25 sierpnia br. (niedziela) w Augustowie, staraniem Fundacji Pamiętamy, przy wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, odsłonięty został pomnik poświęcony żołnierzom Polski Podziemnej, którzy polegli na Kresach II Rzeczypospolitej w walce z Sowietami w latach 1944-1954. Na pomniku uwiecznione zostały personalia lub pseudonimy - w zależności od stanu aktualnej wiedzy ponad 650 naszych rodaków, Żołnierzy Wyklętych, Żołnierzy Niezłomnych, którzy wytrwali do końca na kresowych, straconych posterunkach płacąc za to cenę najwyższą. Kolejnych 858 naszych braci, którzy w walce tej stracili życie, a których nazwisk ani pseudonimów nie udało się dotąd ustalić, zostało uhonorowanych wspólnym napisem memoratywnym. Pomnik upamiętnia zatem ofiarę ponad 1500 żołnierzy Polski Podziemnej, którzy zginęli na terenach na wschód od linii Curzona (za tzw. kordonem) w walce z Sowietami po lipcu 1944 r. Dla znakomitej większości z Nich jest on symboliczną mogiłą, gdyż Ich doczesne szczątki zostały pogrzebane przez Sowietów w nieznanych do dziś miejscach. Pomnik, który stanął w Augustowie, jest pierwszym w naszej Ojczyźnie zbiorowym upamiętnieniem Żołnierzy Wyklętych z Kresów poległych i pomordowanych, w tym zamęczonych w łagrach, za kordonem. W uroczystości zorganizowanej przez władze miasta Augustowa i Fundację Pamiętamy udział wzięło kilkaset osób. Jeszcze przed jej rozpoczęciem pod pomnik przybyli uczestnicy tegorocznego Rajdu Katyńskiego. Oddali oni hołd naszym kresowym bohaterom i ruszyli dalej w swoją motocyklową pielgrzymkę na wschód. Podczas ceremonii pod pomnikiem okolicznościowe przemówienia wygłosili: Burmistrz Augustowa Kazimierz Kożuchowski, Minister Andrzej Krzysztof Kunert, Prezes Mateusz Morawiecki i Poseł Jarosław Zieliński. Szczególnie wzruszającym momentem uroczystości były słowa wypowiedziane przy pomniku przez Panią Weronikę Sebastianowicz, mieszkankę Grodna. Jej brat, Antoni Oleszkiewicz Iwan, partyzant ziemi wołkowyskiej, poległ od kul NKWD w 1952 r., zaś ona została skazana przez sąd sowiecki na 25 lat katorgi. Pani Weronika Sebastianowicz powiedziała m.in., że pomnik jest dla niej bardzo ważnym miejscem - symboliczną mogiłą brata, oraz że jest wdzięczna za to, że ofiara złożona przez jej brata i innych uwiecznionych pomnikiem kresowych bohaterów walki z sowieckim zniewoleniem nie została w Ojczyźnie zapomniana. Chyba dla wszystkich osób zaangażowanych w ideę budowy pomnika słowa Pani Weroniki Sebastianowicz były wspaniałą nagrodą za wysiłek włożony realizację tego dzieła. Bardzo podniosłym elementem ceremonii był odczytany w przejmujący sposób przez Rafała Werbanowskiego Apel Poległych. Asysty wojskowej na potrzeby uroczystości odsłonięcia pomnika udzielił pododdział Wojska Polskiego z 14 Suwalskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwpancernej imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Po Apelu Poległych żołnierze oddali salwę honorową. Fotoreportaż z uroczystości odsłonięcia pomnika można obejrzeć na tej stronie. ZA RENA NIE BYŁO KOGO ARESZTOWAĆ 1 / 7
Tych z Państwa, którzy czytacie ten tekst, nieśmiało proszę o myśl serdeczną o Żołnierzach Wyklętych poległych na kresowych posterunkach. Pomyślcie ciepło, choć przez krótką chwilę, o Mieczysławie Niedzińskim Menie, Renie, Niemnie -komendancie Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej i jego żołnierzach, którzy wraz z nim padli w walce z NKWD w maju 1948 r. na przedpolach Grodna. Tak o Ich ostatnim boju, stoczonym w otwartym, bezleśnym terenie w chutorach wioski Łopiejki koło Kulbak pod Grodnem (dziś to przedmieścia tego miasta), pisze jeden z żołnierzy grodzieńskiej organizacji AK Jan Łopaciński Skowroński [ ] oddział pod dowództwem Niedzińskiego przyszedł na dniówkę do wsi Dąbrowa, około 5 km od Grodna, gdzie się zamaskowali w liczbie 16 ludzi. Tam rozszyfrował ich szpicel i dał cynk sowietom do Grodna. Ze względu na bliskość Grodna, nadjechała szybko samochodami masa wojsk sowieckich i okrążyła wieś z daleka, posuwając się tyralierą. AK-wcy w tej sytuacji próbowali się bronić, a raczej przebić przez okrążenie, ale przy takiej masie wojska, a w dodatku na odkrytym terenie [ ] cała obrona była bezskuteczna. Ostatni dowódca obwodu Grodno, kapitan Mieczysław Niedziński ps. Niemen trafiony w głowę zginął na miejscu i większość żołnierzy została tam zabita. [ ] Bolszewicy chcieli się upewnić, czy rzeczywiście zabito dowódcę 5-ej kompanii w Druskiennikach, a ostatnio dowódcę Obwodu Grodno, kapitana Mieczysława Niedzińskiego ps. Niemen. W dniu 5-go maja 1948 r. wożono zabitego Niedzińskiego po wszystkich wioskach wokoło w celu rozpoznania głównego bandyty w grodzieńskim, a na końcu przywieziono go do Druskiennik, gdzie rzucono na rynku miejskim, aby ludzie mogli rozpoznać i ktoś może przyzna się do niego. Leżał na tym rynku, aż zaczęło czuć od niego, wtedy zabrano te zwłoki i wywieziono w nieznanym kierunku. Nikt nie wie, gdzie zostało rzucone [ ] Za Mieczysława Niedzińskiego ps. Men, Ren, Niemen nie było kogo aresztować, bo wcześniej jego całą rodzinę Niemcy aresztowali i rozstrzelali. OSTATNIE CHWILE SAMOTNEGO Pomyślcie ciepło, proszę, także o Józefie Stasiewiczu Samotnym, podkomendnym Mena. Jemu udało się wyrwać z okrążenia pod Kulbakami. Ci z Państwa, którzy słyszeli płytę grupy De Press Myśmy Rebelianci, powinni kojarzyć utwór Szesnastka. Jest to fragment tekstu autorstwa Samotnego, w którym opisał on śmierć Mena i swoich kolegów z oddziału. 2 / 7
Przypomnimy kilka zwrotek tego tekstu: W piękny ciepły dzień majowy niebo było całkiem jasne Gdy pod Grodnem koło Kulbak otoczyli naszych krasne. Wszędzie pola, lasu nie ma a żołnierzy ruskich wiele. Wszystkim chłopcom serca drżały w naszym małym tym oddziele. Naszych garstka, ruskich mrowie nacierają z każdej strony Gdzie nie spojrzysz, wszędzie pola wszędzie pola i zagony I jak kosą ścięte zboże na zagonach chłopcy padli kule z wroga broni strasznej młode życie ich pokradli. Samotny przeżył swego dowódcę o dwadzieścia miesięcy. Dowodził kilkuosobową grupą partyzantów z oddziału Mena. Zginął 17 stycznia 1950 r. Ostatnie chwile Samotnego tak wspomina jeden z jego podkomendnych: Zdradził nas osobisty łącznik [ ] ze wsi Krasne. Dnia 17 stycznia 1950 r. o świcie wydał nas naprowadzając masę wojska sowieckiego. [ ] W takiej sytuacji powstało od razu zamieszanie. Dowódca [ Samotny ] widząc sytuację bez wyjścia w kilku słowach przeprowadził naradę, a w międzyczasie z zimną krwią zdążył spalić wszystkie dokumenty oraz pozwalając na wyjście i poddanie się sowietom, kto tego sobie życzy. Partyzanci wychodzili z baraku na zewnątrz z podniesionymi rękami, a sowieci strzelali po tych rękach z automatów. W ten sposób zostali ranni żołnierze, Ryś i Żbik, których to potem skazano w sądzie na karę śmierci i stracono. [ ] Z baraku wyszło pięciu partyzantów, a trzech popełniło samobójstwo. Dowódca oddziału Samotny Kowadło strzelił sobie w usta z pistoletu, a Iskra z Łuszniewa strzelił sobie pod brodę z pistoletu, natomiast Benak rozerwał się granatem. OPLUTE CIAŁO SKOCZKA Wspomnijcie,proszę, także czterech partyzantów wywodzących się z oddziału Mena, w tym dowódcę tej grupy - Stanisława Burbę Skoczka. Kres Ich żołnierskiej wędrówki przypadł na maj 1952 r. Jak wspomina Jan Łopaciński: Wszystkich członków oddziałku, czterech ludzi na miejscu rozstrzelano [w tym Skoczka ], 3 / 7
natomiast dowódcę oddziału Burbę ps. Skoczek zabrano i przywieziono do Grodna. W Grodnie na placu Stefana Batorego, który sowieci przemianowali na Sowieckaja Płoszczadź, przywiązano go do słupa. Rozebrano go prawie do naga [ ] Przechodzący bolszewicy charkali i opluwali [jego] ciało [ ]. Ten barbarzyński czyn miał zademonstrować miejscowej ludności siłę i spryt NKWD, która ujęła i rozstrzelała ostatniego bandytę AK w Ziemi Grodzieńskiej. DOBRZE ZASŁUŻYLI SIĘ OJCZYŹNIE Obejmicie, proszę, myślą serdeczną ppłk. cc Macieja Kalenkiewicza Kotwicza, por. Jana Borysewicza Krysię, ppor. Czesława Zajączkowskiego Ragnera, ppor. Anatola Radziwonika Olecha - bohaterskich dowódców polskiego oporu przeciwko sowietyzacji Kresów po lipcu 1944 r. A także Ich podkomendnych, którzy padli w kolejnych bojach z Sowietami bądź zostali zamęczeni w sowieckich więzieniach lub łagrach. Im wszystkim poświęcony został główny napis pamiątkowy na pomniku: PAMIĘCI ŻOŁNIERZY POLSKI PODZIEMNEJ POLEGŁYCH NA KRESACH II RZECZYPOSPOLITEJ W WALCE Z SOWIECKIM ZNIEWOLENIEM W LATACH 1944-1954 WYTRWALI DO KOŃCA NA STRACONYCH POSTERUNKACH ODDALI ŻYCIE ZA POLSKĘ WIARĘ PRZODKÓW I WOLNOŚĆ CZŁOWIEKA DOBRZE ZASŁUŻYLI SIĘ OJCZYŹNIE WYLECZYŁ MNIE BÓG, WRÓCIŁ PAMIĘĆ, DAŁ CIERPLIWOŚĆ 4 / 7
Ofiara złożona przez Żołnierzy Wyklętych, którzy podjęli na Kresach walkę z Sowietami, to także tysiące aresztowanych i wywiezionych do łagrów w Rosji Sowieckiej. Ci, którzy przeżyli to piekło na ziemi również powinni mieć miejsce w naszej pamięci. Wybór, którego dokonali walka z reżimem komunistycznym - zadecydował przecież o całym ich życiu. Miał również wpływ na pozycję społeczną ich rodzin. To oczywiście dotyczy także bliskich tych, którzy w walce tej zginęli. Bandyckie rodziny, obywatele trzeciej kategorii nie mogący realizować aspiracji zawodowych taka była w okresie komunizmu dola bliskich Żołnierzy Wyklętych. To cena jaką ludzie ci zapłacili za odwagę swoich ojców, mężów i braci, za ich heroiczne przywiązanie do polskości i wolności w czasach brutalnego triumfu systemu, który w całych dotychczasowych dziejach był największym zinstytucjonalizowanym wrogiem wolności, w każdym jej wymiarze. O tym też warto pamiętać. Także wtedy, gdy zastanawiamy się nad przyczynami jakże słabej kondycji naszych współczesnych elit... Wymownym przykładem tragicznych losów kresowych żołnierzy AK, którzy podjęli walkę z Sowietami i którym przyszło przejść przez piekło sowieckiej niewoli, jest ujęta w formę zwięzłego życiorysu historia jednego z żołnierzy placówki VI batalionu 77 pp AK, a następnie partyzanta oddziałów Michała Durysa i Jana Bukatko, Edwarda Sapieżki: Ojciec mój, syn Antoniego i Rozalii, był legionistą, a od 1922 r. zawodowym, stałodziennym kolejarzem. W 1939 r. skończyłem 4 kl[asy] w szkole nr 3 w Lidzie. W 1943 r. spełniło się mnie 14 lat. Niemcy dali mnie paszport i urządzili na robotę w TOT. Pracowałem na budowie, pomocnikiem u cieślów. 22 kwietnia 1944 r. na placówce 311 w Bieńkiewiczach organizowała się 3 kompania VI [batalionu] 77 pp AK. Przed szeregiem stali ojciec z małoletnim synem i składali przysięgę do por. «Szczura» Lalewskiego. Mój pseudonim był «Edward», a ojca mego [pseudonim] «Jodła». 1 lipca 1944r. nasze zgrupowanie pod dowództwem kap[itana] «Pala», Dedelisa, rozbroiło Niemców i BAK w miasteczku Traby. 7 lipca 1944 r. [kompania] brała udział w operacji «Ostra Brama» w Wilnie. [...] 18lipca 1944 r. - około Miedników okrążyli nas sowiety. Dali ultimatum: «Zdawajcieś!» Dowódca pułku, major «Kotwicz» dał rozkaz:»małymi grupami, przerywać się!» Brat mój Józef ps[eudonim] «Burza III», «Groszek» Romuald Grański, ja, «Szperacz» i «Butelka» Franek Grański, szczęśliwie przerwali się z okrążenia. Za dwie nocy przyszli pod Lidę. A ojca już zastaliśmy w domu. Mieszkali my w czworaku w folwarku w Rekściach. Ojciec koniem swoim pracował na roli, a ja stałem na atasie [straży]. Uwidzę sowietów, siadam na konia i uciekam do lasu, żeby nie zabrali, albo nie obmienili. W okolicy Zaleskich istniała radiostacja. Posyłali nas często na jej obespieczenie. Poprosili mego ojca: «Żeby rozwiózł prowiant». Rozwiózł. Na jutro jego aresztowało NKWD. Sądzili jego na 10 lat. A w 1948 r. zmarł w obozie w Nowosady [Nowosadach] na Białorusi. Poprosili mnie: «Żebym przeszedł po placówce i przepisał, kto u kogo mieszka». Na jutro łazili rakiem po moich śladach [NKWD]. Musiałem oddalić się do lasu, w bunkier. Znalazłem się w grupie ojca Michała Durysa. Stary Mazur, legionista [osadnik wojskowy]. Rozbili nas 13 czerwca 1947 r. w Wielkim Siole. Zabili ś.p. Ojca [Durysa], a mnie ranionemu w prawy bok udało się ukryć w lesie. Wyleczyli mnie 5 / 7
dobre ludzie i zaprowadzili do grupy ojca Bukatko. 28 marca 1948 r. napadli na nas [NKWD] całym batalionem we wsi Domejki. Zabili ojca Jana Bukatko, Smolaka Waleriana, Wacława Królika. Mnie ranionego w głowę przywieźli w bardzo ciężkim stanie, bez przytomności w szoku, do więzienia. Wyleczył mnie Bóg, wrócił pamięć, dał cierpliwość. 27 lipca 1948 r. Grodzieński Wojenny trybunał W/M WD sądził [mnie] po paragrafie 63-1, 70,76 na 25 lat ITŁ. 6 lat odbywałem wyrok w Komi ASRR p/o Inta, p/s 388, 14 lat w Mordowskiej ASRR p/o Jawas p/s 385. [...] 28 marca 1968 r. zwolnili mnie. Przyjechałem do Lidy. BIJ BOLSZEWIKA W KAŻDEJ GO POSTACI Mam nadzieję, że choć raz zawitacie Państwo do Augustowa, aby pochylić się przed pomnikiem upamiętniającym Żołnierzy Wyklętych poległych na Kresach w walce z Sowietami. Przed pomnikiem poświęconym ludziom, których motywację do czynnego oporu przeciwko sowieckiemu zniewoleniu bardzo dobrze oddają fragmenty tekstu piosenki śpiewanej w oddziałach Samoobrony Wołkowyskiej, organizacji rozbitej przez NKWD latem 1948 r. (tekst ten został przypomniany przez grupę De Press na płycie Myśmy Rebelianci ): Bij bolszewika w każdej go postaci, bo to jest twój największy dzisiaj wróg. To przecież on kościami twoich braci, brukował sieć swych niezliczonych dróg (...) To przecież on w katyńskim ciemnym lesie wbił w polską pierś znienacka ostry nóż, mordując tam najlepszych polskich synów jak podły zbir, nikczemny zdrajca, tchórz. (...) To przecież on nie wierzyć w Boga zmusza tumaniąc nas potęgą krasnych szmat, by człowieczeństwo w sercu twoim zgasło, 6 / 7
byś ty nie wiedział, co to znaczy brat. (...) To przecież on braterstwa głosząc hasła do więzień pcha młodzieży naszej kwiat. by człowieczeństwo w sercu twoim zgasło, byś ty nie wiedział, co to znaczy brat. Zasłonę więc zrzuć z oczu miły bracie, Niech zagrzmi znów praojców złoty róg. Bij bolszewika w każdej go postaci bo to jest twój największy dzisiaj wróg. Grzegorz Wąsowski 7 / 7