Julia Szostek kl. 6b OD POCZĄTKU DO KOŃCA. Cz. 2 Kolejne tygodnie to były dla Rose najgorsze chwile w życiu. Wprawdzie nie przejmowała się już czerwonymi oczami. Nawet przestała nosić soczewki, ale i tak Eliza nie dawała dziewczynce spokoju. Zresztą, tak jak obiecała. Uprzykrzała jej każdą chwilę. Nie miała już przyjaciół. Nawet znajomych. Wszyscy w szkole bali się Elity. Nauczyciele także nie zwracali na to uwagi. Nawet rodzice nie zareagowali na to, co robią z jej córką. Rose była kompletnie sama. Jeżeli chodzi o jej prześladowców, zaczęło się od liścików z groźbami, popychania na schodach i ośmieszania przed innymi uczniami. Mimo że już nie była w żadnym rankingu, ciągle liczyła się dla niej figura. Chudła i chudła, bo Eliza i Sandra na każdym kroku wmawiały jej, że jest gruba i brzydka. Teraz to Rose wyglądała jak worek na kościach. Ważyła 26 kilo... Nie miała czasem siły zrobić jednego kroku. Jednak nikt się nie spodziewał kolejnej zagrywki Elizy... - Eli, myślisz, że to dobry pomysł?- zapytała Kaja. - Myszko, pewnie, że tak!- uśmiechnęła się -Moja mama nawet nie wie, że to od niej wzięłam. - A jeżeli jej się to przyda? No wiesz, w laboratorium... - Matka nie używa tego na co dzień.
- Ale przecież jest chemikiem! Na pewno będzie jej to potrzebne!- zawołała Sandra. - Zamknijcie się obie! Wszystko się przez was wyda... Rose siedziała sama przy ścianie i powtarzała materiał do sprawdzianu. Nagle zobaczyła dziewczyny z Elity. Wstała i chciała odejść w przeciwną stronę, lecz dziewczyny były szybsze. Otoczyły ją z trzech stron. Eliza stanęła przed jej twarzą i powiedziała: - Moja kochana różyczko...nie pozwolę, żebyś była ładniejsza ode mnie!- mówiąc to, wyciągnęła z kieszeni fiolkę z kwasem i wylała ją na twarz Rose. Dziewczynka zaczęła płakać. Wszystko ją piekielnie piekło. Ledwo co wytrzymywała. Nagle Sandra się odezwała: - Moja kochana różyczko...nie pozwolę, żebyś miała dłuższe włosy niż ja!- powiedziawszy to, wyciągnęła z kieszeni spodni ostry nóż, złapała za wysoko związany kucyk i przecięła włosy od razu przy gumce. Rose nie mogła powstrzymać łez. Jej śliczne włosy... Te wszystkie wspomnienia... Warkocze zaplecione przez mamę. Wszystko prysło. - Moja kochana różyczko... Nie pozwolę ci wydać mnie i moich przyjaciółek!- Kaja wypowiedziała to, i uderzyła z całej siły Rose pięścią w twarz i przyłożyła jej nóż do gardła grożąc, że jeżeli powie o tym zdarzeniu komukolwiek, to ten nożyk będzie ostatnią rzeczą, jaką zobaczy...
Rose nie wiedziała co robić. Żadne słowa nie mogły opisać co teraz czuła. Nie dość, że ją bolała cała twarz, to jeszcze straciła swoje piękne włosy i nie mogła o tym nikomu powiedzieć. Pobiegła. Ale nie do klasy, ani nie do łazienki. Wybiegła ile sił w nogach z tego miejsca. Z tej szkoły. Co z tego, że w szatni miała buty i bluzę? Nic się nie liczyło. Wróciła do domu. Rodzice już nawet nie przychodzili na noc. Spali w hotelu koło firmy, w której pracowali. Rose wykręciła numer do telefonu wspólnego rodziców. Na ten pomysł wpadł jej tata. - Gdy będziesz miała jakiś problem, zadzwoń do NAS. Nie do mamy. Nie do taty. Do rodziców. - to były jego słowa wypowiedziane 3 lata temu. Wcześniej dziewczynka nie miała takich problemów, więc nie potrzebowała tego telefonu. Dzisiaj jednak było inaczej. Szybko wykręciła numer i czekała. Piip, piip, piip, piip, pii... - Firma Exclusive, słucham?- odebrała mama. - Nie " Exclusive" tylko mama i tata! Obiecaliście, że ten telefon jest tylko dla nas!- Rose zaczęła płakać. - Oh, przestań już. Nie przynudzaj! Wiesz że mamy dużo... - Dużo pracy?! Kiedy praca stała się ważniejsza od własnej córki?! - Rose, przestań krzyczeć na własną matkę! Gdyby nie ta według ciebie,, okropna praca, nie mieszkałabyś w Willi, w której się znajdujesz!
- Wolałabym mieszkać na ulicy, byleby z wami! Nie widziałam was od świąt Bożego Narodzenia! Nie wiecie, co się dzieje u mnie w szkole! - Chętnie cię wysłuchamy, ale mamy za 6 minut bardzo ważne spotkanie. Pa, córcia... Piip, piip, piip. Rose nie wierzyła własnym uszom. Jej matka ją spławiła. Twarz ciągle ją piekła, więc poszła na górę do łazienki, aby zobaczyć działanie kwasu. Gdy się przejrzała, oniemiała. Była oszpecona! Od miejsca pod prawym okiem, przez nos, aż po usta była doszczętnie spalona! Włosy miała króciutkie, przed ucho. W niektórych miejscach nie miała ich w ogóle. Na jej policzku widniał ogromny siniak po uderzeniu Kai. To było coś okropnego. Nie mogła iść ani do lekarza, ani do fryzjera, bo przecież by się pytali co się stało. W najgorszym wypadku zadzwoniliby po policję. Jakby nie było dość jej problemów, z dołu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Nie chciała schodzić, ale przybysz nie miał zamiaru odejść. Zwlokła się z łóżka, nałożyła bluzę z kapturem i zeszła po schodach do drzwi. Otworzyła je i oczom ukazały się 2 kobiety. - Dzień dobry. Nazywam się Laura Nowicka, a to jest Barbara Kowal. Jesteśmy z Opieki Społecznej. Czy zastałyśmy Rose? - Tak, ale co się stało? Jak to opieka społeczna?
- Twoja przyjaciółka zadzwoniła do nas i powiedziała, że mieszkasz sama od 4 miesięcy. - Eliza! - pomyślała z wielką złością Rose. - Zaszła pomyłka. Do widzenia. - Mogłybyśmy wejść? - Nie. - Rybko, to nie jest takie proste. Zostawienie 12- letniej dziewczynki samej to jest wręcz przestępstwo. - 13- letniej. Miałam niedawno urodziny. Moi rodzice mnie nie zostawili. Oni po prostu ciężko pracują. - Czyli ich tutaj nie ma? - No...nie. Zawiał wiatr i Rose spadł kaptur z głowy. - O Boże, dziecko co ci się stało?! To jest już niedopuszczalne! Podczas nieobecności opiekunów prawnych doszło do wypadku! Nie zostawimy tak tego! Jeżeli do jutra nie zjawią się rodzice, zabieramy cię do ośrodka. Do widzenia, Rose. Dziewczynka nie miała już nawet siły płakać. Dzwoniła do mamy, dzwoniła do taty, ale nikt nie odebrał telefonu. Napisała wiadomość:,, Mamo, tato przyszła opieka społeczna. Jeżeli jutro nie będziecie w domu, zabiorą mnie do domu dziecka!"
Po jakiś 20 minutach mama odpisała. - Nareszcie- pomyślała Rose.,, Jeżeli to kolejny powód, żeby ściągnąć nas do domu, to ci się to nie uda, Rose. My serio mamy masę pracy i nie możemy przyjeżdżać na każdą twoją zachciankę. Nie przeszkadzaj nam więcej." W tej chwili jedyne na co miała ochotę to zapaść się pod ziemię. Zamknęła oczy i zasnęła. Gdy następnego dnia weszła do szkoły poszła od razu do szatni. Chciała zabrać swoje buty i bluzę, ale okazało się że zostały zniszczone przez Elizę. Zobaczyła ją w towarzystwie Elity na korytarzu. Szybko do nich podbiegła i zaczęła krzyczeć: - Wiesz co? Jesteś podłą żmiją, tyle ci tylko powiem. Nie dość że mnie oszpeciłaś, to jeszcze zniszczyłaś ubrania! Dobra, to mogę przeżyć, ale dzwonić do Opieki Społecznej?! Jak mogłaś?! I to wszystko przez ten głupi ranking?! Co ty masz dziewczyno w głowie?! - Rose nie przestawała- A wy?!- zapytała uczniów i nauczycieli patrzących na całe widowisko i nie reagując- Co się tak gapicie?! Może byście coś powiedzieli?! Co to za chora szkoła?! - Możesz się już zamknąć?- zapytała Sandra. - Nikt się nad tobą nie ulituje. - stwierdziła Kaja. - Lepiej idź tam, gdzie twoje miejsce - Eliza nie dokończyła zdania.
- Tak, to dobry pomysł. powiedziała Rose. Dziewczynka wyszła spokojnym krokiem ze szkoły. Udała się na przystanek i wsiadła do autobusu jadącego do Centrum. Gdy wysiadła, pomaszerowała na ławkę i usiadła. Zaczęła liczyć piętra budynków. Zobaczyła jeden, który zwrócił jej uwagę. Miał 13 pięter. Wstała, i zaczęła zmierzać w kierunku jego drzwi. Gdy była już w środku wspięła się schodami na sam dach. Gdy już była u celu, usiadła na jego skraju i czekała. Wtem, przed jej oczami ukazał się czerwony balonik! Złapała go w obydwie ręce usiadła na nim i skoczyła razem z balonikiem z dachu. Poczuła coś, czego nie czuła już od dawna: NARESZCIE BYŁA SZCZĘŚLIWA.