www.pdf.edu.pl listopad 2011 nr 4 (35) ISSN 1898 3480 egzemplarz bezpłatny gazeta studencka Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego



Podobne dokumenty
ON - Life Fashion. Jak wygląda modowe życie blogerki? Jakie cechy musi posiadać? Zaraz się o tym przekonacie. Blogerka jak projektant

Bibliotekarze - koordynatorzy projektu: Joanna Drabowicz Joanna Pietrzyńska Justyna Szymańska

E-450. Jak wybrać aparat cyfrowy? 20 lat fotografii Gazety Wyborczej OLYMPUS. lustrzanka na miarę GUY GANGON WADEMEKUM KUPUJĄCEGO

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

MATURA 2010/2011 TEMATY DO EGZAMINU USTNEGO I. LITERATURA

PRASA DRUKOWANA - jak rozwijać w erze Internetu. Piotr Piotrowicz, Południowa Oficyna Wydawnicza Sp. z o.o.

Czy warto przygotować kampanię wyborczą w mediach społecznościowych i jak to zrobić?

O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją.

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

2. Zdefiniuj pojęcie mitu. Na wybranych przykładach omów jego znaczenie i funkcjonowanie w kulturze.

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut

Moja Pasja: Anna Pecka

Przeżyjmy to jeszcze raz! Zabawa była przednia [FOTO]

#WYBIERAM. Najnowszy raport Fundacji Sukcesu Pisanego Szminką WYBIERAJ SWOJĄ PRZYSZŁOŚĆ ŚWIADOMIE

Andrzej Grzeszczuk. Wileńszczyzna. w II Rzeczypospolitej. Materiały dydaktyczne do lekcji historii dla szkół ponadpodstawowych

PERSONA. PRZEWIDYWANY CZAS PRACY: minut

Czym są Smaki z Polski? Zespół Smaki z Polski

Witaj, Odważ się i podejmij wyzwanie- zbuduj wizję kariery, która będzie odzwierciedleniem Twoim unikalnych umiejętności, talentów i pragnień.

Komunikacja i media. Komunikacja jest częścią każdego działania, w zależności od ich rodzaju, można mówić o różnych jej poziomach.

Internauci a kultura obrazków. Warszawa, 24. lipca 2008

Światła Chartes Eustachy Kossakowski,

SZKOLNA LISTA TEMATÓW 2013/2014

Tematy prezentacji na ustny egzamin maturalny. Matura 2014

Copyright 2015 Monika Górska

Raport z ewaluacji projektu Anna Szabuńko

Najnowsze statystyki dotyczące magazynów i e-magazynów. na podstawie przeglądu magazynu branżowego Press

W otwartej Europie wszystkie języki są ważne

Polskie Radio Regionalna Rozgłośnia w Olsztynie - rozszczepienie Elbląg. Plany programowe na 2017 r.

Program Coachingu dla młodych osób

Okulary. Spotkanie 12. fundacja. Realizator projektu:

MAMY SIEDZIBĘ! OTWÓRZ JĄ Z NAMI!

Darmowy fragment

Marcin Rausch dyrektor działu reklamy Głos Dziennik Pomorza

Relacja z premiery płyty Muzyka sakralna w Świątyni Opatrzności Bożej

SCENARIUSZ SPOTKANIA Z UCZNIAMI WOLSKICH SZKÓŁ PONADGIMNAZJALNYCH NA TEMAT PROBLEMÓW MŁODZIEŻY I KOMUNIKACJI

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Podstawy balonowych kreacji

Panel dyskusyjny Odbiorca jako współtwórca nowoczesnego muzeum - relacja

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

mnw.org.pl/orientujsie

Władysław Pluta odpowiada na pytania Agnieszki Ziemiszewskiej. największe emocje wywołują we mnie dzieła racjonalne

Interdyscyplinarny projekt edukacyjny w PSM I st. w Prudniku - Rok Chopinowski

Zakochana Warszawa. Projekt z zakresu animacji kultury dla młodzieŝy niepełnosprawnej intelektualnie. Scenariusz warsztatów fotograficznych

Colorful B S. Autor: Alicja Wołk-Karaczewska. Wydawca: Colorful Media. Korekta: Marlena Fiedorow ISBN:

Paweł Kowalski ZJEDZ KONKURENCJĘ. Jak maksymalizować zyski i pisać skuteczne teksty sprzedażowe

ING to my wszyscy. A nasz cel to: wspieranie i inspirowanie ludzi do bycia o krok do przodu w życiu i w biznesie.

WIRTUALNE WIZUALIZACJE. Poznaj nowy wymiar wizualizacji dzięki wirtualnej rzeczywistości.

Moje muzeum. Spotkanie 16. fundacja. Realizator projektu:

NAUKA JAK UCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE (A2 / B1)

LITERATURA. Bohater z książką w ręku. Omów wpływ lektur na życie postaci literackich na podstawie analizy wybranych przykładów.


Detal architektoniczny widoczny ale czy znany

PIOTR KUCIA FOTOGRAF MODY / ASP

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy. Rola marketingu we współczesnym świecie. Czym jest marketing? dr Mikołaj Pindelski

Data: Dostępność narzędzi, inspiracje w Internecie i wielość informacji sprawia,

Podsumowanie projektu. Dobry zawód otwiera drzwi do Europy PL01-KA

Kolorowy świat Łukasza

Polski alfabet według Wojciecha Wiszniewskiego Elementarz (1976) Opracowała: Anna Równy

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

ZAJĘCIA ARTYSTYCZNE KLASA 3 GIM

PROGRAM NAUCZANIA NA KIERUNKU: DZIENNIKARSTWO I KOMUNIKACJA SPOŁECZNA. SPECJALNOŚĆ: fotografia dziennikarska, reklamowa i artystyczna

WPŁYW POCHWAŁY NA ROZWÓJ DZIECKA

POLinfo.eu. O co chodzi z tym portalem? czyli dlaczego powinieneś włączyć się w tworzenie POLinfo.eu. Pomagamy rozwijać potencjał Juniorów

LISTA TEMATÓW NA EGZAMIN WEWNĘTRZNY Z JĘZYKA POLSKIEGO W ROKU SZKONYM 2014/2015 ZESPÓŁ SZKÓŁ ZAWODOWYCH IM. STANISŁAWA STASZICA

Młody obywatel. 18 sierpnia 2010 r. Opis

Sfera Muzyki : Stanisław Soyka Sonety Shakespeare - koncert w Planetarium w EC1

Kobiety teatru. Konkurs Zwyczajne i nadzwyczajne kobiety w historii Polski

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Twój Salon Kosmetyczny na. Twój doradca w internecie

Test mocny stron. 1. Lubię myśleć o tym, jak można coś zmienić, ulepszyć. Ani pasuje, ani nie pasuje

autorska KLASA MEDIALNA Liceum Ogólnokształcące Nr I im. Danuty Siedzikówy Inki we Wrocławiu

Strona 1 z 7

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Film to życie, z którego wymazano plamy nudy (A. Hitchcock) rodzaje i gatunki filmowe

Raport prasowy SCENA POLITYCZNA

1. Czy uważasz się za osobę tolerancyjną?

AdBranch BRANŻA TELEKOMUNIKACYJNA

"Obrazy wyobraźni... Władysław Wałęga

Wykorzystywane formy prasy cyfrowej

DYPLOMY Wystawa prac absolwentów WSSiP 2007 / Ostrowiec Świętokrzyski styczeń - luty 2009

OBŁAWA. krzysztof trzaska Centrum Promocji Kultur y w Dzielnicy Praga Południe m. st. Warszaw y

Polskie Radio Regionalna Rozgłośnia w Katowicach - rozszczepienie na Bielsko i subregion bielski Plany programowe na 2016 r.

Regulamin Gminnego Konkursu Reportażu- konkursu dla szkół gimnazjalnych

PROGRAM NAUCZANIA NA KIERUNKU: DZIENNIKARSTWO I KOMUNIKACJA SPOŁECZNA. SPECJALNOŚĆ: fotografia dziennikarska, reklamowa i artystyczna

Czy wiesz że. Przeciętny polski ośmiolatek zanim ukończy studia:

Copyright 2015 Monika Górska

Zaczarowany teatralny weekend dla małych dużych. Festiwal Ulicznych Teatrów Lalkowyc. na Rynku Nowego Miasta w Warszawie

CZY WIERZYSZ W TO, CO MÓWISZ? IDEA-NARZĘDZIA-UPÓR

Raport medialny SCENA POLITYCZNA

Szkoła Podstawowa im. Jakuba Szelesta w Dębskiej Woli BEZPIECZNA +

ANKIETY (ZESTAWIENIE): Z MŁODZIEŻĄ O KOMUNIKACJI I WIELOZADANIOWOŚCI NA CO TO MA WPŁYW?

Raport z warsztatów Stowarzyszenia Dla Ziemi Obywatel idealny, które dobyły się w ramach projektu My Obywatele

WYMAGANIA EUKACYJNE NA POSCZEGÓLNE STOPNIE Z PLASTYKI W KLASIE VI

Poznaj swojego klienta Stwórz AVATAR

EDUKACJA KULTUROWA W 5 ODSŁONACH. ec.europa.eu/epale/pl

5. Wykonanie gazetki pod hasłem: Zanim zostali znanymi twórcami r.

Opis przykładu dobrej praktyki

Zespół Państwowych Szkół Plastycznych im. W. Gersona w Warszawie we współpracy ze Stowarzyszeniem Smocza IV - X 2013r.

Transkrypt:

facebook.com/redakcjapdf listopad 2011 nr 4 (35) ISSN 1898 3480 egzemplarz bezpłatny gazeta studencka Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego

PDF listopad 2011 Temat z okładki Dlaczego w Polsce pomija się problemy młodych? Temat młodych pojawia się i znika - zarówno w polityce, jak i w mediach. W zależności od potrzeb wyłącznie po to, by na chwilę przyciągnąć do siebie młodego odbiorcę czy wyborcę. Tylko czego, tak naprawdę, oczekują młodzi od mediów i polityki? I z jakiego powodu tego nie dostają? Młodzi głosu nie mają fot. Radek Pietruszka/PAP Od dłuższego czasu przepowiada się prasie bliski koniec, argumentując, że połączenie młodych i Internetu musi, siłą rzeczy, oznaczać śmierć tradycyjnych mediów. Dyskurs młodych żyje gdzieś poza mainstreamem, a tak dziennikarze, jak i politycy - pomijają realne problemy i oczekiwania młodszej części społeczeństwa. Prasa, w zgodzie ze światem polityki, skupia się na losach trzydziestoparolatków, którzy szukają żłobków, podstawówek i szybkiego kontaktu ze służbą zdrowia. Prawie nikt nie pyta jednak: jak wyglądają problemy i oczekiwania licealistów oraz studentów? Niemożność dorośnięcia Kim jest współczesny, typowy młody? - Nie da się określić, jaki jest typowy młody człowiek - zastrzega profesor Krystyna Szafraniec, autorka rządowego raportu Młodzi 2011. W jej ocenie, wyznacznikiem definiującym młodzież są jej potrzeby i bardzo duże wymagania: praca powinna być ciekawa, przynosić dochody, choć z drugiej strony - dzisiejsi młodzi nie przedkładają sukcesu zawodowego nad pozostałe sfery życia. Dopiero z czasem, pod wpływem problemów, rezygnują ze swoich aspiracji i marzeń na rzecz mniej interesującego, ale stabilnego i dochodowego zajęcia. Szafraniec zauważa, że młodzi czują się w pewnym momencie oszukani i to wpływa, że zamieniają dążenie do indywidualności na stabilizację. - Całe życie uczono ich, że otaczający świat dostarcza nieprzebraną ilość możliwości. Tymczasem, okazuje się, że nie mogą być wolni ani żyć jak chcą, i że wszystko to gu- reklama Ignoruj media, dowiaduj się sam pod takim hasłem 15 października odbył się polski Marsz Oburzonych. Młodzi dostrzegają, że media nie interesują się nimi. Na świecie Marsz Oburzonych odbył się w 950 miastach, w 82 krajach. zik prawda - przekonuje profesor, wskazując na motywacje młodego człowieka. Bo młodzi mają jednak dość podobne problemy, polegające na niemożności stania się dorosłym. Mając 25-30 lat, są ciągle na utrzymaniu rodziców, nie mogą sobie znaleźć pracy ani urządzić życia po swojemu. Zgaszony zapał Polska scena polityczna to ciągle te same twarze: 50- i 60-latków. Czy przyczyną jest brak zainteresowania polityką wśród młodych? Nawet, jeśli pyta się ich w badaniach czy interesują się polityką i tak odpowiada niewielu, to tak naprawdę nie spuszczają oni oka z tego, co się aktualnie dzieje, mówi profesor Szafraniec. Zauważa ona, że dopiero podczas rozmowy z młodymi o polityce i problemach społecznych, okazuje się, że młodzi rozmówcy mają konkretne poglądy i na bieżąco obserwują scenę polityczną. Zaniedbaną grupę wyborców dostrzegł niedawno Janusz Palikot i - stawiając na nowoczesną kampanię na Facebooku oraz chwytliwe slogany - zaskarbił sobie przychylność młodego elektoratu. Ponad 60 proc. wyborców Palikota stanowią ludzie poniżej 39. roku życia. Jedną trzecią z nich - młodzi do 25 lat. Fakt, że Palikot - hasłami legalizacji miękkich narkotyków, darmowej antykoncepcji czy równości kobiet i mężczyzn - przekonał do siebie najmłodszych wyborców, potwierdziła też akcja CEO Młodzi głosują. W prawyborach przeprowadzonych w szkołach ponadpodstawowych wygrał właśnie Ruch Palikota, uzyskując 36-procentowe poparcie. Dlaczego więc młodych jest w polskim parlamencie tak niewielu? W Sejmie posłów poniżej 30. roku życia jest zaledwie kilka procent, średnia wieku oscyluje w okolicach 50 lat. Młodzi posłowie znani są głównie z racji tego, że są najmłodszymi posłami albo mają ciekawe nazwisko. Starsi koledzy, mający wieloletnie doświadczenie, skutecznie studzą ich zapał, a media nawet nie próbują zmienić obecnego dyskursu. Na tematy związane z młodymi - jak edukacja czy odpłatność za drugi kierunek studiów - wypowiadają się więc wspomniani 50- czy 60-latkowie. Powiększająca się nisza Rynek prasy młodzieżowej przeżywa kryzys. Wiele tytułów notuje znaczny spadek sprzedaży. Rekordzistami są Twist i Dziewczyna, które, w porównaniu z ubiegłym rokiem, straciły po 40 proc. czytelników. Nastolatki nie chcą czytać? A może nie mają czego? Sami młodzi wypowiadają się dość krytycznie o treściach serwowanych w prasie młodzieżowej. Nie czytają ich, bo wszystko mogą znaleźć w sieci. Dzisiejsze pokolenie nastolatków znacznie lepiej porusza się po internecie, co sprawia, że bez problemu dostrzega niewiedzę autorów i ich nieobycie w świecie młodych. Po prostu szybciej dorastamy komentuje jedna z nastolatek. Dodaje, że dawniej, typowa 14-latka bawiła się lalkami, a dziś udaje dorosłą kobietę. Krzysztof Urbanowicz, komentator mediów i media planner, przypomina, że jakiś czas temu wydawcy przeprowadzili badania wśród młodzieży i pisma zostały dostosowane do ówczesnych wymagań, ale te zainteresowania i oczekiwania się zmieniły. Dlatego, coraz częściej Wysokie obcasy wędrują od matki do dorastającej córki. - Prasa nie powinna nastawiać się na samą rozrywkę, ale starać się pokazywać rzeczy ważne oraz dotykać trudnych problemów - twierdzi Waldemar Paś, redaktor naczelny dziennika Metro. Obecnie, kiedy zmienił się sposób konsumowania informacji, media znalazły się w okresie przejściowym, a wydawcy tradycyjni nie zdążyli jeszcze zaproponować w internecie czegoś, co przyciągnęłoby młodego odbiorcę. Młodzi, według Urbanowicza, stali się w pewnym sensie ofiarą tej transformacji mediów. Teksty są kierowane do osób zamożnych - po 35. roku życia, a zniknięcie z polskiego rynku magazynu Dlaczego? jest dowodem na to, że młodzi ludzie, w tym studenci, nie są postrzegani w Polsce jako atrakcyjna grupa docelowa. Zachód się ratuje Kryzys prasy tradycyjnej nie jest problemem tylko polskich wydawców. Zachód radzi sobie z nim jednak znacznie lepiej. Zwłaszcza - jeśli chodzi o ofertę skierowaną do młodych. Krzysztof Urbanowicz, pracujący kiedyś w mediach francuskich, porównując ofertę Polski i Francji stwierdza, że dysproporcja między tymi krajami jest wielka i to na niekorzyść Polski. We Francji istnieje kilka tytułów skierowanych do studentów, w tym L Étudiant. Są to magazyny obudowane całą serią wydawnictw książkowych o charakterze praktycznym i poradnikowym. - Ten segment prasy cieszy się dużym zainteresowaniem młodych od wielu lat. Magazyny przejmują też swoich czytelników w Internecie. Wiele tytułów amerykańskich skoncentrowało się lub wręcz całkowicie przeniosło do sieci - zauważa Urbanowicz. 02 Na bakier z ortografią? Szkolenie Korekta językowa pomoże. Sprawdź na fsd.edu.pl

www.facebook.com/redakcjapdf PDF listopad 2011 Temat z okładki Przykładem może być chociażby Elle Girl, który od kilku lat dostępny jest wyłącznie w internecie, a pisma w rodzaju Teen Vogue czy Seventeen prężnie rozbudowują swoje odsłony internetowe, zintegrowane i połączone z najpopularniejszymi serwisami społecznościowymi. Wyłącznie na tablecie? A czego sami młodzi oczekują po mediach? W przeprowadzonej sondzie, studenci odpowiadali, że dotąd nie spotkali jeszcze tytułu, który w pełni by ich satysfakcjonował. Często wymieniali największe tygodniki i dzienniki, ale przyznawali, że czytają je bardzo wybiórczo, omijając rozwlekłe materiały o służbie zdrowia czy zmianach w systemie emerytalnym. Wymarzona gazeta dla młodych powinna pisać o wszystkim po trochu, jak twierdzą studenci. Przede wszystkim - powinna zajmować się sprawami studenckimi, bo o wielu zmianach w szkolnictwie wyższym w mediach się nie pisze, a najbardziej zainteresowani mają znaczne problemy z dotarciem do rzetelnej informacji. Idealna gazeta powinna też poruszać istotne problemy społeczne, ale jednocześnie winna być daleka od koncentrowania się na konkretnej linii politycznej. Inne wskazywane oczekiwania to informacje o różnych ścieżkach kariery oraz możliwościach praktyk i stażów, materiały z zakresu kultury, a także gospodarki. Urbanowicz uważa, że młode pokolenia już czytają albo będą czytać wyłącznie w internecie. Coraz większa popularność tabletów sprawi natomiast, że w niedalekiej przyszłości studenci - jak we Francji czy USA - będą dostawać gazety właśnie na nich. Z młodego punktu widzenia Tytułem, który nie narzeka na brak zainteresowania wśród młodych, jest bezpłatny dziennik Metro. Na jego łamach organizowane były akcje w rodzaju Pokolenie Wyżu, cykle Młodzi a kryzysoodporność czy Młodzi a dobro wspólne. Metro porusza też regularnie tematy bliskie studentom, czego wyrazem było przyznanie dla jednej z jego dziennikarek nagrody ProStudent w kategorii MediaPro. Uhonorowane nagrodą World Young Reader Prize - jako Gazeta Roku Młodych Czytelników - Metro podważa więc wiarygodność stwierdzeń, że młodzi nie czytają. Redaktor naczelny tytułu, Waldemar Paś, nie wierzy jednak w to, trzeba do nich pisać jakoś inaczej, siląc się choćby na młodzieżowy język czy żarty. Według niego, zawsze będzie to brzmiało fałszywie. Dlatego Metro stara się traktować młodych jak dorosłych, mądrych partnerów. Oni sami decydują czy sięgną po naszą gazetę, a skoro sięgają, to znaczy, że się im podoba - podsumowuje Paś. Sukces Metra pokazuje też, że młodym internet wcale nie wystarcza. - Sieć zapewnia natychmiastową dostępność do informacji. Ale czy treści nie jest tam po prostu zbyt wiele? - zastanawia się Paś. Naczelny Metra twierdzi też, że młodzi ludzie mogą szukać w prasie wskazówek, jak interpretować rzeczywistość, natomiast atakowani kolejnymi hiperlinkami czy aktualizacjami typu z ostatniej chwili, bardzo szybko zapominają, po co właściwie weszli na daną stronę. Czytaj, będziesz wielki Kwestia ceny jest w dyskusji o czytelnictwie wśród młodych zasadnicza. Dopóki mieszkają z rodzicami, mogą podbierać gazety taty czy magazyny mamy. Jednak dla studenta, zakup kilku tygodników czy dzienników to w miesiącu koszt około 50 zł. Rząd francuski, by ratować czytelnictwo wśród młodych, dogadał się z wydawcami i dzięki temu, każdy uczeń lub student może za darmo zaprenumerować na rok jeden tytuł. Do akcji włączyły się największe dzienniki, między innymi Le Figaro. Ponadto, studentom oferuje się rabaty na wszystkie tytuły, zniżki na prenumeraty i specjalne oferty. W Niemczech, oferuje się z kolei studentom rabaty, jeśli ci zdecydują się na prenumeratę, płacąc przy tym przez internet. Podobną politykę stosują zresztą banki, które, proponując studentom darmowe konta, zyskują sobie stałych klientów. Tracąc na początku, zarabiają później znacznie więcej, bo gdy student dorasta - zwiększa swoje saldo, zakłada lokatę czy zaciąga w banku kredyt. Czy podobne działania nie przydałyby się i na polskim rynku mediów? Waldemar Paś zastanawia się, czy jest na tyle źle, by inicjować takie akcje - według niego, rzecz jest warta rozważenia, ale raczej przez wydawców. Z kolei Krzysztof Urbanowicz przekonuje, że wydawnictwa przede wszystkim muszą dostosować ofertę do sposobu konsumowania informacji przez młodych, czyli docierać do nich przez serwisy społecznościowe. Według niego najbardziej znaczące tytuły na polskim rynku, takie jak Gazeta Wyborcza czy pisma należące do Axel Springer, powinny chcieć zainteresować młodych czytelników, by później jako dorośli ludzie regularnie kupowali prasę. Wziąć odpowiedzialność Póki co, młodzi się nie poddają. Aleksander Szycht, młody aktywista broniący praw mniejszości polskiej na Litwie, stara się - w ramach swojego stowarzyszenia - integrować młodych ludzi z Wileńszczyzny: organizuje spotkania, konferencje, demonstracje. Jak twierdzi, w działalność stowarzyszenia angażują się też inni młodzi ludzie, dla których każde zadanie jest moralnym wyzwaniem. Duże pole do popisu daje też młodym dziennikarstwo obywatelskie. Pole społeczeństwa obywatelskiego bardzo dużo daje, ale według profesor Szafraniec, młodzi ludzie kompletnie go nie wykorzystują. Tworzą się różnego rodzaju organizacje, stowarzyszenia i grupy, ale, według autorki raportu, młodzi ludzie gdzieś pogubili poczucie wspólnoty oparte na gotowości do podejmowania wspólnych jasno określonych celów. Spośród 30 tys. użytkowników serwisu Wiadomości24, znaczna większość to młodzi ludzie, zwłaszcza studenci z dużych miast - przyznaje redaktor naczelny portalu, Tomasz Kowalski. Dodaje on, że swoje materiały, zamieszczają również uczniowie, poruszając sprawy, które są pomijane w mediach mainstreamowych: problemy lokalnych społeczności albo kwestie związane z życiem szkolnym czy studenckim. Przedstawiają inny punkt widzenia, ale jednocześnie obalają mit, że młodzi buntują się przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Teksty co prawda nie wpadają w próżnię, ale też nie pojawiają się w głównym nurcie mediów ogólnopolskich, komentowała Janina Paradowska, zasiadająca w kapitule konkursu na najlepszego dziennikarza obywatelskiego. Wydaje się więc, że jeśli media oraz scena polityczna mają traktować młodych jak równych partnerów, inicjatywę muszą podjąć sami młodzi i jeszcze mocniej walczyć o swoje. Podstawą takich działań musi być, jak twierdzi profesor Szafraniec, pojawienie się inicjatywy artykułującej to, na czym polega młodość - i na przekazywaniu tego komunikatu innym. Aleksander Szycht dodaje, że błędnie oczekuje się na to, aż stare pokolenie odejdzie, przyjdzie nowe i wszystko jakoś się ułoży. - Nie można zacząć wprowadzania zmian dopiero, jak ktoś ustąpi. Trzeba działać już - przekonuje. Klejnot polskich mediów - podobnie jak pozostałe media - interesuje się polityką, służbą zdrowia, sytuacją emerytów. Tematy dotyczące młodych osób nie istnieją. Młodzi ludzie nie powinni więc odpuszczać i rezygnować z artykułowania swoich bolączek. Przede wszystkim, muszą jednak uwierzyć, że ich problemy nie są wydumane i da się je rozwiązać. Alicja Skorupko, Agnieszka Plister współpraca: Anita Ceglińska fot. Maciej Kuroń/PAP Gazeta STUDENCKA REDAKCJA redaktor naczelny: Paweł H. Olek redaktorzy: Tomasz Betka, Mirek Kaźmierczak zespół redakcyjny: Kasia Bieniaszewska, Anita Ceglińska, Piotr Czaplicki, Michał Dąbrowski, Tomasz Dowbor, Monika Kiepiel, Klaudia Lis, Marcin Łuniewski, Fila Padlewska, Karol Leon Pantelewicz, Ewelina Petryka, Agnieszka Plister, Weronika Perłowska, Monika Pomijan, Agnieszka Prochowicz, Katarzyna Prokopowicz, Milena Ryćkowska, Karolina Sendal, Alicja Skorupko, Paulina Szymaniuk, Marta Więcek, Wioletta Wysocka grafika, okładka i skład DTP: Karol Grzywaczewski / www.grafikadtp.com korekta: Aneta Grabska druk: Presspublica Spółka z o.o., nakład: 5 tys. egz. Oddano do druku 13 listopada 2011 roku WYDAWCA: Instytut Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego koordynator wydawcy: Grażyna Oblas adres redakcji: PDF redakcja studencka Instytutu Dziennikarstwa UW ul. Nowy Świat 69, pok. 51, IV piętro, 00 046 Warszawa, tel. 022 5520293, e mail: redakcja@redakcjapdf.pl Więcej tekstów w serwisie studenckim Wydanie ukazało się dzięki wsparciu Fundacji na rzecz Rozwoju Szkolnictwa Dziennikarskiego. ul. Nowy Świat 69 p. 307, 00-046 Warszawa współpraca z serwisem foto: stała współpraca: www.facebook.com/redakcjapdf Redakcja Fotograficzna Polskiej Agencji Prasowej poszukuje kandydatów na bezpłatne praktyki w warszawskim biurze agencji. Kandydaci będą mieli możliwość poznania sposobu funkcjonowania agencji fotograficznej oraz zdobycia doświadczenia w pracy przy wyborze i archiwizowaniu zdjęć oraz współpracy z wydawnictwami i fotoreporterami. Zapewniamy elastyczne godziny pracy, oczekujemy zaangażowania i entuzjazmu. Zgłoszenia prosimy kierować na adres rekrutacja.foto@pap.pl 03

PDF listopad 2011 Fotografia 19 listopada w Zachęcie zostanie otwarta pierwsza w Polsce wystawa fotografa Wolfganga Tillmansa Zachęta Ermutigung. Artysta ten przecierał szlaki na wielu obszarach, nie tylko związanych z tematyką swoich fotografii, ale także podejścia do komponowania przestrzeni wystawowej. Tukan, 2010. Wolfgang Tillmans, dzięki uprzejmości courtesy Galerie Buchholz, Köln / Berlin Zachęta Ermutigung Wolfgang Tillmans to niemiecki artysta, który zaczął tworzyć w burzliwych latach osiemdziesiątych. Pierwsze jego kontakty z fotografią i szeroko pojętą sztuką wynikały z fascynacji postaciami związanymi z takimi nurtami jak pop-art czy dada. Jak sam mówi, sztuka zawsze była dla niego związana z optyką (tak jak litografie Andy ego Warhola, niby to graficzne obrazy, a musiały jednak wcześniej przejść przez soczewki aparatu). Zaczynał od tworzenia kolaży, pod silnym wpływem dadaistów, komponując je z wycinków z gazet, które powielał na kserokopiarce. To były jego pierwsze prace, zanim jeszcze wszedł w posiadanie aparatu. Duży wpływ na kształtowanie się jego świadomości artystycznej miały czasy, w których dorastał. Lata osiemdziesiąte Tillmans jest młodym gejem odkrywającym świat wyzwolonej brytyjskiej młodzieży. Otaczają go narkotyki, bunt, seks i mocne techno. Czuje się tego częścią i postanawia to fotografować. Dlatego też w tamtym okresie kojarzony jest głównie z fotografii snap-shotowych, pokazujących codzienność niegrzecznej młodzieży łasej na eksperymenty. Pierwszy jego poważniejszy reportaż jest relacją z European Gay Pride zostaje opublikowany w wielu magazynach pokroju i-d, czy Interview. Ma duże szczęście, ponieważ lata osiemdziesiąte i początek dziewięćdziesiątych to czas, kiedy magazyny, zwłaszcza młodzieżowe, mają charakter antykomercyjny i bez problemu publikują prace młodych, nieznanych i zbuntowanych, dając im szansę na pokazanie swoich prac. W swoich fotografiach Tillmans stawia na dialog między fotografią i jej tematem. Silnie oddziałuje na widza prostotą swoich zdjęć, nie boi się pokazać tego, co według niego jest pięknem codzienności, a w mniemaniu innych szokującym obrazem zepsutej młodzieży. Jego seria zdjęć, przedstawiających najbliższych przyjaciół artysty, Lutza i Alexa, uważana jest za bardzo ważny dokument o młodzieży lat dziewięćdziesiątych. Imiona bohaterów są androgyniczne, tak jak oni sami i tak jak cała twórczość Tillmansa, który zaciera bariery seksualności i płciowości. Jednak pomimo ogromnej fascynacji odbiorców twórczością związaną z tak zwaną fotografią intymną, nie można zapominać o tym, że jest to artysta intermedialny i wielotematyczny. Nie tylko sięga po różne formy wyrazu artystycznego (od kserokopii, przez fotografię, po eksperymenty na poziomie obróbki ciemniowej), ale też zgłębia przeróżną tematykę. To nie tylko dokumentalista, ale też fotograf mody, martwej natury, pejzażu i form abstrakcyjnych. Mało tego, nie boi się w swojej twórczości, jakby nie patrzeć fotograficznej, porzucić element pośredniczący między obrazem a odbitką jakim jest aparat. Pewnie wkracza do ciemni tworząc dzieła czysto abstrakcyjne. Fascynują go możliwości chemiczne papieru fotograficznego. Obrazy te bywają często zupełnym przypadkiem, jednak skomponowane całościowo stymulują wzrok i umysł widza. Jak mówi sam Tillmans: Chcę, aby obrazy działały w obie strony. Akceptuję fakt, że mówią o mnie, ale równocześnie chcę i oczekuję, że będą działać na zasadach wyznaczonych przez odbiorcę i jego doświadczenia. W tych zdjęciach, mimo że wzrok definiuje je bardziej jako fotograficzne niż malarskie, oko stara się połączyć je z rzeczywistością. Artysta oczekuje, że te abstrakcje będą stymulować nasze wspomnienia, wywoływać ukryte emocje. Wolfgang Tillmans odważnie porusza też tematykę polityczną, jak na przykład w swoim projekcie Truth Study Center. Komponuje duże instalacje przypominające wystawy sklepowe. Za szkłem układa w spójne kompozycje fragmenty książek, ulotki, wycinki z gazet i naturalnie swoje zdjęcia. Sięga po tematykę wielu ideologii politycznych i religijnych. Kolażowa aranżacja jest bardzo otwarta i wielowątkowa, każe zadać widzowi bardzo ważne pytanie o to, jak wielki wpływ na społeczeństwo informacyjne mają bombardujące ludzi ze wszystkich stron sygnały wizualne. Zmusza odbiorców do zwrócenia uwagi na wyszukiwanie wpływów i siły konkretnych ideologii: islamskich fundamentalistów, katolików, czy kapitalistów. Bardzo ważnym aspektem twórczości Tillmansa jest rewolucja, którą przeprowadził w kwestii prezentacji zdjęć w przestrzeni wystawowej. To on, jako pierwszy, sięga po taśmę klejącą i na surowo przykleja odbitki do ścian największych światowych muzeów. Obrazy roztaczają się od podłogi po sufit. To on łączy fotografie o zupełnie niezwiązanej ze sobą tematyce i najróżniejszych formatach i rozmiarach, w jedną spójną całość. Jak pisze o nim Bob Nickas: Jego instalacje są tak rozplanowane, że wchodząc do galerii, czujemy się jakbyśmy weszli do ogromnego kolażu, przestrzeni aktywnej. I właśnie na tym polega magia uczestniczenia w wystawach Tillmansa, ich sekret to pozorna chaotyczność, która zupełnie nie drażni i scala się w sensowny dialog z widzem. Chaotyczne, na pierwszy rzut oka, zbiory fotografii, heliografii czy kserokopii, wspólnie tworzą spójną całość, która staje się oddzielnym obiektem wystawowym, a nie tylko miejscem publikacji konkretnych, pojedynczych obrazów. Współpracujmy z przestrzenią i artystą, bo przecież, jak mówi sam Tillmans, to właśnie to nieustanne współistnienie nadaje naszemu życiu smak. Wolfgang Tillmans Zachęta Ermutigung Zachęta Narodowa Galeria Sztuki 19 listopada 2011 29 stycznia 2012 Katarzyna Prokopowicz Mistrzowie fotografii mówią Kilka miesięcy temu wydawnictwo Rosikon Press wydało kolejną książkę z serii Artyści mówią. Wywiady z mistrzami fotografii jest zbiorem 25 wywiadów z czołowymi polskimi fotografami. Na pytania dziennikarki Hanny Marii Gizy odpowiadają m.in. Tomasz Gudzowaty, Ryszard Horowitz, Natalia Lach-Lachowicz czy Krzysztof Miller. Artyści mówią. Wywiady z mistrzami fotografii to książka niezwykła i różnorodna. Autorce udało się namówić do rozmowy 25 wybitnych polskich fotografów - zajmujących się różnymi dziedzinami fotografii i stosujących różnorodne techniki. Wśród bohaterów tej książki są fotografowie młodego pokolenia, tacy jak Łukasz Trzciński, ale też ci, którzy na polskiej scenie fotograficznej funkcjonują już od kilkudziesięciu lat np. Tomek Sikora czy Zbigniew Dłubak. Publikacja składa się z kilkunastronicowcyh rozmów z poszczególnymi fotografami, uzupełnionymi o charakterystyczne - dla twórczości danego artysty zdjęcia. Na końcu każdej rozmowy, dołączony jest krótki biogram prezentowanego fotografa. Artyści w rozmowie z Hanną Marią Gizą opowiadają m.in. o swoich fotograficznych doświadczeniach, motywacjach i sposobie patrzenia na świat za pomocą fotografii. Rozmowy dotyczą też poszczególnych zdjęć. Krzysztof Miller odsłania kulisy powstania zdjęcia, na którym iracki żołnierz, mierzy do złodzieja jest to zdjęcie z cyklu opowiadającego o polskim wojsku w Iraku, jednak bez udziału polskiego wojska. Jak zdradza autor fotografii, to właśnie polska armia w ten sposób wyszkoliła iracką policję. Takich dokładnych, odautorskich opisów poszczególnych fotografii znajdziemy w tej książce wiele. Niestety niekiedy na samym opisie się kończy, a omawiane zdjęcie nie zawsze jest publikowane. To niedociągnięcie w znacznym stopniu zakłóca odbiór treści, ponieważ aby zobaczyć o jakiej fotografii mówi autor, trzeba sięgnąć do innego źródła. Zdarza się także, że publikowane w książce fotografie są słabej jakości. Dla jednych może to nie mieć większego znaczenia, bo przecież nie jest to album, gdzie odbitki mają być idealnie dopracowane, ale jednak niekorzystnie wpływa to na estetykę całej publikacji. W książce zebrano wypowiedzi, przeżycia, doświadczenia 25 artystów wypełniających bodaj cały wachlarz dziedzin fotograficznych, począwszy od architektury, poprzez portret, pejzaż, akt, fotografię kreacyjną, fotomontaż, a kończąc na fotoreportażu i fotografii wojennej. Książka jest ponadto ciekawym obrazem polskiej fotografii ostatnich kilkudziesięciu lat pewnego rodzaju zestawieniem i skonfrontowaniem różnych nurtów tej sztuki oraz odmiennych sposobów jej wykorzystywania i postrzegania. Artyści mówią. Wywiady z mistrzami fotografii. Rosikon Press, 2011, 272 strony Książka dostępna w wersji na ipad-a Mirosław Kaźmierczak 04 Brak Ci pewności siebie? Chcesz zrobić dobre wrażenie na pracodawcy? Szkolenie Warsztaty NLP pomogą. Sprawdź na fsd.edu.pl

Łowimy......praktykantów, stażystów, współpracowników Redakcja czynna jest poniedziałek-piątek w godz. 12.00-19.00 Instytut Dziennikarstwa UW, Nowy Świat 69 p. 51 Kolegia redakcyjne odbywają się w każdy poniedziałek o godz. 18.00

PDF listopad 2011 Fotografia Złote lata polskiego fotoreportażu W 1960 roku na polskim rynku czasopism zaczął ukazywać się magazyn studencki ITD. Tym, co go wyróżniało wśród innych pism było przypisywanie fotoreportażowi ogromnej roli w analizie i ocenie sytuacji społeczno-politycznej PRL. Młodzi redaktorzy bardzo szybko odkryli, że poprzez fotografię, jako medium nie poddające się jednoznacznej interpretacji, można wyrazić więcej. Czarny reportaż Fotografowie ITD od początku pozostawali pod wpływem zachodnich czasopism takich jak Life, Sterne czy Paris-March, ale kreowana przez nich wizja rzeczywistości była bardziej krytyczna. Młodzi reporterzy chcieli przede wszystkim pokazać prawdę o życiu w Polsce Ludowej. Czarny reportaż, bo tak w latach 70. zaczęto określać publikowane przez ITD materiały fotograficzne, był rodzajem rewanżu za wszystkie uładzone pisma bezwarunkowo podporządkowane linii politycznej państwa. W fotoreportażach publikowanych na łamach tygodnika przeważały materiały dokumentujące zjawiska społeczne, na jakie nie zgadzali się młodzi publicyści. Jako, że oficjalnie ITD było magazynem studenckim, chociaż o ogólnopolskim zasięgu, cenzura traktowała je z lekkim przymrożeniem oka. Dzięki temu redakcji często udawało się przemycać reportaże, które nie mogłyby ukazać się w innych pismach. Fotografii wolno więcej Cenzura do samego fotoreportażu podchodziła właściwie tak samo jak do innych materiałów prasowych. W praktyce natomiast fotografie przychodziły zazwyczaj w ostatniej chwili, często w formie slajdów, które można było oglądać jedynie pod światło. Dziennikarze z kręgu ITD rozumieli, że dzięki ogromnym możliwościom, jakie daje dowolność interpretacji zapisanego na negatywie obrazu, Fotoreportaż z prosektorium, fot. Krzysztof Pawela na zdjęciach można przemycić więcej, a zatem fotografia staje się medium w jakimś stopniu wolnym i niezależnym. Już na początku ukazywania się pisma ITD jako jedno z niewielu w Polsce drukowało obszerne, wielokolumnowe materiały fotograficzne. Ogromną rolę w walce z cenzurą odgrywali również kierownicy działu fotoreportażu, którzy dzięki odpowiedniej argumentacji potrafili przeforsować nawet najbardziej kontrowersyjne materiały. Czasami zdarzało się, że szum, jaki wywoływał w różnych środowiskach opublikowany fotoreportaż prowadził do zwolnienia redaktora naczelnego, który ponosił przed Komitetem Centralnym całkowitą odpowiedzialność za skład gazety. Tak było między innymi w przypadku materiału Hanny Musiałówny: Najgorszy środek antykoncepcyjny, pokazującego w brutalny sposób przebieg zabiegu aborcji. Szkoła ostrego widzenia W latach siedemdziesiątych zrodziło się pojęcie tzw. szkoły fotoreportażu ITD, nazywanej również szkołą ostrego widzenia. Młodzi fotograficy pozostawali pod wpływem silnych autorytetów w dziedzinie fotoreportażu, swoistych guru tamtego okresu - Bogusława Biegańskiego i Jana Michlewskiego. Jan Michlewski, nazywany Filozofem mówił o sobie, że myśli pojęciami, a nie obrazami i w rzeczywistości szuka obrazów tworzących dane pojęcie. Na pierwszym miejscu stawiał przekaz, jaki ma nieść fotografia. Nauka fotografowania opierała się w dużej mierze na rozmowach o fotografowaniu oraz na analizowaniu zdjęć reportażowych o światowej renomie. W tej nieformalnej szkole na początku lat 70. swoją karierę zaczynali między Najgorszy środek antykoncepcyjny, fot. Hanna Musiałówna Nakładem wydawnictwa Galaktyka ukazała się książka Fotografia aktu. Stylizacja techniki oświetlenie. Publikacja ma charakter typowo podręcznikowy. Nie daje odpowiedzi na pytania o samą ideę aktu, bądź postawienie granicy między zdjęciem artystycznym a erotycznym. To zbiór przydatnych wskazówek, jak wykonać dobre od strony technicznej zdjęcie. Autorzy książki Reger Hicks, Frances Schultz i Steve Luck są uznanymi twórcami poinnymi Hanna Musiałowna, Tomasz Tomaszewski, Maciej Osiecki czy Andrzej Baturo. Współpraca z czasopismem dzięki ogromnym autorytetom, jakimi byli Bogusław Biegański i Jan Michlewski stała się dla nich nie tylko metodą zarabiania na życie, ale przede wszystkim sposobem wyrażania swojego zdania na temat zastanej rzeczywistości i kształtowania opinii czytelników uwikłanych, tak jak i redaktorzy w zawiłości chylącego się ku upadkowi systemu socjalistycznego. Paulina Szymaniuk radników na różne tematy. Hicks i Schulz współpracowali już wcześniej przy takich pozycjach, jak Fotografia potraw i Fotografia wnętrz. Fotografia aktu zawiera ponad 140 dokładnie opisanych zdjęć różnych autorów. Przy fotografiach znajdują się szczegółowe informacje techniczne oraz diagramy pokazujące jak ustawić oświetlenie, by uzyskać pożądany efekt. Pojawiają się także wskazówki eksperreklama Nagie ludzkie ciało od zawsze fascynowało artystów. Pierwsze zdjęcia obnażonych modelek pochodzą już z 1840 roku. Obecnie akt fotograficzny jest jednym z najpopularniejszych tematów, którego realizacji podejmują się zarówno amatorzy, jak i profesjonaliści. Jednak, aby dobrze zaprezentować piękno ludzkiego ciała, należy posiadać nie tylko zmysł estetyczny, ale też wiedzę na temat oświetlenia i kompozycji obrazu. Akt dla każdego tów i komentarze fotografów. Niewątpliwą zaletą książki jest różnorodność przedstawionych obrazów. Są zarówno akty częściowo zakryte, erotyczne, abstrakcyjne, jak i akty męskie oraz zdjęcia par. Zaprezentowane zostały, także liczne techniki oświetlania zdjęć. Począwszy od światła zastanego, aż po gigantyczne softboxy. Dzięki czemu, każdy czytelnik znajdzie rozwiązanie odpowiednie dla siebie i na miarę swoich możliwości. Książka nie przedstawia historii aktu, ani dzieł mistrzów gatunku jak Wantuch czy Drtikol. Jest za to zbiór konkretnych porad technicznych i rozwiązań kompozycyjnych. To pozycja, która dzięki swojej przejrzystości i łatwości w odbiorze przyda się zwłaszcza osobom początkującym i tzw. zaawansowanym amatorom, ale i profesjonaliści znajdą w niej ciekawe wskazówki i inspiracje. Fotografia aktu. Stylizacja techniki oświetlenie Reger Hicks, Frances Schultz, Steve Luck Galaktyka, 2011 384 stron Weronika Perłowska 06 Za wolno czytasz kryminały, melodramaty, lektury? Szkolenie Szybkie czytanie pomoże. Sprawdź ofertę dla studentów na fsd.edu.pl

www.facebook.com/redakcjapdf PDF listopad 2011 Fotografia Okno na podwórze Jeff, główny bohater filmu Okno na podwórze w reżyserii Alfreda Hitchcocka, jest aktywnym fotografem, który w wyniku wypadku łamie nogę i zostaje unieruchomiony na wózku inwalidzkim. Wolny czas spędza obserwując swoich sąsiadów z okna mieszkania. Maciej Pisuk, po przeprowadzce do Warszawy pracował przy kilku produkcjach telewizyjnych, ale później, jak sam przyznaje wypadł z obiegu. Zamieszkał na prawym brzegu Wisły i zaczął robić zdjęcia, koncentrując się na swoim otoczeniu. Z dobrym skutkiem. Debiutował wystawą pod takim samym tytułem, jak wspomniany film, a w tym roku jego zdjęcia prezentowane są w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Na wystawie Fotografie z Brzeskiej, można było zauważyć nową estetykę, którą bardzo świadomie posługuje się autor. Dużo się zmieniło w jego sposobie portretowania rzeczywistości zrezygnował on z budowania szerokich, reporterskich planów. Zamiast tego znajdujemy się blisko pokazywanej rzeczywistości: ludzi, miejsc, uczuć. Jak przyznaje sam autor wyzwolenie migawki to ostatni, na pewno nie najważniejszy etap robienia zdjęcia. To, co odbiorca jest w stanie zobaczyć na odbitce, dzieje się wcześniej, na etapie poznania i współpracy z osobą portretowaną. On sam został w pełni zaakceptowany przez osoby, obok których od kilku lat żyje. Po obejrzeniu prac Pisuka, przypomina się słynny już album Andersa Petersena Cafe Lehmitz. Tam również młody stażem fotograf dokumentował środowisko, do którego nie należał od początku. Analogii między fotografami można znaleźć więcej: wchodzenie w środowiska hermetyczne, poszukiwanie szczerych emocji i znajdowanie bohaterów czasów współczesnych w miejscach, w których media mainstreamowe są w stanie zaoferować jedynie opatrzone klisze. Zdjęcia Macieja Pisuka wyróżniają się wśród prac polskich twórców. Zbudował on własną estetykę w ciągu kilku lat fotografowania. Fakt, że nie traktuje tego zajęcia zarobkowo, pozwolił mu na pełną swobodę przy realizacji. Na wystawie znajdują się pojedyncze portrety sąsiadów i zdjęcia z odręcznymi podpisami, które budują narrację, rodzaj pamiętnika. Całość dobrze prezentowałaby się w formie albumu, czego autorowi życzę. Wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski otwarta jest do 16 grudnia. Michał Dąbrowski Maciej Pisuk: scenarzysta, fotograf. Autor m. in. scenariusza do filmu Jesteś bogiem - historii Magika i początków grupy Paktofonika - którego premiera odbędzie się w 2012 roku. Fotografią zaczął zajmować się po zamieszkaniu na rogu ulic Inżynierskiej i 11 listopada, na warszawskiej Pradze. W 2006 roku ukończył prowadzony przez Andrzeja Zygmuntowicza i Tadeusza Rolkego kurs fotoreportażu w Instytucie Dziennikarstwa UW. Od tamtej pory pokazywał swoje zdjęcia m.in. w warszawskiej Zachęcie, Galerii Obok, Aptece Sztuki, czy podczas krakowskiego Miesiąca Fotografii oraz FotoArt Festivalu w Bielsku-Białej. 07

kultura Odgrzewany krwisty befsztyk Nie znam się na branży winiarskiej, ale dla muzyki 1991 to wyjątkowo dobry rocznik. Nowa dekada, nowy układ sił politycznych, nowa wizja świata i zmiana gustów przyniosły kilka albumów, które, niezależnie od gatunku, na stałe zapisały się w historii muzyki. Queen wydał Innuendo, Red Hotsi Blood Sugar Sex Magic, Jackson pokazał światu Dangerous, a Guns n Roses dwupłytowe Use Your Illusion. Jednak czas przypomnieć trzy krążki, których wydanie wiązało się z dużym ryzykiem, a które pokochały je miliony. Po 20 latach od pierwszego wydania wznowiono je. reklama 08 Ścinamy drzewo Jozuego U2 nie miało łatwo. Na salony wkraczały britpop i grunge, a Irlandczycy nie pasowali do żadnego z tych nurtów. O ile Joshua Tree i War były entuzjastycznie przyjęte przez publiczność i media, o tyle Rattle and Hum uważano za album nijaki, niepotrzebny. Bono i spółka wyruszyli więc do odradzającego się Berlina, by tam, w pobliżu ruin muru berlińskiego, stworzyć nowe nieupolitycznione dzieło. Achtung Baby powstało przy współpracy z Brianem Eno i Davidem Bowie. To album emocjonalny, bardziej intymny, personalny. Na świat przyszła w tym czasie córka Bono, za którą bardzo tęsknił, a Edge przeżywał tragedię rozstania z żoną Aislinn. Szczególnie rozwód gitarzysty wpłynął na nastrój albumu mroczny i posępny. Wciąż dochodziło do konfliktów między muzykami, zastanawiali się nawet nad rozwiązaniem zespołu. Wtedy powstał jeden z najsłynniejszych przebojów grupy One. Przez wielu błędnie interpretowany jako romantyczny, tak naprawdę mówił o cierpieniu, rozstaniu We are oneness, but not the same. To w pamiętnym 1991 roku Bono przybrał postać Muchy The Fly ukrytego za komicznymi okularami. Jako glamowy egocentryk, sypiący truizmami, odzierał otaczający go świat z obłudy, mówił to, czego jemu samemu nie wypadało. Sesja nagraniowa trwała ponad rok. W międzyczasie skradziono taśmy z nagraniami z Berlina, ale to połowa albumu została nagrana w trzy ostatnie tygodnie sesji. Publiczność i krytycy przyjęli ten krążek entuzjastycznie. Ryzyko, jakie podjął zespół bez wątpienia się opłaciło. Romans z elektroniką i nowymi brzmieniami (pomysł Eno i Edge a), niezapo- mniana trasa koncertowa ZOO TV, nagroda Grammy oraz uznanie widzów - poczwórna platyna w Wielkiej Brytanii (1,2 mln egzemplarzy) i status ośmiokrotnej (!) platynowej płyty w USA potwierdzają tylko wybitność Achtung Baby. Z okazji dwudziestolecia wydania Achtung Baby przygotowano dwa specjalne wydawnictwa. Pierwsze to kolekcjonerskie wydanie zremasterowane przez sam zespół, wzbogacone niepublikowanymi dotąd materiałami i filmem dokumentalnym. Nic nadzwyczajnego, ale fani się ucieszą, a wytwórnia zarobi krocie. Drugie wydawnictwo jest o wiele ciekawsze. Za zgodą zespołu, zostało opublikowane przez miesięcznik Q i można je kupić razem z numerem specjalnym. Wszystkie utwory z Achtung Baby są na nowo wykonane przez tuzów światowej sceny: Patty Smith, Trent Reznor, Jack White, Garbage, Depeche Mode, Snow Patrol sama śmietanka. Pomysł był ciekawy i udany. Mamy bowiem indierockowe klimaty od Brendona Flowersa ( Ultra Violet ), starą dobrą Patty z jej charakterystycznym wokalem, industrialne eksperymenty Reznora w Zoo Station, i zamykającego album Jacka White a, popisującego się niebywałymi gitarowymi solówkami (choć wokalnie brzmi momentami jak sklonowany Bono). Jedynie Damien Rice mógł sprawić zawód swoją interpretacja One. Utwór utracił swoją lotność, tekst już nie jest tak mocny, ujmujący. Rice wykonał to zbyt delikatnie, będąc jakby obok piosenki. A właśnie, że ważne Grunge to ostatni, wielki gatunek, jaki powstał do tej pory. Po nim nie było już nic. Lata osiemdziesiąte pełne były kiczowatej elektroniki i natapirowanych pseudometalowych kapel, wzbudzały frustrację młodziutkiego wówczas Kurta Cobaina. Chłopak z Seattle, wraz ze swoimi przyjaciółmi, Davem Grohlem i Kristem Novoseliciem chcieli sprzeciwić się brokatowi i lakierowi do włosów. Śmiejecie się ze mnie, bo jestem inny. Ja śmieję się z was, bo wszyscy jesteście tacy sami - mówił za życia Cobain. Jego styl zdefiniowały wyciągnięte swetry, flanelowe koszule i przetłuszczone włosy. Bo przecież to nie sceniczny image ich wyrażał, a muzyka, jaką tworzyli. Członkowie Nirvany stworzyli coś nowego, niebagatelnego. Zerwali z harmonią, rytmem, nudą. Na Nevermind dokonali rewolucji. Jej symbolem jest otwierające Smells Like Teen Spirit. Brudne brzmienie gitary, zmiany tempa i świetnie zinterpretowany tekst to wszystko słusznie uczyniło singiel najsłynniejszym utworem dekady. Nikt tak wtedy nie grał. Partie gitarowe z In Bloom czy wstęp z Come As You Are na stałe wpisały się w kanony rocka. Tekst Polly można by śmiało interpretować na lekcjach jako poezję. I to nieprawda, że album jest kultowy tylko z powodu śmierci Cobaina. Nawet gdyby żył do dziś, wychowując w domowym zaciszu dorastającą córkę, Nevermind wciąż byłoby uznawane za dzieło kompletne, wybitne. Do tej pory sprzedano 26 mln egzemplarzy, krążek trafił na szczyt wszystkich zestawień albumów wszech czasów. I słusznie, bo wygenerował nowy styl i błyskawicznie doczekał się następców. Pearl Jam dało popis w Ten, a Soundgarden zachwyciło w Badmotorfinger. Ale to Cobain i jego Nieważne pozostaną numerem jeden. Nevermind to album, który zabił własnego twórcę, ale też wprowadził go na muzyczny olimp. Na zawsze pogrzebał kiczowaty pudel metal i tony brokatu unoszące się nad sceną. I nieważne, że BBC okrzyknęło go najbardziej przereklamowanym albumem wszech czasów. Nevermind na zawsze pozostanie legendą lat dziewięćdziesiątych, albumem, który zdefiniował koniec wieku i uratował go przed popową zagładą. Oni skończyli się na kill em all Sprzedali się, Szmaciarze, idźcie do MTV, Już nie jesteście metalami mniej więcej w taki sposób reagowali ortodoksyjni fani po premierze Czarnego Albumu Metallica w 1991 roku. Oczekiwano, że jeżeli krążek tytułowano nazwą zespołu, to będzie wyjątkowy, kontynuujący tradycje Master of Puppets, w ostry i surowy sposób. A nie był. Hetfield i spółka przewrócili wszystko do góry nogami, choć z drugiej strony stworzyli najsłynniejszy metalowy album świata. Czarny Album (zwyczajowo nazywany od koloru okładki) promował singiel Enter Sandman. Kirk Hammett skomponował do niego jeden z najsłynniejszych riffów w historii, szybko został okrzyknięty złotym riffem. Choć jest powtarzany bez przerwy przez ponad pięć minut piosenki, to nigdy się nie nudzi. Każdy utwór mógłby stać się tu hitem. Album ma wiele odniesień kulturowych, co tylko podwyższa jego wartość. W ostrym Sad But True Hetfield inspiruje się Anthonym Hopkinsem i jego kreacją w filmie Magic. Wspomniane Enter Sandman zawiera słowa kołysanki. W Don t Tread On Me przywołana jest wojna o niepodległość. Zespół ryzykował. Wolniejsze tempo, gitary akustyczne, umieszczenie ballad były sprawdzianem zarówno dla nich jak i dla słuchaczy czy tak może jeszcze brzmieć trashmetalowa płyta. Jednak to właśnie ballady skradły serca publiczności. Któż nie próbował zagrać tematu z Nothing Else Matters, jednego z niewielu utworów Metallica przypominanego do dziś w stacjach komercyjnych. Niesłabnącą sławą cieszy się także Unforgiven. Urlich postanowił zaburzyć typowy wzór: spokojna zwrotka mocny refren, co niewątpliwie się opłaciło. W tle dodał jeszcze motyw autorstwa Ennio Morricone z Za garść dolarów więcej. Do głosu został wreszcie dopuszczony Newsted. Na Justice For All bas był ledwo słyszalny (po śmierci Cliffa Burtona, jego następca długo nie mógł znaleźć zaufania wśród zespołu). Kirk Hammett swoimi popisami udowodnił, że należy mu się tytuł jednego z najszybszych, ale i najlepszych gitarzystów świata. Album nagrywano ponad rok (czego skutkiem były 3 rozwody), a jego produkcja kosztowała aż milion dolarów. Czarny Album kupiło jak dotąd 22 mln osób (15-krotna platyna), co jest najlepszym wynikiem w historii zespołów trashmetalowych. Na moskiewski koncert z festiwalowej trasy Monsters Of Rock przyszło 500 tys. osób (nieoficjalnie mówi się nawet o milionie). Kirk Hammett kiedyś stwierdził: To jest nasze Dark Side Of Moon. Jedno jest pewne, Metallica to jedno z najsłynniejszych wydawnictw świata, w końcu Nothing Else Matters znają nawet skinheadzi. Od 31 października w sklepach dostępny jest album Lulu, wspólne dzieło Metallica i Lou Reeda z Velvet Underground. Anita Ceglińska

www.facebook.com/redakcjapdf kultura Po co nam Miłosz? W roku Czesława Miłosza wydawnictwo Znak wydało zbiór Wiersze wszystkie przeszło tysiącstronicowy owoc siedemdziesięciu lat pracy, który z trudem daje się utrzymać w dłoni. To nie książka, a raczej opasła księga. Opasłe księgi to coś zupełnie nie na dzisiejsze czasy. Opasłe księgi stoją w bibliotekach na najwyższych półkach, przydając miejscu powagi i antykwarycznego kolorytu. Opasłą księgę zdejmuje się z półki, mrużąc oczy, do których ciśnie się kurz pokrywający ją od wielu lat. Dmucha się w zdobną oprawę, by następnie otworzyć na chybił-trafił i utkwić wzrok w znakach, którymi pokryte są jej tajemniczo szeleszczące stronice. Omiatając wzrokiem tekst, wypatruje się wpierw ekscentrycznych zdobień, zawijasów, bestii rysowanych dawno temu na marginesach. Potem, gdy już przyzwyczai się oczy do niecodziennego widoku, gdy przekroczy się pierwsze zasieki znaków kolczastych drutów strzegących dostępu do tajemnicy zaczyna się z wolna wyławiać wystrzępiony przez lata, skruszały i poblakły sens. Wyczekuje się spotkania z alchemią, zimnego zapachu krypty, rycerzy i smoków. Zamiast tego natrafia się na zapisy z sądowej rozprawy o kozę, inwentarz włości mazowieckiego szlachcica albo przepis na dziczyznę ze śliwkami. Przelotny uśmiech na widok tych kilku ciekawostek, a w głębi ducha jednak rozczarowanie, że za zasłoną czaiła się taka jak nasza, proza życia. Kilka nieistniejących już dziś wyrazów, rzut oka na tę czy ową literkę, o bardziej pękatym niż w Times New Roman brzuszku. Jeszcze kilka stronic, wertowanych z każdą kolejną coraz mniej uważnie i odłoży się opasłą księgę na miejsce z myślą, że przyszło się tu w innej, niecierpiącej zwłoki sprawie. Tak też zapewne postąpimy ze zbiorem wierszy Miłosza. Przelecimy (ważne w dzisiejszych czasach słowo!) wzrokiem po wersetach, spisie treści, przeklepiemy w myślach jeden czy drugi wiersz. Ujrzymy poetę zamkniętego jak mucha w bursztynie w słowach i ideach, które zaoferowały mu jego czasy, słowach dziś już może nazbyt poetycznych, przypominających glazurę wylewaną na twardą jak świąteczne pierniki rzeczywistość przyprawiających nieraz o mdłości. Eksponat do gabloty w muzeum wypełnionym wonią świeżego froterowania. Pod spodem karteczka: Czesław Miłosz noblista, polski pisarz XX stulecia. Wielkim poetą był. A może warto byłoby się nad księgą Miłosza pochylić? Może ona bowiem obdarować nam, dzisiejszym, zdaje się, niedostępną perspektywą uczestniczenia w mijaniu świata. To, jak się zdaje, jest w poezji Miłosza najcenniejsze. Przez całe swoje długie życie zajmował się przedstawianiem chwil, będących tylko punkcikiem na osi czasu. Rolę poezji widząc w ukazywaniu błysku skrzydeł jaskółki, która dotknęła głowy Tyberiusza w określonym punkcie wieczności, dążył do odczucia własnego zanurzenia w czasie. Pokazywał, że teraz musi być dopełnione przez przedtem i potem, by mogło zostać przeżyte w pełni. Nasza codzienność, do której jesteśmy przyzwyczajeni, z której w pędzie życia czynimy perspektywę absolutną, dopiero w zderzeniu z czymś, co przekracza horyzont naszego rozumienia, staje się zagadką. W nim dopiero to, co najzwyklejsze, wyjęte z codzienności zostaje podniesione w scenę do ziemskiej podobną i niepodobną dzięki spojrzeniu na siebie przez pryzmat tego, co przyjdzie po nas. Zdając sobie sprawę, że już wkrótce staniemy się dla kogoś równie obcy i odlegli jak dla nas jest służąca króla Zygmunta, możemy zapytać o siebie od zewnątrz, ujrzeć naszą codzienną krzątaninę, jako rozpiętą w nieskończonym pochodzie chwil. Ma to też drugą, poniekąd odwrotną, konsekwencję. Zrywając z perspektywą absolutnego teraz, możemy ujrzeć wszystkie minione światy jako aktualne, ważne i jak ten, w którym nam wypadło żyć pełne sensu, który nie pyta o swoje pochodzenie. Historie odsłaniają się nam jako ciąg wydarzeń zwyczajnych, wplątanych w codzienność, zupełnie różną od naszej. Przeszłość, dopiero wtedy, gdy zostanie pomyślana jako Norwidowskie dziś, tylko cokolwiek dalej dotyka swojej istoty. Miłosz zainteresowałby się rozprawą o kozę, widząc całą niezwykłość, jaką to zdarzenie zyskuje obserwowane nie tylko z perspektywy czasu, ale i przez pryzmat czasu. Mazowiecki szlachcic ze swoim inwentarzem, swoją niezrozumiałą już dla nas swojskością w świecie, który był i minął, poprzez swą tajemniczą zwykłość każe i na naszą zwykłość spojrzeć jak na coś tajemniczego i niezrozumiałego. Istniejącego ku minięcia i dla minięcia. Jak zapach dziczyzny, zupełnie nie dla poetyckiego gestu, nie dla upamiętnienia historycznej chwili, a w chwili jednej z wielu, takiej jak inne, zapach wypełniający kuchnię, która jest po to, żeby kiedyś nie być. Czesław Miłosz Wiersze wszystkie Znak, maj 2011 1408 stron Tomasz Dowbor reklama reklama 09

kultura Nie sroce spod ogona reklama Wydaliśmy na świat Chopina! ( ) i Słowackiego i Mickiewicza ( ) Mamy Wawel ( ) i Słowackiego i Mickiewicza ( ) Sroce spod ogona nie wypadliśmy Pięć postaci siedzi w rzędzie jak w rządzie i debatuje nad żądną władzy, napuszoną, współczesną polskością. Co określa dziś nas, Polaków, jeśli nie Chopin i Wawel i ciągłe kłótnie o to, kto lepiej rozumie polskość? Niełatwy tekst jednego z naszych największych współczesnych autorów przedstawiono w formie nie tylko zjadliwej dla przeciętnego, inteligentnego odbiorcy, ale też w formie idealnie wpasowanej w jego cynizm i ironiczność. Genialny żart słowny Gombrowicza w spektaklu Mikołaja Grabowskiego, cenionego reżysera i aktora, dopełnia misternie skonstruowany, pełen subtelnego uroku żart sceniczny. Wszystko, o czym mówi się w spektaklu jest aktualne i ważne, a sposób, w jaki się o tym mówi prowokuje do śmiechu. Chwilami to śmiech przez łzy, bo polskość, na którą patrzą widzowie Dzienników jest, jak pisze w Wyborczej Joanna Derkaczew, słodko-gorzka. Grabowski porusza także problem kościoła i chrześcijaństwa, problem masowości i jednostki, dotyka pojęć takich jak sztuka czy pisarstwo, a w tym wszystkim stara się przemycić charakter autora myśli, Witolda Gombrowicza. Po premierze w grudniu 2010 roku spektakl uzyskał nominację do Feliksów Warszawskich za reżyserię oraz dwie nominacje dla aktorów Piotra Adamczyka i Magdaleny Cieleckiej. Obejrzawszy sztukę czuję się zachęcona, by wrócić do twórczości Gombrowicza. Chociażby do rozważań o tym pierwszym robaczku, który nie został uratowany, bo nie starczyło już dla niego przychylności ludzkiego majestatu. Bo zmęczony ratowaniem kilkuset jego poprzedników ludzki majestat zwyczajnie odwrócił się i odszedł. Dzienniki Witold Gombrowicz reż. Mikołaj Grabowski Teatr Imka Premiera: grudzień 2010 Wioletta Wysocka Szkoła on Chcesz mieć idealną żonę? Wychowaj ją sobie. Znajdź najbardziej niewinną z niewinnych, nieznającą świata niewiastę, zamknij ją w złotej klatce i dokarmiaj codziennie własną wizją rzeczywistości. Co jednak, gdy racjonalny plan, mający być tak niezawodny i łatwy w realizacji, zacznie się komplikować?,,szkoła żon Moliera z Andrzejem Sewerynem i Anną Cieślak w rolach głównych to najnowszy spektakl wystawiany na deskach stołecznego Teatru Polskiego. Sztuka ta sprawnie operując przewrotną ironią, bawi i jednocześnie uczy, pokazując na przykładzie głównego bohatera Arnolfa że jeśli chodzi o tak potężne uczucie jak miłość, nawet najbardziej misterny plan może całkowicie obrócić się przeciwko swemu pomysłodawcy. Arnolf starszy i bogaty kawaler, jest całkowicie pochłonięty przez obsesję,,niebycia rogaczem nade wszystko pragnie uniknąć położenia większości swych kolegów zdradzonych i poniżonych przez kobiety. Postanawia zatem ożenić się z młodą i piękną Agnieszką, którą przed laty, jako małą dziewczynkę, wziął na wychowanie. Dziewczyna dorastała w zamknięciu i odizolowaniu od mężczyzn, by wedle planu stać się w przyszłości wymarzoną żoną głupiutką i posłuszną. Żona, jak poucza Arnolf, nie może bowiem za dużo i zbyt mądrze myśleć, a jej zajęcia powinny się ograniczać do typowo kobiecych czynności: szycia, gotowania, prania i zaspokajania potrzeb swojego męża.,,szkoła żon mimo swej komediowej otoczki, dotyka kwestii prawa kobiet do decydowania o swym losie. Przełamuje w pewien sposób, za pomocą kreacji Agnieszki, stereotypową pozycję kobiety w społeczeń- stwie, której narzucona jest z góry szablonowa i nieznosząca żadnych inwencji rola posłusznej żony. Sztuka ta daje także widzowi niepowtarzalną szansę do zaobserwowania niezwykłej przemiany, jaką przechodzi młoda bohaterka od głupiutkiej dziewczyny do zdecydowanej i świadomej swoich pragnień kobiety. Spektakl Teatru Polskiego jest dowodem na nieśmiertelność i niezawodność klasyki wciąż aktualnej jeśli chodzi o zawarte w niej namiętności targające człowiekiem, pragnienia, tak różne i niekiedy niemożliwe do pogodzenia, wachlarz ludzkich charakterów oddanych wiernie przez grę aktorską na najwyższym poziomie. Znakomita obsada jest bowiem kolejnym powodem, dla którego warto wybrać właśnie tę sztukę i umieścić ją w swoim jesiennym repertuarze. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że spektakl ten przygotował dla polskich widzów jeden z największych europejskich reżyserów oraz wybitny znawca twórczości Moliera Jacques Lassalle. Szkoła żon Molier reż. Jacques Lassalle Teatr Polski w Warszawie premiera: 15 października 2011 Karolina Sendal reklama Premiera 19 XI 2011: godz. 19.00 Spektakle 20, 24, 25, 26, 27 XI, godz. 19.00 10

www.facebook.com/redakcjapdf kultura Filmowa matrioszka Jesień to okres, w którym Warszawa co chwilę zmienia swoje oblicza. Jej kosmopolityczny charakter przeobraża się w egzotyczną aurę Dalekiego Wschodu, która z kolei ulatnia się na rzecz chłodnego powiewu znad Rosji. Wszystko to za sprawą szeregu festiwali filmowych, które na dobre zagościły w salach warszawskich kin. Począwszy od październikowego Warszawskiego Festiwalu Filmowego, przez festiwal Pięciu Smaków, aż po Sputnik jesień upływa pod znakiem filmów z najbardziej odległych zakątków świata. A już niedługo również tych zza miedzy. Wyzwolenie spod jarzma ZSRR wyzwoliło Polskę również od rosyjskich filmów. Kojarzone z socrealizmem i komunistyczną propagandą z westchnieniem ulgi zostały odesłane do swojej ojczyzny. Ich nieobecność w polskich kinach przez długie lata nikogo nie martwiła, nikt się o nie nie upominał. Jednak wraz z nadejściem nowego tysiąclecia, wymianą pokoleń, powiewem świeżości w polskiej i światowej kinematografii oraz zmianą skojarzeń dotyczących Rosji lody między sąsiadami zaczęły topnieć. Filmy rosyjskie, od lat cieszące się rosnącą popularnością w krajach europejskich, ponownie zawitały do Polski i zyskały grono wiernych fanów. Zdystansowane zainteresowanie przerodziło się w fascynację i modę, a zorganizowany w 2007 roku festiwal Sputnik nad Polską okazał się przełomem i wywołał lawinę wydarzeń związanych z promowaniem i przybliżaniem rosyjskiej kultury. Za oryginalne podejście do tematu i odwagę w pokazaniu prawdziwej sytuacji kobiety w świecie, w którym siła kobiet okazuje się być mocniejsza od najsilniejszych mężczyzn. Tak brzmiało uzasadnienie jury XXVII WFF, którzy w Konkursie 1-2 przyznali nagrodę filmowi Angeliny Nikonovej Portret o zmierzchu. Debiut fabularny absolwentki nowojorskiej Szkoły Sztuk Wizualnych to pozbawiony moralizatorstwa, opowiedziany z kobiecej perspektywy thriller. Jego bohaterką jest Marina, pani psycholog, która, pogrążona w kryzysie, dodatkowo musi się zmierzyć z traumą po napadzie i gwałcie, i na nowo zdefiniować własne życie. Film potwierdza to, co prezentują w ostatnich latach dzieła młodego pokolenia rosyjskich twórców w Rosji jest miejsce na rzetelne i autentyczne ukazanie tamtejszej rzeczywistości i społeczeństwa przy jednoczesnym poruszeniu istotnych współcześnie tematów. Wyróżnienie Portretu o zmierzchu stało się również doskonałą reklamą zbliżającego się Festiwalu Filmów Rosyjskich. W 1957 roku w orbitę wzniósł się pierwszy Sputnik. 17 listopada wystartuje on po raz piąty w Warszawie jako festiwal filmowy, który przemierzy kilkadziesiąt polskich miast. Jest to niepowtarzalna okazja do wszechstronnego zapoznania się z dziełami rosyjskiej kinematografii, która może poszczycić się ponad stuletnią tradycją. Pod egidą liczby 5, dla uczczenia kolejnej edycji festiwalu, zaprezentowanych zostanie szereg filmów pogrupowanych w różnorodne, systematyzujące program festiwalu sekcje. PIĘCIU wspaniałych to retrospektywa dzieł pięciu wybitnych twórców, wśród których pojawi się m.in. Aleksander Sokurow, reżyser nagrodzonego w tym roku Złotym Lwem Fausta oraz Aleksiej Bałabanow, twórca takich filmów jak Ładunek 200 czy Morfina, szeroko komentowana podczas III Festiwalu Filmów Rosyjskich. Prawdziwą ucztą dla koneserów kina będzie sekcja PIĘĆ niemych filmów, którym towarzyszyć będzie muzyka na żywo oraz pokaz filmów dokumentalnych z ostatniego stulecia. Debiutanci wybierający się na projekcje mogą postawić na sprawdzone i docenione na poprzednich odsłonach festiwalu perełki rosyjskiego kina, zamknięte pod hasłem The best of Sputnik, wśród których znajdą takie dzieła jak Bikiniarze, Sala numer 6 czy Jak spędziłem koniec lata zdobywca trzech Srebrnych Niedźwiedzi na MFF w Berlinie. Jesień filmowych festiwali to czas rysowania mapy Warszawy na nowo. Centrum miasta stanowi wtedy Kinoteka, mieszcząca się w Pałacu Kultury i Nauki, który, notabene, wzniesiony został jako dar narodu radzieckiego dla Polski, a jego bryła często kojarzona jest z rakietą kosmiczną. Kulturalnymi dzielnicami festiwalowej metropolii zostają liczne klubo-kawiarnie. Portret o zmierzchu Angeliny Nikonovej został nagrodzony podczas 27. Warszawskiego Festiwalu Filmowego. To niejako zapowiedź 5. festiwalu filmów rosyjskich Sputnik, gdzie również będzie pokazywany. Tak będzie również podczas V Festiwalu Filmów Rosyjskich. Dzieła kinematografii nie mogą powstać w oderwaniu od kultury i historii kraju, dlatego pokazy filmowe uzupełnione zostaną mnóstwem wydarzeń rozsianych w czasie i przestrzeni festiwalowej Warszawy. Koncerty połączone z degustacją rosyjskich przekąsek dostarczą niezapomnianych wrażeń akustycznych i smakowych. Dla fanów fotografii przygotowano wystawy prezentujące Legendy szklanego ekranu, najpiękniejsze kadry z filmów, kobiece ikony rosyjskiego kina. Ciekawie zapowiada się również dodatek do panelu erotycznego kina rosyjskiego, którym będzie wystawa Rosyjska erotyka. Dopełnieniem zwiedzania kulturowej odsłony Rosji będą spotkania poświęcone Awangardzie Rosyjskiej, wieczór liryczny z romansem rosyjskim oraz przedstawienia teatralne na podstawie dzieł dramatopisarzy zza wschodniej granicy. Bliskie sąsiedztwo i splecione losy historyczne przez lata szkodziły zamiast pomagać wzajemnym stosunkom. Rosja dalej ma w sobie wiele do odkrycia. Zła pamięć ustępuje fascynacji rosyjską duszą. Przy naszej narodowej odmienności jesteśmy żywo zainteresowani mentalnością i rzeczywistością tego różnorodnego, ogromnego kraju. Szczere, bezkompromisowe filmy o współczesnym życiu Rosjan to być może pierwszy, ale ważny krok w poznawaniu tamtejszej kultury. Sputnik, jako most łączący Polskę i Rosję, jest świetną szansą na przełamanie stereotypów. I przejście na drugą stronę bez uprzedzeń. Szczegóły i program: sputnikfestiwal.pl Klaudia Lis Technikę 3D nauczyłam się traktować z przymrużeniem oka. Twórcy korzystają z niej standardowo. W filmie zazwyczaj pojawia się kilka trików podkręcających akcję, widok zapierający dech w piersiach, czasem straszą nas stwory wychylające się z ekranu. Jak mog wyraziç to, co czuj? Wim Wenders, reżyser Piny pokazuje, że to jeszcze nieodkryte i niedocenione w sztuce, nowe narzędzie wyrazu. Żaden z widzów przed obejrzeniem tego ascetycznego dokumentalno-biograficznego musicalu nie spodziewał się takiego poruszenia. Tancerze wuppertalskiego teatru, w których tworzyła główna bohaterka filmu Pina Bausch, nie muszą zaskakiwać ekwilibrystycznymi umiejętnościami, podążają jedynie za główną myślą swojej mistrzyni: Nie interesuje mnie to, jak porusza się człowiek, ale co porusza. Musical, jak twierdzi jego reżyser, jest hołdem złożonym słynnej choreografce, znanej z nowego języka tańca: To głęboki ukłon dla piękna, jakie wydała na świat. Pina Bausch przez niemal pół wieku rozwijała i przeobrażała scenę tanecznego teatru w Niemczech, wpływając na kształt także światowych prądów tego gatunku. W jednym z nieczęsto udzielanych wywiadów, podsumowała swoją twórczość w taki sposób Zawsze chodziło i chodzi mi tylko o to jak mogę wyrazić to, co czuję?. Dokument poświęcony Pinie składa się z sekwencji luźno powiązanych, zarchiwizowanych nagrań z dawnych przedstawień choreografki, a także pojedynczych układów i obszernych części spektakli, granych nadal na żywo w Tanztheater Wuppertal. Pomiędzy kolejnymi scenami wypowiadają się krótko w ojczystych dla siebie językach związani z nią tancerze. Przywołują pełne wzruszeń wspomnienia, opowiadają o swoich ułomnościach i problemach. Ich osobowości i uczucia poznajemy dopiero chwilę później, w czasie kilkuminutowych, indywidualnych scen tanecznych. To dzięki nim sztuka przenosi się z desek teatralnych w piękną, ale i zurbanizowaną scenerię Zagłębia Ruhry. Zieleń doskonale współgra tutaj z przestrzenią, której potrzebują artyści do zapełnienia obrazu ich abstrakcyjnymi ruchami. Opisując musical nie można zapomnieć oczywiście o samych tancerzach. W rzeczywistości to oni przykuwają uwagę publiczności. Ich styl, na który ogromny wpływ miała oczywiście sama Pina Bausch, obezwładnia szczerością. Ci ludzie obnażają się duchowo przed widownią. Jednocześnie doskonale potrafią panować nad swoim ciałem, zmieniając je i swoją osobowość, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, drgnieniem kilku mięśni. Takie odczucia potęguje oczywiście technika 3D, która pozwala na głębokie i kilku perspektywiczne spojrzenie na obraz. Reżyserowi zależy, abyśmy poczuli się jak na widowni wuppertalskiego teatru, jednocześnie pozwala mieć nam wrażenie bezpośredniego, bliskiego kontaktu z tancerzami. Pina jest udanym eksperymentem łączącym kino i teatr, być może dziełem rewolucyjnym. Długoletnia ciężka praca, ogromne doświadczenie zespołu zdobyte na deskach eksperymentalnego teatru zaprocentowało. Wpływ Piny na kino może okazać się równie ogromny, jak twórczość Piny jako choreografki. Pina, reż. Win Wenders produkcja: Francja/Niemcy premiera: 21 października 2011 Agnieszka Plister 11

PDF listopad 2011 Moja klasa Portrety przedstawiają moich kolegów i koleżanki z klasy. Są wśród nich: osoba chorująca na depresję kliniczną, były mnich, kucharz wegetariański, sprzedawca biletów na imprezy sportowe, artystka, emeryt, biznesmen i jeszcze ta jedna osoba, o której nie wiem właściwie nic konkretnego. Jak trafiliśmy do jednej klasy? To dzięki wyjątkowej szkole i wyjątkowemu systemowi edukacji. Rørvig Folkehøjskole jest jedną z tradycyjnych duńskich szkół ludowych. Rørvig leży na wyspie Zelandii. To miejscowość letniskowa, która przez większą część roku jest niemal wymarła. W budynku, który zajmuje szkoła, był niegdyś hotel. Król Christian X, który miał tu swój apartament, prawdopodobnie docenił malowniczość okolicy w pobliżu znajduje się jezioro Dybesø i zatoka Kattegat, a wokół rozpościerają się liczne lasy. Za twórcę szkół ludowych uważa się Nikolaia Grundtviga, duńskiego pisarza i poetę, a także pastora i filozofa, który w XIX wieku założył szkołę mającą za zadanie edukację młodzieży chłopskiej. Mało kto pamięta, że i w Polsce powstawały niegdyś tak zwane uniwersytety ludowe. Dziś jednak, zarówno w Danii, jak i w innych państwach skandynawskich, szkoły te stawiają sobie nie- co inne cele find det, du er god til, czyli odkryj w czym jesteś dobry. Oferta kierowana jest więc szczególnie do młodzieży, która potrzebuje pomocy w wyborze odpowiedniej ścieżki edukacji. Oprócz tego starają się być miejscem, w którym można spotkać ludzi pochodzących z bardzo różnych środowisk. Do Rørvig Folkehøjskole po raz pierwszy przyjechałem w 2009 roku. Powitała mnie Karin. Nie znała ani słowa po angielsku i zachowywała się co najmniej ekscentrycznie. Hall pachniał kadzidełkiem, a udekorowany był na sposób indyjski. Dom wariatów pomyślałem i chciałem uciekać. Dziś Karin nosi imię Robin i jest mężczyzną, a ja planuję po raz czwarty odwiedzić szkołę, w której poznałem także wielu innych niebanalnych, i po prostu bystrych ludzi. Pewnie znów z moim szkockim i buddyjskim nauczycielem rysunku, Paulem, poszlibyśmy na przechadzkę wokół jeziora. Birger, wielki dziwak i nie mniejszy artysta, powiedział kiedyś o naszym znajomym Eriku: Chciał rzucić szkołę i podróżować po świecie, a wrócił po trzech dniach. To musiał być bardzo mały świat. Albo bardzo ciekawa szkoła. tekst i zdjęcia: Karol Leon Pantelewicz 12