Korwin-Mikke: Jak założyłem NCz!



Podobne dokumenty
Warszawa, październik 2014 ISSN NR 140/2014 PREFERENCJE PARTYJNE W PAŹDZIERNIKU

STANOWISKO KRAJOWEJ RADY SĄDOWNICTWA. z dnia 10 marca 2017 r.

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ PREFERENCJE PARTYJNE W STYCZNIU BS/7/2004 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, STYCZEŃ 2004

SPIS TREŚCI. Rozdział I. Aksjologiczne fundamenty Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej Uwagi wprowadzające... 26

Warszawa. Wnioskodawca:

OBYWATEL W DEMOKRATYCZNEJ POLSCE

Warszawa, październik 2011 BS/124/2011 PREFERENCJE PARTYJNE PRZED WYBORAMI

Warszawa, lipiec 2014 ISSN NR 98/2014 PREFERENCJE PARTYJNE W LIPCU

RADA KONSULTACYJNA SĘDZIÓW EUROPEJSKICH (CCJE) Opinia Biura CCJE. na wniosek polskiej Krajowej Rady Sądownictwa

Warszawa, czerwiec 2012 BS/79/2012 POKOLENIE PRZYSZŁYCH WYBORCÓW PREFERENCJE PARTYJNE NIEPEŁNOLETNICH POLAKÓW

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Warszawa, czerwiec 2011 BS/69/2011 PREFERENCJE PARTYJNE W CZERWCU

Zestawienie ocen minionego roku w latach

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

Warszawa, wrzesień 2014 ISSN NR 126/2014 PREFERENCJE PARTYJNE PO WYBORZE DONALDA TUSKA NA PRZEWODNICZĄCEGO RADY EUROPEJSKIEJ

Warszawa, styczeń 2015 ISSN NR 5/2015 PREFERENCJE PARTYJNE W STYCZNIU

Dlaczego poprawki do projektu ustawy o Sądzie Najwyższym niczego nie zmieniają?

Warszawa, listopad 2014 ISSN NR 154/2014 PREFERENCJE PARTYJNE W LISTOPADZIE

WYMAGANIA NA EGZAMIN POPRAWKOWY

Druk nr 1226 Warszawa, 22 października 2008 r.

Polacy zdecydowanie za dalszym członkostwem w UE

XII KONGRES PSL: nowy stary prezes

Warszawa, lipiec 2012 BS/95/2012 PREFERENCJE PARTYJNE W LIPCU

Narodziny wolnej Polski

Warszawa, styczeń 2014 BS/5/2014 PREFERENCJE PARTYJNE W STYCZNIU

Warszawa, październik 2013 BS/140/2013 PREFERENCJE PARTYJNE W PAŹDZIERNIKU

Warszawa, czerwiec 2013 BS/80/2013 PREFERENCJE PARTYJNE W CZERWCU

PROJEKT. Ustawa z dnia o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej

KOMUNIKATzBADAŃ. Preferencje partyjne po zaostrzeniu kryzysu konstytucyjnego NR 45/2016 ISSN

Warszawa, wrzesień 2012 BS/123/2012 PREFERENCJE PARTYJNE WE WRZEŚNIU

Druk nr 580 Warszawa, 12 maja 2006 r.

Warszawa, dnia 15 marca 2016 r.

KOMUNIKATzBADAŃ. Preferencje partyjne w lutym NR 15/2017 ISSN

Warszawa, kwiecień 2011 BS/41/2011 PREFERENCJE PARTYJNE W KWIETNIU

CODZIENNE DOŚWIADCZENIA KORUPCYJNE POLAKÓW. WYNIKI BADANIA OMNIBUSOWEGO

Warszawa, listopad 2012 BS/151/2012 PREFERENCJE PARTYJNE W LISTOPADZIE

Rozmowa ze sklepem przez telefon

Informator uro w Polsce w roku 20.?.?. Ekonomiczne, polityczne i społeczne aspekty rezygnacji z waluty narodowej

Podstawy prawa w gospodarce (PPwG) Funkcje parlamentu

obniżenie wieku emerytalnego

Zastępca Szefa. Kancelarii Sejmu RP

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Raport prasowy SCENA POLITYCZNA

Tylko w pełni zjednoczona opozycja ma szanse w konfrontacji z PiS

Dz.U FRAGMENT KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. z dnia 16 lipca 1997 r.) Rozdział VIII. Art. 173.

Warszawa, kwiecień 2014 ISSN NR 45/2014 PREFERENCJE PARTYJNE W KWIETNIU

Czy PiS wyprowadza Polskę z Unii Europejskiej?

Warszawa, styczeń 2010 BS/4/2011 PREFERENCJE PARTYJNE W STYCZNIU

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

Warszawa, luty 2010 BS/18/2010 PREFERENCJE PARTYJNE W LUTYM

ZAPIS STENOGRAFICZNY. Posiedzenie Komisji Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej (21.) w dniu 12 kwietnia 2016 r. IX kadencja

Rozdział 1 Nazwa i przedmiot prawa konstytucyjnego 1.Nazwa 2.Przedmiot prawa konstytucyjnego i jego miejsce w systemie prawa

Warszawa, marzec 2013 BS/35/2013 PREFERENCJE PARTYJNE W MARCU

WYMAGANIA EDUKACYJNE Z WIEDZY O SPOŁECZEŃSTWIE DLA GIMNAZJUM PIERWSZY SEMESTR

Politologia studia niestacjonarne Seminaria dyplomowe w roku akademickim 2017/2018 Spis treści

Preferencje partyjne w marcu

Warszawa, czerwiec 2014 ISSN NR 85/2014 PREFERENCJE PARTYJNE PO WYBORACH DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO

KONSTYTUCYJNY SYSTEM ORGANÓW PAŃSTWOWYCH RED. EWA GDULEWICZ

Zapis stenograficzny (1511) 293. posiedzenie Komisji Ustawodawczej w dniu 8 kwietnia 2010 r.

Warszawa, listopad 2013 BS/157/2013 PREFERENCJE PARTYJNE W LISTOPADZIE

, , STAWKI PODATKOWE

Polacy o aktualnej sytuacji politycznej

Spis treści. Str. Nb. Przedmowa... V Wykaz skrótów... XV

USTAWA z dnia r. o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej

KANCELARIA SEJMU Biuro Komisji Sejmowych

Warszawa, wrzesień 2011 BS/104/2011 PREFERENCJE PARTYJNE WE WRZEŚNIU

PODSTAWOWE ZASADY USTROJU RZECZYPOSPOLITEJ

Wyższa frekwencja w drugiej turze?

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

Warszawa, grudzień 2010 BS/165/2010 PREFERENCJE PARTYJNE W GRUDNIU

Zapis stenograficzny (2153) 191. posiedzenie Komisji Rodziny i Polityki Społecznej w dniu 13 kwietnia 2011 r.

Raport statystyczny SCENA POLITYCZNA

Preferencje partyjne po rekonstrukcji rządu

SĄDY I TRYBUNAŁY (Roz. VIII) (władza sądownicza) Sędziowie. Krajowa Rada Sądownictwa

USTAWA z dnia 27 lipca 2001 r. o Krajowej Radzie Sądownictwa

Spis treści. Spis treści. Spis treści

Preferencje partyjne w maju

KONSTYTUCJA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ. z dnia 2 kwietnia 1997 r.

JAK CZYTAĆ WYKRESY I DANE STATYSTYCZNE PRZYKŁADY ZADAŃ

, , WYSUWANIE WZAJEMNYCH OSKARŻEŃ - GRA WYBORCZA CZY PRZEJAW PATOLOGII ŻYCIA POLITYCZNEGO?

KOMUNIKATzBADAŃ. Preferencje partyjne w kwietniu NR 40/2017 ISSN

Stan stosunków polsko-amerykańskich

Protokół. XXIX sesji nadzwyczajnej Rady Powiatu w Sanoku IV kadencji. z dnia 14 listopada 2012r.

III 3 - Pytanie testowe WSPÓŁCZESNE SYSTEMY RZĄDÓW

KOMUNIKATzBADAŃ. O czym Polacy chcieliby się wypowiedzieć w referendum? NR 97/2017 ISSN

Warszawa, sierpień 2014 ISSN NR 118/2014 OPINIE O DZIAŁALNOŚCI PARLAMENTU, PREZYDENTA I WŁADZ SAMORZĄDOWYCH

WŁADZA SĄDOWNICZA W RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ Organizacja wymiaru sprawiedliwości

Preferencje partyjne Polaków w marcu 2009 r.

Warszawa, kwiecień 2011 BS/40/2011 LIDERZY PARTYJNI A POPARCIE DLA PARTII POLITYCZNYCH

Raport statystyczny SCENA POLITYCZNA

Warszawa, sierpień 2011 BS/96/2011 PREFERENCJE PARTYJNE W SIERPNIU

CBOS CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ POLACY O LUSTRACJI BS/26/99 KOMUNIKAT Z BADAŃ WARSZAWA, LUTY 99

Druk nr 523 Warszawa, 29 kwietnia 2016 r.

USTAWA. z dnia... o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej

W centrum uwagi Roczny plan pracy. Liczb a godzi n lekcyj nych. Punkt z NPP

Pytania na powtórzenie wiadomości z zakresu ustroju Rzeczypospolitej Polskiej wiedza o społeczeństwie (nowa podstawa programowa)

POSTANOWIENIE. Sygn. akt III SW 47/10. Dnia 20 lipca 2010 r. Sąd Najwyższy w składzie :

Warszawa, maj 2011 BS/54/2011 PREFERENCJE PARTYJNE W MAJU

Załącznik nr 3 Graficzny obraz wyników badań

KOMUNIKATzBADAŃ. Opinie o działalności parlamentu, prezydenta i Trybunału Konstytucyjnego NR 143/2016 ISSN

Transkrypt:

ChRL: Turkiestan wrze Korwin-Mikke: Jak założyłem NCz! Chodakiewicz: Gross odszczekał Chodakiewicz: Gross odszczekał Rok XX Nr 29 30 (1000 1001) 18 25 lipca 2009 numer podwójny Cena 7 zł w tym 7% VAT www.nczas.com 1000 INDEKS 366692 ISSN 0867-0366 I

Listy, listy... Nasi górą (gratuluję!)? 7 lipca 2009 r. z okazji swojej nominacji p.prof. J. Buzek nakreślił swoją wizję przewodniczenia PE: 1. Polska powinna jak najszybciej ratyfi kować Traktat reformujący, ponieważ to zwiększy uprawnienia przewodniczącego PE. Owszem, ale tylko na 2,5 roku, potem przewodnictwo obejmie M. Schultz (cóż, nie spotkałem, ale podobno ekstremistycznych poglądów). 2. Powinniśmy dołożyć starań, by kraje mające obecnie za walutę euro na tym zyskiwały. To może niech Polska płaci jakiś podatek w tej intencji?! Marcin Tarnowski Od Redakcji: Właściwy człowiek na właściwym miejscu przynajmniej w opinii europejskiego establishmentu. Beligjski Le soir przeprowadził w PE wywiad na temat p.jerzego Buzka. Dziennikarzom wyszło, że pan profesor jest człowiekiem słabym i ulegającym wpływom i równocześnie człowiekiem kompromisu, który zawsze szuka równowagi i rozwiązania, które zadowoli wszystkich. Jak sugerują złośliwi zwłaszcza Niemców... Zaniepokojenie Mam wrażenie, że prasa prawicowa zbyt lekko przyjmuje to wszystko, co Platforma Obywatelska szykuje nam w najbliższej przyszłości. W moim rozumieniu obecna sytuacja polityczna bardzo przypomina tę w Rosji za czasów wczesnego Jelcyna. Wszechwładne służby specjalne powoli przejmują absolutną władzę nad państwem i eliminują niewygodnych ludzi, a następnie wysadzając domy z własnymi obywatelami, doprowadzają do wojny w Czeczenii, co kompromituje i jednocześnie eliminuje Jelcyna. Cała władza dostaje się w ręce byłych kagiebowców era Putina i całkowite wyeliminowanie opozycji. Spójrzmy na Polskę. Osobnicy niewygodni dla uprzednich i obecnych interesów ludzi służb specjalnych są zabijani jak to się mówi dowcipnie, eliminowani. Przykładem są: Falzmann, Pańko, Jaroszewiczowie, Sekuła, Papała. Żadna z tych zbrodni nie została wyjaśniona i osądzona. Jednocześnie potężne wpływy ludzi byłych służb specjalnych w mediach i w gospodarce popierają zupełnie przeciętnych ludzi, z których składa się PO. Przecież ludzie typu Tuska, Chlebowskiego, Schetyny nie wykraczają mentalnością ponad poziom małomiasteczkowych cwanych żulików o wybujałych ambicjach, dla których tam jest ojczyzna, gdzie im jest dostatnio. Jest to tym bardziej groźne dla nas, że przedstawia się tych prostaków jako jedynych zbawców Polski. A ludzie o rozumach w postaci ekranu telewizyjnego w to wierzą i popierają. Jednocześnie po kolei eliminuje się niezależność organów państwa. Niezależne sądy są już obecnie kpiną. Media prawie w całości są w ich rękach. Chcą zniewolić Naczelną Izbę Kontroli, eliminują IPN i tak dalej. Można uznać, że decydenci oczyszczają sobie pole przed przejęciem władzy. Skompromitowanie tych pseudopatriotów z PO nie będzie trudne. Oni u ludzi samodzielnie myślących już od dwóch lat są skompromitowani. A zatem czy czeka nas putinizacja Polski? Panowie, musimy im przeszkodzić, nie możemy pozwolić na eliminowanie polskości i nas, Polaków. Andrzej Fidziański Od Redakcji: Co dokładnie ma Pan na myśli, pisząc o prasie prawicowej? Na łamach NCz! lewica (zarówno centrowa, jak i narodowa ) nie ma lekko. Zważywszy na wyniki wyborów w ciągu kilku ostatnich lat, trudno doszukać się więcej niż kilku procent samodzielnie myślących, którzy stosownie do Pana definicji sejmowy establishment spisali na straty. Reakcja na Fałszerstwo wyborcze udowodnione Przeczytałem właśnie artykuł p.korwin- Mikkego i po krótkim namyśle z przykrością muszę stwierdzić, że taka fotografi a nie stanowi przekonującego dowodu. Bez trudu wyobrażam sobie, jak prawnik Komisji obala dowód, podając domniemanie złej woli młodych ludzi fotografujących kartę w stanie jak w artykule, a potem w celu oskarżenia komisji o fałszerstwo dostawiających drugi krzyżyk, nawet innym długopisem (!). Dość trudnym do obalenia dowodem byłby dopiero fi lm, choćby nakręcony komórką, gdzie widać by było cały ciąg zdarzeń, od postawienia krzyżyka do wrzucenia karty do urny. Szczerze pisząc, następnym razem, tak właśnie zamierzam postąpić. Marek A. Śmiechowski Państwa ostatnie wydanie (nr 27-28, rok XX) i zamieszczony w nim artykuł na temat fałszowania wyborów w Polsce zainspirowały mnie do odnalezienia mojej komisji wyborczej w celu sprawdzenia, czy są głosy: mój i żony. Głosy się znalazły (wnioskuję po tym, że było zero głosów nieważnych i pięć na UPR, czyli ponad 4%). W sąsiednich komitetach, gdzie było zawsze ok 5% głosów nieważnych, wynik HISTORIA UPR był ok 1-2%. To jednak za mało na wniosek. Ciekawość wrodzona pchnęła mnie jednak do sprawdzenia wyników wyborów w różnych miejscach i przypadkiem zauważyłem, że od ogólnego obrazu teoretycznie zrównoważonej różnicy zdań znacznie odbiegają wyniki w aresztach śledczych i zakładach karnych. Gdzie bym nie sprawdził, wyniki PO wahały się między 70% a 90%, natomiast rezultaty WSZYSTKICH pozostałych komitetów 1-5% (łącznie z PIS, który nie uzyskiwał więcej niż 5%). Wnioski proszę wyciągnąć samemu. Marcin Gajda Liberałowie i Hitler Nie przegapcie wywiadu, jakiego Emmanuel Todd udzielił Dziennikowi (dodatek Europa z 4-5 lipca). Okazuje się, że Hitlera stworzyli liberalni ekonomiści, uniemożliwiając stosowanie zdroworozsądkowych rozwiązań. Mirosław Sułek Od Redakcji: Pan Emmanuel Todd już wcześniej zasłynął na łamach Dziennika oskarżeniem Polski o... przegraną Francji, która odrzuciła w referendum konstytucję europejską! Sam pisze o sobie jako wielkim admiratorze Keynesa. Jeśli zaś chodzi o liberalnych ekonomistów i Hitlera, zamiast komentarza proponuję cytat ze wspomnianego przez Pana artykułu: Natomiast pierwszą osobą, która zadziałała wbrew liberalnej ortodoksji, która ośmieliła się na zdroworozsądkowe kroki w gospodarce wielkie inwestycje publiczne itd. był Hitler. W dwa, trzy lata w radykalny sposób zmniejszył stopę bezrobocia. Od chwili gdy przestał słuchać rad liberalnych ekonomistów i praktycznie zlikwidował bezrobocie w Niemczech, zyskał ( ) zaufanie, które pozwoliło mu rozpętać drugą wojnę światową ( ). To liberalni ekonomiści, uniemożliwiając stosowanie zdroworozsądkowych rozwiązań, stworzyli Hitlera ( Żyjemy w przegranym świecie - po kapitalizmie została tylko pustka, Europa nr 274, 4 lipca 2009 r.). Na artykuł szkoda Państwa czasu. Jeśli jednak ktoś chce zgłębić soc-argumentację francuskiego politologa i demografa, może to zrobić pod tym adresem: http://tiny.pl/hhmmz Za wszelkie pomyłki przepraszamy, prosimy o wyrozumiałość i nadsyłanie nam informacji o dostrzeżonych błędach. II

OD REDAKTORA Numer 1000! TOMASZ SOMMER Właściwie od początku mojej przygody z NCz! zastanawiam się nad jednym: czy jest możliwe przebicie się z tym tytułem do pierwszej ligi pod względem nakładu? JKM w jubileuszowym tekście na str. VII przekonuje, że trudność tego zadania polega na tym, że czasami liczy się moment startu, a z przyczyn, które wyjaśnia, NCz! spóźnił się o ten jeden, decydujący roczek. I w związku z tym do momentu kolejnego przetasowania prawdopodobnie skazany jest na funkcjonowanie na swoim poziomie. Sam JKM bowiem próbował nawet swego czasu przerobić tygodnik na dziennik, ale próba ta spaliła na panewce. Wydaje się jednak, że taki moment przetasowania powoli się zbliża czy nawet już jest w toku. Choć bowiem NCz! sprzedaży specjalnie nie zwiększa, to jednak dystans pomiędzy nami a największymi tygodnikami skrócił się w ciągu ostatnich kilku lat wielokrotnie. To już nie jest nakład mniejszy 30 razy, tylko 5 czy 10. Oczywiście wynika to głównie z powolnego upadku newsowych tygodników opinii. Wygląda na to, że ich los jest przesądzony i w perspektywie kilku lat być może nawet przestaną funkcjonować. Poprzedni moment przetasowania miał charakter polityczny. Największym jego zwycięzcą jest Gazeta Wyborcza, która zagwarantowała sobie moim zdaniem, w skrajnie nieuczciwy sposób monopol na bycie gazetą opozycji i która kupony od tego kapitału odcina po dziś dzień. Chociaż i jej pozycja i poczytność z dnia na dzień się zmniejszają. A w skali roku są to spadki kilkunastoprocentowe. W podobnej sytuacji jest także większość pozostałych dzienników, a zamknięcie dwóch spośród nich, czyli Dziennika i Polski, zostało już praktycznie przesądzone. Nowe przetasowanie jest więc w toku i ma charakter głównie technologiczny. Oczywiście my przewidujemy, że z gazet ostaną się prawdopodobnie głównie te w NIEPRZYZWOITA PROPOZYCJA? Izraelici nadal (choć ostatnio nieco ciszej) nalegają na zbombardowanie irańskich instalacji nuklearnych......ale ciekawe, co by powiedzieli, gdyby ktoś zaproponował prewencyjny atak na Nuklearne Centrum Badawcze Negew koło Dimony? JKM FOT. RAFAŁ GRAD stylu NCz!, które mają konserwatywnego Czytelnika, pragnącego obcować z papierem. Paradoksalnie może to być nawet szansa na zwiększenie czytelnictwa dla naszego tygodnika, bo w momencie upadku innych dużych projektów na rynku pozostaną niezagospodarowani ludzie, którzy jednak z chęcią wzięliby do ręki coś do czytania. Szykując się więc na przygotowanie kolejnego tysiąca numerów, patrzymy z optymizmem na przyszłość drukowanego NCz!. Jednocześnie przygotowujemy się do wszelkich dostosowań, które dyktuje rozwój technologii i pojawianie się coraz to nowszych mediów. A prawdziwe świętowanie odkładamy do marca, gdy stuknie nam 20 lat. Natomiast z okazji tysięcznego numeru chciałbym gorąco podziękować wszystkim Państwu, że jesteście z nami! TYGODNIK KONSERWATYWNO-LIBERALNY Najwyższy CZAS! Nr 29-30 (1000-1001) 18-25 lipca 2009 Indeks 366692, ISSN 0867-0366 Założyciel: JANUSZ KORWIN-MIKKE Redaktor Naczelny: TOMASZ SOMMER Redaktor Prowadzący: MAREK SKALSKI Publicyści: Stanisław Michalkiewicz, Dariusz Kos, Marek Jan Chodakiewicz (Waszyngton), Kataw Zar (Tel Awiw), Adam Wielomski, Marian Miszalski, Wojciech Grzelak (Gornoałtajsk), Krzysztof M. Mazur, Marek Arpad Kowalski, Rafał Pazio, Tomasz Teluk, Marcin Masny, Robert Wit Wyrostkiewicz Okładka: Radosław Watras Opracowanie graficzne i łamanie: Robert Lijka RLMedia Korekta i adiustacja: Maciej Jaworek Adres do korespondencji: ul. Mickiewicza 20/53, 01-552 Warszawa, E-mail: redakcja@nczas.com.pl Strona internetowa: www.nczas.com Sklep internetowy: www.nczas.com/sklep książki można zamawiać także telefonicznie pod nr: 600 322 863 Wydawca: 3S MEDIA SP. Z O.O. ul. Mickiewicza 20/53, 01-552 Warszawa, NIP 113-23-46-954, REGON 017490790, Tel/fax. 0-22 831 62 38 Druk: Drukarnia Bałtycka Sp. z o.o. ul. Wosia Budzysza 7 80-612 Gdańsk www.drukarniabaltycka.com.pl E-prenumerata: http://ewydanie.nczas.com/ Biuro reklamy: tel.: 606 88 88 82 Prenumerata: Prenumeratę pocztową prowadzi Redakcja. Koszt w prenumeracie krajowej wynosi 199 złotych. Zamówienia dokonuje się po prostu poprzez wpłatę tej sumy na konto 73 1500 1777 1217 7009 1480 0000, podając jednocześnie dokładny adres, na który ma być wysyłane pismo. Prenumerata wysyłana priorytetem (teoretycznie powinna wszędzie docierać w środę) kosztuje 249 zł. Reklamacje dotyczące prenumeraty proszę zgłaszać pod nr: 600 322 863 lub na adres mailowy: reklamacje@nczas.com.pl Sprzedaż i kolportaż za granicą wymagają pisemnej zgody Wydawcy. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania i redagowania nadesłanych tekstów, nie zwraca materiałów nie zamówionych, nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo do nieopłacania materiałów opublikowanych w internecie za wiedzą ich autorów w przypadku opublikowania ich wcześniej niż dwa tygodnie po momencie wydrukowania ich w tygodniku Najwyższy CZAS!. III

WASIUKIEWICZ MĘDRCY ŚWIATA, AGENTOWIE.. KTO CZYTA, NIE BŁĄDZI W Arcanach Jan Filip Staniłko o potrzebie neosarmackiego republikanizmu: Od końcówki XV do połowy XIX w. na wielkim obszarze między Gdańskiem a Kijowem i między Witebskiem a Krakowem żył dumny, miłujący wolność naród, który pozostawił po sobie wspaniałą kulturę wolności i prawa nazywaną dziś sarmatyzmem. Sarmatyzm to nic innego jak umiłowanie wolności, obywatelskiej samorządności i prawa naturalnego. Sarmatyzm to polski republikanizm. W latach 1569-1795 istniała największa, do czasów powstania USA, republika czasów nowożytnych Rzeczpospolita Obojga Narodów. Republikanizm to polska kultura polityczna czasów stabilności. Kultura polska w sensie kultury wieloetnicznego narodu politycznego. Niestety, jak się wydaje, wraz z końcem kultury republikańskiej w Polsce, ok. połowy XIX w., zniknął też ostatecznie fundament naszej pewności siebie i poczucia własnej wartości. Trudno doprawdy znaleźć w naszych dziejach tradycję, która mogłaby nas napawać większą dumą. Ale jednocześnie trudno znaleźć dziedzictwo bardziej obarczone negatywnymi stereotypami i przez to równie słabo zbadane. Paradoks dziejowy polega wszak na tym, że po rozbiorach, a już tym bardziej po komunizmie ówcześni spadkobiercy rozpolitykowanego narodu sarmackiego nie chcieli powracać do dawnych tradycji. Należy przy tym postawić zasadną hipotezę, że po prostu swojego politycznego dziedzictwa nie znali i nie rozumieli. Dziedzictwem konserwatywnej historiografii stańczykowskiej w XIX w. i marksistowskiej historiografii w wieku XX jest bowiem druzgocąca krytyka dawnych porządków polskich. W internetowym piśmie Polis (Polis2008.pl) Rolex o (anty)komunizmie: III RP nie przyniosła Polsce kresu komunizmu. Rok 1989 to zmiana sposobu redystrybucji dóbr, wywołana bankructwem systemu socjalistycznego. Zmiana zaprojektowana i przeprowadzona przez komunistów, z ich woli i w ich interesie. Komunizm się w Polsce nie skończył, bo nie doszło do wymiany elit; co więcej zachowały się komunizmu istotne fundamenty, przez co należy rozumieć mechanizmy awansu społecznego i materialnego, kontrolę świata mediów, antynarodową politykę historyczną, brak wizji modernizacji i rozwoju, sprawowanie władzy w interesie wąskiej grupy społecznej, wbrew interesowi państwa i społeczeństwa jako całości. Nieporozumieniem jest teza, że kolejne polskie rządy były nieudolne. One były piekielnie udolne i z porażającą precyzją realizowały plan hamowania rozwoju. Niezwykłemu wybuchowi przedsiębiorczości postawiono szczelną tamę w postaci jednego z najbardziej zagmatwanych i kosztownych systemów fiskalnych, rozwojowi eksportu promującą miejsca pracy za granicą politykę celną, akumulacji kapitału złodziejską wersję prywatyzacji, w miejsce uwłaszczenia i reprywatyzacji. W nieczęstych przypadkach, w których zaradni Polacy potrafili pomimo utrudnień osiągnąć sukces, do akcji wkraczały urzędy skarbowe, a w szczególnie groźnych (dla komunizmu) sytuacjach służby specjalne. W tym samym Polis Free Your Mind o zapaści systemu szkolnictwa: Droga przez edukację to wydaje mi się jedno z podstawowych zadań tych wszystkich środowisk, którym na sercu leży wydobycie Polski z zapaści kulturowej, w jaką wpędził nas i komunizm, i postkomunizm. Jeśli nie zmienimy systemu edukacji na wszystkich piętrach, sprowadzając go z księżyca na ziemię, odwołując się do tradycji przedwojennych oraz uwzględniając zagrożenia, przed jakimi stoi współczesny człowiek, to możemy być całkowicie pewni, iż nie dokona się żadna poważna zmiana świadomościowa wśród Polaków. Innymi słowy: proces degradowania kulturowego Polski zajdzie tak daleko, że nie będą go w stanie odwrócić żadnej zmiany na poziomie politycznym. Q IV

W NUMERZE FOT. WIKIPEDIA Trybunał Konstytucyjny nie podzielił poglądów Felicjana Gajdusa. Polacy nadal muszą zapinać pasy bezpieczeństwa w swoich samochodach. Na nic argumenty, przykłady, statystyki. Państwo nadal będzie traktować obywateli jak barany. Więcej na stronie XI. KRAJ VI Postęp w kraju VII Trudne dobrego początki JANUSZ KORWIN-MIKKE i MAŁGORZATA SZMIT IX Projekt Piskorskiego RAFAŁ PAZIO XI Trybunał ograniczania wolności DARIUSZ KOS XIV Skutki utraty powonienia KRZYSZTOF M. MAZUR XVI Gorzkie żale gwiazd z mianowania JAKUB WOZINSKI XVIII Granice wolności słowa RAFAŁ PAZIO XIX Gra wstępna przedrozbiorowa MARIAN MISZALSKI XX Premier szuka pieniędzy MAREK ŁANGALIS ZAGRANICA XXIII Postęp w świecie XXV Chiny: Ujgurzy podnoszą głowę RADOSŁAW PYFFEL XXVII USA: Półtora wieku za kratami OLGIERD DOMINO XXIX USA: Lista Wielkiego Brata PAWEŁ ŁEPKOWSKI XXXI Rosja: Z okazji jubileuszu WOJCIECH GRZELAK XXXIII Izrael: Zar nie będzie Rotszyld KATAW ZAR XXXV Indonezja: Bezradni wybierają bezradnych SERGIUSZ PROKURAT XXXVII Ukraina: W co gra Juszczenko? ANTONI MAK XXXVIII Francja: Ucieczka do przodu BOGDAN DOBOSZ XXXIX Niemcy: Powstrzymanie ograniczania suwerenności RFN? TOMASZ MYSŁEK PUBLICYSTYKA XLI Postępy postępu XLIV Na tropach zbrodni w Wiśniowcu MAREK A. KOPROWSKI XLVII Wizyta bez rozgłosu ZDZISŁAW KOŚCIELAK XLIX Pojednanie? JAN CZARNECKI L Jaksa nad Amurem MAREK SKALSKI LI Wielki odpływ największą nadzieją wolności OLGIERD DOMINO LIII Polemika matematyczna MAREK KOCIŃSKI LIV Zalążek prywatnej armii PIOTR SZALATY LV Co się składa na kryzys KRZYSZTOF SOWIK LVII Nie, bo nie! opinie LVIII Brak zdolności honorowej MIECZYSŁAW PAJEWSKI FELIETONY XLIII MAREK JAN CHODAKIEWICZ LX STANISŁAW MICHALKIEWICZ LXI JANUSZ KORWIN-MIKKE LXII ADAM WIELOMSKI LXIII BARBARA BUONAFIORI LXIII MAREK ARPAD KOWALSKI INNE DZIAŁY II Listy LXIV Szachy LXIV Największe Głupstwo Tygodnia LXV Brydż LXV W pajęczynie LXVI Kącik kreacjonistyczny LXVII Film 1000»Gazeta Wyborcza«zgodę otrzymała,»czas!«nie. Panie w biurze podawczym Cenzury były zdziwione, bo jak mi mówiły»wszystko było w porządku i zgoda miała być«. Cóż, odebrałem odpowiedź odmowną i tyle. Tak o próbach założenia opozycyjnego dziennika pisze po latach Janusz Korwin- Mikke. Ostatecznie dziennik nie wyszedł, ukazał się za to tygodnik. I ukazuje się do dzisiaj. A Państwo mają przed sobą już tysięczne wydanie NCz! O początkach Czasiku czytaj na stronie VII. Jest ich znacznie więcej niż Tybetańczyków. Jednak o Ujgurach słyszy się dużo rzadziej niż o rodakach Dalajlamy. Mimo to co jakiś czas na ulicach Urumczi (Ürümqi) leje się krew. Podobnie było w ostatnich dniach. Czytaj na stronie XXV. V

POSTĘP W KRAJU Wg AFP, Polska jest jedynym krajem w UE, który utrzymał wzrost gospodarczy, i jeśli nawet widmo recesji jest tu obecne, to eksperci są zgodni co do tego, że powinna pozostać w miarę bezpieczna wobec kryzysu, chociaż nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy sprawy będą ewoluowały w dobrą, czy w złą stronę. Ponoć obniżka wartości złotego o 30% zamortyzowała szok dla eksporterów, a dalsze wyniki gospodarcze Polski zależą w znaczącym stopniu od ożywienia w Niemczech, a także zmian w rozmiarach bezrobocia, które ma ważny wpływ na spożycie wewnętrzne. Jeśli nasze wyniki gospodarcze mają zależeć od gospodarki niemieckiej podobnie jak wyniki Roberta Kubicy od zespołu BMW, to czarno to widzimy. P. Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji, oraz p.jan Ruurd de Jonge, który ma być prezesem spółki Polskie Stocznie, po wizycie w stoczni szczecińskiej uznali, że nie ma przeszkód, by zakład w niedługim czasie wznowił produkcję. Wg związkowców p. de Jonge deklarował zatrudnienie docelowo około 2 tys. pracowników. Mają być oni zatrudniani etapami, w miarę potrzeb, a pierwsi podpiszą nowe umowy najprawdopodobniej już w sierpniu. Stocznia ma budować statki i elementy do konstrukcji stalowych. Trwają już rozmowy z potencjalnymi kontrahentami. Wizyta takiej unijnej komisarz przypomina nam gospodarskie wizyty pierwszego sekretarza w socjalistycznym zakładzie pracy. Trawa na zielono nie była przypadkiem malowana? Wg MinFinu, nadwyżka finansowa NBP w 2009 r. będzie wynosiła kilkanaście miliardów złotych. Przewiduje się też utworzenie rezerwy na pokrycie ryzyka zmiany kursu złotego do walut obcych na podobną kwotę, z czego bierze się prognozowany wynik finansowy NBP na poziomie zerowym w 2009 roku. Przydałaby się też rezerwa na pokrycie ryzyka nieprzemyślanych i populistycznych działań rządu. UE planuje wprowadzenie mikrokredytów dla bezrobotnych, dzięki którym będą oni mogli założyć własną firmę. Na ten cel chce przeznaczyć 100 mln uro z istniejących funduszy. Kredyty byłyby przeznaczone dla firm zatrudniających do 10 pracowników. A jak jacyś bezrobotni zechcą założyć zawodową drużynę piłkarską? Wg sondażu Gazety, aż 70% kobiet i 52% mężczyzn jest za parytetem dla kobiet na listach wyborczych. Przeciw jest pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania. Inicjatywę czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich, by partie oddawały kobietom połowę miejsc na listach wyborczych do Sejmu, PE i samorządów, poparło 61% badanych, przeciw było 27%. Za parytetem opowiada się więcej osób z wykształceniem podstawowym (72%), głównie na wsi (64%). Ciekawe, czy w swoich gospodarstwach też stosują parytet płci, np. w stadzie drobiu kury i koguty po połowie? Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie zaapelowała do JE Lecha Kaczyńskiego, by skierował ustawę medialną do Trybunału Konstytucyjnego, gdyż nowe prawo medialne nie zabezpiecza finansowej ani redakcyjnej niezależności mediów publicznych w Polsce. OBWE? A co na to ONZ, NATO, FIFA i OPEC? Nie mówiąc o Światowym Związku Filatelistycznym. JE Radosław Sikorski zarzucił prezydentowi, że nadal nie podpisał wielu nominacji ambasadorskich, przez co paraliżuje działania polskich dyplomatów za granicą. P. Piotr Kownacki, szef prezydenckiej kancelarii, twierdzi, że kłamał on co do liczby niepodpisanych wniosków. Może nie potrafi ą nosić fraków? Te, jak wiadomo, dobrze leżą dopiero w trzecim pokoleniu, a skąd brać takich? Posłowie komisji Przyjazne Państwo omawiali projekt nowej ustawy o broni i amunicji, która gwarantuje prawo do posiadania broni każdemu zdrowemu psychicznie Polakowi, który ukończył 21 lat i nie wszedł w kolizję z wymiarem sprawiedliwości. Wprowadza on administracyjny tryb przyznawania pozwolenia na broń. Projekt ustawy jest dla niektórych zbyt liberalny, a o tym, czy trafi do dalszych prac, zadecyduje ekspertyza z Biura Legislacyjnego Sejmu. A gdy trafi do Trybunału Konstytucyjnego, ten orzeknie, że obywatel nie może posiadać broni, bo może się postrzelić, a nawet samemu strzelić sobie w łeb, więc państwo ma obowiązek ochronić go przed nim samym. Wg Wprost, p.jolanta Kwaśniewska nie wystartuje w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, gdyż jej mąż, były prezydent, zamierza walczyć... o fotel szefa ONZ w 2012 roku. Słusznie! ONZ to groteskowa, pasożytnicza, biurokratyczna, nikomu niepotrzebna organizacja, więc Prezio na jej szefa jak znalazł. P. Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, chce zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego podatek progresywny, gdyż jego zdaniem powoduje on, że Polacy są dzieleni na grupy bardziej i mniej uprzywilejowane. Tymczasem w MinFinie rozważano właśnie ruch odwrotny, czyli ponowne wprowadzenie trzeciego progu podatkowego dla najlepiej zarabiających. Ma to załatać budżet w obliczu kryzysu. Jak to było? Żarty się skończyły, zaczęły się progi czy jakoś podobnie. VI

1000 NUMER NAJWYŻSZEGO CZAS-u! Trudne dobrego początki Wydawanie własnej prasy wydawało mi się zawsze podstawą działalności politycznej. Wydawałem więc pod ziemią nie tylko książki (Officyna Liberałów wydawała od 1978 roku w którymś roku wydała nawet więcej tytułów niż słynna, wspierana obcymi pieniędzmi NOWA), ale i kwartalnik Stańczyk. Władza pod koniec epoki Edwarda Pysznego była już przeżarta korupcją, w socjalizm już prawie nikt (a już na pewno nikt w służbach specjalnych bo ONI mieli najlepsze informacje o rzeczywistości...) nie wierzył więc można było coś robić. W dodatku po wprowadzeniu stanu wojennego junta rozpaczliwie szukała sojusznika, a przynajmniej kogoś, kto by ją tolerował (to był zresztą główny powód, dla którego w 1983 roku wystąpiłem z SD Stronnictwo mogło wtedy wytargować od junty bardzo, bardzo wiele, a nie zrobiło nic, włażąc Władzy w tyłek...) w związku z czym wydawnictwa nie wzywające do strajków, demonstracyj itd., a podejmujące poważną problematykę polityczną, były w gruncie rzeczy niemal otwarcie tolerowane. Gdy więc jak mi się wtedy wydawało w związku z Okrągłym Stołem otworzyły się możliwości wydawania nad ziemią i dowiedziałem się, że grupa Adama Michnika ma dostać zgodę na wydawanie gazety (późniejszej Gazety Wyborczej ), odpowiednie podanie złożyłem w Cenzurze (GUKPPiW) i ja. Były z tym jednak pewne problemy natury psychologicznej. cz Otóż (to jest dygresja) ja miałem głęboko wpojony strach przed komunistami. W mojej rodzinie jawnie się mówiło, że mniej należy obawiać ć się hitlerowców niż stalinistów; cały czas żyliśmy z kompleksem mleczarza... a... Tu dygresja w dygresji: za komuennny przetrwał jeszcze przedwojenny obyczaj, że mleko roznoszono rano do domów. Czasami mleczarz miał jakąś sprawę więc dzwonił. Kompleks czarza polegał na tym, że gdy o szóstej stej mle- rano rozlegał się dzwonek do drzwi, to ludzie nie wiedzieli, czy to mleczarz, czy bezpieka... W związku z tym ja się PZPR po prostu panicznie bałem. Nigdy np. nie przeszedłem obok gmaszyska KC PZPR zawsze przechodziłem na drugą stronę ulicy. Proszę zauważyć, że byłem członkiem sojuszniczego stronnictwa no ale eserow- cy też byli przez czas jakiś sojusznikami bolszewików. Członka PZPR to widziałem (jako SD-ek) trzy razy i za każdym razem odnosiłem wrażenie, że to jakaś zupełnie inna rasa ludzka. O ile rozumiałem ludzi z SD, ZSL, PAX-u ZNAK-u i większości podziemnej opozycji to ci z PZPR ( Wicie, towarzyszu, rozumicie... ) to byli ludzie z innej planety, których się bano i wyśmiewano ale mowy nie było o jakimkolwiek porozumieniu! Zdając sobie sprawę z tego kompleksu, postanowiłem go raz przełamać wszedłem na podwórzec KC i uchyliłem drzwi. Po drugiej stronie poderwało się dwóch solidnie zbudowanych smutnych : A Wy, towarzyszu, do kogo?. Zwiałem z najwyższym trudem powstrzymując się, by nie biec sprintem... Mój kompleks po tym raczej wzrósł. 1000 Podanie na Mysią I tu był koniec dygresji problem ze złożeniem podania. Należało je złożyć w Cenzurze. Ja często dawałem artykuły do prasy oficjalnej (drukowano jeden na 20, zasłaniając się Cenzurą; dziś wiem, że na ogół był to wybieg redaktorów, którzy się też bali o swoje stołki!) i wiele razy słyszałem, jak koledzy-redaktorzy (głównie z prasy SD i PAX-u) wykłócają się z cenzorami sam jednak ani razu nie byłem na słynnej Mysiej i nawet nigdy tam nie dzwoniłem (telefonu zresztą nie było wet zapewne w książce telefonicznej!). na- O ile w stosunku do urzę- dów państwowych nie miałem większych oporów, to Cenzura wydawała mi się raczej organem PZPR niż PRL tym bardziej że mieściła się vis-a-vis gmaszyska KC. Dlatego musiałem się przemóc, by w ogóle wejść przez te drzwi (podejrzewałem zresztą, że pod KC kryją się jakieś lochy, w których przechowuje się nadmiernie bezczelnych opozycjonistów i łączą się one pod ziemią z GUKPPiW!!), i papiery złożyłem w biurze podawczym; nigdy osobiście nie rozmawiałem z żadnym (poza paniami z tego Biura) cenzorem! Gazeta miała być wolnorynkowa, więc na redaktora naczelnego planowałem p.ernesta Skalskiego. Nie wiedziałem (i p.skalski, bestyja, się nie przyznał!), że na redaktora Wyborczej typował Go również Adam Michnik (i p.skalski był nim do momentu, kiedy nadmiernie wolnorynkowe poglądy zaczęły klice Michnika przeszkadzać; wywalono Go na posadę komentatora ). No ale papiery złożyłem formalnie, wszystkie załączniki podpiąłem i czekałem. Gazeta Wyborcza zgodę otrzymała. CZAS! nie. Panie w biurze podawczym Cenzury były zdziwione, bo jak mi mówiły wszystko było w porządku i zgoda miała być. Cóż, odebrałem odpowiedź odmowną i tyle. Dziś wiem, że już wtedy doszło do porozumienia z Lewicą eu- VII

1000 NUMER NAJWYŻSZEGO CZAS!-u! ropejską (która tak jak i dzisiaj zresztą przekupiła PZPR-owców po prostu pieniędzmi). Odwoływać się do szefa GUKP- PiW nie było sensu (ja zresztą czułem do tych ludzi poza strachem obrzydzenie) więc się nie odwoływałem. Pusty step Nic by to z uwagi na zawarte porozumienie nie dało. Jestem natomiast przekonany, że gdybym wtedy poszedł prosto do p.gen. Wojciecha Jaruzelskiego (który, moim zdaniem, nie został przez p.gen. Czesława Kiszczaka wtajemniczony w tę siuchtę), to bym tę zgodę załatwił! Tyle że nawet o tym nie myślałem nie dlatego, iżbym się bał. Nie juntę traktowałem życzliwie, na początku wiązałem z pronunciamiento 13 grudnia spore nadzieje (zawsze popierałem prawicowe zamachy stanu a internowanie 25 najwyższych dostojników PZPR, z p.edwardem Gierkiem na czele, było sygnałem bardzo obiecującym!), junty się absolutnie nie obawiałem; tyle że uważałem, iż takie sprawy należy załatwiać formalnie, a nie obgadywać ani odgórnie, ani po znajomości. Byłem już niemłody zapewne ale nadal głupi. Wygrała postawa liberała, a nie konserwatysty... Gdyby wtedy CZAS! został zarejestrowany, mielibyśmy dziś pozycję taką, jaką ma, powiedzmy, Rzeczpospolita. Wtedy był to pusty step i o ile większość i tak zaorałby Michnik, to zajęlibyśmy co najmniej 10% rynku wydawniczego. I właśnie dlatego zgody nie otrzymałem. Po latach zadzwoniłem do ówczesnego szefa Cenzury. Odmówił odpowiedzi, zasłaniając się brakiem pamięci... Gdy już rynek się spetryfikował, a kwestie prasy po Okrągłym Stole zostały uregulowane nie dekretami, lecz ustawowo postanowiłem otworzyć tygodnik. Teraz już entuzjazm się skończył; by wejść na rynek, trzeba było mieć pieniądze. Wziąłem więc pożyczkę pod jakimś fikcyjnym pretekstem i pieniądze te zmal... powiedzmy: zbonwersowałem. Pożyczka (na dzisiejsze pieniądze jakieś 60 tys. zł) była wzięta pod zastaw gruntów (wartych obecnie ok. 5 mln zł) i byłem zdecydowany po prostu je stracić. Ku mo- jemu zdumieniu bank nie chciał (!!?) tych gruntów zabrać, lecz chciał mnie puścić z torbami. Co spotkało się z moim oporem tym bardziej że nie bardzo było co mi zajmować. Ostatecznie bank wystawił tę wierzytelność na sprzedaż. Zebrałem resztki pieniędzy (w tym biżuterię Żony dziękuję!) i uczynny podstawiony Kolega (dziękuję raz jeszcze!) dług wykupił. Jak widać, bank wolał stracić niż dużo zarobić, byle w bilansie nie wykazać złego kredytu. Jak Państwo się domyślają, był to bank państwowy... Tak, tak psiocząc na banki państwowe, nie należy unikać robienia z nimi interesów. Co ilustruje znana anegdota o przedsionku Piekła. Chruszczow wchodzi i widzi dwa okienka: PIEKŁO SOCJALISTYCZ- 1000 NE i PIEKŁO KAPITALISTYCZNE. Przed drugim pustki. Przed pierwszym potworna kolejka. Chruszczow ze zdumieniem dostrzega, że stoi w niej jeszcze Eisenhower. Podchodzi i pyta: Jako socjalista jestem zachwycony, ale dlaczego Pan, zwolennik kapitalizmu, też stoi w kolejce do TEGO okienka?. A, bo widzi Pan, w Piekle Socjalistycznym to jest tak: jak smoła jest to węgla nie ma.... I tak narodził się Najwyższy CZAS!. O rok spóźniony, by być wydarzeniem politycznym. Najwyższy bo tytuł CZAS! był już zajęty. Początki, mimo posiadania niewielkiej w końcu gotówki, były trudne. Najpierw numer pisało się na maszynie, zawoziło do Łodzi (najtańsza chyba drukarnia!), tam zecerzy go składali w ołowiu, metrampaże łamali wtedy przyjeżdżałem i na gorącym składzie nanosiło się poprawki i uzupełnienia. Ludzie nawykli do tego, że piszą sobie tekst, jakiś Quark czy inny program niemal automatycznie go łamie, a potem wysyła się to internetem do Chicago, gdzie za godzinę można zdjąć spod prasy gotowy numer po prostu nie potrafią sobie tego wyobrazić. Redaktorzy naczelni zmieniali się. Było kilku: czasem ja sam, jakiś czas kolega Stanisław Michalkiewicz, p.marek Arpad Kowalski przez kilka miesięcy, a potem oddałem Najwyższy CZAS! w ręce młodzieży. Dwa lata chyba redagował go kol. Miłosz Marczuk, a potem prawie do końca kol. Tomek Sommer, który dwa lata temu pismo ode mnie kupił. W tzw. międzyczasie próbowałem jeszcze przerobić tygodnik na dziennik wydając drugi, trzeci, a potem czwarty i piąty bliźniaczy tygodnik. Pomysł nie wypalił przez rok chyba wychodził dodatkowo Najwyższy Czas!-BIS i kolorowy LUX, ale nie starczyło dla nich miejsca na rynku, a mnie skończyły się pieniądze na dokładanie do interesu. Sam Najwyższy CZAS! umocnił swoją pozycję na rynku i choć nie jest reklamowany ani cytowany w przeglądach prasy (poza radiem WaWa chyba), wiemy, że czytują go politycy nie tylko posłowie i senatorowie, a także redaktorzy wszystkich większych gazet i czasopism... Początkowo tygodnik wychodził w formacie gazetowym, ale pod koniec lat 90., kosztem dużych wyrzeczeń finansowych, udało się sprawić, że zaczął wychodzić w kolorze i formacie takim jak dziś. I w przyszłości forma będzie jeszcze lepsza. Bo treści zapewne przeniosą się do Sieci ale chyba przyjemnie jest mieć w ręku ładnie wydane pismo? Stali i wierni czytelnicy a takich jest wielu, niektórzy mają komplety od pierwszego numeru śledzili wszystkie jego metamorfozy, dopomagali i dopomagają listownymi i mailowymi radami... To dla nich wszyscy ciężko pracujemy. JANUSZ KORWIN-MIKKE i MAŁGORZATA SZMIT VIII

KRAJ Projekt Piskorskiego RAFAŁ PAZIO Konferencje prasowe zwoływane przez Pawła Piskorskiego z udziałem Andrzeja Olechowskigo cieszą się wielkim powodzeniem. Do dużej, eleganckiej sali głównej siedziby Stronnictwa Demokratycznego przy ulicy Chmielnej w Warszawie ściągają dziennikarze, operatorzy i fotoreporterzy ze wszystkich stacji i wielu redakcji. Skąd takie zainteresowanie maleńką partią? Czy Paweł Piskorski znalazł sposób na przekroczenie progu wyborczego, czy skończy działalność w SD po zbyciu majątku należącego do Stronnictwa? Andrzej Olechowski i Paweł Piskorski reaktywacja FOT. R.PAZIO Media o masowym zasięgu jak na razie promują nową inicjatywę polityczną, co może świadczyć o jakiejś umowie pomiędzy wpływowymi graczami na scenie politycznej. Paweł Piskorski od momentu, gdy zaczął zabiegać o fotel prezesa Stronnictwa Demokratycznego, przedstawiał swoich potencjalnych współpracowników. Wymieniał nazwiska Dariusza Rosatiego, Andrzeja Olechowskiego i Włodzimierza Cimoszewicza. Twierdzi, że gromadzi tzw. drogowskazy, gdyż Polacy głosują na osoby, które zaprezentują ich poglądy. Anty-POPiS Reaktywowanie Stronnictwa Demokratycznego w jakimś stopniu przypomina stworzenie Libertas. Polscy przedstawiciele organizacji Declana Ganleya liczyli na wpływy w Telewizji Polskiej kierowanej przez Piotra Farfała. Paweł Piskorski liczy na pieniądze ze zbycia nieruchomości (zestawienie w ramce) wchodzących w skład majątku kierowanej przez niego partii. Nie jest prawdą, że własność partii nie była do tej pory zbywana i zrobi to dopiero Paweł Piskorski. Sprzedaży dokonywały już poprzednie władze Stronnictwa. Faktem jest jednak, że działacze tej organizacji zgromadzili imponujący jak na taką małą, nie liczącą się w polityce partię majątek. Główna siedziba przy ulicy Chmielnej w Warszawie pozwala na prowadzenie swobodnej działalności i zarządzanie organizacją. Piskorski będzie kontynuował sprzedaż nieruchomości. Pieniądze zbiera na kampanię polityczną. 10 lipca na konferencji prasowej Stronnictwa Demokratycznego pojawili się starzy działacze. W kuluarowych rozmowach wyrażali poparcie dla pomysłów Piskorskiego. Były polityk Platformy Obywatelskiej na potrzeby mediów prezentował elementy programu politycznego: W Polsce jesteśmy zagrożeni brakiem wyboru. Nie chcąc głosować na PiS, większość Polaków jest zmuszona oddać swój głos na Platformę Obywatelską. A to PO bardzo demoralizuje, jak zresztą wszystkie monopole twierdzi Piskorski. Były prezydent Warszawy tłumaczy, że SD ma być alternatywą zarówno dla PO, jak i dla PiS. Piskorskiemu przeszkadza to, że Platforma stała się zbyt prawicowa. To nie jest ten sam ruch, który zakładaliśmy uznaje. Polska potrzebuje jakiejś bardziej centrowej partii przekonuje. Znalazł pieniądze SD jest partią, która powstała jeszcze w latach 30. ubiegłego wieku i działała w czasach PRL jako ugrupowanie satelickie PZPR. Stronnictwo od lat znajduje się na marginesie polityki. Ma natomiast pokaźny majątek w postaci nieruchomości. W mediach zaczęto mówić o legendarnym skarbcu SD, do którego dobrała się osoba z łatką aferzysty. Piskorski broni się, mówiąc, że został oczyszczony z wszystkich zarzutów, a majątek SD jest mu potrzebny do realizacji politycznego celu. Po przejęciu władzy w Stronnictwie Piskorski zaczął eksponować polityczny projekt. Odkurzył m.in. Andrzeja Olechowskiego jako potencjalnego kandydata na prezydenta w wyborach 2010 roku. To nie jest zemsta na Donaldzie Tusku odpowiada pytany o ewentualny rewanż z obecnym premierem. Jeżeli jednak Piskorskiemu uda się spieniężyć majątek SD i odpowiednio promować Olechowskiego, ten ostatni może odebrać część wyborców Tuskowi. Efekt może być większy, jeżeli Olechowski stanie się kandydatem obywatelskim z poparciem lewicy i Aleksandra Kwaśniewskiego. Tymczasem Andrzej Olechowski publicznie docenia zdolności byłego prezy- IX

F FOT. R.PAZIO KRAJ Czy Piskorski sprzeda historyczną siedzibę SD przy ulicy Chmielnej 9 w Warszawie? denta Warszawy. Przypomina, że Platformę Obywatelską założyły cztery osoby. Poza Olechowskim, Janem Krzysztofem Bieleckim i Donaldem Tuskiem był w tym gronie Paweł Piskorski i to on wykonał całą techniczną robotę przy tworzeniu struktur partii. Znaczenie Piskorskiego podkreślają nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości ci sami, którzy oskarżali go o stworzenie układu warszawskiego. Dla ludzi Jarosława Kaczyńskiego Stronnictwo Demokratyczne może być siłą, która bierze głosy Platformie Obywatelskiej. ej. od- Dodatkowo Andrzej Olechowski zaczął zął krytykować PO jako organizację, która zdradziła swoje ideały. Jak pokazują pierwsze sondaże, na pularność Olechowskiego nie ma wpływu wu po- jego przeszłość i powiązanie ze służbami specjalnymi PRL. Pytany, czy służby wpływają na kreowanie polityki w Polsce, odpowiada ironicznie, że jeżeli tak jest, to jak zinterpretować sukces polityczny Prawa i Sprawiedliwości? Powtórzony program Zdawać sobie musimy sprawę z niedoskonałości naszego państwa i zagrożeń stojących przed naszą Ojczyzną. Nasze państwo jest w wielu swoich funkcjach ch beznadziejnie niewydolne, zaś politycy, pochłonięci wzajemną rywalizacją, nie są w stanie zająć się rozwiązywaniem problemów Polaków opisuje naszą rzeczy-zywistość Piskorski. Nasze hasło to polityka w służbie obywateli, czyli poprawić życie, a nie je regulować dodaje. Pozostałe elementy deklaracji ideowej SD nie odbiegają od założeń Platformy Obywatelskiej czy dawniej Unii Wolności. Jeden z elementów programu Piskorski z Olechowskim eksponują szczególnie. W momencie, gdy rząd planuje podwyższenie podatków, liderzy SD przypominają o podatku liniowym w wysokości 15 procent. Władze Stronnictwa deklarują, że należy skończyć z obecnym modelem ustrojowym, w którym partie czerpią z budżetu olbrzymie środki, aby zagwarantować sobie monopol w kolejnych wyborach. Osoby, które próbowały angażować się w działalność niewielkiego ugrupowania politycznego, Nieruchomości będące własnością, współwłasnością, w wieczystym użytkowaniu i w użyt kowa wani niu Stro ronn nnic ictw twa Demo mokr krat atyc zneg ego Kraków Bielsko-Biała Elbląg Warszawa Jelenia Góra Szczecin Wrocław doskonale wiedzą, że brak środków może zablokować każdy dobry projekt polityczny. Dlatego Piskorski zdecydował się sprzedać legendarny majątek SD, wyceniany przez niektórych dziennikarzy na kwotę kilkuset milionów złotych. Piskorski przypomina, że SD nie wyniosło swojego bogactwa z komunizmu, a nieruchomości zostały kupione po 1990 roku i warte są dziś kilkadziesiąt milionów. Tymczasem z budżetu państwa Platforma Obywatelska otrzymuje rocznie 38 milionów złotych, Prawo i Sprawiedliwość 35,5 miliona, Polskie Stronnictwo Ludowe 14,2 miliona, Sojusz Lewicy Demokratycznej 13,5 miliona. RAFAŁ PAZIO Nieruchomość zabudowana działka o pow. 1975 m 2 przy ulicy Batorego 14 zabudowana budynkiem biurowo-usługowym o pow. 1204 m 2 (20 czerwca 2005 roku SD sprzedało Fundacji Samorządność i Demokracja udział wynoszący 1080/1204). 1. Nieruchomość gruntowa przy ul. M. Skłodowskiej 16 o łącznej powierzchni 1200 m 2, na której posadowiony jest budynek mieszkalny i budynek gospodarczy. 2. Nieruchomość gruntowa przy ul. Lelewela 2 o pow. 460 m 2 z posadowionym na niej budynkiem gospodarczym o pow. użytkowej 150 m 2. Lokal użytkowy w budynku przy ulicy Ratuszowej 10 oraz udziały w częściach wspólnych lokalu i działce pod budynkiem. Nieruchomość zabudowana o powierzchni 650 m 2 położona przy ulicy Chmielnej 9, zabudowana czterokondygnacyjnym budynkiem administracyjno-biurowym o kubaturze 10.740 m 3. Nieruchomość gruntowa przy ulicy Wolności 29, na której posadowiony jest budynek, w którym SD posiada około 300 m 2 powierzchni. Nieruchomość położona przy al. Wojska Polskiego 68, zabudowana budynkiem biurowym o ogólnej powierzchni 611,55 m 2 i budynkiem gospodarczym. Działka o pow. 1382 m 2 w wieczystym użytkowaniu do 2102 roku. Nieruchomość dom usługowo-biurowo-mieszkalny usytuowany we Wrocławiu przy pl. Teatralnym 1 (wpisany do rejestru zabytków) oraz działka o powierzchni 968 m 2. FOT. R.PAZIO X

F PASY BEZPIECZEŃSTWA NIE GODNOŚCI KRAJ Trybunał ograniczania wolności DARIUSZ KOS Władza w Polsce może ograniczyć wolności i swobody obywatelskie w każdym przypadku, nawet jeśli postępowanie jednostki nie wpływa na ograniczenie wolności osób trzecich. Wystarczy tylko, że dobierze dobre argumenty, jak np. ochrona naszego zdrowia czy bezpieczeństwa. Taki jest de facto rezultat orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie obowiązku używania pasów bezpieczeństwa. By chronić jednostkę przed skutkami jej własnego postępowania, władze RP mogą ograniczyć jej wolność uznał Trybunał. Co prawda stwierdził, iż nie odnosi się to do wszystkich ograniczeń, ale nie określił w uzasadnieniu, w jakich przypadkach nie ma to zastosowania, ograniczając się do ustalenia, iż de facto zależy to od odpowiedniej argumentacji i przeprowadzenia dowodu przez sędziami Trybunału. Tym samym sędziowie z al. Szucha rozszerzyli powiedzenie Marka Twaina, iż Niczyje zdrowie, wolność, ani mienie nie jest bezpieczne, gdy obraduje parlament teraz trzeba dodawać: i Trybunał Konstytucyjny. To żartobliwe powiedzenie amerykańskiego pisarza w Polsce ma rangę normy konstytucyjnej potwierdzonej właśnie wyrokiem Trybunału. Władza wie lepiej, co jest normą konstytucyjną Rozpatrzenie sprawy zgodności z Konstytucją RP przymusu zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodach pod groźbą kar nie ogranicza się bowiem tylko do tego konkretnego przypadku. To przede wszystkim udowodnienie, jak polska Konstytucja chroni wolności i swobody obywatelskie i jak bardzo władze państwa mogą ograniczyć wolność jednostki, by pozostać w zgodzie z ustawą zasadniczą. Wyrok Trybunału miał odpowiedzieć na pytanie, czy obywatel RP jest wolnym człowiekiem, czy też niewolnikiem władz państwa, coraz bardziej totalitarnego. Uznając obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa w autach, Trybunał Konstytucyjny uznał obywateli za głupich niewolników, których postępowaniem władza musi kierować nawet w tak błahych sprawach. Nadto w ustnym uzasadnieniu sędziowie uznali, iż tylko kwestią czasu i argumentacji jest to, w jakich innych błahych czynnościach państwo będzie kierować naszymi krokami. Bowiem fakt, że dziś państwo nie zmusza nas do jakichś czynności, nie oznacza braku możliwości wprowadzenia przymusu później. Przecież obowiązek zapinania pasów to kwestia ostatnich 20 lat. Jeszcze w latach 70. i 80. XX wieku obowiązku zapinania pasów w autach nie było w ogóle lub był on ograniczony tylko do kierowców aut w nie wyposażonych, później do osób siedzących z przodu oraz dróg poza terenem zabudowanym. Jeśli więc dziś w swym uzasadnieniu Trybunał stwierdził, że przymus określonego żywienia jest przesadnym ograniczeniem wolności, to jednak pozostawił furtkę, by następcy obecnych sędziów mogli uznać, iż już nadszedł odpowiedni czas i pojawiły się argumenty za konstytucyjnością wprowadzenia przymusowej diety. Trybunał orzekł, że ludzie to głupcy Członek Unii Polityki Realnej, Felicjan Gajdus z Sopotu, skarżył odpowiedni przepis prawa o ruchu drogowym zobowiązujący do zapinania pasów w autach osobowych, uzasadniając, iż nie jest on zgodny z art. 30 i art. 47 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP. Art. 30 stanowi, iż przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Według p.gajdusa, władza, przymuszając do zapinania pasów, narusza godność człowieka, bowiem zabrania mu swobodnego podjęcia decyzji, uznając go po prostu za zbyt głupiego do tego. Trybunał orzekł, iż obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa jest zgodny z art. 30, a więc nie narusza godności. W uzasadnieniu takiego wyroku Trybunał podkreślił, iż nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, iż pasażerowie i kierowcy mają wiedzę o ryzyku, jakie niesie jazda bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Pięciu sędziów Trybunału (tylu orzekało w tej sprawie) uznało więc obywateli RP za zbyt głupich do swobodnego podejmowania decyzji dotyczących swojego zdrowia i skutków dla niego wywołanych niezapinaniem pasów w aucie, a jednocześnie uznaje obywateli RP za wystarczająco mądrych i odpowiedzialnych, by swobodnie w wyborach decydowali o wyborze władz i podejmowali XI

KRAJ konkretne decyzje poprzez referenda. Prowadzi to tylko do jednego wniosku: Trybunał uznał, iż kwestia pasów bezpieczeństwa jest ważniejsza od kwestii wyboru władz państwa i to na tyle, by tej pierwszej nie pozostawiać tylko w rękach obywateli. No, chyba że sędziowie Trybunału twierdzą też, że i wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe nie mogą być przeprowadzane, gdyż nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, iż wyborcy mają wiedzę o ryzyku, jakie niesie dokonywanie określonych wyborów na karcie do głosowania i tylko wpisanie owych wyborów wprost do Konstytucji RP powoduje, iż Trybunał nie uznał ich jeszcze za niekonstytucyjne. Jednak w przypadku konkretnych referendów Trybunał może uznać ich nielegalność. Jeśli więc dojdzie do referendum na temat przekazania kolejnych uprawnień organizacji międzynarodowej, np. UE, i wynik będzie nie po myśli eurofilów, to Trybunał orzeknie, iż nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, iż wyborcy mieli wiedzę o ryzyku, jakie niesie głosowanie przeciwko przekazaniu owych uprawnień i uzna takie referendum za niekonstytucyjne. Zdrowie ważniejsze od wolności Z kolei odnosząc się do zarzutu naruszenia art. 47 Konstytucji, stanowiącego: Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym, Trybunał uznał, że nakaz stosowania pasów bezpieczeństwa w pojeździe samochodowym może ograniczać prawo jednostki do decydowania o swoim życiu osobistym. Jednak od razu orzekł dopuszczalność takiego ograniczenia praw jednostki w przypadku obowiązku stosowania pasów bezpieczeństwa w świetle art. 31 ust. 3 Konstytucji, który mówi: Ograniczenia w Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego potraktowali wszystkich Polaków jak dzieci, które nie mogą decydować o własnym losie zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw. Według sędziów Trybunału, cel stosowania owego nakazu jest usprawiedliwiony przesłanką ochrony zdrowia jednostki. Trybunał powołał się w swym ustnym uzasadnieniu na bliżej nieokreślone i niesprecyzowane wyniki badań naukowych oraz na statystyki wypadków drogowych, z których wynika, iż używanie pasów bezpieczeństwa w istotny sposób zmniejsza liczbę obrażeń oraz stopień ciężkości następstw wypadków drogowych. Trybunał Konstytucyjny stwierdził wobec tego, że stosowanie pasów bezpieczeństwa w istotnym stopniu przyczynia się do realizacji założonego przez ustawodawcę celu, jakim jest ochrona zdrowia uczestniczących w ruchu drogowym użytkowników pojazdów. Koszty społeczne Jednocześnie Trybunał podkreślił, iż niezapięcie pasów bezpieczeństwa i uczestnictwo w wypadku drogowym powoduje, iż osoba bez zapiętych pasów powoduje straty dla społeczeństwa, gdyż wymaga leczenia i opieki szpitalnej, a koszty tego ponosi w naszym kraju społeczeństwo, w tym inni użytkownicy dróg. Trybunał wyciągnął z tego wniosek, że kwestia zapinania pasów nie dotyczy tylko jednostki, ale także oddziałuje na innych. Tym samym Trybunał sam sobie zaprzeczył, bowiem wcześniej powoływał się na badania i statystyki mówiące o mniejszej liczbie obrażeń oraz stopniu ciężkości następstw wypadków drogowych w przypadku używania pasów bezpieczeństwa. Jeśli więc i zapinanie, i niezapinanie pasów powoduje obrażenia, zdaniem Trybunału, to i tak społeczeństwo musi pokrywać koszty leczenia zarówno tych, co zapinają pasy, jak i tych, co tego nie czynią. Trybunał przy tym nie przedstawił w ogóle dowodów dotyczących zwiększonych kosztów leczenia osób uległych wypadkowi bez zapiętych pasów. Co ciekawe, Trybunał, rozpatrując wpływ jazdy z zapiętymi pasami i bez zapięcia na zdrowie innych uczestników ruchu drogowego, w ogóle pominął kwestię, czy zapięcie pasów wpływa na bezpieczniejsze prowadzenie auta, czy też na odwrót powoduje brawurową jazdę, bardziej zagrażającą innym uczestnikom ruchu drogowego. Dyskusja nad tą kwestią wręcz została ucięta podczas rozprawy przez sędziego Zbigniewa Cieślaka. Stwierdził on, iż tego problemu nie da się w ogóle rozstrzygnąć naukowo, bowiem to kwestia psychiki. Poza tym kategorycznie stwierdził, że kwestia podatności na brawurową jazdę to cecha charakteru, z którym człowiek się rodzi. Tego samego sędziego Cieślaka bardzo za to interesowało rozstrzygnięcie problemu, czy brak użycia pasów przez kierowcę ma wpływ na to, iż podczas wpadnięcia w poślizg może ów kierowca przesunąć się w pojeździe i tym samym spowodować niekontrolowany manewr powodujący kolizję z innym uczestnikiem ruchu drogowego. Ten przykład obrazuje poziom intelek- XII

KRAJ tualny osób przywdziewających togę sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Taki wyrok jacy sędziowie Zresztą o wyroku świadczy także postawa zawodowa kilku sędziów ze składu orzekającego w tej sprawie. Otóż przewodniczącym składu orzekającego był sędzia Marek Mazurkiewicz. Zanim trafił do Trybunału był politykiem, członkiem partii SdRP, czyli kontynuatorki PZPR i z ramienia tej partii, a następnie SLD zasiadał w Sejmie w latach 1991-2001. Zasłynął porównaniem lustracji do ustaw norymberskich. 31 lipca 1992 roku mówił z trybuny sejmowej: W toku tzw. afery teczkowej brutalnie atakowano z naruszeniem politycznych obyczajów także naczelne urzędy państwowe i wiele osób o niekwestionowanym autorytecie i zasługach dla przekształceń demokratycznych w Polsce. Nie są to tylko wybryki ludzi chorych, przepojonych nienawiścią, jak to próbował definiować jeden z psychiatrów. Otrzymaliśmy przecież ostatnio pakiet projektów ustaw dotyczących tzw. lustracji i dekomunizacji jeden z nich, jak na ironię, sygnowany przez tak zwaną Komisję Praw Człowieka i Praworządności naszego Senatu. Nawiązują one wprost do, zdawałoby się już dla ludzi mego pokolenia definitywnie przekreślonych przez historię, niesławnych wzorców ustaw norymberskich III Rzeszy czy stalinowskiego ustawodawstwa z czasów wielkiej czystki. Gdy w maju 2007 roku przyszło do orzekania przez Trybunał o zgodności ustawy lustracyjnej z Konstytucją, ten były polityk postkomunistycznej formacji o jasnych i sprecyzowanych poglądach antylustracyjnych nie wyłączył się sam ze składu orzekającego. Wnioskował o to przedstawiciel Sejmu. Mimo to Trybunał nie uznał, iż zachodzi podejrzenie bezstronności sędziego Mazurkiewicza i pozostawił go w składzie. W sprawie pasów bezpieczeństwa orzekał także sędzia prof. Mirosław Wyrzykowski. Był on już bohaterem tekstu Trybunał upadku sędziego, opublikowanego w NCz! nr 14-15 z kwietnia 2007 roku. Ów człowiek był sędzią-sprawozdawcą sprawy dotyczącej zgodności z konstytucją powołania sławnej komisji śledczej ds. banków. W tekście ujawniliśmy znajomość i powiązania biznesowe sędziego prof. Wyrzykowskiego z p.wojciechem Kostrzewą, byłym prezesem BRE Banku. Komisja śledcza jeszcze przez rozprawą w Trybunale przesłuchała p.kostrzewę i nie kryła, że będzie go jeszcze wzywała w charakterze świadka, a prywatyzacja BRE Banku będzie prześwietlana. Znajomość sędziego prof. Wyrzykowskiego z p.kostrzewą trwała i rozwijała się w okresie, kiedy profesor prawa był już sędzią Trybunału. W 2005 roku sędzia Wyrzykowski podczas zasiadania w Trybunale przyjął od koncernu ITI, właściciela m.in. telewizji TVN i kanału TVN24, akcje firmy o wartości 155 tys. euro i je odsprzedał. Jak sam przyznał, odniósł na tym spory zysk. We władzach ITI zasiadał wtedy p.wojciech Kostrzewa. W transakcji pośredniczył BRE Bank. Wyrok Trybunału, likwidujący de facto komisję śledczą ds. banków, uniemożliwił dalsze przesłuchania p.kostrzewy, znajomego sędziego Wyrzykowskiego, i badanie prywatyzacji BRE Banku. Dokładnie dwa miesiące po ogłoszeniu wyroku przez Trybunał sędzia Wyrzykowski spotkał się z p.kostrzewą na małej, zamkniętej, 15-osobowej imprezie w Pałacu Sobańskich przy al. Ujazdowskich w Warszawie. Nie dziwmy się więc orzeczeniu Trybunału, który kompromituje się nie tylko swymi decyzjami, ale i postawą zasiadających w nim sędziów. I pamiętajmy, że jak nie zapniemy pasów, to przemieścimy się w swym samochodzie, wykonując manewr zderzenia z autem być może samego sędziego Trybunału. DARIUSZ KOS Trybunał Konstytucyjny sprawą obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa zajął się po skardze obywatelskiej p.felicjana Gajdusa z Sopotu, członka Unii Polityki Realnej. W grudniu 2002 roku zatrzymał go do kontroli drogowej patrol policji. Nie chodziło o przekroczenie prędkości czy inne tego typu wykroczenie. Była to rutynowa kontrola drogowa. Zapytali mnie, czy mnie obowiązek zapinania pasów nie dotyczy. Odpowiedziałem, że dotyczy, ale uważam przymus ów za ograniczenie wolności. Chciałem poza tym wywołać dyskusję na ten temat na forum publicznym. Nie przyjąłem więc mandatu i sprawa trafiła do sądu opowiada p.gajdus. Przed Sądem Grodzkim w Gdańsku powołał się na niekonstytucyjność przepisu nakazującego zapinanie pasów bezpieczeństwa i zwrócił się do sądu o złożenie w Trybunale Konstytucyjnym zapytania prawnego w tej materii. Sąd Grodzki odrzucił ten wniosek i wyrokiem z 24 kwietnia 2003 roku wymierzył p.gajdusowi grzywnę w wysokości 100 zł. Złożyłem apelację od wyroku i domagałem się nadal zapytania prawnego Trybunału Konstytucyjnego, czy obowiązek taki jest zgodny z Konstytucją. Sąd Okręgowy w listopadzie 2003 roku odrzucił zażalenie p.gajdusa, uznając, iż nie ma sprzeczności z Konstytucją, nie wysilając się na żadną poważną argumentację. Wyrok ten był już prawomocny, a od wykroczeń nie przysługuje kasacja w Sądzie Najwyższym. P. Gajdus postanowił więc złożyć obywatelską skargę konstytucyjną, co uczynił w 2005 roku. Od tego też czasu sprawa leżała w Trybunale. Myślałem już, że przepadła zagrzebana gdzieś na dnie wielu akt. Nie sądziłem, iż Trybunał się nią zajmie opowiada członek UPR z Pomorza. Po wyroku nie był zrezygnowany. Wiem przynajmniej, w jakim kierunku zmierza mój kraj, i wiem, że nadal będę walczyć o moją wolność. Nadal sam będę decydować o tym, kiedy zapinać pasy, a mandaty trzeba będzie traktować jak kolejny podatek, nałożony na tych, co cenią swą wolność dodaje. FOT. WIKIPEDIA XIII

KRAJ Skutki utraty powonienia KRZYSZTOF M. MAZUR W Polsce odrodzonej demagogia zawsze popłacała, a im była płytsza i ordynarniejsza, tym większe miała powodzenie...śmiech nieraz musiał zbierać, gdy się patrzyło na ludzi zmieniających się prawie codziennie, w miarę nadchodzących wiadomości i nadstawiających uszy na to, co wiatr przyniesie. Do tej kategorii należeli też różni przedsiębiorcy, kandydaci na stanowiska, lekki chleb, i liczni przestępcy tak pierwsze przejawy sanacji życia publicznego po zamachu majowym opisywał w swoich wspomnieniach Wincenty Witos, który na wygnaniu w Czechosłowacji miał akurat dość dużo czasu na wspominki. Gdyby nie wskazać autora tej opinii, równie dobrze mogłaby ona charakteryzować kraj i społeczeństwo w ostatnich kilkunastu latach tzw. transformacji ustrojowej, co niestety pokazuje, że nasze przywary i słabości mają nieco dłuższą historię, niż niektórzy chcieliby to przyznać. Podejmując niedawno problem korzeni tubylczej elity, wychodziłem z niezbyt odkrywczego założenia, że to właśnie ta stosunkowo niewielka grupa społeczeństwa decyduje o jego charakterystykach i nadaje bieg sprawom politycznym. Dzisiaj wiemy także już wystarczająco dużo o metodach manipulacji wyborcami w systemach demokratycznych, by zdawać sobie sprawę, że pomijając nieuniknione odchylenia rzeczywiste decyzje polityczne nadal zależą od wąskich grup, które przyjmują różne dziwne nazwy: lobby, obediencje, komisje trójstronne, a czasami nawet partie. Okazuje się że, że nawet wśród Czytel- jednakników NCz! podobne stwierdzenia są uważane za oparte na z gruntu fałszywych przesłankach. Tak m.in. napisał p.bogusław Głowacki, któremu trudno się zgodzić, że aż tak rozległy wpływ na rzesze społeczeństwa ma mała grupka przecież tzw. elity nie biorą się z Księżyca, tylko są z tych samych ludzi, którymi potem pomiatają i sterują. Opinia ta jest zresztą już sama w sobie niekonsekwentna, gdyż należałoby się zdecydować, czy jednak Polacy nie zdołali odzyskać elity rzeczywiście suwerenności w drugiej połowie pomiatają i sterują XIX wieku, choć innym narodom społeczeństwem, a problemem jest w tym czasie to się udawało tylko konstatacja, że się z tego społeczeństwa wywodzą czy jednak nie można się zgodzić, że taka mała grupka ma na społeczeństwo rozległy wpływ. W każdym razie ja uważam, że tak samo jak w całej historii ludzkości, tak i obecnie o tym, jakie jest dane społeczeństwo, zawsze decydują jego elity i nie wydaje mi się, bym takim stwierdzeniem wynajdywał proch, natomiast inną rzeczą jest to, w jaki sposób owe elity są kreowane i w jakim sensie można mówić, że się z tego społeczeństwa wywodzą. Zresztą ostatnie wypowiedzi generała Czempińskiego nt. okoliczności powstawania Platformy Obywatelskiej tylko potwierdzają wcześniejsze domysły, że nawet elity są organizowane przez znacznie bardziej wyselekcjonowane gremia. Różne wersje historii Pan Głowacki sugeruje mi także, abym przeprosił się z polską historią zwłaszcza z polską szlachtą i arystokracją gdyż innej już nie będziemy mieli, co jest o tyle łatwe, że ja się z polską historią specjalnie nie wadzę jak twórcy różnych historii alternatywnych natomiast inną rzeczą jest, jak rozumieć owo przepraszanie się z polską historią. Jeżeli prawdą jest, że historia to nauczycielka życia (co po łacinie brzmi bardziej elegancko, ale nie chciałbym popełnić znowu jakiegoś byka ), stąd pogodzenie się z historią nie może przekreślać dochodzenia, jak było naprawdę (doskonale wiemy, jak wiele wersji tych samych historycznych wydarzeń krąży w obiegu) właśnie po to, aby z tej przeszłości wyciągnąć właściwe wnioski na teraz i na przyszłość. A przecież nie trzeba być wielkim odkrywcą, aby wiedzieć, że z tym pożądaniem i umiłowaniem prawdy jest kiepsko, na czym żerują różni pieczeniarze próbujący zatwierdzić swoje wersje wydarzeń. Jako skandal należałoby dla przykładu wymienić zeszyty poświęcone czynom i dziedzictwu marszałka Piłsudskiego, które redagowane przez Janusza Ciska już od kilku miesięcy dołączane są do Rzeczpospolitej. Zamiast rzetelnej wiedzy o oso- XIV

KRAJ bie Piłsudskiego, dostajemy tam toporną propagandę, w ramach której wszyscy, którzy myśleli inaczej niż Ojciec Ojczyzny, to aferzyści na czele z tak przecież zasłużonymi dla kraju osobami jak generałowie Rozwadowski i Haller. Ci sami dzisiejsi demokraci, tak wyczuleni na wszelkie rzeczywiste i urojone dyktatury, gardłujący o cywilnej kontroli nad armią i zniesmaczeni szambem, które przez telewizor wlewa się do naszych domów, bez słowa padają plackiem przed przesileniem majowym, udając, że nie pamiętają pierdołków, bździn i ślabowanych portek a to przecież były najlżejsze epitety, którymi Piłsudski obrzucał politycznych oponentów. Jeżeli sami fałszujemy i godzimy się na fałszowanie własnej historii, to potem trudno dziwić się wybuchom twórczości Grossa czy pani Całej lub wersjom wydarzeń, które ktoś przedstawi w Rosji, Niemczech lub na Ukrainie. Co do szlachty i arystokracji, to w naszej historii byli zarówno ludzie godni naśladowania, mądrzy i światli mężowie stanu, ale byli także zdrajcy oraz zwyczajni tchórze i głupcy. Pod koniec XVIII wieku musieli przeważać ci drudzy, skoro Rzeczpospolita upadła, ale nie było to znowu tak wyjątkowe wydarzenie w historii narodów, jak się niekiedy przedstawia. Węgry też w okresie swojej świetności były krajem od morza do morza, a mimo to rozebrano je już w XVI wieku, Bułgarzy popadli w zależność od Turcji w wiekach średnich, to samo stało się ze świetnym niegdyś królestwem Czechów, którzy przecież wprowadzali nas do cywilizacji zachodniej. Narody te, pomimo nieraz dłuższej niewoli, zachowały tożsamość i po pierwszej wojnie powstały jako niepodległe byty tak samo jak Polska. Co więcej niektóre niepodległe państwa pojawiły nawet w drugiej połowie XIX wieku, czyli w okresie uważanym za stracony dla takich inicjatyw. Tak właśnie pod patronatem Moskwy narodziła się Rumunia, która mimo to potrafiła zdobyć się na samodzielną politykę i dużą dozę niezależności od politycznego patrona (odrzucono nawet cyrylicę, przyjmując alfabet łaciński, a nazwą kraju nawiązano do związków z Rzymem) czy właśnie Bułgaria. W dodatku zarówno Węgrzy, jak i Rumunii i Bułgarzy podczas drugiej wojny światowej byli w koalicji z Niemcami, a mimo to po wojnie nie uczyniono z nich republik rad. Mało tego to właśnie Węgrzy pierwsi czynnie stanęli do walki z reżimem komunistycznym; także Ceauşescu stać było na większe demonstrowanie niezależności od Moskwy niż innych tubylczych pierwszych sekretarzy. Dlaczego Czesi mają prezydenta, który potrafi mówić prawdę o Unii Europejskiej i Lizbonie, a prezydent Polski, prezentowany przez swoich propagandzistów jako drugi Piłsudski i kontynuator idei jagiellońskiej, umie jedynie zasłaniać się małą Irlandią, wybiórczo traktując także historię swojego narodu w ramach tworzenia nowej wersji przyjaźni polsko-ukraińskiej? Kto winien dziadostwa Przypominanie takich faktów nie ma na celu pomniejszania własnej wielkości i zasług, ale powinno służyć realnemu spojrzeniu na siebie i swoje miejsce w świecie. Taka perspektywa pozwala także lepiej zobaczyć, co leżało po naszej stronie, a co było efektem zmowy naszych wrogów. Przeszłości nie zmienimy, natomiast to, jak ową przeszłość postrzegamy i jakie z niej wyciągamy nauki, ma pierwszorzędne znaczenie dla tego, jaką politykę prowadzi się obecnie. Nadal tak jak to ma miejsce od stworzenia świata każde postępowanie ma swoje konsekwencje a odpowiadać za nie powinien ten, kto miał wpływ na stan rzeczy publicznych. Narodem I Rzeczpospolitej uczyniła siebie szlachta, więc to ona odpowiada za jej upadek; przez 13 lat przed wybuchem wojny II RP rządziła sanacja, dlatego i jej reprezentanci odpowiadają za późniejsze wypadki; komuniście władali PRL-em przez 45 lat, stąd dzisiejsze opowieści Jolanty Kwaśniewskiej nt. materialnych trudów jej ówczesnego codziennego życia można uznać za przejaw menopauzy; ostatnie 20 lat rządzi układ okrągłostołowy i to ten układ zapewnia nam owo dziadostwo zdiagnozowane w Częstochowie przez o. Rydzyka. Warto zastanowić się, dlaczego tak pobłażliwie postrzegani przez Polaków pepiki mają prezydenta, który pomimo skandalicznych nacisków i propagandy potrafi bez ogródek odkrywać prawdziwą naturę obecnej Unii Europejskiej i stręczonego nam traktatu europejskiego. W tym czasie prezydent czterokrotnie większej Polski, prezentowany swego czasu przez swoich propagandzistów jako drugi Piłsudski i kontynuator idei jagiellońskiej, umie jedynie zasłaniać się małą Irlandią, wybiórczo traktując XV

KRAJ także historię swojego narodu w ramach tworzenia nowej wersji przyjaźni polskoukraińskiej. Szambo w perfumerii Cytowany na wstępie Witos, opisując obojętność szerokich rzesz społeczeństwa na polityczną degrengoladę i upadek obyczajów, zauważył, że nie tylko milczeli zwyczajni ludzie, ale uczeni, profesorowie, biskupi, magnateria; stracili zupełnie powonienie, milcząc jak zaklęci. Rację ma na pewno o. Rydzyk, wołając o wszechobecnym dziadostwie, ale ilu uczonych, profesorów czy biskupów jest w stanie prostym i zrozumiałym językiem twardo wskazać na przyczyny owego dziadostwa? Zamiast tego mamy nadal tzw. glempienie i budowanie dobrego samopoczucia poprzez uczestnictwo w różnych politycznych imprezach, uroczystościach nadania doktoratów honorowych etc. Komentując kolejną reformę edukacji, zmuszającą do obejmowania obowiązkiem szkolnym pięciolatków, i kolejne obniżanie minimów programowych, Episkopat potrafił zdobyć się jedynie na komunikat o utrzymaniu dotychczasowych zasad dotyczących wieku dzieci przystępujących do pierwszej Komunii Świętej. Rodzice, którzy masowo nogami zagłosowali przeciwko pomysłom ministerstwa, zamiast dostać mocne wsparcie dla swoich wyborów, otrzymali jedynie informację de facto sankcjonującą dokonywane urzędowe zmiany. Żaden z przedstawicieli uczonej elity ani powołany do tego rzecznik praw obywatelskich nawet nie pisnęli, gdy bez zbędnych ceregieli wprowadzono do nowych dokumentów tożsamości obowiązkowy odcisk linii papilarnych, chociaż Niemcy również i z tego pomysłu mają się u siebie wycofywać. Inicjatywa o zbadanie konstytucyjności ustawy wprowadzającej podatek progresywny jest z pewnością cenna, ale rad byłbym się dowiedzieć, czy w opinii Trybunału ustawa wprowadzająca progi wyborcze nie jest aby sprzeczna z zasadą wyborów proporcjonalnych, a jeżeli nie jest, to przy jakim progu wyborczym proporcjonalność przestaje działać. Zapewne każdy przyzna, że próg 100 proc. zasadzie proporcjonalności zaprzecza, więc jeżeli próg 5 proc. tej zasadzie nie wadzi, to logiczne jest, że granica leży gdzieś pomiędzy owymi 5 a 100 proc. Ale czy przy obecnym stanie powonienia nie tylko zwykłych ludzi, lecz i elit kogoś jeszcze interesują odpowiedzi na takie pytania? Raczej nie, skoro nikt nie zawraca sobie głowy coraz bardziej nieznośną wonią rozkładającego się państwa. KRZYSZTOF M. MAZUR Gorzkie żale gwiazd z mianowania JAKUB WOZINSKI W zamieszczonym niegdyś w Tygodniku Powszechnym felietonie Stefan Kisielewski umieścił na parterze Domu Literatów dziurę, przez którą było widać piekło. Jak się okazuje, takich przejść między światami od tamtego czasu przybyło i jest ich wprost niesłychanie dużo. Nową falę dyskusji o sposobie finansowania polskiej kultury wywołał tzw. plan Hausnera (swoją drogą kto wyliczy, ile takich planów już było?). Tym razem plan ten dotyczy tylko i wyłącznie kultury. Choć jego założenia są z punktu widzenia wolności konkurencji kosmetyczne (przerzucenie obowiązku łożenia na instytucje kulturalne ze szczebla centralnego na samorządy lokalne oraz wzmocnienie roli 1-procentowego odpisu od podatku kosztem dotacji bezpośrednich), wśród żyjących z podatków artystów rozgorzała histeryczna wrzawa. Dołączyli do nich także wrażliwi społecznie dziennikarze (por. m.in. artykuł Krzysztofa T. Toeplitza w Polityce nr 27). W ramach powszechnego bełkotu najwięcej słów krytyki znów padło oczywiście pod adresem wolnego rynku i swobodnej konkurencji. Jest on winien supermarketyzacji teatrów, kulturalnemu konsumpcjonizmowi czy wreszcie telewizyjnej degrengoladzie. Ach, jakże straszny i niekulturalny jest ten rynek! Ludziom pokroju K. T. Toeplitza najbardziej odpowiadałaby chyba sytuacja, z którą mieli do czynienia poddani Ludwika XIV, który zakładając w 1680 Comédie-Française zakazał wystawiania sztuk teatralnych w jakimkolwiek innym miejscu w Paryżu. W takiej sytuacji znawcy sztuki i prawdziwi koneserzy mogliby mieć pewność, że kultura nie ucierpi. Choć, szczerze mówiąc, i to posunięcie wydaje się nieco ryzykowne. Najbardziej bezpieczne byłoby powierzenie Toeplitzowi roli jedynego w kraju aktora-reżysera-scenografa, który kontrolując wszelkie warstwy teatralnego misterium, mógłby w ramach edukacji kulturalnej objeżdżać ze swoim oneman-show cały kraj. Tak żeby do kultury miała dostęp również Polska B, a nie tylko bogaci mieszkańcy wielkich miast. Jak na ironię wobec utyskiwań Toeplitza ostatnio Polityka rozpoczęła załączanie do swoich numerów kolejnych płyt jazzowych wytwórni Blue Note. Nawet pobieżna znajomość historii jazzu powinna tak doświadczonemu dziennikarzowi dać asumpt do nieco innych wniosków na temat rozwoju kultury. Czy John Coltrane albo Charlie Parker potrzebowali do nagrania swoich wiekopomnych dzieł jakiegokolwiek ministerstwa kultury? Czy potrzebowali pieniędzy pobieranych przymusowo od tych, którzy nigdy nie przyjdą na ich koncert, po to, żeby zrewolucjonizować grę na saksofonie? Wręcz przeciwnie ich sukces był dziełem tysięcy klubów i kawiarni i oraz setek prywatnych firm nagraniowych; dziełem osobistego talentu, który znalazł sprzyjające środowisko odbiorców gotowych zapłacić za ich koncert lub płytę. Ze swoją muzyką musieli się przebijać przez grubą warstwę utrzymywanych przez państwo strażników dobrego gustu, którym brzmienie bopu wydawało się nie przystawać do definicji prawdziwej kultury. Jakiś czas temu do laski marszałkowskiej trafił projekt autorstwa PSL, który wprost nawiązuję do polityki kulturo- XVI

Jakiś czas temu do laski marszałkowskiej trafił projekt autorstwa PSL, który wprost nawiązuję do polityki kulturotwórczej Ludwika XIV. Miałby on zakazywać określania mianem aktora osoby, która nigdy nie ukończyła państwowej wyższej szkoły aktorskiej. twórczej Ludwika XIV. Miałby on zakazywać określania mianem aktora osoby, która nigdy nie ukończyła państwowej wyższej szkoły aktorskiej. Broniąca chłopskich (?!) interesów partia chciała nadto nałożyć na aktorów ograniczenia czasu pracy i przyznać im prawo do wpływów z biletów. Projekt ten nie wypłynął bynajmniej z głowy chłopów, ale był ponoć konsultowany z przedstawicielami grona aktorów. Widać więc wyraźnie, że syndrom ludzi znających się na kulturze lepiej niż ona sama nie jest ograniczony jedynie do teatru. Podobnie zachowują się muzycy filharmonii, radiowi prezenterzy czy producenci filmów. Rozmaite instytucje w rodzaju Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Polskiego Radia czy Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina zrzeszają osoby, które do łożenia na swoją działalność chcą przymuszać miliony obywateli. Czyż w sztuce może być coś bardziej żałosnego niż widok artysty, który przy braku zainteresowania swoją działalnością w celu zapewnienia sobie widowni i dochodów ucieka się do przemocy państwa? Najlepszą ilustracją wyników masowej akcji szerzenia wśród mas zaaprobowanej przez państwowych urzędników kultury wysokiej był przełom lat 80. i 90. Gdy po latach państwowej produkcji usług kulturalnych zaczęły się pojawiać prywatne wytwórnie płytowe, prywatny obrót nagraniami oraz niepaństwowe sale występowe, Polacy zaczęli masowo kupować i słuchać disco polo. Największe obrzydzenie zapanowało oczywiście wśród koneserów kultury, ale coraz większa swoboda prowadzenia działalności muzycznej spowodowała, że dziś disco polo jest już gatunkiem zupełnie marginalnym. Jego miejsce zajęły gwiazdy telewizyjnego Idola, ale muzyka nie ogranicza się przecież jedynie do rozrywkowej. Na KRAJ muzyce klasycznej i jazzie państwo nadal trzyma swą niedźwiedzią łapę poprzez system podstawowych i średnich szkół muzycznych, akademii muzycznych, finansowanych przez władze miasta klubów jazzowych czy filharmonii i teatrów muzycznych. Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak wiele na sprywatyzowaniu tych obszarów zyskałaby muzyka w Polsce i na świecie. Sposób myślenia K. T. Toeplitza świetnie odwzorowuje PRL-owska polityka promowania gwiazd muzyki rozrywkowej. Z racji niemożliwości prowadzenia rachunku ekonomicznego posługiwano się jawnym małpowaniem znanych na świecie zespołów z USA i Wielkiej Brytanii. Tylko niewielu wybitnym twórcom udało się przebić ze swoim własnym repertuarem, a spora część naprawdę zdolnych (Komeda, Makowicz, Zimerman) uciekła za granicę. Jednak nawet tych kilkadziesiąt lat państwowego ucisku muzyki nie otworzyło oczu samozwańczym opiekunom kultury. Idąc tropem osób tak bardzo zatroskanych o repertuar państwowych oper, teatrów, sal koncertowych i filharmonii, chciałbym zauważyć, że skandalem jest ciągły brak w Polsce Narodowego Forum Poezji. Czyż nadal możemy liczyć na to, że okrutny rynek stworzy odpowiednią dla polskich dusz poezję? Kto wie, jak wielkie straty może przynieść kulturze dalsze potajemne pisanie wierszy do poduszki i zamieszczanie ich na internetowych forach? A cóż z nieomawianym nigdzie problemem konieczności stworzenia Narodowego Programu Pisania Literatury Pięknej? Czy człowiek z czystym sumieniem może stać i przyglądać się, jak dookoła po- Czy zost stworzon Narodowy Program Pisania Literatury Pięknej? wstają książki w rodzaju Harry ego Pottera czy Dzienników Bridget Jones? Czy przyzwolenie na publikowanie tego typu literatury nie pogrzebie wkrótce szansy na zaistnienie nowego Dantego lub Dostojewskiego? A Centralny Ośrodek Hip-hopu? Państwowa Wyższa Szkoła Break-dance a i Electro-boogie? Tymczasem jednak żyjący z podat- ków twórcy kultury bardziej niż sztukę cenią wyeliminowanie konkurencji dla siebie. Wbrew deklarowanej w bardzo głośny i dramatyczny sposób miłości do kultury, są tak naprawdę najbardziej zainteresowani bronieniem interesów swojej tanie ny kasty koncesjonowanych gwiazd państwowej władzy. XVII

KRAJ Granice wolności słowa RAFAŁ PAZIO Czytelnik z Dolnego Śląska zwrócił się do redakcji Najwyższego CZASU! z apelem, aby nagłośnić sprawę zatrzymania i aresztowania we Wrocławiu kilku nacjonalistów. Sylwester Piotrowski twierdzi, że z poglądami młodych mężczyzn można się nie zgadzać, ale sposób ich ujęcia i postawione im zarzuty budzą kontrowersje. Zatrzymania związane są ze śledztwem, które od kilku miesięcy prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura we Wrocławiu w sprawie tzw. neonazistowskiego gangu. Mężczyźni zostali oskarżeni o czynny udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz nawoływanie do nienawiści rasowej. Uzasadnienie prokuratury W postanowieniu o oddaniu jednego z zatrzymanych pod dozór policji i zakazie opuszczania przez niego kraju wydanym w Prokuraturze Rejonowej dla Wrocławia Stare Miasto czytamy, że w okresie od 15 kwietnia do 11 maja 2009 roku we Wrocławiu i innych miejscowościach na terenie kraju wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalonymi dotychczas osobami brał udział w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko porządkowi publicznemu, w szczególności poprzez propagowanie totalitarnego ustroju państwa, nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, znieważanie poszczególnych grup ludności na tle ich przynależności narodowej, etnicznej, rasowej i wyznaniowej (...) publicznie znieważał grupę ludności muzułmańskiej z powodu jej przynależności etnicznej, wyznaniowej i rasowej poprzez produkowanie i rozkolportowanie ulotek na przystankach MPK o treści rasistowskiej. Zakazane ulotki Jak informuje redakcję NCz! Sylwester Piotrkowski, dowodami w sprawie stały się właśnie ulotki, którymi aresztowani i zatrzymani mieli zasypać Wrocław. Pierwsza nosi tytuł: ł Stop islamizacji i Europy. W treści zamieszczono m.in.: Islamizacja Europy, w której radykalne środowiska muzułmańskie otwarcie głoszą, że chcą podbić świat, a pierwszym podbitym kontynentem będzie Europa staje się faktem. Już dziś islam jest drugą religią na naszym kontynencie. Co roku wpuszczamy do Europy po milionie imigrantów z Afryki i Azji, podczas gdy my biali ludzie stoimy w obliczu zapaści demograficznej. 20 mln ludzi, nowych mieszkańców naszego kontynentu, to osoby wyznające islam. (...) W Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii w zaskakującym tempie rośnie ilość nowo wybudowanych meczetów, nie wspominając o ich szkołach i instytucjach. Spytasz: skąd biorą na to pieniądze? Odpowiedź jest prosta: z podatków białych ludzi, którzy przez swoją głupotę doprowadzą swoje kraje do upadku w imię równości i tolerancji. (...) Co zrobisz, gdy fala muzułmańskich najeźdźców dotknie i Ciebie? Dbajmy o bezpieczeństwo naszego kontynentu, o jego jedność rasową. Biała Europa nie muzułmańska!!. Treść drugiej ulotki, a właściwie plakatu jest zdecydowanie krótsza: Europa białych ludzi. Musimy chronić byt naszej rasy i przyszłość dla białych dzieci. Niewspółmierna reakcja? Sylwester Piotrowski, który nawiązał kontakt z zatrzymanymi, twierdzi, że treść ulotki wypełniają cytaty z książki znanej W Polsce z faszyzmem i rasizmem, takim jak na powyższych ulotkach, walczy się ostro, ale jakoś nie zauważa się, żee pełno u nas publicznie eksponowanych symboli totalitaryzmu sowieckiego i komunistycznego. Istnieją nawet knajpy w stylu soc z portretami Lenina, Dzierżyńskiego, Che Guevary, symbolami komunistycznymi itp. dziennikarki i pisarki, Oriany Fallaci, Siła Rozumu. Zaskoczony jest reakcją organów ścigania i pominięciem argumentów o prawie oskarżanych do wolności słowa. Zauważa, że sprawa nacjonalistów z Wrocławia wydaje się być z góry przesądzona i przegrana i z uwagi na napiętnowanie w mediach i uniemożliwienie im wytłumaczenia zarzucanych czynów zaapelował o nagłośnienie tych wydarzeń. Jak twierdzi, nie chodzi tu nawet o treść ulotki, z którą można się nie zgadzać. Chodzi o sposób załatwienia sprawy. Sądzi, że funkcjonariusze ABW zastosowali niewspółmierne środki do ewentualnych zagrożeń. Interwencje w mieszkaniach przypominały sceny z filmów sensacyjnych. Sylwester Piotrowski informuje, że jednego z zatrzymanych przez kilka godzin trzymano pod lufami strzelb przystawionych do głowy, kiedy dom był wywracany do góry nogami. W innym miejscu zarekwirowano sprzęt komputerowy służący jednemu z ujętych do pracy. Sposób działania organów ścigania budzi sprzeciw naszego czytelnika, gdyż jak twierdzi, zatrzymani przedstawili tylko swoje poglądy i starali się przekonać do nich innych. Sylwester Piotrowski uważa, że nie ma dowodów na przynależność tych osób do większej organizacji o charakterze neonazistowskim. XVIII

KRAJ OD NADLUDZI DO NADOBYWATELI I NAZAD? LIZBONICA DO RENEGOCJACJI! CISZA PRZED NAWAŁNICĄ I NAWAŁĄ KOMU SŁUŻY DYPLOMACJA SIKORSKIEGO?... Gra wstępna przedrozbiorowa MARIAN MISZALSKI W nocy z 30 czerwca na 1 lipca br. niemiecki Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, wg którego traktat lizboński jest zgodny z konstytucją niemiecką, ale pod warunkiem, że wzmocniona zostanie rola niemieckiego parlamentu w taki sposób, że wszelkie prawo unijne (stanowione pod rządami traktatu lizbońskiego przez instytucje unijne) będzie musiało zostać zaakceptowane przez niemiecki parlament, aby obowiązywało w Niemczech. Orzeczenie to zatem w stosunku do Niemiec odrzuca zasadę podzielonej suwerenności (mającą obowiązywać pozostałe państwa UE po wejściu w życie traktatu lizbońskiego). Już 27 sierpnia parlament niemiecki ma przyjąć stosowne przepisy regulujące procedurę tej akceptacji. Niemcy staną się wówczas nadczłonkiem UE, a ich obywatele nadobywatelami. Czy wkrótce już znów nadludźmi? Czas pokaże... Orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego zmienia zasadniczo warunki obowiązywania traktatu lizbońskiego, zatem stanowić powinno podstawę do jego natychmiastowej renegocjacji. Prezydent Lech Kaczyński dostał potężny argument za niepodpisywaniem traktatu i to bez względu na to, jak wypadnie powtórzone referendum w Irlandii! Co więcej nic nie stoi na przeszkodzie, aby w ślad za tym orzeczeniem i równolegle z renegocjacjami polski parlament przyjął natychmiast analogiczną poprawkę proceduralną : żadne prawo unijne nie może obowiązywać w Polsce bez uprzedniej akceptacji polskiego parlamentu. Współczesny proces y rozbiorowy Polski demokratyczny proces stopniowego rozbioru majątku Polski jako współczesnej formy rozbioru bez naruszania granic Warto zauważyć, że uzgodniona na Helu między prezydentem Kaczyńskim a premierem Tuskiem ustawa kompetencyjna (której uzgodnionego między PO a PiS projektu jeszcze nawet nie ma w Sejmie!...) ustanowić miała jednomyślność polskiego prezydenta, rządu, Sejmu i Senatu wobec przyjmowanego prawa unijnego ale tylko w ograniczonym czasie (do roku bodajże 2017) i w nader ograniczonym zakresie tego prawa. Tymczasem orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w ogóle zrywa z zasadą podzielonej kompetencji, która nie obowiązywałaby Niemiec mimo ich uczestnictwa w UE poddanej traktatowi lizbońskiemu... Nietrudno przewidzieć, co będzie działo się już wkrótce... Wnet ruszy wielka propagandowa ofensywa dyplomatyczno-medialna stanowiąca nacisk na prezydenta Polski, by podpisał traktat lizboński, bo przecież Trybunał niemiecki uznał, że jest on zgodny z niemiecką Konstytucją... Resztę orzeczenia się przemilczy. Prezydent oczywiście powinien zaczekać do 27 sierpnia, aż Bundestag dokona owych nakazanych przez Trybunał z Karlsruhe poprawek. Wtedy dopiero okaże się, jak Niemcy traktują zasadę podzielonej suwerenności w odniesieniu do siebie. Ale co będzie, jeśli Bundestag odłoży uchwalenie tej korekty na przykład o dwa miesiące, aby najpierw wypowiedziała się Irlandia?... Ha! Gdy Irlandia powie tym razem tak w referendum (co nader prawdopodobne), a niemiecki Bundestag jeszcze nie zdradzi się ze swymi poprawkami, wówczas prezydent Polski stanie się obiektem niebywałych nacisków dyplomatyczno-medialnych (ruszy cała obca agentura ulokowana w mediach polskojęzycznych i międzynarodowych ), napaści, szantażu i presji jako ten, co jeszcze ośmiela się bezczelnie wstrzymywać proces ratyfikacji... Czy Lech Kaczyński ugnie się pod tym szantażem, czy przetrzyma tę nawałnicę głównie, jak się wydaje, inspiracji niemiecko-żydowskiej? I czy nie jest potrzebne silne obywatelskie wsparcie dla prezydenta, jeśli podejmie walkę z tą nawałą? Wprawdzie uczestniczył w negocjowaniu traktatu lizbońskiego, ale po orzeczeniu niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego sytuacja uległa zasadniczej zmianie i ma silny punkt oparcia w ewentualnym oporze. Tymczasem żydowskie lobby holokaustowej industrii umiędzynarodowiło swe bezczelne roszczenia, doprowadzając do konferencji w Pradze, która zwołana została formalnie przez... Unię Europejską! Dyplomacja ministra Radosława Sikorskiego (reprezentowana na tej konferencji przez Władysława Bartoszewskiego) doznała straszliwej sromoty! Na ile to skutek politycznej głupoty w co trudno uwierzyć a na XIX

KRAJ ile korupcji i jurgieltnictwa w co uwierzyć łatwiej to już inna sprawa. Dość, że dyplomaci Sikorskiego podpisali deklarację, wedle której zwrot mienia bezspadkowego (!) będzie obowiązywał niektóre kraje. Maciej Kozłowski (który w MSZ, u Sikorskiego, piastuje kuriozalną posadę pełnomocnika ds. kontaktów ze środowiskami żydowskimi do pilnej likwidacji, nie tylko w ramach oszczędności...) powiada, że zastosowanie zwrotu mienia bezspadkowego wobec Polski jest niemożliwe i wymagałoby zmiany naszego systemu prawnego. Najwyraźniej Maciej Kozłowski traktuje obywateli polskich jak idiotów (ale co go do tego upoważnia?): traktat lizboński (a i nawet obecny priorytet prawa unijnego ) może szybko doprowadzić do zmiany naszego systemu prawnego tak, by zaspokojenie żądań żydowskich grandziarzy i wydrwigroszów stało się możliwe. Czy Centralne Biuro Antykorupcyjne nie powinno zainteresować się okolicznościami, w jakich delegat Polski podpisał na konferencji UE w Pradze tę antypolską deklarację (w dodatku rasistowską dziedziczenie rasowe ), wystawiającą majątek biednej Polski na łup pazernych szantażystów i grandziarzy? Ich reprezentant, Dawid Peleg, zaraz po podpisaniu deklaracji stwierdził wbrew dyrdymałom opowiadanym przez p.bartoszewskiego jako delegata p.sikorskiego i MSZ: My mamy jednak nadzieję, że deklaracja otwiera drogę do negocjacji. W perspektywie przyszłego traktatu lizbońskiego i z perspektywy takich pociągnięć dyplomacji Sikorskiego jak utrzymywanie synekury pełnomocnika ds. kontaktów ze środowiskami żydowskimi czy zgody na deklarację praską holokaustowi wydrwigrosze mają pełne powody do optymizmu. Zarówno orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, jak i deklaracja praska Unii Europejskiej to katalizatory przyspieszające proces rozbiorowy Polski demokratyczny proces stopniowego rozbioru majątku Polski jako współczesnej formy rozbioru bez naruszania granic. Pozwalają lepiej widzieć, kto w kraju, z jaką starannością i jak głębokim osobistym zaangażowaniem przykłada się do tego procesu. Na szczęście koniec historii, wieszczony przez rozmaitych yntelektualystów, jest jeszcze daleko i bardziej aktualne zdaje się stare, poczciwe porzekadło: dłużej klasztora niż przeora. MARIAN MISZALSKI Premier szuka pieniędzy MAREK ŁANGALIS Po spotkaniu prawicowego prezydenta i centroprawicowego premiera, którego głównym tematem, było ratowanie polskiego trupa socjalnego, warto zacząć kilka razy oglądać wydawane złotówki, bo od nowego roku zapewne będziemy mieli ich mniej w kieszeni, a produkty, które kupujemy, będą droższe. Spotkanie Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim, które odbyło się w czwartek zeszłego tygodnia, poświęcone było komplikacji, jakie napotyka Platforma przy budowie budżetu na 2010 rok. Przez półtora roku rządów koalicji PO-PSL Polska została zadłużona na ponad 90 miliardów złotych, co odpowiada 35% wpływów budżetowych w 2008 roku (które wyniosły 253 miliardy). Warto o tym pamiętać, ponieważ opinię publiczną zbyt często karmi się danymi dotyczącymi zadłużenia państwa w relacji do produktu krajowego brutto, które mają tylko zamydlić oczy wyborcom i ich uspokoić. Zupełnie inaczej wygląda półtoraroczny deficyt wynoszący 35% wpływów budżetowych niż 6-7% PKB. I w obliczu właśnie takich problemów Donald Tusk musiał spotkać się z Lechem Kaczyńskim, by wspólnie ustalić strategię ratowania socjalnego trupa, w jakiego powoli zamienia się Polska. Bo jak inaczej nazwać Państwo, które zadłuża się rocznie na tak potężne sumy? Sumy, które w większości są przejadane przez klasę polityczno-urzędniczą na utrzymanie samej siebie. Jasne zatem jest, że premier z prezydentem mogą kłócić się o tak istotne sprawy jak miejsce w samolocie czy krzesełko w Brukseli, ale na pewno wspólnie staną do walki o obecny kształt Polski, zapewniający kolegom liczne posady za stawki znacznie przekraczające rynkową wycenę ich umiejętności. W tym aspekcie zawsze możemy liczyć na to, że prawicowy prezydent z centroprawicowym premierem się dogadają. Nie odpuszczą ani na centymetr, żeby pozbyć się władzy nad ludem. Tak należy odczytywać deklarację, jaką wygłoszono po spotkaniu. Prezydent z premierem będą podejmować wszelkie możliwe kroki, by nie podnosić podatków i jednocześnie nie zwiększać tempa zadłużenia Polski. Jest to praktycznie ostatni moment, by zahamować lawinowo rosnący dług skarbu państwa, który już przekroczył 600 miliardów zł i w tym tempie w przyszłym roku zmusiłby rząd do zastosowania artykułu 216 p. 5 Konstytucji RP, który mówi: Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto. Socjalistyczne obietnice Komunikat premiera Tuska należy odczytywać nie inaczej niż jako kolejny pijarowski ruch. Przyznanie się, że rząd majstruje przy podatkach, mogłoby być odczytane jako całkowite już wycofanie się z jakiegokolwiek punktu programu gospodarczego, na którym PO uzyskała popularność. Z drugiej strony problem narastającego zadłużenia jest zatrważający i jeżeli Tusk zaraz czegoś nie zrobi by zahamować dalsze zadłużenie państwa, popadnie w niebyt jak AW S, gdy okazało się, że sławna dziura budżetowa, nazwana od nazwiska ministra finansów dziurą Bauca, przekroczyła 70 miliardów. Nie będzie wielkim zaskoczeniem, gdy okaże się, że w tym roku dług skarbu państwa wzrośnie o co najmniej taką sumę. Wprawdzie mówi się, że maksymalnie będzie to 50 miliardów, ale warto pamiętać, że minister finansów zalicza w skład dochodów wiele wirtualnych zapisów, jak np. pozyskiwanie środków z Unii Europejskiej, które w ostatnich roku wyniosło mniej niż połowę spodziewanych przez ministra finansów wpływów. Dość powiedzieć, że dochody budżetu po pierwszych pięciu miesiącach tego roku wyniosły za- XX