ALEKSANDER STRZELBICKI



Podobne dokumenty
ALEKSANDER STRZELBICKI

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Ryszard Sadaj. O kaczce, która chciała dostać się do encyklopedii. Ilustrował Piotr Olszówka. Wydawnictwo Skrzat

Przygody Jacka- Część 1 Sen o przyszłości

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Przedstawienie. Kochany Tato, za tydzień Dzień Ojca. W szkole wystawiamy przedstawienie. Pani dała mi główną rolę. Będą występowa-

Anioł Nakręcany. - Dla Blanki - Tekst: Maciej Trawnicki Rysunki: Róża Trawnicka

PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET PROGRAM WARSZTATÓW ROZWOJOWYCH DLA KOBIET

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Olaf Tumski: Tomkowe historie 3. Copyright by Olaf Tumski & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Zbigniew Borusiewicz ISBN

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. W szpitalu

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Copyright 2015 Monika Górska

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

KOCHAM CIĘ-NIEPRZYTOMNIE WIEM, ŻE TY- MNIE PODOBNIE NA CÓŻ WIĘC CZEKAĆ MAMY OBOJE? Z NASZYM SPOTKANIEM WSPÓLNYM? MNIE- SZKODA NA TO CZASU TOBIE-

to myśli o tym co teraz robisz i co ja z Tobą

Oto kilka rad ode mnie:

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM

Najważniejsze lata czyli jak rozumieć rysunki małych dzieci

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H

Jak przygotować się do ważnego sprawdzianu w krótkim czasie?

Kto chce niech wierzy

RYSZARD SADAJ KRAKÓW 2010

HISTORIA WIĘZIENNEGO STRAŻNIKA

BEZPIECZNY MALUCH NA DRODZE Grażyna Małkowska

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Spis treści. Od Petki Serca

Bangsi mieszkał na Grenlandii. Ogromnej, lodowatej

Copyright 2017 Monika Górska

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Zazdrość, zaborczość jak sobie radzić?

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

mnw.org.pl/orientujsie

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

i na matematycznej wyspie materiały dla ucznia, klasa III, pakiet 3, s. 1 KARTA:... Z KLASY:...

ZACZNIJ ŻYĆ ŻYCIEM, KTÓRE KOCHASZ!

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

M Ą D R O Ś Ć N O C Y

Na skraju nocy & Jarosław Bloch Rok udostępnienia: 1994

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

bez względu na to jak się ubierasz, jakiej słuchasz muzyki, gdzie mieszkasz i z kim się przyjaźnisz,

ROZPACZLIWIE SZUKAJĄC COPYWRITERA. autor Maciej Wojtas

(na podstawie książki Elżbiety Sujak Małżeństwo pielęgnowane )

S P O T K A N I E ZE S Ł O W E M

Zatem może wyjaśnijmy sobie na czym polega różnica między człowiekiem świadomym, a Świadomym.

91-piętrowy. na drzewie. Andy Griffiths. Terry denton

Copyright 2015 Monika Górska

MAŁGORZATA PAMUŁA-BEHRENS, MARTA SZYMAŃSKA. A. Awantura

Drogi Rodzicu! Masz kłopot ze swoim dzieckiem?. Zwłaszcza rano - spieszysz się do pracy, a ono długo siedzi w

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

"PRZYGODA Z POTĘGĄ KOSMICZNA POTĘGA"

Miłosne Wierszyki. Noc nauczyła mnie marzyć. Gwiazdy miłością darzyć. Deszcz nauczył mnie szlochać A ty nauczyłeś mnie kochać!

Jak skutecznie podnieść sprzedaż w 97 dni? WARSZTATY

JAK RADZIĆ SOBIE Z NASTOLATKIEM W SYTUACJACH KONFLIKTOWYCH?

Spacer? uśmiechnął się zając. Mógłbyś używać nóg do bardziej pożytecznych rzeczy.

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

MODLITWA MODLITWA. Dla ułatwienia poszczególne zadania oznaczone są symbolami. Legenda pozwoli Ci łatwo zorientować się w znaczeniu tych symboli:

Przyjaciele Zippiego Ćwiczenia Domowe

CZAS jest SKARBEM. Kraków, Barbara Krawcewicz SGH Warszawa AR Kraków Wszystkie prawa zastrzeżone

Kwestionariusz stylu komunikacji

WOJEWÓDZKI KONKURS HUMANISTYCZNY DLA SZKÓŁ PODSTAWOWYCH POZNAŃ 2011/2012 ETAP REJONOWY

I Komunia Święta. Parafia pw. Bł. Jana Pawła II w Gdańsku

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

Paulina Grzelak MAGICZNY ŚWIAT BAJEK

Utrzymać formę w ciąży Skuteczna gimnastyka żył

Katarzyna Michalec. Jacek antyterrorysta

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli.

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

POWTÓRZENIE IV LEKCJE

Samoobrona. mężczyzny. Głowa Oczy Nos Szyja. Głos. Zęby. Łokieć. Dłoń Jądra Palce. Kolana. Golenie. Pięta. Stopa

1 TEST POZWALAJĄCY USTALIĆ ODPOWIADAJĄCY CI STYL UCZENIA SIĘ. Gdy spotykasz nieznaną ci osobę, na co zwracasz uwagę w pierwszej kolejności?

Rozdział II. Wraz z jego pojawieniem się w moim życiu coś umarło, radość i poczucie, że idę naprzód.

Koncentracja w Akcji. CZĘŚĆ 4 Zasada Relewantności Działania

PEŁNIA. Tom III. Niebo

Mam jednak nadzieję, że te ćwiczenia Ci się przydadzą :)

Część 4. Wyrażanie uczuć.

Pomniejszy szok. Ach! Serce wali ci jak oszalałe i mimowolnie wstrzymałeś oddech. Rozpatrz natychmiast. Brak dodatkowego efektu. Zakryj tę kartę.

PIERWSZA POMOC realizacja programu Ratujemy i uczymy ratować

Zauważcie, że gdy rozmawiamy o szczęściu, zadajemy specyficzne pytania:

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Copyright by Andrzej Graca & e-bookowo Grafika i projekt okładki: Andrzej Graca ISBN Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

potrzebuje do szczęścia

Wszystkie znaki pokazujemy ręką w której nie ma broni (w tym wypadku jest to prawa).

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Transkrypt:

ALEKSANDER STRZELBICKI e-demon TAJEMNICA INTERNETU Część 2

Moim rodzicom L. i A. Ostrzeżenie przed ciemnym wymiarem jaźni:...pozory mylą. Dlatego będę uważał na reakcje przyszłości, postanowił Alex Rifle, ponieważ ona wyczuwa sprawców istotnych zmian i może kąsać. Kiedy ją kreujesz na swoją modłę, ona każe ci za to zapłacić. A życie jest taaakie piękne, że strach z przyszłością się droczyć. Nie będę zatem w nic ingerował fizycznie. Nie mogę sobie na to pozwolić. Ze względu na efekt motyla. Wydarzenia są przecież tak kruche jak domki z kart i tworzą łańcuchy zdarzeń, które łatwo zerwać na najsłabszym ogniwie, co mogłoby zmienić także mój własny los. Uświadomił to sobie w momencie, gdy zaczął pisać trylogię i pierwszy raz spojrzał w przyszłość odmienioną przez tamtą powieść o TAJEMNICY INTERNETU; wtedy bardzo silnie poczuł, że, jak Oko Mądrości, ona też gapiła się na niego. A teraz... wiadomość o wysokim priorytecie dla exocortexa została przez naukowców wprowadzona do jego mózgu? [ Alarm! Obudź się, Alex! ] Hej, Alex - nagle odezwał się ów fałszywie radosny - kpiący - głos, który do tej pory ograniczał swe wypowiedzi do tematu e-demona. - Co się stało, że tak uparcie katujesz klawiaturę od samego świtu, stary przyjacielu? Tego Alex nie wiedział. Były i inne rzeczy, których nie wiedział, choćby: jak dalej potoczą się losy trzech głównych bohaterów powieści? Nie mieli ani prawa do długiego życia, ani zielonego pojęcia, jak uratować ludzkość. - Daj sobie spokój z tym gównem - poradził mu głos. - Zrób sobie przerwę. Zjedz coś

konkretnego, zdrzemnij się godzinkę. Może przyśni ci się coś bardziej prawdopodobnego. Nie musisz przecież pisać na siłę, wymyślać byle co. Prawda?... Prawda. Ale nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że jeśli zrobi dłuższą przerwę, coś istotnego umknie mu i przepadnie na zawsze. Na przykład: nie zdąży wyjaśnić, po co Rosjanie razem z Chińczykami to wszystko ukartowali. (Mao Tse-tung i Stalin?) Dlaczego za bezcen masowo wykupują upadające firmy na całym świecie? Chcą zawładnąć światem produkcji stawiając na ludziroboty? Przede wszystkim zaś nie zdąży uratować świata przed atakiem sztucznej inteligencji, tylko tak zagmatwa tę fabułę, że powstanie gordyjski węzeł AFERY STULECIA! Nie miał żadnego konkretnego dowodu, by sądzić, że ta e-manipulacja mu się uda - lecz zwyczajnie nie mógł oderwać się od klawiatury, gdy o tym myślał. Czegoś takiego można się jednak spodziewać po kimś, kto myśli jak e-świr... Gdy się ocknął z zadumy nad poprzednią książką, wydawało mu się, że na chwilę zasnął nad klawiaturą. Był właściwie pewny, przynajmniej częściowo, że to wszystko, co od świtu napisał do tej chwili, to był sen, bo nie pamiętał, kiedy wpisał te słowa: MÓWIŁEM WAM, ŻEBYŚCIE SIĘ OPAMIĘTALI. TO JEST OSTATNIE OSTRZEŻENIE. Odczytał je i serce zaczęło mu walić w piersi, nie zważając na groźny szmer pod czaszką wywołany przez zmęczenie pisaniem tej powieści bez przerwy od bladego świtu. Waliło ze strachu przed kolejnym atakiem fugi dysocjacyjnej? Czy na widok subaru z numerami rejestracyjnymi ze stanu Maine: 66633 IY, który parkował przed jego posesją? Co gorsza, kilka metrów dalej czterech podejrzanych ludzi w białych kaskach i

odblaskowych kamizelkach zaczęło naprawiać dziurę w jezdni. Jeden włączył elektryczny młot do kruszenia popękanej nawierzchni, drugi uruchomił maszynę do produkcji świeżego asfaltu. Te dwa warkoty przed sekundą przyciągnęły uwagę Aleksa. Oczywiście, potem nawet nie zauważył, iż jakby stracił przytomność, wydawało mu się bowiem, że nadal leży w łóżku i śni o pisaniu powieści... Ale chwilę przed tym "omdleniem" czy atakiem fugi dysocjacyjnej wyobraził sobie inny ciąg dalszy tej powieści niż ten, który wypłynął teraz z jego podświadomości i wpadł do świadomości, gdzie zaczął zapisywać się na exocortexie implantowanym pod czaszką Aleksa. [ Alarm: wykryto kod submisji. Status: niebezpieczeństwo ] Zainspirowany przez OBCEGO numer 66633, który wniknął do jego mózgu, założyciel Stowarzyszenia Ludzi Uczciwych, Sergiusz Mytkin, pseudo Kirył, wysoki, przystojny blondyn ze szramą na lewym policzku, chyba się wreszcie obudził. Takie miał wrażenie, ponieważ nie snuł już sennych marzeń o brawurowym wypełnianiu specjalnej misji walki ze skutkami AFERY STULECIA, tylko wsłuchiwał się w szszszummm, daleki szszszummm, przechodzący w narastający ryk startującego gdzieś w oddali concorde'a. W poświacie padającej z góry, potwora olbrzymiejącego w oczach rozbudzanej świadomości zastąpiło coś jeszcze głośniejszego, coś, co niemal całkowicie obudziło Mytkina. - O! Foka bez oka! - krzyknął ktoś ochrypłym głosem tajonej rozpaczy. Mimo to Sergiuszowi

wydało się, że słyszy go jednak jakby przez własny sen deliryka. - Aaale wielka sztuka! - Luuudzie kochani, słuchajcie mnieee? - zawołał ktoś inny, zaciągając śpiewnie nadzieję, że ktokolwiek jednak go posłucha. - Nie? No dobra! To jest temat do gazet na pierwszą stroonę! - Dajcie mi żyć, bo i tak macie pozamiatane. Ale ja bym was do tego gówna nie mieszał, gdybym nie musiał. - Kiedy odezwał się trzeci, bardzo piskliwy głos, niemiłosiernie skacowany Kirył podniósł głowę z poduszki - łeb wprost pękał mu z bólu - i obrócił spojrzenie w stronę tych porąbanych głosów, po czym podparł policzek wygiętą ręką. Na trzech metalowych łóżkach, zupełnie takich samych, jakie pokazywano w TV w każdej rosyjskiej izbie wytrzeźwień, kuliło się trzech typów spod budki z piwem i wódką, różniących się od siebie nie tylko wiekiem, ale też charakterystycznym wyglądem i wzrostem. Byli przy tym swojsko zarośnięci, rozczochrani i mocno skacowanym - czytaj błędnym - wzrokiem nerwowo toczyli wokół. Co nieco dziwniejsze, bardzo wysoki chudzielec przypominał Sergiuszowi tajemniczego Petera Morkisa z książki Aleksa Rifle'a pod tytułem.com TAJEMNICA INTERNETU - na zasadzie dostępu do jego pamięci buforowej? - więc nazwał go w myślach Pietia. Średniego wzrostu pijaczynie przykleił przezwisko Wania, bo przywodził mu na myśl dziennikarza Reksa Bardhama. Niskiego typka ochrzcił imieniem Kostia,

ponieważ był podobny do Małego Joe Hoffmana. O tych bohaterach owego thrillera chyba śnił przed chwilą, skoro... nowa ŚWIADOMOŚĆ Sergiusza Mytkina, Człowieka Uczciwego w wydaniu rosyjskim, kojarzyła mu ich wszystkich tak jednoznacznie, jak gdyby wszystko to kręcono w supertajnej bazie ukrytej gdzieś w głębi Rosji. (Ponad pięćdziesiąt procent wszelkich reklam namawia nas do brania kredytów i ten proceder rozrasta się jak RAK. Jaki ma to głębszy sens? - przekaz podprogowy). Mało tego, Sergiusz czuł negatywne wibracje bijące od tych indywiduów, powodujące niepewność, czy już na pewno nie śni. Zwłaszcza gdy przysadzisty Kostia z satysfakcją stwierdził: - Widzisz! Masz przebłyski. Mytkin nie był pewien, do kogo tamten skierował te słowa, lecz przypomniał sobie, że wczoraj rano rozmawiał przez telefon o czymś niezmiernie ważnym z Anatolijem Zacharowem, swoim szwagrem, który był agentem FSB. Skup się, Kirył! Bo znowu zaśniesz i już się nie obudzisz. Co to było? Przypuszczalnie chodziło o psychoarytmię Ludzi Uczciwych? By zebrać myśli, spuścił oczy na drewnianą podłogę, pokrytą niezliczonymi bliznami starości, lśniącą resztkami lakieru, lekko pachnącą płynem dezynfekującym. Zdaje się, że... Nieee, na pewno chodziło o tę ich psychoarytmię. - Zaraz też będziesz mieć przebłyski - odparł Wania, składając wąskie usta w ryjek. Mytkin odniósł wrażenie, że zostało to powiedziane wyłącznie z

grzeczności, ale też tak, niestety, jakby tamten oczyszczał umysł poprzez gadanie dowolnych głupot. I od tej chwili myśl o dalszym podpatrywaniu tych cudaków wcale nie wydała się Kiryłowi niegodziwa ani nawet nieetyczna. Pragnął jak najszybciej zrozumieć, gdzie konkretnie jest i co się tu naprawdę dzieje. Podniósł wzrok, gdy Wania dodał: - Pamiętajcie, odpuszczę tylko tym, którzy się do mnie nie przypierdalali. - Za chwilkę zawiną cię w kaftan, baranie - przestrzegł go Pieta siedzący na łóżku ustawionym od strony nóg Mytkina - i nie będzie już żadnej nadziei. Wania ucieszył się, jak gdyby miało się spełnić jego marzenie. Po wariacku ucałował dzielące ich powietrze i odrzekł: - Bardzo dobrze. - Po czym znienacka spojrzał z groźnym niedowierzaniem na Sergiusza i uzupełnił: - Chcesz, żebym wylądował w trumnie? O, nie! Nie zmieszczę się tam! - Wskazał na metalowy stół ustawiony pod ścianą, w której okratowane okno zwróciło uwagę Mytkina. Za brudnawą szybą szary świt jaśniał z każdą sekundą we wciąż zaspanych oczach Sergiusza - Uczciwego Człowieka z przymusowego wyboru. Na zewnątrz musi być bardzo zimno, domyślił się, czując chłód zawiewający od tamtej strony. - Ooooo! Już idą! - oznajmił Pietia z mdlejącą trwogą duszoną w gardle i kurczowo chwycił się krawędzi łóżka. - Ale nie po mnie, oczywiście!

- Bardzo dobrze - powtórzył Wania, uparcie wpatrując się w Sergiusza, który czuł się coraz bardziej spięty, obawiał się bowiem powiadomić swoją nową wspólną ŚWIADOMOŚĆ społeczeństwa Ludzi Uczciwych, że jest w opałach. Stań się częścią tego bzdurnego dialogu deliryków, zaproponował swojemu rozsądkowi, a szybciej zrozumiesz, co to wszystko znaczy. Tylko nie zapomnij o zachowaniu dystansu, gdy iluzja absurdu osiągnie swe maksimum. - Dadzą nam piwo albo dwa, a potem dmuchnę w alkomat, dobra? Mytkin odruchowo oblizał spieczone wargi, opuszczając skacowaną głowę z powrotem na poduszkę. Wraz z wizją wielkiego kufla z zimnym piwem pod gęstą pianą nawiedziło go wrażenie, że zbliża się szósta rano, o której to porze otworzą salę wytrzeźwiałki i wypuszczą go, żeby mógł wypełnić swoją misję specjalną. Aleee może to jednak sen? - ziewając mimo woli, zapytał swoją nową wspólną ŚWIADOMOŚĆ społeczeństwa Ludzi Uczciwych z nadzieją, że tak właśnie jest. - Niech wszyscy dmuchają w alkomat! Nie, nie! Kierowca nie musi, ale reszta towarzystwa w tej kabinie - kontynuował Wania, lecz Sergiusz nie patrzył na niego, lecz na Kostię, który stwarzał wrażenie lekko upośledzonego - jest najebana równo, no nie? (Świetnie. Brygada jełopów, zauważył któryś z rosyjskich SuperGraczy, który oprócz obserwowania SUPERSPEROGRY, podglądał też zwykłą Sperogrę. Oto

Rosja od podszewki! A może coś innego jest z nimi niehalo?). - No pewnie, że tak - mruknął do siebie Sergiusz. I zauważył, że powiedział to dostatecznie głośno, żeby tamci go usłyszeli. Jednakże tak cicho, jakby się obawiał, że ktoś niepowołany - ONI? - może go usłyszeć. Tak cicho, jak gdyby wciąż wierzył, że można podsłuchiwać nawet to, co się dzieje we śnie. Tylko jednym okiem przypatrywał się tym trzem typom; spod nieco przymrużonej zdziwieniem powieki spoglądał okiem podszytym tym superniedowierzaniem, które w zasadzie uzewnętrznia się jedynie w chwilach niepojętych. - Z tym że ja jestem kierowcą - dodał pod wpływem impulsu intuicji. Na te słowa Pietia gwałtownie poderwał się do Mytkina, przechylając na bok głowę jak pies, który dojrzał coś zaskakującego albo nagle usłyszał Mozarta. - Wyjebać ci w ten parszywy świński ryj?! - warknął. - Nawet ty, nawet ty przeciwko mnie? - Wania zareagował tak spontanicznie, jak gdyby wziął tę groźbę Pietii wprost do siebie. - A wczoraj tyle rozmawialiśmy. Nawet ty dałeś się w to wrobić? - Przez sekundę patrzał na chudzielca z miną mocno wystraszonego słabeusza, potem zamglonym od wilgoci wzrokiem żalu rozejrzał się po pozostałych. - Nawet wy, koledzy z roboty! Kurwa! Trzy trupy w autobusie i ja! Kuźwa! Nie wiem, co się tu dzieje!

- Zamknij ryja! - huknął Pietia, gwałtownym ruchem odwracając się do Wani. - Bo ci w niego wykurwię! - O, tak! Trzymam cię za słowo - włączył się Kostia, machnąwszy przed sobą ręką, przebierając w powietrzu palcami, jakby grał na jakimś instrumencie klawiszowym. - A przy okazji, coś jeszcze ci powiem. Chcesz wiedzieć, co? - Ni chujaaa! - Ochrypły ryk Pietii, wciąż trzymającego nadzwyczaj wąską głowę przekrzywioną na prawo, rozniósł się po sali niczym protest song. Prawie pół twarzy zasłaniały mu długie włosy, dolna szczęka wystawała do przodu jak u buldoga, więc wyglądał, jak gdyby chciał się rzucić do gardła Króciaka, upiornie przy tym dysząc. Wszystko, co się tu dzieje, Kirył, odezwała się nagle jego nowa wspólna ŚWIADOMOŚĆ społeczeństwa Ludzi Uczciwych, dowodzi, że dopiero kiedy przestaje się pić na zawsze, człowiek dostrzega, jak wielkie obszary współczesnego Życia towarzyskiego zbudowane są na alkoholu. - Oni przywieźli te prycze. - Kostia poklepał swoje łóżko. - Z Ameryki, a w nich trzy truposze. Kumasz? - zwrócił się do Wani z ową nietolerancją możliwości zaprzeczenia, która wszystko wyjaśniała, rozjaśniając mu okrągłą twarz z perkatym nosem uśmiechem debila. - Truchła z cmentarza. Ukradli też wieńce, wiesz, czy nie wiesz? (Uczynki ludzi uczciwych nie są wypadkową ich psychiki, skonstatował SuperGracz, który teraz wtargnął

do wnętrza wyobraźni Aleksa, skoro świat bywa tak okrutny dla uczciwych ludzi). - Chociaż ładne? - Tym prostym pytaniem Wania być może chciał zrobić przyjemność Kostii, by mogli się lepiej porozumieć, ponieważ patrzył na niego tak jakoś znacząco, z sympatią. Jest pod wrażeniem konceptu Kostii? - zaczął zgadywać Sergiusz pod wpływem domysłu, że dzięki temu nie pogubi się w tym całym spektaklu psychoarytmii. Dziwi się, jak ktoś taki może w ogóle być na tyle dowcipny? Chce usłyszeć szokującą odpowiedź? Sergiusz wyczytał też w oczach Przeciętniaka strach przed zdemaskowaniem. - Zajebiste i soczyste - uśmiechnął się Kostia i rozmyślił się w połowie zdania z jego zakończenia, by zaklaskać w rytmie stadionowego dopingu i wyskandować: - MASS - KWAAA! W efekcie zmiany tematu Pietii znacznie spokojniej poinformował wszystkich: - Zaraz przywiążą was do łóżek pasami. - Pogroził im palcem. - Na zawsze. Tamci dwaj od razu podkulili nogi i zaparli się plecami o ścianę pokrytą do wysokości dwóch metrów od podłogi lamperią w kolorze kawy z mlekiem; powyżej biel przechodziła na sufit, do którego przymocowano podwójne lampy jarzeniowe. Wyraźnie było słychać spłoszone, nierówne oddechy Kostii i Wani, wpatrujących się w Pietię z niedowierzającym przerażeniem. Choć Sergiusz wyczuł w jego słowach groźbę bez pokrycia, nie

potrafił rozpoznać jej źródła, a przecież wiedział, o taaak, wiedział - ale tylko połowicznie, nie pojmując dlaczego wiedział - że te dialogi na cztery nogi jednak mu się nie śnią, i zaczął rozważać, do czego tak naprawdę prowadzą. - Ty! Patrz tego! - mruknął półgębkiem Kostia do Wani, kiedy Pietia zawołał w stronę drzwi: - Proszę pani, proszę pani! Oni widzą białe myszki i butelki. Mnóstwo zielonych butelek Tam, tam! - Gdzie, gdzie? - zainteresował się Wania, rozglądając się na wszystkie strony; jego ogorzała od wiatru i mrozu twarz bezdomnego człowieka, nieogolona i nieco spuchnięta, jakby pucołowata twarz z szerokimi, poprzecznymi zmarszczkami na czole wyrażała nadzieję, że usłyszy upragnioną odpowiedź. (Rosjanie razem z Chińczykami to wszystko ukartowali, całą tę GRĘ? Nawet nie pamiętam, kim byłem, zreflektował się SuperGracz z Londynu, zanim wpadłem w jej szpony). Nooo nic... Sergiusz westchnął w duchu, zdając sobie sprawę, że to nie będzie jego szczęśliwy dzień, skoro zaczyna się tak fatalną zapowiedzią. Cholerny świat, trafiłem na deliryków! Cały ten ich występ był spontaniczny w normie, która mu nie przeszkadzała, wszak głębiej kryło się przesłanie skierowane konkretnie do niego. Bowiem Ludzie Uczciwi z wyboru, tacy jak on, żyjąc dziś w erze mediów, gdy wszystko może być iluzją stworzoną przez media,

muszą odnaleźć się w nowej roli robaczków świętojańskich świecących prawdą w ciemnościach nocy nieświadomości mas ludzkich manipulowanych przez media. O czym zatem to przedstawienie świadczyło? (Przekaz podprogowy!). Na razie nie odgadł, nie zrozumiał, o co chodzi podświadomości, ale może to nie miało już znaczenia, skoro wiedział, że jego psychika jest w niebezpieczeństwie. - Ja widzę wyłącznie autobus z trzema truposzami - oświadczył jeszcze raz Kostia. - Widzi pani, widzi? - Niezrażony Pietia pociągnął swój wątek tak beztrosko, jakby wcale nie słyszał tamtych dwóch. - Wsiadają do ciężarówki z przyczepą. Nie, nie z przyczepą, z łódką na kółkach. Nieee? Przecież oni chcą uciec przez ten las, a tam jest pełno butelek. Nie uciekną, nie - Niby nie - wbił mu się w słowo Wania - ale żeby koledzy z roboty robili takie rzeczy? Chcecie mnie nabrać, tak? Ja się pod tym nie podpisuję. O, nie! - Pod czym, debilu? - Nienawiść Pietii zazgrzytała zębami. Ta nienawiść do debila niesiona słowami wręcz porażała słuch swoim jadem, sugerując, że Pietia jeszcze nie powiedział najgorszego. To był zaledwie wstęp; świr dopiero się rozkręcał. - Pod tym stekiem bzdur, które do mnie szepczecie. Co, nieee? Nie było tak? Nie było? Wy też? - Wania wskazał palcem kogoś niewidzialnego na tle drzwi, a

potem nagle wymierzył paluch w Sergiusza. - To on, szpieg! Mytkina zatkało, nie potrafił znaleźć słowa, które mogło zatrzymać tę lawinę absurdu. - On także pił! - potwierdził Kostia. - Co będzie, jak on zobaczy w tobie robala i będzie chciał zabić go taboretem? - po raz drugi Pietia zwrócił się do Sergiusza, tym razem jednak z chytrą miną. - Rozwali ci łeb! Ha, ha, ha! Ale będzie ubaw! - Potrzebne wam to było? - wciął się między nich Kostia, zanim Sergiusz zdążył cokolwiek odpowiedzieć Pietii, choć odruchowo zdążył usiąść na łóżku, już gotowy do obrony. - Potrzebne? Mówiłem, że muszę się trzymać, bo wypadnę. Mówiłem? Ten autobus jedzie za szybko. Zwolnij! - Spojrzał na Mytkina (który od początku przecież był kierowcą tego autobusu) bardzo przejęty swoją prośbą. (Założę się o milion, zażartował inny SuperGracz, że brązowy gołąb odleci przed białym). - Już zwalniam. - Kiedy Sergiusz to powiedział, sam nie rozumiał, czy zaczął udawać wariata, czy - wiedząc, że to brzmi fantastycznie, wiedząc, że mógł się mylić - naprawdę chciał pomóc tym biedakom. Bez namysłu i wysiłku przybrał znudzony wyraz twarzy, który mówił: Prawda, że świetnie prowadzę?. Przez lata dopracował do perfekcji tyle sztucznych min, że było ich więcej niż w najgrubszym magazynie filmowym. Co najgorsze zaś - kapitalnie mu wychodziły. Twarze te tak bardzo wrosły w jego osobowość, że niekiedy sam nie mógł odróżnić

prawdziwych od fałszywych. Co w tym momencie wyraża moja twarz? Czy jest prawdziwa? Czasami nachodziły go takie rozterki, na ogół jednak Kirył czuł się dobrze w swojej skórze lekkoducha i obiboka, i chętnie godził na odrobinę introspekcji w takich chwilach jak ta. - Nie wypadniesz - zapewnił Kostia Wanię - bo już zwolniliśmy, na szczęście. - Wypadnę! I coś sobie zrobię. Zwolnij jeszcze bardziej! Nie wypadając z roli wiecznego oportunisty, Pietia wrzasnął na Kostię: - Spierdalaj, ćwoku, na drzewo, małpy straszyć, że za szybko jedziemy! Czy to jest wyolbrzymiona jak pod mikroskopem sumienia moja własna, monstrualna brzydota duchowa, moje przeznaczenie pijaczyny - bożej krówki - oglądane ku przestrodze innych pijaczków? Czy coś zupełnie innego, całkiem niezwykłego? - strapił się Mytkin, wciąż obawiając się najgorszego. - Kiedyście to zaplanowali? - podjął na nowo stary temat Wania, co skupiło na nim uwagę Sergiusza. Wgapił się w niego jak sroka w gnat. Nakazał sobie przestać, ale nie potrafił się opanować, jego twarz okryła nowa chmura zamyślenia. - I wciągnęliście w to niewinnych ludzi. Ten kurewski autobus był ze złomowiska. No, nie? Co będzie, jaak ten, nooo nazwiska nie pamiętam, się dowie? No, co? - Niiic! Chuju miękki! - Wściekłe syknięcie Pietii,

który z pięściami nieomal wyskoczył z łóżka w kierunku Wani, nie wyglądało na udawane. O nie! Co to, to nie! Ale jeszcze nie było wystarczającym powodem, by Sergiusz zaczął się go bać. - Najwyżej zrobią ci zastrzyk! - Zrobią mi zastrzyk? - przestraszył się Wania. - Weterynarz przyjedzie czy mnie bujasz? Bo ja nie chcę zastrzyka! - Więc stul pysk, mordo niemyta! - Pietia rozdarł się na Wanię z całą perfidią, furią i pragnieniem najdotkliwszego ugodzenia, na jaką go było stać. Nie mogło budzić wątpliwości to jego przesłanie. - Milcz! I wsłuchaj się w ciszę Ciężka jak hipopotam cisza na sekundy zaległa w celi, wyciskając powietrze z piersi szarej rzeczywistości, która wciąż nie chciała wrócić do normalnego stanu. Sergiusz uświadomił sobie, że choć śledzi jak urzeczony tę całą tragifarsę, nadal żywi jednak niczym konkretnym nieuzasadnione przekonanie, iż zaraz się obudzi z tego koszmaru Życia Mimo że wiedział doskonale, w czym rzecz. (Jak się macie, ludziska? Czy zaserwować wam coś jeszcze? - Kolejny SuperGracz włączył się do podglądu tej zwykłej Sperogry). - Tyyylu ludzi, taaakich mądrych - zaciągnął wysoko Wania, głuchy na groźby Pietii. - Dobra jest, riebiata! Przyznacie się do wszystkiego, a ja wycofam wszystkie zarzuty przeciwko wam. - Widząc wrażenie, jakie zrobił na Mytkinie, zwrócił się do niego: - Oprócz ciebie, zdrajco. I

W najciekawszym momencie przerwał mu z jękiem Kostia: - Aaaaa! To drzewo utnie mi nogi na zakręcie! Nie widzicie? Hamujcieee!!! - Tak może być? - zapytał najspokojniej w świecie Mytkin, przewidując, co odpowie Kostia, ponieważ dalszy ciąg tego scenariusza Gry potrafił już sobie wyobrazić. - Może być, ale lepiej zatrzymaj się zupełnie w miejscu, bo muszę wysiąść. - Kostia wstał z łóżka i ruszył chwiejnym krokiem - był przecież w hamującym autobusie - do stalowych drzwi. - Tu nie ma klamki - stwierdził i zaczął nerwowo, lecz metodycznie rozglądać się po całej ścianie, w której osadzone były drzwi pokryte niezliczonymi inicjałami, hasłami, symbolami i rysunkami. - I nie ma tu innych drzwi. - A ja chcę wysiąść! Pomóżcie mi! - Taki chuj! - Pietia zgiął rękę w łokciu w wymownym geście szyderstwa. - Darmozjadzie w mordę kopany, na tym świecie nie ma litości! - Co to jest? Co to jest? - przeraził się czegoś strasznego Wania, wodząc w powietrzu palcem skierowanym na ścianę ponad głową Mytkina. Obracając się w prawo i zadzierając głowę, Pietia wycedził: - Co takiego, kutasie wstrętny? - Targnął głowę jeszcze wyżej. - Too? - To, to! Parówki? Długie, cienkie parówki?

- Długie, cienkie węże, gnoju! - Pietia maksymalnie rozwarł ramiona. - Taaakie wielkie! Zaraz wpełzną ci do wyra! - Skąd? Z której strony? - Wania starał się przerażonym spojrzeniem objąć całą salę. - Kłamiesz czy żartujesz? - Stój, stój! Gdzie jedziesz? - zaskowyczał Kostia spod drzwi bez klamki. - Przecież ja chcę wysiąść! Zatrzymaj się! - Przebierał po drzwiach dygocącymi rękoma, zataczając się tak, jakby nadal przebywał w jadącym autobusie. - Stóóój! To nie może być rzeczywistość, chciał sobie wmówić Sergiusz na przekór tej rzeczywistości, którą obserwował teraz. Jak to możliwe, że istnieje taki świat, który jawi się przed ich oczami, choć wcale nie istnieje naprawdę - twór zainfekowanej podświadomości którą można atakować przekazami podprogowymi. Za ich sprawą człowiek coraz bardziej uzależnia się od komputera, od ICH sugestii: jak ma żyć, czego słuchać, co oglądać, w co wierzyć lub nie wierzyć, co kupować, kogo popierać i kogo nienawidzić. Zjawiskowy sposób działania niewidzialnych przekazów podprogowych jest podobny do kreowania Życia przez alkohol, narkotyki czy komputery: jest powolny, ale nas zmienia na pewno. Za to Życie, co nas pcha, za ten czas, co nas gna, za tę rozmowę bez nikogo na końcu drogi napij się znowu, Kirył, sam, chłopaku, no! - Tak, taaak - niespodziewanie uradował się Pietia,

co było pożądaną odmianą jego poprzedniej pełnej nienawiści gry. - Ta stodoła za moment się zawali. Ja wam to mówię! Oni stąd dzisiaj na pewno nie wyjdą, skonstatował Sergiusz. A ja?? Mnie chyba wypuszczą. Ale to nie będzie mój szczęśliwy dzień. - Runie na te konie i świnie. - Z nagłym przestrachem Pietia obrócił się w stronę okna. - A kto to włazi przez okno? - Nie wiesz? - zdziwił się Wania, jakby zobaczył jakiegoś znajomego. Sergiusza kusiło, żeby wtrącić żartem coś równie absurdalnego, ale się nie odważył. - Jego nienawidzę od dawna. Od bardzo dawna. - Wania zaczął nerwowo poprawiać szary koc wierzgając nogami i kontynuując w tym czasie: - Ustalcie po cichu wspólne zeznania, bo on was podpierdoli. - Wskazał głową Sergiusza. - Ten szpicel. (Ej, mała! Zachowuj się. Mówię do ciebie.) Tymczasem Kostia wrócił na swoje łóżko. Usiadł na brzegu i spytał: - Co on tu robi? Ten ze słomianym kapeluszem u nogi? - Teraz patrzył na Sergiusza. - A, ten - odparł obojętnym tonem Pietia. - Wrócił z Chin. - Chyba się pochlastam, nawet on przeciwko mnie - zmartwił się Wania, a jego oczy - o zgrozo! - zaszły łzami. - Ciekawe, po ile wam zapłacił? Nie po tysiaku. Najwyżej po stówie. On jest skąpy jak - Jak Szkot czy jak Żyd? - Nie bacząc na to, że Wania dalej mówił, Pietia wtrącił swoje trzy grosze. -

Ale ja z nim nie piłem, prawda? Patrząc na niego, Sergiusz dostrzegł jakby przez lornetkę własnego sumienia, że napiętą skórę na kościach policzkowych Pietia znaczyły czerwone żyłki, na pewno z przepicia. Jezu, czy ja też tak marnie wyglądam? Czy kiedyś skończę tak jak oni? Dlaczego zamknęli mnie z tymi delirykami? Wolał nie zadawać sobie więcej podobnych pytań, skoro gdzieś tam w podświadomości tkwiły odpowiedzi, które mogły go przerazić. Na przykład: Pamiętaj, że MEDIA zawsze czuwają. - Ta zdzira, co tam siedzi, także dostała stówkę za to, że usiadła na tylnej kanapie autobusu, bo ja bym tam nie usiadł, nawet za pięć stów. - Wania zrobił taki ruch, jakby uderzał pięścią w stół. - Ja też z nim nie piłem. - Kostia pokręcił, ciężko oddychając; po bladej, porowatej skórze niskiego czoła ściekały mu dwie kropelki potu, efekt odreagowania organizmu na podane leki uspokajające. - Ani razu - podkreślił, ale z żalem zawiedzionego alkoholika. - Jak on wam to zaproponował? - nie przerywał sobie Wania, ciągle spoglądając na Sergiusza. - Tak po prostu podszedł do was jak zwykły, normalny gościu na ulicy? Cholera, kiedy wreszcie będzie szósta rano? - zniecierpliwił się Sergiusz. Zamknął oczy, co było błędem. Natychmiast zaczęło mu się kręcić w głowie od śledzenia trzech słowotoków, które wpadały do

jego uszu. Poczuł się tak, jakby świat uciekał mu spod nóg, a on sam miał nigdy nie odzyskać kontroli nad własnym Życiem. Musiał otworzyć oczy zaledwie po dziesięciu sekundach. - Was nie wydam, ale jego upierdolę - zadecydował Wania, celując podbródkiem w Sergiusza, któremu jego twarz wydała się znowu dość znajoma. - I nie ma, że głupota nie boli. Ja nie dam się na to nabrać. - Mnie nie mógłbyś wydać, bucu, bo nie znasz nawet mojego nazwiska. - W stwierdzeniu Pietii kryła się jednak jakaś obawa. - A nie ma przebacz! - Ani ani mojego - dorzucił Kostia, choć podejrzliwym tonem. Na pewno mojego nazwiska również nie znasz, założył w myślach Sergiusz i przewrócił oczami - był w tym tak dobry, że... (Co mogę powiedzieć? Gówno chodzi po ludziach. No i wszystko.)...nagle wróciła tam szara rzeczywistość: złowrogo zgrzytnął klucz w zamku, szczęknęły zasuwy, drzwi zostały otwarte. - Sergiusz Mytkin - wywołał go mężczyzna w białym kitlu. - Wypad z powrotem na świat! CYK! - Przecież to już było w Sperogrze! Zespół Tourette'a przestał działać? Co za piorun? - żachnął się Mistrz Innowacji w SUPERSPEROGRZE o Aleksie Rifle, którą jego żona, Sonia Rifle konstruowała za pomocą techniki efektów specjalnych, bazując na wszelkich materiałach filmowych o nim dostępnych w SIECI. - Człowiekowi z twórczymi tikami znowu zabrakło pomysła? - Mistrz

wydawał się nieco zaniepokojony tym, że na poważnie nie krytykowano tu tych, którzy korzystali z komputerów aż do przesady. Przed komputeryzacją życia nie ma wprawdzie ucieczki, ale należałoby zdawać sobie sprawę z tego, że niebezpieczeństwo ze strony sztucznej inteligencji istnieje - ukryte na razie w nieodległej przyszłości rozwoju cywilizacji. Założenie, że ludzkość bez trudu poradzi sobie z tym zagrożeniem, które nagle pojawi się jako niekontrolowana sztuczna inteligencja, jest z gruntu naiwne. Im wcześniej ludzie zaczną się zabezpieczać przed tą, mimo wszystko, przykrą niespodzianką, tym większe będą mieli szanse na przetrwanie. - To niepojęte. Szczyt wszystkiego, wiesz? Już nie mogłem sobie wyobrazić siebie bez tików. - Tracę zmysły?, strapił się Alex Rifle i niczym we śnie westchnął: - No... ale na całe szczęście jestem tak pozytywnie zakręcony chęcią osiągnięcia psychologicznego efektu Papierowego Króla, że daj Boże. - Masz czuja, jak to zrobić? Spróbuj nie! - W głosie Mistrza Innowacji słychać było zapowiedź nieoczekiwanego zwrotu akcji. - Wszyscy kochają takich świrusów jak ty za to, że ich myśli - zakodowane iskierki fantazji przebiegają przez mózg w nieprawidłowym tempie: o wiele za szybko i nie są właściwie wyhamowywane, tworząc świat, który istnieje wyłącznie w twoich książkach. Zbliża się więc domniemana pora wiatru pozytywnych zmian. Zagrasz jej na nosie, chociaż może nie wyglądasz na takiego spryciarza. - I co? Coś się stanie? - Może rzeczywiście tracę zmysły?, zasępił się Alex. Zwłaszcza jeśli spojrzeć z odpowiedniej perspektywy na to wszystko, co Rosjanie razem z Chińczykami tu ukartowali. - Wybuchnie

awantura o FORMUŁĘ sterowania wyobraźnią? - Nie, nic takiego. Nie. HEXAGON tylko na ciebie spojrzy i... - Mistrz Innowacji dał znak HEXAGONOWI, aby włączył mikroskop parakosmiczny. - Pamiętasz?, była jesień, w rynnach świszczał niezmordowany wiatr... - zanucił wprost do ucha Aleksa. - Zresztą, co ci będę przypomniał tamtą pełnię szczęścia, lepiej pisz dalej... Nagle Alex poczuł pewność, że wszystko będzie dobrze, po prostu wszystko. Była to pewność najzupełniej szalona - miał przecież niespłacane kredyty niemal w każdym banku w Cornville i trzech najbliższych miasteczkach, od sześciu miesięcy żył w ciągłym strachu pewien, że prędzej czy później komornik zajmie jego dochody z pisania książek, a jego nissan trzymał się wyłącznie na klajster i modlitwę. MYK!