aut. Maksymilian Dura 19.12.2017 ORP "KORMORAN" CZYLI ZAPĘTLENI W PROCEDURY. JAK JESTEŚMY PRZYGOTOWANI NA ODBIÓR I WDROŻENIE NOWOCZESNEGO SPRZĘTU? [OPINIA] Program Kormoran II jest doskonałym przykładem, jak przez ignorowanie harmonogramów i nieprzystające do sytuacji przepisy, można opóźnić wprowadzanie nowoczesnego uzbrojenia oraz doprowadzić do trudnej sytuacji finansowej polskie firmy i instytuty naukowe. Odwlekana decyzja resortu obrony w sprawie zakupu kolejnych dwóch niszczycieli min może dodatkowo spowodować, że już niedługo wojsko będzie musiało szukać innych wykonawców i podwykonawców dla tej klasy jednostek pływających. A może właśnie o to chodzi? Niszczyciel min ORP Kormoran miał być symbolem możliwości polskiego przemysłu okrętowego. Po wielu trudach okręt zbudowano, ale Ministerstwo Obrony Narodowej i jemu podległe instytucje wykazało całkowity nieudolność w kwestii dostosowania procedur do sprawnego odbioru technicznego, testów i szybkiego wdrożenia do służby. Brak mechanizmów i przepisów, które wymusiłyby na Zamawiającym i Wykonawcy trzymanie się harmonogramów spowodowały, że okręt został przyjęty z rocznym opóźnieniem (zgodnie z planem miał on być oddany pod koniec listopada 2016 r.) i nadal nie podjęto decyzji: o zamknięciu programu lub jego kontynuowaniu poprzez zamówienie kolejnych dwóch niszczycieli min.
Badania kwalifikacyjne prototypu niszczyciela min ORP Kormoran zakończyły się pod koniec września br. Ale nowych okrętów nadal nie zamówiono. Fot. M.Dura Tymczasem jeszcze 28 listopada 2017 r. Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz, w czasie uroczystości zorganizowane z okazji 99. rocznicy odtworzenia Marynarki Wojennej i podniesienia bandery na ORP Kormoran zapowiadał, że za tym okrętem pójdą następne. Zostały już podjęte decyzje o budowie dwóch następnych, takich samych jednostek. Opóźnienia wywołują straty i to dla obu stron Co oznaczają takie opóźnienia? A chociażby to, że: stocznia Remontowa Shipbuilding z Gdańska ma od ponad roku nieczynną całą linię produkcyjną do produkcji kadłubów okrętów ze stali niemagnetycznej i musi utrzymywać nieprzekazany okręt ponosząc z tego powodu wymierne straty;
Linia produkcyjna niszczycieli min typu Kormoran od dwunastu miesięcy nie robi tego, do czego została stworzona. Fot. M.Dura przez ponad dwanaście miesięcy należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółka Ośrodek Badawczo Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej z Gdyni musi z własnych środków utrzymywać co najmniej kilkudziesięciu wysokiej klasy specjalistów, którzy opracowali i zintegrowali okrętowy system walki na niszczycieli min i z tego powodu mogła się znaleźć w trudnej sytuacji finansowej; spółka KenBIT z Warszawy i Gdyni, która opracowała i zintegrowała m.in. okrętowy system łączności prawdopodobnie teraz musi przerzucać specjalistów do innych prac, ponieważ w innym przypadku musiałaby ich zwolnić. Itd., itd. Dwanaście miesięcy opóźnienia dla Inspektoratu Uzbrojenia (IU), Ministerstwa Obrony Narodowej i Marynarki Wojennej, jest zupełnie czym innym niż dla firm. Ludzie służący w strukturach MON zawsze dostają pensję oraz premie, nie biorąc pod uwagę tego, że w przemyśle działa się zupełnie inaczej i że tam trzeba na swoje uposażenie zarobić konkretną pracą. Dlatego na pytanie, czy ponad roczne przesunięcie terminu przekazania okrętu generowało jakieś koszty, a jeżeli tak to jakie? Inspektorat Uzbrojenia odpowiedział tylko, że przesunięcie terminu przekazania okrętu spowodowało wzrost kosztu ubezpieczenia okrętu. W rzeczywistości zastopowanie każdej linii produkcyjnej generuje dla przemysłu również dodatkowe koszty: od magazynowania, ochrony począwszy aż po serwis, utrzymanie stanu gotowości inżynierów, naukowców czy też pracowników technicznych. Dodatkowo należy pamiętać o stratach niewymiernych, jakimi jest np. niewątpliwie osłabienie możliwości bojowych Marynarki Wojennej, która nie została na czas wzmocniona nowym okrętem i musi korzystać z coraz bardziej starzejących się i kosztownych w utrzymaniu jednostek pływających.
Jak na razie nie wiadomo, kiedy w Marynarce Wojennej pojawi się kolejny niszczyciel min typu Kormoran. Dlatego trzeba wykorzystywać dalej stare okręty przeciwminowe. Fot. M.Dura Przy odbiorach nowego sprzętu często panuje zmowa milczenia: zarówno ze strony przemysłu, jak i wojska (z Ministerstwem Obrony Narodowej włącznie). Przemysł milczy na temat opóźnień, ponieważ boi się, że skargi na sposób działania Sił Zbrojnych RP mogą się później obrócić przeciwko niemu chociażby w taki sposób, jak przebiega program Kormoran II. W przypadku MON stało się już standardem, że jakiekolwiek deklaracje Zamawiającego co do terminów okazują się nieprawdziwe i tak naprawdę mało kto traktuje teraz poważnie informacje resortu obrony odnośnie harmonogramów i to powszechnie, w jakichkolwiek programach modernizacji technicznej Sił Zbrojnych. Nie prowadzi się analizy przyczyn niedotrzymywania harmonogramu i nie robi się nic (przynajmniej jawnie), by tych opóźnień można było w przyszłości uniknąć. Tymczasem zbliżają się kolejne programy okrętowe, oraz inne często o wiele bardziej skomplikowane, jak np. programy Orka, czy Wisła, które będą się borykały z dokładnie takimi samymi problemami jak w przypadku ORP Kormoran. Tylko dzięki niedostosowanym procedurom i często braku zdroworozsądkowych rozwiązań będą nadal generowane dodatkowe koszty dla wojska oraz straty dla przemysłu - niezależnie czy to państwowego czy też prywatnego. Opóźnienie na własne życzenie. Było wiele powodów w opóźnieniach w oddawaniu niszczyciela min ORP Kormoran. Najpoważniejszym problemem jest bez wątpienia brak zdolności do testowania i odbioru sprzętu z najnowocześniejszą technologią. W przypadku Marynarki Wojennej ostatnią nową jednostką jaka została odebrana był trałowiec ORP "Wigry" -14 maja 1993 r. a więc 24 lata temu. Odbiór nowoczesnego uzbrojenia - jak się okazało - może być wielkim problemem - i to nie tylko technicznym, ale przede wszystkim formalnym i organizacyjnym. Podejście ludzi i przepisy
wywodzące się sprzed ponad ćwierć wieku zupełnie nie przystają bowiem do tego, z czym zetknięto się w programie Kormoran II. A przecież tutaj chodziło o zbudowanie jednostki pływającej nie tylko w zupełnie nowej dla Marynarki Wojennej technologii, ale również wyposażonej w bardzo dużą ilość urządzeń i systemów, których w ogóle nie było wcześniej w Siłach Zbrojnych RP. Uczył się więc nie tylko Wykonawca, ale powinien się również uczyć Zamawiający. Dlatego opóźnienia były zarówno w procesie budowy, jak i przyjmowania niszczyciela min w poszczególnych etapach odbioru. O ile jednak w tym pierwszym przypadku poprawa była bardzo trudna (pewnych procesów technologicznych nie da się przeskoczyć nawet pracując 24 godziny na dobę), o tyle sam proces zdawczo-odbiorczy można było na pewno skrócić. Oczywiście do całego programu budowy i prób nie byli dopuszczeniu specjaliści spoza resortu obrony i dlatego trudno jest rzeczywiście teraz wykazać, co się rzeczywiście stało. Ale pewne (naszym zdaniem) nieprawidłowości można było zauważyć bez wchodzenia w szczegóły programu Kormoran II. I można je było według nas wyeliminować przyśpieszając budowę i odbiory. Nie zrobiono jednak tego wcześniej i co gorsza, prawdopodobnie nie planuje się tego zrobić później (o czym świadczy brak projektów legislacyjnych zmieniających zaporowe przepisy). Tymczasem jeżeli nic się nie zmieni to problemy, z którymi zetknęliśmy się na Kormoranie będą również odczuwalne na Ślązaku, pierwszej Orce, Ratowniku, pierwszym Holowniku, pierwszym zbiornikowcu Supply, pierwszym Mieczniku, pierwszej Czapli, a nawet Wiśle, Narwi, itd. I wszyscy za to zapłacimy. Sądząc po tym, co się działo na ORP Kormoran można przypuszczać, że kompletnej załogi, z etatami pływającymi nie ma również jeszcze na korwecie patrolowej Ślązak. Fot. M.Dura Kto tak naprawdę nadzorował budowę i przyjmował okręt? Kolejnym ważnym problemem w programie Kormoran II, który wydłuży zresztą budowę każdego
prototypowego okrętu było nie wprowadzenie na jego pokład jeszcze przed rozpoczęciem prób docelowej załogi. Jak się bowiem okazuje Zamawiający oddelegował na okręt tylko grupę przygotowawczo organizacyjną, która miała uczestniczyć w nadzorze nad wykonywanymi pracami i w programie odbiorów stoczniowych (Badań Wstępnych-BW). Podczas montażu docelowego wyposażenia i podczas prób stoczniowych obecna była grupa przygotowawczo-organizacyjna, która powołana została w celu nadzorowania wykonywanych prac oraz uczestniczenia w odbiorach. ppłk Robert Wincencik - Rzecznik Prasowy Inspektoratu Uzbrojenia Rozwiązanie takie wynika to z przepisów kadrowych, które nie pozwalają wyznaczać ludzi na etaty okrętu nie wprowadzonego jeszcze do linii i który nawet nie wiadomo, czy zostanie wprowadzony (np. gdy próby zakończą się niepowodzeniem). Takie zaporowe przepisy można jednak bez problemu zmienić szczególnie w odniesieniu do jednostek prototypowych, np. w taki sposób, by załoga pojawiała się na budowanym okręcie sukcesywnie razem z obsługiwaną przez nią sprzętem i systemami. Niszczyciel min ORP Kormoran jest pierwszą jednostką pływającą w Marynarce Wojennej zbudowaną ze stali magnetycznej. Jej wykorzystanie będzie się więc różniło od tego, w jaki pływało się na innych okrętach. Załoga mogła się tego uczyć już na stoczni. Jak się okazało nie mogła. Fot. M.Dura
Być może chodziło o prozaiczne oszczędności, by członkowie grupy przygotowawczo organizacyjnej nie byli na tzw. etatach pływających i nie otrzymali za to (i branie udziału w próbach prototypu) dodatkowego wynagrodzenia. Jak byli zmotywowani marynarze, którzy wypływali na próby, a którym kadrowcy nie zaliczali tego jako pobyt na morzu? Ale najbardziej dotkliwym skutkiem takiej decyzji było to, że gdy zaczęły się próby państwowe - badania kwalifikacyjne (BK) to na Kormoranie pojawili się ludzie z załogi nie znający dobrze okrętu jak również często obsługiwanego przez nich sprzętu. Nie wiadomo więc jak mogli go sprawdzać. A przecież przynajmniej duża część załogi mogła się szkolić już od 2015 r. u producentów poszczególnych systemów. Przykładem może być Laboratorium Integracji Systemów Okrętowych, które otwarto w OBR CTM na początku kwietnia 2015 r. w ramach pracy rozwojowej realizowanej dla Ministerstwa Obrony Narodowej od 23 września 2013 r. Laboratorium Integracji Systemów Okrętowych, które otwarto w OBR CTM na początku kwietnia 2015 r. już od początku było gotowe na szkolenie załogi, gdyby ona już wtedy została powołana. Fot. M.Dura Tak naprawdę zainstalowano tam wyposażenie całego Bojowego Centrum Informacyjnego z okrętu Kormoran z Okrętowy System Zarządzania Walką SCOT-M. Gdyby już wtedy wyznaczono etatową załogę niszczyciela min, to już od kwietnia 2015 r. mogłaby ona się szkolić i testować rozwiązanie w całości opracowane przez OBR CTM S.A., dając możliwość dokonywania poprawek w systemie jeszcze przed jego zainstalowaniem na okręcie. Natomiast praca na pokładzie Kormorana w czasie prób polegałaby tak naprawdę na sprawdzeniu prawidłowości montażu. Sam system byłby już przecież przetestowany a załoga wyszkolona z jego obsługi.
Sonar III generacji PVDS zamontowany na przewodowo sterowanym pojeździe podwodnym to zupełna nowość w Marynarce Wojennej i nikt z Komisji Badań Kwalifikacyjnych poza załogą nie miał prawdopodobnie uprawnień, by go obsługiwać. Fot. M.Dura Jeszcze gorsza sytuacja była prawdopodobnie z członkami Komisji Badań Kwalifikacyjnych (KBK), wśród których prawdopodobnie były osoby, które wcześniej nawet nie były na Kormoranie. A jest tam przecież sprzęt, którego nie ma w całych Siłach Zbrojnych. Przykładem mogą być: dron Hugin 1000 i sonar PVDS, które są czymś zupełnie nowym dla całej Marynarki Wojennej i nie ma nikogo poza, serwisem i stoczniowcami, którzy wiedzieli by, jak te systemy działają. Tymczasem Inspektorat Uzbrojenia poinformował nas, że w skład KBK weszli przedstawiciele: Inspektoratu Uzbrojenia, Dowództwa Generalnego RSZ, Inspektoratu Systemów Informacyjnych, Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej, Inspektoratu Wsparcia SZ, Centrum Operacji Morskich Dowództwa Komponentu Morskiego, Narodowego Centrum Kryptologii, Wojskowego Ośrodka Metrologii / Wojskowego Centrum Metrologii, 3 Flotylli Okrętów, 8 Flotylli Obrony Wybrzeża i Rejonowego Przedstawicielstwa Wojskowego. Dodatkowo na wniosek Przewodniczącego KBK, szef IU powołał grupę ekspertów z Akademii Marynarki Wojennej oraz Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych.
Podobnie jak PVDS zupełnie nowym rozwiązaniem w Marynarce Wojennej był autonomiczny pojazd podwodny Hugin 1000. Fot. M.Dura Duża część KBK nie mogła więc wiedzieć, jak działają systemy specjalistyczne nie szkoląc się wcześniej z ich wykorzystania a nawet widząc je po raz pierwszy w życiu. Przyznał to zresztą sam Inspektorat Uzbrojenia informując, że Przeszkolenie na nowym sprzęcie odbywała tylko wyznaczona do przejęcia okrętu w użytkowanie przyszła załoga okrętu. Wynika z tego, że tak naprawdę, nikt poza załogą (i Wykonawcą) nie powinien się dotykać do sprzętu, a tym samym nie miał możliwości oceniać, czy działa on tak jak powinien, czy też nie. Jednym z rozwiązań mogłoby być po prostu wprowadzenie całej załogi na okręt oraz do KBK i prowadzenie przez nią badań kwalifikacyjnych. Tymczasem Inspektorat Uzbrojenia poinformował, że na okręcie w czasie BK była tylko ta część załogi, której sprzęt był sprawdzany. Pozostaje więc pytanie, co się działo z resztą. Czy nie lepiej było jednak od razu zabierać wszystkich marynarzy na próby (BW i BK), by cały czas mieli kontakt ze swoim sprzętem, nadzorując jego pracę i uczestnicząc w czynnościach zgodnych z rozkładami okrętowymi? Czy na niszczycielu min Kormoran II w badań kwalifikacyjnych była cała załoga, a jeżeli nie to jaka część z tej załogi? W poszczególnych badaniach kwalifikacyjnych uczestniczyła tylko ta część załogi, która była niezbędna w trakcie konkretnych prób. ppłk Robert Wincencik - Rzecznik Prasowy Inspektoratu Uzbrojenia
Czym się tak naprawdę różnią rzeczywiście badania kwalifikacyjne od prób stoczniowych? Nie jest żadną tajemnicą, że próby stoczniowe na Kormoranie zawierały dużą ilość sprawdzeń (być może większość), które później trzeba było powtórzyć w czasie badań kwalifikacyjnych. Dlatego zapytaliśmy Inspektoratu Uzbrojenia: Jaka część badań stoczniowych została zaakceptowana i nie była powtarzana w badaniach kwalifikacyjnych? Z odpowiedzi wynika, że nie zrobiono nic w przepisach, by to co zostało już sprawdzone było później automatycznie zaakceptowane przez KBK i np. tylko zweryfikowane w działaniu podczas kilkudniowych, intensywnych i kompleksowych prób morskich. Zresztą takie sprawdzenie wyników zbadanych tylko w czasie BW można by było również robić w czasie okresu gwarancyjnego, już podczas działania operacyjnego okrętu w rzeczywistych warunkach bojowych. Tymczasem nie zmieniono przepisów i opracowano dwa zupełnie oddzielne programy prób (Badań Wstępnych oraz Badań Kwalifikacyjnych) oraz je punkt po punkcie zrealizowano. Badania prototypu okrętu realizowane były na podstawie Programu Badań Wstępnych i programu Badań Kwalifikacyjnych. Zrealizowano oba programy. ppłk Robert Wincencik - Rzecznik Prasowy Inspektoratu Uzbrojenia Pytanie Defence24.pl było o tyle zasadne, że w obu przypadkach próby podczas BW i BK były prowadzone pod nadzorem tego samego Rejonowego Przedstawicielstwa Wojskowego i mogły być również prowadzone w obecności tej samej załogi (gdyby to wcześniej ktoś przewidział). Zapytaliśmy się więc Inspektoratu Uzbrojenia: Dlaczego komisja badań kwalifikacyjnych nie pracowała równolegle z komisją badań stoczniowych przynajmniej w końcowej fazie badań stoczniowych?. Okazało się, że na przeszkodzie stoją przepisy przepisy, które przypomnijmy: zostały napisane przez resort obrony i które przez ten sam resort mogły zostać zmienione. Nie zostały. Zasady realizacji prac rozwojowych, opisane w Decyzji nr 72/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 25 marca 2013 r. w sprawie pozyskiwania sprzętu wojskowego i usług dla Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej nie dopuszczają możliwości równoległej pracy komisji badań wstępnych (Wykonawcy) i komisji badań państwowych (Zamawiającego). Podstawą prawną do rozpoczęcia pracy KBK jest przedstawienie Zgłoszenia, które tworzone jest po zakończeniu badań wstępnych oraz uzgodnienie Programu Badań Kwalifikacyjnych przez obie
strony umowy. ppłk Robert Wincencik - Rzecznik Prasowy Inspektoratu Uzbrojenia Ile czasu zajmuje przygotowanie dokumentacji? Wbrew pozorom same próby szczególnie te zawarte w Programie Badań Kwalifikacyjnych, zajmowały o wiele mniej czasu niż: oceny, analizy oraz tworzenie dokumentów i protokołów. A przecież tzw. papierowa robota mogła się toczyć równolegle z pracami stoczniowymi oraz próbami i nie powodować opóźnień, które ostatecznie przekroczyły jedenaście miesięcy. Takim wymiernie zmarnowanym czasem mogą być okresy pomiędzy zakończeniem badań wstępnych (BW) i rozpoczęciem badań kwalifikacyjnych oraz po zakończeniu badań kwalifikacyjnych. W obu przypadkach nie działano równolegle i w większości wypadków rozpoczynano prace nad następnym etapem, dopiero po zakończeniu fazy go poprzedzającej. Polska Marynarka Wojenna ma największą ilość trałowców w Europie. Można więc było z łatwością wygospodarować ludzi do stworzenia całej załogi Kormorana II jeszcze wtedy, gdy składano kadłub i montowano na nim pierwsze wyposażenie. Fot. M.Dura Przykładowo zgodnie z informacją przekazaną przez Inspektorat Uzbrojenia Badania wstępne zakończono w kwietniu 2017 r. natomiast Komisja Badań Kwalifikacyjnych została powołana w maju 2017 r.. Tymczasem w powoływanej się przez IU decyzji nr 72/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 25 marca 2013 r. nic nie przeszkadza, by KBK powołać wcześniej i wprowadzić ją np. do pracy jeszcze w czasie sprawdzeń stoczniowych. Decyzja ta zresztą uwzględnia częściowo taką możliwość wskazując na prawo uczestniczenia przedstawicieli IU, SG WP, dowództw RSZ lub gestora sprzętu
również w BW w charakterze obserwatorów. Ci sami ludzie mogliby później wejść w skład KBK. Ostatecznie stracono miesiąc, podczas którego okręt stał przy nabrzeżu. Badania kwalifikacyjne zakończono 23.10.2017 r., termin badań uległ przedłużeniu na wniosek Przewodniczącego Komisji Badań Kwalifikacyjnych. ppłk Robert Wincencik - Rzecznik Prasowy Inspektoratu Uzbrojenia Czas traci się w również w przypadku badań kwalifikacyjnych, które według Inspektoratu Uzbrojenia zakończyły się 23 października 2017 r. Wynik był pozytywny, o czym świadczy fakt przejęcia okrętu przez 8 Flotyllę Obrony Wybrzeża po zakończenie prac komisji zdawczo-odbiorczej 17 listopada br. Jak się okazało nie doprowadziło to do zamówienia przez Ministerstwo Obrony Narodowej dalszych okrętów w programie Kormoran II. Inspektorat Uzbrojenia wyjaśnił jedynie, że W chwili obecnej trwa analiza wyników badań kwalifikacyjnych, jednakże z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że wyniki te pozwolą na podpisanie zamówienia na kolejne niszczyciele min. Tymczasem faktycznie kontrakt na dwa nowe okręty można było podpisać nawet przed zakończeniem badań kwalifikacyjnych odpowiednio zawierając umowę np. gwarantując sobie prawo zerwania umowy i prawo do odszkodowania w przypadku negatywnych wyników BW. Jest ponadto coś, co się nazywa gwarancją producenta, a stocznia Remontowa Shipbuilding swoimi sukcesami zasłużyła na coś, co się powszechnie nazywa zaufaniem. Opóźnienie wydatku, jakim jest zamówienie dwóch kolejnych niszczycieli min Kormoran II to oczywiście oszczędność dla budżetu państwa, który później zostanie obciążony kosztami kontraktu. Ta oszczędność jest jednak tylko pozorna. Ten sam budżet państwa będzie musiał bowiem później słono zapłacić: za budowanie od nowa zdolności, które stracimy wraz z odejściem słabo opłacanych na przestojach specjalistów i na odtwarzanie bazy naukowej, która upada bez odpowiednich zamówień (patrz - prawdopodobne problemy OBR CTM). To że teraz trzeba wykupywać Stocznię Marynarki Wojennej w Gdyni powinno nas czegoś nauczyć. Jak widać na przykładzie Kormorana uczymy się bardzo długo i kosztownie. Czas mija. zmieniają się kolejni ministrowie, admirałowie czy generałowie w dowództwach czy odpowiedzialnych Inspektoratach, a procedury pozostają te same. Z tymi samymi problemami od lat - bez sprzętu na czas - boryka się cała nasza armia..