Wtorek, 1 maja J 14,27-31 Jezus powiedział do swoich uczniów: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał.
Rozważanie: 1. Wewnętrzny pokój, w jaki chce wprowadzić nas Chrystus, jest nie z tego świata. Uwalnia on nie tylko od lęków, tych wszystkich naszych strachów, jakie przeżywamy w życiu, ale także od trwogi", która kryje się w najgłębszej części ludzkiego serca, dotykając pewności zbawienia. Bóg chce nam dać swój pokój, czyli ten, który panuje w Jego sercu. Kiedy Jezus mówi o szatanie, że nie ma on nic swego we Mnie, ma być może na myśli właśnie tę nieprzekraczalną granicę pomiędzy Bożym pokojem, a tym wszystkim, co ma w sobie domieszkę świata. Można by ten pokój porównać do diamentu, którego nic nie może zarysować, ponieważ nic nie jest tak twarde jak on. Patrząc we własne serce, widząc, ile jest w nim niepokoju o moją własną przyszłość, mogę poznać, jak daleki jestem jeszcze od Chrystusa. 2. Katarzyna Sieneńska napisała w jednym ze swoich pism, że trwoga Chrystusa w Ogrójcu nie polegała na lęku przed cierpieniem Krzyża, tylko na lęku przed tym, że ta ofiara miłości okaże się na darmo, bo spotka się z obojętnością ludzi. Jezus w Wieczerniku nie mówi, że świat zostanie przez Niego zbawiony. Mówi jedynie, że świat dowie się o miłości Ojca i Syna. Co już z tą wiedzą zrobi, będzie sprawą jego wolności. Także mojej.
Środa, 2 maja J 15,1-8 Jezus powiedział do swoich uczniów: Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie jeżeli nie trwa w winnym krzewie tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.
Rozważanie: 1. Ja jestem ( ) życiem (J 14, 6)- mówił Jezus swoim uczniom w Wieczerniku. Metafora winnego krzewu mówi o tym samym. Tylko złączeni z Chrystusem mamy udział w życiu, którym On jest; jesteśmy także w łączności z Ojcem, ponieważ dojrzewamy i rośniemy dla Jego chwały. Jesteśmy także w łączności z innymi ludźmi, ponieważ nie rośniemy w pojedynkę, w oddzieleniu, sam na sam z Bogiem. Wrastamy w Niego jak winne grono, czyli razem z innymi. 2. Ponieważ Chrystus jest życiem, jest też rozwojem. Trwać w Nim nie oznacza: tkwić w jednym miejscu, tylko przeciwnie: stale dążyć, rozwijać się, obfitować. Słowa o odcinaniu uschniętych latorośli brzmią na pozór bezwzględnie, ale tak naprawdę to my sami, odłączając się w ten czy inny sposób od życia Chrystusa, usychamy przez to i stajemy się bezużyteczni, bezowocni. To nie kara, tylko skutek. I przeciwnie: trwać w Chrystusie, mieć udział w Jego życiu, oznacza otrzymywać coraz więcej, stawać się owocem obfitym. Miłość nie tylko nigdy się nie kończy, w niej także zniknie to, co jest tylko częściowe (1 Kor 13, 10).
Czwartek, 3 maja NMP Królowej Polski J 19,25-27 Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Rozważanie: 1. Z trzech kobiet, wymienionych przez autora ewangelii, najmniej potrafimy powiedzieć o Marii, żonie Kleofasa. Wiemy tyle, że była krewną Marii, że miała trzech synów, którzy również poszli za Jezusem, i że szła za swoim Mistrzem, wraz z grupką innych kobiet, od Galilei, usługując Mu (Mt 27,56). Ta skromna kobieta od zwykłych, przyziemnych posług znalazła się na koniec najbliżej największych tajemnic życia Jezusa: Krzyża, a później Zmartwychwstania. Bowiem to pokora umieszcza nas najbliżej Boga. 2. Z Krzyża Jezus skierował spojrzenie na swoją Matkę oraz na swego ukochanego ucznia. Ta ewangeliczna scena obrosła niezliczonymi komentarzami. Niektóre w nich łączą tę scenę z opisem wesela w Kanie Galilejskiej, kiedy to Jezus, przynaglany przez swoją Matkę, dokonał cudu, ale przedtem powiedział: Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja (J 2,4). Tą godziną był dopiero czas Krzyża. W Kanie Maria wstawiała się u Jezusa za ludźmi, pod Krzyżem Jezus daje swoją Matkę ludziom, Kościołowi. Teologia maryjna posługuje się frazami Per Mariam ad Iesum : przez Maryję do Jezusa, oraz Per Iesum ad Mariam : przez Jezusa do Maryi. Nie wchodząc w rozmaite teologiczne subtelności, warto, rozważając scenę pod Krzyżem, zastanowić się nad moją własną godziną : czy kiedy kieruję się do Maryi, wiem też, że Ona zawsze odsyła do swojego Syna, jak w Kanie? Czy kiedy kieruję się do Syna, wiem, że on zawsze wskazuje też na Matkę, jak na Krzyżu?
Piątek, 4 maja Św. Floriana J 15,12-17 Jezus powiedział do swoich uczniów: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Rozważanie: 1. Miara miłości, o jakiej mówi Jezus swoim uczniom: Tak jak Ja was umiłowałem, wydaje się po ludzku nieosiągalna, zwłaszcza że Jezus dodaje zaraz: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Cała wypowiedź Jezusa może mieć jednak trochę inny sens, niż podobny nakaz miłosnego maksymalizmu ponad ludzką miarę. Jezus mówi tyle: miłość chce być kochana taką samą miarą, jaką sama kocha, pragnie takiego samego odwzajemnienia. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6,5): Bóg żądał od Izraela nie oddawania życia, tylko oddawania całego serca. Miara poszczególnego ludzkiego serca może być jednak różna. Ktoś jest w stanie oddać swoje życie, ale nie jest to miara powszechna i nie do takiej wzywa uczniów Jezus. Miarą powszechną, osiągalną dla każdego, jest natomiast całe serce, wszystkie siły. Bóg, którego miłość w Trójcy polega na całkowitym wzajemnym oddaniu się sobie Trzech Osób, podobną miłością, polegającą na oddaniu się aż po Wcielenie i Krzyż, ukochał człowieka. I pragnie od niego wzajemności, czyli tego, by człowiek był cały dla Boga, na miarę swego serca i swoich sił. Pytanie, przez jakim stawiają mnie słowa Jezusa, dotyczy po pierwsze tego, czy wiem, czym jest moje całe serce, czy takim już je poznałem; po drugie zaś - czy nie żyję tylko jego częścią? Czy oddaję się Bogu cały, czy tylko połowicznie? Czy zatem nie żyję tak naprawdę obok słów Jezusa abyście się wzajemnie miłowali, tak w relacji z innymi ludźmi, jak i w relacji z Bogiem? 2. Różnica pomiędzy sługą a przyjacielem polega, wedle słów Jezusa, na tym, że sługa nie wie, co czyni pan, przyjacielowi natomiast powierzone zostaje wszystko, cała wiedza i pełna prawda. Można by powiedzieć, że miłość nie pozostawia sobie niczego na boku, wszystko oddaje i wszystko odsłania, i chce tego samego od kochanej osoby. Bóg dopuszcza człowieka do intymnej bliskości
ze Sobą. Na ile odpowiadam Mu tym samym? Bóg widzi we mnie Swojego przyjaciela. Czy ja widzę swojego przyjaciela w Nim?
Sobota, 5 maja J 15,18-21 Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie o słowie, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał.
Rozważanie: 1. Jezus tłumaczy swoim uczniom powody, dla których spotykać ich będą prześladowania. Te słowa kieruje nie tylko do uczniów w Wieczerniku, ale także do wszystkich swoich wyznawców w każdym czasie i każdym miejscu. Powód tych prześladowań jest tak naprawdę jeden: świat nie zna Boga, nie zna Chrystusa jako Syna, i ta niewiedza uruchamia w nim agresję wobec tych, którzy wierzą w rzeczywistość nadprzyrodzoną i wyznają ją. Świat uważa, że jest wszystkim, że wszystko do niego należy, czuje się zatem zakwestionowany przez każdego, kto wierzy, że istnieje coś większego od świata. Właśnie to poczucie zakwestionowania uruchamia agresję, nieuchronnie. To, że jej pierwotną przyczyną jest niewiedza (jak pisze Paweł: ukrytej mądrości Boga nie pojął żaden z władców tego świata, gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały - 1 Kor 2,8), może mi pomóc w tym, by wobec prześladowców przyjmować postawę Chrystusa: Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34a). 2. Prześladowania przyjmują dzisiaj różną formę, nie zawsze tak dramatyczną, jak w tych rejonach świata, gdzie chrześcijanie oddają za swoją wiarę życie. W naszym otoczeniu to może być drwina, lekceważenie, szyderstwo. Każde z tych prześladowań, nawet drobnych, zbliża mnie do Chrystusa, do jego ziemskiego życia, które całe było prześladowaniem. Jakkolwiek bywają te sytuacje dokuczliwe, mogę być z nich dumny, a nie czuć się nimi dotknięty czy upokorzony. Awansuję bowiem do grona tych, którzy jakoś naśladują Jezusa.