysokie góry, wśród nich wije się wąska ścieżka, górski szlak, nie

Bardziej szczegółowo

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania.

Uprzejmie prosimy o podanie źródła i autorów w razie cytowania. Tytuł: Marzenie Franka Kupki Tekst: Anna Cwojdzińska Ilustracje: Aleksandra Bugajewska Wydanie I, lipiec 2012 Text copyright Anna Cwojdzińska Illustration copyright Aleksandra Bugajewska Uprzejmie prosimy

Bardziej szczegółowo

ZIMA BEZDROŻA LAPONII

ZIMA BEZDROŻA LAPONII ZIMA 2017-2018 BEZDROŻA LAPONII NIEPOWTARZALNA KRAINA Niewiele jest w Europie miejsc tak dziewiczych jak te, gdzie sroga natura pozwoliła mieszkańcom zachować ich tradycyjny sposób życia. Mało kto wie,

Bardziej szczegółowo

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie Szybciej poznaję ceny. To wszystko upraszcza. Mistrz konstrukcji metalowych, Martin Elsässer, w rozmowie o czasie. Liczą się proste rozwiązania wizyta w

Bardziej szczegółowo

Taniec pogrzebowy. Autor: Mariusz Palarczyk. Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: WOJTEK(19 lat) i ANDRZEJ,(55 lat) który pali papierosa

Taniec pogrzebowy. Autor: Mariusz Palarczyk. Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: WOJTEK(19 lat) i ANDRZEJ,(55 lat) który pali papierosa Taniec pogrzebowy Autor: Mariusz Palarczyk Cmentarz. Nadjeżdża karawan. Wysiadają 2 osoby: (19 lat) i,(55 lat) który pali papierosa Spogląda na puste miejsce na trumnę Szefie, tutaj? Ta, tutaj. Rzuca papierosa

Bardziej szczegółowo

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA

Stenogram Nr 10 VN :22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA Stenogram Nr 10 VN780040 6:22 6:38:30 MAMA SYLWIA KINGA TATA Sylwia: Mamo chodź (Sylwia pozostawiona sama w kuchni na wysokim foteliku na około 20 minut) Mama: Zjesz Sylwia, to przyjdę. Sylwia: Teraz przyjdź.

Bardziej szczegółowo

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta

Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta Wiersz Horrorek państwowy nr 3 Ania Juryta Nie wiem zupełnie jak to się stało, że w końcu zdać mi się to udało... Wszystko zaczęło się standardowo: Samo południe plac manewrowy... Słońce jak zwykle zaciekle

Bardziej szczegółowo

* * * WITAJCIE! Dziś jest niedziela, posłuchajcie. opowieści. do jutra! Anioł Maurycy * * *

* * * WITAJCIE! Dziś jest niedziela, posłuchajcie. opowieści. do jutra! Anioł Maurycy * * * WITAJCIE! Niedługo będzie Boże Narodzenie! Każdego dnia będziemy się razem przygotowywać na te Święta. Dziś poczęstujcie się tymi pysznymi cukierkami. WITAJCIE! Dziś jest niedziela, posłuchajcie 2.12 opowieści.

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 Wiesz jaka jest różnica między produktem a marką? Produkt się kupuje a w markę się wierzy. Kiedy używasz opowieści, budujesz Twoją markę. A kiedy kupujesz cos markowego, nie zastanawiasz się specjalnie

Bardziej szczegółowo

Wycieczka do Torunia. Wpisany przez Administrator środa, 12 czerwca :29

Wycieczka do Torunia. Wpisany przez Administrator środa, 12 czerwca :29 W dniach 7-9 czerwca udaliśmy się na kolejną integracyjną wycieczkę. Tym razem naszym celem była wizyta w mieście słynnego astronoma i piernikowym królestwie. Już wiecie gdzie byliśmy? Tak, to właśnie

Bardziej szczegółowo

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni

ROZDZIAŁ 7. Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni ROZDZIAŁ 7 Nie tylko miłość, czyli związek nasz powszedni Miłość to codzienność Kasia: Czy do szczęścia w związku wystarczy miłość? Małgosia: Nie. Potrzebne są jeszcze dojrzałość i mądrość. Kiedy dwoje

Bardziej szczegółowo

SPRAWOZDANIE Z PRAKTYKI

SPRAWOZDANIE Z PRAKTYKI SPRAWOZDANIE Z PRAKTYKI Pod koniec drugiego roku studiów licencjackich w Wyższej Szkole Turystyki i Hotelarstwa w Gdańsku miałem możliwość odbycia 3-miesięcznej płatnej praktyki w Bawariiw południowych

Bardziej szczegółowo

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta)

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta) TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta) Materiał prezentuje sposób tworzenia form trybu rozkazującego dla każdej koniugacji (I. m, -sz, II. ę, -isz / -ysz, III. ę, -esz) oraz część do ćwiczeń praktycznych.

Bardziej szczegółowo

ŁOWYŃ JGZ i 36 JGZ

ŁOWYŃ JGZ i 36 JGZ ŁOWYŃ 2012 89 JGZ i 36 JGZ 07.07 DZIEŃ 1 Na początku był chaos i z ciemności zrodził się świat A potem zuchy ze Szczepu 7 pojechały na obóz. Powitało nas słonko i pyszny obiadek (kapuśniak, ziemniaczki,

Bardziej szczegółowo

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Zaimki wskazujące - ćwiczenia Zaimki wskazujące - ćwiczenia Mianownik/ Nominative I. Proszę wpisać odpowiedni zaimek wskazujący w mianowniku: ten, ta, to, ci, te 1. To jest... mężczyzna, którego wczoraj poznałem. 2. To jest... dziecko,

Bardziej szczegółowo

OPIS TRASY. długość trasy. czas jazdy z odpoczynkami. czas jazdy bez odpoczynku. dostępność dla typu roweru. trudność kondycyjna. trudność techniczna

OPIS TRASY. długość trasy. czas jazdy z odpoczynkami. czas jazdy bez odpoczynku. dostępność dla typu roweru. trudność kondycyjna. trudność techniczna OPS TRASY długość trasy czas jazdy bez odpoczynku czas jazdy z odpoczynkami dostępność dla typu roweru trudność techniczna trudność kondycyjna 21,7 km 2 h 3h i 30 min trekingowy łatwa górski dla każdego

Bardziej szczegółowo

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY

Streszczenie. Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY Streszczenie MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY 8 Kleofas ma okulary! MIKOŁAJEK I JEGO KOLEDZY Mikołajek opowiada, że po przyjściu do szkoły on i wszyscy koledzy z klasy bardzo się zdziwili, gdy zobaczyli, że Kleofas,

Bardziej szczegółowo

Sokolica najbardziej znany szczyt i drzewo w Polsce

Sokolica najbardziej znany szczyt i drzewo w Polsce Sokolica najbardziej znany szczyt i drzewo w Polsce Chyba nie ma nikogo, kto by nie słyszał o Sokolicy czy nie widział zdjęcia rosnącej tam Sosny Reliktowej. W tym wpisie zabiorę Was na kolejny Pieniński

Bardziej szczegółowo

Towarzystwo Oświatowe Edukacja - Beskidy klas szóstych. Dzień 1

Towarzystwo Oświatowe Edukacja - Beskidy klas szóstych. Dzień 1 Dzień 1 Wyruszyliśmy z Łodzi około godziny 10.00. Jechaliśmy w stronę Śląska, do miejscowości Zabrze. Naszym pierwszym celem było Muzeum Górnictwa Węglowego zlokalizowane na terenach byłej Kopalni Węgla

Bardziej szczegółowo

Słowacki Raj Dzień 1 i 2

Słowacki Raj Dzień 1 i 2 Słowacki Raj 2013 Dzień 1 i 2 Kolejny wyjazd w rejon Słowackiego Raju traktowaliśmy dość poważnie. Poważnie mam na myśli przygotowania logistyczne łącznie z noclegiem i planowaniem tras. Na miejsce noclegu

Bardziej szczegółowo

Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne?

Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne? Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne? Można to łatwo wyjaśnić przy pomocy Edukrążków! Witold Szwajkowski Copyright: Edutronika Sp. z o.o. www.edutronika.pl 1 Jak wyjaśnić, co to jest niewiadoma?

Bardziej szczegółowo

Sprawozdania z wycieczki po Szlaku Piastowskim

Sprawozdania z wycieczki po Szlaku Piastowskim Wycieczka z cyklu: Szlak Piastowski W dniach 29 i 30 maja klasy 3a i 3b pojechały ze swoimi wychowawcami p. I. Wiącek i p. G. Ćwikła na wycieczkę, której trasa i nazwa wiążą się z dynastią Piastów: od

Bardziej szczegółowo

Poniżej znajdziemy podsumowanie najważniejszych kwestii

Poniżej znajdziemy podsumowanie najważniejszych kwestii Poniżej znajdziemy podsumowanie najważniejszych kwestii poruszanych w całej książce. Zrobiono to w formie listy praw i zasad dotyczących kotów i kocich zachowań. Poniższy spis warto sobie wydrukować i

Bardziej szczegółowo

ZAGUBIONA KORONA. Autor:,,Promyczki KOT, PONIEWAŻ NICZYM SYRENCE, W WODZIE WYRASTAŁ IM RYBI OGON I MOGLI PRZEMIERZAĆ POD WODĄ CAŁE MORZA I OCEANY.

ZAGUBIONA KORONA. Autor:,,Promyczki KOT, PONIEWAŻ NICZYM SYRENCE, W WODZIE WYRASTAŁ IM RYBI OGON I MOGLI PRZEMIERZAĆ POD WODĄ CAŁE MORZA I OCEANY. ZAGUBIONA KORONA Autor:,,Promyczki DAWNO TEMU W ODLEGŁEJ KRAINIE ŻYŁA SOBIE KRÓLEWNA LIZA ZE SWOIM KOTEM AKWARKIEM. BYŁA TO NIEZWYKŁA KRÓLEWNA I NIEZWYKŁY KOT, PONIEWAŻ NICZYM SYRENCE, W WODZIE WYRASTAŁ

Bardziej szczegółowo

TRZECIOKLASIŚCI W WARSZAWIE!!!

TRZECIOKLASIŚCI W WARSZAWIE!!! TRZECIOKLASIŚCI W WARSZAWIE!!! W DNIACH 27 29 CZERWCA 2015 UCZNIOWIE KLAS TRZECICH A-B-C-D WRZAZ Z WYCHOWAWCAMI POJECHALI NA WYCIECZKĘ DO WARSZAWY. Przeczytajcie recenzję Kingi z IIID, obejrzyjcie zdjęcia

Bardziej szczegółowo

Muzeum Wieloryba na Maderze

Muzeum Wieloryba na Maderze Muzeum Wieloryba na Maderze W miasteczku Caniçal, położonym już prawie na końcu wschodniej części wyspy znajduje się Muzeum Wieloryba. Dostaliśmy się tam komunikacją miejską, linią autobusową SAM. Należy

Bardziej szczegółowo

Program wycieczki do Londynu. 23-27 kwietnia 2013 rok. Szkoła podstawowa nr 28 z Oddziałami Integracyjnymi w Lublinie

Program wycieczki do Londynu. 23-27 kwietnia 2013 rok. Szkoła podstawowa nr 28 z Oddziałami Integracyjnymi w Lublinie Świat jest wspaniałą książką, z której Ci, co nigdy nie oddalili się od domu, przeczytali tylko jedną stronę Św. Augustyn Program wycieczki do Londynu 23-27 kwietnia 2013 rok Szkoła podstawowa nr 28 z

Bardziej szczegółowo

INSCENIZACJA OPARTA NA PODSTAWIE BAJKI CZERWONY KAPTUREK

INSCENIZACJA OPARTA NA PODSTAWIE BAJKI CZERWONY KAPTUREK Pobrano ze strony http://www.przedszkole15.com.pl/ INSCENIZACJA OPARTA NA PODSTAWIE BAJKI CZERWONY KAPTUREK Jest to bajka, która pomoże dzieciom zrozumieć, jak należy dbać o przyrodę i zachować się w lesie.

Bardziej szczegółowo

Mam jednak nadzieję, że te ćwiczenia Ci się przydadzą :)

Mam jednak nadzieję, że te ćwiczenia Ci się przydadzą :) Przygotowałam dla Ciebie trzy ćwiczenia, które mogą pomóc Ci pisać w oryginalny sposób. Niestety, każdy z nas inaczej postrzega oryginalność dlatego ja zajęłam się tylko tym, co udało mi się rozpracować.

Bardziej szczegółowo

Copyright 2015 Monika Górska

Copyright 2015 Monika Górska 1 To jest moje ukochane narzędzie, którym posługuję się na co dzień w Fabryce Opowieści, kiedy pomagam swoim klientom - przede wszystkim przedsiębiorcom, właścicielom firm, ekspertom i trenerom - w taki

Bardziej szczegółowo

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech

Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech Rok akademicki 2015/16 Leśnicka Łucja Kołodziej Alicja Kościelniak Stefania Bryniarski Wojciech Nazwisko i imię studenta Rok akademicki 2015/16 Nazwisko i imię studenta luucja@gmail.com a.e.kolodziej@gmail.com

Bardziej szczegółowo

AUDIO A2/B1 IDZIEMY NA ZAKUPY! (wersja dla studenta)

AUDIO A2/B1 IDZIEMY NA ZAKUPY! (wersja dla studenta) AUDIO A2/B1 IDZIEMY NA ZAKUPY! (wersja dla studenta) 1. Przed przeczytaniem proszę pomyśleć nad pytaniami i napisać odpowiedzi: 1. Czy lubisz robić zakupy? Co najczęściej kupujesz? Gdzie? 2. Co myślisz

Bardziej szczegółowo

WYBUCHAJĄCE KROPKI ROZDZIAŁ 1 MASZYNY

WYBUCHAJĄCE KROPKI ROZDZIAŁ 1 MASZYNY WYBUCHAJĄCE KROPKI ROZDZIAŁ 1 MASZYNY Witaj w podróży. Jest to podróż matematyczna oparta na historii mojej, Jamesa, która jednak nie wydarzyła się naprawdę. Kiedy byłem dzieckiem, wynalazłem maszynę -

Bardziej szczegółowo

Dzień z życia... ...wytwórcy lamp w Ugandzie Wasswy Issa.

Dzień z życia... ...wytwórcy lamp w Ugandzie Wasswy Issa. Dzień z życia......wytwórcy lamp w Ugandzie Wasswy Issa. Rozpoczyna się zwyczajny dzień pracy Wasswy. Trwa właśnie pora deszczowa, a chmury na niebie wskazują, że w każdej chwili może zacząć padać. Wokół

Bardziej szczegółowo

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2 (Redaktor) Witam państwa w audycji Blisko i daleko. Dziś o podróżach i wycieczkach będziemy rozmawiać z gośćmi. Zaprosiłem panią Iwonę, panią Sylwię i pana Adama, żeby opowiedzieli

Bardziej szczegółowo

Wycieczka do Karpacza

Wycieczka do Karpacza Dnia 9 maja uczniowie klas IV VI wyjechali na trzydniową wycieczkę do Karpacza. Opiekowały się nimi p. Lidka Wojciechowska, p. Ksenia Jańska, p. Dominika Małolepsza oraz p. Lidka Mucha, mama Julki i Fabiana.

Bardziej szczegółowo

Sprawozdanie z praktyk

Sprawozdanie z praktyk Sprawozdanie z praktyk L O N D Y N, 1 0-2 3. 0 4. 2 0 1 6 K ATA R Z Y N A W O Ź N I A K I I T O T Sprawozdanie z 2-tygodniowych praktyk, odbytych 10-23.04.2016r. w Londynie w ramach projektu Doświadczenie

Bardziej szczegółowo