Barcelona Dzień I czyli o tym jak niedzielę spędziliśmy w drodze! Niedzielny poranek wszyscy uczestnicy wycieczki spędzili w drodze do Poznania skąd miał odlecieć nasz samolot do Barcelony! Obie zwycięskie ekipy przed godziną 9:00 wyruszyły pociągami ze swoich miast, aby około południa dotrzeć do stacji Poznań Główny, zjeść obiad, a potem podekscytowani pojechać już bezpośrednio na lotnisko, gdzie na niektórych czekał pierwszy w życiu lot samolotem. Żaden jednak z naszych Minimistrzów tak naprawdę nie bał się wyprawy, a przecież latać nie lubi wielu dorosłych. Chwilę przed 17:00 wystartowaliśmy i dzięki dobrej pogodzie po 2,5h spokojnie wylądowaliśmy w Barcelonie. Z jesiennej Polski trafiliśmy do naprawdę gorącej i parnej Hiszpanii! Po kilkunastu minutach oczekiwania na parkingu przyjechał nasz autokar i ruszyliśmy w drogę do hotelu, gdzie zostawiliśmy rzeczy i udaliśmy się na kolację. Po 22:00 wszyscy uczestnicy naszej wycieczki, po męczącym podróżnym dniu udali się do łóżek, aby w poniedziałek wyruszyć na zwiedzanie miasta!
Dzień II czyli zwiedzamy miasto i czekają nas niespodzianki! Zaczęliśmy wcześnie więc o 8:00 pora na śniadanie - nikt się nie ociąga :) Tego dnia jednak nie wsiadamy do autokaru - podróżujemy jak mieszkańcy Barcelony metrem. A więc kilkaset metrów spaceru, krótkie pouczenie o tym żeby cały czas pilnować opiekunów i w drogę!
Nasz pierwszy przystanek to przesiadka na placu Espanya i drobne zaskoczenie - to zdecydowanie najgorętsze miejsce w całej Barcelonie, a przecież na dworze i tak jest mocno ponad 25 stopni! Całe szczęście to tylko krótka przerwa w podróży! Naszym celem jest stacja Catalunya, a więc początek najbardziej znanego miejskiego deptaka - Rambli. Wychodząc z metra nasza pilotka Justyna opowiedziała krótko o miejscu, w którym się znaleźlismy - o pobliskim Placu Katalońskim, o samej Rambli oraz o fontannie, która zafascynowała Minimistrzów. Legenda głosi, że kto napije się z tego źródła do miasta wróci, niemniej jednak chłopaków na początek bardziej zainteresowało to, że jest to popularne miejsce spotkań kibiców po wygranych meczach ich ukochanej FC Barcelony. I jak tu się z niej nie napić?
Po chwili jednak okazało się, że musimy przystanąć, bo fontanny jednak nie zaspokajają pragnienia dwudziestki dzieci w trakcie upału, a nasze zapasy były trochę za małe. A więc 10 minut przerwy na szybki skok do sklepu dwójki koordynatorów, a dla chłopaków przerwa na podziwianie Rambli... Nic z tego. Żadnego podziwiania architektury, jeśli w pobliżu pojawiają się pierwsze stoiska z klubowymi pamiątkami :) Dopiero zrobienie pierwszych zakupów pozwoliło nam wrócić do zwiedzania. Przemierzając wąskie uliczki trafiliśmy do ważniejszych zabytków zlokalizowanych blisko centrum miasta m.in Dzielnicy Gotyckiej czy Pałacu Guell...
Po dwóch i pół godziny zwiedzania, chłopcy zdecydowanie uznali, że pora na przerwę. Przysiedliśmy zatem na Plaça Reial, lecz zgodnie z naszym przeczuciem energię w zespołach łatwo dało się przywrócić. Pomógł nam w tym nasz fantastyczny spiker z Finału Finałów - pamiętacie Marcina? W ciągu trzech minut zaczęli szaleć w improwizowanych konkursach z piłką o dodatkowy deser podczas obiadu, wzbudzając tym samym zainteresowanie turystów. Z dumą odpowiadaliśmy im, że to są 2 zespoły spośród ponad 1300 teamów, które brały udział w naszym turnieju. Po prostu super chłopaki!
Energia przywrócona więc poszliśmy dalej w stronę portu, gdzie czekał na nas obiad. Po drodze warszawiacy i szczecinianie wygłupiali się z ulicznymi mimami, podziwiali słynny pomnik Kolumba i spacerowali wzdłuż molo prowadzącego do portu, a także do naszej restauracji.
(Diabłosmok dorwał jednego z naszych w swoje złote szpony! Ale postanowiliśmy go jednak nie zostawiać w jego łapskach - drużyna odważnie i ze śmiechem odbiła kolegę)
Po obiedzie czas na sjestę - w końcu jesteśmy w Hiszpanii! Drewniane molo to świetne miejsce na wypoczynek. Zmęczeni upałem, zwiedzaniem chętnie rozłożyliśmy się trochę poleniuchować, ale prezes Stowarzyszenia pognał nas dalej - w końcu przed nami ważne punkty dnia! I słusznie - przed nami była wizyta na otwartym treningu szkółki Barcelony - zawsze warto podglądać metody i umiejętności innych! Po drodze postanowiliśmy odebrać w stadionowych kasach bilety na jutrzejszy mecz, a chłopcy mieli pierwszą szansę na wyszalenie się w oficjalnym sklepiku FC Barcelony - a czego tam nie można nabyć z klubowym herbem... :) Wg oficjalnego programu wycieczki miał to być koniec dnia, ale czekała nas niespodzianka! Choć w poniedziałek stadion Camp Nou mieliśmy oglądać jedynie z zewnątrz i "przy okazji" to nie tylko mogliśmy zobaczyć go od środka! Zobaczyliśmy oficjalny trening Ajaxu Amsterdam z udziałem naszego reprezentanta Arkadiusza Milika!
Po intensywnym programie poniedziałkowym postanowiliśmy nieco zwolnić tempo i wybrać się na odpoczynek na plażę. Myli się jednak ten, kto sądzi, że był to czas spokojny. Szaleństw na gorącej Barcelonecie nie było końca, a zawodnicy chętnie dokazywaliby z piłka godzinami - ciężko to opisać, po prostu trzeba zobaczyć!
Po południu mieliśmy niespodziewaną króciutką szansę zobaczenia Arka Milika - mamy świetne grupowe zdjęcie, a każdy z chłopców dostał kartę z autografem. Następnie udaliśmy się do hotelu, żeby zabrać wszystkie zakupione dotąd klubowe gadżety, a potem wsiąść do autokaru i udać się już bezpośrednio na Camp Nou. Dla większości zawodników była to pierwsza szansa poczucia atmosfery przed meczem Ligi Mistrzów. Minimistrzowie przybyli na stadion dostatecznie wcześnie by urządzić sobie jeszcze sesję fotograficzną i przyjrzeć się jak obiekt zapełnia się blisko 80 000 kibiców. Chłopcy dość zgodnie zapewniali, że chcieliby zobaczyć wygraną FC Barcelony oraz kilka bramek i to marzenie się spełniło - strzelał Neymar, strzelał Messi, gospodarze wygrali, a przy okazji z całkiem dobrej strony pokazał się reprezentant Polski grający w Ajaxie. Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 3:1, a zawodnicy zobaczyli całkiem niezłe spotkanie, mimo dość wyraźnej przewagi Barcelony.
Ostatniego dnia wycieczki zaplanowaliśmy krótkie oglądanie najbardziej znanego zabytku Barcelony - Sagrady Familii. Szczecinianie i warszawianie, którzy przyjrzeli się już innym pracom Gaudiego z zainteresowanie obejrzeli słynny kościół, a jeszcze chętniej spędzili czas na robieniu zdjęć.
W ostatnim oficjalnym punkcie programu znalazła się znów wizyta na stadionie Camp Nou, ale tym razem mieliśmy szansę zobaczyć wszystko "od kuchni" płytę stadionu z bliska, szatnię gości, lożę prasową oraz muzeum, w którym zgromadzone są wszystkie trofea zdobyte przez klub w ciągu swojej historii, a pamiętajmy, że są to nie tylko zdobycze piłkarskie. FC Barcelona w swoim składzie ma sekcje piłki ręcznej, koszykówki, halowej piłki nożnej czy... hokeja na wrotkach, które regularnie wygrywają tytuły mistrzowskie w swoich dyscyplinach.
Potem została nam już tylko jeszcze jedna wizyta w oficjalnym sklepie Barcelony (tego nigdy za wiele!) i nastąpiła już pora na powrót do Polski, chociaż większość uczestników wycieczki dość niechętnie spoglądała na prognozę pogody w kraju. Z prawie trzydziestostopniowego upału mieliśmy powrócić do
zimnego jesiennego Poznania. Chyba wszyscy wolelibyśmy jeszcze zostać i odpoczywać nad Morzem Śródziemnym. Niemniej jednak udaliśmy się z bagażami na lotnisko umilając sobie czas wspomnieniami.