POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 285 POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. Jest-to dość upowszechnione mniemanie, nawet wśród katolików, jakoby Kościół z biegiem wieków zmieniał swoją naukę o pożyczkach procentowych; jedni poczytują, mu to za tytuł chwały i winszują mu, iż umiał przystosować zasady swojej moralności do zmiennych potrzeb czasu; inni przeciwnie, upatrują w tych zmianach niewątpliwy dowód ludzkiego i omylnego charakteru Kościoła i oskarżają go o oddalenie się w praktyce od rzekomej nieugiętości swych zasad. W gruncie rzeczy, Kościół nie zasługuje ani na pochwały jednych, ani na wyrzuty drugich, albowiem nauka jego w przedmiocie pożyczek procentowych jest taka dzisiaj, jak i w przeszłości; i obecnie niemniej jak dawniej, Kościół stosuje wiernie swoje postępowanie do swoich. Ażeby przedstawić tę prawdę we właściwem świetle, przywiedziemy w krótkości fakta, które dały początek błędnym pojęciom, tak bardzo upowszechnionym w omawianej materyi, potem zaś wykażemy, jak dalece nauka i postępowanie Kościoła w przedmiocie pożyczek procentowych, pozostają w XIX wieku w zupełnej zgodzie z jego nauką i praktyką ubiegłych stuleci. I. Zasada praktyczna, przyjęta dzisiaj w całym Kościele katolickim w przedmiocie pożyczek procentowych, wyrażana bywała w różnych odpowiedziach, wychodzących z Rzymu w pierwszej polowie naszego wieku. Można ją streścić w ten sposób: nie należy niepokoić tych, którzy biorą od pożyczanego kapitału umiarkowany procent, ani tych, którzy nauczają, że procent ten słusznie się należy, byleby jedni i drudzy byli gotowi poddać się nadal orzeczeniom Stolicy Apostolskiej w tej materyi. Jakże tedy pogodzić zasadę postępowania z tradycyjną nauką soborów, Ojców i Papieży, z prawami wielokrotnie ponawianemi przez nich przeciwko wszelkiej lichwie, to jest w znaczeniu kotóelnem, przeciwko wszelkim procentom, pobieranym z tytułu
286 POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 286 kościelnem, przeciwko wszelkim procentom, pobranym z tytułu pożyczki? Dla rozwiązania tej trudności, sądzimy, dość będzie podać jasny i dokładny wykład nauki katolickiej o lichwie, a następnie znaczenie odpowiedzi, danych przez Stolicę Apostolską pięćdziesiąt lat temu. Porównywając naukę Kościoła z odpowiedziami, łatwo będzie pojąć przedziwną zgodę teoryi z praktyką i czczość wyrzutów, czynionych Kościołowi. Ażeby dobrze zrozumieć naukę katolicką o lichwie, ważną rzeczą jest mieć dokładne pojęcie o umowie, którą rzymianie nazywali mutuum, a która w językach nowożytnych, przynajmniej w mowie potocznej, nie ma właściwej nazwy i określa się terminem ogólnym: 'pożyczka. Pożyczyć, jeśli wyraz ten bierzemy w znaczeniu ogólnem, jest-to dać komuś jaką rzecz pożyteczną z obowiązkiem zwrócenia jej; kiedy więc daje się komu książkę, konia, pieniądze, chleb lub każdą inną rzecz, która mu jest potrzebną, i kiedy się wkłada nań obowiązek zwrócenia tychże rzeczy, robi się pożyczkę. Otóż z pośród przedmiotów, któreśmy przed chwilą wyliczyli, jedne mogą i powinny być zwrócone identycznie też same in indwiduo; podczas gdy drugie mogą być zwrócone tylko w przedmiotach podobnych, tejże wartości. Tak więc ten, komu pożyczono, winien po stosownem użyciu, oddać tego samego konia, tęż samą książkę; ale nie będzie mógł zwrócić, po zużyciu tegoż samego chleba, tegoż samego wina, tych samych sztuk pieniędzy. Te ostatnie bowiem przedmioty są tej natury, że nie mogą nam służyć przynajmniej co do głównego swego przeznaczenia, chyba że własność z jednej osoby zostanie przeniesioną na drugą; są to tak zwane rzeczy zniszczalne lub gatunkowo zamienne, ulegające zniszczeniu po pierwszem użyciu. Co się tyczy innych przedmiotów, naprzykład książek, koni, to przeciwnie, możemy ich używać, choć własność ich nie przechodzi na kogo innego. Zasady te są jasne i z tychto zasad płynie nauka katolicka o lichwie. Rzecz pewna, że do wniosków katolickich dochodzimy nie tylko drogą rozumowania, opartego na prawidłach zdrowego rozsądku, lecz i przy pomocy objawienia; lubo w tej materyi, objawienie tylko rozjaśniło i bardziej pewnemi uczyniło przepisy prawa przyrodzonego. Kiedy przedmioty nie ulegają zniszczeniu po pierwszem użyciu, własność użytkowania może być oddzielona i rzeczywiście bywa często oddzielona od własności pewnej rzeczy: można zrzec się użytkowania rzeczy a zachować własność i odwrotnie. Właściciel przeto może ustąpić użytkowanie swego domu i mimo to zachować własność tegoż domu; toż samo może zrobić ze swojem polem, swojemi maszynami, swemi końmi i innemi podobnemi rzeczami. A przeciwnie, kiedy rzeczy zużywają się po pierwszem użyciu, własność rzeczy nie może być oddzielona od własności użytkowania: nie może ustąpić lub nabyć jednej bez drugiej jednocześnie. Jeśli się ustępuje komukolwiek prawo użytkowania butelki wina, kawałka chleba, sztuki monety, nie można jednocześnie zachować własności istoty tychże przedmiotów. Przypuściwszy bowiem, żeśmy przenieśli na kogokolwiek innego, darmo albo za pieniądze, wszystko jedno, prawo wypicia wina, spożycia chleba, wydania pieniędzy, to wówczas nie zatrzymujemy sobie żadnego prawa własności do tego wina, do tego chleba, do tychże pieniędzy. Z tych uwag wynika, że można darować, sprzedać, wymienić albo pożyczyć przedmioty
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 287 tej ostatniej kategoryi, lecz nie można ustąpić użytkowania i jednocześnie zachować własności istoty rzeczy. Zatem idzie, że skoro się pożycza rzecz tej natury, to się przenosi całkowicie własność na biorącego ją, w zamian za zobowiązanie się jego do zwrotu, w terminie określonym, przedmiotu tejże natury i tejże wartości. Oto pożyczka we właściwem tego słowa znaczeniu, ta którą, rzymianie nazywali mutuum, ta, która przez chciwość często plamiła się grzechem lichwy. Można ję określić: Jest to umowa, przez którą właściciel powierzając drugiemu za darmo rzecz, po pierwszem użyciu ulegającą zniszczeniu, obowiązuje go do zwrotu już nie tej samej rzeczy, ale w jej miejsce rzeczy innej, tegoż samego gatunku, tejże samej ilości i jakości, w czasie późniejszym. Umowa ta różni się od umowy zwanej czynszem, z którą bywa pospolicie mięszana, ponieważ w umowie czynszu jedna strona kupuje za cenę umówioną prawo poboru pewnego dochodu, który druga strona jej zbywa. A zatem, skoro się nabywa czynsz wieczysty, naprzykład po 3 od 100, albo czynsz czasowy, niema wtedy pożyczki, nawet w tym wypadku, kiedy sprzedawca, rząd naprzykład, zastrzega sobie prawo spłaty. Zawiera się poprostu kontrakt czynszu i kupna. Pożyczka różni się też od umowy najmu, w której właściciel zbywa, po cenie określonej, użytkowanie pewnej rzeczy, której własność nie zatraca się po pewnem użyciu. Znany pewnik w traktacie o prawach cywilnych tak się wyraża: W najmie trzeba, by ten, kto bierze rzecz w najem, mógł jej używać i użytkować, stosownie do jakości umowy; gdyby, z powodu nieprzewidzianego wypadku, było mu to wzbronione, byłby wolny od uiszczenia ceny najmu; lecz w pożyczce, ten, kto bierze, obowiązany jest zużytkować rzecz pożyteczną, chyba że przypadek, jakiejkolwiek natury, przeszkodziłby mu zużytkować takowej. W najmie najmobierca obowiązany jest do zwrotu tożsamości rzeczy wynajętej; jeżeli więc ona ginie w jego ręku przypadkowo, nie odpowiada za nią i nie jest obowiązany cokolwiek zwrócić. Lecz w pożyczce dłużnik obowiązany jest zwrócić tę samą sumę, to jest tę samą ilość, którą pożyczył, choćby ją stracił w tym czasie przez jakikolwiek przypadek. W najmie najmobierca użytkuje z tego, co wszyscy poczytują za własność drugiego, albowiem widocznem jest, w przekonaniu wszystkich, że najmodawca pozostaje panem rzeczy wynajętej. Lecz w pożyczce, dłużnik staje się panem rzeczy pożyczonej; za pana uchodzi wobec całego społeczeństwa, i gdyby nim nie był, nie użytkowałby, tak dalece, że gdy się pożyczoną rzeczą posługuje, używa własnej rzeczy, a ten, kto mu ją pożyczył, nie ma do niej żadnego prawa." Jednem słowem, dłużnik staje się w pożyczce absolutnym właścicielem rzeczy pożyczonej, z obowiązkiem zwrotu innej rzeczy tejże natury i tejże wartości w terminie określonym. Umowa ta każe się domyślać, że jedna strona potrzebuje posiadać niezwłocznie rzecz ulegającą zniszczeniu po pierwszem użyciu, szczególniej pieniądze, i że później będzie mogła uiścić się z tych pieniędzy, podczas _;dy druga strona posiada pieniądze, które nie są jej potrzebne chwilowo, lecz których nie ma zamiaru dać jako jałmużnę. Jest to umowa, kiórą zawiera człowiek dotknięty jakiemś nieprzewidzianem nie- ') Ks. I, tyt. 6, O poż3"czce i lichwie."
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 288 szczęściem, albo syn, nie chcący czekać na śmierć swoich rodziców, by roztrwonić ich majętność, albo kupiec, który zamierza wyciągnąć możliwe zyski z przedsiębiorstwa, któregoby nie mógł prowadzić środkami pieniężnemi, jakiemi osobiście rozporządza. Umowa ta wnosi naturalnie pojęcie przysługi oddanej przez wierzyciela, i jako taka, podpada, w pewnych okolicznościach, pod prawo miłości. W rzeczy samej, niekiedy obowiązani jesteśmy pożyczyć tym, którzy potrzebują prawdziwie takiej pomocy. Być może nawet, przykazanie to nie miało nigdy częstszego zastosowania, jak dzisiaj, kiedy w wielu okolicznościach człowiek może się uchronić od ruiny przy pomocy stosownej pożyczki, w chwili gwałtownej potrzeby, pożyczki, która jedynie jest możliwa, kiedy jałmużna byłaby niemożliwa. Najczęściej jednak umowa ta nie jest obowiązkową i każdemu wolno pożyczyć lub nie pożyczyć. Obaczmy teraz, co to jest lichwa, pojmowana w znaczeniu teologicznem czyli grzech lichwy. Zwykle, kiedy się pożycza komukolwiek, nie ma się zamiaru dania jałmużny, nie ma się zamiaru pozbycia się rzeczy posiadanej bez stosownego wynagrodzenia, jednem słowem, nie ma się zamiaru zubożenia siebie. Mówię zwykle, ponieważ w pewnych okolicznościach miłość obowiązuje nas nie tylko do pożyczenia, ale nawet do poniesienia strat bezpośrednich albo pośrednich, które pożyczka może spowodować. Wierzyciel, co prawda, dając swoje pieniądze potrzebującemu, nie myśli cokolwiek stracić i zubożeć; chce on tylko oddać przysługę, ale pod warunkiem, żeby go nic nie kosztowała. Otóż zdarza się zazwyczaj, zwłaszcza w naszych czasach, że ubytek pieniędzy pożyczonych bywa przyczyną pośrednią albo bezpośrednią, ale rzeczywistą, strat mniej lub więcej znacznych, albo niewygód ocenianych na pieniądze. Mianowicie, pieniądze pożyczane mogłyby być użyte na zakup czynszu, który dawałby rękojmię utrzymania wartości kapitału i pewnego przychodu; mogłyby być użyte w pewnem przedsiębiorstwie zyskownem, którego wierzyciel musi zaniechać dla braku funduszu rozporządzalnego; mogłyby służyć do przyjemności, do uczt, których wierzyciel musi sobie odmówić, ponieważ kasa jego pusta, co stanowi dla niego pewną niewygodę i przykrość. A nawet może wierzyciel musiał ponieść wydatki na zebranie pożyczonych pieniędzy. Żeby więc nie działa się nikomu krzywda, trzeba, by ten, kto pozbył się swoich pieniędzy na rzecz drugiego, odebrał od dłużnika i sumę pożyczoną i słuszne wynagrodzenie strat i przykrości, których pożyczka była przyczyną; inaczej byłby ofiarą swojej dobroci, nie otrzymałby wynagrodzenia, dokonawszy czynu, którym oddał usługę swemu bliźniemu. To słuszne wynagrodzenie za przykrości, wynikające dzisiaj zwykle z pożyczki, nie jest wcale lichwą. Może się też zdarzyć i takie wypadki nie są rzadkie że dłużnik jest wątpliwej wypłacalności; a wtedy zobowiązanie uiszczenia w terminie umówionym nie równa się gotówce; pomiędzy pieniędzmi, wyliczonemi przez wierzyciela i zobowiązaniem zwrotu, przyjętem przez dłużnika, równość, równowaga nie jest zupełną. Kto przyjmuje takie zobowiązanie, naraża się na straty, a narażanie się na niebezpieczeństwo tego rodzaju jest czynem zasługującym na wynagrodzenie. Suma umówiona za wystawienie się na niebezpieczeń-
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 289 3two nie jest również lichwą, byleby zachowana była pewna proporcya. W końcu, jeżeli przez wzgląd na dobro publiczne, naprzykład Ila unikienia sporów, jakich w wielu razach nie omieszkanoby podnieść odnośnie do istnienia albo ilości prawa wynagrodzenia, o którem, mówiliśmy przed chwilą, jeżeli, powtarzam, ustawy państwowe orzekają, że wierzycielowi pozwala się, w każdym razie, wymagać od dłużnika sumy określonej, naprzykład 5 od 100 rocznie, procent pobrany na mocy tych ustaw, które uważamy za sprawiedliwe, również nie będzie lichwą. Cóż więc jest lichwa? Są to pieniądze lub rzeczy ocenione na pieniądze, których wierzyciel domaga się od dłużnika za sam fakt pożyczki, za oddaną usługę albo, jak mówią, teologowie, na mocy samej tylko pożyczki. Skoro wierzyciel odebrał kapitał równy temu, jaki pożyczył, a nadto odszkodowanie, w postaci procentu, równoważące straty i niewygody, spowodowane pożyczką, nic więcej nie może już żądać, i co żąda nadto, nie należy się mu, jest niesprawiedliwe, jest krzywdą dłużnika, jest lichwą. Bywa też, że dłużnik ciągnie ze swoich pieniędzy znaczne zyski, bez porównania wyższe od wynagrodzenia, z którego ma się uiścić wierzycielowi; ale i w tym wypadku ten ostatni nie ma żadnego prawa do zysków, będących całkowicie owocem zabiegów dłużnika i pieniędzy, których został właścicielem przez pożyczkę. Jeżeli dłużnik, zamiast zysków, ponosi straty, choćby nawet stracił cały kapitał, straty te nie zmniejszyłyby wcale praw wierzyciela, któremu należy się i kapitał całkowity i wynagrodzenie umówione. Te następstwa wynikają z samej natury pożyczki, -opartej na rzeczach ulegających zniszczeniu po pierwszem użyciu i nie mogących być wynajętemi, lecz tylko oddanemi na całkowitą własność. Wierzyciel dał pewną sumę pieniędzy, takową zwrócono mu w całości; poniósł pewne straty, pewne niewygody, wystawił się na pewne niebezpieczeństwo, za to się go wynagradza; zjakiegoż tytułu mógłby żądać cokolwiek nad to? Czy z tytułu oddanej usługi? Lecz usługa nic nas nie kosztuje, prócz aktu woli, aktu cnoty; usługa, przez którą nic nie tracimy, nie jest ocenianą na pieniądze i nie stanowi, w obliczu zdrowego rozsądku, tytułu do żądania pieniędzy od drugich. Lekarz, adwokat, nauczyciel żąda wynagrodzenia za usługi, które oddaje, ponieważ te usługi kosztują go wiele pracy i czasu drogocennego. Ale akt pożyczenia nie pociąga za sobą żadnych, wydatków; jest on z natury swej aktem hojności, za którą się płaci nie pieniędzmi, lecz uczuciem serca, uczuciem wdzięczności. Pieniądze żądane, jako zapłata tego aktu hojności, i tem samem, wszystko, co się żąda ponad kapitał i stosowne odszkodowanie, byłyby niesprawiedliwie pobrane, byłyby lichwą. Takie jest pojęcie lichwy według nauki katolickiej. Atoli przyznać musimy, że objaśniając pojęcie lichwy, uznaliśmy możliwem, dla większej jasności, oddalić się nieco od tekstu definicyi, zwykle przyjętych przez teologów. Ci ostatni, w istocie, -ie zwykli wzmiankować wyraźnie w swoich określeniach o słusznem odszkodowaniu, które najczęściej należy się wierzycielowi; zadawalliają się tylko orzeczeniem, że lichwą jest wszystko to, co wierzy- Słownik. T. III. 19
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 290 ciel żąda ponad kapitał, jedynie z tytułu samej pożyczki. Temi ostatniemi wyrazami teologowie dają, do zrozumienia, że wykluczają zyski lichwiarskie, odszkodowanie, mogące się należeć wierzycielowi. Nie wzmiankują wyraźnie o odszkodowaniu, ponieważ, mówiąc bezwzględnie, może się zdarzyć, że wierzyciel nie ponosi żadnej straty, żadnej niewygody w skutku pożyczki, i że, co za tem idzie, nie zachodzi potrzeba odszkodowania, przynajmniej w krajach, gdzie ustawodawstwo nic nie ustanowiło pod tym względem. Zdarzało się to dos'ć często dawniej, kiedy handel i przemysł, będący jeszcze w kolebce, nastręczały kapitalistom rzadką sposobność wyciągania zysków ze swoich pieniędzy. Dzisiaj znowu jest to rzeczą powszednią. Teologowie tedy uwzględnili w swojej definicyi lichwy jedynie to, co wynika z samej natury pożyczki; postąpili jak chemik, odosobniający ciało, które chce badać, od materyi, z którą ono jest zwykle spojone, ażeby lepiej poznać jego własności. Niesprawiedliwość lichwy wynika z samej jej natury, właściwie dla tego, że bierze się od dłużnika pewną sumę pieniędzy, pewien procent beż żadnego tytułu. Prawda, że dłużnik zgadza się dać tę zapłatę, ale zezwolenie jego nie jest dobrowolne i jako takie nie przelewa na drugiego własności procentu lichwiarskiego. Naglony potrzebą spłacenia pilnych długów, albo nieumiarkowaną żądzą rozkoszy, znajduje się on w położeniu człowieka trawionego głodem, któryby chętnie kupił kawałek chleba na wagę złota. Jak ten, kto żąda od człowieka umierającego z głodu wygórowanej zapłaty za kromkę chleba, popełnia niesprawiedliwość, pomimo zgody biedaka, pragnącego za wszelką cenę zaspokoić wymagania swojego żołądka, tak podobnie i wierzycielpo pełnia niesprawiedliwość, żądając od dłużnika cokolwiek więcej nad kapitał i słuszne odszkodowanie. Lecz dowody rozumowe w teologii moralnej zajmują drugorzędne stanowisko, i bardzo słusznie, albowiem w materyi moralności namiętność tak zręcznie przyobleka ulubione błędy w pozory prawdy, że gdyby nie powaga Kościoła, nie wiemy, czy poza trzema lub czterema prawdami ogólnemi, niezbyt nas krępującemi, zostałoby choć jedno prawidło pewnego postępowania. Przebiegając dowody, które dostarcza rozum za i przeciw każdej prawdzie moralnej, jest się jakgdyby nieprzezwyciężenie pchanym ku sceptycyzmowi, ku filozofii: tak i nie; filozofia ta, panująca w starożytności, panowałaby i dzisiaj jeszcze bardziej bez powagi Kościoła, który strzeże od wielu błędów w tej materyi samych moralistów, nawet tych, którzy filozofii tej nienawidzą i takową zwalczają. Zapewne, że gdyby nie wpływ nauki Kościoła, nie znalezionoby dzisiaj dziesięciu moralistów w Europie, którzyby potępili lichwę. W tem miejscu należałoby przytoczyć i rozpatrzyć teksty Pisma św. i Ojców Kościoła, potępiające lichwę, a szczególniej należałoby przytoczyć klątwy, wymierzone przeciwko lichwiarzom przez trzeci i czwarty sobór lateraneński, przez sobór powszechny lugduński za Grzegorza X, wienneński za Klemensa Y, piąty lateraneński, który określa lichwę zupełnie tak samo jak i my. Te święte zgromadzenia, pod grozą spustoszeń, powstałych w owej epoce skutkiem lichwy, wyklinają lichwiarzy, odmawiając im pogrzebu chrześcijańskiego, pomimo okazywanej skruchy, póki nie dopełnią koniecznych restytucyi; zakazują rozgrzeszać ich przed dopełnieniem
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 291 takowych lub dostarczeniem dostatecznej rękojmi, oraz uznają ich testamenty za nieważne ipso jure. W końcu jeden z tych soborów' mianowicie Yienneński, rozkazuje karać jako heretyków tych, którzyby uporczywie twierdzili, że lichwa nie jest grzechem, oraz zaleca biskupom i inkwizytorom, ażeby postępowali z podejrzanymi o ten błąd, jak z podejrzanymi o herezyę. Należałoby również przywieść teksty teologów: św. Tomasza, św. Bonawentury, św. Antonina, Kajetana, Suareza, św. Alfonsa Liguorego i innych. Lecz pocóż przerabiać to, co już wielokrotnie dobrze było opracowane? Dość będzie przytoczyć słowa Benedykta XIV, który stwierdza w swoj-em dziele: O synodzie dyecezalnym, jednomyślność tradycyi katolickiej na tym punkcie, i który w charakterze Najwyższego Pasterza naukowo wykłada w encyklice Vix pervenit, czego pasterze Kościoła nauczać mają: Wszelki zysk osiągnięty z pożyczki, mówi ten wielki Papież (Syn. dioec. lib. X, c. IV, 2), wyłącznie na mocy pożyczki, jak mówią teologowie, to jest gdy wierzyciel nie ma tytułu zysku ustającego lub szkody zrządzonej, albo jakiegokolwiek innego tytułu zewnętrznego, jest zysk lichwiarski, wzbroniony wszelkiemi prawami naturalnemi, boskiemi i kościelnemi; taka była ustawicznie i taka jest dziś nauka Kościoła katolickiego, potwierdzona jednomyślną zgodą wszystkich soborów, ojców św. i teologów." W ten sposób wyrażał się Benedykt XIV po swojem wyniesieniu na stolicę papieską w dziele, które ogłosił jako uczony prywatny, do którego jednak następcy jego i kongregacye rzymskie często odsyłali tych, co zasięgali u nich rady w przedmiocie odnośnej nauki Kościoła. Lecz to jeszcze nie wszystko. Z okazyi dzieła margrabiego Maffei o używaniu pieniędzy, przypisanego temuż Benedyktowi XIV, tudzież z okazyi książki proboszcza z Deft, księdza Broedersen, powstały żywe spory we Włoszech, odnośnie do pewnych umów, na podstawie których jedni poczj^tywali za rzecz godziwą pobieranie zysków od swych pieniędzy, podczas gdy inni utrzymywali, że te umowy były tylko symulacyjnemi pożyczkami, a zyski lichwą. Najwyższy Pasterz, dla utwierdzeniu umysłów w prawdziwej nauce, dnia 1 Listopada 1745 r. wydał do biskupów włoskich słynną swoją encyklikę Vix pewenit, będącą nader ważnym dokumentem Stolicy Apostolskiej w przedmiocie nauki katolickiej o lichwie. Oto główniejsze z niej ustępy: Gatunek grzechu, który zowie się lichwą i ma źródło i siedlisko w umowie pożyczki, polega na tem, że ten, kto pożycza, żąda, żeby z racyi samejże pożyczki, (która z natury swej wymaga, ażeby tyle oddano, ile pobrano), uiszczono mu więcej, niźli pożyczył, a tym sposobem okazuje, że należy się mu prócz kapitału pewna zapłata z tytułu samejże pożyczki. Stąd to wszelki zysk tego rodzaju, pobrany nad kapitał, jest niegodziwy i lichwiarski Napróżno dla zmycia z pieniędzy plamy lichwy powoływano się na to, że zysk ten nie jest wygórowany, że nie jest wielki, ale maleńki; że dłużnik, od którego się go żąda z racyi samej tylko pożyczki, nie jest ubogi, ale bogaty; że nie pozwoli on spoczywać sumie wypożyczonej, że użyje ją z korzyścią, na powiększenie swojej fortuny, nabywając nowe posiadłości ziemskie, lub wkładając ją w zyskowny handel. Zasada pożyczki, polegająca istotnie na równości między rzeczą pożyczoną a zwróconą, jest widocznie po-
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 292 gwałcona przez tych, co nie obawiają się żądać cokolwiek więcej z tytułu samej tylko pożyczki, która, skoro zwrócono rzecz, równą pożyczonej, została już tem samem uiszczoną. Stąd, jeżeli wierzyciel wziął cokolwiek więcej, obowiązany jest do restytucyi na mocy sprawiedliwości, którą nazywają: justitia commutatwa. Atoli nie mamy zamiaru przeczyć, żeby niekiedy nie równały się umowie pożyczki inne tak zwane tytuły, które nie leżą w naturze tej umowy, nie wynikają z jej natury, a jednak dają prawo zupełnie słuszne wymagania cokolwiek więcej nad kapitał wypożyczony. Przyznajemy również, że bardzo często każdy mógłby przy pomocy umów całkowicie odmiennej natury od pożyczki, dobrze ulokować i spożytkować swój kapitał, bądźto dla zapewnienia sobie różnych dochodów, bądź dla prowadzenia handlu i uczciwego kupiectwa, i stąd otrzymywać godziwe zyski." W tak wielkiej ilości umów, jeśli się nie zachowa równowagi, każdej z nich właściwej, wszystko, co się otrzymuje nadto, nie jest wprawdzie lichwą, ponieważ niema tam ani pożyczki rzeczywistej ani pożyczki symulowanej, lecz jest niesprawiedliwością innego rodzaju, niemniej pociągającą za sobą obowiązek restytucyi. Jeśli przeciwnie, wszystko dzieje się tam dobrze i dokonywa się wedle ścisłej sprawiedliwości, to niezawodnie znajdzie się w tych umowach wiele godziwych środków dla podtrzymania i rozszerzenia stosunków pomiędzy ludźmi i podniesienia handlu. Ale niech Bóg broni, by chrześcijanie mniemali, że handei mógłby zakwitnąć przy pomocy lichwy i innych podobnych nieprawości; same bowiem wyroki boże pouczają nas, że sprawiedliwością podnoszą się ludy, a grzechy prowadzą narody do nędzy." Dalej papież powiada, iż byłoby błędem i zuchwałością wyobrażać sobie, że istnieją wszędzie i zawsze, kiedy się powierza komukolwiek pieniądze, zboże i inne rzeczy podobne, bądź tytuły zewnętrzne, towarzyszące pożyczce, bądź umowy innej natury, ale sprawiedliwe, i że z tego względu można zawsze pobierać procent umiarkowany ponad kapitał. Chce zatem papież, aby każdy, zanim zażąda procentu, rozważył starannie, czy ma tytuły zewnętrzne, towarzyszące pożyczce, albo też, Czy może zawrzeć jakąkolwiek inną umowę sprawiedliwą: Upominamy was, mówi do arcybiskupów i biskupów włoskich, abyście dokładali wszelkich starań możliwych, żeby nikt w waszych dyecezyach nie śmiał nauczać żywem słowem lub na piśmie cośkolwiek przeciwnego nauce, którąśmy dopiero co podali, a jeśliby ktokolwiek nie chciał nas usłuchać, orzekamy, że wpadł w kary, wymierzone w kanonach świętych przeciwko tym, którzy gwałcą dekrety apostolskie." Benedykt XIV kończy różnemi upomnieniami i zachęca biskupów do karcenia bezmyślnych rozumowań tych wszystkich, którzy mniemają, że kwestya lichwy w naszej epoce jest tylko sporem o wyrazy... Pomimo tych nauk i przestróg Stolicy Apostolskiej, niektórzy autorowie katoliccy nie ulękli się, po Benedykcie XIV, głosić w przedmiocie pożyczki nauki całkowicie odmiennej, a Kościół, dla przyczyn, których tutaj nie zgłębiamy, pozwolił na ogłoszenie ich dzieł. Jednym ze słynniejszych takich pisarzy jest ksiądz Mastrofini, który ogłosił w samym Rzymie na krótko przed 1830 r. nową teoryę o pożyczce. Sądzi on, że nie zaprzecza nauki katolickiej, lubo rzeczywiście podkopuje jej fundamenty. Drugim przeciwnikiem jest człowiek
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 293 wielkiej zasługi, kardynał de La Luzerne, niegdyś' biskup w Langres. Według niego, nauka o pożyczce, powszechnie przyjęta wśród katolików, niema żadnej podstawy w Piśmie św. i tradycyi; dostała się ona do Kościoła w XII w. wraz ze scholastyką, która wprowadziła w błąd na tym punkcie teologów, większość papieży i biskupów, podobnie jak w kwestyi przywilejów Najwyższych Pasterzy. Kardynał de- La Luzerne był gallikaninem i przemawiał po gallikańsku; ponieważ zaś pokolenie gallikanów wygasło, przeto bez pożytku zatrzymywalibyśmy się nad zwalczaniem jego wywodów. Wszystko, co papieże jako najwyżsi zwierzchnicy Kościoła rozkazali wierzyć, jest prawdą; a oni właśnie podali o pożyczaniu na procent naukę wyżej wyjaśnioną; nauka ta przeto jest w oczach wszystkich katolików prawdą. II. Lecz jeśli Bóg zakazał wszelkiej lichwy, większej lub mniejszej, to jest wszelkiego procentu, wszelkiego zysku od pożyczonych pieniędzy, pobieranego na mocy samej tylko pożyczki, to jakże tedy Kościół katolicki, niegdyś stróż tak czujny tego prawa boskiego, mógł nakreślić prawidło postępowania, przywiedzione na początku tego artykułu? Jak mógł odpowiedzieć tym, co go zapytywali, aby się dowiedzieć, czy mogą bez grzechu pobierać procenta od pożyczonych pieniędzy, że nie potrzebują się niepokoić, gdyż mogą bez skrupułu sumienia żądać 5 od 100 lub innego procentu umiarkowanego? Jak mógł zabronić kierownikom dusz niepokoić tych swoich penitentów, którzy pożyczają i nie przestają pożyczać na procent; jak mógł polecić nie zatrzymywać im rozgrzeszenia a przytem orzekać, że wierzyciele, nawet nie mający wymówki dobrej wiary, są wolni od wszelkiego obowiązku restytucyi. Tak postępując, czy Kościół nie zniósł za jednym zamachem prawa boskiego i czy nie potępił nauki, którą dotychczas głosił? Niedowiarkowie odpowiadają na te pytania, że Kościół uznał swoją pomyłkę i uchylił czoła przed oczywistością. Prawo kanoniczne, mówi w tym przedmiocie Tissot (z Dijon), potępia pożyczanie na procent bezwzględnie: Usura est, quidquid supra datum exigitur." Nauka ta należy do rzędu tych, które Kościół zmuszony był odmienić gruntownie, i z okazyi jej trzeba było koniecznie uznać swój błąd." (Introduction historique et philosophiąue a 1'Etude du Droit, liv. I, ch. XII). Naturalnie, nie będziemy się zatrzymywali nad rozwiązaniem tego błędnego zarzutu. Kościół nigdy nie przyznał się do pomyłki w nauce o lichwie; przeciwnie, w tychże dokumentach, które przeciwnicy poczytują za odwołanie, przynajmniej pośrednie, Stolica Apostolska oznajmia wyraźnie, że trzeba trzymać się nauki wyłożonej w encyklice Benedykta XIV Vix pewenit i w autorach mających w Kościele powagę. Jest-to odpowiedź z d. 14 sierpnia 1831 r., dana kapitule wlivorno. Prawda, że Stolica święta nie powiada, na jakiej podstawie opiera się, kreśląc ten nowy sposób postępowania, lecz za to oświadcza, że bynajmniej nie opiera się na nowej nauce. I to właśnie zdają się przeoczać pewni autorowie katoliccy, upatrując w decyzyach praktycznych, danych przez Stolicę Apostolską, skutek nowych idei, wniesionych przez Mastrofiniego. Według tych autorów, którzy bezwątpienia nie przewidzieli logicznych następstw systemu pogodzenia, jaki proponują, Kościół godziłby
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 294 się na to, przynajmniej do czasu, że pieniądze mogłyby być dzisiaj przedmiotem umowy o pożyczkę, albo raczej jakiejś umowy bezimiennej, różniącej się od pożyczki (mutuum) tylko celem, jaki sobie położył kapitalista, t. j. ciągnienie zysków od swego kapitału. Nie bez pewnego żalu widzimy, że wielu autorów, skądinąd bardzo zaszczytnie znanych, mniema, jakoby teologowie minionych stuleci, a za nimi i papieże i sobory, niedokładnie znali naturę pieniędzy, a w szczególności jakoby błądzili utrzymując, że pieniądz jest bezpłodny. Wprawdzie nie jest rzeczą absolutnie niemożliwą, by argumenty, na których opierają się teologowie dla poparcia nauki podawanej przez Kościół, nie były błędne, lecz jest rzeczą niemożliwą, by sama nauka była błędna, a Kościół uczy, że wszelka lichwa jest niesprawiedliwa. Zresztą, ani teologowie, ani sobory nie zasadzają swej nauki na absolutnej bezpłodności pieniędzy. Wyłuszczyliśmy nieco wyżej dowody, na których opierają oni swoją naukę, a czytelnik się przekonał, że nie powoływaliśmy się na bezpłodność pieniędzy. Pieniądz jest z natury swej bezpłodny w tem znaczeniu, że jeżeli zamknie się dwie sztuki złota w szkatule, to one nie wydadzą trzeciej; ale nie jest bezpłodny, jeśli się go wkłada w przedsiębiorstwo jakiekolwiek, w tem znaczeniu, że za dwie sztuki złota można kupić towaru, który się odsprzeda drożej, albo barana i owcę, które wydadzą jagnię. Wyobrażać sobie, że ta sztuczna płodność pieniędzy była nieznana przez teologów, sobory i papieży, i że trzeba było wyczekiwać światła końca XVIII i XIX wieku dla wynalezienia jej, byłoby to rzeczą wysoce naiwną. Zawsze byli kupcy, i handel spoczywa głównie na tej sztucznej płodności pieniędzy. Kiedy teologowie mówią o bezpłodności pieniędzy, rozumieją przez to, że pieniądz nie może nic wydać, nie będąc użytym w jakiemkolwiek przedsiębiorstwie; sto złotych może przynieść sto innych złotych, ale pod warunkiem, że sto złotych zostaną wymienione na towar, który znowu zostanie wymieniony na pieniądz. Ten rodzaj bezpłodności jest właściwy pieniądzom i rzeczom, po pierwszem użyciu ulegającym zniszczeniu; nie znajduje się jej w rzeczach, które można wynająć, jak maszyna jakaś, pewien instrument, pewne prawo, z których można ciągnąć korzyści, nie wymieniając ich, ani nie przenosząc własności na innych. Dowód, jaki Ojcowie Kościoła, teologowie i sobory czerpali z bezpłodności pieniędzy, jest w innej formie ten sam, któryśmy przytoczyli wyżej: w pieniądzach własność użytkowania nie może być oddzielona od własności istoty rzeczy, i, tem samem, nie może być sprzedana osobno. Lecz dość już powiedzieliśmy o rzekomej niezaradności teologów katolickich w przedmiocie płodności pieniędzy, tudzież o systemacie, który odwołuje się do odkryć wiedzy nowożytnej, celem wyjaśnienia nowego prawidła postępowania, wskazanego przez Kościół. Koniec końców system ten doprowadziłby do wniosku, że Kościół zmienił swoje zapatrywanie na pożyczkę; ale system ten nie opiera się na żadnej poważnej podstawie. Inni katolicy, w dość wielkiej liczbie, zwłaszcza z pośród autorów, nie będących teologami z zawodu, godzą jeszcze śmielej prawidło postępowania, wskazane przezlkongregacye rzymskie, z nauką dawniejszą; powiadają oni, że Kościół, potępiając niegdyś wszel-
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 295 ką lichwę, miał na widoku pożyczkę z miłości, ale nie pożyczki handlowe. Tymczasem i dzisiaj nie pozwala Kościół żądać procentu od dłużnika nieszczęśliwego, któremu miłość każe pożyczać darmo. Widzieliśmy w powyższym wykładzie, że nauka Kościoła jest całkiem inna; ona potępia lichwę jako niesprawiedliwość i obowiązuje do restytucyi, zarówno w pożyczkach poczynionych kupcom bogaczom, jak i w innych. Ten system, mający swe źródło we wzniosłem uczuciu, nie da się również utrzymać, gdyż spoczywa na błędzie. Inni utrzymują, że jeżeli Kościół pozwala dzisiaj pobierać pewien procent od pożyczonych pieniędzy, to dlatego, że ustawy cywilne uprawniły procenta, które bez tych ustaw byłyby niesprawiedliwe. Prawodawca, mówią oni, chciał w widokach dobra publicznego, by każdy wierzyciel mógł żądać określonego procentn i w tem nie przekroczył praw swoich; procent ten stał się więc sprawiedliwym, a Kościół uznał poprostu fakt, nie zmieniając na jotę swego dawniejszego nauczania. Pojednawcze to zdanie można śmiało podtrzymywać, gdyż nie sprzeciwia się ono żadnej zasadzie. Nie sądzimy jednak, by było zupełnie dobre, a to dla wielu przyczyn. Pierwsza, że odpowiedzi Stolicy Apostolskiej mienią procent godziwym nawet wtedy, kiedy w zapytaniu nie powoływano się między innemi motywami na ustawy świeckie. I to się wnioskuje szczególniej z odpowiedzi, danej d. 18 sierpnia 1830 r. przez papieża Piusa VIII biskupowi wrennes; prałat ten w swojem zapytaniu nie wspomniał ani słowa o ustawach świeckich. Druga, że Kościół idzie za temsamem prawidłem postępowania w krajach, gdzie ustawy cywilne nie ustalają stopy procentowej, za którem idzie tam, gdzie ją ustalają. W dodatku, gdyby tak było, to po zniesieniu co do tego punktu ustaw cywilnych procent pobierany od pieniędzy pożyczonych byłby niesprawiedliwy. Otóż Kościół, świadom chwiejności ustaw świeckich, nigdy w żaden sposób nie dał do zrozumienia, że gdyby ustawy świeckie aktualne zostały odwołane u nas, nie byłoby wolno pobierać umiarkowanego procentu od pożyczonych pieniędzy. Przeciwnie, wszystko przemawia za tem, że zniesienie artykułu kodeksu, który obwarowywa prawa wierzyciela do pobierania procentu od pożyczki, nie zaprowadziłoby żadnej zmiany w regule postępowania, wytkniętej przez Kościół w tej materyi. Nie odrzucamy więc bezwzględnie tego systemu pojednawczego, ale i nie dajemy mu prawa pierwszeństwa przed innymi. Tembardziej nie dajemy pierwszeństwa systematowi, który ks. Juliusz Morel rozwinął w szeregu artykułów, zebranych w jeden tom pod tytułem: O pożyczce procentowej albo O przyczynach teologicznych socyalizmu. W dziele tem ks. Juliusz Morel utrzymuje, że Stolica Apostolska w odpowiedziach, danych w r. 1830 i później, nie potwierdziła formalnie i nie orzekła za godziwą praktyki pożyczania na procent podług taksy prawnej, albo innej taksy umiarkowanej, lecz że zwyczajnie orzekła, iż praktykę tę można tolerować ze względu na niegodziwość czasów. Nadto, z powodu trudnych warunków, w jakich znajdują się katolicy, Stolica Apostolska sądziłaby, że nie trzeba nalegać na wykonywanie prawa boskiego i naturalnego o lichwie; że trzeba je zostawić w zawieszeniu do lepszych czasów; działała ona w tej kwestyi podobnie jak w sprawie
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 296 "błędów gallikańskich: lubo wielokrotnie potępiane, były one jednak w dalszym ciągu wyznawane przez wielu chrześcijan, którym nie odmawiano rozgrzeszenia. I ten system pojednawczy nie atakuje nauki katolickiej o lichwie, ale nie dość prawdziwie tłómaczy odpowiedzi kongregacyj rzymskich i papieży. W istocie, inna rzecz jest tolerować nadużycie, patrzeć nawet na gwałcenie sprawiedliwości, dlatego że się mniema, iż zaradzenie złemu jest materyalnie lub moralnie niemożliwe, a inna rzecz jest mówić pytającym o radę, że mogą spokojnie popełnić jakiś czyn niesprawiedliwy, jakąś kradzież. Rzym odpowiedział nietylko spowiednikom, ale i osobom prywatnym i całym zgromadzeniom, które przed oddaniem pieniędzy na procent zapytywały, czy mogły to uczynić bez grzechu: że mogą wypożyczać bez grzechu i ze spokojem sumienia; żądał tylko, by uważano tę odpowiedź za prowizoryczną. Rzym odpowiedział, że kapituły, kościoły, klasztory i inne instytucye pobożne i wogóle wszyscy mogą pożyczać na procent prawny. Tym, którzy okazywali niepokój z powodu pobranych poprzednio procentów i zapytywali czy mają zrobić restytucyę, odpowiedział, że nie powinni się wcale niepokoić, że nie są obowiązani do restytucyi, nawet w tym wypadku, kiedy procenty zostały pobrane w złej wierze. Przemawiać tak w takich okolicznościach, to nie jest tolerować, ale potwierdzać i uznawać za rzecz godziwą. Jeśli procenty w ten sposób pobrane są lichwiarskie, to Kościół byłby przyczyną niezliczonych pogwałceń materyalnych prawa boskiego, dokonanych przez mnóstwo osób pobożnych, tudzież wielu aktów niesprawiedliwości, której ofiarą padło mnóstwo nieszczęśliwych dłużników; nie tłómaczyłby tedy prawa boskiego, aleby je gwałcił. Prawdziwy systemat pojednawczy, naszem zdaniem, jest systemat powszechnie znany, ten, którego stale używano dla pogodzenia nauki Stolicy Świętej z prawidłami postępowania przez nią przepisanemi. Istotnie, nie za naszych tylko czasów Rzym poczuwał się do obowiązku rozpowszechniania zasady postępowania na korzyść wierzycieli bojaźliwego sumienia. I tak, w r. 1554 (8 stycznia) papież Juliusz III oznajmił w bulli erekcyjnej Lombardu w Yicencyi, że można bez żadnego skrupułu sumienia brać procent 4 od 100 rocznie od pieniędzy pożyczonych tej instytucyi, byleby miano łatwość zużytkowania w inny sposób tych pieniędzy, sposób równie korzystny, albo korzystniejszy, którego to użytkowania zrzekano się dobrowolnie, oddając pieniądze do owego banku pobożnego. Ten procent, który papież pozwolił solennie pobierać bez niepokoju sumienia, był, jak to okazują same wyrazy orzeczenia papieskiego, sprawiedliwem odszkodowaniem strat, jakie pożyczka przynosiła wierzycielowi. Zwyczaj pobierania 4 albo 5 procent od pieniędzy składanych w bankach pobożnych, albo w bankach świeckich, był niemal powszechny we Włoszech, ponieważ handel był w stanie kwitnącym w miastach, gdzie się znajdowały te zakłady, i każdy mógł wygodnie ciągnąć zyski ze swych pieniędzy przez wejście w spółkę kupna, czynszu albo przez zawiązanie innych podobnych umów; pożyczka więc w tych miastach pociągała za sobą zwykle stratę i przez to samo dawała prawo do słusznego odszkodowania. 'Taka była zresztą nauka powszechna teologów.
POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 297 W sto lat prawie później, w r. 1645, Kongregacya Propagandy "wystosowała do missyonarzy Chin odpowiedź, potwierdzoną przez papieża Innocentego X, niemal we wszystkich punktach podobną do poprzednich odpowiedzi. Misyonarze apostołujący w Chinach donieśli, że prawo krajowe upoważniało do pobierania 30 / o i zapytywali, czy wolno było stosować się do tego prawa, dla niebezpieczeństwa utraty kapitału, na jakie się narażał wierzyciel? Kongregacya Propagandy odpowiedziała, że nie można pobierać nadwyżki kapitału na mocy samejże pożyczki, lecz, jeżeli grozi prawdopodobne niebezpieczeństwo utraty kapitału, jak w wypadku omawianym, nie należy niepokoić tych, którzy żądają procentu równego niebezpieczeństwu, na jakie się wystawiają. W tej decyzyi znajdują się też same wyrazy, których użyto w odpowiedziach z r. 1830: non esse inąuietandos. Innocenty X nakazał wszystkim missyonarzom, pod karą ekskomuniki (latae sententiae) stosować się s'cis'le do tego prawidła postępowania. Jakże tedy dwie te decyzye praktyczne, Juliusza III i Innocentego X godzą się z nauką katolicką o lichwie? Obydwaj papieże wyraźnie to oznajmiają: obok pożyczki znajdowały się w Yicencyi i w państwie chińskiem tytuły zewnętrzne, w Yicencyi utrata przychodu, w Chinach niebezpieczeństwo utraty kapitału, związane z pożyczką; stąd pochodzi dla wierzyciela tych krajów prawo do słusznego odszkodowania, którego może żądać bez żadnego skrupułu sumienia. Otóż, odpowiedzi dane w r. 1830 i w następnych latach, różnią się od tych, które przed chwilą przytoczylis'my, tylko co do dwóch punktów: 1. Stosują się one do Francyi, Szwajcaryi, Włoch, i, co więcej, za zgodą zwierzchności kościelnej rozciągnięte zostały i do innych narodów; podczas gdy odpowiedź Innocentego X dotyczyła samych Chin, a bulla Juliusza III dotyczyła jedynie mieszkańców Yicencyi. 2. Nie wskazują one tytułów, na mocy których zawsze godzi się żądać dzisiaj procentu umiarkowanego, podczas gdy inne orzeczenia wzmiankowały o nich. Te dwie różnice wyjaśniają się z łatwością, pierwsza samą naturą pytań, które tyczyły się nie Chin, ale Erancyi, Szwajcaryi i Włoch, druga celem, jaki sobie wytknęła Stolica Apostolska, to jest uspokojenie sumień, co zostało osiągnięte w zupełności przez podanie zasady praktycznej bardzo prostej, bez wchodzenia nawet w szczegóły pobudek, któreby ją usprawiedliwiały. W Chinach, dla niebezpieczeństwa strat, przewidywanych przez wierzyciela, procent umiarkowany zostnł uznany za godziwy; w Europie, dla tytułów zewnętrznych, których nie wskazano, procent umiarkowany również został uznany za dozwolony. Orzeczenie to w niczem nie sprzeciwia się nauce katolickiej. Z jednej strony bowiem nauka katolicka przyznaje słuszne odszkodowanie wierzycielowi z racyi tytułów zewnętrznych, i to jest właśnie owo słuszne odszkodowanie, do którego odpowiedzi upoważniają; z drugiej strony te same odpowiedzi orzekają, że procent, czyli słuszne odszkodowanie, powinien być umiarkowany, t. j. proporcjonalny do tytułów, na mocy których bywa pobierany; odpowiedzi te piętnują jako niesprawiedliwość to wszystko, co przekraczałoby to słuszne odszkodowanie i byłoby pobierane na mocy samej tylko pożyczki, jedynie
298 POŻYCZANIE NA PROCENT I KOŚCIÓŁ. 298 za oddaną przysługę; co do tego są one zatem w zupełnej zgodzie z nauką katolicką, która potępia jako lichwę procent, pobrany na mocy samej pożyczki. Taką jest zresztą nauka wyraźnie wyłożona przez Benedykta XIV w bulli, z której podalis'my kilka ustępów. Tylko, że w r. 1745 Benedykt XIV orzekł, iż byłoby błędem i zuchwalstwem mniemać, że wszędzie i zawsze są tytuły Wewnętrzne, towarzyszące pożyczce i usprawiedliwiające pewien procent, a z tego wnioskował, iż przed zażądaniem procentu każdy powinien przekonać się o istnieniu tych tytułów. "W ośmdziesiąt lat potem Stolica Święta, z uwagi na zaszłe zmiany, sądzi, że tytuły zewnętrzne towarzyszą stale pożyczce i orzeka, że skutkiem tego każdy może roztropnie pobierać pewien procent od pożyczonych pieniędzy. Stolica Święta znając bardzo dobrze warunki, wśród których żyjemy, podjęła się za nas badania, wymaganego przez Benedykta XIV w r. 1745, tudzież przez jego poprzedników w wiekach ubiegłych, i orzekła, że dzisiaj tytuły zewnętrzne istnieją stale, oraz, że ten, ktoby ich nie dostrzegł, może się roztropnie ich domniemywać. Azatem każdy z nas może bez żadnego niepokoju sumienia pobierać od wypożyczonych pieniędzy procent umiarkowany, ponieważ Stolica Apostolska poczyniła za niego odpowiednie poszukiwania i stwierdziła, że w obecnych warunkach zawsze istnieje tytuł prawny do pobierania takiego procentu. Jeśli kto rozważa obecny stan rzeczy, każdy chętnie przyzna, że wierzycielowi zawsze grozi pewne niebezpieczeństwo, strata, niewygoda, ambaras; każdy bowiem ma możność ciągnąć korzyści ze swych pieniędzy, nabywając papiery procentowe, przystępując do jakiej spółki i z wielu innych sposobów. Gdyby się jakiś wypadek wyjątkowy przytrafił, byłoby prawie rzeczą niemożliwą sprawdzić go, a zatem, w widokach dobra publicznego, ustawy świeckie i zwierzchność Kościelna starczą za tytuł zewnętrzny, któregoby niedostawało w pewnych wyjątkowych okolicznościach. Z powyższych uwag nikt nie ma prawa wnioskować, że prawo boskie, zakazujące lichwy, jest odtąd bez celu, przestarzałe i bezużyteczne. I owszem, prawo to rządzi lichwą dzisiaj tak samo, jak w zamierzchłych wiekach, i dzisiaj, jak niegdyś, chciwi ludzie gwałcą je często, żądając procentu wygórowanego, który nie jest już słusznem odszkodowaniem, ale zyskiem, pochodzącym z samej pożyczki, a zatem niesprawiedliwym. Rzec można nawet, że lichwa obecnie częstszą jest aniżeli dawniej, ponieważ pożyczki w tym wielkim ruchu spraw różnorodnych, który nas unosi, zostały zagęszczone, a poszanowanie sprawiedliwości, wzgląd na słabych i ubogich nie są dziś potężniejsze, aniżeli dawniej. Oto, w jaki sposób postępowanie Kościoła zgadza się z jego nauką; oto, jak Kościół szanuje prawo boskie, nie naruszając go i zarazem nie utrudniając życia swych dziatek na tym świecie; oto, jak on przechowuje swoją naukę, nie zmieniając jej na jotę w biegu wieków, lecz stosując swe zasady postępowania do odmiennych potrzeb czasu. (J. B. J.J. Ks. A. K.