Jk okiem sięgnąć Los łskwie zwykł mnie wieść Drogą młych miejskich szczęść Lecz zostwim czsem milion wżnych sprw Terz ścieżk pośród trw Wiedzie mnie w cudowny świt Do przyjciół, których z mpy dobrze znm Zbierm mrzeń grść n drogę Myśl o wolności i pogodę Duch, co wzrst z kżdym dniem Bo tutj w górch jest mój dom Śpią mrzeni, gwizdy lśnią Tu przestrzenią krmię serce Żyć, co krok prgnę więcej! Z mną już niejeden szczyt Choć wysoki, prostszy niż Czsem, z czsem stnąć twrzą w twrz W codzienności znleźć sens I móc wrócić wiedząc, że Życiu trzeb gór ndwć ksztłt Zbierm mrzeń grść n drogę. Bo tutj w górch jest mój dom. Bo tutj w górch jest mój dom Wysoko w górch jest mój dom Jk okiem sięgnąć dom G h C G D D D e D C D G h C C D C D G C D To żden cud To żden cud, że śpiewm i grm D A To muzyk, którą w sobie mm G D Nogą o bruk i plcmi o blt D A Wystukuję głośno kżdy tkt. G D Bo we mnie mieszk tkie coś G A Ludziom n przekór, n złość D h Życie to tniec, który mi G A Wybij w rytmie dni Fis h Lt szlone, lt szlone i. G A 1
Już skoro świt corz głośniej brzmi Choć wokoło wcle nie gr nikt A kiedy noc do poduszki twrz Wolno tonie w kolorowych snch. D A G D D A G D Z krokiem krok przez okrągły rok D A Chodzi z mną jk ntrętny cień G D Nie zgsi jej, nie przykryje już D A Przemijjącego czsu kurz. G D Wędrujemy Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie A2 Choć drog prowdzi tylko przez góry fis F A2 Przez świt ztopiony wierzchołkmi w niebie A2 Dw świty znm lecz mój to który? Fis F A2 Góry rozpdły się w stos fotogrfii Poprzecinne ulicmi mist Ale ty mój świt ułożyć potrfisz I świt znów zczyn w góry się zrstć Góry to nsze spiętrzone mrzeni C G F W górch ludzie jk one rosną ku niebu Morze szczytów ns w żeglrzy przemieni Sterujących corz dlej od brzegu od brzegu Góry to ludzie, którzy je niosą w plecku Ludzie są jk góry, które noszą w sobie Gdzie oczy poniosą wędrujemy szlkiem A u celu i tk czek drugi człowiek Wędruję ścieżką od ciebie do ciebie Choć nie m drogi poz górmi Już poz tobą świt nie dostrzegm Zwieszon między dwom świtmi D E7 A2 fis F A2 D E7 A2 fis F A2 A2 fis F A2 Tęsknię z tobą n pustych szczytch D E 7 Lecz mój wzrok nie sięg w doliny A2 fis F A2 U świt krwędzi z chmur skłębionych czytm D E7 Świt n tobie się kończy n tobie zczyn A2 fis F A2 Góry to nsze spiętrzone mrzeni. 2
Wędrowiec Nie oglądj się z siebie kiedy wstje brzsk Ruszj dlej w świt, nie ztrzymuj się Sm wybiersz swoją drogę z witrem czy pod witr Znsz tu kżdy szlk, przestrzeń woł cię Bo przecież wiesz, że dl ciebie kżdy nowy dzień Bo przecież wiesz, że dl ciebie chłodny lsu cień Bo przecież wiesz, jk upln byw letni noc Bo przecież wiesz, że wędrowc los to jest twój los Lśni w oddli toń jezior, słyszysz ptków krzyk Tu odpoczniesz dziś i nbierzesz sił Ale jutro znów wyruszysz n swój stry szlk Będziesz dlej szedł tm, gdzie pędzi witr C G d C G d Bieszczdzkie regge Z pornnej mgły snuje się dym, jutrzenki szl n stokch gór d C d C Budzi się nowy dzień, melodie dni już ros gr Regge, bieszczdzkie regge Słońcem pchnące, m jgód smk Regge, bieszczdzkie regge Jk potok rwący, przed siebie gn Połonin czr m tką moc, że gdy je ujrzysz pierwszy rz Wrócić chcesz tu z rok, z pornną rosą czekć dni Bieszczdy Tu w dolinch wstje mgłą wilgotny dzień Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień Mokre rosą trwy wyptrują dni Ciepłe, które pierwszy promień słońc d. Cicho potok gd, gwrzy pośród skł O tym deszczu co z chmury trochę wody dł Świerki zptrzone w horyzontu kres Głowy prgną wysoko, jk njwyżej wznieść e D7 G H7 Tęczą kwitów brwny połoniny łn e Słońcem wypełniony jgodowy dzbn D7 G H7 Pchnie świeżym sinem pokos pysznych trw Owiec dzwoneczkmi cisz niebu gr G C D7 G 3
Serendom świerszczy, kskdmi gwizd Noc w zdumie kroczy, w mroku ścieląc płszcz Wielkim wozem księżyc rusz n swój szlk Pozłocistym sierpem gsi lmpy dni e D7 G H7 Jworzyn Letni deszcz po dchówkch szumi Spć się kłdzie kżdy, kto umie zsnąć Zsnąć, gdy pd letni deszcz. Rzeki się pod mostmi cisną, Tysiące kropel drążą swe pismo n szybch; N szybch kłdzie cienie zmierzch. e G G Jworzyn górom się kłni C F G Spod obłoków szczyt odsłni. C F G Pogod będzie jutro, będzie łdny świt. G Rozchmurzył się Jworzyn, Już nie płcze, śmić się zczyn. Pogod będzie jutro, nie będzie smutny nikt. Noc się ściele n lsch mokrych, Gsną świtł w oknch smotnych; A w nocy smotność gorsz jest. Ludzie się kryją w swoich myślch, Zmknięte drzwi, zmknięte oczy, sen blisko; Blisko z oknem szczek pies. Z nim przyjdzie śmierć Już czs ukochć w sdzie, pustkowi bezdomne Ptki niebem schorzłe i drzew ułomne I płot co tyle desek, w złe strcił godziny, Że n trwę cień rzuc, przejrzystej drbiny Gdzie rześki błyskł sierp i pdł kłos Dziś głucho wszędzie - opuszczon niw I tylko cienki pjęczy włos N śpiącej bruździe odpoczyw Już czs ukochć wieczór, z tmtej strony rzeki I zmrłego sąsid, ogród niedleki I ciemność co w nim duszy, sny do snu uprzątną Żywi ns po kryjomu, dobrocią pokątną D G D A D G D A D fis h G A G A D G A 4
Już czs ciułć okruchy, osttniego znoju W ubogich złocistościch, zlękłego pokoju, I skroń złożyć w twe ręce, wycieńczone mgłmi, I nie płkć nie płkć, wspólnymi siłmi! Dym z jłowc Dym z jłowc łzy wycisk, noc się corz wyżej wznosi Strumień srebrną flą błysk, czyjś głos w leśnej ciszy prosi Żeby był tk noc, kiedy myśli mkną do Bog Żeby były tkie dni, że się przy Nim ciągle jest Żeby był przy tobie ktoś, kogo nie zniechęci drog Abyś pleck swoich win, stromą ścieżk umił nieść. C d G Tuż przed szczytem się ztrzymj, spójrz jk gwizdy w dół spdją Spójrz jk drży kosodrzewin, góry z tobą zwołją Ogrzej dłonie przy ognisku, płomień twrz ci zrumieni Usiądziemy przy nim blisko, jedną myślą połączeni Kszubskie noce Kszubskie noce nd nmi lśniące, hrcerski krąg, ognisk blsk Gdy się tu znjdziesz wtedy zrozumiesz, że wszystko to łączy ns C d G To szumi ls, kołysze drzew Fl jezior brzegi zlew Tu mły Giewont czoło pochyl A my siedzimy - hrcersk brć C d G I choć Ojczyzn jest tk dleko, to nsze myśli wciąż do niej mkną Tm też wśród nocy płoną ognisk, hrcerskie piosnki unosi witr A gdy drużyn znowu jest rzem, płonie ognisko, gitr gr Znów wspominmy pierwsze wyprwy, trudy, rdości- wspniły czs Czy Ty pmiętsz pierwsze ognisko, pierwsze spojrzenie, cudown noc Gwizdy n niebie, byłeś tk blisko, mówiłeś wtedy: "Kochm Cię" (A j nie!) Poziomki Piękne jest dzisij to niebo nd nmi, C d G C Słońc promienie się tulą do wrg Pchnie mjowo, czerwcwo, lipcowo, Ptki ż chrypną od śpiewu i skrg 5
O, to tk, jk gdybym cłowł d Czerwone poziomki zebrne do ręki F C Kto, to tk, ten świt zczrowł d Tu rzucił czerwień, tm zieleń, tu błękit F C Dl ciebie!dl ciebie! Drzew konry schylją w ukłonch, W tkt szumu witru kołysze się ls Przyjdź moj mił, podj mi swe dłonie W imieniu lt cłuje Cię tk 900 mil Tyle już minęło dni, Czs wysuszył z oczu łzy, Żden list nie czek m mnie tu. E Gdyby pociąg szybciej biegł Bym był w domu jeszcze dziś, Jeszcze 900 mil tm gdzie mój dom. Pociąg, który wiezie mnie, M wgonów chyb sto, Stukot kół już słychć n sto mil e Gdyby pociąg szybciej biegł, Bym był w domu jeszcze dziś, Jeszcze 900 mil tm gdzie mój dom. Oddm wszystko to co mm, Oddm wm pierścionek swój, I wlizkę swoją oddm wm. E Gdyby pociąg szybciej biegł, Bym był w domu jeszcze dziś, Jeszcze 900 mil tm gdzie mój dom. Gdy dziewczyn powie nie, Nie zostwię więcej jej, Nie opuszczę swych rodzinnych stron. C d G C F C d F E F C d F E F C d F E Gdyby pociąg szybciej biegł, F C Bym był w domu jeszcze dziś, d Jeszcze 900 mil tm gdzie mój dom. F E E 6
Błądzić pośród lsów Zgubiony wśród kmiennych pejzży, D Przytłoczony hłsem pośpiechem G A Zgubiony w lbiryncie zdrzeń, Prgnę ciszy, ciszy prgnę Błądzić pośród lsów, Kąpć się w zieleni Zgubić zirnk czsu W hrcerskiej przestrzeni Pochylony nd życi wykresem, przygnieciony wspomnień tonmi, Gdy już życi ndchodzi jesień, prgnę ciszy, ciszy prgnę D fis G A Wichroduch (Modlitw ludzi gór) Modlę się bym nie zpomnił, ngości górskich strumyków I bym nigdy nie zdrdził, rozcichłej słoneczni buków.. Modlę się bym nie zpomnił, słodyczy dzikiej mliny I bym nigdy nie zdrdził, milczącej pieśni doliny. Modlę się bym nie zpomnił, orł rnnego odlotu I bym nigdy nie zdrdził, tjemnej potęgi grzmotu. h A h D A h Wspomnieni bumerng Przyjdzie rozstń czs i nie będzie ns. N polnie tylko pozostnie po ognisku śld C D e C D e Zdrtych głosów chór, źle złpny Dur, Wrty w nocy, jej niebieskie oczy nie powrócą już. Zpomniny rjd, zrośnięty szlk, Schronisk pustych i hrcerskiej chusty, kiedyś będzie brk. Stniesz z nmi w krąg, dotkniesz innych rąk, Będziesz śpiewł, mrzył i rozlewł cły serc żl. Gdzieś z rok, lub dw przyjdzie rozstń czs. Złotych włosów, orzechowych oczu już nie będzie żl. Wolny Chcę żeby domem był mi cły świt, chcę by tk było. G D 7 C Wszędzie grnice, j przekroczyć ich wciąż nie mm siły. Chcę żeby rzek, któr płynie tu, nie umierł, drzew nd rzeką. 7
J jestem wolny, mm swoje zdnie, to czego prgnę to świt bez grnic. G D 7 C Kżdy człowiek powinien mieć swój dom n rozstju dróg, Miejsce, w które się wrc ze świt. Gdzie zmęczony wędrowiec mógłby wreszcie odpocząć po ltch. Chrystus bieszczdzki Siedząc n swym pniczku jk bieszczdzki gzd błogosłwisz ptkom wrcjącym do gnizd tym co przyszli tutj bo z serc chcieli i tym co wśród pożogi odejść stąd musieli Wskż nm Pnie drogę po Bieszczdzkich szlkch zgubionym bądź echem w strumienich i ptkch i świtłem w ciemności jk twój księżyc bldy gdzie umilkły cerkwie i zdziczły sdy Tym co zeszli ze szlku bo prwem zwyczju podziękowć Tobie z przedsionek rju z ptsie koncerty o pornnym brzsku z lipcowe noce przy księżyc blsku h A G D A h A G A h A G D A h A G A D A G D Zieleń skrył blizny zostły wspomnieni w sercch zostł smk Twojego cierpieni znd tych smych ognisk inne pieśni płyną gnne ciepłym witrem do wzgórz nd Soliną Moje góry łskwe Moje góry łskwe djcie mi święty spokój kiedyś D fis G A Niechj żyję tu z wmi potem umrę, n zielonej połoninie h D A G Moje góry łskwe djcie mi święty spokój kiedyś Niechj żyję tu z wmi potem umrę Domem terz i potem bądźcie mi zwsze Bo w kżdym drzewie chowm duszę Niech poryw mnie witr Poryw witr kżdego dni W tjemnice górskich dróg G A D G A D G A D G A D Moje góry łskwe djcie mi święty spokój kiedyś Niechj żyję tu z wmi potem umrę, kiedy siły mnie opuszczą Moje góry łskwe djcie mi święty spokój kiedyś Niechj żyję tu z wmi potem umrę 8