MManager. chmura. Informatyczna. Comeback. analogowego. Binkofskim Dyrektorem działu Business ss & Marketing Organization Microsoft w Polsce

Transkrypt

1 h Listopad (11/2010) chmura Comeback analogowego Cena 9,80 (w tym 7% VAT) Informatyczna brzmienia Rozmowa z Ronaldem Binkofskim Dyrektorem działu Business ss & Marketing Organization Microsoft w Polsce MManager na ka de czasy KONRAD JASKÓŁA PREZES POLIMEX-MOSTOSTAL Nr. ind

2

3

4

5

6 Listopad 2010ZAWARTOŚĆ MANAGER 360 O RONALD BINKOFSKI INFORMATYCZNA CHMURA STR. 20 Konrad Jaskóła str. 26 prof. Edmund Phelps str. 32 Ad van Tiggelen str. 54 Zbigniew Tomasz Paszkowicz Jaroń, Maciej Dworniak, str. 36 Grzegorz Stabiński str. 26 Comeback analogowego brzmienia str. 64 Piotr Zmelonek str. 58 BIZNES DZISIAJ 10 Andrzej Nierychło: Nikt wam tyle nie da, ile my obiecamy 12 Wiktor legowicz: Suwerenność? 14 Wojciech Giełżyński: Do Raju ścieżka kręta 16 Andrzej Mroziński: Piwny Disneyland 18 Dariusz Jarosz: Meandry giełdowej oferty MANAGER Ronald Binkofski: Informatyczna chmura RYNEK 26 Konrad Jaskóła: Manager na każde czasy 32 Kryzys według Phelpsa 36 Zbigniew Paszkowicz: Inwestycja XXI wieku 40 Kontrola za spiżową bramą 42 Paryż sprzedaje pałace 46 Metropolie stresu 48 Jan Maciejewicz i Borys Stokalski: Analiza przyszłości LUDZIE 54 Ad van Tiggelen: Krajobraz po kryzysie 58 Piotr Zmelonek: Cóz tam, panie w Polityce? INWESTYCJE 64 Comeback analogowego brzmienia 66 Heinz Lichtenegger: Magia dźwięku 70 Milan Weber: Czarna płyta znów się kręci RAPORT 74 Wirtualne biura 76 Luksus na wysokości NAUKA 78 Jim Cathcart: Motywacja czyni cuda TECHNOPOLIS 84 Mercedes w Paryżu JUST QUALITY 87 Dobre rady Obieżyświata 88 Jarosław Chrobociński: Restaurator na Halreyu 91 Po horyzont 92 Utrzymać kurs 94 Konstruktorowi w hołdzie 95 Marek Pluciński: Salony luskusu 96 Wojciech Strojny 97 Władysław Meller 98 Restauracja z nagrodami 101 Sztuka fuzji 103 Piotr Miszczuk: Kariera Hublot DUTY FREE 105 Brzuchomówca: Sentyment marynistyczny 105 Mariusz Gzyl: Dylematy Vincenta 6 listopad 2010

7 Kiedy sprawy firmy przybierają niespodziewany obrót... Ergo Hestia. Jestem pewien nowoczesna oferta kompetentni specjaliści sprawny serwis szybka likwidacja szkód * * opłata zgodna z cennikiem operatora

8 Opinie: M BIZNES DZISIAJ 1 Pionkowskie Zakłady Produkcji Specjalnej chcą przejąć winylową schedę po tamtejszym Pronicie. Ponownie wydadzą płyty z ubiegłych dziesięcioleci, m.in. Krzysztofa Komedy, Czesława Niemena, grup Breakout i Trzy Korony. Ktoś bystry zauważył chyba, że Polacy zatęsknili za winylem. Metro sierpień Gdy większość Polaków sprzedawała płyty, ja zacząłem je skupować. Niektóre egzemplarze dojrzewały, jak dobre wino. Krzysztof Nieporęcki, właściciel warszawskiego sklepu płytowego Hey Joe EDYTORIAL Redaktor naczelny Winylowa inwestycja Jak powstają kolekcje o poważnej wartości inwestycyjnej? Ich opokę stanowią nie tyle zaangażowane środki, co raczej cierpliwość i wierność. Brzmi to zaskakująco, ale praktyka pokazuje, że tak właśnie powstają prawdziwe fortuny. Najlepiej sprawdza się to w przypadku sztuki współczesnej. Ktoś, kto 20 lat temu za 200 dolarów kupił obraz Tadeusza Kantora, dziś ma dzieło warte 200 tys. zł Podobnie wygląda to w przypadku audio. Sam kolekcjonuję płyty od wielu lat i kiedy pojawił się standard CD, lekkomyślnie wyzbyłem się białych kruków na czarnych krążkach. Gdybym chciał je dziś odkupić, wydałbym fortunę. Żałuję, że nie posłuchałem znajomych kolekcjonerów, którzy już wówczas mówili: PIOTR CEGŁOWSKI winyl oznacza audiofilskie brzmienie, a CD tylko niezbyt udaną namiastkę. Niestety, przyznałem im rację dopiero po kilku latach, kiedy kupiłem sprzęt z wyższej półki i zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem rozstając się z longplay ami. W tym wydaniu nasz dział Inwestycje wypełniają materiały o triumfalnym powrocie analogowego brzmienia, o czym mówią wybitni gracze tego rynku. Dzięki cierpliwości i wierności zajmują się tym, co naprawdę kochają, zarabiając przy tym duże pieniądze. To naprawdę wielkie szczęście móc połączyć hobby z pracą oraz umiejętnością budowania niepowtarzalnych kolekcji. 3 Żaden nowy nośnik nie jest w stanie powtórzyć jakości dźwięku winylu, który brzmi zupełnie inaczej niż CD czy MP3. Ma swoją miękkość, oddaje większą głębię basu. To daje taki ciepły, tłusty beat. Malik, didżej, SingleDread Sound System. 4 Fani płyt winylowych zaczynają mieć powody do radości, bo ich historia zatoczyła pełne koło i dziś są na nowo odkrywane przez młode pokolenie. Jesteśmy świadkami muzycznego odrodzenia. Mam nadzieję, że tym razem czarne płyty zostaną z nami na dłużej. tr!ne internetowy komentarz Redaktor naczelny Piotr Cegłowski p.ceglowski@managermba.pl Zast. red. naczelnego Tomasz Miarecki t.miarecki@managermba.pl Sekretarz redakcji Grzegorz Stech g.stech@managermba.pl Dyrektor artystyczny Maja Hałko m.halko@managermba.pl Rynek Leszek Cieloch l.cieloch@managermba.pl Inwestycje Piotr Stefański p.stefanski@managermba.pl Ludzie Andrzej Mroziński a.mrozinski@managermba.pl Nauka Grzegorz Dąbrowski g.dabrowski@managermba.pl Technopolis, Just Quality Barbara Grabowska b.grabowska@managermba.pl Felietony, komentarze Wojciech Giełżyński, Mariusz Gzyl, Dariusz Jarosz, Andrzej Nierychło Korespondenci zagraniczni Cezary Stolarczyk (USA), Günter Starzinger (Austria), Oliver Stollorcz (Niemcy) Dział foto Tomasz Kuczyński t.kuczynski@managermba.pl Mariusz Szachowski m.szachowski@managermba.pl Studio Krzysztof Krawczyk k.krawczyk@managermba.pl Siedziba redakcji ul. Srebrna 3 lok Warszawa tel./fax: CEO & Dyrektor biura reklamy Jarek Dotka j.dotka@managermba.pl Reklama Mariusz Malinowski kom m.malinowski@managermba.pl Krzysztof Łabuszewski kom k.labuszewski@managermba.pl Joanna Biedrzycka kom j.biedrzycka@managermba.pl Paulina Stec kom p.stec@managermba.pl Patrycja Żach kom p.zach@managermba.pl Wydawnictwo Business Magazine Manager ul. Zagorzycka Warszawa biuro@managermba.pl Management Business Association Prezes Maciej Siembieda m.siembieda@managermba.pl 8 listopad 2010

9

10 M BIZNES DZISIAJ FELIETON Nikt wam tyle nie da, ile my obiecamy KAMPANIA PRZED WYBORAMI LOKALNYMI TRWA W NAJLEPSZE. JA JEDNAK JUŻ W TEJ CHWILI OGŁASZAM, OTWIERAM, PODSUMOWUJĘ I ZAMYKAM JEDNOOSOBOWY PLEBISCYT POD HASŁEM GRUSZKI NA WIERZBIE, POŚWIĘCONY WYSZUKIWANIU NAJBARDZIEJ DĘTEJ, A ZA TO NAJMNIEJ SENSOWNEJ OBIETNICY WYBORCZEJ. Jury, po starannym rozważeniu zgłoszonej kandydatury, postanowiło przyznać nagrodę Zgniłej Gruszki na Spróchniałej Wierzbie. Otrzymuje go, nieznany niestety z nazwiska, tytan intelektu, który podpuścił ministra infrastruktury do ogłoszenia akurat teraz pewnej koncepcji. A oto uzasadnienie werdyktu. Zamość to piękne miasto, istna perła renesansowej urbanistyki i architektury, ostatnio coraz bardziej zadbane i wypieszczone. Jego walory podnosi atrakcyjne krajobrazowo sąsiedztwo, a zwłaszcza urokliwe Roztocze, wciąż jeszcze nie zadeptane przez turystów. Zamość ma jednak takiego pecha (może szczęście), że trudno doń dotrzeć. Leży nieco z boku i z zewsząd tu daleko. Jazda samochodem po kraju do przyjemności, jak wiadomo, nie należy. Zaś pociągiem już od roku do Zamościa dojechać nie można, bo nie jeżdżą. A i wcześniej nie było wiele lepiej. Kolejarze zastosowali tu bowiem swoją ulubioną metodę. Najpierw doprowadzili wiodące w tym kierunku torowiska do stanu śmierci technicznej. To spowodowało, że jazda pociągiem przeszła do kategorii sportów ekstremalnych i ludzie przestali korzystać z coraz wolniej i coraz rzadziej kursujących składów. Wtedy kolej zamknęła wszystkie relacje pasażerskie w tych stronach, no bo przecież utrzymywanie połączeń wożących powietrze to by była jaskrawa niegospodarność. Koniec końców, Zamość jeszcze niedawno ośrodek rangi wojewódzkiej jest dzisiaj bodaj największym miastem w kraju, do którego nie można dojechać pociągiem. Kłopot to tyleż dla turystów, ile dla mieszkańców, chcących dojechać do szkół, zakładów pracy itp. Ta plama na honorze społeczności i władz lokalnych sprawiła, że podjęto działalność epistolograficzną i przez cały rok zasypywano wszystkich kolejowych bogów i świętych wnioskami o przywrócenie połączeń. Odpowiedzią było tylko wyniosłe milczenie. I oto, w połowie września, minister infrastruktury wyskoczył znienacka z obietnicą, że, oczywiście, kolej w Zamościu będzie i to uwaga, uwaga! nie byle jaka. Będzie to od razu kolej szybka, co tam najszybsza z możliwych. Plan jest bowiem taki, że gdy tylko ruszą superszybkie pociągi trasą tak zwanego Ygreka, czyli z Warszawy, przez Łódź, do Wrocławia i Poznania, a następnie, gdy do podobnych parametrów doprowadzone zostaną szlaki na Śląsk i do Krakowa, to kształtująca się sieć polskiego TGV będzie rozszerzana nadal, w stronę Niemiec z jednej strony i Ukrainy z drugiej. Czyli z Ygreka zrobi się jakiś chiński hieroglif. A najsensowniejsza trasa ze stolicy na Ukrainę musi biec przez Zamość. Tak więc piękna obietnica padła. A jaki ma sens? Sam Ygrek ugrzązł na razie na etapie wstępnych, czy nawet przedwstępnych prac studialnych i jego budowa wcale nie jest jeszcze pewna. Oficjalnie, pierwsze pociągi mają wyjechać na tory w 2020 roku. Czy ktoś zna choćby jeden terminowo zrealizowany projekt tego typu? Poślizgi przy budowie szybkich kolei zaliczyli lepsi i bogatsi od nas. 2025? 2030? Oby. ANDRZEJ NIERYCHŁO dziennikarz TV Biznes, wieloletni szef Pulsu Biznesu Ewentualna odnoga na Ukrainę to w tej chwili bardzo, bardzo luźny pomysł. Czy będzie wystarczająco dużo pasażerów, by uzasadnić taką wielomiliardową inwestycję? Czy Ukraina w ogóle wie o takiej koncepcji, jest zainteresowana i ma finansowe oraz techniczne możliwości? A jeśli nawet pojawią się w Zamojskiem pociągi mknące km na godzinę, to czy będą się chciały tu zatrzymać, czy może wyhamują dopiero we Lwowie, albo i w Kijowie? O terminach aż strach myśleć, bo to zupełna futurologia. Ci, którzy nie mają dzisiaj jak dojechać do szkoły, będą już wówczas rozważać uroki emerytury. Wybory wyborami, ale trochę to przykre, że najpierw daje się ludziom prztyczka w nos, a później za ten nos wodzi. Zgniła Gruszka na Spróchniałej Wierzbie, bez dyskusji. Andrzej Niedrychło 10 listopad 2010

11

12 M BIZNES DZISIAJ FELIETON Suwerenność? PROPONUJĘ KOLEJNE SPOTKANIE Z PANEM JÓZEFEM SLUŻAŁKIEM EKONOMISTĄ Z AUSTRALII. JEGO POGLĄDY NA RZECZYWISTOŚĆ EKONOMICZNĄ SĄ NIEJEDNOKROTNIE ZASKAKUJĄCE, ALE TEŻ DAJĄCE WIELE DO MYŚLENIA. NIE ZGADZAM SIĘ Z TYM, CO PRZECZYTAMY PONIŻEJ, ALE WARTO WIEDZIEĆ, ŻE I TAKIE POGLĄDY MAJĄ SWOICH ZWOLENNIKÓW. Zradością możemy powiedzieć, że żyjemy w państwie suwerennym. Jeżeli z radością, to warto przytoczyć decyzję angielskiego sądu z XVII wieku: The court ruled that it was the sovereigns sole prerogative to create the money of the realm. What the sovereign declared to be money was money and it was treason for anyone else to create it. Sąd orzekł, że tworzenie wybijanie, wtedy nie było banknotów pieniądza królestwa było wyłącznie uprawnieniem suwerennego władcy. Cokolwiek władca określił jako pieniądz stanowiło pieniądz i zdradą stanu było tworzenie go przez kogokolwiek innego. A nasi politycy oddali emisję pieniądza w ręce obcych banków, zadłużyli kraj i dalej twierdzą, że jesteśmy państwem suwerennym. A jak to jest w państwie suwerennym? W każdym państwie suwerennym rząd informuje obywateli o zadłużeniu całego państwa, o możliwości spłacenia długu, no i o tym, kto jest wierzycielem. Natomiast w państwie zglobalizowanym dług i wierzyciele są otoczeni tajemnicami korporacyjnymi. Ale prof. Balcerowicz informuje nas o długu. O jakim długu? Tylko o długu publicznym, który wynosi ok zł na mieszkańca. Zadłużenie kraju jest wielokrotnie wyższe. Polityk i bankier wie, jak okłamywać naród manipulując ćwierćprawdami. Gdyby Polska była państwem suwerennym, to dziennikarze przypominaliby politykom słowa Rothschilda: I care not what PUPPET is placed upon the throne of England WIKTOR LEGOWICZ autor jest publicystą ekonomicznym radiowej Trójki to rule the Empire on which the sun never sets. The man who controls Britains money supply controls the British Empire and I control the British money supply. Jest mi obojętne, jaka marionetka jest postawiona na angielskim tronie, aby rządzić imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce. Człowiek, który kontroluje podaż pieniądza, kontroluje Imperium Brytyjskie. A ja kontroluję podaż brytyjskiego pieniądza. I kilka lat później: Let me issue and control a nation money and I care not who writes its laws. Pozwólcie mi wypuszczać i kontrolować narodowe pieniądze (chełpił się Rothschild), a wtedy nieważne będzie dla mnie, kto pisze ustawy. A prezydentowi słowa prezydenta Johna Adamsa: There are two ways to conquer and enslave a nation. One is by the swords. The other is by DEBT. Conquest by debt can occur so silently and insidiously that the conquered dont even realize they have new master. Są dwa sposoby podbicia, opanowania i ujarzmienia narodu. Jeden to szabla, a drugi przez zadłużenie. Opanowanie przez zadłużenie potrafi wydarzyć sie w sposób tak wyciszony i podstępny, że podbici nawet nie zdają sobie sprawy, że mają nowych panów. Wygląda na to, że już jesteśmy w gronie niewypłacalnych dłużników. Na tym właśnie polega GLOBALIZA- CJA. No i co nas teraz czeka? No to po kolei. Nasze służby specjalne wojsko i policja dostaną się na listę płac instytucji globalizacyjnych. I wtedy będziemy już państwem całkowicie zglobalizowanym, czyli zadłużonym, bezbronnym, z całym majątkiem narodowym w rękach obcego kapitału i pod kontrolą instytucji globalizacyjnych. To brzmi, jak 4 rozbiór Polski. To już się dokonuje na naszych oczach. Dziś Instytucje Globalizacyjne stosują metody bezprawne. Tu prym wiodą szakale i ekonomiści specjaliści od brudnej roboty, oni korumpują polityków. A na brudną robotę odpowiada się podobnymi metodami. Przesadna kontrola zachęca do bohaterstwa, a globalna kontrola do samobójstwa. A co by było, gdyby znalazł się w Sejmie jeden odważny polityk i powiedział coś o tym? Odważnych ludzi nie brak w Polsce. Wiktor Legowicz 12 listopad 2010

13

14 M BIZNES DZISIAJ FELIETON Do Raju ścieżka kręta TO MIŁE, WRĘCZ RADOSNE, TO ISTNY FRENET, ŻE ŚWIAT SIĘ STOPNIOWO UŁADZA I STABILIZUJE! ETA już zaniechała terroryzmu, liczy na to, że krok po kroku Hiszpania i tak się rozpadnie, jak swego czasu Jugosławia, i osobno zaistnieją Katalonia, Kraj Basków, Kastylia, może jeszcze Galicja i Andaluzja, a na dokładkę będzie Andora. Belgia też się rozpada wolniej niż pragnęli Flamandowie, bo co zrobić z tą francuską Brukselą? Podzielić ją murem jak Berlin swego czasu, czy może uczynić Wolnym Miastem i stolicą Unii Europejskiej? Nawet Tamilowie na Cejlonie przykucnęli, odłożyli bomby jedynie talibowie (z małej litery, bo to nie naród, tylko gang) nadal podgryzają Największe Mocarstwo, a i nas przy okazji... Idzie ku lepszemu. Fukuyama, który wróżył koniec świata i koniec człowieka, najwyraźniej zmądrzał i już nie jest super-ultra-liberałem, rozumie, że państwo bywa od czasu do czasu potrzebne do poprawienia gospodarki. Zaś jego zapiekły rywal, zwolennik interwencjonizmu Huntington, troszkę się zliberalizował i wspólnie, na dokładkę z Barberem, Stiglitzem i Rifkinem szukają jakiejś optymalnej Trzeciej Drogi. Co do tej pory najlepiej się udało panu Lee Kuan Yew, premierowi małego państwamiasta Singapuru, który idealnie zgrał liberalizm z paternalizmem i autorytaryzmem, czyniąc z tej byłej bazy morskiej Wielkiej Brytanii jedno z najbogatszych państw świata. Bo posłuchał Keynesa... Za jego przykładem poszedł najbliższy sąsiad, premier Malezji Mahathir, którego kraj poprzednio eksporter konserw rybnych, stał się największym na świecie producentem... elektronicznych półprzewodników. Już nawet pan profesor Leszek Balcerowicz przestał drwić, że Trzecią Drogą można iść jeno do Trzeciego Świata, odkąd nie tylko Chiny, ale też, Indie i Brazylia zaczęły się od zaułków Trzeciego Świata wyłaniać na autostrady świata pierwszego, a dumna Europa pomaleńku schodzi na boczne tory, zaś niektóre jej peryferie jak Grecja schodzą na psy. Tylko Polsce nic nie grozi, póki co, bo stała się zieloną wyspą na mapie Europy i w całej naszej Unii jako jedyna ma dodatni PKB, podciągając za sobą Niemcy, które niedawno jeszcze zdawały się być superpotęgą gospodarczą. A teraz zazdroszczą nam, tej Polsce niedocenianej. Niestety! Jak nie ma róży bez kolców, tak nie ma też kraju bez dziwacznych obsesji. Polska też nie jest wyjątkiem. Niby idzie nam coraz lepiej, nasi turyści masowo jeżdżą nawet do Tajlandii, gdzie panienki są wyjątkowo ładne i miłe, nasza złotówka jest już niemal twardą walutą, a stocznie stały nam się zbędne nie tylko do budowy statków, ale i do strajkowania aliści nie oznacza to, że możemy spokojnie patrzeć w przyszłość. Niestety! Rozpłomieniła się wojna polsko-polska i nic nie wskazuje na to, by miało rychło dojść do pokoju polskopolskiego! A jak do tej wojny doszło? Dobre pytanie! Otóż Polacy dzielą się na złych i dobrych. Złymi, których jest więcej, są ci, co nie słuchają Pana Prezesa Jarosława, a dobrymi ci, co padają przed nim plackiem, jak to czynił jego brat, Prezydent i autentyczny Lechita Panie, świeć nad Jego duszą! Aliści wielkość Pana Jarosława jest obciążona brzemieniem złej przeszłości. Jarosław to typowe imię ruskie! Encyklopedia Powszechna Orgelbranda z 1900 roku wylicza tuzin książąt ruskich Jarosławów: Jarosław Mądry, który wojował z Pieczyngami, Jadźwingami, Litwinami i Mazurami; WOJCIECH GIEŁŻYŃSKI autor 66 książek i kilku tys. artykułów, promotor wielu pokoleń dziennikarzy Jarosław Jaropełkowicz, który napadał na Polskę, ale pobił go Krzywousty; Jarosław Krasny, który rządził Wołokiem i Perejesławem; Jarosław Romanowicz, który panował spokojnie pod opieką Chana; Jarosław Wszewołodowicz, okrutny już jako nastolatek; Jarosław Aleksandrowicz, który panował w Rościsławiu; Jarosław Atanazy, który żył i zmarł w Moskwie; Jarosław III Atanazy, Książę Twerski i Nowogrodzki; Jarosław Świętopełkowicz, wsławiony wyprawami na Połowców i Jadźwingów; Jarosław Izasałowicz, wygnany z Nowogrodu, bo był niedołężny; Jarosław Ostromysł, który spalił kilka grodów w księstwie Łuckim; Jarosław Włodzimierzowicz, który walczył ze wszystkimi sąsiadami! Polakiem był jedynie Jarosław Bogorja, arcybiskup gnieźnieński; ten, zanim oślepł, słuchał się swych kanoników i prałatów, a jego raczej nie słuchał nikt z taką pilnością, jak Jarosław Wielki słucha Ojca Rydzyka. Wojciech Giełżyński 14 listopad 2010

15 BOUTIQUE HUBLOT WARSAW Plac Piłsudskiego Warszawa tel fax Hublot TV on: Hublot TV on:

16 M BIZNES DZISIAJ Wszystko zaczęło sie przed 200 laty, kiedy to z okazji ślubu bawarskiego księcia Ludwika i jego wybranki księżniczki Therese von Sachsen-Hildburghausen odbyły się wyścigi konne. I to jest geneza największego na świecie piwnego festynu ludowego. Pierwotny sportowy charakter festynu dawno już uległ zmianie i obecnie jest maszyną do zarabiania pieniędzy; maszyną jakże niezawodną i doskonałą. Przez 16 dni trwania Oktoberfest, który de facto rozpoczyna się we wrześniu ze względu na pogodę Monachium staje się stolicą międzynarodowego opilstwa. W tym roku do stolicy Bawarii zjechały miliony miłośników bursztynowego trunku. Ale raczyli się nie tylko świetnym Paulanerem czy Austinerem, ale także serwowanymi w namiotach typowymi bawarskimi potrawami, wśród których królują bratwursty (kiełbaski z grilla), białe kiełbaski bawarskie, golonki, pieczenie wieprzowe i kurczaki z grilla. Gastronomiczna lista bawarskich przysmaków jest przebogata i wszystkie one pasują jak ulał do znakomitych piw, jakby na miarę szytych do tych dań. Oktoberfest można lubić lub też nie, ale Bawarczykom udało się stworzyć, wykreować i wypromować imprezę światową, promującą Freistadt Bayern oraz lokalne wyroby. Na wstępie należy pochylić czoło nad perfekcyjną niemiecką organizacją imprezy. Jak w parę minut w olbrzymim tłumie znaleźć wolny stolik? Tutaj to się naprawdę udaje. Wiem sporo o sposobie funkcjonowania gastronomii i chylę czoła nad niemiecką maszyną organizacyjną. U nas to mogłoby się udać chyba tylko w Wielkopolsce. Peryferia igrzysk piwnych są zdecydowanie mniej ciekawe. Trzeszczą w szwach lotniska monachijskie i dworce, hotele podnoszą ceny za nocleg, ale kasa brzęczy na okrągło. Nie zna życia ten, kto nie przeżył Oktoberfest głosi niemieckie porzekadło. Tymczasem dla monachijczyków Oktoberfest to nieznane pojęcie. Idziemy na Piwny Disneyland OD 200 LAT NA THERESIENWIESE W MONACHIUM SPOTYKAJĄ SIĘ MIŁOŚNICY ZŁOCISTE- GO NAPOJU. NA POCZĄTKU BYŁA TO IMPREZA LOKALNA DLA BAWARCZYKÓW, A DZIŚ JEDEN Z NAJLEPIEJ ROZPOZNAWALNYCH ŚWIATOWYCH EVENTÓW OKTOBERFEST. Andrzej Mroziński pozdrawia z Oktoberfest FELIETON Wiesen tak Bawarczycy nazywają festyn. Oni idą na pole, łąkę, tak jak przed 200 laty. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że w 2010 roku na monachijskie pola przyjdzie 6,4 miliona ludzi i wypije takie ilości piwa, że normalnym ludziom w głowie się to nie mieści. Z jednej strony marketing, niezwykle skuteczny i udany. Z drugiej, przepychanka z siłami porządkowymi, dostępem do publicznych toalet, a piwo ma do siebie, że wymaga od czasu do czasu odwiedzenia toalety Kolorowe lampiony, wszędobylskie wesołe miasteczko powoduje, że nawet w zmęczonej kryzysem Republice Federalnej zapomina się na moment o problemach. Bo skoro zarabiamy miliardy na turystyce, samoloty latają tam i z powrotem do Japonii, Australii czy Nowej Zelandii (ci goście należą do najtrudniejszych) to jest prawdziwy biznes. Odpust piwny tak należy nazywać, według mnie, ten rodzaj eventu, przynosi jego organizatorom dochody porównywalne budżetom rocznym krajów rozwijających się Wyścigi końskie, które też wpisały się w genezę Oktoberfest, do tej pory mają swój mały akcent w tzw. tradycyjnej części opilstwa. A pierwsze wrażenie przybysza z Polski: niesamowity ścisk, pośpiech i pomimo niemieckiej czystości, wszędobylski zapach, a raczej fetor uryny Pomimo że imprezę chroni tylko 300 policjantów i setki ochroniarzy, nie zdarzają się zbyt często wybryki. W tym roku odnotowano jedną próbę gwałtu. Natomiast pełne ręce roboty ma bawarski Czerwony Krzyż, pogotowie i służby cywilne. Prym wiodą goście z Australii, Nowej Zelandii i Japonii, zresztą ci ostatni uznani, jak i ich samochody, za małolitrażowych. Obecni na imprezie przedstawiciele Grupy Żywiec z rozrzewnieniem wspominali, że od lat podobne święto piwa chcą urządzić w Polsce. Konsumpcja piwa rośnie, pozostaje dogadanie się z włodarzami piwnych regionów. Może warto zorganizować taką imprezę np. na warszawskich Polach Mokotowskich? Będzie taniej, łatwiej, bardziej swojsko i, co ważne, bliżej do domu. Inspiracja jest doskonała Oktoberfest to megabiznes. Dokładne liczby są skrzętnie ukrywane przed mediami, ale chyba też przed fiskusem. Tu nie ma rachunków, tu są zapiski Wiadomo jednak, że w porównaniu do roku 2009 obroty wzrosły o 15 procent, przekroczyły magiczną cyfrę 1 mld euro. To gigantyczna progresja. Zwłaszcza w czasach kryzysu. To też sukces samonakręcającej akcji marketingowej. Sprzedano ponad 7 milionów litrów piwa, zanotowano 6,4 mln gości. A M 16 listopad 2010

17 Dzięki dostępowi do a w telefonie zawsze wiesz, co się dzieje w Twojej firmie. Skorzystaj z łatwej w instalacji usługi. Teraz Nokia Mail za 19,90 zł + VAT tylko w Orange dla Firm. Wybierz elegancki telefon Nokia N97 mini już od 1 zł + VAT. Zapraszamy na

18 M BIZNES DZISIAJ FELIETON Meandry giełdowej oferty NO I DOCZEKALIŚMY SIĘ. WARSZAWSKA GIEŁDA PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH BĘDZIE NOTOWANA A NA WARSZAWSKIEJ GIEŁDZIE PAPIERÓW WARTOŚCIOWYCH. CO PRAWDA NIE JEST TO INNOWACYJNE NE PRZEDSIĘWZIĘCIE BO AKCJE ZAGRANICZNYCH PLATFORM TRANSAKCYJNYCH SĄ JUŻ OD WIELU LAT W PUBLICZNYM OBROCIE ALE ZAWSZE LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE. Większość ekspertów i analityków twierdzi, że na papierach GPW będzie można zarobić. Historia bowiem podpowiada, że za granicą można było na tego rodzaju papierach zarobić, więc dlaczego u nas miałoby być inaczej. Rzesze drobnych inwestorów już zaczynają ekscytować się przyszłymi zyskami, a wszyscy pracujący przy ofercie doradcy już przeliczają zyski. Ja z poczucia obywatelskiej odpowiedzialności postanowiłem zapoznać się z dokumentem zwanym prospektem emisyjnym, by ocenić czy jest o co się bić z punktu widzenia prostego dawcy kapitału. Więc wchodzę na stronę na zakładkę z prospektem i klikam w link kliknij tutaj, po czym pojawia się strona testująca moją inteligencję, odporność oraz wiedzę dotyczącą mojego pochodzenia oraz miejsca obecnego przebywania. Zaczynam czytać: Informacje do których dostęp umożliwia ta strona internetowa są przeznaczone wyłącznie dla osób, które nie są rezydentami Stanów Zjednoczonych oraz które nie są w Stanach Zjednoczonych fizycznie obecne. Spoko, nie ma mnie tam, więc czytam dalej, czyli brnę przez szereg zastrzeżeń w stylu, że nie dla Amerykańców te nasze cenne papiery. Potem przechodzę do innej szerokości geograficznej, bo okazuje się, że W jakimkolwiek państwie członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego, które implementowało Dyrektywę 2003/71/WE ( Dyrektywa Prospektowa ), informacje, do których dostęp umożliwia ta strona są skierowane i przeznaczone wyłącznie do inwestorów kwalifikowanych w danym państwie członkowskim, w rozumieniu Art. 2(1) DARIUSZ JAROSZ prezes Martis CONSULTING, wieloletni prezes i redaktor naczelny Gazety Giełdy Parkiet (e) Dyrektywy Prospektowej ( Inwestorzy Kwalifikowani ). Oblałem się lekkim potem próbując sobie przypomnieć czy jestem kwalifikowany, czy też nie. A dalej też nie było lepiej, bo: Ta strona internetowa jest przeznaczona w Zjednoczonym Królestwie jedynie dla osób, które (i) posiadają profesjonalne doświadczenie w inwestowaniu i które spełniają wymogi artykułu 19(5) Rozporządzenia z 2005 r. do Ustawy o Usługach itp., itd., czyli ogólnie rzecz biorąc do tzw. Uprawnionych. Definicji Uprawnionego nie będę przytaczał, bo już byłem wystarczająco przejęty i zmęczony. Dojechałem do końca tego elaboratu, gdzie należało wybrać państwo i kliknąć akceptuję. A ponieważ nie było instrukcji, po jaką cholerę mam klikać w nazwę państwa drżącymi rękami z rozwiniętej listy zawierającej wszystkie państwa świata wybrałem Bhutan, bo zawsze chciałem tam jechać, gdyż cywilizacja tam jeszcze podobno nie dojechała. Walnąłem w akceptuję i zostałem wyrzucony ze strony, czyli z przyjemności zapoznania się z prospektem gdyż ukazał się komunikat Oświadczyli Państwo, że nie znajdują się na terytorium Europejskiego Obszaru Gospodarczego lub nie spełniają innych kryteriów wymaganych do uzyskania dostępu do niniejszej strony internetowej. W związku z powyższym niestety nie możemy udostępnić Państwu niniejszych materiałów. No nieźle, po pierwsze w Bhutanie mówią po polsku a po drugie dlaczego niby oni mieliby kupować nasze cenne akcje. Obejdziemy się bez inwestorów z Bhutanu podobnie jak z innych nieunioeuropejskich niegodnych krajów. Zabawa w klikanie i wywalanie ze strony na tyle zaczęła mi się podobać, że uznałem, iż można rozszerzyć grę wstępną o kolejne opcje. Na przykład. Czy masz skończone 18 lat? Czy masz pieniądze z czystego źródła? Czy jesteś po zawale? Czy Twój dziadek był w Wermahcie? Czy jesteś za ekskomuniką gości popierających aborcję? Czy jesteś jaroszem? Dopiero prawidłowe zaliczenie testu gwarantowałoby, że prospekt zostanie przeczytany przez modelowego, docelowego i godnego inwestora. Ale wracając do atrakcyjności oferty zabawa w grę wstępną oraz akceptacja kolejny zastrzeżeń w stylu kim ja jestem zajęła mi tyle czasu, że potem skupiłem się w prospekcie na dwóch według mnie (ale także według najjaśniejszych osób z polskiego rynku kapitałowego) najistotniejszych elementach prognozach wyników i czynnikach ryzyka. Prognoz nie znalazłem, bo GPW po prostu ich nie przedstawiła a w czynnikach dostrzegłem jedno frapujące zdanie Koszty zawierania transakcji na dużych giełdach zagranicznych i MTF-ach są niższe niż na GPW. Czyli inaczej rzecz ujmując konkurencja cenowa może zmusić warszawską giełdę do obniżenia opłat przez co obniży się jej rentowność. I z punku widzenia grających klientów to bardzo dobra wiadomość, ale nieco gorsza dla przyszłych właścicieli akcji GPW. Dariusz Jarosz 18 listopad 2010

19 BIZNES DZISIAJ M Skromni miliarderzy NAJWIĘKSZYCH BOGACZY ŚWIATA ZAZWYCZAJ OTACZA OGROMNY LUKSUS I ZBYTEK LECZ NIE ZAWSZE. Są tacy, którzy mimo miliardowych fortun wolą chodzić niż dawać się wozić, starają się zmniejszyć zużycie energii instalując baterie słoneczne, itd. Numer 2 na liście najbogatszych w USA, Warren Buffett, właściciel firmy inwestycyjnej Berkshire Hathaway, posiada 45 mld dolarów ale od dekad mieszka w tym samym skromnym domu w Omaha w Nebrasce, który kupił w roku 1958 za 31 tys. dol. 79 letni miliarder zapowiedział, że prawie cała jego fortuna po śmierci ma być zapisana na cele charytatywne Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Maksyma Buffeta, którą ujawnił magazynowi Forbes brzmi: Zbyt często olbrzymia ilość tego, co się posiada, zaczyna posiadać właściciela. Kapitałem, który najbardziej cenię, prócz zdrowia, jest zróżnicowana grupa moich długoletnich, interesujących przyjaciół. Nazwisko Ingvar Kamprad niewielu ludziom coś mówi, lecz nazwa firmy, dzięki której zarobił 23 mld i jest 11. na liście najbogatszych ludzi świata jest powszechnie znana: IKEA. Jej właściciel podróżuje w interesach samolotem w klasie turystycznej, po ziemi jeździ 17-letnim Volvo. Najbogatszy Ziemianin, meksykański finansista Carlos Slim Helύ (53,5 mld dol.) kultywuje swe skromne początki. Jak każdego miliardera, stać go na flotę odrzutowców, jachtów, rezydencji na całym świecie, Maybachów, itd. Tymczasem Helu nie posiada ani jednego jachtu, ani prywatnego samolotu. Podobnie jak Buffett, od dekad mieszka w tym samym, mało olśniewającym domu. Do klubu wstrzemięźliwych nababów trzeba zaliczyć także multimiliardera, właściciela Bloomberg TV, Michaela Bloomberga, mera Nowego Jorku. Za swą funkcję pobiera roczne wynagrodzenie 1 dolara, z którego na czysto dostaje 76 centów, bo reszta odtrącana jest na fundusz emerytalny social security. Ostatnio media ujawniły, że Bloomberg od lat dysponuje dwoma parami butów, w których przychodzi do pracy. Gdy w mokasynach zedrze się zelówka, oddaje je do szewca. Cezary Stolarczyk Majętni kontratakują Zkryzysu wydźwignął się luksusowy sektor gospodarki, konstatuje firma Bains & Co, która przeprowadziła studium przynoszące tę wieść. Nastąpiło to dzięki szturmowi na rynek w roku 2010 bogatych Amerykanów i nowobogackich Chińczyków. Jedni i drudzy przestali się trapić, dokąd zmierza gospodarka i zaczęli wydawać forsę. Na stroje głównie. Co ciekawe, kobiety zostały w zakupowym współzawodnictwie pobite przez mężczyzn. Ogólnoświatowa sprzedaż ekskluzywnej odzieży, wyrobów skórzanych, zegarków i biżuterii wzrosła o 10 proc., do kwoty 168 mld euro. Ubiegły Jutro Najlepszy tata na świecie rok podsumowano spadkiem o 8 proc. (153 mld euro). Największy wzrost sprzedaży zarejestrowano w Azji (o 22 proc.), USA (12 proc.) i Europie (6 proc.) Przyrost w Azji zawdzięcza się głównie Chinom; nastąpił tam niebywały wzrost sprzedaży dóbr luksusowych, o 30 proc. Najprawdopodobniej kraj ten za 5 lat stanie się trzecim rynkiem towarów luksusowych na świecie. Bardzo dużo wyrobów z wyższej półki nabywają chińscy turyści, którzy masowo przemierzają świat, tak jak w minionych dekadach Japończycy. Są dobrze widoczni w USA i Europie, ale podróżują po całym świecie. I wydają. Cezary Stolarczyk listopad

20 INFORMATYCZNA CHMURA Rozmowa z Ronaldem Binkofskim, Dyrektorem działu Business & Marketing Organization Microsoft Polska. Zdaniem ekspertów, cloud computing to obecnie najważniejszy kierunek rozwoju informatyki. Dlaczego chmura jest tak istotna? Chmura to zupełnie nowa jakość w informatyce, a precyzyjniej rzecz ujmując, przetwarzanie w chmurze. To istotna zmiana w postrzeganiu informatyki jako dziedziny wymagającej tajemnej wiedzy, ogromnych nakładów organizacyjnych i ekonomicznych, i czasami będącej sztuką dla samej sztuki. Chmura to informatyka w formie prawdziwej usługi, gdzie nie musimy wnikać w to, jak jest naprawdę skonstruowana, gdzie znajduje się jej infrastruktura i jak działa. Niepełnymi jej substytutami są outsourcing czy hosting. Chmura to coś więcej. To pełne rozproszone przetwarzanie. To moc obliczeniowa dostępna na wyciągnięcie ręki i w takiej ilości, w jakiej jej aktualnie potrzebujemy. A wszystko to w bardzo ekonomicznie korzystnych modelach biznesowych. Dzięki temu chmura potrafi zmieniać rynki i sposoby funkcjonowania przedsiębiorstw. Jest bardzo ważne, że poprzez istotną redukcję barier wejścia otwiera na rozwiązania informatyczne całkiem nowe, do tej pory nie osiągalne rynki. Redukując koszty, zwiększając elastyczność przedsiębiorstwa chmura przyczynia się także bardzo do wzrostu jego konkurencyjności. Na dzień dzisiejszy nie widzę tak bardzo kształtujących biznes trendów na rynku, jak cloud computing. Czyli teza dotycząca istotności chmury jest jak nabardziej prawdziwa. Chmura to także propozycja dla użytkowników prywatnych. Zdalne usługi kont pocztowych, narzędzi do wymiany informacji 20 listopad 2010