Ze wspólnego pamiętnika gimnazjalistek...



Podobne dokumenty
30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Każdy patron. to wzór do naśladowania. Takim wzorem była dla mnie. Pani Ania. Mądra, dobra. i zawsze wyrozumiała. W ciszy serca

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

SCENARIUSZ ZAJĘĆ DLA UCZNIÓW KL III SZKOŁY PODSTAWOWEJ KULTURALNY UCZEŃ

Hektor i tajemnice zycia

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Kielce, Drogi Mikołaju!

Z wizytą u Lary koleżanki z wymiany międzyszkolnej r r. Dzień I r.

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Piaski, r. Witajcie!

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

mnw.org.pl/orientujsie

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

"Dwójeczka 14" Numer 15 04/17 PROJEKTU

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

Wypowiedzi chórzystów Gaudeamus, z anonimowej Ankiety przeprowadzonej w lutym 2017 roku ZACHĘCAM CIĘ

Ćwiczenia do pobrania z Internetu

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Copyright 2015 Monika Górska

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Dla klas 4-7 przed warsztatami

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Wywiad przeprowadzały; Roksana Kowalska, Zuzanna Owczarek, Julia Lutyńska, Agata Śleszyńska.

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych.


8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4,11) Droga Uczennico! Drogi Uczniu!

Dla klas 8 po warsztatach

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją.

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

TRYB ROZKAZUJĄCY A2 / B1 (wersja dla studenta)

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Przyjaciele Zippiego Ćwiczenia Domowe

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Nasza Kosmiczna Grosikowa Drużyna liczy 77 małych astronautów i aż 8 kapitanów. PYTANIE DLACZEGO? Jesteśmy szkołą wyróżniającą się tym, że w klasach

MODLITWY. Autorka: Anna Młodawska (Leonette)

Strona 1 z 7

KIDSCREEN-52. Kwestionariusz zdrowotny dla dzieci i młodych ludzi. Wersja dla dzieci i młodzieży 8 do 18 lat

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

PONIEDZIAŁEK, 11 marca 2013

Internetowy Projekt Zbieramy Wspomnienia

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

To wszystko dla Ciebie!

Serdecznie dziękuję trzem najważniejszym kobietom mojego życia: córce Agatce, żonie Agnieszce i mamie Oli za cierpliwość, wyrozumiałość, wsparcie,

zdecydowanie tak do większości zajęć do wszystkich zajęć zdecydowanie tak do większości do wszystkich do wszystkich do większości zdecydowanie tak

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Podziękowania dla Rodziców

(na podstawie książki Elżbiety Sujak Małżeństwo pielęgnowane )

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

WIEŚCI SZKOLNE Z ŻYCIA SZKOŁY. Cyprian Kamil Norwid

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

Szkolny Patrol. Dowcipy . Już za kilka dni, 22 czerwca żegnamy szkołę i witamy wakacje. Numer 38 06/18

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

15 niedziela po Trójcy Świętej

Anna Kraszewska ( nauczyciel religii) Katarzyna Nurkowska ( nauczyciel języka polskiego) Publiczne Gimnazjum nr 5 w Białymstoku SCENARIUSZ JASEŁEK

Nazwijmy go Siedem B (prezentujemy bowiem siedem punktów, jakim BYĆ ) :)

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

Niektórym z nas konieczna okazała się pomoc. Dzieci z naszej grupy dorównują sprawnością starszakom. Brawo!

20 sposobów na wspieranie dziecka - w nauce i emocjach. Opracowała: Katarzyna Maszkowska- pedagog szkolny

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

KONSPEKT ZAJĘĆ Z JĘZYKA POLSKIEGO ZŁOTA KACZKA

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

ASERTYWNOŚĆ W ZWIĄZKU JAK DBAĆ O SIEBIE BĘDĄC RAZEM

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Wywiady z pracownikami Poczty Polskiej w Kleczewie

Scenariusz. Data: Czas: Uczestnicy spotkania: klasa Liczba uczestników: Miejsce: Osoba prowadząca zajęcia:

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Wyniki ankiety przeprowadzonej w klasie ID 6 października 2017 roku. Ankieta była anonimowa, zdiagnozowano 29 uczniów.

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Moje pierwsze wrażenia z Wielkiej Brytanii

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Otrzęsiny przeprowadzone przez Samorząd Uczniowski.

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości


Ilustracje. Kasia Ko odziej. Nasza Księgarnia

Plan Daltoński Grupa I Krasnoludki Rok szkolny 2018/2019

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

Pielgrzymka, Kochana Mamo!

Jak pomóc w rozwoju swojemu dziecku? I NIE POPEŁNIAĆ BŁĘDÓW WIĘKSZOŚCI RODZICÓW

Zajęcia grupowe w hospicjum Martin House

Transkrypt:

Drodzy Czytelnicy (wierzymy, że istniejecie, choć czasami odnosimy wrażenie, że redagujemy tę gazetkę dla własnej radosnej twórczości, dlatego prosimy o znaki lektury cichej bądź głośnej w formie poklepania po plecach, uścisku lekkiego czy też nie śmiemy marzyć! słów kilku) oddajemy do druku ten wiosenny numer z dużym opóźnieniem. Ale w marcu jak w garncu, a kwiecień plecień także uporządkowany nie jest, dlatego mamy nadzieję, że nam wybaczycie. Pochłonęła nas wiosna szalona, rozśpiewana i zakręcona, porwała energia wielka i wydarzeń wir, czego echa na pewno odnajdziecie niektórych tekstach. Dzieje się w naszej szkółce naprawdę wiele, aż dziw bierze, kiedy my to wszystko robimy. A przecież jeszcze trzeba się uczyć i to solidnie, bo nawet się nie obejrzymy, jak ogarnie nas czerwcowa gorączka sprawdzianów, zaliczeń i poprawek. Ten numer szczególnie dedykujemy wszystkim kobietom i kobietkom, niech uśmiech nie znika z Waszych twarzy, a radość z serc. I jeszcze jedno pozwoliłyśmy sobie trochę bardziej niż inne białogłowy poświętować, ale też i okazja ważna 10. numer naszej kochanej STÓ- wy. Pokusiłyśmy się na dodatek, w którym trochę sobie powspominałyśmy, odkryłyśmy parę tajemnic redakcyjnych, opowiedziałyśmy o sobie :D. Miłej lektury! STÓ-wa 1

Ze wspólnego pamiętnika gimnazjalistek... Dzień Kobiet- przed... Ciekawe, czy nasi mężczyźni się sprawdzą My we wrześniu tak się starałyśmy! Ale - bądźmy szczere - co by nie zrobili, to i tak zawsze będą naszymi Cudownymi Klasowymi Chłopcami, Których Bardzo Kochamy Od poniedziałku chodzą i spiskują, spotykają się na przerwach tak, żebyśmy nic nie słyszały. Co chciałybyśmy dostać? Na pewno piękny bukiet kwiatów, może być jakiś drobny upominek, na przykład Ich zdjęcie do powieszenia w pokoju, najważniejsze, żeby to był podarunek od serca, połączony z ciepłymi myślami Chłopcy z innych klas - szukając pomysłu na ciekawy prezent, nawet delikatnie podpytują dziewczyny, nasi działają w konspiracji. Zorganizują konkursy? Może Nie ma znaczenia i tak na pewno będzie miło! Choć mam cichą nadzieję, że nie powtórzą błędów z podstawówki i nie będą nam kazali nurkować w misce i wyławiać jabłka, a konkurs Jaka to melodia pozostanie tylko wspomnieniem Będzie dobrze, musimy w nich wierzyć!!! A jeśli nie Cóż, odwdzięczymy się naszym Ukochanym w przyszłym roku :D STÓ-wa 2 i po... Naprawdę, było rewelacyjnie! Na szczęście, nasze obawy okazały się przedwczesne. Rano, tuż po wejściu do szkoły, słyszałyśmy płynące zewsząd: Wszystkiego najlepszego. A potem, już w klasowym gronie, oddałyśmy się świętowaniu. W I klasie chłopcy zmówili pizzę, którą skończyła II na... fizyce! Oprócz tego dziewczęta dostały bardzo ładne kubki. W II klasie chłopcy połączyli oryginalność z banalnością, czyli obyczajem. Najpierw zanurzyłyśmy się w atmosferze romantyzmu, przyjmując piękne tulipany. I mogłybyśmy tak trwać Niestety, panowie szybko przeszli do części rozrywkowej. Nie ominął nas quiz, wykrywacz kłamstw, a także zdjęcia, jak zwykle robione w najmniej odpowiednich momentach (ile później będzie śmiechu...). Klasa III z właściwą sobie prostotą wybrała się do pizzerii i tam uczciła święto swoich pań... Był to wspaniały Dzień Kobiet ( będzie co wspominać). Kochani Panowie! - dziękujemy! Mamy nadzieję, że zostało Wam jeszcze trochę pomysłów na następny rok, bo my już na Dzień Chłopaka mamy :D Martyna

Kobiece portrety Z sercem..., czyli o pani Reni Któregoś dnia przesiedziałam kilka dobrych godzin w sklepiku przy ladzie, umilając sobie czas rozmową z panią Renią, jeśli tylko nie była zajęta chmarą klientów, naturalnie niecierpliwie przestępujących z nogi na nogę. Miło nam się gawędziło, nie tylko o sprawach codziennych Postanowiłam podzielić się z wami fragmentami tej rozmowy, która bardzo utkwiła mi w pamięci. Pani Reniu - mam nadzieję, że Pani nie tylko mi wybaczy tę niezamierzoną niedyskrecję, ale i sama chętnie przypomni sobie nasza pogawędkę. :D - Nie nudzi się Pani tak samej siedzieć podczas lekcji? - Nie, bo zawsze mam dużo roboty. A to trzeba policzyć, ile zamówić obiadów, a to posortować dostarczony towar, sprawdzić pieniądze w kasie, przygotować ciepłe jedzenie na przerwy. Nigdy się nie nudzę, a gdy czasem mam troszeczkę wolnego czasu, siadam sobie z tyłu na stołeczku i czytam gazetę albo gawędzę z kimś, kto wpadnie na kawę. - Od ilu lat Pani pracuje w naszej szkole? - Hmmmm Dokładnie nie pamiętam, muszę się zastanowić Chyba uzbiera się z 15 lat... - No to nieźle! Tyle lat, ile my mamy. Musi Pani naprawdę lubić swoją pracę... - No pewnie, że lubię! Tylko czasem męczy mnie hałas, a najgorzej jest podczas przerw, gdy robi się sztuczny tłok, małe dzieci są dosłownie tratowane przez starszych, a mnie pęka głowa od krzyków i zamieszania. A muszę przecież każdego obsłużyć i jeszcze dobrze wydać resztę Ale to są chwile, generalnie nie narzekam na pracę, ponieważ lubię dzieci i lubię z nimi przebywać. - Czuje się Pani zrealizowana? - Każdy chce zajść jak najwyżej w swojej karierze zawodowej, ja się cieszę, że trafiłam akurat tutaj, właśnie do tej szkoły. Muszę zaznaczyć, że nasza rozmowa przebiegała etapami, ponieważ co rusz ktoś wchodził z jakimś niecierpiącym zwłoki zakupem - a to zeszyt czy długopis na lekcję, a to guma, drożdżówka, picie... - Zastanawiałam się od dawna, czy zna Pani wszystkich uczniów naszej szkoły oraz ich rodziców? - Tak, wszystkich, po imieniu i nazwisku. Wiem także, do której klasy chodzi każde dziecko. - A numer buta? (Dość ryzykowne pytanie, ale pani Renia ani trochę się nie gniewa.) - Nie, jeszcze nie wszystkich (śmiech ^^) - Podziwiam Panią Zastanawiam się, STÓ-wa 3

dlaczego zamyka Pani sklepik już o 15, podczas gdy dużo uczniów kończy lekcje pół godziny później? - Ponieważ mam jeszcze pełno roboty po zamknięciu sklepiku. A to trzeba umyć lodówki i zamrażarki, posegregowć towar, zaplanować zakupy, przeliczyć pieniądze, sprzątnąć stołówkę. To wszystko zazwyczaj zajmuje mi około półtorej godziny, więc do domu wychodzę około 16.30 lub nawet 17 - O rany! Tak późno?! A ja myślałam, że pani zamyka okienko, idzie się przebrać i do domu. A tu jeszcze tyle zajęć Nie spodziewałam się - Takie są uroki mojej pracy. - Czy nie uważa Pani siebie za takiego nieoficjalnego pedagoga szkolnego? Uczniowie przychodzą do Pani pogadać (jak ja), wyżalić się, sprzedać jakieś ploteczki Czy Pani odczuwa zaufanie, jakim wszyscy Panią darzą? - Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób, lecz owszem dużo osób do mnie przychodzi po prostu pogadać. Zawsze staram się patrzeć na wszystko obiektywnie, a gdy trzeba - próbuję pomóc w potrzebie... Sekundę po tym, gdy Pani Renia skończyła mówić, rozległ się dzwonek na ostatnią sklepikową przerwę, dlatego odstawiłam stołeczek na miejsce, podziękowałam za rozmowę, kupiłam jeszcze wodę i zmykałam na górę, żeby nie przeszkadzać Pani Reni w pracy - czasem bardzo stresującej, ale też dającej jej dużo satysfakcji. Kasia Pani Tereska o pani Reni... To jest tak, że ja ją bardzo lubię. Przyjemna, miła, sympatyczna. Nieczęsto zachodzę do sklepiku, ale rozmawiamy ze sobą, choć rzadko. Jeśli już uda nam się chwilę pogadać, to na znane nam tematy. Gdy jestem u niej, zawsze kupuję jakieś lukrowane rogaliki albo cos podobnego... :D Notowały: Iga i Roza PS Proszę po przeczytaniu tego materiału nie zadawać mi pytań w stylu: Nie miałaś lekcji, że tyle czasu mogłaś spędzić w sklepiku? albo Zwolnili cię z lekcji - jak to załatwić? czy Macie jeszcze miejsce w redakcji?. :-) STÓ-wa 4

Pani Renata Wójtowicz może nie będziemy od razu wiedzieć, o kogo chodzi, ale po chwili na pewno wszyscy się zorientują, że pod tym oficjalnie brzmiącym imieniem i nazwiskiem kryje się szanowana i kochana pani Renia ze sklepiku. W naszej szkole pracuje kilkanaście lat i zna każdego po imieniu, nazwisku i klasie, pamięta absolwentów szkoły oraz dawnych nauczycieli. Pani Renia wie wszystko! Miałam przyjemność spędzić z panią Renią parę miłych chwil (co zaowocowało niespodziewanym materiałem obok). Gdy trwają lekcje, w sklepiku jest cicho, wręcz nastrojowo - nikt nie wrzeszczy, nie bije, nie wpycha się do kolejki. Żaden nauczyciel nie niszczy sobie zdrowia psychicznego na uspokajanie rozgadanej czeredy młodszych i starszych uczniów. Pani Renia podczas lekcji odpoczywa tak zapewne każdy z nas sobie myśli, lecz nie, o nie...! Pani Renia ma zawrót głowy przez cały dzień. Dopiero po 15 może sobie pozwolić na odrobinę wolnego czasu, jednak i wtedy ma wiele zajęć. Musi posprawdzać notatki w swoim niezwykłym (kredytowym) zeszyciku, pozamawiać świeży towar, przyjmować telefoniczne zamówienia na obiady, dzwonić po nie do restauracji i w końcu liczyć pieniądze - te w kasie i te wydane na kredyt. Chyba każdy z nas choć raz pożyczył od pani Reni pieniądze na to na wodę, to na tosta, czasem zeszyt czy nawet na podręczniki... Pani Renia ma w naszej szkole syna Łukasza. Kiedyś uczyła się u nas także jej córka - Iwona, ale po podstawówce wybrała inne gimnazjum, podobnie zresztą jak Łukasz. Od września zacznie naukę w szkole katolickiej. Rozmawiając z panią prywatnie, oczywiście zachowując należny jej szacunek, można wiele dowiedzieć się po prostu o życiu. Można zacząć rozmowę od zapomnianego długu czy zapomnianego śniadania, a skończyć na najpoważniejszych sprawach: problemach z nauką, koleżeńskich konfliktach, chandrą, wyborem szkoły... Kiedy zadzwoni dzwonek na przerwę, pani Renia staje przy kontuarze przygotowana na zmasowany atak klientów, którzy szybko pragną kupić - no właśnie, nie zawsze wiedzą - co, wtedy pani Renia spokojnie coś poleca (choć za plecami niezdecydowanego grzmi zniecierpliwiona kolejka). Bo my wparowujemy do sklepiku, nie patrząc na nic, wpychamy się przed małe dzieci, z reguły grzecznie czekające na swoją kolej, i nie dajemy pani normalnie pracować. Nie ma z nami pani Renia lekko, to prawda, a jednak w jakiś sposób nas kocha :-)) Kasia STÓ-wa 5

-- Pracuje pani u nas w szkole od bardzo dawna, a jednak mało kto z nas zna prawdziwe nazwisko wspaniałej kobiety, do której zwracamy się pani Tereska. Czy mogłaby pani zdradzić nam swoje prawdziwe nazwisko? Oczywiście - nazywam się Teresa Wiśniewska. -- Jak wcześnie musi pani wstawać do pracy i co pani robi jak już, dotrze do szkoły? Codziennie wstaje o 6.00, a pracuje od 7.30 i muszę przyznać, że jeszcze nigdy się nie spóźniłam. Kiedyś otwierałam szkołę, teraz robi to za mnie pan Stasiu. Najpierw idę bo biblioteki i ją sprzątam. Potem rozkładam papiery ręczniki w toaletach, posprawdzam tak mniej więcej, co i jak. A w poniedziałki, jak zawsze, to już sama od siebie, ścieram kurze u pani dyrektor. Po weekendzie zawsze się trochę kurzu nazbiera. Później pilnuję was i szkoły, na korytarzu. Oczywiście, jeśli mnie ktoś o coś poprosi, to pomagam; na przykład, babciom i dziadkom, którzy czasem są zagubieni, nie potrafią czegoś znaleźć na planie lekcji; czy trzeba kogoś wywołać z zajęć. -- Jest pani odpowiedzialna za wiele prac w szkole. Oprócz pilnowania uczniów - i porządku - musi pani co dzień losować szczęśliwy numerek. Jak to wygląda? Czy mogłaby nam pani zdradzić jakieś sekrety? Numerki mam u siebie, zawsze pamiętam, żeby usunąć ten z poprzedniego dnia, wyrzucam je na stół i wybieram... -- Jakie ma pani stosunki z rodzicami? Bardzo dobre, z tego, co wiem. to oni też mnie lubią... :D -- Często widzimy panią na korytarzu, rozmawiającą z uczniami i nauczycielami. Czy ma pani w szkole bratnią duszę, kogoś, komu może się pani zwierzyć? Pani Agnieszka z sekretariatu, z którą się tak zaprzyjaźniłyśmy, że mówimy sobie wszystko. -- A czy ma pani wśród uczniów jakiś ulubieńców? Zawsze jest tak, że na początku roku lubię najbardziej pierwsze, drugie i trzecie klasy, bo to one potrzebują STÓ-wa 6

najwięcej opieki. Z wyższych klas natomiast najbardziej lubię trzecią klasę gimnazjum. Nie dlatego, że odchodzą, tylko że są już najbardziej dorośli, można z nimi porozmawiać,zazwyczaj są grzeczni, jak się ich o coś poprosi, to zrobią. -- Czy ma pani taki dobry kontakt z wszystkimi uczniami? Czasami ktoś zrobi złą minę, bo coś mu coś mu nie pasuje, ma paskudny humor, ale ja nie przywiązuję do tego wielkiej wagi, bo to są tylko dzieci. A ja też nie jestem ideałem, bo nakrzyczę, gdy jestem zła. Tyle że ja za chwilę machnę ręką i wszystko jest w porządku. -- Często widzimy, jak uczniowie proszą panią o kredę, ściereczkę czy jakieś inne rzeczy. Jaka była najśmieszniejsza rzecz, o jaką została pani poproszona? Pani wychowawczyni szła na dwór ze swoją pierwszą klasą i poprosiła mnie, żebym pomogła jednemu chłopcu, który jeszcze ubierał się w szatni. Gdy był gotowy do wyjścia, nagle ze łzami w oczach stwierdził, że mu uciekła szkoła, a ja tylko mu odpowiedziałam, że to nie szkoła, a wychowawczyni wyszła na dwór...j I że zaraz do niej pójdziemy... -- Ile pracuje pani już w naszej szkole? 15 lat, od początku istnienia naszej szkoły przy Tomaszowskiej. -- Jakie zmiany widzi Pani w naszej szkole z perspektywy tych lat? Jest coraz ładniejsza, doszło jedno piętro, mamy więcej sprzętu, ale tak naprawdę liczą się ludzie, co roku kogoś żegnamy, co roku są nowe twarze. Bardzo nie lubię, gdy odchodzą gimnazjaliści, ponieważ łatwo się do nich przywiązać. -- Czy najchętniej spędza pani czas tu, w pani pokoiku na parterze? Czy może lubi pani posiedzieć i podumać w jakimś innym miejscu w szkole? -- Tak, najbardziej lubię siedzieć tu. Czasami przyjdzie pani Wiesia, wypijemy kawę i porozmawiamy. Nie wyobrażam sobie szkoły bez pani Tereski. Wydaje mi się, że - szczególnie w opinii uczniów, pani Tereska jest takim duszkiem, do którego zawsze można się zwrócić z problemem. Bardzo uczynna, gotowa do pomocy, jest takim naszym szkolnym pogotowiem ratunkowym. Pamiętam, że gdy moje dzieci zapomniały traw i innych ozdób na palmę wielkanocną, to pani Tereska natychmiast zorganizowała jakieś kije i kolorowe bibułki. Pani Tereska zna wszystkich, więc trzyma rękę na pulsie, kto wchodzi do szkoły, kto wychodzi. Pilnuje wszystkiego. Dzięki niej możemy czuć się bezpiecznie. Znamy się już z 10 lat - oczywiście była pierwszą osobą, którą spotkałam i z którą nawiązałam rozmowę. W sklepiku prawie nie bywa. Przychodzi po obiady, robi szybkie zakupy - wpada i wypada. Ale gdy mamy chwilę czasu, to chętnie ze sobą rozmawiamy. Notowały: Iga i Roza STÓ-wa 7

anireni Ładne oczy masz... Pani ze sklepiku jest bardzo miła i uprzejma. Zawsze jest uśmiechnięta. Czasem denerwuje się na starszych, ale nie złości się długo... Bardzo szybko wydaje obiady. Czasami daje na kredyt, gdy zabraknie pieniążków na lizaka i zawsze jest miła. Pomaga mi liczyć pieniążki przy okienku. Ma bardzo fajny fartuszek. Gdy będę duża, też będę miała taki. aniteresce Jest miła, zawsze daje nam klucze do naszej klasy, kiedy chcemy coś z niej wziąć. Pani Tereska jest bardzo sympatyczna i pomysłowa. Czasem groźnie wygląda Kiedyś zaprowadziła mnie do pani pielęgniarki, gdy upadłam. Stoi na straży naszej szkoły Moja mama ją lubi i ja też! STÓ-wa 8 Notowały: Kasia, Iga i Roza... komu je dasz?

Kobieta w krzywym zwierciadle satyry śona modna w dialogu Przy śniadaniu. Witaj, Kochanie!!! Hej!! Ale jestem zaspana!! Może pójdziemy dzisiaj do kina, grają ten świetny film z Marlonim Krzypuszem. Wybacz, ale nie mogę Znowu? Wiesz, jestem umówiona na 6.30 z Benedyktem w parku na jogging, potem szybki prysznic, a o 8.00 kupuję sobie nowe tipsy w sklepie Armaniego, o 9.15 idę do kosmetyczki, musi mi zrobić nowy manicure, o 12.00 jestem umówiona w solarium, a ok. 14.35 robię sobie nowy tatuaż w kształcie krowy morskiej. Potem błyskawiczna drzemka... No to o 20.00 możemy iść do kina No co ty, o 20.10 wybieram się do Lucy na imieniny, ale jak chcesz, to o 23.54 możesz mnie odebrać!! Do kogo?? Do Lucy?? Od kiedy mamy w Polsce takie imiona?? Czepiasz się!! Nie wiesz, że do Łucji w USA mówi się Lucy? Ty znowu o tej Ameryce!!! No co, trzeba podążać za modą No dobra, a po co znowu do fryzjera, przecież byłaś tam przedwczoraj. No i co, ale chyba lubisz mnie w loczkach Lubię, ale ja nie jestem miliarderem. Coś za coś - albo fryzjer, albo tatuaż. No nie!!! Ja tu haruję cały dzień - w domu, kuchni i ogrodzie, a ty mi mówisz, że nie mogę iść do fryzjera?!!! W naszym domu haruję ja i pani Ala, a w ogrodzie - pan Henio Po co ci tatuaż!! Chcesz wyglądać jak Doda!?? Tak!!! Ona ma przynajmniej normalnego męża! I co jeszcze, może sobie zrobisz operacje plastyczną?!!! Jak śmiesz, wyjeżdżam jutro do mamusi!! I bardzo dobrze, zasmakujesz nareszcie normalnego życia. Dzień później Czy ja wszystko zapakowałam?? Taaa Czy ja na pewno wzięłam naszego Reksia?!! Nooo... A klatkę dla słowików? Hm... Daj mi pieniądze... Nie mam, wczoraj wszystko wydałaś... Jak to nie masz?! Jak to wydałam?! Przecież po to pracujesz! A może Co ty robisz całymi dniami?? Pracuję i zarabiam, zresztą całkiem nieźle, ale ty wszystko wyrzucasz w błoto.. Śmiesz nazywać moją twarz błotem??!! O nie, tego ci nie wybaczę!!! Taaa Powiem wszystko mamusi Tylko ona w tej rodzinie jest cywilizowana i podąża za modą Jaką znowu modą?? Amerykańską, oczywiście Bierz miotłę i leć do tej swojej Ameryki. Jak sobie życzysz, ale nie płacz za mną Wierz mi, nie będę Jeszcze pożałujesz!!! Żegnaj Kuba Kunc (gościnnie) STÓ-wa 9

Portret współczesnej Ŝony modnej Być modnym podążać ślepo za najnowszymi trendami? Czy może po prostu ubierać się stylowo i być na topie? Są osoby, które bardzo chcą być cool i trendy, więc zamiast przeczytać jakąś ciekawą książkę, sięgają po kolorowe pisma i zaczytują się w nich bez opamiętania, wierzą w każde napisane tam słowo, ubiorą się w największe szmaty, jeśli ktoś sławny takie nosi. A gdyby tak mieć pod swoim dachem taką współczesną żonę modną? Powiem jedno: strach się bać... Żona modna - z pozoru brzmi to niewinnie, ale może nie każdy wie, co wiąże się z tym określeniem. Kiedyś (za Krasickim) byłaby to kobieta kierująca się modą francuską: francuskie książki (niekoniecznie musiała je kiedykolwiek przeczytać ), francuski dom (osobna część dla niej, osobna dla męża), pokój z ubraniami, pokój do zabawy, jadalnia i salon osobno, wiecznie urządzałaby przyjęcia, byłaby sztuczna i fałszywa No po prostu nic, tylko schować się pod stół i siedzieć cicho, jak taki ktoś siedzi w domu. Obecnie, żona modna przypominałaby albo ziomala mówiącego młodzieżowym slangiem, albo kobietę nowoczesną i niezależną. Ta druga jest zdecydowanie ciekawszym przypadkiem, a raczej nieszczęściem, więc skupię się właśnie na niej. Współczesna żona modna nie chciałaby gotować ani zajmować się dziećmi. Zrzuciłaby wszystko na barki biednego męża. Jeżeli już zabierałaby się do pracy w kuchni, robiłaby dietetyczne sałatki, surówki i soczki warzywnoowocowe oraz kanapki, naturalnie tylko na lekkim chlebie, z sałatą i pomidorem. Zdrowe i nietuczące, bo ona musi trzymać linię i jeść zgodnie z najnowszą dietą cud. Za wszelką cenę trzymałaby linię - uprawiałaby albo jogging, albo aerobik, ewentualnie miałaby prywatnego nauczyciela jogi, bo to taki nowoczesny sport, który nie tylko ćwiczy STÓ-wa 10 ciało, ale i uszlachetnia psyche. Oczywiście w domu miałaby i tak maszynę, na której można biegać. Wszędzie towarzyszyłby jej superrasowy york z kitką na głowie, ubrany stosownie do sytuacji - dresik, sukieneczkę lub prosty żakiecik. Załatwiłaby mu najlepszego psiego fryzjera i obowiązkowo psychoanalityka. Sama również uczęszczałaby do takiego, bo przecież należy uszanować zasady holistycznego traktowania zdrowia, cokolwiek to znaczy. Żona modna wyprawiałaby przyjęcia. Dla mało ważnych gości przygotowałaby herbatę w salonie z meblami przykrytymi specjalnymi narzutami, gdyż są za drogie, żeby narażać je na pobrudzenie. Osobistości natomiast przyjęłaby na ogrodowym party, którego główną atrakcją byłby sushi - bardzo zdrowe i popularne w tych kręgach. Ogród udekorowałaby stylowo japońskimi wiśniami i bonsai, tak jak widziała na filmie, a dom byłby zaaranżowany według zasad feng-shiu przez najlepszych fachowców w kraju. Meble kosztowałyby dobrych parę tysięcy, a jeśli ktoś powiedziałby, że podobne widział w Ikei, oburzyłaby się wielce. No bo jak można porównywać jej drogie i wspaniałe szwajcarskie meble, do tych z Ikei Warto wspomnieć, gdzie żona modna powinna się ubierać i co nosić. Otóż nietrudno się domyślić, że wszelkie zakupy robi po uważnym przestudiowaniu żurnali i modnych pism. Za nic w świecie nie kupiłaby czegoś, co nie jest markowe. Poza tym chodziłaby raz w tygodniu do kosmetyczki na zabiegi upiększające oraz raz w miesiącu na zabiegi odmładzające. Regularnie odwiedzałaby najlepszego fryzjera, który strzygłby ją według najnowszych trendów. Kupowałaby też masę niepotrzebnych kosmetyków, by olśniewać mężczyzn swą urodą. Żona modna w dzisiejszym wydaniu byłaby uosobieniem wszelkiej próżności i przykładem całkowitego zniewolenia przez panujące trendy. Na pewien sposób byłaby idealna, ale czy wyjątkowa...? Srooka

Gdzie diabeł nie moŝe... Z zapisków męŝczyzny 15 lipca 14 roku Egzekucja; musisz umrzeć te słowa wciąż odbijają się echem w mojej głowie. Nigdy nawet na wojnie nie zdawałem sobie sprawy, jak kruche jest życie ludzkie. Wystarczy jedno cięcie, jeden błąd, sekunda i... koniec. Nikt nie może sobie wyobrazić, co czułem. Niedawno ślubowałem Danusi aniołowi, który zstąpił na ziemię, aby mnie zbawić pawie czuby z hełmów krzyżackich. Dzień później ruszyliśmy w drogę. Jakież było moje zdziwienie, gdy na drodze napotkałem krzyżackiego psa! Myślałem, że to znak Boży, a więc uprzedziwszy przedtem ruszyłem nakrzyżaka z kopyta. O mało co go nie zabiłem, na szczęście nie zdążyłem (to są moje słowa?), gdyż mój wróg okazał się posłem! Niech Bóg błogosławi tego, który zastąpił mi drogę! Danusia razem z księżną przychodziły do więzienia codziennie. Gdy widziałem twarz mojej ukochanej okoloną blond włosami, muśniętymi promieniami słońca, zbierało mi się na płacz. Mam zostawić moją ptaszynę? Jednak honor dla rycerza rzecz najważniejsza. Uciekać nie przystoi. Na płacz przy kobietach nie mogłem sobie pozwolić, cóż to byłoby za upokorzenie! Zaciskałem więc zęby, tłumiąc (kolejną już) falę rozpaczy. Wreszcie nadszedł dzień egzekucji. Nie szedłem do kata jak pospolity przestępca z opuszczoną głową. Byłem wyprostowany, siliłem się nawet na hardy uśmiech. Chciałem, aby wszyscy zapamiętali, że ja Zbyszko z Bogdańca nie boję się śmierci. Ale to tylko pozory, maska. Żal, smutek, trwoga, rozpacz ściskały moje serce, znowu chciało mi się płakać. Stryj, Danusia Co z nimi będzie? Kiedy Danusia skoczyła do mnie z tłumu, myślałem, że chce się pożegnać. Ona zaś nakryła mi głowę białą chustą i coś krzyczała. Byłem tak zaskoczony, że nie dosłyszałem, co. Tłum wiwatował i burzył podest, na którym miałem zostać ścięty. Zrozumiałem jedno jestem uratowany. Miałem ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się, uściskać Danusię. Teraz wedle zwyczaju miałem się z nią ożenić. To ręka Boska mym losem kieruje. Danusia mój anioł, którego pokochałem jeszcze mocniej, o ile to możliwe. Miłość, którą do niej czuję, jest większa niż morze, góry najwyższe. Chcę spędzić z nią resztę życia, które przecież tylko jej zawdzięczam... Kffiatuszek STÓ-wa 11

Ludzie listy piszą - Droga Malwino... W tym numerze wyjątkowo będzie można przeczytać listy od CHŁOPAKÓW!!! M% Droga Malwino, mam problem z dziewczyną. Jest bardzo atrakcyjna. Wszyscy moi znajomi się za nią oglądają. Ostatnio na ulicy jakiś obcy chłopak na jej widok wręcz osłupiał. Nie wiem, co robić, obawiam się, że niedługo mnie rzuci - ma przecież z czego wybierać... Jesteś zazdrosny! Nie możesz oceniać waszej sytuacji aż tak dramatycznie. Może Twojej dziewczyny nie obchodzi to, jak odbierają ją inni chłopcy, choć na pewno dostrzega ich zainteresowanie. Nie ma sensu się zadręczać, lepiej poświęcić czas i energię na sensowne zaplanowanie wspólnie spędzanego czasu. Pamiętaj także, że nie możesz kontrolować swojej dziewczyny, więc jeśli jej ufasz, od razu zrezygnuj z tej znajomości. Po co macie oboje cierpieć. Malwina M% Droga Malwino, dwa miesiące temu spodobała mi się dziewczyna. Po pewnym czasie zdałem sobie jednak sprawę z tego, że ona do mnie nie pasuje. Ja jednak stałem się dla niej bardzo ważną osobą, wiem, że jej na mnie niezwykle zależy. Ja także nie chcę stracić w niej przyjaciółki, ale też nie mogę być jej chłopakiem. Co robić?? Powinieneś się pospieszyć! Jeśli dalej będziesz ją utrzymywał w przekonaniu, iż zostanie czy nawet już jest Twoją dziewczyną, możesz ją bardzo zranić. Z tego, STÓ-wa 12 co piszesz, wynika, że łączy Was przyjaźń, powinieneś więc jak najszybciej delikatnie wyznać jej swoje prawdziwe uczucia. Pewnie nie będzie to łatwe, możesz ją zranić, ale im szybciej wyjaśnicie charakter Waszej relacji, tym lepiej. Wierzę, że nadal będziecie dla siebie ważnymi osobami, choć już nie tak intymny sposób. Malwina M% Droga Malwino, moja dziewczyna jest strasznie zazdrosna. Nie pozwala mi samemu być w towarzystwie innych dziewczyn. Cały czas mnie kontroluje. Czasami dzwoni do mnie w środku nocy, pyta moich znajomych, czy aby na pewno nie spędziłem popołudnia z jakąś inną dziewczyną. Mam tego dość, ale nadal chcę z nią być. Co zrobić? Idź własną drogą! Twoja dziewczyna nie powinna postępować w ten sposób - kompromituje Was oboje. Najwyraźniej jednak nie umie sobie poradzić z zazdrością, zbyt jej na Tobie zależy. Jedyna droga to szczera rozmowa i twarde postawienie warunku, że zostaniecie razem, jeśli będzie to związek wolnych ludzi, mających prawo do innych znajomości. Jeśli dziewczyna tego nie zaakceptuje, powinniście się niestety rozstać. Malwina M% Droga Malwino, nigdy nie miałem sympatii. Nie wiem, dlaczego dziewczyny nie chcą ze mną być.

Uważam, że jestem fajny. Kupowałbym im prezenty, zapewniał dużo rozrywki, nawet chodzilibyśmy na zakupy. Co jest, przecież jestem niegłupi i nie wyglądam gorzej od moich kolegów, którzy mają dziewczyny. Skończ z tym! Pieniądze i wygląd to nie wszystko. Dziewczyny szukają czułości i zainteresowania ich problemami. Lubią być adorowane w mądry sposób. Drogimi prezentami nikogo nie zatrzymasz na długo. Zainwestuj raczej w swoje zainteresowania, dużo czytaj, wyrób sobie zdanie na różne tematy i uwierz w siebie. Na pewno żadna dziewczyna nie przejdzie obojętnie obok chłopaka z otwarta głową, naturalnego, znającego swoja wartość. Powodzenia! Malwina M% Droga Malwino, Jestem niezwykle wrażliwy, a przez to wręcz chorobliwie skryty. Niedawno poznałem dziewczynę - swoją pokrewną duszę. Niestety, nie potrafimy nawiązać znajomości - jesteśmy zbyt nieśmiali. Co robić? Czy mamy szansę się poznać? Więcej odwagi! Nieśmiałe dziewczyny często wybierają odważnych chłopców, gdyż dzięki nim mogą same wyjść z ukrycia. Możesz nie doczekać się inicjatywy z jej strony. Musisz odnaleźć w sobie odwagę i zainicjować pierwsze spotkanie - przecież czujesz, że jesteście pokrewnymi duszami, a więc na pewno znajdziecie temat do rozmowy. Z czasem oboje nabierzecie śmiałości, jest szansa, że Wasza znajomość stanie się bardziej zażyła. Kto wie - może staniecie się dla siebie naprawdę ważni Malwina M% STÓ-wa 13

dzę, ale także błyskotliwość i kreatywność. W cenie są również mocne nerwy. W tym roku finał pokazał, że najtrudniejsze zagadnienia dla młodych detektywów intelektualnych należą do dziedziny przedmiotów humanistycznych (język polski i historia). Po dwugodzinnych zmaganiach zwycięzcą konkursu, czyli Naukowym Detektywem, został Jakub Baranowski, uczeń Szkoły Podstawowej nr 35. Serdecznie gratulujemy!!!! Konkurs dla dociekliwych... Naukowy Detektyw już ósma edycja konkursu odbywającego się pod honorowym patronatem Zachodniopomorskiego Kuratora Oświaty, przeznaczonego dla uczniów klas szóstych wszystkich publicznych i niepublicznych szkół podstawowych miasta Szczecina tradycyjnie otworzył dzień otwarty naszego gimnazjum. Konkurs, którego podstawową ideą jest promowanie twórczego i logicznego myślenia, umiejętnego korzystania ze zdobytej wiedzy, zarówno z przedmiotów humanistycznych, jak i matematyczno-przyrodniczych, a także sportu i wiedzy o Szczecinie, cieszy się ogromnym zainteresowaniem uczniów i nauczycieli, co niezwykle nas cieszy. Przebiega w trzech etapach: I wewnątrzszkolny (odbywa się w szkołach, wyłania dwuosobową reprezentację) II półfinał (test pisemny, wyłania finalistów) III finał (10 różnorodnych zadań problemowych rozwiązywanych przed zebraną publicznością, wyłania zwycięzcę). W etapie szkolnym tegorocznej edycji konkursu wzięło udział 500 uczniów szczecińskich szkół, spośród których wyłoniono 48. Do wielkiego finału zakwalifikowało się 9 uczestników. Finał zawsze budzi największe emocje, należy w ściśle określonym czasie rozwiązać zadania, które choć dotyczą różnych dziedzin łączy jedno: niekonwencjonalność. A to dlatego, aby finaliści mogli zaprezentować nie tylko wie- Prezentacje uczniowskie Prezentacje uczniowskie umilają naszym gościom czas oczekiwania na wyniki półfinału, pozwalają mamy nadzieję choć na chwilę zapomnieć o nerwach i rywalizacji, a nam gospodarzom pokazać różne formy działalności kółek zainteresowań. W tym roku pochwaliliśmy się przedstawieniem-improwizacją pt. Płot (rzecz współczesna, choć problem poza czasem, a mianowicie: trudne sąsiedztwo, znany świetnie z Zemsty, stanowiącej zresztą inspirację dla twórców spektaklu). Po chwili artystycznego wytchnienia nadszedł czas na poważną pracę naukową, powstałą podczas zajęć koła biologicznego, czyli Zegar kwiatowy projekt w formie prezentacji multimedialnej, który niezwykle wszystkich zainteresował, były pytania i być może rozmowa trwałaby dłużej, gdyby nie bezlitośnie upływający czas. A za kulisami czekali już uczniowie klasy drugiej, by zaśpiewać znany przebój kultowej grupy Pink Floyd Another break in the wall, przygotowany na tegoroczny festiwal piosenki angielskiej. Szpilka STÓ-wa 14

Na marginesie łatwe odpowiedzi na trudne pytania (na podst. książki o tym samym tytule R. Matthewsa i N. Smitha) Jaka jest pojemność ludzkiej pamięci mierzona w gigabajtach? Około 50, jak twierdzi Igor Aleksander, profesor inżynierii układów neuronowych w londyńskim Imperial College. Doszedł do tego wniosku, mnożąc liczbę 10 miliardów neuronów, jaką zawiera przeciętny mózg, przez 5 bajtów, które każdy neuron może przyjąć. To się wydaje zaskakująco mało, lecz mózg świetnie z tym funkcjonuje - mówi prof. Aleksander. Wszyscy dorośli mają mózgi mniej więcej takiej samej pojemności, lecz istnieją wielkie różnice w jej wykorzystywaniu. Mózgi różnią się od siebie, czasem z powodu nawyków, czasem z powodu odmiennego okablowania. Czy ludzki mózg można odtworzyć w komputerze, to o wiele bardziej skomplikowana sprawa. Jeśli chodzi o wydolność, nietrudno to zrobić - mówi Aleksander- jednakże, by komputer działał jak ludzki mózg, to całkiem inna kwestia. Trzeba ludzkiej istoty, która miałaby ludzkie doświadczenie - maszyna może mieć tylko doświadczenie maszyny. Komputer nie umie uczyć się na własnych błędach. Jeśli podrzucamy piłkę w jadącym samochodzie, to dlaczego nie leci ona do tyłu? Wydaje się oczywiste, że piłka podrzucona w samochodzie powinna, zanim spadnie, przemieścić się na pewną odległość do tyłu. Pamiętajmy jednak, że nie tylko samochód porusza się z określoną prędkością. Z taką samą prędkością porusza się też wszystko to, co się w nim znajduje - także piłka. Dlatego spadając, nadal przemieszcza się ona do przodu, a więc względem pojazdu pozostaje ona w spoczynku. Wszystko się jednak zmienia, kiedy podczas spadania piłki samochód przyśpiesza. Wówczas piłka rzeczywiście przemieszcza się ku jego tyłowi, gdyż spadające ciało nie może w żaden sposób przyśpieszyć, by zrównać swoją prędkość z rosnącą prędkością pojazdu. W rzeczywistości, jeśli nie wiemy, że kierowca dodał gazu, możemy nawet pomyśleć, że pojawiła się jakaś siła, która przyśpieszyła piłkę w kierunku tyłu samochodu - co, jak się okazuje, jest kluczową ideą w Einsteinowskiej teorii grawitacji, zwanej ogólnie teorią względności. Einstein zauważył, że jeśli upuści się piłkę w startującej, a więc przyśpieszającej w górę rakiecie, to skutek będzie taki sam, jakby piłka wcale się nie poruszała, lecz była ściągana w dół przez grawitację. To zaś doprowadziło do zupełnie nowego sposobu myślenia o grawitacji. Zjawisko to można odwrócić i wykorzystać do zlikwidowania grawitacji, uzyskując nieważkość. Gdybyśmy znaleźli się w windzie, w której ktoś odciął linę i uszkodził hamulce bezpieczeństwa, przyspieszalibyśmy w dół pod działaniem grawitacji. Jednakże, jeśliby podczas spadania upuścić piłkę, okazałoby się, że tkwi ona w powietrzu nieruchomo - jakby w stanie nieważkości. Wówczas bowiem i piłka, i my spadamy swobodnie pod działaniem grawitacji w tym samym tempie, więc wydaje się, że nic się nie dzieje (dopóki razem z piłką i windą nie uderzymy w ziemię). Ile trzeba kolorów, by mieć gwarancję, iż na mapie żadne państwo nie będzie tego samego koloru co któryś z sąsiadów? Weźmy arkusz papieru i narysujmy na nim naszą własną, wyimaginowaną mapę, starając się, by jak najwięcej państw miało wspólne granice. Następnie pokolorujmy mapę. Okaże się, że bez względu na to, jak bardzo jest ona skomplikowana, wystarczą cztery kolory, by mieć pewność, iż żadne dwa państwa nie będą oznaczone tą samą barwą. Od 1851 roku, kiedy odkryto ten zaskakujący fakt, wielu matematyków starało się odnaleźć uzasadnienie tego słynnego twierdzenia o czterech bar- STÓ-wa 15

wach ; niektórzy nawet uważali, że je znaleźli, by po latach przekonać się, iż proponowany dowód jest błędny. Prawie 40 lat trwało udowadnianie, że wystarczy nie więcej niż pięć kolorów, a przejście do czterech kolorów zabrało prawie stulecie. Ostateczny wynik uzyskali 1976 roku dwaj matematycy, Wolfgang Haken i Kenneth Appel z uniwersytetu w Illinois, z pomocą superkomputera. Tak długo drążyli problem, aż zostało im 1936 ułożeń granic, które można było przekształcić w dowolną mapę. Następnie włączyli swój superkomputer, dowodząc, że z każdego takiego ułożenia uzyskiwano mapę, którą można pokolorować co najwyżej czterema barwami. Wszystkie obliczenia zajęły 1000 godzin pracy superkomputera - a wydrukowano je na setkach stron. Czy to prawda, że Statuy Wolności nie zbudowano w Ameryce? Tak, to prawda. Posąg, który obecnie jest symbolem wszystkiego, co amerykańskie, został zbudowany we Francji i podarowany Stanom Zjednoczonym dla przypieczętowania przyjaźni między obydwoma krajami po rewolucji amerykańskiej. Statuę wykonano według projektu rzeźbiarza Frederica- Auguste a Bartholdiego. Pomagał mu Gustave Eiffel, który opracował zagadnienia konstrukcyjne, związane z ustawieniem tak olbrzymiego miedzianego posągu. Eiffel zaprojektował wewnętrzny żelazny pylon, biegnący przez całą wysokość postaci i jej szkieletową konstrukcję. Problemy z funduszami sprawiły, że dar nie był gotowy na stulecie rewolucji amerykańskiej w 1876 roku. Statua Wolności przybyła do Nowego Jorku dopiero w 1886 roku na pokładzie fregaty Isere w 350 kawałkach, zapakowanych w 214 skrzyń. Jej wysokość od podstawy po czubek pochodni wyniosła po złożeniu 92,9 metra. Od tego momentu Statua Wolności góruje nad portem w Nowym Jorku. Dlaczego na zdjęciach z powierzchni STÓ-wa 16 Księżyca nie widać gwiazd na niebie? Przypuszczalnie najlepszym dowodem, że lądowanie na Księżycu nie zostało sfilmowane w fabryce snów w Los Angeles, jest wyraźnie ciemne niebo nad postacią Edwina Buzz Aldrina na zdjęciach z Księżyca. Jaki hollywoodzki reżyser oparłby się bowiem pokusie umieszczenia w tle jasno świecących gwiazd, dla kontrastu z ciemną sylwetką Srebrnego Globu? Przypadkiem, na wszystkich czterech zdjęciach powierzchni Księżyca widnieje Buzz Aldrin - nawet na tym najsłynniejszym, na którym widać odbicie fotografującego w złocistym wizjerze hełmu astronauty. Z podekscytowania, pierwsi księżycowi spacerowicze zapomnieli użyć swojego siedemdziesięciomilimetrowego aparatu do zrobienia większej liczby zdjęć Neila Armstronga (tylko cztery zdjęcia pierwszego człowieka na Księżycu to taka gafa, jakiej najwięksi kawalarze nie mogliby wymyślić). Księżyc nie ma atmosfery, która ograniczałaby ilość światła docierającego do powierzchni, więc teoretycznie powinny być widoczne na niebie nawet najdalsze gwiazdy. Jednakże wszystkie spacery odbywały się podczas księżycowego dnia, kiedy blask padającego bezpośrednio światła słonecznego był tak silny, że wszyscy musieli mieć na wizjerach specjalne filtry. Światło gwiazd po prostu w nim ginęło, a ów efekt potęgowały jeszcze promienie odbite od pyłu pokrywającego księżycową powierzchnię. Gdyby astronauci patrzyli w stronę przeciwną do Słońca, na najciemniejszą część nieba, ujrzeliby gwiazdy - jednakże ich fotografowanie wymaga długiego czasu naświetlania, a na zdjęciach z Księżyca był on zbyt krótki, by owe gwiazdy zarejestrować. Z pewnością widok podczas księżycowej nocy jest niesamowity i dlatego planuje się umieszczenie dużego obserwatorium astronomicznego na Księżycu. oprac. Kacper Czapp

Konkurs piosenki, czyli Dzie zień Wio- sny śpiewaj piewająco co... Jak co roku, w pierwszy dzień wiosny odbył się konkurs piosenki obcojęzycznej. Choć wyglądał on trochę inaczej niż w ubiegłych latach to chyba nikt nie może powiedzieć, że było gorzej. Na początku my gimnazjaliści mieliśmy konkursy związane z wiosną kroiliśmy warzywa, z których potem powstały pyszne wiosenne sałatki. Wszyscy świetnie się bawili - w końcu nie było lekcji, no i zawsze niechcący można było trafić jakimś owockiem w nauczyciela :) To był akurat żart, nikt by się na to nie odważył, chociaż - sądząc po minach kilkorga uczniów, niektórzy mieli na to ochotę. Sałatki były bardzo oryginalne, bardzo zdrowe i na pewno musiały smakować klasowym łasuchom. Odbyła się również gra w Scrabble, a po niej nadszedł czas na... śpiewy. Na początku wystąpiły młodsze klasy - pomysły niektórych osób były zaskakujące. Bo kto by pomyślał, że można przebrać się za kobietę o różowych włosach? Nie obyło się także bez małego striptizu :). To zafundowali nam chłopcy z klasy czwartej. Po zakończeniu części dla podstawówki nadszedł czas na nas. Pierwszą kategorią były piosenki Abby. Zaczęły dziewczyny z pierwszej klasy Martyna i Iga. Pięknie zaśpiewały nam piosenkę Knowing me, knowing you. Następnie klasa druga wystąpiła z ciekawym układem choreograficznym do piosenki Super Trouper. A dziewczyny z trzeciej na koniec w interesujących strojach zaprezentowały utwór Money, money :). Kolejną kategorią naszego wiosennego konkursu były piosenki Karaoke. Pięciu poprzebieranych chłopców z klasy pierwszej STÓ-wa 17

wszystkich zaskoczyło fenomenalnym wykonaniem piosenki Mama mia. Wspaniały występ drugiej gimnazjum - Another brake in the world, w który zaangażowała się prawie cała klasa, był finałem imprezy. Chyba nie było osoby, która powiedziałaby, że się jej nie podobało. Pierwszy dzień wiosny był naprawdę fantastyczny, świetnie się bawiliśmy, prezentacje były na poziomie, a trochę rywalizacji nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie - wzmacnia klasowe morale. Ci, których nie było, niech żałują. A sałatki (nawiasem mówiąc) były wyśmienite. Pani Dario, czekamy na kolejny Dzień Wiosny z piosenką :). Roza i Kffiatuszek Wiosna W iosna idzie, idzie w iosna! Taka piękna i radosna. W parku w idać ją w yraźnie, Z przyjaciółm i kroczy raźnie. Wiosna idzie! Już na niebie w idać ptaki, Już czerw ienią nam się m aki, Już pogoda jest radosna. W iosna idzie, idzie w iosna! Roza Wiosenna miłość Piękna, kw itnąca w iosna - To pora jest m iłosna. Jeśli zajrzysz w m e oczy, M oje serce podskoczy. Iga i Aga STÓ-wa 18

Jak uczcić kolejny Międzynarodowy Dzień Teatru tak, aby nie pomylił sie z ubiegłorocznym, aby zapadł w pamięć - był prawdziwym świętem, uczył, ale i bawił, poruszał emocje, skłaniał do myślenia? W tym roku zarówno szkoła podstawowa, jak i gimnazjum skupiły się na rzeczy w teatrze najbliższej widzowi - przedstawieniu. Najmłodsi - zanim obejrzeli w "Pleciudze" spektakl "O rycerzu Pryszczycerzu" i wzięli udział w warsztatach teatralnych - doskonale się do tego przygotowali. Otóż na podstawie fabuły bajki powstały w zespołach piękne prace plastyczne w dowolnej technice, które ukazywały, jak dzieci wyobrażają sobie świat bohatera. Oczywiście nastąpiło otwarcie wystawy, aby wszyscy mogli podziwiać wyobraźnię i pomysłowość ich autorów, niestety ekspozycja trawała tylko kilka dni, gdyż powędrowała do "Pleciugi", gdzie z radością ją przyjęto i umieszczono w foyer teatru. Klasy IV-VI natomiast świętowały, uczestnicząc w eksperymentalnym przedstawieniu przygotowanym przez gimnazjalne koło teatralne. Eksperymentalne, gdyż powstało bez tradycyjnego scenariusza, w toku ćwiczeń dramowych, z których wyłonił się temat przewodni (kłótnia sąsiedzka w klimacie "Zemsty" Fredry). Aktorzy role grają zamiennie, o czym przekonała się publiczność, oglądając różne wersje tej samej fabuły. Nudne? Absolutnie nie, zwłaszcza dla tych, którzy zostali zaproszeni do gry i na własnej skórze mogli poczuć sens słowa "improwizacja". Sztuka - ewidentnie ironicznogroteskowa - wszystkich rozbawiła, choć na pewno dała także do myślenia: jakie role gramy w społeczeństwie, czy wierzymy stereotypom, na ile jesteśmy manipulowani, na przykład przez media czy modę... A gimnazjum? Kolejne pokolenie świetnie się bawiło i gorąco oklaskiwało kapitalne przedstawienie "Moralnośc pani Dulskiej", będące świetnym przykładem na to, że klasyka nie musi być nudna... Czy udało się świętować bez sztampy, radośnie i mądrze? Mamy nadzieję, że tak właśnie było, czego wyrazem były: zapał, uśmiech, brawa i gratulacje :-)))) Szpilka Z czym kojarzy ci się koło teatralne? Kto może w tym uczestniczyć? Kto to prowadzi? Jak to wygląda? Kiedy ono się odbywa? I czy w ogóle opłaca się tam przychodzić To jest część pytań, na które niektórzy chcą sobie albo innym odpowiedzieć. Od czego tu zacząć? Może od początku Niestety, nie było mnie w pierwszej klasie, więc nie mogę napisać, jak to było kiedyś, powspominać dobre stare czasy^^. W zimowym semestrze drugiej klasy też nie brałam udziału w przedstawieniach, takich jak na przykład Płot, który był grany na spontana, albo niezwykłej urody Jasełka. W końcu jednak i ja dołączyłam do bardzo licznego grona aktorów. Pierwsze zajęcia Od progu mnie nie chciano^^, więc całe 1,5 h siedziałam cicho (dziwne prawda?^^ ja i cisza ^^) Była już sztuka, którą napisał p. Marcin Kowalski. Przepiękna - mogę tylko tyle powiedzieć. W następny czwartek o 15. 30 siedziałam już pod salą gimnastyczną razem z resztą kompanii^^. Oczywiście, nie mogliśmy długo usiedzieć i porozchodziliśmy się, STÓ-wa 19

a biedna p. Ewa (nasz reżyser) musiała nas ganiać po szkole. W końcu każdy dotarł na miejsce i mogliśmy popracować już z własnymi scenariuszami przedstawienia: Aurelia - żona dyrektora, czyli intryga kawą zbożową pisana. Wszyscy dostali wspaniałe role każda dobrana do charakteru aktora Hmmm Ciekawe a od kiedy to ja jestem śpiewaczką? W dodatku operową!^^ Będzie się działo, na pewno Dość już o tym W tytule jest czwartkowe piekło, a jak na razie ani słowa nie napisałam o typowo piekielnych katorgach ^^ Tylko czy naprawdę jest tak źle na kole? Chyba nie^^, choć mogłoby się wydawać, że teatr jest nudny... Ale nie nasz, o nie! My się owszem świetnie bawimy i wygłupiamy, lecz tak naprawdę ciężko też pracujemy, musimy przygotować swoje role, nauczyć się tekstu na pamięć (z niektórymi wyjątkami^^, które przecież potwierdzają regułę. Czasem może za daleko się posuniemy w spontaniczności zachowania i nasza p. Ewa musi nad nami zapanować, czyli ustawić nas do pionu. Czasami powtarzamy jedną scenę czy nawet jeden fragment kilkanaście razy, bo to ręka nie w tę stronę, twarz zakryta, oddech nierówny Choć to może irytować, my już przywykliśmy do tego i ze spokojem wykonujemy profesjonalne polecenia pani reżyser. W sumie mogłabym teraz zmienić tytuł tego artykułu na inny, może bardziej przyjazny, ale taki na przykład Teatr w szkole - kto to przeczyta? Chyba nikt, bo w naszych czasach młodzież i duża część dorosłych nie chodzi do teatru, gdyż woli kino, telewizję bądź komputer. Podsumowując: w czwartek większość osób z klasy 1 i 2 ma zajęte popołudnie do 17.00 (albo i dłużej). I wcale nie jest to piekło przynajmniej według mnie. Choć muszę przyznać, że czasem robimy sobie własne malutkie piekiełko, ale tylko po to, żeby było weselej ^^ Kasia STÓ-wa 20 W pewien wtorek dostałam zlecenie od pani Ewy: napisać sprawozdanie z prób teatrzyku gimnazjalnego. Przyznam się, że nie sprawdzam się w pisaniu sprawozdań, ale jak mus to mus. A więc bądźcie wyrozumiali :) Czwartek. Dla osób z kółka teatralnego jest to naprawdę ciężki dzień. Nie dość, że lekcje to jeszcze dodatkowe zajęcia. Czasami próby trwają do 2,5-3 godzin. Dla mnie było zaskoczeniem to, co tam zobaczyłam. Czy ONI, ci wszyscy ludzie, ten tłum ludzi przychodzi tutaj co tydzień? Na 2,5 godziny?? Respekt dla nich. Swoim zwyczajem musiałam się spóźnić. No bo jak- nie mogę opuścić naszego kochanego pana Przemusia! I nie zważając na to, że pani Ewa mnie oskalpuje, zostałam i poprawiałam te nieszczęsne porty... Po jakiejś godzinie wymknęłam się cicho i dotarłam (w jednym kawałku) na próbę. Byli już w połowie sztuki. Gdy weszłam do sali panowała gęsta atmosfera-widać nie wszyscy mieli dobry dzień. Trzeba było jednak im wybaczyć: w końcu czytali z kartek i nie mogli pokazać w pełni na co ich stać. Przycupnęłam z boczku, tak żeby nie przeszkadzać nikomu (ha ha, usiadłam na ławce stojącej na środku sali), po czym zaczęłam rejestrować co się działo wokół mnie. Zaczął się kolejny akt. Na scenę weszli aktorzy. Poszło im wyśmienicie, jednak nie mogli się popisać z dwóch powodów. Po pierwsze: jak mówiłam, czytali z kartek, a po drugie co chwila przerywał im donośny śmiech pani Ewy. Widać ta sztuka będzie udana :) Mogłabym wam powiedzieć o czym ona jest, ale uwielbiam robić ludziom na złość i nie powiem już nic więcej. Poza tymi słowami: szkolni aktorzy są niesamowici, tak samo jak pani Ewa (która mnie nie oskalpowała), która chwaliła wszystkich pod koniec, słusznie zresztą. Wydaje mi się, że w kółku teatralnym panuje rodzinna atmosfera :) Kffiatuszek

BERLIN Wycieczka do Berlina... Zbieramy się na dworcu, jak zwykle punktualnie :-)). Wsiadamy do pociągu i po około godzinnej podróży zatrzymujemy się... Nie, jeszcze nie dojechaliśmy, niestety. To tylko przesiadka. W nowym pociągu nie możemy się odnaleźć, najpierw nie ma miejsc, później mylimy klasę wagonu (po co patrzeć na cyferkę 1, lepiej wygodne się usadowić J ). Nie mogło obyć się bez przygód.. nie z nami, zresztą, to by chyba oznaczało, że coś jest nie tak... Dworzec w Berlinie podobał nam się jak rzadko, tyle sklepów, takie minimiasto w stolicy Niemiec. Trzeba było jednak o nich zapomnieć, czas naglił, a my musieliśmy szybko dotrzeć do Muzeum Żydowskiego. W Szczecinie podzieliliśmy się na 2 grupy: ciekawskich i sklepowiczów. To właśnie my - jakby na przekór - pierwsi przybyliśmy do muzeum. Już po pierwszych 10 minutach zwiedzania wszyscy mieliśmy jakieś niewyraźne miny, słychać było szepty, nikt nie chciał odpowiadać na pytania pani przewodniczki. Trzeba przyznać, że do przewodników to my szczęścia nie mamy (Warszawa). Kolejny raz się zastanawialiśmy, czy rolą przewodnika jest przedstawienie swojej kwestii w postaci niezmiennego wykładu, niezależnie od tego, czy ma przed sobą młodzież czy osoby dorosłe? Nie wiem, ale jednego jestem pewna - tak wartościowe miejsce jak Muzeum Żydowskie będzie nam się kojarzyć z nudą, aparacikami do słuchania, których nie można dotykać, monotonnym monologiem, walką z pokusą ucieczki. A przecież chcieliśmy tam pójść! Ciekawscy też mieli swoje przygody, wybrali się na Alexander Platz, gdzie stali ponad godzinę w kolejce, by wreszcie wjechać na słynną wieżę telewizyjną, skąd rozciąga się ponoć piękna panorama Berlina. Szczęśliwie spóźnili się do muzeum - pani przewodnik mogła im poświecić tylko chwilę, więc w spokoju dotarli do wszystkich zakątków muzeum. Wpadli, co prawda, do pociągu dosłownie w ostatniej chwili, ale sprawiali wrażenie bardzo usatysfakcjonowanych. Byliśmy zmęczeni, ale wspólna podróż to nie czas na odpoczynek. To bezcenne chwile, które trzeba spędzić RAZEM. Podróż szybko nam upływała, do momentu niespodziewanego, a bardzo długiego postoju, którego w dodatku nikt nie potrafił sensownie wytłumaczyć. Dopiero potem się dowiedzieliśmy, że podobno strona polska nie miała naszego pociągu w nowym rozkładzie, więc nie chciano nas przepuścić przez granicę. Pociąg widmo... Szczecin Główny. Do widzenia. Dziękujemy! - słyszą pani Ewa, pani Basia i pan Przemek, czyli nasi wychowawcy, a rodzice z zadowoleniem odnotowują naszą radość z wycieczki. Więcej takich wyjazdów, więcej przygód! :D Martyna STÓ-wa 21

Blaski i cienie niemieckiego teatru... 42. Festiwal Teatrów Małych Form za nami. W tym roku był on wyjątkowy przede wszystkim pod jednym względem, był międzynarodowy. Wśród spektakli konkursowych znalazły się trzy propozycje teatrów niemieckich. Dwa przedstawienia publiczność pojechała obejrzeć do Berlina (trzecie, w reżyserii Franka Castorfa, było poza konkursem). Pierwszy był Produkt Marka Ravenhilla w reżyserii Thomasa Ostermeiera w Schaubühne am Lehniner Platz. Dwie postacie, jedna prowadziła monolog. Godzinna historia opowiadana przez Jörga Hartmana (otrzymał Nagrodę Magnolii) zahipnotyzowała publiczność. Sama ani razu nie spojrzałam na zegarek. Zamach na WTC, spotkanie z Osamą i zakazana miłość - tak w skrócie można przybliżyć treść przedstawienia. Hartman dal popis prawdziwego aktrostwa. Warto też wspomnieć o jego partnerce, która co prawda nie wypowiedziała żadnego słowa, lecz można by uczyć się od niej wyrazistej, ale nie nachalnej mimiki i oszczędnego gestu. Następne przedstawienie - Śmierć praktykanta przygotował w Volksbühne kolejny niemiecki reżyser o ustalonej europejskiej renomie - Rene Pollesch. Scena na Praterze - wchodząc do niej miałam wrażenie, że to nie teatr, że albo pomyliliśmy miejsca, albo wynajęto te dziwną salę tylko dla tego spektaklu. Nastrój fabryczny, wystrój rodem z dyskoteki, STÓ-wa 22 tylko ta widownia Na usta ciśnie mi się takie popularne słówko: offowy A jak samo przedstawienie? Mam bardzo mieszane uczucia. Oczarowala mnie różnorodność form przekazu: słowo, film, fotografia, efekty specjalne typu wiatr, niesamowite stroje, nieprawdopodobnie bogata i barwna s c e n o g r a f i a. Tekst sztuki był ciekawy - błyskotliwy, ironiczny, o zabarwieniu społeczno-politycznym, niestety nie zawsze dla mnie zrozumiały z prozaicznego powodu: śledząc na ekranie tłumaczenie (niezbyt dobre), gubiłam się w sytuacji i na odwrót. Jurorom najwyraźniej udało się połączyć te dwie czynności, bo spektakl dostał Nagrodę Ministra Kultury. Trzeci spektakl - W gąszczu miast cóż - zadziwił na pewno, choć nie zawsze w sensie pozytywnym. A jednak jego obejrzenie zaliczam do zdecydowanie pożytecznych doświadczeń. Absolutna dla mnie nowość: długość sztuki (3 godziny bez przerwy), dziwaczności tekstu (może znowu kwestia tłumaczenia), nadaktywność aktorów, przesadna ekspresja ich gry, stery kostiumów, skomplikowanie dekoracji (i jej kompletna ruina). Niektórzy wychodzili :-)) Wyjazd w mojej ocenie bardzo udany - nieczęsto mamy okazję zobaczyć obce teatry i to niemal hurtem. Gratuluje komisji artystycznej Kontrapunktu tak udanej imprezy. Martyna

Czas w kolorowych płatkach, czyli zegar kwiatowy Godziny spędzone na szukaniu informacji i kolejne spędzone na układaniu ich w sensowną całość. Spotkania po lekcjach, przez które można było trochę zaniedbać inne obowiązki. Mówiąc krótko: mnóstwo pracy Tak każde z nas może powiedzieć o naszym projekcie na temat zegara kwiatowego. Kacper, Tomek i ja - pomimo zdarzającej się niepunktualności z dostarczaniem materiałów oraz drobnych konfliktów - odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Chłopcy zajęli się oczywiście sprawami związanymi z komputerem, tj. prezentacją i wszystkimi bajerami tak, aby była superoryginalna. Dla mnie niestety technika to czarna magia, ale na szczęście faceci spisali się na medal. Oczywiście nie obyło się bez spotkań u pana Przemka, gdzie uczyliśmy się korzystać z jakiegoś programu. Powiem szczerze, że było to bardzo pouczające, a także zabawne i nawet nie przeszkadzał nam fakt, że zostajemy po lekcjach. Przynajmniej nie aż tak bardzo No ale przecież nie można mieć wszystkiego, prawda? Wracając do projektu - Kacper napisał również list do Ciechocinka, gdzie jest zegar kwiatowy, i poprosił władze miasta o udostępnienie niektórych danych, jak np. kosztorysu czy kątu nachylenia zegara. Oprócz tego miał oczywiście swój wkład w powstanie prezentacji - ślęczał w domu nad informacjami o genialnym Karolu Linneuszu oraz szukał innych zegarów na świecie. Internet działa cuda, naprawdę Tomek miał wykonać pracę o naszym zegarze i poszukać ciekawostek oraz zdjęć o kwiatach. Są one podobne do tych umieszczonych w zegarze Linneusza, jednak nie mogliśmy umieścić w naszym projekcie wszystkich, gdyż niektóre rośliny mogłyby się nie przyjąć w naszym klimacie. Na koniec porządkował całą STÓ-wa 23

prezentację. Moim zadaniem było dowiedzenie się, jakie rośliny otwierają się o jakiej porze i dlaczego. Zebrałam mnóstwo informacji o tropizmach, nastiach, taksjach i ruchach autonomicznych. Spotkaliśmy się też z architektem zieleni i przeprowadziliśmy krótki wywiad na temat jego pracy. Na koniec byliśmy u pana prezydenta, któremu zaprezentowaliśmy nasz zegar. Nie ukrywam, iż liczymy, że powstanie w Szczecinie taki obiekt i to według naszego projektu. Kto wie, może prace rozpoczną się już w przyszłym roku? Zegar bierze też udział w konkursie na projekt. Miejmy nadzieję, że coś z tego wyniknie, ale obojętnie od werdyktu jury, już teraz mogę stwierdzić, że nie żałuję pracy włożonej w ten projekt, gdyż wiem, że nie poszła na marne. Sroooka Adopcja miłorzębu Kolejny raz udowodniliśmy, że nasza szkoła ma ogromne możliwości, a uczniowie nie tylko biorą udział w zajęciach organizowanych, ale sami je tworzą. Koło biologiczne pod opieką niesamowitej p. Basi zaopiekowało się niezwykłym miłorzębem, jednak, by stał się on nasz musieliśmy pokonać wiele trudności. Jednak udało nam się dobić do pierwszego portu ^^, jakim była oficjalna adopcja, dzięki której pewien miłorząb dwuklapowy stał się naszym szkolnym Miłkiem. Jak to przebiegało? Wybiła godzina dziesiąta, zeszliśmy przed szkołę, by zaprowadzić gości na prezentację naszej pracy. Wypatrywaliśmy ich, wypatrywaliśmy, co chwilę zerkając na zegarki, a tu nikogo! Ale... - nie :D Może przyszło ich niewielu, ale zawsze ktoś. Goście zostali zaprowadzeni do sali, wszyscy odetchnęli z ulgą, że jednak ktoś się zjawił. Pani dyrektor rozpoczęła spotkanie, pani Basia bliżej przedstawiła nasz projekt, a my trochę (ale tylko trochę...^^) stremowani czekaliśmy na swoją kolej. Każdy starał się jak najciekawiej (i najdłużej...) opowiedzieć o kolejnych działaniach przedstawionych na zdjęciach i przekazać ogólną wiedzę o miłorzębach. Nikt z nas nie posiadał kartki, do której mógłby zaglądać, bo w końcu wiedzę o naszym drzewie mamy w małym palcu ^^. Wszystkie wypowiedzi ułożyły się w całość, przedstawiającą zarówno trud, jak i przyjemność płynącą z naszej pracy. Po prezentacji, której najbardziej się obawialiśmy, już bez cienia tremy przeprowadziliśmy naszych gości przez wystawę prac o miłorzębie przygotowanych przez uczniów szkoły podstawowej, nawet tych najmłodszych.. Następnie pojechaliśmy do już naszego Miłka, by uroczyście odsłonić tablicę. Co poniektórzy wpatrywali się w nią ze zdumieniem, a my z dumą pod nią pozowaliśmy do zdjęć. :D Pożegnaliśmy gości, dziękując za przybycie, a potem z ulgą, ale i smutkiem, że nasza uroczystość dobiega końca, wróciliśmy do szkoły. Teraz widzę, jakim przeciwnościom stawialiśmy czoła, a pokonaliśmy je dzięki pani Basi, która cały czas była z nami i nawet w trudnych momentach nie pozwoliła nam się poddać. Cały czas słyszę, jak nawzajem wszyscy wspieramy się słowami Damy radę!. Ten dzień był jedynie podsumowaniem dotychczasowych działań, lecz to na pewno nie koniec naszej pracy, bo przecież możemy jeszcze tyle zrobić... :D Kinga STÓ-wa 24

SPOTKANIE (rozdział IV) Następnego dnia Ray wyszedł ze szpitala i wrócił do szkoły. Codziennie (wraz z wtajemniczonymi kolegami) zrozumieć ostatnie wydarzenia. Pewnego październikowego popołudnia przyszli po niego znajomi z osiedla. Poszli na plac i usiedli przy swoim ulubionym stole. No i jak tam Ray? zapytał Jack, zwariowany kumpel, który na wszystko ma jedno lekarstwo śmiech. Spox odburknął Ray. Ej, na pewno? Daj spokój, jest ok.. Chcesz się bić czy jak? Szukasz guza?! Zostaw go Jack, dużo przeszedł, powinien odpoczywać, a ty Ray powinieneś panować nad emocjami powiedziała Lily. Była to wysoka, bardzo zgrabna szatynka o zielonych oczach. Tak jak Ray lubiła gry i telewizję, ale również mangę i animę. Oczywiście, nie zaniedbywała sportu. Dobrze wam idzie w szkole? Mnie marnie, żeby tylko starzy się nie dowiedzieli, bo będę miał szlaban do końca miesiąca powiedział Nick. Dość dobrze, choć zawsze może być lepiej. Moi rodzice wiedzą o wszystkim, co związane ze szkołą. Nie da się przed nimi nic ukryć, Chodzą na KAŻDE wywiadówki, co tydzień idą do wychowawcy. Mam przechlapane pożalił się Peter. Każdy opowiedział o swoich problemach. Nagle wkroczyli na temat miłosnych podboi. Wszyscy byli ciekawi, kto w kim się kocha itp. Oczywiście chłopacy chcieli wydobyć wszystko najpierw od Lily. Ta zaś broniła się i migala od odpowiedzi. W końcu nie wytrzymała. Przestańcie! Powiem Wam, kto Jest z mojej klasy. Trochę wyższy ode mnie, STÓ-wa 25

brunet o czarnych oczach. Dobrze zbudowany, a jak wygląda bez koszulki dziewczyna się rozmarzyła. Halo, Ziemia do Lily, Ziemia do Lily!!! wybudzał ją Jack. Mów dalej... No więc, na czym to ja skończyłam? Aha, już wiem Dobrze się uczy, jest wysportowany i na wszystkim się zna. Po prostu ideał faceta. Bardzo mi się podoba. Może ja mu też? Oby, bo parę razy zachowywał się tak, jakby chciał mnie poderwać tu Lily zaczęła się śmiać, lecz Ray owi nie było do śmiechu. Siedział poważny. Nie wytrzymał i powiedział: A Vicky, ta koleżanka z mojej klasy, co poznałaś ją w szpitalu, ta taka blondynka, zgrabna, zabawna i miła, co mnie przytuliła, to ona się we mnie zakochała, a ja coraz bardziej ją lubię oczywiście skłamał, żeby przekonać się, jak zareaguje Lily. Niestety, albo dziewczyna jest perfekcyjną aktorką i genialnie ukrywa złość na chłopaka, albo rzeczywiście jest to jej obojętne. Przez następną godzinę dalej mówili o miłości. Chłopcy za dużo o swoich amorach nie powiedzieli, ale zawsze... Lily przynajmniej wiedziała, czy się w kimś zadurzyli. Gdy nastał wieczór, wszyscy rozeszli się po domach. Ray, Lily i Nick szli w tę samą stronę. Nick pożegnal się jako pierwszy. Dziewczyna była następna. Pod jej furtką zatrzymali się na chwilę. Dzięki za pomoc w matmie. Bez ciebie nigdy bym sobie nie poradziła. Tylko dzięki tobie mam 4 z klasówki Lily szybko pocałowała Raya w policzek i pobiegła do domu. Chłopak mocno zdziwiony, ale i zadowolony wrócił do siebie. Następnego ranka Ray, Lily i Jack jechali razem autobusem. Po drodze rozmawiali o błahostkach. Ray zrozumiał, że jego życie powoli wraca do normy. I tak upłynęly dwa tygodnie: bez piorunów, przemian, strzelaniny. Wszyscy powoli zapominali o tym, co jeszcze niedawno tak wszystkich zajmowało. STÓ-wa 26 Któregoś dnia Ray czekał na placu na swoich kumpli, ale nikt się nie pojawił. Jadąc samotnie do szkoły, zastanawiał się, dlaczego. Po chwili zadzwoniła komórka. Cześć! Sorry, że nie przyszłam, ale złapało mnie przeziębienie. Na pewno na mnie czekaliście. Powiedzcie nauczycielom, że jutro będę to była Lily. Jestem sam. Jack także nie przyszedł. Nie wiem, dlaczego. Może tez zachorował? Co? Może po prostu zaspał i później przyjdzie. Dobra, ja kończę, bo boli mnie potwornie gardło. Zobaczymy się jutro! Ray odczuł niepokój o kolegę. Postanowił do niego zadzwonić. Siema! Dlaczego nie przyszedłeś na plac? Cześć. Właśnie miałem wychodzić, ale nagle potwornie mnie zaczęła boleć głowa. Teraz leżę w łóżku i może dopiero jutro będę w szkole powiedział Jack. Szybkiego powrotu do zdrowia zakończył rozmowę Ray. Wiedząc, co się dzieje z przyjaciółmi, poszedł do szkoły. Pierwsza lekcja matematyka, z której chłopak był dość dobry, szybko minęła i zaczął się ukochany przedmiot uczniów przerwa. Ray był typem samotnika, dlatego sam siedział pod salą i rozmyślał. Niespodziewanie stanął przed nim dość oryginalnie wyglądający chłopak: poszarpane jeansy, biały t shirt, pomarańczowo brązową kurtkę z napisem na lewym ramieniu: Son. Miał czarne włosy i oczy. Uśmiechnął się szeroko i pomachał przyjaźnie dłonią. Cześć, jestem tu nowy. Siema. Jak się nazywasz? spytał zdziwiony Ray. Travis i chodzę do III C, a ty? Ray z III B. Aha, dlaczego sam siedzisz? Nie masz

kumpli? Mam! oburzył się Ray. Tylko chcę wyciszyć się podczas przerwy, żeby na lekcji pogadać dodał z szyderczym uśmiechem i nagle doznał olśnienia. Czekaj, przecież to samo miałem napisane w komórce, gdy ta dzwoniła ostatniej wakacyjnej nocy! Masz coś wspólnego z tą sprawą? O jaki napis ci biega? spytał Travis. Son - dokładnie taki, jaki masz na lewym ramieniu! To zwykła naszywka. Sam ją zrobiłem. Nie mam pojęcia, o co chodzi z telefonem i nocą. Slowo - dla podkreślenia prawdziwości swoich słów Travis uderzył się w pierś. Chcesz coś zobaczyć? Dzisiaj to odkryłem. Na dworze, koło wielkiego drzewa jest coś dziwnego Idziemy? Ok, ale bez żadnych sztuczek. Jeszcze ci nie ufam. Wyszli ze szkoły. Travis cały czas nerwowo oglądał się za siebie, czy nikt nie idzie. Co ci jest? Nic, po prostu nie chcę, żeby ktoś jeszcze o tym wiedział - ledwo wypowiedział te słowa, złapał Ray a prawą ręką, a palec wskazujący i środkowy lewej przyłożył do czoła. Skupił się i w mgnieniu oka obaj zniknęli. Po chwili znaleźli się koło różowego domu z czerwonym dachem. Coś ty zrobił?! wrzasnął przerażony Ray. Gdzie my jesteśmy? Jesteśmy świecie równoległym, na wyspie mojego mistrza sztuki walk Sensei a Motusuwy. Znaleźliśmy tutaj dzięki teleportacji, tzn. szybkiemu przemieszczeniu się w przestrzeni. Nikt tu nie wie o twojej metamorfozie i strzelaninie. Tutaj nie trzeba chodzić do szkoły i pracy, żeby przeżyć. Spotkasz wszystkich ze starej rzeczywistości, są tacy sami. Najważniejsze jest to, iż będziesz tu trenował Trenował? CO?!!! Ja chcę do mojego świata!!! krzyknął Ray. Uspokój się. Teraz przedstawię się naprawdę: nazywam się SonShinbo, ale możesz mi mówić Shinbo, i nie mam 15 lat Ja chcę do domu!!!! Nie chcę niczego trenować, ja nie umiem się bić! Mylisz się - gdy podczas metamorfozy uderzył w ciebie piorun, wyzwoliła się drzemiąca w Tobie potężna moc. Musisz ćwiczyć, żeby stać się jeszcze silniejszy, niż jesteś! JA CHCĘ Z POWROTEM!!!!!!!! wrzasnął Ray ponownie tak, że w atmosferze pojawiły się wyładowania elektryczne i podmuchy wiatru. O tym właśnie mówiłem. Tę siłę chcę w tobie pielęgnować, byś wraz z moją grupą bronił Ziemi i całej jej ludzkości. Chcę, abyś został tutaj na zawsze, a wtedy ja pomogę ci stać się prawdziwym wojownikiem Seintya Kasia STÓ-wa 27

Co jeszcze przed nami... Co jeszcze nas czeka w tym roku szkolnym? Mimo że do wakacji zostały tylko niecale dwa miesiące, to przed nami wcale niemało wydarzeń. Niedługo upragniona wycieczka. Holandia przywita nas na pewno przyjaźnie, a my będziemy odpoczywać i dobrze się bawić (tego jestem pewna). Rowery, przyroda, Van Gogh, rollercostery - musi być fajnie!!! Nie możemy się doczekać, w końcu to już za... kilka dni!!!! Olecko 2007 Czy Olecko w tym roku przyniesie nam Maskarę? Kogo poznamy? Jakie spektakle zobaczymy? Jak przeżyjemy tak długą podróż? To wszystko już niedługo..!: ) Podgrodzie Tradycyjnie w czerwcu wyjedziemy na biwak sportowy do Podgrodzia. Coś mi mówi, że będą rowery, może jakieś łódki albo kajaki, no i oczywiście wieczorne ognisko, a także zacięta rywalizacja w wielu konkurencjach :-) Pożegnanie absolwentów. Muszę się przyznać, że jest to uroczystość, której nie lubię najbardziej ze wszystkich i już drżę na samą myśl, że za rok to moja klasa będzie musiała pożegnać się ze szkołą. Teraz jednak czas obecnej klasy III - klasy... tajemniczej, tak, właśnie tak ich odbieram i tak zapamiętam. Tacy z cicha pęk. Niby razem nie byliśmy, niby się nie zintegrowaliśmy, więc skąd to uczucie smutku? My już co nieco wiemy o uroczystości zakończenia, ponieważ ją przygotujemy, dla nich to niespodzianka. Myślę, że będzie i wesoło, i nostalgicznie. Zakończę banalnie, ale szczerze: będzie nam Was brakowało! Myślę że wymieniłam najważniejsze wydarzenia A gdyby spotkało nas coś niespodziewanego My, reporterki, czuwamy i w przyszłym numerze wszystko odnotujemy, nic nie umknie naszej uwadze... Migawki z egzaminu... Martyna REDAKCJA: Agnieszka Awiżeń, Martyna Kawecka, Katarzyna Klukowska, Kinga Kociszewska, Róża Kawałko, Martyna Sroczyńska, Iga Szuman-Krzych, Karolina Wojdała SKŁAD KOMPUTEROWY: Tomek Arciszewski, Alex Poniedzielski, Igor Smolny wspólnie z p. Przemkiem S. Opiekun: p. Ewa Madruj STÓ-wa 28