Zielona Szkoła 2014 18 maja 2014 uczniowie klas III wraz z p. Beatą, Martą,Wiolą i Michałkiem wyjechali na Zieloną Szkołę. Pomimo tego, że podróż trwała prawie 14 godzin, Sarbinowo przywitało nas umiarkowanym ciepłem, a my szybko zapomnieliśmy o zmęczeniu. Oczywiście nasz pobyt rozpoczął się od kolacji i bogato zastawionych stołów, chociaż dzieci najbardziej czekały na rozlokowanie w pokojach, co zresztą szybko nastąpiło i można było przez chwilę wypocząć po podróży i przyzwyczaić się do nowego lokum. Potem nadszedł czas na powitanie z morzem, które od tej chwili miało stać się naszym wiernym towarzyszem. Pomimo, że trochę powiewało i czasem trzeba było mocno trzymać czapki to wrażenie było ogromne nawet dla tych, którzy nad morzem nie znaleźli się po raz pierwszy. W ciągu kolejnych dni pobytu morze widzieliśmy jeszcze wielokrotnie i to z perspektywy pięknego deptaku położonego tuż przy wydmach, spacerując w stronę centrum. Przebywając często na plaży wdychaliśmy jod, walczyliśmy z płaskostopiem chodząc po kamieniach oraz masowaliśmy stopy w piasku. Natomiast spacery po okolicy Sarbinowa pozwoliły nam powdychać unoszący się w powietrzu zapach żywicy sosnowej i poćwiczyć kondycję, o co z naszymi paniami wcale nie było trudno, bo nie dość, że kochają spacerować to robią to w zawrotnym tempie, ale Wszyscy daliśmy radę i nawet nie narzekaliśmy. Niektórzy z nas tak polubili aktywność fizyczną, że codziennie rano przed pobudką całej grupy chodzili na jogging brzegiem morza, oczywiście pod opieką pani Beaty (i raz p. Marty ). Jednak Sarbinowo to nie jedyne miejsce, które udało nam się zwiedzić podczas wyjazdu. W programie pojawiły się liczne wycieczki. Pierwsza z nich zaprowadziła nas do Darłowa, gdzie główną atrakcją było zwiedzanie Zamku Książąt Pomorskich i spacer po tym pięknym mieście. W tym upalnym dniu wybawieniem dla nas były pyszne lody! Później udaliśmy się na wycieczkę do Darłówka. Tam zobaczyliśmy most rozsuwany, latarnię morską oraz port rybacki. Niektórzy z nas pierwszy raz w życiu przeprowadzili wywiad z rybakami. Padały przeróżne pytania: ile czasu trwa praca rybaka, kto naprawia kutry, kto kupuje ryby, jakie najczęściej łowi się w naszym morzu, kto ratuje rybaków w razie zagrożenie itd.. Następnie zakupiliśmy pamiątki, przeszliśmy plażą zabierając przy tym piasek w butach i posililiśmy się. Większość z nas skorzystała także z nowo wybudowanej siłowni pod chmurką, mając przy tym mnóstwo radości. Kolejna z wycieczek pozwoliła nam zobaczyć latarnię morską w Gąskach. Szliśmy do niej brzegiem morza prawie 2 godziny nikt z nas ani razu nie zamarudził. A opłacało się. W dniu kiedy udaliśmy się do Gąsek, była bardzo piękna
pogoda (najlepsza podczas dwóch tygodni pobytu), a widoki z latarni były nieziemskie. Niektórzy z nas myśleli, że są na Karaibach tak wyglądało morze i plaża z góry. Wreszcie trzeba wspomnieć o wycieczce, która na pewno pozostanie w naszych wspomnieniach na długo, czyli wyjazd do Kołobrzegu. Mieliśmy okazję popłynąć statkiem, co było nie lada przeżyciem dla każdego z nas. Widoki co prawda nie były fantastyczne, ponieważ była mgła, ale i tak było cudnie. Później weszliśmy na latarnię morską, a po niej zeszliśmy do sali z pięknymi minerałami. Cóż za cuda natury ukazały się naszym oczom. Ale to, co najbardziej fantastycznie, spotkało nas potem. Otóż w dniu naszej wycieczki, w Kołobrzegu odbył się zjazd żołnierzy i marynarzy stacjonujących nad morzem. Prezentowali oni swoje muzea i miejsca pracy. Na własne oczy mogliśmy zobaczyć jak wyglądało życie w średniowiecznej Polsce. Mogliśmy zobaczyć także walczących rycerzy, postrzelać z luku, zagrać w gry średniowieczne, a także przebrać się za rycerzy i porozmawiać z damami dworu. Później udaliśmy się do Muzeum Oręża Polskiego, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że w sobotę jest czynne trochę krócej niż zwykle i niestety nie mogliśmy wejść. Ale dzięki waleczności p. Beaty mogliśmy zobaczyć eksponaty wojskowe, znajdujące się na zewnątrz muzeum. Fani tematyki wojennej byli zachwycenie. Cóż to były za widoki. Na pamiątkę zrobiliśmy mnóstwo zdjęć. W środę 28 maja pojechaliśmy do wioski indiańskiej w Zieleniewie. Tam czekały na nas liczne atrakcje. I tak: jeździliśmy na koniu i na karuzeli, ujeżdżaliśmy mechanicznego byka, wspinaliśmy się na ściankę, jeździliśmy elektrycznymi samochodami, strzelaliśmy z łuku, ogrzaliśmy się przy ognisku, zobaczyliśmy mini zoo i dowiedzieliśmy się, jak Indianie robili swoje namioty. Nauczyliśmy się także tańca indiańskiego, a także zobaczyliśmy westernowskie popisy na scenie. Mimo bardzo porywistego wiatru wycieczkę także zaliczamy do tych udanych i godnych zapamiętania. Nie można również zapomnieć o atrakcjach przygotowanych dla nas przez organizatorów w miejscu pobytu. Były to wspólne wyjścia na basen, ognisko no i wreszcie dyskoteki, na których świetnie się bawiliśmy, uczyliśmy się tańczyć, a na koniec zorganizowaliśmy klasowe urodziny. Jedząc chipsy, paluszki i pijąc coca-colę bawiliśmy się w rytm zabaw przygotowanych przez uczniów. Śmiechu i udanej zabawy był taki ogrom, że na chwilę zapomnieliśmy o tym, że za kilka dni czeka nas powrót do domu i szkoły. Nie sposób wymienić wszystkie atrakcje jakie spotkały nas w Sarbinowie. Ważne jest to, że bardzo nam się podobało na Zielonej Szkole i pomimo, że niektórzy z nas trochę tęsknili za domem, chętnie wrócilibyśmy do Sarbinowa w tym samym składzie!!!