Gdy obchodziłem piętnaste urodziny, a było to w północnym Maroku latem 2005 roku, przypadkiem odnalazłem w sieci kilka internetowych artykułów o europejskim Oświeceniu. Ta lektura zachwyciła mnie bez reszty. Rozpoczęła się radykalna zmiana w moim życiu.
Szczególny uderzyła mnie informacja, że aż do XVIII wieku Europa, która obecnie cieszy się wolnością i jest rozwiniętym kontynentem, charakteryzowała podobnym dogmatyzmem religijnym, sekciarstwem i pogardą wobec wolności słowa, jakie dziś są charakterystyczne dla wielu państw muzułmańskich. Inspirujące były informacje na temat tego, że walczący na pierwszej linii frontu o wolność filozofowie z Europy, obrońcy indywidualnej swobody, wolnomyślicielstwa i wykorzenienia religijnego ucisku, osiągnęli tak wiele, choć byli tak nieliczni. Głosy europejskich filozofów wolnomyśliciel były wtedy osamotnione i niezbyt popuralne, dotykały ich prześladowania, często też przebywali na wygnaniu, podobnie jak teraz wielu sekularystów i myślicieli wywodzących się z kręgu cywilizacji islamskiej. Ruch oświeceniowy rozpowszechniał idee o charakterze uniwersalnym, nie licząc się z barierami jakie stawia geografia i język. Oświeceniowcy mówili o rasie ludzkiej, nie zaś o rasie europejskiej. Pragnęli postępu który miał się dokonać poprzez ducha ludzkiego, a nie ducha europejskiego. Ta Europa ze swoją literaturą, filozofią i dziedzictwem rewolucyjnym, stanowiła silne źródło inspiracji. Byłem młodym Marokańczykiem ze skomplikowaną historią edukacji religijnej. W wieku 14 lat zostałem zmuszony do porzucenia szkoły i pójścia do Salafi Madrasat czyli religijnej szkoły salafickiej. Jednak lektura dzieł myślicieli z epoki Oświecenia posłużyła jako wstęp do mojego osobistego oświecenia. Poglądy Spinozy przedstawiające religię jako zorganizowany dogmat i odwaga Voltaire a w stawianiu czoła prześladowaniom religijnym, albo Diderot ze swoją wiarą w wartość nauki, rozumu i rozsądku, odnoszą się w istotny sposób do obecnych wyzwań świata islamskiego. By zrozumieć to oczarowanie europejskim Oświeceniem kogoś
wychowanego w świecie muzułmańskim, trzeba posiadać wyczucie kontekstu historycznego. Dziś we Francji, Niemczech czy Anglii finansowane przez państwo prześladowania religijne są absolutnie niemożliwe. Dziś nikt nie musi się bać straszliwych konsekwencji wyrażania własnych poglądów lub praktykowania po swojemu własnej religii ani nawet bycia ateistą. W tej samej epoce w świecie muzułmańskim sytuacja jest całkowicie odmienna od tej w Europie, za to całkem analogiczna do sytuacji nieortodoksyjnej jednostki w Europie Spinozy czy Diderota. Te same kwestie, z którymi oni się mierzyli, nadal stanowią wyzwanie dla wielu ludzi na świecie, wszędzie od Tangeru po Dżakartę. Poznałem Europę osobiście wiosną 2011 roku. Wtedy to znalazłem się w do Genewie jako uchodźca polityczny. Ogromnym szokiem dla mnie było odkrycie, że Europa Oświecenia, o której czytałem w książkach i która sprawiła, że pisałem o wolności i walczyłem o wolność, przestała istnieć. Chociaż Europa nadal istnieje w geograficznym sensie i nadal można ją zwiedzać i oglądać, to już nie można całkowicie zanurzyć się w jej ideach lub doświadczać wartości i zasad humanistycznych, które leżały u jej podstaw. Teraz to już inny świat. To Europa, w której artyści i pisarze muszą dokonywać bolesnej autocenzury z obawy przed groźbami śmierci. To kontynent, gdzie narysowanie karykatury Jezusa jest wyrazem wolności słowa, ale stworzenie karykatury Mahomenta stało się mową nienawiści. To Europa, gdzie wielu liberałów i wiele feministek chowa głowy w piasek na wieść o cierpieniach apostatów, kobiet i mniejszości w świecie islamskim. Obok tego prawicowi populiści bezpodstawnie ukazują siebie jako nowy głos wolności i wartości Oświecenia, choć ich działania temu zaprzeczają. W tej nowej rzeczywistości nie zaskoczył mnie wcale francuski
dokument o fanach Frontu Narodowego, oczekujących powrotu do epoki sprzed Oświecenia, w którym starszy pan wyznał przed kamerą: Chcę aby wrócił Ludwik XIV. Tak samo nie dziwi oglądanie w Europie radykalnych islamistów, którzy nawołują do wprowadzenia szariatu i którzy nienawidzą pluralistycznego społeczeństwa, w którym sami żyją, ciesząc się swobodą a nawet poparciem ze strony licznych liberałów którym krytyka islamu myli się z antymuzułmańską bigoterią lub nienawiścią w odniesieniu do muzułmanów. Bardzo trudno jest pojąć, jak delegacja rządu Szwecji, pierwszego feministycznego rządu, odwiedzając Teheran mogła poddać się nakazowi noszenia ubrań zgodnych z islamistycznym dress-codem, rzeczy, które te panie z pewnością by odrzuciły, gdyby wymagał tego od nich biały mężczyzna. Zastanawia mnie, co te Szwedki miałyby do powiedzenia Dorsie Derakhshani, irańskiej mistrzyni szachowej, której zakazano startu w krajowej reprezentacji tylko dlatego, że ośmielila się nie nosić hidżabu. Prócz tego nie rozumiem, dlaczego osoby uznajace się za liberałów i obrońców uciśnionych próbują mnie uciszyć, gdy stawiam wyzwania ich ideologii. Kiedy Regula Staempfli, politolożka ze Szwajcarii, udostępniła na Fejsbuku jeden z moich artykułów dotyczących tematu islamofobii i regresywnej lewicy, lewicowa kulturowa relatywistka oskarżyła mnie, iż jestem islamofobem, nienawidzącym siebie samego Arabem i euro-centrystą. W podobnym stylu jej lewicowi koledzy skarżą się, że powinienem raczej nawoływać do sprawiedliwości społecznej i upadku kapitalizmu, niż wypowiadać się za kwestiami, które oni mają za burżuazyjne wolności, takie jak wolność religijna lub seksualna, zapominając lub ignorując fakt, że krytyka religii jest warunkiem wstępnym dla wszelkiej krytyki, jak to sformułował sam Marks.
Smutne jest to, że zdaniem wielu Europejczyków, nie wolno krytykować islamiu lub uważać, że imigranci powinni odpowiadać za to co głoszą i czynią. Z drugiej jednak strony najwyraźniej mam wszelkie prawo krytykować Zachód i ci Europejczycy przyjęliby to z radością, gdybym tylko był ofiarą rasizmu, dyskryminacji i ksenofobii. Zagranie tą kartą biednego, prześladowanego imigranta podniosłoby mój status społeczny i mogłoby mi nawet przetrzeć drogę do politycznej kariery. Odrzucanie tak "oczywistej" postawy oznacza, że jestem tylko kolejnym samo się nienawidzącym cudzoziemcem. Oto zbiły się już staromodne ideologiczne okulary, przez które regresywna lewica patrzyła na rzeczywistość przez dziesięciolecia. Nie można już przez nie patrzeć, od kiedy młodzież ze świata muzułmańskiego ma dostęp do internetu, co pozwala jej dyskutować o tych samych książkach i wpisach, nad którymi debatują nastolatki z Paryża czy z Berlina. Nie jesteśmy nowym proletariatem, który wskrzesi sen o wojnie klas lub uleczy kryzys egzystencjalny lewicy, po tym jak została opuszczona przez swój dawny elektorat, czyli robotników. Obcokrajowcy, uchodźcy, masowa imigracja, kulturowy relatywizm, demonizowanie zachodniego Oświecenia to ostatnie karty, którymi gra lewica oraz ostatnie pole bitwy, które wciąż dostarcza jej ideologicznej satysfakcji i daje powód do istnienia licznym wyznawcom lewicy. Zasmuca zdrada wobec mniejszości religijnych i seksualnych w świecie muzułmańskim, popełniana przez niektórych spośród tych, którzy nazywają siebie ludźmi lewicy. Określanie przez nich eks muzułmanów, feministek i liberałów w świecie islamskim jako euro-centrystów lub zdrajców swojego własnego klanu, jest protekcjonalne i śmierdzi paternalizmem. Istnieje jednak wiele rozsądnych osób na lewicy, które nie winią polityki Zachodu za wszelkie katastrofy w świecie
muzułmańskim, ale widzą i krytykują rolę agresywnych teokratycznych reżimów, takich jak Iran czy Arabia Saudyjska, i nie negują ich odpowiedzialności za finansowe wspieranie terroryzmu i promowanie ekstremizmu. Czy zatem Europa już nie istnieje? Być może Europa będąca moją inspiracją nigdy nie istniała, ja zaś stykam się z brutalnymi realiami ciągłej walki o to oświecenie. Być może w momencie głodu nadziei przekladałem swoje nadzieje i marzenia na podziwianych przeze mnie filozofów i ich dzieła. Albo możliwe, że Europa jednak istniała i nadal to czyni i czynić to będzie póki posiadam w niej wolność do wyrażania swoich poglądów, póki mogę krytykować lewicę, prawicę i islamistów nie musząc się obawiać za to prześladowań lub więzienia. Do momentu, w którym nie myślę o mojej wolności jako o czymś oczywistym, czego bronić już nie trzeba, ta Europa, która mnie zainspirowała, zawsze będzie istnieć. WAŻNE! OD REDAKCJI Kacema będziecie mogli słuchać na żywo w panelach i rozmawiać z nim już w dniach 20-21 maja na konferencji Europejskiej Federacji Humanistycznej organizowanej we Wrocławiu przez Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów i Towarzystwo Humanistyczne. Z uwagi na to, że konferencja będzie tłumaczona symultanicznie na polski przez słuchawki, obowiązują zgłoszenia swojego udziału. W tej sprawie prosimy pisać na kaja.bryx@psr.org.pl (w tytule KACEM KONFERENCJA). Link do tekstu oryginalnego po angielsku i po niemiecku. Tłumaczenie: Jacek Tabisz. Warto dodać, że refleksjami Kacema zainteresował się jako jeden z pierwszych Euroislam.pl, oskarżany przez sporą część lewicy o rasizm. To oskarżenie niejako potwierdza tezy zawarte w tekście Kacema. Nam Kacema polecili nasi koledzy, humaniści z Włoch.