Młody samuraj Krąg wiatru

Podobne dokumenty
Kr ąg wiatru. Przełożyła Hanna Pasierska. Chris Br adford. Nasza Księgarnia

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Kto chce niech wierzy

Magiczne słowa. o! o! wszystko to co mam C a D F tylko tobie dam wszystko to co mam

Pomniejszy szok. Ach! Serce wali ci jak oszalałe i mimowolnie wstrzymałeś oddech. Rozpatrz natychmiast. Brak dodatkowego efektu. Zakryj tę kartę.

ĆWICZENIA W ZAPOBIEGANIU OSTEOPOROZY

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Samoobrona. mężczyzny. Głowa Oczy Nos Szyja. Głos. Zęby. Łokieć. Dłoń Jądra Palce. Kolana. Golenie. Pięta. Stopa

ŻYCIE BEZ PASJI JEST NIEWYBACZALNE

ZAGUBIONA KORONA. Autor:,,Promyczki KOT, PONIEWAŻ NICZYM SYRENCE, W WODZIE WYRASTAŁ IM RYBI OGON I MOGLI PRZEMIERZAĆ POD WODĄ CAŁE MORZA I OCEANY.

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Przyjaciele Zippiego Ćwiczenia Domowe

Pan Toti i urodzinowa wycieczka

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Copyright 2015 Monika Górska

Czy znacie kogoś kto potrafi opowiadać piękne historie? Ja znam jedną osobę, która opowiada nam bardzo piękne, czasem radosne, a czasem smutne

Copyright 2015 Monika Górska

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

SZOPKA. Pomysły i realizacja: Joanna Góźdź

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

3 dzień: Poznaj siebie, czyli współmałżonek lustrem

Utrzymać formę w ciąży Skuteczna gimnastyka żył

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Życzliwość na co dzień

I Komunia Święta. Parafia pw. Św. Jana Pawła II Gdańsk Łostowice

Serdecznie zapraszamy na warsztaty rozwojowe dla Kobiet

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

spis legend Dlaczego woda morska jest słona?...5 Jurata, królowa Bałtyku...7 Morze się pali...10 Panny wodne...12 Kto pierwszy rozpalił ogień na

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

Kocham Cię 70 sekund na minutę, 100 minut na godzinę, 40 godzin na dobę, 500 dni w roku...

M Ą D R O Ś Ć N O C Y

The Mind. Wolfgang Warsch. Gracze: 2-4 osób Wiek: od 8 lat Czas trwania: ok. 15 minut

s. Adriana Miś CSS Mały Ogrodnik Opowiadania o owocach Ducha Świętego Wydawnictwo WAM

DAWID I OLBRZYMI FILISTYŃCZYK

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

Jak pies z kotem czy warto się kłócić?

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Podziękowania dla Rodziców

POWTÓRZENIE IV LEKCJE

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 109, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

Ćwiczenia w chorobie. zwyrodnieniowej. stawów. Rekomendowane przez prof. dr. hab. n. med. Janusza Płomińskiego

Tłumaczenia: Love Me Like You, Grown, Hair, The End i Black Magic. Love Me Like You. Wszystkie: Sha-la-la-la. Sha-la-la-la. Sha-la-la-la.

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Latem 2014 roku przyszedł tam do mnie Duch DRZEW ZIELONY CZŁOWIEK. Postać znana z celtyckich i słowiańskich legend. Ten sam duch

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

WAŻNE Kiedy widzisz, że ktoś się przewrócił i nie wstaje, powinieneś zawsze zapytać, czy możesz jakoś pomóc. WAŻNE

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

Metody wprowadzania w trans.

WYBRANY FRAGMENT Z KOBIETA Z POCZUCIEM WŁASNEJ WARTOŚCI.

JAK RADZIĆ SOBIE Z NASTOLATKIEM W SYTUACJACH KONFLIKTOWYCH?

Ziemia. Modlitwa Żeglarza

Duszyczka i Słońce. Neale Donald Walsch Tytuł oryginału: The Little Soul and The Sun

Ćwiczenia ogólnorozwojowe- parszywa trzynastka!

Przekazywanie tajnych wiadomości

PROGRAM TRENINGOWY ćwiczenia na mięśnie brzucha

Zatem może wyjaśnijmy sobie na czym polega różnica między człowiekiem świadomym, a Świadomym.

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

Autyzm i Zespół Aspergera (ZA) - na podstawie doświadczeń brytyjskich. York, lipiec mgr Joanna Szamota

SIEDMIU ŚPIĄCYCH KOLOROWANKA. Opowiadania dla dzieci na podstawie Koranu. pokoloruj. obrazki. polskawersja: naukapoprzezzabawe.wordpress.

Dzień dobry, panie Piotrze.

Magdalena Bladocha. Marzenie... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Mochach

Królowa zwierząt. Dawno, dawno temu, przed wiekami w leśnej krainie stał. Klara Mikicka 5a

Najpiękniejszy dar. Miłość jest najpiękniejszym darem, jaki Bóg wlał w nasze serca

Pewien człowiek miał siedmiu synów, lecz ciągle nie miał córeczki, choć

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

5 kroko w do poprawy szybkos ci uderzeń i wytrzymałos ci rąk

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

Podnieść żagle! krzyknął kapitan dobrego statku Alfa.

Egzamin do gimnazjum. Tekst 1

POMOC W REALIZACJI CELÓW FINANSOWYCH

KARMIENIE SWOICH DEMONÓW W 5 KROKACH Wersja skrócona do pracy w parach

Wyznaczanie kierunku. Krzysztof Markowski

Wywiad z Johnem Eldredge'm przeprowadzony w im. Mężczyzn Św. Józefa podczas spotkania na Słowacji

Część 9. Jak się relaksować.

Serdecznie dziękuję trzem najważniejszym kobietom mojego życia: córce Agatce, żonie Agnieszce i mamie Oli za cierpliwość, wyrozumiałość, wsparcie,

Spis treści. Od Petki Serca

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

WSTĘP. Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30).

MODLITWA MODLITWA. Dla ułatwienia poszczególne zadania oznaczone są symbolami. Legenda pozwoli Ci łatwo zorientować się w znaczeniu tych symboli:

NIGDY NIE SKACZ DO WODY W MIEJSCACH NIEROZPOZNANYCH!!!

Historia Noego Potop Przymierze Boga z Noem Synowie Noego (Rdz 6-9) KS. ARTUR ALEKSIEJUK

Transkrypt:

Młody samuraj Krąg wiatru Spis treści Okładka Karta tytułowa Zajrzyj na strony W serii Mapa Dedykacja List 1 Zasadzka 2 Jak kraby w pułapce 3 Pielgrzymi 4 O-settai 5 Odpływ 6 Szkoła Bez Miecza 7 Choroba morska 8 Wojna z piratami 9 Wyspa Ōmishima 10 Duch wojownika 11 Wietrzne demony 12 Pod wiatr 13 Smok morski 14 Przynęta na rekiny 15 Kapitan Kurogumo 16 Fugu 17 Konanie 18 Młody pirat 19 Walka na pięści 20 Morscy samuraje 21 Odeprzeć abordaż 22 Kara dla pirata 23 Zęza

24 Dziura w kadłubie 25 Tratwa 26 Na łasce morskich prądów 27 Albatros 28 Biała śmierć 29 Odroczona egzekucja 30 Kamikadze 31 Dryfkotwa 32 Wyspa Piratów 33 Tatsumaki 34 Saru 35 Oszustwo 36 Ośmiornica 37 Życie pirata 38 Okręt Czerwonej Pieczęci 39 Łatwy cel 40 Mgła na morzu 41 Udział w łupach 42 Strzelanie do celu 43 Niebo i Ziemia 44 Miasto piratów 45 Wiedźma wiatrów 46 Porwanie 47 Upiór z przeszłości 48 Stare rany 49 Latający wachlarz 50 Koketsu 51 Nihon Maru 52 Ogniste statki 53 Bomby dymne 54 Kolec 55 Słaby punkt 56 Przeciąganie liny 57 Druga fala 58 Przeklęci

59 Kres miasta piratów 60 Klucz 61 Upadek w przepaść 62 Oszust 63 Pomyślny wiatr Informacje na temat źródeł Słownik japoński Podziękowania Karta redakcyjna

Zajrzyj na strony: www.mlodysamuraj.pl Poznaj kolejne tomy w serii MŁODY SAMURAJ www.nk.com.pl/mlody-samuraj/158/seria.html www.nk.com.pl Znajdź nas na Facebooku www.facebook.com/wydawnictwonaszaksiegarnia

W serii Młody samuraj: Droga wojownika Droga miecza Droga smoka Krąg ziemi Krąg wody Krąg ognia Krąg wiatru W przygotowaniu: Krąg nieba

Dla rodziny Mole ów, Sue, Simona, Steve a, Sama i wszystkich kuzynów!

List Japonia, 1614 Najdroższa Jess! Mam nadzieję, że ten list kiedyś trafi w Twoje ręce. Z pewnością przez te wszystkie lata uważałaś mnie za zaginionego na morzu. Bez wątpienia ucieszy Cię wieść, że jestem żywy i w dobrym zdrowiu. W sierpniu 1611 roku dotarłem z ojcem do Japonii, lecz ze smutkiem muszę donieść, że zginął podczas ataku piratów na nasz statek. Ja jedyny ocalałem. Ostatnie trzy lata spędziłem pod opieką japońskiego wojownika Masamoto Takeshiego w jego szkole dla samurajów w Kioto. Odnosił się do mnie z wielką życzliwością, lecz mimo to nie było mi lekko. Ninja zwany Smoczym Okiem próbował wykraść rutter (na pewno pamiętasz, jak ważny był dla ojca ten dziennik nawigacyjny). Misja zakończyła się sukcesem. Na szczęście z pomocą samurajskich przyjaciół zdołałem odzyskać ten wyjątkowy skarb. Ten sam ninja zabił naszego ojca. I choć to niewielka pociecha, mogę Cię zapewnić, że morderca już nie żyje. Sprawiedliwości stało się zadość. Jego śmierć nie wróci nam jednak taty bardzo za nim tęsknię i brakuje mi jego rad i opieki. W Japonii wybuchła wojna domowa i cudzoziemcy tacy jak ja nie są już mile widziani. Stałem się zbiegiem. Muszę uciekać, by ocalić głowę. Obecnie podróżuję na południe przez ten dziwny i egzotyczny kraj do Nagasaki, licząc na znalezienie tam statku udającego się do Anglii. Droga Tokaido, którą wędruję, jest jednak pełna niebezpieczeństw, a moim śladem podąża wielu wrogów. Nie boję się o własne bezpieczeństwo. Masamoto wyszkolił mnie na samurajskiego wojownika

i będę walczył, by wrócić do domu i do Ciebie. Pewnego dnia, mam nadzieję, będę Ci mógł osobiście opowiedzieć o swoich przygodach... Nim się jednak spotkamy, droga siostro, niech Cię Bóg ma w swojej opiece. Twój brat Jack PS Już po napisaniu tego listu, pod koniec wiosny, zostałem porwany przez ninja. Odkryłem, że wbrew temu, czego mnie uczono, nie są wrogami. Prawdę mówiąc, zawdzięczam im życie. Podzielili się ze mną też wiedzą o pięciu kręgach, czyli pięciu potężnych siłach wszechświata żywiołach ziemi, wody, ognia, wiatru i nieba. Znam teraz sztukę ninjutsu przewyższającą wszystko, czego się nauczyłem jako samuraj. Okoliczności śmierci ojca, sprawiają jednak, że wciąż nie potrafię przyjąć do końca drogi ninja...

1 Zasadzka Japonia, wiosna 1615 Miyuki ostrzegawczo podniosła palec do ust. Jack, Saburo i Yori umilkli i rozejrzeli się niespokojnie po leśnej polanie. Ledwie świtało, a choć czwórka przyjaciół nie spotkała nikogo od dobrych paru dni, mieli się na baczności. Samuraje szoguna niestrudzenie ścigali Jacka. Jako cudzoziemiec, gaijin, był w Japonii banitą. Lecz zarazem był samurajskim wojownikiem. Ponieważ w bitwie o zamek Osaka walczył przeciw szogunowi, oskarżono go o zdradę. Nieważne, że miał zaledwie piętnaście lat. Za jego głowę naznaczono nagrodę; samuraj gaijin był poszukiwany żywy lub martwy. Gruntowa droga przed nimi wyglądała na pustą. Nic nie poruszało się wśród zarośli, żaden dźwięk nie zdradzał obecności ukrytego wroga. Lecz Jack ufał instynktowi Miyuki. Ninja miała zmysły doskonale wyostrzone na niebezpieczeństwo. Przewinęło się tędy około dziesięciu ludzi szepnęła, uważnie oglądając zdeptaną trawę. Niecałą godzinę temu. W jakim kierunku zmierzali? spytał, chcąc uniknąć spotkania. Tu mamy problem odparła, mrużąc czarne oczy. Rozeszli się we wszystkich kierunkach. Jack od razu zrozumiał sugestię. Ogarnęło go złowieszcze przeczucie, jakby szubieniczna pętla zaciskała mu się na szyi. Z czujnością zdwojoną w oczekiwaniu zagrożenia ponownie przeczesał wzrokiem podszyt. Jego także szkolono w sztuce ninja, wiedział więc, czego wypatrywać. Niemal natychmiast spostrzegł wśród zarośli kilka połamanych pędów oraz poprzesuwane kamienie.

Uświadomił sobie, że las wydaje się zbyt cichy, a ptaki przestały śpiewać. Musimy się stąd wydostać! oświadczył, zarzucając tobołek na ramię, gotowy do ucieczki. Było już jednak za późno. Trzepot jakby skrzydeł spłoszonego wróbla ostrzegł ich o zasadzce. Jack w ostatniej chwili przykucnął, uchylając się przed okutą żelazem strzałą mknącą ku jego głowie. Strąciła mu słomiany kapelusz i wbiła się w pień najbliższego drzewa. Mgnienie później z otaczających zarośli wypadła gromada w pełni uzbrojonych samurajów, którzy rzucili się na nich. Miyuki, Saburo i Yori odruchowo uformowali ochronny krąg wokół Jacka. Nie pozwolimy im cię schwytać obiecał Yori, ściskając shakujō w obu dłoniach. Drewniana laska z żelaznym szpicem oraz sześcioma metalowymi pierścieniami stanowiła oznakę buddyjskiego zakonnika. Lecz była również budzącą respekt bronią. Pierścienie brzęknęły, kiedy niepozorny, lecz mężny Yori przygotowywał się do walki. A ja nie pozwolę im skrzywdzić CIEBIE odparł Jack, wiedząc, że przyjaciel jako mnich wolałby uniknąć bezpośredniego pojedynku. Dobył katany i wakizashi. Pożegnalny dar od przyjaciółki Akiko miecze o doskonale wyważonych, ostrych jak brzytwa klingach zalśniły w pierwszych promieniach słońca, kiedy je uniósł w gardzie Dwojga Niebios. Także Saburo wyciągnął katanę, przygotowując się do starcia. Chociaż trenował w Niten Ichi Ryū wraz z Jackiem, nie poznał legendarnej techniki walki dwiema klingami. Tym razem przynajmniej szanse są bardziej wyrównane zażartował Saburo, nawiązując do starcia z czterdziestką bandytów, którym stawili czoło miesiąc wcześniej we wsi Tamagashi. Samurajscy wojownicy wydali bojowy okrzyk i potrząsając bronią, zbliżali się z morderczymi zamiarami. Miyuki zwróciła się twarzą do pierwszego z atakujących. Zanim znalazł się w zasięgu miecza, szybkim ruchem dłoni cisnęła shuriken. Zabójcza stalowa gwiazdka błysnęła w powietrzu i trafiła mężczyznę w szyję. Zakrztusił się i potknął. Ninja wyskoczyła w powietrze, wykonując kopnięcie boczne, i samuraj jak długi rozciągnął się na ziemi. Ledwie wylądowała, następny napastnik zamachnął się mieczem, chcąc ją skrócić o głowę. Dziewczyna wyszarpnęła prosty ninjatō z pochwy na plecach, zablokowała cios i rozpoczęła gwałtowny pojedynek. Jack, Saburo i Yori przy wtórze szczęku broni walczyli z pozostałymi samurajami. Jacka zaatakowało trzech naraz; potrzebował wszystkich swoich umiejętności, by trzymać napastników na dystans. Miecze wirowały mu nad głową, kiedy odbijał kolejne ciosy. Yori dźgał żelaznym końcem shakujō każdego samuraja, który ośmielił się zbliżyć. Trafił jednego w brzuch, pozbawiając go tchu, i właśnie odpychał innego napastnika, kiedy Jack zauważył w zaroślach poruszenie. Samurajski łucznik przygotowywał się do strzału. Yori, uważaj! krzyknął Jack. Lecz młody mnich, niemający osłony, stanowił łatwy cel.

Jack błyskawicznym Ciosem Jesiennego Liścia rozbroił najbliższego napastnika i pchnął go silnie w kierunku Yoriego. Pokonany samuraj zatoczył się w tył i znalazł na linii strzału dokładnie w chwili, kiedy łucznik wypuścił pocisk. Strzała trafiła mężczyznę w pierś; jęcząc z bólu, zwalił się na ziemię. Lecz cenne sekundy, które Jack poświęcił na ratowanie życia Yoriemu, wystawiły na niebezpieczeństwo jego samego. Jeden z pozostałych wojowników rzucił się naprzód z mieczem. Stalowe ostrze już miało przeszyć chłopaka na wylot, kiedy nie wiadomo skąd pojawiła się kolejna klinga i odtrąciła je na bok. Znowu... uratowałem ci... życie sapnął Saburo, wskakując pomiędzy Jacka i jego przeciwnika. Natarł z wściekłym okrzykiem kiai, zmuszając mężczyznę do odwrotu. Jack nie miał szansy podziękować przyjacielowi, bo już zbliżał się kolejny wojownik. Chłopak zorientował się także, że łucznik tym razem jego obrał sobie za cel: naciągnął cięciwę niemal do końca, gotowy wypuścić zabójczą strzałę. Podczas gdy z szermierzem potrafił sobie poradzić bez trudu, łucznika nie mógł powstrzymać w żaden sposób. Nagle przypomniał sobie technikę ninja z kręgu ognia. Odpierając kataną ataki samuraja, uniósł wakizashi w powietrze i przekręcił wypolerowaną klingę tak, aby odbiła poranne słońce. Nagły błysk oślepił łucznika. Mężczyzna zdekoncentrował się i strzała znacznie chybiła celu. Jack wiedział jednak, że zyskał tylko chwilę wytchnienia. Łucznik wymorduje kolejno jego i przyjaciół, jeśli zostaną dłużej na otwartej przestrzeni. Krzyknął do nich: Do lasu! Miyuki wciąż zmagała się ze swoim przeciwnikiem. Mężczyzna był silny i istniało niebezpieczeństwo, że ją pokona. W chwili kiedy jej klęska zdawała się nieunikniona, ninja sięgnęła za pazuchę i cisnęła w mu twarz garść proszku metsubishi. Oślepiony mieszaniną piasku i popiołu samuraj nie był w stanie się bronić, gdy okulawiła go kopnięciem w kolano. Tędy! krzyknęła, kiedy napastnik runął na ziemię, jęcząc z bólu. Nie mając chwili do stracenia, czwórka przyjaciół rzuciła się pędem w gęsty podszyt otaczający polanę. Słyszeli za plecami ryki wściekłości, kiedy ocalali samuraje przedzierali się przez zarośla w zawziętej pogoni.

2 Jak kraby w pułapce Myślicie, że ich zgubiliśmy? wydyszał Saburo; pierś unosiła mu się ciężko. Jack i pozostali, ukryci za drzewami, wyjrzeli w las. Młodość dawała im przewagę podczas ucieczki, bo roślejszych, mniej zwinnych prześladowców hamowały gęste krzewy. Krzyki samurajów oddalały się coraz bardziej, aż ścichły zupełnie. Saburo zaryzykował kolejne spojrzenie, wychylając się bardziej zza osłony. Stuk! Strzała wbiła się w pień tuż przed jego nosem. To chyba odpowiedź na twoje pytanie! zauważyła Miyuki, odciągając wystraszonego chłopaka. Czwórka przyjaciół znowu ruszyła biegiem. Pędzili przez las, nie bacząc na kierunek. Gałęzie smagały ich po twarzach i szarpały za ubrania. Jack czuł, jak powietrze pali go w płuca, kiedy przeskakiwał zwalone drzewa i kluczył wśród pniaków. Miał wrażenie, że ucieka bez chwili wytchnienia. Zanim do Jacka przyłączyli się przyjaciele, ścigali go samuraje, ninja, oficerowie dōshin, szpiedzy metsuke oraz najbardziej zajadli ze wszystkich Kazuki i jego Bractwo Skorpiona. Od opuszczenia wioski Tamagashi każdy dzień przypominał ryzykowne balansowanie na linie: nieustanne wybiegi, ukrywanie się i pozostawanie w ciągłym ruchu. Starając się unikać większych osad i ruchliwego nadmorskiego gościńca, czworo zbiegów musiało przedzierać się przez leśne gęstwiny i wspinać po zdradliwych górskich ścieżkach. Nie mogli zatrzymywać się w żadnym miejscu dłużej niż jedną noc z uwagi na ryzyko, że zostaną zauważeni i ktoś doniesie o ich obecności miejscowemu

samurajskiemu władcy. Mimo pośpiechu nie zrobili jednak większych postępów w drodze do Nagasaki portu, gdzie Jack miał nadzieję znaleźć statek zmierzający do Anglii. Pocieszające było jedynie to, że im dalej na południe się zapuszczali, tym bardziej poprawiała się pogoda. Widzieli pierwsze oznaki wiosny, a zimowy śnieg niemal wszystek stopniał utrzymywał się jedynie na górskich szczytach. Wraz ze zmianą pory roku pojawiła się obfitość źródeł pożywienia, gdy otaczające lasy powracały do życia. Jack i Miyuki, znający sztukę przeżycia na łonie natury, umieli wykorzystać dary ziemi. Dzięki temu w kwestii jedzenia nie byli zdani wyłącznie na miejscowych chłopów. Nie mogli jednak zupełnie uniknąć kontaktów z ludźmi. W początkach podróży droga poprowadziła ich do rzecznego portu Kurashiki. Na kilka dni schronili się w wiosce Kasaoka, gdzie Yori odzyskiwał siły po gorączce, póki ktoś nie doniósł na nich przechodzącemu patrolowi samurajskiemu. Parę razy musieli się zatrzymać, by dokupić ryżu. Ich największe obawy budziły jednak miasto i zamek Fukuyama. W osadzie roiło się od samurajów. Niestety, był to jedyny punkt przeprawy przez rzekę Ashida. Brzegów szerokiego, bystrego nurtu nie łączył żaden most, jedynie prom wypływający z samego miasta. Nie mając innego wyjścia, wszyscy czworo zagłębili się w boczne zaułki Fukuyamy. Jack szedł z głową nisko opuszczoną, skrywając cudzoziemską twarz, niebieskie oczy i jasne włosy pod szerokim rondem kapelusza i w ten sposób niezauważeni przez nikogo dostali się na prom. A w każdym razie tak im się zdawało... Tędy! krzyknął rozwścieczony samuraj, wyrąbując sobie drogę przez podszyt. Jack i pozostali przyśpieszyli kroku; Miyuki poprowadziła przyjaciół zboczem na grzbiet wzniesienia. Ziemia pod ich stopami stała się kamienista, a po chwili zaczęła opadać. Niespodziewanie wydostali się na polanę z twardo ubitego żwiru. Ninja zahamowała raptownie obok małej drewnianej świątyni. Posąg siedzącego Buddy w jej wnętrzu spoglądał na wschód, gdzie otwierał się widok tak oszałamiająco piękny, że wszyscy się zatrzymali. Morze, niczym szklana tafla odbijająca niebo, ciągnęło się aż po horyzont, gdzie wschodzące słońce płonęło jasno jak złoto. Miriady wysp lśniły niczym formujące się chmury, zlewając się ze sobą. U stóp wzniesienia, pod osłoną łagodnie wygiętej zatoki w kształcie podkowy, krył się niewielki port rybacki. Dachy pokryte szarymi i niebieskimi dachówkami spływały aż na brzeg, gdzie przy pomoście kołysała się dostojnie flotylla łodzi. Morze Wewnętrzne Seto szepnął Yori w zachwycie. Jack także podziwiał panoramę. Widział morze pierwszy raz, odkąd przed rokiem rozstał się z Akiko w Tobie. Żal ścisnął mu gardło, gdy zalała go fala wspomnień i nadziei na przyszłość. Zanim rozpoczął trening samuraja, służył jako majtek na pokładzie Alexandrii. Jego ojciec był pilotem statku; szukając szczęścia, wyruszyli w podróż dookoła świata. Podczas rejsu Jack zgłębił tajemnice ojcowskiego zawodu i zapoznał się z rutterem bezcennym dziennikiem nawigacyjnym, jedynym

przedmiotem zapewniającym bezpieczną żeglugę po oceanach świata. Ojciec uczył Jacka sekretów ruttera, pogłębiając łączącą ich więź. Chłopak czuł w tobołku krzepiący ciężar książki i teraz, gdy patrzył na morze, przypomniał sobie szczęśliwsze czasy. Jego twarz nieoczekiwanie rozświetlił uśmiech. Ocean go wzywał. Dom wydał się nagle bliższy. Na Miyuki panorama zrobiła mniejsze wrażenie. Jesteśmy na cyplu. Nie mamy dokąd uciekać! Strzała śmignęła obok nich i z donośnym stuknięciem utkwiła w drewnianej kolumnie świątyni. Nie mamy wyjścia, jak tylko zmierzać dalej ponaglił Jack; samurajski pościg deptał im po piętach. Może zdołamy ich zgubić w porcie, a potem wrócimy po własnych śladach. Porzucając świątynię, wszyscy czworo zbiegli żwirową ścieżką i zapuścili się w wąskie, kręte uliczki portu. Mijali rybaków o zmęczonych oczach, przemykali między domami i warsztatami ozdobionymi drewnianymi okiennicami, dawali nura w zaułki. Za plecami słyszeli gniewne okrzyki wojowników, którzy stracili z oczu uciekinierów. Przecięli wąski pasaż i przemknęli wzdłuż szeregu bielonych składów. Znaleźli się w ślepym zaułku. Cofnijmy się i poszukajmy innej drogi! zawołała Miyuki z niepokojem. Wrócili po swoich śladach na poprzednią uliczkę, lecz w tej samej chwili usłyszeli odgłos pędzących szybko stóp. Nie mając dokąd uciekać, ukryli się za drewnianą beczką na wodę i przylgnęli płasko do ściany. Moment później pojawiło się dwóch samurajów. Lecz tylko rzucili pobieżnie wzrokiem w głąb uliczki i pobiegli dalej. Jack szepnął z ulgą: Rozdzielili się. Musimy mieć oko na pozostałych. Poprowadził przyjaciół przez uliczkę, a następnie pasażem po przeciwnej stronie. Tym razem dotarli na omywane przez fale schody portu, gdzie majestatyczna kamienna wieża, wysoka niczym drzewo, służyła jako latarnia morska. W powietrzu unosił się słonawy odór wodorostów i suszących się ryb dla Jacka kolejne przypomnienie dni spędzonych na morzu. Patrząc na nabrzeże, zauważył pierwszy połów wystawiony już na sprzedaż kosze krewetek, skrzynki makreli, ryb pagrusów i aju oraz innych morskich stworzeń, a także wielkie sagany krabów próbujących wypełznąć z naczynia i uniknąć czekającego je losu. Wtem z zaułka na przeciwnym końcu portu wypadła druga grupa samurajów. Zanim zdążyli spostrzec zbiegów, Miyuki odsunęła drzwi jakiegoś składu i wepchnęła przyjaciół do środka. Znaleźli się w chłodnym wnętrzu, gdzie wytwarzano sake. Okrągłe beczułki ryżowego wina, spiętrzone po dziesięć, czekały na załadunek. Teraz naprawdę jesteśmy w pułapce mruknął Saburo, nie widząc innego wyjścia z mrocznego magazynu.

Zupełnie jak kraby pomyślał Jack.

3 Pielgrzymi To tylko kwestia czasu, kiedy nas znajdą zauważył Yori, wyglądając przez szparę w drzwiach. Samuraje przetrząsali uliczki, sprawdzając kolejno każdy budynek. Lecz ze wschodem słońca port budził się do życia i ich zadanie stawało się trudniejsze, gdy na nabrzeże wyroiły się tłumy ludzi. Musimy walczyć oznajmiła Miyuki, sięgając po miecz. Jack pokręcił głową, uświadamiając sobie beznadziejność ich położenia. Jeśli oddam się w ich ręce, istnieje szansa, że przynajmniej wy zdołacie uciec. Nie po to dotarliśmy tak daleko, by się teraz poddać sprzeciwił się Saburo. Nie mogę pozwolić, żebyście się tak poświęcali... Przerwał mu Yori. Pamiętaj, co powiedział kiedyś sensei Yamada: Samotny samuraj jest jak pojedyncza strzała. Zabójczy, lecz można go złamać. Jedynie jednocząc się i działając jak jedna siła, pozostaniemy niezwyciężeni. Stanął obok Saburo i Miyuki. Na zawsze zjednoczeni. Czy nie to przysięgła ci Akiko? Cóż, nas też to dotyczy. Jack spojrzał na przyjaciół. Ich niezachwiana lojalność głęboko go zdumiała. Wiedział, że na tym właśnie polega istota bycia samurajem oraz ninja, skoro już o tym mowa. To zaszczyt mieć takich przyjaciół wyznał zawstydzony i skłonił się na znak szacunku. Wobec tego wymyślmy jakiś plan. Miyuki poklepała baryłkę z sake, na której stał oliwny kaganek. Możemy podpalić to miejsce, by odwrócić uwagę.

Chłopak pokręcił głową. Zbyt wielu niewinnych ludzi mogłoby ucierpieć. A co powiecie na to, żeby się ukryć w tłumie? podsunął pomysł Saburo. Na zewnątrz jest coraz większy ruch. Jack i pozostali wyjrzeli przez drzwi. Oprócz rybaków i robotników portowych zobaczyli kilka grup mężczyzn i kobiet czekających w kolejkach, by wsiąść na pokład łodzi przycumowanych do pomostu. Wielu z nich było ubranych w identyczne białe spodnie, białe bluzy, słomiane kapelusze i sandały. Każdy miał zarzuconą na ramię białą torbę, a na szyi stułę prostokątny kawałek ciemnoniebieskiego materiału; jedyny element stroju w kolorze innym niż biel. Każdy w jednej ręce trzymał różaniec, w drugiej drewnianą laskę z przymocowanym niewielkim dzwonkiem. Wyglądają jak zgromadzenie zimowych ninja zauważył Jack, posyłając Miyuki skrzywiony uśmieszek. Kiedy go odszukała, miała na sobie nieskazitelnie białe shinobi shozoku, tradycyjny strój ninja podczas misji na śniegu. Od tamtej pory nosiła ubranie odwrócone na czarną stronę i ukryte pod prostym brązowym kimonem. To pielgrzymi wyjaśnił Yori. Możemy poprosić, żeby się pomodlili w intencji naszej ucieczki! zażartował Saburo; kiepski żart zdradzał jego zdenerwowanie. Jack widział samurajów torujących sobie drogę przez port i zbliżających się z każdym krokiem. Chyba potrzebujemy czegoś więcej niż modłów. Yori odwrócił się do przyjaciela. To musi być port Tomo. Wyznawcy Wielkiego Świętego Kobo Daishiego wyruszają stąd na wyspę Sikoku, gdzie rozpoczynają pielgrzymkę do osiemdziesięciu ośmiu świątyń wzniesionych na jego cześć. Ale czemu wszyscy są ubrani na biało? spytał Jack. W buddyzmie biel to kolor czystości i śmierci. Symbolizuje fakt, że pielgrzymi gotowi są zginąć, wyruszając w drogę. A ryzyko jest rzeczywiste. By odwiedzić wszystkie świątynie, muszą pokonać wysokie góry, głębokie doliny i poszarpaną linię brzegową. Wędrówka trwa co najmniej dwa miesiące, a wszystkie potrzeby zaspokajają wyłącznie dzięki miłosierdziu spotkanych ludzi. Bardzo chwalebne odparł Jack ale to oznacza, że samuraje z łatwością dostrzegą nas w tłumie. Nie dostrzegą, jeżeli my też zostaniemy pielgrzymami odparła Miyuki z chytrym błyskiem w oczach. Czyżbyś zapomniał wszystko, czego się nauczyłeś jako ninja, Jack? Posłała mu prowokujący uśmiech. Shichi Hō De, siedem sposobów wędrowania. Chłopak przypomniał sobie, jak kiedyś podczas misji przebrał się za mnicha komusō, by uniknąć

schwytania. Oczywiście! Ninja musi być mistrzem charakteryzacji i naśladownictwa. Tylko skąd weźmiemy odpowiednie stroje? spytał Saburo. Od innych pielgrzymów odparła Miyuki, jakby odpowiedź była oczywista. Yori ściągnął usta; pomysł mu się nie spodobał. To niezgodne z moimi ślubami, które zakazują kradzieży. Tylko je pożyczymy wyjaśniła życzliwie. Zapewne pielgrzymi przyjmują o-settai? Yori skinął głową. Wedle zwyczaju nie mogą odmówić żadnego daru. Doskonale stwierdziła, po czym chwyciła ceramiczny dzban stojący obok kaganka i pośpiesznie nalała sake do czterech czarek. Długa pielgrzymka z pewnością wywołuje pragnienie.

4 O-settai Podzwanianie dzwonków ostrzegło ich o nadejściu kolejnych pątników. Mamy szczęście stwierdził Jack, widząc cztery postacie zbliżające się uliczką obok składu. Powinieneś się schować pouczyła Miyuki. Chłopak stanął za pryzmą baryłek w kącie. Ninja sprawdziła, czy w pobliżu nie widać samurajów, i odsunęła drzwi. Pamiętaj, co ci mówiłam, Yori. Młody mnich skinął głową z pewnym ociąganiem. Nie akceptował metod dziewczyny, ale rozumiał, że nie mają innego wyjścia. Wybiegł z magazynu i stanął na drodze nadchodzących. Kłaniając się nisko, oświadczył: Nasz mistrz pragnie wam ofiarować o-settai. Czarkę swej najlepszej sake w zamian za wasze błogosławieństwo dla browaru. Czwórka pielgrzymów nie mogąc odmówić, choć zarazem zgadzając się z wielką ochotą ruszyła za nim do otwartych drzwi, gdzie przywitał ich Saburo i zaprosił do środka. Pierwsi dwaj byli to ogorzali starsi mężczyźni wyglądający na braci, trzeci okazał się kobietą w średnim wieku, a czwarty młodzieńcem, wysokim i chudym niczym pęd bambusa. Jack obserwował, jak Miyuki podaje każdemu pełną czarkę. Przyjęli poczęstunek z wdzięcznością i wypili ryżowe wino. Bracia osuszyli naczynia jednym haustem i zacmokali z zadowoleniem. Następnie, zgodnie z tradycją, cała czwórka złożyła dłonie w modlitwie i zaczęła nucić mantrę Namu Daishi Henjo Kongo. Yori wyjaśnił Jackowi, że pielgrzymi powtórzą tę frazę trzy razy, a potem wręczą im osame-fuda,

paski papieru ze swoimi imionami, mające zesłać błogosławieństwo na browar. Nie zdążyli jednak tego zrobić. Kobieta pierwsza straciła przytomność; czarka wyślizgnęła się z jej rąk i zagrzechotała po drewnianej podłodze. Saburo natychmiast chwycił pątniczkę i ostrożnie ułożył na ziemi. Następni byli dwaj bracia: osunęli się niczym marionetki, którym ktoś przeciął sznurki. Czwarty zamrugał zaskoczony zachowaniem towarzyszy, zachwiał się niepewnie... i runął do wyjścia, donośnie wzywając pomocy. Miyuki dopadła go w mgnieniu oka i wbiła kciuk w punkt u nasady szyi mnicha. Krzyk zamarł w gardle młodzieńca; zwiotczał i runął bez życia do jej stóp. Obiecałaś, że nikogo nie skrzywdzisz! wykrzyknął oburzony Yori. Bez obaw odparła, uśmiechając się uspokajająco. Czeka go jedynie paskudny ból głowy, kiedy się ocknie. A co z pozostałymi? zapytał Jack, wynurzając się z kryjówki i oglądając nieprzytomną kobietę oraz leżących nieruchomo braci. Dodałam do sake tylko tyle proszku doku, by stracili przytomność na kilka godzin wyjaśniła. Więcej niż kilka ziarenek rzeczywiście mogłoby ich zabić. Dobra robota, Miyuki pochwalił Jack, zadowolony, że ofiary nadal oddychają. Szybko rozebrali pielgrzymów i zaczęli się przebierać. Drobny Yori ginął w swoim stroju i musiał podwinąć nogawki oraz rękawy. Jack spodziewał się, że sam będzie miał problem innej natury: jako cudzoziemiec przewyższał wzrostem Japończyków na szczęście młody pielgrzym okazał się wystarczająco wysoki. Yori pomógł mu poprawić niebieską stułę. To wagesa. Symbolizuje strój mnicha i świadczy o twoim oddaniu Buddzie. Potem wręczył mu różaniec. A to nenju. Liczba paciorków odpowiada stu ośmiu bonnō. A co to są bonnō? spytał Jack, przesuwając w palcach drewniane koraliki i próbując przyswoić nowe informacje. Było niezmiernie ważne, by znał tego rodzaju fakty, jeśli miał uchodzić za prawdziwego pielgrzyma. To różne rodzaje wiodącej na manowce karmy, które więżą ludzi w samsarze, w świecie cierpienia. Żeby wyglądać jak prawdziwy pątnik, musisz nosić zarówno wagesę, jak i nenju. Jack sięgnął po pielgrzymią laskę. Po co jest ten dzwonek na końcu? To omamori, taki jak amulet, który dostałeś od senseia Yamady wyjaśnił przyjaciel, wskazując mieszek z czerwonego jedwabiu przymocowany do tobołka Jacka. Chroni podróżnego w drodze.

Cóż, im dzwonki nie pomogły zarechotał Saburo, zerkając na nieprzytomnych pielgrzymów i równocześnie próbując upchnąć swój wydatny brzuch w spodniach pożyczonych od jednego z braci. Yori przewrócił oczami oburzony jego lekceważącym tonem, po czym wyjaśnił: Traktuj laskę z szacunkiem. Reprezentuje postać Kobo Daishiego, towarzyszącego duchowo każdemu pielgrzymowi na jego ścieżkach. Jack kiwnął głową i dokładniej przyjrzał się lasce. Były na niej wyryte cztery ideogramy. Dzięki Akiko nie tylko mówił płynnie po japońsku, lecz także znał podstawowe symbole kanji, japońskiego pisma. Lecz nawet bez tej wiedzy natychmiast rozpoznał znaki: Pięć kręgów szepnął, zwracając się do Miyuki, która kończyła się już przebierać i odciągała nieprzytomnych pielgrzymów w kąt magazynu. Mnisi buddyjscy używają ich w duchowym znaczeniu odparła szybko, nakazując mu wzrokiem, by zachował w sekrecie nauki ninja nawet wśród przyjaciół. Jack ugryzł się w język. O pięciu kręgach dowiedział się od wielkiego mistrza. Tych pięć potężnych żywiołów wszechświata leżało u podstaw życiowej filozofii ninja. Wykorzystywali moc i wpływ kręgów w technikach walki i taktyce przetrwania. To one dawały im siłę oraz sprawiały, że stali się tak groźnymi przeciwnikami i budzili lęk. Chłopak odłożył laskę i zaczął przeszukiwać białą torbę pielgrzyma. Znalazł w niej kadzidełko, świece, modlitewnik z sutrami, monety, komplet dzwonków modlitewnych, niewielki notes oraz zapas pasków papieru z wypisanym imieniem. Wyjął notes, żeby zrobić miejsce dla własnych drobiazgów. Lepiej go zatrzymaj ostrzegł Yori. W nōkyōhō gromadzi się stemple z odwiedzonych świątyń. I co ważniejsze, to dokument podróży. Będziesz go potrzebował, żeby się dostać na wyspę Sikoku. Idąc za radą przyjaciela, Jack z powrotem włożył notes do torby i zamiast tego wyjął dzwonki. Zostało akurat tyle miejsca, by mógł w niej umieścić najcenniejszy przedmiot, z jakim wędrował: ojcowski rutter. Dziennik posiadał nie tylko wartość sentymentalną; miał umożliwić Jackowi powrót do domu i był bardzo poszukiwany przez ludzi znających jego przeznaczenie. Chłopak obiecał ojcu, że nie pozwoli, by rutter wpadł w niewłaściwe ręce, dlatego strzegł go z narażeniem życia i nie zamierzał się z nim rozstawać także teraz. Poza dziennikiem i mieczami jego jedyną cenną ruchomością była czarna perła otrzymana od

Akiko w dniu, gdy wyruszał do Nagasaki. Za sprawą pewnego kupca (a zarazem złodzieja) została umocowana na złotej szpilce i dzięki temu Jack mógł ją teraz wpiąć od wewnątrz w połę kimona. Pozostawały jeszcze cztery shurikeny, tykwa na wodę i zapas żywności z jego tobołka. Właśnie dumał, gdzie je zapakować, gdy Yori wytrząsnął monety ze swojej pielgrzymiej torby i ułożył je w niewielki stosik obok części ryżu z własnego zapasu. Będziemy potrzebować żywności zaprotestował Saburo. Nie jesteśmy złodziejami skarcił go młody mnich. Powinniśmy zostawić pielgrzymom dar za ich mimowolną przysługę. Czując wyrzuty sumienia, Jack także wyjął pielgrzymie monety i dodał parę własnych mochi. Saburo, nie chcąc się rozstawać z zapasem ryżowych ciastek, rzucił samurajski hełm z okrągłym wgnieceniem na szczycie. Mogą go sprzedać, jeśli zechcą. Przecież to miał być dowód dla twojego ojca, że zostałeś bohaterem! zawołał Jack, przypominając sobie chwilę, gdy Saburo został trafiony kulą podczas bitwy z bandytami. Jest zbyt nieporęczny. Zresztą jeśli nie zdołamy uciec, nie będzie miało znaczenia, czy byłem bohaterem, czy nie! Pośpieszcie się ponagliła Miyuki, dorzucając do stosu ryżowe ciastko. Samuraje nadchodzą. Co zrobimy z bronią? spytał Saburo, unosząc swoje miecze. Trudno je uznać za typowe wyposażenie pielgrzymów. Mam pomysł! zawołał Jack, wyciągając płócienny worek zza pryzmy baryłek, gdzie ukrył go wcześniej. Włóżcie je do środka. Będzie wyglądać jak jeden więcej pakunek z towarem. Umieścili broń, tobołki i pozostałe zapasy w worku i nałożyli stożkowe słomiane kapelusze. Jack opuścił rondo nisko na czoło i wyjrzał przez drzwi. Grupka samurajów wchodziła do składu naprzeciwko. Szybko, idziemy! powiedział. Wraz z dźwigającym worek Saburo przyłączyli się do innych pielgrzymów. Ledwie potrafili opanować pokusę, by rzucić się biegiem do którejś z łodzi. Wolniej szepnęła Miyuki, kiedy zbliżali się do pomostu. Ale dwóch samurajów zmierza w naszą stronę! sapnął Yori ze zgrozą. Cokolwiek robisz, rób to dalej pouczyła przez zaciśnięte zęby. Wojownicy przybliżali się coraz bardziej. Na szczęście całą uwagę skupiali na zaułkach i budynkach. Yori i Miyuki minęli ich niezauważeni. Jednak ponieważ wojownicy byli skupieni na poszukiwaniach, a Jack trzymał głowę opuszczoną, doszło do przypadkowego zderzenia. Samuraj spiorunował chłopaka wzrokiem. Sumimasen przeprosił Jack, kłaniając się nisko i z szacunkiem spuszczając wzrok.

Miyuki i pozostali zwolnili kroku; Saburo odnalazł w worku katanę, ninja dotknęła dłonią ukrytego shurikena. Wojownik zbliżył się, sięgając ręką do mieczy zawieszonych u obi. Jack wstrzymał oddech, gotowy do ucieczki. Proszę o wybaczenie, pielgrzymie odezwał się samuraj i wyjął monetę z sakiewki przy pasie. Nie chcę ściągnąć na siebie pecha. Proszę, przyjmij moje o-settai. Oniemiały Jack przyjął pieniądze i zamierzał się oddalić, kiedy przypomniał sobie właściwy rytuał. Złożył razem dłonie i trzymając głowę opuszczoną, trzy razy zanucił: Namu Daishi Henjo Kongo, a potem wręczył samurajowi karteczkę z imieniem. Wojownik wyglądał na zadowolonego i podjął poszukiwania zbiegów, nieświadomy, jak blisko nich się znalazł.

5 Odpływ Udało się! odetchnął Yori, gdy pokazawszy dokument podróżny, wspiął się do łodzi zmierzającej na wyspę Sikoku. Tylko dzięki Miyuki oraz twojej znajomości pielgrzymich zwyczajów przytaknął Jack. Znaleźli na dziobie wolny skrawek pokładu, gdzie mogli położyć worek i usiąść. Podczas gdy inni pasażerowie szukali miejsc na czas rejsu, Jack skorzystał ze sposobności, by zerknąć spod ronda kapelusza i szybko ocenić stan łodzi. Konstrukcją różniła się całkowicie od potężnego handlowego trójmasztowca, na którym chłopak przypłynął do Japonii. Drewniana jednostka miała pojedynczy maszt z kwadratowym płóciennym żaglem, płaskie dno i szeroki, odkryty pokład. Trzy razy mniejsza od Alexandrii mogła pomieścić pięćdziesięciu pasażerów. Ładunek w postaci worków ryżu i oleju do lamp piętrzył się wysoko na pokładzie i w ładowni. Krawędź nadburcia była podwyższona, z relingiem z ukośnie ułożonych bambusowych listewek, a z górnego pokładu rufowego można było obsługiwać wielki ster o nadzwyczajnie długim rumplu. W ocenie Jacka był to raczej statek rzeczny niż morski, ale sprawiał wrażenie w miarę solidnego. Chłopak odprężył się, wiedząc, że wkrótce wyruszą. To jeszcze nie koniec ostrzegła Miyuki, oglądając się na port. Samurajski patrol właśnie wchodził do browaru. Czemu nie stawiamy żagla? dopytywał natarczywie podenerwowany Saburo. Łódź była pełna, ale kapitanowi, jak się zdaje, wcale się nie śpieszyło do wypłynięcia. Może wiatr jest za słaby? podsunęła ninja. Jack pokręcił głową.

Wieje mocniej, niż trzeba. Yori zwrócił się do siedzącego w pobliżu mężczyzny o życzliwym wyrazie twarzy, który wpatrywał się w morze, mamrocząc coś do siebie. Przepraszam, jaka jest przyczyna naszej zwłoki? spytał. Mężczyzna zamrugał wyrwany z transu, uśmiechnął się serdecznie i odparł cichym głosem: W zatoce wygiętej jak podkowa gdzie zmaga się przypływ i odpływ moje życie przybiera i opada. Słysząc zagadkową odpowiedź, Jack zaczął się zastanawiać, czy nieznajomy jest przy zdrowych zmysłach. Uśmiech na ustach mężczyzny zbladł; spojrzał wyczekująco na młodego mnicha. I... co powiesz? Yori zadumał się na moment, nim odparł: Twoje haiku jest jak morze: głębokie i poruszające. Mężczyzna rozpromienił się, słysząc łaskawą pochwałę. Ty także jesteś poetą! wykrzyknął. Młody mnich skłonił skromnie głowę. Będę zaszczycony, jeśli zechcesz się ze mną podzielić którymś ze swych utworów poprosił podekscytowany nieznajomy. Naturalnie zgodził się Yori, próbując zachować spokój mimo rosnącej obawy przed samurajami. Na razie jednak zastanawiamy się, czemu statek nie odpływa. Poeta zdawał się zaskoczony pytaniem, jednak wyjaśnił rzeczowo: Musimy poczekać, aż zacznie się odpływ. A kiedy to nastąpi? naciskał Saburo, Jack tymczasem zerknął znowu w stronę magazynu. Samuraje wciąż stamtąd nie wychodzili, ale do tej pory z pewnością znaleźli nieprzytomnych pielgrzymów. Gdy nadejdzie pora oświadczył poeta. Z przypływem od wschodu i od zachodu do zatoki dostają się potężne strumienie wody, spotykające się na wysokości Tomo. Opadając, cofną się tą samą trasą, zabierając ze sobą nas i wszystkich na pokładzie. Port Tomo to nie tylko przystanek w podróży, lecz także punkt zwrotny w życiu. W tej samej chwili wojownicy wypadli z browaru i zaczęli zaczepiać pielgrzymów wędrujących po porcie. Część oddziału cofnęła się do wioski, pozostali przepychali się w kierunku pomostu. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, Jack i przyjaciele jedynie obserwowali przybliżający się pościg.

Chłopak uświadomił sobie, że także znalazł się w punkcie zwrotnym swojego życia. On i przyjaciele mogli uciec albo zginąć; ich los najwyraźniej zależał od przyciągania Księżyca. Dwóch samurajów weszło już na pokład pierwszej łodzi, kiedy kapitan statku z pielgrzymami wydał rozkaz, by rozwinąć żagiel i odcumować. Jack z czołem zroszonym potem modlił się, by kapitan nie zauważył zamieszania kawałek dalej na pomoście. Wojownicy biegli wzdłuż nabrzeża, nie chcąc dopuścić, by któraś z łodzi odbiła od brzegu. Na pokładzie Jack i Miyuki wymienili zaniepokojone spojrzenia. W tym tempie nie mieli szans uciec. Samuraje znajdowali się w połowie pomostu, kiedy statek z pielgrzymami opuścił port i żagiel wypełnił się wiatrem. Lecz Jackowi i jego trzem zaniepokojonym towarzyszom ruch wydawał się nieznośnie powolny. Samuraje krzyczeli do kapitana, biegnąc po pomoście. Na szczęście wiatr szarpiący żaglem zagłuszał ich nawoływania i dowódca, niczego nieświadomy, skupił się na manewrowaniu przez wąskie wyjście z zatoki. Nagle łódź nabrała szybkości. Pochwyceni przez falę odpływu Jack i jego towarzysze wypłynęli z prądem poza zatokę, na bezpieczne Morze Wewnętrzne Seto. Pierwszy raz od ponad roku Jack naprawdę poczuł się swobodnie. Wymknął się samurajom i znowu znajdował się na morzu. Saburo spał głęboko, pochrapując, z twarzą osłoniętą pielgrzymim kapeluszem przed jaskrawym wiosennym słońcem. Yori wymieniał haiku z poetą, Miyuki tymczasem, czujna jak zawsze, obserwowała, czy jakaś łódź nie podąża za nimi z Tomo. Lecz statek zyskał już taką przewagę, że Jack wiedział, iż samuraje nie zdołaliby go dogonić. Usiadł na przodzie, obserwując, jak dziób rozcina fale. Co chwila ryzykował spojrzenie w górę, rozkoszując się dotykiem bryzy na twarzy, i wciągał głęboko do płuc morskie powietrze. Nieustanne kołysanie uspokajało go jak objęcia matki, szum wody uderzającej o kadłub budził w ciele znajomy dreszczyk emocji. Jack był w swoim żywiole. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił za życiem na morzu dotykiem szorstkich desek pod stopami, łopotem żagli na wietrze. Minęły niemal cztery lata, odkąd podróżował na pokładzie Alexandrii, i wydawało się, że było to bardzo dawno, w innym życiu. Po długim treningu w Niten Ichi Ryū stał się bardziej samurajem niż marynarzem. Lecz morski instynkt tkwił w nim zbyt głęboko, by chłopak mógł go stracić. Zadbał o to nieżyjący ojciec. Wystarczyło jedno szybkie spojrzenie i Jack już wiedział, że kapitan nie prowadzi statku optymalnym kursem. Żagiel można było podebrać, zyskując co najmniej węzeł na prędkości. Chłopak nadal miał bystre oko, jeśli chodzi o wskazówki nawigacyjne: jasnobłękitny odcień wody zdradzał, w których miejscach dno jest stosunkowo płytkie, a z pozycji słońca wywnioskował, że zmierzają w kierunku południowozachodnim, podążając wzdłuż linii brzegu. Podczas tych obserwacji jego ciało przechylało się lekko, bez udziału świadomości równoważąc wznoszenie się i opadanie dziobu.

Można porwać żeglarza z morza, ale nie można wyrwać morza z żeglarza. Ojciec często żartem powtarzał to matce, kiedy wracał z rejsu. I rzeczywiście, gdy minęło trochę czasu, ogarniało go pragnienie, by znowu postawić żagiel. Pod jego wpływem Jack zainteresował się morzem i rzemiosłem pilota okrętowego. Dwa lata, które spędził, żeglując z Anglii do Japonii jako majtek, należały do najszczęśliwszych w jego życiu. Podczas rejsu ojciec nauczył go nawigować według gwiazd, przewidywać pogodę, wytyczać kurs i, co najważniejsze, odczytywać tajemnicze notki i obserwacje w rutterze dziennik pokładowy był zaszyfrowany, by jego bezcennych sekretów nie odkrył wścibski wzrok niepowołanych osób. Rozglądając się po morzu Seto z jego niezliczonymi wysepkami, lśniącymi niczym klejnoty, Jack czuł, jakby obok niego pojawił się duch ojca. Z tęsknym westchnieniem oddał się wspomnieniom. Wielu spośród pasażerów kolorowej zbieraniny pielgrzymów, kupców, paru dworzan, wędrowców oraz mnicha także rozkoszowało się widokami, każdy pogrążony we własnych myślach. Jakiś mężczyzna podniósł się chwiejnie na nogi i ruszył w kierunku dzioba. Jack dostrzegł go kątem oka. Widząc rękojeść samurajskiego miecza u boku nieznajomego, wpadł w panikę. Lecz mężczyzna, z twarzą lekko pozieleniałą od choroby morskiej, nie zainteresował się Jackiem. Wyglądał niepozornie: o szczeciniastej twarzy i niesfornych włosach, miał krępą sylwetkę i ręce pokryte bliznami. Nosił wytarte brązowe kimono bez widocznego monu, herbu świadczącego o służbie u konkretnego samurajskiego władcy. Jack domyślił się więc, że nieznajomy jest roninem, wojownikiem bez pana. Łódź podskoczyła nagle na fali i ronin się potknął. Próbując odzyskać równowagę, kopnął przypadkowo płócienny worek. Wypadł z niego jeden z mieczy Jacka; klinga wysunęła się z saya. W blasku słońca zalśniła ostra jak brzytwa stal z imieniem Shizu wyraźnie wyrytym na powierzchni. Ronin z niedowierzaniem patrzył na samurajską klingę, po czym zwrócił się do chłopaka. Co za pielgrzym podróżuje z mieczami Shizu?

6 Szkoła Bez Miecza Odpowiedz, pielgrzymie! domagał się ronin. A może wcale nie jesteś pielgrzymem... Jack nie ośmielił się podnieść wzroku, by nie zdradzić swojej tożsamości. Lecz nie wiedział też, co odrzec. Podobnie jak Saburo, który wyrwany ze snu wpatrywał się w milczeniu w leżącą broń. Miyuki, widząc, że ich życie znalazło się w niebezpieczeństwie, gotowa już była chwycić katanę, kiedy między Jacka a ronina wsunął się Yori. To dary wyjaśnił niewinnym tonem, dając dziewczynie czas na zapakowanie klingi. Należało ją schować, nim zwróci uwagę jeszcze kogoś. Dary? prychnął ronin nieprzekonany. Miecz Shizu wydaje się mało typowym prezentem. Każdy samuraj wiedział, że Shizu-san był jednym z największych płatnerzy w dziejach, a jego klingi ceniono zarówno za jakość, jak i za skuteczność. Ponieważ istniało tylko kilka autentycznych, ich wartości nie dało się oszacować. Yori z przekonaniem kiwnął głową. Dary dla bogów z sanktuarium Ōyamazumiego na wyspie Ōmishima. Złożymy je w imieniu naszego senseia. Ronin spojrzał na niego uważnie. Przecież ten statek nie płynie na wyspę Ōmishima. My... udamy się tam po pielgrzymce odparł młody mnich, ale jego wahanie sprawiło, że odpowiedź zabrzmiała fałszywie, i wojownik pozostał sceptyczny. Do jakiej szkoły miecza należycie? spytał surowo. Yori namyślał się chwilę.

Szkoły Bez Miecza. Jako że Niten Ichi Ryū została zamknięta z rozkazu szoguna, Yori roztropnie podał inną nazwę. Lecz nawet Jacka zaskoczył absurdalny wybór przyjaciela. Ronin prychnął z pogardą. A cóż to za niedorzeczny styl? Młody mnich nerwowo przełknął ślinę. Chcesz, żeby ci pokazać? Mężczyzna chrząknął i wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu. Pojedynek? Z wielką przyjemnością! Kiedy zaczął robić miejsce na pokładzie, odsuwając innych pasażerów, Jack chwycił przyjaciela za ramię. Co ty wyprawiasz? Musimy się pozbyć tego człowieka przekonywał Yori. Inaczej odkryje, kim jesteś. Ale czy musiałeś rzucać mu wyzwanie? Jack wiedział, że przyjaciel w głębi ducha nie jest wojownikiem, i obawiał się o jego życie. Ronin może i cierpiał na chorobę morską, ale sądząc po bliznach na rękach samuraja, był zaprawionym w bojach, niebezpiecznym przeciwnikiem. Pozwól, że cię zastąpię zaproponował Jack. Zaufaj mi odparł Yori z lekkim drżeniem w głosie. Dam sobie z nim radę. Co się tu dzieje? Kapitan, krzepki mężczyzna o twarzy ogorzałej i wysmaganej wiatrem na kolor wyprawionej skóry, zszedł po stopniach z górnego pokładu. Pojedynek! wykrzyknął z podnieceniem któryś z kupców. Nie będzie żadnych walk na moim statku oświadczył kapitan. Nie chcąc stracić twarzy, ronin wystąpił naprzód. Wyzwanie zostało rzucone. Chodzi o mój honor. Musimy walczyć. To MÓJ statek i JA tu rządzę odparł kapitan stanowczo. Jestem samurajem oświadczył ronin. Masz mnie słuchać. A ja jestem kapitanem odparował mężczyzna, niewzruszony bojowym nastawieniem wojownika. Na morzu to TY masz robić, co każę. Pełen napięcia impas między nimi sprawił, że na pokładzie zapadła cisza. Yori zakasłał, by zwrócić na siebie uwagę, i ukłonił się kapitanowi. Może zechciałbyś być tak uprzejmy i pożyczyć nam łódkę wiosłową? Wtedy moglibyśmy stoczyć pojedynek o, na tamtej wysepce, nie narażając twoich pasażerów. Wskazał niezamieszkaną skałę z paroma drzewami na szczycie, otoczoną pierścieniem wąskiej

plaży. Kapitan przyjrzał się Yoriemu z namysłem; pojedynek między samurajem i pielgrzymem wzbudził jego ciekawość. Na to mogę się zgodzić ustąpił i wydał rozkaz rzucenia kotwicy. Kilku członków załogi opuściło za burtę szalupę. Ronin zlazł po sznurowej drabince i czekał niecierpliwie, by młody mnich przyłączył się do niego. Pozwól mi popłynąć z wami poprosił Saburo. Lepiej, jeśli zrobię to sam odparł Yori, chwytając huśtającą się drabinkę. Nie chcesz zabrać chociaż noża? spytała Miyuki, proponując mu swój tantō. Pokręcił głową i zszedł do łódki. Ronin chwycił wiosła i ruszyli. Jack, Saburo i Miyuki, nie mogąc już zapobiec pojedynkowi, stali przy relingu i patrzyli bezradnie, jak przyjaciel, kołysząc się na falach, zbliża się do wysepki. Ronin posieka go na osiem części westchnął ze smutkiem Saburo. Wszyscy pasażerowie i członkowie załogi zebrali się przy burcie, niecierpliwie czekając na rozpoczęcie niezwykłego starcia. Jack zauważył, że kupcy i dworzanie zakładają się o wynik pojedynku i że pasażerowie nie wróżą Yoriemu powodzenia. Gdy szalupa zbliżyła się do plaży, ronin podniósł wiosła i zeskoczył na piasek. W mgnieniu oka wydobył miecz, pokryty plamami zaschniętej krwi, i przyjął pozycję do walki. Pora, byś pokazał, co umiesz, pielgrzymie! warknął. Jack z sercem podchodzącym do gardła patrzył, jak Yori podnosi się, by zejść na brzeg w ślad za przeciwnikiem. Nagle jednak mnich chwycił wiosło i zepchnął szalupę z powrotem na wodę. Ronin gapił się wściekły i kompletnie ogłupiały, jak jego adwersarz oddala się, zostawiając go na bezludnej wysepce. Odpływając bez pośpiechu, młody mnich zawołał: Teraz widzisz, jak pokonać wroga... bez miecza!

7 Choroba morska Yori wrócił na pokład statku przy wtórze oklasków. Pielgrzymi, pełni podziwu dla jego pokojowej determinacji, stłoczyli się wokół, prosząc o błogosławieństwo. Tymczasem kupcy i dworzanie kłócili się o rozstrzygnięcie zakładów niektórzy uznawali młodego mnicha za niewątpliwego zwycięzcę, inni protestowali, że prawdziwy pojedynek jednak się nie odbył. A co będzie z roninem? spytał jakiś marynarz. Samuraj ciężkim krokiem przechadzał się po plaży, wściekle wymachując rękami. Inny statek weźmie go na pokład... odparł kapitan...wcześniej czy później! Śmiejąc się na cały głos, kazał podnieść kotwicę i popłynęli ku wyspie Sikoku. Widzieliście wyraz twarzy tego ronina? zarechotał Saburo, kiedy Yori w końcu zdołał dołączyć do przyjaciół. Jakby połknął naraz całą rybę. Jack położył dłoń na ramieniu młodego mnicha. Przez chwilę naprawdę się o ciebie niepokoiłem. Yori uśmiechnął się skruszony. Przepraszam, ale nie umiałem wymyślić innego sposobu, żeby pozbyć się go z pokładu bez walki. Spryt godny ninja! zauważyła Miyuki. Ale i tak powinieneś był zabrać broń, na wszelki wypadek. Zabrałem odparł, dotykając palcem skroni. Umysł to najpotężniejsza obrona. Jack uśmiechnął się szeroko do przyjaciela. Yori z każdym dniem coraz bardziej przypominał ich starego mistrza zen, senseia Yamadę nie tylko zachowaniem, lecz także mądrością.

Statek płynął równo i pasażerowie rozsiedli się z powrotem, drzemiąc w słońcu albo patrząc na połyskliwe wody morza Seto. Wróciwszy na swoje miejsce na dziobie, Jack i pozostali upewnili się, że płócienny worek leży bezpiecznie między nimi. Nadmierna ostrożność była jednak niepotrzebna, bowiem podróżni utrzymywali teraz pełen szacunku dystans wobec Yoriego i jego towarzyszy; odważny czyn młodego mnicha podwyższył jego status na pokładzie. Jack spojrzał ku odległemu horyzontowi. Wyspy Sikoku nie było jeszcze widać. Wodząc wzrokiem po bezkresnych wodach, poczuł nagle ból głęboko w sercu. Anglia leżała oddalona o dwa lata rejsu, na drugim krańcu świata; dzieliły ją od Jacka ogromne oceany i wściekłe sztormy. Lecz na morzu czuł się bliższy domu niż kiedykolwiek wcześniej. Zapragnął, by znowu postawić stopę na angielskiej ziemi znaleźć Jess i wreszcie przestać uciekać. Nie miał wątpliwości, że siostra nadal, nawet po tylu latach, modli się o bezpieczny powrót jego i ojca. Martwił się jednak, co się z nią stało pozbawioną ochrony i opieki bliskich. Strasznie źle się czuję! jęknął Saburo, obejmując głowę rękami. Jackowi wystarczyło jedno spojrzenie na bladą twarz przyjaciela. Dostałeś choroby morskiej. Wstań i patrz na horyzont. Saburo chwiejnie podniósł się i oparł o reling. Jack wyłowił z torby tykwę i podał towarzyszowi. Popijaj po odrobinie jak najwięcej wody. Przyjaciel pociągnął łyk. Ocierając usta grzbietem dłoni, jęknął: Och, tak bym chciał, żeby pokład przestał się kołysać. To jeszcze nic! zaśmiał się Jack. Poczekaj, aż trafimy na sztorm. Pokładem huśta wtedy tak mocno, że niebo stapia się z morzem i nie wiesz, gdzie góra, a gdzie dół! Saburo zzieleniał jeszcze bardziej. Jak udało ci się to wytrzymać przez całe dwa lata? Bez obawy uspokoił Jack, klepiąc go lekko w plecy. Po trzech dniach twoje ciało przywyknie do ruchu morza i mdłości miną. Przyjaciel przerażony otworzył szeroko oczy. Trzy dni? Z pewnością można coś zrobić wcześniej! Statek uniósł się na fali i Saburo zwymiotował. Owszem odparł Jack, cofając się o krok. Zwracaj twarz w stronę zawietrzną! Pozostawiając przyjaciela, by zmagał się z chorobą, usiadł obok Yoriego i Miyuki. Wyzdrowieje? spytał młody mnich. Jack kiwnął głową. Tak, trzeba się przyzwyczaić do życia na morzu, to wszystko. Ninja w zamyśleniu rozejrzała się po pokładzie. Potem nachyliła się do ucha Jacka. Rozmawialiśmy z Yorim. Zamiast wędrować do Nagasaki piechotą, czemu tam nie popłynąć?

Uniknęlibyśmy patroli samurajskich, posterunków na drogach, a przy odrobinie szczęścia także dalszych kłopotów. Chłopak się zastanowił. Teraz wydawało się to takie oczywiste. Gdyby wędrował samotnie, rejs byłby niemożliwością. Żaden kapitan przy zdrowych zmysłach nie zgodziłby się przewieźć cudzoziemca, obawiając się ściągnąć na siebie gniew szoguna. Lecz z przyjaciółmi gotowymi go ukrywać i bronić... Starczy nam pieniędzy na tak daleki rejs? Nie wiem przyznał Yori. Może moglibyśmy pracować w zamian za miejsce na pokładzie. Albo POŻYCZYĆ łódź podsunęła Miyuki z szelmowskim uśmieszkiem na wargach. Ty, Jack, umiesz żeglować, więc byś nas nauczył. Mając statek taki jak ten, moglibyśmy popłynąć nawet do Anglii! Jack roześmiał się głośno, po czym z żalem pokręcił głową. Ta łódka zbyt głęboko siedzi w wodzie. Na otwartym oceanie zatopiłyby ją fale. Już choćby po to, by poradzić sobie ze sztormami, potrzebowalibyśmy czegoś trzy razy większego. Może zdołamy znaleźć większą w następnym porcie upierała się ninja, nie dając się łatwo zniechęcić. Chłopak uśmiechnął się, widząc jej determinację i zapał. Obawiam się, że to nie takie proste. Odległości między lądami są olbrzymie. Musielibyśmy zgromadzić żywność na kilkanaście miesięcy. Nie tylko dla siebie, lecz także dla całej załogi, bo nie zdołalibyśmy kierować takim statkiem bez pomocy. Alexandria przewoziła na pokładzie setkę dusz i dobrze ponad tysiąc ton zapasów. By mieć nadzieję na przeżycie rejsu, potrzebowalibyśmy galeonu, a odkąd szogun wygnał cudzoziemców, jedynym miejscem, gdzie można taki znaleźć, jest Nagasaki. Dziewczyna wyglądała na trochę rozczarowaną i Jack poczuł wyrzuty sumienia, że gruntownie rozprawił się z jej pomysłem. Tak jednak wyglądały twarde fakty dotyczące żeglugi dookoła świata. Ale to nas nie powstrzyma przed znalezieniem łodzi do Nagasaki dodał jej otuchy. Musimy tylko znać trasę i wiedzieć, jaki obrać kurs. W tej chwili zobaczyli zbliżającego się do nich marynarza. Z wyrazami szacunku od kapitana powiedział, stawiając na pokładzie duży półmisek. Leżały na nim pokrojone w cienkie paski ryby świeżo złowione pagrusy i parę makreli wraz z marynowanym imbirem oraz sosem sojowym do smaku. Dziękujemy odparł Yori, skłaniając głowę z wdzięcznością. Mężczyzna już odchodził, kiedy młody mnich zapytał: Jak najlepiej dotrzeć do Nagasaki drogą wodną? Marynarz namyślał się chwilę.