Partnerzy Wirtualnej Biblioteki przygotowali także specjalną ofertę dla wszystkich, którzy kupią polecane w tej akcji właśnie u nich:

Podobne dokumenty
Julia Hartwig Zapisane

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

Zaimki wskazujące - ćwiczenia

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Copyright 2015 Monika Górska

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

FILM - SALON SPRZEDAŻY TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH (A2 / B1 )

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Hektor i tajemnice zycia

Friedrichshafen Wjazd pełen miłych niespodzianek

projekt biznesowy Mini-podręcznik z ćwiczeniami

METODA KARTECZEK ROWIŃSKIEJ

Zbigniew Herbert. 89 wierszy. Wybór i układ Autora. Wydawnictwo a5

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Ilustracje. Kasia Ko odziej. Nasza Księgarnia

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

10 SEKRETÓW NAJLEPSZYCH OJCÓW 1. OKAZUJ SZACUNEK MATCE SWOICH DZIECI 2. DAJ DZIECIOM SWÓJ CZAS

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Spersonalizowany Plan Biznesowy

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

TEST SPRAWDZAJĄCY UMIEJĘTNOŚĆ CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM DLA KLASY IV NA PODSTAWIE TEKSTU PT. DZIEŃ DZIECKA

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

JAK ZAPISAĆ MYŚLI BOHATERÓW

Jak zwabić dziewczynę na fotka.tv

mnw.org.pl/orientujsie

Copyright 2017 Monika Górska

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

LP JA - autoprezentacja JA - autoidentyfikacja MY ONI 1. SZKOŁA: nie było jakiejś fajnej paczki, było ze Ŝeśmy się spotykali w bramie rano i palili

INSTRUKCJA JAK ZAROBIĆ W PROSTY SPOSÓB W INTERNECIE 878 PLN BEZ INWESTYCJI I SPRZEDAŻY.

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

Zasady Byłoby bardzo pomocne, gdyby kwestionariusz został wypełniony przed 3 czerwca 2011 roku.

Dzień dobry, panie Piotrze.

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

VIII Międzyświetlicowy Konkurs Literacki Mały Pisarz

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Paweł Grzech

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

Agnieszka Frączek Siano w głowie, by Agnieszka Frączek by Wydawnictwo Literatura. Okładka i ilustracje: Iwona Cała. Korekta: Lidia Kowalczyk

Copyright 2015 Monika Górska

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

W SALONIE OBUWNICZYM - CZYTANIE (A2 / B1) (wersja dla studenta) Kobieta i mężczyzna: Dzień dobry! Sprzedawczyni: Dzień dobry! (po chwili) Czy pomóc w

Dzień dobry panie Adamie, proszę usiąść. No, to proszę dać mi ten wynik.

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Z Małgorzatą Strzałkowską rozmawia Wojciech Widłak,

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli.

STARY TESTAMENT. ŻONA DLA IZAAKA 8. ŻONA DLA IZAAKA

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

Damian Gastół. MAGIA 5zł. Tytuł: Magia 5zł. Autor: Damian Gastół. Wydawnictwo: Gastół Consulting. Miejsce wydania: Darłowo

Dowód osobisty. Dowód osobisty mówi, kim jesteś, jakie masz imię i nazwisko, gdzie mieszkasz. Dowód osobisty mówi, że jesteś obywatelem Polski.

To już umiesz! Lekcja Proszę rozwiązać krzyżówkę. 2. Proszę odnaleźć 8 słów.

ODKRYWCZE STUDIUM BIBLIJNE

FILM - BANK (A2 / B1)

Widziały gały co brały

Nagrodzone prace

Tak wygląda biuro Oriflame Polska od środka

CO NAPISAĆ - kiedy dziewczyna wyśle Ci TYLKO oczko, uśmieszek lub buziaczek?

Nie ruszaj, to moje!

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. Bo to było tak

LEE CRUTCHLEY & PO PROSTU ZACZNIJ

ASERTYWNOŚĆ W ZWIĄZKU JAK DBAĆ O SIEBIE BĘDĄC RAZEM

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Krystyna Wajda Horodko. Opowieści spod złocistej. Kraina Wodospadów. Moim dorosłym już dzieciom: Natalii, Filipkowi i Jakubowi

Proszę bardzo! ...książka z przesłaniem!

Biblia dla Dzieci. przedstawia. Kobieta Przy Studni

Biblia dla Dzieci przedstawia. Kobieta Przy Studni

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

Dla klas 4-7 przed warsztatami

Poradnik Jak w prosty sposób, każda zwyczajna osoba, może zbudować rentowny biznes w Internecie

Strona 1 z 7

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

POMOC W REALIZACJI CELÓW FINANSOWYCH

Ewangelia wg św. Jana Rozdział VIII

Transkrypt:

Kraków to miasto książki i prawdziwa potęga wydawnicza. Działa tu ponad 100 wydawców publikujących dosłownie wszystko: od literatury sensacyjnej po wiersze noblistów, od romansu po podręczniki akademickie, od biografii po fantastykę. Książki krakowskich oficyn odnoszą sukcesy na krajowym rynku wydawniczym, otrzymują najważniejsze nagrody literackie, ale przede wszystkim stanowią znakomitą ofertę dla czytelnika, który w bogactwie tytułów i gatunków zawsze znajdzie coś dla siebie. To już druga edycja Wirtualnej Biblioteki. Tym razem proponujemy Ci książki najważniejszych gości tegorocznego Festiwalu Conrada i Targów Książki, a także najgorętsze nowości wydawnicze tej jesieni. Wśród nich z pewnością znajdziesz opowieść idealną dla siebie. A jeśli po przeczytaniu darmowego fragmentu książki nie będziesz w stanie się już od niej oderwać, z łatwością możesz nabyć e-booka klikając w link na końcu zeskanowanego fragmentu. Przy 2. odsłonie naszej akcji testujemy także możliwość pobrania audiobooka. Sprawdź, czy możesz pobrać Twoją ulubioną książkę w formacie dźwiękowym! Partnerzy Wirtualnej Biblioteki przygotowali także specjalną ofertę dla wszystkich, którzy kupią polecane w tej akcji właśnie u nich: Publio oferuje 40% rabatu na każdy z zakupionych tą drogą tytułów Virtualo dostępne u nich e-booki oferuje w promocyjnej cenie Woblink każdemu, kto kupi e-booka z naszej akcji, podaruje kody rabatowe o łącznej wartości 50 zł uprawniające do zakupu kolejnych tytułów po niższej cenie. Koobe każdemu, kto kupi u nich e-booka, oferuje kod zniżkowy na 30% na cały asortyment koobe.pl Szukaj linków do sklepów internetowych, w których dostępne są wybrane przez Ciebie e- booki, na końcu darmowych fragmentów! Wirtualna Biblioteka Wydawców to część programu Kraków Miasto Literatury.

Akcję organizuje Krakowskie Biuro Festiwalowe. Partnerami akcji są: Instytut Książki oraz wydawnictwa i organizacje: a5, Agora, Bona, Czarne, Dodo Editor, Fundacja Przestrzeń Kobiet, Insignis Media, Karakter, Koobe, Krytyka Polityczna, Lokator, Muza, New Eastern Europe, Noir sur Blanc, Radio Kraków, Sine Qua Non, Skrzat, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Świat Książki, W.A.B., WAM, Wielka Litera, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo M, Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak Literanova, Znak Emotikon, a także Publio, Virtualo, Woblink i Koobe. Projekt dofinansowany jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z programu Promocja Czytelnictwa. Więcej informacji na stronie www.qr.miastoliteratury.pl

Ann Patchett TAFT tłumaczenie Anna Gralak Kraków 2013

Fragment powieści Do baru weszła dziewczyna. Stałem pochylony, próbując otworzyć karton dewara bez pomocy noża. Poprzedniego dnia wygiąłem ostrze, podważając starą metalową tackę do lodu, która przymarzła do ściany zamrażarki. Karton był ciasno oklejony taśmą. Dziewczyna czekała w milczeniu, niczego nie zamówiła, nie oparła się o bar. Trzymała torebkę obiema rękami i stała bez ruchu. Pochylony nad kartonem, widziałem ją jakby do góry nogami. Była raczej niska, blada, przeciętnej urody, dużą puchową kurtkę włożyła na sukienkę. Patrzyłem, jak przygląda się dekoracjom na ścianach, czarno-białym zdjęciom Muddy ego Watersa i Howlin Wolfa w popękanych ramkach, znakowi podprowadzonemu z Elvis Presley Boulevard, wiszącemu łbu chudej sarny. Udawała zainteresowanie, bo dzięki temu nie musiała na nikogo patrzeć. Nie żeby miała na kogo. Był luty, środa, czwarta po południu. Martwa godzina najbardziej martwego z sezonów i dlatego mi się nie spieszyło. Ta taśma klejąca doprowadzała mnie do szału. Zanim udało mi się otworzyć karton, z kuchni wyszła Cyndi i ruszyła prosto do dziewczyny. Co podać? zapytała. Wtedy się wyprostowałem, bo dziewczyna w puchowej kurtce była za młoda na alkohol. Miała osiemnaście, dziewiętnaście lat. Może mniej. Człowiek, który spędza w barze tyle czasu ile ja, od razu to wyczuwa. Cyndi nie wiedziała o barach niczego poza tym, że można się w nich upić. Sama była jeszcze dziewczyną, a dziewczyny nie potrafi ą oceniać dziewczyn. Podaj jej colę powiedziałem, podchodząc do nich. Ale dziewczyna podniosła rękę i natychmiast się zatrzymałem, tak po prostu. Zabawna sprawa. Przyszłam w sprawie pracy oznajmiła. No tak, wtedy to zauważyłem. Była wystrojona. Nie wyglądała jak ktoś, kto umówił się w barze, ale i nie sprawiała wrażenia, jakby chciała kogoś poderwać. Przez Muddy s przewijało się mnóstwo dziewczyn. Studentki, które chciały zarobić na rachunki i po jakimś czasie, kiedy mieliśmy mały ruch, zaczynały czytać książki przy słabym światełku obok kasy, albo inne, lubiące słuchać muzyki i nalewać sobie za barem. W piątkowy wieczór, kiedy w barze były tłumy, te drugie wychodziły w połowie zmiany z jakimś dziwnym klientem i zjawiały się po trzech dniach, pytając, czy mogłyby wrócić pracy. Stali bywalcy zawsze je lubili. Uczysz się w college u? zapytałem, a Cyndi spojrzała na dziewczynę spode łba, bo nie lubiła studentek. Dziewczyna pokiwała głową. Kosmyk prostych włosów wyślizgnął jej się zza ucha i wsunęła go z powrotem na miejsce. Ile masz lat? zapytałem. Dwadzieścia odpowiedziała tak szybko, jakby ćwiczyła to przed lustrem. Dwadzieścia. Dwadzieścia. Dwadzieścia. Nie wyglądała na dwadzieścia, ale mógłbym iść o zakład, że postarała się o fałszywy dowód. Zresztą w Tennessee to nie miało

większego znaczenia. Siedemnastolatki mogły podawać alkohol, pod warunkiem że trzymały go z dala od swoich ust. Masz jakieś doświadczenie w pracy w barze? Przyglądałem jej się, próbując wyczytać wiek z twarzy. Pracowałaś kiedyś w takim miejscu? Skończyły mi się formularze dla kandydatów do pracy. Zanotowałem w pamięci, żeby je zamówić. Znowu pokiwała głową. Cicha dziewczyna. Ale nie tutaj. Nie jestem stąd. Staliśmy z Cyndi po drugiej stronie baru, czekając, aż powie, skąd jest, lecz nie powiedziała. A skąd? zapytała Cyndi. Ze wschodu odrzekła dziewczyna, choć mogło to oznaczać każde miejsce od Nashville po Chiny. Jeśli spojrzeć wystarczająco daleko, wschód jest całym światem. Raczej nie próbowała utrudniać rozmowy. Stała prosto, mówiła cicho i z szacunkiem było jasne, że potrzebuje tej roboty. Spodobała mi się, choć właściwie bez powodu. Już kiedy zobaczyłem, jak stoi przy barze, kiedy podniosła rękę i na chwilę ten gest wydał mi się czymś osobistym. Spodobała mi się. Jak się nazywasz? spytałem. Fay Taft powiedziała. Tak jak ten prezydent? Słucham? William Howard Taft. A, nie powiedziała. Kiedyś mój ojciec szukał pokrewieństwa, ale nie znalazł. Nasi Taftowie chyba nigdy nie spotkali tamtych Taftów. To jedyny prezydent w historii, który został prezesem Sądu Najwyższego. Nie miałem pojęcia, skąd to wiem. Niektóre informacje trzymają się człowieka bez powodu. Był gruby powiedziała współczującym tonem, jakby nie istniało nic smutniejszego od tłuszczu. Zawsze było mi go trochę żal. Niewielu klientów barów potrafi rozmawiać o byłych prezydentach. Powiedziałem jej, że dostała pracę. Gdy tylko padły te słowa, Cyndi odwróciła się na pięcie. Chciała brać dwie zmiany dziennie przez siedem dni w tygodniu. Zgarniać wszystkie napiwki ze wszystkich stolików w barze. Nie widziała absolutnie żadnej potrzeby, żebym zatrudniał drugą kelnerkę. Przyjdź jutro powiedziałem do Fay, nie oglądając się na Cyndi, którą nowa dziewczyna próbowała dojrzeć nad moim ramieniem. Wpadnij przed lunchem. Pokażemy ci co i jak. Nie odezwała się słowem. Sprawiała wrażenie zbyt wystraszonej, by wziąć głęboki oddech. W porządku? zapytałem. Szkoła powiedziała cicho, jakby to słowo mogło wszystko przekreślić. Nie ma baru, nie ma pracy. Więc przyjdź po zajęciach. Po prostu zdąż przed happy hour. Czyli przed piątą. Wtedy

robi się tłoczno. Uśmiechnęła się i na jej twarzy odmalowała się wyraźna ulga. Ta drobna biała twarz na chwilę przypomniała mi o Marion, choć Marion jest czarna. To była Marion z mojej przeszłości, kiedy potrafiłem odczytać każdą przychodzącą jej do głowy myśl, jakby miała ją wypisaną na czole. Młoda Fay Taft pokiwała głową i otworzyła usta, jakby chciała coś dodać, ale ostatecznie się rozmyśliła. Po prostu stała. W takim razie w porządku? W porządku. Jeszcze raz pokiwała głową i wyszła. Patrzyłem przez okno, jak idzie chodnikiem. Wyjęła z kieszeni wełnianą czapkę i naciągnęła ją na uszy. Czapka była w niebiesko-żółte paski i miała puszysty pompon. Fay Taft wyglądała w niej bardzo młodo. Pomyślałem, że popełniłem błąd. Gdyby przyszła w tej czapce, na pewno bym jej nie zatrudnił. Na zewnątrz było szaro i prószył lekki śnieg, który po chwili topniał. Ta dziewczyna, Fay, zatrzymała się przy skrzyżowaniu i uważnie się rozejrzała, szukając miejsca, w którym mogłaby przejść przez ulicę. Patrzyłem na nią, dopóki nie znalazła się po drugiej stronie i nie ruszyła pod górę, bo wtedy straciłem z oczu jej chude nogi wystające spod tej dużej kurtki. Jakbyśmy potrzebowali drugiej kelnerki! zawołała Cyndi z drugiego końca baru. Ale Cyndi nie pracowała w Muddy s wystarczająco długo. Nie wiedziała, że wiosną, gdy tylko robi się cieplej, kelnerki ruszają nad zatokę, zostawiając człowieka bez wykwalifi kowanego personelu. Lepiej pozyskać kilka dziewczyn, kiedy na dworze jest jeszcze zimno dziewczyn, które wyglądają na dość sumienne, by wytrzymać w barze, gdy temperatura na zewnątrz przekroczy dwadzieścia stopni. Ja zajmę się swoją robotą, a ty zajmij się swoją powiedziałem, wracając do dewara. Cyndi miała niewyparzoną gębę. Może tak wychowuje się dziewczyny na Hawajach, skąd pochodziła. Ja tu jestem od zatrudniania ludzi. Cyndi wzięła dwie czyste szklanki i wróciła do kuchni, żeby je umyć po raz drugi, co miało mi pokazać, jak bardzo jestem nie w porządku. W porządku czy nie, nie musiałem się przed nikim tłumaczyć. To była moja praca. Zatrudniałem ludzi i otwierałem kartony ze szkocką. O drugiej w nocy podliczałem utarg i zanosiłem go do nocnej skrytki w banku, za każdym razem zastanawiając się, czy nie spotkam po drodze kogoś wystarczająco nabuzowanego, żeby dać mi w związku z tym po głowie. To ja przepychałem zatkane sedesy. Ja wyrzucałem ludzi, kiedy się spili i tłukli się kijami do bilardu, co jednak okazało się robotą na cały etat, więc zatrudniłem bramkarza, byłego wspomagającego Memphis State o imieniu Wallace, któremu wysiadły kolana. Wallace stał przy drzwiach w piątki i soboty, bo choć w dni powszednie ludzie też potrafi ą się upić, to prawie nigdy się wtedy nie biją. To jedna z wielkich zagadek wszechświata. W tygodniu coraz częściej stawiałem Wallace a za barem. Dobrze mieszał drinki. Turyści go lubili, bo był czarny jak smoła, ogromny, a jego wygląd przerażał ich i wprawiał w zachwyt. Kiedy nie miał nic do roboty, pozował do zdjęć z obcymi ludźmi. Jeden turysta pstrykał, drugi stał obok Wallace a. Niezmiernie ich rajcowało, że mogą sobie zrobić zdjęcie z kimś, kto wydaje się taki niebezpieczny. Muddy s stoi przy Beale, prawie nad Missisipi, za teatrem Orpheum. Należy do miejscowego lekarza, który ma w Memphis więcej nieruchomości, niż ktokolwiek przypuszcza. Lekarz kupił go jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych od Guya Chalfonta,

bluesmana podziwianego przez nas wszystkich. Chalfont przysięgał, że nie nazwał baru na cześć Muddy ego Watersa ani rzeki Missisipi, lecz z sympatii do swojego psa, brudnego krótkowłosego kundla wabiącego się Muddy, który chodził za nim z takim oddaniem, do jakiego jest zdolny wyłącznie pies. Wszyscy starzy bluesboye posprzedawali knajpy pod koniec lat siedemdziesiątych, bo wpadli na smutny pomysł przeprowadzenia się na Florydę. Myśleli, że lepiej będzie się opadało z sił, siedząc na leżaku nad oceanem w okularach przeciwsłonecznych i dużej panamie na głowie. Sprzedali swoje małe kluby tuż przed rozkwitem rynku nieruchomości, parę lat przed tym, zanim się okazało, że są warte fortunę. Do moich zadań w tej robocie należało przede wszystkim umawianie zespołów oraz pilnowanie, żeby się zjawiały i nie podłączały wszystkich wzmacniaczy do jednego gniazdka. Zimą nie było tak źle, bo wszystko rozgrywało się w skali lokalnej: ci sami ludzie grywali na zmianę w klubach przy tej samej ulicy. Ale prawda wyglądała tak, że dobry blues był w zasadzie nie do zdobycia. Prawdziwa muzyka wyprowadziła się na Florydę razem ze starą gwardią. Według mnie problem tkwił w tym, że ludzie już nie cierpieli tak jak dawniej. Uważałem, że każdy, kto zjawia się w moim klubie, zasługuje na więcej cierpienia. W dzisiejszych czasach wszystkie zespoły pragną grać coś, co określa się mianem crossover, żeby białe dzieciaki z college u zaczęły kupować ich płyty, a potem miały poczucie, że naprawdę coś odkryły. Muzycy rozmieniali się na drobne, zanim w ogóle zaczęli grać. Myśleli, że jeśli ich blues będzie zbyt smutny, nikt nie kupi ich płyt, bo nikogo tak im się zdawało nie interesuje aż taki smutek. Kiedy przyjąłem tę robotę, wszyscy mówili, że się do tego nadaję. Byłem muzykiem, więc znałem się na rzeczy, wiedziałem, jak stworzyć klub przyjazny dla muzyków. Ale gdy zacząłem go prowadzić, przestałem grać. Zapomniałem, o co w tym wszystkim chodziło, a ludzie z miasta zapomnieli, że kiedykolwiek byłem perkusistą. Prowadziłem klub tak samo jak wszyscy prowadzący kluby. Byłem facetem, który po zamknięciu wydziela pieniądze. Zacząłem pracować w Muddy s w okresie, kiedy mój związek z Marion zanotował zwrot o sto osiemdziesiąt stopni: wcześniej ona robiła wszystko, żeby zadowolić mnie, a teraz ja robiłem wszystko, żeby zadowolić ją. Chcąc pokazać, jaki potrafi ę być solidny, obiecałem, że przestanę grać i znajdę stałą pracę. Myślałem, że to tylko na chwilę, bo zawsze myślimy, że coś złego jest tylko na chwilę. Liczyłem, że Marion się uspokoi i będę mógł wrócić do zespołu. Nie wziąłem pod uwagę, że przez te wszystkie wieczory w barze, kiedy patrzę, zamiast grać, mogę stracić pewność siebie. Nie przypuszczałem, że to może mną aż tak zachwiać. Kiedy zaczynasz myśleć o rytmie zamiast o graniu, nie ma dla ciebie ratunku. Potem już nic nie przychodziło mi naturalnie. Mogłem grać w domu, kiedy byłem sam, ale wystarczyło, że ktoś się zjawił, i już zaczynały mi się pocić ręce. Potem zupełnie rzuciłem granie. Po wyjeździe Marion i Franklina, gdy już dawno straciłem nadzieję na ich powrót do domu, nadal pracowałem jako menedżer klubu. Tylko to umiałem robić. Kiedy w ubiegłym roku Marion zabrała naszego syna do Miami, przestała go nazywać Franklin i zaczęła mówić Lin, jakby jej się spieszyło i nie miała czasu używać pełnego imienia. Czasem nazywała go Linny, jak Lenny. W ten sposób dawała mi do zrozumienia, że już go nie znam, że wszystko, co należało do przeszłości, było niedobre, nawet jego imię. Ja czasami nazywałem go Frank, ale Marion bardzo się to nie podobało. Jeśli dzwoniłem

i pytałem, czy mogę porozmawiać z Frankiem, udawała, że nie wie, o kim mówię. Nie ma tu żadnego Franka odpowiadała i zachowywała się tak, jakby zamierzała odłożyć słuchawkę. Wtedy miałem ochotę jej powiedzieć, że Lin to ładne imię dla córki, ale dzwonię, żeby pogadać z synem. Nigdy tak nie powiedziałem. Marion słynęła z tego, że podczas rozmów ze mną odkładała słuchawkę, a gdy dzwoniłem ponownie, nie odbierała. Znała milion sposobów na odizolowanie mnie od syna. Nie miały nic wspólnego ze mną i z Franklinem, za to wiele wspólnego ze mną i z nią. Marion była na mnie wściekła za to, kim się stałem, czyli za to, że stałem się sobą. Kiedy za mocno naciskałem, domagając się odwiedzin albo roku szkolnego w Memphis, mówiła, że być może Franklin nie jest moim synem. Żaden dokument nie stwierdzał, że jest mój, bo w dniu porodu wściekła się na mnie i nie wypełniła pola z nazwiskiem ojca w akcie urodzenia, jakby miała do czynienia z mnóstwem facetów i nie była pewna. Ale Franklin był moim synem. Kiedy się urodził, Marion miała osiemnaście lat i bez względu na to, co wygadywała dziewięć lat później, wiedziałem, jaką była dziewczyną. Miała szczerą twarz. Kiedy grałem, czekała na mnie. Uśmiechała się do mnie, a gdy patrzyłem na nią zbyt długo, śmiała się i odwracała oczy. Nie pieprzyła się z kim popadnie i ja też nie pieprzyłem się z kim popadnie. Wtedy byliśmy dla siebie dobrzy. Podobałem się jej, bo grałem w zespole na perkusji. Między innymi dlatego potem przestałem jej się podobać. Nie byłem żadną gwiazdą, żadnym Maxem Roachem, żadnym pretensjonalnym geniuszem w rodzaju Buddy ego Richa, ale najsolidniejszym perkusistą, jakiego można znaleźć, i wszyscy chcieli mnie mieć w zespole. Dobrze ze mną wyglądali. Na tym polega rola dobrego perkusisty. Perkusista sprawia, że wszyscy są spokojni i trzymają rytm. Błyszczy w odpowiednim momencie. Właśnie taki byłem. Byłem urodzonym perkusistą. Moi rodzice to przyznają, mimo że nigdy się z tego nie cieszyli. Gdy tylko nauczyłem się trzymać jedną łyżkę, od razu sięgnąłem po drugą. We wszystkim słyszałem rytm, nie tylko w muzyce, ale w warkocie samochodów, szczekaniu psów i w mytych przez matkę naczyniach. Słyszałem go. Taki byłem: szerokie ramiona i giętkie nadgarstki. Zakup perkusji ułatwił sprawę. Znalezienie zespołu ułatwiło ją jeszcze bardziej. W wieku dwunastu lat grałem z grupką chłopaków z liceum. Wiedziałem, od samego początku. Zespół, w którym byłem, kiedy poznałem Marion, nazywał się Break Neck. Dziś już nie istnieje, każdy z nas poszedł własną drogą. Najczęściej graliśmy w Handy Park, a jeśli nie mogliśmy się tam dostać, dawaliśmy koncerty nad rzeką, dopóki nie przegoniły nas gliny. Wtedy wszystkie pieniądze zbierało się do czapki. Przyzwoite sumy, jeśli grało się na własny rachunek, ale po podzieleniu na sześciu śmiesznie niskie. Kiedy zaczęliśmy podejmować prawdziwe prace z prawdziwym ubezpieczeniem, zespół już się rozpadał: co tydzień zmieniał się basista, mieliśmy trzech wokalistów w ciągu roku. Odszedłem, zanim wszystko runęło. Dołączyłem do innego zespołu, później do następnego. Gdy tylko nauczyłem się grać lepiej niż one, odchodziłem. http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3794,taft»